11 IMMANUEL WALLERSTEIN Utopistyka

background image

IMIANUEL WALLERSIEIN

Utopistyka

background image

TEORIE OPORU

Siłą narzucony ideologiczny monopol, propagowany poprzez

szkoły, partie polityczne, sądownictwo, religię, serwisy

informacyjne, tradycyjną rodzinę itd., staje się codzienną

represją. Cykl „Teorie oporu” stanowi krytykę dominujących

sposobów myślenia na temat społecznych realiów. Utrwalany

podział społeczeństwa na mniejszość, która w swoim interesie

nadaje sens światu oraz milczącą resztę, w rzeczywistości nie

musi mieć miejsca. Istnieje międzynarodowy ruch, którego idee

nie odzwierciedlają interesów prywatnych bądź publicznych

instytucji, lecz potrzeby niedopuszczonych do głosu. Koncepcje

autorów prezentowanych w tej serii, nawiązują do tego ruchu

społecznego i są z nim ściśle związane. Ich prace są dowodem,

że realna krytyka jest niezależna od instytucji dominacji, a jej

odniesieniem pozostaje społeczny opór.

background image

IMMANUEL

WALLERSTEIN

Utopistyka

Alternatywy historyczne dla XXI wieku

Z przedmową Andrzeja W. Nowaka

Poznań 2008

background image

Przyszłość nie jest już tym,
czym była kiedyś

1

Wstęp

Immanuel Wallerstein, j ak wskazuj ą autorzy wstępu do jego książki Anali­

za systemów-światów. Wprowadzenie

1

, jest jednym z najczęściej cytowanych

socjologów. Do niedawna w Polsce był postacią stosunkowo nieznanąi egzo­
tyczną. Sytuacja zmieniła się po opublikowaniu jego kilku prac

3

. Obecność ta

jest jednak niepełna, wciąż czekamy na przetłumaczenie opus magnum jakim

jest trzytomowy Modern World-System

4

. Recepcja Wallersteina jest jednak

niejednoznaczna. Dobrze przyjęty przez środowiska skupione wokół pism Lewą

Nogą

5

, Le Monde Diplomatiąue oraz Recykling idei

6

, z trudem jest akcepto­

wany przez środowisko akademickie, z którego pochodzi i do którego należy.

Jego prace wzbudziły też zainteresowanie i oddźwięk wśród środowisk rady­

kalnych. Inspiracje Wallersteinem i Beverly J. Silver są widoczne w analizie
pracy w epoce globalnej dokonanej przez Jarosława Urbańskiego

7

. Zaintere­

1

Tytuł zaczerpnięty ze ścieżki dialogowej filmu Harry Angel, (reż. Alan Parker,

1987), gdzie tytułową kwestię wypowiada jedna z postaci filmu (org. The futurę isn't

what it used to be).

2

Immanuel Wallerstein, Analiza systemów-światów. Wprowadzenie, tłum. K. Gaw-

licz, M. Starnawski, Warszawa 2007, s. I.

3

Dotychczas ukazały się w Polsce następujące książki: Immanuel Wallerstein, Ko­

niec świata, jaki znamy, tłum. M. Bilewicz, A. W. Jelonek, K. Tyszka, Warszawa 2004,

Immanuel Wallerstein, Analiza systemów-światów. Wprowadzenie, tłum. K. Gawlicz,
M. Starnawski, Warszawa 2007, Immanuel Wallerstein, Europejski uniwersalizm. Reto­
ryka władzy,
Wydawnictwo Scholar, Warszawa 2007.

4

Od lat obecna jest trzytomowa pozycja Fernanda Braudela Kultura materialna,

gospodarka i kapitalizm XV - XVIII wiek, PIW, Warszawa 1992, stanowić ona może

uzupełnienie analiz Wallersteina.

5

Pismo to poświęciło Wallersteinowi sporo miejsca, szczególnie w numerze 13/01.

6

Warto zauważyć ogromny wpływ jaki dla rozpropagowania Wallersteina ma strona

Mariusza Turowskiego, Sprawiedliwa przemoc antysystemowy lament. An-archistyczne

forum filozofii politycznej i krytyki społecznej, http://www.uni.wroc.pl/~turowski/.

7

Jarosław Urbański, „Praca w dobie globalizacji - w poszukiwaniu alternatyw” [w:]

Zniewolony umysł 2. Neoliberalizm i jego krytyki, pod red. Ewy Majewskiej i Janka

Sowy, Korporacja Halart, Kraków 2007; Jarosław Urbański, „Siła Pracy”, Nowy Robot­

background image

6 Immanuel Wallerstein

sowanie ze strony środowisk alternatywnych jest związane także z faktem, iż

Wallerstein jest aktywnym uczestnikiem Światowego Forum Społecznego oraz
sympatykiem ruchu Zapatystów

8

.

Nikła obecność Wallersteina w polskim życiu akademickim jest szczególnie

dziwna, gdyż on sam wprost odwołuje się do polskiej tradycji socjologii histo­
rycznej, szczególnie do prac Mariana Małowista

9

. Stan ten, choć osobliwy, wy­

daje się symptomatyczny. Skromna obecność Wallersteina, a także teorii zależ­

ności i ogólniej paradygmatu historyczno-systemowego, odsyła do ułomności
naszej autodiagnozy przemian Polski po 1989 r. Co ciekawe, na początku tych
przemian ukazała się praca zbiorowa Adama Czamoty, Andrzeja Zybertowicza,

Interpretacje wielkiej transformacji. Geneza kapitalizmu jako geneza współ­

czesności

10

, odwołująca się do paradygmatu historyczno-systemowego i zawie­

rająca tekst Wallersteina, nie została ona szerzej zauważona. Podobny los spo­
tkał książkę Krzysztofa Krzysztofka, Marka S. Szczepańskiego, Andrzeja

Ziemilskiego Kultura a modernizacja społeczna

u

. Zachwyt nad naiwnie poj­

mowaną teorią modernizacji

12

i zgoła religijna wiara w program neoliberalny,

wypaczyły i zahamowały polską refleksję teoretyczną'

3

.

nik nr 9(24)/2005, Beverly J. Silver, „Ruch robotniczy z globalnej perspektywy”, Nowy

Robotnik nr 9(24)/2005. Por. także Beverly J. Silver, Forces of Labor: Workers’ Move-

ments and Globalization Since 1870, Cambridge Studies in Comparative Politics, Cam­

bridge University Press, 2003.

8

Immanuel Wallerstein, Marcin Starnawski (rozmowa), „Walka o przyszłość”, Re­

cykling Idei nr 9 (wiosna/lato 2007), Immanuel Wallerstein, „Zapatyści: Etap drugi”,

http://www.recykling.uni.wroc.pl/index.php?section=7&article=121,

oryginał:

„The

Za-

patistas: The Second Stage”, Fernand Braudel Center, Binghamton University, Komen­

tarz nr 165 z 15.07.2005.

9

Por. Marian Małowist, Wschód a Zachód Europy XIII - XVI wiek. Konfrontacja

struktur społeczno-gospodarczych, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2007, Ma­

rian Małowist, Europa i jej ekspansja XIV - XVII, Wydawnictwo Naukowe PWN, War­

szawa 1993. Dyskusje historyczne o genezie historycznej peryferyzacji Europy Środko­

wo Wschodniej odtwarza Anna Sosnowska w książce: Zrozumieć zacofanie. Spory

historyków o Europą Wschodnią (1974-1994), Warszawa 2004.

10

Kolegium Otryckie, Warszawa 1988.

11

Instytut Kultury, Warszawa 1993.

12

Por. Stanisław L. Andreski, „Uboczne skutki rozkochania się w modelu”, [w:]

Krytyka rozumu socjologicznego, (red.) Stanisław Kozyr-Kowalski, Andrzej Przestal-

ski, Jan Włodarek, Zysk i s-ka, Poznań 1997.

13

Przykładem przełamania hegemonii jest książka Davida Osta Klęska solidarno­

ści, masowość jej wydania pomogła zaistnieć innym lokalnym i starszym, od niej anali­

zom. Idąc tropem Wallersteina to ciekawe, że Polska jako kraj półperyferyjny musiała

background image

Przedmowa 7

Nieobecność Wallersteina nie jest jedynie problemem akademickim. Po

Gramscim jesteśmy świadomi, jaką wagę odgrywa hegemonia kulturowa. Pre­

zentowana książka podąża tym tropem wskazując na wagę czynników instytu­

cjonalnych, kulturowych i wreszcie wiedzy jako motorów zmiany społecznej.

Blokada w recepcji myślenia alternatywnego (np. Wallersteina i pokrewnych

mu myślicieli) była jednym z wielu czynników, które wpłynęły na przebieg

przemian społecznych po 1989 r. Warto zapytać czy daje się uzasadnić mocna

teza, iż nieobecność alternatywnego myślenia, uniemożliwiła inny przebieg

polskiej transformacji. Zważywszy jaką wagę Wallerstein przywiązuje do de­

cyzji w okresach przełomów, nie należy niedoceniać owego pozornie „słabe­
go” czynnika jakim jest namysł teoretyczny.

Wydanie Utopisty ki jest być może, symptomem rozchwiania, utraty stabil­

ności hegemoni kulturowej definiowanej przez pojęcia: neoliberalizm, teoria

modernizacji, „wolny rynek”. Późna twórczość Wallersteina, a do niej należy

prezentowana książka, to próba wskazania wagi myślenia teoretycznego. Wal­

lerstein nie popada przy tym w akademickie złudzenia i pychę. Nie jest posta­

cią spod znaku „kanapowych rewolucjonistów”, gdzie myślenie akademickie
uzurpuje sobie rolę rewolucyjnego podmiotu. Jego propozycje mają charakter
reform strukturalnych, podparte są drobiazgową analizą historyczną i stano­

wią konkretną propozycję zmiany

14

. Pytanie brzmi czy namysł nad struktura­

mi wiedzy proponowany przez autora Utopistyki, zostanie podjęty przez ro­

dzime środowisko akademickie. Jest o tyle ważne, iż Wallerstein stara się

czekać na głos opisujący jej sytuacje z centrum, nawet jeżeli jest to głos „antysystemo-

wy”. Analogicznie „amerykański” Wallerstein pozwala zaistnieć lokalnym analizom,

przedwcześnie wypchniętym poza obieg intelektualny i medialny. Analogiczną sytuację

możemy zaobserwować dzięki pojawieniu się książki Elizabeth Dunn, Prywatyzując
Polskę. Głos w obronie polskich robotników staje się słyszalny dopiero wtedy, kiedy
wypowiada go ktoś z centrum (rdzenia) nowoczesnego systemu-świata, choć drobiazgo­

we i wnikliwe analizy polskiego świata pracy były formułowane dużo wcześniej na przy­

kład w ramach aktywności Ogólnopolskiego Związku Zawodowego „Inicjatywa Pracow­

nicza”. Problem naszego półperyferyjnego statusu „przebija” się ostatnimi czasy do
świadomości publicznej, por. Magdalena Nowicka, „Rzeczpospolita postkolonialna”, Wie­

dza i życie, nr 9/2007.

14

Tym co wartościowe w twórczości Wallersteina i całej szkoły systemowo-histo-

rycznej jest drobiazgowa analiza zjawisk społecznych, ekonomicznych i politycznych.

W odróżnieniu od zwolenników teorii modernizacji czy „wolnego rynku” w stylu Davi-

da Landesa, prace Wallersteina i jego szkoły, wolne są od ahistorycznego teoretyzowa­

nia. Przykłady tego znajdziemy na przykład m.in. na stronie internetowej Journal of

World-System Research, http://jwsr.ucr.edu/.

background image

8 Immanuel Wallerstein

zrealizować szalenie trudne zadanie. Na gruncie polskim przedsięwzięcie ta­

kie jest cenne z dwóch powodów. Po pierwsze nie daje on zgody, na pozornie

neutralną aksjologicznie naukę zredukowaną do technokratycznej funkcji ad­
ministrowania społeczeństwem. Pozwala to, na przywrócenie pojęcia nauki

„zaangażowanej” w problemy społeczne. Taka wizja nauki po 1989 r. została

skutecznie wyrugowana z murów uniwersytetów. Z drugiej strony, przestrze­

ga on przed mitem fałszywej awangardy. Wallerstein nie stroniąc od odwołań

do współczesnych nurtów myślowych i politycznych, jak feminizm, postkolo-

nializm, współczesna socjologia wiedzy (Bruno Latour), nie daje się równo­
cześnie łatwo zamknąć w potrzasku fałszywie zdefiniowanego sporu pomię­
dzy starą lewicą (ekonomiczną) a „nową” lewicą (kulturową)

15

.

Widzimy zatem, że przyswojenie Wallersteina na gruncie polskim jest za­

daniem niezwykle potrzebnym. Poza argumentami przytoczonymi powyżej,

konieczne jest ono, jeszcze z kilku powodów. Po pierwsze, zarówno Waller­

stein, jak i rozwijająca się wokół niego szkoła, dostarcza wyjątkowego oraz

rozwiniętego aparatu teoretycznego przydatnego do analizy zjawisk określa­

nych dziś modnym mianem „globalizacji”. Po drugie, prezentując alternatyw­

ny sposób opisu transformacji kapitalistycznego świata, równocześnie wska­
zuje na transformację systemów wiedzy o tym świecie. Po trzecie, późny
Wallerstein to wyjątkowy myśliciel, który potrafi równolegle prowadzić ana­

lizę historyczną, polityczną i wskazywać na własne historyczne, społeczne

i polityczne uwikłanie badacza. Związek pomiędzy socjologią wiedzy, episte­

mologią oraz analizą konkretnych systemów historycznych nie jest, jak wska­

zywałem wyżej jedynie akademicką zabawą. Wallerstein podkreśla, iż jest on

kluczowy dla praktyki społecznej i politycznej. Prezentowana książka jest
właśnie poświęcona owemu swoistemu splotowi wiedzy, władzy i praktyki.

Prezentację książki Wallersteina Utopistyka. Alternatywy historyczne dla

XXI wieku wypada rozpocząć od wyjaśnienia zagadkowego sformułowania

w tytule: utopistyka (utopistics). Najpierw dokonać musimy rozróżnienia na

dwa pojęcia: utopia i eutopia. Oba są zbliżone w swym znaczeniu i etymolo­

gii. Pojęcie „utopia” pochodzi od gr. outopos oznacza nie-miejsce, miejsce
nieistniejące, pojęcie eutopia oznacza dobre miejsce i pochodzi od greckiego

eutopos. Wprowadzony przez Wallersteina termin „utopistyka” wydaje się bliż­

l5

Ciekawą próbą zmierzenia się z tym sporem na gruncie filozoficznym jest książka

Nancy Fraser, Axel Honneth, Redystrybucja czy uznanie? Debatą polityczno-filozoficz­

na), tłum. Monika Bobako i Tomasz Dominiak, Wydawnictwo Naukowe Dolnośląskiej

Szkoły Wyższej Edukacji TWP we Wrocławiu, Wrocław 2005.

background image

Przedmowa 9

szy drugiemu z przedstawionych pojęć, akcentując, iż ma na myśli rozwiąza­

nia alternatywne ale realistyczne.

Wallerstein jest krytyczny wobec projektów utopijnych, zdaje się jednak nie

wątpić, iż warto myśleć o eutopii, czyli o projektach realnych, lepszych, niż

istniejący świat. Określa on utopistykę, jako analizę alternatyw, które stojąprzed
danymi, historycznie istniejącymi systemami historycznymi. Ma to być, jego

zdaniem, próba rzetelnej oceny tego, co może ulec zmianie, próba znalezienia

przestrzeni otwartych możliwości. Nim przejdę do szerszej charakterystyki uto-

pistyki, przybliżę krótko samąksiążkę. Utopistyka to zapis serii wykładów, składa
się ona z trzech części. Pierwszy rozdział zatytułowany Koniec marzeń czyli

Raj utracony, to krótkie, sprawne i błyskotliwe przedstawienie historii nowo­

czesnego systemu-świata. Wallerstein kreśli obraz 500 lat trwania systemu ka­

pitalistycznego, kształtowanie się nieegalitarnego społeczeństwa, wskazuje
wreszcie na dynamikę oporu i przyczyny dla których zawiodły tradycyjne ruchy

anty systemowe. Rozdział drugi nosi „pokrzepiający” tytuł Trudny okres przej­

ściowy czyli Piekło na Ziemi. Wallerstein stoi na stanowisku, iż w wyniku wy­

czerpania się pewnych mechanizmów systemowych, zbiegu faz cykli Kondra-

tiewa system kapitalistyczny znajduje się w fazie rozchwiania. Taka sytuacja

owocować może wzrostem przemocy, wojnami, rozpadem dotychczasowych

struktur, ale z drugiej strony, może ona przynieść realną perspektywę transfor­

macji w inny system. Nadzieje swe Wallerstein wiąże z możliwością iż system

ten okaże się bardziej sprawiedliwy, egalitarny i demokratyczny, niż istniejący

dziś. Możliwości wpłynięcia na system w okresie przejścia, transformacji tak,

aby zmiany przebiegały w pożądanym przez nas kierunku, porusza autor w trze­
cim - końcowym rozdziale książki, zatytułowanym Materialnie racjonalny świat
czyli czy można odzyskać raj? Rozdział ten, przedstawia próbę wytyczenia kie­

runku, osiągnięcia owego lepszego i możliwego zarazem świata. Nie będę szcze­
gółowo omawiał treści książki, myślę jednak, że warto wypunktować trzy głów­

ne występujące w niej motywy. Nie sposób bowiem zrozumieć konceptu utopistyki

bez zrozumienia relacji trzech występujących w teorii Wallersteina elementów:

specyficznej ontologii społecznej, problemu podmiotowego sprawstwa i roli ru­
chów antysystemowych w jego pojmowaniu, związków pomiędzy wiedząa prak­

tyką społeczno-polityczną

Dialektyka i samoorganizacja - o ontologii społecznej Wallersteina

Program utopistyki można zrozumieć jedynie wtedy, gdy przedstawimy sto-

jącąu jego podłoża wizję ontologii społecznej. Wallerstein niestety, zbyt czę­

sto odwołuje się do niej, jako założonego horyzontu własnej myśli, a stosun­

background image

10 Immanuel Wallerstein

kowo rzadko artykułuje ją wprost. Najważniejszymi elementami jego ontolo-

gii społecznej są dwa pojęcia: samoorganizacja i dialektyczna wizja przemian.

To właśnie przywiązanie do dialektycznej samoorganizującej się wizji przyro­

dy i społeczeństwa decyduje o innych elementach teorii. Wallerstein przyzna­

je, iż wiele zawdzięcza pracom belgijskiego chemika i fizyka, laureata Nagro­

dy Nobla Ilyi Prigogine'a

. Odwołanie do Prigogine'a pozwala Wallersteinowi,

z jednej strony, stworzyć holistyczną wizję społeczeństwa, z drugiej, udaje mu

się, uniknąć naiwnego determinizmu historycznego, zakorzenionego w pozy­
tywizmie socjalizmu naukowego. Wallerstein tak tłumaczy potrzebę owego

odwołania: „Proszę zwrócić uwagę, że stosuję tu model Prigogine'a i innych,

którzy widzą w tych nielineamych procesach wyjaśnienie niekumulatywnych,

niezdeterminowanych radykalnych transformacji. Idea, że procesy zachodzą­
ce we wszechświecie można wyjaśniać i ostatecznie traktować jako uporząd­

kowane, stanowi najbardziej interesujący wkład nauk przyrodniczych do na­
szej wiedzy w ostatnich dekadach, i stanowi radykalną rewizję dotychczas

dominujących poglądów naukowych. Jest również można powiedzieć, najbar­
dziej obiecującym potwierdzeniem, tego, że we wszechświecie możliwa jest

kreatywność, w tym oczywiście kreatywność człowieka”

17

.

Odwołanie do Prigogine'a, pozwala Wallersteinowi, na lepsze wyartykuło­

wanie pozornej sprzeczności, jaka tkwi w kluczowym, dla niego, pojęciu sys-

temu-świata, jako systemu historycznego. Z jednej strony wzorem, współcze­

snej humanistyki i nauk społecznych podkreśla historyczne uwarunkowanie

naszej wiedzy. Wallerstein odcina się od naiwnej, nomotetycznej wiary, jaka

patronowała, choćby klasykom socjologii. Wiara w „wielkie narracje”, możli­

wość skonstruowania uniwersalnych praw historii i społeczeństwa, paradok­

salnie, łączyła tak różne obozy, jak marksiści i teoretycy modernizacji w stylu

Parsonsa. Wallerstein stara się wykazać ograniczoność modeli nomotetycz-

nych, ale z drugiej strony używa świadomie pojęcia „system”, aby przestrzec
nas, iż nie możemy wzorem postmodernistów skupić się na „pianie” faktów.
Koncepcja Prigogine'a ma umożliwić mu to zadanie. Ontologia społeczna

16

Prigoine jest w Polsce obecny, ukazały się jego dwie książki: Ilya Prigogine, Isa-

belle Stengert, Z chaosu ku porządkowi, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa

1990, oraz Ilya Prigogine, Kres pewności Wydawnictwo W.A.B. i CiS, Warszawa 2000.

17

Immanuel Wallerstein, „Zmiana społeczna? Zmiana jest bezustanna. Nic nigdy

nie ulega zmianie”, [w:] Immanuel Wallerstein Koniec świata jaki znamy, Wydawnictwo
Naukowe Scholar, Warszawa 2004, s. 165.

background image

Przedmowa 11

Wallersteina próbuje zatem uciec od naiwnej wiary w wolny podmiot libera­
łów, a z drugiej strony, nie popada w bezsilną wiarę w prawa historii

18

.

Według teorii Prigogine'a, różnorako pojmowane całości (a są nimi także

całe społeczeństwa), zachowują swą wewnętrzną dynamikę przez dłuższy okres

czasu. Zmiana w tym okresie jest ledwo zauważalna, spowodowanie jej wy­

maga dużych nakładów energii, a efekty są zgodne z „logiką” systemu (np.

nieskuteczność rewolucji w rozwiniętym systemie kapitalistycznym). Jednak
taka, stabilna faza rozwoju jest stanem przejściowym, następuje moment wy­
czerpania się wzoru rozwoju danego systemu. Pojawia się sytuacja niestabil­

na. Klasyczna racjonalność (newtonowska), odpowiednia dla stabilnych faz

ewolucji, zawodzi. W fazach niestabilnych, zwanych też chaotycznymi, nawet

najmniejsze czynniki spowodować mogą ewolucje danej całości w nieprzewi­
dywalnym kierunku. Punkty, w których system jest niestabilny zwane są punk­

tami bifurkacji. Stąd Wallerstein określając nasz okres historyczny, jego zda­

niem, będący kresem struktur nowoczesnego systemu-świata, woli używać

pojęcia przejścia (transition), niż modnego terminu „globalizacja”

19

.

Materia w dialektycznej wizji przyrody Prigogine'a, oprócz powszechnego

w przyrodzie rozpadu, podleganiu zjawisku entropii, potrafi także spontanicz­
nie wytwarzać zorganizowany porządek. W wielu procesach przyrodniczych

(ale także społecznych) Prigogine zaobserwował ciekawe zjawisko. W pozor­

nie chaotycznym układzie zmiennych mogą pojawić się procesy, które spowo­

dują iż nastąpi samoorganizacja materii. Z chaotycznych fluktuacji rodzi się

l8

Taka nowatorska wizja ontologii społecznej niesie za sobą ryzyko mylnej interpre­

tacji. Wallerstein w myśl takiego ujęcia jawił by się jako kolejny prorok „żelaznych

praw historii”. Przykładem takiej interpretacji jest recenzja książki Koniec świata jaki

znamy pióra Tomasza Żuradzkiego, („Nędza alterglobalizmu”, Gazeta Wyborcza, 17 wrze­

śnia 2004). Przytoczmy charakterystyczny cytat: „Autor Końca świata, jaki znamy w naj­
lepsze operuje kategoriami: klasa, postęp, wyzysk, podziela też naiwną - pochodzącą

jeszcze od Augusta Comte'a - wiarę, że przedstawiciele nauk społecznych mogą wyja­

śnić, co nas czeka w przyszłości. Ignoruje tym samym dobrze znane argumenty, że przy­

szłość zależy przede wszystkim od stanu naszej wiedzy - a jej rozwoju przewidzieć nie
sposób”. Tomasz Żuradzki posługuje się tu popperowską figurą z jego pracy Społeczeń­

stwo otwarte i jego wrogowie. Zważywszy na konsekwencje teorii Prigogine'a i jej inde-

terminizm takie odczytanie może zaskakiwać. Recenzję Żuradzkiego w błyskotliwy spo­

sób skomentował Maciej Wiśniewski w tekście „Polski problem z Wallersteinem,

zamieszczonym” w Le Monde diplomatique - edycja polska, 2007, wrzesień, nr 9 (19),
s. 22-23.

19

Immanuel Wallerstein, Globalization or TheAge of Transition? A Long-Term View

of the Trajectory of the World-System, http://www.binghamton.edu/fbc/iwtrajws.htm.

background image

12 Immanuel Wallerstein

nowy porządek, który trwa, osiąga swe optimum, po czym obumiera, dając

początek nowej fazie chaotycznych oscylacji. Odkrycie to pokazuje, iż można
pogodzić racjonalność nauki z zagadnieniami złożoności i nieprzewidywalno-

ści świata. „To, co było zarezerwowane dla poetów i filozofów, czyli opis

niestabilności i ulotności, możliwe jest w kategoriach naukowych”

20

.

Prigogine podkreśla, iż dla jego teorii ważna jest zależność pomiędzy po­

ziomem mikro a poziomem makro. Zmiany makroskopowe sąprzedstawione,

jako o wiele łatwiejsze do dokonania, niż ma to miejsce w modelach bardziej

tradycyjnych

21

. W teorii Prigogine'a o wiele trafniej możemy wyjaśnić w jaki

sposób proste mikrooperacje przeradzają się w makro konsekwencje. Pojawia
się zatem możliwość zrozumienia, w jaki sposób zmiany społeczne, rewolu­
cyjne, obejmujące całe społeczeństwo, mogą zostać powiązane z relatywnie
małymi przyczynami początkowymi (np. grupa rewolucjonistów). Dla Prigo-

gine'a, społeczeństwa ludzkie są w wystarczającym stopniu systemami daleki­

mi od równowagi i są one systemami wystarczająco otwartymi, aby spełniały

warunki, w których może zaistnieć porządkowanie przez fluktuację, czy też
bifurkacje. Oczywiste jest dla niego, iż zależności społeczne są nieliniowe,

oraz, że spowodowane jest to, samą istotą ludzkich działań i ich przygodności.

Zdaniem Wallersteina, model ewolucji układów niestabilnych doskonale

odzwierciedla dynamikę nowoczesnego systemu-świata. W okresie upadku feu-

dalizmu (faza niestabilna) wiele drobnych zmian zapoczątkowało ewolucję
świata w kierunku nowoczesnego systemu-świata

22

. Wizja Prigogine'a i Wal­

lersteina to także swoista wizja porządku. Z jednej strony, wskazują oni na

możliwość rodzenia się struktur z chaotycznych przemian, oscylacji. Potwier­

dzają oni zatem anarchistyczne intuicje, iż oddolne, samorzutne inicjatywy

nie muszą utożsamiane być z chaosem, ale mogą stanowić źródło uporządko­

20

Immanuel Wallerstein, „Nauki społeczne a poszukiwanie sprawiedliwego społe­

czeństwa”, Kultura i społeczeństwo, rok XLI, nr 2, 1997 s. 17 tłum. M. Ziółkowski.

21

Na polskim rynku ukazało się kilka książek omawiających, podobną do Pirogine'a,

ontologię społeczną i podobnie, jak w jego przypadku stanowią one próbę swoistej „fi­

zyki społecznej”. Por. Edwin Bendyk, Antymatrix czyli człowiek w sieci Wydawnictwo

W.A.B. Warszawa 2004, Malcolm Gladwell, Punkt przełomowy. O małych przyczynach

wielkich zmian, Wydawnictwo: Świat Książki, Warszawa 2005, Philip Bali, Masa kry­

tyczna, tłum. Witold Turopolski, wyd. Insignis, Kraków 2007.

