Na to nabrał się świat
Kręgi w zbożu
Po raz pierwszy głośno o nich zrobiło się na przełomie lat 70. i 80., kiedy to miała miejsce swoista
„epidemia” powstawania kręgów w zbożu. Pierwsze opisane i udokumentowane kręgi znaleziono w
dolinie Wiltshire, która jest zbożowym zagłębiem Wielkiej Brytanii. Ich pojawianie się wzbudziło
wiele emocji. Wiele osób zakładało, że człowiek nie jest w stanie stworzyć precyzyjnych,
geometrycznych kształtów w tak krótkim czasie (w ciągu jednej nocy). Dało to początek
przypuszczeniom, że kręgi powstały w wyniku lądowania niezidentyfikowanego obiektu latającego
(UFO).
Po upływie 10 lat od zauważenia pierwszych kręgów, Doug Bower i Dave Chorley przyznali się, że
większość geometrycznych kształtów była ich dziełem. Dokładnie podali metody jakimi je tworzyli
oraz zaprezentowali używane w tym celu narzędzia. Przyznali się również do tego, że część z
kręgów była wykonana na zamówienie osób trzecich. Rozbawieni rozgłosem medialnym jakie
zyskały ich dzieła, kontynuowali swoje działania.
Po wyznaniu twórców kręgów, została utworzona organizacja Circlemakers.org skupiająca ludzi o
podobnych zainteresowaniach. Grupa skutecznie ośmieszała ufologów próbujących nadal dowodzić,
że kręgi nie są dziełem człowieka. Do dzisiaj trwa spór między zwolennikami obu teorii.
Protokoły Mędrców Syjonu
To dokument opisujący rzekome plany przejęcia przez Żydów władzy na świecie. Został on
napisany w czasach Mikołaja II przez Matwieja Gołowińskiego, a następnie sfabrykowany przez
rosyjską tajną policję Ochranę. Dokument pierwotnie miał na celu przeniesienie odpowiedzialności
za problemy polityczne i społeczne ówczesnej Rosji na społeczność żydowską. Protokoły stały się
pretekstem oraz uzasadnieniem dla antysemityzmu na początku XX w. Pomimo, że dominująca
większość historyków uznała dokument za fałszywy, fragmenty „Protokołów” do dnia dzisiejszego
są używane w antysemickich publikacjach. Sfabrykowany dokument często podawany jest jako
dowód na istnienie żydowskiego spisku.
„Protokoły” zawierają opis fikcyjnych spotkań rabinicznej „rady przedstawicieli”, która na bieżąco
obmyśla kolejne kroki przejęcia kontroli nad światem. Od momentu ich publikacji (ok. 1897 r.)
datuje się powszechne mniemanie o spisku żydowskim, który oplata cały świat. Rzekomy spisek był
przed długie lata wygodnym narzędziem, wykorzystywanym przez polityków, do tłumaczenia
wszelkich negatywnych zmian zachodzących w systemach społecznych lub politycznych, tj.
liberalizacja. Fragmenty tego dzieła zostały także wykorzystane przez nazistów w ich antysemickiej
propagandzie. Zwolennikami „Protokołów” byli m. in. prezydent Egiptu Gamal Abdel Naser,
prezydent Iraku Abd as-Salam Arif i przywódca Libii pułkownik Muammar al-Kaddafi, a także inni
czołowi przywódcy świata arabskiego. W marcu 1970 roku „Protokoły” stały się bestsellerem w
Libanie. Ten fałszywy dokument do dzisiaj ma ogromny wpływ na postrzeganie światowych teorii
spiskowych.
Odkrycie życia na Księżycu
W sierpniu 1835 r. na łamach brytyjskiego „New York Sun” opublikowano artykuł w 6 częściach, w
którym opisano odkrycie życia, a nawet cywilizacji, na Księżycu. Odkrycie to przypisano Johnowi
Herschelowi, najsłynniejszemu w tamtych czasach brytyjskiemu astronomowi.
W artykule opisywano niezwykłe zwierzęta zamieszkujące Księżyc. Miały one przypominać bizony,
kozy, jednorożce czy pozbawione ogonów bobry. Wspominano także o człekokształtnych stworach,
które miały posiadać skrzydła podobne do skrzydeł nietoperza (Vespertilio-homo). Opisywano lasy,
oceany, plaże pokrywające planetę, a także architekturę, która miała być dziełem „księżycowego
człowieka”. Wszystkie obserwacje poczyniono za pomocą gigantycznego teleskopu, który miał być
skonstruowany według nowych, tajemniczych zasad.
Artykuł przypisywano Dr Andrew Grantowi, który miał być bliskim znajomym i zarazem
współpracownikiem astronoma Johna Herschela. Jak się potem okazało Dr Grant był postacią
fikcyjną. Następnie autorstwo przypisano Richardowi A. Locke, który był dziennikarzem gazety. Nie
udowodniono mu jednak niczego.
