biznes i ekonomia 17 smiertelnych bledow szefa wydanie ii rozszerzone rafal szczepanik ebook

background image

IDŹ DO:

KATALOG KSIĄŻEK:

CENNIK I INFORMACJE:

CZYTELNIA:

`

`

`

`

`

`

`

6SLVWUHĞFL

3U]\NáDGRZ\UR]G]LDá

.DWDORJRQOLQH

=DPyZGUXNRZDQ\

NDWDORJ

=DPyZLQIRUPDFMH

RQRZRĞFLDFK

=DPyZFHQQLN

)UDJPHQW\NVLąĪHN

RQOLQH

2QHSUHVVSO+HOLRQ6$

XO.RĞFLXV]NLF

*OLZLFH

WHO

HPDLO

RQHSUHVV#RQHSUHVVSO

UHGDNFMD

UHGDNFMDZZZ#RQHSUHVVSO

LQIRUPDFMH

RNVLĊJDUQLRQHSUHVVSO

Do koszyka

Nowość

Promocja

Do przechowalni

Ħ0,(57(/1<&+

%âĒ'Ð:6=()$

:<'$1,(,,52=6=(5=21(

$XWRU5DIDã6]F]HSDQLN
,6%1
)RUPDW$VWURQ

.U\PLQDOQDSRZLHġþPHQHGĦHUVND

6HQVDF\MQDOHNFMD]DU]ėG]DQLD

)LUPRZ\EHVWVHOOHU

3HZQLH]QDV]ILUP\ZNWyU\FKRERZLė]XMėGZLHSRGVWDZRZH]DVDG\]DU]ėG]DQLD

‡3RSLHUZV]H³V]HIPD]DZV]HUDFMĚ
‡3RGUXJLH³MHġOL]GDU]\ãRE\VLĚĦHV]HIUDFMLQLHPD«SDWU]SXQNWSLHUZV]\

:W\FKILUPDFKSUH]HVLG\UHNWRU]\DQDZHWNLHURZQLF\VėSU]HNRQDQLĦHQLHSRSHãQLDMė
EãĚGyZēH]D]HSVXFLHFDãHMU\E\RGSRZLHG]LDOQ\MHVWV]DU\ÅRJRQµDQLHVWRMėFD
QDF]HOHRUJDQL]DFMLÅJãRZDµ1LFEDUG]LHMP\OQHJR

7U]\PDV]ZUĚFHVHQVDF\MQėSRZLHġþPHQHGĦHUVNė³VHQVDF\MQėQLHW\ONR]HZ]JOĚGX
QDSUH]HQWRZDQ\JDWXQHNOLWHUDFNL7DNVLėĦNDZFLėJDLPUR]LNUHZZĦ\ãDFKSU]HGH
ZV]\VWNLPGODWHJRĦHRSRZLDGDREãĚGDFKG]LVLHMV]\FKPHQHGĦHUyZ2EQDĦD
SRWNQLĚFLD7ZRMHJRV]HID:\W\NDWDNĦH7ZRMHZãDVQHSRP\ãNL$QDVDPNRQLHFUDG]L
MDN]QLFKZ\EUQėþ7RZV]\VWNRSRGDQHMHVW]DSRPRFėQLHEDQDOQHMIDEXã\LEDUZQLH
VSRUWUHWRZDQ\FKSRVWDFL
ġPLHUWHOQ\FKEãĚGyZV]HIDWRSRãėF]HQLHGREUHJRNU\PLQDãX]ZLHG]ė]]DNUHVX
]DU]ėG]DQLD.VLėĦNDXMDZQLDZLHOHPDQNDPHQWyZSUDF\PHQHGĦHUyZ:DUWND
RSRZLHġþSU]HNRQXMėFRSRND]XMHĦHQDVWĚSXMėFHSRVRELHEãĚG\]DU]ėG]DQLD
QLHXFKURQQLHSURZDG]ėGRNDWDVWURI\=DQLHGEDQLHLJQRUDQFMDLSU]HNRQDQLHRZãDVQHM
QLHRP\OQRġFLWRW\ONRQLHNWyUH]QLFK1DMF]ĚġFLHMSRSHãQLDQHSU]H]SROVNLFKV]HIyZ
EãĚG\]RVWDã\WXSRGGDQHV]F]HJyãRZHMDQDOL]LH=NVLėĦNLGRZLHV]VLĚWHĦMDNXQLNQėþ
ZSDGHNSRGF]DVWZRU]HQLDQRZHJR]HVSRãX

background image

Wst

¤p

3:49
3:48
3:47
Cyfry na wy

Ăwietlaczu metalowego, srebrzystego zegara

nieub

ïaganie zbliĝaïy siÚ do zera. Janusz Czerwiñski, prezes

firmy Astra Tech, wiedzia

ï, ĝe ta skrzynka bÚdzie ostatniÈ

rzecz

È, na jakÈ patrzy. Zostaïo mu tylko kilka minut.

— Potrafi

Ú to rozbroiÊ, dam radÚ, na pewno dam radÚ

— szepta

ï sam do siebie. Jednak w tych sïowach wiÚcej byïo

bezradno

Ăci niĝ nadziei.

Nie

ĝeby nie potrafiï. O to byï spokojny: tak prosty mecha-

nizm zegarowy umia

ï unieruchomiÊ w dwie, trzy minuty.

Zanim zosta

ï prezesem, przez dwadzieĂcia lat pracowaï

jako naukowiec, fizyk i elektronik. By

ï jednym z najlepszych

w kraju. Nagroda dla najm

ïodszego profesora fizyki, stypen-

dium w s

ïynnym Massachusetts Institute of Technology,

wyk

ïady w Tokio, Londynie i Paryĝu. Nagle wszystkie te

wspomnienia przes

ïoniïy mu widok czerwonych cyferek na

wy

Ăwietlaczu. Juĝ o tym kiedyĂ sïyszaï umierajÈcemu przed

oczami staje ca

ïe ĝycie.