22

Na gruncie polskim możemy wskazać analogię pomiędzy teorią Prigogine'a, a kon­

cepcją kaskady historycznej zaproponowanej przez Leszka Nowaka i rozwijanej przez

Krzysztofa Brzechczyna. Por. Odrębność historyczna Europy Środkowej. Studium meto­

dologiczne, Wydawnictwo Humaniora, Poznań 1998.

background image

Przedmowa 13

wania. Porządek ów, co ważne, nie musi być definiowany poprzez wizję su-

werena na wzór Hobbesowskiego „Lewiatana”. Z drugiej jednak strony, onto-
logia społeczna Wallersteina i Prigogine'a może stanowić punkt wyjścia do

krytyki liberałów ekonomicznych. Samoorganizacja, wyłanianie się porządku

z chaosu przypadkowych zmian, wbrew dogmatyce „wolnego rynku”, nie musi

prowadzić do zmian optymalnych. Z faktu, iż jakiś oddolny porządek się wy­

łoni, nie oznacza, iż jest to porządek zgodny z naszymi oczekiwaniami. Z cha­

osu, rozpadu struktur Związku Radzieckiego wyłoniły się nowe formy porząd­
ku jakimi były mafie, niestety w tym wypadku to one zdominowały społeczną
samoorganizację, a nie samorządne spółdzielnie niezależnych pracowników.
Taki przebieg przemian historycznych, nie jest jednakże dowodem na istnienie

„żelaznych” praw historycznego rozwoju społecznego oraz tego, że inna moż­

liwość nie istniała. Podążając za teoretykami modernizacji ulegamy pewnemu
złudzeniu. Polega ono na pomieszaniu wypowiedzi i spostrzeżeń dotyczących
naszych operacji poznawczych z wypowiedziami na temat struktury społecz­

nej. Proces racjonalizacji naszych wyborów zostaje przedstawiony jako pra­

wa historyczne czy społeczne.

Podsumowując, wymieńmy cechy świata społecznego wyłaniające się z ujęć

Prigogine'a i Wallersteina:

- po pierwsze, byt społeczny jest ściśle związany z pojęciem stawania się,

czas jako cecha każdej struktury społecznej jest obecny na każdym poziomie.

-po drugie, ma on naturę dialektyczną. Występują okresy stabilne systemu

i momenty dalekie od stanu równowagi, momenty niestabilne. W owych mo­

mentach pojawiają się możliwości nowej ewolucji systemu.

- po trzecie, obie teorie postulują (choć w innych aparatach pojęciowych),

intrygującą wizję porządku. Ma to być stan pośredni pomiędzy uporządkowa­

niem na wzór kryształu a kompletnym chaosem. Odrzucenie zatem wizji po­

rządku na wzór zdeterminowanych struktur, nie oznacza automatycznie akce­

su do anarchicznej i chaotycznej wizji porządku społecznego.

- po czwarte, proponowana ontologia społeczna wskazuje, jak kładąc na­

cisk na oddolną samoorganizację społeczeństwa można uniknąć metafor „wol­

norynkowych”, oraz jak będąc przywiązanym do idei porządku społecznego

można uniknąć figury suwerena.

Ambiwalencja ruchów antysystemowych

Standartowym zarzutem wobec teorii Wallersteina, jak i całego paradyg­

matu systemowo-historycznego, jest oskarżenie go o negowanie aspektu pod­

miotowego działania. Taki obraz sugerują sami badacze skupiając uwagę na

background image

14 Immanuel Wallerstein

poziomie makrostruktur. Obraz ten jest fałszywy

23

. Wallerstein w odróżnieniu

od swojego nauczyciela Fernanda Braudela, nie pozostaje jedynie na poziomie

analizy „ludzi bez historii”, czyli owego bezimiennego działania zwyczaj­
nych ludzi, którzy w codziennych czynnościach swojego życia, nieustannie
kształtująhistorię. Dla Wallersteina, kluczowe jest zrozumienie podmiotowe­

go działania, jako splecionego z masowymi ruchami społecznymi, narodowy­

mi, etnicznymi, ogólnie nazywanymi przez niego ruchami anty systemowymi

24

.

Podejmuje się on także próby opisu takich działań ludzkich, które pojawiają
się na tradycyjnie pojmowanej scenie historii. Ten wyraz ludzkiego sprawstwa

utożsamia z pojęciem ruchów antysystemowych. Pojęcie ruchu antysystemo-

wego nie jest precyzyjnie przez Wallersteina określone. Warren W. Wagar,
stwierdza: „Podoba mi się wyrażenie 'ruchy antysystemowe' (antisystemic

movements), które pojawiło się w często cytowanym dziele z 1989 r. pod tym

samym tytułem, współautorstwa moich kolegów z Binghamton: Giovanni Ar-
righi'ego, Terry Hopkinsa i Immanuela Wallersteina. Nie zgadzam się jednak

ze sposobem, w który oni używają tego terminu. Myślę, że są rozrzutni, zbyt

rozrzutni. Wśród starych ruchów antysystemowych wymieniają socjaldemo­

krację, komunizm, związki zawodowe i ruchy na rzecz wyzwolenia narodo­

wego. Mówią też o 'nowych' antysystemowych ruchach społecznych, do któ­
rych należą ruchy pokojowe, zielonych oraz New Age, ruchy kobiece i działania
na rzecz praw mniejszości”

25

.

Podzielając powyższe wątpliwości, można stwierdzić, iż Wallerstein nie

rozdziela ruchów antysystemowych na ekonomiczne, polityczne, kulturowe.

Ujęcie Wallersteina, mimo iż zarzuca mu się ekonomizm, ewoluowało. W ostat­
nich latach pogłębione studia nad funkcjonowaniem i historią nauki europej­

23

Por. Christopher Chase-Dunn, Barry Gills, Fale globalizacji i oporu w kapitali­

stycznym systemie(-)światowym. Ruchy społeczne a krytyczne studia nad globalizacją,
http://www.uni.wroc.pl/~turowski/chase-dunn-gills.htm.

24

W Polsce pojawiło się kilka tekstów dotyczących ruchów antysystemowych w uję­

ciu Wallersteina: Immanuel Wallerstein, „Ruchy masowe. Czym jest ruch antysystemo-
wy dzisiaj?”, Polski Przegląd Dyplomatyczny, Issue no.4 (20) /2004; Immanuel Waller­

stein, Aleksandr Buzgalin, „System do wzięcia. Rozmowa o ruchu alterglobalistycznym

i kryzysie kapitalizmu”, Recykling Idei nr 2/2004; Immanuel Wallerstein, Marcin Star­

nawski (rozmowa), „Walka o przyszłość”, Recykling Idei, nr 9 (wiosna/lato 2007).

25

Warren W. Wagar, Ruchy antysystemowe, prawdziwe i zmyślone, w perspektywie

historycznej, wystąpienie z dnia 11 sierpnia 1997 Toronto, Ontario, Kanada, Civitas

Mundi W. Warren Wagar, Wydział historii, Binghamton University, cytuję za stroną in­

ternetową: http://www.uni.wroc.pl/~turowski/antisys.htm.

background image

Przedmowa 15

skiej pozwoliły Wallersteinowi dokonać „gramsciańskiej” korekty swojego my­

ślenia. Dlatego też utożsamianie ruchu antysystemowego, jedynie z manife-

stacjąniezadowolenia jakiejś grapy z jej materialnego położenia jest na grun­

cie teorii Wallersteina mylące

26

. Ruch antysystemowy, to najogólniej, jakaś

lorma mobilizacji społecznej, która pragnie zmienić położenie uczestników

owego ruchu. Mobilizacja ta, może mieć wieloraki charakter, różnie może być
przyłożony akcent oporu, może to być mobilizacja zasobów ekonomicznych

(tzw. rewolucja mieszczańska wobec arystokracji), zasobów politycznych

(robotnicy i „klasy niebezpieczne”, ruchy narodowo wyzwoleńcze), zasobów
symbolicznych (feminizm, postkolonializm). Ważnym jest, aby zauważyć, iż

mobilizacja ta, jest strukturalną cechą samego systemu. Ruchy antysystemowe
nie są czymś pozasystemowym. Ruchy antysystemowe, ruchy społeczne, są

w sposób oczywisty częścią systemowych zależności. Cechuje je swoisty me­

chanizm, ruchy antysystemowe wygrywały swoją sprawę kiedy „przegrywa­

ły”, natomiast kiedy odnosiły „zwycięstwo” przegrywały. Co to oznacza?
W przypadku zwycięstwa, elity ruchu antysystemowego w łatwy sposób osią­

gały władzę, stawały się one jej częścią. Wallerstein stwierdza, iż się „biuro­

kratyzowały”. Miało to kilka skutków. Po pierwsze, osłabiało wewnętrzną spój­

ność samego ruchu, po drugie wygaszało najbardziej aktywne jednostki i grupy

interesów, wreszcie, po trzecie, kompromitowało ideologiczną podstawę ru­
chu. Przyjrzyjmy się tej ostatniej konsekwencji. Zdaniem Wallersteina, dla
tych ruchów kluczowa, była ideologiczna podstawa, która pozwalała formuło­
wać roszczenia, wskazywała ona fakt niedoli i opresji. Dlatego, według niego,

to nadzieje i obietnice roztoczone przez Oświecenie i rewolucję francuską wy­
znaczały ideologiczne ramy nowoczesnej geokultury. Wallerstein, analizując
rewolucję francuską nie zawaha się stwierdzić, iż w gruncie rzeczy niewiele

wpłynęła ona na samą Francję, w większym stopniu rewolucja ta zmieniła,

całą geokulturę systemu światowego

27

. Stało się tak dzięki „wynalazkom”,

26

Szczególnie ważne w tej kwestii było spotkanie Wallersteina z Afryką i uwraż­

liwienie, dzięki takim autorom jak Frantz Fanon, czy 01iver Cromwell Cox na kwe­

stie rasy i dziedzictwa, tradycji na procesy kształtowania się zależności systemowo-

historycznych. Por. Immanuel Wallerstein, „Afrykański Kongres Narodowy i Afryka

Południowa. Przeszłość i przyszłość ruchów wyzwoleńczych w systemie światowym”,

[w:] Koniec świata jaki znamy, op.cit. s. 46-61.

27

Zagadnieniu temu Wallerstein poświęcił rozdział „The French Revolution as a

World-Historical Event swej pracy Unthinking Social Science”, [w:] Immanuel Waller­

stein Unthinking Social Science: The Limits of Nineteenth Century Paradigm, Cambrid­

ge; Polity Press 1991.

background image

16 Immanuel Wallerstein

które ze sobą przyniosła. Wymieńmy podstawowe: po pierwsze, zdaniem Wal­

lersteina, pojawiło się pojęcie „ludu”, kolektywna świadomość, która pozwa­

lała formułować żądania i roszczenia polityczne. Po drugie, uwierzono, iż

zmiana społeczna i polityczna jest nie tylko możliwa, ale nawet nieunikniona.

W stosunku do idei, które patronowały średniowieczu, nowoczesne pojęcie

zmiany społecznej było czymś niepojętym w swym rewolucjonizmie. Potrzeba

demokratyzacji, zmiany, ewolucji, wiara w mit postępu, składały się zdaniem

Wallersteina na „mit nowoczesności”. Ideologia nowoczesności była kluczo­
wa do artykulacji żądań ze strony ruchów, w tym tych które same nazywały

siebie antynowoczesnymi

28

. Po trzecie, zdaniem Wallersteina, rewolucja fran­

cuska zrodziła trzy główne ideologie geokultury nowoczesnego systemu-świata:

konserwatyzm, liberalizm i radykalizm (socjalizm). Wszystkie te ideologie
fundują swą tożsamość poprzez odniesienie wobec, przytoczonego wyżej, dzie­

dzictwa rewolucji francuskiej. Po pierwsze, muszą one rozwiązać problem
zmiany społecznej, po drugie ustosunkować się do egalitarnej, wolnościowej

obietnicy. W przypadku zmagania się z pierwszym wyzwaniem, konserwa­

tyzm negował ową zmianę, pragnął odwrócenia kierunku, liberałowie to ci,

którzy zasadniczo „płynęli” z nurtem przemian, wreszcie radykałowie to ci,
którzy z owego tempa zadowoleni nie byli. W zmaganiu się z drugim wyzwa­

niem jakim jest demokratyczny i egalitarny ideał „ludu”, konserwatyści nawo­

ływali do powrotu do przednowoczesnej różnicy „reakcyjnej”, liberałowie za­

dowoli się formalną równością praw, wreszcie radykałowie walczyli o realną
substancjalną równość. Wallerstein wskazuje, iż te trzy ideologie wyznaczały
także możliwość aktywności ruchów antysystemowych. Niestety, brak tutaj

miejsca na dokładne prześledzenie owych ruchów, częściowo czyni to sam

Wallerstein w tekście Utopistyki.

Chciałbym jedynie zwrócić uwagę na związek pomiędzy nowoczesną ide­

ologią zmiany, postępu a dynamiką ruchów antysystemowych. Obserwujemy
ciekawe zjawisko, zwycięstwo ruchu antysystemowego okazywało się zawsze

pozorne, gdyż było ono szkodliwe dla samej, napędzającej go, ideologii. W imię

tej nowoczesnej ideologii mobilizowano masy, dokonywano aktów oporu

i sprzeciwu. Pozorna wygrana i wymiana elit pokazywała, iż owo złudzenie

28

Polska prawica często nie zauważa, jak funkcjonalny jest jej tradycjonalny protest

wobec neoliberalnego kapitalizmu. Dobrym przykładem jest walka z „konsumeryzmem”,

jako cechą utożsamianą z liberalizmem światopoglądowym, a nie z kapitalizmem, in­

nym przykładem jest szukanie źródeł upadku tradycyjnej rodziny (np. upadek roli ojca)
w przyczynach natury światopoglądowej zamiast odnajdywania jej w kapitalizmie.

background image

Przedmowa 17

potrzebne jest jedynie do umocnienia władzy centrum systemu. Skompromito­

wana ideologia korodowała, słabła, traciła moc jednoczenia ludzi i podrywa­

nia do walki o swoje prawa. Inaczej sprawa wygląda w przypadku ruchów
przegranych. Przegrana ruchu antysystemowego ma kilka konsekwencji. „Sys­

tem” osiągnął swą wygraną często dużym kosztem, zmobilizowane masy wciąż

pozostają w opozycji do systemu. Ideologia, która napędza dany ruch społecz­

ny nie tylko się nie skompromitowała, ale często właśnie dzięki przegranej
zaczęła oddziaływać. Paradoksalnie bowiem, przegrywający ruch zmieniał

system o wiele głębiej, niż w przypadku wygranej. Szczególnie ważna była tu

rola ideologii nowoczesności, aby osłabić jej wpływ (jak wiemy upadek ruchu

wzmocnił ją a nie skompromitował) władza („system”) musiała poczynić ustęp­

stwa. Charakter tych ustępstw dyktowała sama ideologia. Taki charakter mia­

ła, zdaniem Wallersteina, ewolucja kapitalizmu na Zachodzie. Robotnicy w tych

krajach nie dokonali rewolucji, w pewnym sensie przegrali jako klasa, ale zre­

formowali system daleko bardziej, niż miało to miejsce na Wschodzie.

Robotnicy w Związku Radzieckim, jego zdaniem, nie tylko nie zmienili syste­

mu kapitalistycznego, ale nawet go umocnili, zamiast jednej jego postaci (pro-

to-wolnorynkowej), wprowadzili system kapitalizmu państwowego.

W tym miejscu możemy wrócić do prezentowej książki. Utopistyka jest

analizą kryzysu współczesnego kapitalizmu, jest opisem świata w przeddzień

rozpadu jego kluczowych i podstawowych struktur. Rozpad taki musi dopro­

wadzić do redefinicji wszystkich elementów składowych systemu historycz­

nego, nie może to też ominąć ruchów antysystemowych. Kryzys nowoczesne­

go systemu-świata ma zdaniem Wallersteina, kilka przyczyn, z których główne

to: kres możliwości podboju nowych obszarów (w tym wchłaniania ludności

wiejskiej i czynienia z niej klasy wyzyskiwanej), „zatarcie” mechanizmu eks-
temalizacji kosztów. Najważniejsza jest jednak potencjalna możliwość wy­

czerpania się siły ideologii nowoczesności. Wyczerpanie tej siły wiąże się z wy­

darzeniem jakim była globalna rewolucja 1968 r.

29

. Upadek wiary w państwo

narodowe, nowoczesną narrację, wzmocnione paradoksalnie przez upadek

Związku Radzieckiego, to ważny czynnik wyznaczający nową rolę ruchów
antysystemowych.

Rozpad Związku Radzieckiego, pozorne zwycięstwo Zachodu spowodo­

wały utratę siły przez narrację nowoczesności w dwojakim sensie. Pierwszą

29

Immanuel Wallerstein, „Szaron Zukin, 1968 - rewolucja w systemie światowym”,

Krytyka Polityczna Nr 6 (2004), s. 112-125.

background image

18 Immanuel Wallerstein

przyczynąjej kompromitacji był rozkład komunizmu zarówno jako realnego

projektu polityczno-społecznego jak i na poziomie idei. Wiara w możliwość

zaistnienia alternatywnej nowoczesności, nawet tak niedoskonałej jak ZSRR,

utraciła swój przedmiot. Obwieszczenie „końca historii”, na Zachodzie do­

prowadziło do tego, iż idea nowoczesności i postępu przestała mieć siłę wy­

starczającą, aby poderwać masy. Kryzys współczesny objawia się zatem po­

przez zanik mechanizmu regulacji za pomocą kryzysów spowodowanych przez
ruchy antysystemowe. Stoimy zatem, zdaniem Wallersteina, przed dwiema

możliwościami: albo powstanie nowa ideologia, która będzie bodźcem dla ru­

chów antysystemowych (które są mechanizmem ewolucji systemu), albo grozi

nam kompletna dezintegracja struktur systemu światowego. Brak ideologii,

która organizowała ruchy spowoduje, iż niezadowolenie mas zamiast przy­

nieść reformę systemu, rozbije go.

Widzimy zatem, że po 1968 r. ruchy takie, jak te skupione w Porto Allegre

wokół hasła „inny świat jest możliwy”, mają do odegrania inną niż „stare”

ruchy antysystemowe (np. partie socjaldemokratyczne) rolę

30

. Owo nowe za­

danie wynika z faktu, iż wchodzimy w okres 25-50-letniej transformacji sys­
temu. Jak wspominaliśmy wyżej, system staje się podatny na zmianę, a tej
mogą dokonać ruchy antysystemowe. Pytanie kluczowe zatem brzmi: jak do­

konać tej zmiany, w oparciu o jaką wiedzę możemy stwierdzić, iż system jest

w fazie niestabilnej, w jaki sposób rozpoznać zdołamy obszary, które mogą

zostać zmienione? W tym momencie dochodzimy do trzeciego, kluczowego

podstawowego dla projektu „utopistyki”, zagadnienia - świata wiedzy

31

.

Utopistyka, czyli poszukiwanie racjonalności materialnej

32

Kluczowym w takim razie zagadnieniem jest kwestia, w jaki sposób doko­

nuje się zmiana trajektorii systemu historycznego w ramach aktywności spo­

30

Immanuel Wallerstein, „New Revolt Against The System”, New Left Review 18,

Nov, Dec 2002, s. 29-39.

31

Temu zagadnieniu poświecona jest także książka Wallersteina zatytułowana Unthin-

king Social Science The Limits of Nineteenth Century Paradigm, Cambridge; Polity
Press 1991, oraz druga część wydanej po polsku książki Koniec świata jaki znamy, Wy­

dawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2004.

32

Pojęcie racjonalność materialna (lub substancjalna) jest nieoczywiste, Wallerstein

zakłada, iż ma być ona rodzajem społecznej mądrości praktycznej. Jego zdaniem celem

nauki powinno być konstruowanie wiedzy, która będzie reflektować nie tylko nad dobo­

rem środków do celów (jak klasyczna instrumentalna racjonalność) ale obejmie także

sposoby wyznaczania celów.

background image

Przedmowa 19

łecznej, mobilizacji mas i ruchów społecznych? Czy ruchy społeczne są przy­

padkowym wynikiem zbiegu przypadkowych interesów, czy są one jednak kie­

rowane? Czy aktywność ruchu jest tylko manifestacją woli mocy, czy jest jed­

nak kierowana przez jakiś rodzaj racjonalności i rozumności? I wreszcie, czy
uczestnicy ruchu niejako „ślepo” próbują zmienić system, czy może majądo-

stęp do wiedzy o ontologii społecznej, a więc naturze owego systemu? Szcze­
gólnie ważne jest ostatnie pytanie, jak wskazywałem wyżej, system można

zmienić łatwiej w punktach bifurkacji, wysiłek włożony w zmianę w fazie

stabilnej jest nieskuteczny, niepotrzebny Skąd zatem wiadomo kiedy system

jest niestabilny? Te wszystkie pytania odsyłają nas do zagadnień, które Wal­

lerstein rozwija w późnym okresie swej twórczości, a które są kluczowe dla
zrozumienia prezentowanej książki. Wallerstein opracowuje rodzaj historycz­

nej socjologii wiedzy. Od kiedy, w latach 1994-1998, został przewodniczą­

cym Międzynarodowego Towarzystwa Socjologicznego, nie ustaje on w wy­
siłkach na rzecz instytucjonalnego przeobrażenia nauk społecznych

33

. Nauki

społeczne, stają się dla niego momentem samo wiedzy społeczeństwa, podob­

nie jak Habermas dopatruje się swoistego interesu konstytuującego poznanie.

Program dla nauk społecznych, mający na celu przywrócenie ich zaintereso­

wania racjonalnością materialną substancjalną aksjologiczną to jeden z pod­

stawowych celów zadania, które w prezentowanej książce nazywa utopistyką.
W ramach swojej metodologii stoi na stanowisku radykalnej socjologii wiedzy.

Za kształt wiedzy odpowiedzialna jest, poza oczywistym kontekstem ekonomicz­

nym i miejscem w strukturze nowoczesnego systemu-świata, m.in. strukturalna
organizacja uczelni wyższych, socjologiczne mechanizmy przekazywania wie­
dzy, oraz panujące systemy władzy. Program utopistyki aby się powiódł, zda­
niem Wallersteina, wymaga nie tylko przemian instytucjonalnych, stawia on także

zadanie, to nie tylko przemiany instytucjonalne, to także zadanie przekroczenia

podziału na dwie kultury

34

: na nauki przyrodnicze z jednej, a nomotetyczne na­

uki społeczne i ideograficzne nauki humanistyczne z drugiej strony. Podział ten,

zdaniem Wallersteina, petryfikuje istniejące układy władzy i panowania. Przy­
padkowe, historyczne sojusze władzy i wiedzy, zaowocowały tym, iż pewne

obszary świata uznajemy za opisywane i podlegające prawom, inne zaś zapod-

33

Owocem tej pracy jest Raport Komisji im. Gulbekiana, wydany po polsku pod

tytułem Wyzwania wobec nauk. społecznych u progu XXI wieku, (red.) Andrzej Flis,
Universitas, Kraków 1998.

34

Charles R Snow, Dwie kultury, tłum. Tadeusz Baszniak, Prószyński i S-ka, War­

szawa 1999.

background image

20 Immanuel Wallerstein

ległe wolnej woli. Odpowiednio delegujemy do ich badania nauki nomotetyczne

i idiograficzne. Zauważmy, że taki niewinny zabieg ma daleko posunięte konse­

kwencje polityczne. Analogicznie jak w figurze marksowskiej reifikacji, nauki

nomotetyczne „zapominają” o podmiotowym komponencie badanej przez siebie

rzeczywistości społecznej. Najlepszym przykładem jest tu ekonomia. Jeżeli

zdefiniujemy jakiś obszar, jako zdeterminowany, to nasza praca jako etyków,

polityków, działaczy antysystemowych jest skończona. Nasza aktywność ma

sens gdy uznamy i wskażemy obszary w których wolność, podmiotowe działa­

nie może się realizować

35

.

Krytyka „wielkich narracji”, to wskazanie przez Wallersteina, iż ich deter-

minizm jest pozorny, prawa bowiem mają historycznie ograniczony zasięg.

Jego zdaniem należy zdać sobie sprawę z historycznego uwarunkowania uni­
wersalizmu (i formułowanych w jego ramach praw). Związane jest to ściśle
z jego teorią systemów społecznych. Twierdzenia formowane mogą być tylko

w ramach danego systemu-świata, ich uniwersalność nie przekracza granic

danego systemu. Poziom wiedzy, która jest ważna ponad danymi systemami-

światami, to tylko wiedza o formalnych wzorcach funkcjonowania systemów.

Ponadto Wallerstein, stawia mocną tezę, iż każdy uniwersalizm okazuje

się zawsze zakamuflowaną formą tego, co partykularne. Każdy uniwersalizm
(roszczenie do twierdzeń o uniwersalnej ważności) jest wynikiem hegemo-

nicznej gry o władzę i uznanie, toczonej w imieniu różnych partykularnych

propozycji. Historyczny zwycięzca w tej grze „bierze wszystko”, jego wizja

świata staje się obowiązującą przez jakiś okres czasu formą tego, co uniwer­

salne

36

. Uniwersalizm jest przez niego krytykowany za to, iż nie dostrzega

tego, że wraz z kresem pewnej formacji historyczno-społecznej, kończy się
zakres prawomocności formułowanych „wewnątrz” takiego systemu-świata

sądów. Poświęcam tak wiele miejsca relacji pomiędzy uniwersalizmem a par­

tykularyzmem, gdyż propozycja Wallersteina, sformułowana m.in. w Utopi-
styce, wydaje się jedną z nielicznych w dzisiejszych naukach społecznych,

35

Por. Andrzej W. Nowak, „Methodenstreit, podmiot, phronesis. Wpływ sposobu

interpretacji opozycji humanistyka a przyrodoznawstwo, na rozumienie etyki, polityki

i podmiotu”, [w:] Filozofia i etyka interpretacji, (red.), Andrzej Szahaj, Adam Kola,

Wydawnictwo Universitas, Kraków 2007.

36

W tym sensie, co oczywiste na gruncie jego teorii, Wallerstein postuluje, aby trak­

tować dzisiejszy świat jako jedną geokulturę. Nie możemy mówić o „mocnym” relatywi­

zmie kulturowym, gdy nie ma odrębnych systemów-światów, a rozpowszechniona wraz
z rozwojem nowoczesnego systemu światowego europejska nauka i technologia, kapita­

listyczny sposób organizacji gospodarki są obecne wszędzie.

background image

Przedmowa 21

próbą ocalenia tego, co cenne w programie Oświecenia wraz jego obietnicami,

przy równoczesnej wrażliwości na jego negatywne strony. Wallerstein przedsta­

wia to zagadnienie następująco: „Jednak z drugiej strony, jest również prawdą,

że możemy poznawać świat tylko poprzez nasze jego wyobrażenie, które nie­

wątpliwie jest zbiorowym wyobrażeniem społecznym, niemniej jednak wyobra­

żeniem ludzkim. I jest to oczywiście równie prawdziwe odnośnie do naszego

wyobrażenia świata fizycznego, jak i świata społecznego. W tym sensie wszy­

scy zależymy od okularów, przez które patrzymy na świat: od organizujących

mitów (owszem, wielkich narracji), które William McNeill nazywa 'mitohisto-

rią' - bez nich nie jesteśmy w stanie powiedzieć czegokolwiek. Z tych ograni­

czeń wynika, że nie ma poj ęć, które nie zakładałyby liczby mnogiej (that are not

plural) że wszystkie uniwersalia są cząstkowe; i że istnieje wielość uniwersa-

liów. Wynika z tego także to, że wszystkie czasowniki musimy pisać w czasie

przeszłym. Teraźniejszość bowiem przemija, zanim zdołamy jąwypowiedzieć,

a wszystkie wypowiedzi trzeba umieszczać w ich kontekście historycznym. Po­
kusa nomotetyczna jest tak samo groźna jak pokusa idiograficzna, i stanowi

pułapkę, w którą kultura socjologii zbyt wielu z nas wpędza”

37

.

Rozwiązaniem jest radykalny namysł nad kondycjąnauk społecznych i próba

przezwyciężenia naszych nawyków myślowych. Program ten nazywa odmy-

śleniem (unthinking) naszej dotychczasowej wiedzy, jest on kluczowy dla zro­

zumienia tego, jak ma funkcjonować utopistyka jako testowanie alternatyw

historycznych, projektowanie dróg, a w ostateczności poszukiwanie racjonal­
ności materialnej, swego rodzaju mądrości praktycznej. Oddajmy głos autoro­

wi: „Pierwsząrzeczą którą musimy zrobić jest 'odmyślenie' kategorii związa­
nych z naukami społecznymi, które zostały nam narzucone przez istniejący

system-świat i które tak bardzo ograniczają nasze analizy nie tylko aktualnej

sytuacji, ale też możliwych alternatyw, które w stosunku do niej moglibyśmy

zaproponować. Pierwszym krokiem jest uznanie istnienia wielu teraźniejszo­
ści, uniwersalizmów i partykularyzmów. Oczywiście musimy wykonać o wie­
le większą pracę, niż proste stwierdzenie faktu ich istnienia. Musimy zacząć

rozumieć, w jaki sposób dopasować je do siebie, jaki jest optymalny stan ich

wymieszania i w jakich warunkach takie wymieszanie może się dokonać. To
zadanie związane z poważną rekonstrukcją naszego systemu wiedzy”

38

.

