Polska Rosja wojna i pokoj Od Jan Kochanczyk(1)

background image
background image

Jan

Kochańczyk

Polska-Rosja:

wojna i pokój. Tom

1

Od

Chrobrego do Katarzyny

background image

© Copyright by Jan Kochańczyk & e-bookowo

Na

okładce: fragment portretu pędzla Szymona Boguszowicza:

Caryca Maryna Mniszchówna w stroju koronacyjnym, 1606 rok

ISBN

978-83-63080-19-8

Wydawca

:

Wydawnictwo

internetowe e-bookowo

www.e-bookowo.p

l

Kontakt

:

wydawnictwo@e-bookowo.p

l

Wszelkie

prawa zastrzeżone. Kopiowanie, rozpowszechnianie

części lub całości bez zgody wydawcy zabronione.

background image

Wstęp

10

kwietnia 2010 roku. Lotnisko wojskowe w Smoleńsku, 10

kilometrów od Katynia. Katastrofa samolotu Tupolew 154M z

prezydentem Rzeczypospolitej i dużą grupą ważnych polityków

polskich na pokładzie. 96 osób. Wszyscy zginęli. Szok, żałoba.

Premier

Polski i premier Rosji spotkali się na miejscu tragedii.

Przyjacielski uścisk, słowa o pojednaniu. Czyżby zapowiadały koniec

„odwiecznej” wrogości dwóch sąsiednich narodów? Prawdziwy

koniec wielkiej wojny?

background image

Wojna

pomników

Jest

u nas kolumna w Warszawie... Pomnik króla, który miał u

stóp pokonanych carów państwa moskiewskiego. Po rozbiorach

ojczyzny, w czasach niewoli, Polacy spoglądając na wyniosłego - z

głową w chmurach - Zygmunta III Wazę, krzepili serca. Wspominali

obrazy Dolabellego czy Matejki, na których uwieczniono polskie

triumfy i rosyjskie klęski. Szczególnie zaś - największe upokorzenie

Moskwy, kiedy to w Warszawie zniewolony przez hetmana

Żółkiewskiego -

- „Car

z

bracią, pokłon uczyniwszy przed Jego Królewską Mością,

szłyk [czapkę] w ręku trzymając i przed majestatem Jego Królewskiej

Mości stojąc, wszystkim uczynili żałosny widok szczęścia odmiennego

na świecie [...].

I

kiwając wszyscy głowami swemi, dziwowali się szczęściu

wielkiemu i błogosławieństwu od Boga, Królowi Jego Mości nigdy nie

spodziewanemu”.

Anonimowy

sprawozdawca z tej uroczystości opisywał barwnie,

jak car i jego brat całowali rękę króla polskiego i o miłosierdzie

prosili „dotykając się ręką ziemi i czołem bijąc, z wielkim uniżeniem”.

Działo się to 29 października 1611.

***

Jest

u nich pomnik w Moskwie... Pomnik bohaterów narodowych,

kupca Kuźmy Minina i księcia Dymitra Pożarskiego, którzy w roku

1612 wygnali Polaków z Moskwy. Posągi bohaterów powstania

narodowego przeciw Polakom i Litwinom stoją spokojnie na placu

Czerwonym od roku 1818. Podziwiali je carowie, dostojnicy Cerkwi

prawosławnej, a nawet wodzowie światowego proletariatu. Leninowi

czy Stalinowi nie przeszkadzało „złe urodzenie” kupca - „burżuja”,

czy księcia - feudała. Radzieccy encyklopedyści sławili „wodzów

narodowego powstania”, którzy poprowadzili lud rosyjski do walki z

polskimi i litewskimi panami. Pomnik rzeźbiarza Martosa przetrwał

burze rewolucji i stał (jak stoi) niedaleko sanktuarium wodza

Października.

background image

Wojny

Zygmunta III Wazy sprzed 400 lat wryły się w pamięć

narodu rosyjskiego (pamięć umiejętnie kształtowaną przez

propagandę carską, szczególnie w XIX wieku). Stały się przyczyną

nieufności, a niekiedy wręcz wrogości dwóch bliskich sobie w gruncie

rzeczy narodów słowiańskich. Czas przelotnej chwały „polskich

panów”: kiedy to hetman Żółkiewski zajął Moskwę i przyjął hołd

bojarów na wierność polskiemu królewiczowi - był dla Rosjan jak

bolesna, zapiekła rana. Polacy wszak przez prawie dwa lata panoszyli

się na Kremlu! A właściwie to przez większą część swego

„panowania” odpierali tylko ataki oblegających Moskwę wojsk

rosyjskich. Wycieńczeni głodem musieli się poddać na początku

listopada 1612 roku. Przypomniał o tym zrobiony w Rosji Putina i

Miedwiediewa film z pamiętną datą w tytule.

Tamte

wydarzenia kształtowały przez wieki świadomość

narodową Rosjan. Puszkin, ich największy poeta uwiecznił je w

genialnym, szekspirowskim wręcz dramacie „Borys Godunow”. Czasy

wielkiej smuty Rosjan przypominają także dwie słynne opery

narodowe, wielbione zarówno przez carów, jak i wodzów światowego

proletariatu.

Prawosławni kapłani

uczyli

rosyjskie dzieci, nawet w zapadłych

wsiach, patriotycznego wierszyka ulubieńca carów, Wasyla

Żukowskiego, „Ruska chwała”:

Był

taki

czas: podstępny, wrogi Lach

Na

tronie Moskwy osadził Samozwańca,

Wszystko

zagrabił i cała Ruś

Upokorzona! W

polskich kajdanach!

- Na

cara miała wybrać cudzoziemca.

Zmarniała

nasza

ziemia.

Polak

był gorszy od Tatarzyna.

Rzucona

była sława carska

Pod

butne nogi króla Polski.

Lecz

do powstania wezwał Minin

I

wtedy z Kremla

Wypędził wrogów kniaź Pożarski.

1831

background image

Dni

najazdu przypominała Rosjanom przez wieki „prawosławna

Częstochowa” - czyli oblegana niegdyś przez wojska polskie Ławra

Św. Trójcy i Świętego Sergiusza w Troicku (dziś Zagorsk - stolica

światowego prawosławia). Czasy „smuty” przywodzi też na myśl

najświętsza dla Rosjan ikona Matki Boskiej Kazańskiej, która

błogosławiła obrońców wiary ruskiej do walki z polskimi heretykami.

Malowniczo

opisał dzieje zmagań prawosławnych i katolików

pisarz Michał Zagoskin, w popularnej powieści historycznej „Jurij

Miłosławski, ili Russkije w 1612 godu”. Książka ta spełniała w Rosji

taką samą rolę, jak w Polsce Trylogia Sienkiewicza.

Agresję Lachów

w

czasach samozwańców potępiał nawet wróg

carów, rewolucjonista Konrad Rylejew, autor słynnej dumki „Iwan

Susanin” o bohaterze antypolskiego „ruchu oporu”, którą to balladę

recytował potem ze wzruszeniem inny rewolucjonista, Włodzimierz

Iljicz Lenin.

Po

400 latach od triumfu nad „polskimi panami” dzień 4 listopada

w nowej już Rosji - Jelcyna, Putina i Miedwiediewa - jest świętem

państwowym, zastępującym najświętszą do niedawna Rocznicę

Rewolucji. A na ekranach Rosji XXI wieku nadal wielkie triumfy

święci filmowe widowisko: „1612”, upamiętniające polskie zamachy

na świętą Ruś i wiarę prawosławną.

background image

Wojny

operowe

W

Polsce ta opera znana jest tylko z tytułu. A jest to rosyjska

opera narodowa! Nasze encyklopedie co najwyżej półgębkiem

wymieniają dzieło rosyjskiego kompozytora narodowego Michała

Glinki: „Iwan Susanin, czyli życie za cara”, nie rozwodząc się szerzej

nad treścią libretta. Nic dziwnego - opera pisana w latach

trzydziestych XIX wieku pod patronatem cara Mikołaja I, była

ideowym uzasadnieniem rozbiorów niepokornej i skłonnej do zrywów

powstańczych Polski. Dzieło przypomina „łupieżczą wyprawę”

polskiego króla, Zygmunta III Wazy, na Rosję w pierwszych latach

XVII wieku. Skoro Polacy stanowili odwieczne zagrożenie dla Rosjan,

to należało ich zdecydowanie - zdaniem cara Mikołaja -zdeptać.

W

roku 1834 imperator odwiedził kostromski klasztor Ipatiewski,

w którym w roku 1613 krył się przed polskimi wojskami Michał -

pierwszy car z dynastii Romanowów. Car Mikołaj odwiedził też

dziedziczną wieś swego rodu, Domnino koło Kostrowa, w której

starostą był kiedyś Iwan Susanin, popularny bohater narodowy. To

właśnie on uratował w czasach najazdu Lachów młodego cara.

Opisywana szeroko w prasie wizyta Mikołaja I w historycznych

miejscach ożywiła zainteresowanie tematami sprzed ponad 200 lat.

Recytowano

popularny wiersz o Susaninie... dekabrysty Konrada

Rylejewa, skazanego na śmierć przez cara. Tego samego Rylejewa,

którego Mickiewicz we wstępie do III części „Dziadów” tak oto sławił:

„...Znakomity

poeta

rosyjski wolnomyślny, w roku 1823 i 1824

wydawał wspólnie z Bestużewem noworocznik literacki pod tytułem

‚Gwiazda Północna’ w duchu romantycznym. Był głównym

działaczem spisku, który miał na celu zaprowadzenie rządu

konstytucyjnego w Rosji. Członków przezwano dekabrystami

(‚grudniowcami’), gdyż spisek wybuchł w grudniu 1825 r., gdy po

śmierci Aleksandra I cesarzem miał zostać Mikołaj. Spisek się nie

udał. Rylejew został powieszony 25 lipca 1826 w Petersburgu”.

Mickiewicz

przyjaźnił się z wodzem dekabrystów podczas swojego

zesłania do Rosji w roku 1824. Poświęcił mu strofę wiersza „Do

background image

przyjaciół Moskali:

Gdzież

wy

teraz? Szlachetna szyja Rylejewa,

Którąm

jak

bratnią ściskał, carskimi wyroki

Wisi

do hańbiącego przywiązana drzewa...

Klątwa

ludom, co

swoje mordują proroki!

Paradoksalnie

- wróg numer jeden Romanowów, napisał wiersz,

który sławił założyciela dynastii, nieudolnego cara Michała i

inspirował rosyjską operę narodową - hymn pochwalny na cześć

władcy! Rylejew był zafascynowany kulturą polską, tłumaczył na

rosyjski wiersze Mickiewicza, Niemcewicza, Trembeckiego. Jego

„Dumy” wydane w roku 1825 zbliżone były do „Śpiewów

historycznych” Niemcewicza. Najsławniejsza z tych „dum” - to

właśnie „Iwan Susanin”, opowieść o bohaterze carskiej Rosji, który w

roku 1613 ocalił wybranego na tron młodego Michała Romanowa,

ukrywającego się przed Polakami w klasztorze Ipatiewskim. Polacy

ścigali Michała; Susanin jednak wywiódł ich w pole, a właściwie - w

leśną głusz i mokradła. Najeźdźcy wzięli go za przewodnika. Na swoją

zgubę! Iwan Susanin, prosty wieśniak, starosta Domnino, dziedzicznej

wsi Romanowów, stał się symbolem obrońcy imperium carów i wiary

prawosławnej.

Tak

się złożyło, że ludowego herosa sławili zarówno obrońcy, jak i

wrogowie caratu - tacy, jak Rylejew. Oto jego tekst - w bodaj

pierwszym? - polskim przekładzie:

IWAN

SUSANIN

Duma

„Dokąd

prowadzisz?

Jaka ciemnica! -

- Na

przewodnika patrzą wrogowie.

I

z trwogą krzyczą pyszni Polacy:

- „Grzęźniemy

tutaj

w zwałach śniegu!

Pewnie

już będziem bez noclegu!

Ty, kochaneczku, zbaczasz

gdzieś z drogi,

Ale

w ten sposób nie zbawisz cara!

Choćbyśmy

nawet

pobłądzili

W

tej leśnej głuszy,

W

tumanach śniegu -

background image

To

wasz car Michał tak czy owak

Śmierci

z

rąk polskich nie uniknie!

Poprowadź dobrze,

Wtedy... dostaniesz

ty od nas złoto,

Zacną nagrodę;

Jeśli

nas

zdradzisz - stracisz głowę!

Niewiele

trzeba, jeden ruch szabli!

...Cała

noc

mija w tej kurzawie!

Lecz

coś tam wreszcie widać w dole,

Coś

tam

czernieje za drzewami!”

„To

moja

wioska! Dieriewienka! - sarmatom pysznym

Susanin

powie. - Tutaj są gumna, płoty, mostek...

Za

mną! Do bramy! Przytulna chata

Tu

w każdej chwili na gościa czeka.

Wchodźcie więc śmiało!”

- „Wreszcie, Moskalu

Jest

jakaś przystań w diabelskiej dali

Tej

śnieżnej pustki, tego przestworu!

Takiej

przeklętej nie miałem nocy,

Ślepe

od

śniegu sokole oczy,

W

żupanie mokra jest każda nitka!

Chodźmy! - zawarczał

Laszek

młody. -

Winka

nam dawaj, gospodarzu! Szybko,

Bo

zaraz tutaj będzie w robocie

Na

ciebie srogi bat i szabla!”

Oto

już obrus prosty na stole,

Jest

na nim piwo, pucharki wina,

Rosyjska

kasza, ciepły kapuśniak,

Przed

każdym gościem kawałek chleba,

Zaś

w

okiennice małej chatki

Wiatr

wściekle stuka,

A

w palenisku z posępnym trzaskiem

Drewniane

szczapy powoli płoną.

Północ minęła!

Po

trudnej drodze

Snem

krzepkim zdjęci

background image

Leżą

na

ławach pyszni sarmaci.

W

tej izbie dymnej spokój znaleźli.

A

czuwa tylko Susanin siwy,

Modli

się cicho do ikony:

„Boże, o! chroń

nam

cara młodego!”

Lecz

oto nagle końskie kopyta

Przy

bramie słychać!

Powstał Susanin, wyszedł

do

gościa -

To

syn przybrany!

„Czemu się włóczysz

w

czas niespokojny?

Północ minęła,

wicher

szaleje!

Całą rodzinę

wprawiasz

w trwogę!

Sam

Bóg cię wreszcie przyprowadził -

Synu, jedź

tam, gdzie

jest car młody!

Mów Michałowi:

uciekaj

szybko,

Bo

go szukają wraży Lachowie

I

w złości swojej chcą zamordować,

By

Moskwie nowe biedy sprawić!

Powiedz:

Susanin chce go ocalić,

Bo

go natchnęła miłość ojczyzny

I

wiary naszej prawosławnej.

Mów, że

ratunek

tylko w ucieczce!

Mów, że

mordercy

nocują u mnie.

Co

- skamieniałeś?”

- „Ależ ojcze, zabiją

ciebie

wraże Lachy!

Co

będzie ze mną, z młodą siostrą

Co

będzie z matką słabowitą?!”

„Bóg

nas

obroni swą świętą siłą,

Nie

da wam zginąć, moje dzieci!

Możny obrońca

on

wszystkich sierot.

Żegnaj, mój

synu, czas

ucieka.

Pamiętaj

o

mnie: ja umieram

Za

całe nasze ruskie plemię!”

Wskoczył

na

koń ze łzami w oczach,

I

ruszył w drogę Susanin młody,

background image

A

jego rumak pomknął jak strzała.

Księżyc

na

niebie koło zatoczył,

Świst

wiatru

ucichł, zamieć minęła,

Na

niebie ranne jaśnieją zorze.

Wstają Polacy, zdradę knują.

„Susanin” - krzyczą. - „Co

tam

robisz?

Czas

skończyć modły, ruszamy w drogę!”

Z

wioski wypadli głośną zgrają,

W

las mroczny wchodzą, w kręte ścieżki.

Susanin

wiedzie ich, przewodnik,

W

rześki poranek. Bo słońce oto

W

gałęziach drzew

Kryje

się – kryje...

- Znów

jasno

świeci!

Wśród

ciszy

stoją dęby i brzozy.

Mroźny śnieg

skrzypi

pod nogami

I

tylko wrony szumią skrzydłami

Lub

dzięcioł w wierzbę sękatą stuka.

Jeden

za drugim w leśnym gąszczu

Za

przewodnikiem idą sarmaci.

Już słońce

stoi

w niebie wysoko,

A

coraz dzikszy staje się las!

Nagle

gdzieś znika mała ścieżka,

Zaś sosny, jodły ścianą gęstą

Wyrosły, tworząc

mur

wysoki!

Daremnie

nasłuchują z trwogą!

Wszystko

w tej pustce martwe, głuche!

„Dokądś nas, zdrajco, zaprowadził? -

Zapytał

stary

Lach Iwana.

„Dotąd,

gdzie

być winniście teraz! -

Dzielny

Susanin sarmatom powie.

Zabijcie

mnie! Tu ma mogiła!

Lecz

wiedzcie jedno: to ja właśnie

Uratowałem

cara

Michała!

Zdrajcy

wy we mnie nie znajdziecie!

background image

Nie

ma ich wcale i nie będzie

Na

naszej świętej ruskiej ziemi!

Tu

każdy kraj od dziecka kocha!

I

wie, że zdradą duszę zgubi!”

„Giń więc!” - krzyknęły

polskie

pany.

Szable

nad starcem zaświstały.

„Giń, zdrajco! Już twój

koniec

nastał!”

Dzielny

Susanin cały w ranach -

Padł.

Śnieg czysty

Najszlachetniejsza

krew barwiła.

Krew

drogocenna, która dla Rosji

Cara

Michała ocaliła.

1822

Dumkę

Rylejewa

czytał z zachwytem między innymi pewien

młodzieniec z Guberni Smoleńskiej, który miał się stać pierwszym

muzycznym geniuszem Rosji. Michał Glinka (1804 - 1857) od roku

1817 był uczniem Liceum Szlacheckiego w Petersburgu. Dziesięć lat

później znany już był w stolicy jako twórca popularnej muzyki

fortepianowej i kameralnej. Wykorzystywał w niej melodie i rytmy

ludowe. Wkrótce sławę zyskały jego słowa: „Muzykę tworzy naród, a

my - artyści - tylko ją opracowujemy”. W stolicy Rosji młody

kompozytor stykał się z Puszkinem, Żukowskim i Mickiewiczem; był

częstym gościem w słynnym salonie polskiej pianistki Marii

Szymanowskiej.

Wyjazdy

za granicę do Wiednia, Pragi czy Berlina, pozwoliły

Glince poznać najnowsze trendy muzyczne. Marzył o tym, by piękne

zaśpiewy jego narodu rozbrzmiewały w całym świecie. Około roku

1833 w głowie kompozytora zrodził się zamysł opery narodowej. Po

powrocie do Petersburga zwierzył się ze swych przemyśleń

faworytowi cara, poecie Żukowskiemu. Nauczyciel carewiczów,

mieszkający stale w jednym ze skrzydeł pałacu Zimowego, zasłynął

jako „pudrowany Osjan” i autor wielu wierszy antypolskich po

powstaniu listopadowym. Słowacki wykpiwał go w „Beniowskim”:

Żukowski,

ruski

belfer i poeta,

background image

Który balladę odział wielką krasą,

Podług

mnie

- to niewielka zaleta!...

Jako

temat opery narodowej Żukowski zaproponował

kompozytorowi dzieje Iwana Susanina. Wcześniej, co prawda, w roku

1815 operę opiewającą bohaterskiego chłopa napisał i wystawił w

Moskwie przebywający w Rosji wenecjanin Catterino Cavos, zwany

pieszczotliwie „Kattierino Albertowiczem Kawosem”; znawcy jednak

nie pochwalali tej opery, zakończonej happy endem i ociekającej

„włoskimi syropami”. Żukowski i Glinka chcieli przedstawić nieco

więcej prawdy historycznej. Kompozytor pisał w jednym z listów:

„Żukowski

szczerze

pochwalił zamysł [skomponowania opery

narodowej] i zaproponował mi jako temat Iwana Susanina. Scena w

lesie [z dumki Rylejewa] głęboko podziałała na moją wyobraźnię.

Znajdowałem w niej wiele oryginalnego, specyficznie rosyjskiego

klimatu. Żukowski sam chciał pisać słowa i na próbę napisał znane

wiersze:

Ach, nie

mnie biednemu,

Wiatrowi

bujnemu”.

Słowa

te

znalazły się potem w epilogu opery. Żukowski jednak nie

był w stanie współpracować z Glinką, bo ten obrał dość osobliwy tryb

pracy: najpierw pisał muzykę do poszczególnych scen, a potem trzeba

było do muzyki dopasowywać słowa. Poeta naraił więc

kompozytorowi Jegora Rosena „najlepszego literata wśród Niemców”

na dworze cara.

„Nawał zajęć

nie

pozwolił Żukowskiemu wywiązać się z zadania -

pisał Glinka - i Żukowski oddał mnie w ręce barona Rosena... Moja

wyobraźnia jednakowoż wyprzedzała pilnego Niemca. Jakby mocą

czarodziejską ułożył mi się plan całej opery oraz zaświtała myśl, by

przeciwstawić muzyce rosyjskiej - polską”.

Oto

treść tej narodowej opery: parę kochanków z wioski Domnino,

Antonidę i Bohdana, rozłączyła wojna. Na kraj napadli Polacy i

młodzieniec musiał wyruszyć do boju. Pojawił się w końcu w

rodzinnej wiosce ze swoją drużyną i dobrymi wiadomościami:

wybuchło powstanie narodowe przeciw najeźdźcom. Moskwa została

wyzwolona! Szlachta i chłopi zdołali się zjednoczyć po stronie

background image

najlepszego kandydata na cara, Michała Romanowa. Ukrywa się on

teraz przed Polakami w pobliskim klasztorze.

Młodzi chcą się pobrać,

ale

ojciec dziewczyny, Iwan Susanin

sprzeciwia się: „Nie czas na śluby, póki trwa wojna!”

Z

narodowymi, rosyjskimi melodiami i rytmami pierwszego aktu

kontrastuje drugi, „polski” akt opery. Rozwija się „podła intryga

Lachów”. W sali tronowej króla Zygmunta III słychać polskie tańce:

poloneza, krakowiaka i mazurka. Trwa bal. Polscy panowie chwalą

się wojennymi sukcesami w Rosji, cieszą się ze zdobycznych futer,

złota i cennych kamieni. Niestety, posłaniec hetmana polskiego

przynosi złe wiadomości o powstaniu narodowym w Rosji przeciw

najeźdźcom. Radość milknie na chwilę, potem bal trwa dalej.

W

trzecim akcie znów powraca klimat rosyjskiej wioski. Trwają

przygotowania do ślubu Antonidy i Bohdana, jednak przerywają je

znowu Polacy. Dzielny chłop Iwan Susanin, wysyła przybranego syna

Wanię do klasztoru, aby ostrzegł cara Michała, sam zaś jako

przewodnik, wyprowadza wrogów na leśne głusze, „gdzie nawet wilki

i kruki nie zaglądają”. Wiedzie ich do zguby. Sam również ginie z ich

ręki.

Epilog

prezentuje Moskwę świętującą zwycięstwo nad Polakami.

Wśród radosnego tłumu pojawiają się bohaterowie powstania, Minin i

Pożarski, a także bohaterowie opery, dzieci Susanina i narzeczony

Antonidy. Naród śpiewa „zdrawicę” na cześć cara i wiernych sług,

którzy ocalili mu życie.

Car

Mikołaj interesował się losami nowego dzieła Glinki,

zatytułowanego początkowo „Iwan Susanin”. Brał udział w próbach,

spotykał się z kompozytorem, nazywał przyjacielem. Pojawił się

pomysł dedykowania opery imperatorowi i zmiany nazwy dzieła na

„Życie za cara”. Tuż przed premierą dzieła w roku 1836 Glinka pisał

w liście do przyjaciela:

„Za pośrednictwem

Gedeonowa

[dyrektora Teatru Wielkiego w

Petersburgu] otrzymałem zezwolenie poświęcenia mojej opery

carowi. Zamiast ‘Iwana Susanina’ została nazwana ‘Życiem za cara’ „.

Premiera

obfitowała w polityczne akcenty. Po pierwszym akcie

rozległy się huczne oklaski. A potem... Glinka pisał: „w czasie sceny z

background image

Polakami, poczynając od poloneza aż do mazura i finałowego chóru,

panowało głuche milczenie. Iwan Cavos, syn kapelmistrza

dyrygującego operą, zapewnił mnie, że było ono wywołane faktem

pojawienia się na scenie Polaków”.

Następne

akty

znowu petersburska publiczność nagradzała

brawami. Nastrój zrobił się tak patriotyczny, że (wedle relacji

kompozytora):

„W

czwartym

akcie chórzyści grający Polaków pod koniec sceny

rozgrywającej się w lesie napadli na Pietrowa [Susanina] z taką

zaciekłością, że rozerwali mu koszulę i musiał się nie na żarty przed

nimi bronić. Sukces był całkowity. Cesarz pierwszy podziękował mi

za moją operę. Powiedział, że to niedobrze, iż Susanina zabijają na

scenie. Wyjaśniłem Jego Cesarskiej Mości, że nie będąc z racji

choroby na próbie, nie mogłem wiedzieć, jak ta scena zostanie

rozwiązana. A zgodnie z moim projektem w chwili napaści Polaków

na Susanina kurtynę należało natychmiast opuścić. O śmierci

Susanina informuje sierota w epilogu.

Później dziękowała

mi

carowa, a następnie wielcy książęta i

wielkie księżne obecne w teatrze”.

Kompozytor

dostał od cara w prezencie pierścień wart 4 tysiące

rubli, ozdobiony topazem, otoczonym brylantami, jednak... Nie

otrzymał honorarium. Spore wpływy wpłynęły potem do jego kieszeni

za nuty z fragmentami opery.

Budziła

ona

ożywione dyskusje nawet na ulicach Petersburga.

Przyjaciel Glinki, Włodzimierz Odojewski pisał: opera rozpoczyna

„nowy okres w muzyce rosyjskiej. To chwalebny zryw geniuszu”.

Niektórzy arystokraci cichcem mówili, ze dawna opera Cavosa była

lepsza, a ludowe motywy u Glinki dały w sumie „muzykę dla

woźniców”.

Przez

wiele lat narodowa opera Rosjan budziła kontrowersje, z

uwagi na polityczną wymowę. W roku 1861 znakomity krytyk

Włodzimierz Stasow pisał w liście do wybitnego kompozytora

Bałakiriewa:

„Nikt być może

nie

znieważył tak naszego narodu, jak Glinka, po

wsze czasy podnoszący za pomocą genialnej muzyki do roli bohatera

background image

nędznego chłopa, wiernego jak pies, ograniczonego jak sowa czy

głuchy cietrzew i poświęcający siebie dla uratowania chłopaczyska,

którego w ogóle ratować nie należało, którego nie było za co kochać i

którego nawet on sam nie widział na oczy. To apoteoza rosyjskiego

bydlęcia w typie moskiewskim”.

Zakłopotany

Milij

Bałakiriew bronił zasady... mniejszego zła:

„Mówi pan, że

Susanin

nie powinien był ratować Michała

[Romanowa]. Nie, jego trzeba było ratować. Lepszy moskiewski car

od polskiego jarzma. I teraz trudno nam znaleźć dostęp do znośnego

życia, godnego Rosjan, szczególnie gdy nie wiemy, czego nam trzeba.

A gdyby nas wówczas Polacy pokonali, byłoby na wieki po nas:

wszyscy zwróciliby się ku katolicyzmowi, zaczęliby mówić po polsku i

wtedy moglibyśmy pożegnać się z Rusią; nigdy by więcej nie

zmartwychwstała. Michał był idiotą, ale zawsze lepsze coś niż nic”.

Hrabia

Aleksy N. Tołstoj pisał o operze Glinki:

„Akcja ‚Iwana Susanina’

toczy

się w czasach, kiedy bojarowie i

drobna szlachta zdradzili - zaprzedali ruską ziemię Polakom! A ci

zrujnowali Moskwę, wszystko zadeptali kopytami polskich koni - i w

końcu zrujnowane państwo trzeba było ratować chłopskimi rękami.

Wtedy zaśpiewano w narodzie o starym chłopie Susaninie, który

swoim sprytem zgubił dumnych Polaków”.

Opera

Michała Glinki była ulubionym dziełem wrogich Polsce

„panslawistów”, którzy chcieli zjednoczyć pod berłem cara

niezadowolonych z panowania Habsburgów Słowian austriackich i

bałkańskich. Uważali oni skłonnych do wiecznych powstań Polaków

za „Judaszów Słowiańszczyzny”. W roku 1866 doprowadzili do

premiery „Życia za cara” w Pradze. Rok później w Moskwie odbył się

w Moskwie wielki zjazd wszechsłowiański. Ustalono, że wspólnym dla

Słowian językiem będzie rosyjski. Wystawiono, oczywiście, sławną

operę Glinki. Rosyjskie melodie oklaskiwano; poloneza i mazura

wygwizdano. Potem, podczas obrad, Polsce zarzucano „dążenia

imperialistyczne”, przejawiające się w dążeniu do odbudowy

Rzeczypospolitej w granicach z roku 1772. Delegat Katkow pisał w

„Moskowskich Wiedomostiach”:

„W

granicach

Słowiańszczyzny nie ma miejsca na dwa państwa -

background image

rosyjskie i polskie; istnienie dwóch jest niemożliwe, jedno musi

zginąć, a ponieważ o wyniku walki zawsze rozstrzyga siła, więc kto

ma większą siłę, ten ma za sobą i prawo. W gruncie rzeczy Polaków

już nie ma!”

Delegat

Aksakow wyraził pogląd, że „Słowiaństwo to prawosławie,

a wobec tego Polacy powinni przejść na prawosławie”.

Delegaci

gorąco oklaskiwali słynny chór z opery Glinki „Sława

carowi, sława Rosji”, który zyskał rangę narodowego hymnu

imperium; z zachwytem mówili, że muzyczny temat przedstawia

„świętą postać cara, utożsamianą z rosyjską ojczyzną”.

Obiektywni

znawcy sztuki zdawali sobie sprawę z wyrazistej

propagandowej roli opery w imperium carów. Echem tych opinii jest

ocena zawarta w nowoczesnym dziele Węgra Andrasa Batty, który dla

niemieckiego wydawnictwa Koenesmann pisał w roku 2001:

„Życie

za

cara” - „zyskało nawet na politycznej aktualności wraz

ze stłumieniem polskiego powstania w latach 1830 - 31. Fakt, iż w

roku 1612 Polacy najechali na Rosję, podczas gdy w roku 1830

Polska znajdowała się pod rosyjskim zaborem, nie zbił z tropu

Mikołaja I, ani jego nadwornych ideologów. Dla cara i jego dworu

najważniejsza była wyraźna wymowa ideowa opery: prosty chłop

rosyjski gotów jest zawsze poświęcić swe życie dla miłościwego cara...

Nad

tekstem libretta pracowało kilku autorów, ostateczny kształt

nadał mu baron von Rosen (sekretarz carewicza), zatroszczył się on

również, by Susanin nie przypominał nazbyt wyraźnie rzeczywistego

chłopa pańszczyźnianego. Legendarny bohater przemienił się pod jego

piórem w postać idealnego poddanego - prawdziwy wzór chłopa”.

Ten

ideał carskiego sługi w ulubionej operze narodu rosyjskiego

stał się nad wyraz kłopotliwy w komunistycznej Rosji - centrum

światowego imperium nowoczesnych robotników, chłopów i

inteligencji pracującej. Tym bardziej, że nastała epoka radia i na

falach sowieckiego eteru pojawiały się fragmenty oper Glinki,

Czajkowskiego czy Musorgskiego. Sam Stalin był wielkim

miłośnikiem opery. „Życie za cara” znał na pamięć z nagrań

płytowych, dokonanych jeszcze w czasach Romanowów. Uwielbiał

muzykę Glinki. Kiedy opera została wznowiona w teatrze Wielkim, po

background image

triumfalnej scenie finałowej Józef Wissarionowicz spytał gniewnie:

- Gdzie

dzwony? Dlaczego ich nie było słychać?!

- Kazano

je usunąć - padła odpowiedź.

- No

to lepiej usunąć tego, kto tak kazał! Przywrócić dzwony! -

zawołał Stalin.

Dzwony

przywrócono. Na rozkaz Stalina... w Związku Radzieckim

obowiązywała zupełnie nowa wersja opery, zredagowana pod

kierunkiem samego wodza bolszewików. Usunięto przede wszystkim

„reakcyjny” tytuł „Życie za cara” i dano nowy: „Iwan Susanin”.

Muzykę Glinki zostawiono w spokoju, zmieniono natomiast wymowę

ideową opery. Bohater ratuje z opresji nie młodego cara Romanowa,

ale samego powstańca Minina, który zresztą zapomina o swoim

„burżuazyjnym”, kupieckim pochodzeniu i zachowuje się jak

postępowy chłop z dziada pradziada.

Nowe

libretto opery opracował kolektyw Teatru Bolszoj w

Moskwie pod kierunkiem Siergieja Gorodeckiego. Prace były

szczególnie intensywne podczas tajnych przygotowań do rozprawy

Stalina z „pańską Polską” w roku 1939.

Autorzy

nowego tekstu twierdzili, że w gruncie rzeczy działają

zgodnie z intencjami samego Glinki, który chciał wysławiać

bohaterski naród rosyjski, a tylko źli doradcy z kręgów dworskich

zepsuli jego pomysły i kazali muzyką uwiecznić Romanowów. Autor

wstępu do wydania „udoskonalonego” libretta, B. Jarustowski pisał z

rozbrajającą szczerością:

„Łatwo zrozumieć dążenia

radzieckich

działaczy kulturalnych, by

oswobodzić jedno z najbardziej ulubionych dzieł narodu rosyjskiego

od cudzego mu wiernopoddańczego tekstu i tym samym wyzwolić w

końcu Glinkę od ‚współpracy’ z muzą barona Rosena.

27

lutego 1939 roku na scenie Teatru Wielkiego w Moskwie

odbyła się premiera opery ‚Iwan Susanin’ M. I. Glinki. Nowy tekst

napisał poeta S. M. Gorodecki. Wielką i zapładniającą rolę w pracach

nad redagowaniem tekstu odegrali dyrygent S. A. Samosud i L. B.

Baratow. Dyrygował spektaklem S. A. Samosud. Po pierwszych

spektaklach w nową redakcję naniesiono pewne zmiany (szczególnie

w epilogu); od tego czasu dzieło wystawiły prawie wszystkie teatry

background image

operowe Związku Radzieckiego i wiele zagranicznych scen. Tylko na

scenie Teatru Wielkiego nowa redakcja opery była oklaskiwana ponad

500 razy. To wydarzenie można zupełnie słusznie nazwać nowymi

narodzinami opery.

Autor

i redaktorzy nowego tekstu, z aktywnym wsparciem

kolektywu Teatru Wielkiego, przyjęli jedynie słuszne założenie:

zostawić nietkniętą partyturę Glinki, niczego w niej nie zmieniać!

Pozostawili czas i miejsce wydarzeń, dotychczasowy zestaw postaci;

nie zmieniały się też ich czyny. Do tekstu opery wniesiono, w istocie,

jedyną, ale pryncypialną zmianę - inną, bardziej zgodną z historią i

bliższą zamysłom Glinki osnowę treści, główny temat tego arcydzieła.

Historia

wyboru cara, przedstawiciela nowej dynastii

Romanowych - i obrony go przed wrogami, w nowej redakcji opery

została zastąpiona przez historię pospolitego ruszenia Minina i

Pożarskiego oraz ich walki o wolność ziemi ojczystej”.

„Iwan Susanin”

w

nowej wersji święcił triumfy w Związku

Radzieckim Stalina, Chruszczowa, Breżniewa i jeszcze Gorbaczowa.

Niekiedy rozbrzmiewa również w czasach Putina i Miedwiediewa; na

świecie jednak wraca się przeważnie do oryginalnej wersji Glinki.

Basowa partia tytułowa dawała okazję do popisu legendarnym

śpiewakom rosyjskim, takim jak Osip Pietrow czy Fiodor Szaliapin. W

epoce płyt kompaktowych wykonywali ją Matti Salminem, Jewgenij

Niestierienko, Borys Sztokołow.

Tekst

barona Rosena w centrum wydarzeń stawiał młodego cara;

libretto Stalina dzielnego powstańca Minina; natomiast wróg

pozostawał ten sam: Polak, katolik, zawzięty wróg wiary

prawosławnej!

Negatywnym

bohaterem opery pozostawał w obu przypadkach

śpiewający niewiele, ale za to basem „Sigizmund, król Polski”, czyli -

po naszemu - król Zygmunt III Waza. Pochodzący z protestanckiej

Szwecji, a jednak... żarliwy katolik, szkolony przez jezuitów,

zorganizował wyprawę na Rosję, by walczyć z prawosławiem! Wojna

miała być nową „wyprawą krzyżową”. W porozumieniu z polskim

królem papież Paweł V ogłosił jubileusz i odpust „dla szczęśliwego

zwycięstwa Najjaśniejszego Króla nad schizmatykami”, błogosławił

background image

rycerzy Kościoła. Zygmunt III w swojej gorliwości zwrócił się

dodatkowo do Rzymu z prośbą o przyspieszenie kanonizacji jezuity

Ignacego Loyoli, który miał być patronem przedsięwzięcia.

Wielu

Polaków nie chciało tego rodzaju wojny religijnej, tym

bardziej, że Rosjanie w pewnym momencie chcieli gościć na swym

tronie polskiego królewicza Władysława - pod warunkiem, że

przyjmie prawosławie. Zygmunt III oczywiście się na to nie zgodził.

Katolickiego

króla Polski reprezentują w operze Glinki rytmy

poloneza i mazura; zuchwałe i harde w scenie warszawskiego

„pysznego balu”, a bojaźliwe i drżące w chwilach klęski. Mazur staje

się w końcu karykaturą polskiego tańca. Cichnie - jak niegdysiejszy

triumf pogromcy carów, króla Zygmunta III Wazy...

background image

Jeszcze sławniejsza opera!

Maryna... Poświęcono jej tysiące wierszy w języku rosyjskim.

Młoda, piękna, zagadkowa; już to wiedźma żądna władzy, gorsza niż

lady Makbet, już to „czarowna Polka”, córka pramatki Ewy, symbol

wiecznej kobiecości.

Jako jedyna Polka okupuje największe sceny operowe świata; jest

w końcu bohaterką arcydzieła: „Borysa Godunowa” Musorgskiego. W

pierwszej wersji opery jeszcze jej nie było. Na scenie dominowali

mężczyźni. Krytycy narzekali: dramat muzyczny bez postaci kobiecej

wydawał się nijaki. Kiedy kompozytor dopisał „polski akt” - opera

zyskała wymiar szekspirowskiej pełni. Zdobyła uznanie w Petersburgu

i Moskwie, Mediolanie, Berlinie, Warszawie, Wiedniu, Paryżu; na

scenach operowych Australii, Japonii i obu Ameryk.

Musorgski, jak niegdyś Glinka, przypomniał w operze czasy

„smuty”, epokę pierwszego samozwańca i jego żony, Polki Maryny

Mniszchówny, legalnie koronowanej na carową Rosji. Podjął

ponownie temat „polskiego najazdu” na państwo moskiewskie w

czasach króla Zygmunta III - „najczarniejszego charakteru” XVII

wieku w odbiorze Rosjan. No, może w jeszcze czarniejszych barwach

widziano doradców króla - jezuitów, wrogów prawosławia.