S

ïabï coraz bardziej, czuï, ĝe to kwestia zaledwie minut.

Ponad godzin

Ú temu zostaï zabity z zimnÈ krwiÈ. Zabójca

wstrzykn

Èï mu potÚĝnÈ dawkÚ akonityny. Trucizny, która

dzia

ïaïa wolno, lecz nieodwracalnie.

background image

12

17

¥MIERTELNYCH B’}DÓW SZEFA

3:01
3:00
2:59
We wspomnieniach szybko powróci

ï do swego ostatniego,

najwi

Úkszego w karierze sukcesu: lasera fotonowego; wy-

nalazku, który móg

ï zmieniÊ Ăwiat bardziej niĝ broñ ato-

mowa, internet albo telewizja. To z tego powodu le

ĝaï na

pod

ïodze w laboratorium. Sam, bez szansy na pomoc.

„Jak to mo

ĝliwe, ĝe udaïo siÚ im mnie zabiÊ?” — pytaï sam

siebie. „Pope

ïniïem bïÈd. Jeden bïÈd, który zepsuï wszystko”

— odpowiedzia

ï sobie w myĂlach.

Jednak to nie by

ïa prawda. BïÚdów, które doprowadziïy

do tej sytuacji, by

ïo wiÚcej. Dokïadnie siedemnaĂcie. Sie-

demna

Ăcie najwiÚkszych bïÚdów, jakie moĝe popeïniÊ me-

ned

ĝer.

2:20
2:19
2:18
„Mam nadziej

Ú, ĝe nie dostanÈ lasera” — pomyĂlaï, patrzÈc

na swojego morderc

Ú, na czïowieka, z którym pracowaï od

lat. Zna

ï go bardzo dobrze, ufaï mu bezgranicznie, jak bratu

— a

ĝ do dzisiejszego popoïudnia. Uczyniï go swoim zastÚpcÈ.

A ten — mimo

ĝe zarabiaï doskonale i miaï wszystko, o czym

móg

ï marzyÊ — daï siÚ przekupiÊ jednej z najpotÚĝniejszych

organizacji

Ăwiata — groěniejszej od Al-Kaidy, bogatszej

od Banku

¥wiatowego, zarzÈdzanej sprawniej niĝ niejedna

armia.

To,

ĝe teraz zabójca leĝaï martwy, nie byïo pocieszajÈce.

„Musia

ïem siÚ go pozbyÊ, nie miaïem wyjĂcia” — pomyĂlaï

Czerwi

ñski, szukajÈc usprawiedliwienia dla swojego czynu.

background image

STRA

¿NIK MAFII

13

1:57
1:56
1:55
„Mam nadziej

Ú, ĝe Nowicki nie zdradzi im kodu” — po-

wtórzy

ï w myĂlach.

Ryszard Nowicki, g

ïówny inĝynier, byï jedynÈ osobÈ, która

zna

ïa kod odszyfrowujÈcy schemat budowy lasera. Ta jedna

kartka pe

ïna cyferek — wykorzystana ze zïÈ wolÈ — po-

zwoli

ïaby stworzyÊ piekielne urzÈdzenie. Wytrawny infor-

matyk, maj

Èc jÈ w rÚku, w ciÈgu miesiÈca sparaliĝuje prace

wszystkich policji i wywiadów

Ăwiata. Póïnocnokoreañski,

rosyjski i ameryka

ñski wywiad prawie od póï roku próbowaïy

zdoby

Ê klucz potrzebny do odczytania szyfru. Jeden chciaï

nawet — za po

Ărednictwem fikcyjnej spóïki — kupiÊ patent

na laser. Cena, jak

È zaproponowaï, przekraczaïa wszelkie

wyobra

ĝenia.

Miliard dolarów.

1:40
1:39
1:38
Prezes ockn

Èï siÚ. „Nie czas na rozmyĂlania, muszÚ roz-

broi

Ê bombÚ” — zganiï sam siebie. Cyfry na wyĂwietlaczu

uparcie przypomina

ïy, ĝe zostaïa tylko chwila. WziÈï do rÚki

ĂrubokrÚt i odkrÚciï pokrywÚ mechanizmu zegarowego. Zna-
laz

ï pod niÈ plÈtaninÚ cienkich kabelków przylutowanych

do p

ïytki elektronicznej. Spojrzaï na niÈ i zastanowiï siÚ

— przypominaj

Èc sobie, czego uczyï swoich podwïadnych.

Wiedzia

ï, ĝe jeĂli uda mu siÚ wejĂÊ w ich sposób myĂlenia,

szybko poradzi sobie z zatrzymaniem zegara. „Musi mi si

Ú

uda

Ê, od tego zaleĝy wszystko” — dopingowaï sam siebie.

background image

14

17

¥MIERTELNYCH B’}DÓW SZEFA

Kilkadziesi

Èt sekund póěniej przeciÈï czerwony przewód.

Potem zielony, niebieski, fioletowy i

ĝóïty. Nic siÚ nie dziaïo

— nie by

ïo wybuchu, a zegar dalej odliczaï. Nie zniechÚciïo

to jednak Czerwi

ñskiego. Wiedziaï, ĝe to zabawa w kotka

i myszk

Ú i ĝe kaĝdy twórca bomb gra w niÈ z saperem. Prze-

cina

ï kolejne przewody.

Po chwili na dnie skrzynki zosta

ïy juĝ tylko dwa kable.

Oba by

ïy biaïe.

— O cholera, tego ich nie uczy

ïem — zaklÈï zaskoczony.

— Który z nich? Który?

Odruchowo spojrza

ï na licznik.

