2010 07 21 Co tam Panie w polityce Polemika z J Majcherkiem

background image

Co tam Panie w polityce? Mizogini trzymaj

ą

si

ę

mocno

Prof. dr hab. Małgorzata Fuszara 2010-07-21, ostatnia aktualizacja 2010-07-22 14:00:16.0

O posłach, którzy potulnie podnosz

ą

r

ę

k

ę

za liderem, mówi si

ę

"semafor". Nie prowadzi to jednak prof.

Majcherka do wniosku o bezsensowno

ś

ci zasiadania m

ęż

czyzn w Sejmie

W dyskusji o parytecie najbardziej zaskakuje mnie to,

ż

e z ogromn

ą

pewno

ś

ci

ą

siebie zabieraj

ą

w niej głos osoby, z

których słów wynika,

ż

e nie przeczytały

ż

adnej publikacji z bogatej literatury po

ś

wi

ę

conej temu tematowi. Mimo to

przekonane s

ą

o swoich ogromnych kompetencjach.


Prof. Janusz Majcherek w tek

ś

cie "Kobiety, parytety niestety" ("Gazeta" 14 lipca) jednym prostym stwierdzeniem o

niedemokratyczno

ś

ci rozwi

ą

za

ń

kwotowych wyrzucił z grona pa

ń

stw demokratycznych Francj

ę

, Belgi

ę

, Hiszpani

ę

i

wszystkie inne z ponad 45 krajów

ś

wiata, w których od lat systemy takie obowi

ą

zuj

ą

, a tak

ż

e te, w których

obowi

ą

zywały, ale odst

ą

piono od nich po osi

ą

gni

ę

ciu zrównowa

ż

onej reprezentacji. Przypomnijmy - chodzi o to, by na

listach osób kandyduj

ą

cych, spo

ś

ród których dokonujemy demokratycznych wyborów do parlamentu,

ż

adna z płci nie

miała zdecydowanej przewagi. Kwoty okre

ś

laj

ą

proporcj

ę

kobiet i m

ęż

czyzn, której nie mo

ż

na naruszy

ć

(np. minimum

40, maksimum 60 proc.), parytet to równy udział obu płci na li

ś

cie.


Przeciwnicy parytetów nie zauwa

ż

aj

ą

oczywistego faktu,

ż

e je

ś

li na li

ś

cie pierwsza kobieta znajduje si

ę

na 9. czy 14.

miejscu (a to s

ą

przykłady z niektórych polskich list wyborczych) to szanse, aby wła

ś

nie kobieta została wybrana, s

ą

praktycznie równe zera. Zarzut o niedoskonało

ś

ci demokracji mo

ż

na wi

ę

c postawi

ć

obecnemu systemowi wyborczemu.


Zreszt

ą

sprzeciw dyskutantów budz

ą

wył

ą

cznie te kwoty, które odnosz

ą

si

ę

do płci. A przecie

ż

kwoty stosowane s

ą

powszechnie w polityce, chocia

ż

by przez koalicjantów dziel

ą

cych mi

ę

dzy siebie w ustalonych proporcjach najwy

ż

sze

stanowiska (i nikt nie podnosi larum,

ż

e stanowiska obejm

ą

osoby niekompetentne).


Wiele partii stosuje kwoty regionalne przy ustalaniu składu wewn

ą

trzpartyjnych gremiów decyzyjnych. W wielu krajach

(w tym w Polsce) szczególne zasady w ordynacji wyborczej dotycz

ą

mniejszo

ś

ci narodowych.


Prof. Janusz Majcherek przypisuje zwolenniczkom i zwolennikom parytetu wiele przekona

ń

, które mnie, jako

zwolenniczk

ę

takiego rozwi

ą

zania, niesłychanie zaskakuj

ą

. Stwierdza np. z niezachwian

ą

pewno

ś

ci

ą

,

ż

e "im

(zwolennikom/zwolenniczkom parytetu - MF) nie chodzi o zwi

ę

kszenie obecno

ś

ci samych kobiet w instytucjach

przedstawicielskich, lecz o zwi

ę

kszenie udziału w nich kobiet pewnego rodzaju".


Nie wiem, sk

ą

d pan profesor czerpie pewno

ść

, o co chodzi wszystkim osobom popieraj

ą

cym parytet. Ja mog

ę

powiedzie

ć

,

ż

e na

ś

wiecie wymieniane s

ą

trzy grupy argumentów na rzecz parytetów. Pierwszy z nich odwołuje si

ę

do

sprawiedliwo

ś

ci. Z jakich powodów mamy akceptowa

ć

sytuacj

ę

,

ż

e statystyczna mniejszo

ść

(m

ęż

czy

ź

ni) zajmuje 80

proc. miejsc w Sejmie i ponad 90 proc. w Senacie?

