Nowe Zagłebie 2010, nr 2 Monika

background image

48

nr 2(8) marzec – kwiecień 2010

17 marca w Warszawie w Muzeum Sztuki
Nowoczesnej. Zorganizował ją Instytut
Reportażu, a jej uczestnikami byli: ks. Adam
Boniecki, Andrzej Stasiuk, Wojciech Toch-
man i Agata Tuszyńska. Dyskusja była ważna
choćby tylko dlatego, że w jej trakcie poja-
wiła się – dodajmy, wreszcie jako znacząca
– informacja, której od początku w całej
dyskusji o książce brakowało. Jak zauważył
Wojciech Tochman: Mam wrażenie, że ta
książka, choć zawiera niezliczoną ilość nowych
szczegółów, nie rozbraja już żadnej bomby
w życiorysie Kapuścińskiego, bo te wszystkie
bomby były już rozbrojone wcześniej, choćby
sprawa współpracy Kapuścińskiego z wywia-
dem PRL. Była świetnie opisana w książce
„Ryszard Kapuściński – biografia pisarza”
autorstwa Beaty Nowackiej i Zygmunta Ziątka,
oni to świetnie zrobili.

Książka Domosławskiego nie jest bowiem

pierwszą biografią Kapuścińskiego, choć zde-
cydowanie rzadko się o tym przypomina. Ta
pierwsza ukazała się nakładem wydawnictwa
Znak w 2008 roku. Nie była to publikacja,
która zostałaby wcześniej niezauważona czy
też niedoceniona (uhonorowano ją m.in.
statuetką Śląskiego Wawrzynu Literackiego
w plebiscycie na Książkę Roku 2008), wydało
ją renomowane wydawnictwo, to samo zresz-
tą, które wycofało się z opublikowania książki
Domosławskiego. Jednak nie wywołała ona
takiego skandalu, jak późniejsza biografia.
Spowodowała dyskusje, ale nie w tej skali,
nie o takim charakterze ani z takimi emo-
cjami. Książka Nowackiej i Ziątka zaistniała

Dyskusja na temat biografii napisanej przez
Artura Domosławskiego jest wydarzeniem
samym w sobie zasługującym na odrębne
opracowanie. Być może niedługo pojawi
się książka na ten temat – zaznaczam, że nic
mi o tym nie wiadomo, jednak w zaistniałej
sytuacji nie byłoby to zaskoczeniem. Słowo
„dyskusja” nie jest chyba słowem najtraf-
niejszym, warto więc wymienić także inne
określenia, które w jej trakcie się pojawiały
– przy czym nic nie wskazuje na to, że nale-
ży ją uznać za zamkniętą – spór, awantura,
skandal, afera itd. Proszę wybrać najbardziej
odpowiednie.

O książce Kapuściński. Non-fiction zrobiło

się głośno, zanim jeszcze na początku marca
publikacja trafiła do księgarń, a zaczęło się od
problemów z wydawcą. Początkowo miała
się ukazać nakładem wydawnictwa „Znak”,
jednak autor nie zgodził się na wprowadzenie
zmian dotyczących m.in. osobistych ustę-
pów na temat prywatnego życia Ryszarda
Kapuścińskiego, np. jego relacji z córką. Osta-
tecznie jej wydaniem przejął Świat Książki.

Odzew, jaki wzbudziła publikacja, jest – jak

na polskie warunki – niespotykany. Warto
sobie zadać pytanie, jaka inna książka wydana
w ostatnich latach wzbudziła aż tak skrajne
emocje, zgromadziła tak wielu adwersarzy.
Która publikacja tak mocno podzieliła prze-
ciwników i zwolenników. W tej skali – żadna.
Nie tłumaczy tego fenomenu także fakt, że za
granicą od dawna panuje moda na biografie
sławnych ludzi, zarówno zmarłych, jak i ży-
jących, przy czym są to nierzadko książki