0:09
0:08
0:07
„Niech to szlag — zakl

Èï ponownie w myĂlach. — Nie

ma ju

ĝ czasu na analizÚ”. WziÈï noĝyczki i przeciÈï pierw-

szy z brzegu przewód.

background image

STRA

¿NIK MAFII

15

B

« d 1.

y

ï wczesny wieczór, kiedy w kieszeni jednego z wice-

prezesów firmy Astra Tech rozdzwoni

ï siÚ telefon. Wysoki,

szczup

ïy, szpakowaty brunet koïo czterdziestki wyjÈï z we-

wn

Útrznej kieszeni marynarki aparat i nacisnÈï przycisk

z symbolem s

ïuchawki.

— Tak, s

ïucham?

— Masz modu

ï? — spytaï ktoĂ po angielsku, metalicznym,

niskim, nieco chrypi

Ècym gïosem.

— Mam dwa trupy.
— Dwa? — Amerykanin wydawa

ï siÚ zaskoczony. Tego

nie by

ïo w planie. Przygotowaï akcjÚ zgodnie z wszystkimi

zasadami, jakich nauczy

ïo go ĝycie agenta zaprawionego

w tajnych misjach zagranicznych. Przewidzia

ï kaĝdy szcze-

ï, uwzglÚdniï ryzyko. Czyĝby o czymĂ zapomniaï?

— Niemo

ĝliwe — stwierdziï po chwili milczenia. — Dwa?

— Patrz

Ú na nie. Brak pulsu.

— Mamy konkurencj

Ú. KtoĂ wiedziaï.

To by

ïo jedyne rozsÈdne wytïumaczenie. KtoĂ przechwy-

ci

ï plany kradzieĝy, którÈ w tajemnicy prawie póï roku przy-

gotowywa

ï najlepszy na Ăwiecie zespóï byïych szpiegów CIA.

— Rosjanie, Izraelczycy albo Chi

ñczycy — powiedziaï

Amerykanin. — Tylko oni maj

È takie moĝliwoĂci. To robota

likwidatorów. Nikt inny nie mia

ïby szans.

Obydwaj m

Úĝczyěni wiedzieli aĝ nazbyt dobrze, kim sÈ

likwidatorzy. Zatrudnia

ïy ich tylko cztery wywiady, ale byli

jedn

È z najgroěniejszych kategorii agentów. Wszyscy siÚ ich

bali. Likwidatorzy realizowali zlecenia, których wywiady nie

B

background image

16

17

¥MIERTELNYCH B’}DÓW SZEFA

mog

ïy wykonaÊ legalnie. NajczÚĂciej zabijali osoby niewy-

godne dla rz

Èdów lub wielkich narodowych korporacji, pro-

wadz

Ècych interesy w trzecim Ăwiecie. Przygotowywano ich

do zawodu nawet kilkana

Ăcie lat. Uczyli siÚ wszystkiego, co

potrzebne — od dyplomacji i psychologii, przez in

ĝynieriÚ

i informatyk

Ú, po kryptologiÚ i sztuki walki.

— Mo

ĝliwe — odparï mÚĝczyzna w garniturze. — To

jednak nie wszystko.

— Nie wszystko?? — Amerykanin a

ĝ podniósï gïos. — CoĂ

jeszcze posz

ïo nie tak?

— Mam modu

ï, ale nie mam teczek.

— Co??? Dlaczego?
— Wybuch zniszczy

ï wszystko.

— Cholera, w takim razie musimy zastosowa

Ê wariant B.

— Niedobrze, to wielkie ryzyko.
— Nie mamy wyboru.
Amerykanin roz

ïÈczyï siÚ. „Zapowiada siÚ trudna akcja”

— pomy

Ălaï. Wariant B zakïadaï najwiÚkszÈ w historii, mi-

stern

È operacjÚ szpiegostwa przemysïowego; akcjÚ prowa-

dzon

È pod zasïonÈ dymnÈ inwestycji kapitaïowych. Jej ofiarÈ

mia

ïa byÊ firma, którÈ — jawnie lub tajnie — obserwowaïy

wszystkie wywiady i jeden kontrwywiad.

Ryzyko by

ïo ogromne, ale miliard dolarów…

Po raz kolejny podniós

ï sïuchawkÚ i zatelefonowaï.

— Si? — odezwa

ïa siÚ po hiszpañsku, czystym, peïnym

ciep

ïa gïosem kobieta, o której w krÚgach mafijnych zrobiïo

si

Ú gïoĂno w ciÈgu ostatnich kilku lat. Niewysoka, szczupïa,

piekielnie inteligentna i pe

ïna uroku blondynka juĝ w wieku

trzydziestu lat kierowa

ïa grupÈ specjalizujÈcÈ siÚ w przemycie

diamentów na masow

È skalÚ. Potem szybko awansowaïa, by

po kolejnych pi

Úciu latach stanÈÊ na czele najwiÚkszej prze-

st

Úpczej organizacji Ăwiata.

background image

STRA

¿NIK MAFII

17

— To ja. Dosta

ïem informacje z Polski. Mamy moduï, ale

nie znale

ěliĂmy papierów. Uruchamiamy wariant B.

— Co si

Ú staïo?

— Kto

Ă trzeci siÚ wïÈczyï. Nie wiemy kto. Nie mamy

czasu, by sprawdza

Ê. Musimy przewieěÊ moduï.

— Dobrze, zajmij si

Ú tym. A co z teczkami?

— Spróbujemy wykorzysta

Ê patent „na dostawcÚ”. Cel

namierzyli

Ămy juĝ miesiÈc temu. Mamy wykonanÈ analizÚ.

Od jutra zaczniemy rozmi

Úkczanie.