Osoby uznaj

ą

ce słuszno

ść

tego argumentu za swój cel uwa

ż

aj

ą

wyrównanie proporcji płci w

ś

ród osób sprawuj

ą

cych

władz

ę

w ramach ka

ż

dego ugrupowania. Dla tych osób wła

ś

nie (a ja do nich nale

żę

) podstawow

ą

warto

ś

ci

ą

jest

równo

ść

szans obu płci.


Kolejny argument to niewykorzystany kapitał, zdolno

ś

ci i kompetencji kobiet. O ile bowiem w dziewi

ę

tnastowiecznych

debatach mo

ż

na było u

ż

ywa

ć

argumentu o niedostatku wykształconych kobiet - kandydatek do sprawowania wysokich

urz

ę

dów, o tyle dzi

ś

wykształcenie przemawia zdecydowanie na korzy

ść

kobiet. Ostatni spis powszechny pokazał,

ż

e

w

ś

ród osób z wy

ż

szym wykształceniem, zwłaszcza w młodszych rocznikach, wi

ę

kszo

ść

stanowi

ą

kobiety.


W

ś

ród absolwentek/absolwentów szkół wy

ż

szych w roku 2007/08 a

ż

65 proc. stanowiły kobiety. W

ś

ród ko

ń

cz

ą

cych

prawo kobiety stanowi

ą

55 proc., w grupie nauk ekonomicznych i administracyjnych 70 proc., w grupie dziennikarstwo i

informacja - 79 proc. Profesor Majcherek musi dobrze o tym wiedzie

ć

- nawet bez zagl

ą

dania do roczników

statystycznych - przecie

ż

na jego uczelni zdecydowana wi

ę

kszo

ść

studiuj

ą

cych to kobiety. Od wielu lat kobiety maj

ą

te

ż

przewag

ę

w

ś

ród osób z wykształceniem

ś

rednim, tak wi

ę

c jedyna mierzalna w przypadku polityków obu płci

kompetencja, jak

ą

jest wykształcenie, przemawia na korzy

ść

kobiet.


Przyjmuje si

ę

,

ż

e interesy grupy nie s

ą

reprezentowane przy podejmowaniu decyzji, je

ś

li osoby z tej grupy s

ą

reprezentowane poni

ż

ej tzw. masy krytycznej okre

ś

lanej w literaturze na minimum 30 proc. Warto zaznaczy

ć

,

ż

e -

wbrew przekonaniu profesora Majcherka - badania opinii publicznej w Polsce wskazuj

ą

na to, i

ż

wiele kobiet

przekonanych jest,

ż

e interesy kobiet nie s

ą

odpowiednio reprezentowane i traktowane powa

ż

nie, je

ś

li nie ma

odpowiedniej liczby kobiet we władzach.

I wreszcie bardzo istotn

ą

rol

ę

odgrywaj

ą

współcze

ś

nie argumenty odwołuj

ą

ce si

ę

do ró

ż

nicy do

ś

wiadcze

ń

, perspektywy,

priorytetów

ż

yciowych kobiet i m

ęż

czyzn. Zwolennicy i zwolenniczki tych argumentów uwa

ż

aj

ą

,

ż

e bez licznej

reprezentacji kobiet ich priorytety i do

ś

wiadczenia nie b

ę

d

ą

obecne przy podejmowaniu decyzji, a pomini

ę

cie tej

perspektywy oznacza,

ż

e uwa

ż

a si

ę

j

ą

za nieistotn

ą

.


Prof. Majcherek nie zna albo nie daje si

ę

przekona

ć

tym argumentom i u

ż

ywaj

ą

c nazwisk kilku posłanek, stwierdza:

"Chybione s

ą

te

ż

argumenty,

ż

e zwi

ę

kszona obecno

ść

kobiet w organach przedstawicielskich () nada politycznej

reprezentacji, a wi

ę

c tak

ż

e samej demokracji, jakich

ś

dodatkowych walorów, cech bardziej kobiecych". Wyniki bada

ń

przecz

ą

temu stwierdzeniu. Zarówno badania Unii Mi

ę

dzyparlamentarnej przeprowadzone w

ś

ród 272 parlamentarzystek

i parlamentarzystów z ró

ż

nych krajów, jak i moje, którymi obj

ę

to ponad 120 członków i członki

ń

parlamentów w sze

ś

ciu

krajach, wskazuj

ą

,

ż

e najwi

ę

ksza grupa badanych widzi ró

ż

nice w priorytetach, spojrzeniu, wra

ż

liwo

ś

ci posłanek i

posłów.