z założenia zjadliwe, demaskatorskie. To,
że polski czytelnik nie nawykł do tego typu
pisania – jak sugerowało kilku krytyków –
ale dopiero się przyzwyczai, bo wszystko
jeszcze przed nami, niczego nie wyjaśnia,
nie zmienia rangi zarzutów. A tych jest wiele.
Najpierw te, które odnoszą się do biografa
– o nierzetelność, o przekroczenie granic
dobrego smaku, nieuczciwość wobec rodziny
Kapuścińskiego i samego pisarza, którego
Domosławski uważał za – jak sam powie-
dział – „Przyjaciela i Mistrza” (Newsweek.pl
z 27 lutego 2010). Oczywiście należy spuścić
zasłonę milczenia na inwektywy, których
również w ogniu dyskusji nie brakło. Poja-
wiły się również pytania fundamentalne,
dotyczące osoby i twórczości autora Hebanu.
O to jak należy czytać Kapuścińskiego, jak
oceniać jego postawę, dorobek, jakie przyjąć
miary w tych ocenach. Nie przytoczę nawet
najważniejszych pytań, ale nie sądzę, aby
istniała teraz taka potrzeba. Jest za to wiele
rzeczy, które w tym sporze dziwią.

Tak, dziwią mnie niektóre głosy, wpraw-

dzie nawołujące do zdroworozsądkowego
zdystansowania się i, zdawałoby się, obiekty-
wizujące. Należy do nich na przykład artykuł
Nowa twarz Pana Ryszarda napisany przez
Krzysztofa Burnetkę, współautora (obok
Witolda Beresia) książki Kapuściński: nie
ogarniam świata
, wydanej już po śmierci
pisarza, a opartej na prowadzonych z nim
rozmowach. Burnetko na łamach tygodnika
„Polityka” (z 13 marca 2010) napisał rzeczy
niezwykłe jak na kogoś, kto Kapuścińskiego
wnikliwie czytał, prowadził z nim długie roz-
mowy, czyli miał okazję zadawać mu pytania.
Dziwi to, że tak łatwo przyjmuje nie tylko
perspektywę Artura Domosławskiego, ale że
jako pewnik traktuje jego spekulacje: „(…)
tym samym granica miedzy licentia poetica
zostaje przekroczona. To już nie reportaż – ani
dziennikarski, ani literacki – lecz sensacyjna
literatura”. A okazuje się, że Kapuściński nader
często w podobny sposób naginał fakty bądź
koloryzował: a to dla udramatyzowania nar-
racji, a to na potrzeby przytoczenia smacznej
anegdoty bądź uwydatnienia tezy czy puenty.
W efekcie takich zabiegów musimy zacząć
traktować twórczość Kapuścińskiego z dystan-
sem
. Różnica między kwalifikacją „literatura
sensacyjna” a tym, co ostatecznie postuluje
Burnetko, czyli potraktowanie autora He-
banu
jako pisarza, eseisty, myśliciela, a nie
dziennikarza, jest znaczna. Autor literatury
sensacyjnej – to zdecydowanie inna półka.

To tylko jeden z głosów, wydaje mi się,

że istotny. Pewnym ważnym podsumowa-
niem, a przynajmniej jednym ze znaczących
podsumowań była debata, która odbyła się

Literatura

Kapuścińskiego życiorys podwojony

Paweł Sarna

background image

49

nr 2(8) marzec – kwiecień 2010

Bernlef, pisarz holenderski urodzony w 1937

roku, daje się poznać polskim czytelnikom

Niewdzięcznej pamięci – wstrząsającej powieści

o staczaniu się w demencję. O jesieni życia w lite-
raturze mówi się niechętnie, a jeśli już, to starzec

występuje w roli mentora czy chodzącej ewokacji.
Pisarze skupiają się na sferze ducha, pomijając

całkowicie kwestie uwiądu sił, utraty kontroli nad
ciałem, czy tym bardziej nad umysłem. Na tym
tle więc powieść Bernlefa okazuje się wyjątkowa.
Odziera ze złudzeń, ale też pomaga zrozumieć.

Bohater powieści, Maarten Klein jest starusz-

kiem, który wraz z żoną Verą mieszka w Gloucester,
na wybrzeżu za Bostonem. Zauważa, że pamięć
zaczyna płatać mu figle – zapomina, jaki dziś dzień
tygodnia, czy co planował zrobić. Wpierw nie
przywiązuje do tego szczególnej wagi. Z dnia na
dzień choroba jednak postępuje – chwile, kiedy
traci pamięć stają się coraz dłuższe. Demencja
objawia się na kilku płaszczyznach. I tu trzeba
przyznać, że studium choroby tworzone przez
pisarza mogłoby posłużyć prawie za podręcznik
dla studentów medycyny.

Najpierw dekonstruuje się pamięć czy szerzej:

myślenie. Starzec nie rozpoznaje przedmiotów
i osób, także najbliższej mu Very, zadając jej tym
samym ogromny ból. Zaczyna żyć przeszłością,
czasem wydaje mu się, że wciąż trwa wojna albo

że rozmawia z Karen, swoją pierwszą miłością.

