Godzina ciemności Trwałego pokoju nie będzie bez powrotu do Chrystusa

background image

Godzina ciemności. Trwałego pokoju
nie będzie bez powrotu do Chrystusa

Papieże dostrzegali ścisły związek między pogrążaniem się narodów w konflikty zbrojne, a
wcześniej dokonanym „zbrodniami obrazu majestatu Chrystusa Króla” w postaci „zarazy laicyzmu”,
która z kolei przygotowywała grunt pod nadejście i rozwój totalitarnych ideologii, które parły do
konfliktu o niewyobrażalnej skali.

Marszałek Ferdynand Foch krótko po podpisaniu przez zwycięskie mocarstwa alianckie z Niemcami
traktatu pokojowego (wersalskiego) formalnie kończącego pierwszą wojnę światową, stwierdził: „To
żaden pokój, to rozejm na dwadzieścia lat”. Francuz nie pomylił się ani na jotę. Między uroczystym
podpisaniem w Sali Zwierciadlanej pałacu wersalskiego traktatu pokojowego a wybuchem drugiej
wojny światowej minęły dwie dekady.

Jak to się stało, że stworzony w czasie paryskiej konferencji pokojowej ład polityczny na Starym
Kontynencie stał się tak dramatycznie nietrwały? Zasadniczą rolę odegrały dwa czynniki. Po pierwsze
bardzo szybko okazało się, że większość wielkich mocarstw albo nie była zainteresowana w
podtrzymywaniu trwałości ładu wersalskiego, albo odnosiły się do niego z różnym natężeniem
niechęci czy wręcz nienawiści. Do grupy tych pierwszych zaliczały się państwa, które należały do
głównych graczy w czasie paryskiej konferencji. Stany Zjednoczone są tutaj najważniejszym
przykładem państwa – współautora, które już w 1920 roku odżegnało się od swojego dzieła. Tak
bowiem należy interpretować odmowę przez amerykański Senat (dwukrotnie) ratyfikacji traktatu
wersalskiego. Wilsonowska „nowa dyplomacja” została w ten sposób wyrzucona do kosza i – co
ważniejsze – Waszyngton przestał być politycznym i militarnym gwarantem trwałości ładu
wersalskiego. Zważywszy, że jedynym faktycznym (bo w sensie uzyskania strategicznej przewagi nad
innymi mocarstwami) zwycięzcą Wielkiej Wojny były Stany Zjednoczone, taki stan rzeczy miał swoją
konkretną, polityczną i wojskową wymowę.

Wielka Brytania – główny adwokat sprawy Niemiec w czasie paryskich obrad – jeszcze przed
podpisaniem traktatu pokojowego wchodziła na ścieżkę appeasementu rozumianą jako „branie pod
uwagę” interesów Rzeszy Niemieckiej zwłaszcza w Europie Środkowej. Poza tym należy pamiętać, że
Londyn prowadził politykę imperialną. W tej perspektywie ważniejsze od zajmowania się sprawami
„nowych/małych państw” w naszej części kontynentu (do tej kategorii Downing Street zaliczało
również nasz kraj) było pilnowanie drogi morskiej do Indii, czy rozbudowy twierdzy w Singapurze.

Jedynym alianckim mocarstwem, które było żywotnie zainteresowane podtrzymywaniem ładu
wersalskiego była Francja. Kraj, który wyszedł z Wielkiej Wojny jako formalny zwycięzca, ale
faktycznie pokonany, złamany fizycznie i mentalnie. Szczególnie dotkliwym wyrazem tego ostatniego
kryzysu była pogłębiająca się zapaść demograficzna III Republiki, podczas gdy po wschodniej stronie

background image

Renu te same wskaźniki szły ciągle do góry (choć nie tak szybko jak przed 1914 rokiem). Nie udało się
francuskiej dyplomacji osiągnąć w czasie konferencji pokojowej zasadniczego celu, czyli faktycznego
oparcia wschodniej granicy Francji na Renie. Gorącym adwokatem tej „bariery” był marszałek Foche,
który wypowiedział zacytowane słowa pod wpływem rozgoryczenia wywołanego nieustępliwością
mocarstw anglosaskich w tym względzie.

W ten sposób dochodzimy do drugiego czynnika, który warunkował kruchość ładu wersalskiego, a
tym samym torował drogę do następnej wojny. Chodzi o Niemcy, które odwrotnie niż Francja, wyszły
z Wielkiej Wojny formalnie jako przegrany, ale jako faktyczny zwycięzca. Co bystrzejsi obserwatorzy,
jak Jacques Bainville na kartach „Konsekwencji politycznych pokoju” (1920), bardzo szybko zwrócili
uwagę na fakt, że w sensie strategicznym Rzesza Niemiecka po 1919 roku umocniła swoją pozycję w
Europie. Od wschodu przestała graniczyć już z rosyjskim kolosem, który z Kalisza miał do pokonania
niewielką drogę do Berlina. Na zachodzie sąsiadem Niemiec pozostała Francja, jeszcze bardziej
fizycznie i duchowo wyczerpana niż przed 1914 rokiem.

