Ulsamer B i G Zasady życia w rodzinie Na podstawie koncepcji więzi rodzinnych Berta Hellingera

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

Na podstawie koncepcji

więzi rodzinnych Berta Hellingera


PORADNIK DLA RODZICÓW
























Kielce 2003

background image

2

Spis treści

Wstęp
Którędy prowadzą drogi wychowawcze? 4
Struktura książki 5

Rozdział 1
Wychowanie dzisiaj: Gdy rady deprymują 6
Nacisk wytwarza kontrnacisk 6
Błędne koło 8
Poczucie winy osłabia 9
„Prawdziwa matka jest taka jak ja" 10

Rozdział 2
Gdy odnajduje się dwoje ludzi 12
Związek między kobietą i mężczyzną 12
Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie 13
Dzieci czy kariera? 14
Aborcja jako naruszenie związku 15
Od teściów nie można uciec 16

Rozdział 3
I nagle było ich troje: Od pary do rodziny 18
Gdy para staje się rodzicami 18
Dzieci kochają swych rodziców bezwarunkowo 20
Wtrącanie się dzieci zabronione! 23

Rozdział 4
Rodzice i dzieci - „duzi" i „mali"
25
O naturalnej nierówności: Kto daje - kto bierze? 25
„Duży" i „mały" - co to oznacza w praktyce? 27
„Moje dziecko może się swobodnie rozwijać" 28
Co muszą znosić rodzice 31
„Moja córka i ja - najlepsze przyjaciółki na świecie" 33
Nikt nie jest doskonały 34
„Czasami wolałabym być dzieckiem". O trudności bycia „dużym"... 35
Młodsze i starsze rodzeństwo 37
Dziadkowie 38

Rozdział 5
Rodzina patchworkowa: N
owe porządki i rozwiązania 42
Dzieci mają prawo do obydwojga rodziców 42
Gdy dzieci stają się bronią 43
Rodzice ponoszą odpowiedzialność 45
Dzieci nie są sojusznikami 47
Kto ma pierwszeństwo: nowy partner czy dziecko? 49
O dobrych i złych ojczymach i macochach 50
„Nie potrzebuję mężczyzny" 52

Rozdział 6
Dzieci w sieci rodziny
54
Pieszczoszek mamusi 55
Syn marnotrawny 55

background image

3

Pieszczoszek tatusia 56
Co mogą zrobić rodzice 56

Rozdział 7
O początku i końcu: Dzieci dorastają 58

Suplement 61
Kiedy terapia rodzinna jest korzystna? 61
Jak funkcjonują terapie? 61

background image

4

Wstęp

Którędy prowadzą drogi wychowawcze?

Jeszcze niedawno wychowanie dzieci nie było tematem, który poruszałby szeroką rzeszą osób,
ponieważ rodzice w całkiem oczywisty sposób byli przekonani o swej umiejętności właściwego
wychowywania dzieci. Nie wątpili we własne możliwości oraz nie kwestionowali siebie ani
swych metod. Pewność tę czerpali po prostu z faktu posiadania dzieci.
W przypadku pojawienia się trudności wychowawczych, brali przykład z własnych rodziców.
Wychowanie, jakiego sami doświadczyli, z jego mocnymi i słabymi stronami, stanowiło
podstawę ich postępowania jako wychowawców. Dokładali wszelkich starań, czynili wszystko,
co uważali za stosowne, aby swe dzieci wyprowadzić na „porządnych ludzi".
Tymczasem obecnie rodzice stali się bardziej niepewni w swym postępowaniu i wrażliwsi na
potrzeby swych dzieci. W książkach, czasopismach oraz w telewizji szukają informacji na
tematy wychowawcze. Posiadają przy tym dużą wiedzę dotyczącą dziecięcego rozwoju i
rozważają swe postępowanie. Dużo wymagają od siebie i kontaktów ze swymi dziećmi, co
objawia się w hasłach: „partnerstwo", „równouprawnienie", „swobodny rozwój". Wiele rzeczy
pragną robić lepiej od własnych rodziców.
Są to wymagania, które motywują, a jednocześnie zbijają z tropu. Co jest teraz właściwe? Jak
wychowywać dziecko? Gdzie i jak ustalić granice? Czy dziecko powinno współdecydować o
wszystkich kwestiach, czy nie? Czy klaps w pupę szkodzi, czy wręcz przeciwnie?
W dzisiejszych czasach rodzice chcą wychowywać dzieci bardziej nowocześnie. W zasadzie
nieuchronnie zmusza ich do tego szybki rozwój. Co zatem powinno być dla nich punktem
odniesienia? Jakie są recepty na wychowanie?
Kochani Czytelnicy, w tej książce takich recept nie znajdziecie. Zamiast tego, przedstawimy
wam jako rodzicom kilka zasadniczych myśli oraz ich wpływ na codzienne wychowanie. Mamy
nadzieję, że w ten sposób uzyskacie impulsy do pełnionej przez was roli.
Podłoże tej książki stanowi integralna koncepcja Berta Hellingera, który na nowo odkrył, zbadał
i opisał funkcjonujące w rodzinach więzi. Są to porządki działające w naszym wnętrzu,
porównywalne z głębszą strukturą rodziny. Choć struktura ta nie jest postrzegana świadomie, w
dużej mierze określa współżycie, zachowanie i postępowanie rodziców i dzieci. Jego odkrycia
nie przeczą panującym pedagogicznym poglądom, lecz uzupełniają je w ważnych punktach.
Hellinger doszedł do tych przekonań dzięki swej pracy w charakterze rodzinnego terapeuty. W
konkretnej pracy z pacjentami stworzył własną formę terapii i później opisanych porządków.
Błyskawiczne rozprzestrzenianie się terapii drogą ustnej propagandy uczestników ukazuje, iż dla
wielu osób praca ta już stała się pożyteczna i owocna.
My sami w naszych rolach matki i ojca doświadczyliśmy, jak pomocna jest koncepcja Berta
Hellingera dla kontaktu z własnym dzieckiem. Uświadomiliśmy sobie pewne rodzinne
powiązania i ich olbrzymie następstwa. Decydujące problemy, które wcześniej wydawały się
trudne, prawie nierozwiązywalne, znikły dzięki tej pracy. Nie oznacza to, iż rodzice i dzieci nie
doświadczają już wzajemnych strać - takie jest życie. Jednak bardziej jasny stał się dla nas
głębszy sens bycia ojcem i matką. Przy tym serce dla dzieci rośnie. Ojciec, matka i dzieci mogą
się zrelaksować, a wzajemne stosunki stają się bardziej ugodowe i partnerskie.
Przedstawiając tę koncepcję, posuwamy się w kierunku głębi stosunków między rodzicami a
dziećmi. Nie chodzi bynajmniej o określone sposoby postępowania. Naszym zamiarem nie jest
proponowanie „instrukcji obsługi" dziecka lub recept na jego wychowanie. Zamiast tego chodzi
nam o postawy wewnętrzne. To one, a nie zachowanie, odgrywają decydującą rolę w
kształtowaniu dobrego stosunku między rodzicami i dziećmi. Kto ukazuje zachowanie bez
odpowiednich postaw, ten porusza się jedynie na powierzchni.
Podane przez nas przykłady nie zawierają doskonałego rozwiązania, lecz powinny zilustrować
oraz wyjaśnić podłoża i postawy. Przy danym problemie nigdy nie ma tego właściwego
rozwiązania, tego jedynie słusznego zachowania. Każdy musi znaleźć sposób postępowania,

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

5

odpowiedni do swej niepowtarzalnej sytuacji.
Opisane porządki nie są widoczne na co dzień, gdyż leżą głębiej. Komuś, kto te słowa czyta,
trudno jest natychmiast to zrozumieć. Słusznie będzie miał wątpliwości. Prowadzi nas to do
granic tego, co jest możliwe do zawarcia w takiej książce. Staraliśmy się do tych granic dotrzeć i
opisać, jak te porządki wyglądają oraz jak w nich funkcjonować.

Gabriele i Bertold Ulsamer

Struktura książki

Rozdział pierwszy jest remanentem obecnych wewnętrznych mechanizmów wychowawczych
oraz wprowadzeniem w kwestię znaczenia postawy.
Rozdziały drugi i trzeci dotyczą podstaw porządków, panujących w obrębie par i rodzin.
Istotę książki stanowi rozdział czwarty, który opisuje stosunek między rodzicami a dziećmi jako
stosunek między „dużym" a „małym".
W rozdziale piątym przedstawiono porządki w swym praktycznym zastosowaniu w przypadku
rodzin „patchworkowych".
Rozdział szósty ukazuje kilka przykładów dotyczących powiązań i uwikłań, sięgających poza
rodzinę podstawową.
Rodzice wciąż muszą swym dzieciom dawać wolność. Traktuje o tym rozdział siódmy.
W aneksie znajduje się ogólny opis terapii rodzinnej oraz dalsze wskazówki i porady.

background image

6

Rozdział 1

Wychowanie dzisiaj:

Gdy rady deprymują

Hanię całkowicie pochłania wychowanie dwójki dzieci, Damiana j i Kasi. Jej mąż Robert dobrze
zarabia, dlatego po urodzeniu pierwszego dziecka, Damiana, mogła sobie pozwolić na
rezygnację z pracy i pozostanie w domu, aby troszczyć się o swego syna. Dwa lata później,
przyszła na świat Kasia i od tej pory Hania jest całkowicie zajęta wychowaniem obydwojga
dzieci.
Szalenie lubi czytać pedagogiczne książki i czasopisma dla rodziców. Treści przedyskutowuje
później z Robertem lub kilkoma zaprzyjaźnionymi matkami. Być doskonałą matką i mieć
wzorowe dzieci to jej skryte, gorące życzenie.
Niestety, nie wszystko dzieje się po jej myśli, gdyż czteroletni Damian jest „trudnym"
dzieckiem. Wciąż kłóci się z Kasią, prowokuje ją, bije i zabiera zabawki. Kasia nie daje sobie w
kaszę dmuchać i głośno się broni. Teraz Damian zaczyna komenderować swymi kolegami w
przedszkolu i na placu zabaw oraz ich prowokować. Gdy matka przywołuje go do porządku,
staje się krnąbrny i uparty.
Dzieci moich przyjaciółek są wychowane o wiele lepiej - myśli Hania. Czasami ogrania ją
rozpacz. Co może być przyczyną negatywnego zachowania Damiana? Czy powinna być bardziej
surowa? A może jest za mało wyrozumiała? Co jeszcze mogłaby zrobić?
Hania bardzo się stara. Niekiedy jest bardzo zmęczona i czuje olbrzymi nacisk. Stawia sobie
wysokie wymagania i sama dla siebie jest najsurowszym krytykiem.
Wciąż szuka nowych możliwości wywierania pozytywnego wpływu na Damiana. Wypróbowuje
wszystkie porady ze swych pedagogicznych książek i czasopism dla rodziców. Kiedy Damian
zachowuje się w sposób zwracający uwagę, Hania odczuwa to jako osobistą porażkę i dowód na
to, iż jest złą lub przynajmniej nieudolną matką.
Hania ma najlepsze zamiary, lecz znajduje się w stanie dużego, wewnętrznego napięcia. Im
bardziej się stara i wysila, tym większy staje się nacisk.

Nacisk wytwarza kontrnacisk

Podczas gdy mężczyźni zazwyczaj traktują swą pracę jako teren, na którym mogą zrealizować
swe dążenia do sukcesu i ambicję, niepracującym kobietom przeważnie pozostaje jedynie
zajmowanie się domem i dziećmi. Tu skupia się ich cała ambicja. Dom i dzieci stają się miarą
własnej wartości i zdolności. Im bardziej wzorowo funkcjonuje dom i im lepiej wychowane
dziecko, tym większe są własne umiejętności.
Wychowanie staje się osiągnięciem, mierzonym przez samego siebie i innych. Patrząc na
dziecko można się zorientować, czy ktoś jest dobrą matką lub dobrym ojcem. Nic dziwnego, że
każdą „awarię" ocenia się jako dowód osobistej porażki. Hania nie uświadamia sobie, iż jej stany
napięcia są „własnej roboty". Dotychczas przyczyny nacisku widziała tylko na zewnątrz.
Jedną z nich jest matka Roberta, która często przychodzi w odwiedziny. Wprawdzie ogólnie
rzecz biorąc nie wtrąca się w wychowanie swych wnuków, jednakże wystarczy już mały
komentarz lub spojrzenie, aby Hania poczuła się zaatakowana. A tak bardzo chciałaby wywrzeć
na teściowej dobre wrażenie swymi wychowawczymi umiejętnościami. Chce uchodzić za zdolną
i opanowaną, tak jak gospodyni domowa z telewizyjnej reklamy proszku do prania, która
wszystko robi z łatwością i nawet w największym stresie pozostaje uśmiechnięta i zrelaksowana.
Za każdym razem, kiedy Damian źle się zachowuje podczas odwiedzin, chce zapaść się pod
ziemię. Próbuje wówczas być dzielna, choć w gruncie rzeczy nie wie, co począć. Ale przyznać
się do tej niepewności przed teściową? Nigdy!
Także i spotkania z przyjaciółkami Hania odczuwa czasem jako stresujące. Z jednej strony
cieszy się z wymiany doświadczeń, związanych z wychowywaniem dzieci. Rozmowy te dają jej

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

7

poczucie bycia nowoczesną, otwartą i aktywną matką oraz stanowią także pewną pomoc. Ale
istnieje i mniej przyjemna strona medalu. Inne matki wciąż opowiadają krótkie, miłe historyjki o
swych dzieciach i chełpią się nimi.
Po takich spotkaniach Hania przeważnie źle się czuje. Opowieści o dzieciach stoją jej kością w
gardle. Nie rozumie, jak innym udaje się wychowanie dzieci w sposób tak pedagogicznie
przemyślany i trafny. Ogarnia ją prawdziwa zazdrość. Dlaczego w jej i Damiana przypadku jest
inaczej? Historyjki przyjaciółek nie opuszczają jej. Zawsze, gdy złości się na syna, na myśl
przychodzą jej przyjaciółki i czuje się wtedy jak nieudacznica.
Winę za swe złe samopoczucie Hania przypisuje otoczeniu - teściowej i przyjaciółkom. Czuje się
przez nie obserwowana i krytykowana. Jeśli byłyby inne, mniej krytyczne lub nie aż tak zdolne,
wówczas mogłaby się bardziej rozluźnić i swobodniej postępować w sprawach wychowania.
Jednakże jest to tylko jej marzenie, sama siebie oszukuje. Gdyby Ha- i nia była samodzielna i
zrelaksowana, mogłaby z uśmiechem zlekceważyć propozycje ulepszeń ze strony swej teściowej
lub przyjaciółek. Przecież nie musi się kierować wyobrażeniami i opiniami innych! Ale tak
właśnie postępuje i sama stwarza sobie ten olbrzymi nacisk, który stanowi obciążenie nie tylko
dla niej, lecz także dla Damiana. Hania chce zmienić swe dziecko, aby odpowiadało jej
wyobrażeniom i wymaganiom. Dlaczego Damian nie chce tego samego, co ja - myśli czasem
Hania. Niekiedy jest na niego bardzo rozgniewana, gdyż chłopiec niespodziewanie „urządza
sabotaż" i występuje przeciwko niej, jak gdyby zaprzeczał, że jest dobrą matką!
Każdy nacisk wytwarza kontrnacisk. Damian z przekorą reaguje na nacisk, który matka
wywiera. Hania widzi tę przekorę i denerwuje się. Przypisuje Damianowi winę i nie dostrzega, iż
przekorę tę wywołuje własnym zachowaniem.
Dlatego jej dylemat jest na początku nie do rozwiązania. Kierując się swym wewnętrznym
naciskiem chce zmieniać syna. Dopóki z takich pobudek będzie pragnąć zmiany, każdy w jej
otoczeniu będzie się bronić przeciwko wpływowi. Być może osiągnie powierzchowny sukces,
jednakże nie potrwa on długo. Poza tym, częste napięcia kształtują rodzinny klimat.
Dopiero wtedy, gdy Hania rozpocznie pracę nad problemem własnego nacisku, posunie się o
decydujący krok naprzód, który zmieni coś w zasadniczy sposób. Zamiast wciąż patrzeć na
zewnątrz i zastanawiać się, co myślą sąsiedzi, wychowawczynie, rodzice i przyjaciółki i co
uważają za słuszne, odkryje w sobie przyczyny trudności, a może także rozwiązania.
Gdy Hania zacznie badać swój własny nacisk, będzie się uważnie obserwować w codziennych
sytuacjach. Pomogą jej w tym następujące pytania: Jak stwarza sobie ten nacisk? Do czego go
potrzebuje?
Odkryje, że jej główne dążenie sprowadza się do tego, aby jako matka nie popełniać żadnych
błędów. Jeśli będzie szczera, wówczas przyzna: Chciałabym być doskonała, być typem matki
„do pokazywania", która zawsze mogłaby występować jako wzór w programach o wychowaniu.
W końcu dlatego zrezygnowałam z pracy, aby całkowicie poświęcić się dzieciom!
Jej kolejne myśli dalej prowadzają tym śladem: Skąd w ogóle wie, czym są błędy i jak
zachowuje się bezbłędna matka? Kto jej o tym mówi?
Hania ma wiele źródeł, z których czerpie wiedzę o właściwym i błędnym wychowaniu. Jednym z
nich jest także jej własne wychowanie. Jeszcze pamięta, jak się kiedyś złościła na swą matkę,
gdy ta nie mogła nad sobą zapanować. W żadnym wypadku nie chce sama popełniać tego błędu.
Wiele o wychowaniu Hania dowiaduje się również z czasopism, z telewizji i pedagogicznych
książek. Innych rzeczy uczy się dzięki rozmowom ze swymi przyjaciółkami, wśród których są
dwie panie pedagog, chętnie dzielące się swą wiedzą.
Oczywiście opinie na temat właściwego zachowania matek są często odmienne. Między
poszczególnymi wypowiedziami występują niejasności, a nawet sprzeczności. Na przykład,
kiedy Damian bije swą siostrę! Czy to dobrze, gdy dzieci załatwiają to między sobą? Czy
chłopiec potrzebuje tak polecanego przez teściową klapsa w pupę? Czy też Hania powinna
spróbować go zrozumieć, zbadać jego motywy i łagodnie mu wszystko wyperswadować? Z
pewnością nie jest dobre uparte obstawanie przy zachowaniu zasad. Ale kiedy powinna przy tym
obstawać? A kiedy ma zrobić wyjątek?
Hania czuje się czasem skonfundowana i zmieszana. Tylu ekspertów i tyle opinii! A

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

8

rzeczywistość i tak wygląda całkiem inaczej niż w podręczniku!

Błędne koło

Hania przebywa ze swoimi dziećmi na placu zabaw. Obydwoje wraz Z innymi dziećmi zgodnie
kopią łopatkami w piaskownicy.
Nagle Damian uderza swą łopatką jakąś dziewczynkę w głowę. W pierwszym odruchu strachu,
Hania chce doskoczyć do chłopca, odebrać mu łopatkę i porządnie go zbesztać. W ostatnim
momencie wycofuje się. Tak zrobiłaby jej matka! Poddałaby się uczuciu strachu i gniewu, a
później zareagowałaby bez opanowania!
Hania bierze się w garść i spokojnym, rzeczowym tonem wyjaśnia Damianowi, iż nie wolno bić
innych. Jednak chłopiec nie słucha i uderza ponownie.
Hania opanowuje się i - drżąc z gniewu - zabiera Damianowi z ręki łopatkę, surowo upomina,
aby przestał bić innych.
Zaraz potem pojawiają się myśli: Czy to było właściwe, czy też powinnam tak zareagować już
wcześniej! Byłoby to wtedy spontaniczne! Dla dzieci jest to także bardzo ważne! Jeszcze
medytuje nad swym zachowaniem, kiedy Damian znów uderza dziecko. Teraz miarka się
przebrała i Hania wybucha. Z wypiekami na twarzy beszta syna i przyciąga go do siebie na
ławkę. Damian głośno płacze.

Krótko potem Hania odczuwa wyrzuty sumienia. Co biedne dziecko jest temu winne, że jego
matka jest taka rozdrażniona! Damian z pewnością tego nie chciał! Hani teraz wydaje się, że jest
wyrodną matką, która w niewystarczającym stopniu rozumie i kocha swe dzieci. Ogarnia ją
przygnębienie.
W domu czuje się tak źle, iż musi zapytać Damiana, czy ją jeszcze kocha. Powoli znów się
uspokaja. Później złości się na samą siebie i w głębi się gani. Jej przyjaciółki z pewnością
dzielniej opanowałyby całą sytuację! Następnym razem zrobi to lepiej! Musi się udać!
Teraz Damian i Kasia zaczynają jeszcze kwękać. Ostatkiem sił bierze się w garść, aby ich
nerwowo nie ofuknąć. Tylko nie to! Prawdopodobnie Robert wkrótce przyjdzie do domu.


Hania znajduje się w błędnym kole. Dręczy się własnymi wymaganiami, uczuciami zwątpienia
w siebie i wyrzutami sumienia.Wywołuje to u niej cały wewnętrzny niepokój, dlatego rzadko
jest spokojna i skupiona, i przeważnie odczuwa stres. Gdy w takim napięciu otrzymuje z
zewnątrz niewielkie wymaganie, reaguje nieadekwatnie. Niekiedy traci cierpliwość, innym
razem jest za bardzo powściągliwa. Po takiej sytuacji jeszcze silniej wątpi w siebie i robi sobie
duże wyrzuty. Wewnętrzny niepokój rośnie. Zostaje zaprogramowane następne niepowodzenie...
„Ciągłe, publiczne dyskusje na temat za i przeciw różnym stylom wychowania są wodą na młyn
matczynego poczucia winy. Sprawiają, że każda kobieta może się czuć źle, czy swe niemowlę

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

9

kładzie do snu na brzuchu, czy na plecach, czy dzieci w wieku szkolnym wysyła na lekcje
muzyki i judo, czy też pozwala im marnować czas. Co w tym tygodniu jest dobre, w następnym
uchodzi za złe".
W powyższych słowach socjolodzy Cheryl Benard i Edit Schlaffer stwierdzili, w jaki sposób
potok wychowawczych rad sprawia, iż kobiety podobne Hani mają wyrzuty sumienia na tle
wychowania.
Hanię otaczają doradcy, którzy dobrze jej życzą. Przyjaciele i przyjaciółki udzielają jej dobrych
rad z własnego doświadczenia. Psycholog w czasopiśmie dla rodziców wyjaśnia i daje bodźce.
Pedagogiczne książki przedstawiają recepty na wychowanie, zwieńczone sukcesem. Wręcz
zalewa ją pomoc, dotycząca jej problemów.
Niektóre rzeczy są dla Hani owocne. Wyciągnęła już z tego wiele korzyści i otrzymała
wartościowe bodźce. Mimo to, czasem nie uważa tych rad za pomocne, gdyż każda z nich
ukazuje jej własną nieudolność w porównaniu z osobą, która tej rady udzieliła.
Poza tym często sprzeczne rady zbijają Hanię z tropu. Jej głowa huczy od wszystkich za i
przeciw. Im więcej otrzymuje rad, tym bardziej staje się niepewna. Już nawet nie ma odwagi na
zawierzenie swej intuicji. Znikły jej spontaniczne reakcje. Nie słychać już cichego głosu w jej
wnętrzu, którego niegdyś słuchała. Zamiast tego, w głowie szumią jej sprzeczne zdania,
działające paraliżująco. Rady zaczęły ją deprymować.
Jej postępowanie w takich sytuacjach bardziej podobne jest do zachowania małego, niepewnego
dziecka, które rozpaczliwie próbuje „zrobić to, co właściwie", niż do postępowania osoby
dorosłej, działającej rozważnie i odpowiedzialnie. Nic dziwnego, że Damian, który tę
niepewność czuje, nerwowo reaguje.

Poczucie winy osłabia

Hania chciałaby zmienić Damiana i odwieść go od agresywnego zachowania, dlatego dokłada
wszelkich starań, próbuje wszystkiego, co jej powiedzą mądrzy (i mniej mądrzy) doradcy.
Jednocześnie przypisuje sobie winę za, jak mówi, „złe wychowanie" syna.

„Poczucie winy nie jest w tym kontekście wielkością obiektywną, lecz składnikiem struktury
kobiecej psychiki. Obojętne, jak dobrze coś robi, typowa matka dręczy się myślą, iż właściwie
powinna była to zrobić całkiem inaczej i o wiele lepiej".

(Benard / Schlaffer)

Hania ma w głowie głosy, które usiłują ją przekonać: „To niepodobna, jak znów potraktowałaś
Damiana". „Mogłaś to zrobić lepiej". „Nie musisz tracić cierpliwości z powodu każdej
drobnostki!" „To było wstrętne i niesprawiedliwe!"
Głosy upominają ją, znieważają lub upokarzają. Chce od nich uciec, ale nie potrafi, gdyż
wszędzie podążają za nią. Szepczą i szemrzą w jej głowie i nieustannie pobudzają ją do
działania. Hani czasem się wydaje, iż jest podobna do chomika w obrotowym kole: biegnie i
biegnie - a mimo to pozostaje w miejscu.
Czyż nie jest to poczucie winy, które skłaniają do tego, aby stać się lepszą matką?
Jest to szeroko rozpowszechniona wiara. Wielu ludzi uważa, iż poczucie winy jest nieodzowne.
Boją się, że bez tego wewnętrznego nacisku zatrzymają się w swych staraniach lub nawet
pozostaną w tyle. Czy te uczucia nie stanowią ciągłego bodźca i nie są z tego względu ważne i
pozytywne?
Wiara ta jest jednak błędna. Poczucie winy rzadko jest odpowiednim bodźcem do trwałej zmiany
swego zachowania i raczej ją utrudnia.
Hania czuje się wyczerpana i osłabiona. Głosy dręczą ją, gdyż wciąż zajęta jest słuchaniem ich, a
to zabiera jej energię i podkopuje siły. Nic dobrego z tego nie wynika. Nie budzi się dzięki temu
jej odwaga, lecz przeciwnie, Hania jest zdeprymowana. Poczucie winy osłabia ją.
Ale dlaczego w ogóle poczucie winy? Musi ono mieć i swoje dobre strony, gdyż w przeciwnym
razie nie byłoby tak szeroko rozpowszechnione!
Poczucie winy jednocześnie chroni i uniemożliwia spojrzenie na rzeczywistość. Dla Hani jest

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

10

drogą uniknięcia realności, która wygląda następująco: Doskonałe matki nie istnieją. Hania nie
jest doskonałą matką i nigdy nią nie będzie.
Dostrzeżenie i uznanie tej rzeczywistości jest nieprzyjemne. Jest to krok, który boli. Mając
poczucie winy może dalej śnić swój sen o idealnej matce, którą tak bardzo chciałaby uosabiać.
Ten sen to dziecinada, lecz jest do niego tak mocno przywiązana, iż trudno jej z niego
zrezygnować. Jednak, kiedy o nim zapomni, wówczas utoruje sobie drogę do niewymuszonego i
realistycznego nastawienia do siebie i swego dziecka.

„Prawdziwa matka jest taka jak ja"

Do tej pory Hania nie zajmowała się własnym prawem do roli matki. Własne prawo wywiera na
nią ogromny nacisk. Wprawdzie Hania zawsze wykazuje się stosownym zachowaniem, jednak z
przeciwną, wewnętrzną postawą. Starała się, aby spokojnie i stanowczo odebrać Damianowi
łopatkę, gdy ten bił swą małą koleżankę. W głębi duszy czuła się jednak niepewnie i krucho,
dlatego jej postępowanie z zewnątrz wyglądało nienaturalnie i sztucznie. Damiana to irytowało,
choć dla jego matki był to duży akt siły.
Istnieje sprzeczność między pedagogicznym zachowaniem Hani a jej postawą wewnętrzną.
Jednak postawą jest to, co dzieci postrzegają jako rzecz istotną. Sięga ona o wiele dalej i głębiej
niż jakiekolwiek zachowanie. Postawy mają regularnie większe reperkusje niż zachowania.
Jak wygląda dobra postawa matki i ojca? Dana osoba postępuje w sposób pewny i zrozumiały, a
jej postawa wewnętrzna pokrywa się z zachowaniem zewnętrznym. Dziecko doświadcza
działania, czuje kryjącą się za tym powagę i szczerość oraz poważnie traktuje rodziców i ich
wolę.
W większości sytuacji, postawa wewnętrzna w codziennym życiu jest punktem decydującym.
Jeśli Hania naprawdę chce coś zasadniczo zmienić, znaleźć więcej wewnętrznego pokoju i
zadowolenia, wówczas musi zmienić i rozwiązać coś w „głębszej strukturze", u podstaw swego
zachowania. Dotrze tam, jeśli zacznie uwalniać się od wewnętrznego nacisku. Nie zawsze jest to
łatwe i przyjemne.
Być może najważniejsza - i jednocześnie najtrudniejsza - postawa matki lub ojca to uznanie
własnych granic.
Większość rodziców chce dla swych dzieci tylko tego, co najlepsze, dlatego Hania dokłada
starań, aby zadbać o Damiana i dobrze go wychować. Jednak nawet wkładając w to największe
wysiłki, nikt nie będzie bezbłędny, choć bardzo by tego chciał. To, co znajduje się w sferze sił i
zdolności Hani, jest oczywiście ograniczone. Każdy ma swoje wady.
Hania ma wadę, czyjej się to podoba, czy nie. Szybko staje się rozdrażniona i niesprawiedliwa,
gdy kończy się jej cierpliwość. Nawet wtedy, gdy bardzo się stara, by kontrolować swój
temperament, czasem traci nad sobą panowanie. Odczuwa to jej otoczenie, łącznie z Damianem.
Do tego dochodzi fakt, iż nikt nie wychowywał się w doskonałym otoczeniu. Każdy w ciągu
życia otrzymuje zranienia i blizny. Matka Hani również dokładała wszelkich starań w
wychowanie swej córki. Także i ona znajdowała się pod podobną presją, która była wprawdzie
podzielona, gdyż Hania miała dwójkę starszego rodzeństwa. Przeżywany przez matkę stres
Hania jako dziecko odczuła na własnej skórze.
Damianowi i Kasi daje to, co potrafi. Rodzice kochają swe dzieci i czynią wszystko, co w ich
mocy, aby o nie zadbać. Hania kocha Damiana i Kasię, i stara się w miarę swych sił. Chłopiec
otrzymuje dużo od swej matki i to wystarczy mu, aby później, jako człowiek dorosły, zrobić coś
dobrego ze swym życiem.
Jeśli Hania chce przejść od swej dotychczasowej postawy do postawy bardziej konstruktywnej,
musi przyjąć te fakty oraz swe słabości i błędy jako istniejące. Są one elementem życia. Nawet
przy największym trudzie i staraniu nikt nie może ich uniknąć - ani ona sama, ani Damian, ani
pozostali w jej otoczeniu.
Dzięki tym rozważaniom zbliżamy się do istoty stosownej postawy zasadniczej-jako rodzice i
wychowawcy. Gdy Hania odnajdzie do niej drogę, jej pierwszy, najważniejszy sposób myślenia
będzie następujący: ,, Czynię najlepszą rzecz, jaką potrafię. Czynię to, co znajduje się w zakresie

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

11

moich sił i zdolności. I to wystarcza ".
Hania wraca do rzeczywistości, opuszczając „chmury" swych ideałów. Tu może działać w
sposób niewymuszony i aktywny. Jest to grunt, który ją później uniesie.
Przekonania Berta Hellingera, przedstawione w następnych rozdziałach, ułatwiają dotarcie do tej
konstruktywnej i stosownej postawy jako
ojca lub matki, gdyż nie wystarczy, jeśli będzie ona jedynie logicznie uzasadniona i zrozumiana.
Jej działanie rozwinie się dopiero wtedy, gdy zostanie wewnętrznie uznana i uwzględniona.
Kto osiągnie tę postawę jako matka lub ojciec, wzrośnie w nim wewnętrzna siła i moc. Matka i
ojciec nie staną się przez to doskonali, jednak wychodząc od takiej podstawy, niemal
automatycznie zmieni się ich zachowanie oraz jego działanie. Ustąpi wewnętrzny nacisk, a na
jego miejsce zawita spokój i odprężenie.