37

Immanuel

Wallerstein,

„Dziedzictwo

socjologii,

obietnica

nauki

społecznej”,

[w:] Immanuel Wallerstein Koniec świata jaki znamy, Wydawnictwo Scholar, Warszawa

2004, s. 299.

38

Immanuel Wallerstein, Konflikt kultur. Kim jesteśmy My kim są oni, Wykład z se­

rii Y.K. Pao Distinguished Chair Lecture, wygłoszony w Center for Cultural Studies,

background image

22 Immanuel Wallerstein

Propozycja ta ma wymiar nie tylko teoretyczny, Wallerstein był przewod­

niczącym Komisji Gulbekiana Na Rzecz Restrukturyzacji Nauk Społecznych,

która została utworzona w 1993 r. Jej owocem jest raport Open The Social

Sciences, w Polsce wydany jako Wyzwania wobec nauk społecznych u progu

XXI wieku, raport ten chce zaproponować model unifikacji nauk społecznych,

chce przekroczyć bariery pomiędzy dyscyplinami (socjologią, politologią, fi­

lozofią), by skuteczniej rozwiązywać problemy naszych czasów. Raport, ko­
rzystając z myśli Wallersteina, proponuje by skończyć z dotychczasowym „pań-
stwocentrycznym” nastawieniem nauk społecznych. Zaleca nastawienie na

badania multidyscyplinarne skierowane na rozwiązanie konkretnych proble­

mów (np. sprawiedliwość społeczna a rozwój ekonomiczny), a nie na „wier­

ność” przykazaniom metodologicznych dekalogów poszczególnych dyscyplin.

Jak wskazywałem wyżej dla zrozumienia programu „utopistyki” koniecz­

ne jest zrozumienie trzech elementów teorii Wallersteina: jego wizji ontologii

społecznej, problemu podmiotowego sprawstwa (m.in. ruchów antysystemo­

wych) i zagadnień związanych z wytwarzaniem wiedzy. Wallerstein podsu­

mowuje splot tych zagadnień następująco: „Analiza struktur nie ogranicza ja­

kiegokolwiek istniejącego podmiotowego sprawstwa. Rzeczywiście jedynie
wtedy, kiedy opanujemy struktury i wymyślimy 'podstawowe systemy opisu'

[master narratives], możemy zacząć wydawać sądy związane z pojęciem pod­

miotowego sprawstwa. W przeciwnym razie nasze tzw. podmiotowe spraw­

stwo jest ślepe, a jeżeli jest ślepe, to jest manipulowane, jeśli nie bezpośred­

nio, to pośrednio. Widzimy postaci w Platońskiej pieczarze i myślimy, że
możemy na nie wpływać”

39

.

Ten splot to rdzeń prezentowanej książki, jej celem jest przedstawienie mą­

drości praktycznej, która nazwana została „utopistyką”

40

. O potrzebie utopi­

styki świadczyć może choćby postulat sformułowany przez polskiego socjolo­

gia Waldemara Czajkowskiego: „Powiedziałbym więc, krótko: potrzebujemy
teorii (wszystkich) możliwych światów społecznych, czyli (wszystkich) moż­

liwych historii ludzkości. I dodałbym, nawiązując do 'starego Lukacsa' (autora
Ontologii bytu społecznego), że tym, czego nam (...) potrzeba, jest kompłek-

Hong Kong University of Science and Technology. 20 września 2000 tłum. Mariusz

Turowski, http://wrww.uni.wroc.pl/~turowski/wallerstein_we.htm.

39

Immanuel Wallerstein, „Nauki społeczne a poszukiwanie sprawiedliwego społe­

czeństwa”, Kultura i społeczeństwo, rok XLI, nr 2, 1997, s. 18.

40

Immanuel Wallerstein, Utopistyka. Alternatywy historyczne dla XXI wieku, Po­

znań 2008.

background image

Przedmowa 23

sowa i systematyczna teoria reprodukcji bytu społecznego: opisująca różne

stopnie ciągłości i nieciągłości, cząstkowości i totalności, żywiołowości i pla­

nowości, reprodukcji i wzajemnych związków między tymi (i jeszcze innymi)

jej parametrami”

41

.

Nie będzie przesadą stwierdzenie, iż zarówno Utopistyka jak i całość teo­

rii Wallersteina (i jego współpracowników) spełniają sformułowane przez Czaj­
kowskiego oczekiwania z naddatkiem.

Wyjaśniając termin utopistyka Wallerstein zauważa, iż utopie poza swym

religijnym charakterem są także poważnym mechanizmem mobilizacji mas ludz­

kich

42

. Wykorzystywane jednak jako narzędzie do owej mobilizacji sąbardzo

niebezpieczne, majątendencję do przeradzania się w najgorsze koszmary. Dla­
tego pragnie on dokonać pewnej korekty, którą symbolizuje ów neologizm

„utopistyka”.

„Utopistyka to poważna ocena alternatyw historycznych, ocena według ma­

terialnej racjonalności alternatywnych i możliwych systemów historycznych.

Jest to trzeźwe, racjonalne i realistyczne oszacowanie systemów społecznych,

narzucanych przez nie ograniczeń oraz obszarów otwartych na ludzką kre­

atywność”

43

.

Cóż to oznacza? Mają one być tą specyficzną formą kultury, aktywnością

społeczną która jest laboratorium. Eksperymenty społeczne nie mogą być do­

konywane „na żywym” ciele społecznym. Tu konserwatyści ze swym zdro­

wym sceptycyzmem słusznie pouczali nas o niebezpieczeństwach takich za­
biegów. Wallerstein, mimo swych oczywistych, radykalnie lewicowych

sympatii, rozumie ryzyko przewrotów, rewolucji itd. Nauki społeczne mają
być terenem, na którym przeprowadzać się będzie analizy, ukazywać alterna­
tywy. Wallerstein nie wierzy w prawa uniwersalnie determinujące przebieg

historii, ale wierzy, iż ludzka aktywność może wpływać na trajektorię nawet
takich makroskopowych tworów jak systemy-światy. Wystrzega się, jak już
wskazywałem wcześniej naiwnej wiary w prawa historii. Wie j ednak, że przy­

szłość pojawia się w dużej mierze dzięki warunkom jakie zostały przygotowa­

ne na jej nadejście. „Nie chodzi o doskonałą (i nieuchronną) przyszłość, ale

41

Waldemar Czajkowski, „O pewnych poznawczych pożytkach płynących z wielo­

znaczności słowa rewolucja”, [w:] Krzysztof Brzechczyn, Marek Nowak, O rewolucji.

Obrazy radykalnej zmiany społecznej, Wydawnictwo Naukowe Instytutu Filozofii UAM,

Poznań 2007, s. 36.

42

Immanuel Wallerstein, Utopistyka, s. 33.

43

Tamże, s. 33.

background image

24 Immanuel Wallerstein

o przyszłość alternatywną, miarodajnie lepszą i historycznie możliwą. Jest to

więc zadanie związane jednocześnie z nauką polityką i etyką”

44

. Tak, jak

nasze moralne kodeksy pozwalają nam wytyczać najlepsze cele, polityka zaś

pozwala nam te cele realizować, tak zdaniem Wallersteina: „W utopistyce cho­

dzi o uzgodnienie tego, co mówią nam nauka, etyka i polityka, jeśli chodzi
o nasze cele - cele ogólne, a nie wtórne i podporządkowane, które nazywamy
środkami”

4S

.

Wallerstein nawołuje tu do odnowienia krytycznego i hermeneutycznego

potencjału nauk społecznych

46

. Jak pamiętamy, ontologia społeczna w jego

teorii, ufundowana jest na dialektycznej zasadzie - zmiana możliwa jest tylko

w momentach, w których struktury dalekie są od stabilności. Rozpoznawanie
tych punktów to mądrość praktyczna, roztropność która pozwala działać sku­
tecznie. Nauki społeczne mająbyć miejscem, w którym nieustannie poddawać
będziemy testom nasze wyobrażenia świata. Od nich bowiem zależą nasze

potencjalne działania. Wallerstein proponuje abyśmy poprzez testowanie al­

ternatyw poznawali możliwości jakie odsłania przede nami rzeczywistość, która

jak chcą tego radykalni konstruktywiści pozostaje nieznana. Poprzez ciągłe

budowanie nowych teorii, ale również poprzez ich dekonstrukcję (aby unie­

możliwić im przyjęcie formy dogmatycznej), mamy szansę odkrywać regular­
ności rządzące światem (społecznym). Ponadto, dokonania nauk społecznych

mogą stanowić fundament do budowania ideologii, w sensie opisanym przeze

mnie powyżej. Ideologie, zdaniem Wallersteina, pełnić mogąpozytywnąrolę,

mogą przynosić nadzieję i motywować do działania. Stanowią one, jak wska­
zywałem wyżej, główny motor napędowy ruchów antysystemowych

47

.

Wallerstein w Utopistyce zdaje sobie sprawę z koszmaru jakimi są rewo­

lucje, ale dodaje, iż powstają one często z chęci zaspokojenia nadziei tych,

którzy sąpoza nawiasem przedrewolucyjnego porządku. Ironicznie, to często

oni tracą jak we wspomnianym przykładzie wygranych (choć faktycznie prze­

granych, robotników na Zachodzie) i przegranych zwycięzców rewolucji paź­

dziernikowej. Wallerstein zauważa jednak, iż akceptacja stanu rzeczy, to

44

Tamże, s. 33.

45

Tamże, ss. 33-34.

46

Jurgen Habermas, „Interesy konstytuujące poznanie”, Colloąuia Communia 2: 1985,

s.157-169.

47

Immanuel Wallerstein, „Rozkwit i przyszły koniec analizy systemów światowych”,

[w:] Immanuel Wallerstein, Koniec świata jaki znamy, Wydawnictwo Naukowe Scholar,

Warszawa 2004, s. 240-241.

background image

Przedmowa 25

w oczywisty sposób popieranie aktualnego układu sił, stosunków władzy i pa­

nowania

48

. W takim wypadku opisany wcześniej przejaw sprawczości jakim

jest ruch antysystemowy staje się konieczny. Ciekawie rysuje Wallerstein po­

zycje tych, którzy korzystają na danym układzie władzy i panowania. Wybór

przed jakim stająnazywa on Lampedusiańskim, od stwierdzenia hrabiego Lam-

pedusy, iż „jeśli chcemy by wszystko zostało tak jak jest, wszystko musi się

zmienić”

49

. Wallerstein wskazuje, iż ten Lampedusiański moment, to także

możliwość dla ruchów antysystemowych. Jeżeli zmiany związane z globali­
zacją neoliberalną możemy utożsamić z obroną interesów najsilniejszych, to
szkice alternatywnych rozwiązań możemy nazwać próbą rozszerzenia tych

rozwiązań, które sprawdziły się w państwach kompromisu socjalnego. Po to,

aby ocalić zarówno ów „opiekuńczy” model państwa, jak i pożytki jakie wią­
zały się z jego istnieniem, należy dokonać radykalnych zmian, które pogrzebią

owo państwo, jako instytucję kapitalistycznego porządku systemu-świata.
Wallerstein nie daje klarownych recept, wiemy jednak jedno - bierne przypa­

trywanie się ewolucji i trajektorii systemu światowego, oznacza przyzwolenie

na to, iż globalizacja neoliberalna (globalizm) zmieni oblicze świata pod swe

dyktando.

Kreślone przez Wallersteina wizje przejścia, okresu zamętu, mogą się wy­

dawać przesadnymi proroctwami. Warto się jednak zastanowić, czy coś traci­

my jeżeli przyjrzymy się światu z tych pozycji. W najgorszym wypadku Wal­
lerstein okaże się daremnym prorokiem, wtedy nie tracimy wiele. Z drugiej

strony jeżeli nie weźmiemy jego przewidywań pod uwagę, możemy stracić

możliwość wpłynięcia na ewolucję systemu w kierunku bardziej sprawiedli­

wego, demokratycznego społeczeństwa. W tym momencie warto dodać, że dla
Wallersteina demokratyczna równość, aby mówienie o niej miało jakikolwiek
sens, wymaga nie tylko równości politycznej, czy prawnej, ale realnej równo­

ści w możliwie wielu dziedzinach życia, a szczególnie dotyczy to egalitar­

nych, równych relacji ekonomicznych. Projekt przedstawiany w końcowych
partiach książki wydawać się może skromny.

48

„Problem z takim uczciwym konserwatyzmem polega na tym, że reprezentuje on

stanowisko (i interesy) tych, którzy są w lepszej sytuacji w danym momencie, jeśli chodzi

0 położenie ekonomiczne i społecznepraz inne sprawy związane z jakością życia.” Imma­

nuel Wallerstein, Utopistyka. Alternatywy historyczne dla XXI wieku, Poznań 2008. s. 36

49

Giuseppe Tomasi di

LampediJsa

Lampart, Seria Koliber Wydawnictwo Książka

1 Wiedza, 1988.

j

background image

26 Immanuel Wallerstein

Podobnie niepozorny, wydawał się polskim komentatorom plon obrad Ko­

misji im. Gulbekiana, gdzie jednym z postulatów było podwójne mianowanie

profesorów, adiunktów i doktorantów w naukach społecznych. Przykładowo

każdy z filozofów musiałby także być instytucjonalnie przypisany do innej

dziedziny np. socjologii, politologii itd. Polscy uczeni nie docenili, jakie rewo­
lucyjne zmiany ten skromny projekt, przyniósłby w „długim trwaniu” instytu­

cji uniwersytetu, a w efekcie zaowocowałoby to zmianą całości struktury wie­

dzy. Czytając końcowe partie Utopistyki warto o tym pamiętać, małe zmiany,
skromne zdawałoby się postulaty, mogąw długim okresie, zaowocować ogrom­
nymi zmianami

50

. Wallerstein wskazuje na kilka zasadniczych momentów, które

winny być zmienione.

Pierwsze, to rozdzielnie gratyfikacji finansowej i pracy. Jego celem jest

wskazanie na możliwość oddzielenia pracy od jej urynkowienia, oprócz wy­

nagrodzenia wskazuje na takie formy gratyfikacji jak: zwiększona kontrola

nad własnąpracą prestiż itd. Innym pytaniem jest przemyślenie na nowo fety­

szu wydajności. Ów fetysz ma swój dzisiejszy sens, kiedy jest połączony z za­
sadą nieograniczonej akumulacji kapitału. Czy wprowadzenie zasady non-profit
z konieczności godzi w efektywność i wydajność? Pamiętajmy, że Wallerstein

nie j est wrogiem rynku, podobnie j ak Braudel wierzy on, iż zdecentralizowany

handel jest (i był historycznie), skutecznym sposobem efektywnej wymiany

dóbr. Nie oznacza to jednak, iż mamy popadać w mrzonki liberałów ekono­

micznych. Odejście od sztywnych reguł planowania centralnego, nie oznacza,

iż wyrzec się mamy wszelkiego planowania. Może wystarczą jakieś formy

sterowania warunkami brzegowymi. Przykładowo, wspólnie planować będzie­

my przebieg linii komunikacyjnych, lotnisk, strategicznych zakładów przemy­

słowych, pozostawiając na „żywioł” samoorganizacji pewne rozstrzygnięcia

lokalne.

Wallerstein nie proponuje gotowych rozwiązań, pragnie nas tylko uczulić

na konieczność dyskusji o przyszłości i ojej kjształcie. Po rewolucji 1968 r., po

przemianach roku 1989, wyczerpaniu, jego zjdaniem, uległa nowoczesna nar­

50

Paradoksalnie, zrozumieli to, bardzo dobrze liberałowie ekonomiczni. Susan

George w swej analizie świetnie pokazuje w jajci sposób zmiany instytucjonalne,

drobne zdawałoby się przemieszczenia akcentów, praca na rzecz promowania pew­

nych

opcji

teoretycznych, zaowocowały uznanien neoliberalizmu za jedyny, „sen­

sowny” i „naturalny” pogląd ekonomiczny. Por. jSusan George, „Jak wygrać wojnę

idei: czytając Gramsci'ego”, Dissent, Summer ^7, Volume 44, Nr 3, tłumaczenie
polskie: http://www.uni. wroc.pl/~turowski/georgę2.htm.

background image

Przedmowa 27

racja, która na dobre i na złe, napędzała zarówno rozwój systemu jak i ak­

tywność ruchów antysystemowych. Zadaniem na dziś nie jest ani postmo­

dernistyczny sceptycyzm, konserwatywny kwietyzm, ślepe trzymanie się nie

istniejącej wizji przyszłości przez „stare” ruchy takie jak ruchy narodowo­

wyzwoleńcze czy komunistyczne. Zadaniem na dziś jest uświadomienie so­

bie, iż przyszłość nie jest już tym czym była kiedyś i jak wskazują Christo-
pher Chase-Dunn i Barry Gills: „Najlepszym sposobem na przewidzenie
przyszłości j est j ej stworzenie”

51

.

Andrzej W. Nowak

51

Christopher Chase-Dunn, Barry Gills, Fale globalizacji i oporu w kapitali­

stycznym

systemie(-)światowym.

Ruchy

społeczne

a

krytyczne

studia

nad

globali­

zacją, http://www.uni.wroc.pl/~turowski/chase-dunn-gills.htm

background image

Nota edytorska

Niniejsza książka jest poprawioną wersją wykładów z serii The Sir Do­

uglas Robb Lectures wygłoszonych na Uniwersytecie Auckland w No­

wej Zelandii 16,22 i 23 października 1997 r. Jestem wdzięczny Uniwer­
sytetowi za zaproszenie i umożliwienie rozwinięcia tez zawartych w tej
pracy. Fragment rozdziału drugiego został opublikowany w Canadian

Journal ofSociology w 1998 r.

background image

I

Koniec marzeń czyli

Raj utracony

background image

Utopia? Utopistyka? Czy to zabawa słowami? Moim zdaniem - nie. Utopia,

jak wiadomo, to określenie Sir Tomasza Morusa i oznacza „miejsce, które nie
istnieje”. Problem ze wszystkimi utopiami, z którego zdaję sobie sprawę, po­

lega nie tylko na tym, że jak dotychczas „nie istniały”, ale i na tym, że wydają

się zarówno mnie, jak i innym, marzeniami o raju, który nie mógłby powstać

na Ziemi

1

.

Utopie spełniają funkcje religijne, a czasem mogą być mechanizmami mo­

bilizacji politycznej. Jednak mogą mieć negatywne skutki polityczne. Utopie

są bowiem rozsadnikami iluzji, a zatem nieuchronnie również rozczarowań.

Mogą też być (i były) usprawiedliwieniem wielkich nadużyć. Ostatnia rzecz,

jakiej potrzebujemy, to kolejne utopijne wizje.

Stworzone przeze mnie zastępcze określenie „utopistyka” oznacza coś in­

nego. Utopistyka to poważna ocena alternatyw historycznych, ocena według

materialnej racjonalności alternatywnych i możliwych systemów historycz­

nych. Jest to trzeźwe, racjonalne i realistyczne oszacowanie systemów spo­

łecznych, narzucanych przez nie ograniczeń oraz obszarów otwartych na ludzką

kreatywność. Nie chodzi o doskonałą (i nieuchronną) przyszłość, ale o przy­
szłość alternatywną miarodajnie lepszą i historycznie możliwą. Jest to więc

zadanie związane jednocześnie z nauką, polityką i etyką. Gdyby ścisły zwią­

zek między nimi wydał się komuś sprzeczny z duchem współczesnej nauki,

chciałbym zwrócić uwagę na to, co o nauce powiedział Durkheim: „Jeśli na­
uka nie może nam pomóc w wybraniu naj lepszego celu, j akże więc może nam
wskazać, która z dróg jest najlepsza? Dlaczego miałaby nam zalecać drogę

raczej szybką niż ekonomiczną raczej pewną niż prostą a nie odwrotnie?

Jeżeli nie może ona kierować nami przy określaniu celów wyższych, jest tak
samo bezradna, kiedy chodzi o te cele wtórne i podporządkowane, które nazy­

wa się środkami”

2

.

Oczywiście nasze zasady moralne również powinny nam wskazywać naj­

lepsze cele. Natomiast w polityce chodzi o osiąganie tych celów, a przynaj­

mniej takie ma ona aspiracje. W utopistyce chodzi o uzgodnienie tego, co mówią

1

Analizowałem funkcje społeczne

i

ograniczenia utopii w „Marxism and utopias:

Evolving Ideologies” [w:] Unthinking Social Science: The Limits ofNineteenth-Century

Paradigms, Cambridge 1991, s. 170-184. Artykuł jest porównaniem koncepcji utopii

Morusa, Engelsa i Mannheima.

2

Emile Durkheim Zasady metody socjologicznej przeł. J. Szacki, Warszawa 2000.

s. 79.

background image

34 Immanuel Wallerstein

nam nauka, etyka i polityka, jeśli chodzi o nasze cele - cele ogólne, a nie

wtórne i podporządkowane, które nazywamy środkami. Te ostatnie też sąrzecz

jasna ważne, ale dotyczą one problemów okresu normalnego działania syste­

mu historycznego. Zazwyczaj skuteczne ustalenie celów ogólnych jest dość

trudne. Dopiero w momentach bifurkacji systemu, w historycznym okresie przej­
ściowym, ta możliwość staje się realna. To wtedy, w czymś, co określam mia­

nem transformacyjnej czasoprzestrzeni

3

, utopistyka jest nie tylko ważna, ale

ma pierwszorzędne znaczenie. Żyjemy w takim momencie.

Nasze rozważania obracają się wokół pojęcia materialnej racjonalności,

sformułowanego przez Maxa Webera w przeciwstawieniu do racjonalności
formalnej. Pojęcie to miało oznaczać wybór celów, w którym kryterium są

„postulaty wartościujące” {wertende Postulate). Weber mówi, że jest to poję­
cie „całkowicie wieloznaczne” oraz że „liczba możliwych tu, i w tym sensie

racjonalnych, kryteriów wartości jest zasadniczo nieograniczona”. W tym zna­

czeniu „sam termin 'materialny'jest (...) abstrakcyjnym pojęciem gatunko­

wym”

4

. Te wartości, jak wskazuje określenie Webera, są „postulatami”, a co

do postulatów oczywiście możemy się nie zgadzać. W istocie niemal na pew­

no nie będziemy się zgadzać. W ten sposób nasze moralne preferencje pro­

wadzą do walki politycznej.

Jak ma się do tego nauka? W jaki sposób wiedza społeczna pomaga nam

dokonywać tych wyborów etycznych i politycznych? Na arenie politycznej,

w szerokim tego słowa znaczeniu, nie podejmuj e się tak po prostu decyzj i po­

litycznych. Przynajmniej we współczesnym świecie musimy szukać zwolen­
ników dla naszych poglądów, poza tymi, którzy mają dokładnie takie same

bezpośrednie interesy i preferencje. Stąd kwestia legitymizacji. Legitymizacja

to wynik długofalowego procesu, którego głównym elementem jest przekona­

nie tych, którym nie żyje się najlepiej dziś, że będzie im się żyło lepiej, nawet
o wiele lepiej, w dłuższej perspektywie czasu, z uwagi na strukturę systemu.

To właśnie, dlatego powinni poprzeć ten system oraz jego procedury decyzyj­
ne. To właśnie utrata legitymacji jest moim zdaniem głównym czynnikiem kry­

5

Zob. moje rozważania w „Invention of Time Space Realities: Towards an Under-

standing of Our Historical Systems” [w:] Unthinking Social Science: The Limits ofNi-

neteenth-Century Paradigms, Cambridge 1991, s. 135-148.

4

Max Weber Gospodarka i społeczeństwo, przeł. D. Lachowska, Warszawa 2002,

s. 61. Zob. moje omówienie tego pojęcia w „Social Science and Contemporary Society:

The Vanishing Guarantees of Rationality” [w:] International Sociology, XI, 1 marca

1996, s. 7-26.

background image

Koniec marzeń czyli Raj utracony 35

zysu systemowego, z jakim mamy obecnie do czynienia. Stworzenie ustroju

społecznego to kwestia nie tylko zbudowania alternatywnego systemu, ale w du­
żej mierze jego legitymizacji.

Legitymizować jakiś system można poprzez odwołanie się do autorytetu

albo mistycznej prawdy (i po części wciąż to robimy). Obecnie jednak docho­
dzimy do tego głównie dzięki tzw. racjonalnym argumentom. Te argumenty

wysuwa się w dyskursie naukowym i są ugruntowane w akceptowanej wiedzy

naukowej. Oczywiście nie wszystko, co naukowcy uznająza prawdziwe, jest

prawdziwe faktycznie. Jeszcze większe wątpliwości budzi prawomocność wnio­
sków, jakie ludzie na arenie politycznej wyciągają z faktów, które, jak sądzą,

zostały naukowo udowodnione. Prawomocność naszej zbiorowej wiedzy,
a szczególnie wniosków, jakie z niej wyciągamy na temat naszych systemów
historycznych, jest zatem centralną kwestią w zmaganiach z problemem mate­
rialnej racjonalności. Utopistyka wymaga więc analizy struktur wiedzy oraz

tego, co naprawdę wiemy o funkcjonowaniu świata społecznego.

Wydaje się, że odkąd mamy marzenia - wielkie marzenia, marzenia poli­

tyczne - mamy też rozczarowania. Rewolucja francuska porwała za sobą mi­

liony ludzi i zadziwiła wszystkich, którzy brali w niej udział. Wydawała się

świtem nowej ery. Niedługo potem jeden z jej pierwszych zwolenników, Wil­
liam Wordsworth, napisał pełen goryczy poemat Preludium o strasznych spu­

stoszeniach, jakie spowodowała. Rewolucja rosyjska, która zaczęła się jako

Dziesięć dni, które wstrząsnęły światem, stała się dla wielu w następnym po­

koleniu, Bogiem, który zawiódł. Historia ta, tak wyraźna w przypadku rewo­

lucji francuskiej i rewolucji rosyjskiej, powtarza się bez przerwy przy innych

współczesnych wydarzeniach politycznych, które nazywamy „rewolucjami”.

Dla konserwatywnych myślicieli począwszy od Burke'a i De Maistre'a,

taki jest efekt inżynierii społecznej. Twierdzą też, że im większe ambicje, tym

większe szkody. W centrum konserwatyzmu jako współczesnej ideologii leży
przekonanie, że w przypadku świadomych prób zmian w istniejących struktu­

rach społecznych, które powoli ewoluowały, ryzyko jest bardzo duże. Ich zda­

niem w najlepszym przypadku można w nich dokonać niedużych zmian, prze­

prowadzanych z największą uwagą i tylko tam, gdzie jest to absolutnie

konieczne. A nawet wówczas powinny być ostrożne i ograniczone. Ta konser­
watywna doktryna jest mieszaniną teologicznych wątpliwości dotyczących

interwencji ludzi w świat stworzony przez Boga oraz sceptycyzmu wobec

mądrości człowieka, czy raczej jego zdolności do podejmowania mądrych, ra­
cjonalnych i zbiorowych decyzji.

background image

36 Immanuel Wallerstein

Bez wątpienia istnieją słuszne powody dla takiego sceptycyzmu. Można

dostrzec, jak inteligentni, nieobojętni ludzie wyciągająstąd wniosek, że lepiej
nie przesadzać ze zmianami politycznymi, żeby nie pogorszyć sytuacji. Pro­

blem z takim uczciwym konserwatyzmem polega na tym, że reprezentuje on

stanowisko (i interesy) tych, którzy są, w danym momencie, w lepszej sytu­

acji, jeśli chodzi o położenie ekonomiczne i społeczne oraz pozostałe sprawy
związane z jakością życia. Wszystkim tym, którzy są w gorszej sytuacji,

a zwłaszcza tym, którzy są w naprawdę złej sytuacji, pozostaje tylko cierpli­
wie czekać i ewentualnie korzystać z doraźnej dobroczynności. Ponieważ jed­
nak z uwagi na doktrynę konserwatyzmu ta cierpliwość jest nieograniczona

czasowo (a konserwatyści często lubiąmówić o nieuchronności hierarchii spo­
łecznej, a tym samym o permanentnych nierównościach społecznych), dla więk­

szości ludzi widoki na polepszenie sytuacji za ich życia, czy nawet życia ich
dzieci, są niewielkie

Geneza tzw. rewolucji we współczesnym świecie to trudny oraz dyskusyj­

ny problem, byłbym gotów przyznać, że nie były one spontanicznymi zrywa­

mi mas dążących do zmiany świata, ale raczej wykorzystaniem sytuacji - przy­

najmniej początkowo - przez poszczególne grupy w momentach załamania się
porządku państwowego (w czym te grupy tylko czasami miały jakikolwiek
udział). Bez względu jednak na to, jak się rozpoczęły, zrywy, które trwały

dłużej, uzyskały znaczne poparcie społeczne. Sądzę, iż to poparcie po fakcie

daje się łatwo wyjaśnić. Cierpliwość, którą konserwatywni myśliciele dora­

dzali biedniejszym, nigdy nie była rozpowszechniona ani głęboko i entuzja­

stycznie akceptowana, a wiara takich grup w mądrość tradycyjnych struktur

i przywódców była dość ograniczona. Znosiły władzę uważając ją w najgor­
szym razie za konieczność, a w najlepszym za trudną do zmiany, a tym bar­

dziej obalenia. Rewolucje społeczeństwom, których miały być dziełem i któ­

rych moralnego oraz politycznego poparcia szukały, przynosiły wielkie
oczekiwania, nagły przypływ nadziei (często wielkich nadziei), że wszystko

(a przynajmniej wiele) można zmienić i to zmienić szybko, tak by zapanowała

większa równość i demokratyzacja. Jeśli nie zrozumiemy, że ta nadzieja odno­

sząca się do życia swojego i swoich dzieci łączy wszystkie panie Madame

Lafarge tego świata, gdy spadają głowy arystokratów, nie pojmiemy historii

politycznej ostatnich dwustu lat nowoczesnego systemu-świata.