Kolejna teza zaprezentowana przez prof. Majcherka, sprzeczna z wynikami polskich bada

ń

, dotyczy stereotypu,

ż

e

kobiety nie głosuj

ą

na kobiety. To stwierdzenie zupełnie nieuzasadnione, a powtarzane przez profesora jest szczególnie

niebezpieczne. Prowadzone od wielu lat badania prof. Renaty Siemie

ń

skiej wskazuj

ą

,

ż

e kobiety głosuj

ą

na kobiety, je

ś

li

maj

ą

tak

ą

mo

ż

liwo

ść

. Badania prof. Jacka Raciborskiego pokazuj

ą

,

ż

e elektorat znacznie bardziej sprzyja kobietom ni

ż

układaj

ą

ce listy wyborcze partie. W Polsce jednak partie działaj

ą

jak selekcjoner preferuj

ą

cy m

ęż

czyzn. Mo

ż

na doda

ć

,

ż

e w badaniach CBOS z 2009 r. 62 proc. kobiet stwierdziła,

ż

e chce głosowa

ć

na kobiet

ę

.


Szczególnie zadziwia fragment tekstu prof. Majcherka, w którym w wyj

ą

tkowo obra

ź

liwy sposób odnosi si

ę

do posłanki

PO, która - jak sam zauwa

ż

a - ma doktorat z ekonomii. Fakt ten jednak nie przeszkadza autorowi wymieni

ć

jej jako

jednej z kobiet „uwa

ż

anych za wzi

ę

te (sic!) do ozdoby i zgry

ź

liwie nazywanych » paprotkami «”.

Strona 1 z 2

Co tam Panie w polityce? Mizogini trzymają się mocno

2010-07-26

http://wyborcza.pl/2029020,75515,8158841.html?sms_code=

background image


Nie wiem, kto poza autorem tekstu tak uwa

ż

a. Prof. Majcherek za przedmiot swoich kpin wybrał posłank

ę

, która z

trybuny sejmowej wsparła projekt o parytecie. Trzeba wyj

ą

tkowego mizoginizmu i arogancji, aby napisa

ć

w ten sposób o

posłance ze stopniem naukowym. Jest to obra

ź

liwe wobec wszystkich kobiet w parlamencie. Sugeruje bowiem,

ż

e

kobiety wyst

ę

puj

ą

w niepowa

ż

nych i niepolitycznych rolach. A przecie

ż

o m

ęż

czyznach-politykach, którzy znale

ź

li si

ę

na

listach tylko dlatego,

ż

e s

ą

potulni i b

ę

d

ą

podnosi

ć

r

ę

k

ę

za liderem, mówi si

ę

"semafor". Nie prowadzi to jednak autora

do wniosku o bezsensowno

ś

ci zasiadania m

ęż

czyzn w ławach poselskich.


Prof. Majcherkowi udało si

ę

w krótkim tek

ś

cie obra

ź

liwie wyrazi

ć

o całym społecze

ń

stwie. Sprzeciwia si

ę

, aby Sejm

dokładnie odzwierciedlał społecze

ń

stwo (w nauce okre

ś

la si

ę

to jako tzw. reprezentacj

ę

autentyczn

ą

). "Skład

parlamentu, sejmiku wojewódzkiego czy rady gminy oparty na takiej zasadzie tworzyłby pocieszne panopticum". Trudno
zrozumie

ć

to inaczej ni

ż

tak,

ż

e autor uwa

ż

a całe polskie społecze

ń

stwo za "pocieszne panopticum", skoro za takie

uwa

ż

a jego ewentualne dokładne odwzorowanie.


Płe

ć

jest w zasadzie cech

ą

niezmienn

ą

i nie zale

ż

y od naszego wyboru, a wi

ę

c ograniczanie z jej powodu awansu,

mo

ż

liwo

ś

ci

ż

yciowych wyborów, wi

ą

zanie z ni

ą

mniejszych lub wi

ę

kszych szans przy jednakowych kompetencjach jest

szczególnie niesprawiedliwe. W studiach nad m

ę

sko

ś

ci

ą

(prowadzonych przez m

ęż

czyzn) istnieje poj

ę

cie "patriarchalnej

dywidendy" oznaczaj

ą

cej,

ż

e wszyscy m

ęż

czy

ź

ni, z racji swojej płci, maj

ą

w

ż

yciu społecznym, a zwłaszcza publicznym

preferencje, z których korzystaj

ą

na mocy tradycji i stereotypów, cz

ę

sto bez

ż

adnych dodatkowych kompetencji czy

zasług.