Kobieta dobrze wiedzia

ïa, na czym polega metoda „na

dostawc

Ú”. Stosowano jÈ od wielu lat w wywiadzie woj-

skowym. Je

Ăli szpieg musiaï wykraĂÊ materiaïy z jakiegoĂ

budynku lub fabryki, mia

ï trzy drogi: wejĂÊ tam, przekupiÊ

kogo

Ă wewnÈtrz albo nawiÈzaÊ wspóïpracÚ z posiadaczem

sta

ïej przepustki. Pierwsza metoda byïa ryzykowna — ka-

mery przemys

ïowe, czytniki linii papilarnych i czujna

ochrona utrudnia

ïy niekontrolowane poruszanie siÚ. Drugi

sposób te

ĝ nie byï bezpieczny. JeĂli przez przypadek pró-

bowa

ïo siÚ przekupiÊ uczciwego pracownika, ten nie tylko

nie wzi

Èï pieniÚdzy, ale i doniósï o sprawie szefom. W kon-

sekwencji ochrona wzmaga

ïa czujnoĂÊ i akcja stawaïa siÚ

jeszcze trudniejsza.

Najcz

ÚĂciej nawiÈzywano wiÚc kontakt z kimĂ, kto stale

odwiedza

ï zakïad, ale nie byï jego pracownikiem, choÊby

z dostawc

È pizzy albo taksówkarzem. Szpiedzy namierzali

tak

È osobÚ tygodniami. Cel naleĝaïo dobrze wybraÊ: musiaï

wje

ĝdĝaÊ na teren zakïadu regularnie, nie powinien zwra-

ca

Ê uwagi swoim wyglÈdem i dobrze, by posiadaï rodzinÚ.

Ta ostatnia by

ïa potrzebna do szantaĝu. „RozmiÚkczanie”

polega

ïo na tym, ĝe dostawcy proponowano duĝe pieniÈ-

dze, a z drugiej strony gro

ĝono, ĝe jego rodzinÚ spotka

nieszcz

ÚĂcie, jeĂli nie bÚdzie posïuszny. Wymagaïo to czasu

background image

18

17

¥MIERTELNYCH B’}DÓW SZEFA

i delikatno

Ăci, by wystraszony cel nie zawiadomiï policji.

Jednak stosuj

Èc odpowiednie techniki psychologiczne, moĝna

by

ïo rozmiÚkczyÊ prawie kaĝdego.

— Kim jest dostawca?
— M

ïody mÚĝczyzna, speïnia wiÚkszoĂÊ kryteriów. Wiemy,

ĝe ma dostÚp do wszystkich pomieszczeñ i pracowników.

— Co na niego mamy?
— Fotografie ju

ĝ zrobione, kontrolujemy mieszkanie i sa-

mochód, w ci

Ègu dwóch dni nawiÈĝemy pierwszy kontakt.

— A co z policj

È? BÚdÈ wÚszyÊ?

— Niestety, s

È dwa trupy.

— Niedobrze. Mamy tam kogo

Ă?

— Jeden z oficerów jest mój. Spróbuje w

ïÈczyÊ siÚ do

akcji, ale nie ma gwarancji.

— Dobrze, próbujcie. Informuj mnie.
— Tak jest.

***

By

ï piÈtkowy wieczór. Adam Wojtunowicz staï wïaĂnie

na

Ăwiatïach na Marszaïkowskiej i marzyï o ciepïej kolacji,

kiedy zadzwoni

ïa jego sïuĝbowa komórka. Instynktownie

spojrza

ï na zegarek. Cyferki pokazywaïy póï do dziesiÈtej.

„To ju

ĝ przesada, nawet weekendu nie uszanujÈ” — pomy-

Ălaï z niechÚciÈ o swoim pracodawcy. Wojtunowicz byï za-
trudniony w ameryka

ñskiej firmie doradczej, w której

pracowa

ïo siÚ do póěna.

Przez chwil

Ú walczyï sam ze sobÈ — ciepïa kolacja czy

polecenie szefa? Je

Ăli nie odbierze, zawsze bÚdzie mógï po-

wiedzie

Ê w poniedziaïek, ĝe byï w kinie albo na koncercie.

Wiedzia

ï jednak, ĝe i tak usïyszy reprymendÚ. A nawet jeĂli

szef jej nie wypowie — wiadomo, co o tym my

Ăli.

background image

STRA

¿NIK MAFII

19

— P

ïacimy dobrze, szkolimy intensywnie, awansujemy

szybko — powiedzia

ï mu jego przeïoĝony, kiedy piÚÊ lat

temu trafi

ï do Brain Consulting — ale wymagamy oddania,

ci

Úĝkiej pracy i peïnej dyspozycyjnoĂci.

Wówczas dla

Ăwieĝo upieczonego magistra Wojtunowi-

cza taki uk

ïad byï znakomity. Nie miaï rodziny, a przyjacióï

w Warszawie jak na lekarstwo. Raptem dwóch, którzy ra-
zem z nim przyjechali z

’odzi. Wolny czas nie byï mu wiÚc

potrzebny. Chcia

ï za to szybko kupiÊ mieszkanie i samo-

chód. Jednak perspektywa si

Ú zmieniïa, kiedy dwa lata temu

pozna

ï JolÚ. Coraz czÚĂciej chciaï wieczorem pójĂÊ do kina,

a w weekend wyjecha

Ê za miasto.

— Zarabiasz tyle,

ĝe staÊ ciÚ na kolacjÚ w dobrej restau-

racji — powiedzia

ïa mu kiedyĂ Jola, gdy po raz kolejny spóě-

ni

ï siÚ na umówionÈ randkÚ. — Kiedy wydasz te pieniÈdze?

Na emeryturze?