W coraz krótszych okresach, kiedy nadal jest sobą,

czuje, że jego świat się rozpada – Codziennie coś
znika, codziennie coś. Wszędzie cieknie
. Wkrótce
zaburzeniu ulegają także czynności ruchowe.
Ciało odmawia posłuszeństwa – Maarten robi
pod siebie, nie potrafi sam się wykąpać, traci
czucie w palcach…

Pisarz wykorzystuje tworzywo powieści,

aby pokazać rozpadanie się Maartena. Narra-
cja prowadzona przez bohatera pozwala nam

wejść w jego skórę i poczuć jarzmo choroby.
Obserwujemy, jak bardzo na początku próbuje

zachować twarz i godność, ukrywając przed

Verą to, co się z nim dzieje. Stopniowo prze-

staje jednak władać sobą i staje się marionetką

własnego chorego umysłu. Narracja podąża za

tym, co aktualnie pomyśli głowa – bez pamięci
o przeszłości, przyszłości, bez kontekstu – co daje
czytelnikowi wrażenie pogrążania się w chaosie.

Opisy dnia starca początkowo dość uporządko-
wane, racjonalne stopniowo ustępują miejsca

zlepkom niezrozumiałych słów i myśli, krótkim
przebłyskom świadomości. Rozbudowane zda-
nia stają się coraz trudniejsze do wymówienia,
musi je zastąpić zbitka wyrażeń. Afazję obrazuje
chaotyczna, postrzępiona narracja: Teraz tkwi
to także w słowach. Lekkie zdania przychodzą
pierwsze, strzelają w górę jak korki, zamierzone
lub nie – lepsze zdania są zbyt długie i zbyt ciężkie,
pływają mi gdzieś pod językiem.

Choroba osacza Maartena, wręcz czyha na

jego życie. Momentami bohater czuje się, jakby
nadal był na wojnie. Doktor Eardly, który zadaje

setki pytań i chce kłuć go podstępnie igłą, przy-
pomina oprawcę. Zmuszanie do pozostawania

w domu i przypinanie pasami do łóżka, w końcu

niemożność bycia sobą traktowane są jak znie-

wolenie. Maarten czuje się też okupowany od
środka, cenzurowany od wewnątrz. Koszmar
wojny dla Maartena Kleina trwa nadal, choć
już w zupełnie innym wymiarze.

Demencja Maartena rozpoczyna się, kiedy

zima ma się mieć ku końcowi. Wiosna jednak nie
może nadejść. Padający śnieg, którego bohater
szczerze nienawidzi, staje się synonimem jego
choroby: „Płatki. Liczba mnoga. Na świecie
jest tylko liczba mnoga, powielanie, to się ciągle
rozszerza. (…) Zamknij oczy! Lecz nadal pada

śnieg. Sypie wewnątrz mnie. Znikąd już żadnej

ochrony. W tym kontekście ciekawe okazuje się
zakończenie powieści – bohater, jak możemy się
domyślić z jego bezładnej wypowiedzi, spogląda
przez okno na las i jest pewien, że wiosna za
moment się zacznie. Mimo że powieść jest
gorzka, niezwykle przygnębiająca, odnajduję

w tych ostatnich słowach zapowiedź czegoś

nowego i dobrego.

Niewdzięczna pamięć Bernlefa jest przekonu-

jąca. Pozwala zobaczyć tragizm człowieka starego,
któremu umysł i ciało odmawiają posłuszeństwa.

Wyjątkowość tej publikacji polega również na

tym, że autorowi udaje się stworzyć nowy portret
literackiego starca – choć nie może być mento-
rem, nieraz jego zachowania budzą przerażenie
czy zniesmaczenie, nadal nie tracimy do niego
szacunku. Wręcz przeciwnie. Przegraną walkę
z chorobą postrzegamy w kategoriach cichego
bohaterstwa.

Monika Moryń

Bernlef: Niewdzięczna pamięć, Wydawnic-

two Nasza Księgarnia 2010.