Czasem odnosz

ę

wra

ż

enie,

ż

e za wszystkimi łatwymi do obalenia argumentami przeciw parytetowi tak naprawd

ę

kryje

si

ę

l

ę

k przed społeczn

ą

zmian

ą

, a tak

ż

e ch

ęć

zachowania tej "patriarchalnej dywidendy".


Nieprzypadkowo, jak niesie wie

ść

, zwolenników kwot i parytetu jest wi

ę

cej w

ś

ród partyjnych przywódców. Parytetom

sprzeciwiaj

ą

si

ę

politycy o słabszej pozycji, którzy obawiaj

ą

si

ę

,

ż

e trzeba b

ę

dzie dzieli

ć

si

ę

władz

ą

z kobietami. Podczas

serii spotka

ń

, jaki przedstawicielki Kongresu Kobiet odbyły po pierwszej jego edycji, prezentuj

ą

c czołowym

przedstawicielom

ż

ycia publicznego swoje postulaty, jedynym, który wprost powiedział o niech

ę

ci polityków do dzielenia

si

ę

władz

ą

, był pewien arcybiskup. Jego Ekscelencja nie startuje w wyborach i mógł szczerze powiedzie

ć

, o co tu

chodzi.

*Prof. dr hab. Małgorzata Fuszara, wicedyrektor Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu
Warszawskiego, kieruje (wraz z prof. B. Chołuj) Podyplomowymi Studiami Gender Studies na UW, przewodniczy
Komisji Rektorskiej ds. Przeciwdziałania Dyskryminacji na UW

Tekst pochodzi z serwisu Wyborcza.pl -

http://wyborcza.pl/0,0.html

© Agora SA

Strona 2 z 2

Co tam Panie w polityce? Mizogini trzymają się mocno

2010-07-26

http://wyborcza.pl/2029020,75515,8158841.html?sms_code=

background image

Co tam Panie w polityce? Mizogini trzymają się ...

popieram.parytety

22.07.10, 07:35

Odpowiedz

Brawo! Niektórzy przepadną bez patriarchalnej dywidendy, strach się
szerzy. Może warto zamiast na męskich przywilejach, polegać na swoich
kompetencjach? Wtedy nie trzeba będzie się bać kobiet.

--
Popieram parytety płci na listach wyborczych!

popieramparytety.pl

Re: Co tam Panie w polityce? Mizogini trzymają si

puuchatek

22.07.10, 08:24

Odpowiedz

popieram.parytety napisała:

> Brawo! Niektórzy przepadną bez patriarchalnej dywidendy, strach się
> szerzy.(...)

A inni przepadną bez parytetów? Z całym szacunkiem, każdy kija ma dwa końce.

> Może warto zamiast na męskich przywilejach, polegać na swoich
> kompetencjach? (...)

Usuńmy z tego zdania słowo "męskich" i będziemy mieli idealnie oddane stanowisko przeciwników
parytetu... Nota bane - o czym pani profesor nie wspomina - przeciwnicy parytetu także są płci
obojga.

Szkoda też, że pani profesor nie odnosi się do najważniejszej (moim zdaniem) tezy z tekstu
Majcherka: do pytania na jakiej podstawie zwolennicy parytetów twierdzą, że reprezentantem
interesów kobiet musi być kobieta.


>

Co tam Panie w polityce? Mizogini trzymają się ...