Nie znaczy to, że zwykli ludzie pochwalali Terror i Gułagi. Niektórzy po­

chwalali, ale wielu - nie. Niektórzy świadomie popierali Terror, niektórzy po­

pierali rewolucję pomimo Terroru, a wielu przekonywało samych siebie, że

nic nie wiedziało o Terrorze. Jednak udzielali poparcia rewolucjom, przynaj­

background image

Koniec marzeń czyli Raj utracony 37

mniej przez dłuższy czas i było tak dlatego, że rewolucje budziły nadzieję

w sytuacji, która inaczej byłaby beznadziejna, beznadziejna nie tylko przed

rewolucjami, ale również w przyszłości, po jakiejkolwiek kontrrewolucji.

Oczywiście wszelkie rewolucje załamują się, zarówno z przyczyn zewnętrz­

nych, jak i wewnętrznych. Sąostro zwalczane z zewnątrz. Wszystkie również
degenerowały się. Ludzie będący u władzy popadali w ostre konflikty, czę­
ściowo w kwestii taktyki, ale w dużej mierze z powodu rywalizacji o władzę.

Rewolucje zaczynały pożerać własne dzieci i pokazywały swoje gorsze obli­

cze, tracąc w ten sposób znaczną część poparcia, jakie udało im się wcześniej
zdobyć.

Obecnie często, choć nie zawsze, uznaje się, że rewolucja francuska nie

była rewolucją burżuazyjną, a rewolucja rosyjska nie była rewolucją proleta­
riacką. Czym zatem były? I czy były rewolucjami? Oczywiście zależy to od

tego, co rozumie się przez rewolucję (politycznąlub społeczną). Współczesna

koncepcja rewolucji przyjmuje, że podstawą działań oraz analiz są państwa,

oraz że państwa są względnie autonomiczne w rozwoju. Zakłada, że państwa

we współczesnym świecie mogą być scharakteryzowane jako feudalne, kapi­
talistyczne, socjalistyczne albo jakieś inne. Wynika stąd, że możemy mówić

o momentach przełomu wytyczających transformację danej struktury państwo­

wej i że nazywamy takie momenty rewolucjami. Wynika również, że możemy

je celowo powodować (lub próbować powodować).

Takie są założenia koncepcji rewolucji i rewolucyjnych zmian. Oczywi­

ście nie ma zgody co do kryteriów odróżniających tzw. zwykłe zmiany poli­

tyczne (nawet gwałtowne) od tzw. rewolucyjnych przemian. Ten brak zgody

jednak nie ma wpływu na model, mówiący, że zasadnicze przemiany zachodzą

na poziomie państwa, oraz że w istocie mogą zachodzić wyłącznie na pozio­
mie państwa. Tak uważa wielu, o ile nie wszyscy badacze. Przedstawię inny

model, pokazujący, że w państwach nowoczesnego systemu-świata* nie było

* Jest to jednostka analityczna obejmująca długie okresy trwania i duże obszary

geograficzne. Pomija znaczenie struktur politycznych (np. państw narodowych) na rzecz
ujęcia systemu gospodarczego w swoim ogóle. System-świat jest większą samowystar­

czalną całością, opartą na wspólnych powiązaniach gospodarczych. W historii istniały

dwa rodzaje systemów-światów. Imperia-światy (np. Imperium Rzymskie) charaktery­

zują się występowaniem jednego ośrodka władzy politycznej przy jednoczesnej różno­
rodności kulturowej oraz gospodarki-światy, które nie posiadają jednolitej struktury

politycznej i kulturowej, obejmować mogą wiele państw bądź innych jednostek poli­

tycznych. Jedność gospodarcza tych drugich wynika ze znacznej wymiany dóbr, przepły­

wu pracy i kapitału. Przednowoczesne systemy-światy były ograniczone przestrzenie,

background image

38 Immanuel Wallerstein

żadnych rewolucji i że nie mogło ich być, jeśli przez rewolucję rozumiemy

zmianę przekształcającą sposób funkcjonowania państwa i leżącą u podstaw

strukturę społecznąw kraju, w którym miała zajść rewolucja. Niemniej jednak

będę dowodził, że te tzw. rewolucje były bardzo istotnymi elementami rozwo­

ju historycznego nowoczesnego systemu-świata, ponieważ zmieniły istotne

parametry jego ewolucji jako całości. W końcu będę dowodził, że wskutek

tego nieusprawiedliwione są zarówno iluzje Jak i rozczarowania i dlatego nie

są one racjonalnymi postawami wobec tych wydarzeń politycznych.

Nowoczesny system-świat, który jest kapitalistyczną gospodarką-światem,

istnieje od długiego XVI wieku. Pierwotnie obejmował tylko część świata,

większość terenów Europy i fragment półkuli zachodniej. W końcu rozszerzył

się, na skutek wewnętrznej dynamiki i stopniowo wchłonął inne rejony globu.

Nowoczesny system-świat stał się globalny dopiero w drugiej połowie XIX w.,

a bliższe i dalsze rejony globu zostały w niego w pełni włączone w drugiej

połowie XX w.

Stworzenie struktur państwowych (tzw. suwerennych państw działających

w ramach systemu międzypaństwowego) było koniecznym warunkiem powsta­

nia kapitalistycznej gospodarki-świata ijej organizacji. Ewolucja struktur pań­

stwowych, ich zdolność do stawania się coraz silniejszymi wewnętrznie i wo­

bec innych państw systemu-świata, odzwierciedlała ewolucję nowoczesnego

systemu-świata jako integralnej całości. Państwa nigdy nie były autonomicz­

nymi bytami, lecz raczej głównymi elementami instytucjonalnymi systemu-

świata. Miały władzę, ale nie władzę nieograniczoną; no i oczywiście niektóre

z nich miały jej więcej niż inne. Sposób produkcji to cecha systemu-świata

jako całości. Nowoczesny system-świat był i jest systemem kapitalistycznym,

tzn. systemem, w którego działaniu priorytetowa jest nieograniczona akumu­

lacja kapitału dzięki ostatecznemu przekształceniu wszystkiego w towar.

Państwa wewnątrz tego systemu sąjego instytucjami, zatem bez względu

na poszczególne ich formy, są w pewien sposób podatne na tę kapitalistyczną

tendencję. Jeśli więc przez rewolucję rozumie się to, że państwo feudalne staje

się kapitalistyczne, albo państwo kapitalistyczne staje się socjalistyczne, nie

natomiast wraz z powstawaniem kapitalizmu (okres od 1450 do 1640 r.) mamy do czy­
nienia z wyłonieniem się jednego kapitalistycznego systemu-świata, obejmującego cały

glob. Obecnie istniejący system-swiat jest globalną gospodarką kapitalistyczną opiera­

jącą się na osiowym podziale pracy, z czego wynika występowanie w jego obrębie cen­

trów i peryferii, (przyp. red.)

background image

Koniec marzeń czyli Raj utracony 39

ma to operacyjnego znaczenia i jest złudnym opisem rzeczywistości. Oczywi­

ście ustroje polityczne mogą się różnić i bez wątpienia istotnym pozostaje,

jaki jest ustrój państwa, w którym żyją konkretni ludzie. Różnice te jednak nie

zmieniają zasadniczego faktu, że wszystkie te ustroje są czynnymi elementa­

mi nowoczesnego systemu-świata, tzn. kapitalistycznej gospodarki-świata.

Dlatego nie miało to zasadniczego znaczenia.

Już słyszę głosy sprzeciwu. Słyszałem je wiele razy. Jak można twierdzić,

że byłe państwa socjalistyczne (albo te, które są nadal rządzone przez partie

marksistowsko-leninowskie) były (lub są) kapitalistyczne? Jak można twier­

dzić, że państwa wciąż rządzone przez tradycyjne hierarchie są kapitalistycz­

ne? Tak nie twierdzę. Utrzymuję natomiast, że państwa te istnieją w ramach

systemu-świata funkcjonującego zgodnie z kapitalistyczną logiką i jeśli struk­
tury polityczne albo państwowe przedsiębiorstwa lub biurokracje będąpodej-

mować decyzje według innej logiki (oczywiście często to robią), zapłacą za to

wysoką cenę. Albo więc zmienią sposób działania, albo stracą zdolność wy­
wierania wpływu na system. Moim zdaniem tego właśnie możemy się nauczyć

z tzw. upadku komunizmu, aczkolwiek nie powiedziałbym, że to dopiero po

odsunięciu partii komunistycznych od władzy prymat prawa wartości zaczął

dominować w tych krajach.

Czasami wyrażane jest również przekonanie, że ustroje socjalistyczne były

nie do końca socjalistyczne, że zdradziły socjalizm. Tego poglądu również nie

popieram. Większość rewolucjonistów zamierzała być rewolucjonistami, przy­

najmniej z początku. Większość ustrojów rewolucyjnych zamierzała zmienić

świat. One nie zdradzają swoich ideałów. Odkrywają jako jednostki i jako

ustroje, że są ograniczone strukturami systemu-świata, zmuszającymi do okre­
ślonych zachowań w ramach pewnych parametrów, inaczej stracą wszelkie

możliwości bycia aktywnymi elementami tego systemu-świata. Zatem wcze­

śniej czy później przystosowują się do tej sytuacji.

Chodzi o zrozumienie, w jaki sposób funkcjonują systemy. Systemy mają

granice, nawet jeśli są one zmienne. Systemy majązasady, nawet jeśli są ewo­
luujące. Systemy mają wewnętrzne mechanizmy pozwalające wrócić do rów­

nowagi, dlatego nawet relatywnie duże odchylenia od normy - celowe lub

przypadkowe - kończą się relatywnie niewielkimi średniookresowymi zmia­
nami. Nie chodzi o to, że systemy są statyczne. Wręcz przeciwnie. Mają we­
wnętrzne sprzeczności i w efekcie prób ich rozwiązania pojawiają się trendy

sekularne. W długim okresie odchodzą od stanu równowagi i nie są w stanie

już dłużej funkcjonować. Docierają do punktu bifurkacji i są przekształcane

albo zastępowane innymi systemami.

background image

40 Immanuel Wallerstein

Kluczowa sprawa to rozróżnienie okresu normalnego toku rozwoju syste­

mu oraz dwóch punktów, w których się on zmienia: początkowego i końcowe­

go. Rewolucja francuska i rewolucja rosyjska oraz wszystkie inne rewolucje,

0 których była mowa, miały miejsce w okresie normalnego toku rozwoju kapi­

talistycznej gospodarki-świata. Chociaż były dość dużymi odchyleniami od
normy, skończyły się względnie niewielkimi średniookresowymi zmianami.
Entuzjazm jednych i zawzięta wrogość innych wobec rewolucji były elemen­

tem mechanizmów systemu. Jednym z nich jest kumulacja entuzjazmu, drugim

przechodzenie entuzjazmu w rozczarowanie. Te rewolucje nigdy nie były ta­

kie, jak spodziewali się ich zwolennicy ani jak obawiali się przeciwnicy. Nie

znaczy to, że były bez znaczenia. W istocie powtarzające się schematy rewo­

lucji były głównym czynnikiem pojawienia się pewnych trendów sekularnych
systemu, które odczuwamy dopiero dziś, po roku 1945 czy 1989.

Większość iluzji i rozczarowań dotyczących rewolucji francuskiej i rosyj­

skiej (i większość prac na ich temat) jest związana z ich wpływem na Francję

1 Rosję, a w dyskusjach o tym, co właściwie się zdarzyło, ścierają się skrajnie

odmienne poglądy. Ja patrzę na nie, podobnie jak Tocqueville, z perspektywy

longue duree (długiego trwania). Jeśli porówna się sytuację w nich dwadzie­
ścia lat przed i dwadzieścia lat po rewolucji, to nie można jasno stwierdzić,

czy zmiany w tych krajach są większe od zmian, jakie zaszły w innych kra­

jach, w których nie było tzw. rewolucji. Jednakże jeśli spojrzy się na cały

system-świat, wyraźnie dostrzeże się coś innego. Można prześledzić zasadni­

cze zmiany, przejawiające się w trendach sekularnych systemu jako całości,

jakie zaszły w wyniku tych dwóch rewolucji. Jest tak pomimo tego, że można

powiedzieć, iż rewolucje te „przegrały” - w tym sensie, że rządy rewolucyjne
(lub te, które po nich nastały i uważały się za ich sukcesorów) zostały obalone
przez kontrrewolucje.

Wszyscy znamy podstawowe poglądy rewolucjonistów francuskich. Sprze­

ciwiali się dziedzicznym przywilejom. Głosili moralną i prawną równość

wszystkich ludzi. Opowiadali się za zasadą obywatelstwa, tzn. uczestnictwa

we wspólnocie nazywanej narodem, które z zasady dawało równe prawa na

arenie politycznej (przynajmniej wszystkim dorosłym mężczyznom). Bez wąt­

pienia żądania te były wyrazem presji nie tylko osób, które przeprowadziły

rewolucję francuską. To jednak rewolucja francuska - swoją gwałtownością,

entuzjazmem i radykalizmem - sprawiła, że poglądy te przestały być margine­

sowymi, niecywilizowanymi ideami, a stały się normalnymi, czy nawet oczy­

wistymi elementami wszystkich systemów politycznych. Fakt, że żądania te

były później rozprzestrzeniane, co było bez wątpienia dość dwuznaczne, przez

background image

Koniec marzeń czyli Raj utracony 41

napoleońskie podboje, odegrał niemałą rolę w ich zakorzenieniu się w mental­

ności ludzi.

Znaczenie zmian widać po 1815 r., po restauracji. Między 1815 a 1848 r.

podstawowe koncepcje rewolucji francuskiej przenikały w szeroki wachlarz

akceptowanych i posiadających legitymację zasad działania politycznego.

W istocie taką legitymację uzyskały trzy koncepcje. Pierwsza mówiła, że zmia­

na polityczna jest czymś trwałym i normalnym, a nie wyjątkowym i nieuza­

sadnionym. Druga, że suwerenność dotyczy raczej ludu niż rządzącego albo

arystokracji. Trzecia głosiła, że ludzie zamieszkujący jakieś państwo tworzą

naród i uczestniczą w nim jako obywatele.

Oczywiście żadna z tych trzech koncepcji nie była akceptowana przez wła­

dze państwowe w epoce postnapoleońskiej, przynajmniej nie od razu. Ideolo­
gia Świętego Przymierza otwarcie przeciwstawiała się tym koncepcjom, wy­

raźnie i energicznie głosząc jej bezprawność, a w istocie niemoralność. Były

one jednak wystarczająco silne, żeby sprowokować otwartą i racjonalną kry­
tykę, a nie tylko brutalne represje, co samo w sobie było uznaniem ich siły.

W ten sposób powstała ideologia konserwatywna odrzucająca rewolucję fran­

cuską stymulując z kolei rozwój ideologii liberalnej, która, chociaż była am­

biwalentnie nastawiona co do części jej postulatów, zaakceptowała zasadni­
cze koncepcje rewolucji francuskiej.

W rzeczywistości rewolucja francuska otworzyła puszkę Pandory i wy­

zwoliła społeczne dążenia i nadzieje, których ustanowione po rewolucji wła­

dze - zarówno konserwatywne, jak i liberalne - nie potrafiły powstrzymać.

Konserwatyści i liberałowie różnili się w swoich poglądach na to, jak po­
wstrzymać potencjalne powstania ludowe. Konserwatyści liczyli na wzmac­
nianie władzy tradycyjnych instytucji i symbolicznych przywódców, podkre­

ślając szkody, jakie usankcjonowanie zmian mogło wyrządzić istniejącemu

porządkowi społecznemu. Toteż punktami wspólnymi były dla nich monar­

chia, kościół, lokalni notable i patriarchalna rodzina.

Z kolei liberałowie dowodzili, że jest już za późno, żeby takie instytucje

mogły być skuteczne czy to w rządzeniu, czy uśmierzaniu niezadowolenia ludu.

Głosili ustępstwa wobec teoretycznych zasad sił ludowych: normalności zmian,

suwerenności ludu i obywatelstwa. Chcieli jednak sami zarządzać i kierować

tymi zmianami. Miały one być wprowadzane stopniowo pod kontrolą specjali­

stów, którzy racjonalnie ocenialiby ich tempo i technikę tak, aby nie odsunęły

od władzy rządzących rodzin i grup. Krótko mówiąc liberałowie chcieli kon­

trolowanych zmian i ustępowali tyle, ile było to konieczne dla zachowania

większości stanu posiadania. Niemniej jednak mówili oni, że pewne zmiany

background image

42 Immanuel Wallerstein

są potrzebne w niedługim okresie czasu, podczas gdy konserwatyści pozwala­

li, żeby ostrożność przyćmiła zdolność do oceny niepokojów lub byli skłonni
oprzeć się na represjach, które miały je spacyfikować.

Walka między konserwatystami a liberałami wewnątrz rządzących mniej­

szości miała miej sce we wszystkich głównych państwach systemu-świata mię­

dzy 1815 a 1848 r. Historia tych lat to ciągłe narastanie niepokojów społecz­
nych w różnych miejscach i mających różne podłoże. Mimo to rewolucja

światowa (tudzież rewolucja w systemie-świecie) w 1848 r. nie została prze­
widziana i była wstrząsem dla rządzących. Po pierwsze pokazała, że dwie
grupy są w stanie zmobilizować się na skalę, której nikt się nie spodziewał.
Z jednej strony byli to przemysłowi robotnicy miejscy, a z drugiej uciskane

narodowości/narody. Powstania zaczęły się we Francji jako rewolta społeczna
i szybko rozszerzyły na inne kraje, często w postaci rewolt narodowych. Wy­

dawało się, że znowu rozpoczyna się rewolucja francuska, tym razem jednak

przeciwko nie tylko konserwatystom (tzn. zwolennikom ancien regime'u), ale

i liberalnym ideologom. Rewolucje 1848 r. były zatem momentem, w którym

pojawiła się trzecia ideologia, ideologia lewicowa, która zerwała z tym, co
było wtedy uznawane za centrowy liberalizm i opowiedziała się zarówno prze­

ciwko niemu, jak i prawicowemu konserwatyzmowi. Ta lewicowa ideologia

nazywana była różnie, ale generalnie zaczęto określać ją mianem socjalizmu.

Rewolucję 1848 r. powinniśmy rozpatrywać w dwóch przedziałach czaso­

wych: bezpośrednich zdarzeń i konsekwencji oraz długofalowych skutków.

Jako ciąg zdarzeń trwających kilka lat rozpaliła się bardzo gwałtownie i wy­

paliła niemal równie szybko. We Francji na przykład najgorętszy okres trwał
tylko cztery miesiące. Powstania (również te mniej radykalne) zostały wszę­
dzie stłumione przy pomocy siły, czemu radykalne nurty nie potrafiły się prze­
ciwstawić. Niemniej jednak rządzący byli nimi raczej przerażeni, a ich strach

zaowocował połączeniem sił konserwatywnych i liberalnych w obronie istnie­

jącego porządku. Z perspektywy czasu wygląda to na ciche porozumienie mię­

dzy nimi. Konserwatyści mieli wyjść na swoje w krótkim okresie: umocniono
represyjną władzę i wyjęto spod prawa wszystkich radykałów. Liberałowie

wyszli na swoje w okresie średnim: wprowadzono szereg racjonalnych, stop­

niowych reform, nie tylko ze wsparciem konserwatystów, ale wręcz ich próba­

mi prześcignięcia liberałów na tym polu.

Na socjalistów, zwolenników trzeciej ideologii, rok 1848 wpłynął równie

mocno, jak na konserwatystów i liberałów. Podczas gdy protosocjaliści sprzed

1848 r. popadali albo w konspiracyjny insurekcjonizm (karbonariusze, Bla-

nqui), albo utopijne wycofanie się ze świata jako strategię (Owen, Cabet i in­

background image

Koniec marzeń czyli Raj utracony 43

ni), porażka 1848 r. (fakt, że spontaniczne powstania nie miały żadnych efek­

tów politycznych) była zimnym prysznicem politycznego realizmu. Lewica

zwróciła się w stronę organizacji, strategii, która ostatecznie mogła przyjąć

tylko formę teorii etapowej działalności politycznej. Wiemy, jaką teorię socja­

liści wypracowali w drugiej połowie XIX w. - etap pierwszy to zdobycie wła­

dzy w poszczególnych suwerennych państwach; etap drugi to przekształcenie
ich społeczeństw dzięki tej władzy. Jeszcze później obóz socjalistyczny po­

dzielił się co do taktyki etapu pierwszego - czy dążyć do przejęcia władzy

państwowej poprzez wybory, czy poprzez zaplanowane powstania (co na po­

ziomie teorii różniło II i III Międzynarodówkę)?

Trzeba podkreślić, że socjalistyczna strategia zorganizowanego dążenia

do zdobycia władzy państwowej w długim okresie nie różniła się od liberalnej

strategii racjonalnych zmian kierowanych przez specjalistów, tyle, że byli to

specjaliści ze struktur partyjnych, a nie biurokracji. Zatem w okresie po 1848 r.

pojawiły się dwa wyraźne schematy: z jednej strony triada ideologii - konser­

watyści, liberałowie i socjaliści - konkurujący ze sobąpolitycznie niemal wszę­

dzie. Z drugiej strony centrowy liberalizm stał się ideologią dominującą, wła­

śnie dlatego, że programy zarówno konserwatystów, jak i socjalistów były

tylko różnymi wariacjami reform zarządzanych na liberalną nutę. Oba sche­
maty miały przetrwać nie tyle do 1917 r., co do 1968 r.

W rezultacie tego możemy stwierdzić, że długofalowym skutkiem rewolu-

cji francuskiej było to, iż poprzez legitymizację zbioru koncepcji, które wcze­
śniej były marginalne, zrodziły się trzy ideologie zajmujące się tym, jak ogra­

niczyć już uzasadnione ludowe dążenia do zmian. Z kolei konflikt polityczny
między tymi trzema ideologiami miał taki skutek, że jedna z nich - liberalizm

- stała się dominująca i mogła być geokulturą systemu-świata, ustanawiając

w ten sposób parametry działalności politycznej na ponad sto lat.

Ta ewolucja może być uważana za dialektykę procesów. Wyzwolenie dą­

żeń ludowych, a zwłaszcza legitymizacja ludowych celów, zmusiło grupy rzą­
dzące do poczynienia znacznych ustępstw w średnim okresie poprzez program
liberalizmu, z których najważniejsza była wolność polityczna (ostatecznie

powszechna) i częściowa redystrybucja ekonomiczna (państwo dobrobytu).

Ustępstwa były konsekwencją nacisków społecznych, napędzanych przez na­

dzieje i oczekiwania, choć z kolei same rodziły nadzieje i oczekiwania. Na
skraju liberalnej tęczy wydawała się czekać wizja demokratycznego społe­

czeństwa. Mimo tego nadzieje i oczekiwania sprawiły, że warstwy niższe sta­

ły się znacznie bardziej cierpliwe i znacznie mniej buntownicze. Krótko mó­
wiąc, liberalne ustępstwa doprowadziły do znaczącej demokratyzacji struktur

background image

44 Immanuel Wallerstein

społeczno-politycznych (domniemanego celu rewolucji francuskiej), ale z dru­

giej strony ograniczyły dążenia do bardziej zasadniczych zmian (domniema­

nego postulatu tych, którzy sprzeciwiali się rewolucji francuskiej). W tym sensie

liberalizmowi jako ideologii udało się podtrzymać zasadniczy porządek poli­

tyczny kapitalistycznej gospodarki-świata. Mimo tego rewolucja francuska rów­
nież wywarła wpływ na strukturę i trendy sekularne nowoczesnego systemu-

świata.

Wiek XIX był nie tylko okresem ludowych dążeń do demokratyzacji oraz

rodzenia się dominacji ideologii liberalnej, jako najbardziej skutecznego spo­

sobu utrzymania ich w ryzach. Był to również moment pojawienia się nacjo­

nalizmu/przynależności etnicznej, rasizmu i seksizmu jako naczelnych moty­

wów geokultury. Rzecz nie w tym, iż postawy i praktyki będące ich podłożem

pojawiły się wówczas po raz pierwszy, ale w tym, że stały się głoszonymi

otwarcie teoretycznymi elementami geokultury, zyskując w ten sposób nowe

znaczenie i stając się o wiele groźniejsze.

Na pierwszy rzut oka wszystkie trzy motywy wydają się bezpośrednio

sprzeczne z liberalizmem, co świadczyłoby przeciwko dominacji ideologii li­
beralnej. W rzeczywistości jednak pozostają one w ukrytej z nim symbiozie.

Nacjonalizm ma dwie twarze. Jest oporem uciskanych wobec tych, którzy ich

uciskają. Ale jest również narzędziem używanym przez uciskających prze­

ciwko uciskanym. Jest tak wszędzie. Co jest tego przyczyną? Otóż chodzi

0 jego związek z obywatelstwem. Obywatelstwo zostało stworzone jako kon­
cepcja włączenia ludzi w sferę polityczną. Oznacza ono jednak także wyklu­

czenie. Obywatelstwo to przywilej, a przywilej jest chroniony poprzez wyłą­

czenie spod niego niektórych ludzi. Wykluczenie, zamiast być otwarcie klasowe,
stało się narodowe tudzież kiyptoklasowe.

To podwójne oblicze nacjonalizmu - inkluzja i wykluczenie - jest bardzo

istotne, jeśli chodzi o realizację liberalnego celu kierowania zmianami spo­

łecznymi, ustępstw niepodważających systemu kapitalistycznego. Inkluzja
wszystkich uczyniłaby nieograniczoną akumulację kapitału niemożliwą bo­
wiem wartość dodatkowa stałaby się o wiele za niska. Wykluczenie wszyst­

kich, zachowanie ancien regime'u, uniemożliwiłoby także nieograniczoną aku­

mulację kapitału, ponieważ doprowadziłoby do społecznego wybuchu

1 zniszczenia politycznej skorupy systemu. Pośrednie rozwiązanie związane
z obywatelstwem - inkluzja niektórych i wykluczenie innych - uspokajało wła­

śnie najniebezpieczniejsze warstwy krajów centrum, klasy pracujące, wyklu­

czając jednocześnie z podziału wartości dodatkowej i podejmowania decyzji
politycznych olbrzymią większość ludności świata.

background image

Koniec marzeń czyli Raj utracony 45

Dlatego nacjonalizm w silnych krajach (takich jak Anglia/Wlk. Brytania

i Francja) pomagał zachować globalne status quo. To samo dotyczy jednak

nacjonalizmu narodów uciskanych, co w XIX w. dotyczyło głównie nacjonali­
zmu uciskanych tzw. europejskich narodów historycznych oraz ich przekształ­

cenia w państwa. W tym przypadku nacjonalizm oznaczał włączenie ich klas

średnich oraz, do pewnego stopnia miejskiej klasy robotniczej, w globalny
podział tortu. Jeżeli niektóre z tych narodów na raz uzyskałyby suwerenność

polityczną ich inkluzja nie spowodowałaby problemów większych niż wol­

ność polityczna w już suwerennych, silnych krajach i byłoby to całkowicie

zgodne z globalnym programem liberalizmu. Oczywiście nacjonalizm to kon­
cepcja, która nie ma granic geograficznych, co, jak zobaczymy, miało spowo­
dować później pewne problemy.

Nacjonalizm/przynależność etniczna były z kolei związane z rasizmem.

