dziady poema dziady czesc iii

background image

WejdŸ na stronê

http://wolnelektury.pl/

i zobacz, jak wiele mo¿liwoœci daje interaktywna wersja szkolnej biblioteki

internetowej Wolne Lektury.

Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje siê w domenie publicznej, co oznacza, ¿e mo¿esz go
swobodnie wykorzystywaæ, publikowaæ i rozpowszechniaæ.

Adam Mickiewicz
dzie³o nadrzêdne: Dziady. Poema

Dziady, czêœæ III

dedykacja:

Œwiêtej pamiêci

JANOWI SOBOLEWSKIEMU

1

CYPRIANOWI DASZKIEWICZOWI

2

FELIKSOWI KO£AKOWSKIEMU

3

spó³uczniom, spó³wiêŸniom, spó³wygnañcom
za mi³oœæ ku ojczyŸnie przeœladowanym,
z têsknoty ku ojczyŸnie zmar³ym
w Archangielsku, na Moskwie, w Petersburgu –
narodowej sprawy mêczennikom

poœwiêca Autor

1. (przyp. red.) Jan Sobolewski – rodem z Bia³egostoku, po ukoñczeniu Uniwersytetu Wileñskiego by³ nauczycielem

w Kro¿ach na ¯mudzi. Wyrokiem carskim wcielony w r. 1824 do korpusu in¿ynierów, w jesieni 1829 r. zmar³

w Archangielsku.

2. (przyp. red.) Cyprian Daszkiewicz – rodem z Podlasia (ur. 1803), uczeñ szkó³ bia³ostockich i Uniwersytetu

Wileñskiego, prawnik i historyk, nale¿a³ do filaretów: skazany na zes³anie do Rosji, przebywa³ od r. 1826

w Moskwie; tam zaprzyjaŸni³ siê blisko z Mickiewiczem. Zmar³ w Moskwie w grudniu 1829 r.

3. (przyp. red.) Feliks Ko³akowski – rodem z Mozyrza, studiowa³ filologiê w Uniwersytecie Wileñskim, nale¿a³ do

filaretów, a zdaje siê, i do filomatów. Obdarzony talentem poetyckim i lubiany przez kolegów. Zes³any do Rosji,

odda³ siê studiom orientalistycznym w Kazaniu; zmar³ w Petersburgu 1831 r.

Szkolna biblioteka internetowa Wolne Lektury tworzona jest dziêki pracy Wolontariuszy oraz wsparciu Ministerstwa
Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Fundacji Rozwoju Spo³eczeñstwa Informacyjnego i Fundacji Kronenberga przy Citi
Handlowy. Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekê Narodow¹ z egzemplarza pochodz¹cego ze zbiorów BN.

Sk³ad automatyczny tekstu zrealizowa³ Marek Ryæko przy u¿yciu systemu X E TEX i fontu Antykwa Pó³tawskiego.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

1

background image

[PRZEDMOWA]

Polska od pó³ wieku przedstawia widok z jednej strony tak ci¹g³ego, niezmordowanego
i niezb³aganego okrucieñstwa tyranów, z drugiej tak nieograniczonego poœwiêcenia siê ludu i tak
uporczywej wytrwa³oœci, jakich nie by³o przyk³adu od czasu przeœladowania chrzeœcijañstwa.
Zdaje siê, ¿e królowie maj¹ przeczucie Herodowe o zjawieniu siê nowego œwiat³a na ziemi i o
bliskim swoim upadku, a lud coraz mocniej wierzy w swoje odrodzenie siê i zmartwychwstanie.
Dzieje mêczeñskiej Polski obejmuj¹ wiele pokoleñ i niezliczone mnóstwo ofiar; krwawe sceny
tocz¹ siê po wszystkich stronach ziemi naszej i po obcych krajach. – Poema, które dziœ
og³aszamy, zawiera kilka drobnych rysów tego ogromnego obrazu, kilka wypadków z czasu
przeœladowania podniesionego przez Imperatora Aleksandra.
Oko³o roku 1822 polityka Imperatora Aleksandra, przeciwna wszelkiej wolnoœci, zaczê³a siê
wyjaœniaæ, gruntowaæ i pewny braæ kierunek. W ten czas podniesiono na ca³y ród polski
przeœladowanie powszechne, które coraz stawa³o siê gwa³towniejsze i krwawsze. Wyst¹pi³ na
scenê pamiêtny w naszych dziejach senator Nowosilcow. On pierwszy instynktow¹ i zwierzêc¹
nienawiœæ rz¹du rosyjskiego ku Polakom wyrozumowa³ jak zbawienn¹ i polityczn¹, wzi¹³ j¹
za podstawê swoich dzia³añ, a za cel po³o¿y³ zniszczenie polskiej narodowoœci. W ten czas
ca³¹ przestrzeñ ziemi od Prosny a¿ do Dniepru i od Galicji do Ba³tyckiego morza zamkniêto
i urz¹dzono jako ogromne wiêzienie. Ca³¹ administracj¹ nakrêcono jako jedn¹ wielk¹ Polaków
torturê, której ko³o obracali carewicz Konstanty i senator Nowosilcow.
Systematyczny Nowosilcow wzi¹³ naprzód na mêki dzieci i m³odzie¿, aby nadzieje przysz³ych
pokoleñ w zarodzie samym wytêpiæ. Za³o¿y³ g³ówn¹ kwaterê katowstwa w Wilnie, w stolicy
naukowej prowincji litewsko-ruskich. By³y wówczas miêdzy m³odzie¿¹ uniwersytetu ró¿ne
towarzystwa literackie, maj¹ce na celu utrzymanie jêzyka i narodowoœci polskiej, Kongresem
Wiedeñskim i przywilejami Imperatora zostawionej Polakom. Towarzystwa te, widz¹c
wzmagaj¹ce siê podejrzenia rz¹du, rozwi¹za³y siê wprzód jeszcze, nim ukaz zabroni³ ich
bytu. Ale Nowosilcow, chocia¿ w rok po rozwi¹zaniu siê towarzystw przyby³ do Wilna, uda³
przed Imperatorem, ¿e je znalaz³ dzia³aj¹ce; ich literackie zatrudnienia wystawi³ jako wyraŸny
bunt przeciwko rz¹dowi, uwiêzi³ kilkaset m³odzie¿y i ustanowi³ pod swoim wp³ywem trybuna³y
wojenne na s¹dzenie studentów. W tajemnej procedurze rosyjskiej oskar¿eni nie maj¹ sposobu
bronienia siê, bo czêsto nie wiedz¹, o co ich powo³ano: bez zeznania nawet komisja wed³ug
woli swojej jedne przyjmuje i w raporcie umieszcza, drugie uchyla. Nowosilcow, z w³adz¹
nieograniczon¹ od carewicza Konstantego zes³any, by³ oskar¿ycielem, sêdzi¹ i katem.
Skasowa³ kilka szkó³ w Litwie, z nakazem, aby m³odzie¿ do nich uczêszczaj¹c¹ uwa¿ano za
cywilnie umar³¹, aby jej do ¿adnych pos³ug obywatelskich, na ¿adne urzêdy nie przyjmowano
i aby jej nie dozwolono ani w publicznych, ani w prywatnych zak³adach koñczyæ nauk.
Taki ukaz, zabraniaj¹cy uczyæ siê, nie ma przyk³adu w dziejach i jest oryginalnym rosyjskim
wymys³em. Obok zamknienia szkó³, skazano kilkudziesiêciu studentów do min

4

sybirskich,

do taczek, do garnizonów azjatyckich. W liczbie ich byli ma³oletni, nale¿¹cy do znakomitych
rodzin litewskich. Dwudziestu kilku, ju¿ nauczycieli, ju¿ uczniów uniwersytetu, wys³ano na
wieczne wygnanie w g³¹b Rosji jako podejrzanych o polsk¹ narodowoœæ. Z tylu wygnañców
jednemu tylko dot¹d uda³o siê wydobyæ siê z Rosji

5

.

Wszyscy pisarze, którzy uczynili wzmiankê o przeœladowaniu ówczesnym Litwy, zgadzaj¹ siê na
to, ¿e w sprawie uczniów wileñskich by³o coœ mistycznego i tajemniczego

6

. Charakter mistyczny,

³agodny, ale niezachwiany Tomasza Zana, naczelnika m³odzie¿y, religijna rezygnacja, braterska
zgoda i mi³oœæ m³odych wiêŸniów, kara bo¿a, siêgaj¹ca widomie przeœladowców, zostawi³y
g³êbokie wra¿enie na umyœle tych, którzy byli œwiadkami lub uczestnikami zdarzeñ; a opisane
zdaj¹ siê przenosiæ czytelników w czasy dawne, czasy wiary i cudów.
Kto zna dobrze ówczesne wypadki, da œwiadectwo autorowi, ¿e sceny historyczne i charaktery
osób dzia³aj¹cych skryœli³ sumiennie, nic nie dodaj¹c i nigdzie nie przesadzaj¹c. I po có¿ by mia³

4. (przyp. edyt.) mina – kopalnia.

5. (przyp. red.) jednemu tylko – mianowicie samemu Mickiewiczowi.

6. (przyp. aut.) Obacz dzie³o Leonarda ChodŸki: Tableau de la Pologne ancienne et moderne. Ma³e pisemko

drukowane w czasie rewolucji w Warszawie pod tytu³em Nowosilcow w Wilnie, tudzie¿ biografia Tomasza

Zana w dykcjonarzach biograficznych i w dziele Józefa Straszewicza Les Polonais et les Polonaises.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

2

background image

dodawaæ albo przesadzaæ; czy dla o¿ywienia w sercu rodaków nienawiœci ku wrogom? czy dla
obudzenia litoœci w Europie? – Czym¿e s¹ wszystkie ówczesne okrucieñstwa w porównaniu tego,
co naród polski teraz cierpi

7

i na co Europa teraz obojêtnie patrzy! Autor chcia³ tylko zachowaæ

narodowi wiern¹ pami¹tkê z historii litewskiej lat kilkunastu: nie potrzebowa³ ohydzaæ rodakom
wrogów, których znaj¹ od wieków; a do litoœciwych narodów europejskich, które p³aka³y nad
Polsk¹ jak niedo³ê¿ne niewiasty Jeruzalemu nad Chrystusem, naród nasz przemawiaæ tylko
bêdzie s³owami Zbawiciela: «Córki Jerozolimskie, nie p³aczcie nade mn¹, ale nad samymi sob¹».

LITWA

PROLOG

W Wilnie przy ulicy Ostrobramskiej, w klasztorze ks. ks. Bazylianów, przerobionym na
wiêzienie stanu – cela wiêŸnia

motto: A strze¿cie siê ludzi, albowiem was bêd¹ wydawaæ do siedz¹cej rady i w bo¿nicach
swoich was biczowaæ bêd¹.

Mat. R. X w. 17

motto: I do Starostów i do Królów bêdziecie wodzeni na œwiadectwo im i poganom.

w. 18

motto: I bêdziecie w nienawiœci u wszystkich dla imienia mego. Ale kto wytrwa a¿ do koñca,
ten bêdzie zbawion.

w. 22

Wiêzieñ wsparty na oknie; œpi

ANIO£ STRÓ¯

Niedobre, nieczu³e dzieciê!
Ziemskie matki twej zas³ugi,
Proœby jej na tamtym œwiecie
Strzeg³y d³ugo wiek twój m³ody
Od pokusy i przygody:
Jako ró¿a, anio³ sadów,
We dnie kwitnie, w noc jej wonie
Broni¹ senne dziecka skronie
Od zarazy i owadów.

Nieraz ja na proœbê matki
I za pozwoleniem bo¿em
Zstêpowa³em do twej chatki,
Cichy, w cichej nocy cieniu:
Zstêpowa³em na promieniu
I stawa³em nad twym ³o¿em.

Gdy ciê noc uko³ysa³a,
Ja nad marzeniem namiêtnym
Sta³em jak lilija bia³a,
Schylona nad Ÿród³em mêtnym.
Nieraz dusza mnie twa zbrzyd³a,
Alem w z³ych myœli nacisku
Szuka³ dobrej, jak w mrowisku
Szukaj¹ ziarnek kadzid³a.

Ledwie dobra myœl zaœwieci,
Bra³em duszê tw¹ za rêkê,

7. (przyp. red.) teraz – czyli po upadku powstania listopadowego.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

3

background image

Wiod³em w kraj, gdzie wiecznoœæ œwieci,
I œpiewa³em jej piosenkê,
Któr¹ rzadko ziemskie dzieci
S³ysz¹, rzadko i w uœpieniu,
A zapomn¹ w odecknieniu.
Jam ci przysz³e szczêœcie g³osi³,
Na mych rêkach w niebo nosi³,
A tyœ s³ysza³ niebios dŸwiêki
Jako pjanych uczt piosenki.

Ja, syn chwa³y nieœmiertelnej,
Przybiera³em wtenczas postaæ
Obrzyd³ej larwy piekielnej,
By ciê straszyæ, by ciê ch³ostaæ;
Tyœ przyjmowa³ ch³ostê Boga
Jak dziki mêczarnie wroga.
I dusza twa w niepokoju,
Ale z dum¹ siê budzi³a,
Jakby w niepamiêci zdroju
Przez noc ca³¹ mêty pi³a.
I pami¹tki wy¿szych œwiatów
W g³¹b ci¹gn¹³eœ, jak kaskada,
Gdy w podziemn¹ przepaœæ wpada,
Ci¹gnie liœcie drzew i kwiatów.

Natenczas gorzko p³aka³em,
Oblicze tul¹c w me d³onie;
Chcia³em i d³ugo nie œmia³em
Ku niebieskiej wracaæ stronie,
Bym nie spotka³ twojej matki;
Spyta siê: «Jaka nowina
Z kuli ziemskiej, z mojej chatki,
Jaki sen by³ mego syna?»

WIÊZIEÑ

budzi siê strudzony i patrzy w okno – ranek

Nocy cicha, gdy wschodzisz, kto ciebie zapyta,
Sk¹d przychodzisz; gdy gwiazdy przed sob¹ rozsiejesz,
Kto z tych gwiazd tajnie przysz³ej drogi twej wyczyta!
«Zasz³o s³oñce», wo³aj¹ astronomy z wie¿y,
Ale dlaczego zasz³o, nikt nie odpowiada;
Ciemnoœci kryj¹ ziemiê i lud we œnie le¿y,
Lecz dlaczego œpi¹ ludzie, ¿aden z nich nie bada.
Przebudz¹ siê bez czucia, jak bez czucia spali –
Nie dziwi s³oñca dziwna, lecz codzienna g³owa;
Zmienia siê blask i ciemnoœæ jako stra¿ pu³kowa;
Ale gdzie¿ s¹ wodzowie, co jej rozkazali?

A sen? – ach, ten œwiat cichy, g³uchy, tajemniczy,
¯ycie duszy, czy¿ nie jest warte badañ ludzi!
Któ¿ jego miejsce zmierzy, kto jego czas zliczy!
Trwo¿y siê cz³owiek œpi¹cy – œmieje siê, gdy zbudzi.
Mêdrcy mówi¹, ¿e sen jest tylko przypomnienie –

Mêdrcy przeklêci!

Czy¿ nie umiem rozró¿niæ marzeñ od pamiêci?

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

4

background image

Chyba mnie wmówi¹, ¿e moje wiêzienie

Jest tylko wspomnienie.

Mówi¹, ¿e senne czucie rozkoszy i kaŸni

Jest tylko gr¹ wyobraŸni; –

G³upi! zaledwie z wieœci wyobraŸni¹ znaj¹

I nam wieszczom o niej baj¹!

Bywa³em w niej, zmierzy³em lepiej jej przestrzenie
I wiem, ¿e le¿y za jej granic¹ – marzenie.
Prêdzej dzieñ bêdzie noc¹, rozkosz bêdzie kaŸni¹,
Ni¿ sen bêdzie pamiêci¹, mara wyobraŸni¹.

k³adzie siê i wstaje znowu – idzie do okna

Nie mogê spocz¹æ, te sny, to strasz¹, to ³udz¹:

Jak te sny miê trudz¹!

drzemie

DUCHY NOCNE

8

Puch czarny, puch miêkki pod g³owê pod³ó¿my,
Œpiewajmy, a cicho – nie trwó¿my, nie trwó¿my.

DUCH Z LEWEJ STRONY

Noc smutna w wiêzieniu, tam w mieœcie wesele,

U sto³ów tam muzyki hucz¹;

Przy pe³nych kielichach œpiewaj¹ minstrele

9

,

Tam noc¹ komety siê w³ócz¹:

Komety z oczkami i z jasnym warkoczem.

Wiêzieñ usypia

Kto po nich kieruje ³ódŸ w biegu,

Ten zaœnie na fali, w marzeniu uroczem,

Na naszym przebudzi siê brzegu.

ANIO£

My uprosiliœmy Boga,
By ciê odda³ w rêce wroga.
Samotnoœæ mêdrców mistrzyni.
I ty w samotnym wiêzieniu,
Jako prorok na pustyni,
Dumaj o twym przeznaczeniu;

CHÓR DUCHÓW NOCNYCH

W dzieñ Bóg nam dokucza, lecz w nocy wesele,

W noc póŸn¹ pró¿niaki siê tucz¹,

I w nocy swobodniej œpiewaj¹ minstrele,

Szatany piosenek ich ucz¹.

Kto rann¹ myœl œwiêt¹ przyniesie z koœcio³a,

Kto rozmów poczciwych smak czuje,

Noc-pjawka wyci¹gnie pobo¿n¹ myœl z czo³a,

8. (przyp. red.) Duchy nocne… Duch z lewej strony – duchy z³e, szatañskie.

9. (przyp. edyt.) minstrel – wêdrowny œpiewak.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

5

background image

Noc-w¹¿ w ustach smaki zatruje.

Œpiewajmy nad sennym, my, nocy synowie,

Us³u¿my, a¿ bêdzie nam s³ug¹.

Wpadnijmy mu w serce, biegajmy po g³owie,

Nasz bêdzie – ach, gdyby spa³ d³ugo!

ANIO£

Modlono siê za tob¹ na ziemi i w niebie,
Wkrótce musz¹ tyrani na œwiat puœciæ ciebie.

WIÊZIEÑ

budzi siê i myœli

Ty, co bliŸnich katujesz

10

, wiêzisz i wyrzynasz,

I uœmiechasz siê we dnie, i w wieczór ucztujesz;
Czy ty z rana choæ jeden sen twój przypominasz,
A jeœliœ go przypomnia³, czy ty go pojmujesz?

drzemie

ANIO£

Ty bêdziesz znowu wolny, my oznajmiæ przyszli.

WIÊZIEÑ

budzi siê

Bêdê wolny? – pamiêtam, ktoœ mi wczora prawi³;
Nie, sk¹d¿e to, czy we œnie? czy Bóg mi objawi³?

zasypia

ANIO£OWIE

Pilnujmy tylko, ach, pilnujmy myœli,
Miêdzy myœlami bitwa ju¿ stoczona.

DUCHY Z LEWEJ STRONY

Podwójmy napaœæ.

DUCHY Z PRAWEJ

My podwójmy stra¿e.

Czy z³a myœl wygra, czy dobra pokona,
Jutro siê w mowach i w dzie³ach poka¿e;
I jedna chwila tej bitwy wyrzeka
Na ca³e ¿ycie o losach cz³owieka.

WIÊZIEÑ

Mam byæ wolny – tak! nie wiem, sk¹d przysz³a nowina,
Lecz ja znam, co byæ wolnym z ³aski Moskwicina.
£otry zdejm¹ mi tylko z r¹k i nóg kajdany,
Ale wt³ocz¹ na duszê – ja bêdê wygnany!
B³¹kaæ siê w cudzoziemców, w nieprzyjació³ t³umie,

10. (przyp. red.) Ty, co bliŸnich katujesz – wiêzieñ ma na myœli swego przeœladowcê, Senatora.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

6

background image

Ja œpiewak

11

, – i nikt z mojej pieœni nie zrozumie

Nic – oprócz niekszta³tnego i marnego dŸwiêku.
£otry, tej jednej broni z r¹k mi nie wydar³y,
Ale mi j¹ zepsuto, prze³amano w rêku;
¯ywy, zostanê dla mej ojczyzny umar³y,
I myœl legnie zamkniêta w duszy mojej cieniu,
Jako dyjament w brudnym zawarty kamieniu.

wstaje i pisze wêglem z jednej strony:

D. O. M.

12

GUSTAVUS
OBIIT M. D. CCC. XXIII
CALENDIS NOVEMBRIS

z drugiej strony:

HIC NATUS EST
CONRADUS M. D. CCC. XXIII
CALENDIS NOVEMBRIS

wspiera siê na oknie – usypia

DUCH

Cz³owieku! gdybyœ wiedzia³, jaka twoja w³adza!
Kiedy myœl w twojej g³owie, jako iskra w chmurze,
Zab³yœnie niewidzialna, ob³oki zgromadza,
I tworzy deszcz rodzajny lub gromy i burze;
Gdybyœ wiedzia³, ¿e ledwie jedn¹ myœl rozniecisz,
Ju¿ czekaj¹ w milczeniu, jak gromu ¿ywio³y,
Tak czekaj¹ twej myœli – szatan i anio³y:
Czy ty w piek³o uderzysz, czy w niebo zaœwiecisz;
A ty jak ob³ok górny, ale b³êdny, pa³asz
I sam nie wiesz, gdzie lecisz, sam nie wiesz, co zdzia³asz.
Ludzie! ka¿dy z was móg³by, samotny, wiêziony,
Myœl¹ i wiar¹ zwalaæ i podŸwigaæ trony.

AKT I

SCENA I

13

Korytarz – stra¿ z karabinami stoi opodal – kilku wiêŸniów m³odych ze œwiecami
wychodz¹ z cel swoich – pó³noc

JAKUB

Czy mo¿na? – obaczym siê?

11. (przyp. red.) Ja œpiewak – wiêzieñ jest poet¹. W tym i w wielu innych miejscach widzimy, ¿e Mickiewicz u¿ycza

bohaterowi Dziadów rysów swej w³asnej osobowoœci.

12. (przyp. red.) D. O. M. – napis ³aciñski: Deo Optimo Maximo (w skrócie, jak na nagrobkach) – «Bogu Najlepszemu,

Najwiêkszemu. Gustaw zmar³ 1823 1 listopada. – Tu narodzi³ siê Konrad 1823 1 listopada». – Gustaw, zrozpaczony

kochanek z cz. IV, przeistacza siê w wiêzieniu w Konrada, bojownika sprawy narodowej.

13. (przyp. red.) Osobom wystêpuj¹cym w sc. I nada³ poeta rysy biograficzne, a czêœciowo nawet imiona lub

nazwiska swych kolegów, towarzyszy wiêzienia.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

7

background image

ADOLF

Stra¿ gorza³kê pije:

Kapral nasz.

JAKUB

Która bi³a?

ADOLF

Pó³noc niedaleko:

JAKUB

Ale jak nas runt

14

z³owi, kaprala zasieka.

ADOLF

Tylko zgaœ œwiecê; – widzisz – ogieñ w okna bije.

gasz¹ œwiecê

Runt dzieciñstwo! runt musi do wrót d³ugo pukaæ,
Daæ has³o i odebraæ, musi kluczów szukaæ: –
Potem – d³ugi korytarz, – nim nas runt zacapi,
Rozbie¿ym siê, drzwi zamkn¹, ka¿dy pad³ i chrapi.

Inni wiêŸniowie, wywo³ani z celi, wychodz¹

¯EGOTA

Dobry wieczór.

KONRAD

I ty tu!