e.day

22.07.10, 17:33

Odpowiedz

Nad kwestią parytetów zastanawiałam się nie raz i nie dwa razy. Uważnie analizowałam wyniki
badań, argumenty wysuwane przez osoby w temat zaangażowane. Artykuł P. Majcherka oceniłam
jako infantylnie płytki, większość argumentów wysuwanych przez P. Fuszerę do mnie przemawia.
Ładna polemika.
Owszem, zastanawiałam się, czy moich interesów - jako kobiety - jest w stanie dopilnować tylko
kobieta. Wyszło, że jednak nie wszystkich - bo my, kobiety, jesteśmy ludźmi bardzo różnymi, i z
pewnością mamy różne interesy i różne priorytety. Być może większe szanse byłyby w znalezieniu
kobiety niż mężczyzny, jeśli chodzi o zgodność z moimi poglądami i interesami, ale to tylko gra
szans i niepewności.
Niemniej uważam, że kobiet powinno być we władzach więcej, o wiele więcej niż jest. Twierdzenie,
że kobiety będzie się wybierało do władz tylko dla płci, a nie dla kompetencji, uważam za śmieszne.
Tak się składa, że zawodowo stykam się z osobami - niestety, panami najczęściej - namaszczonymi
do władzy. Kryterium kompetencji nie liczy się w ogóle. Jak kto ma dostęp, niech poczyta sobie
stenogramy z posiedzeń rad, sejmików, sejmu. I śmieszne, i straszne. Mówienie, że chłop u władzy
to jest to, bo jest mądry i ma wiedzę ze swojego zakresu, to bolesne nadużycie.
Niestety, nie mam pewności, że większa liczba pań u władzy nada tej władzy lepszą jakość. Mam
tylko smutne przeświadczenie, że tej jakości nie obniży. Poprzeczka jest już zakopana, trudno, aby
było gorzej i śmieszniej.
Więcej kobiet u władzy oznaczać pewnie będzie również więcej kobiecych wad u władzy. Ale mimo
wszystko wolę te kobiece wady niż męskie. Przez wieki byłyśmy tresowane do współpracy, do
odpowiedzialności, do pragmatyzmu. My wiemy, ile kosztuje urodzenie i wychowanie jednego
chłopaka, którego potem facet - polityk wyśle na wojnę do Afganistanu czy innego Iraku - za
bezdurno, za poklepanie po plecach. Więc może trochę tych cech udałoby się przemycić do polityki
wraz z kobietami.
Moim zdaniem, z parytetem, czy bez - kobiety powinny wziąć sprawy w swoje ręce i sięgać po
władzę. Słabi, głupi, zaślepieni kretyńskimi stereotypami panowie na pewno nie są od nas lepsi.

Co tam Panie w polityce? Mizogini trzymają się ...

kraluch

22.07.10, 22:28

Odpowiedz

„Przeciwnicy parytetów nie zauważają oczywistego faktu, że jeśli na liście
pierwsza kobieta znajduje się na 9. czy 14. miejscu (a to są przykłady z
niektórych polskich list wyborczych) to szanse, aby właśnie kobieta została
wybrana, są praktycznie równe zera. Zarzut o niedoskonałości demokracji można
więc postawić obecnemu systemowi wyborczemu.”

Nieco dalej autorka pisze, że aż 62% kobiet deklaruje chęć głosowania na
kobiety. Skoro tak, to co za różnica, na której pozycji jest pierwsza kobieta?

Demokracja jest niedoskonała, ale oczywiście nie dlatego, że osoba na 9.
pozycji listy, niezależnie od płci, ma statystycznie niewielkie szanse na
wybór. To absurdalny argument.

„Zresztą sprzeciw dyskutantów budzą wyłącznie te kwoty, które odnoszą się do
płci. A przecież kwoty stosowane są powszechnie w polityce, chociażby przez
koalicjantów dzielących między siebie w ustalonych proporcjach najwyższe
stanowiska (i nikt nie podnosi larum, że stanowiska obejmą osoby niekompetentne).”

Oczywiście nie chodzi o płeć. Proszę zaproponować parytet oparty o strukturę
wiekową albo wykształcenie, to przekona się pani o tym. Chodzi o to gdzie i
jak miałyby zostać te kwoty wprowadzane. Koalicjantów nie zmusza się aktami
prawnymi do „poprawnego” podziału stanowisk, więc i pod tym względem

Strona 1 z 4

Co tam Panie w polityce? Mizogini trzymają się ... - Publicystyka - Forum dyskusyjn...

2010-07-26

http://forum.gazeta.pl/forum/w,904,114443728,,Co_tam_Panie_w_polityce_Mizogini...

background image

porównanie chybione.

"Pierwszy z nich odwołuje się do sprawiedliwości. Z jakich powodów mamy
akceptować sytuację, że statystyczna mniejszość (mężczyźni) zajmuje 80 proc.
miejsc w Sejmie i ponad 90 proc. w Senacie?"

A może z takich, że zostali wybrani na te stanowiska zgodnie z regułami sztuki
aktualnego ustroju państwa?

"Osoby uznające słuszność tego argumentu za swój cel uważają wyrównanie
proporcji płci wśród osób sprawujących władzę w ramach każdego ugrupowania.
Dla tych osób właśnie (a ja do nich należę) podstawową wartością jest równość
szans obu płci."

Nie, nie jest pani za równością szans obu płci, bo wtedy nie opowiadałaby pani
tych wszystkich farmazonów. W istocie równość szans w świecie polityki
oznacza, że każde dwie osoby różniące się tylko płcią, maja taką samą pozycję
„startową” i szanse na rozwój swojej kariery politycznej. Proszę udowodnić, że
takiej – rzeczywistej - równości szans nie ma.
Tworzenie list wyborczych jest kolejnym etapem niełatwej, brudnej, gry w
ramach wzajemnie zwalczających się frakcji w partii. Ingerencja na tym
poziomie na pewno nie ma nic wspólnego z równością. Wśród aktywnych członków
partii kobiety są w mniejszości, załóżmy, że jest ich 30%. Jeśli te 30% ma
dostać 50% miejsc na liście, to gdzie tu sprawiedliwość? (Nawet gdyby miały
zagwarantowane 30% miejsc, to też nie było by to sprawiedliwe.)