Impulsy: Zbadać wewnętrzny nacisk

Aby zbadać nacisk, który sam wywołujesz, zadaj sobie następujące pytania:
Jak dokładnie wywołuję ten nacisk?
Jak się on wyraża?
Jak go postrzegam?
Co on ma na celu? Do czego go potrzebuję?
Jeśli masz jedynie niejasne wyobrażenia o tym, jak ten proces wewnętrznie przebiega,
poniższe pytania pomogą to wyjaśnić.
Gdybym jeszcze bardziej chciał poddać się stresowi i napięciu, jak musiałbym postępować?
Co musiałbym przy tym myśleć?
Jakie straszne wyobrażenia pomogłyby mi?
Jak musiałyby brzmieć wewnętrzne zadania, które słyszę?
I jaka byłby intonacja, która najbardziej dałaby mi się we znaki?
Co dokładnie wtedy czuję?
Gdy tylko rozpoznasz, jak możesz wzmagać nacisk, wyraźniej ujrzysz także
możliwości złagodzenia go.
Jeśli bardzo dążysz do perfekcjonizmu, pomocne będą poniższe pytania o źródła twych norm.
Skąd wiem, czym są błędy?
Skąd wiem, jak zachowuje się doskonała matka lub doskonały ojciec?
Kto mi to mówi?
Czyich sądów najbardziej się boję?

background image

Rozdział 2

Gdy odnajduje się dwoje ludzi...

Joanna poznaje Rafała na przyjęciu. Między dwojgiem iskrzy już przy pierwszym spojrzeniu.
Cały wieczór intensywnie ze sobą flirtują. Krótko przed wyjściem Joanny, wymieniają numery
telefonów.
Cały następny dzień dziewczyna czuje łaskotanie w brzuchu. Powinna zadzwonić, czy lepiej
zaczekać, aż on to zrobi? I wtedy dzwoni telefon: to Rafał! Umawiają się do kina, a na
pożegnanie mężczyzna całuje ją. Tego samego wieczoru Joanna dzwoni z domu do swej
najlepszej przyjaciółki: „Jestem tak zakochana! On ma na imię Rafał i jest po prostu bajeczny!"
Joanna buja w obłokach.
Prawie codziennie umawia się z Rafałem. Tydzień później, mężczyzna po raz pierwszy zostaje u
niej na noc. Stają się prawie nierozłączni, widują się tak często, jak tylko mogą. A jeśli to nie jest
możliwe, godzinami rozmawiają ze sobą przez telefon.
Podczas wspólnego spaceru po mieście, spotykają Bartka, znajomego Rafała. Mężczyzna
przedstawia swemu przyjacielowi Joannę tymi słowy: „A to jest moja dziewczyna, Joanna ".
Serce dziewczyny skacze z radości.

Joanna i Rafał są teraz parą. Choć trwałość ich związku to jeszcze daleka przyszłość, zrobili
pierwszy krok, prowadzący do utworzenia rodziny. Para jest podstawą rodziny. Śpią ze sobą i -
przy zachowaniu wszelkiej przezorności - wciąż istnieje możliwość, że Joanna zajdzie w ciążą.
Zanim przystąpimy do kwestii rodziny z dziećmi, najpierw powiedzmy coś o jej podstawie -
parze.

Związek między kobietą i mężczyzną

Niestety, związek Joanny i Rafała trwał zaledwie rok. W ostatnich miesiącach zaczęli się coraz
częściej kłócić o drobiazgi.
Gdy Rafał pragnie zawodowo wyjechać na rok do Ameryki bez Joanny, podczas wspólnego
obiadu dochodzi do ostatniego sporu. Joanna zarzuca Rafałowi, iż kariera jest dla niego
ważniejsza od niej. Jedno słowo pociąga za sobą następne, aż Joanna rozwścieczona wybiega z
restauracji. Wielka miłość kończy się gwałtowną kłótnią.
Pół roku później Joanna poznaje Michała, który całkowicie różni się od Rafała. Najchętniej z
miejsca by się z nią ożenił. Dziewczyna uznaje to za romantyczne. O Michale opowiada swej
najlepszej przyjaciółce, która dopytuje się „A co z Rafałem? " „ Och, to już skończone ", mówi
Joanna.

Większość z nas nie jest już ze swym pierwszym partnerem, pierwszą miłością. Srebrne i złote
gody, według statystyk, coraz częściej stają się rzadkością. Niegdyś poślubiano swą pierwszą
miłość. Dzisiaj poszukiwania trwają trochę dłużej, aż znajdzie się ten właściwy / ta właściwa.
Kto chce wtedy założyć rodzinę, przeciętnie po dwóch lub trzech rozstaniach, tworzy z
partnerem trwalszą parę. Stare związki pozostawiamy za sobą i je zamykamy.
Słowo „zamykać" precyzyjnie opisuje ten proces. Istnieje pomieszczenie, w którym spoczywa
wiele zranień, wyrzutów, smutków, pięknych rzeczy i tęsknot, pochodzących ze związku.
Pomieszczenie zostaje opuszczone, drzwi zamknięte, a klucz zdecydowanym ruchem
przekręcony w zamku. Jest „zamknięte". Spojrzenie wybiega na przód, w nowy związek.
Jednak to, co leży w tym pomieszczeniu za nami, zachowuje dla nas znaczenie i poprzez
zamknięte drzwi odbija się na naszym życiu. Dawne związki wpływają na związki późniejsze i
ułatwiają je bądź utrudniają. I choć może to być dla nas zadziwiające, wciąż dotknięte są tym
także nasze dzieci.
Terapie rodzinne ukazują, iż istnieje więź między mężczyzną i kobietą. Gdy dwoje śpi ze sobą i
czynią to z miłością, wówczas powstaje taka więź. Nie zależy to od woli zainteresowanych, czy
pragną takiego związku, czy też nie. To po prostu się dzieje.

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

13

Owa więź tworzy z mężczyzny i kobiety parę, lub na odwrót: „bycie parą" tworzy więź. Co ją
powoduje? Dawny partner lub dawna partnerka zaliczają się teraz do ważnych osób naszego
życia. Do tych szczególnych mężczyzn i kobiet w życiu należą „pierwsze miłości", wcześniejsi
narzeczeni i byłe żony lub byli mężowie.
Na terapiach, rozmawiając o aktualnych problemach, często przytacza się kwestię współczesnej
rodziny, w celu zbadania tych więzi. Do tego systemu należy partner lub partnerka, dzieci, które
ma każde z nich, również te usunięte przez aborcję. Należą tu także dawni partnerzy i partnerki,
gdyż są częścią współczesnego systemu i wywierają wpływ na tę rodzinę.
W podanym wyżej przykładzie, Rafał zalicza się więc do ważnych osób w życiu Joanny, do „jej
mężczyzn", chociaż się z nim rozstała i (przypuszczalnie) zaczyna nowy związek z Michałem.
Rafał na zawsze będzie należeć do współczesnego systemu Joanny.
Terapie często przedstawiają fascynujący obraz, gdy skonfrontują się dawni partnerzy i partnerki
- zwłaszcza pierwsze duże miłości. Od tego czasu mogło upłynąć 10, 20 lub 30 lat. Zastępcy
jednak patrzą na siebie promiennym wzrokiem i pokazują, jak silnie się pociągają. Odznacza się
zdumiewająca więź, która w tej głębi nie była świadoma osobie, która to rekonstruuje.
Więź wymaga, aby w swym życiu szanować tego mężczyznę / tych mężczyzn lub tę kobietę / te
kobiety, to znaczy przyznać im to szczególne miejsce, które mają, nawet wtedy, gdy związek
skończył się kłótnią i walką.
Takiej więzi nie rozwija przelotna seksualna przygoda, chyba że zostanie przy tym poczęte
dziecko. Dzięki wspólnemu dziecku, między mężczyzną i kobietą zawsze powstaje więź i w
przyszłości będą się dla siebie nawzajem liczyć, czy tego chcą, czy nie.
Dlatego każdy stosunek płciowy - także pozbawiony miłości - zawsze niesie za sobą ryzyko
zaistnienia więzi poprzez ewentualne dziecko. Być może tłumaczy to fakt, dlaczego zazdrość
spowodowana „małym", pozornie mało znaczącym skokiem w bok, jest niekiedy tak silna.

Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie

W dobrym związku istnieje ciągle wyrównywanie między dawaniem i braniem. Każdy daje i
każdy otrzymuje.
Jeśli na przykład mężczyzna daje coś dobrego kobiecie, dochodzi do zachwiania równowagi i ze
strony kobiety powstaje potrzeba wyrównania. Niekiedy wcześniej lub później, czuje się ona
winna. Gdy odda mężczyźnie cos dobrego, wówczas napięcie ustępuje. Jeśli da odrobinę więcej,
niż otrzymała, wtedy z kolei mężczyzna czuje potrzebę wyrównania. Teraz jest kolej na dawanie
z jego strony. W ten sposób w związku zachowuje się pozytywne napięcie, gdyż mężczyzna i
kobieta pozostają we wzajemnym odniesieniu do siebie.

„Szczęście w związku zależy od obrotu braniem i dawaniem. Mały obrót przynosi mały zysk. Im
większy obrót, tym głębsze szczęście. Ma to jednak dużą niekorzyść – wiąże jeszcze bardziej.
Kto chce wolności, temu wolno dawać i brać bardzo mało i ten pozwala na małe wpływy i
wydatki”.(Hellinger)

Związki, w których jeden tylko daje, a drugi tylko bierze, grożą rozbiciem się. Kiedyś jedna ze
stron nie wytrzyma braku równowagi i odejdzie. Może to być osoba, która otrzymała za dużo,
względnie nie potrafi już dokonać wyrównania. Wówczas kończy się związek, gdyż nie może
już znieść napięcia.
Drugiej osobie wolno, więc dawać tylko tyle, ile jest ona w stanie oddać. Jeśli obsypiemy ja
dobrodziejstwami, nie uczynimy jej, sobie i związkowi niczego dobrego.
Szczególnie zaskakuje wypowiedz Hellingera, iż to, co uchodzi za wyrównanie w „dobrym”,
działa także przy wyrównaniu w „złym”.

Marlena i Piotr są od pięciu lat szczęśliwym małżeństwem.Gdy Piotr wraca z pięciodniowego
kursu dokształcającego, jest bardzo zamyślony i powściągliwy. Początkowo Marlena myśli, iż
jego zachowanie to wynik męczącego kursu. Jednak, gdy Piotr po upływie trzech nadal jest taki
dziwny, Marlena zaczyna się dopytywać.
Piotr skruszony opowiada, że podczas kursu zdradził ja z jedną z uczestniczek. Dalej mówi, iż

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

14

skusiła go tylko przygoda, a tej kobiety nie kocha i nigdy więcej nie zobaczy. Marlena czuje się,
jakby ktoś uderzył ja w głowę obuchem. Jest całkowicie zszokowana.
W nastepny wieczór Marlena i Piotr rozmawiają. Piotr zapewnia ja o swej miłości i
usprawiedliwia się: Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Nie poznałem sam siebie. Kobieta jest
zraniona. „Wybaczysz mi?” szepce Piotr.
Marlenie huczy w głowie. Kocha męża i nie chce go stracić. I był wobec mnie szczery, myśli
sobie. Marlena przełyka ślinę i kiwa głowa: „Nie rozmawiajmy o tym więcej!” Piotr oddycha z
ulgą.

Taka sama potrzeba wyrównania powstaje wtedy, gdy jedna osoba wyrządzi coś drugiej i ją
zrani. Istnieje negatywny brak równowagi. Jak można uzyskać wyrównanie?
Marlena wybacza Piotrowi – jednak to nie jest wyrównanie, gdyż Piotr ją zranił. Teraz należy się
jej wyrównanie. Winy powinien dać „ofiarę” lub inne zadośćuczynienie, które mniej więcej
odpowiada zranionej osobie. To pomaga związkowi. Zraniony bądź zraniona także pomoże
związkowi, gdy zażąda odszkodowania jako wyrównania. Później zraniony może zrobić coś, aby
zadbać o równowagę.
W odróżnieniu od tego, zemsta ma na celu dotknąć i zranić druga osobę i nie uwzględnia kwestii
związku.

Marlena już długo marzy o tym, aby Piotr poszedł nią na coroczny bal sportowców. Jednak jej
mąż uważa bale za drobnomieszczańskie, monotonne i nudne, i do tej pory skutecznie się przed
nimi wzbraniał.
”Co myślisz o tym, abyśmy w następnym miesiącu poszli na bal sportowców?” pyta Marlena
Piotra. „Dla wyrównania. Ty już wiesz, dlaczego”. Piotr przełyka ślinę i zdecydowany kiwa
głowa. Chociaż nienawidzi balów, czuje lekka ulgę.
Piotr może działać, aby znów wyrównać brak równowagi. To sprawia mu ulgę.

Pomocna dla związku podczas wyrównania zła jest sytuacja, w której żąda się mniej, niż zostało
wyrządzone. Jeśli ktoś czyni więcej, aby wyrównać zło, wówczas druga osoba słusznie czuje, iż
znów powinna zrobić coś złego dla równowagi i spirala może zacząć nakręcać się na nowo.
Kto jest za dobry na to, by żądać wyrównania, na przykład wspaniałomyślnie wybaczając,
głęboko szkodzi związkowi, gdyż unieważnia istniejącą potrzebę wyrównania, a winnemu nie
daje szansy na zadośćuczynienie. W ten sposób dodatkowo powiększa brak równowagi.
Wprawdzie jest ofiarą, lecz z drugiej strony stawia się nad sprawcą, wybaczając mu. Pokazuje
się jako lepszy człowiek, ale niekoniecznie nim jest.

Dzieci czy kariera?

Beata i Marcin są od trzech lat parą. Łącząca ich miłość jest duża. Beatę całkowicie absorbuje
praca. Aby awansować, coraz dłużej musi przebywać za granicą.
Stopniowo Marcin pragnie mieć z Beatą dziecko. Kobieta wzbrania się. Po pierwsze, uważa, iż w
dzisiejszych czasach niebezpiecznie jest rodzić dzieci. Po drugie, nie chce ryzykować swej
zawodowej kariery.

Związek między mężczyzną i kobietą, łącząca ich seksualność nie stanowią celu samego w
sobie. Jeśli biologiczny instynkt nie ma przeszkód, dąży do posiadania potomstwa jako
naturalnej kontynuacji związku dwojga ludzi. Jest więc rzeczą naturalną, gdy w mężczyźnie lub
kobiecie obudzi się kiedyś życzenie posiadania wspólnego dziecka.
A co się dzieje, jeżeli ktoś nie chce dziecka?
Jak pokazują terapie rodzinne, w takim przypadku, jaki przedstawiono powyżej, decydujące są
nie tylko osobiste powody i decyzje.
Wszyscy otrzymaliśmy życie od naszych rodziców. Działa w nas ogromna siła, aby przekazać je
dalej. Ta biologiczna siła jest o wiele większa niż wola pojedynczej jednostki. Aby móc się jej
oprzeć, jednostka ta potrzebuje przekonywających powodów. A one wypływają z więzi danej
osoby ze swą rodziną i odbijają się na decyzji o bezdzietności, celibacie lub sterylizacji. Jak się
odbije na związku Marcina i Beaty? Jeśli w takich okolicznościach Marcin rozstanie się z Beatą,

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

15

będzie to „w porządku", gdyż żaden partner nie może wymagać, aby druga osoba z jego powodu
rezygnowała z dziecka. Partner, który nie chce dziecka, bądź nie może go spłodzić, względnie
nie może zajść w ciążę, nie ma prawa do tego, aby druga osoba została z nim, jeśli pragnie
dziecka. Musi pozwolić jej odejść. Wszystko inne sprzeciwiałoby się zasadniczemu sensowi
związku. Jeśli jednak Marcin zostanie z Beatą i z tego względu nie będzie mieć własnych dzieci,
wówczas sprawi jej szczególny prezent.
Gdy obydwoje partnerów decyduje się na bezdzietność, osłabia to ich więź. Natomiast
bezdzietność nie zamierzona, jest dla par ciężkim losem. Jeśli będą go nieść wspólnie, wówczas
los ten ich połączy.
W związku z bezdzietnością, warto przemyśleć kolejną wypowiedź Hellingera:

„Jeśli się na coś decydujemy, z reguły musimy zrezygnować z czegoś innego. To, na co się
decydujemy, jest tym, co będzie realizowane... Jeżeli pogardzamy rzeczą niezrealizowaną,
wówczas zabiera ona coś z tego, co wybraliśmy. Staje się tego mniej. Gdy doceniamy rzecz
niezrealizowaną, choć jej nie wybieramy, wówczas dodajemy coś do tego, co wybraliśmy.
Kobiety, które są świadome straty i świadomie z tego rezygnują (z dzieci i in.) oraz świadomie
się na to zgadzają, zachowują swą kobiecość, przenosząc ją w nowy zakres. Zyskuje to inną
jakość. Poprzez świadomą rezygnację zostaje coś pozyskane. To, czego nie wybrałem, zaczyna
działać, gdy to doceniam, nawet jeśli sam tego nie realizuję".

Kto w życiu zdecyduje się na jedną alternatywę (np. rodzicielstwo lub nie), powinien także
uszanować drugą. Kobieta lub mężczyzna, którzy nie mają dzieci, nie będą więc gardzić
matkami i ojcami. Kto dewaluuje nie wybraną alternatywę - matki i ojców - aby mieć poczucie,
iż dokonał „właściwej" decyzji, staje się ograniczony. Kto dopuszcza ból z powodu tego, co go
ominęło - zyskuje szersze horyzonty myślowe.

Aborcja jako naruszenie związku

Sylwia i Paweł są parą. Obydwoje studiują. Nagle Sylwia zachodzi w ciążę. Może kiedyś
posiadanie dziecka uważaliby za wspaniałą rzecz, lecz teraz, gdy przed sobą mają jeszcze kilka
semestrów nauki? A co z pieniędzmi dla trzech osób, jeśli nawet teraz czasem się nie przelewa! A
ich rodzice też nie będą zachwyceni tak wczesnym potomstwem. Z ciężkim sercem decydują się
na aborcję.
Gdy Paweł odbiera płaczącą Sylwię od ginekologa, bierze ją w ramiona i obiecuje: „Jeszcze
będziemy mieć ze sobą dużo dzieci".
Związek między Pawłem i Sylwią bardzo szybko się zmienia. Już nie rozumieją się tak dobrze, jak
na początku i coraz częściej się kłócą.

Każda aborcja chwieje związkiem, który do tej pory był nienaruszony. Aborcja to przełom,
naruszenie dotychczasowej więzi.
Spłodzenie dziecka jest dla pary elementarnym przeżyciem. Terapie rodzinne ukazują, iż aborcje
są regularnie odbierane jako krzywda i wina. Na instancji w naszym wnętrzu, która to odczuwa,
nie można wywrzeć wrażenia argumentami i usprawiedliwieniami, gdyż działa ona niezależnie.
We wnętrzu pozostaje rana.
To, co się odczuwa potajemnie, można wprawdzie stłumić, lecz wpływ tego ujawnia się na
zewnątrz w działaniach. Sylwia i Paweł od tego czasu kłócą się. Czują napięcie, jakie wywołała
w nich aborcja.
Usunięcie ciąży wewnętrzna instancja przeważnie odbiera również jako decyzję, wymierzoną
przeciw partnerowi. Sylwia podejmuje decyzję przeciw Pawłowi, gdy usuwa swe dziecko. Paweł
decyduje się przeciw Sylwii, ponieważ nie chce jej dziecka.
I ta wewnętrzna instancja poszukuje wyrównania. Czasem ceną za aborcję jest rozpad związku
lub ustąpienie z niego seksualności. Poza tym, osoba czuje potajemny wyrzut w stosunku do
swego partnera, choć powierzchownie istnieje zgoda.

Kto chce uzdrowić ranę, musi się rozprawić z rzeczywistością aborcji. Istniało dziecko, które
zostało spłodzone, jednak później nie mogło przyjść na świat. Terapie, na których także

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

16

zastępuje się nienarodzone dziecko, a zastępca odczuwa w jego imieniu, pomagają uczynić ten
krok.
Tam następuje konfrontacja z tym, co się stało. Jest to bolesne i jednocześnie kojące.
Oto słowa, jakie Hellinger wypowiedział kiedyś do rodziców po takiej terapii:

„Potrzeba czasu, aż nadejdzie ból. Wtedy zróbcie dla niego miejsce ze względu na dziecko.
Dziecku można także przez pewien czas zrobić miejsce w swym życiu. Na przykład możecie mu
pokazać jego rodzeństwo, wewnętrznie, a przez rok pokażecie mu piękne rzeczy na świecie.
Jednak później musi już umrzeć. Wina musi po pewnym czasie minąć. A później nikt już nie
będzie o tym rozmawiać. Dziecko będzie mieć swój spokój, a wy popatrzycie naprzód".

Od teściów nie można uciec

Katarzyna i Artur po raz pierwszy chcą razem obchodzić Wigilię. Artur kupił drzewko i
bożonarodzeniowe świeczki. Katarzyna zaopatrzyła się w sklepach we wszystkie możliwe
choinkowe ozdoby. Teraz obydwoje chcą przystroić drzewko.
Katarzyna z poświęceniem wiesza na choince czerwone bombki i słomiane gwiazdy. Artur krzywi
się: „Nie masz niczego innego? U nas w domu cale drzewko było przybrane na srebrno".
Katarzyna wyjaśnia mu, iż prawdziwa bożonarodzeniowa choinka ma czerwone bombki i
słomiane gwiazdy. Zawsze tak było u nich w domu.
Gdy Artur wypakowuje z torby elektryczne bożonarodzeniowe świece. Katarzynie niemal odbiera
mowę: „Chyba nie chcesz powiesić tych niegustownych rzeczy na drzewku?" „Co znaczy
niegustownych? U nas zawsze na choince były elektryczne świeczki. Jest to o wiele bardziej
praktyczne", odpiera Artur. „Praktyczne! Boże Narodzenie nie musi być praktyczne..."
I wybucha gwałtowna dyskusja.

Artur i Katarzyna są zszokowani. Każde z nich ma jasne wyobrażenie o tym, jak należy ubrać
choinkę. Naturalnie tak jak to się robiło w ich rodzinach! I nagle druga osoba, z którą tak wiele
łączy i która jest tak bliska, ma całkiem inne pomysły. Jest to jak kubeł zimnej wody.
Obydwoje oczywiście uważają zwyczaje i zasady panujące w ich rodzinach za właściwe, dlatego
chcą je kontynuować w swym nowym domu. Ale druga strona tego nie chce! Wobec tego
rozczarowania, najłatwiej jest posądzić partnera o złą wolę lub podważyć wartość jego
pomysłów.
Teściowie, jeszcze więcej - cała rodzina partnera jest „współpoślubiona", gdyż partner wnosi do
wspólnego życia zasady i tradycje swojej rodziny. Każdy jest święcie przekonany o tym, iż
zasady, które dotychczas uważał za dobre, są tymi właściwymi. Zatem zasady drugiej osoby są
błędne. (Naturalnie odnosi się to także do sytuacji, w której para nie jest małżeństwem!)

„Aby związek dwojga ludzi się powiódł, każdy z partnerów musi opuścić swą rodzinę. Nie tylko
w sensie zewnętrznym. Każdy musi zrezygnować z niektórych zasad, które funkcjonują w jego
rodzinie, a z partnerem uzgodnić nowe, które, że tak powiem, oddadzą sprawiedliwość! obydwu
rodzinom. Na tej nowej płaszczyźnie para może żyć w serdecznym związku. Niektórzy mówią:
«Moja rodzina jest OK., ale rodzina partnera jest zła». Na związek dwojga ludzi działa to niczym
trucizna Kto poślubia partnera, musi poślubić także jego rodzinę. To znaczy, że musi szanować i
kochać jego rodzinę, jak gdyby był to sam partner. Tylko wtedy miłość ta może się udać".
(Hellinger)

Naturalnie zasady wychowania dzieci różną się w poszczególnych rodzinach. Nie jest dobrze,
gdy w wychowaniu dominują jedynie zasady z jednej rodziny.

Mariola i Dariusz idą wraz ze swym siedmioletnim synkiem do włoskiej restauracji. Filip
zamawia sobie spaghetti. Zaledwie zaserwowano makaron, a chłopiec już kroi go nożem i
widelcem na małe kawałki. Dariusz zdenerwowany jęczy: „Kiedy wreszcie ten chłopak nauczy
się porządnie jeść spaghetti łyżką i widelcem? " Filip spogląda na swą matkę.
Jednak Mariola kiwa tylko głową i mówi: „Jedz dalej Filipie. U nas w domu także krojono
spaghetti. Wtedy można je łatwiej zjeść, nieprawdaż? "

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

17

Jak je się spaghetti? Kto ma rację, Mariola czy Dariusz?
To pytanie jest błędne! Nie chodzi przecież o słuszność lub błędność, lecz o to, kto postawi na
swoim, czy mogą być ważne dwie zasady, czy też trzeba ustalić między sobą nowe zasady. Jeśli
jedna osoba przeforsuje swe zdanie, dzieje się to zawsze kosztem drugiej i nie wywiera dobrego
wpływu na parę i dzieci.
W krótkiej historii Hellinger opowiada, co mówi pewien nauczyciel na temat zasad we
właściwym wychowaniu:

„1. W wychowaniu swych dzieci, ojciec i matka uważają za właściwe to, co w ich rodzinach
było właściwe lub czego brakowało.
2.Dziecko słucha i uznaje za słuszne to, co dla jego obydwojgu rodziców jest słuszne lub czego
im brakuje.
3.Jeśli jeden z rodziców chce postawić na swoim w sprawach wychowania, dziecko sprzymierza
się z tym, który ulega".

Impulsy: Dawne związki / zasady we własnej rodzinie

Dawni partnerzy nieświadomie odgrywają ważną rolę dla naszego dalszego życia. Dlatego
celowe jest, aby dowiedzieć się więcej prawdy na ten temat.
Kto należy do mężczyzn, kobiet twojego życia?
Które rozstania były nagłe i / lub kończyły się kłótnią?
Czy istnieje ktoś, z kim wprawdzie „skończyłeś", ale czujesz się z nim związany?
Czy jest ktoś, kogo najchętniej wykreśliłbyś ze swojego życia?
Wyobraź sobie przed oczyma duszy szereg twych byłych partnerów lub partnerek.
Z kim pozostajesz w zgodzie? Z kim nie?
Ważne jest dla naszego związku i dla wychowania dzieci, abyśmy zaakceptowali zasady z naszej
rodziny i rodziny naszego partnera, względnie ustanowili nowe wspólnie z naszym partnerem. W
tym celu koniecznie powinniśmy te zasady trochę zbadać.
Jakie reguły często słyszałeś jako dziecko od swych rodziców?
Jakie reguły były u ciebie w domu „niepisanymi prawami"?
Które zasady we wspólnym życiu są dla ciebie ważne? Które nie tak bardzo?
Które zasady w wychowaniu są dla ciebie ważne? Które nie tak bardzo?
Gdzie różnią się twoje zasady wychowawcze od zasad twego partnera?
Czy stawiasz na swoim? Czy twój partner?
Jak się przy tym czujesz?
Czy istnieją reguły, które obydwoje musicie „wymyślić" na nowo?

background image

18

Rozdział 3

I nagle było ich troje: Od pary do rodziny

Klaudia i Tomasz są od trzech lat parą. Teraz Klaudia jest w ciąży i oczekuje dziecka. Obydwoje
są z tego powodu bardzo szczęśliwi. Rodzina również cieszy się z potomstwa.
Gdy wspólna przyjaciółka pyta ich, czy nie boją się zmian w swym życiu, Klaudia odpowiada:
„No cóż, tak wiele przecież się nie zmieni. Sn początku nie będziemy chyba przesypiać nocy. Po
urlopie macierzyńskim będę pracować na pól etatu, ale ogólnie rzecz biorąc większość rzeczy
pozostanie po staremu.
Również i Tomasz nie widzi żadnych zbliżających się dużych zmian. .. Ot będzie nas troje! A jeśli
będziemy coś przedsiębrać, dziecko weźmiemy po prostu ze sobą ".

Pary, które mają już jedno lub kilkoro dzieci, będą się uśmiechać czytając o oczekiwaniach
Klaudii i Tomasza. Być może przeniosą się myślami w przeszłość, kiedy przed narodzeniem
pierwszego dziecka w podobnie naiwny sposób myśleli o swej wspólnej przyszłości we trójkę.
Wówczas nie mogli sobie tego wyobrazić, iż narodziny dziecka radykalnie zmieniają życie
mężczyzny i kobiety.
„Spotyka to nas, gdy wydajemy na świat dzieci. I ponieważ jest niezmiernie trudno wyobrazić
sobie we wczesnym stanie niewinności tę dojrzałą, przepełnioną troskami i odpowiedzialnością
przyszłość, wszystkie decyzje, które w tym stanie podjęliśmy, są do pewnego stopnia
oszukiwaniem samego siebie. Niezawodnie obowiązują tu tylko dwie zasadnicze reguły, że z
dziećmi wszystko jest inne niż bez nich; że nie istnieje idealna pora na ich narodziny" - pisze
Susanne Gaschke w swojej książce „Wieczny rodzinny dramat. Z dziećmi jest wszystko inaczej
niż bez nich".

Gdy para staje się rodzicami

Iza i Max stają przed łóżeczkiem swego trzymiesięcznego dziecka i nie mogą wyjść z podziwu.
Naraz leży taki mały człowiek. Iza i max spoglądają na siebie z pewna doza dumy. To ich
dziecko. Teraz są rodzicami!

Poprzez narodziny dziecka, para staje się rodzina z ojcem matką i dzieckiem. Jest to radykalna
zmiana. Do związku dwojga ludzi dochodzi związek między rodzicami i dzieckiem. Mężczyzna i
kobieta stają się ojcem i matką.
Dopóki para jest tylko we dwójkę, najważniejszą osoba jest partner. Z nim pragnie się dzielić
życie, do niego wszystko się odnosi. Przeważnie już w trakcie ciąży, dziecko doswiadcza się
jako nowej osoby w związku. Najpóźniej wraz z narodzinami potomka, ze związku dwóch
partnerów powstaje związek trzech osób.
Gdy dziecko pojawi się już na świecie, wiele rzeczy ulega zmianie. Związek między rodzicami a
dzieckiem, właśnie na początku jest o wiele bardziej intensywny niż związek dwojga ludzi, gdyż
maleństwo jest bezradne i potrzebuje całkowitej uwagi.
Matka pełni przy tym role najbliższej osoby, natomiast mężczyzna – rolę dawcy. Z jednej strony
jest to uwarunkowane społecznie. Gdy przykładowo istnieje za mało żłobków, matka niechybnie
musi o wiele dłużej przez cały dzień troszczyć się o dziecko, niż gdyby było tych żłobków dużo.
A kiedy kobieta w dawniejszych czasach rodziła piętnaścioro dzieci, wówczas mężczyzna, czy
tego chciał czy nie, był zepchnięty do roli dostawcy.
Jednakże ewidentnie istnieją także przyczyny natury biologicznej, iż matka czuje silną skłonność
do troszczenia się o swoje dziecko. Urosło ono w jej brzuchu. Odczuwała jego pierwsze ruchy, z
jej ciała pobierało substancje odżywcze do swego wzrostu. Ona rodzi je i mimo wszystkich
osiągnięć nowoczesnej medycyny, ryzykuje przy tym swym życiem. Ma piersi, które dają
dziecku pierwszy naturalny pokarm. W ten sposób matka posiada szczególnie bliski stosunek z
dzieckiem.