„Ju

ĝ dawno powinienem byï rzuciÊ tÈ pracÚ” — pomy-

Ălaï Adam i zdecydowaï, ĝe zignoruje telefon. Po chwili ko-
mórka zamilk

ïa. Po kilkunastu sekundach ponownie usïyszaï

ostry sygna

ï dzwonka. „Niech to diabli” — skrzywiï siÚ

i niech

Útnie siÚgnÈï po aparat. Spojrzaï na wyĂwietlacz,

ale numer by

ï nieznany. „Ciekawe, to jednak nikt z firmy”

— zdziwi

ï siÚ, bo poza wspóïpracownikami i klientami nikt

nie zna

ï jego numeru, a klienci nie dzwonili w piÈtkowe

wieczory.

— Tak, s

ïucham?

— Dobry wieczór, pan Adam Wojtunowicz? — us

ïyszaï

m

ïody, kobiecy gïos.

— Tak, a kto mówi?
— Monika Lesiak, Agencja Ochrony Narodowej, potrze-

bujemy pilnie pa

ñskiej pomocy.

background image

20

17

¥MIERTELNYCH B’}DÓW SZEFA

„Agencja Ochrony Narodowej?” — zdziwi

ï siÚ Adam.

Tylko raz s

ïyszaï tÚ nazwÚ i to zupeïnie przypadkiem. Dwa

lata temu kierowa

ï projektem doradczym dla jednej z firm

produkuj

Ècych sprzÚt wojskowy. Pomagaï wdroĝyÊ strate-

gi

Ú zarzÈdzania luděmi i w zwiÈzku z tym miaï dostÚp do

wielu firmowych dokumentów. Kiedy

Ă przez przypadek na-

tkn

Èï siÚ na list, w którym agencja ostrzegaïa prezesa firmy

przed zatrudnianiem jednego z kandydatów. Cz

ïowiek ów

by

ï podejrzewany o wspóïpracÚ z rosyjskim wywiadem.

Z lektury listu Adam wywnioskowa

ï, ĝe AON to jedna z tych

niejawnych struktur kontrwywiadu, które w artyku

ïach pra-

sowych okre

Ăla siÚ zwykle enigmatycznie jako „Wydziaï IV”

albo „Biuro F”. Tylko czego chcieli od niego pracownicy agen-
cji w pi

Ètek wieczorem?

— Potrzebujecie mojej pomocy? — spyta

ï zdziwiony.

— Na pewno chodzi o mnie?

— Tak, to bardzo pilne. Musimy wyja

ĂniÊ przyczyny

pewnego zabójstwa. A pan jest w posiadaniu niezb

Údnych

dokumentów.

***

Monika Lesiak by

ïa niewysokÈ, szczupïÈ brunetkÈ koïo

trzydziestki. Ubrana w ciemny

ĝakiet i jasne, obcisïe dĝinsy

umiej

Útnie ïÈczyïa styl sportowy i oficjalny. Krótka grzywka

i w

ïosy spiÚte w koñski ogon raczej odejmowaïy jej lat i nie

budowa

ïy wizerunku doĂwiadczonego agenta. A mimo to

prze

ïoĝeni coraz czÚĂciej powierzali jej samodzielne zada-

nia w

Ăledztwie. Dostrzeĝono jÈ, gdy w dokumentach hur-

towni alkoholu wychwyci

ïa przekrÚt, którego nikt inny nie

zauwa

ĝyï. Od tej chwili chÚtnie powierzano jej sprawy go-

spodarcze.

background image

STRA

¿NIK MAFII

21

Sprawa firmy Astra Tech do takich nie nale

ĝaïa — tu

stawka by

ïa znacznie wiÚksza. Jednak w piÈtkowy wieczór

nikt poza ni

È nie mógï odebraÊ tego telefonu.

— Dzwoni

È z komendy stoïecznej, wydziaï zabójstw, mó-

wi

È, ĝe chodzi o Astra Tech — poinformowaï jÈ gïos z cen-

trali telefonicznej.

— Prosz

Ú ïÈczyÊ.

— Halo, mówi komisarz Krakowski, mam piln

È sprawÚ.

— Witam pana, o tej godzinie? — Monika przypomnia

ïa

sobie ten charakterystyczny, niski g

ïos. Dwa lata temu

pozna

ïa Krakowskiego — wówczas jeszcze podkomisarza

— w zwi

Èzku ze sprawÈ nielegalnej produkcji broni pod

Poznaniem.

— Zamordowano prezesa Astra Tech — Krakowski nie

lubi

ï ogólnikowych wstÚpów, wolaï od razu przechodziÊ do

rzeczy. — Jestem w drodze na miejsce. Czy kto

Ă od was

mo

ĝe teĝ przyjechaÊ? To siÚ staïo w laboratorium, tam

gdzie prowadzono badania. Wie pani, o czym mówi

Ú?

— Tak, tak, wiem — Monika zdziwi

ïa siÚ nieco, ĝe Kra-

kowski równie

ĝ wiedziaï o laserze. „Cóĝ, nawet w agencji

nie wszyscy trzymaj

È jÚzyk za zÚbami — pomyĂlaïa i zawa-

ha

ïa siÚ. — DzwoniÊ do szefa czy tam pojechaÊ?”. Telefon

do majora oznacza

ï, ĝe postÈpi zgodnie z procedurÈ, ale znów

dostanie tylko cz

ÚĂÊ Ăledztwa. Brak telefonu gwarantowaï

nagan

Ú, ale i szansÚ na samodzielne zadanie.

— B

ÚdÚ za dwadzieĂcia minut — dokoñczyïa rozmowÚ

i od

ïoĝyïa sïuchawkÚ, po czym odszukaïa w aktach numer

telefonu Wojtunowicza. Nie odbiera

ï, ale kiedy spróbowaïa

ponownie, w ko

ñcu podniósï sïuchawkÚ.