Gdybyśmy zamiast o politykach dyskutowali o inżynierach („z jakich powodów
mamy akceptować sytuację, że statystyczna mniejszość (mężczyźni) mają zajmować
80% stanowisk inżynierów?”), to „równość” proponowana przez autorkę
oznaczałaby, że uczelnie muszą „produkować” inżynierów i inżynierki w równych
liczbach, niezależnie od liczby studentów obojga płci, niezależnie od wyników
egzaminów. Niezależnie od zdrowego rozsądku.

"Warto zaznaczyć, że - wbrew przekonaniu profesora Majcherka - badania opinii
publicznej w Polsce wskazują na to, iż wiele kobiet przekonanych jest, że
interesy kobiet nie są odpowiednio reprezentowane i traktowane poważnie, jeśli
nie ma odpowiedniej liczby kobiet we władzach."

No dobrze i co z tego wynika? Mogę się założyć, że podobne wyniki dałyby
badania dowolnej grupy. Przedsiębiorcy? Rolnicy? Górnicy? Na pewno wielu z
nich jest przekonanych, że ich interesy nie są odpowiednio reprezentowane
jeśli nie ma odpowiedniej liczby – odpowiednio – przedsiębiorców, rolników i
górników we władzach.

"Kolejna teza zaprezentowana przez prof. Majcherka, sprzeczna z wynikami
polskich badań, dotyczy stereotypu, że kobiety nie głosują na kobiety. To
stwierdzenie zupełnie nieuzasadnione, a powtarzane przez profesora jest
szczególnie niebezpieczne."

Głosują, owszem. Oczywiście pod warunkiem , że kobieta znajduje się na
odpowiedniej pozycji.

"A przecież o mężczyznach-politykach, którzy znaleźli się na listach tylko
dlatego, że są potulni i będą podnosić rękę za liderem, mówi się "semafor"".

A jak się mówi o kobietach-politykach, które z tych samych powodów znalazły
się na listach - „semafora”? Czy to aby nie wśród kobiet - polityków jest
więcej tych "potulnych", które bez szefa nie znaczą nic?

"Sprzeciwia się, aby Sejm dokładnie odzwierciedlał społeczeństwo (w nauce
określa się to jako tzw. reprezentację autentyczną)."

Dokładnie, ale według jakich kryteriów? Jest ich wiele: płeć, wykształcenie,
wiek, IQ, orientacja seksualna no i światopogląd, ale to ostatnie jest
przecież bez znaczenia. Potraktowanie poważnie postulatu dokładnego
odzwierciedlenia społeczeństwa nawet według tylko tych kilku kryteriów (z
wielu możliwych) oznaczałoby likwidację znanego nam systemu wyborów. Zamiast
niego najpierw sztab socjologów ustalałby kryteria dla odpowiedniej liczby
stanowisk, tak, żeby w skali kraju i w skali Parlamentu nie było różnic.
Kobiet o wykształceniu średnim, w wieku 40-45 lat, o IQ równym 110,
heteroseksualnych, bezdzietnych introwertyczek powiedzmy pięć, mężczyzn o
wykształceniu zawodowym, w wieku 20-25 lat, o IQ równym 100, homoseksualnych,
bezdzietnych ekstrawertyków załóżmy - siedmiu. I tak dalej. Praca trudna, ale
czego się nie robi w imię postępu. Następnie wystarczyłoby przeprowadzić
casting na te stanowiska, bo przecież liczą się kompetencje, które najlepiej
oceni jakaś komisja, oczywiście też z reprezentacją autentyczną. Wybory nie
byłyby już potrzebne.

"Nieprzypadkowo, jak niesie wieść, zwolenników kwot i parytetu jest więcej
wśród partyjnych przywódców. Parytetom sprzeciwiają się politycy o słabszej
pozycji, którzy obawiają się, że trzeba będzie dzielić się władzą z kobietami."

Nikt radośnie nie wita zwiększonej konkurencji, zwłaszcza konkurencji
działającej na lepszych warunkach - co w tym dziwnego? Nie chodzi o kobiety,
gdyby to Marsjanie mieli zagwarantowane x% miejsc na listach, reakcja obecnych
polityków byłaby podobna.

