ABY NIE WYBRAĆ ŹLE Zwoliński Andrzej

background image

ks. Andrzej Zwoliński

...aby nie wybrać źle!

Wydawnictwo SALWATOR

Kraków

background image

Zofia Smęda

Korekta

Marta Stęplewska

Redakcja techniczna i przygotowanie do druku

Gabriela Abratowicz

Projekt okładki

Artur Falkowski

Impńmi potest

ks. Jan Folkert SDS, prowincjał

b

l.dz. 204/P/08

^

c

O

2008

Wydawnictwo SALWATOR

ISBN 978

-

83

-

7580

-

0

15-9

Wydawnictwo SALWATOR

ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków

teł. (0-12) 260-60-80, faks (0-12) 269-17-32

e-mail: wydawnictwo@salwator.com

www.salwator.com

Kraków, 21 kwietnia 2008

background image

WSTĘP

Jednym z ważnych symboli życia ludzkiego jest wę­

drowanie po drogach świata. Już w starożytności

każdy dzień, miesiąc i rok był porównywany do ko­
lejnych odcinków drogi, które człowiek pokonywał
świadomie lub nieświadomie. Młodość jest czasem
szczególnego wyboru dróg - wszystkie wydają się
wówczas dostępne. Od dobrze przeżytej młodości
zależy, jak będzie wyglądało życie człowieka, jakie
stanie się jego wędrowanie. Czy będzie to tułacz­
ka - droga bez celu, w której nie zadaje się pytań: „Po
co?” i „Dokąd?”. A może będzie to ciągła ucieczka
przed błędami przeszłości, wędrowanie w obawie, że
przeszłość nas dopadnie, wymierzając karę? A może
będzie to świadome kroczenie po drogach tego

świata, jak w pielgrzymce, gdy jasno określony cel
prowadzi wędrowca i pozwała mu pokonać wszelkie
trudy i przeszkody?

Młodość dążąca do celu z otwartym sercem

i umysłem nie powinna się obawiać samej drogi.
Nigdy bowiem nie idziemy sami, gdyż drogą tą szedł

już kiedyś Jezus...

background image

DROGI KRZYŻOWE

Aby się przekonać, że dramat Golgoty trwa, wystarczy
włączyć telewizor i posłuchać wiadomości ze świata,
przeglądnąć prasę lub posłuchać relacji radiowych.
Pod różnymi szerokościami geograficznymi, w od­
miennych warunkach klimatycznych i kulturowych,
ludzie różnych ras, narodów i języków poddawani są
miażdżącej sile niesprawiedliwości. Ciągle w różnych
miejscach Ziemi rozlega się świst bata uderzającego
niewinnych ludzi. Żołnierze posłusznie i gorliwie

wykonują rozkazy. Nie pytając o nic, zgadzają się

nawet na zbrodnię ludobójstwa. Piłaci podpisują
fałszywe wyroki, lękając się utraty stanowiska. Ko­
lejni fałszywi świadkowie krzywoprzysięgają. Ktoś
kona samotnie na krzyżu w obecności obojętnego

tłumu gapiów... Nędza, przemoc, wojna, cierpienie,
niesprawiedliwość, nienawiść, pogarda - wszystkie
one są codziennym chlebem współczesnego świata,
nieobcym także młodym.

Na Golgotę nie trzeba nikogo specjalnie zapra­

szać. Wszyscy są jej uczestnikami, jesteśmy w niej
zanurzeni. Pozostaje nam tylko uświadomienie so­
bie, że prowadzi przez nią droga każdego człowieka,
i zrozumienie, że jest ona potrzebna tak jak droga
krzyżowa Jezusa.

- 7 -

background image

Czy dostrzegasz Golgotę obecną w umęczonym

świecie? „Czy widziałeś piece krematoryjne, sterty
butów, ubrań ludzi zamęczonych, pomordowanych;

ludzkie włosy, którymi wypchano materace; komory
gazowe. A Pismo mówi, że Bóg uwieńczył człowieka
godnością i chwałą. Czy widziałeś chorych na raka,
wyjących z bólu, ukrzyżowanych niegojącymi się

ranami... A Pismo mówi, że Bóg uczynił człowieka

niewiele mniejszym od aniołów. W umęczonej god­

ności, w widowisku niszczącego bólu stawiasz krzyż
swój, Boże” (ks. H. Piecha).

Przy drodze krzyżowej w Jerozolimie, w kaplicy

przy

stacji „Matka Bolesna”, zbudowanej rękami

polskich żołnierzy z armii generała Andersa, którzy

wojennym szlakiem przez Bliski Wschód podążali

do Polski, znajduje się oryginalny obraz przedsta­

wiający Jezusa niosącego krzyż, w ślad za którym po­

dąża tłum Polaków niosących swoje krzyże. Ubrani

w sukmany, w mundury żołnierskie, w stroje robocze
i odświętne podążają za Jezusem. Usłyszeli kiedyś

wezwanie: „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się za­

prze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech
Mnie naśladuje” (Mt 16, 24).

Józef Birkenmajer, młody poeta, który zginął

podczas oblężenia Warszawy we wrześniu 1939 roku,
napisał:

background image

Krzyżowa w świecie każda jest droga
i znakiem krzyża się kreśli,
każda nas wzywa - przykładem Boga -
byśmy krzyż po niej swój nieśli.

Każda droga jest dla chrześcijanina fragmentem

drogi krzyżowej. Ale tylko od nas zależy, jakie miej­
sce zajmiemy w dramacie Golgoty. Czy będziesz
sceptycznie nastawionym do świata Piłatem, który
zapyta: „Cóż to jest Prawda?”, nawet gdy stoi Ona

przed nim? Czy fałszywym świadkiem skazującym Je­
zusa na śmierć swoim kłamliwym bełkotem? A może
Szymonem z Cyreny przymuszonym do niesienia
krzyża? Weroniką, która ma odwagę, pomimo nie­
nawistnego krzyku tłumu, zareagować po ludzku,
widząc cierpiącego człowieka? Żołnierzem egzeku­

cyjnej kohorty, wiernie i bezmyślnie wykonującym
rozkazy przełożonych? Anonimowym gapiem, który
wraz z innymi krzyczy: „Na krzyż z Nim!”, nie py­

tając o sprawiedliwość? Setnikiem, który w ostatniej
chwili, w momencie śmierci Jezusa, zrozumie, że
dokonuje się tajemnica Bożej Miłości?

W różnych sytuacjach, pod różnymi szerokościa­

mi geograficznymi i w różnym czasie powtarza się
Golgota, w której bierzemy udział. Ucieczka przed

tą Prawdą niewiele zmieni. Walka z krzyżem na nic
się nie zda. Wyrzucony z sal szkolnych, wysadzony
w powietrze, odcięty z wieżyc cerkiewnych powraca

background image

z pytaniem o sens życia człowieka, o cel jego drogi,

usprawiedliwienie

cierpienia,

tajemnicę

nieprawości,

potęgę miłości.

„Pionierskaja Prawda” z 5 lipca 1979 roku zamieś­

ciła list do redakcji napisany przez Ritę Rudnicką

z Moskwy. Uczennica szkoły podstawowej z dumą

donosiła: „Chcę wam powiedzieć i na pewno was

ucieszyć: w naszej klasie Vb nikt nie nosi krzyżyka”.

Walka może mieć i taką postać... Groźniejszą metodą

jest jednak pochwała wygodnego, łatwego życia, od­

rzucenia wszelkich ograniczeń i ofiar, obietnice uro­

jonych rajów, oferowanych w zamian za wybranie zła

i grzechu. Wpędzenie człowieka w szaleńczą pogoń

za

pieniądzem,

karmienie

złudnym

przekonaniem,

że wartość życia ludzkiego zależy od wysokości jego

konta bankowego, oduczanie miłości i człowieczeń­

stwa - to wszystko wiedzie nas z Golgoty na drogi

obce Chrystusowi i to takie, na których nie można

Go spotkać.

Cierpienie,

ułomność,

trud

życia,

słabość

nie

znajdują

dzisiaj

zrozumienia.

Jakże

wymowna

jest

więc „Modlitwa inwalidy” wypisana na ścianie jedne­

go z nowojorskich szpitali: „Prosiłem Boga o danie

mi mocy do osiągnięcia powodzenia - uczynił mnie

słabym. Prosiłem o zdrowie dla dokonania wielkich

czynów - dał mi kalectwo. Prosiłem o władzę, żeby

mnie ludzie cenili - dał mi niemoc. Prosiłem o boga-

- 10 -

background image

ctwo, abym mógł być szczęśliwym - dał mi ubóstwo.
Niczego nie otrzymałem, o co prosiłem. Jestem spo­
śród wszystkich ludzi najhojniej obdarowany”.

Przyjąć krzyż, to przyjąć każdy dzień takim, jaki

on jest, zgodzić się - nie poddając się - na trudy,
problemy i zadania, które podsuwa nam życie. Moż­
na jeszcze rozglądać się za drogami ucieczki z Gol­
goty. Tylko dokąd nas one zaprowadzą...

„Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten

nie może być Moim uczniem” (Łk 14, 27). Bóg za­
prasza nas do współpracy ze sobą. Swoim krzyżem
dopełnia nasz trud i wysiłek. Zaprasza: „Przyjdźcie
do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni je­
steście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na
siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokor­
ny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych.
Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię
lekkie” (Mt 11,28-30).

* * *

Każdy krzyż, jaki nosimy, równy jest krzyżykowi
w muzyce. On podnosi człowieka.

s. Aniela Wilhelmina Białka

(...) gdy masz jakie myśli, powiąż je z krzyżem - jak
różańca ziarna.

Juliusz Słowacki, Mindowie

-

11

-

background image

Wszystko przypomina nam krzyż. My sami jesteśmy

stworzeni na kształt krzyża.

św. Jan Yianney

PRZEPROSINY BOGA

Żyli dwaj staruszkowie

W ogromnej zażyłości

Ze staruszkiem Panem Bogiem,

Prostym, jak oni prości.

Chodzili z nim na „jednego”

Do Pietra czy do Jakuba,

Nigdy się nie zachwiała

Przyjazna z Nim rachuba.

Przyjaźń to była szczera,

Przyjaźń to nie na żarty:

Gwarzyli ze sobą, jak mogli,

Grywali ze sobą w karty.

Aż tu jednego razu

Oblazła ich wielka trwoga:

Wmówił w nich jakiś ceper,

Ze obrazili Boga.

Ze Go pospolitują,

Że miejsce Jego jest w tumie,

Nie w zwykłej chłopskiej chałupie,

-

12

-

background image

Nie w zwykłym chłopskim rozumie.

I, widać, wszelką miał słuszność
Mądrala edukowany,

Bo nagle im się wydało,
Że Bóg opuścił ich ściany.

I odtąd mieli ci starcy

Żywot już całkiem zatruty

1 chęć ich wzięła ogromna

Jakiejś ogromnej pokuty.

Ja się ukorzę w ten sposób,
Że pójdę, że na początek,

Myć nogi dwunastu dziadom,

We Wielki Czwartek czy Piątek”.

„A ja - oświadczył drugi -

W ten sposób grzech swój okupię,

Że będę, jak święty Szymon,

Lat siedem stał na słupie”.

Tak idąc, tak się kajając,

Tak chłoszcząc swe niecne wady,

Wcale się nie spostrzegli,

Że ktoś - ciap! ciap! - w ich ślady.