KS. LWOWICZ

I wy tu?

SOBOLEWSKI

I ja tu.

FREJEND

A wiecie co, ¯egoto, idziem do twej celi,
Œwie¿y wiêzieñ dziœ wst¹pi³ do nowicyjatu

15

,

I ma komin; tam dobry ogieñ bêdziem mieli,
A przy tym nowoœæ, – dobrze widzieæ nowe œciany.

SOBOLEWSKI

¯egoto! a, jak siê masz; – i ty tu, kochany!

14. (przyp. red.) runt – nocna inspekcja wart.

15. (przyp. edyt.) nowicjat – okres przygotowania do ¿ycia zakonnego.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

8

background image

¯EGOTA

U mnie cela trzy kroki; was taka gromada.

FREJEND

Wiecie co, pójdŸmy lepiej do celi Konrada.
Najdalsza jest, przytyka do muru koœcio³a;
Nie s³ychaæ stamt¹d, choæ kto œpiewa albo wo³a.
Myœlê dziœ g³oœno gadaæ i chcê œpiewaæ wiele;
W mieœcie pomyœl¹, ¿e to œpiewaj¹ w koœciele.
Jutro jest Narodzenie Bo¿e. – Eh – koledzy,
Mam i kilka butelek.

JAKUB

Bez kaprala wiedzy?

FREJEND

Kapral poczciwy, i sam z butelek skorzysta,
Przy tym jest Polak, dawny nasz legijonista,
Którego car przerobi³ gwa³tem na Moskala.
Kapral dobry katolik, i wiêŸniom pozwala
Przepêdziæ wieczór œwiêtej Wigiliji razem.

JAKUB

Gdyby siê dowiedzieli, nie usz³oby p³azem.

Wchodz¹ do celi Konrada, nak³adaj¹ ogieñ w kominie i zapalaj¹ œwiecê. – Cela Konrada
jak w Prologu

KS. LWOWICZ

I sk¹d¿e siê tu wzi¹³eœ, ¯egoto kochany?
Kiedy?

¯EGOTA

Dziœ miê porwali z domu, ze stodo³y.

KS. LWOWICZ

I ty by³eœ gospodarz?

¯EGOTA

Jaki! zawo³any.

¯ebyœ ty widzia³ moje merynosy

16

, wo³y!

Ja, co pierwej nie zna³em, co owies, co s³oma,
Mam s³awê najlepszego w Litwie ekonoma.

JAKUB

Wziêto ciê niespodzianie?

16. (przyp. edyt.) merynosy – rasa owiec.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

9

background image

¯EGOTA

Od dawna s³ysza³em

O jakimœ w Wilnie œledztwie; dom mój blisko drogi.
Widaæ by³o kibitki lataj¹ce czwa³em
I co noc nas przera¿a³ poczty dŸwiêk z³owrogi.
Nieraz gdyœmy wieczorem do sto³u zasiedli
I ktoœ ¿artem uderzy³ w szklankê no¿a trzonkiem,
Dr¿a³y kobiety nasze, staruszkowie bledli,
Myœl¹c, ¿e ju¿ zaje¿d¿a feldjeger ze dzwonkiem.

17

Lecz nie wiedzia³em, kogo szukaj¹ i za co,
Nie nale¿a³em dot¹d do ¿adnego spisku.
S¹dzê, ¿e rz¹d to œledztwo wynalaz³ dla zysku,
¯e siê wiêŸniowie nasi porz¹dnie op³ac¹
I powróc¹ do domu.

TOMASZ

Tak¹ masz nadziejê?

¯EGOTA

Ju¿ci przecie¿ bez winy w Sybir nas nie wyœl¹;
A jak¹¿ winê nasz¹ znajd¹ lub wymyœl¹?
Milczycie, – wyt³umaczcie¿, co siê tutaj dzieje,
O co nas oskar¿ono, jaki powód sprawy?

TOMASZ

Powód – ¿e Nowosilcow przyby³ tu z Warszawy.
Znasz zapewne charakter pana Senatora.
Wiesz, ¿e ju¿ by³ w nie³asce u imperatora,
¯e zysk dawniejszych ³upiestw przepi³ i roztrwoni³,
Straci³ u kupców kredyt i ostatkiem goni³.
Bo pomimo najwiêkszych starañ i zabiegów
Nie mo¿e w Polsce spisku ¿adnego wyœledziæ;
Wiêc postanowi³ œwie¿y kraj, Litwê, nawiedziæ,
I tu przeniós³ siê z ca³ym g³ównym sztabem szpiegów.
¯eby zaœ móg³ bezkarnie po Litwie pl¹drowaæ
I na nowo siê w ³askê samodzier¿cy wkrêciæ,
Musi z towarzystw naszych wielk¹ rzecz wysnuwaæ
I nowych wiele ofiar carowi poœwiêciæ.

¯EGOTA

Lecz my siê uniewinnim –

TOMASZ

Broniæ siê daremnie –

17. (przyp. aut.) Myœl¹c, ¿e ju¿ zaje¿d¿a feldjeger ze dzwonkiem. Feldjegry, czyli strzelcy polni cesarscy, s¹

rodzajem ¿andarmów: poluj¹ szczególnie na osoby rz¹dowi podejrzane, je¿d¿¹ pospolicie w kibitkach, to jest

wózkach drewnianych bez resorów i ¿elaza, w¹skich, p³askich i z przodu wy¿szych ni¿ z ty³u. Byron wspomina

o tych wozach w swoim Don Juanie. Feldjeger przybywa pospolicie w nocy, porywa podejrzan¹ osobê,

nie mówi¹c nigdy, gdzie j¹ powiezie. Kibitka opatrzona jest dzwonkiem pocztowym. Kto nie by³ w Litwie,

z trudnoœci¹ wystawi sobie przestrach, jaki panuje w ka¿dym domie, u którego wrót odezwie siê dzwonek

pocztowy.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

10

background image

I œledztwo, i s¹d ca³y toczy siê tajemnie;
Nikomu nie powiedz¹, za co oskar¿ony,
Ten, co nas skar¿y, naszej ma s³uchaæ obrony;
On gwa³tem chce nas karaæ – nie unikniem kary.
Zosta³ nam jeszcze œrodek smutny – lecz jedyny:
Kilku z nas poœwiêcimy wrogom na ofiary,
I ci na siebie musz¹ przyj¹æ wszystkich winy.
Ja sta³em na waszego towarzystwa czele,
Mam obowi¹zek cierpieæ za was, przyjaciele;
Dodajcie mi wybranych jeszcze kilku braci,
Z takich, co s¹ sieroty, starsi, nie¿onaci,
Których zguba niewiele serc w Litwie zakrwawi,
A m³odszych, potrzebniejszych z r¹k wroga wybawi.

¯EGOTA

Wiêc a¿ do tego przysz³o?

JAKUB

Patrz, jak siê zasmuci³.

Nie wiedzia³, ¿e dom mo¿e na zawsze porzuci³.

FREJEND

Nasz Jacek musia³ ¿onê zostawiæ w po³ogu,
A nie p³acze –

FELIKS KO£AKOWSKI

Ma p³akaæ? owszem – chwa³a Bogu.

Jeœli powije syna, przysz³oœæ mu wywieszczê –
Daj mi no rêkê – jestem trochê chiromanta

18

,

Wywró¿ê tobie przysz³oœæ twojego infanta

19

.

patrz¹c na rêkê

Jeœli bêdzie poczciwy, pod moskiewskim rz¹dem
Spotka siê niezawodnie z kibitk¹ i s¹dem;
A kto wie, mo¿e wszystkich nas znajdzie tu jeszcze –
Lubiê synów, to nasi przyszli towarzysze.

¯EGOTA

Wy tu d³ugo siedzicie?

FREJEND

Sk¹d¿e datê wiedzieæ?

Kalendarza nie mamy, nikt listów nie pisze;
To gorsza, ¿e nie wiemy, póki mamy siedzieæ.

18. (przyp. edyt.) chiromanta – osoba potrafi¹ca wró¿yæ z linii papilarnych d³oni.

19. (przyp. edyt.) infant (z fr.) – dziecko; najczêœciej w ten sposób okreœlano dziecko królewskie, nastêpcê tronu,

dlatego te¿ s³owo to u¿yte na okreœlenie maj¹cego siê narodziæ potomka jednego z wiêŸniów, nadaje ca³ej

wypowiedzi charakter ironiczny.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

11

background image

SUZIN

Ja mam u okna parê drewnianych firanek
I nie wiem nawet, kiedy mrok, a kiedy ranek.

FREJEND

Ale pytaj Tomasza, patryjarchê biedy;
Najwiêkszy szczupak, on te¿ pierwszy wpad³ do matni;
On nas tu wszystkich przyj¹³ i wyjdzie ostatni,
Wie o wszystkich, kto przyby³, sk¹d przyby³ i kiedy.

SUZIN

To pan Tomasz! ja poznaæ nie mog³em Tomasza;
Daj mi rêkê, zna³eœ miê krótko i niewiele:
Wtenczas tak by³a droga wszystkim przyjaŸñ wasza
Otaczali was liczni, bli¿si przyjaciele;
Nie dojrza³eœ miê w t³umie, lecz ja ciebie zna³em,
Wiem, coœ zrobi³, coœ cierpia³, ¿ebyœ nas ocali³; –
Odt¹d bêdê siê z twojej znajomoœci chwali³,
I w dzieñ zgonu przypomnê – z Tomaszem p³aka³em.

FREJEND

Ale dla Boga, po co te ³zy, p³acze, zgroza.
Patrz – Tomasz, gdy by³ wolny, mia³ na swoim czole
Wypisano wielkimi literami: «koza».
Dziœ w wiêzieniu jak w domu, jak w swoim ¿ywiole.
On by³ na œwiecie jako grzyby kryptogamy,
Wiêdnia³ i schn¹³ od s³oñca; – wsadzony do lochu,
Kiedy my, s³oneczniki, bledniejem, zdychamy,
On rozwija siê, kwitnie i tyje po trochu.
Ale te¿ wzi¹³ pan Tomasz kuracyj¹ modn¹,
S³awn¹ teraz na œwiecie kuracyj¹ g³odn¹.

¯EGOTA

do Tomasza

G³odem ciebie morzono?

FREJEND

Dodawano strawy;

Ale gdybyœ j¹ widzia³, – widok to ciekawy!
Doœæ by³o tak¹ straw¹ w pokoju zakadziæ,
A¿eby myszy wytruæ i œwierszcze wyg³adziæ.

¯EGOTA

I jak¿e ty jeœæ mog³eœ!

TOMASZ

Tydzieñ nic nie jad³em,

Potem jeœæ próbowa³em, potem z si³ opad³em;
Potem jak po truciŸnie czu³em bole, k³ucia,
Potem kilka tygodni le¿a³em bez czucia.
Nie wiem, ile i jakiem choroby przebywa³,

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

12

background image

Bo nie by³o doktora, co by je nazywa³.
Wreszcie jam wsta³ jad³ znowu i do si³ przychodzi³,
I zdaje mi siê, ¿em siê do tej strawy zrodzi³.

FREJEND

z wymuszon¹ weso³oœci¹

Wierzcie mi, tam za koz¹

20

same urojenia;

Kto tu by³, sekret kuchni i mieszkañ przenikn¹³:
Jeœæ, mieszkaæ, Ÿle czy dobrze – skutek przywyknienia.
Pyta³ raz Litwin, nie wiem, diab³a czy Piñczuka

21

:

«Dlaczego siedzisz w b³ocie?» – «Siedzê, bom przywykn¹³».

JAKUB

Ale¿ przywykn¹æ, bracie!

FREJEND

Na tym ca³a sztuka:

JAKUB

Ja tu siedzê podobno od oœmiu miesiêcy,
A tak têskniê jak pierwej, nie mniej –

FREJEND

I nie wiêcéj?

Pan Tomasz tak przywykn¹³, ¿e mu powiew zdrowy
Zaraz piersi obci¹¿a, robi zawrót g³owy.
On odwykn¹³ oddychaæ, nie wychodzi z celi –
Jeœli go st¹d wypêdz¹, koza siê op³aci:
Bo on potem ni grosza na wino nie straci,
Tylko ³yknie powietrza i wnet siê podchmieli

22

.

TOMASZ

Wola³bym byæ pod ziemi¹, w g³odzie i chorobie,
Znosiæ kije i gorsze niŸli kije – œledztwo,
Ni¿ tu, w lepszym wiêzieniu, mieæ was za s¹siedztwo. –
£otry! wszystkich nas w jednym chc¹ zakopaæ grobie.

FREJEND

Jak to? wiêc p³aczesz po nas – masz kogo ¿a³owaæ.
Czy nie mnie? pytam, jaka korzyœæ z mego ¿ycia?
Jeszcze w wojnie – mam jakiœ talencik do bicia,
I móg³bym kilku doñcom

23

grzbiety naszpikowaæ.

Ale w pokoju – có¿ st¹d, ¿e lat sto prze¿yjê
I bêdê kl¹³ Moskalów, i umrê – i zgnijê.

20. (przyp. edyt.) koza – wiêzienie.

21. (przyp. aut.) Pyta³ raz Litwin, nie wiem, diab³a czy Piñczuka. Nazywa lud w Litwie Piñczukami obywateli

b³otnistych okolic Piñska.

22. (przyp. aut.) Tylko ³yknie powietrza i wnet siê podchmieli. WiêŸniowie, którzy d³ugo byli w zamkniêciu,

wychodz¹c na œwie¿e powietrze doœwiadczaj¹ pewnego rodzaju upojenia.

23. (przyp. edyt.) doñcom – chodzi o kozaków zw. doñskimi (tereny ich osiedlenia w Imperium Rosyjskim le¿a³y

nad Donem na Ukrainie), którzy tworzyli doborow¹ kawaleriê wojska ros.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

13

background image

Na wolnoœci wiek ca³y by³bym mizerakiem,
Jak proch, albo jak wino miernego gatunku; –
Dziœ, gdy wino zatkniêto, proch przybito k³akiem,
W kozie mam ca³¹ wartoœæ butli i ³adunku.
Wytchn¹³bym siê jak wino z otwartej konewki;
Spali³bym jak proch lekko z otwartej panewki.
Lecz jeœli miê w ³añcuchach st¹d na Sybir wyœl¹,
Obacz¹ miê Litwini bracia i pomyœl¹:
Wszakci to krew szlachecka, to m³ódŸ nasza ginie,
Poczekaj, zbójco caru

24

, czekaj, Moskwicinie!–

Taki jak ja, Tomaszu, da³by siê powiesiæ,
¯ebyœ ty jednê chwilê ¿y³ na œwiecie d³u¿éj:
Taki jak ja – ojczyŸnie tylko œmierci¹ s³u¿y;
Umar³bym dziesiêæ razy, byle ciê raz wskrzesiæ, –
Ciebie, lub ponurego poetê Konrada,
Który nam o przysz³oœci, jak Cygan, powiada. –

do Konrada

Wierzê, bo Tomasz mówi³, ¿eœ ty œpiewak wielki,
Kocham ciê, boœ podobny tak¿e do butelki:
Rozlewasz pieœñ, uczuciem, zapa³em oddychasz,
Pijem, czujem, a ciebie ubywa – usychasz.

bierze za rêkê Konrada i ³zy sobie ociera
do Tomasza i Konrada

Wy wiecie, ¿e was kocham, ale mo¿na kochaæ,
Nie p³akaæ. Otó¿, bracia, osuszcie ³zy wasze; –
Bo jak siê raz rozczulê i jak zacznê szlochaæ,
I herbaty nie zrobiê, i ogieñ zagaszê.

robi herbatê
Chwila milczenia

KS. LWOWICZ

Prawda, Ÿle przyjmujemy nowego przybysza;

pokazuj¹c ¯egotê

W Litwie z³y to znak p³akaæ we dniu inkrutowin

25

–

Czy nie dosyæ w dzieñ milczym! – he? – jak d³uga cisza.

JAKUB

Czy nie ma nowin z miasta?

WSZYSCY

Nowin?

KS. LWOWICZ

¯adnych nowin?

24. (przyp. red.) caru – gwarowa (z ros.) forma wo³acza: carze.

25. (przyp. aut.) W Litwie z³y to znak p³akaæ we dniu inkrutowin. Nazywaj¹ inkrutowinami uroczystoœæ, któr¹

gospodarz obchodzi, wnosz¹c siê do nowego mieszkania.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

14

background image

ADOLF

Jan dziœ chodzi³ na œledztwo, by³ godzinê w mieœcie,
Ale milczy i smutny; – i jak widaæ z miny,
Nie ma ochoty gadaæ.

KILKU Z WIʏNIÓW

No, Janie! Nowiny?

JAN SOBOLEWSKI

ponuro

Niedobre – dziœ– na Sybir – kibitek dwadzieœcie
WywieŸli.

¯EGOTA

Kogo? – naszych?

JAN

Studentów ze ¯mudzi.

WSZYSCY

Na Sybir?

JAN

I paradnie! – by³o mnóstwo ludzi.

KILKU

WywieŸli

JAN

Sam widzia³em.

JACEK

Widzia³eœ! – i mego

Brata wywieŸli? – wszystkich?.

JAN

Wszystkich, – do jednego

Sam widzia³em. – Wracaj¹c, prosi³em kaprala
Zatrzymaæ siê; pozwoli³ chwilkê. Sta³em z dala,
Skry³em siê za s³upami koœcio³a. W koœciele
W³aœnie msza by³a; – ludu zebra³o siê wiele.
Nagle lud ca³y run¹³ przeze drzwi nawa³em,
Z koœcio³a ku wiêzieniu. Sta³em pod przysionkiem,
I koœció³ tak by³ pusty, ¿e w g³êbi widzia³em
Ksiêdza z kielichem w rêku i ch³opca ze dzwonkiem.
Lud otoczy³ wiêzienie nieruchomym wa³em;
Od bram wiêzienia na plac, jak w wielkie obrzêdy,
Wojsko z broni¹, z bêbnami sta³o we dwa rzêdy;

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

15

background image

W poœrodku nich kibitki. – Patrzê, z placu sadzi
Policmejster na koniu; – z miny zgad³byœ ³atwo,
¯e wielki cz³owiek, wielki tryumf poprowadzi:
Tryumf Cara pó³nocy, zwyciêzcy – nad dziatw¹. –
Wkrótce znak dano bêbnem i ratusz otwarty –
Widzia³em ich: – za ka¿dym z bagnetem sz³y warty,
Ma³e ch³opcy, znêdznia³e, wszyscy jak rekruci
Z golonymi g³owami; – na nogach okuci.
Biedne ch³opcy – najm³odszy, dziesiêæ lat, niebo¿ê,
Skar¿y³ siê, ¿e ³añcucha podŸwign¹æ nie mo¿e;
I pokazywa³ nogê skrwawion¹ i nag¹.
Policmejster przeje¿d¿a, pyta, czego ¿¹da³;
Policmejster cz³ek ludzki, sam ³añcuch ogl¹da³:
«Dziesiêæ funtów, zgadza siê z przepisan¹ wag¹». –
Wywiedli Janczewskiego; – pozna³em, oszpetnia³,
Sczernia³, schud³, ale jakoœ dziwnie wyszlachetnia³.
Ten przed rokiem swawolny, ³adny ch³opczyk ma³y,
Dziœ pogl¹da³ z kibitki, jak z odludnej ska³y
Ów Cesarz! – okiem dumnym, suchym i pogodnym;
To zdawa³ siê pocieszaæ spólników niewoli,
To lud ¿egna³ uœmiechem, gorzkim, lecz ³agodnym,
Jak gdyby im chcia³ mówiæ: nie bardzo miê boli.
Wtem zda³o mi siê, ¿e mnie napotka³ oczyma,
I nie widz¹c, ¿e kapral za sukni¹ miê trzyma,
Myœli³, ¿em uwolniony; – d³oñ sw¹ uca³owa³,
I skin¹³ ku mnie, jakby ¿egna³ i winszowa³; –
I wszystkich oczy nagle zwróci³y siê ku mnie,
A kapral ci¹gn¹³ gwa³tem, a¿ebym siê schowa³;
Nie chcia³em, tylkom stan¹³ bli¿ej przy kolumnie.
Uwa¿a³em na wiêŸnia postawê i ruchy: –
On postrzeg³, ¿e lud p³acze patrz¹c na ³añcuchy,
Wstrz¹s³ nog¹ ³añcuch, na znak, ¿e mu niezbyt ciê¿y³. –
A wtem zaciêto konia, – kibitka runê³a –
On zdj¹³ z g³owy kapelusz, wsta³ i g³os natê¿y³,
I trzykroæ krzykn¹³: «Jeszcze Polska nie zginê³a». –
Wpadli w t³um; – ale d³ugo ta rêka ku niebu,
Kapelusz czarny jako chor¹giew pogrzebu,
G³owa, z której w³os przemoc odar³a bezwstydna,
G³owa niezawstydzona, dumna, z dala widna,
Co wszystkim sw¹ niewinnoœæ i hañbê obwieszcza
I wystaje z czarnego tylu g³ów nat³oku,
Jak z morza ³eb delfina, nawa³nicy wieszcza,
Ta rêka i ta g³owa zosta³y mi w oku,
I zostan¹ w mej myœli, – i w drodze ¿ywota
Jak kompas poka¿¹ mi, powiod¹, gdzie cnota:
Jeœli zapomnê o nich, Ty, Bo¿e na niebie,
Zapomnij o mnie. –

KS. LWOWICZ

Amen za was.

KA¯DY Z WIʏNIÓW

I za siebie.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

16

background image

JAN SOBOLEWSKI

Tymczasem zaje¿d¿a³y inne rzêdem d³ugim
Kibitki; – ich wsadzano jednego po drugim.
Rzuci³em wzrok po ludu œciœnionego kupie,
Po wojsku, – wszystkie twarze poblad³y jak trupie;
A w takim t³umie taka by³a cichoœæ g³ucha,
¯em s³ysza³ ka¿dy krok ich, ka¿dy dŸwiêk ³añcucha.
Dziwna rzecz! wszyscy czuli, jak nieludzka kara:
Lud, wojsko czuje, – milczy, – tak boj¹ siê cara.
Wywiedli ostatniego; – zda³o siê, ¿e wzbrania³,
Lecz on biedny iœæ nie móg³, co chwila siê s³ania³,
Z wolna schodzi³ ze schodów i ledwie na drugi
Szczebel st¹pi³, stoczy³ siê i upad³ jak d³ugi;
To Wasilewski, siedzia³ tu w naszym s¹siedztwie;
Dano mu tyle kijów onegdaj na œledztwie,
¯e mu odt¹d krwi kropli w twarzy nie zosta³o.
¯o³nierz przyszed³ i podj¹³ z ziemi jego cia³o,
Niós³ w kibitkê na rêku, ale rêk¹ drug¹
Tajemnie ³zy ociera³; – niós³ powoli, d³ugo
Wasilewski nie zemdla³, nie zwisn¹³, nie ciê¿a³,
Ale jak pad³ na ziemiê prosto, tak otê¿a³.
Niesiony, jak s³up stercza³ i jak z krzy¿a zdjête
Rêce mia³ nad barkami ¿o³nierza rozpiête;
Oczy straszne, zbiela³e, szeroko rozwarte; –
I lud oczy i usta otworzy³; – i razem
Jedno westchnienie z piersi tysi¹ca wydarte,
G³êbokie i podziemne jêknê³o doko³a,
Jak gdyby jêk³y wszystkie groby spod koœcio³a.
Komenda je zg³uszy³a bêbnem i rozkazem:
«Do broni – marsz!» – ruszono, a œrodkiem ulicy
Puœci³a siê kibitka lotem b³yskawicy.
Jedna pusta; – by³ wiêzieñ, ale niewidomy

26

;

Rêkê tylko do ludu wyci¹gn¹³ spod s³omy,
Sin¹, rozwart¹, trupi¹; trz¹s³ ni¹, jakby ¿egna³;
Kibitka w t³um wjecha³a; – nim bicz t³umy przegna³,
Stanêli przed koœcio³em; i w³aœnie w tej chwili
S³ysza³em dzwonek, kiedy trupa przewozili.
Spojrza³em w koœció³ pusty i rêkê kap³añsk¹
Widzia³em, podnosz¹c¹ cia³o i krew Pañsk¹,
I rzek³em: Panie! Ty, co s¹dami Pi³ata
Przela³eœ krew niewinn¹ dla zbawienia œwiata,
Przyjm tê spod s¹dów cara ofiarê dziecinn¹,
Nie tak œwiêt¹ ni wielk¹, lecz równie niewinn¹.