„Borys Godunow” Modesta Musorgskiego - to zainspirowana

dramatem Puszkina tragedia miłości i nienawiści, zbrodni i kary.

Bohaterami aktu drugiego są: Dymitr Samozwaniec i Maryna, polska

szlachcianka, córka wojewody sandomierskiego.

Wojewodzianka staje przed życiową szansą: oto pojawia się na

zamku jej ojca młodzieniec, udający zamordowanego i ponoć cudem

uratowanego przed laty carewicza. Pretendent ma szansę obalić

panującego aktualnie na Kremlu mordercę i uzurpatora, Borysa

Godunowa. Jest zakochany w pięknej Marynie.

Dla polskich panów nie jest ważne, czy samozwaniec Dymitr jest

rzeczywiście zaginionym synem dawnego cara, czy nie. Ważne, że

przy jego pomocy można narobić zamieszania w Rosji i opanować

Kreml. Takiego zdania jest też tajny agent zakonu jezuitów, Rangoni.

background image

Marzy mu się, że przy pomocy Dymitra Samozwańca zwalczy

prawosławie w Rosji i wprowadzi „prawdziwą”, katolicką wiarę.

W „polskim” akcie „Borysa” mamy właściwie dwa duety miłosne.

W pierwszym jezuita Rangoni usiłuje przekonać Marynę, iż w imię

wyższych celów powinna poświęcić honor i cnotę. W słodkich

dźwiękach, na tle rozkosznej orkiestry opowiada, jakich kobiecych

sztuczek ma użyć Maryna, by usidlić Samozwańca. Jezuita snuje

namiętną, zmysłową opowieść o sidłach niebiańskiej miłości, co

nadaje duetowi bardzo dwuznaczny charakter.

Maryna pojmuje lekcję i wkrótce w słynnej scenie przy fontannie

wyznaje miłość Samozwańcowi. Obiecuje, że będzie należeć do niego,

ale wyłącznie... za cenę carskiej korony. Czy kocha Dymitra - czy

tylko władzę? Tak czy owak, udaje miłosną namiętność w sposób tak

doskonały, że mogłaby zwieść każdego. Duet z „Borysa” ma żar

wyznań wagnerowskiego Tristana i Izoldy.

- O, carewiczu, błagam, nie przeklinaj mnie za złe słowa; nie

wyrzutem, nie kpiną one dźwięczą, lecz czystą miłością!

Rostislav Hofmann, biograf kompozytora, widzi w tym duecie

„najpiękniejszy przykład muzycznej hipokryzji”.

W głosie Maryny brzmią fałszywe tony. Pobudzając ambicje

Samozwańca, chłopskiego syna, posunęła się w pewnym momencie za

daleko - a to wtedy, gdy wyznał szczerze prawdę o chłopskim

pochodzeniu.

- Precz, zuchwały włóczęgo! Precz, pański pochlebco, precz,

chłopie!

Wtedy obrażony „kochanek” odpowiada:

- Łżesz, harda Polko! Jam carewicz! Jutro pędzę do boju na czele

mężnych drużyn!... Kiedy zasiądę na tronie, wszystkim rozkażę śmiać

się z głupiej szlachcianki, która utraciła carstwo.

Maryna natychmiast wraca do roli czułej kochanki.

W arcydziele Musorgskiego widzimy Marynę u progu wielkiej

kariery - młodą, piękna, ambitną - ale demoniczną. Tak ją widzieli

Rosjanie, podobnie zresztą jak niechętni jej Polacy. Hetman

Żółkiewski twierdził, że Mniszchówna doskonale znała przeszłość

oszusta Dymitra, ale... jej „się bardzo chciało carować”. Ambicja

background image

wiodła ją do zguby.

background image

Najpierw ślub katolicki, potem
prawosławny

Jaka była naprawdę najsławniejsza w Rosji Polka?

Jeżeli wierzyć portretom, które się zachowały - Maryna miała

dziewczęcy wdzięk: czoło wysokie, nos długi, usta małe, zaciśnięte,

wystający podbródek i niezwykle piękne oczy. Wyraz twarzy zdradzał

dumę, upór i zawziętość. Wiadomo, że była niska; w dramatycznej

chwili zdołała się schować pod... spódnicę swojej damy dworu.

Umiała czytać i pisać. Pobożna, wychowywała się pod wpływem

bernardynów w Samborze. Jej ambicje rozbudziło udane małżeństwo

starszej siostry z potężnym magnatem Konstantym Wiśniowieckim.

Okazało się, że Maryna mogła zrobić nawet większą karierę niż

siostra, kiedy na ojcowski dwór zawitał człowiek pretendujący do

tronu Rosji. Samozwaniec chciał wziąć za żonę Marynę i przy pomocy

jej wpływowych rodaków - zdobyć koronę carów.

Dymitr mógł się podobać; postać miał kształtną, był dobrze

zbudowany, barczysty; wzrost miał średni; twarz okrągłą, śniadą,

oszpeconą wszelako dwiema brodawkami - jedna wielka mieściła się

pod nosem, druga mniejsza koło prawego oka. Ręce miał białe,

delikatne. Zręczny, silny; doskonale jeździł konno. Zawołany myśliwy.

Umysł miał bystry, posiadał talenty dyplomatyczne i dar wymowy.

Lubił wesołe życie, piwo, kobiety i śpiew. Po opanowaniu Moskwy

uwiódł ponoć nawet młodziutka Ksenię, córkę zmarłego cara Borysa.

Maryna i Dymitr wzięli najpierw ślub wedle obrządku rzymskiego

w Krakowie, potem, po koronacji w Moskwie - świętowano drugie,

prawosławne zaślubiny. Stosownie do przepisów Cerkwi wschodniej

Maryna przyjęła wtedy komunię z rak patriarchy moskiewskiego,

choć nie miała papieskiej dyspensy. Nic dziwnego, że wkrótce po

moskiewskiej ceremonii papież Paweł V przysłał Marynie list, w

którym - w słowach bardzo uprzejmych - napominał ją, aby małżonka

swego i poddanych nakłoniła do przejścia na łono Kościoła

katolickiego. W zamiarach tych wspierał ją niezłomnie spowiednik,

background image

ksiądz Sawicki.

Małżeńskie szczęście z pierwszym Dymitrem trwało krótko. Zabito

Samozwańca, wybrano nowego cara, Szujskiego. Wtedy... Jak

mówiono, za sprawą sił nieczystych Rosję spotkała kara. Pamiętnikarz

Massa pisał:

„W obrębie 20 mil dokoła Moskwy wszystkie rośliny, tak zboża,

jak drzewa i krzewy uschły z wierzchu jakby ogniem zwarzone.

Nawet jodły, które zawsze zielenią się zimą i latem, miały korony i

młode pędy jakby spalone. Nader smutny przedstawiało to widok.

Moskwa (a mianowicie zwolennicy Szujskiego), patrząc na to mówili

zrazu, że to zmarły car [to jest Dymitr Samozwaniec] przy pomocy

szatana zstępował na ziemię, chcąc ich kraj zaczarować. Ażeby temu

zapobiec, postanowiono spalić jego zwłoki. Jakoż istotnie wykopano

je, wywieziono za miasto i spalono, a wiatry rozniosły jego popioły.

Jednak zimna mimo to nie ustępowały, i wtedy z największym

zdumieniem spoglądano na siebie, wcale już nie umiejąc wytłumaczyć

sobie tej klęski”.

Nowy car Szujski rozsyłał po kraju „gramoty”, głosząc że Dymitr

był czarnoksiężnikiem, oszustem i heretykiem, który chciał w kraju

zniszczyć wiarę prawosławną, a wprowadzić łacińską i luterańską.

Lekce sobie ważył moskiewskich panów, a faworyzował Polaków.

Po upadku Dymitra jego małżonka straciła wszystko. W

pamiętniku Niemojewskiego czytamy:

„Wielkiej kniaziowej pobrali wszystkie rzeczy, nie tylko te, które

jej były od wielkiego kniazia na weselu i przedtem dane, ale i jej

własne, tylko przy jednej sukni ją zostawiwszy, a kilku koszul.

Maryna jednak, podobno przez młodość jeszcze nie konsyderując

nieszczęścia swego, mniej frasunku pokazowała i mało sobie przeszłe

dostatki ważąc, mówiła:

- Wolałabym, żeby mi konia murzynka wrócili, którego mi wzięli,

niż wszystkie klejnoty i ochędostwa”.

Ojciec Maryny też trafił do moskiewskiej niewoli, ale nie tracił

rezonu. Chciał wydać córkę za nowego cara. Mówił potem, że gdyby

Szujski ożenił się z wojewodzianką, nie utraciłby carstwa. Szujski

jednak nie chciał ślubu z młodą wdową. Wysłał ją z ojcem i

background image

niewielkim dworem do zamku w Jarosławlu. Kazał traktować dobrze,

bo w końcu Maryna była legalnie koronowaną carową. Jej ojciec,

wojewoda Jerzy Mniszech w niewoli potrafił sobie zjednać otoczenie.

Na mocy umowy polsko-ruskiej dostojni więźniowie zostali w

końcu uwolnieni i pod eskortą 500 jeźdźców wyprawieni bocznymi

drogami do Polski.

Tymczasem... W państwie moskiewskim pojawił się nowy

samozwaniec. Głosił, że jest cudownie ocalonym Dymitrem, mężem

Maryny Mniszchówny. W przeciwieństwie do nieboszczyka, nowy

kandydat do tronu był człowiekiem „grubych i brzydkich obyczajów”,

„ledwo co nieboszczykowi podobnym”. Był jednak przydatny wrogom

cara Szujskiego. Polacy z otoczenia Dymitra pierwszego „poznali” go,

a nowej roli uczył oszusta Mikołaj Miechowiecki, faworyt męża

Maryny. Na trzeźwo nowy samozwaniec potrafił się jakoś zachować,

ale najczęściej ucztował, pił gorzałkę i wtedy polscy kompani

opowiadali:

„Nasłuchaliśmy się bluźnierstw takich i owakich. Powiadał, żeby

się u nas nie podjął być królem, mówiąc, że nie po to urodził się

monarcha moskiewski, żeby nim miał rządzić jakiś arcybies, albo jak

po naszemu zowią, arcybiskup”. Dymitr drugi był to po prostu

„pijanica, bezpieczny w mowach plugawych”.

Polacy z otoczenia wojewody Mniszcha i drugiego samozwańca

wymyślili genialny plan. Nowy oszust, choć bez powagi i godności,

zwany powszechnie „Szalbierzem”, miał grać rolę cudownie

ocalonego męża Maryny. W zamian za tron miał wypłacić wojewodzie

300 tysięcy rubli i dać we władanie 14 zamków na ziemi siewierskiej

„wraz ze wszystkimi włościami”.

Maryna nic nie wiedziała o tych układach. Ba - nie wiedziała

nawet o śmierci swego pierwszego Dymitra! Kiedy jechała w stronę

polskich granic, orszak jej zatrzymały wojska nowego samozwańca i

skierowały z powrotem na Wschód, w stronę Moskwy. Jerzy Mniszech

z córką dotarł do obozu Jana Pawła Sapiehy pod Możajskiem. Marynę

przyjmowano z honorami należnymi carowej.

Teraz dopiero Mniszchówna dowiedziała się o śmierci Dymitra

numer jeden. Choć była brzemienna, „wypadła z zamku, z rozpaczy

background image

włosy na sobie rwała i nie chcąc żyć bez przyjaciela, wołała, aby

także ją zabili”. Nuncjusz Simonetta podawał, że nieszczęśliwa

kobieta próbowała targnąć się na życie. Ojciec zaczął ją przekonywać

do projektu potajemnego małżeństwa z Szalbierzem. Początkowo z

obrzydzeniem przyjmowała plan ojca. Nie chciała nawet jechać do

obozu drugiego Dymitra. Ten przyjechał do niej. Niechętna oszustowi

„carowa niechętnie z carem się przywitała i niewdzięczna była z jego

przyjazdu”, jak zauważyli świadkowie.

Z późniejszych listów Maryny wynika, że próbowała się bronić

przed naciskami ojca i innych polskich panów. W końcu ustąpiła.

Miała żal do wojewody. Musiało dojść do burzliwych scen, bo potem

córka starała się przeprosić ojca.

W końcu - wbrew sobie - musiała odegrać wyznaczoną rolę w

tragifarsie. Bernardyn Antoli Lubelczyk udzielił Marynie i nowemu

samozwańcowi tajemnego ślubu. Tajemnica była tak wielka, że brat

carowej Stanisław dowiedział się o ślubie dopiero dwa lata później.

background image

Piekło życia...

Maryna zamieszkała w tuszyńskim obozie wojskowym. Miała do

dyspozycji namiot. Mieszkała tam początkowo nawet podczas srogiej

zimy, kiedy „niektórzy poczęli się w ziemi grześć i gmachy w ziemi

sobie czynić z piecami, także w ziemi wygrzebionymi.

Pobudowaliśmy także z chrustów stajnie dla koni i słomą je ociszyli”.

Niektórzy rozbierali okoliczne chałupy i stawiali je na nowo w

obozie. Powoli obóz zamieniał się w osadę miejską, odwiedzaną przez

wędrownych handlarzy.

Nowy mąż niewiele uwagi poświęcał Marynie. Czuła się bardzo

samotna i nieszczęśliwa. Listy carowej z tamtego okresu stanowią

jedyne źródło do oceny jej charakteru i rozumu. Była aktywna w

nowej sytuacji; zajmowała się dyplomacją. Jej bracia zawieźli do

Watykanu list:

„Wszystkie sprawy nasze najusilniej polecamy opiece Waszej

Świątobliwości. Szczerze też i najchętniej wyznajemy, że wszystkie

dotychczas przez wojska nasze odniesione zwycięstwa i korzyści tylko

łasce Boskiej i modłom Waszej Świątobliwości przypisać powinniśmy

i dlatego też gorąco i nadal o nie upraszamy [...]. Możemy także

uroczyście zapewnić, że czegokolwiek od nas listownie, albo poprzez

posłów swoich zażąda, wszystko to najchętniej, tak na chwałę Boską

w ogóle, jak dla rozkrzewienia świętej wiary katolickiej wykonać

gotowiśmy”.

Prawosławny książę Roman Różyński, hetman wojsk Dymitra

drugiego, także (z inicjatywy Maryny) wysłał list do papieża. Pisał, że

nawrócił się na „prawdziwą wiarę”. Barwnie odmalował słowami

swoją zwycięską bitwę, „w której na chwałę Krzyża i Kościoła Bożego

w pień wycięto 40 tysięcy doborowej jazdy nieprzyjacielskiej, a 22

tysiące piechoty, i zabito nawet przyrodniego brata cara Szujskiego”.

Cel tych chwalebnych czynów miał być jeden: „zupełna zagłada

schizmatyków i w ogóle wszystkich nieprzyjaciół Kościoła

rzymskiego”.

Oficjalnie papież nie odpowiedział na te listy, zapewne jednak

background image

braciom Maryny dał swoje błogosławieństwo.

W połowie stycznia 1609 roku obóz w Tuszynie opuścił ojciec

Maryny. Odjechał w gniewie. Zupełnie samotna wśród żołdaków,

zaniedbywana przez męża - rozpustnika i pijaka, pisała rozpaczliwe

listy... Ojciec milczał.

Kiedy król Zygmunt III Waza zdecydował się osobiście dowodzić

wyprawą na Moskwę, napisał do Maryny, aby zrezygnowała z tronu i

wróciła do Polski. Usłyszał dumną odpowiedź: NIE!

Położenie Maryny pogarszało się. Szczęście wojenne opuściło

Dymitra. Zbuntowali się Kozacy. W pijackich rozmowach nazywali

żonę dwóch fałszywych Dymitrów nierządnicą. Maryna zdecydowała

się opuścić obóz w Tuszynie. Wystosowała list do rycerzy:

„Z niepoczciwymi mnie równali na posiedzeniach i na bankietach

swoich, przy kuflu i trunkach wspominali [...]. Teraz bez rodziców,

bez krewnych, bez przyjaciela i opieki zostawszy w żalu i utrapieniu,

do małżonka mego, niewolą przyciśnięta, ujeżdżać muszę”.

List zawiera słynną obronę honoru i dobrej sławy Maryny:

„Będąc panią narodów, carową moskiewską, wracać się do stanu

szlachcianki polskiej i znowu poddanką być nie mogę”.

Maryna przebrała się w szaty kozackie i konno, w otoczeniu kilku

Kozaków, uciekła z Tuszyna. Spotkał ją w drodze Jan Paweł Sapieha i

zawiózł do Dymitrowa. Tam witano ją z honorami. Carowa nauczyła

się przemawiać. Wiedziała, jak robić wrażenie! Świadkowie

opisywali: „w ubiorze husarskim weszła w koło rycerskie, gdzie

twarzą i mową żałośną wielkie sprawiła wrażenie, a nawet siła

towarzystwa zbuntowała”.

Wzbudzała podziw żołnierzy podczas ataku nieprzyjaciela na obóz

w Dymitrowie.

„Pod ten czas carowa mężny swój pokazała animusz. Kiedy nasi

strwożeni słabo jakoś brali się do obrony, a Niemcy z Moskwą puścili

się do szturmu, ona z mieszkania swojego wypadła ku wałom,

mówiąc:

- Co czynicie, źli ludzie! Jam białogłowa, a serca nie straciłam!

I tak za jej powodem obronili zamek i sami siebie” (z pamiętnika

Marchockiego).

background image

Przyszły jeszcze bardziej dramatyczne chwile. Mąż - nie mąż,

Dymitr drugi, został zabity podczas wycieczki na saniach. Barwnie

opisuje te wydarzenia Niemcewicz w „Dziejach panowania Zygmunta

III”:

„Bawił Samozwaniec w Kałudze z małą liczbą bojarów, lecz

znaczniejszą Tatarów i dońskich Kozaków, przemyśliwając, jakby

jeszcze utrzymać się przy tronie. Trafunek zdarzył, iż Tatarzy jego

wpadli niespodzianie na rotę Polaków pod rotmistrzem Czaplicem i

kilku wzięli w niewolę. - Zwątpiewającemu już o sobie człowiekowi

najmniejsze powodzenie zwycięstwem się zdaje. Uradowany nim nad

miarę Dymitr wspaniałą wydaje ucztę; po tej obwieszcza łowy, winem

i miodem potężne sanie ładować każe i wyjechawszy w pole, na

zamierzonej między sosnami równinie znów rozpoczyna gody.

W gronie otaczających go Tatarów znajdował się niejaki Urassow,

niezbyt dawno z bisurmańskiej na grecką wiarę przechrzczony. - Ten

długo w łasce u Samozwańca będąc, kijem od niego obity i do

więzienia wtrącony. Przywrócił go wprawdzie Samozwaniec do łaski,

lecz nie wymazał tym pamięci poniesionej krzywdy - żądzy

pomszczenia się za nią. Najsposobniejszą do nasycenia zdała mu się

chwila obecna - zmówił się więc z Tatarami obrażonymi również za

zabicie ich caryka Kazimowskiego.

Kiedy Samozwaniec dużymi kielichami spełnia miody i wino, gdy

podchmielony traci wszelka przytomność, z pistoletem z tyłu

przypada Urassow, strzela, rani, ucina mu głowę. Inni Tatarzy ciało

na ćwierci sieką, głowę kładą do worka i do Moskwy uwożą [...].

Tymczasem Maryna dowiedziawszy się o mordzie, zrazu

nieszczęściu wierzyć nie chcąca, sama udaje się na miejsce, a

znalazłszy rozsiekane tylko szaty i członki bez głowy, pełna żalu i

rozpaczy, już nocą do Kaługi wraca. - Wśród zgiełku i tumultu, z

pochodnią w ręku, z rozczochranymi włosami, z obnażonym łonem

przebiega hufce żołnierzy, a miecz przykładając do piersi, z

przeraźliwym krzykiem woła o pomstę”.

Marynę „pod pilną straż” wzięli bojarzy wierni nowemu

kandydatowi do tronu - polskiemu królewiczowi Władysławowi.

Nieszczęsna kobieta pisała do Sapiehy:

background image

„Wyzwólcie, wyzwólcie dla Boga! Już nie mam jedno dwie

niedziele żywą być! Pełniście sławy, uczyńcie to! Wybawcie mnie,

wybawcie! Bóg będzie wiekuistą zapłatą”.

Maryna doczekała się wyzwolenia, ale z rąk innego protektora -

męża? kochanka? - dowódcy kozackiego Iwana Zarudzkiego. Ataman

został też opiekunem synka carowej, ochrzczonego w obrządku

prawosławnym. Jak pisze dalej Niemcewicz,

Iwan Zarudzki „mieczem i ogniem Razan i Peryasław pustoszył.

Wszystko obracając w popiół, wszędzie krew rozlewając, zbliża się do

Astrachanu, zdobywa go i wojewodę śmiercią karze. Wkrótce

pomnażają jego potęgę Kozacy z Terku.

Zuchwałość i szczęście człowieka wszędzie postrach rzuciło.

Oddalenie się Polaków [z państwa moskiewskiego w roku 1613]

dozwala Moskalom ogromne wojsko przeciw zuchwalcy wyprawić.

Zarucki, zbyt słaby, by się tak przeważnym siłom oparł, ucieka aż nad

rzekę Jaik [dziś - rzeka Ural]; długo ścigany, schwytany nareszcie w

tych bezbronnych pustyniach, z Maryną i jej synem - sam na palu

życie kończy.

Maryna utopiona pod lodem. Syn jej, mający tylko dwa lata,

nielitościwie uduszon”.

Prawdopodobnie Maryna nie została utopiona, ale zesłana do

Kołomy i tam, w zamku dla dostojnych więźniów, umarła wskutek

choroby i ze zmartwienia. Stała tam wieża, w której - wedle legendy -

„pokutowała” za liczne grzechy Maryna. Wieża ta, jak mówili

okoliczni mieszkańcy „od niepamiętnych czasów nosiła jej imię”.

Postać szekspirowskiego formatu: Julia, Ofelia i lady Makbet w

różnych okresach swojego życia. Wiernie oddał ambicje i dumę

młodej wojewodzianki sandomierskiej Puszkin w swoim dramacie o

Godunowie. Elektryzującą muzyką obdarzył jej postać Modest

Musorgski w słynnej operze.

Przez stulecia wracała w licznych wierszach, poematach,

powieściach rosyjskich i polskich. Fascynowała kolejne pokolenia

artystów. Wspaniały hołd oddał jej między innymi Michał

Sandomirski, rosyjski poeta epoki modernizmu, doskonały tłumacz

Mickiewicza. W roku 1914 ukazał się jego cykl wierszy zatytułowany

background image

„Maryna Mniszech”. Sławna Polka jest tu traktowana jako symbol

„wiecznej kobiecości”: tajemnicza, uwodzicielska, czarująca

niegasnącą urodą... Wieczna Ewa, wieczna Laura, nieśmiertelna

Małgorzata!

Pani nie wróci już - nie wróci!

Pani - ta moja baśń bez końca!

Ale w pamięci, jak blask nikły

Wciąż świecą oczów ametysty.

Ale w pamięci... Była jesień,

Czara miłości Wenus - pusta

I na uwiędłej na pół róży -

Ślad po dotyku Pani ust.

Ja gdzieś widziałem Panią... gdzie?

Pani gdzieś wolno szła z uśmiechem.

Nie było dla mnie na tym świecie

Większej pokusy, niż w tej chwili.

Pani sylwetkę, gdzieś - za mgłą

Teraz chcę wskrzesić i przybliżyć,

Ażebyś znowu w wierszu śpiewnym

Mogła się zjawić, piękna Polko.

Maryna nie była pierwsza sławną Polką nad Wołgą, czy Dnieprem.

Sąsiednie słowiańskie ludy od dawna łączyły bliskie więzi. Kronikarze

opiewali nie tylko spory, wojny, waśnie, ale także przyjazne kontakty,

królewskie małżeństwa, wspaniałe romanse...

background image

Bracia Słowianie

Prehistoria

Na początku była Ruś Kijowska, kraj duży i bogaty, w czasach

księcia Włodzimierza Wielkiego graniczący z państwem Mieszka I. O

ziemie przygraniczne bracia Słowianie toczyli spory. Do księcia Polan

należały na przykład Grody Czerwieńskie (Czerwień, Przemyśl, Bełz),

które Włodzimierz przywłaszczył sobie w roku 981.

Dzielny syn Mieszka, Bolesław Chrobry, odebrał te grody 27 lat

później, ale w roku 1031 utracił je znowu jego następca, Mieszko II.

Były to na Rusi czasy Jarosława Mądrego, który nie przepadał za

rodem polskich Piastów - niefortunnie bowiem potoczyły się losy

pierwszego sławnego romansu polsko-ruskiego (o ile można go w

ogóle nazwać romansem)...

W roku 1018, po śmierci ukochanej żony Emnildy, Bolesław

Chrobry wysłał posłów do Kijowa. Starał się o rękę księżniczki

Przedsławy, szlachetnej siostry księcia Jarosława Mądrego. Brat

jednak nie chciał wydać Przedsławy za Bolesława, co władca Polan

uznał za ogromną zniewagę. Pocieszył się, co prawda w ramionach

młodszej o lat 30 nowej małżonki, Ody, ale rychło wyruszył na

wschód, by pomścić swą hańbę, a dodatkowo krzywdę córki, wydanej

za starszego brata Jarosława - Świętopełka.

Ta nieznana z imienia córa Bolesława została wciągnięta w spory

rodzinne władców Rusi. Poślubiła starszego z braci, który toczył

walkę o władzę z Jarosławem. Młodszy okazał się lepszy w rodzinnej

rywalizacji, zasiadł na tronie kijowskim i Świętopełka wygnał z kraju.

Chrobry ruszył na Ruś, by bronić sprawy córki i jej męża, a przy

okazji ukarać dumną Przedsławę, która nim wzgardziła. Wojska

Bolesława rychło stanęły nad Bugiem i starły się z żołnierzami

Jarosława. Polacy odnieśli piękne zwycięstwo, zdobyli warowny gród

Wołyń, rozbili wojów Jarosława i zmusili księcia do ucieczki w głąb

kraju. Po dwóch tygodniach marszu Chrobry stał już u bram Kijowa,

background image

jednego z najbogatszych miast Europy. Kijów poddał się po krótkim

oblężeniu. Bolesław przywrócił tron swojemu zięciowi,

Świętopełkowi. Jak pisał potem autor popularnych w Polsce

„Śpiewów historycznych”, Julian Ursyn Niemcewicz - władca Polan:

Już obległ Kijów, już baszty szerokie

Tłucze taranem, z kusz opoki ciska,

Padły świątynie i gmachy wysokie

W smutne zwaliska.

Wchodzi bohater w rozstąpione mury

Wśród radosnego wokoło żołnierza,

A miecz zwycięski podnosząc do góry,

W bramę uderza.

Nie była to co prawda, Złota Brama, zbudowana nieco później;

Bolesławowy miecz Szczerbiec też zachował się tylko w legendzie...

Nie wiadomo nawet, czy rzeczywiście pod kijowską bramą Chrobry

zapowiedział, że „tak jak padło miasto, tak następnej nocy ulegnie

siostra najtchórzliwszego z królów”, czyli nieszczęsna Przedsława.

Ponoć jednak rzeczywiście Bolesław szybko znieważył cnotę

ruskiej księżniczki, a potem - jak oburzał się niemiecki kronikarz

Thietmar - ten stary wszetecznik ze zdobytego Kijowa uprowadził

nieszczęsną damę, zapominając o ślubnej małżonce.

Na polskie gwałty uskarżali się także mieszkańcy Kijowa, którzy

przez kilka miesięcy musieli żywić polskich wojowników. Najeźdźcy

grabili miasto i w końcu wywieźli ogromne bogactwa i wielu jeńców.

W drodze powrotnej Chrobry przyłączył znowu do swego państwa

Grody Czerwieńskie, odebrane jego ojcu w roku 981.

Świętopełk nie utrzymał się na tronie zbyt długo. Już wiosną 1019

roku Jarosław Mądry zebrał wojowników i pokonał wojów starszego

brata. Chrobry pozostał teraz głuchy na ponowne prośby zięcia i nie

udzielił mu wsparcia. Podpisał z księciem Jarosławem pakt o

nieagresji.

Książę Rusi jakoś nie bardzo przejmował się losami siostry

Przedsławy, która prawdopodobnie żyła przez wiele lat w haremie

„starego wszetecznika” Chrobrego jako nałożnica.

Lepszy był los innych Rusinek, które czarowały potem polskich

background image

Piastów. Wnuk Chrobrego, Kazimierz Odnowiciel, ożenił się z

Dobroniegą, siostrą Jarosława Mądrego. Panna przywiozła nad Wisłę

bogaty posag, a w podzięce za dary Kazimierz odesłał do Kijowa

jeńców wziętych do niewoli w czasach Chrobrego. Małżonkowie

doczekali się czterech synów i córki. Dobroniega przeżyła męża;

zmarła w Krakowie w czasach panowania swego syna Władysława

Hermana.

Sojusz Kazimierza Odnowiciela z księciem kijowskim pozwolił mu

umocnić władzę. Piastowie zbliżyli się też do władców Węgier,

Norwegii i Francji, gdzie królowały siostry Dobroniegi.

Bolesław Śmiały także wziął za żonę Rusinkę Wyszesławę,

prawnuczkę Jarosława. Dzieliła ona tragiczne losy męża wygnanego

na Węgry po zatargu z biskupem Stanisławem. Po śmierci Bolesława

wróciła do kraju z synem Mieszkiem, który ożenił się z nieznaną z

imienia księżniczką ruską. Mieszko zmarł nagle podczas uczty,

prawdopodobnie otruty przez dworaków Władysława Hermana.

Bolesław Krzywousty także ożenił się z prawnuczką Jarosława

Mądrego - Zbysławą, córką księcia kijowskiego Świętopełka II.

Urodziła Krzywoustemu trójkę dzieci, w tym pierworodnego

Władysława, zwanego później Wygnańcem. Księcia wspierali potem

wojownicy ruscy w jego walkach z przyrodnimi braćmi.

Jeden z tych braci, Kazimierz II Sprawiedliwy wydał córkę za

Wsiewołoda Czermnego, późniejszego wielkiego księcia kijowskiego.

Kazimierz Sprawiedliwy wtrącał się w nieustanne spory książąt

ruskich w Brześciu i Haliczu. Wpływy polskie objęły w jego czasach

cały pas księstw ruskich od Narwi i Biebrzy na północy po Karpaty na

południu. Wschodni sojusznicy pomogli Kazimierzowi pokonać bunt

możnych w Krakowie.

Rycerstwo małopolskie wprowadziło na tron włodzimiersko-

halicki w roku 1199 księcia Romana, który potem zerwał przymierze i

napadł na polskie ziemie. Poniósł zupełną klęskę pod Zawichostem w

roku 1205. Polacy wpływali na los ziem łączących szlaki handlowe od

Bałtyku po Morze Czarne. Pojawił się nawet pomysł utworzenia

Królestwa Halickiego, w którym rządzić mieli królewicz węgierski

Koloman i córka księcia piastowskiego Leszka Białego - Grzymisława.

background image

Aktywna polityka ruska książąt krakowskich w XIII wieku umożliwiła

bliższe kontakty polsko-węgierskie, mające tak wielki wpływ na

historię Europy Środkowej.

Daniel książę Halicki pomagał Konradowi Mazowieckiemu w jego

walkach o tron krakowski, potem współpracował - na ogół -

przyjaźnie z Bolesławem Wstydliwym.

Ruś Kijowska w połowie XIII wieku przeżyła tragedię - potop

mongolski. Spustoszone ziemie przejmowali pod swoje panowanie

Litwini i... Polacy. Król Kazimierz Wielki, dość nieoczekiwanie dla

siebie samego, został przez los wplątany w sprawy Rusi Czerwonej -

ziemi lwowskiej, halickiej, bełzkiej, chełmskiej, włodzimierskiej...

A było to tak. Dotychczasowe bliskie związki polskich Piastów z

władcami Rusi połączyły ich silnie więzami krwi i... praw

spadkowych. W roku 1340 został otruty przez opozycję ruskich

bojarów kuzyn Kazimierza Wielkiego, książę ruski Bolesław Jerzy II

Trojdenowicz. Współczesny mu kronikarz pisał:

„Po śmierci księcia całego Królestwa Rusi, który został przez

Rusinów otruty, wspomniany Kazimierz król Polski, w chęci

pomszczenia się za zgładzenie krewnego, z wielką siłą ludu na Ruś

wtargnął. Książęta, panowie i cała szlachta ruska, nie mogąc się

oprzeć jego potędze, dobrowolnie poddali mu siebie i swoje mienie,

przyjęli go za swego pana, potwierdzając mu hołd przysięgą

wierności”.

Pomszczony w ten sposób Bolesław zmarł bezpotomnie i zgodnie z

zasadami pokrewieństwa tron jego miał przypaść Kazimierzowi.

Władca Polski już w kwietniu 1340 roku przekroczył wschodnią

granicę, zdobył Lwów i szybko podporządkował sobie całą Ruś

Halicką. Jak pisał kronikarz Trzaska, Kazimierz „zabrał stamtąd liczne

łupy w srebrze, złocie i drogich kamieniach, skarbiec dawnych

książąt, w którym widać było kilka złotych krzyży”.

Ostateczne zwycięstwo nie przyszło jednak łatwo. Bojar Dietko

zorganizował antypolskie powstanie i sprowadził na pomoc Tatarów.

Król Kazimierz osobiście prowadził swoje wojska do walki z wrogami

we wschodniej Małopolsce. Pokonał najeźdźców nad Wisłą, ale z

powodu dużych strat musiał się wycofać. Dopiero w roku 1344

background image

przyłączył do Korony ziemię przemyską i sanocką. Od roku 1349

zaczęła się systematyczna ekspansja polska na wschodzie. Kazimierz

budował zamki obronne we Lwowie, Przemyślu, Sanoku i innych

miastach; obwarował Lwów i Krosno. Wschodnie zdobycze

Kazimierza Wielkiego wchodziły w skład Korony aż do trzeciego

rozbioru Polski, a po roku 1918 wróciły do II Rzeczypospolitej.

Niewiele było przesady w słowach autora „Śpiewów

historycznych”, gdy pisał:

Już pod berło Kazimierza

Cisną się bliskie narody,

Zakres się państwa rozszerza:

Ci, co piją Sanu wody,

Wołyń naówczas bezdrożny,

I Lwów, i Halicz przemożny.

Ruś Czerwoną nawiedzały potem różne wojska; w roku 1399,

kiedy król Jagiełło bawił na Litwie, do Krakowa dotarła wieść o

opanowaniu Przemyśla, Jarosławia, Halicza i Lwowa przez wojska

węgierskie. Wtedy na czele odwetowej wyprawy polskiej stanęła sama

królowa Jadwiga. Odniosła efektowne zwycięstwo. „Czegoż na czele

Polaków nie dokażą odwaga i piękność - zachwycali się kronikarze. -

Jednym miecza pędem z całej Rusi wygnała wroga, częścią szturmem,

częścią przez dobrowolne poddanie się”.

Potem... Polska lepiej lub gorzej, ale na ogół dość skutecznie

chroniła swoje wschodnie kresy przed mongolsko-tatarską

cywilizacją, przeszczepianą gwałtem na pobliski, moskiewski grunt.

background image

Pod płaszczem Jadwigi

„Jadwigo - jesteś świętą patronką Polski, za twoją sprawą

zjednoczoną z Litwą i Rusią: Rzeczypospolitej Trzech Narodów” -

mówił u schyłku XX wieku papież Jan Paweł II.

Trzech narodów! Tak - choć oficjalnie mówiło się zawsze o

„Rzeczypospolitej Obojga Narodów”. Jeden naród gdzieś się zgubił,

choć był liczny, malowniczy i potężny, sławiony w „dumkach i

szumkach”. Między Warszawą i Moskwą znajdował się przecież Kijów

i cała tak zwana potem „Mała Ruś”, wchłonięta niegdyś zrządzeniem

losu przez wojowniczych Litwinów.

W czasach Jadwigi i Jagiełły sprawy Litwy stały się sprawami

polskimi. Problemy Litwy wiązały się wtedy ściśle z ziemiami

dzisiejszej Ukrainy W skład sprzymierzonej z Koroną Litwy wchodziły

wtedy odwieczne ziemie ruskie, do których rościli sobie pretensje

władcy państwa moskiewskiego.

Wielkie Księstwo Litewskie przybliżyło Kraków do Moskwy i

wciągnęło w orbitę swojej polityki wschodniej. Sprawy ruskie stawały

się coraz bardziej problemami polskimi, bo ogromną większość

ludności Litwy stanowili... prawosławni Rusini.

200 lat przed narodzinami Jagiełły Litwa była małą, dziką krainą,

wojowniczych pogan, oddających boską cześć świętym drzewom,

wężom, bogom ognia i piorunów. Mieszkali w gęstych lasach.

Organizowali wyprawy wojenne na wszystkich sąsiadów, dawali się

we znaki Polakom na Mazowszu, docierali w odległe zakątki Rusi,

walczyli z rycerskimi zakonami Kawalerów Mieczowych (na

dzisiejszych terenach Łotwy i Estonii), później z Krzyżakami spod

Malborka.

Natomiast już w czasach ojca Jagiełły, Wielkiego Księcia Olgierda,

Litwa była jednym z największych krajów w Europie. Przejmowała

kolejno wyludnione, ogromne prowincje ruskie, podbijała bez wysiłku

ziemie w kotlinie Niemna, dorzeczu Dniepru - aż do Morza Czarnego.

Imperium litewskie miało 80 procent ziem i ludności ruskich.

background image

Fantastyczną karierę pogańskiej Litwie umożliwił mongolski

zdobywca połowy świata, krwawy geniusz wojny - Dżyngis-chan. W

roku 1206 zjednoczył plemiona dzikich pasterzy i wojowników

mongolskich nad rzeką Ononem (dopływem Bajkału) i został uznany

chanem, czyli władcą powszechnym. Zorganizował sprawną,

wielotysięczną armię konną i przy jej pomocy podbił Chiny, Koreę,

olbrzymi obszar od Dniepru do Donu. Podlegały mu księstwa ruskie

wraz z Kijowem i Moskwą. Najazdy dzikich wojowników osłabiły

wielką, potężną i kulturalną Ruś. Miasta i wsie zamieniły się w

cmentarzyska szkieletów. Wnuk okrutnego wojownika, Batu-chan, w

roku 1236 podbił mieszkających nad Wołgą Bułgarów, potem zdobył

Moskwę, Suzdal i Włodzimierz. Tylko wiosenne roztopy ocaliły Wielki

Nowogród. Zimą 1240 roku wojownicy Batu, nazywani Tatarami (od

nazwy jednego z plemion mongolskich) przeszli po lodzie Dniepr i

napadli na Kijów. Stolica Rusi została zdobyta i zupełnie zniszczona.

W kilka lat po najeździe kwitnącego niegdyś, europejskiego miasta,

legat papieski naliczył w Kijowie dwieście zamieszkałych domów, a

na wielkich przestrzeniach dookoła nie spotykał żywych ludzi, lecz

rozrzucone po stepach kościotrupy.

W roku 1241 nastąpił najazd tatarski na Węgry i Polskę. 9

kwietnia doszło do wielkiej bitwy pod Legnicą, w której zginął

waleczny książę polski, Henryk Pobożny. Okrucieństwa mongolskie

zapamiętały na wieki miasta: Wrocław, Opole, Sandomierz i Kraków.