Rasizm, otwarte przekształcenie supremacji białej rasy czy Aryjczyków w teo­

rię, pojawił się w XIX w. na północy i zachodzie Europy, a także w krajach

opanowanych przez europejskich osadników. Na czym się opierał? Rzecz
w tym, że inkluzja w liberalną sferę polityczną oznaczała coś w rodzaju su-

perobywatelstwa, obywatelstwa w grupie silnych państw i wykluczenia ludzi

z innych miejsc na świecie, łącznie z ludźmi pochodzącymi z innych części
globu, ale mieszkającymi w krajach silnych, jak również rdzennymi miesz­

kańcami krajów skolonizowanych przez Białych. Nacjonalizm plus rasizm

składały się na ideologiczne uzasadnienie imperializmu i zupełnie nie wsty­
dzono się otwarcie głosić tych poglądów.

Elementem tego obrazu był również seksizm. Seksizm jako otwarta ide­

ologia pociągał za sobą stworzenie i usankcjonowanie koncepcji gospodyni
domowej. Kobiety pracowały zawsze, a większość gospodarstw domowych

była z historycznego punktu widzenia patriarchalna. W XIX w. pojawiło się

jednak coś nowego. Była to poważna próba wykluczenia kobiet z tego, co

arbitralnie nazwano pracą przynoszącą dochody. Po jednej stronie była gospo­

dyni domowa, po drugiej mężczyzna pracujący zarobkowo na utrzymanie ro­

dziny. W rezultacie kobiety nie tyle pracowały mniej, co ich praca była syste­

matycznie dewaluowana.

Czemu mogło to służyć? Powinniśmy pamiętać, że działo się to w czasie,

gdy klasa robotnicza dążyła do inkluzji - politycznej, ekonomicznej i spo­

łecznej - a klasy rządzące do spacyfikowania tych żądań poprzez ograni­

czoną inkluzję, a jednocześnie zachowania większości przywilejów dzięki

zmniejszeniu jej zakresu. Koncepcja gospodyni domowej służyła temu na
trzy sposoby.

background image

46 Immanuel Wallerstein

Po pierwsze, zaciemniła to, ile wartości dodatkowej faktycznie trafia do

klas pracujących. Mogło się wydawać, że pracujący zarobkowo mężczyzna
ma większe dochody dzięki wykluczeniu kobiet (i dzieci) jako konkurentów
na rynku pracy, jednak w rzeczywistości część dochodów rodziny była zasila­

na przez gospodynię domową i dlatego łączne realne dochody rodziny mogły
pozostać zupełnie w tyle za wzrostem poziomu akumulacji kapitału. Zatem

w kategoriach materialnych kończyło się na dawaniu niebezpiecznym klasom

jedną ręką a odbieraniu drugą.

Po drugie, chodziło o efekt społeczno-psychologiczny. Wartość inkluzji pod­

skoczyła wraz z wykluczeniem dużej grupy. Białe kobiety dołączyły po prostu

do niebiałego świata grup wykluczonych i z całą pewnością sprawiło to, że
wyzwolenie polityczne mężczyzn oraz ich praca zarobkowa w silnych pań­

stwach wydawały się bardziej satysfakcjonujące, a sytuacja mężczyzn z klas

pracujących przynajmniej nie wydawała się już tak poniżająca (dlatego ich

potencjalny zapał rewolucyjny nie był już tak silny).

Po trzecie, nie zapominajmy o tym, że jedną z kluczowych cech państw

liberalnych stworzonych w XIX w. pozostawało to, iż konsekwencją obywa­
telstwa była służba wojskowa (w niektórych krajach stała, w innych tylko

w czasie wojny). Umiarkowana atrakcyjność takiej służby ewidentnie wzro­

sła, gdy uczyniono z niej kluczowy atrybut obywatela-mężczyzny, patriotycz­

ne machismo. Jest wątpliwe, czy masowe armie zmobilizowane po obu stro­

nach w I i II wojnie światowej można by tak łatwo sformować bez tego elementu
ideologicznego.

Ideologia liberalna oferowała ochronę rzekomo podstawowych praw czło­

wieka, ale w rzeczywistości tylko dla mniejszej części ludności świata. W an­

cien regime uprzywilejowana warstwa była niewielką grupą. Państwa liberal­
ne uznały, w ślad za rewolucją francuską, że przywileje powinny zostać
zniesione. Chodziło im jednakże o to, że przywileje (a przynajmniej niektóre

z nich) powinny zostać rozszerzone na większą grupę nazywaną obywatela­
mi, wciąż jednak grupę mniejszościową Kombinacja nacjonalizmu, rasizmu

i seksizmu determinowała, kto ma być włączony, a kto wykluczony.

Rewolucja rosyjska to kolejny punkt zwrotny w tej historii. Nie był to jed­

nak punkt zwrotny w takim sensie, o jakim mówiąjej zwolennicy i przeciwni­
cy. Bolszewizm pierwotnie opierał się na krytyce ruchów socjalistycznych za

kryptoliberalizm. Proponowane przez niego rozwiązanie polegało na powro­

cie do prawdziwego socjalizmu poprzez stworzenie kadrowej partii poświęca­

jącej się antysystemowej rewolucji. Rewolucja rosyjska, jak wiemy, nie była

efektem planowego powstania bolszewików, ale raczej tego, że bolszewicy

background image

Koniec marzeń czyli Raj utracony 47

byli lepiej przygotowani do wykorzystania załamania się porządku politycz­

nego w Rosji, będącego rezultatem poważnych klęsk na froncie i głodu wśród
ludności. Wiemy również, że bolszewicy natychmiast po dojściu do władzy

czekali na rewolucję w Niemczech, jako że skłaniało ich do tego ich stanowi­

sko polityczne i uważali j ą za potrzebną dla ich własnej rewolucj i narodowej.

Rewolucji niemieckiej nie było i bolszewicy musieli przystosować się do

tej sytuacji. Rezultatem tego był socjalizm w jednym kraju - stalinizm, gułagi,

potem Chruszczów i Gorbaczow, a w końcu upadek ZSRR i Komunistycznej

Partii Związku Radzieckiego w 1991 r. W tym sensie rewolucja rosyjska, tak
samo jak rewolucja francuska, wydaje się nieudana, ponieważ jeśli porówna­
my Rosję dwadzieścia lat przed i dwadzieścia lat po rewolucji, to jest wątpli­
we, czy możemy stwierdzić, że w Rosji zmieniło się więcej niż w porówny­

walnych krajach, w których rewolucji nie było. Niemniej jednak powiedziałbym,

że rewolucja rosyjska wywarła na geokulturę poważny wpływ, inny jednak niż

według teorii bolszewickiej.

Przesłanie rewolucji rosyjskiej miało inny wpływ na świat silnych krajów,

które możemy skrótowo nazwać światem paneuropejskim, a inny na świat po­

zaeuropejski. Z perspektywy czasu nie ulega raczej wątpliwości, że zagroże­

nie w postaci bardziej bojowej klasy robotniczej w silnych krajach, zagroże­

nie symbolizowane przez światowy ruch komunistyczny, zmusiło klasy rządzące

tych krajów do działania. Cena uspokojenia klas pracujących paneuropejskich

krajów znacznie wzrosła. W szczególności doprowadziło to do znacznego roz­
szerzenia elementu programu liberalnego związanego ze świadczeniami so­

cjalnymi, zwłaszcza w okresie po II wojnie światowej, kiedy siła militarna

i polityczna ZSRR spędzała niektórym sen z powiek. Świat bez rewolucji ro­
syjskiej byłby raczej światem bez paneuropejskiego keynesizmu, z jakim mie­

liśmy do czynienia.

Bez względu na to, jak poważny był to wpływ, a sądzę, że był dość istotny,

to blednie on w porównaniu z wpływem, jaki rewolucja rosyjska wywarła na

świat pozaeuropejski. Wizja bolszewików pierwotnie nie obejmowała świata

pozaeuropejskiego, a Sułtan Galijew stał się ofiarą czystki, gdy próbował go

w nią włączyć. Już jednak od zjazdu w Baku w 1920 r. bolszewicy zaczęli

uświadamiać sobie nieoczekiwanąpopulamość rewolucji rosyjskiej w świecie

pozaeuropejskim i dążyć do skanalizowania energii politycznej, która stąd się

brała - dodajmy, że bez powodzenia.

W istocie, bolszewickie działania były spóźnione, jeśli chodzi o świat eu­

ropejski. Paneuropejskie niebezpieczne klasy zostały już w dużej mierze po­

skromione dzięki liberalnemu kompromisowi, a bolszewickie zagrożenie przy­

background image

48 Immanuel Wallerstein

spieszyło ten proces poprzez wzmocnienie siły przetargowej paneuropejskich

klas pracujących. Tymczasem wirus nacjonalizmu rozprzestrzenił się poza

europejskie „narody historyczne”. Od początku XX w. ruchy i powstania na­

rodowe pojawiały się nie tylko w trzech imperialnych strukturach, które się

ostały - Austro-Węgrach, Rosj i i Imperium Otomańskim - ale zaczęły się roz-

wijać w Azji (np. w Chinach, Indiach i na Filipinach), Środkowym Wschodzie

(np. Afganistanie, Persji, Egipcie), Afryce (południowoafrykańscy Czarni) oraz
Ameryce Łacińskiej (np. Meksyku).

Lekcją, którą te wszystkie ruchy wyniosły z rewolucji rosyjskiej było to, że

pozaeuropejski kraj (za który wszystkie te ruchy uważały Rosję) może się

wyzwolić spod kontroli Europy, przeprowadzić industrializację i zdobyć siłę

militarną (co było szczególnie wyraźne po II wojnie światowej). Podczas gdy
rewolucja francuska wzbudziła nadzieję, oczekiwania i coraz większe aspira­

cje w niebezpiecznych klasach świata paneuropejskiego, rewolucja rosyjska
wzbudziła je w niebezpiecznych klasach świata pozaeuropejskiego.

Ruch dwudziestowieczny miał te same dwuznaczne skutki, co dziewiętna­

stowieczny. Mobilizacja tego, co nazwano ruchami wyzwolenia narodowego

w Azji, Afryce i Ameryce Łacińskiej oznaczała, że ideologia liberalna musi

zostać zaprowadzona globalnie, podobnie jak jej ustępstwa. Globalny libera­
lizm przyjął formę samostanowienia narodów (dekolonizacji) i projektu roz­

woju ekonomicznego krajów słabiej rozwiniętych (coś w rodzaju globalnego

państwa dobrobytu). W pewien sposób program ten był tak samo istotny i sku­
teczny, co dziewiętnastowieczny program paneuropejski. Tak, jak powszechne

wyzwolenie polityczne stało się normą, tak samo zakończyła się formalna ko­

lonizacja. Tak, jak wydawało się, że paneuropejskie klasy pracujące porzuciły
ostatecznie wszelkie myśli o powstaniu, tak samo zdawało się, że państwa

pozaeuropejskie porzuciły myśli o globalnej wojnie domowej. Krótko mówiąc,

liberalny cel zorganizowania porządku politycznego tak, by pomimo ograni­

czonych ustępstw nie poświęcić zasadniczego priorytetu nieograniczonej aku­
mulacji kapitału, wydawał się zrealizowany.

Wydawał się zrealizowany do czasu światowej rewolucji 1968 r., która

odegrała rolę podobną do roli rewolucji 1848 r., jeśli chodzi o wpływ na geo-

kulturę. Światowa rewolucja 1968 r. była z jednej strony nawiązaniem do du­

cha rewolucji rosyjskiej, a z drugiej jego modyfikacją, tak samo jak rok 1848
wobec rewolucji francuskiej. Skutki były jednak odwrotne. Podczas gdy w wy­

niku światowej rewolucji 1848 r. liberalizm stał się fundamentem geokultury

systemu-świata, światowa rewolucja 1968 r. doprowadziła do pozbawienia go

tej roli.

background image

Koniec marzeń czyli Raj utracony 49

Przede wszystkim uczestnicy wydarzeń 1968 r. krytykowali leninizm za

kryptoliberalizm, tak jak leninizm krytykował socjaldemokrację. W dodatku

uderzali właśnie w dominującą rolę liberalizmu w geokulturze i dążyli do po­

zbawienia go tej pozycji. Rewolucja 1968 r., podobnie jak rok 1848, powinna

być analizowana w dwóch przedziałach czasowych: bezpośrednich zdarzeń

i konsekwencji oraz długofalowych skutków. Jako ciąg zdarzeń trwający kilka
lat, również rozpaliła się bardzo gwałtownie (i oczywiście bardziej globalnie

niż w 1848 r.) i wypaliła niemal tak samo szybko. Ale w długim okresie jej

efekty były niszczące dla systemu.

Detronizacja liberalizmu jako samooczywistego metajęzyka systemu-

świata doprowadziła do wyswobodzenia się od ideologii liberalnej zarówno
konserwatystów, jak i radykałów. Świat powrócił do potrójnego podziału
ideologicznego. Odtworzona prawica, którą czasem nazywa się neokonser-

watystami, a czasem (co jest raczej mylące) neoliberałami, opowiadała się

za bardzo tradycyjnym konserwatyzmem społecznym - centralną społecz-
no-moralną rolą kościoła, lokalnych notabli, wspólnoty oraz patriarchalnym

gospodarstwem domowym - i skrajnym antywelfaryzmem, co mogłoby od­

powiadać konserwatystom sprzed 1848 r., powierzchownie połączonymi z na­

iwną wolnorynkową retoryką, która z kolei zaszokowałaby ich konserwa­

tywnych poprzedników. Rola odgrywana wcześniej przez liberalne centrum

została częściowo przejęta przez partie wciąż nazywające się socjaldemo­
kratycznymi, które w znacznej mierze wyrzekły się wszelkich pozostałości

swojej historycznej opozycji wobec kapitalizmu jako systemu i otwarcie uzna­

ły benthamowsko-millowską tradycję reform kierowanych przez specjalistów,

łącząc to z lekko „społeczną” gospodarką.

Co z radykałami? Okres trzydziestu lat po światowej rewolucji 1968 r. był

okresem rosnącego zamętu. Dla różnych maoistowskich sekt z pierwszej po­
łowy lat 70. rok 1968 był raczej nawiązaniem do 1917, sekty te szybko jednak

zniknęły. Ruchy tzw. Nowej Lewicy były zainteresowane raczej modyfikacją.

Zaangażowały się jednak w ostre walki wewnętrzne, dzieląc się na tych, któ­

rzy dążyli do nowych apokaliptycznych zmian oraz tych, którzy byli zaintere­

sowani głównie powrotem do reformistycznych planów polityki państwowej.
Ci ostatni zaczęli przeważać.

Ktoś, kto koncentruje się na wewnętrznej polityce tych „nowych” ruchów,

nie widzi lasu zza drzew. Najistotniejszą rzeczą jaka wydarzyła się w trzy­

dziestoleciu po 1968 r. było wycofanie społecznego poparcia dla tradycyjnych

ruchów antysystemowych (tzw. Starej Lewicy) we wszystkich częściach świata,
gdzie były u władzy, co w latach 70. oznaczało bardzo wiele miejsc na świe-

background image

50 Immanuel Wallerstein

cie. Większość obszarów azjatyckich i afrykańskich była rządzona przez ru­

chy wyzwolenia narodowego. Większość obszarów Ameryki Łacińskiej była

rządzona przez populistyczne rządy. W tzw. bloku socjalistycznym rządziły

partie marksistowsko-leninowskie. W Europie Zachodniej, Ameryce Północ­

nej i Australazji partie o tradycjach socjaldemokratycznych (jeśli uzna się de­

mokratycznych zwolenników Nowego Ładu w USA za wariant tej tradycji).

Kluczową przyczyną odwrócenia się od tych partii było rozczarowanie,

poczucie, że miały już one swoją historyczną szansę, że otrzymały poparcie

dla swojej dwustopniowej strategii zmian (zdobycie władzy państwowej, po­

tem przemiany) i że nie spełniły swoich obietnic. Wielu ludzi na świecie wy­

raźnie czuło, że przepaść między bogatymi a biednymi bynajmniej się nie
zmniejszyła, a przeciwnie - pogłębia się. Po 100-200 latach ciągłej walki.
Było to coś więcej niż chwilowe rozczarowanie działaniami takiego czy inne­

go rządu. Była to utrata wiary i nadziei. Jej kulminacjąbył spektakularny (i bez­
krwawy) upadek komunizmów we Wschodniej i Środkowej Europie oraz by­

łym ZSRR.

Utarta nadziei była odbiciem poważnych wątpliwości, czy polaryzacja ist­

niejącego systemu-świata jest w jakikolwiek sposób samokorekcyjna lub czy
można jej przeciwdziałać za pomocą reformistycznych działań państwa. Była

to utrata wiary w zdolność struktur państwowych do realizacji idei wspólnego

dobra. Efektem był szeroko rozpowszechniony i niesprecyzowany antyetatyzm,

nieznany w długim okresie między 1789 a 1968 r. Pozbawiał on sił oraz wy­
wołał zarówno lęk, jak i niepewność.

Społeczny antyetatyzm był ambiwalentny. Z jednej strony pociągał za sobą

ogólną delegitymizację struktur państwowych i zwrot w stronę pozapaństwo­

wych instytucji solidarności i pragmatycznej samoobrony. Odrodzony ruch

konserwatywny starał się wykorzystać te nastroje w celu likwidacji zasad pań­

stwa dobrobytu i napotkał na opór niższych warst próbujących utrzymać swo­

je zdobycze oraz sprzeciwiających się metodom, które w rzeczywistości jesz­

cze bardziej obniżyłyby ich realne dochody Wszędzie tam, gdzie neoliberalne

programy wprowadzano zbyt intensywnie, następowała reakcja wyborcza,

czasem dość radykalna. Mimo tego te reakcje wyborcze to tylko działania

obronne, a nie triumfalne chwile nowych przemian społecznych. Entuzjazmu

nie ma. Brak nadziei i brak wiary jest trwały i ma destrukcyjne skutki.

Ten trwały antyetatyzm, nie będący bynajmniej triumfem liberalizmu, a tym

bardziej nowego konserwatyzmu, delegityzmizując struktury państwowe pod­

ważył fundament nowoczesnego systemu-świata, bez którego akumulacja ka­

pitału jest niemożliwa. Ideologiczne peany na cześć tzw. globalizacji to łabę­

background image

Koniec marzeń czyli Raj utracony 51

dzi śpiew naszego systemu. Weszliśmy w fazę jego kryzysu. Utrata nadziei

i towarzyszący jej lęk należą zarówno do przyczyn, jak i symptomów tego

kryzysu.

Epoka rozwoju narodowego jako możliwego celu zakończyła się. Oczeki­

wania, że możemy zrealizować cele rewolucji francuskiej czy rosyjskiej po­

przez zmianę dotyczącą tego, kto kontroluje struktury państwa, napotykają

teraz na szeroko rozpowszechniony sceptycyzm, który, jak pokazała historia,

jest uzasadniony. Fakt, że większość ludzi nie patrzy już optymistycznie w przy­

szłość i wykazuje tym samym większą cierpliwość co do teraźniejszości, nie

znaczy jednak, że zrezygnowali oni z dążeń do świata lepszego, niż obecny.
Te pragnienia są silniejsze niż kiedykolwiek, co sprawia, że brak nadziei i wiary

jest tym bardziej rozpaczliwy. Świadczy to o tym, że wchodzimy w okres przej­

ściowy. Świadczy również o tym, że będzie to czas problemów, czarny okres,

który będzie trwał tak długo, jak potrwa to przejście.

background image

sa

irodny okres przejściowy

czyli Piekło na Ziemi

background image

Żyjemy w okresie przejściowym między obecnym systemem-światem, kapita­

listyczną gospodarką-światem, a innym systemem-światem (lub systemami).

Nie wiemy, czy ten system będzie lepszy, czy gorszy Nie dowiemy się tego,

póki nie nastanie, co potrwa jakieś pięćdziesiąt lat. Wiemy, że będzie to okres
trudny dla wszystkich. Będzie trudny dla wpływowych, będzie trudny dla zwy­

kłych ludzi. Będzie to okres konfliktów i chaosu, który wielu ludzi będzie

odczuwało jako załamanie się systemów moralnych. Będzie to jednak okres,

co wcałe nie jest paradoksalne, w którym czynnik „wolnej woli” osiągnie mak­

simum, co znaczy, że indywidualne i zbiorowe działania będą wywierać więk­

szy wpływ na przyszłą organizację świata niż w bardziej „normalnych” cza­
sach, tzn. w okresie zwykłego toku rozwoju systemu historycznego. Powiem

kolejno o trudnościach ludzi wpływowych i trudnościach zwykłych ludzi.

Zacznijmy od tego, co wydaje się dzisiaj najsilniejszym elementem nowo­

czesnego systemu-świata, a co w rzeczywistości jest jego najsłabszym ogni­
wem: ciągłej żywotności kapitalistycznego sposobu produkcji. Kapitalizm jest
systemem, który umożliwia i ułatwia nieograniczoną akumulację kapitału. Robił

to skutecznie przez ostatnie 400-500 lat. Oczywiście, żeby taki system trwał,
kapitaliści (a przynajmniej niektórzy z nich) muszą osiągać wielkie zyski.

Osiągnięcie wielkich zysków jest trudniejsze, niż to się wydaje. Przede wszyst­

kim nie sprzyja temu konkurencja, ponieważ konkurenci obniżają ceny, a za­

tem również marżę zysku.

Produkcja towaru kosztuje X i jest on sprzedawany za cenę Y. Zatem

Y - X = zysk. Wynika stąd, że im wyższe Y i niższe X, tym większy zysk.

W jakim stopniu kapitalistyczna firma kontroluje X lub Y? Do pewnego stop­

nia, ale nie całkowicie. Ta częściowa kontrola rodzi podstawowe dylematy

działalności kapitalistycznej, zarówno indywidualne, jak i zbiorowe. Można

powiedzieć, że „ręka” kierująca podażą i popytem, kosztami i ceną nie jest

ani całkiem niewidzialna, ani całkiem widzialna. Jest umiejscowiona w pogrą­
żonym w cieniu obszarze, który Fernand Braudel określił mianem „nieprzej­

rzystych stref’ kapitalizmu.

Na cenę, jak twierdzi teoria kapitalizmu, ma wpływ przede wszystkim kon­

kurencja. Wynika stąd, że im bardziej rynek, do którego mają dostęp określeni

producenci, jest monopolistyczny, tym wyższą cenę może wyznaczyć sprzeda­

jący, w granicach elastyczności popytu. Oczywiście każdy indywidualny ka­

pitalista dąży do zwiększenia swojego udziału w rynku, nie tylko dlatego, że

zwiększa to całkowity zysk (zgodnie z bieżącą stopą zysku), ale również

przyszłą stopę zysku. Jest równie oczywiste, że stopień, do jakiego indywidu­

background image

56 Immanuel Wallerstein

alny kapitalista może zmonopolizować dany rynek, zależy w dużej mierze od

działań państwa, które może usankcjonować monopol wymuszając go albo

nadając licencje i patenty, które chronią monopole. Te działania państwa mogą

być albo bezpośrednie (i nazywane „politycznymi”), albo długofalowe i po­

średnie. Przykładem tych drugich mogą być próby narzucenia określonego ję­

zyka lub waluty na rynku światowym. Takie działania czasem nazywa się efek­
tami kulturowymi albo niewidzialną ręką światowego rynku, ale ich państwowe

podłoże można zauważyć bez trudu.

Krótko mówiąc, ceny to w dużej mierze polityczne konstrukty (z pewną

poprawką z uwagi na fakt, że żadne pojedyncze państwo nie jest w stanie

totalnie kontrolować rynku światowego), co oznacza, iż zakres, w którym muszą

mieścić się ceny, jest kształtowany społecznie (choć jest dość szeroki). Pań­

stwa są więc istotne dla dążeń kapitalistów do zwiększenia Y, ceny sprzedaży.

Nie dowolne państwa, ale państwa silne, w których mają odpowiednią pozycję

i wpływy. Japońscy kapitaliści polegają głownie na państwie japońskim, ale

nie tylko. Mogąrównież polegać (w mniejszym lub większym stopniu) na np.

Indonezji lub USA. Chodzi o dwie sprawy. Wszyscy kapitaliści potrzebują

jakiegoś państwa lub państw. Ich konkurenci mogą polegać na innych pań­

stwach. Geopolityka jest ważnym elementem w określaniu tego, jak poszcze­
gólni producenci mogą zwiększać swoje ceny sprzedaży.

Kapitalistyczni teoretycy, począwszy od Adama Smitha, potępiają „mie­

szanie się” państwa w gospodarkę i twierdzą, że ta ingerencja ma negatywny

wpływ na stopy zysku. Ponieważ kapitalistyczni przedsiębiorcy zupełnie nie

zawracają sobie głowy tą teorią (za wyjątkiem momentów, gdy przekonują, że

teoria ta wpłynęłaby negatywnie na ich bezpośrednich konkurentów), myślę,
że możemy spokojnie przyjąć, iż chodzi o zamydlenie nam oczu.

Ceny sprzedaży sąjednak funkcjądwóch elementów: nie tylko stopnia mo­

nopolizacji możliwego rynku, ale również efektywnego popytu na tym rynku.

Powoduje to kolejny dylemat - napięcie między wypłacaniem płac, co zwięk­

sza światową konsumpcję, a niewypłacaniem, co zwiększa oszczędności/in­
westycje. Im wyższa konsumpcja, tym wyższy bieżący efektywny popyt; im

większe oszczędności/inwestycje, tym większa akumulacja kapitału. To czę­

ściowo problem celów w różnych okresach, a częściowo doraźnych interesów
różnych grup kapitalistów. Bez wątpienia jest to stary problem, ale dzisiaj stał
się szczególnie dotkliwy z uwagi na jego wpływ na koszty produkcji. Osta­

tecznie efektywny popyt jest funkcją łącznych wydatków na płace, ponieważ

na końcu każdego łańcucha towarowego są zawsze indywidualni konsumenci.

Wynika stąd paradoks, że im wyższe koszty wynagrodzeń ogółem, tym wy­

background image

Trudny okres przejściowy czyli Piekto na Ziemi 57

ższe potencjalne zyski, a im niższe koszty wynagrodzeń ogółem, tym wyższe

doraźne zyski. Pierwsze stwierdzenie jest prawdą dla gospodarki-świata jako

całości, drugie dla indywidualnych firm.

Przyjrzyjmy się X, kosztom produkcji. Można je podzielić na trzy ogólne

elementy: koszty wynagrodzeń, podatki i opłaty oraz zakup maszyn i nakłady.

Koszty zakupu maszyn i nakładów oczywiście skłaniają producentów do szu­

kania technologii je obniżającej. Przeciwstawiają jednak również daną grupę

kapitalistycznych producentów wszystkim innym. Im niższy Y innych, tym

niższy X tej grupy. Częściowo ma na to wpływ polityczna aktywność danej

grupy producentów, którzy są skłonni przeciwstawiać się tym działaniom pań­

stwa, które podwyższają ceny sprzedaży u innych grup producentów. Obniża­

nie kosztów nakładów nie musi jednak prowadzić do zwiększenia zysków,

ponieważ dzięki konkurencji rynkowej może zaledwie obniżyć ceny sprzeda­

ży, pozostawiając marżę zysku niezmienioną lub prawie niezmienioną.

Kapitalistyczni producenci poświęcają wiele wysiłku próbom obniżenia

kosztów wynagrodzeń oraz tych związanych z podatkami i opłatami. To kolej­

ny dylemat. Jeśli koszty wynagrodzeń spadłyby do zera, marża zysku bez wąt­

pienia poszybowałaby w górę, ale średniookresowy wpływ na efektywny po­

pyt byłby katastrofalny. To samo dotyczy podatków i opłat. Podatki to wydatki

na usługi, których potrzebują producenci, łącznie z działaniami państwa na­

kierowanymi na zapewnienie częściowej monopolizacji rynków, służącymi ich

określonej grupie. Zatem zbyt niska stopa podatkowa miałaby również nega­

tywne skutki. Z drugiej strony wzrost kosztów wynagrodzeń oraz podatków

i opłat uderza w marżę zysku. Producenci muszą lawirować między Scyllą

i Harybdą*. W istocie jest to sprawdzian sukcesu, gra, w której wygrywa naj­
lepiej przystosowany i/lub ktoś, kto ma najlepsze znajomości polityczne.

Nie interesująnas tutaj mechanizmy, dzięki którym poszczególni kapitali­

ści starają się odnieść większe sukcesy niż inni w tej trudnej grze, ale ogólne

trendy historyczne. W ostatnich 10-20 latach byliśmy świadkami zmasowane­

go ataku ideologicznego, którego celem było obniżenie kosztów, a ponieważ

atak ten wydaje się być skuteczny, zapominamy o fakcie, że niedawny spadek
płac, podatków i opłat jest krótkookresowy i nieduży na tle długiego okresu,
ich trwałego, historycznego, globalnego wzrostu i to z przyczyn struktural­

nych.