Dwadzie

Ăcia minut póěniej zaparkowaïa swój samochód

pod bram

È firmy Astra Tech. Staï tam juĝ policyjny radio-

wóz, a z budynku w

ïaĂnie wychodzili technicy. Po chwili

background image

22

17

¥MIERTELNYCH B’}DÓW SZEFA

pojawi

ï siÚ Krakowski. „Nie zmieniï siÚ tak bardzo” — po-

my

Ălaïa.

— Cia

ïo juĝ zabraliĂmy do analizy, wiÚc nie ma czego

ogl

ÈdaÊ w laboratorium — zaczÈï. — Drzwi zaplombowali-

Ămy, ale nie wiadomo, czy coĂ zginÚïo. Bez pomocy pracow-
ników nie dojdziemy do tego. Jednak nie to jest najciekawsze.
Najdziwniejszy jest wybuch.

— Wybuch?
— Wybuch.
— W laboratorium?
— Nie.
— W dziale bada

ñ? W dziale dokumentacji badawczej?

— Nie. I to jest dla mnie niezrozumia

ïe. W dziale kadr.

Wybuch

ïa szafa dyrektora kadr.

„To jest jak najbardziej zrozumia

ïe — pomyĂlaïa Moni-

ka. — Tego w

ïaĂnie siÚ spodziewaïam. Inaczej nie dzwoni-

ïabym do Wojtunowicza”.

— Co pan wie o firmie Astra Tech? — spyta

ïa komisarza.

— S

ïyszaïem, ĝe powstaje tu jakaĂ niezwykïa broñ. W CB¥

kr

ÈĝÈ informacje, ĝe sÈ tym zainteresowane wszystkie wy-

wiady. Podobno to wasza agencja pilnuje,

ĝeby patent nie

wyciek

ï za granicÚ.

— Zgadza si

Ú. WidzÚ, ĝe CB¥ jest dobrze poinformowane.

— Wiemy te

ĝ, ĝe w caïej sprawie sÈ dwie kluczowe osoby:

prezes, który niestety ju

ĝ nie ĝyje i gïówny inĝynier, Ryszard

Nowicki. W

ïaĂnie kazaïem go odnaleěÊ. Jeĝeli morderca do-

padnie tak

ĝe jego, wtedy ta broñ nigdy nie powstanie.

— Mo

ĝe byÊ gorzej, szantaĝowany Nowicki zdradzi pa-

tent jakiej

Ă mafii albo wywiadowi z kraju podejrzewanego

o terroryzm.

— Obserwowali

Ăcie Astra Tech. Dziaïo siÚ tu coĂ podej-

rzanego? — zapyta

ï Krakowski.

background image

STRA

¿NIK MAFII

23

— Nic, co zwróci

ïoby naszÈ uwagÚ. JeĂli mordercÈ jest

pracownik firmy, to móg

ï przygotowaÊ wszystko, nie rzu-

caj

Èc siÚ w oczy.

— No to chyba czeka nas

ĝmudne Ăledztwo.

— I trudne. Je

ĝeli to któryĂ z obcych wywiadów, to pew-

nie wykonali robot

Ú profesjonalnie. Nie spodziewaïabym

si

Ú tu odcisków palców i zapisu z kamer wideo.

— Tylko dlaczego szafa w dziale kadr? Tam przecie

ĝ nie

trzymali dokumentacji lasera? — z

ĝymaï siÚ komisarz.

— Mam pewn

È hipotezÚ. Juĝ wezwaïam tu osobÚ, która

b

Údzie mogïa nam pomóc.

***

„O co chodzi? — zastanawia

ï siÚ Adam, zawracajÈc na

Marsza

ïkowskiej. — Co siÚ staïo w Astra Tech? I co ja mam

z tym wspólnego?”.

Firma Astra Tech by

ïa najnowszym klientem Brain Con-

sulting. Jej prezes zg

ïosiï siÚ do nich po poradÚ, bo — jak

mówi

ï — nie wiedziaï, kogo awansowaÊ na kierownicze sta-

nowiska. Problem dotyczy

ï spraw kadrowych, wiÚc oddano

go Adamowi. A ten postanowi

ï zaczÈÊ od rozmowy z Czer-

wi

ñskim. Miaï wraĝenie, ĝe to, co prezes napisaï w obszer-

nym zapytaniu ofertowym, nie dotyka

ïo istoty sprawy.

W li

Ăcie, który otrzymaï, byïo tylko jedno pytanie: „Kogo

awansowa

Ê na szefów projektów badawczych?”. Prezes pro-

si

ï o podanie trzech nazwisk, a do listu zaïÈczyï obszerne

teczki osobowe dwudziestu kandydatów. Byli to ludzie, któ-
rzy nigdy dot

Èd nie kierowali projektami, ale prawdopodob-

nie mieli du

ĝy potencjaï rozwoju. I — w opinii Czerwiñskiego

— wszyscy byli sfrustrowani tym,

ĝe nie mogÈ awansowaÊ.