Osłabienie Polski i Rusi wykorzystywali w drugiej połowie XIII

wieku wojowniczy Litwini. Utrzymywali się przede wszystkim z

łupów wojennych. Dawali się we znaki wszystkim sąsiadom.

Zajmowali przede wszystkim wyludnione ziemie ruskie. Litewscy

książęta stykali się teraz z nadal wielką, ocalałą, prawosławną kulturą

ruską. Ulegali też wpływom Polaków, których kobiety „Laszki-

kochanki” i niewolnice szczególnie sobie cenili. W Europie Środkowej

był jeszcze jeden wielki i potężny gracz: zakon krzyżowy, zbrojne

ramię rzymskiego papieża, niebezpieczne dla Polaków, Litwinów i

prawosławnych obywateli Kijowa czy Moskwy. Ze światem islamu

krzyżowcy z północy rzadko kiedy mieli okazję się stykać.

Osłabienie Rusi po najazdach mongolskich wykorzystał przede

background image

wszystkim zdolny wódz litewski Mendog. Władzę na Litwie zdobył po

roku 1230. Zdecydował się na sojusz z Krzyżakami i w roku 1251 z

ich rąk przyjął chrzest. W dwa lata później otrzymał od papieża

Innocentego IV koronę królewską. Ekspansję swoich wojowników

skierował na ziemie ruskie. Rzymska, czy jak mówiono wśród pogan

„niemiecka” wiara, nie zyskała uznania Litwinów. Mendog w roku

1261 zerwał z katolicyzmem. Zginął zamordowany dwa lata później.

Spiskowcy wykorzystali sytuację - drużyna władcy przebywała

daleko, na zwycięskiej wyprawie za Dnieprem.

Syn Mendoga, Wojsiełk, pomścił śmierć ojca, choć był...

prawosławnym zakonnikiem! Kultura ruska coraz bardziej

zakorzeniała się wśród nowych elit litewskich. Po powrocie do

zakonników Wojsiełk władzę na Litwie przekazał rodowitemu

Rusinowi z Halicza. Jego następca Trajden (1270 - 1282) był z kolei

„stuprocentowym” poganinem. Polakom dokuczały liczne najazdy

wojowników Trajdena.

Poganie, prawosławni, katolicy występowali często w jednej

litewskiej rodzinie; szczególnie w czasach kolejnej dynastii, którą

założył wielki książę Giedymin. Panował w latach 1316 - 1341. Swoje

ogromne państwo podzielił między siedmiu synów. Jawnuta, Olgierd i

Kiejstut byli poganami, pozostali wyznawali prawosławie. Najmłodszy

syn Jawnuta miał być zwierzchnikiem państwa i tylko on władał

ziemiami czysto litewskimi; pozostali dostali ziemie litewskie i ruskie,

bądź wyłącznie ruskie. Jawnuta nie był zręcznym politykiem - w roku

1344 brat Kiejstut pochwycił go i osadził w więzieniu. Pomagał mu w

tym przejęciu władzy książę Olgierd, ojciec Jagiełły.

Jawnuta uciekł do Moskwy, przyjął chrzest prawosławny i imię

Iwana.

background image

Olgierd - Ojciec Jagiełły

Poganie, bracia Kiejstut i Olgierd, zgodnie teraz rządzili

dziedzictwem Giedymina. Olgierd stał się najważniejszą osobą w

państwie. Chciał opanować nawet całą Ruś! W roku 1361 przyłączył

do Litwy Kijów. W roku 1368 próbował zdobyć Moskwę.

Popularny na Litwie jako „poganin”, czyli obrońca wiary

przodków, miał jednak kolejno dwie prawosławne żony-Rusinki:

Marię Witebską i Julianę z Tweru. Z pierwszą miał 5 synów - Fedora,

Andrzeja, Dymitra, Konstantego i Włodzimierza, oraz trzy córki.

Z księżniczki twerskiej Juliany urodzili się synowie: Jagiełło,

Skirgiełło, Korybut, Lingwen, Korygiełło, Wigunt, Świdrygiełło oraz

pięć córek.

Synowie z pierwszego małżeństwa nosili imiona chrześcijańskie -

ruskie, więc bez wątpienia wyznawali prawosławie. Olgierdowicze z

drugiego małżeństwa mieli imiona „pogańskie” - litewskie. Wynika z

tego, że różni bracia mieli zyskiwać popularność i poparcie w różnych

częściach kraju. Religia była traktowana dość instrumentalnie. Brat

stryjeczny Jagiełły, Witold, syn Kiejstuta, nie przejmował się

specjalnie sprawami religii, skoro najpierw wyznawał pogańską wiarę

przodków, potem jako sojusznik Krzyżaków przyjął „chrzest starego

Rzymu” w roku 1383, następnie w roku 1384 na życzenie Jagiełły

przyjął wiarę prawosławną, by w końcu wrócić na łono Rzymu w

roku 1386. Trzeci chrzest miał miejsce w Krakowie, kiedy to razem z

Jagiełłą ochrzciła się cała Litwa.

Syn Olgierda, Jagiełło, spędził na Litwie dzieciństwo, młodość i

wiek dojrzały. Kiedy brał ślub z 12-letnią Jadwigą miał lat 35. Był

doskonałym politykiem, zaprawionym w szkole życia. Potrafił rządzić

twardą ręką. Słuchali go poganie na Litwie i prawosławni Rusini w

najdalszych zakątkach kraju. Długo pozostawał w kawalerskim stanie.

Jako następca możnego władcy czekał na małżonkę odpowiednią dla

Wielkiego Księstwa, wzmacniającą pozycję Litwy.

Jagiełło-polityk był tworem zarówno litewskiej, jak i ruskiej

background image

kultury. Miasto jego matki, Twer, położony na północ od Moskwy od

X do XV wieku pozostawało pod wpływem wielkiego ośrodka kultury

ruskiej, Wielkiego Nowogrodu (niedaleko dzisiejszego Petersburga).

Matka Jagiełły, Juliana, ślub z Olgierdem wzięła w roku 1350.

Średnio co dwa lata rodziła mężowi dzieci. Oficjalnie były one

wychowywane „w pogaństwie”; prawosławna matka zapewne jednak

przekazywała im wiedzę i wiarę swoich przodków.

Osoba takiego formatu jak Juliana na pewno zadbała o

wykształcenie ulubionego syna, przeznaczonego do panowania na

całej Litwie. Przyszły król Polski umiał nie tylko mówić, ale i pisać po

rusku. Język ruski był aż do schyłku XVII wieku „łaciną europejskiego

Wschodu”. Na terenach rdzennej Polski wiele dokumentów pisano

alfabetem ruskim.

background image

Lech, Czech i Rus

Podobno ojcami bratnich plemion słowiańskich nad Wisłą,

Wełtawą, Dnieprem i Wołgą byli starożytni Sarmaci. Ponad tysiąc lat

temu bracia Lech i Czech przyjęli chrzest z Rzymu i oddzielili się od

Rusa, który związał się z Konstantynopolem. Najazd mongolski

pogłębił różnice w rozwoju Słowian. Polacy czy Czesi szybko leczyli

rany, natomiast Rusini przez dwa stulecia znosili okrutne azjatyckie

jarzmo. Przyswoili sobie wiele mongolskich i tatarskich cech. Dopiero

po wielu latach byli w stanie zyskać świadomość dramatu własnej

historii. Znakomity filozof XIX-wieczny Wissarion Bieliński pisał:

„Najazd tatarski spoił rozbite części Rosji jej własną krwią. Był to

wielki pożytek, jaki przyniosło Rosji trwające przez dwa wieki jarzmo

tatarskie; lecz jakąż wyrządziło jej krzywdę, ile zaszczepiło wad!

Zamknięcie kobiet, niewolnictwo w dziedzinie myśli i uczuć, knut,

przyzwyczajenie do zakopywania pieniędzy w ziemi i do chodzenia w

łachmanach z obawy, by nie wyglądać na bogacza, przekupstwo

sprawiedliwości, azjatyckie obyczaje [...].

Czechy i Polska byłyby mogły spowodować kontakt Rosji z Europą

i same przynieść jej także pożytek jako plemiona o wyrazistym

charakterze, ale odsunęła je na zawsze wroga różnica wyznań”.

W czasach Jadwigi i Jagiełły różnice między „łacinnikami” a

„grekami” były już tak wielkie, że obie strony wyklinały się

nawzajem, obdarzały epitetami „schizmatyków” i „heretyków”.

Cerkiew prawosławna, aby przetrwać, musiała przyjąć „mongolskie”

reguły gry. Czyniła to tym chętniej, że najeźdźcy akceptowali w

podbitych krajach każdą władzę i każdą religię, która zapewniała

posłuszeństwo i bogaty okup. Jurij Afanasjew pisał w książce „Groźna

Rosja”:

„Kiedy na terytorium Rusi pojawił się władca - nie prawosławny

chrześcijanin, tylko innowierca: mongolski chan, Kościół

prawosławny pośpiesznie go uznał i począł odprawiać modły w jego

intencji. Mongolsko-tatarskie władze miały protekcjonalny stosunek

do wszystkich religii, które mogły zagwarantować im posłuszeństwo

background image

podbitych ludów, z kolei Mongołowie zapewnili rosyjskiemu

Kościołowi liczne przywileje”.

Urzędnicy mongolscy mieli zakaz konfiskowania ziem kościelnych,

zbierania podatków, brania „ludzi cerkiewnych” do wojska.

Cerkiew uczyła się pokory wobec wszelkiej władzy. Przyznawała

zwycięskim wodzom i „ojcom narodu” atrybuty boskie. W

świątyniach płonęły świece i przed świętymi obrazami - i przed

portretami carów.

Po najeździe mongolskim centrum państwowe Rusi przeniosło się

bardziej na wschód, w okolice Moskwy. Azjatycki szok mijał.

Imperium Dżyngis-chana słabło, państwo moskiewskie rosło w siłę. I

to w zaskakująco szybkim tempie!

W czasach Jagiełły ziemie ruskie zajmowali rywalizujący z sobą

książęta, uznający bądź nie – zależnie od okoliczności – protektorat

Litwy. W bitwie pod Grunwaldem pod wodzą księcia Witolda

walczyły z Krzyżakami także chorągwie ruskie. W XV wieku potęga

mongolska słabła. Ruś wykorzystała sytuację. Jej centrum stała się

Moskwa.

Polsce i Litwie wyrastał na wschodzie coraz silniejszy rywal.

background image

Trzeci Rzym

Syn Władysława, Kazimierz Jagiellończyk, jako władca Polski i

Litwy, z niepokojem obserwował rosnącą w ciągu XV stulecia potęgę

państwa moskiewskiego. Wielki książę Iwan III Srogi poślubił Zofię

Paleolog, wnuczkę cesarzy bizantyjskich. Uważał, że jego państwo jest

teraz bezpośrednim następcą Bizancjum, obrońcą jedynie prawdziwej

wiary prawosławnej, a Moskwa staje się teraz „trzecim Rzymem”. W

roku 1480 zrzucił zwierzchnictwo chana Złotej Ordy i dążył do

przyłączenia do swego państwa wszystkich ziem ruskich, także

zawojowanych przez Litwinów.

Okazało się, że wielu kniaziów i bojarów ruskich na Litwie chce

przyjąć zwierzchnictwo Iwana III. Jako prawosławni czuli się

dyskryminowani w kraju Jagiellonów, bo najwyższe godności

państwowe były - zgodnie z prawem - przeznaczone dla katolików.

Buntownicy w 1480 roku w porozumieniu z Moskwą chcieli nawet

zamordować króla i oderwać dużą część ziemi ruskich od Litwy.

Spisek wykryto w porę, spadły głowy, jednak ostatecznie udało się

przeciwnikom Kazimierza Jagiellończyka przyłączyć do Moskwy

Wielki Nowogród, Siewierszczyznę i część Białej Rusi.

Syn Kazimierza, Jan Olbracht, w latach 1486 - 1490 był zastępcą

króla na Rusi. Zabezpieczał granice, znosił zagony tatarskie. Był

zwolennikiem pokoju z Moskwą. Jego młodszy brat Aleksander był

przygotowywany do roli wielkiego księcia Litwy. Żeby wzmocnić

pokojowe tendencje po obu stronach bardzo ruchomej w owym czasie

granicy, Jagiellonowie rozpoczęli w Moskwie starania i rękę córki

Iwana Srogiego, Heleny, dla Aleksandra.

Największy problem stanowiła różnica wyznania. Aleksander

Jagiellończyk był bardzo pobożnym katolikiem, Helena zaś,

prawnuczka cesarzy bizantyjskich, wyznawała prawosławie. Iwan

Srogi gotów był wydać córkę za księcia Litwy pod warunkiem, że

zachowa ona wiarę przodków i wzmocni wpływy prawosławia w

państwie Jagiellonów. Iwan III miał opinię wielkiego obrońcy

prawosławia; w jego czasach podjęto decyzję o karaniu heretyków

background image

śmiercią.

Pertraktacje komplikowały nieustanne konflikty na pograniczu

litewsko-moskiewskim. Kniaziowie ruscy z tego terenu przechodzili

wraz ze swoimi terytoriami to na jedną, to na drugą stronę. Iwan

Srogi walczył o granice z czasów Olgierda, kiedy to Smoleńsk nie

należał do Litwy, a Brańsk zadnieprzański przechodził z rąk do rąk.

Moskwa w czasach Srogiego była znacznie silniejsza niż w czasach

Jagiełły i Witolda. Zdobyła Wiazmę i liczne grody nad Oką.

Wyczerpane walkami strony w końcu podpisały układ pokojowy 5

lutego 1494 roku, a wzajemną zgodę miały uwieńczyć zaręczyny

Heleny z Aleksandrem. Iwan Srogi zażądał od przyszłego zięcia, by

wydał dokument z pieczęcią, że nie będzie „córki jego nudził ku

rzymskiemu zakonowi; ma ona dzierzyć swój grecki zakon”, czyli

wiarę prawosławną. Posłowie Aleksandra zauważyli, że Helena sama

może przyjąć rzymską, czyli katolicką wiarę, jeśli taka będzie jej

wola.

- Na to jej woli nie dajem! - zawołał rozgniewany Iwan Srogi.

Panowie polscy i litewscy zgodzili się wydać odpowiedni

dokument i z Wilna wyruszyło na początku grudnia 1494 roku

uroczyste poselstwo po pannę młodą. Iwan Srogi podarował córce

wspaniałą ikonę Matki Boskiej, na której w blaszanym brzegu

wyrysowano później postać klęczącej kobiety w moskiewskim stroju,

uważany za wizerunek samej Heleny, kobiety nadzwyczaj pięknej. Na

jej widok posłowie Aleksandra zaniemówili z zachwytu i „lubowali się

jej krasotą”, jak świadczą stare kroniki. Córka Iwana Srogiego i Zofii

Paleolog miała w chwili ślubu niespełna 19 lat. Na Litwie

opowiadano, że w posagu wniosła mężowi tylko trzewiki wyszywane

perłami. Iwan Srogi słynął ze „skrzętności majątkowej”, jak to określił

polski historyk Fryderyk Papee. Córka była równie skrzętna i pod

koniec życia miała zebrany pod opieką wileńskich bernardynów skarb

szacowany na 400 tysięcy dukatów; suma ogromna na owe czasy, bo

cały roczny dochód króla polskiego wynosił na przykład 50 tysięcy

dukatów. Były tam złote i srebrne naczynia, suknie, cenne materie,

klejnoty i inne kosztowności.

Iwan Srogi z całą rodziną odprowadził córkę do Dorogomiłowa.

background image

Potem Helena jechała z licznym orszakiem w pięknym powozie,

wyścielanym sobolami i szkarłatem, w stronę Smoleńska, Witebska i

Połocka. W miastach przygranicznych wszędzie witała ją

uszczęśliwiona ludność - jako zwiastuna pokoju. Ona po drodze

wstępowała do cerkwi i do domów szlacheckich, częstowała

dostojników winem, całowała ich żony i córki.

Kilka kilometrów przed Wilnem ukazał się jej oczom Aleksander

na koniu; wtedy Helena wyszła po dywanie rzuconym na ziemię z

powozu. Książę podszedł do niej, podał rękę i „k’sobie jeji pryniał”.

Aleksander był postawny, krępy, kościsty i muskularny. Słynął z

tęgości fizycznej, nie miał jednak zbyt lotnego umysłu i daru

wymowy. Dłużej niż inni bracia przebywał w szkole mistrza Jana

Długosza; z łaciną miał kłopoty, ale nauczył się bardzo starannego

doboru współpracowników, co w przyszłości miało mu przynieść

sporo sukcesów. Aleksander Jagiellończyk zasłynął także z

wrażliwości artystycznej i miłego usposobienia - to pozwoliło mu

znaleźć wspólny język z piękną Heleną.

Pod Wilnem młodzi krótko porozmawiali, potem książę znów

dosiadł konia, a Helena zajęła miejsce w powozie. W stołecznym

grodzie Aleksander udał się wprost do kościoła świętego Stanisława, a

jego narzeczona do soboru Preczysteńskiego. Tam po nabożeństwie

moskiewskie damy rozplotły jej włosy, włożyły na głowę strój ślubny

i obsypały chmielem. Orszak panny młodej udał się teraz do katedry

św. Stanisława. Ślubu dopełnił biskup katolicki Wojciech Tabor, a

przysłany z Moskwy pop Toma także „modlitwy goworił” i podawał

pannie młodej wino. Rozbił potem kieliszek. Księżna Riapolowska

trzymała nad Heleną wieniec.

Taki to był kompromisowy ślub rzymsko-grecki, 15 lutego 1495

roku. Młodzi przypadli sobie do gustu. Helena pisała potem do ojca,

że Aleksander ma zawsze dla niej „cześć, poważanie i taką miłość,

która cechuje dobrego męża”.

Helena nie przyniosła jednak upragnionego pokoju litewskiej i

ruskiej ziemi, trapionej przez nieustanne wyprawy tatarskie,

wspierane po cichu przez Iwana Srogiego. Biograf Aleksandra,

historyk Uniwersytetu Jagiellońskiego Fryderyk Papee, pisał:

background image

„Zdawałoby się, że z przybyciem Heleny moskiewskiej wzmoże się

wpływ ruski na dworze wileńskim. Nic takiego nie zaszło. Iwan III

bardzo się o to gniewał, że Aleksander polecił żonie odłożyć

moskiewskie ubranie, a przywdziać szaty litewskiego dworu, że

odesłał jej moskiewskie otoczenie, a przydzielił dworzan rzymskiego

zakonu, że nawet ochmistrzem dworu wielkiej księżny zamianował

takiego pana, który nie był greckiego wyznania i nie był żonaty.

Helena z początku była między młotem a kowadłem, ale wkrótce

stanęła stanowczo po stronie męża. Odsłała do Moskwy popa Tomę -

‚pop Toma nie po mojskoj’ (nie po mojej myśli), pop iz Wilny dobrie

dobr’; w sprawie budowy cerkwi na zamku oświadczyła, że jej blisko

do soboru Preczystej, od posyłania tajnych wiadomości usunęła się, a

interesy Litwy zawsze popierała w Moskwie. Słowem była dobrą

wielką księżną litewską, jak była dobrą żoną; Aleksander rad widział

żonę przy swoim boku w podróżach, jak niegdyś Kazimierz; naprzód

wkrótce po ślubie w drodze do Grodna i Breszt, potem przy wizytacji

północno-wschodnich rubieży w r. 1497 (Połock, Witebsk, Smoleńsk),

potem w Brześciu 1499/1500, ona zaś podzielała kulturalne

zamiłowania męża. Niejednokrotnie Aleksander asygnował zasiłki dla

muzyków, których oboje lubili słuchać, a słynnego kierownika kapeli

krakowskiej, Henryka Fincka, zatrzymał w swoim państwie aż do

końca rządów. Uwagi godną jest rzeczą, że wielka księżna kupuje w

Brześciu książki za poważną sumę 25 kop groszy”.

Z uwagi na różnice wyznań małżonków pojawiły się pomysły

wprowadzenia w życie unii kościelnej, zgodnej z uchwałami soboru

florenckiego. Zwolennikiem unii był metropolita kijowski Józef

Sołtanowicz oraz biskup wileński Wojciech Tabor. Dostojnicy

katoliccy żądali od prawosławnych jedynie uznania zwierzchności

kościelnej papieża; wszelkie obrzędy „greckie’ miały być zachowane.

Tego typu pomysły były propagowane wśród kniaziów i bojarów w

całym księstwie.

Nadworny pisarz Heleny, Iwaszko Sapieha, zdobył od papieża

pozwolenie na budowę w swoich dobrach w powiecie bracławskim

kościoła, w którym wspólnie mogliby odprawiać nabożeństwa

katolicy i „grecy”, uznający zwierzchność Rzymu.

background image

Kiedy Iwan Srogi dowiedział się o agitacji unijnej na Litwie,

wystąpił zdecydowanie w obronie jedynie słusznej, prawosławnej

wiary. Zagroził córce ojcowskim przekleństwem, sam zaś zaczął wabić

do siebie kniaziów prawosławnych po polskiej stronie.

Na wiosnę 1500 roku wybuchła otwarta wojna Litwy z Moskwą.

Poczynania Iwana wspierał na południu tatarski sojusznik Mengli-

Girlej, był to jednak kłopotliwy wspólnik - pustoszył zdobyte ziemie w

okolicy Kijowa do tego stopnia, że dla wojsk moskiewskich już

„kormu”, czyli żywności „nie stało”. Iwan Srogi zajął Zadnieprze.

Litwini ponieśli klęskę pod Wiedroszą; do niewoli dostali się liczni

dostojnicy z hetmanem Ostrogskim na czele. Było to pierwsze wielkie

zwycięstwo Moskwy w zmaganiach z Księstwem Litewskim.

Iwanowi III nie udało się jednak zdobyć strategicznych grodów,

Smoleńska i Kijowa. Dyplomacja polska i litewska doprowadziła do

antymoskiewskiego sojuszu z Inflantami i chanem ordy

Nadwołżańskiej.

W roku 1501 zmarł król Polski, Jan Olbracht. Nowym władcą

został książę Litwy - Aleksander. Miał być koronowany w Krakowie.

Pojawił się wtedy problem wyznania jego żony. Papież nie zgadzał

się, by „schizmatyczka” została królową katolickiego kraju.

Aleksandra namawiał do rozłąki z żoną! W końcu Helena jednak nie

była koronowana. Po staraniach doskonałego dyplomaty Erazma

Ciołka w Rzymie papież wydał tylko zezwolenie na wspólność

małżeńską Aleksandra z Heleną „póki życia Iwana III”.

Aleksander patrzył teraz z szerszej perspektywy na sprawy polityki

europejskiej. Sytuacja Korony i Litwy była na początku 1502 roku

bardzo zła. Iwan Srogi podburzał Tatarów do licznych najazdów; Ruś

Czerwona była tak wyludniona, że w kancelarii królewskiej powstały

plany jej kolonizacji poprzez ludność Królestwa, a nawet Sasów,

Czechów i obywateli zachodniej Europy. Dla obrony Rusi

zastosowano dość nowatorskie i szokujące w swoim czasie

rozwiązanie: pod broń powołano ludność wiejską. W każdej wsi co

czterech chłopów miało uzbroić piątego w dzidy, tarcze, łuki, proce,

widły, maczugi, zaopatrzyć w żywność na cztery tygodnie i pracować

za takiego wojaka na roli, aby mógł bronić wspólnej ojczyzny.

background image

„Ordynacja obrony Rusi” wzywała chłopów, by wszyscy „nawzajem

się bronili, choćby mieli raczej umrzeć jak dobrzy chrześcijanie, niżeli

być pędzeni jak bydło na zagładę”.

W każdym powiecie mieli być wybrani przywódcy ludu, na

których wezwanie powinni się stawiać chłopscy wojownicy, na

wiadomość o niebezpieczeństwie tatarskim.

Sejmik wojnicki ordynację ruską zatwierdził, zmieniając tylko

jeden z zapisów; do nowego wojska kierowano nie co piątego, ale co

dziesiątego chłopa. Wojsko takie okazywało się przydatne w licznych

potyczkach z Tatarami. Także podczas otwartej wojny z Moskwą,

kiedy Iwan Srogi postanowił zdobyć wreszcie upragniony Smoleńsk.

Armią dowodził brat Heleny, książę Dymitr. Miasta bronił

doświadczony komendant Stanisław Kiszka, który odparł szturm

generalny 16 września 1502 roku, a potem organizował udane

„wycieczki” na przeciwnika.

Iwan był jeszcze za słaby na Koronę i Litwę. Jednak w roku 1503

zawarto bardzo korzystny dla niego sześcioletni rozejm. Uznano

powojenne status quo. Na Zadnieprzu pozostały przy Litwie tylko

ciągle pustoszone przez Tatarów ziemie kijowskie. Tereny na wschód

od Smoleńska były pod panowaniem Moskwy. W sumie Litwa utraciła

prawie czwartą część swego terytorium!

Helena ze smutkiem obserwowała spustoszenia wojenne. W listach

do ojca podkreślała dobroć Aleksandra, który „wziął ją bez posagu” i

zapewnił zupełną wolność wyznania.

„Poddani moi widzieli we mnie zwiastuna pokoju, a tymczasem

przyniosłam im tylko krew, pożogę i łzy, jakbym na to tylko wydana

była na Litwę, aby podpatrywać jej słabe strony - pisała Helena do

Iwana Srogiego. - A ci kniaziowie przechodni [z pogranicza], istni

Kainowie, po szyję we krwi zbroczeni, którzy dawniej zdradzali

Moskwę, a teraz zdradzają Litwę, jakoż zasługują na wiarę u ciebie,

ojcze”.

W listach do matki Helena prosiła, by została rzeczniczką pokoju.

Zofia Paleolog przysyłała córce listy z błogosławieństwami; ojciec

częściej groził przekleństwem i nieustającą wojną w przypadku

zerwania z prawosławiem.

background image

Rywalizacja

Iwan Groźny i Batory

Iwan III Srogi zmarł 27 października 1505 roku. Na tron

moskiewski wstąpił jego syn Wasyl III. Był zręcznym politykiem i

dyplomatą - w ciągu 15 lat podporządkował sobie Psków, Riazań i

księstwo nowogrodzko-siewierskie; szczęśliwie walczył z Tatarami

krymskimi.

Na stronę cara Wasyla nieoczekiwanie przeszedł kniaź litewski

Michał Gliński, wywodzący się z Tatarów, ale wykształcony na

Zachodzie katolik. Miał zatargi z innymi panami litewskimi, z którymi

- dzięki pomocy Moskwy - mógł się rozprawić. Odznaczył się potem w

walkach cara z Tatarami - a w końcu „jako Polak walczył z

Polakami”; pomógł Moskwie opanować Smoleńsk i inne litewskie

grody (1514). Miał nadzieję, że car uczyni go namiestnikiem ziemi

smoleńskiej, ale Wasyl komu innemu przyznał ten zaszczyt. Wtedy

obrażony książę próbował przeprosić się z Jagiellonami. Car

dowiedział się o planach „zdrady” Glińskiego; kazał oślepić

nieszczęśnika i wsadził do lochu. Żeby uniknąć śmierci, musiał przejść

na prawosławie. Po 14 latach więzienia został uwolniony na prośbę

swojej siostrzenicy Heleny, żony Wasyla III. Opiekował się nawet czas

jakiś małym carewiczem Iwanem. Zawistni dworacy oskarżyli kniazia

o próbę przejęcia władzy. Gliński znów trafił do lochu i w carskiej

niewoli zakończył życie.

Były to już czasy panowania w Rzeczypospolitej króla Zygmunta I,

zwanego potem Starym. Ozdobą jego panowania było efektowne

zwycięstwo księcia Konstantego Ostrogskiego nad wojskami

moskiewskimi pod Orszą, 8 września 1514. Nad brzegami górnego

Dniepru połączone siły polsko-litewskie, liczące około 35 tysięcy

żołnierzy, pokonały 80-tysięczną armię moskiewską.

Bitwa pod Orszą stała się w epoce Jagiellonów równie sławna, jak

Grunwald, choć podobnie jak w roku 1410 nie udało się Polakom i

background image

Litwinom wykorzystać w pełni sukcesu na polu walki. Zdobyty przez

cara Wasyla parę dni wcześniej Smoleńsk pozostał w rękach

moskiewskich. Na murach twierdzy powieszono wielu zwolenników

Litwy, z kolei do polskiej niewoli trafiło wielu moskiewskich

żołnierzy. Car nie chciał ich wykupić lub wymienić. Twierdził, że

„ten, kto się dostał do niewoli - nie żyje”.

Kiedy car Wasyl umierał (1533), następca tronu znany potem jako

Iwan IV Groźny, miał trzy lata. W jego imieniu decyzje podejmowała

matka Helena Glińska.

Osłabienie kraju po śmierci starego cara usiłowali wyzyskać

Litwini, wspierani przez Koronę. Po wzajemnej wymianie ciosów

zawarto pięcioletni rozejm. W czasach Iwana Groźnego państwo

moskiewskie podporządkowało sobie Kazań i Astrachań; żołnierze

cara przekroczyli linię Uralu. Zaczęła się ekspansja Moskwy na

Syberii - Rosjanie zdominowali zachodnią część lodowatej krainy, a

chanat syberyjski praktycznie przestał istnieć.

Iwanowi IV nie udało się jednak osiągnąć najważniejszego celu:

zdobycia dogodnego dostępu do Bałtyku. Przegrał walkę o Inflanty z

władcami Polski i Litwy, Zygmuntem Augustem i Stefanem Batorym.

Pretekstem do wyprawy cara Moskwy na ziemie Zakonu

Inflanckiego była zaległa danina od jednego z miast. W roku 1557

wyruszyła karna ekspedycja Iwana Groźnego, pustosząc ziemie

Zakonu. W tym samym czasie ziemie inflanckie rozszarpywali inni

sąsiedzi, Duńczycy i Szwedzi. Ryga zdecydowała się w końcu przyjąć

protekcję polską.

Car chciał zneutralizować niebezpiecznego rywala i zaproponował

Zygmuntowi Augustowi porozumienie w sprawie Inflant,

przypieczętowane małżeństwem Iwana Groźnego z jedną z sióstr

króla Polski. Poseł moskiewski otrzymał dokładną instrukcję od 30-

letniego Iwana:

„Jadąc drogą do Wilna, zasięgaj języka o siostrach królewskich, ile

mają lat, jakiego są wzrostu, jakiej budowy, jaki mają charakter i

która z nich ładniejsza? Która z nich ładniejsza, to o niej właśnie

rozmawiaj z królem. Jeśli starsza królewna będzie równie ładna jak i

młodsza, lecz będzie miała więcej niż 25 lat, to nie mów o niej, lecz o

background image

młodszej. Dowiaduj się pilnie, aby nie była chora i niezbyt chuda”.

Iwana spotkał wielki despekt w stolicy Litwy: jego poseł usłyszał,

że o małżeństwie może być mowa dopiero po zwróceniu przez

Moskwę zagarniętych terenów przygranicznych.

Tymczasem Inflanty po układzie podpisanym w Wilnie 28

listopada 1561 roku stały się świeckim księstwem,

podporządkowanym całkowicie Litwie i Polsce.

Rozpoczęła się wojna o Inflanty. W lutym 1563 roku wojska Iwana

Groźnego zdobyły Połock, potem sukcesy odnosili Polacy i Litwini

nad Ułą i pod Orszą. W roku 1570 podpisany został trzyletni rozejm.

Posłowie polscy sugerowali, że wobec spodziewanej, bezpotomnej

śmierci Zygmunta Augusta, chętnie powitają na tronie

Rzeczypospolitej Iwana jako męża polskiej księżniczki...

Po zgonie władcy Rzeczypospolitej w Moskwie rzeczywiście

pojawiło się poselstwo z Polski, a Iwan w pięknych słowach zalecał

im swoją kandydaturę:

- Jeśli wasi panowie, pozbawieni monarchy, zechcą uczynić mnie

władcą, zobaczą, jakiego znajdą we mnie obrońcę i dobrego pana.

Siły pogańskie przestaną się panoszyć w tym kraju. Ale nie tylko

poganie, także Rzym a i żadne królestwo nie dotrzyma nam pola w

chwili, gdy wasze ziemie połączą się z naszymi. Mówi się w ziemi

waszej, że jestem zły. To prawda. Jestem zły i gniewny, nie ukrywam

tego. Niech jednak zapytają, na kogo się gniewam? Na tych, którzy

przeciw mnie występują; kto zaś dobry, nie będę mu żałował niczego,

oddam mu z siebie zdjąwszy ten łańcuch i suknie swoje... Polscy i

litewscy panowie wiedzą o bogactwie dziada i ojca mojego, lecz ja

jestem w dwójnasób od nich bogatszy, mam dwa razy więcej

pieniędzy i dwukrotnie więcej ziemi.

Car miał różne fantazyjne pomysły - na przykład taki, by odłączyć

Litwę od Korony i przyłączyć do Moskwy. Żądał też, by ewentualnej

koronacji w Krakowie dokonał metropolita prawosławny.

Na tron polski został jednak wybrany Henryk Walezy z Francji. Po

jego niesławnej ucieczce znowu mówiono o kandydaturze Iwana

Groźnego. Na jego nieszczęście na tronie polskim zasiadł groźny

rywal - lepszy od niego statysta i wojownik, książę siedmiogrodzki

background image

Stefan Batory.

W lecie 1577 roku car moskiewski, bez wypowiedzenia wojny,

ruszył na należące do Polski Inflanty. Batory był w tym czasie pod

zbuntowanym Gdańskiem. Początkowo wojska Iwana odnosiły

sukcesy. Po uporaniu się ze sprawami Gdańska, Stefan Batory

przystąpił do kontrataku. W roku 1578 sejm Rzeczypospolitej wyraził

zgodę na dwuletni pobór nadzwyczajny. Król werbował najemników.

Naśladując swego poprzednika Zygmunta Augusta, przyjął na służbę

państwa polskiego oddział 600 Kozaków zaporoskich, zorganizował

też nową formację chłopską, tak zwaną piechotę wybraniecką.

Wojska Batorego ruszyły na Połock w połowie 1579 roku. Zdobyły

miasto, które pozostało w granicach Rzeczypospolitej aż do

rozbiorów. Rok później w polskich rękach były Wielkie Łuki. Pod

koniec sierpnia 1580 roku Stefan Batory stanął pod murami Pskowa,

najpotężniejszej rosyjskiej twierdzy. Nieoczekiwanie do akcji po

stronie Iwana włączył się wysłannik papieża Grzegorza XIII, któremu

car obiecał unię z kościołem prawosławnym. Ze strony cerkiewnej z

kolei obrońców Pskowa skutecznie wspierał świątobliwy mnich

Tichon z Peczorskiej Ławry w Kijowie, unosząc w górę ikony i

relikwie świętych.

Sławę wielką zdobył hetman polny litewski Krzysztof Radziwiłł,

któremu udało się w epoce Batorego pokonać liczne zastępy wroga.

Jan Kochanowski w poemacie „Jazda do Moskwy” takie słowa włożył

w usta zwycięskiego wodza:

I tak mi Bóg tam zdarzył, że Moskwy nabiwszy

Wielką wielkość, w przekopy drugich napędziwszy,

Więźniów znacznych nabrawszy, lud mnie powierzony

Stawiłem panu memu nic nie uszkodzony.

Rozpoczęły się rokowania pokojowe. 6 stycznia 1582 roku

podpisano w Jamie Zapolskim dziesięcioletni rozejm. Inflanty zostały

przy Rzeczypospolitej.

Pozbawiało to Moskwę bałtyckiego „okna na świat”. Car słynący z

okrucieństwa, symbol tyrana - władcy absolutnego, był dowodem na

to, że ślepa siła nie zawsze sprzyja potędze politycznej. Zostawił kraj

w ruinie. Jak pisał polski biograf Iwana Groźnego, Władysław A.

background image

Serczyk:

„...car pozostawił Rosję w dalszym ciągu pozbawioną szerokich

kontaktów handlowych z Europą zachodnią, zagrożoną przez kraje

nieprzyjacielskie, które z wojen z państwem moskiewskim wyszły

zwycięsko, umacniając swoje wpływy na zachodzie i południu. Teraz

czekały tylko na odpowiedni moment, aby uderzyć na Moskwę.

Rosja była zrujnowana zarówno przez długotrwałe wojny, jak i w

wyniku krótkowzrocznej polityki wewnętrznej obliczonej na

uzyskanie doraźnych efektów politycznych [...]. Liczba uciekinierów

politycznych ciągle się powiększała i utrwalała się opinia o państwie

moskiewskim jako o kraju biednym, rządzonym przez despotycznego

władcę, w którym nikt nie mógł być pewny dnia jutrzejszego.”.

Po śmierci Iwana Groźnego nastał w państwie moskiewskim czas

„wielkiej smuty”, wojen domowych, awantur z kolejnymi

samozwańcami. Polacy zdobyli Kreml. Zygmunt III Waza stał się

„czarnym charakterem” historii Rosji, podobnie jak jego doradcy-

jezuici, uznawani za największych wrogów prawosławia.

background image

Nawrócić Moskwę!

Pobożny król Zygmunt marzył o katolickiej Europie, zjednoczonej

u stóp papieskiego tronu. Podobne marzenia mieli jezuiccy doradcy

katolickiego monarchy, gorliwi w tępieniu wszelkich herezji i

odstępstw.

Po śmierci cara Iwana Groźnego w prawosławnej (a więc

„schizmatyckiej” z punktu widzenia wielu katolików) Rosji panowało

zamieszanie. Mały carewicz Dymitr został zabity na rozkaz możnego

pana, Borysa Godunowa, który sam zasiadł na moskiewskim tronie.

Zawarł przymierze z Polską.

Prawo do tronu cara Borysa zakwestionował tajemniczy

młodzieniec, podający się za cudem ocalonego carewicza Dymitra.

Ten samozwaniec zyskał posłuch u licznych polskich panów

związanych z kresami wschodnimi, jak Jerzy Mniszech, czy też

Wiśniowiecki i Ostrogski. Uznali oni za rzetelne prawa oszusta do

moskiewskiego tronu, w dodatku zapewnili mu ciche poparcie króla

Zygmunta III i papieża. Nową panią Moskwy miała zostać córka

wojewody sandomierskiego, Maryna Mniszchówna.

Polscy panowie na czele 6 chorągwi wkroczyli w granice państwa

moskiewskiego; po drodze przyłączali się do nich Kozacy z całej

Ukrainy.

Car Borys zmarł. Następcą jego został Dymitr Samozwaniec. Posłał

po Marynę. Po prawosławnym ślubie była już prawowitą panią

państwa moskiewskiego.

Dymitr szybko zraził do siebie poddanych. Faworyzował

katolików, lekceważył prawosławnych. W Moskwie wybuchł bunt.

Dymitr zginał, a wraz z nim wielu Polaków. Nowym carem obrany

został Wasyl Szujski. Marynę odesłano w stronę granic Polski.

Na scenę wkroczył teraz nowy samozwaniec, podający się za

cudem ocalonego Dymitra - męża Maryny. Wspierali go polscy

dostojnicy, starosta uświatski Jan Piotr Sapieha i książę Różański.

Ponownie bez wypowiedzenia wojny przez króla i zgody sejmu w

granice państwa moskiewskiego wkroczyło 7000 żołnierzy polskich i

background image

8000 Kozaków. Niezgoda pomiędzy dowódcami sprawiła, że nie

działali razem; Różański stanął pod Tuszynem, a Sapieha pod

klasztorem Troickim.