Zasypało wszystko, zawiało…

Recenzja

w czytelniczym odbiorze, ale ostatecznie nie
stała się jednym z najważniejszych punktów
odwołań w głównym nurcie medialnej dys-
kusji – chociaż niewątpliwie powinna się stać.
Co zatem się wydarzyło? Wiele tłumaczy
głos Michała Olszewskiego, który zapewne
w dobrej intencji wyświadcza niedźwiedzią
przysługę: (…) książka o „recepcji” została już
przez Znak wydana: dwa lata temu ukazała się
rzetelna praca „Ryszard Kapuściński. Biogra-
fia pisarza”, napisana przez Beatę Nowacką
i Zygmunta Ziątka, literaturoznawców od lat
zajmujących się autorem „Cesarza”. Nowac-
ka i Ziątek dużo miejsca poświęcają recepcji
twórczości słynnego reportera, pokazują nawet
wykaz pierwszych zagranicznych wydań książek
Kapuścińskiego i listę przyznanych mu odzna-
czeń – kontrowersyjne elementy biografii ominęli
jednak szerokim łukiem
. (Z historii skandalu,
„Tygodnik Powszechny”, marzec 2010).

Przywołany głos traktuję jako przykład.

Otóż wymieniona publikacja jest czymś
więcej niż tylko książką o recepcji, chociaż
rzeczywiście autorzy poświęcili jej wiele
uwagi. Zgodnie z tym, co napisali we wstę-
pie, jest to przede wszystkim biografia twór-
cza. Chodzi tu zatem o pewne ustawienie
akcentów, a nie oddzielenie twórczości od
życia pisarza, bo jest to niemożliwe. Ważna
jest tu rzetelność w docieraniu do źródeł, je-
den z nadrzędnych celów przedstawionych
na pierwszych kartach i realizowanych aż
do samego końca. Zasadne jest też pytanie
o kontrowersyjne elementy biografii. Otóż
nie ma tu także mowy o „omijaniu szerokim
łukiem” spraw kontrowersyjnych. Tego
przykładem jest właśnie kwestia współpracy
z wywiadem PRL. Została on omówiona
i przedstawiona w sposób rzeczowy, z dba-
łością o precyzję, bez sensacyjnej otoczki.
Nie znajdziemy u Nowackiej i Ziątka roz-
działów o kobietach Kapuścińskiego, jego
metodach na uwodzenie, nie znajdziemy
opisów jego trudnych relacji z córką. Dla-
czego Domosławski nie zapytał o pewne
istotne rzeczy osób najbardziej zaintereso-
wanych? Z jakich powodów nie próbował się
skontaktować z córką zmarłego pisarza? Nie
spytał wdowy o romanse jej męża przez
szacunek, grzeczność, poczucie dobrego
smaku? Są to pytania, które kierowano do
autora Non-fiction – i są one jak najbardziej
zasadne. Wśród nich jest pytanie o odwagę.
Nowacka i Ziątek napisali książkę, która nie
jest bynajmniej pomnikiem, hagiografią
i nie ma nic wspólnego z brązownictwem
(jedno z modnych słów w medialnym dys-
kursie na ten temat). Należy gratulować
uczciwie wykonanej pracy, wspaniałej
książki, na szczęście nie trzeba gratulować
szczególnie pojętej odwagi. Te gratulacje
odebrał inny biograf.

Miejmy nadzieję, że cała dyskusja bę-

dzie miała kontynuację, ale w nieco innej
atmosferze.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Zabytki po liftingu, Nowe Zaglebie 2010, nr 12
Dz U 2010 nr 65 poz 613(1)
Egzamin PRAKTYCZNY Czerwiec 2010 (Nr Zad 5)
Dz.U. 2010 nr 142 poz. 951
Bezpieczny Bank 2010 nr 042
Ustawa o dowodoach osobistych Dziennik Ustaw z 10 września 2010 Nr 167 poz, szkoła, US, semestr I
Dziennik Ustaw z 26 marca 2010 Nr 47 poz 278 ustawa o swiadczeniu uslug na terytorium RP, Administra
Rozporządzenie MG w sprawie bhp i ruchu podziemnych zakładów górniczych Dz.U. z 2010 nr 126 poz 855
Dz.U. 2010 nr 187 poz. 1257
zmianie ustawy o dokumentach paszportowych oraz ustawy o opłacie skarbowej 2010 r Nr 8 poz 51
wyklady H. Marzec 8 maj 2010 nr 4, Pedagogika materiały, Semestr VI
dz.u. z 2010. nr 57, poz. 353 o zmianie ustawy o ochronie przeciwpożarowej
Dz.U. 2010 nr 121 poz. 820
Dz.U. 2010 nr 100 poz. 643
Dz.U. 2010 nr 238 poz. 1588

więcej podobnych podstron