W wyniku publikacji artykułu sprzedaż gazety znacznie wzrosła. Nawet po ujawnieniu oszustwa,
kilka tygodni później, gazeta nadal notowała dobre wyniki sprzedażowe. Herschel początkowo miał
być rozbawiony żartem. Stwierdził, że chciałby, aby jego badania były tak ekscytujące jak zostało
to podane w gazecie. Z biegiem czasu stracił jednak cierpliwość do odpowiadania na pytania, które
dotyczyły oszustwa.
Secesja Flandrii
W godzinach swojej największej oglądalności, belgijska francuskojęzyczna stacja telewizyjna „La
Une”, zdecydowała się wprowadzić w błąd swoich fanów. 13 grudnia 2006 r. po godzinie 20 został
przerwany nadawany program, by ogłosić pilną wiadomość. W specjalnym dzienniku telewizyjnym
poinformowano widzów, że parlament Flandrii ogłosił niepodległość, co równało się z rozpadem
Belgii. Para królewska miała natomiast uciec z pałacu i udać się na emigrację do Demokratycznej
Republiki Konga. Wydarzenia te na bieżąco komentowali czołowi politycy. Część z nich została
uprzedzona o mistyfikacji, część była wyraźnie zaskoczona. Infolinie w redakcji urywały się. Całe
wydarzenie zostało wyjaśnione pół godziny po podaniu informacji.
Ówczesny premier Belgii, Guy Verhofstadt, wyraził swoją dezaprobatę wobec pomysłu i oficjalnie
uznał go za „nieodpowiedzialny”. Cała akcja przygotowywana była przez reporterów ponad dwa lata
pod kryptonimem BBB (Bye-bye Belgium).
Dzienniki Hitlera
25 kwietnia 1983 r. niemiecki tygodnik „Stern” ogłosił sensacyjną wiadomość. Na zorganizowanej w
tym dniu międzynarodowej konferencji oświadczono, że gazeta jest w posiadaniu 62 tomów
pamiętników Hitlera. Rzekome dzienniki gazeta odkupiła za bagatela 10 mln marek od Gerda
Heidemanna. Dziennikarz twierdził, że oryginalne dokumenty otrzymał od tajemniczego "Dra
Fischera”, który przeszmuglował je ze wschodnich Niemiec na zachód. Dokumenty wywołały szok i
zdziwienie w środowisku historyków w całej Europie. Aby dowieść ich autentyczności tygodnik
poddał je badaniom grafologicznym. Po ich wykonaniu prawdziwość dokumentów uznały największe
autorytety tj. amerykański historyk Gerhard Weinberg, brytyjski biografista Hitlera Hugh Trevor-
Roper oraz David Irving.
Oszustwo wyszło na jaw po niecałych dwóch tygodniach. Okazało się, że próbki pisma Hitlera
przesłane do badań grafologom były autorstwa tego samego człowieka, który napisał pamiętniki.
Wyjaśniło to przyczynę pozytywnej weryfikacji pisma. Federalna Policja Kryminalna RFN i archiwiści
po przebadaniu użytych materiałów, zwłaszcza po analizie papieru, wykazali że dzienniki nie mogły
powstać podczas wojny. Po ogłoszeniu wyników ekspertyzy, 5 maja 1983 r. „Stern” natychmiast
zatrzymał przedruk pamiętników, przeprosił swoich czytelników i ujawnił od kogo nabył „dzieło”. Po
przeprowadzonym śledztwie wyszło na jaw, że autorem pamiętników był Konrad Kujau, znany
fałszerz ze Stuttgartu. Autorzy oszustwa zostali skazani na ponad 4 lata więzienia. Gazeta nie
odzyskała wydanych pieniędzy, a jej wiarygodność spadła, co z kolei odbiło się na sprzedaży.
Redaktor naczelny pisma w wyniku afery został zwolniony.
Milli Vanilli
Był to zespół muzyczny utworzony przez Franka Fariana w Niemczech w 1988 r. Pierwszy album
grupy, zawierający takie przeboje jak "Girl You Know It’s True" i "Blame It On The Rain", okazał się
gigantycznym sukcesem i zagwarantował jej nagrodę Grammy w kategorii najlepszy debiut roku.
Milli Vanilli odebrali nagrodę 21 lutego 1990 r.
Historia grupy była jednak niezwykle krótka. 14 listopada 1990 r. Farian potwierdził krążące już od
jakiegoś czasu plotki, że to nie członkowie duetu śpiewają na płycie. Okazało się, że podczas
tworzenia grupy manager wybrał dwóch wokalistów Johna Davisa i Brada Howella, ale doszedł do
wniosku, że pomimo dobrych głosów nie posiadają odpowiedniego wizerunku. W ich miejsce
zatrudnił dwóch tancerzy Roberta Pilatusa i Fabricea Morvana. Mieli oni być „twarzami” Milli Vanilli.