"jedynym, który wprost powiedział o niechęci polityków do dzielenia się
władzą, był pewien arcybiskup. Jego Ekscelencja nie startuje w wyborach i mógł
szczerze powiedzieć, o co tu chodzi."

Strona 2 z 4

Co tam Panie w polityce? Mizogini trzymają się ... - Publicystyka - Forum dyskusyjn...

2010-07-26

http://forum.gazeta.pl/forum/w,904,114443728,,Co_tam_Panie_w_polityce_Mizogini...

background image


Skoro sam arcybiskup tak powiedział, to musi to być prawda! Żenujący argument.

Z Majcherkiem coś nie tak

drojb

22.07.10, 23:35

Odpowiedz

Gazeta wypromowała go na czołowego "intelektualistę"-publicystę. Zna się na
wszystkim. Wypowiada się chętnie, pióro ma lekkie. Ale, niestety - pisze
bzdury o sprawach na których się nie zna. Przypominam jego artykuł o wsi i
chłopach, z których ziały klasowe przesądy, rodem z dziewiętnastowiecznego
Krakowa. Artykulik o parytetach - toż to rozprawka wyjęta ze znanej sztuki o
pani Dulskiej ("lepiej, żeby ze służącą, niż by się miał włóczyć po burdelach
- ale jak zaszła w ciążę - to ladacznica!"). Jednym słowem - zatęchły Galicjanin.
PS. dziękuję e-day za trafne uwagi!

Co tam Panie w polityce? Mizogini trzymają się ...

hardy1

23.07.10, 09:51

Odpowiedz

No i tak to jest jak artykuł pisze zdecydowany/a zwolennik/czka
jakiejś tezy.

Pani profesor napisała - jakby kobiety były kandydatkami to inne
kobiety by na nie głosowały. Chwilę wcześniej pisze że kobiety są na
listach wyborczych (tylko wg niej na zbyt dalekich miejscach)... To
są czy nie są?

Wszelkie sztuczne parytety prowadzą do wynaturzeń w "drugą stronę".
Nie zauważam współcześnie dyskryminacji kobiet. Te które są
wykształcone i zdecydowane - osiągają sukcesy w różnych dziedzinach
życia społecznego. Pani profesor pewnie wspomina czasy sprzed
kilkudziesięciu/kilkunastu lat. Coś się zmieniło, pani profesor.

Nie róbmy sztucznych parytetów. Uzupełniajmy się tam gdzie inaczej
nie można (noszenie ciężarów, ciąża, orientacja w terenie, precyzja
wykonania mikroskopijnych elementów...tu żaden parytet nic nie
zmieni), równość tam gdzie to możliwe.

PS.Tegoroczny autentyk z...jakiegoś zjazdu kobiet (chyba
feministek) - temat przewodni właśnie o "walce o równość i
parytety". 200 pań na sali, prowadząca włącza pokaz multimedialny
i...nie chce się wyświetlić obraz. Prosi o pomoc kogoś z
sali...podchodzi jedna, druga...więcej chętnych nie ma. Dalej nie
działa. Prelegentka wychodzi, prosi o pomoc pierwszego napotkanego
mężczyznę - ten podchodzi, patrzy, klika jeden przycisk...hurra,
działa!
Co sobie pomyślał? Co sobie pomyślały? Nieważne :) Traktuję to jako
wyjątek...ale mógłbym potraktować jako normę. Tak jak pani profesor
chce traktować jako normę sztuczne parytety...

Żeby było jasne - jestem całkowicie za równością, niezależnie od
rasy, wyglądu czy właśnie płci. Ale nie wprowadzajmy sztucznych
równości bo one rodzą złe preferencje - przynoszą przeważnie więcej
szkody niż równości...historia zna wiele takich przypadków...
Ostatnio (jeżeli dobrze pamiętam - w Szwecji) część kandydatów na
uczelnie wniosła zbiorowy pozew przeciwko dyskryminacji przy
egzaminach - mieli lepsze wyniki ale nie dostali się na studia
ponieważ przyjęto kandydatki z gorszymi wynikami...ale uczelnie
MUSIAŁY przyjąć tyle i tyle pań, w ramach parytetu... Czy ten
sztuczny parytet nie stał się dyskryminacją panów ze względu na ich
płeć? No właśnie...
--
i]Idę na swoje blogi.
Tam mam spokój błogi[/i]...

hardy.bloog.pl/?ticaid=6a926

Hardy

Co tam Panie w polityce? Mizogini trzymają się ...

123nowak

26.07.10, 12:04

Odpowiedz

Szanowna pani Profesor!

Już Joseph Goebels wykazał, że kłamstwo powtórzone tysiące razy
staje się prawdą. W nowszych pewien poseł twierdzi, że "ciemny lud
to (znaczy się każde głupstwo) kupi".