D³ugie milczenie

JÓZEF

Czyta³em ja o wojnach; – w dawnych, dzikich czasach,
Pisz¹, ¿e tak okropne wojny prowadzono,
¯e nieprzyjaciel drzewom nie przepuszcza³ w lasach
I ¿e z drzewami na pniu zasiewy palono.
Ale car mêdrszy, sro¿ej, g³êbiej Polskê krwawi,

26. (przyp. red.) niewidomy – niewidoczny.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

17

background image

On nawet ziarna zbo¿a zabiera i d³awi;
Sam szatan mu metodê zniszczenia t³umaczy.

KO£AKOWSKI

I uczniowi najlepsz¹ nagrodê wyznaczy.

Chwila milczenia

KS. LWOWICZ

Bracia, kto wie, ów wiêzieñ mo¿e jeszcze ¿yje;
Pan Bóg to sam wie tylko i kiedyœ odkryje.
Ja, jak ksi¹dz, pomodlê siê, i wam radzê szczerze
Zmówiæ za mêczennika spoczynek pacierze. –
Kto wie, jaka nas wszystkich czeka jutro dola.

ADOLF

Zmów¿e i po Ksawerym pacierz, jeœli wola;
Wiesz, ¿e on, nim go wziêli, w ³eb sobie wystrzeli³.

FREJEND

£ebski! – To z nami uczty weso³e on dzieli³,
Jak przysz³o dzieliæ biedê, on w nogi ze œwiata.

KS. LWOWICZ

NieŸle by i za tego pomodliæ siê brata.

JANKOWSKI

Wiesz, ksiê¿e: dalibóg¿e, drwiê ja z twojej wiary:
Có¿ st¹d, choæbym by³ gorszym ni¿ Turki, Tatary,
Choæbym zosta³ z³odziejem, szpiegiem, rozbójnikiem,
Austryjakiem, Prusakiem, carskim urzêdnikiem;
Jeszcze tak prêdko bo¿ej nie lêkam siê kary; –
Wasilewski zabity, my tu – a s¹ cary.

FREJEND

To¿ chcia³em mówiæ, dobrze, ¿eœ ty za mnie zgrzeszy³; –
Ale pozwól odetchn¹æ, bom ca³kiem os³upia³
S³uchaj¹c tych powieœci – cz³ek sp³aka³ siê, zg³upia³.
Ej, Feliksie, ¿ebyœ ty nas trochê pocieszy³!
Ty, jeœli zechcesz, w piekle diab³a byœ rozœmieszy³.

KILKU WIʏNIÓW

Zgoda, zgoda, Feliksie, musisz gadaæ, œpiewaæ,
Feliks ma g³os, hej, Frejend, hej, wina nalewaæ.

¯EGOTA

Stójcie na chwilê – ja te¿ szlachcic sejmikowy,
Choæ ostatni przyby³em, nie chcê cicho siedzieæ;
Józef nam coœ o ziarnkach mówi³, – na te mowy
Gospodarz winien z miejsca swego odpowiedzieæ.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

18

background image

Lubo car wszystkie ziarna naszego ogrodu
Chce zabraæ i zakopaæ w ziemiê w swoim carstwie,
Bêdzie dro¿yzna, ale nie bójcie siê g³odu;
Pan Antoni ju¿ pisa³ o tym gospodarstwie.

JEDEN Z WIʏNIÓW

Jaki Antoni?

¯EGOTA

Znacie bajkê Goreckiego

27

?

A raczej prawdê?

KILKU

Jak¹? Powiedz nam, kolego.

¯EGOTA

Gdy Bóg wygna³ grzesznika z rajskiego ogrodu,
Nie chcia³ przecie, a¿eby cz³owiek umar³ z g³odu;
I rozkaza³ anio³om zbo¿e przysposobiæ
I rozsypaæ ziarnami po drodze cz³owieka.
Przyszed³ Adam, znalaz³ je, obejrza³ z daleka
I odszed³; bo nie wiedzia³, co ze zbo¿em robiæ.
A¿ w nocy przyszed³ diabe³ m¹dry i tak rzecze:
«Niedaremnie tu Pan Bóg rozsypa³ garœæ ¿yta,
Musi tu byæ w tych ziarnach jakaœ moc ukryta;
Schowajmy je, nim cz³owiek ich wartoœæ dociecze».
Zrobi³ rogiem rów w ziemi i nasypa³ ¿ytem,
Naplwa³ i ziemi¹ nakry³, i przybi³ kopytem; –
Dumny i rad, ¿e bo¿e zamiary przenikn¹³,
Ca³ym gard³em rozœmia³ siê i rykn¹³, i znikn¹³.
A¿ tu wiosn¹, na wielkie diab³a zadziwienie,
Wyrasta trawa, kwiecie, k³osy i nasienie.
O wy! co tylko na œwiat idziecie z pó³noc¹

28

,

Chytroœæ rozumem, a z³oœæ nazywacie moc¹;
Kto z was wiarê i wolnoœæ znajdzie i zagrzebie,
Myœli Boga oszukaæ – oszuka sam siebie.

JAKUB

Brawo, Antoni! pewnie Warszawê nawiedzi
I za tê bajkê znowu z rok w kozie posiedzi.

FREJEND

Dobre to – lecz ja znowu do Feliksa wracam.
Wasze bajki – i co mi to za poezyje,
Gdzie muszê g³owê trudniæ, niŸli sens namacam;
Nasz Feliks z piosenkami niech ¿yje i pije!

27. (przyp. edyt.) bajkê Goreckiego – poni¿ej ¯egota przytacza treœæ bajki Diabe³ i zbo¿e Antoniego Goreckiego

(1787–1861), poety i bajkopisarza, uczestnika kampanii napoleoñskich, a nastêpnie powstania listopadowego;

z Mickiewiczem zaprzyjaŸni³ siê ju¿ na emigracji, póŸniej jeszcze po³¹czy³y ich równie¿ wiêzy rodzinne (syn

Goreckiego, Tadeusz, poœlubi³ Mariê Mickiewiczównê).

28. (przyp. red.) z pó³noc¹ – z zasadami, którymi kieruje siê mocarstwo pó³nocne, carat rosyjski.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

19

background image

nalewa mu wino

JANKOWSKI

A Lwowicz co? – on pacierz po umar³ych mówi!
Pos³uchajcie, zaœpiewam piosnkê Lwowiczowi.

œpiewa

Mówcie, jeœli wola czyja,

Jezus Maryja.

Nim uwierzê ¿e nam sprzyja

Jezus Maryja:

Niech wprzód ³otrów powybija

Jezus Maryja.

Tam car jak dzika bestyja,

Jezus Maryja!

Tu Nowosilcow jak ¿mija,

Jezus Maryja!

Póki ca³a carska szyja,

Jezus Maryja,

Póki Nowosilcow pija,

Jezus Maryja,

Nie uwierzê, ¿e nam sprzyja

Jezus Maryja.

KONRAD

S³uchaj, ty! – tych mnie imion przy kielichach wara.
Dawno nie wiem, gdzie moja podzia³a siê wiara,
Nie mieszam siê do wszystkich œwiêtych z litaniji,
Lecz nie dozwolê bluŸniæ imienia Maryi.

KAPRAL

podchodz¹c do Konrada

Dobrze, ¿e Panu jedno to zosta³o imiê –
Choæ szuler zgrany wszystko wyrzuci z kalety,
Nie zgra³ siê, póki jedn¹ ma sztukê monety.
Znajdzie j¹ w dzieñ szczêœliwy, wiêc z kalety wyjmie,
Wiêc da w handel na procent, Bóg pob³ogos³awi,
I wiêkszy skarb przed œmierci¹, niŸli mia³, zostawi.
To imiê, Panie, nie ¿art – wiêc mnie siê zdarzy³o
W Hiszpaniji, lat temu – o, to dawno by³o,
Nim car miê tym oszpeci³ mundurem szelmowskim –
Wiêc by³em w legijonach, naprzód pod D¹browskim,
A potem wszed³em w s³awny pu³k Sobolewskiego.

SOBOLEWSKI

To mój brat!

KAPRAL

O mój Bo¿e! pokój duszy jego!

Walny ¿o³nierz – tak – zgin¹³ od piêciu kul razem;

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

20

background image

Nawet podobny Panu. – Otó¿ – wiêc z rozkazem
Brata Pana jecha³em w miasteczko Lamego –
Jak dziœ pamiêtam – wiêc tam byli Francuziska:
Ten gra w koœci, ten w karty, ten dziewczêta œciska –
Nu¿ beczeæ; – Ka¿dy Francuz, jak podpije, beczy.
Jak zaczn¹ tedy œpiewaæ wszyscy nic do rzeczy,
Siwobrode w¹sale takie pieœni t³uste!
A¿ by³ wstyd mnie m³odemu. – Z rozpusty w rozpustê,
Dalej bredziæ na œwiêtych; – otó¿ z wiêkszych w wiêksze
Grzechy laz¹c, nu¿ bluŸniæ na Pannê Najœwiêtszê –
A trzeba wiedzieæ, ¿e mam patent sodalisa

29

I z powinnoœci broniê Maryi imienia –
Wiêc ja im perswadowaæ: – Stulcie pysk, do bisa!
Wiêc umilkli, nie chc¹c mieæ ze mn¹ do czynienia. –

Konrad zamyœla siê, inni zaczynaj¹, rozmowê

Ale no Pan pos³uchaj, co siê st¹d wyœwiêci.
Po zwadzie poszliœmy spaæ, wszyscy dobrze ciêci –
A¿ w nocy tr¹bi¹ na koñ – zaczn¹ obóz trwo¿yæ –
Francuzi nu¿ do czapek, i nie mog¹ w³o¿yæ: –
Bo nie by³o na co wdziaæ, – bo ka¿dego g³ówka
By³a œlicznie odciêta no¿em jak makówka.
Szelma gospodarz porzn¹³ jak kury w folwarku; –;
Patrzê, wiêc moja g³owa zosta³a na karku;
W czapce kartka ³aciñska, pismo nie wiem czyje:
«Vivat Polonus, unus defonsor Mariae»

30

.

Otó¿ widzisz Pan, ¿e ja tym imieniem ¿yjê.

JEDEN Z WIʏNIÓW

Feliksie, musisz œpiewaæ; nalaæ mu herbaty
Czy wina. –

FELIKS

Jednog³oœnie decyduj¹ braty,

¯e muszê byæ weso³y. Chocia¿ serce pêka,
Feliks bêdzie weso³y i bêdzie piosenka.

œpiewa

Nie dbam, jaka spadnie kara,

Mina

31

, Sybir czy kajdany.

Zawsze ja wierny poddany

Pracowaæ bêdê dla cara;

W minach kruszec kuj¹c m³otem,

Pomyœlê: ta mina szara

To ¿elazo, – z niego potem

29. (przyp. edyt.) patent sodalisa – dokument cz³onkowstwa w sodalicji mariañskiej (por. ³ac. sodalicium,

towarzystwo, bractwo, zwi¹zek), tj. bractwa, którego cz³onkowie oddaj¹ szczególn¹ czeœæ Najœwiêtszej Marii

Pannie (pierwsze takie zwi¹zki zaczê³y powstawaæ w XVI w.).

30. (przyp. red.) Vivat Polonus, unus defensor Mariae (³ac.) – Niech ¿yje Polak, jedyny obroñca Marii – przygoda,

jak siê zdaje, oparta o wydarzenie rzeczywiste. Opowiedzia³ je uczestnik tamtych walk Adam Amilkar Kosiñski

pod tym w³aœnie ³aciñskim tytu³em w jednym ze swych Opowiadañ ¿o³nierskich (Lipsk 1845).

31. (przyp. red.) mina – (z franc.) kopalnia.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

21

background image

Zrobi ktoœ topór na cara.

Gdy bêdê na zaludnieniu,

Pojmê córeczkê Tatara;

Mo¿e w moim pokoleniu

Zrodzi siê Paleñ

32

dla cara.

Gdy w kolonijach osiêdê,

Ogród zorzê, grzêdy skopiê,

A na nich co rok siaæ bêdê

Same lny, same konopie.

Z konopi ktoœ zrobi nici –

Srebrem obwita niæ szara

Mo¿e siê kiedyœ poszczyci,

¯e bêdzie szarf¹ dla cara

33

.

CHÓR

œpiewa

Zrodzi siê Paleñ dla cara
ra – ra – ra – ra – ra – ra –

SUZIN

Lecz có¿ to Konrad cicho zasêpiony siedzi,
Jakby oblicza³ swoje grzechy do spowiedzi?
Feliksie, on nie s³ysza³ zgo³a twoich pieni;
Konradzie! – patrzcie – zbladn¹³, znowu siê czerwieni.
Czy on s³aby?

FELIKS

Stój, cicho – zgad³em, ¿e tak bêdzie –

O, my znamy Konrada, co to znaczy, wiemy.
Pó³noc jego godzina. – Teraz Feliks niemy,
Teraz, bracia, piosenkê lepsz¹ pos³yszemy.
Ale muzyki trzeba; – ty masz flet, Frejendzie,
Graj dawn¹ jego nutê, a my cicho stójmy
I kiedy trzeba, g³osy do chóru nastrójmy.

JÓZEF

patrz¹c na Konrada

Bracia! duch jego uszed³ i b³¹dzi daleko:
Jeszcze nie wróci³ – mo¿e przysz³oœæ w gwiazdach czyta,
Mo¿e siê tam z duchami znajomymi wita,
I one mu powiedz¹, czego z gwiazd dociek¹.
Jak dziwne oczy – b³yszczy ogieñ pod powiek¹,
A oko nic nie mówi i o nic nie pyta;
Duszy teraz w nich nie ma; b³yszcz¹ jak ogniska
Zostawione od wojska, które w nocy cieniu
Na dalek¹ wyprawê ruszy³o w milczeniu –
Nim zgasn¹, wojsko wróci na swe stanowiska.

32. (przyp. red.) Paleñ – hr. Piotr Pahlen (1746–1826) minister rosyjski, organizator spisku, który doprowadzi³ do

zamordowania cara Paw³a I (1801).

33. (przyp. red.) szarfa dla cara – szarf¹, stanowi¹c¹ dekoracjê munduru carskiego, udusili spiskowcy cara Paw³a.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

22

background image

Frejend próbuje ró¿nych nut

KONRAD

œpiewa

Pieœñ ma by³a ju¿ w grobie, ju¿ ch³odna, –

Krew poczu³a – spod ziemi wygl¹da –

I jak upiór powstaje krwi g³odna:

I krwi ¿¹da, krwi ¿¹da, krwi ¿¹da.

Tak! zemsta, zemsta, zemsta na wroga,
Z Bogiem i choæby mimo Boga!

Chór powtarza

I Pieœñ mówi: ja pójdê wieczorem,

Naprzód braci rodaków gryŸæ muszê,

Komu tylko zapuszczê k³y w duszê,

Ten jak ja musi zostaæ upiorem.

Tak! zemsta, zemsta, etc. etc.

Potem pójdziem, krew wroga wypijem,

Cia³o jego rozr¹biem toporem:

Rêce, nogi goŸdziami przybijem,

By nie powsta³ i nie by³ upiorem.

Z dusz¹ jego do piek³a iœæ musim,

Wszyscy razem na duszy usiêdziem,

Póki z niej nieœmiertelnoœæ wydusim,

Póki ona czuæ bêdzie, gryŸæ bêdziem.

Tak! zemsta, zemsta, etc. etc.

KS. LWOWICZ

Konradzie, stój, dla Boga, to jest pieœñ pogañska.

KAPRAL

Jak on okropnie patrzy, – to jest pieœñ szatañska.

przestaj¹ œpiewaæ

KONRAD

z towarzyszeniem fletu

Wznoszê siê! lecê! tam, na szczyt opoki –

Ju¿ nad plemieniem cz³owieczem,

Miêdzy proroki.

St¹d ja przysz³oœci brudne ob³oki
Rozcinam moj¹ Ÿrenic¹ jak mieczem;
Rêkami jak wichrami mg³y jej rozdzieram –
Ju¿ widno – jasno – z góry na ludy spozieram –
Tam ksiêga sybiliñska

34

przysz³ych losów œwiata –

Tam, na dole!

Patrz, patrz, przysz³e wypadki i nastêpne lata,

Jak drobne ptaki, gdy or³a postrzeg¹,

Mnie, or³a na niebie!

Patrz, jak do ziemi przypadaj¹, bieg¹,

34. (przyp. edyt.) ksiêga sybilliñska – wg legendy zawiera³a przepowiednie wieszczki Sybilli.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

23

background image

Jak siê stado w piasek grzebie –

Za nimi, hej, za nimi oczy me sokole,

Oczy b³yskawice,

Za nimi szpony moje! – dostrzegê je, schwycê.

Có¿ to? jaki ptak powsta³ i roztacza pióra,

Zas³ania wszystkich, okiem miê wyzywa;

Skrzyd³a ma czarne jak burzliwa chmura,
A szerokie i d³ugie na kszta³t têczy ³uku.

I niebo ca³e zakrywa –

To kruk olbrzymi – ktoœ ty? – ktoœ ty, kruku?
Ktoœ ty? – jam orze³! – patrzy kruk – myœl moje pl¹cze!
Ktoœ ty? – jam gromow³ady! –
Spojrza³ na mnie – w oczy miê jak dymem uderzy³,

Myœli moje miesza – pl¹cze –

KILKU WIʏNIÓW

Co on mówi! – co – co to – patrz, patrz, jaki blady!

porywaj¹ Konrada

Uspokój siê…

KONRAD

Stój! stójcie! – jam siê z krukiem zmierzy³ –

Stójcie – myœli rozpl¹czê –

Pieœñ skoñczê – skoñczê –

s³ania siê

KS. LWOWICZ

Dosyæ tych pieœni.

INNI

Dosyæ.

KAPRAL

Dosyæ – Pan Bóg z nami –

Dzwonek! – s³yszycie dzwonek? – runt, runt pod bramami!
Gaœcie ogieñ – do siebie!

JEDEN Z WIʏNIÓW

patrz¹c w okno

Bramê odemknêli –

Konrad os³ab³ – zostawcie – sam, sam jeden w celi!

Uciekaj¹ wszyscy

SCENA II. IMPROWIZACJA

KONRAD

po d³ugim milczeniu

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

24

background image

Samotnoœæ – có¿ po ludziach, czy-m œpiewak dla ludzi?
Gdzie cz³owiek, co z mej pieœni ca³¹ myœl wys³ucha,
Obejmie okiem wszystkie promienie jej ducha?
Nieszczêsny, kto dla ludzi g³os i jêzyk trudzi:
Jêzyk k³amie g³osowi, a g³os myœlom k³amie;
Myœl z duszy leci bystro, nim siê w s³owach z³amie,
A s³owa myœl poch³on¹ i tak dr¿¹ nad myœl¹,
Jak ziemia nad po³kniêt¹, niewidzialn¹ rzek¹.
Z dr¿enia ziemi czy¿ ludzie g³¹b nurtów dociek¹.
Gdzie pêdzi, czy siê domyœl¹? –

Uczucie kr¹¿y w duszy, rozpala siê, ¿arzy,
Jak krew po swych g³êbokich, niewidomych cieœniach;
Ile krwi tylko ludzie widz¹ w mojej twarzy,
Tyle tylko z mych uczuæ dostrzeg¹ w mych pieœniach.

Pieœni ma, tyœ jest gwiazd¹ za granic¹ œwiata!
I wzrok ziemski, do ciebie wys³any za goñca,
Choæ szklanne weŸmie skrzyd³a

35

, ciebie nie dolata,

Tylko o twojê mleczn¹ drogê siê uderzy;

Domyœla siê, ¿e to s³oñca,
Lecz ich nie zliczy, nie zmierzy.

Wam, pieœni, ludzkie oczy, uszy, niepotrzebne; –

P³yñcie w duszy mej wnêtrznoœciach,
Œwieæcie na jej wysokoœciach,

Jak strumienie podziemne, jak gwiazdy nadniebne.
Ty Bo¿e, ty naturo! dajcie pos³uchanie. –
Godna to was muzyka i godne œpiewanie. –

Ja mistrz!

Ja mistrz wyci¹gam d³onie!

Wyci¹gam a¿ w niebiosa i k³adê me d³onie

Na gwiazdach jak na szklannych harmoniki krêgach.

To nag³ym, to wolnym ruchem,
Krêcê gwiazdy moim duchem.

Milijon tonów p³ynie; w tonów milijonie
Ka¿dy ton ja doby³em, wiem o ka¿dym tonie;
Zgadzam je, dzielê i ³¹czê,
I w têcze, i w akordy, i we strofy pl¹czê,

Rozlewam je we dŸwiêkach i w b³yskawic wstêgach. –

Odj¹³em rêce, wznios³em nad œwiata krawêdzie,
I krêgi harmoniki wstrzyma³y siê w pêdzie.

Sam œpiewam, s³yszê me œpiewy –
D³ugie, przeci¹g³e jak wichru powiewy,
Przewiewaj¹ ludzkiego rodu ca³e tonie,
Jêcz¹ ¿alem, rycz¹ burz¹,
I wieki im g³ucho wtórz¹;

A ka¿dy dŸwiêk ten razem gra i p³onie,

Mam go w uchu, mam go w oku,
Jak wiatr, gdy fale ko³ysze,
Po œwistach lot jego s³yszê,
Widzê go w szacie ob³oku.

Boga, natury godne takie pienie!
Pieϖ to wielka, pieϖ-tworzenie.

35. (przyp. red.) szklanne… skrzyd³a – obrazowo w znaczeniu: teleskop.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

25

background image

Taka pieœñ jest si³a, dzielnoœæ,
Taka pieœñ jest nieœmiertelnoœæ!

Ja czujê nieœmiertelnoœæ, nieœmiertelnoœæ tworzê,
Có¿ Ty wiêkszego mog³eœ zrobiæ – Bo¿e?
Patrz, jak te myœli dobywam sam z siebie,

Wcielam w s³owa, one lec¹,
Rozsypuj¹ siê po niebie,
Tocz¹ siê, graj¹ i œwiec¹;
Ju¿ dalekie, czujê jeszcze,
Ich wdziêkami siê lubujê,
Ich okr¹g³oœæ d³oni¹ czujê,
Ich ruch myœl¹ odgadujê:
Kocham was, me dzieci wieszcze!
Myœli moje! gwiazdy moje!
Czucia moje! wichry moje!

W poœrodku was jak ojciec wœród rodziny stojê,

Wy wszystkie moje!