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

19

Dlatego to przeważnie matka zostaje w domu z dzieckiem i nadal pozostaje z nim w tym
serdecznym związku i troszczy się o nie. Ojciec, który pracuje i dużo czasu spędza poza domem,
znajduje się trochę poza tym intensywnym związkiem między matką a dzieckiem.
Właśnie w pierwszym okresie po narodzinach, niemowlę wymaga od pary całej jej siły. Prawie
nie ma już czasu na pielęgnowanie związku tak, jak się to zwykło robić przed narodzinami
dziecka. Obydwoje są dla siebie tylko ojcem i matka i całkowicie pochłania ich nowa rola.
Widoczne jest to wówczas, gdy mąż dla kobiety także staje się „tatą” lub „tatusiem”, natomiast
żona dla męża „mamą” lub „mamusią”.

Monika i Marek maja pierwsze dziecko. Maksymilian jest „krzykaczem”. Już zaraz po urodzeniu
krzyczy, jakby ktoś obdzierał go ze skóry i nie daje się uspokoić. Później na sali płacze o wiele
częściej i dłużej niż inne noworodki. Również w domu jest bardzo niespokojny i dużo krzyczy.
Cicho zachowuje się tylko wtedy, gdy Monika nosi go na rękach. Dlatego młoda mama postarała
się o nosidełko i prawie cały dzień ma chłopca przy sobie. Także w nocy Maksymilian jest
niezwykle meczący. Prawie co godzina płacze, a Monika z Markiem noszą go na zmianę. Po
kilku tygodniach małżeństwo dzieli się ‘nocnym dyżurem”. Maksymilian jest starszy, ale
sytuacja niewiele się zmienia. Pozostaje dzieckiem, które potrzebuje dużo uwagi i nie przesypia
całej nocy.
W pierwsze urodziny Maksymiliana Monika i Marek są niemal u kresu sił.

Monika i Marek potrzebują dla dziecka całej swojej siły. Znajdują się w trudnej fazie i są
całkowicie pochłonięci rola matki i ojca. Prawie nie pozostaje czasu ani miejsca dla nich i ich
związku.
Młoda parka wciąż ze sobą grucha. To wczesne stadium związku (Przynajmniej większość
czasu), rodzice zostawili za sobą. Wkroczyli w nowy, poważny etap. Troska o dzieci właśnie w
pierwszych miesiącach życia, wymaga często wszystkich sił. Decydujący dla jakości związku
jest wewnętrzny stosunek wobec siebie. Osoby stojące z boku często mogą bardziej się tego
domyślić, odczytać z drobnych gestów niż rzeczywiście zaobserwować.
Związek dwojga ludzi jest źródłem i podstawa wspólnego życia we trojkę. Gdy kobieta i
mężczyzna zwracają uwagę tylko na dziecko, a przez to tracą z oczu drugą osobę, cierpi na tym
ich związek. Jeśli kobieta w swym mężczyźnie widzi tylko ojca swych dzieci, a mężczyźni w
kobiecie tylko matkę, wówczas przepadło coś decydującego.
Rodzicielstwo kryje w sobie niebezpieczeństwo, iż będziemy rozmawiać tylko z dziećmi lub o
dzieciach. Poza tym zniknie to, co było wspólne. Kobieta stanie się niezadowolona, że
mężczyzna za mało pomaga w domu i za mało w nim przebywa. Mężczyzna będzie się skarżył,
iż kobieta nie interesuje się nim ani seksem. śaden związek długo tego nie wytrzyma i rozpadnie
się.
Aby pielęgnować lub na nowo osiągnąć dobry związek jako mężczyzna i kobieta, konieczny jest
przede wszystkim czas. Moniki i Marek potrzebują dla siebie czasu, w którym obydwoje nie
będą musieli wypełniać roli rodziców. Będzie to czas spędzony ze sobą bez Maksymiliana,
obojętne, czy zorganizują coś wspólnie we dwoje, czy te; będą mieć wolne chwile w tygodniu,
kiedy Maksymilian jest na przykład u babci.
Naturalnie w dzisiejszych czasach można spotkać coraz więcej samotnych matek, co wiąże się z
najprzeróżniejszymi powodami. Ali większość z nich odczuwa samotne wychowywanie dziecka
najpierw jako niedostatek, który ze wszystkich sił próbują wyrównać. Także i samotne matki
potrzebują dla siebie czasu, aby mogły odpocząć bez dziecka, być może jeszcze bardziej niż
para, która wzajemnie się wspiera.
Dopiero dzięki parze powstają dzieci. Dlatego związek dwojga ludzi ma pierwszeństwo przed
związkiem rodzice - dziecko.
Lub jak wyraża to Bert Hellinger: „...ich miłość jako pary poprzedza miłość jako rodziców. Jak
korzenie drzewo, tak ich miłość jako pary niesie i karmi także ich miłość jako rodziców do
dziecka".
Dla Moniki i Marka ważne jest, aby nie stracić z oczu związku z powodu prawdziwego
rodzicielskiego szczęścia (lub rodzicielskiej frustracji), lecz go pielęgnować. Para, która dobrze

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

20

ze sobą żyje, czerpie sił ze swego związku. Tak więc dobry związek jest najlepszą podstawą di
wychowywania dzieci.
W takiej rodzinie, siła do trosk o dzieci żywi się miłością i szacunkiem między mężczyzną i
kobietą. Im lepszy jest związek, tym lepiej rodzice mogą współdziałać dla dobra dziecka. Bycie
parą podsyca bycie rodzicami. A dzieci, które widzą, iż rodzice traktują się z miłością, czują się
bezpieczne.
Na kursie Berta Hellingera, pewna kobieta opowiada, jak trudno jest jej przyznać pierwsze
miejsce swemu związkowi. Jej pierwszy impuls idzie do dziecka, gdy syn czegoś od niej chce.
Często ma poczucie. iż jej związek na tym cierpi. Bert Hellinger odpowiada jej: „Dam ci małą
wskazówkę. Gdy zajmujesz się synem, zajmij się w osobie syna jego ojcem. Jednocześnie".
Tak kobieta zbliża się więc także do swego męża, jeśli ma serdeczny kontakt z ich wspólnym
dzieckiem. Rodzice spotykają się w osobach swych dzieci. Jeśli będą tego świadomi, zamiast
ograniczeni staną się w swej miłości bardziej ubogaceni.

Dzieci kochają swych rodziców bezwarunkowo

Irena jest dzieckiem adoptowanym. Zaraz po jej urodzeniu, matka oddalają do domu dziecka.
Gdy dziewczynka miała trzy lata, została adoptowana przez pewną rodzinę.
Przybrana matka uważała imię Irena za zbyt staromodne i kazała Irenę przemianować na
Katarzynę.
Irena /Katarzyna była niespokojnym i mało skoncentrowanym dzieckiem. Jej przybrani rodzice
nie dawali sobie z nią rady i kiedy miała dziewięć lat, z powrotem oddali ją do domu dziecka.
Dopiero w tym czasie Irena / Katarzyna dowiedziała się, że była adoptowana.
Gdy w wieku osiemnastu
lat została zwolniona z domu dziecka, odszukała swych przybranych
rodziców, aby wyjaśnić sprawę swego pochodzenia. Dowiedziała się od nich, że Irena to jej
prawdziwe imię. Ze świadectwem urodzenia poszła do urzędu stanu cywilnego, imię Katarzyna z
powrotem zmieniła na Irena i udała się na poszukiwanie swej matki. Wypytywała w urzędzie
opieki nad nieletnimi, w którym zgłoszono jej narodziny. Pisała listy do kobiet, które w czasie,
gdy się urodziła, nosiły to samo imię jak jej matka i były zameldowane w pobliżu szpitala
położniczego. śadna z tych kobiet nie dała się poznać jako jej matka.
Tymczasem Irena ma 28 lat i dalej szuka swej matki.

Tęsknota za biologicznymi rodzicami jest czymś, co nie ustaje. Adoptowane dzieci dręczy
elementarna potrzeba poznania prawdziwych rodziców. Nieślubne dzieci chcą wiedzieć, kto jest
ich ojcem. To palące pragnienie może się wydawać niewyobrażalne dla tego, kto wychowywał
się z własnymi rodzicami.
Dlaczego ta tęsknota jest tak duża? Dlaczego adoptowane dzieci, które szczęśliwie wychowują
się w swych adopcyjnych rodzinach, szukają swych biologicznych rodziców?
Stosunku między rodzicami a dziećmi nie da się porównać z niczym innym. Jest jedyny w
swoim rodzaju i niepowtarzalny.
Każdy inny związek można z rozmysłem zakończyć. Można rozstać się z przyjaciółmi, mężami i
żonami. Jednak to, co w głębi wiąże rodziców i dzieci, różni się od wszystkich innych
osobistych związków. Kto jest ojcem lub matką, pozostanie nim / nią dla swego dziecka przez
całe życie. Także i dziecko zawsze będzie dzieckiem swoich rodziców. Te szczególne więzy
między rodzicami a dziećmi są nierozerwalne.

Trzyletnia Paulina szarpie swego tatę za kurtkę. Robi poważną miną. „Tato, chcę ci coś
powiedzieć, ale nikt nie może tego usłyszeć ". A więc Paulina wdrapuje mu się na kolana. Pełna
zachwytu patrzy na swego tatę promiennym wzrokiem. Późnej szepcze mu na ucho: „ Tata, gdy
będę duża, zostanę twoją żoną".

Dzieci żywią do swych rodziców bezgraniczną miłość. Im są młodsze, tym bardziej miłość ta
wychodzi na jaw. Dzieci, które biegną naprzeciw swym rodzicom z promieniejącymi oczami, na
policzkach składają im lepkie pocałunki lub szepczą na ucho: „Taaak cię kocham". Rodzice
wiedzą o tej miłości swych dzieci. Spotykają się z nią dzień w dzień.

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

21

Gdy dzieci są starsze, wydaje się, iż ta miłość zanika. Pięciolatka mówi: „ Mama, jesteś głupia!",
dziesięciolatek szorstko odrzuca pieszczoty i uściski, piętnastolatka jest zasadniczo przeciw
swym rodzicom.
I gdy się rozejrzymy, odkryjemy wiele rodzin, w których stosunek między rodzicami i dorosłymi
dziećmi jest obciążony lub mocno zakłócony.
Miłość dziecka do rodziców wydaje się być czymś przejściowym, przelotnym. Rodzice mają
dlatego niekiedy poczucie, iż muszą pozyskać miłość swych dzieci i na nią zasłużyć. Lub zadają
sobie szczególny trud, aby tej miłości sprostać. Czynią wiele, by tylko nie stracić miłości swego
dziecka.
Starania te wspiera szereg terapeutycznych modeli. Ich przedstawiciele wychodzą z założenia, iż
dziecku nie pozostaje nic innego, jak tylko kochać swych rodziców. Aby przeżyć, zależne i
będące w potrzebie dziecko musi dostosować się do swych rodziców, ich postępowania i życzeń.
Ponieważ potrzebuje opieki rodziców, czyni wszystko, aby ją zyskać i tym samym się zdradza.
Tak więc dzieci są poszkodowane z powodu swych warunków rodzinnych i potajemnie złoszczą
się na rodziców.
Kto słyszy o tym będąc ojcem czy matką, prawie naturalnie odczuwa wyrzuty sumienia. Jest to
przecież okropne wyobrażenie: Istnieje mała, niewinna, zależna istota, która ze strachu
„skrzywia się", aby dogodzić rodzicom. A po drugiej stronie są ci źli, czyli rodzice, którzy nią
manipulują i ją „skrzywiają".
Jednak ten sposób widzenia nie we wszystkich wymiarach oddaje sprawiedliwość stosunkowi
rodzice - dzieci, gdyż kto dzisiaj jest rodzicem, wczoraj sam był dzieckiem swych rodziców. A
obecne dzieci będą jutro rodzicami. Ten biegun, który mówi o tym, iż dzieci potrzebują opieki i
dostosowują się, istnieje i jest ważny, ale stanowi tylko jedną stronę tego stosunku - stronę
negatywną.
Drugi biegun stosunku między rodzicami a dziećmi jest pozytywny. W czasie terapii rodzinnych
wciąż dostrzegamy, iż miłość dzieci do rodziców jest o wiele większa, niż większość z nas sobie
uświadamia. Gdy spojrzymy wystarczająco głęboko do korzeni więzi dzieci i rodziców, ukazuje
się nam głęboka i naturalna miłość dzieci do rodziców.
Dzieci kochają ojca i matkę miłością bezwarunkową, z ogromną siłą i oddaniem. Jeśli to
konieczne, dzieci są gotowe na poświęcenie swego życia dla rodziny. Przez całe życie pozostają
głęboko związane z rodzicami i rodziną. Ta więź jest niezależna od aktualnego kontaktu, a więc
na przykład od tego, u kogo wychowuje się dziecko oraz od powierzchownych uczuć („Mojego
ojca lubię, ale matkę nie".).
Rodzice, którzy wiedzą o tej dziecięcej miłości, mogą się rozluźnić, gdyż nie muszą na nią
zasługiwać.
Ale dlaczego w takim razie istnieją kłopoty z dziećmi? Rodzice dokładają wszelkich starań,
jednakże dzieci są krnąbrne i uparte. Wydaje się, iż nie da się tego pogodzić z miłością. Gdzie
ma ona tkwić?
Już tradycyjna integralna terapia rodzinna wykazała, iż miłość dzieci do rodziców nie zawsze
jest widoczna na zewnątrz. Istnieje w ukryciu pod codzienną powierzchnią. Czasami ukazuje się
właśnie w zachowaniu, które sprawia wrażenie nieczułego i całkowicie przeciwstawnego.

Marek nie pozwala swym rodzicom na odpoczynek. Wciąż wierci się i skacze jak pajac. Nie
potrafi spokojnie usiedzieć w miejscu ani się skoncentrować. Nieustannie coś upuszcza na ziemię
lub psuje. Gdy jego matka i ojciec rozmawiają, ciągle im przerywa.
Ania i Romek, jego rodzice, są zrozpaczeni. Zadają sobie pytanie, co robią źle. Ania skarży się
przed swą przyjaciółką na swoje zmartwienie: „Zwariujemy z tym Markiem. Próbujemy
przemawiać do niego po dobroci i ostro, ale nic nie pomaga. Tak nas absorbuje, iż na nic poza
tym nie mamy czasu. Codziennie łajam go sto razy, ale na próżno. Może powinien zmienić
przedszkole. Wcześniej taki nie był".

Marek doprowadza swych rodziców do rozpaczy. Coś jest z nim nie w porządku. Może jest to
defekt neurologiczny?
Ania i Romek zapomnieli, że krótko przed tym, gdy Marek poszedł do przedszkola, przeżywali

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

22

duży małżeński kryzys, podczas którego myśleli o rozwodzie. Wówczas zaczęły się u Marka
zaburzenia i od tego czasu rozwód przestał być przedmiotem dyskusji.
Marek nieświadomie spaja związek swych rodziców. Kocha matkę i ojca i chciałby mieć ich
obydwoje. Dzięki temu, iż nie daje im odetchnąć i wciąż ich zajmuje, powstrzymuje rodziców od
rozstania. Marek postępuje według zasady: „Wiercę się i skaczę jak pajac, pozwalam się
strofować, aby tylko mama i tata pozostali razem".
Ale jak wygląda kwestia kłótni i sporów między dorastającymi lub dorosłymi dziećmi i
rodzicami? Dzieci zarzucają rodzicom błędy, zaniedbania i zranienia. Wciąż dochodzi także do
całkowitego rozłamu między rodzicami i dziećmi. Gdzie kryje się tam miłość?
Gdy mówimy o miłości dzieci do rodziców, przed oczami mamy często określone wyobrażenie
miłości: Dziecko jest miłe i uprzejme, serdecznie obchodzi się ze swym rodzeństwem i
rodzicami, łatwo nim kierować, to mały promyczek, krótko mówiąc nie sprawia swym rodzicom
żadnych kłopotów.
Jednak nawet wtedy, gdy dziecko jest małym, rozgniewanym diabełkiem, może to być wyraz
dziecięcej miłości. Miłość młodych ludzi ukazuje się w tym, iż są podobni do swych rodziców.
Jest to najgłębsza forma więzi. Dzieci przejmują uczucia i zachowania swych rodziców.
Zdanie, które w tym miejscu podczas rodzinnych terapii dzieci wypowiadają do rodziców i które
spotyka się z aprobatą, brzmi: „Jestem do ciebie podobny - z miłości". Dlatego gniewny ojciec
lub gniewna matka mają gniewne dziecko. Dzieci podzielają te uczucia.

Robert wciąż przeżywa stres w związku ze swym szesnastoletnim synem Łukaszem. Szczególnie
ciężko jest w weekend, gdy Łukasz wieczorem chce dokądś pójść z paczką swych przyjaciół.
Robert upiera się przy tym, aby syn był w domu o dziesiątej, jednak chłopiec wzbrania się, gdyż
chce być dłużej poza domem. „Zrobię, co zechcę", syczy przez zęby do swojego ojca. Robert
odparowuje: „Jeśli nie będziesz punktualny, dostaniesz zakaz korzystania z Internetu!"
„Zobaczymy!", odpyskuje Łukasz i z hukiem zatrzaskuje za sobą drzwi.

Dzieci zachowują się podobnie jak rodzice, gdy byli w tym samym wieku. Istnieją, że tak
powiem, rodzinne tradycje określonych zachowań. Przykładowo są rodziny, w których wszystkie
dziewczyny w wieku dziewiętnastu lat po raz pierwszy zachodzą w ciążę, w których chłopiec
zawsze emigruje do innego kraju lub istnieje wielka miłość do morskich podróży, chociaż
rodzina od zawsze mieszka w głębi kraju.
Związek między dziećmi i rodzinami ich rodziców może również rozciągać się na choroby,
wypadki, a nawet problemy natury dziedzicznej.
Istnieją rodziny, w których prawie w każdym pokoleniu kobieta choruje na raka piersi lub w
każdym pokoleniu rodzeństwo kłóci się o spadek, obojętnie, jak dobrze sporządzono testament.
Wszystko to wypływa z daleko idącego związku z rodziną.
Gdy Robert zastanowi się, wówczas pojawią się wspomnienia podobnych scen z jego młodości.
Oczywiście nie pozwalał swemu ojcu dmuchać sobie w kaszę! Jedyna różnica polega na tym, iż
wówczas on, Robert, był krnąbrnym szesnastolatkiem, a jego ojciec odgrywał tego surowego,
strofującego.
Kto jako syn chce należeć do tej rodziny, ten musi się buntować przeciwko swemu ojcu. Tak jest
już od wielu pokoleń. A ojcowie są najpierw surowi, rozgniewani i nietolerancyjni.
Dzieci, które ucierpiały z powodu wychowania, często w głębi ducha sobie mówią: „Zrobię to
inaczej i lepiej niż wy!" W takich I zdaniach pobrzmiewa lekka pogarda dla rodziców, a
dzieciom wydaje I się, iż są lepsze i zdolniejsze niż ich rodzice. Później, gdy sami zostaną ojcem
lub matką, będą musiały stwierdzić, jak podobne stały się do rodziców, pomimo wszelkich
wysiłków, aby było inaczej.
W ten sposób pozostały wierne swej rodzinie - nawet wtedy, gdy o tych podobieństwach
zapominają lub ich nie dostrzegają.
Jednak istnieją jeszcze inne formy powiązania dzieci i ich rodziców:

Janek wciąż kłóci się ze swoją młodszą siostrą Niną. Dziewczynka odpłaca się pięknym za
nadobne. Tak, często nawet prowokuje swego brata. Codziennie odbywają się między nimi
głośne walki. Rodzice, Grażyna i Henryk, nie potrafią tego zrozumieć. Im konflikty strasznie

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

23

działają na nerwy. Są całkiem inni. Jak sami mówią ich małżeństwo jest harmonijne i prawie
nigdy nie ma w nim sporów. Skąd Nina i Janek mają takie skłonności?

Jak to wygląda w przypadku Niny i Janka? Tu nie widać żadnych podobieństw do rodziców!
Grażyna i Henryk prawie nie znają konfliktów, a harmonia jest dla nich najważniejsza. Mimo to,
mają dwoje bardzo kłótliwych dzieci.
Dzieci wyczuwają także ukryty i przytłumiony gniew. Przejmują go i wyrażają. Jeśli Grażyna i
Henryk są szczerzy, muszą przyznać, iż w ciągu kilku lat ich małżeństwa nagromadziło się
mnóstwo frustracji. Zwalczają je w ten sposób, iż każde z nich bardziej skupia się na swych
zainteresowaniach i obowiązkach. Henryka całkowicie absorbuje jego praca i hobby -
alpinistyka. Grażyna poświęca się domowi, a w każdej wolnej chwili szalenie lubi jeździć
konno.
Pod tą powłoką panują napięcia, które są jednak zakrywane. Dzieci, Janek i Nina, czują je i
wyrażają w postaci kłótni. Niemal można by powiedzieć: Dopóki dzieci ze sobą walczą, dopóty
rodzice będą żyć w zgodzie.
Kto, będąc ojcem lub matką, uświadamia sobie tę miłość dzieci do rodziców, może odetchnąć.
Ta głęboka więź jest zawsze obecna. Warunki zewnętrzne nie mogą jej zaszkodzić.

Wtrącanie się dzieci zabronione!

Martyna i Kamil są od dwudziestu lat małżeństwem. Mają piętnastoletnią córkę Klarę i
siedemnastoletniego syna Fabiana. Od pewnego czasu w ich małżeństwie zanosi się na kryzys.
Martyna jest sfrustrowana i skrycie cierpi.
Klara od jakiegoś czasu wciąż sprzeciwia się swemu ojcu. Jest krnąbrna i nieznośna. Źle mówi o
swym ojcu w obecności przyjaciółek i krewnych. Z dnia na dzień sytuacja się zaostrza.
Przed k
ilkoma dniami podczas kłótni wstała i głośno krzyknęła: ..Uważam, że źle traktujesz
mamę! Gardzę tobą!" Później wybiegła z pokoju.
Poza tym Klara nalega na matkę, aby rozstała się z ojcem. „ Zasłużyłaś na kogoś lepszego, to
nie jest mężczyzna dla ciebie".

Klara wtrąca się w związek swych rodziców, choć jest dzieckiem i nie powinno ją to
interesować. Związek rodziców jest wyłącznie ich sprawą. Może on być trudny i niemożliwy, a
mimo to rodzice muszą sobie z tym poradzić sami. Wsparcie ze strony dzieci przeszkadza,
obojętnie, w jakiej formie chcą pomóc.
Tutaj Klara chce pomóc, zwłaszcza matce. Ojca nie może ścierpieć. Gdzie jest miłość do
obydwojga rodziców, o której uprzednio była mowa?
Dziecko zawsze kocha obydwoje rodziców, matkę i ojca. Gdy gardzi jednym z nich, te naturalne
więzy miłości spycha na dno.
Także Klara kocha obydwoje rodziców, jednak widzi, że jej matka cierpi i czuje
niewypowiedzianą wściekłość i pogardę matki w stosunku do ojca. Podczas nie
wyartykułowanych konfliktów lub małżeńskiego sporu, dziecko często opowiada się za
rodzicem tej samej płci. Córka staje po stronie matki, natomiast syn - po stronie ojca. Dziecko
wyraża później uczucia tego właśnie rodzica.
Klara odczuwa uczucia swej matki, przejmuje je i wyraża. W tym solidaryzowaniu się fatalne
jest to, iż w ten sposób zostaje ciężko zakłócony jej kontakt z ojcem.
Gdy Klara w małżeńskim sporze „reprezentuje" matkę, „rośnie" lub, jak wyraża to socjolog
Gerhard Amendt, otrzymuje „dla swego wieku niestosowne podwyższenie". Z perspektywy tego
„podwyższenia" zwrócenie się jej jako dziecka do ojca jest dla Klary trudne, jeśli nie
niemożliwe. Jest to dla niej niekorzystne, gdyż w ten sposób coraz bardziej traci swego ojca.
Rodzice, a tutaj przede wszystkim matka, powinni odciążyć dziecko, które obarcza się czymś, co
nie jest jego sprawą. Dlatego rodzice muszą zdjąć ciężar z jego barków i dalej ponieść go jako
swój własny.
Klarze to nie pomoże, gdy jej matka będzie przy stole artykułować swą frustrację z powodu
małżeństwa i pogardę w stosunku do swego męża. Jednak pomocne może być rzeczywiste

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

24

rozmówienie się rodziców Martyny i Kamila, i rozstrzygnięcie konfliktów we dwoje lub przy
wsparciu małżeńskiej poradni.
Wewnętrzna postawa matki wobec Klary powinna być następująca: „Widzę, że jesteś zła na
ojca. Załatwię to z tatą sama. Spór jest tylko moją i jego sprawą. Możesz kochać swego tatę".
Być może takie lub podobne zdania można powiedzieć dziecku w spokojnym momencie. Jeśli
się sprzeciwia, ważne jest, aby nie dać wciągnąć siew dyskusję i niczego już nie dodawać. W
głębi duszy takie wypowiedzi zdejmą z dziecka ciężar.

Impulsy: Być nie tylko rodzicami

Mając dzieci ważne jest, aby znaleźć czas dla siebie i partnera oraz zająć się sobą bez zbytniego
pośpiechu. Przypomnij sobie, że gdy troszczysz się o siebie i partnera, bezpośrednio robisz także
coś dla dobra dzieci, gdyż one czują się najlepiej widząc, że mama i tata kochają się, rozmawiają
i dobrze się ze sobą bawią.
W pewien wieczór lub weekend świadomie zdejmuj mamine lub ojcowskie okulary i świadomie
spójrz na partnera jak na mężczyznę i kobietę.
Czy nie masz wyrzutów sumienia, gdy robicie coś we dwoje, a dziecko / dzieci zostawiasz u
opiekunki lub babci?
Pozwól odżyć przedsięwzięciom we dwoje, które organizowaliście będąc świeżo zakochaną
parą, na przykład teatr, kino, jedzenie na mieście itd.
Pozwól sobie kiedyś na zatrudnienie opiekunki przez cały dzień, aby mieć dla siebie czas.
Postaraj się, by kilka dni (urlopu) przeznaczyć dla siebie i partnera.
Więcej ze sobą rozmawiajcie.
Jeśli samotnie wychowujesz dziecko:
Zorganizuj coś, samodzielnie lub z przyjaciółmi, co chętnie robiłeś / robiłaś przed narodzinami
dziecka.
Od czasu do czasu, bez poczucia winy, zostawiaj dziecko u babci lub opiekunki.
Regularnie rób coś bez udziału dziecka.

background image

25

Rozdział 4

Rodzice i dzieci - „duzi" i „mali"

Już samo sformułowanie może oburzyć czytelnika. Czy takie określenia nie przywołują
hierarchii, która nie odpowiada już naszym czasom? Na myśl o tym mogą się pojawić obrazy
gnębicieli i gnębionych.
Celem jest dzisiaj partnerskie współżycie w rodzinie i dlatego ważne jest zaakcentowanie
zasadniczej równości zamiast różnic!
Teraz można się spotkać z dwojakim rozumieniem partnerstwa w rodzinie. Niegdyś pojmowano
to w ten sposób, iż „partnerzy" mają na siebie wzgląd, szanują się i akceptują. Tę formę
partnerstwa w rodzinie uważamy za konieczną, trafną i pożądaną.
Z drugiej strony pod pojęciem tym rozumie się, iż rodzice postrzegają dzieci jako „podobne" i
dlatego traktują je jako równouprawnione w możliwie wszystkich sferach.
Jednak partnerzy w rodzinie, rodzice i dzieci, nie są jednakowi, lecz różni. Każda matka i każdy
ojciec uświadamia sobie, że partnerskie życie, w którym każdy głos - rodziców i dzieci - liczy się
jednakowo, nie jest od razu możliwe. Małe dziecko jeszcze nie może być równouprawnionym
partnerem, podobnie jak pięcio- lub dziesięciolatek. Jednak wraz z wiekiem, waga głosu dziecka
będzie wzrastać i wpływać na decyzje rodziców.
Mimo to, pozostaje zasadnicza różnica, a rodzice i dzieci o tym wiedzą.

O naturalnej nierówności: Kto daje - kto bierze?

Renata jest w ostatnim tygodniu ciąży. Oczekuje swego pierwszego dziecka. W środku nocy,
budzi się pod wpływem ucisku w krzyżu i lekkiego parcia w brzuchu.
„Czy to są już bóle porodowe? "- przechodzi jej przez myśl. Szturcha śpiącego obok niej Eryka.
„Sądzę, że się zaczyna!" Renata i Eryk są podenerwowani. Razem jadą do szpitala. Na początku
Renata wsparta na ramieniu Eryka chodzi po korytarzach tam i z powrotem. Jednak później
sytuacja staje się poważna. Bóle nasilają się i są coraz dotkliwsze.
Renata dostaje się na salę porodową. Teraz nie trwa to już długo. Eryk masuje jej plecy. A potem
pojawiają się bóle parte. Renata zbiera wszystkie swe siły, raz, dwa razy, trzy. Jeszcze ostatni
ból i już jest: maleńkie dziecko, sklejone włoski, zamknięte oczy - ich córeczka Agata.

Agata jest dzieckiem Eryka i Renaty. Przez dziewięć miesięcy Renata nosiła ją w swym brzuchu
i czuła, jak dziecko rosło.
Teraz Agata jest na świecie. Renata jest wyczerpana, szczęśliwa i odczuwa ulgę. Jeszcze nie
może tego pojąć. Po raz pierwszy widzi dziecko, które przez tak długi czas było częścią niej
samej.
Rodzice dają dzieciom życie - stanowi to między nimi elementarną różnicę. Proces ten jest
oczywistą podstawą naszego życia. Działo się tak z każdym. Dzięki rodzicom dziecko otrzymuje
życie.
Tak jak Renata i Eryk otrzymali życie dzięki swym rodzicom, tak teraz obydwoje przekazali to
je swej córeczce Agacie. Przy czym nie stanowi ono prywatnej własności rodziców. Poeta Kahlil
Gibran wyraża to w następujących słowach:

„Wasze dzieci nie są waszymi dziećmi.
Są to synowie i córki pragnienia życia.
Przychodzą przez was, jednak nie od was.
I są także u was,
Choć do was nie należą".