*

Potwory z mitologii greckiej czyhające na żeglarzy po obu stronach cieśniny, w oko­

licach przylądka Skylla w północno zachodniej Grecji, (przyp. red.)

background image

58 Immanuel Wallerstein

Część wartości dodatkowej, która trafia do indywidualnych pracowników

w formie płac przekraczających ich społecznie definiowane koszty reproduk­
cji to wynik walki klasowej toczonej w miejscu pracy i na arenie politycznej.

Schemat jest następujący. Lokalna grupa pracowników organizuje się albo

w miejscu pracy albo na arenie politycznej, albo w obu tych sferach, oraz spra­
wia, że dla producenta koszty niepodniesienia płac są wyższe niż koszty ich
podniesienia, przynajmniej w krótkim okresie. Oczywiście wzrost kosztów

wynagrodzeń oznacza zwiększenie efektywnego popytu, a zatem sprzyja pew­

nej grupie producentów, ale niekoniecznie tej, która podnosi płace. Jeśli ta

zwyżka zaczyna być dla danej grupy producentów zbyt uciążliwa i nie potra­

fią przeciwstawić się jej politycznie, mogą próbować przenieść część lub ca­

łość produkcji do rejonów, w których płace są niższe, co oznacza, że z jakichś

powodów pracownicy są tam politycznie słabsi.

Koszty pracy w rej onie, do którego przenoszona jest produkcj a, muszą być

znacznie niższe, ponieważ producent ponosi nie tylko koszty zmiany lokaliza-

cji (koszt jednorazowy), ale niemal na pewno także wyższe koszty transakcji

(koszty długofalowe). Dlatego właśnie produkcja jest przenoszona (co ma
miejsce zwłaszcza w cyklicznych okresach spadkowych) do najbliższych re­

jonów, w których pracownicy sąpolitycznie słabi, docierając w końcu do tych,

w których są najsłabsi. Z historycznego punktu widzenia najsłabsza grupa pra­

cowników to ci, którzy niedawno trafili do miejskich ośrodków produkcji

(a przynajmniej takich, gdzie dochody są wyższe) z obszarów wiejskich oraz
tych, gdzie dochody są niższe. Powody początkowej słabości politycznej są

zarówno kulturowe, jak i ekonomiczne. Jeśli chodzi o kulturę, ma miejsce pewna

dezorientacja i dezorganizacja będąca skutkiem migracji siły roboczej; w do­
datku pracownicy ci są niezorientowani w lokalnej polityce albo nie mają wpły­

wów politycznych. Jeśli chodzi o przyczyny ekonomiczne, ich płace w miej­
skich ośrodkach produkcji, które według ogólnych standardów są bardzo niskie,
są wyższe niż wcześniejsze dochody na terenach wiejskich albo dochody do­

stępne ze względów politycznych.

Żadna z przyczyn słabości politycznej nie jest długotrwała. Można zaryzy­

kować stwierdzenie, że dowolna grupa pracowników w takiej sytuacji jest
w stanie poradzić sobie z nimi w okresie 30-50 lat, a obecnie jeszcze szybciej.

Oznacza to, że z punktu widzenia producentów przenoszących produkcję ko­

rzyści są tylko chwilowe i jeśli mają potrwać dłużej, trzeba brać pod uwagę

średniookresowe przenoszenie produkcji. W istocie dzieje się tak w kapitali­

stycznym systemie-świecie od 500 lat. Mimo tego krzywa przedstawiająca

procent obszarów na świecie, do których można przenieść produkcję, osiąga

background image

Trudny okres przejściowy czyli Piekło na Ziemi 59

asymptotę, tak jak wiele innych krzywych obrazujących trendy systemowe.

Takich obszarów jest coraz mniej. Nazywa się to procesem deruralizacji, a

jego tempo jest oszałamiające. Natomiast miarę, jak zmniejsza się ilość tych

obszarów, ogólnoświatowa siła przetargowa pracowników rośnie. Rezultatem

jest globalny trend wzrostu kosztów wynagrodzeń. Gdyby ceny mogły rosnąć

dowolnie, nie byłby to problem. Tak jednak nie jest z uwagi na ograniczenia

narzucane przez konkurencję i zdolność państw do narzucania monopolizacji.

O

kosztach pracy często mówi się w kategoriach czegoś, co określa się

mianem wydajności produkcji. Czym jest wydajność? Częściowo chodzi

0 lepszą technologię, ale częściowo także o chęć pracowników do wykonywa­
nia pracy w odpowiednio szybkim tempie. Jakie powinno być to tempo? Dok­

tryna tayloryzmu mówiła, że maksymalne - na tyle, na ile to fizycznie możli­

we. Tempo to nie powinno jednak powodować szkód w organizmie pracownika.

Jeśli je powoduje, to takie krótkookresowe przyspieszenie tempa powoduje
długookresowe obniżenie zdolności organizmu do przeżycia. Nawet w kate­
goriach krótkookresowych kosztów ekonomicznych i z punktu widzenia pra­

codawcy, maksymalne tempo pracy na godzinę może nie być optymalne na

tydzień czy miesiąc. W tym miejscu pojawia się jednakże konflikt wartości:

np. wartość psychicznej przyjemności z „czasu wolnego” dla pracownika w opo­
zycji do potrzeb pracodawcy. Pracodawca może mieć nadzieję, że wzbudzi

w pracowniku (jako zachętę) psychicznąprzyjemność, „satysfakcję z pracy”,

ale musi być skłonny organizować pracę tak, żeby jej wykonywanie dostar­

czało jakiejś „satysfakcji”. Problem staje się więc polityczny i jest rozwiązy­

wany dzięki sile przetargowej. Zatem wydajność prowadzi nas z powrotem do
politycznej siły pracy.

Ten sam problem asymptoty ograniczającej trend widzimy w przypadku

podatków i opłat. Podstawowa przyczyna historycznego trendu wzrostu kosz­

tów związanych z podatkami i opłatami to zbieg dwóch rodzajów presji: kapi­
taliści żądają od państwa coraz większej ilości usług i redystrybucji finanso­
wej, a z drugiej strony cała reszta ludności wysuwa żądania, które możemy

objąć wspólną kategorią „demokratyzacji”. Przejawia się ona m.in. jako żąda­

nia coraz większej ilości usług i redystrybucji finansowej. Krótko mówiąc,

wszyscy chcą, żeby państwa wydawały więcej - nie tylko pracownicy, ale
1 kapitaliści. Jeśli państwa mają wydawać więcej, podatki i opłaty muszą być
wyższe. W rezultacie mamy wyraźną sprzeczność: jako odbiorcy państwo­

wych wydatków podatnicy żądaj ą więcej, j ako źródło dochodów państwa chcą

płacić mniej, co narasta w miarę, jak rośnie procent podatku nałożonego na ich

background image

60 Immanuel Wallerstein

dochody. Presja na państwo, by wydawało więcej, a jednocześnie obniżało

podatki, to problem znany jako „kryzys finansów państwa”.

Jest też trzecia krzywa, która osiąga asymptotę. To krzywa zaniku warun­

ków możliwych do życia. Żądania przeciwdziałania niszczeniu środowiska

stały się w ostatnich dziesięcioleciach bardzo głośne. Jest tak nie dlatego, że

nowoczesny system-świat stał się nagle destruktywny, ale dlatego, że „roz­

wój” jest większy i stąd więcej zniszczeń, a także dlatego, że zniszczenia te

osiągnęły po raz pierwszy dwie asymptoty: przekroczyły granicę poważnych

(w niektórych przypadkach nieodwracalnych) szkód oraz wyczerpania się za­
sobów, ale nie tyle ekonomicznych, co społecznych. Zatrzymajmy się przy tej

drugiej asymptocie. Gdyby wszystkie drzewa na planecie zostały wycięte,

możliwe byłoby zastąpienie produktów drzewnych ich sztucznymi substytuta­
mi, ale ich wartość estetyczna jako elementu naszego otoczenia, tzn. dobro

społeczne, nie zostałaby w ten sposób odzyskana.

Głównym powodem tego, że kapitalizm jako system jest tak destruktywny

dla biosfery jest fakt, iż dla producentów, którzy osiągają zyski powodując

szkody, nie tylko nie są one częścią kosztów produkcji, ale przeciwnie, ozna­
czają obniżenie kosztów. Jeśli na przykład producent wyrzuca odpady do rze­

ki, zanieczyszczając ją w ten sposób, oszczędza na bezpieczniejszych dla śro­
dowiska, ale bardziej kosztownych formach pozbywania się odpadów.

Producenci robią to od 500 lat, a skala tego zjawiska rośnie wraz z rozwojem

gospodarki. W neoklasycznej ekonomii nazywa się to ekstemalizacją kosz­

tów. Zwykle twierdzi się, że dzięki temu wytwarzane są dobra publiczne, ale
faktycznie „wytwarzane” są raczej szkody społeczne, a nie dobra. Ekstemali-
zacja kosztów to po prostu ich przeniesienie albo na państwo, albo na „społe­

czeństwo”, co znacząco zwiększa stopę zysku producenta.

Obecnie, kiedy proces ten stał się jednym z głównych problemów politycz­

nych, państwa znalazły się pod presją, jeśli weźmiemy pod uwagę kwestię
ochrony środowiska. Sęk w tym, że każde rozwiązanie problemu musi znaczą­

co zwiększyć koszty producentów - albo bezpośrednio, poprzez zmuszenie

ich do internalizacji kosztów, albo pośrednio, poprzez podniesienie podatków

i opłat, dzięki którym państwa mogą usuwać szkody - albo też, co jest najbar­

dziej prawdopodobne, przez kombinację obu metod. Gdyby środki potrzebne

na usuwanie szkód i zapobieganie im były niewielkie, moglibyśmy uznać je za

jeszcze jeden pomniejszy koszt związany ze świadczeniami socjalnymi, na­

rzucony kapitalistycznym producentom. Takjednak nie jest, są one gigantycz­

ne i ciągle rosną. Co więcej, zwiększają zarówno presję na zyski producen­

tów, jak i pogłębiają kryzys finansów państwa, chociaż trzeba dodać, że jak

background image

Trudny okres przejściowy czyli Piekło na Ziemi 61

dotąd problemami ekologicznymi jeszcze poważnie się nie zajęto. Jeśli opinia

publiczna zostanie poruszona jakimś bardziej palącym problemem, np. szyb­

szym powiększaniem się dziury ozonowej, wymagającym większych wydat­

ków, możemy się spodziewać poważnego wzrostu presji na zyski i kryzysu

finansów państwa.

Powtórzmy - istnieje długookresowy, ogólnoświatowy trend wzrostu kosz­

tów wynagrodzeń producentów, biorący się z długookresowego zwiększania

się siły przetargowej pracowników (co jest głównie konsekwencją procesu de-

ruralizacji świata). Istnieje ogólnoświatowy trend wzrostu wydatków państwa

będący efektem presji ze strony zarówno kapitalistycznych producentów, jak

i pracowników, co zwiększa koszty związane z podatkami i opłatami produ­
centów. Istnieje ogólnoświatowy trend rosnącej presji na naprawę szkód eko­
logicznych i ochronę środowiska, co może zwiększyć podatki i opłaty oraz

inne koszty działalności gospodarczej. Oczywiście tym, czego potrzebują ka­

pitaliści, jest osłabienie pozycji przetargowej pracowników, obniżenie podat­

ków i opłat bez ograniczenia usług (bezpośrednich i pośrednich) dostarcza­

nych przez państwo oraz ograniczenie internalizacji kosztów. Rzecz jasna, to

jest właśnie program neoliberalizmu, który odnosił sukcesy w ostatnim dzie­

sięcioleciu.

Ma on jednak dwa poważne ograniczenia. Umacnianie się pozycji przetar­

gowej pracowników to trend długookresowy oraz strukturalny i musi prowa­
dzić -już prowadzi - do poważnego zwrotu przeciwko neoliberalizmowi na

poziomie politycznych działań państw. Po drugie, co jest o wiele ważniejsze,

kapitalistyczni producenci potrzebują państwa o wiele bardziej niż pracowni­

cy, a ich głównym długofalowym problemem nie będzie zbytnia siła struktur
państwowych, ale ich załamywanie się, po raz pierwszy od 500 lat. Bez sil­

nych państw nie będzie relatywnych monopoli, a kapitaliści będą odczuwać

negatywne skutki konkurencyjnego rynku. Bez silnych państw nie będzie prze­
pływu finansów do producentów, w którym pośredniczy państwo, ani sankcjo­

nowanej przez państwo ekstemalizacji kosztów.

Z jakich względów jednak państwa stają się coraz słabsze? Obserwatorzy

twierdzą, że dlatego, iż korporacje ponadnarodowe są teraz naprawdę global­

ne i mogą im się przeciwstawić. Ponadnarodowy charakter firm nie jest jednak

niczym nowym, tyle że mówi się o nim więcej. Ponadto zakłada się, że korpo­
racje ponadnarodowe chcą osłabienia państw, co jest po prostu nieprawdą. Nie

przetrwałyby bez silnych struktur państwowych, a zwłaszcza silnych struktur

państwowych w krajach centrum. Silne państwa są ich gwarantem oraz klu­

czowym czynnikiem w osiąganiu wysokich zysków. Państwa słabną nie dzięki

background image

62 Immanuel Wallerstein

sile ideologii liberalizmu i korporacji ponadnarodwych, ale wskutek załama­

nia się ideologii liberalizmu i słabości korporacji, czego przyczyny zostały

omówione wcześniej. Ideologia liberalizmu była globalną geokulturą od poło­
wy XIX w. Dopiero w ostatnich 20 latach przestała być zdolna do legitymizo­

wania struktur państwowych, a to właśnie ta zdolność hamowała presję ze

strony pracowników przez ponad 100 lat. Globalny liberalizm oferował refor­
my, polepszenie sytuacji oraz zmniejszenie polaryzacji społecznej i ekono­

micznej kapitalistycznego systemu-świata. Stracił swój urok dlatego, że w ciągu

ostatnich 20 lat uświadomiono sobie, że nie tylko nie zmniejszył tej polaryza­
cji, ale że historia ostatnich 125 lat (a w istocie ostatnich 500), to historia

stałego zwiększania się polaryzacji na poziomie globalnym, która nadal szyb­

ko się powiększa

5

.

Skutki globalnej presji na zyski dałoby się być może niwelować dzięki

interwencji silnych państw. To jednak żadna pociecha dla kapitalistycznych

producentów, ponieważ władza państw (i wola) zanika. Zewsząd słyszymy
głosy na rzecz antyetatyzmu. Neoliberalny anty etatyzm jest, moim zdaniem,

częściowo obłudny, a częściowo autodestruktywny. Konserwatywny antyeta-

tyzm ma na celu osłabienie siły przetargowej światowej siły roboczej. Naj­

ważniejszy jest jednak antyetatyzm samego świata pracy, będący skutkiem
rozczarowania reformistycznym programem państw liberalnych (przybierają­

cym postać umiarkowanego zachodniego modelu „społecznej gospodarki ryn­

kowej”, albo obecnie zdyskredytowanego modelu sowieckiego, albo trzecio-

światowego modelu „rozwojowego”).

Słabość korporacji ponadnarodowych bierze się z coraz większej demo­

kratyzacji świata i związanej z nią delegitymizacji państw. Świat pracy oczy­

wiście nadal będzie walczył o zachowanie korzyści z redystrybucji prowadzo­

nej przez państwa. Ale nie legitymizuje już państw, ani nie oczekuje od nich
reform, które prowadziłyby do zmniejszenia ogólnoświatowej polaryzacji.
Właśnie, dlatego wchodzimy w okres problemów, czy też okres przejściowy

systemu-świata.

Oprócz neoliberalizmu istnieje też inny program będący odpowiedzią na

presję na zyski: rozpowszechnianie się mafijności. Mafie nie są dwudziesto­
wiecznym wynalazkiem. Zawsze były nieodłącznym elementem nowoczesne­

go systemu-świata. Mówiąc „mafia”, mam na myśli tych, którzy dążą do osią­

5

Omówienie historycznej roli liberalizmu oraz jego obecnej sytuacji znajduje się

w pracy After Liberalism, Nowy Jork 1995.

background image

Trudny okres przejściowy czyli Piekto na Ziemi 63

gnięcia zysków dzięki uchylaniu się od przepisów prawnych i podatkowych

albo wymuszeniom, i którzy są gotowi używać przemocy, łapówek i korupcji

w strukturach państwowych na dużą skalę, żeby zapewnić sobie akumulację

kapitału. Granica między mafiami a tymi, których w XIX w. nazywano „reki­

nami finansjery” jest niezbyt wyraźna. Możemy tylko stwierdzić, że mafie

należą do głównych podmiotów akumulujących kapitał oraz że czołowi „aku-
mulatorzy”, mafijni albo legalni, z technicznego punktu widzenia, zawsze ak­

tywnie dążą do usankcjonowania swojego bogactwa, szczególnie w drugim

pokoleniu.

Oczywiście silne państwa są dla mafii ograniczeniem, dlatego starają się je

osłabić. Zazwyczaj po upływie pewnego czasu osiągano pewną równowagę,
w której mafie pozostawały na marginesie procesu akumulacji kapitału i ule­
gały samolikwidacji poprzez indywidualne przechodzenie mafiosów, którzy

odnieśli sukces (albo ich potomków) na pozycje usankcjonowanego bogactwa
i władzy - choć oczywiście mafie zawsze odtwarzały się w innej części go-

spodarki-świata.

Obecnie sytuacja się zmieniła, dlatego właśnie globalne media są pełne

dyskusji na temat mafii. Biurokracje i politycy słabych państw (a w pewnym

stopniu także silnych), słabnących jeszcze bardziej i tracących legitymację

społeczną (co powoduje, że znika też społeczna kontrola), w wielu przypad­

kach łączą swoje interesy z interesami pozapaństwowych mafii. Czasem roz­

różnianie tych dwóch grup może nie mieć po prostu sensu. To wymieszanie się

ról może chwilowo rozwiązać problem presji na zyski, ale jeszcze bardziej

delegitymizuje państwa.

Na razie przeanalizowaliśmy problemy wpływowych. Co natomiast ze zwy­

kłymi ludźmi? Na początku trzeba zauważyć, że „zwykli ludzie” to niejedno­

rodna kategoria. Są to ludzie z różnych kontynentów i kultur, mający różny

poziom dochodów. Nie jest to bynajmniej hegemoniczna grupa. Główną być

może jedyną rzeczą która ich łączy, jest to, że pojedynczo nie są silni, tzn. nie

są w stanie wygrywać w konfliktach z ludźmi wpływowymi, korzystając z ukła­
dów niewidocznych dla opinii publicznej, długów, które inni są im winni oraz

stosowania różnego rodzaju gróźb zmuszających innych do podejmowania

decyzji na ich korzyść. Wpływowi mająwładzę, to właśnie czyni ich wpływo­

wymi.

Zwykli ludzie polegają albo na zbiorowych wpływach poprzez mechani­

zmy państwowe, albo na klientelizmie wobec wpływowych, albo tworzeniu

pozapaństwowych struktur samoobrony. Zwracając się przeciwko państwu, co

jest rezultatem rozczarowania jego nieefektywnością jeśli chodzi o realizację

background image

64 Immanuel Wallerstein

ich interesów, zmniejszają jego zdolność do spełniania ich żądań. To błędne

koło. Oznacza to, że zamiast polegać na zmienianiu decyzji politycznych, zwykli

ludzie będą musieli polegać na indywidualnym klientelizmie albo pozapań­
stwowej samoobronie, tudzież kombinacji obu. Chcę zwrócić uwagę, że jest to

odwrócenie trendu sekularnego, którym przez prawie 500 lat było redukowa­
nie roli kłientelizmu i pozapaństwowej samoobrony jako sposobów, dzięki któ­

rym zwykli ludzie mogą chronić swoje interesy. W istocie ideologowie nowo­
czesności wychwalali ten proces i często mierzyli efektywność poszczególnych

państw stopniem, do którego są w stanie zredukować klientelizm i pozapań­

stwowe mechanizmy w obrębie swoich granic. Brzmi to dzisiaj fałszywie, kie­

dy ten trend ulega odwróceniu.

Dla zwykłych ludzi największym i najbardziej bezpośrednim skutkiem końca

legitymacji państwa jest lęk - lęk o środki do życia, o osobiste bezpieczeń­

stwo, o przyszłość swoją i swoich dzieci. Strach, jak wiemy, często nie jest

mądrym doradcą. Widzimy objawy tego lęku w przypadku dwóch spraw, o któ­

rych media informują nas regularnie: przestępczości i tzw. konfliktów etnicz­

nych. Przyjrzyjmy się im obu.

Dosłownie wszędzie, na ile jestem w stanie to stwierdzić, mówi się o ro­

snącej liczbie przestępstw i ich coraz większej brutalności. Częściowo jest to

prawdopodobnie trafną obserwacją empiryczną, ale chodzi głównie o nasta­

wienie ludzi. Jak dawno temu stwierdzili Thomasowie: „Jeśli ludzie uważają

jakąś sytuację za realną, jest realna, jeśli chodzi o konsekwencje”. Kiedy w prze­

konaniu ludzi następuje wzrost liczby przestępstw wtedy, działajądo tego od­

powiednio, co zazwyczaj oznacza trzy rzeczy. Unikają miejsc uważanych za

opanowane przez przestępczość, co w rezultacie rzeczywiście sprawia, że te

miejsca opanowuje przestępczość. Naciskają na państwa, żeby nasiliły dzia­

łania represyjne i penalizacyjne, co w końcu przeciąża system, zarówno w ka­
tegoriach legitymizacji, jak i finansów, a to w długim okresie jest czynnikiem
raczej zwiększającym niż ograniczającym przestępczość. Zaczynająteż chro­

nić się sami. Kupująbroń, organizują patrole obywatelskie, budują ogrodze­
nia. Te działania, nawet jeśli nieco zmniejszają bezpośrednie zagrożenie, zmie-

niająjakość życia wszystkich i podważają poczucie wspólnoty.

To wszystko dzieje się w krajach bogatych i w krajach biednych. Być może

są jakieś wyjątki, ale jest to jedna z kluczowych kwestii ostatniego trzydzie­

stolecia. I znowu-popatrzmy, jak zmienia to trend. Koncepcja sił policyjnych

sięga początków XIX w. Cały pomysł polegał na skończeniu z atmosferą stra­

chu prowadzącą do indywidualnego zapewniania sobie ochrony. Koncepcja

rozprzestrzeniła się na system-świat i sięgnęła szczytu prawdopodobnie w dwu-

background image

Trudny okres przejściowy czyli Piekło na Ziemi 65

dziestopięcioleciu po II wojnie światowej. Obecnie ten trend wyraźnie zmie­

nia kierunek.

Szerzenie się przestępczości, drobnej i poważnej, osłabia państwa, nie

z uwagi na same przestępcze działania, ale raczej społeczne reakcje na nie.

Przejawiają się one w zniecierpliwieniu nieudolnością państw w tym wzglę­

dzie. Co więcej, jeśli ludzie inwestująw pozapaństwową samoobronę, nie widzą

większego sensu w płaceniu podatków, które miałyby być przeznaczane na

ochronę zapewnianą przez państwo. Kolejne błędne koło.

Pojawia się też inny problem - w miarę, jak rośnie przestępczość i rozwija

się pozapaństwowa samoobrona, siły policyjne reagują coraz bardziej brutal­

nie. Granica pomiędzy nielegalnymi działaniami przestępców a nielegalnymi

działaniami policji staje się coraz mniej wyraźna, zarówno faktycznie, jak
i w odbiorze społecznym. W miarę jak coraz więcej ludzi jest represjonowa­

nych i karanych, działania policji dotykają coraz większej liczby rodzin. Daw­

niej niewielka mniejszość osób kryminalizowanych, dziś stała się mniejszo­

ścią sporą, podczas gdy grupy, które niegdyś legitymizowały działania policji,

stają się coraz bardziej sceptyczne, o ile nie wrogie. Przyjazny stróż prawa

zapewniający ochronę zmienia się w stanowiącego zagrożenie i działającego

samowolnie policjanta.

Dobrym przykładem jest Federalne Biuro Śledcze (FBI) w Stanach Zjed­

noczonych. Kiedyś idealizowane jako heroiczny pogromca gangsterów, potem

uważane za obrońcę przed rzekomym komunistycznym zagrożeniem, ostatnio

stało się instytucją atakowaną za łamanie prawa i niekompetencję, w jeszcze

większym stopniu ze strony prawicy niż lewicy. Nie chodzi o to, że FBI działa

teraz inaczej. Chodzi o to, że jest inaczej postrzegane.

Głośny problem narkotyków, jest realny, jeśli rozumiemy go w tym sensie,

że wielu ludzi na całym świecie używa różnych nielegalnych środków odurza­

jących (oczywiście ktoś je produkuje i rozprowadza). Nie chodzi o to, czy

wina (albo wytłumaczenie) leży po stronie konsumentów czy producentów.

Używanie narkotyków to z pewnością jeszcze jeden objaw anomii i załamania

społecznego, bądź też buntu czy delegitymizacji istniejącego systemu histo­

rycznego. Przemysł narkotykowy jest obecnie jednym z najlepiej opłacalnych

rodzajów biznesu; zajmuje się nim mafia, która oczywiście korumpuje urzęd­
ników państwowych na masową skalę. Faktem jest, że po trzydziestu latach

powszechnego zainteresowania rządów tym problemem zyski są wyższe, a uży­

wanie narkotyków rozpowszechnione bardziej niż kiedykolwiek.

Przestępczość, także narkotykowa, blednie przy tzw. konfliktach etnicz­

nych, które zostały na nowo odkryte jako jeden z głównych problemów współ­

background image

66 Immanuel Wallerstein

czesnego świata. „Na nowo odkryte”, ponieważ do niedawna (jakieś 15 lat

temu) mówiło się, że konflikty etniczne to przeszłość, pozostałość z czasów
przednowoczesnych, a zatem zjawisko wygasające. Dzisiaj staje się jasne, że

to nie pozostałości przeszłości, ale zjawisko stworzone przez nowoczesny sys-

tem-świat, oraz że czymkolwiek by nie było, będzie w przyszłości narastać.

Kiedy wybucha wojna między dwiema lub więcej grupami, które definiują

same siebie i są definiowane przez innych w pewnych określonych katego­

riach (religijnych, językowych, rzekomego wspólnego pochodzenia itp.) - jak

w głośnych przypadkach Libanu, Bośni, Afganistanu, Somalii, Ruandy i oczy­

wiście Ulsteru (żeby wymienić tylko te, o których media informowały najczę­

ściej) - mówi się, że to odwieczne konflikty. Oczywiście nie wyjaśnia to abso­

lutnie niczego. Zadawnione konflikty to często współczesny wymysł. Nawet

jeśli nie, to wytłumaczyć trzeba nie obecny konflikt, ale to, dlaczego w tak

długich okresach się on nie przejawiał. Przecież nie tak dawno temu zarówno

Somalia, jak i Jugosławia wychwalane były jako modelowe przykłady braku

konfliktów etnicznych. Oczywiście istniejąteż inne obszary zamieszkane przez

zróżnicowaną etnicznie ludność, w których takie konflikty się nie pojawiają.

Przede wszystkim musimy zauważyć, że tożsamość „etniczna” nie jest

czymś wiecznym albo czymś samym w sobie. Jest to tożsamość potwierdzana

w ramach nowoczesnej struktury państwowej, stale formowana, zarówno przez

samą grupę, jak i dzięki uznaniu innych, że taka tożsamość istnieje. Same

nazwy podlegają procesom historycznym. Dzielą łączą a często po prostu
znikają. Historia etniczności jest ściśle związana z ewolucją struktur władzy

i klas poszczególnych państw oraz z liniami podziału w nowoczesnym syste-

mie-świecie jako całości. Nie ma wielkiego sensu rekonstruowanie dawnych

sporów jako wyjaśnienie obecnych. Takie próby przynależą raczej do procesu

mobilizacji etnicznej i mitotwórstwa niż analiz naukowych czy politycznych.