Depcê was, wszyscy poeci,
Wszyscy mêdrce i proroki,
Których wielbi³ œwiat szeroki.
Gdyby chodzili dot¹d œród swych dusznych

36

dzieci,

Gdyby wszystkie pochwa³y i wszystkie oklaski
S³yszeli, czuli i za s³uszne znali,
I wszystkie s³awy ka¿dodziennej blaski
Promieniami na wieñcach swoich zapalali;
Z ca³¹ pochwa³ muzyk¹ i wieñców ozdob¹,
Zebran¹ z wieków tyla i z pokoleñ tyla,
Nie czuliby w³asnego szczêœcia, w³asnej mocy
Jak ja dziœ czujê w tej samotnej nocy:
Kiedy sam œpiewam w sobie,
Œpiewam samemu sobie.

Tak! – czu³y jestem, silny jestem i rozumny. –

Nigdym nie czu³, jak w tej chwili –
Dziœ mój zenit, moc moja dzisiaj siê przesili,
Dziœ poznam, czym najwy¿szy, czylim tylko dumny;
Dziœ jest chwila przeznaczona,
Dziœ najsilniej wytê¿ê duszy mej ramiona –

To jest chwila Samsona,

Kiedy wiêzieñ i œlepy duma³ u kolumny.

Zrzucê cia³o i tylko jak duch wezmê pióra –

Potrzeba mi lotu,

Wylecê z planet i gwiazd ko³owrotu,

Tam dojdê, gdzie granicz¹ Stwórca i natura.

I mam je, mam je, mam – tych skrzyde³ dwoje;
Wystarcz¹: – od zachodu na wschód je rozszerzê,
Lewym o przesz³oœæ, prawym o przysz³oœæ uderzê.
I dojdê po promieniach uczucia – do Ciebie!

I zajrzê w uczucia Twoje,

O Ty! o którym mówi¹, ¿e czujesz na niebie!

Jam tu, jam przyby³, widzisz, jaka ma potêga!

A¿ tu moje skrzyd³o siêga.

Lecz jestem cz³owiek, i tam, na ziemi me cia³o;

36. (przyp. edyt.) dusznych – duchowych.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

26

background image

Kocha³em tam, w ojczyŸnie serce me zosta³o –

Ale ta mi³oœæ moja na œwiecie,
Ta mi³oœæ nie na jednym spoczê³a cz³owieku
Jak owad na ró¿y kwiecie:
Nie na jednej rodzinie, nie na jednym wieku.
Ja kocham ca³y naród! – obj¹³em w ramiona
Wszystkie przesz³e i przysz³e jego pokolenia,
Przycisn¹³em tu do ³ona,
Jak przyjaciel, kochanek, ma³¿onek, jak ojciec:
Chcê go dŸwign¹æ, uszczêœliwiæ,
Chcê nim ca³y œwiat zadziwiæ,

Nie mam sposobu i tu przyszed³em go dociec.

Przyszed³em zbrojny ca³¹ myœli w³adz¹,
Tej myœli, co niebiosom Twe gromy wydar³a,

Œledzi³a chód Twych planet, g³¹b morza rozwar³a –

Mam wiêcej, tê Moc, której ludzie nie nadadz¹,
Mam to uczucie, co siê samo w sobie chowa
Jak wulkan, tylko dymi niekiedy przez s³owa.

I Mocy tej nie wzi¹³em z drzewa edeñskiego,
Z owocu wiadomoœci z³ego i dobrego;
Nie z ksi¹g ani z opowiadañ,
Ani z rozwi¹zania zadañ,
Ani z czarodziejskich badañ.
Jam siê twórc¹ urodzi³:
Stamt¹d przysz³y si³y moje,
Sk¹d do Ciebie przysz³y Twoje,
Boœ i Ty po nie nie chodzi³:
Masz, nie boisz siê straciæ; i ja siê nie bojê.
Czyœ Ty mi da³, czy wzi¹³em, sk¹d i Ty masz – oko
Bystre, potê¿ne: w chwilach mej si³y – wysoko
Kiedy na chmur spojrzê szlaki
I wêdrowne s³yszê ptaki,
¯egluj¹ce na ledwie dostrze¿onym skrzydle;
Zechcê i wnet je okiem zatrzymam jak w sidle –
Stado pieœñ ¿a³osn¹ dzwoni,
Lecz póki ich nie puszczê, Twój wiatr ich nie zgoni.
Kiedy spojrzê w kometê z ca³¹ moc¹ duszy,
Dopóki na ni¹ patrzê, z miejsca siê nie ruszy.

Tylko ludzie skazitelni,

Marni, ale nieœmiertelni,

Nie s³u¿¹ mi, nie znaj¹ – nie znaj¹ nas obu,

Mnie i Ciebie.

Ja na nich szukam sposobu

Tu, w niebie.

Tê w³adzê, któr¹ mam nad przyrodzeniem,

Chcê wywrzeæ na ludzkie dusze,

Jak ptaki i jak gwiazdy rz¹dzê mym skinieniem,

Tak bliŸnich rozrz¹dzaæ muszê.
Nie broni¹ – broñ broñ odbije,
Nie pieœniami – d³ugo rosn¹,
Nie nauk¹ – prêdko gnije,
Nie cudami – to zbyt g³oœno.

Chcê czuciem rz¹dziæ, które jest we mnie;
Rz¹dziæ jak Ty wszystkimi zawsze i tajemnie: –

Co ja zechcê, niech wnet zgadn¹,

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

27

background image

Spe³ni¹, tym siê uszczêœliwi¹,
A je¿eli siê sprzeciwi¹,
Niechaj cierpi¹ i przepadn¹.

Niech ludzie bêd¹ dla mnie jak myœli i s³owa,
Z których, gdy zechcê, pieœni wi¹¿e siê budowa; –

Mówi¹, ¿e Ty tak w³adasz!

Wiesz, ¿em myœli nie popsu³, mowy nie umorzy³;
Jeœli mnie nad duszami równ¹ w³adzê nadasz,
Ja bym mój naród jak pieœñ ¿yw¹ stworzy³,
I wiêksze ni¿li Ty zrobi³bym dziwo,

Zanuci³bym pieœñ szczêœliw¹!

Daj mi rz¹d dusz! – Tak gardzê t¹ martw¹ budow¹,
Która gmin œwiatem zowie i przywyk³ j¹ chwaliæ,
¯em nie próbowa³ dot¹d, czyli moje s³owo
Nie mog³oby jej wnet zwaliæ.
Lecz czujê w sobie, ¿e gdybym m¹ wolê
Œcisn¹³, natê¿y³ i razem wyœwieci³,
Mo¿e bym sto gwiazd zgasi³, a drugie sto wznieci³ –
Bo jestem nieœmiertelny! i w stworzenia kole
S¹ inni nieœmiertelni; – wy¿szych nie spotka³em –
Najwy¿szy na niebiosach! – Ciebie tu szuka³em,
Ja najwy¿szy z czuj¹cych na ziemnym padole.
Nie spotka³em Ciê dot¹d – ¿eœ Ty jest, zgadujê;
Niech Ciê spotkam i niechaj Tw¹ wy¿szoœæ uczujê –
Ja chcê w³adzy, daj mi j¹, lub wska¿ do niej drogê!
O prorokach, dusz w³adcach, ¿e byli, s³ysza³em,
I wierzê; lecz co oni mogli, to ja mogê,
Ja chcê mieæ w³adzê, jak¹ Ty posiadasz,
Ja chcê duszami w³adaæ, jak Ty nimi w³adasz.

D³ugie milczenie
z ironi¹

Milczysz, milczysz! wiem teraz, jam Ciê teraz zbada³,
Zrozumia³em, coœ Ty jest i jakeœ Ty w³ada³. –
K³amca, kto Ciebie nazywa³ mi³oœci¹,
Ty jesteœ tylko m¹droœci¹.
Ludzie myœl¹, nie sercem, Twych dróg siê dowiedz¹;
Myœl¹, nie sercem, sk³ady broni Twej wyœledz¹ –

Ten tylko, kto siê wry³ w ksiêgi,
W metal, w liczbê, w trupie cia³o,
Temu siê tylko uda³o
Przyw³aszczyæ czêœæ Twej potêgi.
Znajdzie truciznê, proch, parê,
Znajdzie blaski, dymy, huki,
Znajdzie prawnoœæ, i z³¹ wiarê
Na mêdrki i na nieuki.
Myœlom odda³eœ œwiata u¿ycie,
Serca zostawiasz na wiecznej pokucie,
Da³eœ mnie najkrótsze ¿ycie
I najmocniejsze uczucie. –

Milczenie

Czym jest me czucie?

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

28

background image

Ach, iskr¹ tylko!

Czym jest me ¿ycie?

Ach, jedn¹ chwilk¹!

Lecz te, co jutro rykn¹, czym s¹ dzisiaj gromy?

Iskr¹ tylko.

Czym jest wieków ci¹g ca³y, mnie z dziejów wiadomy?

Jedn¹ chwilk¹.

Z czego wychodzi ca³y cz³owiek, ma³y œwiatek?

Z iskry tylko.

Czym jest œmieræ, co rozprószy myœli mych dostatek?

Jedn¹ chwilk¹.

Czym by³ On, póki œwiaty trzyma³ w swoim ³onie?

Iskr¹ tylko.

Czym bêdzie wiecznoœæ œwiata, gdy On go poch³onie?

Jedn¹ chwilk¹.

G£OS Z LEWEJ STRONY

3738

Wsi¹œæ muszê
Na duszê
Jak na koñ.
Goñ! goñ
W cwa³, w cwa³!

G£OS Z PRAWEJ

Co za sza³!
Broñmy go, broñmy,
Skrzyd³em os³oñmy

Chwila i iskra, gdy siê przed³u¿a, rozpala –

Stwarza i zwala.

Œmia³o, œmia³o! tê chwilê rozd³u¿my, rozdalmy,
Œmia³o, œmia³o! tê iskrê roznieæmy, rozpalmy –
Teraz – dobrze – tak. Jeszcze raz Ciebie wyzywam,
Jeszcze po przyjacielsku duszê Ci odkrywam.
Milczysz, – wszak¿eœ z Szatanem walczy³ osobiœcie?

Wyzywam Ciê uroczyœcie.

Nie gardŸ mn¹, ja nie jeden, choæ sam tu wzniesiony.
Jestem na ziemi sercem z wielkim ludem zbratan,
Mam ja za sob¹ wojska, i mocy, i trony;

Jeœli ja bêdê bluŸnierca,

Ja wydam Tobie krwawsz¹ bitwê niŸli Szatan:
On walczy³ na rozumy, ja wyzwê na serca.
Jam cierpia³, kocha³, w mêkach i mi³oœci wzros³em;
Kiedyœ mnie wydar³ osobiste szczêœcie,
Na w³asnej piersi ja skrwawi³em piêœcie,

Przeciw Niebu ich nie wznios³em.

37. (przyp. red.) G³os z lewej strony – ducha z³ego, z prawej – anio³a.

38. (przyp. edyt.) Partia obu g³osów wykonywana jest jednoczeœnie.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

29

background image

G£OS

39

Rumaka
Przedzierzgnê w ptaka.
Orlimi pióry
Do góry!
W lot!

G£OS

Gwiazdo spadaj¹ca!
Jaki sza³
W otch³añ ciê str¹ca!

Teraz dusz¹ jam w mojê ojczyznê wcielony;

Cia³em po³kn¹³em jej duszê,
Ja i ojczyzna to jedno.
Nazywam siê Milijon – bo za milijony
Kocham i cierpiê katusze.
Patrzê na ojczyznê biedn¹,
Jak syn na ojca wplecionego w ko³o;
Czujê ca³ego cierpienia narodu,
Jak matka czuje w ³onie bole swego p³odu.
Cierpiê, szalejê – a Ty m¹drze i weso³o

Zawsze rz¹dzisz,
Zawsze s¹dzisz,
I mówi¹, ¿e Ty nie b³¹dzisz!

S³uchaj, jeœli to prawda, com z wiar¹ synowsk¹
S³ysza³, na ten œwiat przychodz¹c,
¯e Ty kochasz; – je¿eliœ Ty kocha³ œwiat rodz¹c,
Jeœli ku zrodzonemu masz mi³oœæ ojcowsk¹; –
Je¿eli serce czu³e by³o w liczbie zwierz¹t,
Któreœ Ty w arce zamkn¹³ i wyrwa³ z powodzi; –
Jeœli to serce nie jest potwór, co siê rodzi
Przypadkiem, ale nigdy lat swych nie dochodzi; –
Jeœli pod rz¹dem Twoim czu³oœæ nie jest bezrz¹d,
Jeœli w milijon ludzi krzycz¹cych «ratunku!”»
Nie patrzysz jak w zawi³e zrównanie rachunku; –
Jeœli mi³oœæ jest na co w œwiecie Twym potrzebn¹
I nie jest tylko Twoj¹ omy³k¹ liczebn¹…

G£OS

40

Or³a w hydrê!
Oczy mu wydrê.
Do szturmu dalej
Dymi! pali!
Ryk! grzmot!

G£OS

Z jasnego s³oñca
Kometo b³êdu!

39. (przyp. edyt.) Partia obu g³osów wykonywana jest jednoczeœnie (jak w poprzednim analogicznym przypadku).

40. (przyp. edyt.) Partia obu g³osów wykonywana jest jednoczeœnie (jak w poprzednim analogicznym przypadku).

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

30

background image

Gdzie koniec twego pêdu?
Bez koñca, bez koñca!

Milczysz! – Jam Ci do g³êbi serce me otworzy³,
Zaklinam, daj mi w³adzê: – jedna czêœæ jej licha,
Czêœæ tego, co na ziemi osi¹gnê³a pycha,
Z t¹ jedn¹ cz¹stk¹ ile¿ ja bym szczêœcia stworzy³!
Milczysz! – nie dasz dla serca, daj¿e dla rozumu. –
Widzisz, ¿em pierwszy z ludzi i z anio³ów t³umu,
¯e Ciê znam lepiej niŸli Twoje archanio³y,
Wart, ¿ebyœ ze mn¹ w³adz¹ dzieli³ siê na po³y –
Jeœlim nie zgad³, odpowiedz – milczysz! ja nie k³amiê.
Milczysz i ufasz, ¿e masz silne ramiê –
Wiedz, ¿e uczucie spali, czego myœl nie z³amie –
Widzisz to moje ognisko: – uczucie,
Zbieram je, œciskam, by mocniej pa³a³o,
Wbijam w ¿elazne woli mej okucie,
Jak nabój w burz¹ce dzia³o.

G£OS

41

Ognia! pal!

G£OS

Litoœæ! ¿al!

Odezwij siê, – bo strzelê przeciw Twej naturze;
Jeœli jej w gruzy nie zburzê,
To wstrz¹snê ca³ym pañstw Twoich obszarem;
Bo wystrzelê g³os w ca³e obrêby stworzenia:
Ten g³os, który z pokoleñ pójdzie w pokolenia:
Krzyknê, ¿eœ Ty nie ojcem œwiata, ale…

G£OS DIAB£A

Carem!

Konrad staje chwilê, s³ania siê i pada

DUCHY Z LEWEJ STRONY

PIERWSZY

Depc, chwytaj!

DRUGI

Jeszcze dysze.

PIERWSZY

Omdla³, omdla³, a nim

Przebudzi siê, dodusim.

41. (przyp. edyt.) Partia obu g³osów wykonywana jest jednoczeœnie (jak w poprzednim analogicznym przypadku).

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

31

background image

DUCH Z PRAWEJ STRONY

Precz – modl¹ siê za nim.

DUCH Z LEWEJ

Widzisz, odpêdzaj¹ nas.

PIERWSZY Z LEWEJ

Ty bestyjo g³upia!

Nie pomog³eœ mu s³owo ostatnie wyrzygn¹æ,
Jeszcze o jeden stopieñ w dumê go podŸwign¹æ!
Chwila dumy – ta czaszka ju¿ by³aby trupia.
Byæ tak blisko tej czaszki! i nie mo¿na deptaæ!
Widzieæ krew w jego ustach, i nie mo¿na ch³eptaæ!
Najg³upszy z diab³ów, tyœ go wypuœci³ w pó³ drogi.

DRUGI

Wróci siê, wróci –

PIERWSZY

Precz st¹d – bo wezmê na rogi

I bêdê ciê lat tysi¹c niós³, i w paszczê sam¹
Szatana wbijê.

DRUGI

Cha! cha! straszysz, ciociu! mamo!

Ja dziecko bêdê p³akaæ –

p³acze

Masz –

uderza rogiem

A co, nie chybi³?

Leæ i nie wy³aŸ z piek³a – aha, do dna przybi³ –
Rogi me, brawo, rogi –

PIERWSZY

Sacrédieu!

42

DRUGI

uderza

Masz.

PIERWSZY

W nogi.

S³ychaæ stukanie i klucz we drzwiach

42. (przyp. red.) Sacrédieu! – przekleñstwo francuskie.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

32

background image

DRUGI DUCH

Pop, klecha, przyczajmy siê i schowajmy rogi.

SCENA III

Wchodz¹ Kapral, braciszek bernardyn Piotr, jeden Wiêzieñ

KS. PIOTR

W imiê Ojca i Syna i Œwiêtego Ducha.

WIÊZIEÑ

On zapewne os³abia³. – Konradzie! – nie s³ucha.

KS. PIOTR

Pokój temu domowi, pokój grzesznikowi!

WIÊZIEÑ

Dla Boga, on os³abia³, patrz – miota siê, d¹sa,
To jest wielka choroba

43

, patrz, on usta k¹sa.

Ks. Piotr modli siê

KAPRAL

do WiêŸnia

Mój Panie, idŸcie sobie, a nas tu zostawcie.

WIÊZIEÑ

Ale dla Boga! pró¿nych modlitew nie prawcie;
Podejmijcie go z ziemi, po³ó¿my do ³ó¿ka;
Ksiê¿e Pietrze.

KS. PIOTR

Tu zostaw.

WIÊZIEÑ

Oto jest poduszka.

k³adzie Konrada

E, ja wiem, co to znaczy. – Czasem nañ napada
Takie szaleñstwo: d³ugo œpiewa, potem gada,
A jutro zdrów jak ryba. Lecz kto wam powiedzia³,
¯e on os³abia³?

KAPRAL

Panie, ot byœ cicho siedzia³.

Niech brat Piotr pomodli siê nad waszym koleg¹;
Bo ja wiem, ¿e tu by³o – coœ – tu – niedobrego.
Gdy runt odszed³, w tej celi ha³as pos³ysza³em,

43. (przyp. edyt.) To jest wielka choroba – wielk¹ chorob¹ nazywano epilepsjê.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

33

background image

Spojrzê dziurk¹ od klucza, a co tu widzia³em,
To mnie wiedzieæ. Pobieg³em do mojego kmotra,
Bo on cz³owiek pobo¿ny, do braciszka Piotra –
Patrz na tego chorego: niedobrze siê dzieje –

WIÊZIEÑ

Dalibóg nie pojmujê – nic, i oszalejê.

KAPRAL

Oszaleæ? – Ej, Panowie, strze¿cie siê, Panowie!
U was usta wymowne, wiele nauk w g³owie,
A patrzcie, g³owa m¹dra w prochu siê tacza³a,
I z tych ust, tak wymownych, patrzaj – piana bia³a.
S³ysza³em, co on œpiewa³, ja s³ów nie poj¹³em,
Lecz by³o coœ u niego w oczach i nad czo³em.
Wierz mi, ¿e z tym cz³owiekiem niedobrze siê dzieje –
By³em ja w legijonach, nim wziêto w rekruty,
Bra³em szturmem fortece, klasztory, reduty;
Wiêcej dusz wychodz¹cych z cia³a ja widzia³em,
NiŸli Waæpan przeczyta³ ksi¹¿ek w ¿yciu ca³em.
A to jest rzecz niema³a widzieæ, jak cz³ek kona.
Widzia³em ja na Pradze ksiê¿y zarzynanych,
I w Hiszpaniji ¿ywcem z wie¿y wyrzucanych;
Widzia³em matek szabl¹ rozrywane ³ona,
I dzieci konaj¹ce na kozackich pikach,
I Francuzów na œniegu, i Turków na palu;
I wiem, co w konaj¹cych widaæ mêczennikach,
A co w z³odzieju, zbójcy, Turku lub Moskalu.
Widzia³em rozstrzelanych, co patrzyli œmiele
W rurê broni, nie chcieli na oczy zas³ony;
A jak padli na ziemiê, widzia³em w ich ciele
Strach, co za ¿ycia wstydem i pych¹ wiêziony,
Wyszed³ z trupa jak owad i pe³za³ woko³o:
Gorszy strach ni¿ ten, który tchórza w bitwie nêka.
Taki strach, ¿e doœæ spojrzeæ na zamar³e czo³o,
Aby widzieæ, ¿e dusza d¹sa siê i lêka,
Gardzi bólem i cierpi, i wieczna jej mêka.
A wiêc, mój Panie, myœlê, ¿e twarz umar³ego
Jest jak patent wojskowy do œwiata przysz³ego,
I poznasz zaraz, jak on tam bêdzie przyjêty,
W jakiej randze i stopniu: œwiêty czy przeklêty. –
A wiêc tego cz³owieka i pieœñ, i choroba.
I czo³o, i wzrok wcale mi siê nie podoba.
Otó¿ Waæpan spokojnie idŸ do swojej celi,
My z bratem Piotrem bêdziem przy chorym siedzieli.

Wiêzieñ odchodzi

KONRAD

Przepaœæ – tysi¹c lat – pusto – dobrze – jeszcze wiêcéj!
Ja wytrzymam i dziesiêæ tysi¹ców tysiêcy –
Modliæ siê? – tu modlitwa nie przyda siê na nic –
I by³a¿ taka przepaœæ bez dna i bez granic? –

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

34

background image

Nie wiedzia³em – a by³a.

KAPRAL

S³yszysz, jak on szlocha:

KS. PIOTR

Synu mój, tyœ na sercu, które ciebie kocha.

do Kaprala

WyjdŸ st¹d i patrz, a¿eby nikt têdy nie chodzi³
I póki st¹d nie wyjdê, nikt mi nie przeszkodzi³.

Kapral odchodzi

KONRAD

zrywa siê

Nie! – oka mi nie wydar³! mam to silne oko,
Widzê st¹d, i st¹d nawet, choæ ciemno – g³êboko,
Widzê ciebie, Rollison, – bracie, có¿ to znaczy?
I tyœ w wiêzieniu, zbity, krwi¹ ca³y zbryzgany,
I ciebie Bóg nie s³ucha³, i tyœ ju¿ w rozpaczy;
Szukasz no¿a, próbujesz g³owê t³uc o œciany: –
«Ratunku!» – Bóg nie daje, ja ci daæ nie mogê,
Oko mam silne, spojrzê, mo¿e ciê zabijê –
Nie – ale ci poka¿ê okiem – œmierci drogê.
Patrz, tam masz okno, wybij, skocz, zleæ i z³am szyjê,
I ze mn¹ tu leæ w g³êbie, w ciemnoœæ – leæmy na dó³ –
Otch³añ – otch³añ ta lepsza niŸli ziemi padó³;
Tu nie ma braci, matek, narodów, – tyranów –
PójdŸ tu.

KS. PIOTR

Duchu nieczysty, znam ciê po twym jadzie,

Znowuœ tu, najchytrzejszy ze wszystkich szatanów,
Znowu w dom opuszczony leziesz, brzydki gadzie.
Tyœ wpe³zn¹³ w jego usta, na zgubêœ tu wpe³zn¹³,
W imiê Pañskie jam ciebie pojma³ i oche³zn¹³

44

.

Exorciso

45

…

DUCH

Stój, nie klnij – stój, odst¹p od progu,

Wyjdê –

KS. PIOTR

Nie wyjdziesz, a¿ siê upodoba Bogu.