Dodatkowo Niemcy wyszły z pierwszej wojny światowej jako państwo jeszcze bardziej niż w czasach
bismarckowskich wewnętrznie skonsolidowane. Utworzona w 1919 roku Republika Weimarska
(formalnie nazwa państwa ciągle brzmiała: Rzesza Niemiecka) radykalnie wzmocniła pozycję rządu
centralnego kosztem państw członkowskich. Dość wspomnieć, że w 1919 roku Rzesza zyskała
finansową suwerenność, to znaczy zerwano z dotychczasową praktyką finansowania budżetu
centralnego przez składki państw członkowskich. Po 1919 roku było zupełnie odwrotnie – budżet
centralny udzielał wsparcia budżetom lokalnym (w Prusach, Bawarii, etc.).

Najważniejsze było jednak to, że te coraz bardziej zjednoczone Niemcy, które radykalnie poprawiły
swoją geostrategiczną pozycję, przejęte były „ideami 1919 roku”. Te ostatnie oznaczały przekonanie,
że traktat wersalski nie tyle był polityczną porażką, co pohańbieniem „honoru narodu niemieckiego”.
Nie tylko dlatego, że zapisano w traktacie pokojowym „paragraf winy” obciążający Niemcy
odpowiedzialnością za wybuch wojny w 1914 roku (art. 231). Od początku integralną częścią tych
„idei” było również przekonanie, że Niemcy zostały poniżone przez powstanie niepodległej Polski.
Sprawa przebiegu granicy polsko – niemieckiej była tutaj kwestią wtórną. Zasadniczy sprzeciw budził
sam fakt odrodzenia się polskiej państwowości.

Tak rozumiane „idee 1919 roku” były podzielane przez wszystkie najważniejsze partie i ruchy
polityczne obecne na niemieckiej scenie politycznej – od komunistów i socjaldemokratów po
katolickie „Centrum” i protestanckich „narodowo – niemieckich” konserwatystów nawiązujących do
pruskich tradycji. Jeśli dodać, że traktat wersalski jako „próbę zamknięcia wielkiego narodu w
żelaznej klatce” odrzucali również niemieccy pacyfiści (na czele z laureatem pokojowej Nagrody
Nobla Alfredem Friedem) – mamy skalę zjawiska; zjawiska, którego istotnym elementem składowym
był antypolonizm.

Antypolska propaganda o Polsce jako „państwie sezonowym”, mającym w sobie od początku „bakcyl
rozkładu”, była wszechobecna w mediach i programach szkolnych Republiki Weimarskiej. Na tym

background image

wychowywała się nowa generacja Niemców, która po 1 września 1939 roku będzie tworzyć „nowe
niemieckie porządki” na okupowanych ziemiach Rzeczypospolitej. Zdaje się, że tego
„mentalnościowego czynnika” zupełnie nie biorą pod uwagę nasi dzisiejsi „realiści – rewizjoniści”
piszący alternatywne historie o polsko – niemieckim przymierzu.

Skoro był dwudziestoletni rozejm, to może rację mają ci, którzy mówią o drugiej wojnie
trzydziestoletniej (1914 – 1945), a nie dwóch odrębnych światowych konfliktach? Teza kusząca, ale
zupełnie oderwana od realiów. Przede wszystkim dlatego, że w 1939 roku za rozpętaniem wojny
światowej stały dwa państwa „nowego typu”, które nie istniały w 1914 roku. Zjawisko totalitaryzmu –
w wersji sowieckiej i hitlerowskiej – było w takiej skali czymś zupełnie nowym, niespotykanym w
dziejach ludzkości. Dwa totalitaryzmy w czasie upiornej nocy na Kremlu zgodziły się 23 sierpnia 1939
roku, że czas już ostatecznie położyć kres porządkowi wersalskiemu i jego „pokracznym bękartom”
(por. słowa Mołotowa o Polsce). Zawczasu rozdzieliły „strefy wpływów”, wydając tym samym wyrok
śmierci na dziesiątki milionów ludzi. Droga do najkrwawszej w dziejach ludzkości wojny została tym
samym otwarta. Warto pamiętać – bez paktu Ribbentrop – Mołotow nie tylko nie byłoby czwartego
rozbioru Polski, ale i holocaustu.