Usiedli na burcie rowu,

Straszliwie utrudzeni,
A obok nich siadł ktoś trzeci

-

13

-

background image

W jaworu chłodnej cieni:

„Cóż to się z wami dzieje?”

Zapyta wędrowiec nieznany.

„Szukamy Pana Boga,

Opuścił nasze ściany”.

Jt

sobie rachuję - rzekł jeden

Że

przecież Go odnajdziemy,

Choć rzucił nasza chałupę

Nic nie mówiący, niemy”.

„Zaś moja kalkulacja -

Tak drugi się wątpić ośmieli -

Że chyba nie ma Go wcale,

Nie znajdzie się do niedzieli”.

Poklepał ich po ramieniu

1 tok im od razu powie:

„Po co się włóczyć po święcie,

Wracajmy, staruszkowie!

Zajrzyjmy sobie po drodze

Do Pietra lub pana Jakuba,

A

potem zagramy w karty,

To będzie najlepsza rachuba”.

„Dyt to nasz Pan Bóg, o rety!

O, przepraszamy Cię mile

Za gfupią myśl naszą, że mógłbyś

Rzucić nas choćby na chwilę".

Jan Kasprowicz, z tomu:

Mój śwut

background image

DROGI PRZYSZŁOŚCI

Młodość w sposób naturalny skierowana jest ku
przyszłości.

Młody

człowiek

niecierpliwie

odlicza

dni, miesiące i lata dzielące go od ukończenia szkoły,
zdania egzaminu dojrzałości, podjęcia pracy, studiów,

otrzymania

paszportu,

samodzielnego

mieszkania,

zakupu samochodu. Chłopcy i dziewczęta mają wie­
le planów, wybiegają marzeniami i tęsknotami poza
teraźniejszość, wiele myślą o swej przyszłości.

Drogi przyszłości młodego człowieka są tak licz­

ne, jak możliwości, które stawia przed nim świat. Ku
każdej z nich wiedzie praca, zdecydowane i ofiarne
przygotowywanie się, konsekwentne i cierpliwe zmie­
rzanie w wyznaczonym przez siebie kierunku. Przy­
szłość sama zweryfikuje zamiary i marzenia, pokaże,
na ile były one realne, na ile możliwe do realizacji,
na ile zgodne z wolą Bożą.

Bardzo szybko znikną kolejne kartki z kalendarza.

Mijający czas będzie uparcie weryfikował planowaną
przez człowieka przyszłość. Niektóre z podjętych dzia­
łań przyniosą wspaniałe owoce i wpiszą się na długi czas

w historię rodziny czy środowiska, inne nie ostoją się
ani chwili, nie wytrzymają próby życia. Nie wiemy, co
zachowa się z naszych marzeń, ile z nich pozostanie?

Parę zdjęć? Kilka pożółkłych listów, kwitów i podań?

— 15 —

background image

Przyszłość jawi się jako pole jeszcze niezaorane,

niezasiane,

nieuprawione.

Można

z

niego

uczynić

wspaniały ogród, można je obsiać ziarnem i czekać

na plony, można pozostawić nietknięte - porośnie

chwastami i szybko zamieni się w jałową ziemię.

Przyszłość zależy od dobrej woli, pracowitości, fa­

chowości i inteligencji jej gospodarza. Dlatego też ci,

którzy już pracowali na polu czasu - starsi, z wielką

troską spoglądają na młode pokolenie. Są przecież

świadomi, że to od niego zależy dalszy los świata,

przyszłość jego krajobrazów i perspektywy rozwoju.

Nasi ojcowie, zanim podjęli trud siewu, zanim

rzucili pierwsze ziarna na rolę, czynili znak krzyża.

Wiedzieli, że nie wszystko zależy od człowieka. To

przecież Bóg, a nie człowiek, rządzi światem. I choć­

by wielu krzyczało tak głośno, jak opętany z Gerazy

(por. Łk 8, 26-39), że „Boga nie ma”, nie chciało sły­

szeć o Chrystusie, o Jego Ewangelii, powiedziało, jak

kiedyś Grecy do św. Pawła na Areopagu: „(...) idź tam,

skąd

przychodzisz,

posłuchamy

cię

innym

razem”

(por. Dz 17, 32) - nie zmieni to prawdy, że człowiek

nie jest wszechmocny. Tak wiele spraw ciągle wymyka

się człowiekowi z rąk, niezależnie od jego intencji,

silnej woli i wielkiego pragnienia. Zaskakują go nowe

cierpienia, nowe tajemnice świata, a kolejne pytania

o przyszłość są coraz bardziej natarczywe, pełne nie­

pokoju i niepewności. Tylko mocne uchwycenie się

-

16

background image

krzyża, znaku nadziei, daje mądrość spokojnego i uf­
nego otwarcia się na to, co przyniesie przyszłość.

Lęk przed przyszłością zamyka niektórych w te­

raźniejszości, w chwili obecnej, każe im dowolnie
korzystać z czasu, który jest, bez względu na to, co
niesie przyszłość. Znajdują sobie oni „nowe” nadzie­

je, budują prywatne „raje”. W ten sposób ucieka
przed przyszłością alkoholik, narkoman, chciwiec,

karierowicz. Każda wymówka jest dobra, byle nie
myśleć o przyszłości, by czymkolwiek się zająć, by
nie patrzeć przed siebie. Tam bowiem, na horyzoncie

życia, wyraźnie pojawia się myśl o śmierci, o ostatecz­
nej odpowiedzialności, o sprawiedliwości, o „zdaniu
sprawy ze swojego włodarstwa” (por. Łk 16, 2).

Ucieczka w iluzję potęgi czasu teraźniejszego po­

zbawia człowieka perspektyw, umiejętności widzenia
tego, co „przed nim”. Zatopiony w chwili obecnej
nie chce wziąć odpowiedzialności za kształt świa­

ta, nie chce odkryć w nim miejsca swej pracy i roz­
woju. Nie wędruje, bo obce są mu drogi przyszłości.
Nie korzysta z zaproszenia do podjęcia pielgrzymki
do domu Ojca, bo nie wierzy, że można tam dojść.
Zatrzymać się na chwili obecnej znaczy zdradzić
przyszłość...

Przyszłość jest jak pole uprawne. Może dać chłeb

bądź chwasty. By owocem przyszłości był chleb,
potrzebna jest współpraca człowieka z Bogiem.

- 17 -

WSDTon*

background image

Chleb łączy w sobie mąkę, wodę i ciepło. Mąka

jest „owocem ziemi i pracy rąk ludzkich” - znakiem

współudziału człowieka w dziele tworzenia chleba.

Woda jest darem otrzymanym od Stwórcy - symbo­

lem Bożego „udziału” w wypieku chleba przyszło­

ści. Ciepło jest niezbędne, by połączyły się woda

i mąka - jest znakiem Miłości, która scala, nadaje

smak, karmi.

Przyszłość nie musi straszyć ani głucho milczeć,

pogłębiając

niepewność

człowieka.

Można

już

dzisiaj zapełniać miłością, która kiedyś zaowocuje

dobrym chlebem. Czy jednak zechcemy podjąć ten

trud?

Prymas Tysiąclecia, kardynał Stefan Wyszyński,

24 stycznia 1981 roku w Warszawie powiedział:

„Czasy, które idą, żądać będą od nas nowych mocy

moralnych,

duchowych,

społecznych,

zawodowych

kompetencji, a także wysokiego poziomu kultury oj­

czystej, rodzinnej, która będzie pokarmem dla tych,

co po nas przyjdą. Naród przecież nie umiera, tylko

my umieramy. Naród trwa. Zachowajmy nadzieję,

bo proces odnowy się rozpoczął. Chociaż w moim

rozeznaniu będzie on powolny i trudny, chociaż bę­

dzie miał swoje powikłania, to jednak już się zaczął.

Nie ten, to inny podejmie wici, ale proces rozsze­

rzania wolności Narodu i budzenia się świadomości

sumienia narodowego, już jest zaczęty. Jest ziarnem

-

18

-

background image

pszenicznym rzuconym w ziemię, które wyda owoc
stokrotny”.

* * *

Każdą teorię maltretują fakty.

A. France

Szedłem do celu krok za krokiem, wolno, lecz do­
szedłem szybciej niż ci, którzy biegli bezmyślnie.

Pele, piłkarz brazylijski

Zbiorowej odpowiedzialności nie ma ani w prawie,
ani w etyce. Istnieje tylko odpowiedzialność jednost­
ki i ona jest wyrazem człowieczeństwa.

,

Edmund ]. Osmańczyk

CZŁOWIEK (fragmenty)

Dobry mój Boże, słyszę oto,
Że ten tylko buduje okazałe mury,

Kto sam zamierza znaleźć w nich mieszkanie.
A czyż był kiedy, czy kiedy powstanie

Dom wspanialszy niż Człowiek? Niż ten Człowiek,

który

Wszystko przyćmiewa swą istotą.

Bo sam jest wszystkim, każdą rzeczą;

Więcej: jest drzewem, ale obfitszym w owoce;

- 19 -

background image

Zwierzęciem, wyższym nad inne zwierzęta:

Rozum i słowo są sprawą człowieczą,

I gdy papuga mówi, w jej ptasiej powłoce

Tai się mowa od nas wzięta.

W człowieku jest symetria świetna,
Proporcje wiążą jego członki, podobieństwem

Kojarzą wszechświat z pojedynczym życiem;

Najdalsze części ciała są rodzeństwem:

Głowa jest siostrą stopy i nić je sekretna
Łączy z przypływem i księżycem.

Nic nie dotarło tak daleko

Jak Człowiek, ścigający zdobycz za zdobyczą.

Najwyższą gwiazdę zamknie pod powieką:

Jest - w pomniejszeniu - niebem całem.

Zioła leczą nas rade, czując tajemniczą

Więź pokrewieństwa z naszym ciałem.

(...)

Każda rzecz spełnia Twoją wolę:

Wódy, gdy się połączą, nasze żeglowanie

Tworzą, a gdy się rozstąpią - mieszkanie;

W

rzekach nas poją; karmią jako deszcze;

A wszędzie myją. Tyle w tym jednym żywiole

Piękna - a ile w innych jeszcze?

Człowiek na każdej swojej drodze

Spotkać może liczniejsze, niż spostrzega, sługi:

Depcze je, choć mu niosą pocieszenie,

Kiedy choroba umęczy go srodze.

-

20

-

background image

O, potężna Miłości! Być światem i drugi
Świat mieć na każde swe skinienie!

Skoroś więc pobudować raczył

Pałac tak okazały, zamieszkaj w nim, Panie,
By i on wreszcie z bliska Cię zobaczył!
A przedtem daj nam mądre rozeznanie,
Byśmy, tak jak świat służy nam, umieli sami
Wraz z nim Twoimi być sługami.

George Herbert

'.‘AdSkOfi

background image

DROGI HISTORII

3 maja 1791 roku o godzinie 11.00 marszałek Sta­
nisław Małachowski trzykrotnym stuknięciem mar­
szałkowskiej laski otworzył kolejne obrady Wielkiego
Sejmu, jedynego, który otrzymał taką nazwę. Mówił:
„Obrót kolei pomyślnych z niepomyślnymi przepla­
tany bywa; dostrzegamy, jak potężne mocarstwa do
upadku, a słabe do podźwignięcia się przychodzą.
Polska sama najwidoczniejszym przykładem się staje.