Marynę oswobodzili Polacy, powieźli do Dymitra drugiego. Pod

wpływem perswazji polskich panów carowa „poznała” samozwańca i

potajemnie wzięła z nim ślub.

W państwie moskiewskim potęgowało się zamieszanie. Król

Zygmunt III postanowił oficjalnie ingerować w sprawy wschodniego

sąsiada. W roku 1609 ogłoszona została wojna z Moskwą. Nadworny

poeta Adam Władysławiusz ogłosił z tej okazji wiersz, który wnet

krążył w wielu odpisach: „O nowym a szczęśliwym wyprawowaniu z

Wilna do Moskwy Króla Jegomości Polskiego Zygmunta”:

Królu Polski, a posiądź te północne strony,

Tobie je Bóg obiecał, Tobie w moc je daje,

Wyrwie z błędów kacerskich te przeległe kraje...

Przeciwny od początku tej wojnie znakomity strateg, hetman

Żółkiewski, chciał jednak ruszyć z pomocą wojskom polskim w

pobliżu Moskwy. Zdobycie stolicy ułatwiłoby walkę Polakom. Król

Zygmunt kazał jednak najpierw zdobyć przygraniczny Smoleńsk.

Miasto to broniło się zacięcie i długo. Zygmunt III nakazał polskim

chorągwiom odwrót spod Moskwy i włączenie się do walk o

Smoleńsk. 4000 jazdy księcia Różańskiego ruszyło w stronę

Smoleńska. Car Szujski w Moskwie wykorzystał sytuację, stworzył 30-

tysięczną armię, wspomaganą przez posiłki szwedzkie, francuskie i

niemieckie. Ruszył w stronę Smoleńska.

Na drodze wojsk carskich stanął hetman Żółkiewski. Spod

Smoleńska zabrał tylko 8000 żołnierzy, jednak zdołał odnieść świetne

zwycięstwo w bitwie pod Kłuszynem 8 lipca 1610 roku.

Pogromca Rosjan ruszył na Moskwę. Stolica carów otworzyła

bramy przed zwycięzcą, wydała braci Szujskich. Panowie moskiewscy

po pertraktacjach z Żółkiewskim ogłosili carem królewicza polskiego

Władysława, składali mu przysięgę wierności. Hetman obiecał (w

formie dosyć dyplomatycznej), że królewicz przyjmie prawosławie.

Król Zygmunt III nie zgodził się na ten warunek. Jak pisał Paweł

Jasienica:

background image

„...pragnął panować sam w podbitej Moskwie. Decyzje jego różniły

się jaskrawo od marzeń Żółkiewskiego o porozumieniu narodów i unii

dynastycznej [...]. ‘Korona carska na głowie Zygmunta III

wydawałaby mi się najlepszą gwarancją odrodzenia religijnego

Moskali’ - pisał do Rzymu nuncjusz i słowa te wyjaśniają... program

polityczny”.

Smoleńsk został zdobyty, ale - utracone moskiewskie państwo.

Sytuacja Polaków w zdobytej Moskwie stawała się tragiczna.

Niszczyła ich mroźna zima i jadowity głód. Wstrząsające są

pamiętniki Józefa Budziły - jednego z dowódców oblężonej na Kremlu

załogi polskiej, autora jedynego pamiętnika, opisującego ostatnie

chwile polskiego garnizonu w Moskwie.

Pod datą 16 października 1612 roku Józef Budziło opisywał głód -

„... gdy już traw, korzonków, myszy, psów, kotek, ścierwa nie

stało, więźnie i trupy wyjedli, wykopując z ziemi. Piechota się sama

między sobą wyjadła i ludzi łapając pojedli. Truskowski, porucznik

piechotny, dwóch synów swoich zjadł; hajduk jeden także syna zjadł,

drugi matkę; towarzysz też jeden sługę zjadł swego; owo zgoła syn

ojcu, ojciec synowi nie spuścił; pan sługi, sługa pana nie był

bezpieczen; kto kogo zgoła zmógł, ten tego zjadł, zdrowszy

chorego...”

Samuela Maskiewicz, uczestnik wypraw inflanckich - od 1609

roku był także świadkiem wyprawy Żółkiewskiego na Moskwę. Brał

udział w bitwie pod Kłuszynem, a we wrześniu 1610 roku wkroczył z

wojskami polskimi do Moskwy, gdzie w oblężeniu przebywał 18

miesięcy. Tak opisywał sytuację żołnierzy polskich podczas srogiej

zimy 1611/1612:

„Już też głodem wojsko było przyciśnione. Najbardziej konie nas

trapiły, bo zboża wór był droższy niż wór pieprzu [...] Ręce nam do

pałaszów przymarzali. Siła towarzystwa i pacholików palce u rąk, u

nóg i nogi same odmrażali”.

W tamtym czasie lud rosyjski miał dość gwałtów obcych żołnierzy

na prawosławnej ziemi. Powstanie Minina i Pożarskiego szerzyło się.

Wojska hetmana Chodkiewicza nie zmieniły sytuacji na korzyść

Polaków.

background image

Przyszedł pamiętny listopad roku 1612. Polacy opuścili

moskiewski Kreml. Król Zygmunt próbował jeszcze dogadywać się z

Moskalami, lecz bez powodzenia. Nie udała się także kolejna

wyprawa na Moskwę w roku 1616. Królewicz Władysław i wojska

hetmana Chodkiewicza znowu oparły się o mury Moskwy. Rosjanie

mieli już w tym czasie nowego cara Michała Romanowa i nie chcieli

zamieniać go na Władysława. Ostatecznie zawarto przymierze polsko-

moskiewskie na 14 lat.

Awanturniczą politykę Zygmunta III Wazy rzetelnie podsumował

jego biograf, Julian Ursyn Niemcewicz:

„Odnosili wodzowie polscy zwycięstwo po zwycięstwie, lecz

Zygmunt popełniał błąd po błędzie; odpychał berło ruskie, gdy mu je

u nóg składano, chciał je siłą zdobywać, gdy to już inny posiadał;

nieczuły na pomyślności i klęski, najszczęśliwsze popsuł zdarzenia,

zniedołężnił najświetniejsze talenty”.

background image

Prawosławni Kozacy

Zygmunt III, fanatyczny katolik, wychowanek jezuitów, wspierał

na polskich ziemiach tylko tych prawosławnych, którzy gotowi byli

uznać zwierzchnictwo rzymskiego papieża.

W roku 1595 za błogosławieństwem Rzymu i Warszawy powstała

tzw. Unia Brzeska. Duża część prawosławnych na kresach wschodnich

Rzeczypospolitej przyjęła zwierzchnictwo papieża. Zygmunt III uznał

zwolenników unii za jedynych reprezentantów Cerkwi w państwie

polskim.

Przeciw unii protestowali wszyscy obecni w Brześciu

przedstawiciele szlachty z Korony i Wielkiego Księstwa Litewskiego.

Nie uznało jej kilku biskupów prawosławnych w Polsce, a zwyczajni

wierni uważali ją najczęściej za zdradę prawosławia. Na grudniowych

sejmikach 1596 roku posłowie prawosławni żądali zniesienia unii.

Narastała wrogość między unitami (zwanymi grekokatolikami) a

zwolennikami tradycji. Dostojnicy obu stron rzucali na siebie

nawzajem klątwy i ekskomuniki. W społeczeństwie ruskim taki

podział doprowadził do ostrych walk unicko-prawosławnych - o

prawa do obiektów sakralnych i beneficjów cerkiewnych.

Prawosławnych w dodatku zaczęli popierać ewangelicy, co

prowadziło do dodatkowych sporów.

Na Ukrainie katolicy zaczęli się kojarzyć z Polską i w ogóle z

„polskimi panami”. Lud był na ogół przywiązany do „ruskiego”

prawosławia. Najzupełniej obojętni do tej pory religijnie Kozacy

zaczęli się opowiadać po stronie „prawosławnej czerni”, czyli

ukraińskich chłopów. Cerkiew tradycyjnie związana była z Moskwą,

pełniącą po upadku Konstantynopola rolę centrum prawosławia. Popi

po mistrzowsku przeprowadzili akcje propagandową, przekonująca

Kozaków, iż są potomkami dawnych „Rusów”, walczących z

poganami w imię prawdziwej wiary. Doszło do tego, że już mniej

więcej po roku 1620 można było porywać Kozaków do walki z

Lachami pod hasłem prześladowania „starożytnej religii greckiej”.

background image

Rzeczywiście - polski kler zdecydowanie się opowiadał za

„unitami” na Ukrainie, a przeciwko „ruskim schizmatykom”. Katolicy

nie chcieli dopuścić, by „wrogowie papieża”, prawosławni heretycy

zasiadali w polskim senacie. Najzupełniej „pogańscy” w czasach

Jagiellonów Kozacy, po roku 1620 w prośbach do polskich królów

skarżyli się już na „wielkie prześladowania panów tak duchownych,

jak i świeckich”, prosili o „wolność nabożeństwa ruskiego”, żeby

„według starożytności” mogło być odprawiane „po miastach” w

Koronie i w Księstwie Litewskim. Były żądania zniesienia unii

brzeskiej i przywilejów dla grekokatolików.

Antypolskie i antykatolickie nastroje kozackiej „czerni” i

starszyzny, powszechne na początku XVII wieku, wykorzystywał po

mistrzowsku pierwszy wybitny ukraiński mąż stanu, zwolennik

niepodległości swojego narodu, który jednak celu nie osiągnął. Osłabił

jedynie polskich „panów”, aby wzmocnić panów z Moskwy...

W początkach swej błyskotliwej kariery Bohdan, syn Michała

Chmielnickiego - gotów był reprezentować interesy króla polskiego,

Władysława IV na Ukrainie. W czerwcu roku 1644 władca

przygotowywał się do realizacji wielkiego, tajnego planu krucjaty

przeciw islamowi. Celem było oswobodzenie grobu Chrystusowego i

wyzwolenie wszystkich chrześcijan spod panowania muzułmańskiego.

Sojusznikami w tej sprawie mieli być prawosławni chrześcijanie z

państwa moskiewskiego i Ukrainy. Z tajną misją do Moskwy udał się

wojewoda Adam Kisiel.

Wśród zaufanej starszyzny kozackiej, wtajemniczonej w plany

krucjaty, jako jeden z nielicznych znajdował się Chmielnicki. Miał

zorganizować morską wyprawę kozacką na Tatarów, aby

sprowokować do walki wyznawców Mahometa, z którymi

obowiązywał w owym czasie rozejm. Podobne wyprawy na Dzikie

Pola szykowali potężni magnaci Wiśniowiecki i Koniecpolski.

Chmielnicki był w tym czasie setnikiem czehryńskim w służbie

króla polskiego. Zamiary Władysława IV były tajne, dlatego

przygotowania do prowokacyjnej wyprawy na Tatarów w czasie

rozejmu można było uznać za zdradę ojczyzny.

Takie zarzuty pojawiły się rzeczywiście, gdy Chmielnicki pokłócił

background image

się z Danielem Czaplińskim, zarządcą starostwa czehryńskiego. Poszło

o kobietę, piękną Helenę. Z rywalizacji zwycięsko wyszedł Czapliński,

a żeby pognębić rywala - oskarżył go oficjalnie o zdradę króla i

Rzeczypospolitej

Oburzony Zenobi zaczął szukać zemsty na rywalu. Niepomny na

łaskawość polskiego króla, zdobył jego tajne listy wydane Kozakom w

roku 1646, wzywające do wspólnej akcji przeciw Tatarom. Uciekł na

Zaporoże, a jego posłowie udali się do Bakczysaraju. Uzyskał pomoc

tatarską do walki z wojskami Rzeczypospolitej - o piękną Helenę i

mołojecką sławę.

Prawosławny lud ukraiński i związani z nim Kozacy (tworzący

dobrze wyćwiczone grupy zbrojne), rozpoczęli zaciętą walkę z

katolickimi „polskimi panami”. Wspierali ich Tatarzy – bardzo

niebezpieczny sojusznik, dbający przede wszystkim o własne łupy

wojenne.

Wiosną 1648 roku wojskom Chmielnickiego udało się pokonać

Polaków pod Korsuniem i Żółtymi Wodami. Ukraiński wódz miał

ułatwione zadanie, bo dowódca wojsk koronnych Michał Potocki

„więcej radził o kieliszku i szklanicach niżeli o dobru

Rzeczypospolitej”.

W tamtych dramatycznych chwilach umarł król Władysław IV.

Bezkrólewie pogłębiało chaos w Koronie i na Litwie. Chmielnicki nie

doczekał się też godnych przeciwników - naprzeciwko niego stanęli

wodzowie, obdarzeni trafnymi przydomkami „Pierzyny”, „Łaciny” i

„Dzieciny”.

Kozacki ataman odsłonił wszystkie słabości potężnej niedawno

Rzeczypospolitej Obojga Narodów - niezdolnej do opłacenia silnego

wojska, skutecznej obrony granic. Szczególnie kompromitująca była

klęska Polaków pod Pilawcami, kiedy na samą wieść o zbliżaniu się

Tatarów

„...starszyzna bez ujawniania komukolwiek tego zamiaru,

potajemnie rzuciła się do ucieczki, wszyscy rozbiegli się; wozy,

żywność, uzbrojenie, łupy zostawiono pierwszemu, któremu posłuży

szczęście... Działo się to w takim przerażeniu i pośpiechu, że

niektórzy do obiadu ubiegli 18 mil. Uciekali więc, przez nikogo nie

background image

ścigani, niepomni na szlachectwo, na wstyd, na to, w jakim stanie

pozostaje Rzeczpospolita”.

Klęska pod Piławcami dała do myślenia także sąsiadom

Rzeczypospolitej. Powstały plany rozbioru ziem tak słabego

przeciwnika. Chmielnicki zaczął prowadzić skomplikowaną grę

polityczną z największymi potęgami Europy Środkowej.

Wykorzystując masowe powstanie chłopskie rozpętał jednak żywioły,

nad którymi nie był w stanie zapanować. Jego poczynania z uwagą

śledził w Moskwie car Aleksy Michajłowicz Romanow.

Tak niedawne były czasy „wielkiej smuty”, kiedy Polacy zagrażali

Kremlowi... Teraz okazali zaskakującą słabość. Chmielnicki wydawał

się naturalnym sojusznikiem - osłabiał wroga na zachodzie, ale był to

sojusznik dość niebezpieczny. Buntował „czerń” na Ukrainie, a to

dawało bardzo zły przykład chłopom zarówno w Rzeczypospolitej, jak

i w państwie carów.

1 czerwca 1648 roku wybuchło zbrojne powstanie ludności w

Moskwie. Nienawiść ludu ściągnął na siebie wychowawca i doradca

cara Borys Morozow, który tyranizował naród, nakładał drakońskie

podatki. Tłumy wdarły się na dziedziniec kremlowski. Pułki

strzeleckie odmówiły udziału w tłumieniu buntu. Car musiał

odprawić swego faworyta do klasztoru. Dwaj jego współpracownicy

zostali wydani w ręce tłumu. Zamieszki wkrótce ogarnęły całą Rosję.

Także w Koronie pojawili się buntownicy, odczytujący w imieniu

Chmielnickiego pisma z obietnicami, że po zwycięstwie nad Polakami

uwolni chłopów z „pańskiej” niewoli.

Car uważnie obserwował zmagania Chmielnickiego i nowego króla

Polski, Jana Kazimierza. Wysłannicy kozackiego hetmana

przekonywali cara, że Ukraińcy marzą o tym, by zostać jego

poddanymi. Aleksy Michajłowicz słuchał chętnie, ale nie kwapił się

do działania. Czekał na kolejne wyniki rozgrywek Kozaków, Polaków,

Turków, Austriaków i Szwedów.

Im słabszy był król Polski, tym bardziej łaskawy dla

Chmielnickiego okazywał się car moskiewski. Starszyznę kozacką jego

wysłańcy obsypywali rublami i sobolami. W otoczeniu atamana

powstało silne stronnictwo moskiewskie, dążące do całkowitego

background image

zerwania z Rzeczpospolitą i włączenia Ukrainy do państwa carów.

Aleksy Michajłowicz uznał, że sprawa dojrzała do załatwienia

dopiero na początku 1653 roku. 22 kwietnia przyjął wysłanników

Chmielnickiego, a dwa miesiące później zawiadomił hetmana o

przyjęciu pod swe panowanie wojska zaporoskiego.

10 października Sobór Ziemski ogłosił decyzję o przyjęciu

Chmielnickiego oraz wojska zaporoskiego „wraz z ich miastami i

ziemiami” pod panowanie Aleksego Michajłowicza.

W styczniu 1654 roku w Perejasławiu hetman i jego rada

starszyzny postanowili oficjalnie przejść „pod gosudariewu wysokuju

ruku”.

Zachwyceni sobolami i rublami moskiewskimi Kozacy orzekli, że

wolą pod silną ręką wschodniego prawosławnego cara umierać niźli

żyć pod panowaniem „poganina nienawistnego Chrystusowi”.

Hetman i jego pułkownicy złożyli przysięgę wierności Aleksemu

Michajłowiczowi. Dopiero potem wysłannik cara przekazał

Chmielnickiemu insygnia władzy hetmańskiej.

Po długich latach wojny ludzie nad Dnieprem marzyli o pokoju,

jednak oczywiście poczynania ich hetmana i moskiewskiego władcy

wywołały nową krwawą wojnę z Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Na

wojnę wyruszył osobiście Aleksy Michajłowicz, żegnany święconą

wodą i kadzidłami metropolitów.

Główne walki toczyły się na Litwie. Rosja odzyskała Połock,

Smoleńsk, Witebsk i inne grody utracone w początkach wieku.

Wojska carskie wkroczyły do Wilna. Chmielnicki walczył na południu

ze zmiennym szczęściem. Wydawało się, że odniósł duży sukces

polityczny, kierując na osłabioną Rzeczpospolitą nawałę szwedzką za

pośrednictwem zdrajcy Hieronima Radziejowskiego. Pomysł ten

jednak nie spodobał się carowi, bo Szwed wzmocniony polskimi

podbojami mógł być dla Rosji groźniejszy niż słaba Rzeczpospolita.

Moskwa przystąpiła do wojny ze Szwecją. Nastąpiło wtedy

nieoczekiwane zbliżenie rosyjsko-polskie. Nad Wisłą i Niemnem

pojawiły się nawet koncepcje wprowadzenia na tron polski Aleksego

Michajłowicza. Pod jego berłem szlachta polska miała wrócić do

majątków na kresach.

background image

Chmielnicki tymczasem pertraktował z królem Szwecji. Z mapy

Europy miała zniknąć Rzeczpospolita Obojga Narodów, pojawić się

zaś miała niezależna Ukraina. Plan rozbioru Rzeczypospolitej

realizować mieli obok Szwedów i Kozaków - elektor brandenburski i

książę Jerzy Rakoczy z Siedmiogrodu.

Chmielnicki istotnie wspomagał wojska Rakoczego, które na

początku 1657 roku pustoszyły Rzeczpospolitą. Na ratunek Janowi

Kazimierzowi pospieszyły wojska cesarskie i czambuły tatarskie. Nie

chciały dopuścić do ryzykownego naruszenia dotychczasowej

równowagi politycznej.

Chmielnicki chciał nadal prowadzić wielką grę, ale pokrzyżowała

jego szyki śmierć w sierpniu 1657 roku.

Na Ukrainie panował teraz chaos; pustoszyły ją oddziały

moskiewskie, polskie, szwedzkie, tatarskie, siedmiogrodzkie.

Moskiewska protekcja nie przyniosła szybkiej poprawy życia. Wśród

starszyzny kozackiej pojawiły się pomysły powrotu pod skrzydła

Rzeczypospolitej.

16 września 1658 roku zawarto na Zadnieprzu umowę, zwana

Unią Hadziacką, dającą Ukrainie prawa, o jakich do tej pory mogła

tylko marzyć. Miała stać się Księstwem Ruskim z własnym wojskiem,

wybieranym przez siebie hetmanem. Prawosławni powinni zyskać te

same prawa, co katolicy. 22 maja 1659 roku sejm zatwierdził

oficjalnie Rzeczpospolitą Trzech Narodów! Federacja miała mieć

wspólnego monarchę, parlament, politykę.

Znakomity projekt polityczny nie został wcielony w życie. Na

Ukrainie panował zbyt wielki chaos. Na Zadnieprzu przeważały

sympatie do Moskwy. Kiedy buławę hetmańską przejął syn Bohdana,

Jerzy Chmielnicki, najpierw przysięgał wierność królowi polskiemu, a

po kilku miesiącach - carowi. Ukraina straciła szansę samodzielnego

bytu narodowego w ramach unii z Rzeczpospolitą.

Ostatecznie Unia Hadziacka wywołała tylko wzrost napięcia w

stosunkach Polski z Moskwą, choć car rosyjski w Rzeczypospolitej był

traktowany jako poważny kandydat do królewskiego tronu. Doszło do

wojny. W roku 1663 Jan Kazimierz osobiście ruszył na Moskwę.

Przyszło mu zmagać się ze srogą zimą i partyzantami.

background image

Rzeczpospolita miała kłopoty, państwo moskiewskie także. W

styczniu 1667 roku, wyczerpane wojną, Polska i Rosja zawarły rozejm

w Andruszowie. Nastąpił podział ojczyzny Kozaków; Polacy stracili

lewobrzeżną część Ukrainy z Kijowem.

Układ w Andruszowie oznaczał ostateczne załamanie się polskiej

ekspansji wschodniej, jak to określił prof. Zbigniew Wójcik.

Rzeczpospolita w epoce buntów kozackich i potopu szwedzkiego

słabła, pogrążała się w anarchii, a Rosja budowała stopniowo przyszłą

potęgę. Wykorzystywała bezlitośnie sytuację nieszczęsnego króla Jana

Kazimierza i nieudolność jego następcy Michała Korybuta

Wiśniowieckiego. W jego czasach nie udało się otrzymać konkretnej

pomocy w walkach z Turkami i Tatarami.

Także waleczny król Jan III Sobieski poniósł porażkę w polityce

wschodniej. Nie udało mu się współdziałać z Turkami przeciw

Moskwie, ani też - mimo podejmowanych prób - nawiązać przymierza

z carem Fiodorem Aleksiejewiczem przeciw imperium osmańskiemu.

W roku 1679 Sobieski przedstawiał carowi śmiałe, starannie

przygotowane plany podboju chanatu krymskiego. Nic z tych

projektów nie wyszło.

W roku 1686 posłańcy króla Jana do Moskwy potwierdzili

ustalenia pokoju andruszewskiego, ostatecznie zrzekli się Kijowa,

wyrazili zgodę na niezasiedlanie pasa nadgranicznego wzdłuż

średniego biegu Dniepru. Uznali swobodę wyznania dla ludności

prawosławnej w Rzeczypospolitej, z prawem ingerencji Moskwy w

sprawy wiary. W zamian Rosjanie mieli wspierać Sobieskiego w

walkach z Tatarami.

Niewiele wyszło z krymskich projektów Sobieskiego.

Rzeczpospolita politycznie słabła, natomiast Moskwę podbijała w

epoce króla Jana polska kultura. Język polski był najmodniejszy na

dworze carów, podobnie jak polski strój szlachecki. Córki cara

Aleksego Michajłowicza czytały po polsku żywoty świętych. Jak pisał

pewien nadwiślański obieżyświat:

„Katarzyna w czapce polskiej i sukni chodzi, kaftany moskiewskie

porzuciła... Maria gładsza od Katarzyny, i ta po polsku chodzi”.

Były to siostry Piotra, który chciał Rosję upodobnić zupełnie do

background image

zachodu Europy.

background image

Słaby król August i mocny Piotr

Los sprawił, że po epoce Sobieskiego nastały w Polsce czasy

malowniczych, ale więcej niż pechowych Sasów. August II Mocny

okazał się bajecznie barwnym, ale „tragicznym królem na bezdrożach

przedostatniego aktu polskiego dramatu”, jak to określił Andrzej

Zahorski. Więcej szczęścia miał jego wielki rywal ze wschodu, car

Piotr, zwany potem Wielkim.

Król August wciągnął Saksonię, a potem i Rzeczpospolitą, do walki

ze Szwecją po stronie Rosji i Danii (1699). Król szwedzki Karol XII

okazał się groźnym przeciwnikiem. W roku 1702 rozbił wojska

Augusta, zajął Warszawę, Kraków i... doprowadził do detronizacji

Sasa. Królem został czasowo zależny od Szwedów Stanisław

Leszczyński. Ze Szwecją miał łączyć Rzeczpospolitą „wieczny sojusz”.

Traktat z roku 1705 uzależniał gospodarczo Polskę od północnego

sąsiada.

August Mocny oficjalnie zrzekł się korony, szukał jednak wsparcia

w moskiewskim sojuszniku - Piotrze I. Sytuacja zmieniła się

radykalnie po wielkiej bitwie wojsk szwedzkich z rosyjskimi pod

Połtawą w roku 1709. Tam odwróciło się szczęście od Karola XII i

wspierającego go hetmana Kozaków, Iwana Mazepy. Król szwedzki

raniony w lewą stopę obserwował bitwę z noszy rozpiętych miedzy

dwoma końmi. Wojska rosyjskie prowadził do boju sam Piotr I. O

losach bitwy decydowały działa: Karol miał tylko 4 czynne armaty,

Piotr zaś 72. Rosjanie odnieśli zdecydowane zwycięstwo - 16 tysięcy

Szwedów złożyło broń, Karol XII uciekł do Turcji, a wraz z nim

hetman kozacki. Paweł Jasienica tak oceniał zwycięstwo Piotra I:

„Bitwa pod Połtawą powinna być stanowczo zaliczona do tych, co

wpłynęły na losy świata. Piotr Wielki złamał i zmiótł ostatnią zaporę,

przegradzającą drogę Rosji do szczytów jej historycznej kariery [...].

Od czasów Połtawy aż do dni naszych linia rozwoju była wyraźna: z

mocarstwa europejskiego awansowała Rosja na światowe [...].

Od czasu wojny północnej Rzeczpospolita i Rosja zaczynały

background image

stanowić jak gdyby jeden organizm polityczny, a to dlatego, że coraz

bardziej i tu, i tam rozstrzygała prawie o wszystkim jedna i ta sama

władza [...].

Piotr Wielki został zwierzchnikiem całej Rzeczypospolitej Obojga

Narodów, jak długa i szeroka”.

Piotr I przywrócił tron Sasowi, a „bezpieczeństwo” Polsce i Litwie

miała gwarantować stała obecność wojsk rosyjskich. Piotr I

gwarantował szlachcie dotychczasową „złotą wolność”, przede

wszystkim prawo do wolnej elekcji.

August Mocny próbował wyzwolić się spod czułej opieki cara i w

roku 1719 podpisał porozumienie z Anglią i Austrią, zmierzające do

stworzenia frontu antyrosyjskiego w przyszłym sojuszu ze Szwedami,

Kozakami i Tatarami. Strony żądały wycofania wojsk rosyjskich z

terytorium Rzeczypospolitej. Układ wiedeński nie został jednak

ratyfikowany przez polski sejm. Dostojnicy byli oczarowani przez

„moskiewskie rubliki”, a szlachecki plebs wierzył w dobre intencje

gwaranta „złotej wolności”. Tym bardziej, że car podpisał w roku

1720 traktat z Prusami, gwarantujący swobody szlacheckie (a więc

także i anarchię w Rzeczypospolitej). W roku 1732 Piotr I firmował

„traktat trzech czarnych orłów”, przewidujący współdziałanie Rosji,

Austrii i Prus w narzucaniu Rzeczypospolitej zależnego od nich

władcy.

Piotr I chciał udowodnić Rosjanom wyższość despotyzmu nad

demokracją. Wedle niego, Polska złota wolność doprowadziła

Rzeczpospolitą do katastrofy, natomiast moskiewska tyrania stała się

podstawą politycznej i militarnej potęgi imperium Romanowych.

Nawet wielki filozof Michał Łomonosow zachwycał się czasami Piotra

Wielkiego i pisał:

„W Rosji niezgoda i samowola omal nie doprowadziły kraju do

ostatecznego upadku, dzięki zaś samowładztwu Rosja nie tylko się od

razu wzmocniła, lecz nawet, gdy minęły czasy nieszczęść, wzbogaciła,

okrzepła i zdobyła sławę w świecie [...]. Widzimy we władzy

absolutnej rękojmię naszej szczęśliwości”.

Łomonosow i liczni myśliciele rosyjscy XVIII i XIX wieku sławili

cywilizacyjną misję Piotra, który na trupach poddanych wybudował

background image

na mokradłach nową stolicę, zbliżającą kraj do zachodniej cywilizacji.

Adam Mickiewicz oburzał się na okrucieństwo cara...

...kto widział Petersburg, ten powie:

Że budowały go chyba szatany...

Nie miasto ludziom, lecz sobie stolicę:

Car tu wszechmocność woli swej pokazał. -

W głąb ciekłych piasków i błotnych zatopów

Rozkazał wpędzić sto tysięcy palów

I wdeptać ciała stu tysięcy chłopów.

Potem na palach i ciałach Moskalów

Grunt założywszy, inne pokolenia

Zaprzągł do taczek, do wozów, okrętów,

Sprowadzać drzewa i sztuki kamienia

Z dalekich lądów i z morskich odmętów.

W czasach Mickiewicza Piotr Wielki był idolem rosyjskich

inteligentów; to o nim wszak pisał znakomity filozof, historyk i krytyk

literacki Wissarion Bieliński, że

„...zjawił się na czas: gdyby spóźnił się ćwierć wieku - ratuj, albo

ratuj się kto może!... Opatrzność wie, kiedy posłać takiego człowieka

na ziemię. Proszę sobie przypomnieć, jak wyglądały wówczas

państwa europejskie pod względem społecznym, przemysłowym,

administracyjnym i wojskowym, a jak wyglądała Rosja pod każdym

względem [...]. Czynami swoimi Piotr pisał historię, a nie powieść,

postępował jak cesarz, a nie jak czuły ojciec rodziny”.

Puszkin w „Oneginie wysławiał wielkość cara i - ten

...burzliwy czas, gdy Rosja

Jeszcze w młodości swojej cała,

W zmaganiach siły wytężała,

Z geniuszem Piotra razem rosła.

F.I. Moroszkin, profesor Uniwersytetu Moskiewskiego pisał, że

Piotr, „car z płomienną ideą w oczach, śmiałą myślą na czole i

gromowładnym słowem jest wysłannikiem nieba. To dzierżący władzę

śmiertelnik, który urodził się, by dokonać reform. Cudowne zjawisko!

Od stworzenia świata nie było takiego monarchy!”

Tymczasem... Podobnie jak Mickiewicz drugi polski wieszcz,

background image

Juliusz Słowacki oceniał Piotra z punktu widzenia moralisty; umieścił

cara w dantejskim piekle swego poematu. Widział go wśród szatanów

- jako podporę koszmarnej, piekielnej wieży, skraplanej krwią jego

ofiar.

Piotr Wielki nie przejmował się opiniami moralistów. Rosjanie zaś

przed jego obrazami często palili świece, jak przed świętymi ikonami.

Dał im poczucie mocarstwowości. Wielki Łomonosow pisał, że nawet

„Język rosyjski, rozkazodawca wielu języków, nie tylko

rozległością obszaru, na którym panuje, lecz także własną wielkością i

bogactwem przewyższa wszystkie inne języki w Europie [...], ma

wspaniałość mowy hiszpańskiej, żywość francuskiej, siłę niemieckiej,

tkliwość włoskiej, a oprócz tego bogactwo i niezwykłą w opisach

zwięzłość greki i łaciny”.

Łomonosow pisał, że Piotr I zapoczątkował historię Rosji godną

Greków i Rzymian. Car uzależnił od siebie Rzeczpospolitą, był

zwolennikiem utrzymywania jej w całości pod panowaniem Rosji. Nie

chciał się dzielić zdobyczą z pozostałymi „czarnymi orłami”. Tak się

jednak złożyło, że w wyniku jego rządów nastąpiło niebezpieczne

zbliżenie Rosji z Austrią i Prusami. Związki rodzinne i towarzyskie

zaowocowały panowaniem „petersburskich Niemców”. Historyk

Stefan Askenazy pisał o Rosji w czasach następców Piotra:

„W rzeczywistości trwało panowanie Niemców. Ci to Niemcy

petersburscy, po zniweczeniu oligarchii Dołgorukich, po obaleniu

moskiewskiej partii starorosyjskiej, zepchnięciu na drugi plan

wszystkich rdzennie rosyjskich żywiołów, niepodzielnie ujęli w swoje

ręce wszechwładzę. Był to istny potop. Niczego podobnego ani

wcześniej, ani nawet później w Rosji nie widziano”.

W języku niemieckim władcy Petersburga mogli się łatwo

porozumiewać z wiedeńskimi i berlińskimi pobratymcami. Doskonale

to czyniła największa gwiazda niemiecka na petersburskim tronie,

Zofia Anhalt-Zerbst, znana bardziej jako caryca Katarzyna II. Jej mąż,

car Piotr III był Prusakiem z Holsztynu. Syn Katarzyny, późniejszy car

Paweł I ożenił się najpierw z niemiecką księżniczką Wilhelminą

Hessen-Darmstadt, potem z Zofią Dorotą Wirtenberską, matką

Aleksandra I i Konstantego. Tenże Aleksander poślubił potem Luizę

background image

Marię, córkę margrabiego badeńskiego.

Niemieckie księżniczki szybko przyjmowały prawosławie i

przybierały swojsko brzmiące dla Rosjan imiona; Wilhelmina

zamieniła się na przykład w Natalię Aleksiejewną, a Zofia

Wirtenberska w Marię Fiodorowną.

Wnuk Piotra I (po matce), a księcia Fryderyka IV Holsztyńskiego

(po ojcu), mąż Katarzyny, Piotr III, otaczał się Niemcami, wielbił

króla pruskiego Fryderyka i wspierał jego interesy; kpił sobie z

obrzędów prawosławnych. Dlatego też był znienawidzony na dworze

ciotki - carowej Elżbiety (córki Piotra Wielkiego).

Katarzyna była bardziej przebiegła: udawała szacunek dla

prawosławia, publicznie wznosiła gorliwe modły, kiedy zaś uzyskała

pełną władzę... Dopiero wtedy pokazała pazurki…

background image

Koniec równowagi

Miłość i polityka

Zaczęło się od pięknego romansu. On był skromnym stolnikiem

litewskim, młodym, przystojnym, wykształconym; Europejczykiem w

każdym calu.

Ona była uroczą żoną następcy tronu, zaniedbywaną przez męża w

Petersburgu. Rządziła wtedy w Rosji córka Piotra I, Elżbieta,

oswojona z azjatyckim stylem bycia władców Petersburga:

publicznym karaniem przez wyrywanie języków, piętnowaniem,

batożeniem, zsyłkami na Sybir. Rudawa otyła dama miała jednak

zwiewny, lekki chód, doskonale jeździła konno i tańczyła. Stolnik

litewski Stanisław Poniatowski pisał w pamiętniku: „najlepiej

wyglądała en face, mniej korzystnie z profilu. Przypatrując się jej z

boku nie można było bez zdziwienia widzieć nadzwyczajnych

wypukłości jej czoła i piersi”. Jak to na petersburskim dworze,

modliła się, pościła i nierzadko „nurzała w rozpuście”.

Następca tronu, pół-Niemiec, książę holsztyński Piotr, nie

interesował się młodą żoną. Bawił się w wojsko z Niemcami.

Wielbiciel Fryderyka II narzekał w Petersburgu:

„Jestem nieszczęśliwy! Miałem wejść do służby króla pruskiego,

służyłbym mu z całej duszy i ze wszystkich sił moich i mogę być

pewnym, że w tej chwili miałbym już pułk ze stopniem jenerał-

majora, a może nawet jenerał-porucznika, a tymczasem nic z tego -

sprowadzono mnie tutaj, żeby zrobić wielkim księciem tego

przeklętego kraju”.

Książę Piotr przebywał najchętniej w towarzystwie kochanki

Elżbiety Woroncowej. Żonie Katarzynie zostawiał dużą swobodę.

Poniatowski był oczarowany urodą księżniczki.

„Miała lat dwadzieścia pięć, była dopiero co po pierwszym połogu

i w tej pełni piękności, która jest szczytem rozkwitu kobiety

background image

urodziwej. Przy włosach czarnych, płeć olśniewającej białości,

rumieńce żywe, oczy duże niebieskie, wypukłe i pełne wyrazu, rzęsy

czarne i bardzo długie, nos grecki, usta - rzekłbyś wołające o

pocałunek”...

Poniatowski też potrafił być czarujący. Oboje byli zauroczeni sobą.

Stanisław pisał:

„Nareszcie poznałem miłość i kocham z taką namiętnością, że

gdybym miał doznać zawodu, byłbym najnieszczęśliwszym z ludzi i

czuję, że do wszystkiego bym się zniechęcił”.

Młodzi spotykali się za cichą zgodą następcy tronu. W grudniu

1757 roku Katarzyna urodziła córkę, której prawdziwym ojcem był

Poniatowski. Dziecko żyło tylko dwa lata.

Carowa Elżbieta zmarła pod koniec roku 1761. Panowanie

rozpoczął Jego Cesarska Mość Piotr III. Jako wielbiciel Fryderyka II

podpisał korzystny dla Prus traktat pokojowy. Naraził się wielu

Rosjanom w swoim otoczeniu. W dodatku zraził do siebie kler

prawosławny! Z cerkwi rozkazał wyrzucić ikony świętych. Polecił

ostrzyc brody wszystkim duchownym i zmienić tradycyjne szaty.

Wojsko było niezadowolone z nowej musztry w pruskim stylu. Styl

życia nowego cara budził powszechne zgorszenie w Petersburgu.

Księżna Daszkowa pisała o Piotrze i jego kompanach:

„Społeczność ta niekiedy przypominała do złudzenia koszary, a

dym tytoniowy oraz holsztyńscy generałowie były ulubionymi

rozrywkami Piotra. Oficerowie ci byli w przeważającej części

kapralami i sierżantami w armii pruskiej. To prawdziwe dzieci

niemieckich szewców, najniższe warstwy społeczne. Pomyśleć, że ta

hołota żebraków - generałów stanowiła najbliższe otoczenie takiego

cara! Wieczory kończyły się zazwyczaj wystawnymi kolacjami i

bankietami w sali przybranej gałęziami sosnowymi, noszącej jakąś

niemiecką nazwę... Rozmowa toczyła się w dzikim, na poły

niemieckim języku, ale jego znajomość była niezbędna dla każdego,

kto nie chciał stać się pośmiewiskiem dla tego ‚najjaśniejszego’

zgromadzenia”.

Dostojnicy prawosławni byli oburzeni wybrykami nowego cara w

cerkwi. Zachowywał się gorzej niż jego dziadek ze strony matki, Piotr

background image

Wielki, uznawany przez wielu prawosławnych za wcielenie

Antychrysta. Przedrzeźniał popów, pokazywał im język. W czasie

poświęcenia kościoła ewangelickiego w letniej rezydencji Piotr

osobiście rozdawał modlitewniki protestanckie. Mówiono, że chce

porzucić prawosławie. Ku oburzeniu wiernych wydał dekret o

równych prawach wszystkich wyznań i odebraniu majątków

kościelnych przez skarb państwa. Żołnierze rosyjscy byli z kolei

wrogo nastawieni do nowych mundurów w pruskim stylu i

niemieckiej musztry.

