Moja siostra Henryka Bochniarz

background image

Moja siostra Henryka Bochniarz

Kinga Dunin

06.03.2010
Lewica generalnie uważa się za rzeczniczkę praw kobiet. To miło. Polski feminizm coraz bardziej
skręca w lewo, starając się uwzględnić interesy kobiet z niższych warstw społecznych, szuka z
nimi porozumienia i zrozumienia. Z mego, lewicowego punktu widzenia to bardzo dobrze. Mówię
to jasno na początku, żeby potem nie było, że uważam coś innego. A teraz będą rozmaite, ale i
dąsy.

Zacznijmy na przykład od tezy zawartej w felietonie Michała Sutowskiego pod protekcjonalnym
tytułem

Kobieta też człowiek?

Dlaczego protekcjonalnym? Bo chyba już jesteśmy dalej niż

konieczność przypominania przez facetów, że kobieta też człowiek. I chyba nie ma potrzeby, żeby
aż tak nad nami się pochylać i współczuć. Może zresztą tutaj niepotrzebnie się czepiam, bo to
kwestia smaku i wyczucia, i niech będzie, że jestem przewrażliwiona. Przejdźmy zatem do tezy,
która jest mantrą, lewicową mantrą, powtarzaną od dawna: feminizm wyszedł z niszy
akademickiego gęgania, kiedy dokonał zwrotu w lewo i dopiero wtedy stał się dobrym i słusznym
feminizmem.

Otóż nie jest to prawda. Feminizm stał się na tyle silny, by stanowić partnera dla ruchów
pracowniczych, bo przedtem ciężko zapracował na wyjście z niszy. Wyjście to odbyło się często
kosztem feminizmu, ale jest faktem – postulaty feministyczne, które dwadzieścia lat temu brzmiały
jak z księżyca, weszły do mainstreamu. I jest to – często niedoceniane – dzieło również
akademickiej kanapy, a przede wszystkim kobiet, które z poważnym zapleczem intelektualnym
potrafiły połączyć zainteresowania teoretyczne z działalnością społeczną. Przy czym za działalność
społeczną uważam także oddziaływanie na dyskurs. Rozumiem, że młodzi ludzie mogą nie
pamiętać jak to było dwadzieścia lat temu, kiedy słowo feminizm było słowem obcym. To, co się
udało w tym czasie uzyskać, to stworzenie warunków, w których postulat równości płci przestał
być ekstrawagancją, a zaczął być pewna normą od prawicy do lewicy. Prawda, normą nie
przestrzeganą albo interpretowaną wbrew interesom kobiet, ale jej legitymizacja naprawdę jest nie
bez znaczenia.

Według lewicowej mantry ruch feministyczny w Polsce był neoliberalny, burżuazyjny i nastawiony
na paniusie z klasy średniej – dopóki nie dokonał słusznego zwrotu w lewo i nie pomaszerował w
kierunku Białego Miasteczka. Wolałabym inną narrację. Ruch feministyczny miał ogromne
spektrum działania: od radykalnych akcji i zinów poprzez pomocowe ngo-sy, działalność
publicystyczną, akademicką (gender studies) do lobowania w sejmie i udziału w różnych
oficjalnych gremiach. Te ostatnie działania wymagały umiejętności gry z systemem, ale oskarżane
czasem o nadmierną ustępliwość feministki nigdy nie straciły w tym wszystkim swojej
podmiotowości.