Została (...) własnych błędów i obcych zaborów smut­
ną ofiarą; kraj padł łupem, obywatele wzgardą okryci,

własność ich ku wygodzie obcej służyła. Niech nieba
odwrócą od nas klęski, które nam i teraz grożą”.

Uchwalona wówczas konstytucja, pierwsza w Eu­

ropie, a druga na świecie (po konstytucji Stanów
Zjednoczonych Ameryki), była owocem wspólno­
towego myślenia Polaków. Po raz pierwszy pojawiła
się wówczas formuła, np. o królu: „Z Bożej Łaski

i Woli Narodu”. To „Wola Narodu”, razem z „Bożą
Łaską”, wpisaną od wieków w karty historii, kształ­

tuje dzieje.

Poczucie tragedii było ogromne - zależność od

Rosji, rozbiór Polski w 1772 roku - nakazały pisać
słowa o „dogorywającej chwili, która nas samych so­
bie wróciła”. W chwili gdy ważyły się losy Ojczyzny,

22 -

background image

wytyczały drogi dziejów Polski na przyszłe dziesiątki

lat, nieważne stały się wewnętrzne różnice wśród
Polaków i wcześniejsze nieporozumienia. Szlachta
myślała o „sprawowaniu posług Ojczyźnie honor,
sławę i pożytek przynoszących”. Uchwalono wol­
ność dla mieszczan - ze względu na „całość wspólnej
Ojczyzny”. Chłopi otrzymali opiekę prawa - uznano
ich za „najdzielniejszą kraju siłę”. Stwierdzono też,
że wojsko nie jest już „służbą królowi, tylko służbą
narodową”. Na wieść o konstytucji papież Pius VI
napisał w liście do króla Stanisława Augusta: „Trud­
no zaiste uwierzyć, z jaką radością przyjęta od Nas ta
wiadomość, i jak wielką stąd czynimy sobie otuchę,
że naród polski, naród od nas tak mocno ulubiony,
z tych tak znakomitych dobrze ułożonego rządu
pierwiastków wkrótce najokazalszy powszechnej
szczęśliwości wzrost obiecuje”.

Nie spełniły się nadzieje pokładane w konstytucji.

Pozostała ona jednak pamiętną kartą z dziejów, do
której Polacy bardzo często powracali. Była jak mapa
z przeszłości pokazująca drogi ku przyszłości. Gdy
zaborcy kazali zapomnieć o istnieniu Rzeczypospo­
litej, nasi dziadowie i ojcowie nie zwątpili. Kolejne
powstania - kościuszkowskie, listopadowe, stycznio­

we - były bolesnym wołaniem do Boga o zmiłowanie.

I potem w chwilach trudnych, w dniach walki i bu­
dowania, w czasach armii podziemnej, partyzantów,

- 23 -

background image

żołnierzy, matek modlących się w intencji swych
synów, zakonnic pochylonych nad umierającymi,
księży kapelanów - odżywała pamięć o dziejach, któ­
re dodawały otuchy, krzepiły, uczyły życia. Bo dzieje

potrafią być źródłem nadziei. Artur Oppman pisał:
„Lecz nie zgasły mądre dzieła, / I wołają z nami
razem «Jeszcze Polska nie zginęła»”.

Prymas Tysiąclecia uczył: „Nie wolno tworzyć

«dziejów bez dziejów»; nie wolno zapominać o ty­
siącleciu naszej ojczystej i chrześcijańskiej drogi; nie

wolno sprowadzać Narodu do poziomu «zaczynania

od początku®, jak gdyby tu, w Polsce, dotąd nic

wartościowszego się nie stało”.

W swoim testamencie napisał: „W stosunku do

mojej Ojczyzny zachowuję pełną cześć i miłość.

Uważałem sobie za obowiązek bronić jej kultury
chrześcijańskiej, jej zdrowia moralnego i całości gra­

nic, na ile to leżało w mojej mocy. (...) Po Bogu, po

Jezusie Chrystusie i Matce Najświętszej, po całym

ładzie Bożym, nasza miłość należy się przede wszyst­

kim naszej Ojczyźnie, mowie, dziejom i kulturze,
z której wyrastamy na polskiej ziemi”.

Dzieje narodu są jak potężne drzewo, którego zie­

lone liście świadczą o jego zdrowiu. Pokolenia są jak

liście - znaki żywotności drzewa, chroniące je przed
spiekotą słońca. Lecz nawet jeśli liście opadną, drze­

wo trwa niewzruszone. Z kolejną wiosną pojawiają

-

24

-

background image

się nowe liście, które jednak nigdy nie są potężniejsze
od drzewa, chociaż są mu potrzebne. Gdy toczy
je robactwo, drzewo cierpi, jest osłabione, czasami
przez długi czas wydaje się martwe. Aż do kolejnej
wiosny, gdy niespodziewanie znów zakwitnie nową

nadzieją...

Wyrastamy z potężnych korzeni dziejów własne­

go narodu. Z nich czerpiemy ojczystą mowę, oby­
czaje, kulturę, przykłady bohaterstwa i wierności.
Z dróg przeszłości uczymy się prawdy o przemijają­
cym czasie. Każdy grób, zabytkowa budowla, obrazy
historyczne, pozostawiona przez przeszłe pokolenia
książka, wytyczone linie kolejowe, zbudowane mo­
sty, wynalazki, posadzone drzewa i posiane kwia­

ty - wszystko to przypomina, że nie od nas zaczyna
się świat. My możemy jedynie włączyć się w wielkie
dzieło, któremu na imię „Polska”. Możemy je ubo­
gacić, ocalić od zniszczenia, przekazać tym, którzy
przyjdą po nas.

Z szacunkiem i mądrością trzeba chodzić po

drogach przeszłości. Tylko ten, kto chce z dziejów
uczyć się mądrości teraźniejszego życia, rozumie
sens historii, czasu, który był. Potrafi także chlubnie
wpisać się w dzieje Ojczyzny. Drogi naszej młodości
staną się przecież drogami przeszłości...

- 25 -

background image

* * *

Wciśnijcie garść ziemi polskiej, a wytryśnie krew

męczeńska.

Pius IX do Adama Mickiewicza,

25 marca 1847 roku

Ten, który nie szanuje i nie ceni swej przeszłości,

ten nie jest godzien szacunku teraźniejszości, ani ma

prawa do przyszłości.

Józef Piłsudski

Istnieją dwa wielkie źródła duchowej siły, wspólne

zresztą wszystkim: miłość Boga i Ojczyzny.

J. Ożarowski

POSEŁ REJTAN

Podeptany w progu podniesiony z kurzu

Przywrócony do litewskich pieleszy

pan Rejtan traci głos

Już powiedział wszystko
Traci władzę w członkach

Już wykonał
gest ostateczny

Traci rozsądek

Co po rozsądku tam w głębi czarnej

nocy zarastającej trakty

Zasuwającej rygle zgrzytliwe

-

26

-

background image

Zamykającej w sobie

Zostaje mu tylko słuch

Pieją pierwsze kury

Budzi się ze snu

Wszystko żywe śpi

Haubice z przytkniętymi lontami

Kamienie spryskane krwią

Peruki od gołych głów osobno
Śpi spokojnie kuchmistrz koronny

Jegry śpią i lud

Historia śpi na plecach i ścierniskach
Pan Rejtan
wsłuchany w sen wszystkiego

wstaje z niemocy

Powstaje nad nią
Idzie przez labirynt

nocy ojczystej

Staje nad krawędzią

której nazajutrz nie odgadnie nikt

i słucha drugich kurów i koszulę

po raz drugi rozdziera pan Rejtan umarły

Wiktor Woroszylski, z tomiku:

Zagłada gatunków

background image

DROGI TERAŹNIEJSZOŚCI

Ani szacunek dla przeszłości, ani też tęsknota za
przyszłością nie mogą przesłonić głównej drogi czło­
wieka, która biegnie w teraźniejszość. To w chwili
obecnej, w czasie aktualnie przeżywanym, człowiek
realizuje swoje powołanie do świętości. Czerpiąc
siły z mądrości dziejów, poprzez trud codzienności,

zmierza ku obiecanej przyszłości.

Drogi teraźniejszości wiodą przede wszystkim do

tych spośród braci, którzy wołają o pomoc. Każde
odmówienie modlitwy „Ojcze nasz” przypomina
wierzącemu człowiekowi, że nie żyje tylko dla sie­
bie, lecz z innymi i dla innych. Jedną z pułapek na
drogach teraźniejszości jest zamknięcie się w obrębie

własnych spraw, we własnym egoizmie. A wówczas
świat staje się pusty i jednowymiarowy. Jakaś młoda
dziewczyna napisała o sobie: „To ja. 167 cm wzrostu,
oczy - kolor bliżej nieokreślony, znaków szczegól­
nych brak. Tak, to właśnie ja”. Po przejściach: pró­
bowała popełnić samobójstwo, rodzina dobrze uło­

żona, niczego jej nie brakuje, oprócz miłości i ciepła.
Ale dzisiaj można się bez tego obyć. Przewrażliwiona
na punkcie prawdy, ale z tego można się wyleczyć.

Tęsknimy za miłością. Chociaż słowo to, powta­

rzane tyle razy, straciło swoją głębię, to przecież

background image

prawdziwej miłości wyczekujemy, pragniemy, szuka­

my jej. Bo bez niej nie można żyć...

Dobroć jednych jest światłem dla idących dro­

gami ciemności. Człowiek, idąc za dobrocią, nie
zbłądzi. Po tym, kto z nim idzie, poznaje jakość swej

drogi. Gandhi radził: „Gdy wejdziesz na bezdroża,
spostrzeżesz to po ludziach, których tam spotkasz”.

Inni po twojej obecności mają rozpoznać drogi, któ­
rymi kroczą...

Jezus pouczał swych uczniów: „Wy jesteście solą zie­

mi”, „Wy jesteście światłem świata” (por. Mt 5, 13-14).

Jacy będą Jego uczniowie, taki będzie świat. Może on

lepiej smakować, może na nim być trochę jaśniej, gdy
uczniowie pozostaną wierni swemu powołaniu. Tak
wiele zależy od dobrej woli pojedynczego człowieka.

Jezus ustanowił nas Jednością. W Kościele wszy­

scy stanowimy jedno Ciało. A w ciele, gdy jedna
komórka jest chora - inne są osłabione, jej niedyspo-
zycyjność odczuwa cały organizm, który może nawet

ciężko chorować.

Chrystus modlił się w Wieczerniku, abyśmy nie

uciekali od wspólnoty: „Oby się tak zespolili w jed­
no, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich

umiłował, tak jak Mnie umiłowałeś” (J 17, 23). We

wczesnym okresie Kościoła, w pierwszych wiekach

chrześcijaństwa,

uczniowie

Jezusa

rozpoznawani

byli przez łączącą ich miłość braterską. W Dziejach

background image

Apostolskich czytamy: „Wszyscy oni trwali jedno­
myślnie na modlitwie” (Dz 1, 14). Nikt nie cierpiał
niedostatku, gdyż ci, którzy posiadali w nadmiarze

dobra materialne, dzielili się z tymi, którym ich bra­
kowało. Głodni otrzymywali chleb przynoszony na
modlitwę przez sytych, zdrowi usługiwali chorym,

słabsi otrzymywali wsparcie silnych.

Wspólnota chrześcijańska realizuje swoje drogi

codzienne we wspólnocie z braćmi przed Bogiem.
Chrześcijanin jest jednym z wielu klęczących przed
tym samym Panem. Jest to jedność, która wymaga
ofiary z siebie, walki z kaprysami, nadmiernymi am­
bicjami, egoizmem, które mogą godzić we wspólno­
tę. Nad wspólnotą trzeba pracować.