W tej sytuacji Katarzyna i jej zwolennicy mogli dokonać zamachu

stanu i błyskawicznie odebrać władzę Piotrowi III. Okazja nadarzyła

się doskonała, kiedy car zabawiał się w letniej rezydencji, a jego żona

została w Petersburgu. Zbuntowani żołnierze ogłosili władczynią

„matuszkę Katarzynę”, co wywołało wielki entuzjazm rosyjskiego

ludu. Piotr znalazł niewielu obrońców. W całej Rosji rozlegały się

okrzyki:

- Urraaa! Niech żyje nasza matuszka Katarzyna!

Biły cerkiewne dzwony. Księża modlili się o pomyślność pobożnej

carycy. A ona szybko ogłosiła swój pierwszy manifest:

„Wiadomo wszystkim wiernym synom ojczyzny, jak wielkie

niebezpieczeństwo groziło całemu państwu. Pierwsza poczuła na

sobie niszczenie praw swych kościelnych nasza grecka wiara

prawosławna; w najwyższym niebezpieczeństwie znalazł się kościół

nasz grecki przez zmianę dawnej wiary prawosławnej i wprowadzenie

nowej. Po drugie: przez zawarcie nowego pokoju ze złoczyńcą

[królem pruskim] sława rosyjska, wywalczona zwycięskim orężem i

krwi przelaniem, całkowicie została oddana w zupełną niewolę”...

Katarzyna występowała teraz w mundurze wojskowym starej

rosyjskiej gwardii, budząc entuzjazm żołnierzy. Piotr został

uwięziony. Poddał się; chciał, by go odesłano do króla pruskiego.

Oczywiście, marzenie to nie spełniło się. Poddani czytali w myślach

carycy; jej mąż został prawdopodobnie uduszony w czasie bójki za

stołem biesiadnym. Fryderyk II mówił o nim z politowaniem: „Dał się

złożyć z tronu z taką łatwością, z jaką dziecko kładzie się spać”.

Stanisław Poniatowski chciał przyjechać do kochanki, która

background image

zyskała tak nadzwyczajną władzę. Ona jednak nie życzyła sobie

wizyty. Pisała w liście:

„Usilnie proszę Pana o niespieszenie się z przyjazdem tutaj

dlatego, że obecność Pana, wobec teraźniejszych wypadków, byłaby

niebezpieczną dla niego, a i dla mnie również szkodliwą. Przewrót,

który wypadł dla mnie pomyślnie, uważam za cud. Wprost

zadziwiająca jest jednomyślność w uskutecznieniu tegoż. Jestem

niezmiernie zajęta i dlatego nie zdaję Panu szczegółowych relacji. W

ciągu całego życia będę dążyła do tego, aby być Panu pożyteczną oraz

zachowam dlań i Jego rodziny szacunek. Obecnie czeka mnie wiele

niebezpieczeństw. Nie spałam trzy noce i jadłam dwa razy w ciągu

czterech dni. Do widzenia. Życzę zdrowia”.

Katarzyna musiała umocnić się na tronie i dbać przez jakiś czas o

dobrą opinię: cnotliwej, prawosławnej władczyni. Okazało się, że

potrafi bronić interesu swoich poddanych znacznie lepiej niż mało

rozgarnięty Piotr. Zdołała umocnić Rosję, zasłużyła u rodaków na

przydomek „Wielkiej”. Kiedy zaszła potrzeba, przeprosiła się z

Fryderykiem II i w sojuszu z nim i Habsburgami podporządkowała

sobie większość ziem polskich.

Posłusznym narzędziem w planach polskich miał być niedawny

kochanek Katarzyny, stolnik litewski, wykreowany przez nią na

władcę Rzeczypospolitej Obojga Narodów.

Decyzja o wyborze Stanisława Poniatowskiego na króla Polski

zapadła podczas tajnej konwencji rosyjsko-pruskiej, między Katarzyną

a Fryderykiem II. Związany z potężną familią Czartoryskich

Poniatowski zyskał z Rosji pomoc pieniężną i wojskową. Przeciwnicy

Familii - hetman koronny Jan Klemens Branicki i wojewoda wileński

Karol Radziwiłł - zostali pokonani przez rosyjskie bagnety i musieli

uciekać za granicę. Radziwiłł „Panie Kochanku” jako wróg króla

zyskał ogromną popularność wśród polskiej szlachty, choć potem

wrócił do łask Petersburga.

Podczas samej elekcji garnizony rosyjskie zachowały się elegancko

i oddaliły się ze stolicy, zastąpione przez prywatne wojska Familii.

Król Stanisław przybrał drugie imię: August. Jako bliski niegdyś

przyjaciel Katarzyny brał na serio jej dawniejsze marzenia o

background image

„państwie oświeconym”. Próbował reformować stojący nierządem

kraj, wzmacniać armię, kształcić młodzież w duchu patriotycznym w

założonej w Warszawie Szkole Rycerskiej. Wszelkie reformy wiążące

się z rosnącymi podatkami czy ograniczaniem „złotej wolności” były

wrogo przyjmowane przez ogół szlachecki. Nastroje te podsycali

Rosjanie i Prusacy, głoszący hasła obrony „złotej wolności” i

katolicyzmu. Z drugiej strony - grali zręcznie na uczuciach licznych w

Rzeczypospolitej innowierców. Z inicjatywy ambasadora rosyjskiego

Nikołaja Riepnina ewangelicy i dyzunici zawiązali konfederację w

Słucku, a protestanci w Toruniu. Domagali się przywrócenia pełnych

praw religijnych. Prosili Katarzynę II o protekcję. Imperatorowa

przychyliła się łaskawie do tych próśb i do Rzeczypospolitej

wkroczyła 40-tysięczna armia rosyjska.

Wszelkie próby oporu przeciw jawnej interwencji w sprawy

polskie były zdecydowanie tępione. Pod koniec 1767 roku na

polecenie Repnina porwano i wywieziono na Sybir biskupa

krakowskiego Kajetana Sołtyka, biskupa kijowskiego Józefa Andrzeja

Załuskiego oraz hetmana polnego koronnego Wacława Rzewuskiego z

synem Sewerynem. Zastraszeni posłowie uchwalili równouprawnienie

dysydentów i tak zwane prawa kardynalne, gwarantujące „złotą

wolność”.

background image

Jest prorok, będzie wolność!

Nie wszyscy Polacy dali się zastraszyć Katarzynie, jej faworytowi

Stanisławowi Augustowi i władzy rosyjskich bagnetów. Na początku

roku 1768 w miasteczku Bar na Podolu ogłoszono kolejną

konfederację „na ratunek ojczyzny, wiary i wolności, praw i swobód

narodowych do upadku nachylonych”. Konfederaci wierzyli, że

pokonanie wojsk rosyjskich stacjonujących w Polsce pozwoli

odzyskać wolność i suwerenność kraju.

Na pytanie: „Bić się czy nie bić?” - konfederaci odpowiadali

zdecydowanie: tak, należy walczyć. Nie uzyskali jednak

spodziewanego wsparcia rodaków. Na początku, w ciągu kilku

miesięcy przystąpiło do nich tylko około 5 tysięcy ochotników. W

chwilach największych sukcesów szeregi barzan liczyły około 20

tysięcy wojaków - słabo uzbrojonych, pozbawionych dobrych

dowódców. Efekt walk był katastrofalny: klęska tego pierwszego

powstania przeciw Rosji przyczyniła się do pierwszego rozbioru

Polski, a około 6 tysięcy konfederatów wywieziono w głąb Rosji,

głównie na Sybir.

Konfederacja stała się jednak wielkim mitem narodowym,

jednoczącym w przyszłości naród szlachecki do walki z zaborcami.

Kolejne pokolenia powstańców, stające do walki „za wiarę i ojczyznę”

miały przed oczami wyczyny Kazimierza Pułaskiego, „cuda” czynione

przez duchowego przywódcę barzan, księdza Marka Jandołowicza,

czy przygody Maurycego Beniowskiego, opowiadane w jego

„Pamiętnikach” - światowym bestsellerze literackim XIX wieku.

Polacy wierzyli w słowa nowego proroka, ojca Marka,

wieszczącego Polsce:

A ty jak Feniks z popiołów powstaniesz,

Cnej Europy ozdobą się staniesz.

Polska miała wrócić do dawnej świetności w wyniku wielkiej

wojny. Wizje księdza Marka inspirowały potem Mickiewicza,

Słowackiego i wodzów kolejnych powstań narodowych. Nawet

background image

robotnicy gdańscy podczas strajku w dniach narodzin wielkiej

„Solidarności” powielali na ksero fragmenty dramatu „Ksiądz Marek”

Słowackiego. Wcześniej konfederaci barscy wierzyli, że „jest Bóg w

Izraelu, jest prorok wszelkie pomyślności obiecujący”.

Apoteozą legendarnego kapelana konfederacji były nadzwyczaj

popularne po roku 1832 wśród Polaków w kraju i na emigracji

„Pamiątki Soplicy” Henryka Rzewuskiego. Tak oto sławił wielkiego

proroka powstańców:

„Ksiądz Marek na koniu, z krzyżem w ręku, wszędzie się

znajdował, pokąd potyczka trwała, i kilka razy był obskoczony

[Kozakami] Dońcami. On był dla nich łapczywa zdobyczą, bo

wiedzieli o nim, co to był za człowiek i jak on był dla nas lepszy niż

sto armat. Tak na niego ostrzyli zęby, że gdyby on jakikolwiek z

naszych wodzów, ledwo nie sam pan Kaźmierz Pułaski, uciekali przed

nimi, a każdy inną drogą, nie wiem, za którym by z nich prędzej

Dony poszli w pogoń; jeno że jako lud niewierny, nie znali się na jego

świętości, ale myślili, że on sobie czarta zhołdował, który za jego

rozkazem czynił te wielkie dziwy, co im były wiadomymi.

Obskaczali go, my też dzielnie jego bronili, a on nam: ‘Nie

uważajcie na mnie, a swoje róbcie; oni dziś mnie rady nie dadzą [...].

Otóż co zaczną nacierać na księdza, by go na spisy uchwycić, a on ich

przeżegna drewnianym krzyżem, to spisy powietrze kolą, mimo

habitu idąc, a ksiądz się tylko uśmiecha, że Dońce ze złości aż od

rozumu odchodzą; a na koniec kilku z nich, widząc, że lubo

bezbronny, ani żelazo, ani ołów jego nie chwyta, próbowali rękoma

go porwać i z sobą zataskać, ile że koń księdza Marka nie był

zwinnym, a on sam jako mnich, po łacinie [niezręcznie] siedział i

zresztą nie uciekał. Ale co który przybliży się do niego, to jak go

przeżegna, Kozak na ziemię bęc jak długi, a koń jego w czwał, nie

nazad, ale do naszych - i tak kilku położył, że każdy, lubo bez

szwanku wstał, ale już utraciwszy konia swojego. Jak to zobaczyli

Kozacy, dopiero sami zaczęli się żegnać, uciekając do swoich i

krzycząc, że czort Lachów broni; a my za nimi, że gdyby nie ich

armaty, bylibyśmy cały ich obóz zdobyli”.

Za cud uznali konfederaci udaną próbę opanowania klasztoru na

background image

Jasnej Górze w roku 1770. Dotarli na częstochowskie wzgórze

przebrani za pielgrzymów. Oddziały Kazimierza Pułaskiego przez

kilka tygodni odpierały rosyjskie wojska. Innym sukcesem było

opanowanie Wawelu. Rosjanie oblegający wzgórze zamkowe w

trakcie kolejnych szturmów używali polskich chłopów w roli „żywych

tarcz”. Po kapitulacji miasta zesłali większość jeńców na Sybir.

Sytuację powstańców komplikowała inspirowana przez kler

prawosławny na Ukrainie „koliszczyzna”, czyli powstanie chłopskie

przeciw „polskim panom”, pod wodzą Iwana Gonty i Maksyma

Żeleźniaka. Tragiczne były szczególnie skutki rzezi w Humaniu 21

czerwca 1768 roku, kiedy to Kozacy okrutnie wymordowali 20

tysięcy osób. Ogółem zginęło około 200 tysięcy Lachów i Żydów.

Rosjanie początkowo po cichu wspierali antypolskie rozruchy, potem

się jednak wystraszyli skutków buntu chłopskiego i pomagali go

stłumić wojskom koronnym i magnackim. Gonta został obdarty

żywcem ze skóry i poćwiartowany, a Żeleźniak zesłany na Sybir.

Konfederatów barskich i ich dowództwo - tak zwaną Generalność-

wspierała (bardziej dobrym słowem niż czynem) Francja, Austria i

Turcja. Dwory królewskie w Europie zraziły się jednak do

powstańców po nieudanej próbie zamachu na świętą osobę

pomazańca Bożego - króla Stanisława Augusta Poniatowskiego.

W roku 1770 Generalność ogłosiła bezkrólewie. Zachęcała do

ścigania Poniatowskiego jako tyrana i uzurpatora. W listopadzie 1771

roku w Warszawie grupa konfederatów napadła na królewską karetę i

uprowadziła monarchę z miasta. W czasie akcji Poniatowski dostał

postrzał w głowę.

Dalszy przebieg wypadków był dosyć dziwny. Konfederaci zaczęli

się rozpraszać i króla pozostawili pod opieką niezbyt rozgarniętego

szlachcica Kuźmy Kosińskiego. Król przekonał porywacza, że

porywając się na majestat popełnia straszną zbrodnię. Skruszony

Kuźma odprowadził monarchę z powrotem do Warszawy.

Konfederatom wytoczono proces o „królobójstwo”. Inspirator

zamachu, Kazimierz Pułaski, otrzymał zaocznie karę śmierci. Kuźma

został skazany na wygnanie i potem żył spokojnie we Włoszech,

zasilany przez Stanisława Augusta ładną sumką rocznej pensji.

background image

Pojawiły się plotki, że to właśnie... sam król zorganizował na

siebie zamach. Chciał w ten sposób skompromitować konfederatów i

odwrócić od nich sympatię europejskich dworów. Zamach na święta

władzę królewską uchodził za grzech śmiertelny. Turcja i Francja

rzeczywiście po zamachu odsunęły się od konfederatów, a powstańcy

polscy mieli potem poważne trudności na emigracji w krajach

europejskich.

Pospolite ruszenie nie miało większych szans w starciach z

zawodową rosyjska armią. Wojska generała Suworowa rozbiły

konfederatów w bitwie pod Lanckoroną, a potem armię hetmana

litewskiego pod Stołowiczami.

18 sierpnia 1772 roku wojska rosyjskie zajęły klasztor paulinów

na Jasnej Górze, ostatnią ostoję oporu. Wkrótce potem posłowie Rosji,

Prus i Austrii zażądali zwołania sejmu w Warszawie, ażeby „w imię

Trójcy Przenajświętszej” podzielić między siebie ziemie polskie.

Strony uznawały, że panująca w Polsce anarchia jest niebezpieczna

dla sąsiadów. Sejm mający zatwierdzić rozbiór obradował pod

kierunkiem marszałka Adama Ponińskiego, płatnego agenta

Katarzyny II. Jednych posłów zastraszono, innych przekupiono. 30

września 1773 roku zatwierdzili rozbiór, przy sprzeciwie dwóch

posłów Tadeusza Rejtana i Samuela Korsaka. Senator Stanisław Sołtyk

na znak protestu zrezygnował z urzędu.

Pierwsze antyrosyjskie powstanie zakończyło się klęską.

Konfederaci barscy mieli nie najlepszą opinię w arystokratycznych

kręgach Europy po próbie „królobójstwa”. Nie otrzymali

spodziewanej pomocy z zagranicy. Zawiedli Turcy, zawiedli Francuzi.

Znad Sekwany przybył do polski pułkownik Charles Francois

Dumouriez, który potem w swoich publikacjach krytykował bałagan i

amatorszczyznę wojskową konfederatów. Złe opinie przetrwały do

naszych czasów. Stefan Bratkowski pisał w książce „Skąd

przychodzimy”:

„Nasza tradycja literacka wryła nam w pamięć konfederację

barską, a warchoł w rodzaju osławionego księdza Marka urósł prawie

do roli świętego; znacznie mniej chętnie opisywano i wspominano

równoległy czasowo bunt ‘hajdamaków’, który wywołał reperkusje aż

background image

w Nowosądeckiem i na rdzennej Litwie. Bolało się nad rzezią

humańską, natomiast znacznie mniej nad pacyfikacją Ukrainy, kiedy

oboźny Stępkowski wycinał w pień wsie całe, aż dziedzice

protestowali, bo siły roboczej brakło [...]. Nie wiem, czy było w

naszej historii coś podobnie kompromitującego wojskowo, jak właśnie

konfederacja barska, na którą wystarczyła w zupełności

kilkunastotysięczna ekspedycja Suworowa: jeden Pułaski, który coś

potrafił, w oczach potomnych przesłonił swą legendą cały smętny

blamaż...”

Suworow, który podczas walk z konfederatami dorobił się rangi

generał-majora, był geniuszem wojskowym; może dlatego, że był

potworem moralnym i Juliusz Słowacki umieścił go zasadnie w

najgorętszej smole Dantejskiego piekła. Zawodowcy pokonali

rozproszone i często skłócone z sobą grupki partyzanckie. Wojska

rosyjskie wcale jednak nie miały łatwego „spacerku” w Polsce i na

Litwie. Walki trwały mniej więcej cztery lata. W szlacheckiej

legendzie konfederaci pozostali jako „moralni zwycięzcy” walki z

Katarzyną. Opinię kreowały gawędy szlacheckie, w rodzaju tych

utrwalonych przez „Pamiątki Soplicy” Rzewuskiego:

„Mówiono mnie o opisie konfederacji barskiej przez [Francuza]

Demuliera, którego znałem. Był dobry żołnierz i rozumiał, jak

wytykać obozy, ale Sohazy był od niego jeszcze bieglejszy, jakoż i

Kellerman, co całą gębą był kawalerzystą, ale, chwała Bogu, nie była

to mądrość nad nasze mózgownice. I nasi im nie ustępowali; a pewnie

ani pan Pułaski, ani pan Zaręba, ani pan Walewski, co potem został

wojewodą sieradzkim, ani Sawa, marszałek zakroczymski, ani tylu

innych naszych od nich rozumu uczyć się nie potrzebowali, i jeszcze

ich mogliby czegoś nauczyć. Otóż ten generał Demulier, wszystkiemu

u nas naganiając, i tylko siebie chwaląc, robi księcia Karola

Radziwiłła głupcem. Toż i inny Francuz, którego nazwiska nie umiem

wymówić ani napisać [chodzi o Rulhiere’a - red.] w dziele swoim: ‘O

nierządzie Polskiej’, lubo naszym więcej sprawiedliwości oddaje,

jakoż i o księciu Karola wytrwałości i męstwie, przez piąte dziesiąte

coś usłyszawszy, twierdzi, jakoby on na czele młodzieży rozbojem się

bawił i okrucieństwa na Litwie popełniał, i w tym się godzi z

background image

Demulierem, że nasz książę rozumu nie miał i był barbarzyńcem”.

Karol Radziwiłł „Panie Kochanku” (1734-90) to kolejna barwna

legenda konfederacji. Wojewoda wileński znany był ze skłonności do

gorzałki - upijał się już w wieku 12 lat! - i do rozpusty. Raz stawał po

stronie carycy Katarzyny, innym razem po stronie jej wrogów. Jako

nieprzyjaciel króla Stanisława, którego uważał za nowego... Dżyngis-

chana i prostaka, wspierał konfederację barską. W roku 1769 osiadł

za granicą i przez wiele lat tułał się po Europie. Zasłynął z

fantazyjnych opowieści i mocnej głowy. Rzewuski w „Opowieściach

Soplicy” w zabawny sposób dowodzi „uczoności” prawego Sarmaty,

ulubieńca szlacheckiej publiczności:

„Że książę nie był po zagranicznemu oświecony, to pewna; ale, że

miał polski rozum, wielki, to jeszcze pewniejsze. Miał on to światło

przyrodzone, które u nas zawsze w kąt zaprze światło nabyte, bo taki

lepszy rozum z głowy, niż z książki; pierwszy umie wielkie rzeczy

dobrze robić, drugi umie wielkie rzeczy dobrze opisać. Księżna

hetmanowa wielka litewska, ostatnia z książąt Wiśniowieckich domu,

ze wszystkimi tronami chrześcijańskimi spokrewniona, była pani

wielkiego światła i książki nawet pisała; ale nie mając jeno jednego

syna, pieściła go do zbytku; i książę Karol miał już rok piętnasty,

kiedy czytać jeszcze nie umiał, bo każdy nauczyciel, co go naglił do

pracy, za jego oskarżeniem był natychmiast od dworu przez księżnę

matkę oddalony; a książątko tylko w palcaty umiało się tłuc z

paziami, konia oklep dojeżdżać i z fuzyjki w jaja na powietrzu trafiać.

Książę hetman zaczął się miarkować, że synowi czegoś więcej trzeba

umieć, aby mógł kiedyś piastować przodków dostojeństwa - i o tym

księżnę przekonał. Więc ta oświadczyła, że dwie wsie daruje takiemu,

co go wyuczy czytać i pisać, ale bez żadnego jemu się sprzeciwiania.

Znalazł się na to światły szlachcic, pan Piszczało, co dokazał tej

sztuki, a to go wyniosło na majętnego obywatela i później na

podstolego rzeczyckiego.

On księcia Karola i dwóch, jemu dodanych obywatelskich synów

dla emulacji [współzawodnictwa]: pana Ignacego Wołodkowicza,

chorążyca nadwornego litewskiego, i pana Michała Rejtana,

podkomorzyca nowogródzkiego, wyuczył czytać i pisać i

background image

pierwiastkowych nauk, bez żadnego przymusu, ich bawiąc - a to tym

sposobem: na wielkiej tablicy drewnianej było kredą napisane

abecadło. Każdy z uczniów stał o kroków kilkanaście z strzelbą w

ręku kulą nabitą i trafiał w litery wymienione przez nauczyciela.

Potem sylaby składano na tablicy, potem wyrazy, a na koniec periody

[zdania]; i wszystko strzelbą trafiając, wyuczyli się czytać dobrze w

bardzo krótkim czasie. A potem przywykłszy do poświęcania jakiegoś

czasu pewnym prawidłom, już z własnej ochoty wyuczyli się i pisać; a

trochę czytaniem, a więcej jeszcze obcowaniem z ludźmi

świadomymi, wyuczyli się i prawa krajowego, i historii swego

narodu, i, tej dla nas ważnej nauki, znajomości stosunków i związków

familijnych. A książę w dziewiętnastym roku zostawszy miecznikiem

litewskim, bardzo był na swoim miejscu, tak że kiedy został

marszałkiem trybunału litewskiego, to juryści za głowę aż się brali,

tak on poznawał, co jest prawdą, a co jest kruczkiem”.

Książę-fantasta, który opowiadał na przykład, że polując na

niedźwiedzie, kazał dyszle miodem wysmarować, a łakome zwierzaki,

miód zlizując, dyszel połykać zaczęły, aż się całkowicie na dyszle

ponadziewały - podczas konfederacji barskiej stał się wzorem

patrioty, bo „wolał na całej Białej Rusi osiemdziesiąt tysięcy dusz

męskich stracić, niż Moskwie wierność zaprzysięgać”.

Do kraju wrócił w roku 1777 i stanął przy obozie króla Stanisława.

Podczas Sejmu Wielkiego gotów był wystawić własny legion w celu

obrony Rzeczypospolitej.

background image

Wszystkiemu winien król Staś?

Konfederacja barska przyniosła w efekcie katastrofę: pierwszy

rozbiór Polski. 5 sierpnia 1772 roku w Petersburgu podpisano traktat

podziału ziem Rzeczypospolitej między Rosję, Austrię i Prusy.

Katarzyna II oświadczyła Polakom w specjalnym manifeście, że

rozbiór im tylko wyjdzie na zdrowie - pozwoli opanować anarchię i

nieustanną wojnę domową.

„Dwór rosyjski wystąpił w interesie swojego imperium, przy

pomocy własnych środków, przeciw anarchii w Polsce, chcąc

przeszkodzić zrujnowaniu państwa, jak również zabezpieczyć swe

sprawiedliwe prawa. Doszedł do pełnego porozumienia z dworem

carskim i królewskim oraz z Jego Królewską Mością Królem Pruskim,

aby przez wspólne wysiłki i przedsięwzięcia osiągnąć cele konieczne

ze względu na bliskie sąsiedztwo”.

W tamtym czasie winą za wszelkie nieszczęścia Rzeczypospolitej

obarczano króla Stanisława. On sam uważał, że kraj, w którym nie ma

silnej władzy centralnej, praktycznie bez wojska; kraj, w którym

zwalczają się nawzajem potężne rody magnackie, nie ma szans w

starciu z rządzoną silną ręką Rosją. Katarzyna w sojuszu z Austrią i

Prusami, była zbyt silnym przeciwnikiem dla Rzeczypospolitej.

Należało, jak powiedział kiedyś Stanisław August „przeczekać

Katarzynę”.

Dawne uczucia dawno wywietrzały z serc zarówno Stanisława,

który romansował z licznymi „baletniczkami”, jak i carowej, sławnej z

barwnych romansów. Faworyt Katarzyny prowadził w Polsce

ostrożną, ale dość skuteczną politykę „naprawy” państwa:

wzmacniania siły obronnej, ograniczania „złotej wolności”,

krzewienia oświaty.

Sąsiedzi Polski doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że reformy

w Polsce mogą być dla nich groźniejsze niż chaotyczne powstania,

konfederacje, często przez nich prowokowane. Ciągoty reformacyjne

Poniatowskiego irytowały Katarzynę. Pisała w jednym z listów:

background image

„Upór i lekkomyślność króla polskiego przyczyniają wiele

przeszkód naszemu ostatecznemu sukcesowi. Zdaje się, że zapomniał

on o naszej dobrej woli i własnym bezpieczeństwie i nie tylko osłabł

całkiem w swym oddaniu interesom rosyjskim, ale nawet zaczął

przeciw nim otwarcie występować, słuchając podszeptów swych

przewrotnych wujów, którzy wykorzystują go jako oręż własnego

umiłowania władzy, wbiwszy mu do głowy mrzonki o przywróceniu

zaufania i miłości narodu oraz o większych możliwościach stania się

pożytecznym dla ojczyzny”.

Król miał jednak ograniczone możliwości. Nie pochodził z

bogatego rodu i był uzależniony od rubli Katarzyny. Gdyby władcą

był jakiś inny, potężny magnat polski... Profesor Emanuel

Roztworowski zauważył, że tragedią naszego XVIII wieku było, iż z

kilku magnackich ugrupowań żadne nie uzyskało rozstrzygającej

przewagi nad resztą. Gdyby uzyskało, mogłoby dyktować możliwe do

egzekucji prawa i silną ręką zaprowadzić porządek.

Król nie był w stanie opanować anarchii, choć powoli, podstępnie

zmierzał do wyznaczonego sobie celu, jak zauważyła caryca

Katarzyna. Uważał, że czasowo trzeba korzystać z protekcji Rosji,

która chętnie widziałaby pod swoim patronatem CAŁĄ

Rzeczpospolitą. Po przeczekaniu Katarzyny, wzmocnieniu kraju,

doczekaniu chwili osłabienia sąsiadów, można było przywrócić

dawną świetność Korony i Litwy.

Jako zwolennik sojuszu z Rosją, Stanisław August był

znienawidzony przez większość szlachecką. Uznawano, że uzyskał

tron za posługi w łożu Katarzyny i był bezwolną kukłą w jej rękach.

Herod baba - i zniewieściały laluś. Taka opinia krążyła o dostojnej

parze w czasach konfederacji barskiej, insurekcji kościuszkowskiej i -

długo jeszcze, aż do naszych czasów. Mickiewicz tak charakteryzował

nierówną parę:

Ona - Niemka z domieszką krwi słowiańskiej, łączyła „lotną

przenikliwość Słowian północnych” z „tatarską zimnością umysłu”.

„Katarzyna nie była Mongołką z rodu, ale była nią z ducha, w

wychowanie, z wyobrażeń”. Była kobietą okrutną, silną, „wcielonym

duchem XVIII wieku”. Musiał z nią przegrać słaby Niemiec, mąż Piotr

background image

III. Musiał przegrać także Poniatowski.

„Stanisław August, król polski, kochanek carowej, odznaczał się

wręcz przeciwnym charakterem. Widać w nim było piękną i

szlachetną duszę, dobre serce, wspaniały umysł, ale to wszystko

znarowione i zepsute. Wykształcony pośród encyklopedystów

francuskich, zachował jednak jakąś niewinność, jakąś gorącość duszy,

która zawsze pociągała ku niemu Polaków - ale z drugiej strony,

brakowało mu dość mocy moralnej, żeby mógł oprzeć się wpływowi

Katarzyny, uległ tej kobiecie, rozkochał się w niej szczerze”.

Ciekawe są czynione przy okazji tej charakterystyki opinie

Mickiewicza o polskiej, litewskiej i rosyjskiej „duszy”. Litwini,

wywodzący się od Normanów, mieli cechować się cierpliwością,

wytrwałością i rozwagą. Rosjanie mieli rozlewne słowiańskie dusze, w

które została „zaszczepiona” w czasach niewoli cywilizacja mongolska

i dlatego stały się „zimne, nieczułe i rozumowe”. Polacy to z kolei

klasyczni, wygodni i leniwi Słowianie, łatwo ulegający pokusom

zmysłowym, marnym uciechom, które odbierają moc ducha.

Takim właśnie słabeuszem był Poniatowski, który ponoć nawet

własną warszawską kochankę Izabelę Czartoryską odstąpił

ambasadorowi Repninowi, ażeby ten napisał do Katarzyny przychylny

dla niego raport...

A przecież w trudnej sytuacji po pierwszym rozbiorze nastąpiły -

pod patronatem króla Stasia - epokowe dokonania Komisji Edukacji

Narodowej, Sejmu Czteroletniego, Konstytucji 3 Maja. Dążenia

reformatorskie doprowadziły do kolejnej tragedii: konfederacji

targowickiej i wojny polsko-rosyjskiej.

Król stanął po stronie Targowicy. Firmował drugi rozbiór Polski.

Stał się kozłem ofiarnym tragedii narodowej. Maria Konopnicka z

głębi wieków wołała do monarchy:

Hej ty panie Poniatowski,

Ty carycy sługo,

Przedasz, przedasz tę Ojczyzną

W tę niewolę długą.

background image

Zamach na złotą wolność

Różnego rodzaju konfederacje w czasach Sasów i Stanisława

Augusta umożliwiały rozmaitym grupom szlachty skuteczną walkę o

rozmaite sprawy, dobre lub złe dla Rzeczypospolitej. Paweł Jasienica

zauważył, że w spisach uczestników konfederacji XVIII-wiecznych

znajdujemy te same nazwiska. Raz po stronie Katarzyny, innym razem

po stronie jej wrogów występowali w różnych okresach ci sami

ludzie.

Twórcy najgroźniejszej - jak się okazało po jakimś czasie - dla

Rzeczypospolitej konfederacji, zwanej targowicką, byli święcie

przekonani, że działają w interesie narodu. Drugi rozbiór Polski był

zaskoczeniem dla hetmana Branickiego, Szczęsnego Potockiego, czy

Seweryna Rzewuskiego. Król Stanisław też nie przewidywał

katastrofalnych skutków Targowicy, kiedy przechodził na jej stronę w

wyniku głosowania Rady Wojennej stosunkiem głosów 7 do 5 (o czym

wrogowie króla Stasia zdają się nie pamiętać). Zrezygnował z walki,

gdy upadł projekt przymierza wieczystego Rosji z Polską i

wyznaczenia na następcę tronu Rzeczypospolitej księcia Konstantego,

wnuka Katarzyny.

Poniatowski ufał, że można „przeczekać” imperatorową, nie

pierwszej już młodości, wyniszczoną rozpustnym trybem życia. Był to

projekt może... bardziej realistyczny, niż pomysł przymierza polsko-

pruskiego przeciw Rosji z marca 1790 roku. Niektórzy politycy

uważali, że układ ten „bytność istnienia narodu polskiego, wolność i

niepodległość jego, obronę pewną zabezpieczał” (Ignacy Potocki).

Obie strony zapewniały sobie nawzajem pomoc wojskową, gdyby

któraś z nich miała się stać obiektem ataku nieprzyjaciele. Później,

przy pierwszej okazji Prusacy oczywiście wrócili w ramiona

silniejszego sąsiada i z ochotą dobijali konającą Polskę. Tym bardziej,

że reformy Poniatowskiego, Komisji Edukacji Narodowej i Sejmu

Czteroletniego mogły bardzo wzmocnić Rzeczpospolitą.

W połowie XVIII wieku była ona słaba politycznie i militarnie;

background image

mogła wystawić kilkanaście tysięcy żołnierzy przeciw połączonym

siłom 800-tysięcznych wojsk Rosji, Austrii i Prus. W efekcie

pierwszego rozbioru Polska utraciła 30 proc. terytorium i 35 proc.

ludności, nadal jednak była jednym z największych państw w

Europie, o powierzchni 520 tysięcy kilometrów kwadratowych.

Agresja sąsiadów wywołała reakcje obronne w osłabionym

organizmie Rzeczypospolitej. Działania reformatorskie znalazły

skondensowany wyraz w postanowieniach Konstytucji 3 Maja 1791

roku.

Najważniejsze, rewolucyjne wręcz postanowienia Konstytucji, były

uchwalone wbrew opinii wielu polskich magnatów i szlacheckiej

braci, w formie niemal zamachu stanu, w ostatniej chwili.

Reformy odbierały prawo głosu „nieposesjonatom”, stałym

klientom magnatów; uprzywilejowały szlachtę ziemiańską (czyli

posesjonatów). Mieszczanie z miast królewskich uzyskali nietykalność

osobistą, prawo nabywania dóbr ziemskich, dostęp do urzędów, szarż

i godności, niezależny samorząd, możliwość udziału w sejmach z

prawem głosu doradczego w sprawach miejskich.

Ograniczono zwierzchność szlachty nad chłopami, przyjmując

rolników pod opiekę prawa i rządu krajowego. Zachęcano panów do

zawierania z poddanymi umów dotyczących ich świadczeń.

Konstytucja zapewniała wolność osobistą nowym osadnikom z

zagranicy. Ten ostatni punkt wzbudził szczególny gniew carycy

Katarzyny. Pisała z oburzeniem:

„Co za konstytucja! Będąc otoczonym od trzech mocnych

sąsiadów, deklarować wolnymi chłopów, którzy przejdą na grunt

polski! Co za myśl! To by przeprowadziło do Polski większą część

chłopów z Białej Rusi, a resztę by u mnie bałamucili [...]. Polacy

zakasowali wszystkie szaleństwa paryskiego Zgromadzenia

Narodowego”.

Katarzyna przystąpiła do zdecydowanej akcji politycznej. Pod jej

naciskiem przewidywany na następcę króla Stanisława (bez zgody

Rosji!) elektor saski Fryderyk August odmówił przyjęcia korony.

Imperatorowa zręcznie wykorzystała oburzenie wielu polskich

magnatów na próbę ograniczenia ich samowoli przez Sejm Wielki i

background image

Konstytucję. Branicki, Rzewuski i Potocki w porozumieniu z dworem

carskim przygotowali w Petersburgu akt konfederacji, która znosiła

nowy porządek i przywracała stary, zgodny z prawami kardynalnymi

z roku 1768. Na polecenie carycy akt konfederacji ogłoszono nie w

Petersburgu, ale pogranicznej Targowicy 14 maja 1792 roku.

Konfederaci zwrócili się o pomoc Rosji w walce z „rewolucyjną

zarazą” w Warszawie. 18 maja 1792 roku około 100 tysięcy żołnierzy

rosyjskich wkroczyło w granice Rzeczypospolitej.

Mogła ona wystawić w swej obronie niespełna 57 tysięcy

żołnierzy, w tym ponad 30 tysięcy piechoty. Artyleria dysponowała

90 działami polowymi i 100 batalionowymi. Armię powiększono do

około 70 tysięcy, jednak dla nowych rekrutów brakowało broni.

Ostatecznie w działaniach wojennych wzięło udział ok. 40 tysięcy

wojska pod wodzą Józefa Poniatowskiego w Koronie i księcia

Wirtemberskiego na Litwie. Książę Ludwik zdradził, jego następcy

byli nieudolni i Litwa szybko została stracona. Poniatowski odniósł

efektowne zwycięstwo pod Zieleńcami, jednak Polakom nie udało się

utrzymać linii Bugu po porażce oddziałów Kościuszki pod Dubienką.

Bitwa była przegrana, ale nie wojna. Poniatowski wydał odezwę

wzywającą naród do wspólnej walki o niepodległość. Sytuacja była o

tyle dobra, że Austriacy i Prusacy angażowali się w wojnę z

rewolucyjną Francją i nie mogli wspierać wojsk Katarzyny. Caryca

naciskała na króla Stanisława, by nie popierał dłużej „polskich

jakobinów”. Król po zasięgnięciu opinii Rady Wojennej przeszedł na

stronę targowiczan i wstrzymał działania wojskowe.

Poniatowski, Kościuszko i wielu oficerów polskich

demonstracyjnie poddało się do dymisji. Rządy w kraju objęli jednak

przywódcy Targowicy, dziękujący Katarzynie za pomoc w uwolnieniu

ojczyzny „od wieczystych kajdan”, jakie gotowali Rzeczypospolitej

król Stanisław, działacze Sejmu Wielkiego i Komisji Edukacji

Narodowej. Zaczęły się prześladowania twórców Konstytucji 3 Maja.

Targowicę sławili teraz liczni szaraczkowi szlachcice, być może

rzeczywiście przekonani o „jakobińskich” zamiarach króla i innych

reformatorów.

Entuzjazm targowiczan szybko został ostudzony przez kolejne,

background image

zdecydowane posunięcia polityczne Katarzyny II. Nastąpił drugi

rozbiór ziem polskich przez Rosję, Prusy i Austrię. Imperatorowa - z

punktu widzenia interesów strategicznych Rosji - popełniła fatalny

błąd, bo drugi rozbiór Polski oznaczał nie wzmocnienie, a osłabienie

międzynarodowej pozycji jej imperium, powodował zaś gigantyczny

wzrost potęgi Prus, które już - niedługo - miały stanowić wielkie

zagrożenie dla wszystkich potęg europejskich. Paweł Jasienica

zauważył:

Fryderyk Wielki „połączył Prusy Wschodnie z Branderburgią,

terytorium od Kłajpedy po Wrocław, Świdnicę i Kłodzko. Zysk pruski

był olbrzymi, politycznie rzecz biorąc bez porównania większy od

rosyjskiego. Dokonując rozbioru Katarzyna skurczyła strefę swego

władania, Fryderyk ją znakomicie rozszerzył, bo stał się wprost

dyktatorem polskiego handlu zagranicznego, zwłaszcza eksportu”.

Prusy zyskały Gdańsk i Toruń, ujście Wisły, do tego ponad milion

ludności w rozwiniętych gospodarczo prowincjach. Rosja musiała

utrzymywać siłą reżim policyjny w Polsce, angażując 23 tysiące

żołnierzy na terenie Korony i 6 tysięcy w Litwie.

Opór Polaków zwracał się przede wszystkim przeciw Rosjanom.

Carski despotyzm trudny był do zaszczepienia w kraju „złotej

wolności”.