Lew z pokolenia Judy tu Pan – on zwyciê¿a:
Sieæ na lwa zastawi³eœ i w twym w³asnym wniku

46

Z³owi³eœ siê – Bóg ciebie z³owi³ w tym grzeszniku.

44. (przyp. edyt.) oche³zn¹æ – okie³znaæ, poskromiæ.

45. (przyp. red.) Exorciso (³ac.) – zaklinam.

46. (przyp. red.) wnik – wnyk, sid³o, pu³apka.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

35

background image

W jego ustach chcê tobie najsro¿szy cios zadaæ:
K³amco, ja tobie ka¿ê, musisz prawdê gadaæ.

DUCH

Parle-moi donc français, mon pauvre capucin,
J'ai pu dans le grand monde oublier mon latin.
Mais étant saint, tu dois avoir le don des langues –
Vielleicht sprechen Sie deutsch, was murmeln Sie so bang –
What it is, – Cavalleros, rispondero Io.

47

KS. PIOTR

Ty to z ust jego wrzeszczysz, stujêzyczna ¿mijo,

DUCH

Cest juste, dans ce jeu, nous sommes de moitié,
Il est savant, et moi, diable de mon métier.
J'étais son précepteur et je m'en glorifie,
En sais-tu plus que nous? parle – je te défie.

48

KS. PIOTR

W imiê Ojca i Syna i Ducha Œwiêtego.

DUCH

Ale stój, stój, mój ksiê¿e, stój, ju¿ dosyæ tego;
Tylko, ksiê¿uniu, nie mêcz na pró¿no: – czyœ szatan,
¯eby tak mêczyæ!

KS. PIOTR

Ktoœ ty?

DUCH

Lukrecy, Lewiatan,

Voltaire, Alter Fritz, Legio sum.

KS. PIOTR

Coœ widzia³?

DUCH

Zwierza.

KS. PIOTR

Gdzie?

47. (przyp. red.) Parle-moi (…) rispondero Io – z³y duch mówi ró¿nymi jêzykami: po francusku, niemiecku, angielsku

i hiszpañsku. W przek³adzie: Mów do mnie po francusku, biedny kapucynie! ja mog³em zapomnieæ ³aciny na

wielkim œwiecie, ale ty jako œwiêty powinieneœ mieæ dar jêzyków. Mo¿e mówisz po niemiecku? Co tam mruczysz

tak trwo¿nie? Co to jest? Panowie, ja odpowiem…

48. (przyp. red.) Cest juste (…) te défie (franc.) – S³usznie, w tej grze gramy do spó³ki: on [Konrad] jest mêdrzec, a ja

z zawodu diabe³. By³em jego nauczycielem i tym siê chlubiê. Umiesz mo¿e wiêcej ni¿ my? Mów, wyzywam ciê.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

36

background image

DUCH

W Rzymie.

KS. PIOTR

Nie s³ucha miê – wróæmy do pacierza.

modli siê

DUCH

Ale s³ucham.

KS. PIOTR

Gdzieœ widzia³ wiêŸnia?

DUCH

Mówiê, w Rzymie –

KS. PIOTR

K³amiesz.

DUCH

Ksiê¿e, na honor, na kochanki imiê,

Mej kochanki czarniutkiej, co tak do mnie wzdycha –
A wiesz ty, jak siê zowie moja luba? – Pycha.
Jakiœ ty nieciekawy! –

KS. PIOTR

do siebie

Przeciwi¹ siê duchy;

Upokórzmy siê Panu i zróbmy akt skruchy.

modli siê

DUCH

Ale co tam masz robiæ, ja sam st¹d wyruszê,
Przyznajê siê, ¿e wlaz³em niezgrabnie w tê duszê.
Tu mnie kole – ta dusza jest jak skóra je¿a,
W³o¿y³em j¹ na wywrót, kolcami do kiszek.

Ksi¹dz modli siê

Aleœ bo i ty majster, choæ prosty braciszek; –
Os³y, powinni ciebie obraæ za papie¿a.
G³upstwo stawi¹ w koœciele na przód, jak kolumny,
A ciebie kryj¹ w k¹tku: œwiecznik, gwiazdê blasku!

KS. PIOTR

Tyranie i pochlebco, i pod³y, i dumny,
¯ebyœ pierœ ugryz³, u nóg wleczesz siê po piasku.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

37

background image

DUCH

œmiej¹c siê

Aha! gniewasz siê, pacierz przerwa³eœ – da capo

49

;

¯ebyœ sam widzia³, jak ty œmiesznie krêcisz ³ap¹ –
Istny niedŸwiadek, gdy siê broni od komarów! –
On trzepie swoje, – no wiêc – dosyæ ju¿ tych swarów;
Znam twojê moc i chcê siê tobie wyspowiadaæ,
Bêdê ci o przesz³oœci i przysz³oœci gadaæ. –
A wiesz ty, co o tobie mówi¹ w ca³ym mieœcie? –

Ksi¹dz modli siê

A wiesz ty, co to bêdzie z Polsk¹ za lat dwieœcie? –
A wiesz, dlaczego tobie przeor tak nie sprzyja? –
A wiesz, w Apokalipsie co znaczy bestyja? –
Milczy i trzepie – oczy a¿ strach we mnie wlepi³.
Powiedz, ksiê¿uniu, czegoœ do mnie siê uczepi³?
Co ja winien, ¿e takie mam odbieraæ ch³osty.
Czy ja jestem król diab³ów, – wszak ja diabe³ prosty.
Zwa¿, czy to prawnie s³ugê ukaraæ za pana,
Wszak¿e ja tu przyszed³em z rozkazu Szatana;
Trudno mu siê t³umaczyæ, bo z nim nie brat za brat,
Jestem jako Kreishauptmann

50

, Gubernator, Landrat

51

: –

Ka¿¹ duszê braæ w areszt, biorê, sadzê w ciemnoœæ;
Zdarza siê przy tym duszy jaka nieprzyjemnoœæ,
Ale czy¿ z mojej winy? – jam œlepe narzêdzie;
Tyran szelma da ukaz, pisze: «Niech tak bêdzie» –
Czy¿ to mnie mi³o mêczyæ, – mnie samemu mêka. –
Ach –

wzdycha

jak to Ÿle byæ czu³ym. – Ach, serce mi pêka.

Wierz mi: gdy pazurami grzesznika odzieram,
Nieraz ogonem, ah! ah! – ³zy sobie ocieram.

Ksi¹dz modli siê

A wiesz, ¿e jutro bêdziesz bity jako Haman?

KS. PIOTR

In nomine Patris et Filii et Spiritus Sancti, Amen.
Ego te exorciso, spiritus immunde

52

–

DUCH

Ksiê¿e, stój – s³ucham – gadam – stój – jedn¹ sekundê!

KS. PIOTR

Gdzie jest nieszczêsny wiêzieñ, co chce zgubiæ duszê? –

49. (przyp. red.) da capo (w³osk.) – od pocz¹tku, na nowo.

50. (przyp. edyt.) Kreishauptmann – starosta.

51. (przyp. edyt.) Landrat – naczelnik powiatu

52. (przyp. red.) In nomine (…) immunde (³ac.) – w imiê Ojca i Syna i Ducha Œwiêtego. Amen. Zaklinam ciê, duchu

nieczysty… – koœcielna formu³a egzorcyzmu.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

38

background image

Milczysz – Exorciso te –

DUCH

Gadam, gadam – muszê.

KS. PIOTR

Kogo widzia³eœ?

DUCH

WiêŸnia.

KS. PIOTR

Jakiego?

DUCH

Grzesznika.

KS. PIOTR

Gdzie? –

DUCH

Tam, w drugim klasztorze.

KS. PIOTR

W jakim?

DUCH

Dominika.

Ten grzesznik ju¿ przeklêty, prawem mnie nale¿y.

KS. PIOTR

K³amiesz.

DUCH

On ju¿ umar³y.

KS. PIOTR

K³amiesz.

DUCH

Chory le¿y.

KS. PIOTR

Exorciso te –

DUCH

Gadam, gadam, skaczê – œpiewam –

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

39

background image

Tylko nie klnij – jak gadaæ? – dusisz – ledwie ziewam.

KS. PIOTR

Mów prawdê.

DUCH

Grzesznik chory, lata bez pamiêci

I jutro rano szyjê niezawodnie skrêci.

KS. PIOTR

K³amiesz.

DUCH

Poœwiadczy godny œwiadek, kmotr Belzebub.

Pytaj go, mêcz – niewinnej duszy mojej nie gub.

KS. PIOTR

Jak ratowaæ grzesznika?

DUCH

Bodajeœ zdech³, klecho,

Nie powiem.

KS. PIOTR

Exorciso –

DUCH

Ratowaæ pociech¹.

KS. PIOTR

Dobrze, gadaj wyraŸnie – czego mu potrzeba?

DUCH

Mam chrypkê, nie wymówiê.

KS. PIOTR

Mów!

DUCH

Mój panie! królu!

Daj odpocz¹æ

KS. PIOTR

Mów, czego potrzeba –

DUCH

Ksiê¿ulu,

Ja tego nie wymówiê.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

40

background image

KS. PIOTR

Mów!

DUCH

He – Wina – Chleba –

KS. PIOTR

Rozumiem, Chleba Twego i Krwi Twojej, Panie –
Pójdê, i daj mi spe³niæ Twoje rozkazanie.

do Ducha

A teraz zabierz z sob¹ twe z³oœci i b³êdy,
Sk¹d wszed³eœ i jak wszed³eœ, idŸ tam i tamtêdy.

Duch uchodzi

KONRAD

DŸwigasz miê! – ktoœ ty? – strze¿ siê, sam spadniesz w te do³y.
Podaje rêkê – leæmy – w górê jak ptak lecê –
Mile oddycham woni¹ – promieniami œwiecê.
Któ¿ mi da³ rêkê? – dobrzy ludzie i anio³y;
Sk¹d¿e litoœæ, wam do mnie schodziæ do tych do³ów?
Ludzie? – LudŸmi gardzi³em, nie zna³em anio³ów.

KS. PIOTR

Módl siê, bo strasznie Pañska dotknê³a ciê rêka:
Usta, którymiœ wieczny Majestat obrazi³,
Te usta z³y duch s³owy szkaradnymi skazi³;
S³owa g³upstwa, najsro¿sza dla m¹drych ust mêka,
Oby ci policzone by³y za pokutê.
Obyœ o nich zapomnia³ –

KONRAD

Ju¿ s¹ tam – wykute.

KS. PIOTR

Obyœ, grzeszniku, nigdy sam ich nie wyczyta³,
Oby ciê o znaczenie ich Bóg nie zapyta³–
Módl siê; myœl twoja w brudne obleczona s³owa,
Jak grzeszna, z tronu swego str¹cona królowa,
Gdy w ¿ebraczej odzie¿y, okryta popio³em,
Odstoi czas pokuty swojej przed koœcio³em,
Znowu na tron powróci, strój królewski wdzieje
I wiêkszym ni¿li pierwej blaskiem zajaœnieje.
Usn¹³ –

klêka

– Twe mi³osierdzie, Panie, jest bez granic.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

41

background image

pada krzy¿em

Panie, otom ja s³uga dawny, grzesznik stary,
S³uga ju¿ spracowany i niezgodny na nic.
Ten m³ody, zrób go za mnie s³ug¹ Twojej wiary,
A ja za jego winy przyjmê wszystkie kary.
On poprawi siê jeszcze, on ws³awi Twe Imiê.
Módlmy siê, Pan nasz dobry! Pan ofiarê przyjmie.

modli siê
W bliskim koœciele, za œcian¹, zaczynaj¹ œpiewaæ pieœñ Bo¿ego Narodzenia. Nad Ksiêdzem
Piotrem Chór anio³ów na nutê: «Anio³ pasterzom mówi³»

CHÓR ANIO£ÓW

g³osy dziecinne

Pokój temu domowi,
Spoczynek grzesznikowi.

S³ugo! s³ugo pokorny, cichy,
Wnios³eœ pokój w dom pychy.
Pokój temu domowi.

ARCHANIO£ PIERWSZY

na nutê: «Bóg nasz ucieczk¹»

Panie, on zgrzeszy³, przeciwko Tobie zgrzeszy³ on bardzo.

ARCHANIO£ DRUGI

Lecz p³acz¹ nad nim, modl¹ siê za nim Twoi Anieli.

ARCHANIO£ PIERWSZY

Tych zdepc, o Panie, tych z³am, o Panie, którzy Twe œwiête s¹dy pogardz¹,

ARCHANIO£ DRUGI

Ale tym daruj, co œwiêtych s¹dów Twych nie pojêli.

ANIO£

Kiedym z gwiazd¹ nadziei
Lecia³ œwiec¹c Judei,

Hymn Narodzenia œpiewali Anieli:
Mêdrcy nas nie widzieli,
Królowie nie s³yszeli.

Pastuszkowie spostrzegli
I do Betlejem biegli:

Pierwsi wieczn¹ m¹droœæ witali,
Wieczn¹ w³adzê uznali:
Biedni, proœci i mali.

ARCHANIO£ PIERWSZY

Pan, gdy ciekawoœæ, dumê i chytroœæ w sercu Anio³ów, s³ug swych, obaczy³,
Duchom wieczystym, Anio³om czystym, Pan nie przebaczy³.
Runê³y z niebios, jak deszcz gwiaŸdzisty, Anio³ów t³umy,
I deszczem lec¹ za nimi co dzieñ mêdrców rozumy.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

42

background image

CHÓR ANIO£ÓW

Pan maluczkim objawia,
Czego wielkim odmawia.

LitoϾ! litoϾ! nad synem ziemi,
On by³ miêdzy wielkiemi,
LitoϾ nad synem ziemi.

ARCHANIO£ DRUGI

On s¹dów Twoich nie chodzi³ badaæ jako ciekawy,
Nie dla m¹droœci ludzkiej on bada³, ani dla s³awy.

ARCHANIO£ PIERWSZY

On Ciê nie pozna³, on Ciê nie uczci³, Panie nasz wielki!
On Ciê nie kocha³, on Ciê nie wezwa³, nasz Zbawicielu!

ARCHANIO£ DRUGI

Lecz on szanowa³ imiê Najœwiêtszej Twej Rodzicielki.
On kocha³ naród, on kocha³ wiele, on kocha³ wielu.

ANIO£

Krzy¿ w z³oto oprawiony
Zdobi królów korony.

Na piersi mêdrców b³yszczy jak zorze,
A w duszê wniœæ nie mo¿e:
Oœwieæ, oœwieæ ich, Bo¿e!

CHÓR ANIO£ÓW

My tak ludzi kochamy,
Tak z nimi byæ ¿¹damy

Wygnani od mêdrków i króli,
Prostaczek nas przytuli,
Nad nim dzieñ, noc œpiewamy.

CHÓR ARCHANIO£ÓW

Podnieœ tê g³owê, a wstanie z prochu, niebios dosiê¿e,
I dobrowolnie padnie, i uczci krzy¿a podnó¿e;
Wedle niej ca³y œwiat u stóp krzy¿a niechaj polê¿e
I niech Ciê ws³awi, ¿eœ sprawiedliwy i litoœciwy Pan nasz, o Bo¿e!

OBADWA CHÓRY

Pokój, pokój prostocie,
Pokornej, cichej cnocie!

S³ugo, s³ugo pokorny, cichy,
Wnios³eœ pokój w dom pychy,
Pokój grzesznemu sierocie.

SCENA IV. DOM WIEJSKI PODE LWOWEM

Pokój sypialny – Ewa, m³oda panienka, wbiega, poprawia kwiaty przed obrazem
Najœwiêtszej Panny, klêka i modli siê. Wchodzi Marcelina

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

43

background image

MARCELINA

53

Modlisz siê jeszcze dot¹d! – czas spaæ, pó³noc bi³a.

EWA

Ju¿em siê za ojczyznê mojê pomodli³a,
Jak nauczono, i za ojca, i za mamê;
Zmówmy jeszcze i za nich

54

pacierze te¿ same.

Choæ oni tak daleko, ale to s¹ dziatki
Jednej ojczyzny naszej, Polski, jednej matki.
Litwin, co dziœ tu przyby³, uciek³ od Moskali;
Strach s³yszeæ, co tam oni z nimi wyrabiali.
Z³y car kaza³ ich wszystkich do ciemnicy wsadziæ
I jak Herod chce ca³e pokolenie zg³adziæ.
Litwin ten bardzo ojca naszego zasmuci³,
Poszed³ w pole i dot¹d z przechadzki nie wróci³.
Mama na mszê pos³a³a i obchód ¿a³obny,
Bo wielu z nich umar³o. – Ja pacierz osobny
Zmówiê za tego, co te piosenki og³osi³;

pokazuj¹c ksi¹¿k¹

I on tak¿e w wiêzieniu, jak nam goœæ donosi³.
Te piosenki

55

czyta³am; niektóre s¹ piêkne –

Jeszcze pójdê, przed Matk¹ Najœwiêtsz¹ uklêknê,
Pomodlê siê za niego; kto wie, czy w tej chwili
Ma rodziców, ¿eby siê za nim pomodlili.

Marcelina odchodzi
Ewa modli siê i usypia

ANIO£

Lekko i cicho, jak lekkie sny zleæmy.

CHÓR ANIO£ÓW

Braciszka mi³ego sen rozweselmy,
Sennemu pod g³owê skrzyd³o podœcielmy,
Oczami, gwiazdami, twarz mu oœwieæmy,
Œpiewaj¹c i graj¹c latajmy wiankiem,
Nad czystym, nad cichym naszym kochankiem.
R¹czêta liliowe za liœcie spleæmy,
Za ró¿e kwitn¹ce czo³a roznieæmy

56

,

Spod wst¹¿ek gwiaŸdzistych w³os nasz rozwi¹¿my.
RozpuϾmy w promienie, rozlejmy w wonie;

53. (przyp. red.) [W scenariuszu] Ewa, Marcelina – postaciom tym nada³ poeta imiona i rys pobo¿noœci dwóch

panien polskich poznanych w Rzymie w r. 1829; Henrietty Ewy Ankwiczówny i jej towarzyszki, Marceliny

£empickiej. Dla Henrietty ¿ywi³ on g³êbsze uczucie: poœwiêci³ im wiersze Do H***, Do mego Cziczerona, Do M.

£. Rodzina Ankwiczów pochodzi³a z ówczesnej Galicji (z Machowej ko³o Tarnowa), dlatego te¿ scena IV dzieje

siê (nie doœæ œciœle) pod Lwowem.

54. (przyp. red.) za nich – za ofiary procesu filareckiego.

55. (przyp. red.) Te piosenki – i ten szczegó³ biograficzny Konrada zaczerpn¹³ poeta z w³asnego ¿ycia; mo¿emy siê

domyœlaæ, ¿e dziewczêta rozmawiaj¹ o pierwszym tomiku Poezji Mickiewicza.

56. (przyp. red.) za liœcie spleæmy… za ró¿e… – (prowinc.) jak liœcie… jak ró¿e.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

44

background image

Kwitn¹cym, pachn¹cym, ¿yj¹cym wiankiem
Kochanka naszego piersi okr¹¿my,
Kochanka naszego otulmy skronie.
Œpiewaj¹c i graj¹c latajmy wiankiem,
Nad czystym, nad cichym naszym kochankiem.

EWA

WIDZENIE

Deszczyk tak œwie¿y, mi³y, cichy jak rosa,
I sk¹d ten deszczyk – tak czyste niebiosa,

Jasne niebiosa! –

Krople zielone, kraœne – trawki, równianki

57

,

Ró¿e, lilije, wianki

Obwijaj¹ miê wko³o. – Ach, jaki sen wonny,

Sen lekki, s³odki, – oby by³ dozgonny.

Ró¿o b³yszcz¹ca, s³oneczna,
Lilijo przeczysta, mleczna!

Ty nie z ziemi: – tam ros³aœ, nad bia³ym ob³okiem.
Narcyzie, jakim œnie¿nym patrzysz na mnie okiem;

A te b³êkitne kwiaty pami¹tek

58

,

Jak Ÿrenice niewini¹tek –

Pozna³am – kwiatki moje – sama polewa³am,
W moim ogródku wczora nazbiera³am,
I uwieñczy³am Matki Boskiej skronie,
Tam nad ³ó¿kiem na obrazku.
Widzê – to Matka Boska – cudowny blasku!
Pogl¹da na mnie, bierze wianek w d³onie,
Podaje Jezusowi, a Jezus dzieciê
Z uœmiechem rzuca na mnie kwiecie –
Jak wypiêknia³y kwiatki – jak ich wiele – krocie,

A wszystkie w przelocie
Szukaj¹ na powietrzu siebie,

Moje kochanki!

I same plot¹ siê w wianki.
Jak tu mnie mi³o, jak w niebie;
Jak tu mnie dobrze, mój Bo¿e; –

Niech miê na zawsze ten wianek otoczy,
Niech zasnê, umrê, patrz¹c w te ró¿e,

W te bia³e narcyzu oczy.

Ró¿a, ta ró¿a ¿yje
Wst¹pi³a w ni¹ dusza,
G³ówk¹ lekko rusza,
Jaki ogieñ z niej bije.

To rumieniec ¿yj¹cy – jak zorzy wniœcie

59

.

Œmieje siê, jak na uœmiech rozwija liœcie,
Roztula miêdzy liœciem dwoje ust z koralu,
Mówi, coœ mówi – jak cicho, jak skromnie.
Co ty, ró¿o, szepcesz do mnie?
Zbyt cicho, smutnie – czy to g³os ¿alu?

57. (przyp. red.) równianki – w jednym ze znaczeñ prowinc: bukieciki kwiatków lub: wianki.

58. (przyp. red.) kwiaty pami¹tek – niezapominajki.

59. (przyp. edyt.) wniœcie – wejœcie, wzejœcie.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

45

background image

Skar¿ysz siê, ¿eœ wyjêta z rodzinnej trawki?
Nie wziê³am ciebie dla mojej zabawki,
Jam tob¹ skronie Matki Najœwiêtszej wieñczy³a,
Jam po spowiedzi wczora ³zami ciê poi³a;

A z twoich ust koralu
Wylatuj¹ promieniem
Iskierka po iskierce –

Czy taka œwiat³oœæ jest twoim pieniem?

Czego chcesz, ró¿o mi³a?

RÓ¯A

WeŸ mnie na serce.

ANIO£OWIE

Rozwi¹¿my, rozpleæmy anielski wianek.

RÓ¯A

Odwijam me skrzyd³a, wyplatam czo³o.

ANIO£OWIE

My w niebo do domu leæmy weso³o.

RÓ¯A

Ja bêdê j¹ bawi³, nim b³yœnie ranek,
Na sennym jej sercu z³o¿ê me skronie:
Jak œwiêty aposto³, Pañski kochanek,
Na boskim Chrystusa spoczywa³ ³onie.

SCENA V. CELA KSIÊDZA PIOTRA

KS. PIOTR

modli siê le¿¹c krzy¿em

Panie! czym¿e ja jestem przed Twoim obliczem? –

Prochem i niczem;

Ale gdym Tobie mojê nicoœæ wyspowiada³,

Ja, proch, bêdê z Panem gada³.

WIDZENIE

Tyran wsta³ – Herod! – Panie, ca³a Polska m³oda

Wydana w rêce Heroda.

Co widzê – d³ugie, bia³e, dróg krzy¿owych biegi,
Drogi d³ugie – nie dojrzeæ – przez puszcze

60

, przez œniegi

Wszystkie na pó³noc! – tam, tam w kraj daleki,

P³yn¹ jak rzeki.