Gdy człowiek ucieka ze wspólnoty, nie chce ra­

zem z nią świętować, radować się, dzielić jej prob­
lemów i trosk, wspólnie się modlić, ubogacać jej
swoją mądrością i doświadczeniem, staje się dla niej

coraz bardziej obcy. Nie potrafi się w niej odnaleźć,
czuje się nieswojo, a Kościół powoli przestaje być dla
niego domem, za którym nie tęskni.

Każdy z wierzących tworzy Kościół - wspólno­

tę, współdecyduje o jej pięknie i dobru, o tym, że
można się w niej pomodlić, skupić, spotkać braci
w Chrystusie.

Zycie człowieka, jego droga do nieba, zamienianie

dni, które podarował mu Bóg, na szczęśliwą wiecz­

-

30

-

background image

ność, dokonuje się pośród spotykanych ludzi, którzy
stają się braćmi.

Na drogach teraźniejszości realizowane jest posłan­

nictwo, które wierzący otrzymał od Jezusa Chrystusa,
by szedł i nauczał „wszystkie narody”, „dawał świa­
dectwo Prawdzie”. Chrystus potrzebuje tych, którzy
będą o Nim opowiadać każdego dnia - niekoniecznie
słowem. Ojciec nie musi często powtarzać rodzinie,
że ją kocha, by okazać jej miłość, wystarczy, że bę­

dzie wracał do domu trzeźwy, uczciwie pracował,
czuwał wraz ze swoją żoną nad chorym dzieckiem.
Miłość nie wymaga słów, lecz szarej i codziennej do­
broci, która więcej opowiada o człowieku niż hymny
i poematy.

Umierający ojciec zwrócił się do swego syna ze

słowami: „Wybacz mi, jeżeli nie byłem dobrym oj­
cem. Jeśli kiedykolwiek będziesz czuł nienawiść do
bliźniego, to dlatego, że nie nauczyłem cię kochać

ludzi; jeśli przez ciebie ludzie będą głodowali, to
znaczy, że nie nauczyłem cię dobrze pracować; jeśli

przestaniesz się modlić, to dlatego, że sam mało się
modliłem; jeśli kiedykolwiek odejdziesz od Boga, to
znaczy, że nie pokazałem ci prawdziwego Boga”.

Teraźniejszość jest nieustannym egzaminem doj­

rzałości chrześcijańskiej, sprawdzianem miłości i kon­
sekwencji słów, które usłyszeliśmy i które powtarzamy.

Drogi teraźniejszości są Ewangelią, która właśnie się
pisze...

- 31

background image

* * *

Bóg na chwilę nam daje łąki i doliny,

Wstrząsane dreszczem drzewa i głuche kamienie,

Lazur nieba i jezior, wzgórza i równiny,

Byśmy je wypełnili sercem i marzeniem.

Wiktor Hugo, Smutek Olimpia

Czas jest drogą wiodącą ku wieczności.

Thibon

To, co nadaje sens życiu, nadaje sens śmierci.

Antoine de Saint-Exupery

EPITAFIUM

Pochłaniają nas równocześnie

dwie wszechmocne

troski.

Pragniemy, by świat się zmieniał

i by pozostał

ten sam.

Dlatego

atakujemy

wszystko, co stare,

pieśnią,

żurawiami na budowie,

brakiem serca.

I wierzymy,

że to, co sami stworzymy,

trwać będzie wiecznie...

-

32

-

background image

> n

Nie ma takiej wieczności!
I tak jest dobrze.

j, którzy ogień wykradli, jeszcze nie wyginęli!

kto na śmierć nie gotowy -

ten umarł na wieki.

Lubomir Spirydonow Lewczew

background image

DROGI PRZEMIANY

Jezus Chrystus nigdy nie potępiał ani nie poniżał

człowieka. W Jego obecności ludzie prostowali zgięte
plecy, uświadamiali sobie swą wielkość, ponownie za­
czynali myśleć o sobie z szacunkiem. On przywracał
im godność. Poszedł wieczerzać do pogardzanego

przez wszystkich celnika. Uratował od śmierci pro­
stytutkę. Podjął rozmowę z kobietą samarytańską,
chociaż znał jej trudną sytuację małżeńską. Chciał

wszystkich przygarnąć, wszystkim pomóc...

Drogi Chrystusa są drogami godności ludzkiej.

Przed Nim człowiek staje się wielki i ważny, powstaje
z upadków i prostuje zgarbione plecy służalca. Iść

Jego drogami - znaczy iść z godnością.

Jezus Chrystus zwraca oczy człowieka ku górze,

każe spojrzeć mu z wysoka na otaczający świat, aby
zrozumiał cel wędrówki Jego drogami. Widzenie
„z wysoka” pozwala na uchwycenie właściwej per­
spektywy swego życia, tak że nawet w chwili upadku
człowiek rozumie, dlaczego musi powstać. Jezus po­

chyla się nad człowiekiem wdeptanym w proch ziemi,
bierze go za rękę, pomaga wstać i prowadzi dalej...
„Bóg pamięta o przymierzu swoim”, nie zapomina,
jest Bogiem wiernym, Bogiem prawdy i spełnionych

obietnic. Jeżeli ktoś zerwał przymierze - był to właś-

- 34 -

background image

nie człowiek. Bo przymierze zawarte z Bogiem na
całe wieki jest to samo: „Będzie Bogiem Twoim,
a potem twego potomstwa” (por. Rdz 17, 3-9). On

chce być twój. Potrzebuje ciebie. W tobie znalazł
swoją Ojczyznę, kraj zamieszkania, za którym tęskni.

Jeżeli Go wyrzucisz, opuści cię, uszanuje twoją wolę,

posłucha, ale zawsze będzie tęsknił do ciebie, bo
stałeś się Jego Domem.

Bóg chce wrócić do człowieka, którego musiał

opuścić, chce z nim być. Wrócić do Boga, przyjąć
na nowo Jego naukę oznacza żyć od nowa, bo: „Jeśli
kto zachowa moją naukę, ten śmierci nie zazna na

wieki” (J 8, 54).

Życie jest pełne pułapek, dni słonecznych i bu­

rzowych, zaskakuje zarówno chwilami szczęścia, jak
i nagłymi atakami rozpaczy. Jedynie fabuła bajek
kończy się słowami: „Żyli długo i szczęśliwie”, jed­
nym zdaniem opisując szereg lat życia swych boha­
terów. Wierzą w nie dzieci, które niewiele wiedzą
o zmienności życia. Dziecku wystarczy jedna koloro­

wa kredka, by wymalować cały świat, „na żółto”, „na

czerwono”, „na niebiesko”. A świat jest wielokoloro­

wy i przeplatają się w nim kolory ciemne z jasnymi,
szarość z bielą, rozmazane barwy z wyrazistymi. Jed­

nego dnia słychać w domu radosne śmiechy rodziny,
płacz dzieci, słowa uznania dumnych z osiągnięć
swego syna rodziców, narzekanie i jęki chorego.

- 35 -

background image

Pomimo zmienności świata wezwani jesteśmy do

stałości i wierności Temu, który jest naszym Panem.
Nie zmienimy świata i nie uchronimy się przed jego
kaprysami, lecz możemy dokonywać swych prze­

mian tak, by zawsze odnaleźć się przy Chrystusie.

Tę zasadę wędrówki po zmiennych drogach

świata przypomina modlitwa różańcowa. Palce rąk
modlącego się człowieka przesuwają się po tych
samych różańcowych paciorkach przy rozważaniu
tajemnic radosnych, bolesnych i chwalebnych. Je­

den kierunek „wędrówki” palców wyznacza krzyżyk:
wszystkie one zmierzają od krzyża i kończą swoją
drogę na krzyżu. Treści radosne, bolesne i chwaleb­
ne nie zmieniają kierunku wędrówki, tempa i celu.
Nic nas nie może odłączyć od miłości Chrystusowej

- ani płacz, ani śmiech, ani rozpacz, ani radość, ani

zwątpienie. Wszystko bierze swój początek u Boga
i zmierza do Niego. Dobre jest to wszystko, co do
Niego przybliża. Złe jest to wszystko, co wstrzymuje
człowieka w tej drodze, zawraca go z niej, gmatwa

drogi i zmienia kierunek wędrowania.

Dokonanie przemiany wewnętrznej oznacza naj­

częściej odkrycie na nowo piękna dróg Chrystuso­
wych. Zrozumienie, że wszystko tylko w Nim ma
sens. Maria Curie-Skłodowska, która wiele lat wa­

dziła się z Bogiem po stracie dziecka, pisała w liście
do swej siostry: „Jest to naprawdę wielka boleść dla

- 36 -

background image

matki tyle cierpień przeżyć na próżno. Gdyby to
można było powiedzieć: Bóg tak chciał, niech się
dzieje Jego wola, ujęłoby to zapewne połowę roz­
paczy. Ale niestety ta pociecha nie jest dostępna
każdemu, a widzę, jak szczęśliwi są ci ludzie, którzy

mogą uwierzyć w Boga”.

Przemiana łączy się z poznaniem prawdy. Odkry­

cie prawdy o sobie, o swej małości i słabości, o przy­
lepionej do twarzy masce i teatralności własnych
gestów, o wielkim słowie pustym jak slogan i planach
na wyrost nie do zrealizowania, jest początkiem prze­
miany. Widzieć siebie w prawdzie znaczy rozpocząć
dzieło przemiany. Następnym krokiem jest nawró­

cenie, rozerwanie kokonu kłamstwa, wyjście poza
widzenie własnych projektów i planów.

W naszej codzienności pełno jest wymyślnych

opakowań. Mogą nimi być nasze słowa, stroje, konto
bankowe, dyplomy, bogactwo, stanowiska. Niektó­
rzy postrzegają Europę jako jedną wielką kulturę
opakowań, dla której nieważne jest wnętrze i prawda
o człowieku. W błyszczących i kolorowych opako­
waniach podaje się buble, towary marnej jakości.
A one są tak łatwo kupowane. Świat kolorowych

papierowych złudzeń.

Drogi przemiany prowadzą do istotnych pytań

o człowieka, o jego miejsce w świecie stworzonym
przez Boga, o siłę woli, która pozwoli podjąć trud
nawrócenia.

- 37 -

background image

* * *

Życzliwość nawraca więcej grzeszników niż gorliwość

apostolska, wymowa i wiedza. Te bowiem przymio­
ty nie nawróciły jeszcze ani jednej duszy, jeśli nie
współdziałała z nimi życzliwość. Słowem, życzliwość
posiada niemal Boską moc. Jednocześnie zaś chroni
nas od pychy, życzliwe bowiem serce stale zdaje sobie
sprawę, że i samo potrzebuje życzliwości, to zaś uczu­
cie budzi w nim pokorę. Nie ma serca, które by tak
nieodzownie łaknęło życzliwości, jak to, które samo
jest pełne życzliwości.

o. Faber

Tylko wzorowanie się na wielkich i kryształowo czystych
charakterach rodzi piękne idee i szlachetne czyny.

Albert Einstein

Żaden wiatr nie pomoże temu, kto nie wie, do jakie­
go portu zmierza.

Michel de Montaigne

background image

przesłanie

pana

cogito

Idź wyprostowany wśród tych co na. kolanach

wśród odwróconych plecami i obalonych w proch

ocalałeś nie po aby żyć

masz mało czasu trzeba dać świadectwo

(...)

a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką

chłostą śmiechu zabójstwem na śmietniku

Bądź wierny

Idź.