Rosja w połowie roku 1793 zyskała prawo do utrzymywania wojsk

na terenie okrojonej Polski i nadzór nad jej służbą dyplomatyczną.

Zniesiono większość postanowień Sejmu Wielkiego.

Naród winą za katastrofę kraju obarczał słabego króla, sam zaś

Stanisław August Poniatowski uważał raczej, że do ostatniego aktu

tragedii, czyli trzeciego rozbioru Polski, doprowadził... ulubieniec

narodu - Tadeusz Kościuszko, który porwał naród do nierównej walki

z zaborcami, zamiast „przeczekać Katarzynę”, która niewiele lat życia

miała przed sobą...

Król przegrał - i odszedł znienawidzony.

Inny bohater też przegrał, ale stał się ulubieńcem kolejnych

pokoleń Polaków.

background image

Antyrosyjska ikona

Kościuszko. Jemu zawdzięcza nazwę poemat narodowy Polaków.

„PAN TADEUSZ” - bo „tak nazwano młodzieńca, który nosił

Kościuszkowskie miano”. Tadeusz Soplica, bohater dzieła

Mickiewicza wychował się w polskim dworku na Litwie; mieszkał w

pokoju z portretem Naczelnika. W zniewolonej Polsce portrety

Kościuszki na ścianach domów symbolizowały patriotyczne poglądy

właścicieli. Spiskowcy, powstańcy polskiego listopada i polskiego

stycznia używali portretów Kościuszki przy zaprzysięganiu członków

tajnych organizacji.

Podczas insurekcji 1794 roku i później (długo jeszcze!) śpiewano:

Cnota i męstwo nas wspiera,

Bóg i Kościuszko jest z nami!

Albo:

O Moskalu szalony!...

Na twą skórę - coś to wróży -

Pan Kościuszko jest bicz Boży!

A przecież... podczas powstania 1794 roku Kościuszko osobiście

odniósł tylko jeden wielki sukces militarny - zwycięstwo w bitwie pod

Racławicami. W dwa miesiące po tej wiktorii przyszła porażka pod

Szczekocinami, a 10 października - prawdziwa klęska i niewola pod

Maciejowicami. Mimo to Kościuszko pozostał dla narodu symbolem

nieugiętego oporu wobec zaborców. Podczas powstania

listopadowego Polacy śpiewali:

Książę Józef w niebie i Kościuszko drugi

Patrzą na ich czyny, wymierzą zasługi!

Rozbrzmiewał polonez Rajmunda Suchodolskiego ze słowami:

Patrz Kościuszko na nas z nieba,

Jak w krwi wrogów będziem brodzić!”

W XIX wielu Polacy nie pamiętali o Szczekocinach i

Maciejowicach. Setki wierszy pisano natomiast o zwycięskich

Racławicach. Ogromną popularność zdobył poemat „lirnika

background image

mazowieckiego” Teofila Lenartowicza „Bitwa racławicka”. Jest w nim

słynna scena przysięgi Naczelnika na krakowskim rynku:

I przystanął przed kościołem,

I przysiągł się Bogu,

Że za wszystkie krzywdy nasze

Odbije na wrogu.

Zacięta bitwa zakończyła się wielkim zwycięstwem Polaków i

przeszła do ludowej legendy.

Niech się srebrzą, niech się złocą

Nasze Racławice.

Na tym polu, na tej roli

Polakom nie wstydno,

Kto za Polskę krew oddaje,

Niech mu będzie widno.

W roku 1794 bynajmniej nie wszyscy rodacy zachwycali się

poczynaniami „rewolucjonisty” Kościuszki, szczególnie zaś jego

planami całkowitego zniesienia pańszczyzny i uwłaszczenia chłopów.

Kiedy jednak Naczelnik nie był już w stanie realizować swych

pomysłów, właściciele ziemscy mogli „przebaczyć” Kościuszce jego

radykalizm. Chłopi zaś pamiętali o korzystnych dla nich projektach,

wspominali Uniwersał Połaniecki i chlubne czyny wojenne swoich

przodków - kosynierów, Bartoszów Głowackich, walczących u boku

Naczelnika. Czas pracował na złotą legendę i popularność Kościuszki

we wszystkich warstwach narodu.

Zamilkli zwolennicy „rozsądku politycznego”, którzy w czasach

Insurekcji twierdzili, że to właśnie Kościuszko i inne gorące polskie

głowy gubią Polskę. Bo przed trzecim rozbiorem kraj posiadał

formalnie spory obszar z głównymi miastami - Krakowem, Warszawą

i Wilnem. Politycznie nie miał, co prawda, żadnego znaczenia, nie

decydował samodzielnie o swoich losach, ale mógł spokojnie czekać

na lepsze czasy. W istocie, dwa lata po upadku insurekcji umarła

wroga Polsce caryca Katarzyna II, a jej syn, nienawidzący matki

Paweł I, gotów był robić wszystko na przekór jej pomysłom... Co by

było, gdyby!...

Kościuszko i inni polscy patrioci nie zastanawiali się, co by było,

background image

gdyby. Widzieli upadek i hańbę swej ojczyzny. Postanowili walczyć z

bronią w ręku. Mówili potem:

- Upadliśmy, ale nie bez walki! Powstanie 1794 roku ocaliło sławę

spotwarzałego narodu!

Naczelnik zyskał sławę nie mniejszą niż Bolesław Chrobry czy

Sobieski. Skąd się wzięła tak wielka popularność bohatera, który nie

odznaczał się jakimś wybitnym umysłem, ani też nie miał geniuszu

militarnego Napoleona?... Już niechętni mu współcześni mówili z

przekąsem: „Dystynkcje czynione Kościuszce przekraczają jego

istotnie mierne zasługi... Ma on jedynie talent zmuszania do wojaczki

szaleńców i pijaków!”

Kościuszko jednak wyróżniał się korzystnie na tle innych polskich

generałów. Był bezwzględnie uczciwy. Inni targowali się o

moskiewskie „rubliki”. On był skromny - nosił szarą kurtkę, nie

pyszne mundury. Na polu bitwy nie odróżniał się od innych oficerów.

Aleksander Linowski pisał o narodowym bohaterze: „Nieskazitelność

cnoty Naczelnika, ufność w czystość jego intencji, przekonanie

powszechne, iż władza dyktatorska nie będzie w ręku jego nadużytą,

były najdzielniejszą powstania naszego sprężyną”.

Ambasador saski w Warszawie, Paatz, zauważył w swoim raporcie:

„Był Kościuszko pośród wszystkich rewolucjonistów człowiekiem

najbardziej uczciwym, prawym i moralnym. Swą wrodzoną

uprzejmością, skromnością i oszczędnością, które do końca zachował,

zasłużył sobie na entuzjazm, którym darzyło go społeczeństwo”.

Wcześniejsza amerykańska przygoda Naczelnika, udział w wojnie

o wolność Stanów Zjednoczonych (1776 - 1783) również dodawała

mu uroku w oczach Polaków. Jedni uważali, że przywozi zza oceanu

nowatorskie pomysły militarne i społeczne; inni opowiadali, że...

murzyńscy czarownicy nauczyli go magicznych sztuczek! Wedle

ludowych przekazów - Kościuszko potrafił się zamieniać w różne

zwierzęta, nie imały się go kule, a na wrogów mógł rzucać groźne

klątwy!

Naczelnik miał jeszcze jedną cechę, korzystną dla formowania się

jego legendy w XIX wieku. Według pojęć ówczesnych - był Litwinem,

jako potomek Rusinów z pokolenia Białorusinów. To zapewniało mu

background image

wielki mir na Litwie, siostrze Korony Polskiej. Legenda Naczelnika

scalała wszystkie polskie ziemie przedrozbiorowe. Na Litwie, Rusi i

Białorusi pamiętano, że przodkiem polskiego bohatera był Kostiuszko

Fedorowicz, horodniczy czyli burmistrz Kamieńca Litewskiego,

uznany przez króla Zygmunta Augusta za „pana szlachcica”. Jedni

Kostiuszkowie byli chrzczeni wedle obrządku rzymskiego, inny -

greckiego, czyli prawosławnego. Tadeusz Kościuszko przypominał

Polakom czasy Zygmunta Augusta, które - wedle słów Tadeusza

Korzona, biografa Naczelnika - „połączył już na wieczne czasy Wielkie

Księstwo Litewskie z Koroną Polską: narody ruski, litewski, żmudzki,

ziemię wołyńską i kijowską z Polakami, jako wolnych i równych z

równymi”.

Nic dziwnego, że Kościuszko stał się bohaterem wszystkich

dawnych ziem polskich. Miał zresztą dziwne szczęście - lubili go

nawet jego wrogowie! Car Paweł I uwolnił go szybko z niewoli po

śmierci imperatorowej Katarzyny, po złożeniu przysięgi lojalności.

Przysięgi tej Kościuszko dotrzymał, wycofał się z życia politycznego.

Mieszkał w szwajcarskim miasteczku Solura. W roku 1800

podyktował swemu sekretarzowi Józefowi Pawlikowskiemu broszurę

„Czy Polacy mogą się wybić na niepodległość”. Zalecał wiarę we

własne siły, nie zaś łaskawość Napoleona!

Naczelnik zmarł 15 października 1817 roku. Dwa lata później

szczątki jego spoczęły na Wawelu. Ceremonia pogrzebowa odbyła się

pod protektoratem... cara Aleksandra I, który podkreślał poglądy

„antynapoleońskie” bohatera, elegancję wobec pokonanych rywali, na

przykład wobec Stanisława Augusta. Przemówienie nad trumną

wygłosił Stanisław Wodzicki:

- Od nikczemnych chat aż do pysznych pałaców brzmią dla niego

słowa uwielbienia!

background image

Z polską szlachtą - polski lud!

Z polską szlachtą szli do insurekcji, do walki z Moskalami, także

chłopi i mieszczanie!

Najsławniejszy szewc w historii Polski to bohater powstania

kościuszkowskiego 1794 roku, Jan Kiliński, natomiast cech rzeźników

chlubi się Józefem Sierakoskim (w wielu źródłach historycznych

spotykamy błędną pisownię nazwiska: Sierakowski).

Jan Kiliński w wieku 20 lat przybył do Warszawy z

wielkopolskiego Trzemeszna. Został mistrzem szewskim, widać

bardzo dobrym, bo szybko dorobił się dużego majątku. Był

ulubieńcem dam, dla których szył wytworne trzewiczki, ale także

układał zabawne wierszyki. Potrafił się znaleźć w każdym

towarzystwie i zapraszano go nawet na wytworne salony

warszawskie.

Miał ambicje polityczne. W wieku 31 lat został radnym miejskim.

W roku 1794 w domu swoim przyjmował spiskowców naczelnika

Kościuszki. W końcu stanął na czele walczącej z Moskalami

Warszawy. Jako jedyny rzemieślnik został wybrany na członka Rady

Zastępczej Tymczasowej, potem - Rady Najwyższej Narodowej.

Naczelnik Kościuszko mianował go pułkownikiem milicji Księstwa

Mazowieckiego.

W Warszawie walczył na czele zorganizowanego przez siebie 20.

regimentu piechoty. Był dwukrotnie ranny. Mimo to wyprawił się do

Poznania, aby w zaborze pruskim także wzniecić powstanie.

Schwytali go Prusacy i przekazali Rosjanom.

W październiku 1794 roku po upadku Insurekcji został uwięziony

w Twierdzy Pietropawłowskiej w Petersburgu. Nie marnował czasu;

ponoć na życzenie carowej Katarzyny uszył dla niej piękne trzewiki, a

w wolnych chwilach pisał pamiętnik. Po śmierci trafił na pomniki.

Inny powstaniec, wojowniczy rzeźnik Sierakoski także pochodził z

Wielkopolski. Do Warszawy przybył szukać szczęścia wspólnie z

bratem Dominikiem w roku 1779. Szczęście znalazł bardzo szybko w

background image

ramionach Antoniny, córki szewca Grzywińskiego. Teść niestety

umarł kilka miesięcy po ślubie. Zostawił młodym piękny dom na

Krzywym Kole.

Józef zajmował się skupowaniem wołów „tak na sprzedanie, jak i

dla profesji”. Był energiczny, miał zdolności przywódcze. W roku

1793 został starszym warszawskiego cechu rzeźniczego. W czasie tym

do kraju docierały nastroje rewolucji francuskiej. Ludzie buntowali się

przeciw okupującym polskie ziemie Moskalom, Prusakom,

Austriakom. W stolicy tworzyły się grupy spiskowe. Duchowym

przywódcą jednej z nich, zbierającej się w kawiarni na Mostowej, był

ksiądz Józef Mejer. To właśnie on wciągnął do spisku Kilińskiego i

Sierakoskiego.

Rzemieślnicy okazali się najbardziej skuteczną siłą zbrojną

powstania. Nic dziwnego, od wieków mieli obowiązki wojskowe,

dlatego też regularnie zaopatrywali się w broń, ćwiczyli musztrę, byli

gotowi na każde „obesłanie cechowe” ruszać do walki z wrogiem.

Wpisowe do każdego cechu było tradycyjnie przeznaczane na zakup

broni. Cechy miały własne zbrojownie, określoną ilość pancerzy,

szyszaków, tarcz, strzelb, prochu. Noże i topory rzeźnickie we

wprawnych rękach rzemieślników mogły w każdej chwili zamienić się

w groźną broń. Tak też się stało podczas walk ludu warszawskiego w

pamiętnym 1794 roku. 17 kwietnia trzy grupy rzemieślników

zaopatrzone w armaty zaatakowały rosyjskie wojska Osipa

Igelstroema, komendanta Warszawy. Szewcy i krawcy ruszyli na

ambasadę rosyjską; druga grupa maszerowała spod Arsenału w stronę

Pałacu Rzeczypospolitej, natomiast rzeźnicy z Sierakoskim na czele

walczyli na ulicach Nowego Miasta i Świętojerskiej. Pamiętnikarz Wł.

Smoleński tak opisywał tamte chwile:

„Po domach i wieżach kościelnych celnie strzelali obywatele, tak,

że kiedy batalion Moskali szedł od zdrojów, nim doszedł do kościoła

Franciszkanów, już wszyscy oficerowie wystrzelani byli. Batalion ten

wszedł do Nowego Miasta, na ulicę Świętojerską; tu go spotkali

rzeźnicy warszawscy z jednym działem nabitym, pod wodzą sławnego

Sierakoskiego, rzeźnika. Gdy się zbliżył, na znak Sierakoskiego dano z

działa ognia, a kiedy pierwsze szeregi padły od kartaczy, rzucili się

background image

rzeźnicy z toporami i wycięli cały batalion”.

Polaków padło 54, Moskali 626. Ogółem w dwudniowych walkach

Rosjanie stracili około 4 tysięcy żołnierzy, więcej niż w bitwie pod

Racławicami! Przyczyniło się do tego tyleż męstwo warszawiaków, co

brak dyscypliny w źle dowodzonych oddziałach wroga. Carski

generał-kwatermistrz Pistor pisał w raporcie dla imperatorowej

Katarzyny:

„Więcej niż walka, liczbę naszych żołnierzy zmniejszyła chęć

rabunku naszych żołnierzy, którzy porozłazili się po mieście... W

jednej jedynej piwnicy sześćdziesięciu bez zmysłów gorzałką zapitych

wymordowano”.

Nie umniejsza to sukcesu żołnierzy-amatorów, którzy w końcu

wygrali z zawodowcami. Warszawa była wolna.

22 kwietnia Sierakoski został komisarzem Departamentu

Bezpieczeństwa i Komisji Porządkowej stolicy. Odpowiadał za dozór

nad więźniami i zaopatrzenie miasta w żywność.

W maju 1794 powołano Radę Najwyższą Narodową. Kiliński i

Sierakoski reprezentowali w niej mieszczan. Rzeźnicy warszawscy

wystawili 50 ludzi do korpusu policji miejskiej.

Sierakoski znalazł się teraz wśród 14-osobowej asysty króla

Stanisława Augusta, przebywał w gronie najważniejszych dostojników

państwowych. Umiał się znaleźć w nowej sytuacji. Na przyjęciu u

pani Krasińskiej na przykład szewc Kiliński całował damę w rękę

ubraną w skórzaną rękawiczkę. Sierakowski powiedział w tej sytuacji:

- Mój kolega, szewc, całuje w rękę przez skórę, ja zaś, rzeźnik,

biorę się do mięsa i proszę zdjąć rękawiczkę!

Co też dama uczyniła.

W listopadzie 1794 roku Warszawa została zdobyta przez wojska

zawodowca i to wybitnego, generała Suworowa. Później do stolicy

wkroczyli Prusacy.

Niepokorni rzemieślnicy warszawscy spotkali się teraz z

represjami. Nakazano im między innymi zniszczyć wzniesione wokół

miasta umocnienia obronne. Mieli stawić się ma miejsce pracy z

łopatami; rzeźnicy i szewcy dodatkowo mieli się weselić muzyką

podczas tej upokarzającej czynności.

background image

Sierakoski miał teraz poważne kłopoty finansowe. Zapominano

powoli o nim i o Kilińskim, któremu Suworow powiedział: „Wracaj,

szewcze, do rzemiosła”...

Chłopskimi bohaterami insurekcji byli natomiast kosynierzy,

którzy dokonywali cudów. O ich wyczynach krążyły przez wieki

barwne opowieści. Tadeusz Korzon, poważny naukowiec, w pracy

„Dzieje wojen i wojskowości w Polsce” pisał w epickim uniesieniu:

Pod Racławicami „Kościuszko podskoczył poza pagórek do

gromady chłopów Krakusów i zawołał: ‚Zabrać mi, chłopcy, te armaty

- Bóg i Ojczyzna - naprzód, wiara’. Ruszyli natychmiast pędem z

krzykiem przerażającym i biegnąc nawoływali się wciąż: ‚Szymku,

Maćku, Bartku - a dalej!’ Towarzyszył im konno Kościuszko,

zagrzewając słowem i machaniem. Zdobyli naprzód trzy armaty 12-

funtowe; potem ścianą uderzyli na grenadierów rosyjskich, w czym

dopomógł im półbatalion swymi bagnetami. Wkrótce napełnili

trupami rów wielki i długi, wzdłuż lasu ciągnący się. Zabrali jeszcze 5

armat większych i 3 mniejsze. Nie rozumiejąc wyrazu ‚Pardon!’ na

śmierć bili, a potem trupy oddzierali.

Szło do ataku 320, padło podczas biegu tylko 13 chłopów.

Pierwszy skoczył na baterię i czapką swą przykrył zapał armaty

Wojtek Bartos, gospodarz ze wsi Rzędowic”.

Bohaterski chłop został uszlachcony i przeszedł do narodowej

legendy jako chorąży Bartosz Głowacki.

background image

Moskal - potwór!

Kościuszko przegrał; rosyjski generał Suworow triumfował. Żeby

zastraszyć polskich powstańców, stosował metody godne Dżyngis-

chana. Nakazywał zabijać niewinnych cywili, kobiety i dzieci,

bezbronnych starców. Nic dziwnego, że Juliusz Słowacki umieścił go,

skąpanego w strugach krwi, w najgorszych kręgach dantejskiego

piekła:

„Ha! ha!” - krzyknąłem - „szlachcicu, Moskalu!

Więc i ty teraz po krwi naszej w żalu?

Siedzisz jak żeglarz na rozbitej łodzi,

A krew po oczach przelęknionych chodzi;

I nigdy na nie nie spada powieka;

A czasem tylko mgnienie krwi powleka

Sine szkło, w czaszce oprawione trupiej...

Czy słuchasz jeszcze pod okropną tęczą,

Jak matki krzyczą? jak dzieciątka jęczą?

Jak wyrzynana Praga wre i płacze?

Maro! na ciebie żaden wąż nie skacze,

Żadna przy tobie nie szeleści dusza;

Lecz piekło trupów się pod tobą rusza.

Rzeź warszawskiej Pragi była wstrząsem dla wielu pokoleń

Polaków. Nic dziwnego, że opisy mordowania cywili były

likwidowane przez cenzurę carską. Dopiero w wolnej Polsce, w roku

1924, można było otwarcie pisać o krwawych wydarzeniach sprzed

(wtedy) 130 lat. Bronisław Korotyński w okolicznościowej broszurze

dał plastyczny opis dawnych wydarzeń, które bynajmniej nie zniknęły

z pamięci Polaków:

„Wojsko rosyjskie, pod naczelnym dowództwem Suworowa, zajęło

stanowisko pod Pragą w dniu 2 listopada. Armia ta liczyła ogółem 24

do 25 tysięcy ludzi, gdy ogólna liczba wojska polskiego na Pradze

wynosiła 13.637 ludzi...

Na Pradze żołdactwo rosyjskie szerzyło mord i pożogę. W

background image

klasztorze panien bernardynek zakonnice zgwałcono i zamordowano.

W klasztorze ojców bernardynów Rosjanie zamordowali 19

zakonników. Zabili też siedmiu starców kalekich, mających przytułek

w tym klasztorze. Mordowano kobiety i dzieci. Kozacy odrywali od

piersi matek niemowlęta i nadziewali na piki lub wrzucali w

płomienie.

Mordowano na ulicach i w mieszkaniach. Wywlekano ludzi z

domów na ulice, aby pastwić się nad nimi w najokrutniejszy sposób i

w końcu, po męczarniach, dobić.

Żołnierze rosyjscy tak byli krwiożerczy, że zabijali nawet

zwierzęta: konie, psy i koty... Jakaś szatańska żądza zniszczenia

wszelkiego życia poza własnym opanowała te dzikie hordy.

Tysiące nieszczęśliwych prażan, usiłując przedostać się do

Warszawy, znalazły śmierć w nurtach Wisły, gdy bowiem tłoczyli się

w popłochu przez most, pale mostu podcięto, do tych zaś, którzy

uciekali w łodziach, Rosjanie strzelali z dział kartaczami.

Grozę i nieszczęście powiększał pożar, od wybuchu bowiem

prochowni i od kul zapaliły się liczne domy, inne zaś podpalili Kozacy

[...].

W powyższym opisie rzezi praskiej nie ma żadnej przesady, żadnej

chęci przedstawienia wrogów w gorszym świetle, niż na to zasługują.

Najlepszym dowodem prawdziwości tych strasznych zbrodni jest fakt,

że opisują je nie tylko ówcześni Polacy, ale i Rosjanie, mianowicie

oficerowie rosyjscy z armii Suworowa. Ci przecież nie spotwarzaliby

sami siebie i swoich rodaków. Jeden z tych Rosjan, świadek naoczny

rzezi, Lew Engelhardt, opisawszy zbrodnie, jakich dopuszczało się

wojsko na Pradze, powiada:

‘Na widok tego wszystkiego serce zamierało w człowieku, a

obmierzłość obrazu duszę jego oburzała. Podczas bitwy człowiek nie

tylko nie czuje żadnej litości, ale zezwierzęca się bardziej,

morderstwa jednak po ukończonej bitwie - to hańba!’

Na ogół oficerowie rosyjscy nie byli lepsi od szeregowców,

niektórzy jednak stanowili wyjątek i chcieli ratować niewinne ofiary,

lecz z rozpuszczonym żołdactwem nie mogli sobie dać rady. Przecież

żołdactwo to miało pozwolenie od samego SUWOROWA niedawania

background image

pardonu. Przecież przed szturmem czytano żołnierzom taki regulamin

Suworowa: ‘Gdy nieprzyjaciel ucieka do miasta, strzelaj gwałtownie

w ulice, wal żywo... Wyrzynaj wroga na ulicach; jazda niech rąbie...

Gdy mury są opanowane, bierz łupy. Łup jest rzeczą świętą.

Zdobędziesz obóz - wszystko twoje”.

Feldmarszałek Suworow doczekał się za swoje wyczyny na Pradze

wielu pochwał, orderów, puszkinowskich wierszy oraz pomników. To

tylko powiększało przepaść między słowiańskimi plemionami,

potęgowało nienawiść. Lenartowicz pisał:

Car nie mógł większej oddać nam przysługi,

Jak sławiąc swoje zbójce i złodzieje.

Po chwalebnych triumfach Suworowa nastąpił trzeci rozbiór

Polski. Katarzyna II przekazała notę do dworów Austrii i Prus w

sprawie ostatecznego podziału podbitego kraju. 29 listopada 1794

roku Austria wyraziła zgodę na zabory, a 25 października 1795 roku

podpisano traktat rosyjsko-pruski. Warszawa została w granicach

Prus, blisko granicy z Rosją.

Rzeczpospolita Obojga Narodów znikła z map Europy.

background image

Dodatek: Katolicyzm - prawosławie

Ikona zwycięstwa?

Najświętsza ikona Rosjan sławę zdobyła w epoce samozwańców.

Kiedy w roku 1612 pokonani Polacy opuszczali w niesławie

moskiewski Kreml, Rosjanie byli przekonani, iż zawdzięczają

zwycięstwo pomocy Matki Bożej Kazańskiej, uwiecznionej na

cudownej ikonie.

Od tego czasu Bogurodzica na owym wizerunku zwana jest

‚Wybawicielką i Opiekunką Świętej Matki Rosji’ i wzywana jest w

trudnych dla kraju chwilach. „Kiedy ikonę zabierało się na wojnę,

armia nie przegrała żadnej bitwy” - mówili prawosławni.

Obraz pojawił się w roku 1547, kiedy został w Rosji koronowany

car Iwan Groźny. W tym czasie Matka Boska objawiła się ośmioletniej

dziewczynce i powiedziała jej o swoim wizerunku ukrytym w

Kazaniu, zapomnianym w czasach rządów tatarskich. Po dwóch

kolejnych objawieniach ikona została odnaleziona w spalonym

budynku. Przetrwała w doskonałym stanie. Przeniesiono ją do

kościoła w Kazaniu. Proboszczem cerkwi był Emorgen, późniejszy

patriarcha moskiewski. Miał on widzenie świętego Sergiusza,

wielkiego męża Rosji, który przepowiedział, że cudowna ikona będzie

źródłem mocy i fundamentem rosyjskiej państwowości.

Święty Sergiusz to dla prawosławnych Rosjan największy

autorytet. Urodził się w roku 1313 w Rostowie. Od dzieciństwa

odznaczał się wielką pobożnością. W głębi lasu w okolicy dzisiejszego

Zagorska wspólnie z bratem założył kapliczkę i dwie cele. Taki był

początek słynnej Ławry Troicko-Siergiejewskiej - „prawosławnej

Częstochowy”.

Święty Sergiusz stał się patronem jedności państwa

moskiewskiego: godził skłóconych książąt ruskich; błogosławił

Dymitra Dońskiego przed wojną z Tatarami. Prawosławie jednoczyło

background image

wschodnich Słowian. Szczególną rolę zaczęło odgrywać po upadku

Konstantynopola w roku 1453. Moskwa pozostała wtedy jedynym w

Europie państwem prawosławnym. Na pieczęci Iwana III - Wielkiego

Księcia Włodzimierskiego i Moskiewskiego - znalazł się dwugłowy

orzeł bizantyjski. Niekiedy używał on już tytułu cara. Duchowni

prawosławni w otoczeniu władcy zaczęli lansować teorię „Moskwy -

trzeciego Rzymu”.

Prawdziwy Rzym stał się głównym konkurentem prawosławnej

hierarchii. Nic dziwnego - kolejni papieże w XVI wieku starali się

zdobyć Moskwę dla „prawdziwej”, czyli katolickiej wiary. Misję

nawracania szczególnie poważnie traktowali jezuici, znienawidzeni za

to w państwie carów. Zakon Ignacego Loyoli miał pracować „dla

większej chwały Boga” początkowo w krajach islamskich, potem we

wszystkich punktach, gdzie zagrożone były interesy Kościoła

rzymskiego. Jan Wierusz Kowalski pisał w książce „Świat mnichów i

zakonów”:

„Mieli oni w odpowiedniej chwili zadziałać i skutecznie

przeciwstawiać się szatańskim zakusom innowierców. Rzadko kiedy

jezuici gubili się w szczegółach, nie rozpraszali swych sił nadaremnie,

mając prawie zawsze doskonałe wyczucie sytuacji polityczno-

religijnej i zadań, jakie mieli spełnić na polu walki. Jedną z cech

geniuszu założyciela jezuitów było konsekwentne wprowadzenie w

życie zasady, iż sprawność działania zależy przede wszystkim od

jasności celu, jaki człowiek sobie stawia i od starannego doboru

środków, jakimi rozporządza”.

Towarzystwo Jezusowe dbało o staranny dobór wykształconych i

zdyscyplinowanych kadr. Ignacy Loyola marzył o nawróceniu

wyznawców Mahometa; jego baskijski rodak Franciszek Ksawery

ruszył krzewić katolickie ideały do Indii i Japonii, a jego następcy

docierali do Chin, Afryki, Ameryki Południowej i Kanady. Główne

pole walki stanowiły jednak kraje protestanckie i prawosławne.

Polska znajdujące się od XVI wieku w otoczeniu licznych „heretyków

i schizmatyków” miała szczególną role do spełnienia, już nie jako

przedmurze chrześcijaństwa, ale katolicyzmu.

W granicach Rzeczypospolitej było wielu „lutrów” i „greków”,

background image

których należało przekonać do rzymskiej wiary. Jezuici błyskawicznie

pojawiali się tam, gdzie rysowała się szansa pomnażania chwały

Rzymu. Podczas wojny Iwana Groźnego ze Stefanem Batorym o

Inflanty moskiewski car był poważnie zagrożony. Państwo jego mogło

być rozbite. W tej sytuacji Iwan IV zwrócił się o pomoc papieża

Grzegorza XIII. Obiecywał zerwanie swego kraju z prawosławiem i

uznanie władzy Rzymu.

Natychmiast ruszył z akcją dyplomatyczną do Batorego wysłannik

papieża, jezuita Possevino. Udało mu się wynegocjować korzystny w

sumie dla obu stron układ w Jamie Zapolskim. Po pertraktacjach z

Polakami Antonio Possevino udał się do Moskwy, aby prowadzić

rozmowy w sprawie obiecanej przez Iwana unii kościelnej. Gdy

bezpośrednie zagrożenie minęło, car nie miał zamiaru spełniać

obietnic i rzekł do jezuity:

- Mam już przeszło 50 lat i nie dostrzegam powodów do zmiany

religii... Nie możemy decydować o tak ważnych sprawach bez

błogosławieństwa ojca naszego, sługi bożego metropolity i całego

świątobliwego soboru...

Jak wynika z notatek urzędników carskich, Iwan Groźny - ku

zadowoleniu prawosławnych - zaczął obrażać papieża i jego

wysłannika. Mówił do jezuity:

- Widzę, że masz brodę przystrzyżoną, a u nas nawet mnichom nie

wolno tego czynić. Wasz papież każe nosić się na tronie i całować w

pantofel, na którym wyobrażono Chrystusa ukrzyżowanego. Co za

wyniosłość i pycha u tego rzekomo pokornego pasterza

chrześcijańskiego!... My szanujemy naszego metropolitę i prosimy go

o błogosławieństwo, lecz on chodzi po ziemi i nie wynosi się ponad

carów. Papież, który każe nosić się na tronie jak na obłoku, który

udaje anioła, który nie żyje według zasad chrześcijańskich, wilkiem

jest, a nie papieżem!

Iwan Groźny nie zgodził się nawet na wybudowanie w Moskwie

kościoła rzymskokatolickiego („Tego jeszcze nie było, aby stawiać w

państwie naszym świątynię dla niewiernych!”). Car okazał się

godnym wnukiem księcia moskiewskiego Iwana III, który

zaakceptował postanowienie Cerkwi o karaniu śmiercią heretyków.

background image

Dostojnicy Kościoła prawosławnego w zamian za pobożność panów

Moskwy uznawali ich władzę za świętą. To zresztą najazdy

mongolskie nauczyły ich szanować wszelką silną władzę. Jurij

Afanasjew pisał w książce „Groźna Rosja”:

Urzędnicy mongolscy mieli zakaz konfiskowania ziem kościelnych,

zbierania podatków czy brania „ludzi cerkiewnych” do wojska. Kiedy

wzmocniła się władza książąt moskiewskich, kler prawosławny także

uznawał ich za „reprezentantów Boga na ziemi”. Sam zresztą Iwan

Groźny utożsamiał swą władzę z potęgą boską; własne okrucieństwa

pojmował jako „pasję karania” grzeszników w przededniu Sądu

Ostatecznego...

Hierarchia prawosławna wspierała przychylną sobie władzę

carów, natomiast wrogo traktowała projekty poddania jej pod władzę

papieża. Stąd się brała nienawiść do misyjnych zapędów Rzymu. Stąd

wrogość wobec zręcznych dyplomatów papieskich - jezuitów - i

popierających ich katolickich władców, takich jak król polski

Zygmunt III Waza. To on właśnie doprowadził na ziemiach

Rzeczypospolitej do unii wyznań, która w założeniu miała pogodzić

katolików i prawosławnych, a stała się przyczyną nienawiści i

krwawych wojen religijnych.

background image

Prawosławna Częstochowa

Polacy mają swoją Częstochowę i historię cudownej obrony Jasnej

Góry przed heretyckim Szwedem.

Rosjanie mają swój klasztor Troicko-Siergiejewski i historię

cudownej obrony Ławry przed heretyckimi Polakami.

Klasztor ten należy do najstarszych w państwie moskiewskim.

Otoczony jest przez lud czcią i uwielbieniem. W czasach

samozwańców był potężnie obwarowany - otoczony grubymi,

kamiennymi murami, strzeżonymi przez 12 wież uzbrojonych w

działa. W jednej z nich znajdował się kocioł miedziany na 100 wiader,

w którym podczas oblężenia warzono smołę, wylewaną potem na

głowy napastników.

Podczas działań wojennych Polacy pod wodzą Jana Pawła Sapiehy

rozpoczęli regularne oblężenie Ławry. Najpierw usiłowali zastraszyć

obrońców. Sapieha wysłał list z obietnicą łask za poddanie twierdzy i

groźbami haniebnej śmierci w przypadku oporu. Obrońcy nie chcieli

się poddać bez walki.

Rozpoczęło się ostrzeliwanie twierdzy - najpierw z mniejszych

dział, potem z wielkiej armaty sprowadzonej z Tuszyna. W powietrzu

fruwały zwykłe i ogniste kule. Odpierano kolejne szturmy. Oblężeni

organizowali „wycieczki” poza mury, aby zaopatrzyć się w opał, lub

posyłać gońców po pomoc.

Cudowną obronę klasztoru przed Polakami opisał rosyjski

Sienkiewicz, autor powieści w stylu Waltera Scotta - Michał

Mikołajewicz Zagoskin. Żył w latach 1789 - 1852. Był uczestnikiem

wojny z Napoleonem w roku 1812. Bohaterem uczynił postać

historyczną - Jerzego Miłosławskiego, syna popularnego w czasach

dymitriad wojewody niżogrodzkiego. Stał się on powieściowym

odpowiednikiem Sienkiewiczowskiego Kmicica (Trylogia była zresztą

odpowiedzią na słynne dzieło Zagoskina).

W powieści Michała Zagoskina lud prawosławny zmaga się z

polskimi heretykami. Bohaterski pleban wsi Kudymowa, ojciec

background image

Jeremiasz, tak mówi do swoich owieczek:

- Morduj jak chcesz zdrajców ruskich i Polaków, ale

prawowiernych ani tknij!

Jeden z bohaterów obrony klasztoru, ojciec Abramiusz Palicyn,

twierdzi, że duchowni także powinni walczyć w obronie

prawosławnej ojczyzny:

- Nie jesteśmy zakonnikami zachodniego Kościoła i - dzięki niech

będą Najwyższemu -przestawszy być świeckimi, nie przestajemy być

Rosjanami!

Bohaterski opór prawosławnych Rosjan przyniósł im zwycięstwo.

Jak pisał Zagoskin:

„Wojewodowie polscy 16 przeszło miesięcy stojąc pod murami

Ławry, okryci wstydem odstąpili od klasztoru, który w rozmowach

swoich nazywali ‚kamiennym grobem’, albowiem ustronie świętego

Sergiusza było w istocie obszernym grobem ich własnej sławy

wojskowej”.

Zakonnicy mogli odśpiewać pieśń dziękczynną w dniach triumfu -

kiedy „hetman Sapieha i Lisowski ze wszystkimi pułkami swymi

polskimi i litewskimi, ze zdrajcami ruskimi, uciekli do Dymitrowa.

Nikt za nimi nie puścił się w pogoń: ścigała ich prawica Boga”.

Jaka jest intryga powieści Zagoskina? - Rycerz Jerzy Miłosławski

ma zamiar wstąpić do klasztoru, bo jego ukochaną, bojarównę

Anastazję, ojciec chciał gwałtem wydać za mąż za Polaka - heretyka.

W dodatku - junak nie może walczyć z Polakami, bo jak wielu innych

złożył przysięgę na wierność królewiczowi Władysławowi! Udaje się

do sanktuarium świętego Sergiusza i prosi ojca Abramiusza o

przyjęcie do klasztoru. Wtedy...

„Starzec potrząsnął głową, z politowaniem spojrzał na Jerzego i

rzekł:

- W tak młodych latach, w poranku dni twoich? - Ale czy istotnie

czujesz w twoim sercu wezwanie Boże? Widzę w twojej twarzy ślady

głębokiego smutku... I ty, syn Dymitra Miłosławskiego, chcesz jak

zgrzybiały starzec lub ranami okryty i walczyć nie mogący żołnierz,

poświęcić się samej tylko modlitwie, kiedy wszystka twoja krew

należy ojczyźnie? Chcesz ze spokojnie założonymi rękami patrzeć, jak

background image

tysiące braci umierają za wiarę twoich ojców i za świętą Ruś, krwią

swoją użyźniając rodzinne pola moskiewskie?

Spójrz na grobowce tych rycerzy Chrystusa, co w krwawej bitwie z

nieprzyjacielami wiary polegli! Nie, bojarze, twoje miejsce jest tam...

w szeregach walecznych rot niżogrodzkich, pod murami Kremla

obecnością wrogów zhańbionego! Synu mój! Życie prawego zasługą

jest przed Bogiem, ale korona męczeństwa jest nadmiarem jego

dobroci i miłosierdzia. Idź i osiągnij tę najwyższą nagrodę! Idź i

umrzyj wiernym obrońcą prawej wiary!”

Jerzy ma skrupuły: przysięgał polskiemu królewiczowi... Zakonnik

przekonuje:

- Bojarze, nie wiesz może o tym, że patriarcha Hermogenes

uwolnił wszystkich prawowiernych od tej Bogu przeciwnej przysięgi!

Jerzy nadal się waha. Wtedy ojciec Abramiusz przyjmuje rolę

przewodnika duchowego młodzieńca i mówi:

- Wstań, posłuszny starcowi Abramiuszowi! Odtąd ślepo winieneś

wykonywać wolę twojego nauczyciela i pasterza. Jedź do obozu

księcia Pożarskiego, dobądź z pochew oręża przeciw nieprzyjaciołom

naszym i jeżeli Bóg nie ozdobi czoła twojego koroną męczeńską,

natenczas wróć do klasztoru naszego, przyjąć obraz anielski i służyć

Bogu nie z orężem w ręku, lecz w duchu łagodności, upokorzenia i

miłości Boga.

- Więc - zawołał Jerzy zalewając się łzami - mogę znowu walczyć

za ojczyznę! Ach! Czuję, że sumienie moje jest czyste i dusza moja

spokojna!... Ojcze, ty mi życie wróciłeś!

Zakonnik umacnia rycerza w wierze:

- Broń mężnie prawdy! Zasłaniaj świątynie wiary naszej od

zhańbienia!