Już samo przekazywanie życia, biologiczny fakt jako taki, czyni z kobiety matkę, a z mężczyzny
ojca. Zapomina o tym wiele matek i wielu ojców, którzy nie uświadamiają sobie znaczenia i
wartości tego, co dali dzieciom. Gdyby mieli tę świadomość i większe zrozumienie siebie jako

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

26

rodziców, wówczas przypisaliby sobie większe znaczenie. Zamiast tego, próbują udowodnić
sobie, swemu dziecku i otoczeniu, że nadają się na matkę i ojca. Przy tym to, co jest naprawdę
istotne, już się stało. Bert Hellinger tak formułuje zasadniczą różnicę między rodzicami i
dziećmi:

„Do porządków miłości między rodzicami a dziećmi jako pierwszy należy fakt, iż rodzice dają, a
dzieci biorą. Jednak nie chodzi tu o jakieś dawanie i branie, lecz o dawanie i branie życia. Gdy
rodzice dają dzieciom życie, nie dają im czegoś, co do nich należy. Dają to, czym sami są, i do
tego nie mogą ani nic dodać czy coś z tego pominąć, lub zachować dla siebie. Wraz z życiem
dają się dzieciom takimi, jacy są, bez dodatku i bez potrącenia. Odpowiednio do tego, gdy dzieci
biorą od rodziców życie, mogą wziąć rodziców takimi, jacy oni są, i nie mogą niczego do tego
dodać ani pominąć, lub coś z tego odrzucić".

Ale czy nie jest to postrzegane zbyt radykalnie? Do czego dobrego ma służyć taki, raczej
teoretycznie brzmiący punkt widzenia? List jednego z naszych uczestników dokształcającego
kursu na temat rodziny (sam ojciec kilkorga dzieci) bardzo jasno wyraża swe powątpiewanie w
takie zapatrywanie:

„Mam przy tym mały problem z bezwzględnością wyrażenia: 'Rodzice dają, a dzieci biorą'.
Rodzice dają coś nie będącego ich własnością: życie. Przy okazji zapomina się o tym, co dają
dzieci i co również całkowicie do nich nie należy. Poprzez dzieci rodzice otrzymują nowy
społeczny status. Jest to coś, co dają dzieci. W ten sposób podnosi się wartość rodziców. I dzięki
dzieciom rodzice otrzymują jeszcze wiele innych rzeczy. Rodzice mogą i muszą poprzez dzieci
pracować nad własnym rozwojem. Jest to branie. I mogą brać udział w młodości. To wszystko
przechodzi przez dzieci do rodziców.; Tak jak życie przechodzi przez rodziców do dzieci. Czyż
nie jest to obopólne dawanie i branie? Na bardzo egzystencjalnej płaszczyźnie. Czy nie
należałoby powiedzieć: 'Rodzice dają, a dzieci biorą. Dzieci, dają, a rodzice biorą?' Wprawdzie
to, co się daje i bierze, nie jest za każdym razem tym samym. Czy można to wyrównać? Co
właściwie chciałem powiedzieć: dzieci nie tylko biorą, ale także i dają. Jest to bardziej niż
widoczne. I trzeba to docenić".

Ten punkt widzenia jest w pewnym względzie właściwy. Każdy, kto ma dzieci, wie, iż dzięki
nim zyskuje się między innymi wiele radości i ożywienia, jak również własnych „szans
rozwoju". Na tej płaszczyźnie otrzymują także i rodzice. I oczywiście dobrze jest, gdy jako
rodzic dostrzega się to i docenia.
„Rodzice dają, a dzieci biorą" to opis wydarzeń na drugiej, głębszej płaszczyźnie. Dzieci
przychodzą na świat dzięki rodzicom. Bez rodziców nie ma dzieci.
Różnica ta jest tak olbrzymia, iż to, co otrzymują za to rodzice, nie zaważą tak bardzo na szali i
nie da się wyrównać. Przekazywanie życia trzeba uznać w jego całkowitym znaczeniu. Wyraża
to zdanie: „Rodzice dają, dzieci biorą".
Bert Hellinger tak naświetla ten ogólny związek:

„Rodzice dają swym dzieciom to, co wcześniej wzięli od swoich rodziców, także z tego, co
wcześniej jako para wzięli od siebie nawzajem. Dodatkowo, oprócz dawania życia, rodzice
troszczą się jeszcze o swe dzieci. W ten sposób między rodzicami i dziećmi powstaje olbrzymia
pochyłość brania i dawania, której dzieci nie mogą zrównoważyć, nawet gdyby chciały".

Większość rodziców nie jest przyzwyczajona do tej postawy w takiej wyrazistości i jasności.
Wydaje się ona przesadzona, a może nawet arogancka. Wielu rodziców przykłada dzisiaj wagę
do tego, aby być dla swych dzieci raczej kumplami, dorosłymi przyjaciółmi lub starszym bratem
czy siostrą, niż rodzicami.
Jednak poprzez czynniki biologiczne, istnieje naturalna pochyłość, Prowadząca od rodziców do
dzieci. Duzi są osobami „nadrzędnymi". Rodzice byli już na świecie przed dziećmi, dzieci dzięki
nim przychodzą na świat, a więc po nich. Duzi dają- mali biorą.
W pracy terapeutycznej odczuwalna jest wielkość owego procesu Przekazywania życia, której
domyśla się każdy z nas. W głębi duszy wszyscy o tym wiemy, nawet jeśli na zewnątrz często

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

27

nie chcemy tego uznać.
Tak więc podczas terapii wciąż doświadczamy tego, iż zdanie „rodzice dają, a dzieci biorą"
wykazuje dobre działanie. Rodzicom daje ono siłę i sprawia ulgę, oraz uwalnia dzieci. Jedni i
drudzy dzięki temu zyskują - nawet jeśli dokładnie nie rozumiemy, dlaczego.
Naturalną nierówność odzwierciedla także kolejne zdanie, którego wciąż używa się podczas
terapii. Jest to zdanie matki lub ojca, wypowiedziane do dziecka: „Ja jestem duża / duży, a ty
jesteś mała / mały". Podaje ono zasadniczą różnicę w stosunku rodzice - dzieci, a to, co wyraża,
odpręża rodziców i dzieci.
Nierówność ukazuje się także w tym, że dzieci „potrzebują" czegoś od rodziców. Dzieci
potrzebują „bezpieczeństwa, orientacji i oparcia" (Rogge) oraz „wiedzy na temat własnego
miejsca w obrębie struktury socjalnej" (Dreikurs). Aby rodzice mogli dać swym dzieciom to
pewne miejsce, wewnętrznie muszą być „duzi".
Co jest przy tym ważne: być dużym nie oznacza, iż rodzice jako duzi są lepsi, a dzieci wobec
nich mniej warte. Jako ludzie, rodzice i dzieci mają tę samą wartość.
Dreikurs, klasyk pedagogiki, dzieci i dorosłych nazywa „równowartościowymi społecznie".

„Równowartościowość nie oznacza równości! Równowartościowość znaczy, iż wszyscy, bez
względu na swe osobiste różnice i zdolności, mają to samo prawo do szacunku i ludzkiej
godności".

Inny pedagog, A.S. Neill, mówi tak: „Ogólnie rzecz biorąc, respektujemy indywidualność i
osobowość dziecka w ten sam sposób, jak w przypadku osoby dorosłej, nie zapominając, iż
dziecko różni się od dorosłego".
Ktoś, kto jest „duży", szanuje godność, osobowość i indywidualność dziecka, ale może jeszcze
interweniować z koniecznym autorytetem. Być może jest to zaskakujące, że A. S. Neill, twórca
antyautorytarnego wychowania, w swej pracy pedagogicznej z trudnymi i mocno obciążonymi
dziećmi w żadnym wypadku nie zachowuje się „antyautorytarnie", I tak jak wielu tych, którzy
próbowali go naśladować.

„Sześciolatkowi nie pozwolimy, aby decydował, czy może iść na dwór, czy też nie, jeśli ma
gorączkę. I nie zapytamy też przemęczonego dziecka, czy chce iść do łóżka. Chorego dziecka
nie pyta się o zgodę, gdy daje się mu lekarstwo". (Neill)

Kto uważnie czyta tę książkę, ten zwróci uwagę, jak ważna jest postawa wychowawcy jako
„dużego". Dzięki niej znajduje on konieczną i stosowną miarę dawanej dzieciom wolności. I
wydaje się, że olbrzymi zamęt, jaki przed trzema dziesięcioleciami wywołało w Niemczech tak
zwane wychowanie antyautorytarne, pochodzi stąd, iż rodzice ukazywali jedynie zachowanie
zewnętrzne, nie przyjmując koniecznej do tego postawy.

„Duży" i „mały" - co to oznacza w praktyce?

Klaudia nie lubi już chodzić ze swą córeczką Zosią na zakupy, gdyż przy kasie w supermarkecie
regularnie odbywa się ta sama scena. Czteroletnia Zosia nagle chwyta lizaka. Klaudia chce, aby
dziewczynka odłożyła go na miejsce. Zosia mocno go trzyma w ręku i wybucha płaczem.
Gdy Kl
audia upiera się, aby córka odłożyła lizaka, Zosia czerwieni się, tupie nogami i zaczyna
krzyczeć: „Jesteś złą mamą! Nie lubię cię, ty głuupia!"
Prawie zawsze w tym miejscu Klaudia ustępuje, a Zosia otrzymuje swego lizaka.

Klaudia nie znosi, kiedy Zosia jest na nią zła. W takich chwilach, jak opisana w supermarkecie,
obawia się utraty miłości córki. To napięcie odczuwa jako nieznośne i dlatego ustępuje.
W takim momencie Klaudia jest właściwie stroną potrzebującą. Pragnie miłości swej córki, a
Zosia może jej tę miłość dać lub odmówić. Tak więc Klaudia wciąż się stara, aby kupić miłość
swej córki lub okazać się jej „godna". Nie ma odwagi, by powiedzieć „nie", ponieważ Potrzebuje
miłości i przywiązania swej córki.
Między matką a dzieckiem wciąż dochodzi do zaostrzenia sytuacji;

Czasami Klaudia ma już dosyć scen w supermarkecie! Nie zawsze chce ustępować. Potem pęka

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

28

ze złości: „ Zośka, przestań beczeć! Teraz idziesz ze mną i to natychmiast! W przeciwnym razie
dostaniesz w skórę!"
Zazwyczaj sensacja, jaką Klaudia wywołuje przed tymi wszystkimi ludźmi, stojącymi przy kasie,
jest dla niej bardzo przykra, lecz w takim momencie jest to jej obojętne. Czerwieni się podobnie
jak jej córka, daje Zosi klapsa w pupę i żelaznym chwytem odciąga ją od słodyczy. Zosia broni
się ile sił i niemiłosiernie krzyczy.

Klaudia postawiła na swoim. To ona decyduje, co się dzieje, a Zosia musi jej słuchać. Jednak
czy dzięki temu jest teraz „duża"? Kto ją w tej sytuacji uważa za „dużą", ten się myli, gdyż
ocenia sytuację według zewnętrznego zachowania. My jednak mówimy w tej książce o
postawach.
Postawa „dużego" oznacza określone uczucia i konkretny sposób myślenia. Kto jest „duży",
znajduje się w stanie, w którym dysponuje pełnią środków. Pozostaje w zgodzie z samym sobą,
jest wewnętrznie rozluźniony i spokojny. Pewna matka opisała się kiedyś w tym stanie jako
„przejrzysta" i „oddalona". Na drugim planie znajduje się uczucie miłości i zrozumienia dla
sytuacji dziecka. Z miłości i zrozumienia wynika później działanie, które stosowne jest dla
rodzica, dziecka i sytuacji.
Działania „dużego" nie można kategoryzować po zewnętrznych pozorach. Może ono być bardzo
silnym przebiciem się, uporczywym sprzeciwem lub też ustąpieniem. Jest to życzliwa postawa,
która w razie przyswojenia, będzie bazą przy rozwiązywaniu wszystkich problemów.
W sytuacji z supermarketu, Klaudia nie czuje się ani „oddalona", ani „przejrzysta", czy
serdeczna, lecz po prostu przeciążona. Postrzega swe dziecko jako przeciwniczkę równoważną
lub nawet przewyższającą ją, która ma wobec niej złe zamiary.
Klaudia czuje, iż musi postawić na swoim wobec właściwie silniejszej Zosi i jedyną rzeczą, jaką
w tej chwili dysponuje, jest fizyczna przewaga, którą wykorzystuje z powodu bezradności.
Rodzice używają siły, np. bicia, gdy czują się mali, bezsilni i pozbawieni autorytetu. Jedynym
argumentem, jak wtedy posiadają, jest siła fizyczna, która ukrywa wewnętrzną słabość.
Z powodu kary cielesnej, dziecko czuje się upokorzone, odczuwa strach i bezradność. I na swój
sposób będzie się bronić, na przykład wciąż prowokując, ściągając na siebie kolejne razy, a tym
samym przekornie wykazując rodzicom ich bezradność. Powstaje walka o władzę między
rodzicami a dzieckiem.
O tym nie będziemy tutaj mówić. Jeśli Klaudia poczuje się „duża", nie będzie bić Zosi po pupie,
aby postawić na swoim, lecz odnajdzie konieczny spokój i siłę.
W rym stanie wewnętrznego opanowania będzie również mogła znieść to, że Zosia jest na nią
zła. Kto jako matka lub ojciec odnajdzie drogę do uczucia bycia „dużym", ten będzie wiedzieć,
iż jest to częścią bycia rodzicem. Zosia ma prawo wyrazić swe niezadowolenie, jednakże
Klaudia nie pozwoli się przez to odwieść od swego postępowania. Jeśli chce, może, ale nie musi
ustępować.
Gdy Zosia będzie tupać i krzyczeć: „Jesteś złą mamą! Nie lubię cię, ty głuupia!", wówczas
Klaudia jest świadoma tego, iż dotyczy to tylko tej chwili. Pewnie Zosia jest - ze swego punktu
widzenia słusznie - zła na matkę i uważa ją za głupią, jednak Klaudia nie powoli się przez to zbić
z tropu i nie będzie się bać wściekłości swej córki.
Dla sytuacji z supermarketu istnieje duży repertuar możliwości postępowania, jednakże nie ma
idealnego rozwiązania. Tak więc Klaudia mogłaby umówić się ze swą córką, iż będzie ona
dostawać lizaka przy okazji co drugich zakupów lub tylko w określonym sklepie. Gdy Zosia
znów zacznie tupać i krzyczeć, mogłaby również powiedzieć jasno i wyraźnie „nie" i mocno
przytrzymać Zosię za rękę. Albo mogłaby dziecko zaskoczyć, tupiąc i krzycząc tak jak ono
(cudownie opisane u Rogge).
W przypadku wszystkich możliwości i każdego zachowania, decydująca jest postawa
wewnętrzna matki, a mianowicie wewnętrzna pewność, że jest „duża", a dziecko „małe". Gdy
straci równowagę, zawsze może sobie o tym przypominać, aby w ten sposób znów odnaleźć w
sobie ten stan.
Podczas terapii pomocne okazały się zdania, które przypominają o tym, kto jest „duży", a kto
„mały". „Nawet jeśli w tym momencie tak się nie czuję, jestem duży, a ty jesteś mały".

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

29

Niekiedy wspomnienia innych członków rodziny zasłaniają obraz dziecka, którego nie widzi się
w sposób realny. Wówczas może pomóc następujące zdanie: „ Nawet jeśli w tym momencie
czuję się bezradna/ zdenerwowana / nieudolna itd. jestem matką, a ty jesteś - tylko - dzieckiem -
nic więcej".
Przypominanie sobie tego rodzaju zdań pomaga także na co dzień.

„Moje dziecko może się swobodnie rozwijać"

Trzyletni Konrad stoi na dole przy schodach, podczas gdy jego matka Joanna czeka już przy
drzwiach do mieszkania. Konrad bawi się kamykami.
Joanna woła sprzed drzwi: „Konrad, proszę, chodź już!" Konrad nie przychodzi. Znowu:
„Konrad, proszą, chodź już!" Konrad nie przychodzi. Trzeci raz: „Konrad, nie słyszałeś? Masz
przyjść!"
Konrad niewzruszenie bawi się dalej kamykami, podczas gdy Joanna otwiera drzwi i wchodzi do
mieszkania. 10 minut później, Konrad podrzucając kamyki idzie po schodach do mieszkania.

Konrad odmawia prośbom matki, która wprawdzie długo próbuje, ale później rezygnuje.
Co się tutaj dzieje między matką a dzieckiem? Wydaje się raczej, iż jest to stosunek między
równouprawnionymi osobami, podobnie jak między kolegami. Jeden kolega czegoś chce, prosi o
to, natomiast drugi nie ma ochoty.
W przykładzie można dostrzec kilka pomieszanych ze sobą przekazów. Czy matka rzeczywiście
prosi? Czy też żąda? Kto o coś prosi, ten zawsze znajduje się w pozycji podrzędnej. (Nie chodzi
tu o uprzejme „proszę" w codziennych kontaktach). Kto jest o coś proszony, osiąga silniejszą
pozycję, gdyż prośbę może przyjąć lub odrzucić. Poprzez kilkakrotne prośby Joanna dostaje się
na pozycję podległą proszącego i dzięki temu czyni Konrada dużym.
Matka nie chce być dla syna autorytetem, lecz partnerem. Jej życzeniem jest, aby syn reagował
na jej prośby tak jak dorosły. Jednak nie traktuje go po partnersku. W tym wieku jest to dla
Konrada zbyt dużym wymaganiem.
W rzeczywistości Joanna przeżywa to w ten sposób, że jej starania są daremne. Wymaganie,
jakie stawia synowi jest zbyt wysokie, jednak kobieta nie chce tego widzieć. Raczej kieruje się
marzeniami o partnerstwie między rodzicami i dziećmi, aniżeli dostrzega, jaki jest istotnie
stosunek między nią a jej trzyletnim synem. Sprzeczność między marzeniem a rzeczywistością
sprawia, że Joanna jest bezradna i niezadowolona.
Jednocześnie rozczarowuje ją zachowanie jej dziecka, co pokazuje mu w dosadny sposób.

Konrad żwawo wchodzi do mieszkania. W kuchni stoi matka z zaciętym wyrazem twarzy. Dąsa
się i nie odzywa do Konrada ani słowem.
Po upływie krótkiego czasu, chłopiec czuje, że coś jest nie w porządku. Zwraca się do matki, ale
ona nie reaguje. Konrad szarpie ją za kurtkę, jednak matka odwraca się. Zmieszany, zaczyna
płakać.

Po długim czekaniu Joanna zaczyna się dąsać. Czuje się jak dziecko, które zlekceważono i
odpowiednio reaguje.
Nie jest dla niej jasne, iż sama przez swe zachowanie spowodowała reakcję Konrada. Jeśli coś
jest dla niej ważne i chce, aby chłopiec odpowiedział na wezwanie, nie wolno jej manifestować
tego jako prośby. Musi to jednoznacznie sformułować i zwyczajnie przeforsowywać. Tym
samym, dla Konrada stanie się bardziej jasne, kiedy chodzi o prośbę, którą może spełnić lub nie,
a kiedy o żądanie, które jest dla matki poważne.
Joanna odstąpiła dziecku kierowanie. Jednocześnie nie czuje się z tym dobrze, dlatego karze je
wycofując się. Konrad nie rozumie związku między swym „guzdraniem się" a zachowaniem
matki. Wycofanie matki nie jest dla niego zrozumiałym, „naturalnym" następstwem (tak
formułuje to Dreikurs) swego postępowania. Dlatego czuje się zbity z tropu i zaczyna odczuwać
strach. Konrad znów staje się „mały".

Kiedy Joanna słyszy, że Konrad płacze, opamiętuje się, bierze chłop, ca na kolana i mówi do
niego: „Dlaczego nie przychodzisz, gdy cię wołam? To nie było ładne z twojej strony. Kochane

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

30

dzieci zawsze przychodzą, gdy woła je ich mama ".

Płacz Konrada powoduje, że jego matka przestaje się dąsać. Ponownie odkrywa go jako dziecko
i teraz czuje się potrzebna w swej roli jako „duża". W ten sposób znów może podjąć kontakt ze
swym synem.
Mimo to, jeszcze nie przezwyciężyła frustracji. Poza tym chciałaby, aby w przyszłości Konrad
jej słuchał. Jednakże nie wyraża tego bezpośrednio, lecz pośrednio.
Joanna częściowo kryje się z tym, czego chce. Nie wyraża się wprost. Aby zaakcentować swe
życzenia, chowa się za zdaniem: „Kochane dzieci zawsze przychodzą, gdy woła je ich mama".
Ma nadzieję, że w przyszłości osiągnie swój cel.
Joanna próbuje manipulować Konradem. Ma on zachowywać się według jej woli, przy czym nie
wyraża swego żądania otwarcie i nie musi tego przeforsowywać poprzez swój autorytet.
Dzięki takim samym mechanizmom pozwalamy manipulować sobą jako osobami dorosłymi.
Podłoże tego sugestywnie opisuje Manuel J. Smith w swej książce „Bez skrupułów powiedz
nie". Autor ukazuje, w jaki sposób my, jako dorośli, pozwalamy na to, aby inni wywoływali w
nas poczucie winy i tym samym dajemy się wodzić za nos.
Początek tego tkwi w czasach dzieciństwa. Rodzice boją się powiedzieć dziecku z pewnością
siebie i mocą swego autorytetu, co ma ono zrobić na ich życzenie. Zamiast tego, ukrywają się za
pojęciami i wartościami, czego się nie robi lub jak zachowuje się kochane, grzeczne, miłe i
porządne dziecko. Co nie odpowiada rodzicom, jest określane takimi pojęciami, jak: uparty,
złośliwy, zły, niewychowany, straszny.
„Użycie pojęć <<dobry>> czy <<zły» jest skuteczną metodą kontroli zachowania, ale jest to
kontrola ukryta, związana z manipulacją, nie natomiast uczciwa interakcja". (Smith)
Uczciwe traktowanie polega na tym, iż Joanna mówi do Konrada: „Bardzo bym chciała, abyś w
przyszłości przychodził, gdy cię wołam".
Tym zdaniem zajmuje pozycję autorytetu, który kieruje i mówi, co chce, a Konrad wie, czego
ma się trzymać.
Czy matce lub ojcu w ogóle wolno żądać? I jeszcze przeforsowywać to poprzez przewagę
fizyczną? Dziecko, które rzuca się na ulicy, po prostu podnieść do góry i odejść niosąc je na
rękach? Czy nie jest to dokładnie ohydny autorytet i niestosowne roszczenie sobie prawa do
władzy, którego wielu rodziców chce, według możliwości, uniknąć?
Nowoczesny świat także i dzisiaj jest jeszcze dla dziecka niczym dżungla z nieprzewidywalnymi
niebezpieczeństwami. Dziecko potrzebuje „dużych", którzy jeśli wprowadzą je w ten świat,
zatroszczą się o bezpieczeństwo i przeżycie.
Naturalnie matka i ojciec mogą dlatego stawiać żądania i muszą być w stanie je przeforsowywać.
Świat dookoła nie jest bezpiecznym miejscem. Troska rodziców wymaga, aby stawiane dziecku
żądania były jednoznaczne. Gdy maluch chce się wyrwać i pobiec na drogę szybkiego ruchu,
wówczas matka i ojciec przeciwstawiają się temu i zatrzymują go dzięki swej przewadze
fizycznej - podobnie jak i inni dorośli, kiedy widzą niebezpieczeństwo.
„Rodzice, którzy się denerwują, ponieważ ich dziecko <<nie robi tego, co mówię>>,
przypuszczalnie stawiają nierozsądne żądania i tylko próbują nim zawładnąć. Zazwyczaj
prowadzi to do walki o władzę". (Dreikurs)
Rodzice mający w sobie uczucie „bycia dużym", wykorzystują swą wielkość dla dobra dziecka i
stosownie do jego wieku. Jeśli uważają coś za ważne i właściwe, są gotowi na przeforsowanie
tego wobec swej latorośli. Im bardziej jest to dla dziecka jasne, tym w mniejszym stopniu rodzic
musi to wyjaśniać. Dzieci czują wówczas, kiedy matka lub ojciec mówią coś na serio.
Jednocześnie wiedzą także, iż takie żądanie nie jest despotyzmem, lecz czymś ważnym.
Gdy matka lub ojciec są „duzi", potrafią się stosownie zachowywać. Mają siłę do kierowania, a
ich dzieci mogą im ufać i ich słuchać.
Poniższe przykłady ilustrują to, co zostało powiedziane do tej pory:

Mariola wysiada z samochodu. Z tyłu, na foteliku dla dzieci siedzi jej syn, 2,5 roczny Jacek.
Gdy Mariola chce go wyjąć z samochodu, chłopiec zaczyna się wiercić. Nie chce wysiąść.
Mariola łagodnie go przekonuje: „Chodź Jacuś. Idziemy na zakupy". „Nie chcę zakupów!",

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

31

piszczy Jacek. Mariola próbuje odpiąć pasek przy foteliku. „Chodź Jacuś. Bądź kochanym
dzieckiem ". „Nie, nie, nie!", płacze Jacek i zasłania zamek.
Wreszcie Mariola otwiera zapięcie. Oblana potem próbuje podnieść chłopca z fotelika. Powoli
zaczyna się denerwować. „Natychmiast idziesz ze mną!", syczy.
Jednak Jacek uczepia się fotelika jak opętany i cały czerwony beczy: „Nie chcę, nie chcę, nie
chcę!"

Mariola najchętniej by się teraz odwróciła i zostawiła za sobą dziecko i samochód - tak, jak
gdyby nie miała z tym wszystkim nic wspólnego. Albo usiadłaby na najbliższych schodach i
wypłakała się. Codziennie ten sam cyrk! Kobieta jest wyczerpana i ma poczucie, iż nie sprosta
Jackowi i jego sile.
Wyczerpanie na zmianę z niepohamowanym gniewem to elementy życia rodziców. Ważne jest,
aby zachowania Jacka Monika nie odnosiła do siebie. To nie jest atak, skierowany przeciwko
niej jako osobie - choć czasem tak to można pojąć.
Fazy krnąbrności należą do życia dzieci i rodziców. Jacek jest małym dzieckiem i dlatego
potrzebuje uporu jako kroku w rozwijaniu się. Od czasu do czasu musi być krnąbrny, jak każde
dziecko (prawie w każdym wieku).
Gdy Mariola sobie o tym przypomni, zyska konieczny wewnętrzny dystans do sytuacji i będzie
umiała odnaleźć spokój. I wtedy łagodnie, ale stanowczo podniesie Jacka z fotelika.

Leon jest ojcem samotnie wychowującym dziecko. Wspólne życie z jedenastoletnią córką Kingą
układa się doskonale.
Jednak pewien problem powoli rośnie: pieniądze. Kinga nie otrzymuje kieszonkowego, gdyż
Leon uważa to za niewłaściwe. Jego zdaniem, powinna dostawać tylko to, czego potrzebuje.
Tak więc za każdym razem, gdy przychodzi do niego Kinga, z uśmiechem daje jej wyproszone
pieniądze. Jej żądania stają się oczywiście coraz większe. Wydaje się, że dziewczyna potrzebuje
coraz więcej pieniędzy. Jednak Leon boi się położyć temu tamę.

Kinga doświadcza, iż zawsze gdy czegoś „potrzebuje", otrzymuje od swego ojca pieniądze. W
ten sposób powstaje naturalna skłonność do tego, aby „potrzebować" więcej, a potrzeby rosną.
Rodzice dają swym dzieciom dużo i chętnie. Każdy rodzic ma przy tym także granice. W
obrębie tych granic daje i działa chętnie i czuje się dobrze. Później nadchodzi punkt, w którym to
miłe uczucie się kończy. Kto jest szczery, wyraża to i tym samym wyjawia swą granicę i
przyznaje się do niej. Kto się tak zachowuje, odbierany jest jako stabilny i można mu zaufać.
Naturalną potrzebą jest testowanie i mierzenie granic. Dotyczy to zwłaszcza dzieci. Kto obawia
się pokazania swych granic lub też spowodowanego czymś gniewu, odbierany jest jako
nieszczery i / lub słaby. Powstaje wówczas skryte, nieodparte pragnienie, aby człowieka tego
doprowadzić do jego granic. (Musimy sobie teraz przypomnieć nasz okres szkolny i określonych
nauczycieli.)
Kogoś drażni się tak długo, aż nakreśli on granice. Wówczas znów powraca bezpieczeństwo i
odprężenie. Kinga będzie wymagać od Leona coraz więcej, aż mężczyzna pokaże i określi swe
granice.
Dzieci potrzebują granic - tak brzmi tytuł bestsellera pośród książek o wychowaniu. Ale jak
Leon dojdzie do wniosku, iż jest w stanie je nakreślić?
Leon musi przypomnieć sobie o tym, że jest ojcem i znaleźć w sobie uczucie „bycia dużym".
Wtedy będzie mu łatwiej wyjawić swe granice i według nich postępować.

Co muszą znosić rodzice

Mirosław, mąż Elżbiety i ojciec pięcioletniego Bogusia, nosi się z zamiarem przejęcia praktyki
stomatologicznej ojca w swym rodzinnym bieście. Elżbiecie w ogóle nie podoba się pomysł
ewentualnej przeprowadzki, jednak z drugie] strony, za zmianą miejsca zamieszkania prze-
mawiają rozsądne powody.
Elżbieta uważa, iż Bogusia także trzeba powiadomić o możliwych nowych perspektywach,
dlatego wyjaśnia mu całą sytuacją: że tata chce objąć praktyką po dziadku, więc muszą

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

32

przenieść się do innego miasta, w którym pójdzie do nowego przedszkola i zyska wielu nowych
przyjaciół.

Możliwa jest rychła przeprowadzka. Czy trafnym pomysłem jest wtajemniczenie w swe plany
dziecka, czy też nie? Bogusia uznaje się tutaj za równoprawnego członka rodziny, który
informowany jest o wszystkich ewentualnych decyzjach. Czy nie odpowiada to ideałowi
partnerstwa między rodzicami i dziećmi?
Spójrzmy na rozwój sytuacji:

Gdy Boguś słyszy o przeprowadzce, wykrzywia usta: „Chcę zostać tutaj. Nie chcą nowych
przyjaciół". Elżbieta próbuje osłodzić mu możliwą przeprowadzką, jednak Boguś zaczyna płakać
i biegnie do swego pokoju.
Cały następny tydzień chłopiec lamentuje i plącze, gdyż nie chce się przeprowadzać.
Po tym, jak Mirosław wszystko poważnie omówił ze swym ojcem, który mu odradził
przeprowadzkę, decyduje się pozostać na starym miejscu.
Boguś jeszcze długo podkreśla, iż w żadnym wypadku nie chce opuszczać swego przedszkola i
przyjaciół.

Tą rozmową Elżbieta tylko obciąża Bogusia. Ciężar jest chłopcu niepotrzebny. Jednak Elżbieta
w ten sposób przekazuje swą własną niepewność i niezadowolenie z przeprowadzki, czemu
Boguś daje wyraz każdego dnia. Gdy Elżbieta mu o tym opowiada, pod pozorem otwartości i
równouprawnienia, pozbywa się ciężaru.
Po pierwsze, Boguś nie ma prawa do współdecydowania o przeprowadzce. Jest to sfera, w której
rodzice dostrzegają swą odpowiedzialność i według niej postępują. Po drugie, temat ten
pozostaje w zawieszeniu, 1 gdyż nie zapadło jeszcze żadne postanowienie. Jeśli głos dzieci nie
czy się podczas decydowania, wówczas informowanie ich przed podjęciem decyzji nie
przyniesie niczego poza niepotrzebnym stresem.
Zadaniem rodziców jest zachowanie dla siebie takich sytuacji, które pozostają w zawieszeniu.
Czynią oni wszystko, co tylko mogą, aby podjąć najlepszą decyzję dla dobra całej rodziny. Są
„dużymi", którzy sami przetrwają ewentualne niepewności, aż zapadnie postanowienie.
Dotyczy to także decyzji mniej obfitujących w następstwa, jak na przykład zaplanowane wizyty,
przechadzki po mieście, wycieczki. Nie jest to żadna mowa obrończa za tym, aby rodzice
wydawali decyzje nie pytając dzieci o zdanie. Jednak gdy sami nie są jeszcze pewni tego, czego
chcą, informowanie dziecka jest niemądre i obciążające. Mamy wtedy do czynienia z
pseudopartnerstwem, które wywołuje u dzieci jedynie zamęt.