Zbigniew Herbert

background image

DROGI SAMOTNE

Ogromne były tęsknoty ludzi, którzy postanowi­
li wznieść wieżę Babel. „Zbudujmy sobie miasto
i wieżę, której wierzchołek będzie sięgał nieba” (Rdz

11,3)- postanowili. W ich planach nie było miejsca

dla Boga, to były tylko ich zamiary i ich samodziel­
na praca. Postanowili sami uczynić dzieło godne sił
i mocy człowieka, symbol jego potęgi. Nie dokoń­

czyli swej budowli. Skłóceni między sobą, odwrócili
się do siebie plecami. Odeszli z placu budowy, każdy
w swoją stronę. I choć było ich wielu i wiele mogli

dokonać, powrócili na swe samotne drogi, do swych
kryjówek. Odtąd niewiele znaczyli. Każdy zanurzył
się w swej samotności, zamknął się w swoim świecie,

„nie rozumiał jeden drugiego” (Rdz 11, 7).

Łatwo sobie wyobrazić tysiące ludzi oddalających

się od wieży Babel, idących w różne strony świata.
Oddalali się od siebie, chociaż byli sobie potrzebni.
Gdzie jednak nie ma miejsca dla Boga, tam nie ma
jedności, porozumienia, wspólnego języka, bliskości
z ludźmi.

Małżonkowie rozwodzą się, jeżeli w ich związku

nie ma Boga. Mąż opuszcza żonę, przyjaciel zdradza

przyjaciela, córka odwraca się od matki, syn staje prze­
ciwko ojcu, starzy rodzice porzucani są przez dzieci,

background image

ludzie nie potrafią się porozumieć, każdy myśli o sobie,
ucieka w swój świat, nie chce znać problemów i pytań
innych ludzi. Codziennie powtarza się historia wieży

Babel. Plany pozostawione jedynie na papierze, ledwie
rozpoczęta praca, niedojedzone chleby, niedokończo­

ne pieśni i rozmowy zieją grozą kłótni i podziałów.

Drogi samotne, w pojedynkę, połączone z ryzy­

kiem zabłądzenia i utraty sił, bez możliwości prośby
o pomoc kogokolwiek, bez pokornych pytań o ich
słuszność, gęstą siecią oplatają kulę ziemską. Ludzie
tak łatwo uciekają do swoich samotni, zamykają

drzwi domów, ryglują bramy, opuszczają okiennice,
otaczają się szańcami, by nie widzieć twarzy innych,
nie słyszeć ich próśb i płaczu, nie podzielić się tym,

co „własne” i „prywatne”. A tymczasem do nieba nie
idzie się gęsiego, lecz wspólnie z innymi. To, co zo­
stało zniszczone kłótnią pod wieżą Babel, Chrystus

naprawił, ustanawiając swój Kościół.

Do Betlejem, miejsca narodzin Jezusa, do Jego

żłóbka ciągnęli z różnych stron świata ludzie wielu

ras, języków i narodów. Korowód otwierali pasterze,
a po nich anonimowi Mędrcy ze Wschodu. Pomimo

posiadanego bogactwa, proponowanych ze strony

Heroda intratnych stanowisk na dworze i sławy mąd­
rych ludzi, podjęli trud znalezienia drogi do Jezusa.
Zeszli ze swych samotnych dróg, by stanąć na dro­

dze do Betlejem, razem z innymi.

- 41 -

background image

f

Tak właśnie działa Bóg - gromadzi ludzi, czyni

z nich jedną rodzinę, zaprasza przez rozmaite znaki
na niebie i na ziemi do podjęcia trudu wędrowa­

nia do wspólnego wszystkim nam miasta. Święty
Paweł, nauczając, wskazywał na tę wielką prawdę

Objawienia, która choć „nie była oznajmiona synom
ludzkim w poprzednich pokoleniach”, to przecież
stała się jasna: „Poganie też są współdziedzicami,

uczestnikami obietnicy” (por. Ef' 3, 5), którą kiedyś
Bóg dał Izraelowi. Dotyczyła ona uwolnienia ludzi
uwięzionych na samotnych drogach tułaczki, zgro­

madzenia ich w jednej wspólnocie.

Bóg podjął trud gromadzenia tego, co człowiek

w swej zarozumiałości i pysze roztrwonił. Ludzie
rozproszeni przez grzech pod wieżą Babel, w Betle­
jem powracają na nowo do Boga i do siebie. Pełni
radości i pokoju przypominają sobie wspólny język
miłości. Bo tak naprawdę to człowiek najbardziej boi

się samotności, gdy jest opuszczony i pozostawio­
ny samemu sobie. Niektórzy twierdzą, że mroczną
tajemnicą piekła jest samotność, opuszczenie, zamk­
nięcie przed wszelkim dobrem i przed wszystkimi
osobami. Tam, gdzie jest Bóg, tam też jest i jedność

między ludźmi. Wystarczy pójść do niektórych do­
mów w dzień Wigilii Bożego Narodzenia, by zo­
baczyć: obcy zaproszony do stołu i nakarmiony;
staruszka opowiadająca o pomocy, którą uzyskała od

- 42 -

background image

sąsiadów, chociaż „nie są oni jej rodziną”; ktoś po­
dał rękę leżącemu na drodze obcemu człowiekowi;
ktoś pamięta o imieninach samotnie mieszkającego
staruszka. Tam, gdzie urodził się Bóg, mogą przy­
być z najdalszych stron nawet obcy - i zaraz będą
„u siebie”.

Wszyscy chętnie poszukują miejsc, gdzie urodził

się Bóg. Tam bowiem jest dobrze. Są gotowi wiele
porzucić, by to miejsce znaleźć i w nim zamieszkać.
Święty Jan Apostoł napisał: „Każdy, kto narodził się
z Boga, nie grzeszy, gdyż trwa w nim nasienie Boże;
taki nie może grzeszyć, bo narodził się z Boga”
(1J3, 9).

Kościół jest ponownym zgromadzeniem ludzi

rozproszonych, których łączy jedna myśl i jedna
troska. Każdy staje na tym placu nowej budowy ze
swoimi talentami, umiejętnościami i zdolnościami,
którymi obdarzył go Bóg. Pośród zgromadzonych,
nie jak wśród tłumu budowniczych wieży Babel, za­
mieszkuje Bóg. On łączy wszystkich, umacnia w jed­
ności. To Jego plan - ludzie mają osiągnąć niebo,
nowe miasto, które budują już tu, na ziemi, swoim
trudem, świętością, modlitwą, trwając w Bogu i bli­
sko innych ludzi, bo:

Nikt nie ma z nas,
tego, co mamy razem,

- 43 -

background image

każdy

wnosi ze sobą, to, co ma,

zatem, aby wszystko mieć,

potrzebujemy siebie wzajem,

bracie, siostro,

ręka w rękę,

razem chodź!

Drogi samotne można zamienić na wspólne dro­

gi Kościoła. Wystarczy zacząć rozmawiać z ludźmi

językiem miłości.

* * *

Bóg czeka na Ciebie w chwili obecnej.

Michel Quoist

Umiejcie czekać na spotkanie z Bogiem, choćby

przez całe życie, nie przestając nigdy wierzyć, że ono

kiedyś

nastanie i ponawiajcie to oczekiwanie każdego

dnia. Na tym polega wytrwała wiara w słowa Zbawi­

ciela i troska o lampę napełnioną oliwą.

Rene Voillaume,

Echa Nazaretu

Samotność nie jest celem, aJe niezbędnym środkiem

skupienia; w tłumie nie osiąga się napięcia koniecz­

nego dla

zntentycznego

istnienia.

B. Mounier

-

44

-

background image

DEBIL

Chłopak o skurczonym sercu

pisze list: Mamo, przyjedź do mnie.
Dziecko o przerażonym uśmiechu pisze list:
Tatusiu, odpisz mi, ja ciebie nie znam.

Potem wkłada pierwszy list do koperty,
adresuje: do Mojej Matki.
Później wkłada drugi list do niebieskiej koperty

i pisze adres: do Mego Ojca.

Wrzuca listy do czerwonej, chłodnej skrzynki

i czeka na odpowiedź.
Listonosz śmieje się:

- To ten debil znowu pisze swoje listy,
to ten idiota z Domu Dziecka, bez rodziców.
On pisze listy na adres Pana Boga!
A chłopiec o skurczonym sercu

czeka na odpowiedź,
czeka na Ust od Pana Boga,
czeka na list od swego Pana Boga,

do którego on jeden tylko nie zapamiętał adresu.

Wiesław Rogowski

background image

DROGI ODEJŚCIA

Człowiek troszczy się o wiele spraw. Wyrazem tego

jest codzienna krzątanina, zabieganie, nieustanny
brak czasu, mnóstwo prac, które podejmuje. I tyl­
ko czasami, gdy trud przygarbi jego plecy, oczy za­
mykają się ze zmęczenia, a ręce omdlewają, rodzą
się pytania o sens i kierunek wędrowania. Niekiedy
ze zadziwieniem odkrywamy, że daleko odeszliśmy
od dziecięcej niewinności, młodzieńczych marzeń
i uniesień ducha. Nasze drogi są silniejsze od nas,
wciągnęły nas w machinę bezmyślności, nadaktyw-
ności, zapracowania aż po zapomnienie o najprost­
szych sprawach, w zatwardziałość serca aż po zdradę
i odejście od samego siebie.

Tak łatwo jest w wielkiej trosce codzienności roz­

glądnąć się za prostszymi rozwiązaniami, drogami
łatwiejszymi, za panem, u którego służba jest i łatwa,
i opłacalna, za opiekunem, który zapewni chociaż
na chwilę spokojny byt, złoży konkretne i proste
obietnice...

Nawet srebrniki mogą się wydawać ciekawą ofer­

tą. Judasz budzi się w sercu człowieka dążącego za
wszelką cenę do realizacji swoich planów. Trzydzieści

srebrników dodane do comiesięcznej pensji też ma
swoją wartość... Bez względu na koszty.

background image

Łatwo jest odejść, a dróg odejścia jest zdecy­

dowanie więcej niż dróg powrotu. Odejść można
w dowolnym kierunku, nie zastanawiając się nad sen­
sem i konsekwencjami swoich kroków. Powrócić zaś

trzeba do wyraźnie zaznaczonego miejsca. Wymaga

to rozeznania w terenie, świadomego i celowego wę­
drowania.

Ludzie, którzy odeszli od swego powołania do

świętości, zgodzili się dla siebie i innych na świat
kłamstwa, okrucieństwa i ciemności. Z okresu stanu
wojennego w Polsce, a więc z 1983 roku, pochodzi

następujący wiersz:

Zbudź mnie, mamo, śnię tak długo,

a śnią się tylko koszmary,

niby jakaś wojna dziwna.

Są żołnierze, biją ludzi,

bezbronnych cywilów biją.

Skutych ludzi dokądś wiozą

dużo ludzi, tłumy ludzi,

słyszę płacze, widzę zgony,

strach starł z ludzkiej twarzy uśmiech,

strach zapalił w oczach rozpacz
i pożarem spala radość.