Jerzy rusza do boju. Po drodze spotyka rodaków skrzywdzonych

przez najeźdźców. Kiedy mówi do uroczej karczmareczki:

- Jedziemy pod Moskwę bić się z Polakami!

Ta odpowiada:

- Doprawdy? Boże wam dopomóż! Oni nas zniszczyli zupełnie!

Przeszłej zimy do nitki nas obrali, bodaj ich!

Inni wieśniacy przeklinają polskiego dowódcę:

background image

- Ten Gąsiewski rozkazał wbić na pal mojego brata!

- Rozkazał ściąć mojego ojca!

- Zamordował bez sądu pięciu moich towarzyszów!

Zawziętość wezbrała w sercu rycerza. Nic dziwnego, że bardzo

walecznie sobie poczynał w bitwie nad rzeką Moskwą:

„Jak anioł niszczyciel pędził na czele swojego oddziału Jerzy

Miłosławski! W kilka minut zgniótł i wpędził do wody opierający mu

się pułk jazdy za klasztorem Dziewiczym. Wylać krew swoją za

ojczyznę, póki żyje - nie opuszczać placu bitwy - otóż czego żądał

nieszczęśliwy młodzieniec, wdzierając się jak burzliwy ptak w

najściślejsze szeregi polskich huzarów, rzucał się na ich miecze, ścielił

sobie drogę po trupach zabitych i niewidzialnie strzeżony prawicą

Najwyższego nie odniósł najmniejszej rany. Nieustraszony jego

oddział, cały prawie złożony ze strzelców moskiewskich, nie

ustępował mu w męstwie”.

Wojska walecznego hetmana Chodkiewicza jednak nie poddawały

się. W wielu bitwach zyskiwały przewagę...

„Zguba wojska ruskiego, a z nią razem upadek Rosji, zdawały się

być nieuchronne. W tej stanowczej chwili od Boga natchniony

Abramiusz Palicyn przybiegł do obozu księcia Trubeckiego i błagał ze

łzami, aby biegli na pomoc ginącym braciom; pełne miłości ojczyzny

słowa jego wzruszyły na koniec zatwardziałe w zuchwałych

bezprawiach serca tych nieokrzesanych żołnierzy. Obiecując jednym

wieczną nagrodę w niebie, drugim całą kasę klasztorną, zaklinał

wszystkim imieniem Boga, aby nie zdradzali ojczyzny, szli na pomoc

księciu Pożarskiemu.

Pociągani silnym uczuciem i trudną do opisania wymową tego

nieśmiertelnej sławy starca, wszyscy Kozacy wstali i powtarzając imię

świętego Sergiusza uderzyli na Polaków.

W tymże samym czasie obywatel Minin z trzema oddziałami

dworzan, zaszedłszy ze strony przeciwnej, szeregi nieprzyjacielskie

rozłożone za Moskwą zniszczył zupełnie. Zamieszanie i nieład stały

się powszechne: wzmocniony obóz, artyleria i wszystkie bagaże

dostały się zwycięzcom, a hetman Chodkiewicz, utraciwszy prawie

połowę wojska, nazajutrz rano 25 sierpnia odstąpił od Moskwy”.

background image

Ranny w bitwie bohater powieści kurował się w domu księcia

Pożarskiego, pod opieką wiernego sługi Aleksego. Odwiedzał go także

opiekun duchowy, bohaterski zakonnik Abramiusz. Na koniec...

„Na koniec nadszedł dzień 22 października 1612 roku [starego

stylu - przyp. red.], pamiętny i sławny w rocznikach Rosji. Równo ze

wschodem słońca Polacy dwiema drogami wyszli z Kremla. Ci

nieszczęśliwi rycerze, głodem osłabieni, podobni byli raczej do

umarłych niż żyjących”.

Powieść, która zachwyciła Puszkina, Bielińskiego kończy się

apoteozą założyciela nowej dynastii carów:

„Rosja, od zagranicznych nieprzyjaciół uwolniona, długo jeszcze

doznawała nieszczęść z powodu wewnętrznych rokoszów i niezgód.

Ulitował się na koniec Bóg nad tą nieszczęsną ziemią: niezgody

wszystkie ustały, głos powszechny okrzyknął carem ruskim Michała

Teodorowicza Romanowa, syna cnotliwego Filareta, a dnia 11 lipca

1613 roku młody ten car, dziad Piotra Wielkiego, włożył na głowę

swoją koronę Monomacha. Pod jego łagodnym mądrym sterem Rosja

odpoczęła po doznanych nieszczęściach”.

background image

Moskwa wabi Kozaków

Zwycięstwa nad Polakami w czasach „wielkiej smuty” dowiodły

wiernym potęgi opiekunów prawosławia: Bogurodzicy, świętego

Sergiusza i Michała Archanioła. Ikona Matki Bożej Kazańskiej,

upamiętniająca rok 1612, została przeniesiona do Moskwy i

umieszczona w katedrze naprzeciwko Kremla.

Była symbolem zagrożenia wiary prawosławnej ze strony

Warszawy i Rzymu. Moskwa chorobliwie reagowała na wszelki próby

włączenia jej w krąg katolicyzmu. Polacy też w epoce Wazów niezbyt

tolerancyjnie odnosili się do „schizmatyków i heretyków”. W roku

1620 patriarcha jerozolimski w drodze do Moskwy wyświęcił

potajemnie 7 biskupów prawosławnych dla Ukrainy. Rząd polski

kazał ich uwięzić.

Wrogość katolików i prawosławnych stwarzała coraz większe

problemy szczególnie na Ukrainie. Kozacy, nie uznający

jakichkolwiek państwowych granic, zagrażający nieustannie Turkom i

Polakom, opowiedzieli się w końcu po stronie prawosławia.

Coraz więcej było na Ukrainie zwolenników prawosławnego cara -

w roku 1654 Rada Kozaków uznała zwierzchnictwo moskiewskie. Z

tego powodu wybuchła nowa wojna polsko-rosyjska, zakończona w

roku 1667 kompromisem; część Ukrainy trafiła do polski; część (z

Kijowem) do Moskwy.

W owym czasie obojętni do niedawna na sprawy religijne Kozacy

zaczęli się uznawać za obrońców „Trzeciego Rzymu”, czyli Moskwy.

Katolicyzm był przecież religią znienawidzonych w czasie powstania

Chmielnickiego „polskich panów”! Kozacy odziedziczyli po „grekach”

nienawiść do jezuitów. Symbolem religijnej wrogości stała się

męczeńska śmierć wybitnego zakonnika Towarzystwa Jezusowego

Andrzeja Boboli.

background image

Broda: symbol mistyczny!

Różnica wyznań coraz bardziej oddalała Rzeczpospolitą od Rosji i

Ukrainy. Najzdolniejsi władcy Moskwy, a potem Petersburga,

umiejętnie wykorzystywali konflikty religijne do osłabiania Polski.

Despotyczny reformator Rosji, Piotr Wielki, potrafił przemocą

wymuszać posłuszeństwo Cerkwi, a jednocześnie czarował

dostojników kościelnych wizją monopolu. Kiedy do Polski w roku

1704 wkroczyły wojska rosyjskie, zachowując się jak w podbitym

kraju, car Piotr rozkazał w Połocku zakatować posłusznych papieżowi

unickich mnichów.

Katolicka Polska tymczasem zrażała do siebie wszystkich

innowierców. W roku 1716 wydano zakaz wznoszenia zborów

protestanckich. Rok później podczas sejmu w Grodnie usunięto z sali

obrad kalwina Andrzeja Piotrowskiego, ostatniego posła tej wiary!

Było wiele aktów przemocy wobec „heretyków”. Protestowały nawet

rządy Anglii, Prus, Danii, Szwecji i Holandii. Unici dodatkowo

narazili się prawosławnym braciom, zbliżając liturgię do obrzędów

katolickich (1720 rok).

Nienawiść rosła; szczególnie uwidoczniła się w czasie tzw.

hajdamaczyzny na Ukrainie, kiedy to zorganizowani w bandy Kozacy

i chłopi napadali na dobra szlacheckie i kościoły rzymskokatolickie.

Car Piotr I zbudował nową stolicę i w piotrogrodzkiej katedrze

chciał umieścić symbol zwycięstw nad Polakami - cudowny

wizerunek Matki Boskiej Kazańskiej. Wywołało to bunt mieszkańców

Moskwy. Ostatecznie obrazy znalazły się i w Moskwie, i w

Petersburgu. Oba były czczone jako święte, podobnie jak kopia

pozostała w Kazaniu.

Car Piotr chciał „cywilizować” Rosję - i zdecydował się na walkę z

hierarchią prawosławną. Nakaz golenia brody przez bojarów wydawał

się wielu Europejczykom niepoważny i groteskowy, tymczasem...

stanowił zuchwałe wyzwanie rzucone patriarchom. Broda w Cerkwi

rosyjskiej była symbolem religijnym, znakiem podobieństwa do

background image

Chrystusa. Patriarchowie moskiewscy od niepamiętnych czasów

nakazywali mężczyznom noszenie brody, a tym, którzy ją golili,

grozili ekskomuniką.

Walka Piotra I z brodami bojarów wzbudziła opór patriarchatu;

kilku z buntowników car musiał uwięzić. Niektórzy wprost ogłaszali

cara za nowego Antychrysta. Podporządkował sobie siłą opornych.

Nowa stolica, Petersburg, stała się dla wielu prawosławnych

symbolem zachodniego zepsucia przez swoje obce stroje, język i...

brzytwy. Moskwa pozostała centrum prawosławia.

Car gorszył dużą część duchowieństwa. Drugą żonę, Eudoksję

Łopuchinę usunął z pałacu i osadził w klasztorze, sam zaś żył bez

ślubu z córką litewskiego chłopa Marta Skowrońską, sławną z

wesołego życia. Była markietanką szwedzką, która w pierwszym

okresie wojny północnej dostała się w ręce Rosjan. Trafiła na dwór

jednego z faworytów cara Piotra i tam wpadła w oko monarchy.

Zatrzymał ją u siebie. Marta przyjęła prawosławie, zmieniła imię i

nazwisko na bardziej dostojne: stała się Katarzyną Aleksiejewną

Michajłową. W roku 1708 urodziła Piotrowi córkę Annę, w roku

następnym Elżbietę. W marcu 1711 została ogłoszona „gosudarynią”.

Dopiero jednak 19 lutego 1712 roku odbył się ślub Piotra z

Katarzyną. W ucztach weselnych, ku zgorszeniu prawosławnych,

uczestniczyli, nie przestrzegając żadnej etykiety, mężczyźni i kobiety.

Piotr uzależnił od siebie Cerkiew, znosząc zwierzchność patriarchy

nad Kościołem prawosławnym. W zamian rządzić miało kolegium: 12-

osobowy Świątobliwy Synod, wybierany pod dyktando cara. Nowy

„regulamin duchowny” głosił, że „władza monarchów jest absolutna i

sam Bóg nakazuje się jej podporządkować”, a Cerkiew nie może

stanowić „państwa w państwie”. Car Piotr obawiał się, że prości

ludzie, widząc potęgę Cerkwi, mogą uznawać mylnie głowę Kościoła

za drugiego „gosudara”... W takiej sytuacji „serca proste demoralizują

się do tego stopnia, że w jakiejkolwiek sprawie oglądają się na swego

pasterza, a nie - władcę”. Stąd wynikają kłopoty, a niekiedy wręcz

zamachy ze strony Cerkwi na władzę cara.

Świątobliwy Synod stał się teraz podporą rosyjskiej odmiany

absolutyzmu. Niektórzy biskupi uznawali nawet, że w interesie

background image

samodzierżawia można łamać tajemnicę spowiedzi! Nic dziwnego, że

liczni prawowierni uznali Piotra za Antychrysta, zapowiadającego

rychły koniec świata. Z kolei wielbiciele srogiego cara zwracali uwagę

na jego dzielną walkę z heretykami.

Były w czasach Piotra liczne spory między zwolennikami

europeizacji i tradycji; na ogół jednak wszyscy prawosławni

jednoczyli się w obliczu wspólnych wrogów: katolików i unitów.

Dawniej Zygmunt III chciał zamieniać rosyjskie cerkwie na katolickie

kościoły, kiedy zaś zmieniła się sytuacja polityczna - prawosławni

doczekali się okazji do rewanżu.

Kolejna po Piotrze Wielkim wybitna postać na rosyjskim tronie,

Katarzyna II, narobiła wiele zamieszania w Rzeczypospolitej poprzez

skłócenie wyznawców różnych wyznań. Stanisław Poniatowski tuż po

wyborze na króla Polski dostał polecenie likwidacji przywilejów

katolickich i równouprawnienia dysydentów. Sejm 1766 roku nie

zgodził się na propozycje carycy. Ambasador rosyjski doprowadził do

zerwania obrad, a potem zmienił taktykę.

Inspirował trzy wielkie bunty religijne: protestanci zawiązali

konfederacje w Toruniu, prawosławni w Słucku, a katolicy w

Radomiu. Przywódcy konfederacji po cichu dostali z rosyjskiej kasy w

sumie 20 tysięcy rubli. Jak się można było spodziewać, wodzowie

wszystkich trzech konfederacji zwrócili się do carycy z prośbą o

opiekę.

„Pomoc” szybko nadeszła. We wrześniu 1767 wojska rosyjskie

otoczyły Warszawę. Na polecenie ambasadora rosyjskiego Nikołaja

Repnina porwano przywódców katolickiej opozycji: biskupa

krakowskiego Kajetana Sołtyka, biskupa kijowskiego Józefa Andrzeja

Załuskiego i hetmana polnego koronnego Wacława Rzewuskiego z

synem Sewerynem. Wywieziono ich na Sybir. Zastraszeni posłowie

zabrali się za opracowanie nowej konstytucji i w lutym 1768 roku

nastąpiło podpisanie „traktatu wieczystego” między Rosją a Polską.

Jeden z aneksów do układu przyznawał szlachcie różnych wyznań

równe prawa polityczne.

Ten punkt wzburzył prawowiernych Polaków, którzy wystąpili w

obronie Kościoła rzymskokatolickiego. Konfederacja barska

background image

zawiązana w lutym 1768 ruszyła „na ratunek ojczyzny, wiary i

wolności”. Na ryngrafach konfederaci mieli wizerunek Matki Boskiej

Częstochowskiej. Porywał ich dzielny żołnierz Kazimierz Pułaski -

„ów duch - półludzki i - boski, pierwszy narodu anioł

kościuszkowski”, jak pisał Słowacki. Serca powstańców krzepił

karmelita, ksiądz Marek, prorok zwycięstwa, cudotwórca, mający

władzę nad piorunami i kulami wroga. Mawiał do konfederatów:

- Polska powstanie, jak Feniks z popiołów.

I oni wierzyli. Powstanie zakończyło się klęską, podobnie jak

kolejne zrywy w obronie wolności i wiary w czasach Katarzyny.

Triumfy Suworowa i wiary prawosławnej opiewali najlepsi pisarze

rosyjscy schyłku XVIII wieku. Uznawano zgodnie, że Polacy zostali

sprawiedliwie ukarani za rok 1612, zamach na wiarę prawosławną i

hańbę cara Szujskiego.

background image

Cerkwie na ziemi niewoli

Po upadku powstania Kościuszkowskiego, w roku 1794, w

Warszawie powstała pierwsza cerkiew. Miała charakter tymczasowy

jako kaplica polowa wojsk generała Suworowa. Mieściła się na rogu

ulic Miodowej i Długiej. W pierwszych latach porozbiorowych

niewiele było świątyń prawosławnych. Dopiero po powstaniach

narodowych powstawały koncepcje wychowania Polaków na

„ruskich” i nawracania na wiarę prawosławną katolików oraz unitów.

W roku 1834 erygowano w Warszawie biskupstwo prawosławne.

Powstała konieczność budowy soboru katedralnego. Do tego celu

adoptowano zespół budynku pijarów przy ulicy Długiej. Zakon

spotkała kara za czynny udział w powstaniu listopadowym. Kamień

węgielny pod cerkiew położył sam car Mikołaj I w roku 1835. Sobór

był gotowy 2 lata później (dziś stoi w jego miejscu katedra Wojska

Polskiego).

W roku 1838, stojący na terenie fortyfikacji wolskich kościół św.

Wawrzyńca przebudowano - od wewnątrz - na cerkiew Matki Boskiej

Włodzimierskiej.

Księża katoliccy często stali na czele ruchu oporu przeciw

zaborcom. Szczególną sławę zdobył Piotr Ściegienny, wywodzący się

z biednej chłopskiej rodziny spod Kielc. Seminarzysta kolegium

pijarów w Warszawie, a następnie w Opolu Lubelskim, po uzyskaniu

święceń został wikariuszem w Wilkołazach. Wrażliwy na los

biedniejszych warstw społeczeństwa założył organizację patriotyczną,

zmierzająca do likwidacji wielkiej własności ziemskiej i wyzwolenia

chłopów. Poglądy swoje propagował za pomocą kopiowanych ręcznie

prac. Dużą popularność wśród chłopów i rzemieślników zdobyła

„Złota książeczka”, uznawana za bullę papieską (niektóre kopie nosiły

tytuł „List ojca świętego Grzegorza papieża”). Ściegienny wyjaśniał

pochodzenie nierówności społecznej i wskazywał drogi wyzwolenia.

Na trop organizacji wpadła policja carska. Aresztowano niektórych

spiskowców. Inni podjęli próbę powstania zbrojnego. Ściegienny trafił

background image

do więzienia. Po długim śledztwie został pozbawiony godności

kapłańskich i skazany na karę śmierci przez powieszenie. Egzekucja

miała się odbyć 7 maja 1846 roku w Kielcach. Ksiądz Piotr stał już

pod szubienicą, kat nałożył pętlę na szyję, gdy rozległy się werble i i

oficer carski odczytał akt ułaskawienia. Buntownik zesłany został na

katorgę w kopalniach Syberii wschodniej. Wrócił do kraju po 25

latach jako schorowany starzec. Tuż przed śmiercią odzyskał utracone

godności kapłańskie.

Prawdziwa katastrofa Kościoła rzymskiego w Polsce zaczęła się po

upadku powstania styczniowego. Do Polski przybyły wtedy setki

tysięcy żołnierzy i urzędników rosyjskich. Na terenach zaboru

rosyjskiego wybudowano dla nich wiele cerkwi - między innymi w

Lublinie, Płocku, Włocławku, Białymstoku, Łodzi, Częstochowie,

Kielcach, Piotrkowie i Sosnowcu. Na placu Saskim w Warszawie

powstała piękna cerkiew Matki Boskiej Nieustającej Pomocy.

Na Wilnie i Litwie od maja 1863 roku rządził przysłany z

Petersburga zawzięty wróg polskości, hrabia Murawiow, który dobrze

zasłużył sobie na przydomek kata - „Wieszatiela”. Przed wyjazdem ze

stolicy carów modlił się w soborze Kazańskim w intencji przekonania

podbitych prowincji, że „Litwa to Rosja, a jej mieszkańcy to

Rosjanie”. Wkrótce pisał w raporcie do cara, że akcję rusyfikacji

rozpoczął od księży,

„...jako od głównych działaczy buntu... Rząd musi się przekonać,

że głównym wrogiem narodowości rosyjskiej w tym kraju jest

polskość, a w związku z nią katolicyzm, gdyż katolik i Polak są

synonimami w pojęciach ludu; dlatego też rząd powinien zwracać

uwagę, że osłabienie wpływu katolickiego jest jednym z głównych

środków działania”.

W „nadwiślańskim kraju” dochodziło do niesłychanych gwałtów i

prześladowań. W Radomiu jeden z rosyjskich dygnitarzy powiesił 4

rzemieślników za to, że nie spotkał się z ich strony „z należytym

szacunkiem”, a w Łomży inny kacyk kazał ludności spędzonej na

rynku klękać przed sobą. Zmuszano szlachtę, mieszczan,

duchowieństwo do składania adresów wiernopoddańczych.

27 listopada 1864 roku otoczono wojskiem i wywieziono w

background image

nieznanym kierunku zakonników ze 109 klasztorów, pozostałe

pozbawiono autonomii. Skonfiskowano majątki kościelne.

Duchowieństwu katolickiemu wyznaczono głodowe pensje i

zabroniono kontaktów z Rzymem. Naczelną władzą Kościoła w Polsce

stało się Kolegium Duchowne w Petersburgu.

Władze chciały kontrolować seminaria i zyskać decydujący wpływ

na obsadzanie stanowisk kościelnych.

Okupanci podjęli próbę stworzenia Polskiego Kościoła

Narodowego w celu „przejścia do zagłady katolicyzmu i polskości

oraz narzucenia religii prawosławnej i narodowości rosyjskiej”.

Kiedy papież Pius IX zaprotestował przeciw podobnym praktykom,

Petersburg zerwał stosunki dyplomatyczne z Watykanem.

Opornych biskupów i księży wywożono w głąb Rosji. W roku 1869

z 15 biskupów i sufraganów tylko 3 zostało na stanowiskach. W

latach 1870-72 nie było w Królestwie ani jednego biskupa.

W szkołach obowiązywał oczywiście tylko język rosyjski.

„Syzyfowe prace”, powieść nawiązująca do młodzieńczych przeżyć

Żeromskiego, pokazuje dramat Polaków, przekształcanych po upadku

powstania styczniowego na „polskich ruskich”. Karczowanie polskich

dusz zaczynało się już oczywiście w szkole. Rosyjski inspektor oświaty

tak oto rozmawia z ojcem kandydata na ucznia:

„ - Należy jeszcze - zaczął wrzeszczeć inspektor - należy jeszcze

mówić z nimi [z dziećmi polskimi] w domu po rosyjsku. Oto, jaka

reforma przeprowadzona być musi! Pan wymagasz, żebyśmy

przyjmowali pańskich synów do szkoły rosyjskiej, a sam nie umiesz

czy nie chcesz mówić po rosyjsku, i do mnie, zwierzchnika tej szkoły,

w murach jej ośmielasz się mówić jakimś obcym językiem! Pomyśl

pan, czy to nie jest skandal?

- To nie jest bynajmniej skandal, jeżeli ja nie posiadając żadnego

obcego języka przemawiam do pana inspektora tym, jaki umiem...

- Język rosyjski tu, w tym kraju, nie jest językiem obcym, jak się

panu wyrażać podoba... Za pozwoleniem... pańskie nazwisko?”

W szkole uczniom przekazywano karykaturalną wiedzę o historii

„nadwiślańskiego kraju”. I dlatego prymusi - „samorodni badacze”,

„maleńcy uczeni”, jak mawiał inspektor, zarówno Rosjanie, Polacy i

background image

Żydzi,

„...masakrowali w swych wypracowaniach nieszczęsną ‚Polszę’,

opisywali ją na zasadzie książek, dostarczanych przez kierownika,

jako dom niewoli, gniazdo rozbestwionej szlachty, mordującej lud r u

s k i przy akompaniamencie okrzyków ‚psiakrew’ i ‚psiadusza’ „.

Z polskich historyków cytowano tylko profesora Michała

Bobrzyńskiego, który dowodził, iż

„... w ciągu dwu ostatnich wieków istnienia Rzeczypospolitej nie

można znaleźć w jej dziejach ani jednego prawdziwie wielkiego,

rozumnego czynu, ani jednej prawdziwie wielkiej, historycznej

postaci”.

Czytanie, pisanie, mówienie i myślenie po rosyjsku doprowadzało

do tego, że żaden z polskich uczniów nie byłby w stanie precyzyjnie

formułować swoich przekonań po polsku. „Była to najbardziej

zjadliwa forma ‚obrusienija’, bo dobrowolnie, we wnętrzu własnych

czaszek stopniowo zaprowadzana przez młodzież” - twierdził

Żeromski.

Od roku 1883 generał gubernator Hurko realizował

konsekwentnie program unifikacji ziem rosyjskich i polskich.

Osławiony kurator szkół warszawskich Apuchin opracował nową

wersję historii. Chciał też zmienić Warszawę stosownie do opowieści

swoich dziejopisów. Nakazał zniszczyć na przykład schowaną pod

pałacem Staszica „kaplicę moskiewską”, w której spoczywały niegdyś

zwłoki wziętych do niewoli przez Żółkiewskiego carów Szujskich.

Pałac Staszica przerobiono teraz na cerkiew prawosławną.

Apuchin kazał też zdjąć ze słynnej kolumny w Warszawie postać

króla Zygmunta III i umieścić - jako znak wzgardy - na szpetnym

podeście z żelaza.

W roku 1897 podłożono fundamenty pod wielką cebulastą cerkiew

na warszawskiej Pradze. Carski minister skarbu Sergiusz Witte

realizował już wtedy program „dogłupiania Polski do urownia Rosji”.

Mnożyły się upokorzenia narodowe: w Wilnie odsłoniono na przykład

pomniki Katarzyny II i „kata-Wieszatiela” Murawiowa.

Wywoływało to oczywiście opór zniewolonego narodu. Wydawane

w Krakowie od 1896 roku i przemycane nielegalnie do zaboru

background image

rosyjskiego pismo „Polak” nie ważyło słów:

„Moskale to tylko dzika horda łotrów i złodziei, którzy zdzierają z

nas ostatnią skórę, ciemiężą, wynaradawiają, prześladują naszą

wiarę...

Przypomnimy Niemcom i Moskalom Grunwald i Kłuszyn;

doczekają się dzieci nasze chwili, że zobaczą carów moskiewskich na

łańcuchu prowadzonych po Warszawie, że zobaczą królów pruskich,

bijących kornie czołem przed majestatem Rzeczypospolitej”.

Cerkwie na polskiej ziemi drażniły Polaków. Władysław Dehnel

przytoczył w pamiętniku ciekawą dyskusję grupki patriotów z kręgu

Piłsudskiego w roku 1904, po wybuchu wojny japońsko-rosyjskiej.

Rozważano wtedy możliwość klęski cara i szanse niepodległości

Polski. W obecności charyzmatycznego przywódcy, Piłsudskiego,

walka z okupantem zdała się łatwa i prosta:

„Blask bił w obecnych spod jego brwi krzaczastych. U wszystkich

wzbudziło się przekonanie, że Polska nie tylko musi być, ale będzie

wolna. I w atmosferze rozrzewnienia, nad czarną kawą i mocną

herbatą, z dodatkiem gęstej starki, wybuchł nagle spór: co zrobić z

soborem prawosławnym na centralnym placu w Warszawie w razie

wolnej Polski?

Sulkiewicz, Tatar z pochodzenia, którego nie raziła bizantyjska

forma soboru, bronił myśli, by go zostawić w spokoju, aby

przypominał lata niewoli. Przemienić w muzeum! Piłsudski

wypowiadał się za usunięciem soboru z Warszawy, a nawet za

doszczętnym zniszczeniem.

I w owej chwili był w oczach wszystkich realnym zdobywcą

realnej niepodległości”.

Niepodległość „wybuchła”! Polacy rzeczywiście, jak chciał

Piłsudski, starali się zniszczyć wszelkie pamiątki po latach niewoli.

Także cerkwie. W okresie międzywojennym większość z nich na

ziemiach polskich zburzono lub zamieniono na świątynie katolickie -

po zdjęciu kopuł i prawosławnych obrazów. Niszczono bezcenne

ikonostasy. Ponad 200 cerkwi uległo całkowitemu zniszczeniu, w

majestacie decyzji rządowych! Dziełu niszczenia sprzeciwiali się

niekiedy sami Polacy. Dzięki nim ocalała piękna cerkiew św.

background image

Aleksandra Newskiego w Łodzi, wybudowana w roku 1884 w stylu

bizantyjskim. Ofiary na jej budowę dawali niegdyś nie tylko

prawosławni, ale i luteranie, żydzi oraz katolicy. Po roku 1918

łodzianie nie pozwolili zburzyć świątyni; twierdzili, że nie jest

„ruska”, ale „nasza”, zbudowana po prostu przez Polaków.

Prawosławni stanowili około 12 proc. żołnierzy w wojsku polskim,

mieli więc własne duszpasterstwo i kaplice.

background image

Stefan Wyszyński i „czerwona zaraza”

W roku 1904 została skradziona w Kazaniu święta kopia ikony

zwycięskiej Bogurodzicy. Natomiast wizerunki z Moskwy i

Petersburga, po zwycięstwie Rewolucji Październikowej, trafiły do

magazynów muzealnych. Wielka katedra Matki Bożej Kazańskiej w

Petersburgu została zamieniona w muzeum ateizmu, a w

podziemnych kryptach drukowano odezwy bolszewików. Jedna z

ikon w roku 1917 została wywieziona z Rosji i sprzedana na aukcji w

Londynie jakiemuś milionerowi za 250 tysięcy funtów. W końcu,

tajemniczą drogą, dotarła ona do... Fatimy i umieszczona została w

Kaplicy Bizantyjskiej w budynku Światowego Apostolatu Fatimy.

W roku 1936 Stalin kazał zburzyć katedrę Matki Bożej Kazańskiej

w Moskwie, przy północno-zachodniej stronie Placu Czerwonego.

Kościół katolicki uznał, że komunizm ze swoją ideologią

„wojującego ateizmu” jest jego głównym wrogiem w XX-wiecznym

„nowym, niezbyt wspaniałym świecie”. Watykan gotów był wspierać

dawnych, prawosławnych przeciwników w nierównej walce ze

wspólnym zagrożeniem. W roku 1937 papież Pius XI wydał

utrzymaną w ostrym tonie encyklikę „Divini Redemptoris” - o

bezbożnym komunizmie:

„Komunizm w większej jeszcze mierze niż inne tego rodzaju ruchy

w przeszłości zawiera błędną ideę wyzwolenia. Fałszywy ideał

sprawiedliwości, równości i braterstwa w pracy przepaja bowiem całą

jego doktrynę i wszystkie działania pewnym błędnym mistycyzmem,

który daje tłumom pozyskanym złudnymi obietnicami zapał i

sugestywnie szerzący się entuzjazm [...].

Komunizm pozbawia człowieka wolności, a więc duchowej

podstawy wszelkich norm życiowych. Odbiera osobie ludzkiej całą jej

godność i wszelkie moralne oparcie, z którego pomocą mogłaby się

przeciwstawić naporowi ślepych namiętności. Ponieważ w obliczu

społeczności człowiek, według zapatrywań komunizmu, jest tylko

kółkiem wtłoczonym w tryby maszyny, dlatego nie przyznaje mu się

background image

żadnych praw naturalnych. W stosunkach międzyludzkich natomiast

komunizm głosi absolutną zasadę równości, odrzucając wszelką

hierarchię i wszelki autorytet ustanowiony przez Boga [...].

Po raz pierwszy w dziejach ludzkości jesteśmy świadkami

starannie i planowo przygotowanego buntu przeciw wszystkiemu, co

nazywa się Bogiem. Bo komunizm jest z natury swej antyreligijny,

uważa religię za ‚opium dla ludu’, ponieważ jej zasady głoszące życie

pozagrobowe odciągają proletariat od budowania na ziemi przyszłego

raju sowieckiego”.

Papieża wspierali konkretnymi przykładami polscy kapłani,

mający dobrą znajomość nowego porządku rzeczy u wschodniego

sąsiada. W roku 1938 młody publicysta katolicki Stefan Wyszyński

wydał wstrząsającą książkę „Inteligencja w straży przedniej

komunizmu”. Stwierdzał w niej:

„Walczą ze sobą dwa światy, dwa porządki: ateistyczny komunizm

i chrześcijaństwo. Ścierają się dwie wielkie zasady: nienawiści i

miłości. Bolszewizm wywiera na inteligencję tak silny wpływ przez

to, że realizuje on rzekomo sprawiedliwość społeczną... Celem

bolszewizmu jest ogólnoświatowy przewrót cywilizacyjny,

wyniszczenie kultury chrześcijańskiej”.

Wyszyński sięgnął po reporterskie opisy ludzi, obserwujących

budowę komunizmu z bliska. Przytaczał dziennikarską relację Klebera

Legaya:

W miastach i wioskach sowieckich „widzieliśmy bardzo wiele

kobiet pracujących pod ziemią. Mówiono nam, że to prace lekkie, ale

myśmy widzieli robotnice w oddziałach wydobywania. Widzieliśmy je

w nocy, w dzień, wszędzie, nawet w fabrykach, gdy pracowały w

pobliżu pieców martenowskich, na powierzchni, przy budowach, gdy

obsługiwały mularzy, gdy kopały i tłukły kamienie przy budowie

dróg, naprawiały drogi żelazne, nosiły szyny - pod nadzorem

mężczyzn”.

Wyszyński nagłaśniał przemyconą w połowie lat trzydziestych XX

wieku do Polski książkę więźnia obozów pracy, Iwana Sołoniewicza

„Rosja w obozie koncentracyjnym”. Ten prekursor Sołżenicyna i

Herlinga-Grudzińskiego przytaczał między innymi słowa jednego z

background image

więźniów Stalina:

„Cofnęliśmy się do wieku XV. Tu w obozie można żyć tylko będąc

zwierzęciem. Silnym zwierzęciem. Ja jestem inteligent, pracownik

umysłowy, ja mięśni swych nie rozwijałem. Myślałem, że żyję w XX

wieku. Nie przypuszczałem, że możliwy jest powrót do epoki

kamiennej. A oto przeżywamy ją i ja muszę zginąć, ponieważ do

epoki tej nie jestem dostosowany”.

Wyszyński ostrzegał europejskich inteligentów zafascynowanych

wielkim eksperymentem Lenina i Stalina:

„Inteligencja przygotowała rewolucję i najpierw padła jej ofiarą.

Rząd sowiecki wyrżnął najpierw inteligencję... Od zarania przewrotu

Sowiety posługiwały się metodą bezwzględnej likwidacji przeciwnika,

przy użyciu wszelkich środków, metodą gwałtu, terroru, siły,

brutalnego łamania wszelkiego oporu, rozlewu krwi”...

Przyszły „prymas Tysiąclecia” stawiał przed oczy zwolennikom

czerwonego imperium obrazy wynędzniałych dzieci Rosji w czasach

Stalina. Przypominał los 11-letniej dziewczynki, sieroty,

wynędzniałej, schorowanej - skóra i kości... Ten głodny szkielecik

wyrwał z rąk więźnia gułagu rondel z pomyjami. Dziewczynka rzuciła

się na tę marną strawę, potem na darowaną skórkę chleba, a „po jej

brudnej twarzyczce płynęły łzy przestrachu”. Niewolnik gułagu,

inteligent poddawany reedukacji, opisywał:

„Stałem przed nią przybity, pełen niesamowitego obrzydzenia dla

świata całego i do siebie samego. Jakże to być mogło, że ludzie

dorośli w Rosji, 30 milionów dorosłych mężczyzn, mogło pozwolić, by

coś podobnego działo się z dziećmi w naszym kraju? Dlaczego nie

walczyliśmy do ostatka? My, inteligenci rosyjscy, wiedząc, czym była

‚wielka francuska rewolucja’, powinniśmy przewidzieć, jak będzie

wyglądać równie wielka rewolucja u nas (...).

I oto na kościach tego drobnego szkielecika, na kościach milionów

takich szkielecików, budowany będzie raj socjalistyczny. Nie - nawet

gdyby im się udało raj ten na tych szkielecikach stworzyć, ja raju tego

nie chcę. Przypomniałem sobie fotografię Lenina w pozie Chrystusa,

otoczonego dziećmi. ‚Nie przeszkadzajcie maluczkim przychodzić do

mnie’... Jakaż podłość, jakaż wstrętna, pełna potwornego fałszu

background image

podłość”.

Wyszyński przytoczył dramatyczne słowa innego więźnia gułagu,

profesora matematyki z Mińska. W czasie rewolucyjnych przemian

stracił żonę, dzieci i sam - jak żywy trup - snuł się po obozie. Mówił w

stanie rozpaczy i wyczerpania:

„Nie byłem człowiekiem religijnym, jak cała mniej więcej

inteligencja rosyjska. Czy mogłem wierzyć w istnienie diabła? A oto

teraz wierzę. Wierzę, ponieważ widziałem go, ponieważ go widzę.

Widzę go w każdym punkcie obozowym. On istnieje, istnieje! To nie

jest wymysł księży. To jest fakt, dający się stwierdzić naukowo!”

Stefan Wyszyński w roku 1938 ostrzegał:

„Salonowi komuniści’ [w Polsce] oderwali się duchowo od swego

narodu. Niech sobie na przykład spróbują uprzytomnić, co by się z

nimi stało w razie próby zapędzenia polskiego kmiotka do kołchozu,

lub na przykład w wypadku chęci umieszczenia [obrazów Matki

Boskiej] Częstochowskiej czy Ostrobramskiej jako eksponatu w

‚muzeum antyreligijnym’. „

Kościół katolicki w Polsce zdecydowanie włączał się w walkę z

ateistycznym wrogiem na Wschodzie, spadkobiercą tyrańskiego

imperium carów. Po wojnie, kiedy Polska stała się prowincją państwa

Stalina, Stefan Wyszyński - już jako prymas - stał się wrogiem numer

jeden wodza światowego proletariatu. Opracował taktykę walki z

komunizmem. Pisał potem w pamiętniku:

„Badając uważnie rozwój dziejowy Rewolucji Październikowej,

mogłem zauważyć, że stosunek taktyczny do religii ulegał zmianie,

idąc po linii elastycznej. Początkowy brutalizm, na poziomie

procesów, muzeów bezbożniczych, zamykanych cerkwi, rabowanych

cudownych obrazów, załamał się, ustępując miejsca metodzie

Dymitrowa. A gdy przyszła ‚wielka wojna narodowa’, rząd ZSRR

poszedł na ‚cichą ugodę’ z Cerkwią. Oczywiście, była to ugoda przy

łożu umierającego; ale jednak istniały jeszcze w społeczeństwie siły,

które nakazywały tę ugodę. Ta ewolucja wskazuje, że każda forma

rządu, nawet tak bezwzględna, powoli stygnie i bieleje, w miarę jak

napotyka na trudności, których sam urzędnik bez pomocy

społeczeństwa rozwiązać nie może”.

background image

Po drugiej wojnie światowej religia katolicka w Polsce była tak

samo zagrożona, jak wiara prawosławna w Rosji. W całym imperium

obowiązywał ogólnie zakaz budowy świątyń. Ludzie religijni

prowadzili cały czas cichą wojnę o swoje prawa. W roku 1947 w

ramach akcji „Wisła” przesiedlano masowo ludność ukraińską (często

grekokatolicką i prawosławną) ze wschodniej Polski na ziemie

zachodnie. Szli na Zachód osadnicy i niekiedy przerabiali opuszczone

kościoły protestanckie na cerkwie.

background image

Między Moskwą, Warszawą i
Watykanem

Komunizm - wspólny wróg katolików i prawosławnych - sprzyjał

dążeniom ekumenicznym chrześcijan z różnych obozów,

obrzucających się do tej pory klątwami i ekskomunikami.

W roku 1963 Cerkiew moskiewska otrzymała zaproszenie na

obrady soboru watykańskiego, na znak przyjaźni dla „kraju, który

kochamy”. Prawosławni obserwatorzy wyjechali do Rzymu za zgodą

władz ZSRR. Pojednawczym gestem Jana XXIII było przyjęcie na

oficjalnej audiencji redaktora naczelnego moskiewskich „Izwiestii”

Adżubeja wraz z żoną, a także córki Chruszczowa, następcy Stalina!