Myślę, że zrozumienie tej strategii i logiki tego procesu wpłynęło na poparcie przez KP Kongresu
Kobiet Polskich, pomimo ostrej krytyki ze strony innych lewicowych ugrupowań. Dopowiedzmy
jednak pewne rzeczy do końca. Kongres był kongresem różnych kobiet, w tym wcale
nielewicowych, należał do feministek tak samo jak do Henryki Bochniarz. I takiemu Kongresowi
należy się lewicowe poparcie dlatego, że działa on na rzecz równości płci, która jest wartością
samoistną. To samo dotyczy poparcia dla innych ruchów emancypacyjnych. Prawo do równego
traktowania dotyczy ogólnie mniejszości seksualnych: gejów, którzy głosują na PO, gejów w PiS,
w darkroomach oraz w biskupich szatach. Podobnie równość należy się wszystkim kobietom – 
słusznym i niesłusznym. Stereotypy płciowe, szowinizm, seksizm, molestowanie w pracy, przemoc

background image

domowa, zjawisko szklanego sufitu itp. nie dotykają jedynie kobiet najgorzej sytuowanych. I w
tym sensie odczuwająca solidarność z innymi kobietami i gotowa do działania Henryka Bochniarz
jest mi siostrą.

To zrozumiałe, że lewica upomina się o interesy kobiet najbardziej wykluczonych, pokazuje
mechanizmy łączące to wykluczenie z płcią i naciska na feministki, by nie zaniedbywały tych
problemów. To należy do zadań lewicy i nie w tym widzę problem. Problem pojawia się, kiedy
trzeba poprzeć feminizm po prostu, feminizm jako ruch krytyki kultury z tego właśnie, a nie innego
punktu widzenia. Nie wystarczy samo powtarzanie słusznych haseł, że kobieta też człowiek, ale
niezbędne jest też wejrzenie w głębiej działające mechanizmy, które nie omijają również
organizacji lewicowych. Obracam się głównie wśród ludzi deklarujących poparcie dla feminizmu,
ale nie wszyscy z nich są naprawdę feministami – zarówno w relacjach z kobietami jak i – 
powiedzmy - w działalności publicystycznej. Kwestia kobieca jest albo pomijana, albo
odfajkowywana jako „nasz temat”, rzadko jednak pojawia się jako integralna część myślenia o
świecie. Jeśli rzucimy okiem na forum KP, to poza rytualnymi atakami na antywolnorynkową
lewicowość na drugim miejscu pod względem zawartości jadu znajdujemy teksty szowinistyczne – 
i bardzo mało zrozumienia dla kobiecych dyskursów i ich polityczności. Dla mnie zaletą
feminizmu jest zdolność do dostrzegania polityczności w drobnych aspektach życia codziennego,
w kwestiach pozornie apolitycznych. Bez wniknięcia w tę sferę lewica zawsze będzie pozostawała
na poziomie słusznych haseł, które szybko się nudzą. I czasem wątpię, czy taka lewica naprawdę
może być nadzieją feminizmu.

Powracając zaś do mojej siostry Henryki Bochniarz. Wyobraźmy sobie, że pojawi się w Polsce
debata – taka toczy się np. teraz w Niemczech – dotycząca obecności kobiet w zarządach
przedsiębiorstw, banków, radach nadzorczych. Tu też można wprowadzić parytety i zapewne są
one ważniejsze niż parytety wyborcze. Myślę nawet, że dlatego prawica jest gotowa na oddanie
tego symbolicznego przyczółka, bo prawdziwa władza jest już gdzie indziej. Co powinna w takiej
sytuacji zrobić lewica? Poprzeć równość w nierównym społeczeństwie czy raczej poczekać do
zwycięstwa rewolucji socjalistycznej, kiedy będzie można zaradzić wszystkim problemom? Dla
mnie odpowiedź jest jasna.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Moja siostra i jej kolezanka w Nieznany
Moja siostra królewna
Moja siostra
Moja siostra królewna(1)
Moja siostra i jej koleżanka w rajstopach
Moja siostra Nicole
MOJA SIOSTRZYCZKA
Ciasto śliwkowe siostry Anieli, kuchnia moja niekoniecznie polska
Moja kochana siostra
moja kariera www prezentacje org
82 Dzis moj zenit moc moja dzisiaj sie przesili przeslanie monologu Konrada
agresja moja
HOTELARSTWO MOJA KOPIA
Pożegnanie sekretarki Siostry Faustyny

więcej podobnych podstron