Zbudź mnie, mamo, gaz puścili
ludzie dławią się i krzyczą

przez człowieka przejechali
pałują kogo popadnie

kopią butami ofiary

-

47

-

background image

ktoś się kuli i krew ściera
ktoś pochyla się i pada.
Mamo, zbudź, niech sen się skończy.
Mój ty synu, nie śnisz wcale,
to nie sen jest, ale jawa

jak ja ciebie zbudzić mogę,
gdy to nie sen, mocny Boże!

Kalina Wolska

Można odejść od każdej wartości, od wszystkie­

go, co było i jest drogie innym ludziom. Łatwo po­

rzucić miłość, przyjaźń, Ojczyznę, Boga, uczciwość,

prawdę, obietnice, marzenia, śluby, dobre intencje.

Dróg odejścia jest wiele...

Wiele rąk czyha na nasze życie, próbuje je po­

chwycić, ponieść, obiecuje lekkość i chwile zapo­

mnienia.

Ręce

kłamliwe,

zdradzieckie,

podstępne,

złodziejskie, poplamione ludzką krwią, bijące, pięści

zaciśnięte w geście nienawiści, nie są godne darów

Boga. Oferujące łatwy pieniądz, ubrudzone pychą,

podsuwające truciznę narkotyku - nie są rękami
Boga. Czyż trudno jest rozpoznać pośród wielu rąk

podziurawione od gwoździ ręce Jezusa? On także
staje obok człowieka i proponuje mu: „Pójdź za

Mną!”.

Wybór jest trudny, ciemność zakrywa umysł i ser­

ce człowieka. Noc zaciera różnice, zamazuje kontury
rzeczy i osób, łatwo się pomylić, sięgnąć po zło, za­

48

background image

gubić się. Gdy ktoś idzie na oślep, musi się kierować

własną intuicją, przeczuciem, które często okazuje

się zwodnicze.

Z każdej drogi odejścia można zawrócić. Zale­

ży jedynie od wędrowca, czy zechce, czy zrozumie

sytuację, w której się znalazł, czy podejmie wysi­
łek powrotu. Wystarczy powrócić do najprostszych
stwierdzeń. Dorota, uczennica trzeciej klasy liceum,
napisała w swym wierszu:

W co wierzysz?

W dobro.

Czym grzeszysz?

Podobno naiwnością.
Kim chcesz zostać?

Człowiekiem.

Najdalsze odejścia prowadzą człowieka do zdra­

dy własnego człowieczeństwa. Można odejść od
samego siebie, zapomnieć, kim się jest i do kogo
się należy.

Kiedyś, na początku dziejów, Bóg powołał czło­

wieka do dobroci. W ogrodzie Eden wytyczył ścieżki
jego wędrowania. Opisał je, wskazał na niebezpie­

czeństwa czyhające na przypadkowych drogach. Bóg
w swej miłości prosił człowieka, by nie wchodził na

drogę zdrady. Nie został wysłuchany. Odejście czło­
wieka od Boga wiele go kosztowało. Wystraszył się

-

49

-

i

background image

samego siebie, zawstydził się. Zaplątał się w gąszcz

zła, z którego długo musiał się uwalniać. Brnął coraz

bardziej w kłamstwo, bał się pełnego dobroci i miło­

ści spojrzenia Boga. Dopiero Jezus Chrystus przez

swój krzyż i zmartwychwstanie pozwolił człowiekowi

na nowo zaprzyjaźnić się z Bogiem. Pozostać z Jezu­

sem znaczy podjąć trud drogi powrotnej do Ojca.

* * *

Jeżeli na obrazie jest plama lub dziura, to lada głu­

piec ją dostrzeże; zalety widzi tylko znawca.

Adam Mickiewicz

Jeżeli nie udało się dzisiaj, uda się może jutro.

Pius Parsch

Chciwości ślepa, o duchy podłości,

Co używacie na złe dóbr przyrody!

Szukając złota i władzy, i włości,

W pysze idziecie z

srogością w zawody.

Mistrzów w lenistwie macie, w rozwiązłości;

W zawiści chcecie swoich bliskich szkody,

Nie

wiecie, sycąc

wiecznie głodne ciało,

Że

czas

jest

krótki i trzeba tak mało

Michał Anioł Buonarroti,

Radość to nowa...

-

50

background image

HAKELDAMA

Kapłani mają problem
z pogranicza etyki i rachunkowości

co zrobić ze srebrnikami
które Judasz rzucił im pod nogi

suma została zapisana
po stronie wydatków
zanotują ją kronikarze

po stronie legendy

nie godzi się wpisać jej

w rubryce nieprzewidziane dochody

niebezpiecznie wprowadzić do skarbca
mogłaby zarazić srebro

nie wypada

kupić za nią świecznika do świątyni
ani rozdać ubogim

po długiej naradzie
postanawiają nabyć plac garncarski

i założyć na nim
cmentarz dla pielgrzymów

oddać niejako

pieniądze za śmierć -
śmierci

-

51

-

background image

wyjście

byfoby taktowne

wifc dlaczego

huczy przez stulecia

nazwa tego miejsca

hakelóama

hakeldama

to ;est pole krwi.

background image

DROGI FAŁSZYWE

Poszukujemy prawdy. Tęsknimy za nią. Instynktow­

nie czujemy, że świat ciągle nas okłamuje. Spoty­
kamy tak wielu ludzi w maskach, lękamy się ich,

nie wiedząc, co ukrywają i dlaczego. Obawiamy się,

że dobroć, uśmiech, gest przyjaźni, a nawet miłość
są jedynie próbą uwiedzenia nas, uśpienia naszej

czujności. Tyle razy przecież widzieliśmy ludzi, któ­

rzy nagle, ku naszemu przerażeniu, ukazywali swo­

ją prawdziwą twarz. Tylko wiatr zmienił kierunek,
a w pośpiechu zmieniali mundury, legitymacje, treść

wykrzykiwanych haseł.

Fałsz brudzi nasze życie jak mętna woda, któ­

ra zatruwa krystalicznie czyste źródła. Kłamstwo

spływa w nasze życie przez usta spikerów, przywód­
ców, liderów, mistrzów i nauczycieli. Chcą zamącić

w umysłach młodych. Zabrudzone już są przeszłość,

teraźniejszość i przyszłość.

Bezmyślne, bezkrytyczne połykanie papki kłam­

liwej informacji, komentarzy, polemik prowadzi do
bezmyślnego życia, do życia byle jakiego. Wiedzie
na drogi fałszu i zakłamania. Stwarza nowe poko­
lenie - pokolenie ludzi o sterowanym przerażeniu
i zachwycie. Ludzi z gumy, którzy łatwo nagną się do
każdej nowej sytuacji, która ich stwarza, manipuluje

background image

nimi, a oni nie mają nad nią kontroli. Są zabawkami

w rękach polityków i etatowych głosicieli „nowego
porządku”. Są plastyczną masą w rękach manipula­
torów, fałszywych proroków i zwodzicieli tłumów.

Fałszerzy ludzkich dróg łatwo rozpoznać: przy­

chodzą jako „złodzieje i rozbójnicy”, „tylko po to,

aby kraść, zabijać i niszczyć” 0 10, 9). Wystarczy więc
popatrzeć na owoce ich czynów, by rozpoznać jakość

proponowanej przez nich drogi. Anonimowy wiersz

z okresu stanu wojennego tak opisuje jedną z możli­

wych fałszywych dróg przemocy i zniewolenia:

Wciąż tylko posępne mury,
Szczęk żelaza, w górze krata.

Zamiast swego dziecka oczu
obojętny wzrok klawisza

i okrutne oczy śledczych.

Ciągle te posępne mury,

parodia spaceru w kolo,

szczęk żelaza, mdlący zaduch.

W mieszkaniu jednego z działaczy opozycyjnych

na ekranie telewizora dużymi czerwonymi literami

wypisany był napis: „TV kłamie”. Był on widoczny,
trochę nawet przesłaniając całość obrazu, podczas
oglądania wszystkich programów: filmów, reporta­

ży, programów informacyjnych. Gospodarz tłuma­
czył, że ten napis jest konieczny, by w każdej chwili

- 54 -

background image

przestrzegał

przed

możliwym

kłamstwem,

przypo­

minał

o

ostrożnym

podchodzeniu

do

wszelkiego

dobra

telewizji.

Łatwo

bowiem

można

sterować

„umysłem

telewizyjnym”.

Podobnie

łatwo

można

okłamać „umysł gazetowy”. Julian Tuwim w wierszu

Mieszkańcy

pisał:

Jak ciasto biorą gazety w palce

I żują, żują na papkę pulchną,

Aż, papierowym wzdęte zakalcem,

Wypchane głowy szybko im puchną.

Łatwo minąć się z Prawdą. Jakże blisko stała ona

Piłata, gdy pytał: „Cóż to jest prawda?”, i nie czekał
na odpowiedź.

Na drogi prawdy wchodzi się dzięki Jezusowi. On

jest prowadzącą na nie bramą. Na rozległych pastwi­
skach świata pojawia się jako dobry Pasterz. Przez
serce człowieka wchodzi On w jego świat, nie skrada

się i nie szuka podstępu, by być wpuszczonym. Nie
żeruje na płytkich ambicjach, nie składa obietnic

bez pokrycia, nie kupuje lichym grosiwem zdrady,
lecz swoją miłością zdobywa sobie prawo do życia
człowieka, do obecności w jego świecie. Wezwanie

Jana Pawła II, wypowiedziane w dniu inauguracji

pontyfikatu, 22 października 1978 roku: „Otwórzcie
drzwi Odkupicielowi”, mówi o potrzebie rozwagi.

- 55 -

I

background image

To przed Jezusem otwórz swoje drzwi, wpuść Prawdę
do siebie.

Jezus jest Pasterzem, który zna swoje owce, zna

je „po imieniu”. Każda z nich jest cenna i jedyna.
Gdy któraś zabłądzi w górach, On opuszcza pozo­
stałe i idzie za zagubioną, by na nowo przywrócić
ją stadu. Jest gotowy bronić swych owiec, narażając
nawet własne życie.

Drogi fałszywe można rozpoznać, gdyż brakuje

na nich Jezusa Chrystusa. I można być pewnym
prawdziwości drogi, na której On jest. Dać dzisiaj
świadectwo Prawdzie oznacza strzec Bożej drogi na
każdy dzień, być jej wiernym, aby Ją przekazać na­
stępnym pokoleniom.

Fałsz jest świetnym aktorem, może udawać dobro

w sposób przemyślny i wieloraki. Przybiera szaty po­
kory, posługuje się atrybutami władzy, może przypo­
dobać się elokwencją i kulturą bycia. Nie zmienia to
faktu, że jest fałszem. Jedną z najtrudniejszych umie­
jętności jest trafne rozróżnianie dobra i zła. Wymaga
to mądrości, pokory i bliskości Jezusa. Ale owce „po
głosie” poznają swojego prawdziwego Pasterza.

Pastwiska świata są niezwykle rozległe. Błądzimy

po nich i szukamy pasterza, przewodnika, stróża,
by nas poprowadził po drogach Prawdy. I ciągle na
nowo trzeba nam dokonywać przeglądu swego świa­
ta, by przyglądnąć się Pasterzowi, by Mu na nowo

zaufać, na nowo z Nim pozostać.

background image

*■ * *

Są prawdy, które mędrzec wszystkim ludziom mówi,
Są takie, które szepce swemu narodowi,
Są takie, które zwierza przyjaciołom domu,
Są takie, których odkryć nie może nikomu.

Adam Mickiewicz

Gdybym miał pełną garść prawd, nie otworzyłbym
nigdy ręki.