Mąż Pauliny miał przed sześcioma miesiącami śmiertelny wypadek. Jej smutek i rozpacz są
olbrzymie. Za dnia bierze się w garść i idzie do pracy, dba o dom i swą dziewięcioletnią córkę
Marzenę.
Jednak wieczorami, gdy zapada zmrok, jej smutek wciąż rośnie. Często szuka więc pocieszenia u
swej córki. Pozwala jej wtedy spać z nią w małżeńskim łożu, aby nie czuć się samotna. Niekiedy
Paulinę ogarnia ból i wypłakuje się w obecności Marzeny.
Dziewczynka stała się bardziej poważna, ale poza tym wydaje się, że już uporała się ze śmiercią
ojca. Właściwie płakała tylko raz, podczas pogrzebu.

Po wypadku męża, Paulina trzyma się resztkami sił. Marzenie daje wszystko, co tylko może.
Jednak obserwując jej zachowanie można dostrzec, iż dziewczynka przejęła część ciężaru.
Marzena bierze się w garść, gdyż czuje, że jej matka przypuszczalnie nie zniesie dodatkowo
jeszcze jej smutku. W ten sposób dźwiga ból razem z matką, natomiast własny odrzuca. Paulina
może zaniedbywać się, a u córki szukać wsparcia i pocieszenia.
Tylko wtedy, gdy Paulina sama udźwignie swą żałobę, będzie mogła być oparciem dla swego
dziecka. Jeśli smutek stanie się zbyt duży, Paulina będzie musiała poszukać zaufania,
pocieszenia i wsparcia u przyjaciółki lub nawet u doradcy. Ale nie u Marzeny! Wówczas da
córce miejsce i okazje, do wyrażenia jej własnego smutku.
„Ja jestem duża, a ty jesteś mała" - dla matki i ojca oznacza: To, co jest złe we własnym życiu,
każdy dorosły musi znosić sam. Dziecku nie wyjdzie to na dobre, gdy będzie musiało wspierać

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

33

lub chronić swego rodzica. Tym samym odbiera coś rodzicom i niesie to na własnych barkach.
Jeśli rodzice w głębi ducha przyjmą swój los wraz ze wszystkimi bólami i ciężarami, jakie on ze
sobą niesie, wówczas nie będą potrzebować swego dziecka jako podpory, lecz będą mogli być do
jego dyspozycji.

„Moja córka i ja - najlepsze przyjaciółki na świecie"

Irmina swą czternastoletnią córkę Iwonę traktuje coraz bardziej jak powiernicę. Spędzają ze
sobą dużo czasu, chodzą na zakupy, wymieniają się ubraniami i tajemnicami. Irmina chciałaby
być najlepszą przyjaciółką swej córki i jest bardzo dumna, że Iwona zdradza jej swe małe
tajemnice.
Irmina także się jej zwierza. Opowiada o swym młodszym koledze z pracy, o którym marzy.
Coraz bardziej wtajemniczają w związek z Mateuszem, jej mężem i ojcem Iwony. Skarży się także
na małą satysfakcję seksualną, jaką daje jej Mateusz.
Irmina uważa, że Iwona powinna dokładnie wiedzieć, co się rozgrywa między kobietą a
mężczyzną aby później mogła to robić lepiej.
Pewnej przyjaciółce opowiada z dumą: „My z Iwoną jesteśmy bardziej przyjaciółkami. Od
niedawna Iwona nie zwraca się do mnie 'mama', lecz 'Irmina'".

Iwona jest dumna ze swego układu z matką. śadna z jej przyjaciółek nie ma takiej tolerancyjnej
matki, z którą mogłaby rozmawiać o wszystkim. Koleżanki jej tego zazdroszczą.
Jednocześnie często czuje się wzburzona. Coś dzieje się inaczej niż kiedyś. Odkąd tak dużo wie
o swym ojcu, już nie potrafi go traktować w naturalny sposób. Czasami nie umie mu spojrzeć w
oczy.
Poprzez poufałości, matka wciągnęła ją na dorosłą płaszczyznę w środek życia dwojga ludzi.
Irmina nie pozwala już Iwonie na bycie dzieckiem w tym związku. Potrzebuje jej, a jednocześnie
ją wykorzystuje. Zdejmuje z siebie ciężar, czyniąc z córki powiernicę i potajemnie przeciąga ją
na swoją stronę.
Dzieci nie obchodzi stosunek ich rodziców. Irmina nie wyświadcza swej córce żadnej przysługi,
gdyż zakłóca jej stosunek do ojca. Fakt, iż pozwala Iwonie na zwracanie się do siebie po
imieniu, jest jedynie kolejnym symptomem tego zasadniczego nieładu.
śadne dziecko nie powinno być powiernikiem swego rodzica. Trzymany w tajemnicy układ
rodzica z dzieckiem, wcześniej czy później burzy sferę dzieciństwa. Granica, którą się przy tym
przekracza, jest linią dzielącą pokolenia.
Nawet gdy matka każe sobie opowiadać tajemnice swej córki, zostaje przekroczona ta sama
granica, która chroni dziecko. Iwona rewanżuje się opowiadaniem matce swych własnych
tajemnic, gdyż ta odnosi się do niej z pełnym zaufaniem. Ale kiedy dziecko w okresie
dojrzewania zacznie zachowywać dla siebie swe przeżycia, myśli i uczucia, wówczas pomoże to
mu w odgraniczaniu się, które jest konieczne do procesu stawania się dorosłym. Iwona nie może
przeciąć pępowiny, łączącej ją z matką.
Podczas terapii rozwiązanie tej sytuacji przedstawiłoby się bardzo prosto. Stoi przedstawicielka
Irminy - matki, przed przedstawicielką córki - Iwony. Spogląda na nią i mówi: „Jestem matką a
ty jesteś córką. Jestem duża, a ty jesteś mała. Jeśli wykorzystuję cię jako swą podporę, nie jest to
właściwe". Taka przedstawicielka przeważnie sama czuje, że negatywnie obciąża dziecko.
Wtedy pada następne zadanie: „Przykro mi".
Te zdania zazwyczaj przynoszą ulgę zarówno matce, jak i córce. Uwalniają, a jednocześnie dają
siłę. Matka czuje się nagle silniejsza, -większa", dostrzega odpowiedzialność za dziecko i swe
własne życie, np. za to, że czuje się samotna. Dziecko oddycha z ulgą. Czuje się bardziej jak
dziecko, gdyż z jego barków zdjęto brzemię, które ciążyło na "im z powodu zaufania.
Pełne zaufania układy między rodzicami i dziećmi często nie są stosowne. Gerhard Amendt
badał szczególny związek zaufania między matką a synami. Na temat stosunku matki - synowie
Amendt pisze:

„ (...) A jednak zaczyna się nieszczęście, gdy między matką i synem powstanie stosunek

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

34

zaufania. Należałoby o tym mówić tylko wtedy, gdy dwoje ludzi sąponiekąd równorzędni, co się
tyczy umysłu i uczucia. Wszystko, co asymetryczne, stoi takiemu stosunkowi na przeszkodzie.
Czasami słabszy może się zwierzyć silniejszemu. Ale nie na odwrót. Stosunek zaufania między
dzieckiem a rodzicem jest zawsze stosunkiem nieprawnym. Jeśli matka zwierza się synowi,
zmieniają się role. Dziecko staje się tym silniejszym i to je przeciąża". „Pod względem struktury,
stosunek rodziców do ich dzieci jako powierników obiecuje coś nader osobliwego, gdyż gdzie
dziecko zdane jest na siłę, niezawodność i przewagę swych rodziców, którzy je chronią i w ogóle
dopiero tworzą ochronną przestrzeń dzieciństwa, zmienia się stosunek wyższości w status
zaufania. Stopniowo rodzic przechodzi w pozycję podległego. Córka lub syn, którzy stają się
powiernikiem rodzica, doświadczają niestosownego dla swego wieku wywyższenia. Przypisuje
się im znaczenie, które nie odpowiada ich dojrzałości. Tym samym odwracają się role rodziców i
dzieci, które wpływają na dalszy przebieg dzieciństwa".

To samo dotyczy sytuacji, kiedy matka czyni córkę swą powiernicą lub gdy ojciec sprzymierza
się z córką lub synem. Amendt opisuje szczególny ciężar dziecka, któremu powierzane są
tajemnice:
„Jeszcze bardziej budzi obawy, gdy syn musi milczeć i aferę z matką zachować dla siebie.
Wówczas świat dzieli się na wtajemniczonych i wykluczonych. Ta skrytość nie tylko budzi
obawę, lecz jest także agresywna. Przede wszystkim wobec osób, które są wykluczone, a więc
ojca. A agresja ciągnie się dalej, kiedy matka wymaga od syna milczenia jako dowodu na jego
lojalność. W końcu idzie z nią ręka w rękę, aby usunąć ojca z rodziny".

Nikt nie jest doskonały

Hanię przez cały dzień boli głowa. Właśnie położyła się na sofie, gdy w kuchni rozlega się głośny
brzęk, Hania zrywa się i sprawdza, co się dzieje. W kuchni, przed rozbitą butelką mleka stoi
dwuletnia Kasia i czteroletni Damian. Kasia płacze, a Damian niezgrabnie próbuje zetrzeć z
podłogi mleko.
Hani puszczają nerwy: „Damian, co znowu zbroiłeś? Ile razy muszę ci mówić, że nie powinieneś
sobie sam nalewać mleka!" Teraz zaczyna płakać także i Damian. Nagle jej córka mówi: „Kasia
chce pić mleko". Damian jeszcze płacząc wskazuje na Kasią: „ To zrobiła Kasia ".
Hania jest przerażona.

Hania widzi, że niesłusznie oskarżyła i zbeształa Damiana. Popełniła błąd. Błądzenie jest rzeczą
ludzką. Obojętne, czy ktoś jest „mały" czy „duży", on lub ona popełnia błędy. Hania zbytnio się
pospieszyła i wyrządziła Damianowi krzywdę.
Istnieje kilka możliwości potraktowania jej błędu.

Hania klęka, przyciska do siebie Damiana i głaszcze go po głowie. „Damian, Damian, nie płacz
już! Nie chciałam tak powiedzieć. Proszę powiedz mi, że wszystko jest w porządku".
Damian próbuje uwolnić się z jej objęć.

Hania czuje się winna i traci panowanie. Jednocześnie czuje się nieudolna i nieszczęśliwa. Aby
uciec od poczucia winy, chce, aby Damian jej wybaczył i powiedział, że ją kocha.
Chłopiec jest jednak - i słusznie! - rozgniewany. Swymi prośbami matka wywiera na nim presję.
Damian nie może być zły, gdyż jeszcze bardziej obciąża Hanię i umacnia ją w poczuciu winy. W
głębi duszy czuje się „mała" i zależna od Damiana. Powinien się wziąć w garść, lecz jest to dla
niego zbyt duże wymaganie.
Jeśli Hania pozostanie sobą i nadal będzie „duża", odnajdzie drogę do innego rozwiązania.

Hania spokojnie mówi do Damiana: „Damian, przykro mi. Skrzyczałam cię. To nie było w
porządku". Chłopiec jest nadal zraniony i nie Patrzy na nią.
Jednak Hania nie reaguje już na to, lecz mówi: „I dziękuję, że zacząłeś ścierać mleko".

Także teraz Hania żałuje swego nietaktu. Rozumie, że przed chwilą była niesprawiedliwa.
Oczywiście wie, że nie może cofnąć błędu ani zranienia. Teraz musi to znieść, ale postanawia
następnym razem lepiej uważać.

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

35

Damian jest rozgniewany, jednak Hania nie wybija mu tego z głowy. Jest to częścią zaistniałej
sytuacji i jej następstwa ona musi udźwignąć. Dzięki dorosłej postawie uczucia się nie zmieniają
ale Hania postrzega je jako własny problem, który nie dotyczy Damiana.
Na tym sytuacja jest dla niej załatwiona. Jako osoba dorosła wie, że takie niesprawiedliwości się
zdarzają i także dla Damiana są i będą częścią jego życia - nawet jeśli ona tego żałuje.
Zobaczmy na kolejnym przykładzie, jak rodzice postępują ze swoim brakiem doskonałości:

Wakacje. Cały tydzień żarzy słońce. Siedmioletnia Mirka jest namiętną pływaczką. Jej ojciec
Jerzy obiecał, że w niedzielę pojedzie z nią nad jezioro. Mirka cieszy się na to cały czas, gdyż z
tatą jest nad jeziorem zawsze bardzo wesoło.
W niedzielę Jerzego boli głowa i jest trochę chory. Ale czuje się związany obietnicą. Jak będzie
wyglądać przed Mirką, gdy złamie swą obietnicę? Będzie całkowicie niewiarygodny!

Jest to dla Jerzego trudna sytuacja. Nie chce rozczarować swego dziecka. Mirka powinna mieć
do zaufanie do niego i jego obietnicy!

Mężczyzna ma do wyboru dwa kierunki. Oto pierwszy:

Jerzy zaciska zęby i jedzie nad jezioro. Tam tylko leży na kocu pod parasolem. Mirka prosi, aby
poszedł z nią do wody, pograł w piłkę lub badmintona. Jednak Jerzy mruczy tylko pod
przeciwsłonecznym kapeluszem.
Przez całe popołudnie Mirka próbuje zachęcić ojca do zabawy, ale w pewnym momencie
zawiedziona rezygnuje. W drodze do domu mówi: „ To było strasznie głupie. Jeśli nie miałeś
ochoty, mogliśmy zostać w domu”.

Mirka i Jerzy - obydwoje są zawiedzeni. Wprawdzie Jerzy dotrzymał swej obietnicy, jednak
efekt nie odpowiada potrzebom jego i córki.
Jerzy chciałby być superojcem, który nigdy nie łamie przyrzeczenia j nie ściąga na siebie
niechęci swej córki, ale jest to nierealne. Bardziej prawdopodobne i realne jest to, że takie
sytuacje mogą wystąpić. Jerzy musi się. do tego przyznać.
Wygląda to później tak:

Wczesnym rankiem w niedzielę, Mirka cieszy się na wycieczkę nad jezioro. Jerzy do niej mówi:
„Wiem, stwierdzisz, że to głupie, ale dziś nici z naszej wycieczki. Boli mnie głowa i chciałbym
raczej zostać w domu, w cieniu ".
Mirka jest rozczarowana: „Ale tato, przecież mi obiecałeś. A sam zawsze mówisz, że przyrzeczeń
trzeba dotrzymywać!" Jerzy zachowuje spokój. „Mirka, to było głupie z mojej strony, że
obiecywałem ci coś. czego nie mogę dotrzymać. Nie możemy dziś pojechać się kąpać. To nie jest
twoja wina. Ale przy następnej okazji nadrobimy to".

Rodzice pragną być doskonali i nie popełniać żadnych błędów. Nie chcą, aby ich dzieci słusznie
były na nich złe, ponieważ oni, rodzice, zrobili coś niewłaściwego. Jednak popełnianie błędów
jest częścią wspólnego życia. Także w przypadku matki lub ojca!
Kto jest w głębi duszy duży, ten przyznaje się do swych błędów i zaniedbań. Nie wypiera się ich
ani niczego sobie przy tym nie wybacza. Dokłada wszelkich starań, aby wyciągnąć z tego naukę
na przyszłość, jednakże wie, że nawet wtedy nie pozostanie bezbłędny.

„Czasami wolałabym być dzieckiem":

O trudności bycia „dużym"

Hania zrobi wszystko dla dwojga swych dzieci - Damiana i Kasi. Odkąd usłyszała, jak ważne jest
dla rodziców bycie „dużym ", spostrzega wiele sytuacji związanych z codziennym wychowaniem,
w których tego nie realizuje. Od czasu do czasu czuje w sobie spokój i siłę jako matka. Mało
istotne przyczyny szybko jednak wyprowadzają ją z równowagi.
Wówczas coś się w niej wywraca i traci łączność z tą wewnętrzną siłą Odkrywa, że czasami
wołałaby być dzieckiem.
Bardzo chciałaby na trwałe zyskać tę siłę i postawę, ale w jakiś sposób jest zablokowana. Czy

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

36

musi bardziej wziąć się w garść? A może użyć całej siły woli?

Hanię już spotkaliśmy kilkakrotnie. Jej zaangażowanie i wysiłki są duże, a mimo to kobieta
wciąż odnosi porażki, a jej próby nie przynoszą efektów.
Czy może brakuje jej czegoś zasadniczego? Ale czego?
Słaby punkt Hani tkwi w więzi z jej rodzicami. Taki jak stosunek do swych rodziców będzie jej
układ z własnymi dziećmi. Jeśli stosunek do rodziców był obciążony, skutkiem tego będzie
trudny układ z własnymi dziećmi.

Jako dziecko Hania była powiernicą swej matki. Dzięki temu czuła dumę, ale z drugiej strony
także dużą presję. W okresie dojrzewania dochodziło do gwałtownych kryzysów. W końcu Hania
była tak rozgniewana, że wyprowadziła się z domu i na kilka lat zerwała kontakt z matką.
Tymczasem kontakt istnieje znowu, ale jest dość chłodny i pełen dystansu. Hania uważa, że jej
matka jest słaba i niezaradna. Dlatego tez mocno sobie postanowiła, że będzie od niej lepsza.

Czy Hani nie można zrozumieć w oparciu ojej stosunki z matką? Czy jej próby nie są godne
uznania?
Jednak, niestety, to nie działa - jak musi stwierdzić Hania z wielkim ubolewaniem. Nie jest
lepsza od swej matki. A najbardziej fatalne jest to, iż im bardziej chce być od niej lepsza, tym
bardziej się do niej upodabnia. Hania wciąż odkrywa te nieprzyjemne podobieństwa i jest
przerażona. Wtedy zaciska zęby i podejmuje nowe, dobre postanowienia.
Im silniej ktoś chce się zmienić jako ojciec i matka, tym większe jest tajemnicze przyciąganie,
które rozwija swój wzór. Na zewnątrz może to początkowo wyglądać inaczej, ale potajemnie
staje się on coraz bardziej podobny. A własne dzieci odbierają go tak, jak on odbierał kiedyś
swoich rodziców.
Czy Hania nie ma więc żadnych szans? Czy nieuchronnie musi stać się następczynią swej matki?
Czy na zawsze pozostanie pod jej wpływem?
Istnieje „tajemnica" dotycząca tego, jak mimo wszystko osiągnąć pozytywną siłę jako matka lub
ojciec. Kto ją zna, znajdzie do tej sity drogę, która na początku jest oczywiście często
nieprzyjemna i trudna.
Tajemnica ta tkwi w szacunku wobec rodziców. Hania czuje, że przewyższa swą matkę. W
języku terapii określa się to jako „arogancję". Od szacunku znajduje się jeszcze bardzo daleko.
Hania raczej gardzi swą matką.
Ale dopiero wtedy, gdy kobieta będzie szanować swą matkę, zniknie skłonność do
nieuchronnego naśladowania. Tym samym w głębi ducha poczuje odprężenie.
Co ten szacunek zawiera? Hania poczyni w tym kierunku pierwszy krok. jeśli zacznie postrzegać
swą matkę jako człowieka i uzna ciężary, jakie musiała ona dźwigać w swym życiu.
Matka Hani przyszła na świat w czasach powojennych. Ojciec wrócił z wojny chory i pozostał
zamknięty w sobie. Już jako dziecko musiała przejąć dużą odpowiedzialność i wspierać swą
matkę. Hania była pierwszym dzieckiem spośród trójki. Została gospodynią domową i dbała o
swe dzieci.
Gdy Hania zaczynie w ten sposób patrzeć na swą matkę, wówczas będzie mogła jej współczuć i
dostrzeże, że matka ją kocha. Miłość ta jest tak silna, iż czasem sprawia ból. Hania spojrzy
swojej matce w oczy i odkryje wszystkie ciężary, jakie ona dźwiga.
Niemal automatycznie powstaje następny krok. Hania zaakceptuje swą matkę taką, jaka ona jest
i będzie ją szanować. Najlepszym wyrazem na szacunek jest ukłon. Głowa, która tak długo
trzymana była sztywno do góry, schyla się. Znikają przemądrzałość i arogancja.
Jednocześnie pojawia się wdzięczność, iż matka podarowała Hani życie. Kto odnajdzie drogę do
tej postawy, stanie się wobec swych rodziców „mały" i wewnętrznie się uspokoi. Kto się pojedna
ze swymi rodzicami, ten pojedna się z całym życiem.
Dzieci są często niezadowolone i skarżą się na zło, które otrzymały i dobro, jakiego im
brakowało. Podczas terapii Bert Hellinger znalazł wydające wdzięczność, dobitne zdania, które
wciąż uzdrawiają stosunek do rodziców na głębokiej płaszczyźnie:

Dziecko stoi przed ojcem lub matką i mówi im:

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

37

„Jesteś moim ojcem / moją matką,
a ja jestem twoim dzieckiem.
Poprzez ciebie przyszło do mnie życie
i to jest największy prezent
i za to ci dziękuję.
Z wdzięcznością przyjmuję wszystko, co otrzymałem.
Jest tego bardzo dużo i to wystarczy.
A czego od ciebie nie otrzymałem,
z wdzięcznością przyjmę od innych.
A teraz zostawię cię w spokoju".

Wraz z tymi zdaniami topnieją skargi dotyczące tego, co otrzymaliśmy. Pokłon, jaki dziecko
wykonuje wypowiadając powyższe słowa, wyraża ich znaczenie. Przedstawiciele rodziców,
słysząc te zdania, stają się coraz bardziej mili i życzliwi. Uprzejmie patrzą na dziecko.
Dzięki szacunkowi i podziękowaniu dziecko staje się „małe". Czuje się pewnie i bezpiecznie.
Rodzice stoją przed nim jako „duzi". Dźwigają oni ciężary, jakie istnieją w rodzinie i trudności
swego własnego życia. Być może ukryta wcześniej miłość i siła rodziców, bez przeszkód
popłynie do dziecka.
Wtedy może się ono odwrócić. Jest otwarte na życie. Siłę od matki lub ojca odczuwa w swych
plecach. Przed kimś stoją teraz jego własne dzieci. Mając za sobą siłę rodziców jest „duży"
wobec dzieci, które stoją przed nim jako „małe". Może im zaoferować oparcie, a one będą się
czuć bezpiecznie.

Młodsze i starsze rodzeństwo

Pięcioletnia Ewa i siedmioletnia Ola stoją przy kuchennym blacie i uważnie obserwują matkę,
która kładzie na wagę dwa kawałeczki czekolady, patrzy na wskaźnik i dokłada dwa kolejne
kawałki.
„Kawałek Ewy waży więcej mamo. To nie jest sprawiedliwe. Nie dostanę tyle, co ona", mówi
Ola. „Ależ nie, jest dokładnie tyle samo, tyle samo", odpowiada jej siostra.
„Nie Olu. Ewa ma rację. Spróbuję jeszcze raz". Matka jeszcze dokładniej waży kawałki, aż każda
dziewczynka dostaje dokładnie tyle samo". (Dreikurs)

Rodzice starają się o sprawiedliwość. Matka Ewy i Oli chce obydwu dać co do grama tyle samo
czekolady, aby żadna nie czuła się pokrzywdzona. Pomijając fakt, iż ze sprawiedliwością też
można przesadzić -równość nie zawsze jest sprawiedliwa.
Dzieci różnią się także wiekiem. Nie tylko wśród rodziców i dzieci istnieje coś takiego jak
porządek w hierarchii. Porównywalnie, choć nie w takim wymiarze, sprawa się przedstawia
między rodzeństwem. Bert Hellinger stwierdził, że kolejność podyktowana wiekiem ma w
rodzinach duże znaczenie. Najstarsze dziecko przychodzi jako pierwsze, później drugie, po nim
trzecie itd.
Dzieci nie mają z tym porządkiem żadnych trudności. Wręcz przeciwnie, hierarchia według
wieku odpowiada ich wewnętrznemu poczuciu i w tym porządku czują się dobrze na swoim
miejscu.

Dla Sylwii (13 lat) i Luizy (10 lat) nadchodzi pora do pójścia spać. Podczas mycia zębów
zaczyna się cowieczorny cyrk. Obydwie dziewczynki wszczynają kłótnię.
Grzegorz, ich ojciec, woła z pokoju: „Koniec i marsz do łóżek!" Wtedy z łazienki przychodzi
Sylwia i markotna staje w drzwiach pokoju: „A poza tym to jest niesprawiedliwe, że muszę
chodzić spać o tej samej porze co Luiza. W końcu jestem o trzy lata starsza!"
Matylda, matka, kieruje oczy ku niebu. Co wieczór te same dyskusje. „Już cię tu nie ma.
Obydwie szybko do łóżka!", woła. Luiza i Sylwia idą do swojego pokoju. Po kilku minutach znów
słychać głośną kłótnię. Matylda woła w kierunku pokoju: „Już spokój!", a potem zdenerwowana
odwraca się do swojego męża: „śe też nie mogą raz pójść spokojnie do łóżek!"

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

38

Sylwia jest rozgniewana, gdyż musi chodzić spać o tej samej porze, co jej młodsza siostra.
Rodzice nie robią żadnej różnicy, dlatego Sylwia wyładowuje swój gniew na Luizie. Nie czuje
się postrzegana i uwzględniana jako starsze dziecko. Jak mogłoby wyglądać rozwiązanie?

W następnym tygodniu, mama wyjaśnia pewnego wieczoru: „W przyszłości Sylwia może chodzić
spać o pół godziny później niż Luiza ". Sylwia promienieje.
Luiza zaczyna zrzędzić: „ To jest niesprawiedliwe! To jest niesprawiedliwe! Dlaczego Sylwia
może później iść spać niż ja? "Matka spokojnie odpowiada: „Sylwia jest od ciebie trzy lata
starsza. Gdy ty będziesz mieć 13 lat, też będziesz mogła zostać dłużej, tak jak Sylwia teraz".

Jeśli między dziećmi nie wynikną żadne problemy, wówczas odmienne traktowanie nie jest
konieczne. Ale właśnie u dzieci, których wiek jest relatywnie zbliżony, przyczyna sporu może
tkwić w walce o swe miejsce. Wówczas do rodziców należy wyjaśnienie im tej kwestii.

Bracia Piotrek (5 lat) i Kacper (4 lata) bawią się w pokoju klockami lego. Nagle znów zaczynają
się kłócić. „Teraz potrzebuję czerwonego klocka!" „Nie, on jest mój!" „Nie, bo mój!"
T
ak dzieje się codziennie po kilka razy. Z niewytłumaczalnych przyczyn, z błahostek zaczyna się
kłótnia. Ich matka wchodzi do pokoju i łagodzi spór: „Przestańcie wreszcie, przecież obydwaj
jesteście już duzi. Duże dzieci nie muszą się wciąż kłócić. A więc, jak było z tym klockiem?"

Rodzice Piotrka i Kacpra zawsze starali się obydwóch traktować sprawiedliwie, a więc w ich
oczach jednakowo. Piotrek nie powinien mieć wobec Kacpra żadnych przywilejów. Ale w ten
sposób Kacper czuje się sprowokowany do tego, aby zakwestionować pozycję Piotrka jako
starszego.

Podczas następnego sporu, matka rozmawia z obydwoma synami-Najpierw mówi do Piotrka:
„Ty jesteś starszym bratem, a Kacper młodszym". Piotrek cieszy się.
Później jeszcze raz stanowczo przekazuje Kacprowi: „Ty jesteś mały, a Piotrek jest twoim
starszym bratem". Kacper nagle odpręża się i patrzy z ulgą.

Nie chodzi tu o to, że młodszy musi ustępować starszemu, czy na odwrót. Ten porządek nie
stwierdza wartości dziecka lub jego szczególnych cech. Pierwsze dziecko nie jest lepsze od
drugiego lub trzeciego. Chodzi tu jedynie o odpowiednie miejsce w rodzinie. Trzecie dziecko
może być wysoce uzdolnione i dwóm starszym pomagać w pracach domowych, ale mimo to
pozostanie trzecie. W kolejności rodzeństwa następuje po dwóch starszych dzieciach. Jeśli
trzecie wysoce uzdolnione dziecko wie o swoim trzecim miejscu, równie dobrze dwoje starszych
z rodzeństwa może przyjąć wyjaśnienia dotyczące młodszego.
Doświadczenia uczestników seminarium ukazują, że porządek siedzenia przy stole również
może się przyczynić do rozluźnienia w rodzinie. Dobry porządek często wygląda tak, iż według
wskazówek zegara siadają najpierw ojciec i matka, a następnie dzieci według swego wieku.

Dziadkowie

Przed zaśnięciem Hania zagaja swego męża Roberta:,, W następnym miesiącu skończysz 35 lat.
Byłaby to dobra okazja do urządzenia rodzinnej uroczystości i zaproszenia twoich rodziców,
brata i siostry ".
Robert nie jest zachwycony. „Na rodzinną uroczystość nie mam ochoty. Moi rodzice szybko
działają mi na nerwy. Wszystko przewracają tu do góry nogami. Chyba niekoniecznie muszę
sobie to fundować z okazji moich urodzin ".
„Ale Kasia i Damian z pewnością by się ucieszyli. Tak bardzo lubią swoich dziadków. A twoi
rodzice też mają bzika na ich punkcie ", mówi Hania. Robert potrząsa głową. „W życiu tego nie
zrozumiem, jak moi rodzice obchodzą się z Damianem i Kasią. Toż to ślepa miłość!"

Kasia i Damian kochają swoich dziadków, którzy także są zachwyceni, gdy widzą wnuki. Za
każdym razem przynoszą im słodycze i uważnie przysłuchują się ich paplaninie. Robert stoi
obok i potrząsa głową. Takich rodziców nigdy nie znał. Mógłby poczuć prawdziwą zazdrość.
Robert nie jest odosobnionym przypadkiem. Wielu rodziców dziwi się, widząc zmianę u

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

39

własnych rodziców, gdy na świat przychodzą wnuki. Dziadkowie często potrafią okazać swym
wnukom dużo serca. W przypadku własnych dzieci byli bardziej obciążeni i skryci. Przy
dzieciach swoich dzieci otwierają się. Ze względu na to, że ich pokolenie znajduje się bardziej
pośrodku, jest im łatwiej być „dużymi".
Również i wnuki łączy z dziadkami szczególna miłość. Ich rodzice, dzieci ich dziadków,
dźwigają czasem jeszcze złość i rozczarowania z okresu dzieciństwa i dlatego są skryci wobec
swych rodziców. Gdy Robert mówi o ślepej miłości, pobrzmiewa tu jeszcze stara złość. Ale
wnuki, Damian i Kasia, nie są tym obciążone i dlatego z łatwością mogą nawiązać kontakt z
dziadkami.
W miłości dziadków do wnuków często kryje się także miłość do swych własnych dzieci,
ponieważ dzięki nim wnuki przyszły na świat. Gdy rodzice to zrozumieją, wówczas przeminie
zazdrość, a coś w ich wnętrzu ulegnie uzdrowieniu.
Rodzice działają na korzyść dzieci, wspierając i ułatwiając im kontakt z dziadkami, wujkami i
ciociami. Dzięki temu dzieci czują się bezpiecznie i są w większym stopniu włączone w dużą
sieć rodziny.