P³yn¹: – ta droga prosto do ¿elaznej bramy

61

,

Tamta jak strumieñ wpad³a pod ska³ê, w te jamy

62

,

A tamtej ujœcie w morzu. – Patrz! po drogach leci
T³um wozów – jako chmury wiatrami pêdzone,

60. (przyp. edyt.) puszcze – tu: pustynie.

61. (przyp. red.) do ¿elaznej bramy – wiêzienia fortecznego.

62. (przyp. red.) w te jamy – w podziemia kopalñ.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

46

background image

Wszystkie tam w jedn¹ stronê.
Ach, Panie! to nasze dzieci,
Tam na pó³noc – Panie, Panie!
Taki¿ to los ich – wygnanie!

I dasz ich wszystkich wygubiæ za m³odu,
I pokolenie nasze zatracisz do koñca? –

Patrz! – ha! – to dzieciê usz³o – roœnie – to obroñca!

Wskrzesiciel narodu, –

Z matki obcej; krew jego dawne bohatery,
A imiê jego bêdzie czterdzieœci i cztery.

Panie! czy przyjœcia jego nie raczysz przyœpieszyæ?

Lud mój pocieszyæ? –

Nie! lud wycierpi. – Widzê ten mot³och – tyrany,
Zbójcê – bieg¹ – porwali – mój Naród zwi¹zany
Ca³a Europa wlecze, nad nim siê ur¹ga –
«Na trybuna³!» – Tam zgraja niewinnego wci¹ga.
Na trybunale gêby, bez serc, bez r¹k; sêdzie –

To jego sêdzie!

Krzycz¹: «Gal, Gal s¹dziæ bêdzie»

Gal w nim winy nie znalaz³ i – umywa rêce,
A króle krzycz¹: «Potêp i wydaj go mêce;
Krew jego spadnie na nas i na syny nasze;
Krzy¿uj syna Maryi, wypuœæ Barabasze:
Ukrzy¿uj, – on cesarza koronê zniewa¿a,
Ukrzy¿uj, – bo powiemy, ¿eœ ty wróg cesarza».
Gal wyda³ – ju¿ porwali – ju¿ niewinne skronie
Zakrwawione, w szyderskiej, cierniowej koronie,
Podnieœli przed œwiat ca³y; – i ludy siê zbieg³y –
Gal krzyczy: «Oto naród wolny, niepodleg³y!»

Ach, Panie, ju¿ widzê krzy¿ – ach, jak d³ugo, d³ugo
Musi go nosiæ – Panie, zlituj siê nad s³ug¹.
Daj mu si³y, bo w drodze upadnie i skona –
Krzy¿ ma d³ugie, na ca³¹ Europê ramiona,
Z trzech wysch³ych ludów, jak z trzech twardych drzew ukuty. –
Ju¿ wlek¹; ju¿ mój Naród na tronie pokuty –
Rzek³: «Pragnê» – Rakus

63

octem, Borus

64

¿ó³ci¹ poi,

A matka Wolnoœæ u nóg zap³akana stoi.
Patrz – oto ¿o³dak Moskal z kopij¹ przyskoczy³
I krew niewinn¹ mego narodu wytoczy³.
Có¿eœ zrobi³, najg³upszy, najsro¿szy z siepaczy!
On jeden poprawi siê, i Bóg mu przebaczy.

Mój kochanek ju¿ g³owê konaj¹c¹ spuœci³,
Wo³aj¹c: «Panie, Panie, za coœ miê opuœci³!»
On skona³!

S³ychaæ Chóry anio³ów – daleki œpiew wielkanocnej pieœni – na koniec s³ychaæ: «alleluja!
alleluja!»

Ku niebu, on ku niebu, ku niebu ulata!

I od stóp jego wionê³a
Bia³a jak œnieg szata –

63. (przyp. red.) Rakus – Austriak.

64. (przyp. red.) Borus – Prusak.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

47

background image

Spad³a, – szeroko – ca³y œwiat siê w ni¹ obwin¹³.
Mój kochanek na niebie, sprzed oczu nie zgin¹³.
Jako trzy s³oñca b³yszcz¹ jego trzy Ÿrenice,
I ludom pokazuje przebit¹ prawicê.

Któ¿ ten m¹¿? – To namiestnik na ziemskim padole.

Zna³em go, – by³ dzieckiem – zna³em,
Jak urós³ dusz¹ i cia³em!

On œlepy, lecz go wiedzie anio³ pacholê.

M¹¿ straszny – ma trzy oblicza,
On ma trzy czo³a.

Jak baldakim rozpiêta ksiêga tajemnicza

Nad jego g³ow¹, os³ania lice.
Podnó¿em jego s¹ trzy stolice.

Trzy koñce œwiata dr¿¹, gdy on wo³a;
I s³yszê z nieba g³osy jak gromy:
To namiestnik wolnoœci na ziemi widomy!
On to na s³awie zbuduje ogromy

Swego koœcio³a!
Nad ludy i nad króle podniesiony;

Na trzech stoi koronach, a sam bez korony:

A ¿ycie jego – trud trudów,
A tytu³ jego – lud ludów;

Z matki obcej, krew jego dawne bohatery,

A imiê jego czterdzieœci i cztery.

S³awa! s³awa! s³awa!

zasypia

ANIO£OWIE

schodz¹ widomie

Usn¹³ – Wyjmijmy z cia³a duszê, jak dziecinê
Senn¹ z kolebki z³otej, i zmys³ów sukienkê
Lekko zwleczmy; ubierzmy w œwiat³o jak jutrzenkê
I leæmy. Jasn¹ duszê nieœmy w niebo trzecie,
Ojcu naszemu z³o¿yæ na kolanach dzieciê;
Niech uœwiêci sennego ojcowsk¹ pieszczot¹,
A przed rann¹ modlitw¹ duszê wrócim ¿yciu,
I znowu w czystych zmys³ów otulim powiciu,
I znowu z³o¿ym w cia³o, jak w kolebkê z³ot¹.

SCENA VI

Pokój sypialny wspania³y – Senator obraca siê na ³o¿u i wzdycha – Dwóch Diab³ów nad
g³ow¹

DIABE£ I

Spi³ siê, a nie chce spaæ,
Muszê tak d³ugo staæ,
£ajdaku, cicho le¿!
Czy go tam kole je¿?

DIABE£ II

Syp mu na oczy mak.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

48

background image

DIABE£ I

Zasn¹³, wpadnê jak zwierz.

DIABE£ II

Jako na wróbla ptak.

OBADWAJ

Duszê do piek³a wlec,
Wê¿ami smagaæ, piec.

BELZEBUB

Wara!

DWAJ DIAB£Y

Coœ ty za kmotr?

BELZEBUB

Belzebub.

DWAJ DIAB£Y

No, i có¿?

BELZEBUB

Zwierzyny mi nie p³osz.

DIABE£ I

Ale gdy zaœnie ³otr,
Do mnie nale¿y sen?

BELZEBUB

Jak ujrzy noc i ¿ar,
SrogoϾ i mnogoϾ kar,
Zlêknie siê naszych scen;
Przypomni jutro sen,
Mo¿e poprawiæ siê,
Jeszcze daleko zgon.

DIABE£ II

wyci¹gaj¹c szpony

Pozwól zabawiæ siê –
Co ty o niego dr¿ysz,
Gdy poprawi siê on,
Ja ka¿ê œwiêciæ siê
I wezmê w rêce krzy¿.

BELZEBUB

Jak zbyt nastraszysz raz,
Gotów przypomnieæ sen,

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

49

background image

Gotów oszukaæ nas,
Wypuœcisz ptaka z r¹k.

DIABE£ I

pokazuj¹c sennego

Ale¿ braciszek ten,
Ten mój najmilszy syn,
Bêdzie¿ on spa³ bez m¹k?
Nie chcesz? – ja mêczê sam.

BELZEBUB

£otrze, a znasz mój czyn

65

?

Od cara zwierzchnoϾ mam!

DIABE£ I

Pardon – có¿ ka¿esz Waœæ?

BELZEBUB

Mo¿esz na duszê wpaœæ,
Mo¿esz j¹ w pychê wzd¹æ,
A potem w hañbê pchn¹æ,
Mo¿esz w pogardzie wlec
I szyderstwami siec,
Ale o piekle cyt!
My leæmy – fit, fit, fit.

odlatuje

DIABE£ I

Wiêc ja za duszê cap;
Aha, ³ajdaku, dr¿ysz!

DIABE£ II

Tylko j¹ bierz do ³ap
Lekko, jak kotek mysz.

WIDZENIE SENATORA

SENATOR

przez sen

65. (przyp. aut.) Wyrazy czyn, czynownik, czêsto s¹ tu u¿yte w znaczeniu rosyjskim, dla Litwinów tylko zrozumia³e.

W Rosji, a¿eby nie byæ ch³opem albo kupcem, s³owem, aby mieæ przywilej uwalniaj¹cy od kary knuta, trzeba

wejœæ w s³u¿bê rz¹dow¹ i pozyskaæ tak nazwan¹ klasê albo czyn. S³u¿ba dzieli siê na czternaœcie klas; potrzeba

kilka lat s³u¿by dla przejœcia z jednej klasy w drug¹. S¹ przepisane czynownikom ró¿ne egzamina, podobne do

formalnoœci zachowuj¹cych siê w hierarchii mandaryñskiej w Chinach, sk¹d, zdaje siê, ¿e ten wyraz Mogo³owie

do Rosji przenieœli, a Piotr Pierwszy znaczenie tego wyrazu odgadn¹³ i ca³¹ instytucj¹ w duchu prawdziwie

chiñskim rozwin¹³. Czynownik czêsto nie jest urzêdnikiem, czeka tylko urzêdu i staraæ siê oñ ma prawo.

Ka¿da klasa albo czyn odpowiada pewnej randze wojskowej, i tak: doktor filozofii albo medycyny liczy siê

w klasie ósmej i ma stopieñ majora, czyli asesora kolleskiego; stopieñ kapitañski ma frejlina, czyli panna dworu

cesarskiego; biskup lub archirej jest jenera³em. Miêdzy czynownikami wy¿szymi i ni¿szymi stosunki uleg³oœci

i pos³uszeñstwa przestrzegaj¹ siê z równ¹ prawie œcis³oœci¹ jak w wojsku.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

50

background image

Pismo! – to dla mnie – reskrypt Jego Carskiej Moœci!
W³asnorêczny, – ha! ha! ha! – rubli sto tysiêcy.
Order! – gdzie – lokaj, przypnij – tu. Tytu³ ksi¹¿êcy!
A! – a! – Wielki Marsza³ku; a! – pêkn¹ z zazdroœci:

przewraca siê

Do Cesarza! – przedpokój – oni wszyscy stoj¹;
Nienawidz¹ mnie wszyscy, k³aniaj¹ siê, boj¹.
Marsza³ek – Grand Contrôleur

66

– ledwie poznasz, w masce.

Ach, jakie lube szemrania,
Doko³a lube szemrania:

Senator w ³asce, w ³asce, w ³asce, w ³asce, w ³asce.
Ach, niech umrê, niech umrê œród tego szemrania,
Jak œród na³o¿nic moich ³askotania!

Ka¿dy siê k³ania,
Jestem dusz¹ zebrania.

Patrz¹ na mnie, zazdroszcz¹ – nos w górê zadzieram:
O rozkoszy! umieram, z rozkoszy umieram!

przewraca siê

Cesarz! РJego Imperatorska MoϾ Рa! Cesarz wchodzi,
A! – co? – nie patrzy! zmarszczy³ brwi – spojrza³ ukosem?
Ach! – Najjaœniejszy Panie – ach! – nie mogê g³osem –
G³os mi zamar³ – ach, dreszcz, pot, – ach! dreszcz ziêbi, ch³odzi. –
Ach, Marsza³ek! – co? do mnie odwraca siê ty³em.
Ty³em, a! senatory, dworskie urzêdniki!
Ach, umieram, umar³em, pochowany, zgni³em,
I tocz¹ miê robaki, szyderstwa, ¿arciki.
Uciekaj¹ ode mnie. Ha! jak pusto! g³ucho.
Szambelan szelma, szelma! patrz, wyszczyrza zêby –
Dbrum – ten uœmiech jak paj¹k wlecia³ mi do gêby.

spluwa

Jaki dŸwiêk! – to kalambur – o brzydka mucho;

opêdza ko³o nosa

Lata mi ko³o nosa
Jak osa,
I epigramy, ¿arciki, przytyki,

Te szmery, – ach, to œwierszcze wlaz³y mi w ucho:

Moje ucho, moje ucho!

wytrz¹sa palcem ucho

Jaki szmer – kamerjunkry œwiszcz¹ jak puszczyki,
Damy ogonem skrzecz¹ jak grzechotniki,
Jaki okropny szmer! œmiechy! wrzaski:
Senator wypad³ z ³aski, z ³aski! z ³aski, z ³aski.

pada z ³ó¿ka na ziemi¹

66. (przyp. red.) Grand Contrôleur (franc.) – Wielki Kontroler, kontroler pañstwowy, jedna z najwy¿szych godnoœci

w dawnej rosyjskiej hierarchii rz¹dowej.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

51

background image

DIAB£Y

zstêpuj¹ widomie

Teraz duszê ze zmys³ów wydrzem, jak z okucia
Psa z³ego; lecz nie ca³kiem, na³o¿ym kaganiec,
Na wpó³ zostawim w ciele, by nie traci³ czucia;
Drug¹ po³owê wleczmy a¿ na œwiata kraniec,
Gdzie siê doczesnoœæ koñczy, a wiecznoœæ zaczyna,
Gdzie z sumnieniem graniczy piekielna kraina;
I z³e psisko uwi¹¿em tam, na pograniczu:
Tam pracuj, rêko moja, tam œwistaj, mój biczu.
Nim trzeci kur zapieje, musim z tej mêczarni
Wróciæ zmordowanego, skalanego ducha;
Znowu przykuæ do zmys³ów jako do ³añcucha,
I znowu w ciele zamkn¹æ jako w brudnej psiarni.

SCENA VII. SALON WARSZAWSKI

Kilku wielkich Urzêdników, kilku wielkich Literatów, kilka Dam wielkiego tonu,
kilku Jenera³ów i Sztabsoficerow; wszyscy incognito pij¹ herbatê przy stoliku – bli¿ej
drzwi kilku M³odych ludzi i dwóch Starych Polaków. Stoj¹cy rozmawiaj¹ z ¿ywoœci¹ –
towarzystwo stolikowe mówi po francusku, przy drzwiach po polsku

PRZY DRZWIACH

ZENON NIEMOJEWSKI

do Adolfa

To i u was na Litwie to¿ samo siê dzieje?

ADOLF

Ach, u nas gorzej jeszcze, u nas krew siê leje!

NIEMOJEWSKI

Krew?

ADOLF

Nie na polu bitwy, lecz pod rêk¹ kata,

Nie od miecza, lecz tylko od pa³ki i bata.

Rozmawiaj¹ ciszej

PRZY STOLIKU

HRABIA

To bal by³ taki œwietny, i wojskowych wiele?

FRANCUZ

Ja s³ysza³em, ¿e by³o pusto jak w koœciele.

DAMA

Owszem, pe³no –

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

52

background image

HRABIA

I œwietny?

DAMA

O tym mówiæ d³ugo.

KAMERJUNKIER

S³u¿ono najniezgrabniej, choæ z liczn¹ us³ug¹;
Nie mia³em szklanki wina, u³amku pasztetu,
Tak zawalono ca³e wniœcie do bufetu.

DAMA I

W sali tañców zgo³a nic nie ugrupowano,
Jak na raucie angielskim po nogach deptano.

DAMA II

Bo to by³ tylko jeden z prywatnych wieczorów.

SZAMBELAN

Przepraszam, bal proszony – mam dot¹d bilety.

wyjmuje inwitacje

67

i pokazuje, wszyscy przekonywaj¹ siê

DAMA I

Tym gorzej; pomieszano grupy, toalety,
Nie mo¿na by³o zgo³a oceniæ ubiorów.

DAMA II

Odt¹d jak Nowosilcow wyjecha³ z Warszawy,
Nikt nie umie gustownie urz¹dziæ zabawy:
Nie widzia³am piêknego balu ani razu.
On umia³ ugrupowaæ bal na kszta³t obrazu;

S³ychaæ miêdzy mê¿czyznami œmiech

DAMA I

Œmiejcie siê, Pañstwo, mówcie, co siê wam podoba,
A by³a to potrzebna w Warszawie osoba.

PRZY DRZWIACH

JEDEN Z M£ODYCH

Cichowski uwolniony?

ADOLF

Ja znam Cichowskiego.

W³aœnie by³em, chcia³em siê dowiedzieæ od niego,
¯eby miêdzy naszymi na Litwie rozg³osiæ.

67. (przyp. red.) inwitacje – zaproszenia.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

53

background image

ZENON NIEMOJEWSKI

My powinniœmy z sob¹ ³¹czyæ siê i znosiæ;
Inaczej, rozdzieleni, wszyscy zginiem marnie.

gadaj¹ ciszej

M£ODA DAMA

przy nich stoj¹ca

A jakie on okropne wytrzyma³ mêczarnie!

rozmawiaj¹

PRZY STOLIKU

JENERA£

do Literata

Ale przeczytaj wreszcie – daj¿e siê uprosiæ.

LITERAT

Ja nie umiem na pamiêæ.

JENERA£

Zwyk³eœ z sob¹ nosiæ.

Masz przy sobie pod frakiem – a – widzê ok³adki:
Damy chc¹ s³yszeæ.

LITERAT

Damy? – a! – to literatki.

Wiêcej wierszy francuskich na pamiêæ umiej¹
NiŸli ja.

JENERA£

idzie mówi¹c z Damami

Tylko niechaj Panie siê nie œmiej¹.

DAMA

Macie robiæ lekturê? – przepraszam – choæ umiem
Po polsku, ale polskich wierszy nie rozumiem.

JENERA£

do Oficera

Ma racyjê po czêœci, bo nudne po trochu.

pokazuje na Literata

Opiewa tysi¹c wierszy o sadzeniu grochu.

do Literata

Czytaj¿e, jeœli ciebie nie bêdziem s³uchali –:

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

54

background image

To patrz –

pokazuj¹c na drugiego Literata

ten nam gazeciarz swe rymy wypali.

Œliczna by³aby wszystkim s³uchaczom przys³uga.
Patrz, jak siê on zaprasza, jak œmieje siê, mruga;
I usta ju¿ otworzy³ jak zdech³¹ ostrygê,
I oko zwróci³ wielkie i s³odkie jak figê.

LITERAT

do siebie

Wychodz¹ –

do Jenera³a

D³ugie wiersze, ja bym piersi strudzi³.

JENERA£

do Oficera

Dobrze, ¿e nie chce czytaæ, boby nas zanudzi³.

M£ODA DAMA

oddzielaj¹c siê od grupy m³odszej, ode drzwi, do stolika

A to jest rzecz okropna – s³uchajcie, Panowie!

do Adolfa

Niechaj Pan tym Ichmoœciom o Cichowskim powie.

OFICER WY¯SZY

Cichowski wypuszczony?

HRABIA

Przesiedzia³ lat tyle

W wiêzieniu –

SZAMBELAN

Ja myœli³em, ¿e le¿a³ w mogile.

do siebie

O takich rzeczach s³uchaæ nie bardzo bezpiecznie,
A wyjœæ w œrodku powieœci by³oby niegrzecznie.

wychodzi

HRABIA

Wypuszczony? – to dziwna.

ADOLF

Nie znaleŸli winy.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

55

background image

MISTRZ CEREMONII

Któ¿ tu mówi o winach; – s¹ inne przyczyny –
Kto d³ugo by³ w wiêzieniu, widzia³, s³ysza³ wiele –
A rz¹d ma swe widoki, ma g³êbokie cele,
Które musi ukrywaæ. – To jest rzecz rz¹dowa –
Tajniki polityczne – myœl gabinetowa.
To siê tak wszêdzie dzieje – s¹ tajniki stanu –
Ale Pan z Litwy, – a! a! – to jest dziwno Panu.
Panowie na wsi, to tak chcecie o cesarstwie
Wiedzieæ wszystko, jak gdyby o swym gospodarstwie.

uœmiecha siê

KAMERJUNKIER

Pan z Litwy, i po polsku? nie pojmujê wcale –
Ja myœli³em, ¿e w Litwie to wszystko Moskale.
O Litwie, dalibóg¿e! mniej wiem ni¿ o Chinach –
Constitutionnel coœ raz pisa³ o Litwinach,
Ale w innych gazetach francuskich ni s³owa.

PANNA

do Adolfa

Niech Pan opowie, – to rzecz wa¿na, narodowa.

STARY POLAK

Zna³em starych Cichowskich, uczciwa rodzina;
Oni s¹ z Galicyi. S³ysza³em, ¿e syna
Wziêli i zamorzyli: – mój krewny daleki!
Nie widzia³em go dawno, – o ludzie! o wieki!
Trzy pokolenia przesz³y, jak nas przemoc drêczy;
Mêczy³a ojców naszych, – dzieci, wnuków mêczy!

ADOLF

Wszyscy zbli¿aj¹ siê i s³uchaj¹

Zna³em go bêd¹c dzieckiem; – by³ on wtenczas m³ody,
¯ywy, dowcipny, wesó³ i s³awny z urody;
By³ dusz¹ towarzystwa; gdzie siê tylko zjawi³.
Wszystkich opowiadaniem i ¿artami bawi³;
Lubi³ dzieci, i czêsto bra³ miê na kolana,
U dzieci mia³ on tytu³ «weso³ego pana».
Pamiêtam w³osy jego, – nieraz rêce moje
Pl¹ta³em w jasnych w³osów kêdzierzawe zwoje.
Wzrok pamiêtam, – musia³ byæ weso³y, niewinny,
Bo kiedy patrzy³ na nas, zdawa³ siê dziecinny;
I patrz¹c na nas, wabi³ nas do swej Ÿrenicy,
Patrz¹c nañ, myœleliœmy, ¿eœmy rówiennicy.
On wtenczas mia³ siê ¿eniæ; – pomnê, ¿e przynosi³
Dzieciom dary swej przysz³ej i na œlub nas prosi³.
Potem d³ugo nie przyszed³, i mówiono w domu,
¯e nie wiedzieæ gdzie znikn¹³, umkn¹³ po kryjomu,
Szuka rz¹d, ale œladu dot¹d nie wytropi³, –
Na koniec powiedziano: zabi³ siê, utopi³.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

56

background image

Policyja dowodem stwierdzi³a domys³y,
Znaleziono p³aszcz jego nad brzegami Wis³y;
Przyniesiono p³aszcz ¿onie – pozna³a – on zgin¹³;
Trupa nie znaleziono – i tak rok przemin¹³.
Dlaczegó¿ on siê zabi³? – pytano, badano,
¯a³owano, p³akano; wreszcie – zapomniano.