Kiedy mistyfikacja ujrzała światło dzienne zespołowi odebrano nagrodę. Jest to jedyny taki
przypadek w historii Grammy.
Gigant z Cardiff
Jest jednym z największych oszustw naukowych w historii. 16 października 1869 r. pracownicy
kopiący studnię na farmie należącej do Williama Newella w Cardiff w Nowym Jorku odkryli
skamieniałego człowieka mierzącego 3 m. Szybko stwierdzono, że „Gigant” pochodzi z czasów
biblijnych, niektóry zaś twierdzili, że są to pozostałości po rdzennych Amerykanach. Newell klika
dni po odkryciu ustawił namiot nad wykopaliskiem i zaczął pobierać opłaty w wysokości 25 centów
od wszystkich, którzy chcieli zobaczyć „skamielinę”. Ze względu na rosnącą popularność znaleziska
farmer podniósł cenę do 50 centów.
Archeolodzy, wkrótce po odkryciu, ogłosili, że znalezisko nie może być autentyczne, jednak plotka
zrobiła swoje i ludzie garnęli się do oglądania „Giganta z Cardiff”. Wśród Amerykanów znalazła się
nawet grupa, która uparcie broniła autentyczności wykopaliska.
Historia „Giganta z Cardiff” jest niezwykle ciekawa. Pomysł wykucia olbrzymiej rzeźby był
autorstwa Georga Hulla, słynnego wówczas ateisty. Pewnego dnia Hull pokłócił się z zagorzałym
katolikiem o zapis w Księdze Rodzaju, gdzie wspominano o olbrzymach zamieszkujących Ziemię.
Hull postanowił zażartować ze swojego adwersarza i zlecił wykonanie 3 m. rzeźby człowieka
niemieckiemu rzeźbiarzowi. Rzeźba została następnie przewieziona na farmę Williama Newella,
który był kuzynem pomysłodawcy. Rok później farmer wynajął robotników do wykopania rzekomej
studni. Cały żart kosztował Hulla 2,5 tys. dolarów. Po wyjściu mistyfikacji na jaw, rzeźba została
sprzedana za 37,5 tys. dolarów i znalazła się na wystawie w Syrakuzach w Nowym Jorku.
10 grudnia 1869 r. Hull oficjalnie przyznał się w prasie do popełnionego oszustwa. Od tego czasu w
Ameryce zaczęło krążyć powiedzenie: „W każdej minucie rodzi się naiwniak”.
Afera Sokala
Alan Sokal jest profesorem fizyki na Uniwersytecie Nowojorskim. W 1996 r. opublikował w
recenzowanym piśmie naukowym „Social Text” pracę pod tytułem "Transgressing the Boundaries:
Towards a Transformative Hermeneutics of Quantum Gravity" (dosłownie „Transgresja granic: ku
transformatywnej hermeneutyce kwantowej grawitacji”). Używając niezwykle trudnych słów i
żargonu naukowego Sokal wykazywał w artykule rzekome związki między koncepcjami rozwoju
społecznego, emancypacją, feminizmem i dekonstruktywizmem a grawitacją kwantową. Artykuł
zebrał same pozytywne recenzje, wysokie oceny specjalistów, a autor był rozchwytywany przez
wszystkie media.
Już kilka dni później Sokal przepisał swój artykuł używając bardziej zrozumiałych słów. Okazało się,
że nie miał on większego sensu. Profesor przyznał, że była to celowa prowokacja. Poprzez
opublikowany artykuł Sokal wyśmiał panujące w świecie naukowców zwyczaje, gdzie zdania
autorytetów naukowych przyjmuje się za pewniki i nikt nie ma odwagi jawnie ich krytykować.
Profesor, za swoje działanie, został wpisany przez redakcję pisma „Social Text” na listę autorów,
których prace nie będą w przyszłości publikowane.
W 1997 r. Alan Sokal wraz z Jeanem Bricmontem wydał książkę „Modne bzdury. O nadużyciach
nauki popełnianych przez postmodernistycznych intelektualistów”, w której opublikował swój słynny
artykuł.
Plemię Tasaday
W 1971 r. Filipiński minister Manuel Elizalde ogłosił, że udało mu się „odnaleźć” plemię żyjące w
jaskiniach. Miało ono być „żywą skamieliną” i zachowywać się w niezmieniony sposób od czasów
epoki kamiennej. Plemię liczące 24 osoby nazwano Tasaday, a informacja o nim w błyskawicznym
tempie obiegła cały świat.
Tylko Elizalde wiedział jak trafić do plemienia w głębi lasu. Minister zaczął organizować wyprawy,
za które pobierał niezwykle wysokie opłaty. Pierwsza ekspedycja wyruszyła w marcu 1972 r.