Impulsy:
Siedem kroków, aby zyskać nową postawę rodzicielską

Roman wciąż gwałtownie kłóci się ze swym piętnastoletnim synem Markiem. Gdy tylko

można coś wytknąć, krzyczy, a Marek głośno się broni. Roman uważa, że właśnie w dzisiejszych
czasach dzieci potrzebują surowych wytycznych.

Jego żona Agnieszka zachęca go, aby zaczął więcej pytać i słuchać, zamiast zaraz

wrzeszczeć. Postawa, według której dorastające dzieci traktuje się coraz bardziej po partnersku,
jest Romanowi obca, gdyż sam jej nigdy nie doświadczył.

Ale przy najbliższej okazji wypróbowuje ją. Rozmawia z Markiem jak równy z równym, jak

mężczyzna z mężczyzną. Doświadcza i odkrywa całkowicie inne dziecko. Marek ożywia się,
opowiada ojcu o tym, jak się czuje i wyraźnie cieszy się z kontaktu z nim.

Roman zastanawia się i powoli zaczyna zmieniać swą dotychczasową sztywną postawę.
Pozytywne doświadczenia pomagają w zainicjowaniu i wspieraniu nowej postawy. Czasami,

tak jak w przykładzie Romana, wystarczy odkryć, jaką nową reakcję ktoś uzyskuje od swego
dziecka dzięki innemu niż zwykle zachowaniu oraz o ile więcej można przez to zdziałać.

Ale nie zawsze wszystko udaje się tak gładko. Aby zmienić postawę, często musimy

rozprawić się z samym sobą. To, co osiągniemy samym wysiłkiem woli jest niczym. Musimy
bardziej poznać i zrozumieć podstawy naszego zachowania.

Oto opis siedmiu kroków, które są pomocne w uzyskaniu nowej postawy bycia „dużym" jako

matka lub ojciec. Oczywiście w praktyce nie zawsze można je tak wyraźnie rozdzielić, gdyż
mogą się mieszać:

Krok 1: Poznanie i zbadanie obecnej postawy wychowawczej.
Zanim ktoś uzyska nową postawę, najpierw musi poznać postawy, które wyznaczają

dotychczasowe zachowanie. Rzadko będzie to tylko jedna jedyna postawa, kierująca całym
zachowaniem. O wiele częściej jest to zbiór niekiedy sprzecznych postaw, które są decydujące w
zależności od sytuacji.

Dlatego rozsądne jest analizowanie sytuacji, zdarzających się w codziennym wychowaniu i

zadanie sobie następujących pytań:

Jak reaguję na określone zachowanie mojego dziecka?
Jaka kryje się za tym postawa?
Kolejne impulsy można uzyskać badając okoliczności powstania postaw.
Jakie jest źródło moich postaw?
Czy je przejąłem?
Które postawy bardziej pochodzą od mojej matki?

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

40

Które bardziej od mojego ojca? Od innych? (krewnych, nauczycieli, sąsiadów itd.) Czy

nabyłem je przez własne doświadczenia? Przez jakie doświadczenia?

Krok 2: Ocena obecnej postawy wychowawczej.
Następny krok to bardziej obiektywne spojrzenie na obecne postawy
z zewnątrz i dokonanie ich oceny: Co jest pozytywne w moich postawach? W jakich

sytuacjach, w jakich nie? Co jest negatywne w moich postawach? W jakich sytuacjach, w jakich
nie?

Krok 3: Intelektualne znalezienie nowej postawy.
Służy temu niniejsza książka, która ma na celu otwarcie nowych perspektyw, wzbudzenie

zrozumienia dla rozsądnych postaw rodziców i opisanie zachowania, jakie z tego wynika.

Krytycznie rozprawcie się z tym i porównajcie z własnymi doświadczeniami. Jeśli nowa

postawa wydaje się wam rozsądna i stosowna, gdy rozumiecie jej podłoże, wówczas zasiane jest
w was ziarno nowego przekonania.

Krok 4: Wyjaśnienie stosunku do własnych rodziców.

Pomocne jest tutaj ćwiczenie w wyobraźni:

Wyobraźcie sobie, że stoicie, wasze dzieci stoją przed wami, a wasi . rodzice za wami.
Spójrzcie na dzieci i powiedzcie do nich: „Jesteście moimi dziećmi. Dla was jestem duży.
Gdy czegoś potrzebuję, idę do moich rodziców. Tam jestem mały".
Poczujcie, w którym momencie możecie przytaknąć, a w którym | odczuwacie opór.
Intensywnie rozprawcie się z treścią poprzedniego rozdziału. Podczas | próby uzdrawiania

stosunku z waszymi rodzicami, możecie na- I tknąć się na wewnętrzne, niemożliwe do
samodzielnego przezwy-1 ciężenia bariery. Czasami występują także trudności, „uwikłania",

które pochodzą z systemu rodziny i na początku nie dadzą się samodzielnie rozwiązać.

Wówczas sensowna będzie terapia rodzinna.

Krok 5: Wypróbowanie nowego zachowania w codziennym wychowaniu.
Teraz czas na to, aby owo przekonanie przełożyć na działanie i zrealizować w codziennym

wychowaniu. Na początku wskazane jest wykonywanie małych kroków. Wykorzystujecie
drobne, w niewielkim stopniu obciążone codzienne sytuacje, aby wypróbować nowe
zachowanie, uosabiające nową postawę.

Wciąż przypominajcie sobie o tym, kto jest „duży", a kto „mały".
Dokładnie uważajcie na to, jak odczuwa się „bycie dużym" i czym się to różni od „bycia

małym".

Krok 6: Integracja nowej postawy.
Nie powinniście wierzyć w nową postawę tylko dlatego, że dała wam autorytet. Tym samym

nadal pozostawalibyście w stanie małoletniego dziecka, które biegnie za autorytetem. O wiele
ważniejsze jest znalezienie własnego stanowiska, które ugruntowane jest w danym człowieku. W
tym celu musicie oprzeć się na własnych doświadczeniach.

Aby zintegrować nową postawę, rozsądne jest dokonanie oceny według sytuacji z nowym

zachowaniem. Możecie sobie zadać następujące pytania:

Jaki skutek przyniosło to zachowanie?
U mojego dziecka? U mnie?
Czy jestem z tego zadowolony?
Czy istnieją trudności i sprzeczności?
Czy przez to doświadczenie nowa postawa stała mi się bardziej bliska?
Jeśli nie - czy powód może tkwić w tym, że wewnętrznie byłem przeciwny?
Gdy w ten sposób przeanalizujecie swe doświadczenia, powoli, krok po kroku możecie

zmienić również głęboko zakorzenione

wewnętrzne postawy. Czasami natkniecie się na swe granice i będziecie potrzebować

wsparcia z zewnątrz.

Krok 7: Popełnianie starych błędów jest częścią drogi.

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

41

Zmiany wymagają czasu i cierpliwości. Popełnianie starych błędów to część tej podróży.

Jeśli błąd wykorzystacie do tego, aby skrytykować siebie i swe starania, wystąpicie przeciwko
sobie. Przestańcie robić sobie wyrzuty. Zamiast tego, w głębi ducha poklepcie się z uznaniem po
ramieniu za dotychczasowe wysiłki. W ten sposób najszybciej znajdziecie drogę do swego
wnętrza i siły.

background image

42

Rozdział 5

Rodzina patchworkowa:

Nowe porządki i rozwiązania

W ostatnich latach „ rodzina patchworkowa " coraz częściej występuje jako hasło w dyskusjach
o małżeństwie i rodzinie. Pod tym pojęciem rozumie się nowe, różnorodne formy rodzinne. Stara
struktura rodziny składała się z ojca, matki i jednego bądź kilkorga dzieci, którzy żyli razem.
Dzisiaj coraz częściej struktura ta się rozwiązuje. Pary z dziećmi rozstają się. Niektórzy -
głównie matki - samotnie wychowują dzieci. Wiele osób spotyka nowych partnerów, którzy stają
się ojczymami i macochami. Ale podczas gdy w drugiej założonej rodzinie wcześniej przeważnie
zmarli ojciec lub matka, dzisiaj rodzice żyją w bliższej lub dalszej okolicy, z nowym partnerem,
ponownie mają dzieci i tak dalej.
W każdym razie faktem jest, iż w Niemczech spośród okrągłych dziesięciu milionów rodzin z
dziećmi, 1,5 miliona to rodziny mieszane. Inne oceny ekspertów mówią nawet o 2,5 milionach
ponownie założonych rodzin.
Tak więc dziecko ma przyrodnią siostrę z pierwszego związku matki i rodzeństwo z drugiego. I
teraz mieszka razem z przyrodnim rodzeństwem trzeciego męża matki i jego dzieckiem, które
wniósł do małżeństwa. Porządek, jakkolwiek wcześniej niekiedy utrzymywany sztucznie, zmienia
się w niejasny bałagan lub nawet chaos. Właściwie kto jest spokrewniony z kim i jak?
Dzieci są w tym wszystkim najsłabszą stroną. Słuchają decyzji doro-sfych i muszą iść tam, gdzie
wyślą lub wezmą ich ze sobą rodzice.
Właśnie dla rodziców w patchworkowych rodzinach, pomocne są spowiedzi Berta Hellingera na
temat porządków w rodzinach.

Dzieci mają prawo do obydwojga rodziców

Donata i Piotr są małżeństwem od 12 lat i mają dwoje dzieci, dziesięcioletnią Anię i trzyletniego
Kubę.
Po weekendzie spędzonym u jej rodziców, Donata zauważa na kuchennym stole list od Piotra, w
którym mąż wyjaśnia jej, iż niedawno poznał inną kobietę i teraz się do niej przeprowadził.
Donata czuje się wytrącona z równowagi.
Gdy Piotr przychodzi po czterech tygodniach, aby odwiedzić dzieci, Donata odmawia mu wizyty.
„Kto tak się zachowuje, ten nie jest ojcem! Jeżeli inna jest dla ciebie ważniejsza niż ja i dzieci,
możesz iść tam, gdzie pieprz rośnie'. " - krzyczy rozgniewana do słuchawki.
Ania i Kuba przestają rozumieć świat. Wczoraj tata był taki bliski i ważny, a dzisiaj nie mogą
nawet o niego zapytać, nie wywołując przy tym złości mamy. „ Twój ojciec jest kłamcą i
łajdakiem. Nie chcę mieć z nim więcej do czynienia! I ty też lepiej o nim zapomnij. On nic od
ciebie nie chce!" - rzuca w kierunku Kuby, gdy ten pyta o swego ojca.

W rodzinie z dziećmi, dla dorosłych istnieją dwie płaszczyzny: płaszczyzna pary i płaszczyzna
rodzicielska. Na pierwszej płaszczyźnie Donata i Piotr zakochali się i pobrali. Wraz ze
spłodzeniem i narodzinami Ani i Kuby doszła jeszcze nowa dodatkowa płaszczyzna rodzicielska.
Donata i Piotr rozstają się jako para. Tak jak weszli w związek dwojga ludzi, tak mogą go
rozwiązać. Początkowa miłość wygasła. Para rozstaje się i z nowymi partnerami tworzy nowe
związki.
Jednak nie można rozwiązać więzi między rodzicami i dziećmi. Naturalnie zmienia się ona na
zewnątrz, ale wciąż się. utrzymuje. Dzieci stają się starsze - ale przez całe życie pozostają
dziećmi. Rodzice także pozostają rodzicami nawet po swoim rozstaniu.
Piotr spłodził Anię i Kubę i zawsze będzie ich ojcem - nawet, jeśli Donata uważa, że nie
zachowuje się on jak ojciec. Dokładnie tak sarno Donata zawsze będzie matką tej dwójki, gdyż

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

43

była z nimi w ciąży i wydała je na świat.
Wprawdzie płaszczyzna pary i płaszczyzna rodzicielska wzajemnie na siebie oddziałują, jednak
są wyraźnie różne. Gdy mężczyzna i kobieta kochają się, między nimi powstaje więź w formie
pary. Gdy para ma później dziecko, więź ta staje się silniejsza i bardziej trwała. Jednocześnie
powstają dwie nowe więzi: jedna między ojcem a dzieckiem i druga między matką i dzieckiem.


Jeśli tylko mężczyzna zbytnio oddala się od kobiety lub kobieta od mężczyzny, albo też
obydwoje idą w przeciwne kierunki, więź między parą zrywa się. Kiedy nie ma dzieci, zrywa się
ona jeszcze szybciej, gdyż nie była tak trwała. Pary są gotowe rozstać się szybciej, jeśli nie mają
dzieci. Jednak nawet wtedy, gdy są dzieci, nie gwarantuje to trwałości związku.
Ale dalej istnieje więź, która łączy ojca z dzieckiem i matkę z dzieckiem. Nie ma ona nic
wspólnego z więzią pary. Tak więc rodzice są wprawdzie rozwiedzeni jako mężczyzna i kobieta,
jednak pozostają połączeni jako rodzice swego dziecka.

Dla Donaty i Piotra ważne jest, aby dla dobra ich dzieci wewnętrznie rozdzielili obydwie
płaszczyzny. Donata może mieć urazę do Piotra, ale gdy chodzi o dzieci powinna trzymać swój
gniew na wodzy.

Gdy dzieci stają się bronią

Donata wciąż odczuwa niepohamowaną wściekłość na Piotra, gdyż ten ją opuścił.
Przy tym wie, jak może go najbardziej dotknąć. Podczas roku, w którym się rozstali, a także już
po rozwodzie, Donata za pomocą wszelkich środków uniemożliwia spotkania Piotra z dziećmi.
Mężczyzna zaczyna nieregularnie płacić na utrzymanie Ani i Kuby.

Przy rozstaniu często pojawia się wiele zranień. Jeden decyduje się odejść, a drugi czuje się
nagle opuszczony. Później podnosi się olbrzymi ból i gniew. „Twój ojciec jest kłamcą i
łajdakiem. Nie chcę mieć z nim więcej do czynienia! I ty też lepiej o nim zapomnij. On nic od
ciebie nie chce!" Są to zdania, które wypowiada w swym gniewie Donata. Gdy Piotr to słyszy i
odpowiednio reaguje, sytuacja zaczyna się zaostrzać.
Jak zrozumiały może być gniew Donaty, tak szkodliwy jest on dla dzieci, jeśli trwałe określa
klimat. Obojętne, jak nędznie zachował się piotr, mimo to cały czas pozostaje on ojcem Ani i
Kuby. Dzieci potrzebują go i mają do niego prawo. W gruncie rzeczy więź ta w ogóle nie

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

44

obchodzi ich matki, ponieważ jest to osobista więź Ani i Kuby z ojcem.
Dzieci tak dobrze nadają się na broń, aby dotknąć drugiego człowieka! Gdy wściekła Donata
używa swych środków władzy, aby tę więź zniszczyć, tym samym rani swe dzieci. Wprawdzie
dotyka Piotra, ale także Anię i Kubę. Dzieci są później ofiarami jej gniewu.
Ból z powodu rozstania jest u Donaty niekiedy tak duży, iż kobieta po prostu zamyka się w
sobie: „Nie chcę mieć z Piotrem nic do czynienia, nie chcę o nim myśleć, mówić - a cóż dopiero
z nim rozmawiać. Nic nie powinno mi o nim przypominać. Po prostu chcę go wymazać z
mojego życia, jakby nigdy nie istniał".
„W gorączce walki" dzieci w sam raz nadają się na zastaw i środek do walki. Donata
uniemożliwia spotkania Piotra z dziećmi. Piotr zaczyna nieregularnie płacić na ich utrzymanie.
Celuje się w drugą osobę, jednak trafia w dziecko.
Donata i Piotr muszą prowadzić swe spory bezpośrednio ze sobą. Dzieci powinni trzymać od
tego z daleka.
Czasami jeden z rodziców pragnie zacząć „nowe życie" i dlatego nie chce dostrzegać
odpowiedzialności za swe dziecko. Zerwać ze „starym życiem" oznacza wówczas także odsunąć
na bok dziecko. Przeważnie jest to ojciec, który nie płaci już alimentów.
Gdy mężczyzna w ten sposób uchyla się od odpowiedzialności za swe dziecko, popełnia
niesprawiedliwość. Kobieta jest słusznie na niego rozgniewana. Jednakże ten gniew jest częścią
płaszczyzny pary. Wszystkie spory o alimenty, pory wizyt i tym podobne rzeczy należą do sfery
między ojcem i matką. Oczywiście, jeśli to konieczne, Donata może wykorzystać środki prawne
i uzyskać prawo do pieniędzy na utrzymanie. Ale i wówczas Piotr pozostanie ojcem, którego
dzieci potrzebują.
Kobiety z zemsty odmawiające prawa do odwiedzin, to znaczy utrudniające mężczyźnie
zachowanie jego miejsca jako ojca, wyrządzają krzywdę mężczyźnie oraz dzieciom.
Bert Hellinger zaproponował, co mogą zrobić ojcowie, jeśli nie wolno im spotykać się z dziećmi.
Ojciec powinien przekazać dziecku, iż jest ojcem i że cokolwiek się zdarzy, dziecko może na
nim polegać także w przyszłości. Ojciec nie musi mówić tego dziecku osobiście, jeśli nie ma do
niego dostępu. Może na przykład przekazać wiadomość przez przyjaciela lub przyjaciółkę
rodziny.
Prawie każde rozstanie wiąże się z dużym bólem.

„Przeważnie kończy się, choć nikt nie ponosi winy. Kończy się, gdyż każdy jest uwikłany na
swój sposób, lub ponieważ ktoś jest na innej drodze, albo na inną jest prowadzony. Jednak gdy
tylko wykryję winę, mam wyobrażenie i iluzję, że mógłbym coś zrobić lub druga osoba, lub
moglibyśmy się inaczej zachować i wszystko byłoby uratowane. Wtedy nie docenia się
wielkości i głębi sytuacji i kieruje się na poszukiwanie winy i wyrzutów, które czynimy sobie
nawzajem. Rozwiązanie polega na tym, aby obydwoje oddali się swemu smutkowi, głębokiemu
bólowi, żalowi, iż wszystko już się skończyło". (Hellinger)

Obok poszukiwania winy istnieje jeszcze inny psychiczny mechanizm, który przeszkadza, aby
ten pełny smutek był odczuwany. Gniew jest uczuciem łatwiejszym do zniesienia niż ból.
Dopóki jestem rozgniewany, nie odczuwam bólu i utraty. Dopiero wtedy, gdy pozostawię gniew
za sobą, gdy przestanę obwiniać siebie lub drugą osobę, mogę zająć się utratą i smutkiem.
Aby nie odczuwać bólu, pogarda jest także dobrym środkiem pomocniczym. Przeważnie
pogarda przed rozstaniem jest szczególnie duża, ponieważ rozstanie przychodzi wtedy z większą
łatwością. Gdy pogardzam moim byłym partnerem, nie odczuwam bólu z powodu rozstania-
Odsunięcie na bok własnego gniewu i bólu dla dobra dzieci, wymaga wewnętrznej wielkości.
Nie jest to łatwe i kosztuje często olbrzymie, warte podziwu przezwyciężenie samego siebie.
Podczas terapii często wypowiada się ważne zdania, które trafiają, w sedno związków między
rodzicami i dziećmi. Ojciec i matka stoją przed dziećmi, spoglądają na nie i mówią do nich
następujące zdania. Donata powiedziałaby na przykład Ani i Kubie:
„Spór jest sprawą naszą, dużych. My duzi załatwiamy to między sobą. Wy jesteście mali i
możecie mieć nas nadal jako rodziców. Pozostanę waszą matkę i wasz ojciec pozostanie waszym
ojcem. Nie musicie podejmować decyzji".

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

45

Pomocą dla rodziców podczas rozstania może być przekonanie, że do konfliktu zawsze potrzeba
dwóch osób - także wtedy, gdy czasem wygląda to tak, jak gdyby tylko jeden partner ponosił
winę, a drugi był niewinny. W gniewie własny udział jest często niewidoczny. Ale istnieje!
Skuteczne przy rozstaniu jest w czasie terapii następujące postępowanie. Partnerzy, którzy się
rozstali, stają naprzeciw siebie. Później jeden mówi do drugiego:
„Dziękuję ci za wszystko, co od ciebie otrzymałem. A to, co otrzymałeś ode mnie, możesz
spokojnie zachować. Ja przejmę moją część odpowiedzialności za rozstanie, a twoją część
odpowiedzialności pozostawiam tobie. Daję ci miejsce w mym sercu jako mojemu byłemu
mężowi / mojej byłej żonie. A dzięki naszym dzieciom pozostajemy złączeni". Drugi partner
odwzajemnia się tym samym.
Powyższe zdania „uwalniają" często w dobry sposób. Oczywiście nie mogą jeszcze pochodzić z
serca, jeśli walka dopiero się zaczęła. Ale kiedyś nadchodzi ta chwila i życzenie - możliwie
szybko właśnie w interesie dziecka - aby ją zakończyć.

Rodzice ponoszą odpowiedzialność

Mariola i Jarek rozwiedli się przed trzema laty. Ośmioletnia Marysia mieszka z matką.
Dziewczynka spędziła u swego ojca weekend. Gdy matka zanosi ją "° łóżka, Marysia wyrywa się
z uwagą: „Uważam, że jesteś głupia, bo rozwiodłaś się z tatą ". Marioli na chwilę dobiera
mowę.

Marysia jest obciążona rozstaniem. Jako dziecko chciałaby mieć obydwoje rodziców i swojej
matce przypisuje winę za rozwód. Mariola czuje się dotknięta.
Najpierw spójrzmy na dalszy ciąg sytuacji, gdy Mariola próbuje przeciągnąć Marysię na tę samą
płaszczyznę, a więc nie mówi jak „duży" do „małego":

Mariola wyjaśnia Marysi, dlaczego rozstała się z Jarkiem. Przedstawia jej wszystkie powody, dla
których niemożliwe było dla niej utrzymanie małżeństwa. „Przecież to rozumiesz? " - usilnie pyta
Marysią. Jednak dziewczynka z przekorą w oczach siedzi na swym łóżku. „Nie, nie rozumiem " -
mruczy.
Mariola zaczyna tracić panowanie. Przecież powody rozstania były naprawdę uzasadnione.
Jeszcze raz, krok po kroku próbuje wyjaśnić to córce. Marysia wpada jej w słowo: „ To wszystko
to jeszcze nie powód. Też czasem byłaś dla taty niesprawiedliwa!"
Mariola wysuwa argumenty i usprawiedliwia się. Powoli zaczyna się denerwować. Jej krnąbrne
dziecko musi to przecież zrozumieć! Marysia robi jej wyrzuty i zaprzecza. Taka wymiana zdań
trwa jeszcze przez chwilę. Na koniec Marysia płacze, a Mariola, u kresu wytrzymałości, także
jest bliska łez.

Dla Marysi stanowi to dodatkowe obciążenie. Dla niej jest ważne, aby jej matka pozostała
„duża", działała jak osoba dorosła i dawała jej oparcie, ponieważ gdy dziewczynka czuje, że jej
matka oczekuje od niej zrozumienia lub pozwala pochłonąć się poczuciu winy, Marysia musi
wejść w rolę „dużej". Na koniec, być może musi jeszcze pocieszać swą matkę. To dla dziecka za
dużo!
Oczywiście, Mariola ma poczucie winy z powodu rozstania. Czyni sobie wyrzuty, iż nie potrafiła
zapobiec rozwodowi i że teraz Marysia z tego powodu cierpi. To poczucie winy musi
wytrzymać. Od swego dziecka nie może otrzymać absolucji lub usprawiedliwienia. Już pytanie o
to stanowi dla Marysi obciążenie.
Mariola walczy o zrozumienie u swej córki. W ten sposób stawia jej zbyt wysokie wymagania.
Marysia chce mieć obydwoje rodziców i nie musieć niczego rozumieć. Wraz z życzeniem bycia
zrozumianym, matka chce obarczyć dziecko częścią decyzji o rozstaniu. Ponieważ Marysia tego
zrozumienia jej nie okazuje i jako dziecko dać nie może, Mariola czuje się zaatakowana i
przechodzi do pozycji obronnej.
Oto jak mogłaby wyglądać ta sama scena, gdyby Mariola wewnętrznie pozostała „duża":

Gdy Mariola kładzie Marysię do łóżka, dziewczynka wyrywa się z uwagą: „Uważam, że jesteś
głupia, bo rozwiodłaś się z tatą ".

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

46

Marioli na chwilę odbiera mowę. Później opanowuje się i siada na skraju łóżka. Spokojnie mówi
do Marysi: „Mogę sobie wyobrazić, jak się czujesz. Prawdopodobnie dość źle. Dla dzieci zawsze
jest to głupie, gdy rozstają się ich rodzice". Marysia nie chce tego zgłębiać. Zaczyna prosić:
„Może znów mogłabyś się z nim porozumieć. Ty także przecież jesteś winna. Też czasem byłaś
dla taty niesprawiedliwa".
„Z pewnością obydwoje jesteśmy winni" - mówi Mariola. „Ale to jest sprawa między tatą a mną.
Uzgodniliśmy to między sobą i postanowiliśmy, że nie chcemy już być razem i dlatego się
rozstajemy. Ale nadal obydwoje jesteśmy twoimi rodzicami".
Marysi to nie zadowala i spog
ląda bardzo nieszczęśliwa, ale Mariola kończy rozmowę.

Mariola dostrzega ból, jaki czuje Marysia. Wie, że rozwód rodziców jest dla dziecka bardzo zły.
Ale to było najlepsze wyjście z możliwych. Odpowiada za tę decyzję oraz jej skutki.
Dla Marysi ważne jest, że może pokazać matce swój ból i żal, oraz że te uczucia nie są przez
matkę negowane. Jako osoba dorosła Mariola wie, iż ból i smutek są częścią rozstania. Marysia
ma do tego prawo. Mariola także musi znieść ból swojej córki. Może ją pocieszyć oraz jej
współczuć.
Na początku rozmowy dziewczynka stwierdza, że jej matka jest głupia i to jest konsekwencja
decyzji Marioli o rozstaniu. Ona, matka, pozostaje „duża" i nie musi być rozumiana. Marysi nie
musi się to Podobać.
Mariola wytrzymuje napięcie. Nie wzbrania się przed tym uczuciem ani nie szuka dla siebie
usprawiedliwień. W ten sposób może pozostać do dyspozycji Marysi i ją zrozumieć.
Poza tym, Mariola wyjaśnia Marysi, że rozstanie jest sprawą rodziców. Stanowi to płaszczyznę
pary i tutaj rodzice nie pozwalają się wtrącać dziecku.
W przykładzie tym widać, że „bycie dużym" nie jest cudownym lekiem na ciągle utrzymywanie
w rodzinie harmonii i pokoju. Konflikty i trudności pozostaną w dalszym ciągu. Ale będą one
rozstrzygane tak, aby dodatkowo nie obciążać dziecka.
Dzieciom rozpada się świat, gdy ich rodzice rozstają się. Czują się z rodzicami związane i od
nich zależne. I nagle nie ma ojca lub matki. Dzieci przestają rozumieć świat. Próbują to pojąć i
zgłębić. Szukają „dlaczego". Dzieci często zadają sobie pytanie, czy nie są winne rozstania.
Gdyby były bardziej posłuszne, gdyby bardziej się starały, wówczas mama i tata pozostaliby
razem.
Ośmioletnie dziecko, którego rodzice rozwiedli się, powiedziało kiedyś na ten temat: „Dzieci
uważają, że rozwód to zawsze gówno". Ojciec jest zły na matkę, a matka jest zła na ojca, a dzieci
stoją między nimi. W trakcie i po rozwodzie czują się rozdarte między rodzicami. Czują, że
należą zarówno do matki, jak i do ojca, lecz mogą zostać tylko z jednym z nich.
Gdy są starsze, mniej więcej w okresie dojrzewania, czasami potrafią intelektualnie prześledzić
rozwód. Być może doświadczyły wiecznych kłótni między rodzicami i teraz widzą, że powrócił
spokój. Ale mimo to, ból jest olbrzymi.
Pewna przyjaciółka opowiadała nam, iż jej rodzice rozstali się dopiero wtedy, gdy miała
dwadzieścia lat. W tym czasie studiowała wychowanie fizyczne w innym mieście i sama żyła już
w związku. Matka poinformowała ją o rozwodzie. Nie było żadnych walk. Rodzice od dawna
żyli obok siebie i postanowili się teraz rozstać.
Chociaż nasza przyjaciółka potrafiła prześledzić przyczyny rozstania i nadal miała dobry kontakt
ze swymi rodzicami, wpadła w depresję. P° pewnym czasie rozwinęła się u niej fizyczna
blokada. W sferze sportowej nic się jej nie udawało, dlatego przez pewien czas nie mogła
kontynuować swych studiów.

Ryszard i Weronika rozwodzą się. Rodzice dokładają wszelkich starań, aby ich siedmioletnia
córeczka Patrycja nie została wciągnięta w spory. Patrycja powinna jak najmniej na tym
ucierpieć, dlatego Ryszard i Weronika postanawiają, że pozwolą córce zdecydować, u którego
rodzica chce w przyszłości zamieszkać.

Dziecko w połowie pochodzi od matki i w połowie od ojca. Należy -na początku! - do obydwu w
jednakowej mierze. I nasze dzieci kochają obydwoje rodziców w takim samym stopniu! Decyzja
wyboru między ojcem a matką jest dla dziecka niemożliwa.

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

47

Siedmioletnia Patrycja jest przeciążona decyzją, jaką ma podjąć. Czuje się związana z rodzicami.
Chciałaby mieć dla siebie obydwoje.
Jeśli Patrycja zdecyduje się na mieszkanie u matki, automatycznie straci możliwość mieszkania
u ojca - a jeśli będzie chciała mieszkać u ojca, straci część matki. Oznacza to, iż obojętnie, jaką
decyzję podejmie, zawsze będzie to decyzja skierowana przeciw komuś, kogo kocha i z kim jest
głęboko i silnie związana. W obliczu wyboru przeżyje nierozwiązywalny dylemat.
Rodzie Patrycji chcą jej pozostawić decyzję. Tym samym próbują częściowo zdjąć z siebie
ciężar. Ale w ten sposób obarczają nim dziecko, które jest do tego za słabe. Dopiero wtedy, gdy
Patrycja będzie starsza - decydującym momentem jest okres dojrzewania - będzie mogła
współdecydować, jeśli rodzice uznają to za stosowne.
Bert Hellinger poczynił ważne obserwacje, dotyczące skutków takiego dylematu. Niektórzy
dorośli mają duże trudności z podjęciem decyzji. Nawet jeśli są one mało istotne, dorośli
wykazują niezdecydowanie, szukają argumentów, odrzucają je i nie znajdują żadnego
rozwiązania.
Tacy ludzie jako dzieci często byli zmuszani do dokonania wyboru między ojcem a matką. (To
przymusowe położenie możliwe jest także w istniejącym małżeństwie, w którym nie doszło do
rozwodu). Zdecydowanie się między ojcem a matką jest dla dziecka niemożliwe. Każda tak
niewielka sytuacja, związana z decydowaniem, będzie budzić stare dziecięce zmartwienie.
Zadanie rodziców polega na tym, aby dodatkowo nie pogarszać złej sytuacji dziecka. Dla niego
ważne jest, aby nie musiało decydować między obydwojgiem rodziców, gdyż jest i pozostanie
dzieckiem matki i ojca, Zaakceptowanie byłego partnera jako rodzica oznacza duży krok w
kierunku działania dla dobra ich dziecka.