I minê³o dwa lata. Jednego wieczora
WiêŸniów do Belwederu wiedziono z klasztora.
Wieczór ciemny i d¿d¿ysty; – nie wiem, czy przypadkiem,
Czy umyœlnie ktoœ by³ tej procesyi œwiadkiem;
Mo¿e jeden z odwa¿nych warszawskich m³odzieñców,
Którzy œledz¹ pobytu i nazwiska jeñców:
Warty sta³y w ulicach, g³ucho by³o w mieœcie –
Wtem ktoœ zza muru krzykn¹³: «WiêŸnie, kto jesteœcie?»
Sto ozwa³o siê imion; – œród nich dos³yszano
Jego imiê, i ¿onie nazajutrz znaæ dano.
Pisa³a i lata³a, prosi³a, b³aga³a,
Lecz prócz tego imienia – nic nie pos³ysza³a.
I znowu lat trzy przesz³o bez œladu, bez wieœci.
Lecz nie wiedzieæ kto szerzy³ w Warszawie powieœci,
¯e on ¿yje, ¿e mêcz¹, ¿e przyznaæ siê wzbrania
I ¿e dot¹d nie z³o¿y³ ¿adnego wyznania;
¯e mu przez wiele nocy spaæ nie dozwolano,
¯e karmiono œledziami i piæ nie dawano;
¯e pojono opijum, nasy³ano strachy,
Larwy; ¿e ³askotano w podeszwy, pod pachy –
Lecz wkrótce innych wziêto, o innych zaczêli
Mówiæ; ¿ona p³aka³a, wszyscy zapomnieli.

A¿ niedawno przed domem ¿ony w nocy dzwoni¹ –
Otworzono: Oficer i ¿andarm pod broni¹,
I wiêzieñ. – On – ka¿¹ daæ pióra i papieru;
Podpisaæ, ¿e wrócony ¿ywy z Belwederu.
Wziêli podpis, i palcem pogroziwszy: «Jeœli
Wydasz…» – i nie skoñczyli; jak weszli, odeszli.
To on by³. – Biegê widzieæ, przyjaciel ostrzega:
«Nie idŸ dzisiaj, bo spotkasz pod wrotami szpiega».
Idê nazajutrz, w progu policejskie draby;
Idê w tydzieñ, on sam miê nie przyjmuje, s³aby.
A¿ niedawno za miastem w pojeŸdzie spotka³em –
Powiedziano, ¿e to on, bo go nie pozna³em.
Uty³, ale to by³a okropna oty³oœæ:
Wydê³a go z³a strawa i powietrza zgni³oœæ;
Policzki mu nabrzmia³y, po¿ó³k³y i zblad³y,
W czole zmarszczki pó³ wieku, w³osy wszystkie spad³y.
Witam, on miê nie pozna³, nie chcia³ mówiæ do mnie,
Mówiê, kto jestem, patrzy na mnie bezprzytomnie.
Gdym dawnej znajomoœci szczegó³y powiada³,
Wtenczas on oczy we mnie utopi³ i bada³.
Ach! wszystko, co przecierpia³ w swych mêczarniach dziennych,
I wszystko, co przemyœli³ w swych nocach bezsennych,
Wszystko pozna³em w jednej chwili z jego oka;
Bo na tym oku by³a straszliwa pow³oka.
renice mia³ podobne do kawa³ków szklanych,
Które zostaj¹ w oknach wiêzieñ kratowanych,

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

57

background image

Których barwa jest szara jak tkanka pajêcza,
A które, patrz¹c z boku, œwiec¹ siê jak têcza:
I widaæ w nich rdzê krwaw¹, iskry, ciemne plamy,
Ale ich okiem na wskroœ przebiæ nie zdo³amy:
Straci³y przezroczystoœæ, lecz widaæ po wierzchu,
¯e le¿a³y w wilgoci, w pustkach, w ziemi, w zmierzchu.
W miesi¹c poszed³em znowu, myœli³em, ¿e zdo³a
Rozpatrzyæ siê na œwiecie i pamiêæ przywo³a.
Lecz tyle tysiêcy dni by³ pod œledztwa prób¹,
Tyle tysiêcy nocy rozmawia³ sam z sob¹,
Tyle lat go bada³y mêkami tyrany,
Tyle lat otacza³y s³uch maj¹ce œciany;
A ca³¹ jego by³o obron¹ – milczenie,
A ca³ym jego by³y towarzystwem – cienie;
¯e ju¿ siê nie uda³o weso³emu miastu
Zg³adziæ w miesi¹c naukê tych lat kilkunastu.
S³oñce zda mu siê szpiegiem, dzieñ donosicielem,
Domowi

68

jego stra¿¹, goœæ nieprzyjacielem.

Jeœli do jego domu przyjdzie kto nawiedziæ,
Na klamki trzask on myœli zaraz: id¹ œledziæ;
Odwraca siê i g³owê na rêku opiera,
Zdaje siê, ¿e przytomnoœæ, moc umys³u zbiera:
Œcina usta, by s³owa same nie wypad³y,
Oczy spuszcza, by szpiegi z oczu co nie zgad³y.
Pytany, myœl¹c zawsze, ¿e jest w swym wiêzieniu,
Ucieka w g³¹b pokoju i tam pada w cieniu,
Krzycz¹c zawsze dwa s³owa: «Nic nie wiem, nie powiem!»
I te dwa s³owa – jego sta³y siê przys³owiem;
I d³ugo przed nim p³acze na kolanach ¿ona
I dziecko, nim on bojaŸñ i wstrêt swój pokona.

Przesz³¹ niewolê lubi¹ opiewaæ wiêŸniowie;
Myœli³em, ¿e on j¹ nam najlepiej opowie,
Wyda na jaw spod ziemi i spod stra¿y zbirów
Dzieje swe, dzieje wszystkich Polski bohatyrów: –
Bo teraz Polska ¿yje, kwitnie w ziemi cieniach,
Jej dzieje na Sybirze, w twierdzach i wiêzieniach.
I có¿ on na pytania moje odpowiedzia³?
¯e o swoich cierpieniach sam ju¿ nic nie wiedzia³,
Nie pomnia³. – Jego pamiêæ zapisana ca³a
Jak ksiêga herkulañska pod ziemi¹ spróchnia³a:
Sam autor zmartwychwsta³y nie umie w niej czytaæ,
Rzek³ tylko: «Bêd¹ o to Pana Boga pytaæ,
On to wszystko zapisa³, wszystko mnie opowie».

Adolf ³zy ociera
D³ugie milczenie

DAMA M£ODA

do Literata

Czemu to o tym pisaæ nie chcecie, Panowie?

68. (przyp. edyt.) domowi – domownicy.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

58

background image

HRABIA

Niech to stary Niemcewicz w pamiêtniki wsadzi:
On tam, s³ysza³em, ró¿ne szparga³y gromadzi.

LITERAT I

To historyja!

LITERAT II

Straszna.

KAMERJUNKIER

Dalbóg, wyœmienita.

LITERAT I

Takich dziejów s³uchaj¹, lecz kto je przeczyta?
I proszê, jak opiewaæ spó³czesne wypadki;
Zamiast mitologiji s¹ naoczne œwiadki.
Potem, jest to wyraŸny, œwiêty przepis sztuki,
¯e nale¿y poetom czekaæ – a¿ – a¿ –

JEDEN Z M£ODZIE¯Y

Póki? –

Wiele¿ lat czekaæ trzeba, nim siê przedmiot œwie¿y
Jak figa ucukruje, jak tytuñ ule¿y?

LITERAT I

Nie ma wyraŸnych regu³.

LITERAT II

Ze sto lat.

LITERAT I

To ma³o!

LITERAT III

Tysi¹c, parê tysiêcy –

LITERAT IV

A mnie by siê zda³o,

¯e to wcale nie szkodzi, ¿e przedmiot jest nowy,
Szkoda tylko, ¿e nie jest polski, narodowy.
Nasz naród siê prostot¹, goœcinnoœci¹ chlubi,
Nasz naród scen okropnych, gwa³townych nie lubi; –
Œpiewaæ, na przyk³ad, wiejskich ch³opców zalecanki.
Trzody, cienie – S³awianie, my lubim sielanki.

LITERAT I

Spodziewam siê, ¿e Panu przez myœl nie przejedzie,
Aby napisaæ wierszem, ¿e ktoœ jada³ œledzie.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

59

background image

Ja mówiê, ¿e poezji nie ma bez poloru,
A polor byæ nie mo¿e tam, gdzie nie ma dworu:
Dwór to s¹dzi o smaku, piêknoœci i s³awie;
Ach, ginie Polska! dworu nie mamy w Warszawie.

MISTRZ CEREMONII

Nie ma dworu! – a to miê dziwi niepoma³u,
Przecie¿ ja jestem mistrzem ceremonija³u.

HRABIA

cicho do Mistrza

Gdybyœ Namiestnikowi wyrzek³ za mn¹ s³ówko,
Moja ¿ona by³aby pierwsz¹ pokojówk¹.

g³oœno

Ale pró¿no, nie dla nas wysokie urzêdy!
Arystokracja tylko ma u dworu wzglêdy.

DRUGI HRABIA

niedawno kreowany

69

z mieszczan

Arystokracja zawsze swobód jest podpor¹,
Niech pañstwo przyk³ad z Wielkiej Brytaniji bior¹.

Zaczyna siê k³ótnia polityczna – m³odzie¿ wychodzi

PIERWSZY Z M£ODYCH

A ³otry! – o, to kija!

A *** G ***

O, to stryczka, haku!

Ja bym im dwór pokaza³, nauczy³bym smaku.

N***

Patrzcie, có¿ my tu poczniem, patrzcie, przyjaciele,
Otó¿ to jacy stoj¹ na narodu czele.

WYSOCKI

Powiedz raczej: na wierzchu. Nasz naród jak lawa,
Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa,
Lecz wewnêtrznego ognia sto lat nie wyziêbi;
Plwajmy na tê skorupê i zst¹pmy do g³êbi.

odchodz¹

SCENA VIII. PAN SENATOR

W Wilnie – sala przedpokojowa; na prawo drzwi do sali komisji œledczej, gdzie prowadz¹
wiêŸniów i widaæ ogromne pliki papierów – w g³êbi drzwi do pokojów Senatora, gdzie
s³ychaæ muzykê – czas po obiedzie – u okna siedzi Sekretarz nad papierami; dalej nieco

69. (przyp. red.) kreowany – mianowany.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

60

background image

na lewo stolik, gdzie graj¹ w wiska – Nowosilcow pije kawê; ko³o niego szambelan Bajkow,
Pelikan i jeden Doktor – u drzwi warta i kilku Lokajów nieruchomych

SENATOR

do Szambelana

Diable! quelle corvée!

70

– przecie¿ po obiedzie.

La princesse

71

nas z[a]wiod³a i dziœ nie przyjedzie.

Zreszt¹, en fait des dames

72

, stare, albo g³upie: –

Gadaæ, imaginez-vous

73

, o sprawach przy supie

74

!

Je jure

75

, tych patryjotków nie mieæ à ma table,

Avec leur franc parler et leur ton détestable.
Figurez-vous

76

– ja gadam o strojach, kasynie,

A moja kompanija o ojcu, o synie: –
«On stary, on zbyt m³ody, Panie Senatorze,
On kozy znieœæ nie mo¿e, Panie Senatorze,
On prosi spowiednika, on chce widzieæ ¿onê,
On…» – Que sais-je!

77

– piêkny dyskurs

78

w obiady proszone.

Il y a de quoi

79

oszaleæ, muszê skoñczyæ sprawê

I uciec z tego Wilna w kochan¹ Warszawê

80

.

Monseigneur

81

mnie napisa³ de revenir bientôt

82

,

On siê beze mnie nudzi, a ja z t¹ ho³ot¹ –
Je n'en puis plus

83

–

DOKTOR

podchodz¹c

Mówi³em w³aœnie, Jaœnie Panie,

¯e ledwie rzecz zaczêta, i sprawa w tym stanie,
W jakim jest chory, kiedy lekarz go nawiedzi
I zrobi anagnosin

84

. Mnóstwo uczniów siedzi,

Tyle by³o œledzenia, ¿adnego dowodu;
Jeszczeœmy nie trafili w samo j¹dro wrzodu.
Có¿ odkryto? wierszyki! ce sont de maux légers,
Ce sont, mo¿na powiedzieæ, accidents passagers

85

;

Ale osnowa spisku dot¹d jest tajemn¹,

70. (przyp. red.) Diable! quelle corvée! – do diab³a! co za pañszczyzna! – Tu i dalej s³owa i zdania francuskie.

71. (przyp. red.) la princesse – ksiê¿na. Chodzi o ksiê¿nê Zubow, kochankê Nowosilcowa. Z domu

Walentynowiczówna, Polka, gorszy³a Wilno swym ¿yciem rozwi¹z³ym i uchodzi³a powszechnie za

kochankê Nowosilcowa i Bajkowa.

72. (przyp. red.) en fait des dames – co do dam.

73. (przyp. red.) imaginez-vous – wyobraŸ Pan sobie.

74. (przyp. red.) przy supie – przy zupie.

75. (przyp. red.) Je jure – przysiêgam.

76. (przyp. red.) à ma table (…) Figurez-vous – u sto³u, z ich obcesow¹ mow¹ i tonem nieznoœnym. WyobraŸ Pan

sobie.

77. (przyp. red.) Que sais-je! – Czy ja wiem!

78. (przyp. red.) dyskurs – rozmowa.

79. (przyp. red.) Il y a de quoi – Jest z czego.

80. (przyp. red.) w (…) Warszawê – rusycyzm.

81. (przyp. red.) Monseigneur – Jaœnie Oœwiecony; mowa o w. ks. Konstantym.

82. (przyp. red.) de revenir bientôt – abym powraca³ rych³o.

83. (przyp. red.) Je n'en puis plus – Nie mogê ju¿ d³u¿ej.

84. (przyp. red.) anagnosin (grec.) – rozpoznanie. Doktor pos³uguje siê tu sw¹ terminologi¹ zawodow¹, medyczn¹.

85. (przyp. red.) ce sont (…) accidents passagers – to s¹ choroby lekkie, to s¹… przemijaj¹ce przypad³oœci.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

61

background image

SENATOR

z uraz¹

Tajemn¹? – to, widzê, Panu w oczach ciemno!

I nie dziw, po obiedzie – wiêc, signor Dottore,
Adio, bona notte

86

– dziêki za perorê!

Tajemn¹! sam œledzi³em i ma byæ tajemn¹?
I vous osez

87

, Docteur, mówiæ tak przede mn¹?

Któ¿ kiedy widzia³ formalniejsze œledztwa?

pokazuj¹c papiery

Wyznania dobrowolne, skargi i œwiadectwa,
Wszystko jest, i tu ca³y spisek œwiêtokradzki
Stoi spisany jasno jak ukaz senacki

88

. –

Tajemn¹! – za te nudy, owó¿ co mam w zysku.

DOKTOR

Jaœnie Panie, excusez

89

, któ¿ w¹tpi o spisku!

W³aœnie mówi¹ – ¿e…

LOKAJ

Cz³owiek kupca Kanissyna

Czeka i jakiœ Panu rejestr

90

przypomina.

SENATOR

Rejestr? jaki tam rejestr? – kto?

LOKAJ

Kupiec Kanissyn,

Co mu Pan przyjœæ rozkaza³…

SENATOR

IdŸ¿e precz, sukisyn!

Widzisz, ¿e ja zajêty.

DOKTOR

do Lokajów

A g³upie bestyje!

Przychodziæ – Pan Senator, widzisz, kawê pije.

SEKRETARZ

wstaj¹c od stolika

86. (przyp. red.) signor Dottore (…) bona notte (w³.) – panie Doktorze! do widzenia, dobranoc.

87. (przyp. red.) vous osez – pan siê oœmiela.

88. (przyp. aut.) Stoi spisany jasno jak ukaz senacki. Przys³owiem sta³a siê w Rosji ciemnoœæ ukazów senackich.

Szczególnie ukazy s¹dowe, czyli wyroki, umyœlnie tak bywaj¹ uk³adane, aby je ró¿nie t³umaczyæ i st¹d now¹

sprawê toczyæ mo¿na by³o. Jest to interesem kancelarii senackich, ci¹gn¹cych niezmierne zyski z procesów.

89. (przyp. red.) excusez – proszê wybaczyæ.

90. (przyp. red.) rejestr – tu: wykaz towarów pobranych na kredyt.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

62

background image

On powiada, ¿e jeœli Pan zap³atê zwleka,
On zrobi proces.

SENATOR

Napisz grzecznie, niechaj czeka.

zamyœla siê

A propos – ten Kanissyn – trzeba mu wzi¹æ syna
Pod œledztwo – Oj, to ptaszek!

SEKRETARZ

To ma³y ch³opczyna.

SENATOR

Oni wszyscy mali, ale patrz w ich serce; –
Najlepiej ogieñ zgasiæ, dopóki w iskierce.

SEKRETARZ

Syn Kanissyna w Moskwie.

SENATOR

W Moskwie? – a, voyez-vous

91

,

Emisaryjusz klubów

92

. – Czas zabie¿eæ temu,

Wielki czas.

SEKRETARZ

On podobno u kadetów s³u¿y.

SENATOR

U kadetów? – voyez-vous, on tam wojsko burzy.

SEKRETARZ

Dzieckiem z Wilna wyjecha³.

SENATOR

Oh! cet incendiaire

93

,

Ma tu korespondentów.

do Sekretarza

Ce n'est pas ton affaire

94

;

Rozumiesz! – Hej, dy¿urny! – We dwadzieœcie cztery
Godzin wys³aæ kibitkê i zabraæ papiery.
Zreszt¹ ojciec lêkaæ siê nas nie ma przyczyny,
Jeœli syn dobrowolnie przyzna siê do winy.

91. (przyp. red.) voyez-vous – patrz pan.

92. (przyp. red.) emisaryjusz klubów – wys³annik tajnych zwi¹zków politycznych.

93. (przyp. red.) Oh! cet incendiaire – O! ten podpalacz.

94. (przyp. red.) Ce n'est pas ton affaire – To nie twoja sprawa.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

63

background image

DOKTOR

W³aœnie jak mia³em honor mówiæ Jaœnie Panu,
S¹ tam ludzie ró¿nego i wieku, i stanu; –
To najniebezpieczniejsze jest spisku symptoma,
A wszystkim rusza pewna sprê¿yna kryjoma,
Któr¹…

SENATOR

z uraz¹

Kryjoma?

DOKTOR

Mówiê, tajemnie skrywana,

Odkryta dziêki przezornoœci Jaœnie Pana.

Senator odwraca siê
do siebie

To szatan niecierpliwy, – z tym cz³owiekiem bieda!
Mam tyle wa¿nych rzeczy; wymówiæ mi nie da.

PELIKAN

do Senatora

Co Pan Senator ka¿e z Rollisonem robiæ?

SENATOR

Jakim?

PELIKAN

Co to na œledztwie musiano go obiæ.

SENATOR

Eh bien?

95

PELIKAN

On zachorowa³.

SENATOR

Wiele¿ kijów dano?

PELIKAN

By³em przy œledztwie, ale tam nie rachowano –
Pan Botwinko œledzi³ go.

BAJKOW

Pan Botwinko; cha, cha –

O! nieprêdko on koñczy, gdy siê raz rozmacha.
Ja zarêczam, ¿e on go opatrzy³ nieszpetnie –

95. (przyp. red.) Eh bien? – A wiêc?

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

64

background image

Parions

96

, ¿e mu wyliczy³ najmniej ze trzy setnie.

SENATOR

zadziwiony

Trois cents coups et vivant? trois cents coups, le coquin,
Trois cents coups sans mourir, – quel dos de jacobin!

97

Myœli³em, ¿e w Rosyi la vertu cutanée
Surpasse tout
– ten ³otr ma une peau mieux tannée!
Je n'y conçois rien! – ha, ha, ha, ha, mon ami!

98

do graj¹cego w wiska, który czeka na swego kompana

Polaki nam odbior¹ nasz handel skórami.
Un honnête soldat en serait mort dix fois!
Quel rebelle!

99

–

podchodzi do stolika

Dla Pana mam un homme de bois

100

–

Ch³opiec drewniany; da³ mu sam Botwinko kije.
Trzysta kijów dzieciêciu – figurez-vous?

101

¿yje!

do Pelikana

Nic nie wyzna³?

PELIKAN

Prawie nic; – zêby tylko zaci¹³,

Krzyczy, ¿e nie chce skar¿yæ niewinnych przyjació³.
Ale z tych kilku s³ówek odkrywa siê wiele –
Widaæ, ¿e ci uczniowie – jego przyjaciele.

SENATOR

C’est juste

102

: jaki upór!

DOKTOR

W³aœnie powiada³em

Jaœnie Panu, ¿e m³odzie¿ zara¿aj¹ sza³em,
Ucz¹c ich g³upstw: na przyk³ad, staro¿ytne dzieje!
Któ¿ nie widzi, ¿e m³odzie¿ od tego szaleje.

SENATOR

weso³o

96. (przyp. red.) Parions – Za³ó¿my siê.

97. (przyp. red.) Trois cents coups (…) de jacobin! – Trzysta kijów i ¿yje? Trzysta kijów! a to szelma! trzysta kijów

i nie skona³! co za grzbiet jakobiñski.

98. (przyp. red.) la vertu cutanee (…) mon ami! – wytrzyma³oœæ skóry przewy¿sza wszystko… ma skórê jeszcze

lepiej wygarbowan¹. Nie pojmujê tego! ha!… mój przyjacielu!

99. (przyp. red.) Un honnête soldat (…) Quel rebelle! – porz¹dny ¿o³nierz by³by od tego skona³ dziesiêæ razy! Co

za buntownik!

100. (przyp. red.) un homme de bois – cz³owiek drewniany, niewra¿liwy na ból.

101. (przyp. red.) figurez-vous? – czy Pan mo¿e sobie wyobraziæ?

102. (przyp. red.) c'est juste – s³usznie.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

65

background image

Vous n'aimez pas l'histoire, – ha, ha, un satirique
Aurait dit, ¿e boisz siê devenir historique

103

.

DOKTOR

I owszem, uczyæ dziejów, niech siê m³odzie¿ dowie,
Co robili królowie, wielcy ministrowie…

SENATOR

C'est juste.

DOKTOR

ucieszony

W³aœnie mówiê, widzi Pan Dobrodziéj,

¯e jest sposób wyk³adaæ dzieje i dla m³odzi.
Lecz po co zawsze prawiæ o republikanach.
Zawsze o Ateñczykach, Spartanach, Rzymianach.

PELIKAN

do jednego ze swoich towarzyszów, pokazuj¹c Doktora

Patrz, patrz, jak za nim ³azi pochlebca przeklêty,
I wœcibi siê mu w ³askê – co to za wykrêty!

podchodzi do Doktora

Ale có¿ o tym mówiæ, czy to teraz pora;
Zwa¿ no, czy mo¿na nudziæ pana Senatora.

LOKAJ

do Senatora

Czy Pan rozka¿e wpuœciæ te panie – kobiety –
Pan wie – co wysiadaj¹ tu co dzieñ z karety –
Jedna œlepa, a druga –

SENATOR

Œlepa? któ¿ to ona?

LOKAJ

Pani Rollison

PELIKAN

Matka tego Rollisona.

LOKAJ

Co dzieñ tu s¹.

SENATOR

Odprawiæ by³o –

103. (przyp. red.) Vous n'aimez pas (…) historique – Pan nie lubisz historii? ha, ha, satyryk powiedzia³by, ¿e boisz

siê staæ historycznym (tzn. przejœæ do historii).

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

66

background image

DOKTOR

Z Panem Bogiem!

LOKAJ

Odprawiamy, lecz siada i skwierczy pod progiem.
Kazaliœmy braæ w areszt, – ze œlep¹ kobiét¹
Trudno iœæ, lud siê skupi³, ¿o³nierza wybito.
Czy mam wpuœciæ?

SENATOR

E! rady sobie daæ nie umiesz –

Wpuœciæ, tylko a¿ do pó³ schodów – czy rozumiesz?
A potem j¹ sprowadziæ – a¿ w dó³ – o tak têgo;

z gestem

¯eby nas nie nudzi³a wiêcej sw¹ w³óczêg¹.