„Maj

È sukcesy, majÈ doĂwiadczenie, zasïugujÈ na awans

— pisa

ï prezes. — A poniewaĝ wiedzÈ, ĝe sÈ tylko trzy nowe

projekty, zaczynaj

È podkopywaÊ konkurentów”.

background image

24

17

¥MIERTELNYCH B’}DÓW SZEFA

Adam przeczuwa

ï, ĝe problem nie leĝy w awansach. Miaï

w pami

Úci podobne kïopoty innych menedĝerów, którym

doradza

ï. Trzy lata temu jego klientem byï dyrektor dziaïu

kadr z firmy produkuj

Ècej soki. Zaïoga tej fabryki byïa nie-

zadowolona, mimo

ĝe biznes siÚ rozwijaï, a ludzie dosta-

wali podwy

ĝki. Adam dïugo analizowaï problem. W koñcu

okaza

ïo siÚ, ĝe pracownicy czujÈ siÚ niesprawiedliwie trak-

towani. Pewien brygadzista powiedzia

ï mu, iĝ przyjÈï do

wiadomo

Ăci, ĝe odmówiono mu podwyĝki, ale kiedy na in-

nym wydziale jego kolega z takim samym sta

ĝem dostaï

podwy

ĝkÚ… „Naleĝy stworzyÊ system motywacyjny, który

b

Údzie identyczny we wszystkich dziaïach — napisaï wiÚc

Adam w swoim raporcie. — Dzi

Ă ten sam brygadzista za takie

same wyniki w zak

ïadzie X dostaje premiÚ, a w zakïadzie Y

jej nie dostaje. Nic dziwnego,

ĝe dochodzi do konfliktów i fru-

stracji. Sytuacja, w której ka

ĝdy menedĝer tworzy system

motywowania wed

ïug swojego widzimisiÚ, jest dla firmy

szkodliwa”.

Rok temu doradza

ï dyrektorowi dziaïu sprzedaĝy w du-

ĝej firmie komputerowej. Dyrektor uznaï, ĝe jego handlowcy
s

È za maïo zaangaĝowani w pracÚ. Postanowiï ich zachÚciÊ,

zwi

ÚkszajÈc liczbÚ wyjazdów integracyjnych. Podczas jed-

nej z takich imprez Adam przeprowadzi

ï ankietÚ — badanie

motywacji. Ostatnie pytanie brzmia

ïo: „Co ci przeszkadza

w pracy?”. Najcz

Ústsza odpowiedě: „OrganizujÈ nam tyle róĝ-

nych wyjazdów,

ĝe nie mamy juĝ czasu dla swoich rodzin”.

Spodziewa

ï siÚ, ĝe to samo czeka go w Astra Tech, zwïasz-

cza

ĝe z teczek kadrowych nie wynikaïo nic szczególnego.

Przegl

Èdaï je pewnego wieczoru w domu, gdy czekaï aĝ Jola

opu

Ăci ïazienkÚ. To byï jego maïy trik: wracaï wczeĂniej

z pracy, ale przynosi

ï do domu niektóre dokumenty. Gdy

Jola sp

Údzaïa w ïazience godziny, robiÈc makijaĝ i fryzurÚ,

background image

STRA

¿NIK MAFII

25

on móg

ï przeczytaÊ waĝne papiery. Tym razem jednak ni-

czego w nich nie znalaz

ï. Zostawiï je wiÚc w szufladzie,

w nadziei,

ĝe jeszcze mu siÚ przydadzÈ. A nastÚpnego dnia

na spotkanie pojecha

ï tylko z czystym notesem. Chciaï spy-

ta

Ê prezesa o to, jak motywuje ludzi.

— Normalnie, jak ka

ĝdy — odpowiedziaï Czerwiñski,

który przyj

Èï go w swoim niewielkim, ale bardzo nowocze-

Ănie urzÈdzonym gabinecie.

— Normalnie? To znaczy? — spyta

ï Adam.

— Dobrze zarabiaj

È, czÚĂÊ ma samochody sïuĝbowe, do-

staj

È premie, podwyĝki, wysyïam ich na zagraniczne szko-

lenia.

— A pozamaterialnie?
— Pozamaterialnie, czyli jak? — zdziwi

ï siÚ prezes. — Aaa,

ma pan na my

Ăli, czy to jest ambitna praca? ProszÚ pana, ja

mam na biurku setki poda

ñ od najlepszych absolwentów

politechnik. Pracowa

Ê u nas to zaszczyt. W naszych labora-

toriach ludzie zmieniaj

È Ăwiat, wykonujÈ badania, które

pchaj

È do przodu cywilizacjÚ. Czy moĝna chcieÊ w ĝyciu

czego

Ă wiÚcej?

Rozmawiali tak jeszcze godzin

Ú. Kiedy Adam wychodziï

z gabinetu Czerwi

ñskiego, wiedziaï jedno: prezes nie umiaï

motywowa

Ê zaïogi. Dawaï podwyĝki, ale nigdy nie powie-

dzia

ï pracownikom, jak bardzo docenia ich wiedzÚ. Wysy-

ïaï ich na drogie konferencje, kongresy, ale nawet nie pytaï,
czy ta tematyka ich interesuje. Oczekiwa

ï oddania firmie,

ale nie tworzy

ï atmosfery, w której lubiliby pracowaÊ, a nade

wszystko — nie wiedzia

ï, co motywuje jego zespóï. Tak na-

prawd

Ú w ogóle nie znaï swoich podwïadnych. Kierownikowi,

którego

ĝona zginÚïa w poĝarze kolejki górskiej w Austrii,

ufundowa

ï wakacje w Alpach...

background image

26

17

¥MIERTELNYCH B’}DÓW SZEFA

„Nic dziwnego,

ĝe pracownicy zaczÚli okazywaÊ frustra-

cj

Ú — pomyĂlaï Adam. — Widzieli, jak prezes wydaje pie-

ni

Èdze na nietrafione bonusy. JednoczeĂnie nie potrafiï okazaÊ

im zainteresowania. Dziwne,

ĝe nikt z tej firmy jeszcze nie

uciek

ï do konkurencji. A swojÈ drogÈ, niew

ïaĂciwe moty-

wowanie to jeden z najcz

Ústszych bïÚdów, jakie popeï-

niaj

È menedĝerowie.

Z rozmy

Ălañ wyrwaï go kolejny telefon. Tym razem

dzwonek brzmia

ï inaczej. To byïa melodia Gershwina, ulu-

biony utwór Joli. Ten d

ěwiÚk mógï sygnalizowaÊ tylko jedno.