Dzieci nie są sojusznikami

Emilia i Piotr rozstali się w „dobrej zgodzie". Podzielili się nawet dziećmi. Szesnastoletni Łukasz
mieszka u ojca, natomiast piętnastoletnia Alicja u matki. Na zewnątrz wszystko przebiegło dość
harmonijnie, bez większych kłótni. Jednak pod tą powierzchnią wrze. Piotr odczuwa olbrzymią
wściekłość, że Emilia już podczas małżeństwa miała przyjaciela. A Emilia sądzi, iż nowy związek
to jej prawo, gdyż dla Piotra najważniejsza była praca. A na koniec, raz nawet uderzył ją
podczas dyskusji. Nigdy mu tego nie wybaczy!
Emilia wciąż opowiada o złych stronach męża, jakim jest i był w gruncie rzeczy brutalnym
facetem i że dlatego jest winny rozstania. Alicja zgadza się z matką. Już się zastanawia, jak
zamiast matki może odpłacić się ojcu. Gdy go zobaczy, musi być dla niego bardziej niemiła. Albo
może go porządnie naciągnąć?
Alicja zawsze spotyka swego brata Łukasza w szkole. Kiedyś opowiada mu, co matka
powiedziała jej na temat ojca. Łukasz czuje się dotknięty i wieczorem wypytuje ojca. Piotr
wypowiada się: „Typowa Emilia! Codziennie chodzę do biura, do domu przynoszę tyle
pieniędzy, że może sobie pozwolić na próżnowanie, a później na kreatywnym seminarium
poznaje tego typa i po prostu porzuca mnie i was. Ta nieodpowiedzialna i egoistyczna koza!"
Łukasza ogarnia złość na matkę. Następnego dnia w szkole, relacjonuje Alicji to, co powiedział
ojciec. Dziewczyna broni matki. Łukasz ojca. Każde z nich rozwścieczone idzie do swojej klasy.
Alicja odwołuje najbliższą wizytę u ojca, a Łukasz u matki.
Fronty stają się coraz bardziej zatwardziałe.

Piotr i Emilia wciąż odczuwają w stosunku do siebie ogromną wściekłość. Teraz zaczynają
przeciągać na swą stronę dzieci jako sojuszników, opowiadając im poufne sprawy z ich życia we
dwoje. Często coś takiego dzieje się pod płaszczykiem partnerstwa i otwartości. Jednak w
gruncie rzeczy, rodzice wykorzystują Łukasza i Alicję jako sprzymierzeńców.

Gdy dziecko staje się sojusznikiem jednego z rodziców, automatycznie staje się przeciwnikiem
drugiego. Tak więc Łukasz staje się przeciwnikiem matki, natomiast Alicja przeciwniczką ojca.
Obydwoje zaczynają dzielić gniew swych rodziców. Nic dziwnego, gdy Łukasz z biegiem czasu
będzie odczuwać pogardę wobec kobiet, a Alicja to samo uczucie będzie żywić w stosunku do

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

48

mężczyzn!
Dzieci należy trzymać z daleka od sporów osób dorosłych, gdyż w przeciwnym razie
wewnętrznie stracą jednego z rodziców. Rodzice szkodzą dzieciom wykorzystując ich jako
współwalczących w małżeńskiej lub rozwodowej kłótni. Wprawdzie znajdują u nich wsparcie i
pocieszenie i w ten sposób pozbywają się ciężaru. Jednak za to obciążają dziecko!
Ten konflikt lojalności występuje zawsze wtedy, gdy matka szkaluje ojca, a ojciec matkę. Jak ma
się zachować dziecko? Przecież kocha obydwoje!
Dziecko cierpi z powodu napięcia między swą matką a ojcem. A gdy matka jest wściekła na
ojca, a dziecko pokazuje, że nadal go kocha, wówczas niechybnie także odczuje wściekłość swej
matki. Ze strachu, by nie stracić jej miłości, wypiera się ojca. Może się to objawiać w tym, iż
dziecko nie chce go odwiedzać lub go szkaluje. Gdy trzyma stronę matki, musi szkalować ojca.
Gdy pozostanie wierne ojcu, jest nielojalne wobec matki. Tego dylematu nie wytrzyma żadne
dziecko. W takim konflikcie nie istnieje dla dziecka żadne dobre rozwiązanie. Co nie uczyni,
będzie się czuć źle.

Renata i Krystian mają syna Konrada. Już dwa lata po jego narodzeniu Renata rozwiodła się z
mężem, który stopniowo popadał w alkoholizm.
Po rozstaniu, Krystia
n bardzo nieregularnie płacił alimenty i całkowicie odsunął się od swojego
syna.
Renata wciąż jeszcze gniewa się na byłego męża. Ma dość mężczyzn. Z całą swą miłością
troszczy się o syna,
Trzynastoletni Konrad ubóstwia matkę. To co zrobił jej ojciec, uważa za wstrętne. Renata jest
pewna, że Konrad będzie kiedyś lepszym mężczyzną niż jego ojciec!

Gdy mężczyzna odrzuca swą żonę, lub żona swego męża, wówczas w tle zaznacza się często
generalne odrzucenie drugiej płci. Mężczyzna nie ma wysokiego mniemania o kobietach, a
kobieta o mężczyznach.
Kiedy mężczyzna nie ponosi odpowiedzialności jako ojciec, może to często powodować brak
szacunku ze strony kobiety. W trakcie terapii nierzadko wychodzi na jaw, że ta pogarda wobec
mężczyzn istniała już przed rozstaniem. Jeśli w rodzinie kobiety zawsze pogardzano
mężczyznami, kobiecie tej sprawia niezwykłą trudność szanowanie męża i ojca swego dziecka.
Mężczyźni, odczuwający tę pogardę, zamykają się w sobie. Mężczyzna doświadczający braku
szacunku często mści się na kobiecie, np. nie płacąc alimentów lub porzucając dziecko.
Renata nie ma dobrego zdania o mężczyznach. Czuje to jej syn Konrad. W głębi duszy jest dla
niego jasne, że także u niego matka odrzuca cechy męskie, łączące go z ojcem. Na zewnątrz
chłopiec czyni wszystko, aby udowodnić swej kochanej matce, że jest lepszym mężczyzną niż
jego ojciec. Jednak uświadamia sobie, że to nieprawda i że nigdy nie będzie mógł tego osiągnąć.
I potajemnie zaczyna odczuwać gniew w stosunku do matki.
Socjolog i seksuolog Gerhard Amendt, w jednej ze swych książek opisuje, jak w niektórych,
pozornie dobrze funkcjonujących rodzinach, zginął ojcowski autorytet.

„Autorytet ojca daje dzieciom dopiero tę wolność, która umożliwia im drogę do życia poza
rodziną. Dzieci potrzebują ojca do sprzeczania się, do uczuciowego odgraniczenia, właśnie do
stania się dorosłym. Im bardziej nasila się krytyka feminizmu wobec nowoczesnej męskości, tym
ważniejsi stają się mali mężczyźni, a więc synowie, dla swych matek. Stają się oni źródłem
dożywotniego nadawania sensu. Ponieważ dorośli mężczyźni nie spełniają kobiecych tęsknot,
matki chcą swych synów ukształtować na idealnych mężczyzn, na książęta z bajki".

Konrad jest takim księciem z bajki. Kto dorasta tak jak on, ten w swym późniejszym życiu
przeważnie idzie w dwóch kierunkach. Albo w pewnym momencie - w okresie dojrzewania lub
później - buntuje się przeciw matce i zachowuje się podobnie jak ojciec. Być może Konrad jako
dorastający mężczyzna nie będzie pić alkoholu, ale za to będzie zażywać kokainę. Środek
odurzający jest inny, ale ucieczka od rzeczywistości podobna.
Lub też powstrzyma się od narkotyków i w pewien sposób będzie lepszy od ojca, ale stłumiony
gniew wobec kobiet nie pozwoli mu żyć w dobrym, spełniającym związku. Na swój sposób

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

49

będzie musiał odpłacić kobietom to, co wyrządzono ojcu.
Dziecko jest wyłączone ze sporów rodziców, gdy obydwoje potrafią w nim uszanować partnera.
Gdy Renata szanuje w swym synu Konradzie jego ojca Krystiana, wówczas chłopiec poczuje, że
szanowane są w nim jego cechy męskie.
Jak ukazuje przykład, brak szacunku dotyka w osobie Renaty coś elementarnego. Szacunek jest
czymś, co może ona osiągnąć po prostu przez wysiłek woli.
Jak zawsze pokazują terapie rodzinne, taki gniew na mężczyzn jak w przypadku Renaty,
powstaje nie tylko dzięki doświadczeniom z własnego życia. W swej złości jest ona podobna do
matki i do kobiet za jej matką. Jest z nimi związana, gdyż także dźwiga ów gniew. Takie
połączenie jest bardzo silne i potężne. Chcąc coś tutaj zmienić lub rozwiązać, trzeba zasadniczo
rozprawić się ze sobą, swym życiem i rodziną.
Dopiero wtedy Renata będzie mogła dostrzec w Konradzie dziecko - także dziecko Krystiana.
Zdanie z terapii, które wyraża to w precyzyjny sposób, brzmi: „Jeśli staniesz się taki jak twój
ojciec, twoja matka, zgodzę się". Lub inna ważna wypowiedź: „Szanuję w tobie twego ojca".
Dzięki temu dziecko może się odprężyć. Nie musi być inne lub lepsze niż ojciec czy matka. Nie
musi się zdecydować. Wolno mu być takim, jacy są jego rodzice.
Nawet jeśli później miłość się skończy, dziecko było przecież często bakiem lub owocem
niegdyś istniejącego uczucia. Dobrze jest, aby później sobie o tym przypominać. Wtedy będzie
nam łatwiej szanować drugą osobę w dziecku.

Kto ma pierwszeństwo: nowy partner czy dziecko?

Ania jest od niedawna rozwiedziona i samotnie wychowuje dwójkę dzieci: sześcioletniego
Norberta i trzyletnią Joannę. Podczas ostatniego bankietu w firmie poznała Marka. Kobieta
czuje się jak w siódmym niebie.
Marek i Ania często spotykają się wieczorami w Ani mieszkaniu. Również i dziś wieczorem. Ania
jest już podekscytowana. Ma nadzieję, że dzieci zachowają się znośnie. śeby nie było tak
stresująco jak ostatnim razem!
Słychać dzwonek u drzwi i przychodzi Marek. Joanna cieszy się, uważa, że Marek jest miły. Za to
Norbert twierdzi, że jest on głupi. Po pewnym czasie, Ania zaprowadza dzieci do łóżek. Oznacza
to mycie zębów, zakładanie piżam, opowiedzenie bajki na dobranoc, czyli cowieczorny
„dziecięcy program ", podczas gdy Marek cierpliwie siedzi w kuchni i czeka na Anię. Jednak
nawet później nie ma spokoju. Ania wciąż musi chodzić do dziecinnego pokoju i uspokajać
malców.
Kobieta jest zdenerwowana. Dzieci wciąż ją zajmują, a tak chciałaby spędzić z Markiem miły
wieczór. Również i on zaczyna powoli tracić cierpliwość. Gdy z dziecinnego pokoju znowu
dochodzą głośne sprzeczki, Ania wpada do pokoju, i krzyczy: „Do diabła! Niech wreszcie będzie
spokój! Ja też mam prawo do prywatnego życia. Nie jestem tylko mamą, jestem też kobietą!"
Dzieci zaskoczone milkną. Gdy Ania znów idzie do kuchni, zaczyna mieć wyrzuty sumienia.
Przecież wie, jak bardzo Joasia i Norbert cierpią z powodu rozwodu. A teraz jest wobec nich
wstrętna. Na dokładkę Joasia przychodzi z płaczem z pokoju i wdrapuje się jej na kolana.
Marek przewraca oczami. Powoli ma
tego dość. Nie zawsze lubi stać w tyle. Ania powinna
wreszcie zdecydować, czego chce!
Kobieta czuje się rozdarta. Z jednej strony chciałaby poświęcić się. dzieciom, a z drugiej mieć
czas dla Marka.

Ania stoi przed dylematem, który ma każdy, kto sam troszczy się o swoje małe dzieci, ale
chciałby mieć nowego partnera i go poszukuje. Do głosu dochodzą kobiece i męskie potrzeby,
związane z partnerstwem, a jednocześnie dużo siły i czasu pochłania troska o dzieci. Jak ten
dylemat rozwiązać? Gdzie wyznaczyć priorytety?
Dobry porządek w „klasycznym" małżeństwie, względnie partnerskim związku, w którym para
ma wspólne dzieci, polega na tym, iż mężczyzna dla kobiety, a kobieta dla mężczyzny stoją na
pierwszym miejscu. Z tego związku pochodzi siła dla dzieci, które znajdują się na drugim
miejscu. Jak to wygląda u Ani? Kto jest pierwszy?

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

50

Dzieci, Joanna i Norbert, pochodzą z wcześniejszego związku i są dla Ani na pierwszym
miejscu. Nowy mężczyzna plasuje się dopiero za nimi.
Pierwszeństwo według miejsc nie ma nic wspólnego z zewnętrznym zachowaniem. Nie chodzi o
to, żeby samotnie wychowująca matka pozwalała dzieciom kierować sobą lub wyznaczać nowy
związek. Gdy łączy się z nowym partnerem, działa na płaszczyźnie pary, a ona nie powinna
dzieci obchodzić. Jest to wewnętrzna wiedza dotycząca tego, kto zasadniczo figuruje wcześniej i
ma pierwszeństwo.
Sytuacja często wygląda tak, iż nowi partnerzy nie szanują pierwszeństwa rodzonych dzieci i
chętnie zajęliby pierwsze miejsce. Marek chciałby być dla Ani ważniejszy niż jej dzieci. Gdy
porządek ten nie jest przestrzegany, w powietrzu wisi nierozwiązalna niezgoda.
Gdy nowy mężczyzna chce lub ma zająć pierwsze miejsce u boku kobiety, dzieci odczuwają to
tak, jak w przykładzie Joanny i Norberta. Zaczynają się bać, czują się zepchnięte ze swej pozycji
i buntują się przeciwko nowemu partnerowi.
Gdy nowy partner ma już dziecko, jest to szczególna trudność dla następców. Jednak dopiero
wtedy, gdy respektowany będzie ten porządek, osoby zaangażowane mogą się odprężyć.
Tak opowiadała jedna z uczestniczek naszego seminarium:

Nowa przyjaciółka miała czteroletniego syna. Mężczyzna zdawał sobie sprawę z tego, że był w
porównaniu z dzieckiem drugorzędny i nie chciał w zasadzie kwestionować jego miejsca. Syn od
początku nie był o niego zazdrosny. Nawet wtedy, gdy mężczyzna przychodził na noc i wypierał
chłopca z jego miejsca w sypialni, dochodziło do małych złości, ale nie do zasadniczego
odrzucenia przez dziecko.
Dzięki wewnętrznej postawie mężczyzny, syn pozostał odprężony i miły, nawet gdy na krótko
musiał ustąpić z placu. Nie istniał żaden zasadniczy konflikt, lecz dużo sympatii.

Gdy później na świat przychodzi wspólne dziecko z nowym partnerem, wówczas zaznacza się
pierwszeństwo rodziców wobec siebie. Do tego dochodzi szczególnie silna więź między
dwojgiem ludzi dzięki wspólnemu dziecku. Dlatego w nowym związku często pojawia się
życzenie posiadania wspólnego dziecka.
Jeśli porządki są zagmatwane, dla wszystkich zaangażowanych jest to obciążające i
niszczycielskie.
Oto przykład z czasopisma dla rodziców: Czternastolatka pyta o radę, gdyż nie lubi nowej
przyjaciółki rozwiedzionego ojca. Poza tym sądzi, że nowa przyjaciółka jest zazdrosna i chce
stanąć między nią a jej ojcem.
Odpowiedź ekspertki od wychowania brzmi następująco: „Ale dla przyjaciółki Twojego ojca z
pewnością także nie jest łatwe dzielenie się nim z czternastoletnią córką. Dobrze mogę sobie
wyobrazić, że obydwie boicie się o utratę pierwszego miejsca". Dalej przypuszcza, iż ojciec
także zauważy, „że coś nie zgadza się z jego kobietami".
W zły sposób miesza się tu płaszczyznę pary i płaszczyznę rodzice -dziecko. Przez tę odpowiedź
czternastolatkę spycha się niemal do roli kobiety i partnerki, zamiast do roli dziecka. Tym
samym upoważnia się ją do mieszania się w życie uczuciowe ojca, chociaż nie powinno jato
obchodzić.

O dobrych i złych ojczymach i macochach

Od dwóch lat Krzysztof i jego syn Mikołaj mieszkają sami. Matka chłopca, Elżbieta, rozwiodła
się z Krzysztofem podczas studiów. Chciała pójść swoimi drogami, a Mikołaj pozostał z ojcem.
Krzysztof był wtedy bardzo zraniony i od tego czasu unika kontaktu z Elżbietą. Mikołaj często
spędza u niej weekendy jak również przedszkolne wakacje.
Krzysztof poznaje dziewiętnastoletnią Martę i po pewnym czasie zamieszkują razem. Marta jest
całkowicie oczarowana pięcioletnim Mikołajem: „Taki słodki, mały chłopczyk! Jak ta wyrodna
matka mogła go opuścić", przychodzi na myśl Marcie. Dziewczyna w pełni angażuje się w
wychowanie Mikołaja. Chce by dla niego „prawdziwą" matką, lepszą niż ta rodzona, która widzi
go tylko na krótko. Jednak im bardziej się wysila, tym bardziej nieprzychylny staje się Mikołaj.

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

51

Napięty stosunek między Mikołajem i Martą obciąża również związek między nią a Krzysztofem.
Poza tym, dziewczyna wciąż musi się bardzo starać o Krzysztofa, który jest jeszcze nieufny i
szybko się wycofuje.
„Jestem trochę ostrożny z powodu tamtego związku z Elżbietą. Kto się sparzy, ten dmucha na
zimne", mówi do Marty. „Ta głupia krowa!" wyzywa dziewczyna. „Po prostu na ciebie nie
zasłużyła. Złapałeś prawdziwą czarownicę. Jak mogłeś dać się jej nabrać!"
Krzysztof kiwa głową, wyzywa razem z Martą i czuje się pocieszony.
Mimo to, powoli rosną napięcia między trojgiem.

Krzysztof i Marta kochają się i mieszkają razem. Mają siebie na względzie i dokładają wszelkich
starań, aby harmonijnie żyć razem jako para. Krzysztof kocha swego syna, a Marta także do
niego przylgnęła. Obydwoje chcą dla chłopca jak najlepiej.
Dlaczego mimo to mają takie trudności? Nie może tu przecież być winna ich dobra wola! Czy
Marta jest może za młoda? Albo czy Krzysztof poniósł tak dużą stratę przez związek z Elżbietą
że może zapomnieć o nowym związku? Czy jest to zgubny wpływ Elżbiety na Mikołaja? Czy
coś innego?
Poza naszymi osobistymi błędami i słabościami, które oczywiście prowokują konflikty w
związku, istnieją inne ważne przyczyny, wytwarzające napięcia. Pochodzą one z nieładu w
systemie rodziny. Nasuwające się wtedy pytania brzmią: Kim są ojciec i matka? Kim są dzieci?
Co jest płaszczyzną pary? Kto u partnerów ma pierwszeństwo, a kto zajmuje drugie miejsce?
Istnieją określone porządki, które należy wziąć pod uwagę podczas odpowiadania na te pytania.
W przypadku Krzysztofa i Marty panuje duży nieład. Kumuluje się tu kilka ważnych powodów
niezgody.
Marta jest bardzo zakochana w Krzysztofie. Jest on jej pierwszym poważnym przyjacielem i w
głębi ducha odczuwa ból, iż zajmuje u niego tylko drugie miejsce. Tak chciałaby być pierwszą
kobietą Krzysztofa! Zawsze będzie istnieć ta druga, która była już przed nią. Sprawia jej to ból,
nawet jeśli się do tego nie przyznaje.
Tak, Krzysztof ma nawet z tą drugą kobietą dziecko! I w ten sposób nie może całkowicie zerwać
kontaktu z Elżbietą. Dla Marty, jej poprzedniczka często znajduje się gdzieś niewidoczna, wraz z
nimi przebywa w jednym pomieszczeniu.
Nic dziwnego, że Marta jest zła na Elżbietę. Gdyby Elżbieta nie istniała! Marta czasem o tym
marzy, jak by było, gdyby...
Kierując się swym rozczarowaniem, dziewczyna szkaluje Elżbietę, a Krzysztof jej przytakuje.
Ale znieważając dawną partnerkę Krzysztofa, Marta porusza się po kruchym lodzie, a Krzysztof
brnie razem z nią.
Gdy Marta krytykuje byłą żonę swego przyjaciela, miesza się w coś, co jej nie dotyczy. W
rzeczywistości nie wie, co zaszło między dwojgiem. Nie może ocenić, jaki udział w rozstaniu
miała Elżbieta, a jaki Krzysztof.
Wraz z krytyką dziewczyna utrzymuje, że przewyższa Elżbietę. Jestem całkiem inna niż Elżbieta
i zrobię to o wiele lepiej". Czy rzeczywiście jest lepsza? Kto może powiedzieć, że jej życie dalej
nie potoczy się tak jak Elżbiecie i nie zachowa się podobnie jak ona? Być może pewnego dnia
będzie siedzieć razem z Elżbietą w kawiarni i obydwie stwierdzą, że powiodło się im podobnie.
Poza tym, gdy Marta znieważa Elżbietę, pośrednio znieważa Krzysztofa, gdyż mu zarzuca, iż źle
wybrał. Niewłaściwy wybór musi mieć jakiś powód. Głupotę? Brak znajomości ludzi? Słabość?
Nawet gdy Krzysztof przyłącza się do tych obelg, czuje, że one dotyczą także i jego. Również i
Marta będzie po kryjomu uważać na to, co mówi na Elżbietę Krzysztof, gdyż jeśli dziś
lekceważy swą byłą partnerkę, jutro może ją spotkać ten sam los. Krzysztof będzie może
szkalował także ją.
Tak więc obelgi Krzysztofa i Marty skierowane na Elżbietę są dwuznaczne i niebezpieczne. Na
zewnątrz czują się oni zgodni. W głębi powstają przez to napięcia, które w przyszłości będą
obciążać związek.
Jednak powód do konfliktu istnieje nie tylko na płaszczyźnie pary, lecz także na płaszczyźnie
między rodzicami a dzieckiem. Dlaczego Mikołaj odpycha Martą? Przecież przylgnęła do niego
i bardzo się stara.

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

52

Dziewczyna czuje swą wyższość wobec Elżbiety. Postrzega siebie jako lepszą matkę i chętnie
posłałaby ją w odstawkę. Najbardziej chciałaby, żeby Elżbieta nie istniała. Reaguje ze
szczególnym rozdrażnieniem, gdy Mikołaj znów udaje się na weekend do swej matki. „Przecież
teraz ma mnie! Dlaczego zawsze musi chodzić do tej kobiety?"
Mikołaj czuje, że Marta chce wyrugować jego matkę. On jednak jest dzieckiem Elżbiety i
pozostaje jej wierny. Dopóki Marta walczy z jego matką i nią pogardza, dopóty chłopiec będzie
się buntował.
Co może zrobić Marta, aby mieć z Mikołajem lepszy kontakt? Jest to możliwe tylko wtedy, gdy
uzna i uszanuje Elżbietę jako matkę chłopca. Sama nigdy nie będzie potrafiła jej zastąpić. Mając
tę wewnętrzną postawę, może być Mikołajowi przychylna i wiele mu dać, a on może to z
wdzięcznością przyjmie, gdyż nie popadnie w rozterkę. Nie zdradzi swej matki, ponieważ ta
będzie uznana.
Dobra postawa drugiej kobiety wyraża się podczas terapii w zdaniu, skierowanym do pasierba:
„Matkę ma się tylko jedną. Ja jestem tylko nową partnerką twojego ojca".
Skryta troska Marty, iż jest ona tylko nową partnerką, stanowi jednak współprzyczynę napięć.
Nie pogodziła się jeszcze całkowicie z tymi faktami, dlatego tak chętnie marzy, że jest pierwszą
kobietą Krzysztofa. Tym samym zasiane jest ziarno późniejszych trudności między nią a
Krzysztofem.
Gdy Marta porzuci te marzenia, dopiero wtedy poczuje cały ból, który tłumiła do tej pory.
Spojrzy faktom w oczy i zaakceptuje je. Elżbieta była pierwszą kobietą Krzysztofa i zostanie nią
na zawsze. To miejsce w życiu Krzysztofa jest zajęte raz na zawsze. Marta jest tylko druga.
Elżbieta i Krzysztof są ponadto rodzicami Mikołaja, który zawsze będzie ich łączył. Matką
Mikołaja jest Elżbieta i tak będzie zawsze.
Gdy Marta uzna te fakty i uszanuje Elżbietę jako pierwszą kobietę i matkę Mikołaja, coś rozluźni
się w związku między nią a chłopcem.
Potem dziewczyna stanie trochę mocniej na gruncie rzeczywistości i bardziej wydorośleje.
Będzie wiedzieć, że jeśli chce być matką, sama musi urodzić dziecko. Stworzy to silną więź
między nią a Krzysztofem.
Jak Marta może szanować Elżbietę? Szacunek jest raczej wewnętrzną postawą niż
postępowaniem. Jak ktoś może tę postawę uzyskać? Gdy Marta poruszy ten temat w czasie
terapii, wówczas jej zastępczyni stanie przed zastępczynią Elżbiety. Lekko ukłoni się i powie do
niej: „Szanuję ciebie i twoje miejsce. Ty przyszłaś przede mną a ja przychodzę po tobie. Jesteś
pierwsza, ja jestem druga". Zdania te oczyszczają oraz rozluźniają.
Jednak nie tylko Marta musi szanować Elżbietę, lecz także Krzysztof powinien respektować swą
dawną partnerkę i matkę swego dziecka - tak jak przedstawiono to już we wcześniejszych
rozdziałach. Tylko wtedy, gdy Elżbieta uzyska swe uznane miejsce w systemie rodziny, Mikołaj
będzie czuć się dobrze.
Jeśli Marta i Krzysztof pozostaną parą przez dłuższy czas, wówczas dziewczyna przejmie wiele
matczynych obowiązków względem Mikołaja. Będzie to coś, co zrobi szczególnie ze względu na
Krzysztofa. Zadba o jego dziecko.
Jest to szczególny prezent, za który Krzysztof nie może dać wyrównania. Jeśli przyjmie go jako
oczywistość, wówczas coś między nim a Martą straci równowagę. Będą to czuć obydwoje. W
ramach wyrównania, Krzysztof może uznać prezent i być za niego wdzięczny Marcie.

„Nie potrzebuję mężczyzny"

Anna ma 35 lat, a jej biologiczny zegar łyka. Koniecznie chce mieć dziecko, ale nie chce
mężczyzny. Z powodu dziecka nie musi się przecież zaraz z jakimś wiązać. Uważa, że ojcowie tak
czy owak odgrywają podrzędną rolę. Nie pragnie związku, lecz dziecka - i to tylko dla siebie!
Dlatego podczas krótkiego romansu z Darkiem celowo zachodzi w ciążę. Później szybko zrywa z
nim kontakt i nawet nie mówi mu o swym stanie, ponieważ gdyby chciała od Darka uzyskać
utrzymanie, ten chciałby się tylko wtrącać.
Gdy Przemek ma trzy lata, pyta o swego ojca. Anna odpowiada mu: „Nie potrzebujemy żadnego

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

53

taty, wspaniale potrafimy sobie dać radą sami", Przemek coraz bardziej cichnie...

Anna podjęła decyzję, nad którą dzisiaj coraz bardziej dyskutuje się publicznie. Z pewnością
związek dwojga ludzi w przeważającym stopniu stanowi podstawę rodziny. Jednak co
obowiązuje w przypadkach, w których ktoś tak jak Anna świadomie i dobrowolnie wychowuje
samotnie? Szczególnie w sytuacji, gdy kobieta nie ma i nie chce mieć kontaktu z ojcem dziecka?
Pomocne przy udzieleniu odpowiedzi są przedstawione w poprzednich rozdziałach porządki i
punkty widzenia. W tym miejscu kumulują się i są jeszcze raz krótko podsumowane.
Każde dziecko ma dwoje rodziców - ojca i matkę. Więź ojca z dzieckiem powstała także między
Darkiem a Przemkiem, nawet jeśli Darek nic nie wie o swoim synu. Ojciec jest częścią systemu,
choć się nie pojawił. Właśnie jako chłopiec, Przemek jest związany z ojcem poprzez męskie
cechy i późniejsze bycie mężczyzną.
Przemek o tym wie i pyta, gdzie jest ojciec, gdyż ma prawo do swego ojca, a przede wszystkim
ma prawo wiedzieć, kto jest jego ojcem.
śadna kobieta nie może stać się matką bez mężczyzny i żaden mężczyzna nie może być ojcem
bez kobiety. W czasach sztucznego zapłodnienia ta dotychczas wciąż istniejąca baza
powstawania dziecka niekiedy schodzi w świadomości na drugi plan. Nawet wtedy, gdy kiedyś
powiedzie się klonowanie, a dziecko powstanie tylko z matki, wszyscy mężczyźni i kobiety,
którzy dotychczas przyczyniali się do rozmnażania, będą należeć do jego przodków.
Przez sam biologiczny fakt ojcostwa względnie macierzyństwa, między rodzicami powstaje
więź, czy tego chcą, czy nie. Darek liczy się teraz jako mężczyzna w życiu Anny. Należy do jej
obecnej rodziny i jeśli kobieta z szacunkiem przyzna mu to miejsce, wówczas będzie to
odpowiadać dobremu porządkowi.
Anna nie potrafi i nie chce tego uczynić. Lekceważy mężczyzn i wszystko, co męskie. Odczuwa
to również Przemek i sytuacja ta nie wpłynie pozytywnie na niego, ani na jego późniejsze
związki z kobietami. Przyczyna braku szacunku Anny wobec mężczyzn tkwi w relacjach z jej
rodziną, zwłaszcza z kobietami. Dlatego nie ma innego wyboru, niż postępować tak, jak
postępuje.
Gdy jednak rozprawi się z ciężarem, który niesie (nawet, jeśli wcale tego tak nie odczuwa),
pomoże Przemkowi. Nie przekaże ślepo tego spadku swemu dziecku, lecz chłopiec uwolni się od
ciężaru dalszego ślepego dźwigania niechęci i walki między mężczyznami a kobietami.