Bernard Fontenelle, pisarz francuski

Można być tchórzem i egoistą - i nie mieć odwagi

o tym myśleć. Albo można to sobie uświadomić,
złapać. I wtedy wykonuje się pierwszy gest etyczny.

W tym przytrzymaniu siebie człowiek staje się jesz­
cze kimś ponad swoją słabością (tchórzostwem czy
egoizmem), stwarza sobie nadwartość, swój pierwszy
zarys moralny. Nie chcieć znać prawdy o sobie to

współczesny stan grzechu...

Kazimierz Brandys, Dżoker

SZUKAM

Szukam nie ogłoszonej jeszcze świętej
tak autentycznej że bez obrazka
patronki piękności nieprzydatnej
urody dla nikogo

przyjaźni zatrzymanej w listach na dnie szufladki

-

57

-

background image

zagubionej piłki

pantofli na sznurku

maskotki rozciągającej policzek w uśmiechu

futerka tak taniego że za drogo wyszło

spraw związanych gdzieś tam poza nami

zdmuchniętego imienia

tuż przy Aniele Stróżu który się zamyślił

że strzeżonego Bóg właśnie nie strzeże

Wtedy

odnajduję dwunastoletnią Małgosię

co umarła w szpitalu

przy mojej stułę

z jedną ściętą minutą przy sercu

pochyliła jak świerszcz głowę

z chrypką w gardle

ks. Jan Twardowski

background image

DROGA MARYI

Jej droga wiodła przez różne tereny. Maryja pod­

czas ziemskiej wędrówki mijała rozmaite krajobrazy,
pośród obcych ludzi, w nieznanych wcześniej miej­

scach realizowała swoje życiowe powołanie. Droga

błogiego dziecięctwa w Nazarecie, droga poszuku­

jącej dla siebie miejsca w czyimś domu, by urodzić
dziecko, droga emigracji w Egipcie, droga matki
wychowującej swego Syna, droga wdowy pogrążonej

w samotności, droga Syna - Nauczyciela i Proro­
ka, droga krzyżowa, droga Kościoła - stawały się
na poszczególnych etapach życia treścią Jej troski,

działań, pragnień. Łączyła je jedna wspólna, typowo
Maryjna, cecha - były one konsekwencją Jej słów

wypowiedzianych kiedyś do Posłańca Boga: „Oto
ja, służebnica Pańska”. Cokolwiek czyniła, mówiła,

czegokolwiek

się

podejmowała,

czemukolwiek

się

poświęcała, było to kolejnym słowem dopowiedzia­
nym do słów, które rzekła przy Zwiastowaniu.

Łatwiej jest słowo powiedzieć, niż nim żyć, zamie­

nić w czyn. Z pewnością łatwiej jest mówić o dro­

dze, niż wędrować. Między myśleniem i mówieniem

o drodze a wędrowaniem zachodzi jednak ścisły
związek. Nie można przecież iść, nie rozważywszy
wcześniej drogi, którą się będzie podążać. Byłoby

-

59

-

background image

to wędrowanie nieroztropne. Człowiek ma prawo

i obowiązek wpierw rozważyć swą drogę. A potem
wyruszyć. Brak rozmysłu u początku może być przy­
czyną zejścia na manowce życia.

Maryja rozważyła słowa Boga, Jego propozycję.

Podzieliła się swoimi obawami, a gdy je rozwiały
słowa Posłańca, podjęła decyzję. Wyruszyła drogą,
na którą wezwał Ją Bóg. Odtąd nie oglądała się za
siebie. Uparcie i konsekwentnie realizowała to, co dla
Niej Bóg przygotował. Nie szukała łatwiejszych dróg,

nie narzekała, gdy było ciężko, ciemno i biednie.
Była wierna raz obranej drodze.

Nawet na Golgocie, wobec ogromu bólu, któ­

ry Ją dotknął, zachowała spokój. Nie wykrzykiwała
swej boleści, gdy Jej serce „miecz przenikał” - za­
powiedziany kiedyś przez starca Symeona w świąty­
ni jerozolimskiej. Jezus nie pozwolił Jej zatopić się
w smutku - z krzyża wskazał Jej nowy etap drogi;
wskazując na Jana, powiedział: „Oto Syn Twój!”.
Schodząc z Golgoty, znała już swoją dalszą dro­
gę - ma być z Kościołem, z wszystkimi, którzy go
stanowią. Ma być Matką Kościoła. To nowe zadanie

podjęła pokornie jako kolejną konsekwencję swej de­
cyzji z Nazaretu: „Oto ja, służebnica Pańska. Niech
mi się stanie według Twego słowa. Nie moja, lecz

Twoja wola niech się stanie”.

Dzięki Jej wiernemu kroczeniu po drogach wska­

zanych przez Boga wszyscy otrzymaliśmy przykład

background image

i wzór ludzkiego pielgrzymowania. Jej droga to nie
tylko wędrówka - wędruje bowiem wielu, ale do
celu dochodzą tylko niektórzy. Jej wędrówka była

pielgrzymowaniem, czyli konsekwentnym zmierza­
niem do z góry obranego celu, była świadomym

podjęciem trudu, wysiłkiem nie przypadkowym, ale

wyraźnie ukierunkowanym. Pielgrzym jest szczegól­
nym wędrowcem - wie, jaki sens ma jego wędrowanie
w stronę Boga.

Wspomnienie Maryi łączy się z szeroko prakty­

kowanymi w chrześcijaństwie pielgrzymkami. Do

Jej licznych sanktuariów udają się dziesiątki, tysiące

i miliony pielgrzymów, aby w miejscu przez Nią
ulubionym uczyć się prawdy o Jej drodze i poznać
prawdę o własnej drodze życia.

Gdy jest nam źle, gdy jesteśmy smutni, gdzież

iść, jak nie do Matki? Do kogo się udać, by usły­
szeć słowa otuchy? Ona rozumie obawy i rodzące
się w długiej drodze pytania. Sama pokonywała tak

wiele przeszkód. W Jej sanktuariach najlepiej uczyć

się wierności i cierpliwego trwania przy Bogu. Samo
sanktuarium jest znakiem, że warto było iść dalej,
nie zatrzymywać się, nie zawracać, stąpać ostroż­
nie i rozważnie, nie błądzić. Sanktuarium - znak
chwały Maryi, której doznała po swoim wniebowzię­
ciu z tego świata, jest zarazem znakiem celu, który
osiągnęła. Doszła. Spełniła powierzone Jej zadanie.

- 61 -

background image

Zrealizowała do końca każde ze swoich słów. Otrzy­

mała za to chwałę nieba - zgodnie z obietnicą Boga,
jest „błogosławioną między niewiastami”.

Pomimo osiągnięcia chwały nieba, Jej droga nie

zakończyła się. Jest włączona w historię świata. Jako
Królowa Nieba i Ziemi nieustannie otacza opieką

swoje dzieci, w dalszym ciągu realizuje nakaz Syna,
by była nam Matką. Możemy się do Niej zwracać,

prosić Ją o wstawiennictwo, zanosić do Niej swoje
troski.

Bardzo wielu ludzi korzysta z Jej dobrej obecno­

ści. Ona stoi u naszych dróg, towarzyszy nam w na­
szych zmaganiach, rozumie codzienność z wszystki­
mi jej wymiarami. Gdzie jest Matka, tam jest dobrze,
tam się chętnie powraca.

Ona zawsze była wierna. Jak Matka kocha swe

dzieci niezależnie od ich pomyłek i złośliwości. Jej
miłość nie jest uwarunkowana ani uzależniona. Nie
zależy od okoliczności, ciężaru czasu czy pory roku.
Dlatego możemy być Jej pewni. Nie zaprze się swych
dzieci, nie opuści ich, nie zapomni. Jak przy Synu
trwała aż po szczyt Golgoty, po grób, tak trwa wier­

nie przy swoich dzieciach.

Droga Maryi jest prosta, wyraźna, zdecydowana.

Wytycza ją wola Boża, poddanie się Bożemu pro­
wadzeniu. Wszystko inne jest tylko dodatkiem, jest

mniej ważne, a w ostatecznym rachunku nie liczy

- 62 -

background image

się. Dojść do Boga - to wszystko, co może osiągnąć
człowiek w swoim życiu.

* * *

Twój Pan cię kocha... Staraj się odpowiedzieć Mu tą
samą miłością.

św. Ignacy Loyola,

List do siostry Teresy Rejadell

Która ziemi się uczyłaś przy Bogu,
w której ziemia jak niebo się stała,
daj nam z ognia twego pas i ostrogi,

ale włóż je na człowiecze ciała.

Krzysztof Kamil Baczyński,

Modlitwa do Bogarodzicy

Matko Boska mądra taka,
żeśtjak ogród z plonem łask.
Rzuć najmniejszy choćby blask,

w ciemne wiersze Grochowiaka.

Stanisław Grochowiak

DOROBIONY KLUCZYK

Wybroł sie raz Pon Jezus na śpacer po obiedzie. Poseł
se za niebieskie ogrody, ka sie zacynol las. Idzie se
Pon takom leśnom pyrciom na wierch grapy, a tu

w ubocy na polance widzi kierdelik owiec. Cosik Mu

63

-

background image

sie nie zwidziały. Na zadku kierdla sła jakosi kulawo
owca. Podchodzi Pon Jezus bliżej i widzi, ze tu ta­

kich kulawych kalik więcyj. Haw jedna bez oka, haw

inksa na usach parsywa, za zasie jakosi kaprawa. Mało

wtóre uściwie wymyte. Hę? Coze to za porządki?
Markotno sie zrobiło Panu Jezusowi skond się takie

stwory wzieny? Wrócił sie Pon Jezus z tego śpacyru
zaroz i bierze świentego Pietra do galopu.
- Cóześ ty cłeku najlepsego narobił? Napuściłeś mi
jakisik kalik, sietnioków do nieba, he? Nie bocys,

co ci powiedziałek, ze nic zmazanego nie wlezie do
nieba? Cosik zaś sie zepsuł. Jakosik płono psy tych

wrotach wartujes!
Peter świenty sie wystrachał, bo jesce nie widział

w niebie Pona tak markotnego i pada:
- Wybaccie, Panie Przenoświentsy, bo ja tu nie wi-

nowaty.
- Ino kto? - pyto sie Pon Jezus. Przeciek tobie doł

lduce syćkie. No to powiedz mi, cłeku, skond sie

wzieny te pokracne, chore, kaprawe jagnięta, cok je
na upłazie spotkał?
Na to Peter pada.

- Bez mojem bramę nic koślawego, ani brudnego
nie puscom.

- A może tyś chłopie zaspoł na małom kwilę i w ten
cas ich ktosik prześwarcowal?
- Ee - nie, Ponie! Od tej kwili cok tak brzydko za­
społ w Łogrojcu, to sie trzymom i byle kiedy nie
zdrzemnem!

- No to jako sie stało? Cary jakie, cy co?

-

64

-

background image

- Ja byk - pada Pieter świenty - cosik pedział, ino
sie bojem.
- Ze co? - psypiro go Pon Jezus.
- No - bojam sie, żebyście sie nie rozeźlili.
- Niby o co? Na kogo?
- To mnie straśnie markoci, ze to idzie o Świentom
Panienkę. No wicie, zrestom, powim syćko, jako było.

Ino nie róbcie Jej kłopotu, piknie Was o to pytam...

W te świenty Pieter ułapił Pona
Jezusa za kolana.