Pani polemika z Majcherkiem jest w tym właśnie stylu prowadzona.
Jeżeli będziemy głośno krzyczeć, że kobiety są uciskane,
maltretowane i nie mają głosu to ten krzyk z tezy wymagającej dowodu
stanie się "prawdą". I może tak się stanie rzeczywiście, bo ciemny
lud poddany socjologicznemu praniu mózgu wszystko jest w stanie
kupić...

Na jakiej podstawie Pani uważa się za uprawnioną do reprezentowania
poglądów wszystkich kobiet? Skąd Pani wie, że większość kobiet chce
iść do polityki, do władzy, chce piastować, zasiadać itp.? Że chce
parytetów? Może Pani mówić wyłącznie za siebie i za te Pani
koleżanki, które myślą tak samo jak Pani. Ale nie za wszystkie
kobiety!

Strona 3 z 4

Co tam Panie w polityce? Mizogini trzymają się ... - Publicystyka - Forum dyskusyjn...

2010-07-26

http://forum.gazeta.pl/forum/w,904,114443728,,Co_tam_Panie_w_polityce_Mizogini...

background image

Czy nie zdaje Pani sobie sprawy, że Pani te inne kobiety chce
uszczęśliwić na siłę? Chce je Pani zmusić do wyznawania takiego
samego światopoglądu, jaki ma sama. Pani uważa, że kobiety powinny
być w polityce aktywne, więc i one tak muszą uważać. A jeżeli tak
nie jest to trzeba je do tego przekonać, zmusić, ostatecznie wmówić
im, że są biedne, nieszczęśliwe, uciskane itp. I muszą, po prostu
muszą dla swojego dobra wybrać Panią i Pani koleżanki do polityki.
To jest ta prawdziwa, a ukryta teza Pani artykułu. Pani i
Pani środowisko mimo, że reprezentuje zdecydowaną mniejszość chce do
waaaaadzy. Chce do polityki, Sejmu, Senatu... A, że Wasze szanse w
uczciwej walce politycznej są żadne, bo nawet kobiety na Was
głosować nie chcą, to potrzeba parytetów.

Już mieliśmy czasy kiedy klasa robotnicza jadła kawior i spijała
szampana ustami swoich przedstawicieli. Teraz Pani chce, aby kobiety
uczestniczyły we władzy przez swoje mądrzejsze przedstawicielki.
Przypadkiem - rzecz jasna - to będzie Pani i jej kilka koleżanek.
To jest jedyny, prawdziwy cel lansowania parytetów. Niewybieralne
kobiety chcą na plecach swoich zindoktrynowanych koleżanek wejść do
waaaadzy....
Te rzekomo uciskane, maltretowane itp. kobiety są
dla zwolenniczek parytetów wyłącznie mięsem armatnim. Środkiem do
celu i niczym więcej.

Ja wiem!
Pani nawet wierzy w to co mówi. Pani ma lewicowe poglądy. Pani po
prostu wie co dla tych kobiet jest najlepsze - nawet jeżeli one same
tego jeszcze nie wiedzą! A jak będą oporne to się je do tej
szczęśliwości zmusi na siłę. Środowiska lewicowe wiedzą przecież jak
się społeczeństwa uszczęśliwia. A to pod hasłem walki z wyzyskiem. A
to pod hasłem walki o prawa przodującej klasy robotniczej. A to ....
ech nie warto wspominać tego jak lewicowe środowiska uszczęśliwiały
ludzkość w Gułagu, na polach śmierci Pol Pota, czy przy pomocy
czapki hańby w czasie rewolucji kulturalnej.

Teraz chce się uszczęśliwić ludzkość walcząc o parytety! I skończy
się to tak jak zawsze.

Strona 4 z 4

Co tam Panie w polityce? Mizogini trzymają się ... - Publicystyka - Forum dyskusyjn...

2010-07-26

http://forum.gazeta.pl/forum/w,904,114443728,,Co_tam_Panie_w_polityce_Mizogini...


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
A co tam Panie w polityce Part IV
A co tam Panie w polityce Part III
A co tam Panie w POLITYCE V
A co tam Panie w Polityce II
A co tam Panie w Polityce
A co tam Panie w polityce Part VII
A co tam Panie w Polityce VI
2010 07 21 Parytety i Majcherek, niestety Polemika z J Majcherkiem
„Cóz tam, panie, w polityce” – czyli jak sie panowie
21 Co tam u Janielskich Błękitny motyl wrzesień,09
Co tam Panie w Watykanie 2

więcej podobnych podstron