Decyzja pogodnego papieża pokoju i pojednania zaszokowała

wielu obserwatorów. Jan XXIII mówił potem:

- Wiem, że wiele osób było zaskoczonych tą wizytą; niektórzy byli

nawet zasmuceni. Dlaczego? Muszę przecież przyjmować wszystkich,

którzy pukają do mych drzwi. Widziałem się z nimi... i

rozmawialiśmy o dzieciach... Widziałem , jak pani Adżubej płakała.

Dałem jej różaniec zaznaczając, że nie musi go używać ani czuć się

zobowiązana i zapewniać mnie, że to zrobi! Lecz, żeby tylko patrząc

na niego przypominała sobie, że żyła kiedyś najdoskonalsza z matek.

Delegacja patriarchatu moskiewskiego wzięła udział w pogrzebie

Jana XXIII, a delegacja watykańska w pogrzebie patriarchy

moskiewskiego Aleksego. Przyjazne gesty wobec protestantów i

prawosławnych wykonywał także papież Paweł VI, nawołujący

wszystkich chrześcijan: „Chrystus jest naszym jedynym księciem,

naszą jedyną ostoją i celem”.

7 grudnia 1965 na zamknięcie soboru watykańskiego, w krótkim

brewe apostolskim Paweł VI wymazał z pamięci Kościoła katolicką

ekskomunikę, nałożoną w 1054 roku na Konstantynopol.

Minęła jednak soborowa euforia i w codziennej praktyce życia

trudno było znaleźć przykłady chrześcijańskiej jedności. Szczególnie

background image

silne uprzedzenia wobec „łacinników” były nadal w „Trzecim

Rzymie”. Rosyjscy patriarchowie byli uczuleni na protegowanie przez

Watykan unitów (choć trudno, żeby było inaczej). Szczególnie

niebezpieczni wydawali im się zawsze Polacy, intrygujący na

Wschodzie od czasów Zygmunta Wazy. Kiedy więc przyszedł

pamiętny dzień 16 października 1978 roku...

Papież-Polak stał się dla Cerkwi moskiewskiej poważnym

problemem. Podejrzliwie traktowano nawet przyjazne słowa, że

„...dwie tradycje Wschodu i Zachodu wyrażają tę sama wiarę,

jeden chrzest... Papież Jan Paweł II, Słowianin, syn narodu polskiego,

czuje, że musi wniknąć głęboko w glebę historii i w korzenie, z

których sam pochodzi”.

Prawosławni obawiali się, że papież-Polak będzie wspierał

ekspansję katolicyzmu w Rosji, na Ukrainie, Białorusi. Nad Wisłą na

nowo eksplodował entuzjazm religijny. Na terenie Białostocczyzny

powstanie „Solidarności” niekiedy wywoływało poczucie zagrożenia u

wielu prawosławnych, ze względu na manifestowany katolicyzm tego

ruchu i zauważalny na poziomie lokalnym niechętny stosunek do

„schizmatyków”. Poczucie zagrożenia potęgowała tajemnicza seria

pożarów świątyń prawosławnych na Białostocczyźnie; spłonęła

między innymi cerkiew Przemienienia Pańskiego na Świętej Górze

Grabarce. W roku 1982 w niejasnych okolicznościach zginął ksiądz

Piotr Popławski, proboszcz z Narwi.

Cerkiew moskiewska bardzo niechętnie zareagowała na wyraźne

wsparcie przez Jana Pawła II odwiecznych rywali - unitów

(grekokatolików). Zaraz na początku pontyfikatu papież z Polski

wystosował bardzo przyjazny list do kardynała Slipyja, duchowego

przywódcy unitów, w związku z millenium kościoła na Rusi

Kijowskiej. W dodatku Kancelaria Patriarchy Ukraińskiego w Rzymie

(takiego tytułu używał Slipyj) podgrzała atmosferę, domagając się 3

października 1978 roku ustanowienia we Lwowie albo Kijowie

patriarchatu i rewizji dialogu ekumenicznego z rosyjskim

prawosławiem. Wyraziła nadzieję, że Jan Paweł II „będzie popierać

naszą - grekokatolików - walkę, chyba że wiatry w kurii rzymskiej

będą wiały nadal w przeciwnym kierunku”.

background image

Dostojnicy Cerkwi rosyjskiej uznali, że polityka Watykanu

nawiązuje do złych tradycji prozelityzmu. Nieufnie śledziła przyjazne

gesty Jana Pawła II, jak uczestnictwo we wspólnym nabożeństwie

katolików i prawosławnych w katedrze św. Mikołaja w Białymstoku.

Moskwa pozostała nieufna, nawet gdy udało się papieżowi z Polski

ożywić dialog z patriarchatem ekumenicznym w Konstantynopolu.

Metropolita Chalcedonii Meliton życzliwie pisał do papieża w

czerwcu 1980 roku:

„Jako naczelny pasterz Kościoła rzymskokatolickiego oraz

pierwszy biskup chrześcijaństwa kroczycie drogą otwartą z jednej

strony przez Jana XXIII i Pawła VI, a z drugiej przez patriarchę

Atenagorasa I i aktualnego patriarchę Dymitriosa I. Na Wschodzie

panuje radość i nadzieja, bowiem Wasza Świątobliwość przejął po

swych trzech poprzednikach nie tylko siedzibę rzymską, lecz także ich

dziedzictwo ducha ekumenicznego”.

Od tego czasu każdego roku 29 czerwca delegacja patriarchatu

uczestniczy w nabożeństwach ku czci świętych Piotra i Pawła w

Watykanie, a delegacja rzymska bierze udział w obchodach św.

Andrzeja w Konstantynopolu 30 listopada.

Stosunki Watykanu z Moskwą poprawiły się po bilateralnym

spotkaniu między Stolicą Apostolską i patriarchatem Rosji w Bari w

1997 roku. Popsuły z kolei w lutym 2002 roku, kiedy papież podniósł

katolickie organizacje w Federacji Rosyjskiej do rangi diecezji, a

administratorów do rangi biskupów. Pół roku później wysłannicy

Watykanu przekazali dostojnikom prawosławnym w Moskwie kopię

ikony kazańskiej, która przez 11 lat była w prywatnych

apartamentach Jana Pawła II. Patriarcha Moskwy Aleksy II ucieszył

się z gestu papieża, jednak przekazał posłańcom pokoju informację, że

nie ma nadal warunków do wizyty papieża w Rosji z powodu zbyt

aktywnej działalności misyjnej katolików w prawosławnych krajach.

A przecież...

Patriarchat Moskwy powinien docenić rolę Jana Pawła II w

obaleniu ateistycznego komunizmu w Związku Radzieckim!

background image

I stał się cud!

Jan Paweł II nie miał zbrojnych dywizji, a jednak okazał się

zaskakująco skutecznym „mistycznym wojownikiem” z imperium

Lenina i Stalina. Do walki z komunizmem potrafił wykorzystać

zarówno potęgi ziemskie: entuzjastyczne tłumy „Solidarności”,

zbrojny miecz Ronalda Reagana - jak i potęgi duchowe

Wierzący katolicy, sukces „Solidarności” i gwałtowny rozpad ZSRR

za przyczyną polskiego papieża, zaczęli rozważać w kategoriach

CUDU, w mistycznym kontekście Fatimy.

Tu już... zawodzi rozum i trzeba zostawić miejsce dla wiary, jak

mawiał Immanuel Kant.

W objawieniu z Fatimy z 13 lipca 1917 roku - twierdzą

komentatorzy katoliccy - Matka Boża ostrzega przed „błędami Rosji” -

ateistycznym komunizmem, mogącym doprowadzić do wojen i

prześladowań religijnych. „Dobrzy będą męczeni, Ojciec Święty

będzie musiał dużo przecierpieć, wiele narodów zostanie

zniszczonych”.

Aby temu zapobiec, potrzebne jest między innymi kolegialne

(czyli w łączności wszystkich biskupów świata z Ojcem Świętym)

poświęcenie Rosji opiece Matki Bożej.

W czasie wielkiej wojny pogańskiego nazizmu z ateistycznym

stalinizmem, 31 października 1942 roku papież Pius XII dokonał

poświęcenia świata (w tym szczególnie ROSJI) Matce Bożej.

Wiadomo, kogo miał na myśli, gdy modlił się do Bogurodzicy:

„Ludziom oddzielonym od nas przez błędy czy schizmę, a przede

wszystkim tym, którzy okazują szczególne nabożeństwo do Ciebie i w

których krajach nie ma domu, gdzie nie czczono by Twej świętej

ikony - choć obecnie może ukrytej i przechowywanej w oczekiwaniu

na lepsze dni - użycz pokoju i przyprowadź ich z powrotem do jednej

owczarni Chrystusa, kierowanej przez prawdziwego pasterza. Obdarz

święty Kościół Boga pełnym pokojem i wolnością; powstrzymaj falę

nowego pogaństwa i materializmu”.

background image

W schyłkowym okresie Stalina, 7 lipca 1952 roku, Pius XII

skierował specjalny list apostolski już wprost do ludów Rosji. Pisał

między innymi:

„Umiłowanym ludom Rosji pozdrowienia i pokój w Panu! [...].

Jednoznacznie potępiliśmy i odrzuciliśmy - jak domaga się tego

nasz urząd - błędy, które głoszą lub starają się rozpowszechniać

podżegacze ateistycznego komunizmu na największą szkodę i błąd

obywateli... Zdemaskowaliśmy ich fałsz, często ubrany w szatę

prawdy, ponieważ kochamy was ojcowskim sercem i życzymy wam

dobrze [...]

Niech umiłowana Matka raczy spojrzeć z dobrocią i miłosierdziem

na tych, którzy organizują grupy wojujących ateistów i kierują ich

działalnością; niech napełni ich umysły niebieskim światłem i, dzięki

Bożej łasce, zwróci ich serca ku zbawieniu.

Aby zaś nasze gorące modlitwy i wasze zostały szybko wysłuchane

i aby dać wam szczególny znak naszego szczególnego uczucia, tak jak

zaledwie przed kilku laty poświęciliśmy cały rodzaj ludzki

Niepokalanemu Sercu Maryi, Matki Bożej, tak dziś poświęcamy i

oddajemy temu Niepokalanemu Sercu w szczególny sposób wszystkie

ludy Rosji, z mocną nadzieją, że dzięki potężnemu wstawiennictwu

Maryi Dziewicy, niebawem szczęśliwie spełnią się pragnienia, które

dzielimy wespół z wami”.

Do czasów „polskiego papieża” Watykan dość nieufnie odnosił się

do objawień fatimskich. Po zamachu na życie Jana Pawła II na placu

św. Piotra sytuacja się zmieniła.

W pierwszą rocznicę dramatycznych zdarzeń papież przybył do

Fatimy i wygłosił przejmującą homilię:

„...dokładnie tego właśnie dnia w ubiegłym roku, na placu św.

Piotra w Rzymie, podjęto próbę zamachu na życie papieża, co w

tajemniczy sposób zbiegło się z rocznicą pierwszych objawień w

Fatimie, które miało miejsce 13 maja 1917 roku. Wydaje mi się, że w

zbieżności tych dat rozpoznaję szczególne wezwanie, by przybyć na

to miejsce. Tak więc jestem tu dzisiaj. Przybyłem, by podziękować

Bożej Opatrzności tu, w tym miejscu, które Maryja zdaje się wybrała

dla siebie w sposób szczególny [...].

background image

Wołanie zawarte w orędziu Maryi z Fatimy jest tak głęboko

zakorzenione w Ewangelii i całej Tradycji, że Kościół czuje, iż orędzie

to nakłada na niego obowiązek wysłuchania go. Kościół odpowiedział

przez sługę Bożego Piusa XII (którego konsekracja biskupia miała

miejsce dokładnie 13 maja 1917 roku). Poświęcił on Niepokalanemu

Sercu Maryi rodzaj ludzki, a szczególnie narody Rosji. Czy to

poświęcenie nie było odpowiedzią na ewangeliczną wymowę

wezwania z Fatimy?”

Po homilii papież dokonał w Fatimie „aktu zawierzenia Matce

Bożej” całego świata, A ZWŁASZCZA TYCH NARODÓW, KTÓRE

STANOWIŁY PRZEDMIOT JEJ SZCZEGÓLNEJ MIŁOŚCI I TROSKI.

Rosja nie została nazwana wprost, zapewne dlatego, że w kręgu

papieża wielu dostojników sprzeciwiało się bezpośredniej ingerencji

w sprawy Kremla i rosyjskiej Cerkwi prawosławnej. Mimo to papież

zdecydował się na wykorzystanie symboliki fatimskiej. 25 marca

1984 roku akt zawierzenia został powtórzony na placu świętego

Piotra w Rzymie, przed figurką Matki Bożej, sprowadzoną specjalnie z

Fatimy, w łączności duchowej z wszystkimi biskupami świata,

katolickimi i prawosławnymi. Do nich Jan Paweł II wystosował list

kilka miesięcy wcześniej z prośbą o współudział.

Później okazało się, że uroczystość poświęcenia dokonała się

nawet „konspiracyjnie” w dwóch cerkwiach na Kremlu! Dokonał tego

biskup Paweł Hnilica ze Słowacji - główny doradca Jana Pawła II w

„sprawach fatimskich”.

Ranny w zamachu papież w roku 1981 poprosił właśnie Hnilicę o

dostarczenie dokumentacji fatimskiej. On też dał papieżowi figurkę

Matki Boskiej Fatimskiej, którą w dniu zamachu przynieśli na plac św.

Piotra pielgrzymi z Niemiec. Jak mówił biskup:

„Chcieli ją ofiarować Ojcu Świętemu w prezencie. Przez trzy

miesiące figura ta znajdowała się w mojej kaplicy. Była to

najpiękniejsza figura, jaką kiedykolwiek widziałem. Kiedy oddawałem

ja Ojcu Świętemu, było mi ciężko na myśl, że muszę się z nią rozstać.

A co papież do mnie powiedział? ‚Pawle, podczas tych trzech

miesięcy [rekonwalescencji] zrozumiałem, że jedynym sposobem

ocalenia świata od wojny, ocalenia od ateizmu, jest nawrócenie Rosji

background image

zgodnie z orędziem z Fatimy. Nawrócenie Rosji jest treścią i sensem

orędzia z Fatimy. Wtedy dopiero nadejdzie zwycięstwo Maryi’. Ojciec

Święty znał kaplicę zbudowaną na wzgórzu na wschodniej granicy

polskiej, na granicy z Rosją, i tam polecił umieścić figurę. Matka Boża

patrzy na Rosję. Chce jednak, abyśmy i my spojrzeli w tę samą

stronę”.

background image

Tego Sienkiewicz by nie wymyślił!

Paweł Hnilica był jedną z najbarwniejszych postaci w otoczeniu

Jana Pawła II. Pochodził z ubogiej, wielodzietnej słowackiej rodziny.

Podczas wojny wstąpił do nowicjatu jezuitów.

„Była wojna - wspominał potem. - Spadały bomby. Często nasz

przełożony udzielał nam rozgrzeszenia - może dwadzieścia,

trzydzieści razy - w dniach najbardziej niebezpiecznych

bombardowań. W tamtych chwilach nie modliłem się. Walczyłem z

Bogiem: ‚Pozwól mi żyć! Pozwól mi choć jeden raz odprawić mszę

świętą! Potem będę gotów umrzeć”.

Udało mu się przeżyć - jednak w niewiele lepiej czuł się po wojnie

w warunkach komunistycznych prześladowań Kościoła w

Czechosłowacji... Sakrę przyjął w wieku trzydziestu lat, z rąk

własnego biskupa, który już był umierający. Było to w obozie pracy.

„Powodem naszego uwięzienia była wierność Ojcu Świętemu w

Rzymie. W obozie oficer polityczny mówił nam: ‚Zostaniesz

natychmiast zwolniony, będziesz mógł wrócić do domu, ale pod

jednym warunkiem: zamiast władzy papieża w Rzymie musisz uznać

zwierzchnictwo patriarchy moskiewskiego’. To otworzyło nam oczy.

Szatan wie, co stanowi fundament Kościoła: jest nim Piotr [...]. W

tamtej chwili w suterenie z całego serca przysiągłem wierność

Piotrowi. Wiecie, że każdy biskup w chwili konsekracji otrzymuje

jakąś diecezję. Powiedziano mi: ‚Twoja diecezja rozciąga się od

Pekinu przez Moskwę do Berlina”.

Były tam kraje opanowane przez różne odmiany wojującego,

ateistycznego komunizmu.

Konsekracja Hnilicy została urzędowo potwierdzona przez Pawła

VI w Fatimie. Tam w roku 1967 papież i słowacki biskup spotkali się

z siostrą Łucją, która była świadkiem objawień w roku 1917.

Wspólnie doszli do wniosku, że Rosja potrzebuje pomocy, aby

odbudować zniszczoną przez komunizm wiarę.

„Bracia i siostry z Kościoła katolickiego mogą nawiązać kontakt ze

background image

swymi prawosławnymi braćmi i siostrami na płaszczyźnie

miłosierdzia, które jest najbardziej autentycznym znakiem

prawdziwego chrześcijaństwa”.

W Rzymie biskup Paweł założył stowarzyszenie Pro Deo et

Fratribus (Dla Boga i Braci), organizujące pomoc finansową dla jego

diecezji „od Berlina przez Moskwę po Pekin”. Szczególną wagę

przywiązywał biskup do przekazywania odpowiednich tłumaczeń

Pisma Świętego i Ewangelii obywatelom komunistycznych imperiów.

Paweł Hnilica stał się prawą ręką papieża Jana Pawła II w

sprawach wschodnich. W marcu 1984 odpowiedział na papieski apel

o współudział wszystkich biskupów świata i.. dokonał wyczynu,

godnego bohaterów Dumasa, Verne’a czy Sienkiewicza! Katolicki

biskup odprawił mszę w centrum światowego ateizmu!

Tak mówił o tym w homilii wygłoszonej w Marienfried (Niemcy)

w roku 1988:

„A jednak w dzień poświęcenia Rosji byłem w Moskwie i tam

dokonałem aktu poświęcenia, w duchowym zjednoczeniu z Ojcem

Świętym! Jak się to mogło stać? Pracowałem z Matką Teresą z

Kalkuty. Byłem z nią w Kalkucie w lutym 1984 roku. Ponieważ

tamtejsi urzędnicy rosyjscy mnie nie znali, zacząłem się starać o wizę

do Moskwy na okres od 22 do 25 marca i uzyskałem ją! Matka Teresa

prosiła wszystkie siostry o modlitwę. Te siostry odmówiły nowennę w

intencji poświęcenia Rosji. I tak oto o czwartej nad ranem znalazłem

się na lotnisku w Moskwie, w towarzystwie księdza, którego kilka

miesięcy wcześniej wyświęciłem w Fatimie dla Rosji. Urzędnik pytał

mnie o paszport i dopytywał się, czy jestem tą samą osobą, co na

zdjęciu. Miałem paszport włoski i odpowiadałem po włosku. Urzędnik

nie rozumiał, co mówię, ale wiedziałem, że muszę udawać Włocha

[...]

Potem zaczął wydzwaniać [...]. Ale, dzięki Bogu, z drugiej strony

nikt nie podnosił słuchawki. Była czwarta nad ranem. Ludzie, do

których dzwonił, musieli spać. Urzędnik nie zrezygnował. Wyszedł i

zadał kilka pytań. Odpowiedziałem swoje: ‚Si, si’. Zniknął i znów

chwycił za telefon. Dzwonił długo, bardzo długo. Odmówiłem już

niemal cały różaniec i powiedziałem do Matki Bożej: ‚Jestem w

background image

Twoich rękach. Niech się dzieje wola Boża’. Urzędnik wciąż nie mógł

uzyskać połączenia i zaczął się denerwować. Odłożył słuchawkę,

ostemplował mój paszport i powiedział: ‚Dalej!’ Teraz przyszła jednak

pora na kontrolę bagażową. Przerzucił moja torbę, w której miałem

swój krzyż biskupi, Biblię i różne medaliki. Miałem kilkaset

cudownych medalików Matki Bożej i sześćdziesiąt medalików

watykańskich. Żołnierz wziął je do ręki; zauważyłem, że mu się

spodobały. Zapytał: ‚Co to jest?’ - ‚Pamiątki z Rzymu’ -

odpowiedziałem. ‚Jeśli chcesz, możesz sobie wziąć kilka, towarzyszu’

Wziął. Mogę złożyć świadectwo, że różaniec i medaliki otworzyły mi

drogę do Moskwy.

Punktem kulminacyjnym mego pobytu w Moskwie było święto

Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny. Była sobota, dzień, w

którym Kreml jest otwarty dla turystów. Tak więc ułożyłem pewien

plan. Również ja byłem turystą [...].

Wszedłem do wnętrza mego kościoła. Podszedłem do ołtarza

świętego Michała, wyciągnąłem z torby komunistyczną ‚Prawdę’ i

rozłożyłem ją. Jednak między stronicami ‚Prawdy’ znajdował się

‚L’Osservatore Romano’ z tekstem aktu poświęcenia Rosji przez

papieża. Zacząłem się modlić: ‚Pod Twoją obronę uciekamy się...

Naszymi prośbami racz nie gardzić w potrzebach naszych!...’ Myślę,

że jest to najpiękniejsza modlitwa maryjna. Powinniśmy ją częściej

odmawiać. Tam w kościele na Kremlu zjednoczyłem się z Ojcem

Świętym i z wszystkimi biskupami świata i w łączności z nimi

dokonałem aktu poświęcenia Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi [...].

Następnego dnia udałem się do Zagorska. Zagorsk jest duchowym

centrum Prawosławia. Byliśmy u grobu świętego Sergiusza. Byłem

pod wrażeniem wielkiej liczby rozmodlonych ludzi. Nigdy nie

przeżyłem czegoś podobnego w całym moim życiu: ‚Gospodi, pomiłuj,

Gospodi, pomiłuj! - ‚Panie zmiłuj się, zmiłuj się nad nami!’ I tak ze sto

razy. Powiedziałem do Jezusa: ‚Musiałbyś mieć serce z kamienia, żeby

nie usłyszeć wołania tych ludzi i szybko ich nie wysłuchać’ [...].

Nieraz mówiłem do szatana, że co się tyczy komunizmu, popełnił

strategiczny błąd, wybierając Rosję. Tu zwą ją Bogurodzicą, Bożą

Matką. W Rosji przegra. Już szala zwycięstwa przechyliła się na

background image

stronę Maryi” („Fatima, Rosja i Jan Paweł II”, tłum. Wincenty

Łaszewski).

background image

Krajobraz po bitwie

Symbolika fatimska potężnie działała na emocje chrześcijan w

całym świecie. W koronie Matki Bożej z Fatimy umieszczona została

kula, która ugodziła Jana Pawła II podczas zamachu. Interesowali się

nią i niedoszły morderca Ali Agca - i kremlowscy dostojnicy, którzy

pod koniec XX wieku w państwie Lenina i Stalina doznawali nagle...

mistycznego oświecenia! Jak Gorbaczow, który w grudniu 1989 roku

mówił:

„W Związku Radzieckim żyją ludzie różnych wyznań, wśród nich

chrześcijanie, muzułmanie, żydzi, buddyści i wielu innych. Wszyscy

oni mają prawo do zaspokajania swych duchowych potrzeb. Wkrótce

w naszym kraju zostanie ogłoszone prawo o wolności sumienia”.

Kolejny przywódca Rosji Borys Jelcyn oświadczył w roku 1991:

„Jestem ochrzczony. Moje imię i data urodzenia zostały, jak to

było w zwyczaju, wpisane do księgi chrztów [...]. Chcę wyrazić

głęboki szacunek dla Kościoła prawosławnego, ze względu na jego

historię, jego wkład w rosyjskie życie duchowe, jego nauczanie

moralne, jego tradycję pełnienia czynów miłosierdzia.

Dziś, kiedy Kościół zaczyna znowu pracować na rosyjskiej ziemi,

naszym obowiązkiem jest przywrócić mu jego prawa. Nabożeństwo w

kościele trwające cztery godziny nie nudzi ani mnie, ani mojej żony.

Często, kiedy wychodzę z kościoła, czuję w sobie jakąś nowość, jakieś

światło, które we mnie zamieszkało”.

Także następca Jelcyna, Władimir Putin, pokazywał

dziennikarzom prawosławny medalik, który - jak twierdził - nosił od

urodzenia! Przetrwał czasy stalinizmu, a nawet pożar jego daczy.

Prezydent cudownie odnalazł go na zgliszczach.

Rozpadł się Związek Radziecki - z dużą pomocą Jana Pawła II i

solidarnie (jak rzadko!) działających Polaków. Nie udało się jednak

polskiemu papieżowi pojechać z pielgrzymką pokoju do Moskwy.

Rosyjska Cerkiew ciągle nieufnie spogląda w stronę Rzymu.

Patriarcha Moskwy Aleksiej II w roku 1991 odmówił udziału w

background image

rzymskim synodzie biskupów, na znak protestu Cerkwi przeciw

prozelityzmowi i działalności misyjnej Kościoła katolickiego w Rosji.

Papież-Polak wielokrotnie kierował wyrazy sympatii w stronę

Wschodu. Podczas pielgrzymki do byłych radzieckich republik

nadbałtyckich - Litwy, Łotwy i Estonii we wrześniu 1993 roku Jan

Paweł II wyrażał przekonanie, że Kościół zjednoczonej Europy „już

niedługo będzie mógł znowu oddychać w normalnym rytmie dwoma

płucami, Zachodu i Wschodu, które zostały ukształtowane przez

historię dwóch tysięcy lat”. W czasie modlitwy na Anioł Pański w

Wilnie 5 września 1993 roku, papież mówił:

„Pragnę na nowo zawierzyć Matce Bożej, czczonej przez naród

rosyjski ze szczególną pobożnością, tę niełatwą, ale opatrznościową

drogę [chrześcijańskiej jedności]. Niech Matka Księcia Pokoju pomoże

Rosji w znalezieniu pokoju wewnątrz i na zewnątrz swych granic.

Oby wszyscy obywatele Rosji znajdowali światło i siłę w wartościach

ducha, by budować przyszłość godną człowieka i zgodną z planami

Ojca Niebieskiego”.

W czerwcu 2001 roku Jan Paweł II dotarł do serca dawnej Rusi,

do Kijowa, ze słowami pojednania. W czasie pielgrzymki na Ukrainę

przypomniał Czarnobyl -

„...to apokaliptyczne wydarzenie, które spowodowało, że wasz

kraj zrezygnował z broni nuklearnej, pobudziło także obywateli do

energicznego przebudzenia, inspirując ich do wkroczenia na drogę

odważnej odnowy”.

Papież mówił w prawosławnej stolicy:

- Z radością pozdrawiam ciebie, cudowne miasto Kijów, które

rozciągasz się nad środkowym brzegiem Dniepru, kolebko dawnych

Słowian i kultury ukraińskiej, głęboko przenikniętej słowiańskim

zaczynem. Na ziemi waszego kraju, stanowiącego skrzyżowanie

Wschodu i Zachodu Europy, spotkały się dwie wielkie tradycje

chrześcijańskie, bizantyjska i łacińska, obie znajdując życzliwe

przyjęcie.

W ciągu wieków nie zabrakło miedzy nimi napięć, które

doprowadziły do konfliktów zgubnych dla obu stron. Dzisiaj jednak

toruje sobie drogę gotowość do wzajemnego przebaczenia.

background image

W owym czasie ponury był krajobraz po bitwie marksizmu-

stalinizmu z religijnym „opium dla ludu”. Widomy znak tragedii

prawosławia w Związku Radzieckim to stan cerkwi, utrwalony przez

polskiego reportera Ryszarda Kapuścińskiego podczas jego podróży w

latach 1991 - 92 po „Imperium”:

„Paradoksalnie, najlepiej zachowały się cerkwie, które bolszewicy

zamienili na centra walki z religią - z prawosławiem, z popami, z

klasztorami i właśnie... z cerkwiami. Centra te, nazywane muzeami

ateizmu, stały się siedzibą stałych wystaw, które objaśniały, że religia

to opium narodu. Odpowiednie rysunki mówiły, że Adam i Ewa to

postaci z bajek, że księża palili kobiety na stosach, że papieże mieli

kochanki, a w klasztorach gnieździli się homoseksualiści [...].

Cudzoziemcy po zwiedzeniu takiego muzeum wyrażali czasem

oburzenie, że miejsce kultu Boga zamieniono w siedzibę walki z

Bogiem. Niesłusznie! Załóżmy, że jakiejś cerkwi wyznaczono rolę

walki z Bogiem, tj. zamieniono ją w muzeum ateizmu. Pracę

dostawały tam żony miejscowych notabli, które dbały o to, aby mieć

ciepło - w oknach były więc szyby, drzwi domykały się, palił się

piecyk. Panowała też tam względna czystość - ściany od czasu do

czasu bielono, podłogę od czasu do czasu zamiatano. Zupełnie inaczej

wyglądał los cerkwi, którym nie kazano walczyć z Bogiem. Te

cerkwie zamieniano na stajnie, na obory, na składy paliw, na

magazyny”.

W XXI wieku jednak odradzają się na rosyjskiej ziemi cerkwie.

Nikt już nie musi ukrywać ikony Bogurodzicy za portretem Lenina

albo Stalina...

background image

BIBLIOGRAFIA

Afanasjew Jurij – Groźna Rosja, Oficyna Naukowa, Warszawa

2005.

Anders Władysław – Bez ostatniego rozdziału, wspomnienia z lat

1939 – 1946, Test, Lublin 1992.

Antologia poezji rosyjskiej XIX wieku, Wyższa Szkoła

Pedagogiczna w Olsztynie, Olsztyn 1981 – 1983.

Bazylow Ludwik, Paweł Wieczorkiewicz – Historia Rosji,

Ossolineum, Wrocław 2010.

Besala Jerzy – Stefan Batory, Zysk i S-ka, Poznań 2010.

Boriew Jurij – Prywatne życie Stalina, Rój, Warszawa 1989.

Bortnowski Władysław – Wielki Książę Konstanty i Joanna

Grudzińska, Wydawnictwo Łódzkie, Łódź 1981.

Custine Astolphe de – Rosja w roku 1839, Aneks, Warszawa 1988.

Czaczkowska Ewa K. – Kardynał Wyszyński, Świat Książki,

Warszawa 2009.

Czapska-Michalik Magdalena – Grottger, Edipresse Polska,

Warszawa 2006.

Czapska-Michalik Magdalena – Matejko, Edipresse Polska,

Warszawa 2006.

Dackiewicz Jadwiga – Synowie Napoleona, Wydawnictwo

Łódzkie, Łódź 1976.

Davies Norman – Historia Polski. Boże igrzysko, Znak, Kraków

2002.

Długosz Jan – Roczniki, PWN, Warszawa 1961 – 1982.

Encyklopedia sławnych Polaków, Publicat, Poznań 2007.

Gessen Masha – Putin. Człowiek bez twarzy, Prószyński i S-ka,

Warszawa 2012.

Glinka Michał – Iwan Susanin, opera w 4 aktach. Soliści, chór i

orkiestra Teatru Bolszoj, dyr. Marek Ermler, Melodia, Moskwa 1980.

Górski Konrad – Adam Mickiewicz, PWN, Warszawa 1989.

Heller Michaił – Historia imperium rosyjskiego, KiW, Warszawa

background image

2005.

Herling-Grudziński Gustaw, Inny świat, Czytelnik, Warszawa

2000.

Herrmann Horst – Jan Paweł II złapany za słowo, URAEUS,

Gdynia 1995.

Hirsberg Aleksander – Dymitr Samozwaniec, Lwów 1898.

Hirsberg Aleksander – Maryna Mniszchówna, Lwów 1906.

Jan Paweł II – Autobiografia, Wydawnictwo Literackie, Kraków

2002.

Jasienica Paweł – Polska Piastów, PIW, Warszawa 1985.

Jasienica Paweł – Rzeczpospolita Obojga Narodów, PIW 1986.

Kamiński Aleksander – Kamienie na szaniec, Nasza Księgarnia,

Warszawa 2005.

Kapuściński Ryszard – Imperium, Czytelnik, Warszawa 1993.

Kienzler Iwona – Mąż wszystkich żon Stanisław August, Bellona,

Warszawa 2011.

Kochanowski Jan – Dzieła polskie, PIW, Warszawa 1969.

Kolekcja dzieł Jana Pawła II. Od pierwszych publikacji Karola

Wojtyły po ostatnie dokumenty Wielkiego Pontyfikatu, KAI –

Hachette, Warszawa 2007.

Kozlakow Wiaczesław – Maryna Mniszech, PIW, Warszawa 2011.

Krasiński Zygmunt – Dzieła literackie, PIW, Warszawa 1973.

Lasota Marek – Donos na Wojtyłę, Znak, Kraków 2005.

Lenkiewicz Antoni – Waldemar Łukasiński, Wydawnictwo Biuro

Tłumaczeń, Wrocław 2001.

Łepkowski Tadeusz – Piotr Wysocki, Wiedza Powszechna,

Warszawa 1981.

Maciejowski Jarema – Stereotyp Rosji i Rosjanina w polskiej

literaturze i świadomości społecznej, „Więź” 2/1998

Mickiewicz Adam – Utwory wybrane, tomy 1 – 5, Czytelnik,

Warszawa 1957.

Miłosz Czesław – Zniewolony umysł, KAW, Kraków 1990.

Moskwa w rękach Polaków. Pamiętniki dowódców i oficerów

garnizonu polskiego w Moskwie w latach 1610 – 1612, Platan,

Kryspinów 1995.

background image

Niemcewicz Julian Ursyn – Śpiewy historyczne, Gebethner i Wolf,

Warszawa 1897.

Norwid Cyprian Kamil – Pisma wybrane, tomy 1 – 5, PIW,

Warszawa 1980.

Paderewski Ignacy Jan – Pamiętnik, PWM, Kraków 1984.

Papee Fryderyk – Aleksander Jagiellończyk, Universitas, Kraków

1999.

Pasek Jan Chryzostom – Pamiętniki, Iskry, Warszawa 2009.

Pastusiak Longin – Kościuszko, Pułaski i inni, KAW, Warszawa

1977.

Pipes Richard – Rewolucja rosyjska, Magnum, Warszawa 2012.

Pobóg-Malinowski Władysław – Najnowsza historia polityczna

Polski, Graf, Gdańsk 1991.

Podhorecki Leszek – Sobiescy herbu Janina, LSW, Warszawa 1981.

Polak Wojciech – O Kreml i Smoleńszczyznę. Polityka

Rzeczypospolitej wobec Moskwy w latach 1607 – 1612, Towarzystwo

Naukowe w Toruniu, Toruń 1995.

Przymanowski Janusz – Czterej pancerni i pies, Vesper, Poznań

2007.

Rzewuski Henryk – Pamiątki Soplicy, Ossoloneum – De Agostini,

Wrocław – Warszawa 2004.

Sandomirski Michaił – Maryna Mniszech. Wiersze, Moskwa 1914.

Schweizer Peter – Victory czyli zwycięstwo. Tajna historia świata

lat osiemdziesiątych. CIA i „Solidarność”, Polska Oficyna Wydawnicza

BGW, Warszawa 1994.

Serczyk Władysław A. – Katarzyna II, Ossolineum, Wrocław 2004.

Serczyk Władysław A. – Piotr I Wielki, Ossolineum 1990

Skarga Piotr – Kazania i pisma co najprzedniejsze, Warszawa

1898.

Słowacki – Dzieła, tomy 1 – 14, Ossolineum, Wrocław 1959.

Stalinizm – pieriestrojka, zeszyty 1 – 3, redakcja tygodnika

„Forum”, RSW „Prasa-Książka-Ruch”, Warszawa 1988.

Strzelczyk Jerzy – Bolesław Chrobry, WBP, Poznań 1999.

Tazbir Janusz – Świat panów Pasków, Wydawnictwo Łódzkie,

Łódź 1986.

background image

Wałęsa Lech – Droga do prawdy – autobiografia, Świat Książki,

Warszawa 2008.

Weigel George – Świadek nadziei, Znak, Kraków 2000.

Wielcy Polacy. Józef Piłsudski. Twórca wolnej Polski, De Agostini,

Warszawa 2007.

Wielka Encyklopedia Radziecka, Sowiecka Encyklopedia, Moskwa

1974.

Wyszyński Stefan – Inteligencja w przedniej straży komunizmu,

Katowice 1939.

Zagoskin Michaił – Jurij Miłosławski, albo Rosjanie w 1612 roku,

wydanie polskie w 3 tomach 1829.

Zahorski Andrzej – Naczelnik w sukmanie, KAW, Kraków 1990.

Zatorska Helena – Wanda Wasilewska, Wydawnictwa Szkolne i

Pedagogiczne, Warszawa 1976.

Żółkiewski Stanisław – Pamiętnik i progres wojny moskiewskiej,

PIW, Warszawa 1966.

Życiorysy historyczne, literackie i legendarne, red. Zofia

Stefanowska, Janusz Tazbir, PWN, Warszawa 1984.

background image

Spis treści

Wstęp

Wojna pomników
Wojny operowe
Jeszcze sławniejsza opera!
Najpierw ślub katolicki, potem prawosławny
Piekło życia...

Bracia Słowianie

Prehistoria
Pod płaszczem Jadwigi
Olgierd - Ojciec Jagiełły
Lech, Czech i Rus
Trzeci Rzym

Rywalizacja

Iwan Groźny i Batory
Nawrócić Moskwę!
Prawosławni Kozacy
Słaby król August i mocny Piotr

Koniec równowagi

Miłość i polityka
Jest prorok, będzie wolność!
Wszystkiemu winien król Staś?
Zamach na złotą wolność
Antyrosyjska ikona
Z polską szlachtą - polski lud!
Moskal - potwór!

Dodatek: Katolicyzm - prawosławie

Ikona zwycięstwa?
Prawosławna Częstochowa
Moskwa wabi Kozaków
Broda: symbol mistyczny!
Cerkwie na ziemi niewoli
Stefan Wyszyński i „czerwona zaraza”
Między Moskwą, Warszawą i Watykanem

background image

I stał się cud!
Tego Sienkiewicz by nie wymyślił!
Krajobraz po bitwie

BIBLIOGRAFIA


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Polska Rosja wojna i pokoj Tom 2 Od Napoleona do Putina
Polska Rosja wojna i pokoj Tom 2 Od Napoleona do Putina e 03gm
Polska Rosja wojna i pokoj Tom 2 Od Napoleona do Putina
Jan Kochanowski Czego chcesz od nas Panie
Jan Kochanowski Ortografija polska
Kaligula redaktor od sportu Jan Kochańczyk ebook
RENESANS Jan Kochanowski Czego chcesz od nas Panie (żródło i interpretacja)
Jan Kochanowski Ortografija Polska
wojna i pokój, KONSPEKTY KSM
Odprawa posłów greckich (2) , Odprawa posłów greckich - Jan Kochanowski
Kulisy umowy gazowej między Polską a Rosją
Uwarunkowania historyczne i terazniejszosc stosunkow wzajemnych Polska-Rosja[1], WSCiL VI semestr, P
13.Kochanowski a Sep Szarzynski, Jan Kochanowski i Mikołaj Sęp-Szarzyński o człowieku i jego miejscu
Badania polska młodzież woli seks od religii
11. J. Kochanowski - Fraszki Ks. Trzecie, oprac. Beata Chęcka, Jan Kochanowski "Fraszki" -
Polska – Rosja Z Księgi i Wiedzy Rymów (Księga IV Osądów)
NA ZDROWIE, Wszystko do szkoły, Jan Kochanowski
DO HANNY, Wszystko do szkoły, Jan Kochanowski

więcej podobnych podstron