- No, gadajze, cłeku, jak to beło?
- Ja ino teli wim - rzece świenty Pieter - co mi jeden
łozgodany janiołek pedział.

- Dyć co takiego?
- No, gadał mi - mówi świenty Pieter, ze kie roz ba­
wili sie za Pańskimi ogrodami na wysokich jaworach,
to widział, jak świenty Józef te je krencił sie przy tych
bocnych wrotkach, co to się ich nigdy nie otwiro.
- No? ale ty mos kluc od tych wrotków?
- Dyć mom, ale pamiętajcie Ponie, ze świenty Józef
to je majster. On sie tam krencił, cosik dłubał, klepał,
rznął, a ino sie obziarał, cy go kto nie widzi. Potem
poseł do Świenty Panienki i do garści Jej cosik we-
tknoł. Tak mi pedział ten janiołek, ale mi sie widzi,

kie słysem o tych koślawych jagniętach, ze to świenty

Józef jakiś dorobiony klucyk zdbłuboł, i tym klucy-

kiem napuściła Świenta Panienka takiej bidoty do
nieba. Ale sie ta Panie nie gniewajcie na Niom.
Poźrał wtedy Pieter na Pana, ale se scudował, bo
Pon Jezus nie był rozeźlony, ino sie pod wonsem
uśmieknon:

-

65

-

background image

- Nic turbuj sic, Piętrzę, kłopotu robić nic bede.
I poseł...
Poziro Pieter, a Pon Jezus sie obrocił na spacer, ku

temu upłazowi, ka pierwej był. Kie juz dosed do tego
kierdełika kalik, stanon, podniósł renke, przezegnoł...

i syćkie jagnięta ozdrowiały! Ej! wiera!

Gawęda góralska

background image

DROGA

Człowiek pielgrzymuje od początku dziejów. Czło­

wiek - pielgrzym,

homo viator,

znaczy dzieje tego

świata. Pielgrzymuje, gdyż niespokojne jest jego ser­
ce. Nie pozwala mu ono zbudować domu tutaj, na

ziemi, by odpocząć, zatrzymać się w nim na zawsze.

Jak zwierzęta zaniepokojone nadciągającą burzą, in­

stynktownie, w pośpiechu poszukują jakiegoś schro­
nienia, tak człowiek chce znaleźć odpowiedni dla
siebie zakątek, przystań, dom. Zmienia więc miejsca,
rozgląda się i zawiedziony znowu idzie dalej - zaklęty

wędrowiec, skazany na wędrówkę.

Wiele czasu minęło od szczęśliwych chwil, gdy

człowiek spacerował z Bogiem po ogrodach Edenu.
Zostało tylko wspomnienie możliwego do osiągnięcia
spokoju serca, radości, uniesienia ducha. Po ucieczce
od Boga pojawił się niepokój i niepewność, które
trwają aż dotąd. Odtąd człowiek jest ciągle niespo­
kojny. Gdy próbuje zasnąć, gdy tak zanurzy się w co­
dzienność, że już nie jest przekonany o potrzebie

wędrowania, sam Bóg niepokoi go, by wyruszył dalej.
Tak Bóg przynaglił do wędrówki Abrahama, Mojże­
sza wysłał z domu niewoli na drogę przez pustynię,

Jonaszowi nakazał mówić o sensie podjęcia dróg

przemiany, nawrócenia i pokuty. Bóg posyłał wielu,

- 67 -

background image

by głosząc prawdę o drodze, zbierali innych, pory­
wali ich do dalszego wędrowania, podążali z nimi
w stronę Ziemi Obiecanej.

Był czas spacerów po Krainie Życia, spokojny

i szczęśliwy.

Był czas wędrówki Abrahama szlakiem obietnicy

Boga.

Był czas wędrówki przez pustynię, gdzie bardzo

ciążył każdy krok, jednak z każdą chwilą czterdziestu
lat pielgrzymowania, Ziemia Obiecana była coraz

bliżej.

Był czas wędrówki za prorokami, sędziami, mędr­

cami, królami, których Bóg zsyłał, by przypominali
0 drogach Bożych.

W czasach ostatecznych Bóg przekazał pełnię

nauki o ludzkim zmaganiu się z drogą. Objawił nam
swojego Syna, który jest „Drogą, Prawdą i Życiem”
(por. J 14, 6). Kto Go spotkał, ten już znalazł Drogę
do domu Ojca, ten już wie, jak iść, by dojść.

Jezus jest Drogą - ta prawda jawi się nie­

spokojnemu wędrowcy, niepewnemu szlaków
1 przejść - zbawieniem. Już wiadomo, jak iść. On
jest przecież Drogą...

Drogę Jezusa wytycza to wszystko, co On dla nas

pozostawił jako swój ślad. Jego słowa, czyny, cuda,
obietnice, nauki są elementami tej Drogi, są Dobrą
Nowiną o niej.

background image

Nie jest to droga łatwa ani zachęcająca. Wymaga

samozaparcia, ofiary, oczekuje od tych, którzy zde­
cydują się nią wędrować zaangażowania. Znaczy ją
krzyż, jako punkt orientacyjny. Wytyczają ją krople
przelanej krwi, wyciśniętego potu, popękane od pra­
cy dłonie i bezsenne noce spędzone na modlitwie.

Jesteśmy jednak na nią zaproszeni i otrzymaliśmy

zapewnienie, że prowadzi do Domu Ojca, do naszej
Ziemi Obiecanej.

Wędrowanie człowieka rozpocząć się może w każ­

dym punkcie życia. Niektórzy od dzieciństwa starają
się trwać na Bożej drodze, wierni przyrzeczeniom
chrztu świętego. Innych na drodze Jezusa postawił

sakrament pokuty, bierzmowania, a nawet sakrament
małżeństwa. Różne okoliczności i sytuacje pozwala­

ją odkryć właściwą drogę życia. Niekiedy podstęp
i zwodzenie potrafią zwieść na chwilę, wprowadzić
na drogi błądzenia. Lecz ponowne, radykalne uchwy­
cenie się Jezusa pozwala na nowo odnaleźć Jego
drogę.

Troska Jezusa o nasze drogi życia zamknęła Go

w Eucharystii. Jest to pokarm pielgrzymów, którym
sam Bóg dodaje sił, by doszli, by pokonali napotka­
ne trudności.

W sakramencie pokuty każdy zagubiony, który

utracił orientację w świecie, w którym przyszło mu
żyć, może na nowo otrzymać pouczenie o drodze.

background image

Na

nowo zorientowany wędruje dalej, bez obawy, że

zbyt daleko

odejdzie.

W

sakramencie małżeństwa pielgrzym odkrywa

swoje szczególne posłannictwo w wędrującym Koś­

ciele - chce Mu służyć jako matka, ojciec, wycho­

wawca, opiekun i współpracownik Boga w dziele

zbawiania

świata.

W sakramencie

kapłaństwa decyduje się strzec

innych podczas pielgrzymki

Kościoła, ukazywać jej

prawdziwy cel,

przypominać o Drodze, karmić Chle­

bem z nieba.

W

sakramencie

namaszczenia chorych pielgrzym,

na ostatnim etapie

swej

wędrówki po drogach

tego

świata, zostaje

umocniony na nowy jej odci­

nek -

przejście do domu Ojca.

Wcześni

ej zaś jest

on

ubogacony łaskami, by

swoją chorobę, cierpienie,

osamotnienie i

trud

przyjąć jako

wezwanie Boga do

naśladowania Jego Sy

na,

który jest

Drogą.

Chrześcijanin powinien tak

kroczyć swoimi

dro­

gami, by

u

kresu wędrówki

życia być przykładem

i

wzorem

dobrego pielgrzyma. Będziemy sądzeni

z tego, czy

doszliśmy do celu.

Jezus w przypowieści o

zaproszonych do pracy

w

winnicy mówi, że

każdy z nich otrzymał tę samą

zapłatę, niezależnie od tego, jak

długo pracował. Je-

żeli już

ktoś

trafił do winnicy,

został nagrodzony

zapłatą. Najważniejsze było więc

usłyszenie zaprosze­

nia

Gospodarza i pójście

za Nim.

-

70

-

background image

Jeżeli poznałeś Jezusa, poznałeś Drogę, która cię

poprowadzi. Nie lękaj się niczego. Choćbyś przecho­
dził ciemną doliną, On będzie z tobą. Jeżeli spotkałeś

Jezusa, On cię już nie opuści. Jeżeli Jezus jest z tobą,

czegóż masz się lękać? Bóg sam wystarczy...

Nie chcemy iść do kogokolwiek innego: „Panie,

do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wieczne­

go!”.

* * *

Jeśli pokarmu szukasz - On chlebem.

św. Ambroży

Dla mnie Chrystus jest Bogiem... Prawdę mówiąc, nie
chciałem dojść tu, gdzie doszedłem, ale czy to moja

wina, że wszystkie drogi dobra i prawdy prowadzą
do Ewangelii?

Henri Bergson

Dzięki Kościołowi Słowo dociera do nas nie jako

wspomnienie, nie jako Słowo odtwarzane z pamięci,

ale czynne i żywe: ..^odpuszczają się grzechy twoje*,

«To jest Ciało moje»...

Franęois Mauriac, Życie Jezusa

- 71 -

background image

ŚWIADECTWO

Byłem zdecydowanym wolnomyślicielem. Mając

45 lat, nie wierzyłem w istnienie Jezusa Chrystusa.
Historia Jego życia była dla mnie cudowną legendą.

Przez trzy lata przeczytałem więcej niż tysiąc prac

o Jezusie i rozwoju chrystianizmu, począwszy od

najnowszych książek różnych autorów aż do dzieł

pierwszych Ojców Kościoła. A im dłużej czytałem,

tym bardziej czułem, że historia ta była prawdziwa.
W 1939 roku zacząłem pisać życie Jezusa. Wyobraża­

łem sobie, że w ciągu roku skończę pracę. Pochłonęła
ona jednak 10 lat. Gdy napisałem jedną trzecią książ­

ki, czułem, że muszę zostać katolikiem... Wszystko,

co przeczytałem, wszystko, czego doznałem, prze­

konało mnie o prawdziwości historycznej i potędze

duchowej katolicyzmu.

Fulton Oursler, pisarz amerykański


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Aby nie dopuścić do nadwagi, materiały na studia, I rok studiów, Pedagogika społeczna i socjologia
Parabeny nie takie złe jak je malują
Rachunkowość - wykłady - 11, Błędy księgowe muszą być poprawione, tak aby nie została naruszona moc
Aby nie zapomnieć
Aby nie stać się martwą cywilizacją i legendą, Teoria Spiskowa
Debora Evensen to nie są złe dzieci Zrozumieć zachowania dzieci i nastolatków z zespołem FAS
Jak flirtować ,aby nie żałować
Aby nie spaść z dachu, BHP, BHP
Nie jest źle, Wiersze
Fotokomˇrka gazowa, W, Wszystkich pomiar˙w dokonano tak, aby nie uszkodzi˙ fotokom˙rki - pr˙d If fot
Czy aby nie jesteś moim wrogiem(1)
Markowski Tadeusz Umrzec, aby nie zginac(1)
Kapłan który o nikim nie myślał źle
Garbarino J 2011 Nie kazde zle traktowanie
Jak zrobić uniwersalne porcjowanie wyników na stronie, aby nie pokazywała się cała zawartość tablicy
2016 11 07 Zdjęli krzyże podczas wizyty w Jerozolimie aby nie prowokować muzułmanów

więcej podobnych podstron