Znów b

Údzie musiaï jej wytïumaczyÊ swoje spóěnienie.

— Cze

ĂÊ kochanie, bardzo ciÚ przepraszam, ale nie bÚdÚ

móg

ï…

— Nie t

ïumacz siÚ — przerwaïa mu Jola. Mówiïa tonem,

który wbi

ï go w fotel. — Nie teraz, mieliĂmy wïamanie.

Dziwne w

ïamanie — bo nie zginÚïo nic cennego.

background image

ANALIZA B

’}DÓW MENED¿ERÓW

259

Brak analizy i niewyci

Ÿganie wniosków

z b

§£dów pope§nionych w przesz§oĺci

Przyk

§ad b§£du

W du

ĝej firmie, tworzÈcej oprogramowanie, wciÈĝ jest

powielany ten sam b

ïÈd w zarzÈdzaniu projektami. Raz

w roku firma wypuszcza na rynek nowy produkt (program).
Oznacza to,

ĝe raz w roku jest realizowany projekt informa-

tyczny, który ma na celu stworzenie oprogramowania — od
pomys

ïu do gotowego produktu. Firma istnieje juĝ piÚÊ lat,

ale jeszcze nigdy nie wprowadzi

ïa produktu na rynek w tym

czasie, w którym za

ïoĝyïa, ĝe to zrobi.

Problem wi

Èĝe siÚ z planowaniem. Ambitni informatycy

zak

ïadajÈ, ĝe od razu napiszÈ prawidïowy, bezbïÚdny kod

ěródïowy. LiczÈ, ĝe w fazie testowania nie pojawiÈ siÚ ĝadne
problemy i nie b

Údzie potrzebny czas na poprawki. Mimo

ĝe do tej pory nigdy nie unikniÚto korekt, programiĂci nie
nauczyli si

Ú planowaÊ czasu z zapasem.

Kolejne dwie fazy wprowadzania produktu na rynek — po

stworzeniu go przez informatyków — to produkcja (t

ïoczenie

p

ïyt CD) oraz promocja. Pracownicy dziaïów produkcji i pro-

mocji narzekaj

È, ĝe sami równieĝ nie mogÈ niczego zapla-

nowa

Ê, bo informatycy nigdy nie realizujÈ zadañ na czas.

Kierownicy dzia

ïu produkcji i marketingu nauczyli siÚ juĝ

uwzgl

ÚdniaÊ spóěnienia programistów. Jest to jednak trudne,

skoro nie wiedz

È, jak bardzo skomplikowany program przy-

gotowuj

È informatycy, nie potrafiÈ przewidzieÊ, ile czasu do-

datkowo potrzebuj

È.

Efektem tych opó

ěnieñ sÈ trudnoĂci w planowaniu ak-

cji marketingowych, a w zwi

Èzku z tym — kupowanie po-

wierzchni reklamowej w ostatniej chwili, czyli dro

ĝej. Innym

background image

Czytaj dalej...

260

17

¥MIERTELNYCH B’}DÓW SZEFA

skutkiem jest chaos i konflikty we wspó

ïpracy pomiÚdzy

dzia

ïami. Mimo interwencji prezesowi nie udaïo siÚ jak do

tej pory zmusi

Ê kierownika dziaïu informatycznego do pra-

wid

ïowego planowania czasu, z uwzglÚdnieniem rezerwy

na testowanie.

Objawy, sygnalizuj

Ÿce pojawienie si£ b§£du

1. Pracownicy lub mened

ĝerowie od lat narzekajÈ

na to samo.

2. Opó

ěnienia sÈ normÈ.

3. Przekraczanie poziomu zaplanowanych wydatków

jest norm

È.

4. Nikt nie przygotowuje raportów na temat realizacji

projektów i podsumowa

ñ ocen okresowych.

5. Raporty s

È dïugie i niejasne, wiÚc nikt ich nie czyta.

6. Firma nie prowadzi szkole

ñ.

7. Firma nie prowadzi coachingu.

8. Osoba, która awansuje, nie ma obowi

Èzku

przygotowa

Ê do pracy swojego nastÚpcy.

9. Na zebraniach nie omawia si

Ú wniosków

wyci

ÈgniÚtych z popeïnionych bïÚdów.

10. Pracownicy s

È karani za bïÚdy w takim stopniu,

ĝe wolÈ je ukrywaÊ.

Mo

Śliwe konsekwencje b§£du

1. Firma, która nie uczy si

Ú na bïÚdach, bÚdzie je

pope

ïniaÊ wielokrotnie. JeĂli wiÚc raz poniosïa

konsekwencje b

ïÚdu (na przykïad spóěniono siÚ


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
biznes i ekonomia 17 smiertelnych bledow szefa wydanie iii rozszerzone rafal szczepanik ebook
17 smiertelnych bledow szefa Wydanie II rozszerzone 17grz2
17 smiertelnych bledow szefa Wydanie II rozszerzone 17grz2
17 smiertelnych bledow szefa Wydanie II rozszerzone 17grz2
17 smiertelnych bledow szefa Wydanie II rozszerzone 17grz2
17 smiertelnych bledow szefa Wydanie II rozszerzone 17grz2
17 smiertelnych bledow szefa Wydanie II rozszerzone
17 smiertelnych bledow szefa Wydanie II rozszerzone 17grz2
17 smiertelnych bledow szefa Wydanie II rozszerzone 17grz2
17 smiertelnych bledow szefa Wydanie II rozszerzone 17grz2
17 smiertelnych bledow szefa Wydanie II rozszerzone
17 smiertelnych bledow szefa Wydanie II rozszerzone
17 smiertelnych bledow szefa Wydanie III rozszerzone
17 smiertelnych bledow szefa full version
17 smiertelnych bledow szefa 17grze
17 smiertelnych bledow szefa full version

więcej podobnych podstron