Tożsamość etniczna w swojej konfrontacyjnej formie jest przede wszyst­

kim sposobem działania politycznego. Staje się ona konfrontacyjna dlatego, że
istniejąca struktura państwowa została zdelegitymizowana, jako niezdolna do

zapewnienia choćby minimum sprawiedliwości, oraz wtedy, gdy inne lijlie
podziału - prawdopodobnie bardziej akceptowane linie ideologicznych podzia­

łów politycznych-wydają się być politycznie bez znaczenia. Narastanie kon­

fliktów etnicznych to wskaźnik delegitymizacji państwa. Nie ma znaczenia,
że dość często pojawiają się wezwania do stworzenia nowej struktury pań­

stwowej, czystej lub czystszej etnicznie, ponieważ nawet nowopowstałe i et­

nicznie czyste władze mają bardzo wielkie trudności w uzyskaniu legitymacji

przywódcy.

background image

Trudny okres przejściowy czyli Piekło na Ziemi 67

Konflikty etniczne, których jesteśmy świadkami od 20 lat są zupełnie nie­

porównywalne do fali nacjonalizmu, jaka przetaczała się przez system-świat

od początku XIX w. do połowy XX. Tamte nacjonalizmy były w dużej mierze
skoncentrowane na państwie, terytorialne i tylko werbalnie „etniczne”, kiedy

chodziło o odróżnienie się od imperialistycznych władców. Przede wszystkim

były jednak świeckie, nastawione optymistycznie i świadomie modernistycz­
ne. Odwoływały się do dziedzictwa rewolucji francuskiej i rosyjskiej. Tym­

czasem obecni zwolennicy czystek etnicznych właśnie te tradycje odrzucają.
Nie są nastawieni optymistycznie, ale zdesperowani. Nie patrząw przyszłość

ku lepszemu jutru, ale ku minionej chwale, ku przeszłości, której nie da się

wskrzesić. Dlatego właśnie dzisiejsze konflikty są nie tylko niezwykle krwa­
we, ale również niemożliwe do rozwiązania.

Nie jest to też zjawisko ograniczone do narodów biednych, jak czasem się

twierdzi, co w podtekście ma oznaczać - zacofanych, prymitywnych. Jest ra­

czej jasne, że jesteśmy świadkami pojawiania się tego desperackiego konfliktu
w narodach bogatych, które uważają się za bardziej cywilizowane. Widać to
w przypadku załamania się mediacyjnych instytucji i legislacji, pojawiania się

otwartego rasizmu skoncentrowanego na rzekomej inwazji barbarzyńców,

nazywanych imigrantami, którzy przynoszą ze sobą przestępczość i degenera­

cję. Znaliśmy to już wcześniej, ale wtedy system-świat zareagował na tę cho­

robę, chociaż z opóźnieniem, i wyleczył się z faszyzmów. Proces leczenia był

jednak elementem walki o hegemonię między Stanami Zjednoczonymi aNiem-

cami, ze współudziałem ZSRR. Kto miałby to zrobić dzisiaj, gdy nowe dok­

tryny czystości rasowej, propagowane w całej Ameryce Północnej, Europie
Zachodniej i Australazji przenosząsię z marginesu życia politycznego do jego

głównego nurtu?

Ten obraz ma jeszcze jeden element. Wraz z wkraczaniem w XXI w. bez

wątpienia wkroczymy w nowąkondratiewowską* fazę wzrostu, ekspansji pro­

*

Nikołaj Kondratiew, radziecki ekonomista, wiceminister aprowizacji w rządzie

Kiereńskiego. Autor teorii długookresowych cykli koniunkturalnych mających miejsce

w globalnej gospodarce kapitalistycznej (nazwanych później cyklami Kondratiewa). Kon­

dratiew analizując przebieg koniunktury w Anglii, Niemczech, Stanach Zjednoczonych

i Francji w latach 1780-1920 odkrył wiele analogii w procesach gospodarczych przybie­

rających formę cyklu trwającego od 50 do 60 lat. Na cykl Kondratiewa składa się 5 faz:

ożywienie, szybki wzrost, dojrzałość, nasycenie, recesja. Gospodarka przechodzi fazę A

- wzrostu koniunktury i fazę B - spadku koniunktury. Od 1940 r. w Stanach Zjedno­

czonych a od 1945 r. w Europie trwa czwarty długi cykl z fazą wzrostu trwającą do
końca lat 60. (przyp. red.)

background image

68 Immanuel Wallerstein

dukcji i zatrudnienia w gospodarce-świecie, a zatem pojawią się też nowe

możliwości inwestycji i akumulacji kapitału. Stany Zjednoczone, Unia Euro­
pejska i Japonia będą konkurować o korzyści z tej fazy wzrostu oraz o pozo­

stanie centrum akumulacji kapitału. Taka konkurencja to nic nowego, a walka

będzie toczyć się tak, jak przedtem, z pewną zasadniczą różnicą. Świat jest

nie tylko spolaryzowany jak nigdy przedtem, ale, co więcej, następna faza
A cyklu Kondratiewa powinna tę przepaść jeszcze pogłębić. Biorąc pod uwa­

gę skalę obecnego rozczarowania oraz brak starych ruchów antysystemowych,
które kanalizowały niezadowolenie i reformistyczne dążenia, okres ten bę­

dzie, jak mówiłem, szczególnie burzliwy.

Burza ta przyjmie co najmniej trzy formy, z których żadna nie jest zupełnie

nowa, ale które stały się istotnymi czynnikami w toku rozwoju systemu i zazę­

biają się z siłami ośrodkowymi obecnymi w czasie kryzysu strukturalnego,

w okresie bifurkacji. Pierwszy element to delegitymizacja ideologii nieuchron­
nego postępu, będącej filarem stabilności świata od co najmniej 200 lat. Zoba­
czymy silne ruchy - już je widzimy - szczególnie w strefach poza centrum

(czyli nie tylko w byłym Trzecim Świecie, ale i byłym bloku socjalistycznym),
odrzucające fundament kapitalistycznej gospodarki-świata, czyli nieograni­
czoną akumulację kapitału jako naczelną zasadę organizacji społecznej.

Chodzi o sprzeciw silniejszy od marksistowskiej krytyki kapitalizmu, któ­

ra twierdziła, że kapitalizm jest konieczną fazą historyczną na drodze do ko­

munizmu, a zatem jest historycznie postępowy, a przynajmniej jego największą
zaletą jest postęp technologiczny. Argumenty, które słyszymy dzisiaj, odma­

wiają obecnemu systemowi jakiejkolwiek postępowości, a więc nie istnieje

możliwości intelektualnego pogodzenia się z nim. Takie postawy, wyrażane

często w języku religijnym, przejawia wiele ruchów, które lekkomyślnie nazy­

wamy „fundamentalistycznymi”.

Trzeba powiedzieć parę słów o tym zjawisku. Z pewnością nie ogranicza

się ono do świata islamu. Ma odmiany żydowskie, chrześcijańskie, hinduistycz­

ne, buddyjskie i inne. Wspólne jest dla nich odrzucenie zachodniego moderni­
zmu i etosu kapitalizmu. Szerokie poparcia dla nich, wynika z rozczarowania

klasycznymi ruchami antysystemowymi oraz stwarzanymi przez nie struktu­

rami państwowymi, ponieważ uznano je za niezdolne do przezwyciężenia po­

laryzacji cechującej obecny system-świat. Sprzeciwiają się one samej koncep­

cji świeckiego państwa, dlatego propagują spotęgowany antyetatyzm. Ruchy
te nie mają żadnego interesu we wspomaganiu struktur systemu-świata w ra­

dzeniu sobie z problemami. Są siłą dezintegrującą. Oczywiście poszczególne

ruchy pozostają stale wchłaniane i same w sobie nie spowodują zasadniczych

background image

Trudny okres przejściowy czyli Piekto na Ziemi 69

zmian. Mimo tego w warunkach, w których działają - globalnej presji na zy­

ski i globalnym rozczarowaniem reformistycznym liberalizmem - powodują

znaczne zniszczenia w jego strukturach.

Jeszcze poważniejszą siłą dezintegruj ącąjest demokratyzacja na polu uzbro­

jenia. Rozwój broni, trwający kilka tysięcy lat, polega na tym, że silni wysu-

wająsię na czoło dzięki kosztownym innowacjom, w miarę jak słabi uzyskują
dostęp do poprzednich generacji broni. Chociaż jest tak nadal, to granica zdol­

ności do wyrządzania szkód się przesunęła. Przestarzała broń atomowa może

wyrządzić niewyobrażalne szkody, a wojna bakteriologiczna nie jest proble­
mem z technicznego punktu widzenia. Moim zdaniem rozprzestrzeniania się

broni jądrowej nie da się zatrzymać. Stany Zjednoczone robiły co mogły, żeby

spowolnić ten proces, co przyniosło pewne efekty, ale prawdopodobnie dwa­

naście krajów, poza oficjalnymi sześcioma, ma lub może wkrótce wyproduko­

wać broń atomową i pójdę o zakład, że w ciągu najbliższych 10 lat dołączy do

nich kolejnych dwadzieścia. Co więcej, broń atomowa może być (lub wkrótce

będzie) w rękach grup pozapaństwowych. Podobnie jest z bronią biologiczną

i chemiczną: Aum Shinrikyo* pokazała, jakie szkody może wyrządzić jakaś
grupa przy jej pomocy. Bez wątpienia potężne państwa są wciąż silniejsze do

słabszych, ale słabsze czy średnie są dziś wystarczająco silne, żeby wyrzą­
dzić potężnym poważne szkody.

Wniosek jest prosty. Średnie kraje z obszarów poza centrum będą mogły

zmierzyć się z potężnymi, pojedynczo lub zbiorowo. Pokazał to Saddam Hus-
sein. Chociaż przegrał pierwszą rundę, wymagało to od Stanów Zjednoczo­

nych wyjątkowej mobilizacji politycznej, czego być może nie będą w stanie

powtórzyć, jeśli trzeba będzie zmierzyć się z kilkoma takimi wyzwaniami jed­

nocześnie. Sądzę, że w okresie następnych 25-50 lat będzie ich wiele.

W końcu największe wyzwanie nie jest gwałtowne, ale za to trudniej mu

sprostać - to indywidualna migracja z krajów biednych do krajów bogatych.

Proces ten trwa od 500 lat, a w czasie ostatnich 50 (wraz z rozwojem transpor­
tu) niezwykle przyspieszył. Świat jest spolaryzowany nie tylko ekonomicznie

i społecznie, ale również demograficznie. Strefy centrum z pewnością potrze­

bują pewnej ilości imigrantów, ale nie chcą wpuścić wszystkich, szczególnie

teraz, w kondratiewowskiej fazie spadkowej .'Zatem stawiają imigracji coraz

*

Sekta założona w Japonii, łącząca elementy buddyzmu z chrześcijaństwem. 20 marca

1995 r. uczestnicy sekty rozpylili w tokijskim metrze trujący gaz sarin. W wyniku zatru­

cia gazem zmarło 11 osób a ok. 5 tys. zostało zatrutych, (przyp. red.)

background image

70 Immanuel Wallerstein

bardziej nieprzyjemne, w miarę upływu czasu, przeszkody. Realnie jednak,

redukują one napływ ludzi w niewielkim stopniu.

Dlatego biały świat paneuropejski staje się de facto coraz mniej biały. Oczy­

wiście nie wszyscy imigranci nie są biali, ale tak właśnie są definiowani spo­
łecznie. Blok państw paneuropejskich najprawdopodobniej nie jest w stanie

powstrzymać napływu imigrantów oraz ich szybszego rozwoju demograficz­

nego, ale może manipulować strukturami politycznymi tak, żeby nie mieli (lub

mieli mniej) praw politycznych i społecznych niż „obywatele” i z pewnością

tak, żeby mieli gorzej płatnąpracę. Służące temu przepisy prawne są wprowa­

dzane w coraz to nowych państwach.

Tego rodzaju działania nie prowadzą do destabilizacji politycznej, jeśli grupy

definiowane jako imigranci (co często obejmuje drugie, trzecie czy nawet czwar­
te pokolenie po faktycznych imigrantach) są relatywnie niewielkie. Kiedy jed­

nak osiągają znaczne rozmiary, prowadzi to do konfliktu. Co więcej, imigran­

ci (albo ci, który są tak definiowani społecznie) wyróżniający się wyglądem

zewnętrznym, będą mieć mocne poczucie tożsamości etnicznej i będą ścierać

się z rasistowskimi, prawicowymi szowinistami, dążącymi do czystki etnicz­

nej. Ponieważ prawdopodobna jest również -segregacja w miejscu za­

mieszkania, zorganizowanie obu stron nie będzie trudne. Ponieważ dosłownie

wszystkie państwa będą miały swoje punkty zapalne, każdy wybuch wrogości

może łatwo rozprzestrzenić się ponad granicami niczym pożar.

Nie mówimy już tutaj o fundamentalistach gdzieś daleko od krajów boga­

tych albo gotowych do wojny w tzw. państwach zbójeckich, ale o głębokiej

niestabilności w samym sercu kapitalistycznej gospodarki-świata. Kapitali­

styczni przedsiębiorcy będą musieli martwić się nie tylko o presję wywieraną

na zyski, ale też o osobiste bezpieczeństwo. Brak poczucia bezpieczeństwa

dziś obecny np. w Kolumbii - nie mówiąc już o ryzyku bycia bankierem w Rosji

- pojawi się, powiedzmy, w Kanadzie łub w Danii.

Nakreślony tutaj obraz nie jest przyjemny. Jest to scenariusz chaosu i nie­

pewności. To obraz zasadniczych problemów strukturalnych, których nie tyl­

ko nie da się łatwo rozwiązać, ale nawet złagodzić. Obraz wielkiego kryzysu

systemu historycznego. Niektórzy powiedzą że jestem pesymistą. Jeśli jest

się pewnym tego, że żyjemy w najlepszym z możliwych światów, to usłysze­
nie, że zbliża się jego koniec, nie będzie przyjemne. Jeśli jednak ktoś ma choć­

by niewielkie wątpliwości, będzie w stanie zachować zimną krew.

Jeśli chodzi o obecny i nadchodzący okres chaosu, zamętu i dezintegracji,

trzeba podkreślić trzy kwestie. Chociaż życie w nim będzie ciężkie, to nie

będzie trwać wiecznie. Wiemy, że sytuacje chaosu same z siebie stwarzają

background image

Trudny okres przejściowy czyli Piekło na Ziemi 71

nowe, uporządkowane systemy. Może to być niewielka pociecha jeśli dodam,

że proces ten może potrwać do 50 lat. Druga sprawa o której powinniśmy

pamiętać to fakt, że wiedza o systemach złożonych mówi nam, iż wynik takie­
go chaosu biorącego się z bifurkacji jest nieprzewidywalny. Nie wiemy - nie

możemy wiedzieć - jak się to skończy. Wiemy natomiast, że obecny system

nie przetrwa. Zastąpi go inny, albo inne. Może lepszy, może gorszy, może nie
różniący się od obecnego pod tym względem.

Istnieje też trzecia kwestia związana z sytuacjami chaosu, która jest dużo

bardziej optymistyczna. W obecnie trwających systemach historycznych, tak

jak we wszystkich systemach, nawet wielkie wahania mają relatywnie nie­

wielkie skutki. Dlatego mówimy, że to systemy. System posiada mechanizmy,
które pozwalają mu powrócić (w pewnym stopniu) do równowagi. Dlatego
właśnie w długim okresie rewolucja francuska i rosyjska mogą być uważane

za „klęski”. Z pewnością osiągnęły mniej, jeśli chodzi o transformację spo­

łeczną niż liczyli ich zwolennicy. Kiedy jednak systemy nie są w równowa­

dze, kiedy ulegają bifurkacji, nawet niewielkie wahania mogą mieć poważne

skutki. Jest to jedna z głównych przyczyn tego, że wyniku zmian nie da się
przewidzieć. Nie jesteśmy nawet w stanie wyobrazić sobie wszystkich drob­
nych czynników, które mogą okazać się kluczowe.

Przełożę ten schemat na język filozofii greckiej. Chodzi o to, że gdy syste­

my funkcjonują normalnie, strukturalny determinizm przeważa nad jednost­

kową i zbiorową wolną wolą. Natomiast w okresach kryzysowych i przejścio­

wych wolna wola staje się czynnikiem decydującym. Świat w roku 2050 będzie
taki, jakim go stworzymy. To pole do popisu dla naszych działań, zaangażo­
wania oraz ocen moralnych. Oznacza to również, że okres ten będzie momen­

tem niezwykle ostrej walki politycznej, ponieważ stawka jest o wiele wyższa

niż w tzw. normalnych czasach. Zajmiemy się teraz problemami natury tej
walki i tego, o co będzie się działo.

background image

III

Materialnie racjonalny

świat czyli Czy można

odzyskać raj?

background image

Jeśli, jak twierdzę, jesteśmy w długim i trudnym okresie przejściowym pomię­

dzy obecnym systemem-światem, a innym lub innymi, i jeśli jego wynik jest

niepewny, stojąprzed nami dwa poważne problemy: jakiego świata faktycznie

chcemy oraz jakimi sposobami czy drogami chcemy do niego doprowadzić.

Pytania te stawiano od dawna, a z pewnościąw ostatnich 200 latach. Pierwsze

z nich zwykle rozpatrywano w kategoriach utopii, ja natomiast chciałbym to

uczynić w kategoriach utopistyki, tzn. poważnego oszacowania alternatyw hi­

storycznych, dokonywania ocen zgodnie z materialną racjonalnością możli­

wych alternatywnych systemów historycznych. Drugie pytanie rozpatrywano

w kategoriach nieuchronności postępu, natomiast ja chciałbym to zrobić w ka­

tegoriach końca pewności, możliwości postępu, a nie jego nieuchronności.

Wszyscy znamy główne twierdzenia dotyczące naszego systemu historycz­

nego. Ci, którzy uważają go za najlepszy z możliwych światów, skłonni są

podkreślać jego trzy zalety: materialny dobrobyt i wygodę, istnienie liberal­

nych struktur politycznych oraz wydłużenie przeciętnej długości życia. Po­
równują go ze wszystkimi poprzednimi systemami historycznymi. Z drugiej

strony argumenty przeciwko naszemu systemowi historycznemu mówią coś

dokładnie odwrotnego. Tam, gdzie jego zwolennicy widzą dobrobyt i wygody,
krytycy widzągłębokie nierówności i polaryzację, twierdząc, że dobrobyt i wy­

gody są tylko dla nielicznych. Tam, gdzie zwolennicy widzą liberalne struktu­

ry polityczne, krytycy widzą brak uczestnictwa ludzi w podejmowaniu decy­
zji. Tam, gdzie zwolennicy widzą zwiększoną długość życia, krytycy widzą

poważnie obniżoną j ego jakość.

To odwieczne spory, ale może warto przyjrzeć się argumentom krytycznym

w świetle pozytywnych założeń, aby zobaczyć, jakie wnioski można wycią­

gnąć w kwestii tego, co musi powstać w dowolnym systemie alternatywnym.

W związku z tym, o czym pisałem wcześniej, powinno być jasne, że zaliczam

się do krytyków obecnego systemu-świata i nie uważam go za najlepszy z moż­
liwych. Nie jestem nawet pewien, czy jest najlepszy z dotychczasowych. Nie

chciałbym jednak zagłębiać się w to tutaj

6

. Nie jest to potrzebne w celu wyka­

zania tego, co uważam za ograniczenia naszego systemu-świata. Twierdzę, że

wystarczająca ilość ludzi uważa, że ma takie ograniczenia, iż nie jest w stanie

6

Omawiałem ten problem na wykładach z serii Wei Lun Lectures na Uniwersytecie

Chińskim w Hongkongu w 1992 r., zatytułowanych „Capitalism Civilisation”, które zo­

stały opublikowane jako druga część książki Historical Capitalism, with Capitalism

Civiłisation, Londyn 1995.

background image

76 Immanuel Wallerstein

przetrwać. Prawdziwy problem polega na tym, czym chcielibyśmy go zastą­

pić. Zanim jednak do tego przejdę, trzeba wspomnieć o pewnej kwestii. Cho­

dzi o nadużycia tego, co niektórzy zaczęli ostatnio nazywać „historycznym
socjalizmem”, odnosząc się głównie do szeregu marksistowsko-leninowskich

państw, kiedyś nazywanych „blokiem socjalistycznym”. Określa się jednak

tym mianem również wiele ruchów wyzwolenia narodowego czy nawet partie

socjaldemokratyczne w świecie paneuropejskim. Przyjrzyjmy się temu, ponie­

waż sugeruje się czasem, że żadna alternatywa wobec tego systemu nie jest

realna, czy nawet pożądana. Trzy główne zarzuty wobec historycznego socja­
lizmu to: (1) samowolne działania władzy państwowej (i partyjnej), a w naj­
gorszym przypadku terror państwowy; (2) przywileje dla nomenklatury; (3)
poważna nieefektywność ekonomiczna biorąca się z zaangażowania państwa
w gospodarkę i skutkująca zahamowaniem wzrostu wartości społecznej.

Na początku trzeba powiedzieć, że jeśli chodzi o ustroje działające pod

egidą tych partii, to zarzuty są w dużej mierze słuszne, a przynajmniej pierw­
sze dwa z nich. Trzeba jednak też natychmiast dodać, że również w wielu

innych ustrojach nie działających pod egidą tych partii, władza działała samo­

wolnie czy nawet stosowała państwowy terror, przekazywano znaczne przy­
wileje grupom związanym z władzą państwową lub przez nią faworyzowa­
nym oraz panowała nieefektywność, bez wątpienia powodując zahamowanie

wzrostu wartości społecznej. Oczywiście stwierdzenie, że większość ustro­

jów państwowych w historycznym rozwoju nowoczesnego systemu-świata

można skrytykować za to samo, nie jest żadnym usprawiedliwieniem dla władz

tzw. krajów socjalistycznych. W istocie jednak tego rodzaju praktyki są tak

rozpowszechnione, że można się zastanawiać, czy problem nie leży w samym

systemie, a nie jego instytucjach (ustrojach państwowych). Czy obecny sys­

tem nie tworzy podobnych ustrojów, gdy potrzebuje ich, aby sprawnie funk­

cjonować?

Rzecz jasna można na to odpowiedzieć, że nie wszystkie państwa sątakie.

Ale nawet najlepsze z nich, w swoich najlepszych okresach, nie były wcale
niewinne, pod względem nadużyć. Co więcej, o ile pewne ustroje były (tudzież

wydawały się być) lepsze, to były to ustroje tzw. państw liberalnych. Wszyst­
kie państwa liberalne to jednak niewielki fragment systemu-świata, obejmują­

cy bogatsze obszary i istniejący od niedawna. Powody tego są dość proste

i zazwyczaj przywoływane: wielu mieszkańców tych krajów to warstwa śred­

nia, grupa ta jest względnie zadowolona ze swojego udziału w globalnym tor­

cie, rezultatem tego są „rządy prawa”, które chroniąją a do pewnego stopnia

również innych. Tyle, że wszystko to zależy od polaryzacji obecnego systemu-

background image

Materialnie racjonalny świat czyli Czy można odzyskać raj? 77

świata. Twierdzenie, że przyczyny pojawienia się państw liberalnych były

wewnętrzne i „kulturowe” to błędne interpretowanie historii oraz ignorowanie

relatywnej siły różnych czynników mających wpływ na efekty globalne. W każ­

dym razie, o czym mogliśmy się wiele razy przekonać, liberalizm państw libe­

ralnych jest znacznie bardziej wątpliwy niż chcielibyśmy przyznać.

Niezależnie od wyjaśnienia ograniczeń tzw. państw socjalistycznych, po­

winniśmy pamiętać, że nigdy nie były one autonomiczne i zawsze działały

w ramach kapitalistycznej gospodarki-świata, ograniczane przez system mię­
dzypaństwowy, nie będąc - nie mogąc być - alternatywnym systemem histo­

rycznym. Nie znaczy to, że zajmując się utopistyką, nie możemy się niczego

nauczyć z tych doświadczeń. Możemy wyciągnąć użyteczne wnioski dotyczą­

ce działania określonych mechanizmów, które sąco najmniej pouczające inte­
lektualnie.

Jeśli w nadchodzących 50 latach mamy dokonać zasadniczego wyboru hi­

storycznego, pojawia się pytanie: pomiędzy czym? Oczywiście pomiędzy sys­

temem (podobnym do obecnego w podstawowych sprawach), w którym nie­

którzy mają o wiele większe przywileje niż inni, a systemem, który jest
relatywnie demokratyczny i egalitarny. Wszystkie znane systemy historyczne

należały do pierwszego rodzaju, chociaż niektóre z nich były pod tym wzglę­

dem gorsze niż inne. W zasadzie powiedziałbym, że nasz obecny system mógłby

być pod tym względem najgorszy, ponieważ jest najbardziej spolaryzowany

i to z powodu jego rzekomej zalety - nieograniczonej ekspansji wytwarzania

wartości. Wartości wytwarza się o wiele, wiele więcej, ale różnice pomiędzy

najwyższą warstwą a resztą mogą być i są o wiele większe niż w innych sys­
temach historycznych, nawet jeśli to prawda, że najwyższa warstwa w obec­
nym systemie procentowo obejmuje większą liczbę ludzi niż w poprzednich.

Fakt, że wszystkie poprzednie systemy historyczne były nieegalitame i nie­

demokratyczne nie jest żadnym argumentem przeciwko zastanawianiu się nad

takim, który byłby egalitarny i demokratyczny. Mówi się o tej możliwości od

dawna i jest ona dość atrakcyjna dla wielu ludzi. W naszym obecnym systemie

powodem braku realnej demokratycznej partycypacji w podejmowaniu decy­

zji jest priorytet nieograniczonej akumulacji kapitału. Ludzie obawiają się jed­

nak, że gdyby on zniknął, trzeba by również zrezygnować z albo relatywnej

efektywności, albo wolnego i otwartego społeczeństwa. Zobaczmy, czy któraś

z tych możliwości jest rzeczywiście nieuchronnie związana z wyeliminowa­

niem priorytetu nieograniczonej akumulacji kapitału. Czy można stworzyć

strukturę, która dawałaby priorytet podniesieniu jakości życia wszystkich (do­

mniemany pierwotny benthamowski ideał liberalny), jednocześnie ogranicza­

background image

78 Immanuel Wallęrstein

jąc i kontrolując środki zbiorowej przemocy tak, żeby wszyscy czuli się rela­

tywnie bezpiecznie i mieli jak największy indywidualny wybór, nie zagraża­

jąc życiu lub równym prawom innych (domniemany pierwotny ideał Johna

Stuarta Milla)? Można by to nazwać ogólnoświatową realizacją liberalnych

ideałów w warunkach systemu egalitarnego (tudzież, jak się to określa, demo­

kracji), w odróżnieniu od zmodyfikowanych i ukrytych autokracji, które myl­

nie nazywamy ustrojami demokratycznymi.

To za mało, żeby był to egalitarny i demokratyczny system. Oprócz tego

wszyscy powinni mieć możliwość wykonywania satysfakcjonującej pracy,

a w specjalnych i nieprzewidzianych wypadkach otrzymywać pomoc społeczną.

W końcu musimy być pewni, że zasoby biosfery są odpowiednio chronione,

tak żeby kolejne pokolenia nie były stratne i nie doszło do wyzysku międzypo­

koleniowego.

Jak to zrobić? Zacznijmy od wynagrodzenia. Twierdzi się zazwyczaj, że

wynagrodzenie finansowe jest bodźcem do porządnej pracy. Przypuszczam,

że czasem tak jest. Czymś innym jest jednak wynagradzanie rzemieślnika za

dobre rzemiosło, a czymś innym dyrektora za zapewnienie korporacji dodat­
kowych zysków. Różnice są dwie. Jest oczywiste, że dobre rzemiosło to po­
rządna praca, ale zapewnienie dodatkowych zysków jest porządną pracą tylko

wtedy, gdy akceptuje się priorytet nieograniczonej akumulacji kapitału. Trud­

no uzasadnić ją w jakiś inny sposób. Drugą różnicą jest wysokość wynagro­
dzenia. Zwiększenie dochodów rzemieślnika za porządną pracę o 10% czy
nawet 25% to coś innego niż zwiększenie dochodów dyrektora o 100% czy

wręcz 1000%.

Czy menedżer będzie porządnie pracował tylko wtedy, gdy dostanie dodat­

kowe korzyści, tak jak w obecnym systemie? Moim zdaniem to absurd. Jest

wiele przykładów różnych specjalistów (takich jak profesorowie uniwersytec­

cy), dla których bodźcem do porządnej pracy nie jest głównie podnoszenie

wynagrodzenia finansowego, ale kombinacja prestiżu i zwiększonej kontroli

nad własną pracą. Ludzie nie dążą do zdobycia Nagrody Nobla dlatego, że
pcha ich do tego nieograniczona akumulacja kapitału. W obecnym systemie

jest wielu ludzi, w przypadku których bodźce głównie finansowe nie działają

Czy gdyby prestiż i zwiększona kontrola nad własną pracą były bardziej po­

wszechne jako wynagrodzenie, nie byłoby tak, że o wiele więcej ludzi uważa­

łoby je za satysfakcjonujące same w sobie?