Najbardziej przenikliwą analizę słabości stworzonego po 1918 roku ładu pokojowego zaprezentowali
kolejni papieże (Benedykt XV, Pius XI oraz Pius XII). Każdy z nich nauczał, że nie będzie trwałego
pokoju bez powrotu ludzkości do Chrystusa, bez uznania Jego królowania również w wymiarze
społecznym. W tym sensie można powiedzieć, że najpoważniejszą inicjatywą pokojową było
ustanowienie przez Piusa XI w 1925 roku święta Chrystusa Króla (encyklika „Quas primas”) i
wezwanie całej ludzkości do uznania Jego społecznego panowania.

Każdy z wymienionych papieży widział ścisły związek między pogrążaniem się narodów w konflikty
zbrojne, a wcześniej dokonanym „zbrodniami obrazu majestatu Chrystusa Króla” (Pius XII) w postaci
„zarazy laicyzmu” (Pius XI), która z kolei przygotowywała grunt pod nadejście i rozwój totalitarnych
ideologii, które parły do konfliktu o niewyobrażalnej skali. Pisał o tym w swojej pierwszej encyklice
(„Summi pontificatus”) opublikowanej w październiku 1939 roku papież Pius XII. Dokument ujrzał
światło dzienne w momencie, gdy niemiecko – sowiecka współpraca osiągnęła swoje apogeum.

Jak pisał Pius XII była to „prawdziwa godzina ciemności”. Nic dziwnego, że rozpowszechnianie
„Summi pontificatus” było przez obu okupantów karane śmiercią. Tym bardziej nie dziwi to, że w
momencie, gdy rozbiorcy zgodnie mówili o „szmacianym państwie polskim”, które „nigdy nie
powinno zaistnieć”, a w tym samym czasie nasi francuscy i brytyjscy „sojusznicy” wchodzili na drogę
do Jałty (por. głuchą ciszę o agresji 17 września 1939 roku w Londynie i Paryżu), Pius XII upominał się
o Polskę, „która przez swą niezłomną wierność dla Kościoła i przez wielkie zasługi, jakie zdobyła
broniąc chrześcijańskiej kultury i cywilizacji – o czym historia nigdy nie zapomni”.

Gdy z trybun sowieckiej Rady Najwyższej i niemieckiego Reichstagu ogłaszano śmierć „tego
pokracznego bękarta Wersalu”, Pius XII przypominał światu o „bolesnej skardze i krwi tysięcy ludzi,
nawet tych, którzy nie brali udziału w służbie wojskowej, a jednak zostali zabici, zwłaszcza w Polsce,

background image

narodzie tak Nam drogim”. „Czeka ona upragnionego dnia, w którym, jak tego domagają się zasady
sprawiedliwości i prawdziwie trwałego pokoju, wyłoni się zmartwychwstała z owego jak gdyby
potopu, który się na nią zwalił”.

Wody potopu ostatecznie zaczęły ustępować po pięćdziesięciu latach od napisania tych słów. Jednak
w najczarniejszej chwili naszych dziejów, w tej przeraźliwej „godzinie ciemności” niosły wielką
nadzieję, że światło zmartwychwstania będzie także naszym udziałem.

Grzegorz Kucharczyk


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Nie będziecie się zwracać do wywołujących duchy ani do wróżbitów
Dowiedz się, kto nie będzie miał prawa do zasiłku chorobowego
Bez twardego oparcia się na Logosie nie będzie kontrrewolucji
1 Nie będziesz miał cudzych bogów przede Mną
Nagrody Nobla nie będzie radiestezja
ZAŚWIADCZENIE OD RODZICÓW DLA SZKOŁY ZE DZIECKO NIE BEDZIE BRAŁO UDZIAŁU W HALLOWEEN, ZAŚWIADCZENIE
Szwecji, jaką znali Polacy, już nie będzie
balkany + dlaczego rosja nie bedzie pomaranczowa, Teksty fachowe - Rosyjski, Glosariusze
MICHALKIEWICZ NIE BĘDZIE JEZUS PLUŁ NAM W TWARZ (2)
68 W CIEMNOŚCI NIC SIĘ NIE WIDZI
25 JEŚLI SŁUCHAĆ NIE BĘDZIECIE
21 JEŚLI NIE BĘDZIECIE CZYNIĆ POKUTY
(Irak UE) Nie będzie preferencji dla irackich chrześcijan
Abp Gänswein nie będzie wielkiej reformy Kościoła
NIE BĘDZIE „TYSIĄCLETNIEGO RAJU” NA ZIEMI! – teologiczna ocena tekstów Marii od Bożego Miłosierdzia
Nie będzie konsekwencji za zniewagę żołnierzy niezłomnych
Bednarek Marcin lab MIUE Sprawozdanie Wentylator, nauka, PW, sem 6, semestr VI 2009, smyk, sprawka,
odejścia bez powrotów

więcej podobnych podstron