Impulsy: Oczyszczanie związków

Wyobraźcie sobie swego wcześniejszego partnera / swą wcześniejszą partnerkę, z którym / z
którą macie wspólne dziecko. Stańcie naprzeciw niego / niej, a następnie spójrzcie na dziecko,
które stoi między wami, niczym w trójkącie. Do dziecka powiedzcie:
Spory te są sprawą naszą dużych.
My duzi załatwiamy to między sobą.
Wy jesteście mali i możecie mieć nas nadal jako rodziców.
Pozostanę twoją matką i twój ojciec pozostanie twoim ojcem.
Nie musisz podejmować decyzji.
Aby dobrze zająć miejsce w nowym związku, wskazane jest szanowanie wcześniejszego
partnera waszego związku. Wyobraźcie sobie, że stoicie przed byłą partnerką swego mężczyzny
lub byłym partnerem swej kobiety. Spójrzcie na nią/ niego. Jak ona / on na was patrzy? Jakie
macie odczucia? Wyobraźcie sobie, że robicie przed nią/ nim mały ukłon, jedynie lekkie
pochylenie głowy, jak kobieta do kobiety lub mężczyzna do mężczyzny. I powiedzcie:
„Szanuję ciebie i twoje miejsce.
Ty przyszedłeś przede mną, a ja przychodzę po tobie".
Jak teraz patrzy były partner / była partnerka? Jak się czujecie?
Niekiedy nie można się ukłonić lub czujemy, iż nie możemy wypowiedzieć zdania, albo że
brzmi ono nieprawdziwie. Po prostu to zaobserwujcie.

background image

54

Rozdział 6

Dzieci w sieci rodziny

Odbywa się duża rodzinna uroczystość u Kamińskich. Prababcia kończy 90 lat. Zaproszeni są
wszyscy krewni. Również Urszula ze swym mężem i ich wspólnym synem, pięcioletnim Kacprem.
Po wypiciu kawy, do Urszuli podchodzi starsza kuzynka jej matki i mówi: ,,No cóż, tylko powiem,
że Kacper wygląda jak swego czasu wujek Andrzej. Ta twarz i ten temperament, dokładnie jak
Andrzej".

Z pewnością każdy, kto ma dzieci, zna taką lub podobną sytuacją. Krewni raptem dostrzegają
podobieństwo naszych dzieci z innymi krewnymi, kuzynkami, stryjecznym wujkami lub
ciociami. Na starych rodzinnych fotografiach nagle stają się widoczne zadziwiające
podobieństwa.
Jednak również poza tym istnieją ważne powiązania. Dzieci są związane ze swymi „przodkami"
nie tylko dzięki podobieństwom zewnętrznym, lecz także przez znacznie głębsze, niewidoczne
podobieństwa.
Każda rodzina tworzy ściśle związany splot, skupiający wiele pokoleń. Jest to system, w którym,
jak odkrył Bert Hellinger, znajdują się określone prawidłowości.

We wszystkich rodzinach istnieje, jak się zdaje, wiedza o dobrym porządku. Zawiera ona

dwie rzeczy:

Każdy członek rodziny należy do niej w ten sam sposób i jest szanowany. Obojętne, jakie są

jego kwalifikacje i jego los. Obojętne, czy jest wysoko uzdolniony, mało zdolny czy normalny.
Obojętne, czy jest upośledzony, wcześnie zmarł, zwariował lub się zabił. Każdy należy do
rodziny.

Każdy członek w rodzinie musi znosić swój los. Obojętne, jak jest on zły w poszczególnym

przypadku. Musi go nieść wraz ze wszystkimi ciężarami, ze wszystkimi ciosami i uczuciami. Do
tego losu należy także osobista odpowiedzialność za to wszystko, co ktoś uczynił w swym życiu.
Jeśli ktoś to zrobi, będzie „duży".

Jednak ten dobry porządek istnieje w rodzinach rzadko. Jak pokazuje historia każdej rodziny,
zawsze jacyś jej członkowie byli wykluczani, a inni nie chcą dostrzec ani przejąć swej
odpowiedzialności za swe życie i działanie. Jeśli członkowie rodziny wykroczyli przeciw
dobremu porządkowi, wówczas być może bywa to zapominane przez innych, ale wiedza o tym
nie znika bez śladu, lecz pokutuje w systemie.
Mimo to, nadal istnieje potrzeba -jak duże pragnienie - dobrego porządku w całej rodzinie. Z tej
fundamentalnej potrzeby rozwinęły się „porządki zastępcze", które dbają o pewien rodzaj
„wyrównania".
Rodzina funkcjonuje jak mobil. Jeśli coś nie odpowiada dobremu porządkowi, powstaje
zachwianie równowagi, które zostanie wyrównane przez członka późniejszego pokolenia. Jeżeli
ktoś został niesłusznie wykluczony, wtedy ktoś inny przejmuje ten los, prowadząc podobne
życie. Gdy ktoś nie przejmuje swej odpowiedzialności lub tłumi uczucia w swym życiu,
wówczas przejmuje to później „nowy przybysz" i wyraża zamiast niego.
„Nowymi przybyszami" w rodzinie są dzieci, które przejmują te energie oraz czują i zachowują
się podobnie, jak ich przodkowie. Są z nimi związani, przejmując ich działania, uczucia i losy.
W swym własnym życiu postępują tak, jak gdyby byli ich zastępcami.
Jeśli słyszycie o tym po raz pierwszy, może to dla was brzmieć niewiarygodnie, jednak te silne
powiązania istnieją. W naszej pracy podczas terapii rodzinnych, wciąż doświadczamy ich w
dosadny sposób. Tutaj wkraczamy w sferę, w której rodzice w pierwszym rzędzie rozwiązują te
uwikłania dla samych siebie.
Poniżej podano kilka przykładów, jak mogą być tym dotknięte własne dzieci.

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

55

Pieszczoszek mamusi

Drugie dziecko Magdy ma na imię Paweł. Kobietą łączy z chłopcem wewnętrzna wiąż. Czuje się
z nim blisko związana, prawie jak starsza siostra. Paweł jest jej szczególnym pieszczoszkiem.
Gdy chłopiec ma iść do przedszkola, regularnie towarzyszy temu krzyk. Paweł zawzięcie broni
się przed rozstaniem z matką i codziennie żałośnie płacze. Magdzie również sytuacja ta niemal
rozdziera serce.
Wychowawczynie proponują wypisanie Pawła z przedszkola.

Paweł za nic w świecie nie lubi się rozstawać ze swą matką, chociaż będąc w tym wieku nie
powinien z tego robić większego problemu. Dopiero gdy Magda zagłębia się w historię swej
rodziny, wychodzi na jaw przyczyna.
Magda miała siedem lat. gdy jej pięcioletni brat Mirek zginął w wypadku drogowym. Był to
szok dla całej rodziny. Później nikt nie chciał o tym mówić, gdyż było to dla wszystkich zbyt
bolesne.
Magda nie dostrzegła, jak jej syn Paweł zaczął odgrywać dla niej rolę jej małego brata. Dlatego
żywi wobec niego siostrzane uczucia. Paweł zastępuje swej matce wcześnie zmarłego młodszego
brata, z tego względu odczuwa taki ból, gdy chłopiec rano ją opuszcza i idzie do przedszkola.
Paweł to czuje i jest związany z nieżyjącym bratem matki, swoim wujkiem. Czuje się podobnie
jak on i dlatego ma takie trudności z rozstawaniem się z matką.
Gdy wcześnie umiera rodzeństwo, wywiera to zawsze duży wpływ na pozostałym rodzeństwie.
Gdy dziecko rodzi się martwe, wówczas także jest to obfitująca w następstwa, wczesna śmierć.
Również i takie dziecko liczy się jako rodzeństwo. Każde dziecko, które z pomocą byłoby
zdolne do przeżycia (a więc od około piątego miesiąca), należy do tych dzieci, a rodzeństwo jest
połączone z jego śmiercią. Później narodzone dziecko nie musi nawet wiedzieć o istnieniu
nieżyjącego rodzeństwa, a mimo to spostrzega skutki.
Dziecko, któremu zmarł brat lub siostra, ma pewien rodzaj poczucia winy, że żyje. Potajemnie
ciągnie go do zmarłego rodzeństwa. „Następuję po tobie" - to zdanie, które najlepiej to wyraża.
Gdy to dziecko
dorośnie i później samo ma dzieci, wówczas czują one pociąg do śmierci matki albo ojca.
Powstaje w nich potrzeba zdjęcia tego ciężaru z rodzica. Dobrze wyraża to zdanie: „ Lepiej niech
ja umrę, niż ty".
Jeśli Paweł jest związany ze swym wujkiem, wówczas ciągnie go do śmierci. Nie oznacza to, iż
koniecznie musi wcześnie umrzeć, ale jego siła życia jest osłabiona.

Syn marnotrawny

Od pewnego czasu Krystyna i Henryk mają problemy ze swym szesnastoletnim synem Jankiem.
„Nie rozumiemy tego" -
mówi jego ojciec. „Janek był zawsze taki rozsądny. Gdy wielu jego
kolegów kopciło papierosy, on nie brał w tym udziału. Jednak od pól roku pije alkohol. Więcej i
więcej. Coraz częściej zdarza się, że w weekend przychodzi do domu podchmielony. Już z nim
dyskutowaliśmy, zakazaliśmy mu wychodzenia z domu, próbowaliśmy mu na wszelkie sposoby
grozić, ale on tylko wzrusza ramionami. Odsuwają się niego nawet jego dawni przyjaciele. Już
nie wiemy, co mamy robić. Nie możemy do niego dotrzeć ".

Janek coraz bardziej wycofuje się w swój własny świat, i nikt nie potrafi zrozumieć, dlaczego.
Nawet on sam. Chłopiec szkodzi samemu sobie i zamyka się na rady i inne propozycje pomocy.
W rodzinie był już kiedyś ktoś, kto zachowywał się podobnie. Janusz, brat dziadka, zaczął pić
jako nastolatek. Wyrzucono go z domu, nie miał dachu nad głową i zmarł w młodym wieku.
Nikt w rodzinie o nim nie mówi, ani nie wymienia jego imienia.
Losy osób wykluczonych z rodziny powtarzają się. śaden członek rodziny nie może zostać po
prostu zapomniany, gdyż nie pozwala na to wewnętrzna instancja członków rodziny, można by
także powiedzieć „rodzinne sumienie". Kto, tak jak Janusz, zostanie wykluczony z rodziny,

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

56

będzie regularnie zastępowany przez później narodzonego członka, który nakłada na siebie
podobny los. Wygląda to tak, jak gdyby wykluczona osoba i jej los miały znów dotrzeć do
świadomości rodziny. Nawet imiona wskazują na takie powiązania.
Janek zastępuje swego wuja i jest z nim związany. Połączenia z przodkami, ze śmiercią i
krzywdą w przeszłości wyjaśniają, dlaczego dziecko lub nastolatek bez widocznego na zewnątrz
powodu zachowuje się tak, iż szkodzi sobie lub innym. Skutki sięgają od przemocy wobec
innych, czyny karalne, poprzez niebezpieczne, nadmierne używanie narkotyków, aż do
samobójstwa.

Pieszczoszek tatusia

Klaudia i Tomasz mają troje dzieci: dziesięcioletnią Anitą, siedmioletniego Feliksa i pięcioletnią
Lucynę. Ojciec ma szczególny serdeczny stosunek do Anity. Feliks i Lucyna często skarżą się, że
faworyzuje on Anitę i „ bardziej ją lubi". Rodzeństwo kłóci się także często między sobą.
Z matką Anita ma napięte stosunki. Dziewczynka jest krnąbrna i wciąż się jej sprzeciwia.

Anita jest jednoznacznie pieszczoszką swego ojca Tomasza. Jako ulubione dziecko ma z nim
szczególnie ścisły, zażyły kontakt. Czy to nie jest piękne dla obydwojga, gdy ojca i dziecko
łączy tego rodzaju serdeczna więź? A jeśli inni są zazdrośni, przecież nie można nic zrobić!
Ale i tutaj Anita kogoś zastępuje. Liczy się w tej rodzinie jako ktoś więcej niż tylko dziecko. Jak
odkrył Bert Hellinger, byłe miłości i związki także zaliczają się do członków rodziny. Gdy
dawny związek zakończył się nieszczęśliwie, a przeważnie chodzi tu o pierwszy ważny związek,
później dzieje się coś zdumiewającego i nieoczekiwanego. Takie pierwsze miłości regularnie
zastępuje w rodzinie dziecko, dawne kobiety są przeważnie zastępowane przez ulubione córki,
natomiast dawni mężczyźni przez syna.
Zanim Tomasz poślubił Klaudię, przez dwa lata mieszkał z przyjaciółką z lat młodzieńczych,
Paulina. Gdy poznał Klaudię, nagle zerwał z Paulina i zamieszkał z Klaudią. Jego pierwsza
dziewczyna była bardzo zraniona.
Anita zastępuje Paulina i częściowo odgrywa jej rolę. Dlatego zajmuje u ojca szczególną
pozycję. W rodzinie wyczuwalny jest powiew tego byłego miłosnego związku. Córka jest jak
mała miłość.
Dlatego Anita uważa się za lepszą niż matka. Skrycie czuje się tak, jak gdyby była lepszą kobietą
dla swego ojca, lepiej go rozumiała, a ojciec byłby z nią bardziej szczęśliwy. Przez to Anita traci
kontakt z matką i wciąż musi z nią rywalizować. Matka nie daje sobie rady z córką i zamyka się
przed nią.

Co mogą zrobić rodzice

Wraz z tymi przykładami wkroczyliśmy na szerokie pole tego, co badają terapie rodzinne.
Dzięki nim opisane wyżej połączenia stają się wyraźne i widoczne.
Im więcej robicie dla siebie samego jako ojciec lub matka, im większe czynicie porządki, tym
mniej obciążone będą wasze dzieci.
Elementem tego jest sfera waszego osobistego życia. Co dzieje się na przykład z waszym
pierwszym ważnym mężczyzną, względnie z pierwszą ważną kobietą? Często zrywamy taki
związek, to znaczy nasze uczucia wkładamy do tylnej komórki naszego serca. Później
przekręcamy w drzwiach klucz i „skończyliśmy" z tym człowiekiem. A czy jest jeszcze coś, co
nie zostało wypowiedziane, wyjaśnione? (W drugim rozdziale znajdziecie impulsy do tematu,
dotyczącego wcześniejszych związków.)
Gdy uporządkujecie swą osobistą historię, wówczas powinniście także rozprawić się z
odpowiedzialnością i winą we własnym życiu. Ważny jest tu na przykład temat przerwania
ciąży. Jak ukazują terapie, w głębi duszy aborcją odczuwa się zawsze jako winę. Dlatego ważne
jest, aby się z tym uporać.
Gdy rodzeństwo wcześnie zmarło, dajcie mu u siebie miejsce jako u rodzeństwa, gdyż jeśli
przyjmiecie do serca swego zmarłego brata lub zmarłą siostrę, coś rozluźni się także u waszych

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

57

dzieci.
Z drugiej strony zacznijcie zajmować się historią swej rodziny. Jako ojciec i matka razem
niesiecie wiele napięć i energii z waszej rodzinnej historii, czy jest to na zewnątrz widoczne, czy
też nie. Często nie jesteście tego świadomi. Własne dzieci są sejsmografem, delikatnym
instrumentem, który pokazuje panujące w rodzinie napięcia i energie.
W plastyczny sposób może wam to przedstawić taki obraz: śycie jest jak rzeka. Płyną w niej
rodzinne losy i uczucia. Jeśli ten, do którego należą, nie niesie ich, wówczas płyną dalej do
następnego pokolenia. Kto je przyjmie, zachowa je przy sobie. Ale jeśli rodzice nie przyjmą
tego, co przychodzi do nich z przeszłości ich rodzin, wtedy płynie to dalej, aż do ich dzieci. I
jednocześnie nie wszystko zależy od was i jest w waszej mocy. Wasze dzieci tak jak wy są
unoszone przez tą dużą rzekę.
Zbadajcie rodzinną historię za pomocą poniższych pytań i prześledźcie, kto należy do
wykluczonych osób. W swym sercu przyjmijcie ich do rodziny, szanując osoby i ich los.
To, co tutaj rozpoczynacie, jest dziedziną terapii. W tym celu rozwinięto tę metodę i w tym celu
sieją stosuje. Dlatego, jeśli natkniecie się na granice, których sami nie potraficie przekroczyć, w
terapiach znajdziecie środek pomocniczy.

Impulsy: Badanie rodzinnej historii

Narysujcie drzewo genealogiczne, zawierające wszystkich członków rodziny, przy których
zanotujecie szczególne wydarzenia. Najważniejsze fakty to:
Czy ktoś wcześnie zmarł? (w młodszym wieku niż 30 lat - liczą się także martwe płody).
Czy w rodzinie miały miejsce przestępstwa albo ciężkie zawinienia?
Czy są wcześniejsze związki rodziców z innymi partnerami?
Czy są ciężkie losy, które sprawiły, że ktoś został outsiderem, np. upośledzenie, urodzenie
nieślubnego dziecka, pobyt w szpitalu psychiatrycznym lub więzieniu, homoseksualizm,
emigracja?
Czy są ciężkie losy, takie jak samobójstwo, poważne wypadki i choroby?
Czy ktoś został adoptowany lub wychowywał się u przybranych rodziców?
Czy ktoś opuścił swą ojczyznę? Czy ktoś został wygnany z ojczyzny?
Czy ktoś ma rodziców z dwóch narodowości?

background image

58

Rozdział 7

O początku i końcu: Dzieci dorastają

„Dopóki dzieci są małe, daj im korzenie.

Gdy dorastają, daj im skrzydła".

Przysłowie indyjskie

Patryk i Sabina mają troje dzieci: piętnastoletniego Jakuba, dwunastoletnią Dorotą i
dziewięcioletnią Julię. Patryk i Sabina spędzają z nimi dużo czasu i cieszą się, że są naprawdę
dobrą rodziną z wieloma wspólnymi cechami.
Od pewnego czasu Jakub odmawia uczestnictwa we wspólnych wędrówkach i wieczorach
wypełnionych zabawami. Z tego powodu wciąż dochodzi do awantur.
Rodzinny spokój jest poważnie zagrożony, gdy Jakub wzbrania się przed wspólnym wyjazdem na
urlop. Jego ojciec jest oburzony.

Jakub jest w wieku, w którym odłącza się i staje się bardziej samodzielny. Dla rodziców jest to
początkowo trudne do przyjęcia. Ojciec Patryk był taki dumny, gdy przebywał z rodziną na
jednej z wycieczek. Teraz czuje się niemalże opuszczony przez Jakuba. Ten niewdzięczny łobuz!
Trudne wymagania, które stawia się rodzicom polegają na tym, aby powoli dawali swym
dzieciom wolność, pozwalali im dorastać i sami się od nich odłączali. Patryk musi się
przyzwyczaić do tego, że jego syn zaczyna odrywać się od rodzinnego związku. Może się temu
procesowi przeciwstawić, a będzie to oznaczało ciężkie czasy dla ojca i syna. Albo może
stopniowo ulegać żądaniu Jakuba. I tak dojdzie do wystarczająco wielu konfliktów i sporów, ale
ich eskalacja będzie mniejsza.
tym procesie odłączania się., rodzicom pomoże przywołanie z pamięci czasów, gdy sami byli
nastolatkami. Gdy ojciec i matka razem usiądą i wspomną: „Jacy wydawaliśmy się sobie dorośli!
Za jakich nudziarzy uważaliśmy wówczas naszych rodziców! Jak mocno ciągnęło nas od rodziny
do paczki, do naszych przyjaciół! Dokładnie tak samo czują się teraz nasze dzieci". Dzięki
takiemu spojrzeniu we własną przeszłość możliwe jest lepsze zrozumienie dziecka. To oddalanie
się od rodziny jest częścią życia.
Mając tę wiedzę, Patryk mógłby na przykład wraz ze swym synem znaleźć rozwiązanie
urlopowego problemu i dokonać pewnych ustaleń. Być może w tym roku Jakub pojedzie jeszcze
na urlop z rodziną, a w następnym lub w najbliższe ferie weźmie udział w obozie dla młodzieży.
Albo spędzi wakacje u zaprzyjaźnionej pary, w rodzinie szkolnego przyjaciela lub u krewnych.
Wprawdzie rodzice zawsze pozostaną rodzicami dziecka, a dziecko zawsze będzie dzieckiem
swych rodziców, to całe życie z dziećmi jest jednym wielkim procesem odłączania się,
począwszy od narodzin, poprzez każdą nową fazę życia dzieci i każde nowe stadium ich
samodzielności.
Istnieją naturalne procesy odłączania się, podczas których natura i dany wiek decydują o nowym
kroku. W razie, gdy rodzice nie interweniują w sposób kierujący, dziecko dalej odłącza się od
nich w swoim czasie i rytmie.
Pierwszym procesem odłączania się są narodziny. Krok ten jest tak elementarny, iż matka nie
może weń interweniować. Dziecko przychodzi na świat, czy ona tego chce, czy nie. Drugi ważny
krok następuje wtedy, gdy dziecko odkrywa swoje „ja". Teraz postrzega siebie jako
samodzielnego człowieka, oddzielnie od matki i ojca. W tym czasie zaczyna się również faza
uporu, która pomaga w wyjaśnieniu tego ,ja". Takim naturalnym krokiem jest później okres
dojrzewania.
Inne procesy odłączania się inicjuje społeczeństwo. Są one często sztywne, ponieważ kierują się
jedynie wiekiem, a nie osobistym rozwojem. Gdy przykładowo dziecko ma sześć, siedem lat,
przyjmuje sieje do szkoły, obojętnie czy jest na to gotowe, czy nie.
Podczas procesów odłączania się zawsze chodzi o pożegnanie.
Gdy dzieci odłączają się, rodzice nie mogą ich zatrzymać. Nagle dziecko jest przedszkolakiem,

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

59

uczniem, kończy szkołę, ma przyjaciół, których rodzice prawie nie znają, a wpływ ojca i matki
staje się słabszy. Rodzice martwią się, czy ich dzieci poradzą sobie bez nich w świecie. Mają
wątpliwości, czy ich dzieci „właściwie" się zachowują, i żywią nadzieję, iż nic złego im się nie
przydarzy.
Mocno bije im serce, gdy ich latorośl po raz pierwszy sama idzie do przyjaciółki lub samotnie
udaje się w drogę do szkoły. Rodzice martwią się, gdy już starsze dziecko samo jedzie na obóz.
To wszystko oznacza kamienie milowe w życiu dziecka - i w życiu rodziców, gdyż za każdym
razem muszą udzielić mu trochę więcej wolności, zaufać jemu i jego wychowaniu.
„Musimy odsunąć się, pozostawić dziecku miejsce, odmówić naszej pomocy, ale dodać mu
zachęty". (Dreikurs)
Dla rodziców następują czasy, w których mogą się cieszyć z dorastania swojego dziecka i
wewnętrznie mu towarzyszyć. Innym razem, kroku odłączania się doświadczają bardzo boleśnie.
Odłączanie się nie jest dla dzieci trudne, gdy robią to we właściwym momencie. Dalsza droga
stanowi dla nich rzecz naturalną. Dla rodziców, którzy w pewien sposób pozostają w tyle, jest to
bardziej smutne.
Poniższy wiersz traktuje o tym, jak ojciec uczy swą córkę jazdy na rowerze:

„Jutro, nawet gdy będę za nią biegł
z rozpostartymi ramionami, aby ją schwytać,
utrzyma równowagę poza moim zasięgiem,
aż odległość sprawi, że stanie się mała...
Zatrzymam się i wiem,
że musiałem za nią iść, aby ją uczyć.
A gdy się nauczyła,
musiałem pozwolić jej odejść".

Wyatt Prunty (z Rico)

Gdy rodzice mocno trzymają swe dzieci, często kryje się za tym fakt, iż czegoś chcą od dziecka,
że go potrzebują. Nie są dużymi, którzy dają, lecz sami są w potrzebie.
Rodzice, którzy są „duzi", podobnie jak w powyższym wierszu zatrzymują się i pozwalają
dziecku odejść. Jeśli tego zechce, dziecko znów może do nich przyjść. Rodzice są dalej do jego
dyspozycji. Dziewczyna z zacytowanego wiersza za chwilę zawróci i znów przyjedzie do swego
ojca. Jeszcze będzie to robić często - oddalać się i znowu wracać. A kiedyś „pojedzie dalej" ku
własnemu życiu.

Olga ma dwanaście i pół roku, i po raz pierwszy ma miesiączką. Jest to dla niej bardzo przykre i
chowa swą bieliznę pod łóżkiem.
Dwa dni później, Małgorzata, jej matka, znajduje bieliznę. Jest wstrząśnięta. Teraz Olga
uczyniła potężny krok naprzód, aby stać się kobietą. Jednocześnie kobieta jest rozczarowana,
ponieważ Olga nic jej o tym nie powiedziała, chociaż jest to dla niej jasne, że ten jawny schowek
to również sygnał dla niej jako matki.
Małgorzata zastanawia się, czy powinna poruszyć ten temat z Olgą. Jednak zauważa, że jest na
to za bardzo wzburzona. Dlatego dzwoni do swej przyjaciółki i zaprasza ją na kieliszek
szampana, aby uczcić wydarzenie. Małgorzata podnosi kieliszek i zaczyna się cieszyć. „ I
wkrótce zostaniesz babcią.. To także musimy opić " - śmieje się przyjaciółka. Małgorzata jest
coraz bardziej odprężona i teraz też może się z tego cieszyć.
W następnych tygodniach kobieta spostrzega, iż coś zmienia się w stosunku do jej córki. Jest
bardziej opanowana w stosunku do humorów, związanych z okresem dojrzewania Olgi. Czuje, że
można objąć wzrokiem czas, w którym córka pozostanie u niej. Czasami widzi w Oldze przyszłą
kobietę i czuje się z nią bardzo związana. Krótki czas później, gdy dziewczyna ma miesiączkę po
raz drugi, opowiada o tym matce.
Małgorzata przypomina sobie małą uroczystość z przyjaciółką i aby uczcić ten szczególny dzień,
zaprasza Olgę na lody.

Małgorzata świętuje tę dużą zmianę. Uroczystości lub samodzielnie wymyślone rytuały

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

60

ułatwiają następny rozdział w życiu, podobnie jak rytuał „dobranockowy" każdego wieczora
ułatwia rozstanie małego dziecka z rodzicami. Niekiedy dobrze jest pożegnać stary rozdział,
jeszcze raz rzucić nań okiem, a potem skierować się ku temu, co nowe.
Wówczas rodzice mogą dziecku i sobie pogratulować z okazji nowego rozdziału w jego i ich
życiu.
Kiedy Małgorzata świętuje, wtedy aprobuje naturalny bieg życia. W takiej sytuacji jak ona była
także jej matka i wiele kobiet przed nią. Pożegnanie stanowi element życia, a szczególnie życia z
dziećmi. I tak samo jak ona, będzie się kiedyś czuła także jej córka.

background image

61

Suplement

Kiedy terapia rodzinna jest korzystna?

Kochani Czytelnicy, do tej pory dzięki przykładom mogliście dostrzec, jak wykryte przez Berta
Hellingera porządki odbijają się na codziennym życiu rodziców.
Ale samo czytanie nie zastąpi doświadczeń. Rodzinne terapie przekazują te doświadczenia, które
poszerzają dotychczasowy horyzont. Kto jest przy tym obecny, a jeszcze lepiej przedstawi
własną rodzinę, dzięki temu zyska nowe zrozumienie zależności oraz leczniczych i
wywołujących chorobę sił w rodzinie.
Lektura tej książki może jedynie częściowo zastąpić przeżycie rzeczywistej terapii rodzinnej.
Porządki opisane w poprzednich rozdziałach nie są efektem teoretycznych przemyśleń, lecz
powstały na bazie praktycznej pracy dotyczącej terapii. O tyle mają one wartość, o ile okazują
się pożyteczne.
Terapie rodzinne są metodą bardzo silną i wywierającą duże wrażenie. Dlatego polecamy Wam
wzięcie w nich udziału:

- jeśli macie wątpliwości co do zawartych w tej książce zasadniczych wypowiedzi o
związkach rodziców i dzieci i chcecie je wyjaśnić;
- jeśli macie poważne trudności w rozwijaniu w sobie opisanej postawy bycia „dużym";
- jeśli w swym osobistym życiu chcecie wyjaśnić związki i spojrzeć na swą własną
odpowiedzialność;
- jeśli chcecie wyjaśnić i usunąć skutki wydarzeń w historii waszej rodziny.

Jak funkcjonują terapie?

W pracy dotyczącej terapii rodzinnych według Berta Hellingera, chodzi o spotkania z rodziną, z
której pochodzimy (rodzina-źródło), a z drugiej strony z rodziną, którą sami chcemy założyć lub
założyliśmy (rodzina obecna). Rozległą terapię można by określić jako „żyjące" drzewo
genealogiczne. Terapia umożliwia nam kontakt z warstwami głębszej prawdy, znajdującej się
pod prawdą codzienną. Sugestywnie ukazuje nam, co odbywa się w głębi rodziny.
W czasie kilkudniowego seminarium, każdy uczestnik z pomocą innych uczestników
przedstawia swą rodzinę (w innym układzie terapie są także możliwe podczas indywidualnych
porad). W trakcie seminarium spotykają się uczestnicy, spośród których każdy chce przedstawić
swą rodzinę. Przeważnie każdy przychodzi dla samego siebie, do tej pracy nie potrzebuje innych
członków swojej rodziny. Czasami przychodzi także rodzeństwo, rodzic z dzieckiem lub pary.
Praktyczna realizacja wygląda następująco: Kto chce przedstawiać, najpierw wybiera
przedstawiciela dla każdego członka rodziny. Następnie każdemu z nich wyznacza spontanicznie
- bez słów i żadnego wyjaśniania - po kolei miejsce w pomieszczeniu i kierunek, w którym ma
on spoglądać.
Gdy wszyscy członkowie rodziny są już ustawieni, klient znów siada. Od tej chwili, aż do końca
terapii jest jedynie obserwatorem i poddaje się wpływowi tego, co osoba kierująca i
przedstawiciele mówią i robią.
Zadziwiające, mistyczne w tym rodzaju terapii jest to, iż ustaleni przedstawiciele na swych
miejscach mają dostęp do uczuć i związków danych członków rodziny. Miejsca posiadają swą
własną siłę, tak iż każdy, kto na tym miejscy stoi, podobnie reaguje. Niekiedy przedstawiciel
używa nawet zdań, których zawsze używał członek rodziny.
Ten fenomen dzieje się na nowo na każdej terapii. Do tej pory nie można wyjaśnić, dlaczego tak
jest i jak to działa. Ale za pomocą tego „wiedzącego pola" można wydobyć na jaw konflikty w
danej rodzinie i znaleźć rozwiązania, które mają często naturę zasadniczą i powstają z
porządków wykrytych przez Berta Hellingera za pomocą terapii.
Według tych porządków i dzięki sygnałom zwrotnym przedstawicieli, kierownik rozwija
indywidualne rozwiązania.

background image

Gabriele i Bertold Ulsamer

Zasady życia w rodzinie

Terapia trwa przeważnie od 15 minut do godziny, ale zdarzają się także spotkania krótsze i
dłuższe.
Celem, jaki przyświeca przedstawianiu rodziny-źródła nie jest odsłonięcie nieskończonej
różnorodności wszystkich powiązań istniejących w rodzinie, lecz jedynie najsilniejszego
uwikłania, w którym ktoś jest uwięziony i które krępuje jego siłę. Te powiązania z dawnymi
członkami rodziny stają się podczas terapii szczególnie wyraźne. Gdy zostaną rozpoznane i
usunięte, często możliwy jest dobry porządek, w którym każdy dobrze się czuje na swoim
miejscu, a terapia ma naturalny koniec.
Uczestnicy, którzy właśnie przedstawiają, zwracają baczną uwagę na wszystko, co się dzieje. Na
koniec podejmują ten nowy obraz, ustawiając się teraz na miejscu swego dotychczasowego
przedstawiciela. Ten rozwój wydarzeń wraz z obrazem kończącym ma często lecznicze
działanie.




















Wyszukiwarka

Podobne podstrony:

więcej podobnych podstron