Członkowie wypraw nie wiedzieli dokąd się udają, a po przybyciu na miejsce musieli wyskakiwać z
helikoptera. Wszystkie środki ostrożności miały zapewnić, według ministra, nienaruszalność terenu
plemienia. W rzeczywistości chodziło jednak o jak największe zmylenie ludzi, tak by nie mogli sami
wrócić do pokazanego miejsca. Największe światowe autorytety w dziedzinie antropologii uznały
odkrycie za „zadziwiające, lecz prawdziwe”. O historii plemienia szeroko rozpisywały się gazety, w
tym „National Geographic”. Wszyscy naukowcy byli zgodni co do tego, że tak intensywne
odwiedzanie plemienia wywołuje zbyt szybkie zmiany w ich zwyczajach. Z tego powodu liczba
wypraw została zredukowana do minimum. W kwietniu 1972 r. postanowiono utworzyć rezerwat w
miejscu, w którym żyło plemię. Elizalde powołał natomiast fundację, która pozyskiwała fundusze na
rzecz przetrwania plemienia Tasaday.
Farsa trwała aż do 1986 r. W tym roku antropolodzy ogłosili, że Tasaday jest mistyfikacją. Ludzie
będący członkami plemienia byli w rzeczywistości farmerami żyjącymi w wiosce obok. Antropolodzy
nie byli w stanie odnaleźć m. in. szczątków ich przodków czy pozostałości po ludzkiej aktywności
(np. śmieci). Ponadto członkowie Tasaday mieli żywić się wyłącznie produktami znalezionymi w
lesie, więc powinni być szczupli. Tymczasem zaobserwowano nietypowe dla plemion tycie.
Manuel Elizalde w 1983 r. uciekł z Filipin zabierając ze sobą wszystkie pozyskane środki. Szacuje
się, że zebrał kilka milionów dolarów. W 1987 r. powrócił jednak na Filipiny i do końca życia, czyli
aż do 1997 r., bronił autentyczności plemienia. Spory na temat Tasaday trwają do dzisiaj.
Człowiek z Piltdown
Było to kolejne głośnie oszustwo naukowe. 18 grudnia 1912 r. Charles Dawson na zebraniu
Londyńskiego Towarzystwa Geologicznego przestawił odnalezioną w kamieniołomie Piltdown w
miejscowości Uckfield w hrabstwie Sussex (Anglia) czaszkę hominida. Okoliczności jej odkrycia były
bardzo słabo udokumentowane, lecz mimo to naukowcy uznali ją za autentyczną.
Falsyfikat został tak szybko uznany za autentyk w środowisku naukowców, ponieważ oszustwo
pojawiło się w odpowiednim czasie. Na początku XX w. intensywnie poszukiwano „brakującego
ogniwa” między człowiekiem a małpą. Naukowcy wierzyli, że hominid powinien mieć czaszkę
człowieka i szczękę małpy. Znalezisko z Piltdown idealnie pasowało do tej teorii. Naukowcy mieli
jednak problem z właściwym sklasyfikowaniem czaszki. Z tego powodu trafiła ona w połowie lat 30.
do muzealnego magazynu. W latach 1949-1953 powrócono do badań nad czaszką. Wykazały one,
że eksponat jest fałszywy. Ostatecznie oszustwo wyszło na jaw 21 listopada 1953 r., a więc dopiero
po ponad 40 latach.
W trakcie badań okazało się, że czaszka „człowieka z Piltdown” rzeczywiście składała się z
fragmentów charakterystycznych zarówno dla człowieka, jak i dla małpy. Górny fragment czaszki
należał do osoby zamieszkującej teren Afryki w okresie średniowiecza, dolna szczęka natomiast
liczyła ok. 500 lat i należała do orangutana z Borneo. Zęby były zębami kopalnymi, które
przypiłowano tak, aby pasowały do reszty. Znalezisko wyglądało na starsze niż było w
rzeczywistości, ponieważ jego autorzy zamoczyli je w roztworze żelaza i kwasu chromowego.
Do dzisiaj nie wiadomo, komu należy przypisać stworzenie czaszki. Wielu stawiało na jej odkrywcę,
Dawsona, który miał na swoim koncie wiele fałszerstw archeologicznych. Podważono jednak tą
teorię, gdyż Dawson specjalizował się w czasach starożytnego Rzymu. Niektórzy twierdzą, że cała
historia była żartem, którego ofiarą miał stać się właśnie Charles Dawson. Obecnie jednym z
głównych podejrzanych jest Martin A.C. Hinton, pracownik Natural History Museum w Londynie. W
2003 r. londyńskie Natural History Museum przygotowało wystawę z okazji 50. rocznicy odkrycia
oszustwa.