Gdybyśmy dodali do tego zmienionego zbioru priorytetów społecznych

znacznie ulepszony system wyboru pracy, tak żeby znacznie większa liczba
ludzi mogła wykonywać pracę, którą z różnych powodów uważają za satys­

background image

Materialnie racjonalny świat czyli Czy można odzyskać raj? 79

fakcjonującą być może anomia zostałaby znacznie ograniczona. Gdybyśmy

jednak dopuścili, wspierali i organizowali wykonywanie pracy na różnorod­

nych stanowiskach w obrębie roku i/lub sukcesywnie w miarę upływu czasu,

kto wie, przy pomocy jakich rozwiązań moglibyśmy zwiększyć ogólną satys­

fakcję? Umożliwiłoby to w dodatku wyrównanie obowiązków rodzinnych,

o czym tyle się ostatnio mówi i, dodajmy, niewiele robi w tej sprawie.

Chciwość jest bardzo destruktywna, a obecny system jej sprzyja, dosłow­

nie ją wielbi, ponieważ wynagradza za nią. Czy naprawdę chcemy twierdzić,

że żadne społeczeństwo nie może być wolne, jeśli odrzucamy chciwość z po­

wodów moralnych, a nasze superego zawiera odmienne wartości? Niektórzy

twierdzą, że działalność charytatywna może zrównoważyć chciwość. Tyle, że

nie oznacza ona braku czy choćby ograniczenia chciwości. Jest naprawdę „cha­
rytatywna” - czyli, jak mówi nam źródłosłów tego wyrażenia, związana
z czymś drogim, przywiązaniem, szacunkiem — tylko, jeśli robi się to na mocy

obowiązku wynikającego z zasady sprawiedliwości, a niejako coś, czym chce

się przebłagać bogów.

Wydajność to dobra rzecz, ale to tylko środek do pewnego celu. Co to za

cel? Czy możemy go zrealizować za pomocą innych środków? Jeśli na przy­

kład podnosimy produkcję stali, komputerów, czy zboża - tzn. jeśli pokazuje­

my, że możemy je produkować nie obniżając ich jakości po niższych kosztach

realnych nakładów - to czemu to robimy? Czy naprawdę można uznać, że

gdyby nie wynagradzano akumulacji kapitału, choć realne potrzeby byłyby
zaspokajane a dystrybucja rozszerzana, to ci, którzy by to robili, nie pracowa­

liby wydajnie? Oczywiście, że by pracowali, inaczej nie byłby możliwy cały
szereg działań, które nazywamy fachową działalnością. Czy naprawdę jest
tak oczywiste, że dzisiejsi wielcy biznesmeni są średnio bardziej wydajni niż
małomiasteczkowi architekci lub mechanicy z przydomowych warsztatów?

Nie wiem, czemu miałoby tak być i przeczy to moim choćby pobieżnym obser­
wacjom sfery społecznej. Gdyby wydajność w obszarze akumulacji kapitału
była jedyną rzeczą braną pod uwagę, to czy narkotykowi baronowie nie wy­

stawiają wspaniałego świadectwa potencjału chciwości do stymulowania wy­

dajności?

Czy większe struktury sąbardziej efektywne niż małe? To również zależy

od kryteriów. Skala z pewnością ma wpływ na koszty, ale niekoniecznie jest

między nimi prosta zależność. W każdym razie w obecnym systemie skala

działalności produkcyjnej ma związek nie tylko z wydajnościąprodukcji. Jest
związana z optymalizacją uchylania się od podatków lub przepisów albo ko­

rzyściami z relatywnego monopolu w porównaniu z korzyściami z obniżenia

background image

80 Immanuel Wallerstein

kosztów koordynacji, albo przesunięcia ryzyka w okresach światowego wzro­

stu koniunktury i okresach jej światowego spadku. Wszystko to znika, jeśli

wyeliminuje się priorytet nieograniczonej akumulacji kapitału. Gdyby wziąć

pod uwagę samą efektywności prowadziłaby to prawdopodobnie do większe­

go zróżnicowania skali działalności produkcyjnej. Ogromnych struktur było­

by bez wątpienia mniej, za to więcej średnich, które zastąpiłyby coraz więk­

sze molochy - światową koncentrację kapitału i tym samym własności oraz

struktur organizacyjnych - występujących w obecnym systemie.

Przypuśćmy, że wszystkie struktury ekonomiczne byłyby niedochodowe,

ale kontrola niepaństwowa byłaby możliwa czy nawet szeroko stosowana. Taki

system działa od wieków w przypadku szpitali non-profit. Czy są mniej efek­

tywne i oferują niższą jakość usług medycznych niż szpitale państwowe albo

prywatne? O ile mi wiadomo, to nie. Wręcz przeciwnie. Dlaczego miałoby to

ograniczać się tylko do szpitali? Czy nie można by stworzyć firmy energetycz­
nej na wzór takich szpitali? Oczywiście ktoś mógłby powiedzieć, że obecny

trend, nawet w przypadku szpitali, prowadzi do tworzenia instytucji prywat­

nych i opartych na zysku. Bez wątpienia, ale jest to rezultat utowarowienia

wszystkiego, co jest fundamentem naszego obecnego systemu. Czy zwiększa

to efektywność? Czy polepsza jakość usług medycznych? Głównym argumen­
tem jego zwolenników jest to, że obniży koszty opieki zdrowotnej. Osobiście

w to wątpię. Raczej przeniesie środki, które dotychczas są przeznaczane na

opiekę zdrowotną na akumulację kapitału. Czy jest to potrzebne? Kto tego
potrzebuje?

Zatem pierwszy element strukturalny, który proponuję jako możliwą pod­

stawę alternatywnego systemu, to zdecentralizowane jednostki gospodarcze
działające na zasadzie non-profit jako faktycznym sposobie produkcji syste­
mu. Dostarczałyby takich samych bodźców do efektywności - być może

w większym stopniu - co obecny system. Nie trzeba byłoby bać się, że centra­

lizacja, zwłaszcza państwowa, uniemożliwi eksperymentowanie i różnorod­

ność oraz doprowadzi w miarę upływu czasu do autorytarnego podejmowania
decyzji i biurokratycznej niewydolności. Wciąż pozostaje jednak problem, jak
te jednostki będą ze sobą powiązane i na jakich zasadach, a także problem ich

wewnętrznej organizacji, którą możemy nazwać demokracją zakładową.

W jaki sposób różne niedochodowe zakłady byłyby ze sobą powiązane?

Być może tak, jak pokazuje teoretyczny model laissez-faire: poprzez rynek,-
prawdziwy rynek, a nie zmonopolizowany rynek światowy, jaki istnieje w obec­

nym systemie. Czy potrzebujemy pewnych regulacji? Bez wątpienia niektó­

rych tak, analogicznych do świateł na ruchliwym skrzyżowaniu. Niekoniecz-

background image

Materialnie racjonalny świat czyli Czy można odzyskać raj? 81

nie oznacza to urzędy planujące produkcję. Regulacje mogą sprowadzać się

do przeciwdziałania oszustwom, wspomagać przepływ informacji oraz sygna­
lizować nad- i podprodukcję.

Nie oznacza to też autorytarnego zarządzania jednostkami produkcyjnymi.

Interesy pracowników wciąż mogą różnić się od interesów kadry zarządzają­

cej. Wciąż miałby znaczenie pewien rodzaj negocjacji, a związki lub inne tego

typu organizacje reprezentowałyby zbiorowe interesy pracowników. Wciąż

potrzebny byłby udział pracowników w podejmowaniu decyzji na najwyższym
poziomie. Potrzebna byłaby swoboda pracowników w przenoszeniu się mię­
dzy miejscami pracy, z zachowaniem dożywotnich świadczeń (tzn. te świad­

czenia powinny być zinstytucjonalizowane poza samąorganizacjąpracy). Trze­
ba by też wprowadzić metody dostosowywania rozmiarów siły roboczej do

potrzeb produkcji, łącznie z jakimś rodzajem mechanizmu gwarantującego

pracownikom alternatywne, satysfakcjonujące zatrudnienie. W końcu potrzebny

byłby system przeciwdziałania faktycznej opieszałości i niekompetencji. Mo­

glibyśmy długo dyskutować o szczegółach. Nawet po zdecydowaniu się na

jakieś metody realizacji tych potrzeb dyskusja trwałaby nadal. Chodzi o to, że

żaden z tych problemów nie jest nieprzezwyciężalną przeszkodą w systemie,
którego podstawą nie jest nieograniczona akumulacja kapitału.

Co ze sprawami, które w ostatnich latach budzą żywe zainteresowanie:

nierównościami rasowymi, między płciami i narodowościowymi? System-świat
nie będący znacząco lepszy od obecnego stanu rzeczy, nie byłby wart zabie­
gów o jego stworzenie. Nie powiedziałbym, że wyeliminowanie priorytetu nie­

ograniczonej akumulacji kapitału automatycznie przyniesie równość ras, płci

i narodów. Powiedziałbym natomiast, że usunie jedną z głównych przyczyn

nierówności. Dopiero wtedy, gdy zniknie ten hamulec, praca zacznie się na­

prawdę. Być może wraz ze zniknięciem (lub przynajmniej zmniejszeniem) nie­
pewności ekonomicznej zniknie przynajmniej ten zbrodniczy element.

Jedną z głównych kwestii pojawiających się w tej dyskusji jest to, jak

w obecnym systemie przydziela się stanowiska i wynagrodzenia. Miejsca

pracy i faktyczna jakość życia są w nim ściśle związane z rasą płcią i naro­

dowością. Jego zwolennicy twierdzą że to skutek merytokracji i że jest to

sprawiedliwy sposób postępowania. Krytycy mówią że merytokracja ukry­

wa zinstytucjonalizowaną dyskryminację, która wpływa na zdolność do
współzawodnictwa jeszcze zanim zawodnicy staną na starcie.

W istocie obie strony mająrację. Merytokracja to element demokratycznej

presji, ale jest również prawdą że w naszym obecnym systemie karty są zna­

czone. Przyjrzyjmy się temu, co naprawdę oznacza merytokracja. Przypuść­

background image

82 Immanuel Wallerstein

my, że dajemy test, dowolny test, grapie 100 ludzi i podliczamy wyniki. Czy

osoba z wynikiem 38 w rankingu jest naprawdę i o wiele bardziej wykwalifi­

kowana niż z wynikiem 39? To absurd. Powiedzielibyśmy natomiast, jeśli to

test kompetencji, że górne 10 osób jest dość dobrych, a dolne 10 osób kiep­

skich, natomiast reszta jest przeciętna. Przypuśćmy więc, że mamy przydzie­

lić 50 stanowisk według wyników takiego testu. Czy powinno je otrzymać
górne 50 osób? Inna możliwość to przyznanie 10 stanowisk górnej 10 osób,

nie branie pod uwagę dolnej 10 osób i rozdzielenie pozostałych 40 stanowisk

między pozostałe 80 osób. Oczywiście dobrałem procenty dowolnie, ale każ­
dy test jest ograniczonym mechanizmem rozeznania się w kompetencjach

i z pewnością nie oznacza całkiem wiarygodnego uszeregowania ludzi. Nie­

mniej faktem jest, że zawsze występuje pewna mniejszość o wyjątkowych kwa­

lifikacjach i mniejszość o bardzo mizernych. Biorąc to pod uwagę i pamięta­

jąc, że obie te kategorie są relatywnie niewielkie, możemy pozostałe stanowiska

rozdzielić losowo wśród reszty. Takie postępowanie ograniczyłoby do mini­

mum zinstytucjonalizowany rasizm/seksizm.

Pamiętajmy, że nie proponuję utopii. Proponuję sposób osiągnięcia mate­

rialnej racjonalności. Zminimalizowanie tych nierówności wymaga poważnych

zbiorowych starań. Niemniej jednak powinno być jak najbardziej możliwe

wyobrażenie sobie świata społecznego, w którym dyskryminacja jest margi­

nalna, zamiast być nadal czymś zasadniczym dla funkcjonowania systemu hi­

storycznego, jak w chwili obecnej. Jest ona wszechobecna. Dominuje w na­
szej mentalności. Powoduje niewyobrażalne szkody, fizyczne i psychiczne,

nie tylko u tych, którzy należą do dyskryminowanych grup, ale i u tych, którzy
należą do dominujących. Sytuacja wcale się nie poprawia, a wręcz pogarsza.

Te nierówności są nie do zaakceptowania z moralnego punktu widzenia i nie
da się ich usunąć w ramach naszego obecnego systemu-świata. Na szczęście,
ten system ma się ku końcowi. Problem w tym, co nastąpi po nim.

Czy będziemy żyć w bezklasowym społeczeństwie? W to również wątpię,

ponieważ zlikwidowanie polaryzacji nie oznacza zlikwidowania różnic, w tym

różnic klasowych. Mimo tego tak, jak w przypadku różnic rasowych, narodo­
wościowych i między płciami, oznacza ich zmianę z głęboko zakorzenionych

i destruktywnych w niewielkie i ograniczone, jeśli chodzi o ich skutki. Nie ma

przeszkód ku temu, żebyśmy przezwyciężyli trzy główne konsekwencje róż­

nic klasowych: nierówny dostęp do edukacji, opieki zdrowotnej oraz do do­

chodów przez całe życie na odpowiednim poziomie. Usunięcie ich poza ob­

szar utowarowienia, dostarczanie ich poprzez niedochodowe instytucje
i zbiorowe pokrywanie ich kosztów nie powinno sprawiać szczególnych trud­

background image

Materialnie racjonalny świat czyli Czy można odzyskać raj? 83

ności. Robimy to obecnie w przypadku np. wodociągów, a w wielu krajach

bibliotek. Ktoś mógłby powiedzieć, że ogólnoświatowe koszty wymknęłyby

się spod kontroli. Mogłyby, ale problem podziału kosztów zbiorowych ma wiele
innych rozwiązań niż utowarowienie. To kwestia decyzji społecznych, któ­

rych nie możemy uniknąć i których nie powinniśmy chcieć uniknąć.

Czy możemy zapobiec tworzeniu się nomenklatury? Służba publiczna nie

byłaby już jedyną szybką drogą zapewnienia sobie lepszego dostępu do edu­
kacji, opieki zdrowotnej i minimalnych dochodów przez całe życie (bo byłyby

one ogólnodostępne), a struktury ekonomiczne nakierowane na zysk nie dzia­

łałyby, toteż jaki byłby w tym sens? Możemy po raz pierwszy zrealizować

weberowski ideał bezinteresownej służby publicznej, w której ludzie pracują

dlatego, że sprawia im to satysfakcję, a nie z innych powodów, które skłaniają
ich do tego obecnie. Oczywiście decydującym czynnikiem uniemożliwiającym

pojawienie się nomenklatury byłyby demokratyczne instytucje polityczne. Tu­

taj pomysł ograniczonego czasu urzędowania, tak łubiany przez dzisiejsze siły

konserwatywne, mógłby być użyteczny. Ludzie jednak przede wszystkim muszą

mieć poczucie dużego wpływu na decyzje polityczne, wpływu, który daleko
wykracza poza zwykłą możliwość głosowania przeciwko rządzącym raz na

kilka lat.

Dochodzimy tutaj do problemu szerokiej partycypacji ludzi, partycypacji,

która nie mogłaby być skanalizowana, a zatem i wypaczona, przez masowe

pompowanie pieniędzy w kampanie medialne. Znowu trudny problem, ale by­

najmniej nie nierozwiązywalny. Przede wszystkim, skąd pochodzą te ogromne

sumy, jeśli nie z nieograniczonej akumulacji kapitału? Uwzględniając postęp
technologiczny w przepływie infonnacji, czy nie da się zrobić tak, żeby żaden
z konkurujących punktów widzenia nie był uprzywilejowany finansowo? Jest
to technicznie wykonalne. Nie wystarczy to, żeby zapewnić poczucie praw­

dziwej demokracji, ale oznacza krok w dobrą stronę. Również w tym przypad­

ku prawdziwa praca zaczyna się dopiero wraz ze stworzeniem takiego syste­
mu historycznego.

Jeśli chodzi o ochronę biosfery, jest coś, co pozostaje proste, skuteczne

i konieczne. Trzeba wprowadzić internalizację kosztów wszystkich podmio­
tów gospodarczych, łącznie z kosztami gwarantującymi, że ich działalność

nie będzie niszczyć ani wyczerpywać zasobów biosfery. Oznacza to, że bez­

pośrednie koszty rekulty wacj i i/lub usuwania szkód byłyby integralną częścią

procesu produkcyjnego i kosztów produkcji. To samo w sobie oczywiście nie

wystarczy, ale zapewni przynajmniej, że szkody nie będą przypadkowe. Wciąż

będą różnice zdań co do tego, jak konkretna działalność produkcyjna wpływa

background image

86 Immanuel Wallerstein

powinni po prostu dążyć do krótkoterminowych korzyści, póki system całkiem

się nie zawali? Czy też może zacisnąć zęby z złożeniem, że zaoszczędzi to

kłopotów w przyszłości? Sprawa jest tym bardziej skomplikowana, że chodzi
zarówno o superwpływowych, j ak i średnio uprzywilejowanych. Dla tych pierw­

szych lepiej byłoby ponieść krótkoterminowe straty, żeby zachować długoter­
minowe przywileje.

Największy problem uprzywilejowanych pojawi się wraz z uświadomie­

niem sobie kryzysu systemowego, kiedy i jeśli w końcu do tego dojdzie oraz

gdy uwzględnią to w swoich planach. Jest dość prawdopodobne, że będą chcieli
zastosować zasadę di Lampedusy: zmienić wszystko (albo sprawić takie wra­

żenie) po to, żeby nic się nie zmieniło (choć wydaje się, że to nastąpiło). To

sprytna sztuczka. Pierwszy problem to zaplanowanie zmian (trudniejsze i mniej

oczywiste niż można by sądzić). Drugi problem to zmylenie części swojego

własnego obozu. Trzeci problem to zmylenie przeciwników.

Jaką alternatywę mogą stworzyć? Nie mam pewności. Czy w piętnasto-

wiecznej Europie ktokolwiek mógł przewidywać, jaka alternatywę może stwo­
rzyć upadająca warstwa feudalna, żeby się ocalić? Gdyby ktoś przewidywał,

na ile jest prawdopodobne, że przewidziałby właśnie naszą kapitalistyczną
gospodarkę-świat, która powstała w wyniku zastosowania zasady di Lampe­
dusy, system kapitalistyczny, różniący się od feudalnego we wszystkim poza

jednym - jest nieegalitamy i to w dużej mierze na korzyść tej samej warstwy,

a przynajmniej przez kilka pierwszych stuleci? Na pewno nie będę wymyślać

rozwiązania za nich. Powiedziałbym jednak, że najlepsza metoda oznaczała­

by również przejęcie języka niezadowolonych. Dwadzieścia lat temu powie­

działbym, że program ten pojawi się pod przykrywką marksizmu, ale teraz
wydaje się to z wielu powodów mało prawdopodobne. Równie dobrze może to

być ekologia, multikulturalizm albo prawa kobiet. Nie chcę wcale wzbudzać

podejrzeń wobec dzisiejszych zwolenników tych różnych zagadnień, które

uważam za nieuchronne formy buntu przeciwko niesprawiedliwościom nasze­

go obecnego systemu-świata. Język jednak da się wchłonąć, nawet jeśli ruchy

się temu opierają. A ruchy, które widzieliśmy w przeszłości, mają w miarę
upływu czasu trudności z opieraniem się pokusie podążenia z prądem, zwłasz­

cza jeśli mogą w ten sposób zrealizować część swoich doraźnych celów.

Uprzywilejowani potrzebująjednak czegoś więcej niż tylko zaadoptowa­

nia radykalnie innej retoryki. Muszą to wykorzystać do stworzenia radykalnie

innych instytucji. Mają kolejne dwa problemy. Jeden dotyczy ich Własnego
obozu i przybiera dwie formy. Pierwsza z nich polega na tym, że to, co może

być dobre dla całej światowej grupy, niekoniecznie jest dobre dla uprzywilej o-

background image

Materialnie racjonalny świat czyli Czy można odzyskać raj? 87

wanych podgrup. Stratne podgrupy będą więc się opierać i to może doprowa­

dzić do pokrzyżowania tych planów. Nie da się nawet spróbować przewidzieć
szczegółów.

Druga forma problemu dotyczącego obozu uprzywilejowanych stanowi jesz­

cze większy dylemat. Załóżmy, że jakaś sprytna grupa wypracowuje skuteczną

strategię di Lampedusy. Większość ludzi z owego obozu może nie zrozumieć,
o co chodzi oraz politycznie (i finansowo) jej nie poprzeć. Co można z tym

zrobić? Jej zwolennicy mogą oczywiście wyłożyć wszystko czarno na białym,

ale to zburzyłoby całą strategię. Muszą robić to dyskretnie i nie wprost, co

może przeszkodzić w zebraniu sił.

To prowadzi nas do trzeciego rodzaju trudności: jak przekonać większość,

że brak zmian jest zmianą, że transformacja prowadzi do bardziej materialnie
racjonalnego świata, a nie nowej formy materialnej nieracjonalności? Sekret

zasady di Lampedusy polega na tym, żeby nie głosić jej zbyt otwarcie, i trzy­

mać się strategii pozorów. Koncepcja Ayn Rand*, gloryfikacja prawa silnych

jednostek do czerpania większych zysków, według mojej wiedzy nigdy nie

funkcjonowała w praktyce. Dzisiaj jest to jeszcze mniej prawdopodobne, po­

mimo tego, że chwilowe sukcesy neoliberalnego teoretyzowania mogą świad­

czyć o czymś innym. Powiedziałbym, że społeczna reakcja na nie już się poja­

wiła i to dość wyraźnie, oraz że im dalej w XXI w., tym mniej otwarcie będziemy

słyszeć neoliberalne argumenty. Niemniej jednak obóz uprzywilejowanych stąpa

po kruchym gruncie - musi wyjaśnić wystarczająco dużo własnej stronie, żeby

zebrać siły, ale nie aż tyle, żeby dać drugiej stronie powody do gwałtownego

oporu. Nie będzie to łatwe i jest to jeszcze jedna rzecz, w przypadku której

szczegółów absolutnie nie da się przewidzieć.

A co zrobiąnieuprzywilejowani? Mająco najmniej tyle samo problemów,

co uprzywilejowani. Uprzywilejowani są bezkształtną niejednorodną grupą
ale nieuprzywilejowani są nią jeszcze bardziej. W obozie uprzywilejowanych
istnieją różne interesy, również długookresowe, podobnie jest w obozie nie-
uprzywilejowanych. No i oczywiście w porównaniu z uprzywilejowanymi, mają

oni mniejszą siłę, słabszą organizację, mniej pieniędzy, żeby toczyć globalną

walkę polityczną. A zwłaszcza taką walkę, która jest prowadzona na tylu róż­

nych płaszczyznach - otwartej przemocy, g«as;-politycznej płaszczyźnie wy­

*

Amerykańska pisarka i filozof według, której najistotniejszą cnotą człowieczą po­

winien być egoizm oznaczający ochronę indywidualnego interesu. Każdy człowiek jako

wyjątkowa jednostka powinien w pierwszym rzędzie dążyć do zaspokojenia swoich

osobistych potrzeb, a przez to do osiągnięcia szczęśliwości, (przyp. red.)

background image

88 Immanuel Wallerstein

borczej i legislacyjnej, płaszczyźnie teorii w ramach struktur wiedzy, oraz od­

woływania się do osobliwej, często zmodyfikowanej retoryki.

Naprawdę nie jestem w stanie powiedzieć na ten temat więcej, poza tym,

że prawdopodobnie skuteczniejsza byłaby koncepcja szerokiej koalicji, tyle,

że jest ona zarazem najtrudniejsza do zrealizowania. Taktyka żądania, żeby

uprzywilejowani stosowali się w praktyce do swojej liberalnej retoryki bez
wątpienia może przynosić efekty, ale to również trudne. Oczywiście nie pro­

ponuję tutaj programu. Mówię tylko o pewnych kwestiach, które powinny po­

jawić się w dalszej dyskusji o programie - o tym, jak zinstytucjonalizować

bardziej materialnie racjonalny system historyczny oraz co zrobić w okresie

przejściowym, żeby ten cel osiągnąć. Propozycje te muszą być poddane dys­
kusji, uzupełnione albo zastąpione lepszymi. Natomiast dyskusja musi być ogól­
noświatowa.

Musimy teraz wrócić do twierdzeń dotyczących struktur systemu. Przypo­

mnijmy schemat: struktury te powstają, długo funkcjonują według pewnych
zasad, w pewnym momencie wchodzą w okres kryzysu, pojawia się bifurkacja
i przekształcają się w inne. Ostatni okres, okres przejściowy, jest szczególnie

nieprzewidywalny, ale również szczególnie podatny na indywidualny i zbio­

rowy wpływ, co nazwałem nasileniem czynnika wolnej woli. Jeśli chcemy wy­

korzystać swoją szansę, a moim zdaniem jesteśmy do tego zobligowani moral­

nie i politycznie, musimy najpierw zrozumieć, na czym ta szansa polega.

Wymaga to przebudowy ram wiedzy, w taki sposób żebyśmy zrozumieli natu­
rę obecnego kryzysu strukturalnego, a tym samym nasze historyczne alterna­
tywy dla XXI w. Kiedy to zrozumiemy, musimy być gotowi zaangażować się

w walkę bez żadnych gwarancji wygranej. To bardzo ważne, bo iluzje kończą

się tylko rozczarowaniami, a w rezultacie porzuceniem spraw politycznych.

W końcu nasza taktyka - nasze oceny teoretyczne, moralne i polityczne -
musi być otwarta i czytelna, przemyślana oraz średniookresowa. Powinniśmy

uważać na podstępy przeciwnika i wierzyć w dobrą wolę sojuszników, którzy

nie podzielająnaszych wszystkich poglądów, potrzeb, predyspozycji czy inte­

resów. Może to zabrzmiało jak przepis dla jakiegoś rodzaju nadludzi. Myślę

jednak, że to przepis dla tych, którzy mają nadzieję stworzyć bardziej mate­

rialnie racjonalny świat, lepszy niż ten, w którym teraz żyjemy.

Na koniec zostało jeszcze jedno zagadnienie. Czy ludzie będący u władzy

po prostu zrezygnująze swoich przywilejów? Rzecz jasna nie, nigdy tego nie

robią. Czasami rezygnują z części, żeby zachować większość z nich. Ludzie
sprawujący władzę jeszcze nigdy nie byli tak silni i bogaci jak obecnie. A lu­

dzie nieposiadający władzy (przynajmniej wielu z nich) jeszcze nigdy nie byli

background image

Materialnie racjonalny świat czyli Czy można odzyskać raj? 89

tak biedni, przynajmniej relatywnie, a do pewnego stopnia absolutnie. Polary­

zacja jest głęboka jak nigdy, zatem szlachetne wyrzeczenie się przywilejów to

najmniej prawdopodobny scenariusz.

Nie ma to wpływu na moje tezy. Twierdziłem, że istnieją strukturalne ogra­

niczenia procesu akumulacji kapitału, i że te ograniczenia stają się obecnie

coraz ważniejsze jako czynniki hamujące działanie systemu. Twierdziłem, że

ograniczenia strukturalne (które nazwałem asymptotami działających obecnie

mechanizmów) powodują strukturalny chaos, w którym zarówno trudno bę­

dzie żyć, jak i przewidzieć dalszy rozwój sytuacji. W końcu twierdziłem, że w

przeciągu najbliższych 50 lat z tego chaosu wyłoni się nowy porządek, i że ten

nowy porządek będzie funkcją działań ludzi w tym okresie - ludzi będących

obecnie u władzy i tych, którzy władzy nie mają. Te twierdzenia nie są ani

optymistyczne, ani pesymistyczne, bo nie staram się przewidzieć - nie mogę
przewidzieć - czy rezultat będzie lepszy, czy gorszy. Są one realistyczne. Sta­

ram się doprowadzić do dyskusji, jakie struktury byłyby dla nas lepsze i jaka
strategia mogłaby pomóc nam w ich stworzeniu. Zatem, jak mawiają we
Wschodniej Afryce - harambee!


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Immanuel Wallerstein,Czy Indie istnieją
Immanuel Wallerstein, Demokracja kapitalizm transformacja
Immanuel Wallerstein Koniec świata jaki znamy (roz 8 [Zmiana społeczna] i roz 13 [Rozkwit i przyszł
Immanuel Wallerstein, Konflikt kultur, Kim jesteśmy My, kim są Oni
Immanuel Wallerstein Islam, the West and the World (1999 Journal of Islamic Studies)
Immanuel Wallerstein, Nowoczesny system świat a ewolucja
Wallerstein I Europejski uniwersalizm 11 86
Zarz[1] finan przeds 11 analiza wskaz
11 Siłowniki
11 BIOCHEMIA horyzontalny transfer genów
PKM NOWY W T II 11
wyklad 11
R1 11
CALC1 L 11 12 Differenial Equations
Prezentacje, Spostrzeganie ludzi 27 11

więcej podobnych podstron