Drugi Lokaj wchodzi i oddaje list Bajkowowi

No, czegó¿ stoisz, pójdŸ¿e –

BAJKOW

Elle porte une lettre

104

.

oddaje list

SENATOR

Któ¿ by to za ni¹ pisa³

105

?

BAJKOW

La princesse peut-être

106

.

SENATOR

czyta

Ksiê¿na! sk¹d jej to przysz³o? na kark mi j¹ wpycha.
Avec quelle chaleur!

107

– Wpuœciæ j¹, do licha.

Wchodz¹ dwie Damy i Ksi¹dz Piotr

PELIKAN

do Bajkowa

To stara czarownica, mère de ce fripon

108

.

SENATOR

grzecznie

104. (przyp. red.) Elle porte une lettre – Ona przynosi list.

105. (przyp. edyt.) za ni¹ pisa³ – pisa³ w jej sprawie, popiera³ j¹ pisemnie.

106. (przyp. red.) La princesse peut-être – byæ mo¿e ksiê¿na.

107. (przyp. red.) Avec quelle chaleur! – Z jakim¿ zapa³em!

108. (przyp. red.) mère de ce fripon – matka tego hultaja.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

67

background image

Witam, witam, która¿ z pañ jest pani Rollison?

P. ROLLISON

z p³aczem

– Ja – mój syn! Panie Dobrodzieju…

SENATOR

Proszê – chwilê,

Pani masz list, a po có¿ przysz³o tu Pañ tyle?

DRUGA DAMA

Nas dwie.

SENATOR

do Drugiej

I po có¿ Pani¹ mam tu honor witaæ?

DRUGA

Pani Rollison trudno drogi siê dopytaæ,
Nie widzi. –

SENATOR

Ha! nie widzi – a to w¹cha mo¿e?

Bo co dzieñ do mnie trafia.

DRUGA

Ja tu j¹ przywo¿ê,

Ona sama i stara, i nie bardzo zdrowa.

P. ROLLISONOWA

Na Boga…!

SENATOR

Cicho.

do Drugiej

Pani któ¿ jesteœ?

DRUGA

Kmitowa.

SENATOR

Lepiej siedŸ w domu i miej o synach staranie,
Jest na nich podejrzenie.

KMITOWA

bladn¹c

Jak to, jak to? Panie!

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

68

background image

Senator œmieje siê

P. ROLLISONOWA

Panie! litoϾ Рja wdowa! Panie Senatorze!
S³ysza³am, ¿e zabili – czy¿ mo¿na, mój Bo¿e!
Moje dziecko! – Ksi¹dz mówi, ¿e on jeszcze ¿yje;
Ale go bij¹, Panie! któ¿ dzieci tak bije! –
Jego zbito – zlituj siê – po katowsku zbito.

p³acze

SENATOR

Gdzie? kogo? – gadaj przecie po ludzku, kobiéto.

P. ROLLISONOWA

Kogo? ach, dziecko moje! Mój Panie – ja wdowa –
Ach, wiele¿ to lat, póki cz³ek dziecko wychowa!
Mój Jaœ ju¿ drugich uczy³; niech Pan wszystkich spyta,
Jak on uczy³ siê dobrze. – Ja biedna kobiéta!
On mnie ¿ywi³ ze swego szczup³ego dochodu –
Œlepa, on by³ mnie okiem – Panie, umrê z g³odu.

SENATOR

Kto poplót³, ¿e go bili, nie wyjdzie na sucho.
Kto mówi³?

P. ROLLISONOWA

Kto mnie mówi³? ja mam matki ucho.

Ja œlepa; teraz w uchu ca³a moja dusza,
Dusza matki. – Wiedli go wczora do ratusza;
S³ysza³am –

SENATOR

Wpuszczono j¹?

P. ROLLISONOWA

Wypchnêli miê z progu

I z bramy, i z dziedziñca. Siad³am tam na rogu,
Pod murem; – mury grube, – przy³o¿y³am ucho –
Tam siedzia³am od rana. – W pó³noc, w mieœcie g³ucho,
S³ucham – w pó³noc, tam z muru – nie, nie zwodzê siebie;
S³ysza³am go, s³ysza³am, jak Pan Bóg na niebie;
Ja g³os jego s³ysza³am uszami w³asnemi –
Cichy, jakby spod ziemi, jak ze œrodka ziemi. –
I mój s³uch wszed³ w g³¹b muru, daleko, g³êboko;
S³ysza³am, mêczono go –

SENATOR

Jak w gor¹czce bredzi!

Ale tam, moja Pani, wielu innych siedzi?

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

69

background image

P. ROLLISONOWA

Jak to? – czy¿ to nie by³ g³os mojego dzieciêcia?
Niema owca pozna g³os swojego jagniêcia
Œród najliczniejszej trzody – ach, to by³ g³os taki! –
Ach, dobry Panie, ¿ebyœ s³ysza³ raz g³os taki,
Ty byœ ju¿ nigdy w ¿yciu spokojnie nie zasn¹³!

SENATOR

Syn Pani zdrów byæ musi, gdy tak g³oœno wrzasn¹³.

P. ROLLISONOWA

pada na kolana

Jeœli masz ludzkie serce…

Otwieraj¹ siê drzwi od sali – s³ychaæ muzykê, – wbiega Panna ubrana jak na bal

PANNA

Monsieur le Sénateur –

Oh! je vous interromps, on va chanter le choeur
De «Don Juan»; et puis le concerto de Herz…

109

SENATOR

Herz! choeur! tu tak¿e by³a mowa oko³o serc

110

.

Vous venez à propos, vous belle comme un coeur.
Moment sentimental! il pleut ici des coeurs

111

.

do Bajkowa

¯eby le grand-duc Michel

112

ten kalambur wiedzia³,

Ma foi

113

, to ju¿ bym dawno w radzie pañstwa siedzia³.

do Panny

J'y suis – dans un moment

114

.

P. ROLLISONOWA

Panie, nie rzucaj nas

W rozpaczy, ja nie puszczê –

chwyta za sukniê

109. (przyp. red.) Monsieur le Sénateur (…) de Herz… – Panie Senatorze! och! przeszkadzam Panu. Maj¹ œpiewaæ

chór z Don Juana, a potem koncert Herza…

110. (przyp. red.) Herz! choeur! (…) mowa oko³o serc – gra s³ów oparta na tym, ¿e Herz po niem. znaczy serce,

a franc. choeur (chór) wymawia siê tak samo jak coeur – serce.

111. (przyp. red.) Vous venez (…) des coeurs – Przychodzi Pani w sam raz, Pani tak piêkna jak serce. Chwila czu³oœci!

istna ulewa serc!

112. (przyp. red.) le grand-duc Michel – wielki ksi¹¿ê Micha³ Paw³owicz, najm³odszy brat Aleksandra i Konstantego,

nie odegra³ roli historycznej. Znany raczej jako hulaka. By³ wtedy z gwardi¹ na Litwie; rzeczywiœcie lubi³

kalambury.

113. (przyp. red.) ma foi – jako ¿ywo.

114. (przyp. red.) j'y suis – dans un moment – przyjdê tam – za chwilê.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

70

background image

PANNA

Faites-lui donc grâce!

115

SENATOR

Diable m'emporte

116

, jeœli wiem, czego chce ta jêdza.

P. ROLLISONOWA

Chcê widzieæ syna.

SENATOR

z przyciskiem

Cesarz nie pozwala.

KS. PIOTR

Ksiêdza!

P. ROLLISONOWA

Ksiêdza przynajmniej poszlij, syn mój prosi ksiêdza.
Mo¿e kona; – gdy ciebie p³acz matki nie wzruszy,
Bój siê Boga, drêcz cia³o, ale nie gub duszy.

SENATOR

C'est drôle

117

; – kto te po mieœcie wszystkie plotki nosi,

Kto WaæPani powiedzia³, ¿e on ksiêdza prosi?

P. ROLLISONOWA

pokazuj¹c Ksiêdza Piotra

Ten ksi¹dz poczciwy mówi³; on tygodni tyle
Biega, b³aga, lecz nie chc¹ wpuœciæ i na chwilê.
Spytaj ksiêdza, on powie…

SENATOR

patrzcie bystro na Ksiêdza

To on wie? – poczciwy! –:

No zgoda, zgoda, – dobrze, – Cesarz sprawiedliwy;
Cesarz ksiê¿y nie wzbrania, owszem sam posy³a,
Aby do moralnoœci m³odzie¿ powróci³a.
Nikt jak ja religiji nie ceni, nie lubi –

wzdycha

Ach, ach, brak moralnoœci, to, to m³odzie¿ gubi.
Eh bien

118

, ¿egnam wiêc Panie.

115. (przyp. red.) Faites-lui donc grâce! – Uczyñ¿e jej Pan ³askê!

116. (przyp. red.) Diable m'emporte – Niech miê diabe³ porwie.

117. (przyp. red.) c'est drôle – to zabawne.

118. (przyp. red.) Eh bien – A wiêc.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

71

background image

P. ROLLISONOWA

do Panny

Ach, Panienko droga!

Wstaw siê ty jeszcze za mn¹, ach, na rany Boga!
Mój syn ma³y; – rok siedzi o chlebie i wodzie,
W zimnym, ciemnym wiêzieniu, bez odzie¿y, w ch³odzie.

PANNA

Est-il possible?

119

SENATOR

w ambarasie

120

Jak to, jak to? on rok siedzia³?

Jak to, imaginez-vous

121

– jam o tym nie wiedzia³!

do Pelikana

S³uchaj, trzeba tê sprawê najpierwej rozpatrzyæ,
Jeœli to prawda, uszy komisarzom natrzyæ.

do Rollisonowej

Soyez tranquille

122

, przyjdŸ tu o siódmej godzinie.

P. KMITOWA

Nie p³acz tak, pan Senator nie wie o twym synie,
Jak siê dowie, obaczysz, mo¿e oswobodzi.

P. ROLLISONOWA

uradowana

Nie wie? – chce wiedzieæ? o, niech mu Pan Bóg nagrodzi.
Ja to zawsze mówi³am ludziom: – byæ nie mo¿e
Tak okrutny, jak mówi¹, on stworzenie bo¿e,
On cz³owiek, jego matka mlekiem wykarmi³a –
Ludzie œmieli siê; widzisz, jam prawdê mówi³a.

do Senatora

Tyœ nie wiedzia³! – te ³otry wszystko tobie taj¹.
Wierz mi, Panie, tyœ ³otrów otoczony zgraj¹;
Nie ich pytaj, nas pytaj, my wszystko powiemy,
Ca³¹ prawdê –

SENATOR

œmiej¹c siê

No dobrze, o tym pomówiemy,

Dziœ nie mam czasu, adieu

123

. – Ksiê¿nej powiedz, Pani,

¯e co mo¿na, to wszystko ka¿ê zrobiæ dla niej.

119. (przyp. red.) Est-il possible? – Czy to mo¿liwe?

120. (przyp. red.) w ambarasie – w zak³opotaniu.

121. (przyp. red.) imaginez-vous – wyobraŸ Pani sobie.

122. (przyp. red.) soyez tranquille – b¹dŸ Pani spokojna.

123. (przyp. red.) adieu – ¿egnam.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

72

background image

grzecznie

Adieu, Madame Kmit, adieu – co mogê, to zrobiê.

do Ksiêdza Piotra

Waœæ, ksiê¿e, zostañ, parê s³ów mam szepn¹æ tobie.

do Panny

J'y suis dans un moment

124

.

Wszyscy odchodz¹ prócz dawnych osób

SENATOR

po pauzie do Lokajów

A szelmy, ³ajdaki!

£otry, stoicie przy drzwiach i porz¹dek taki?
Skórê wam zedrê, szelmy, s³u¿by was nauczê:

do jednego Lokaja

S³uchaj – ty idŸ za bab¹ –

do Pelikana

Nie, Panu poruczê.

Skoro wyjdzie od Ksiê¿nej, daj jej pozwolenie
Widzieæ syna i prowadŸ a¿ tam – tam, w wiêzienie,
Potem osobno zamknij, – tak, na cztery klucze.
C'en est trop

125

– a ³ajdaki, s³u¿by was nauczê!

rzuca siê na krzes³o

LOKAJ

ze dr¿eniem

Pan kaza³ wpuœciæ –

SENATOR

schwytuj¹c siê

Co? co? – ty œmiesz, ty! mnie gadaæ?

Toœ wyuczy³ siê w Polsce panu odpowiadaæ.
Stój, stój, ja ciê oduczê. – Wieœæ go do kwatery
Policmejstra – sto kijów i tygodnie cztery
Na chleb i wodê –

PELIKAN

Niech Pan Senator uwa¿y,

I¿ mimo tajemnicy i czujnoœci stra¿y
O biciu Rollisona niechêtne osoby
Wieœæ roznosz¹, i mo¿e wynajd¹ sposoby
Oczerniæ przed Cesarzem nasze czyste chêci,

124. (przyp. red.) J'ysuis dans un moment – Za chwilê przyjdê.

125. (przyp. red.) C'en est trop – To za wiele.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

73

background image

Jeœli siê temu œledztwu prêdko ³eb nie skrêci.

DOKTOR

W³aœnie ja rozmyœla³em nad tym, Jaœnie Panie.
Rollison od dni wielu cierpi pomieszanie;
Chce sobie ¿ycie odj¹æ, do okien siê rzuca,
A okna s¹ zamkniête…

PELIKAN

On chory na p³uca;

Nie nale¿y w zamknionym powietrzu go morzyæ;
Rozka¿ê mu wiêc okna natychmiast otworzyæ.
Mieszka na trzecim piêtrze – powietrza u¿yje

126

…

SENATOR

roztargniony

Wpuszczaæ mi na kark babê, gdy ja kawê pijê;
Nie dadz¹ chwili –

DOKTOR

W³aœnie mówiê, Jaœnie Panie,

¯e potrzeba mieæ wiêksze o zdrowiu staranie.
Po obiedzie, mówi³em zawsze, niechaj Pan te
Sprawy od³o¿y na czas: – ça mine la santé

127

.

SENATOR

spokojnie

Eh, mon Docteur, przed wszystkim s³u¿ba i porz¹dek
Potem, to owszem dobrze na s³aby ¿o³¹dek;
To ¿ó³æ porusza, a ¿ó³æ fait la digestion

128

.

Po obiedzie, ja móg³bym voir donner la question

129

,

Kiedy tak ka¿e s³u¿ba: – en prenant son café

130

,

Wiesz co, to chwila w³aœnie widzieæ auto-da-fé

131

.

PELIKAN

odpychaj¹c Doktora

Jak¿e Pan z Rollisonem ka¿e decydowaæ?
Je¿eli on dziœ jeszcze… umrze, to?…

SENATOR

Pochowaæ;

I pozwalam, je¿eli zechcesz, balsamowaæ.
A propos balsam, Bajkow! – tobie by siê zda³o
Trochê balsamu, bo masz takie trupie cia³o,

126. (przyp. red.) powietrza u¿yje – Doktor i Pelikan doradzaj¹, by Roliisonowi umo¿liwiæ samobójstwo; tê sam¹

myœl poddawa³ mu szatan przez usta Konrada.

127. (przyp. red.) ça mine la sante – to podkopuje zdrowie.

128. (przyp. red.) fait la digestion – u³atwia trawienie.

129. (przyp. red.) voir donner la question – przygl¹daæ siê torturowaniu.

130. (przyp. red.) en prenant son café – pij¹c kawê.

131. (przyp. red.) auto-da-fé (port.) – palenie ¿ywcem na stosie.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

74

background image

A ¿enisz siê. Czy wiecie, on ma narzeczon¹;

Drzwi z lewej strony odmykaj¹ siê – Lokaj wchodzi – Senator pokazuj¹c drzwi

Tê panienkê, tam patrzaj, bia³¹ i czerwon¹.
Fi, pan m³ody, avec un teint si délabré

132

,

Powinien byœ braæ œlub twój jak Tyber à Capré,
Nie pojmujê, jak oni mogli pannê zmusiæ
Piêknymi usteczkami s³owo tak wykrztusiæ.

BAJKOW

Zmusiæ? – Parions, ¿e ja z ni¹ za rok siê rozwiodê
I potem co rok bêdê bra³ ¿oneczki m³ode;
Bez przymusu; doœæ spojrzeæ na tê lub na ow¹:
C’est beau

133

ma³ej szlachciance byæ jenera³ow¹.

Spytaj ksiêdza, je¿eli zap³acze przy œlubie.

SENATOR

A propos ksiêdza

do Ksiêdza

pódŸ no, mój czarny cherubie!

Patrzcie, quelle figure! on ma l'air d'un poète

134

–

Czy ty widzia³eœ kiedy un regard aussi bête

135

?

Potrzeba go o¿ywiæ. – Masz rumu kieliszek.

KS. PIOTR

Nie pijê.

SENATOR

No, kap³anie, pij!

KS. PIOTR

Jestem braciszek.

SENATOR

Braciszek czy stryjaszek, sk¹d¿e to Waszeci
Wiedzieæ, co po wiêzieniach robi¹ cudze dzieci?
Czy to Waszeæ chodzi³eœ z wieœciami do matki?

KS. PIOTR

Ja.

SENATOR

do Sekretarza

Zapisz to wyznanie – a oto s¹ œwiadki.

132. (przyp. red.) avec un teint si délabré – z cer¹ tak zniszczon¹.

133. (przyp. red.) c'est beau – to piêknie.

134. (przyp. red.) quelle figure! (…) l'air d'un poète – co za mina! om ma wygl¹d poety.

135. (przyp. red.) un regard aussi bête – spojrzenie tak g³upie.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

75

background image

do Ksiêdza

A sk¹d¿eœ o tym wiedzia³? he? ptaszek nie lada!
Spostrzeg³ siê, ¿e notuj¹, i nie odpowiada.
W jakim klasztorze bractwo twe?

KS. PIOTR

U bernardynów.

SENATOR

A u dominikanów pewnie masz kuzynów?
Bo u dominikanów ten Rollison siedzia³.
No gadaj¿e, sk¹d ty wiesz, kto ci to powiedzia³?
S³yszysz! – ja tobie ka¿ê – nie szepc mi po cichu.
Ja w imieniu Cesarza ka¿ê; s³yszysz, mnichu?
Mnichu! czy ty s³ysza³eœ o ruskim batogu?

do Sekretarza

Zapisz, ¿e milcza³.

do Ksiêdza

Wszak ty s³u¿ysz Panu Bogu –

Znasz ty teologij¹ – s³uchaj, teologu.
Wiesz ty, ¿e wszelka w³adza od Boga pochodzi,
Gdy w³adza ka¿e mówiæ, milczeæ siê nie godzi.

Ksi¹dz milczy

A czy wiesz, mnichu, ¿e ja móg³bym ciê powiesiæ,
I obaczym, czy przeor potrafi ciê wskrzesiæ.

KS. PIOTR

Jeœli kto w³adzê cierpi, nie mów, ¿e jej s³ucha;
Bóg czasem daje w³adzê w rêce z³ego ducha.

SENATOR

Je¿eli ciê powieszê, a Cesarz siê dowie,
¯em zrobi³ nieformalnie, a wiesz, co on powie?
«Ej, Senatorze, widzê, ¿e siê ju¿ ty bisisz».
A ty, mnichu, tymczasem jak wisisz, tak wisisz.
PódŸ no bli¿ej, ostatni raz ciê bêdê bada³:
Wyznaj, kto tobie o tym biciu rozpowiada³?
He? – milczysz – ju¿ od Boga ty siê nie dowiedzia³ –
Kto mówi³? – co? – Bóg? – anio³? – diabe³?

KS. PIOTR

Tyœ powiedzia³.

SENATOR

obruszony

«Tyœ?» – mnie mówiæ: tyœ? – tyœ, – ha, mnich!

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

76

background image

DOKTOR

Ha, kapcanie!

Mówi siê Panu: Jaœnie Oœwiecony Panie.

do Pelikana

Naucz go tam, jak mówiæ; ten mnich widzê z chlewa;
Daj mu tak –

pokazuje rêk¹

PELIKAN

daje Ksiêdzu policzek

Widzisz, oœle, Senator siê gniewa.

KSI¥DZ

do Doktora

Panie, odpuœæ mu, Panie; on nie wie, co zrobi³!
Ach, bracie, t¹ z³¹ rad¹ tyœ sam siê ju¿ dobi³.
Dziœ ty staniesz przed Bogiem.

SENATOR

Co to?

BAJKOW

On b³aznuje.

Daj mu jeszcze raz w papê, niech nam prorokuje.

daje mu szczutkê

KS. PIOTR

Bracie, i ty poszed³eœ za jego przyk³adem!
Policzone dni twoje, pójdziesz jego œladem.

SENATOR

Hej, pos³aæ po Botwinkê! zatrzymaæ tu klechê –
Ja sam bêdê przy œledztwie, bêdziem mieæ uciechê.
Obaczym, czy on bêdzie milcza³ tak upornie.
Ktoœ go namówi³.

DOKTOR

W³aœnie przedstawiam pokornie,

To jest rzecz umówiona, i te wszystkie spiski
Kieruje, jak wiem pewnie, Ksi¹¿ê Czartoryski;

SENATOR

schwytuje siê za krzes³a

Que me dites-vous là, mon cher, o Ksi¹¿êciu?

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

77

background image

Impossible

136

–

do siebie

kto wie? – eh! – œledztwo lat dziesiêciu,

Nim siê Ksi¹¿ê wypl¹cze, jeœli ja go spl¹tam.

do Doktora

Sk¹d¿e wiesz?

DOKTOR

Dawno, czynnie, spraw¹ siê zaprz¹tam.

SENATOR

I Pan mnie nie mówi³eœ?

DOKTOR

Jaœnie Pan nie s³ucha³;

Ja mówi³em, ¿e ktoœ to ten po¿ar rozdmucha³.

SENATOR

Ktoœ! ktoœ! ale czy Ksi¹¿ê?

DOKTOR

Mam œlad oczywisty,

Mam doniesienia, skargi i przejête listy.

SENATOR

Listy Ksiêcia?

DOKTOR

Przynajmniej jest mowa o Ksiêciu

W tych listach i o ca³ym jego przedsiêwziêciu,
I wielu profesorów – a g³ównym ogniskiem
Jest Lelewel. On tajnie kieruje tym spiskiem.

SENATOR

do siebie

Ach, gdyby jaki dowód! choæby podejrzenie,
Œlad dowodu, cieñ œladu, choæby cieniów cienie!
Nieraz ju¿ mi o uszy obi³a siê mowa:
«To Czartoryski wyniós³ tak Nowosilcowa».
Obaczym teraz, kto z nas bêdzie móg³ siê chwaliæ,
Czy ten, co umia³ wynieœæ, czy ten, co obaliæ.

do Doktora

PójdŸ – que je vous embrasse

137

– a! a! to rzecz inna,

Ja wraz zgadn¹³em, ¿e to sprawa nie dziecinna:

136. (przyp. red.) Que me (…) impossible – Co mi Pan mówisz, mój drogi…? niemo¿liwe!

137. (przyp. red.) que je vous embrasse – niech ciê uœcisnê.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

78

background image

Ja wraz zgadn¹³em, ¿e to jest Ksi¹¿êcia sztuka.

DOKTOR

poufale

I Pan zgadn¹³? – zje diab³a, kto Pana oszuka.

SENATOR

powa¿nie

Choæ ja wiem o tym wszystkim, Panie Radco Stanu,
Jeœli odkryæ dowody uda³o siê Panu,
Ecoutez

138

, dajê Panu senatorskie s³owo,

Naprzód pensyjê roczn¹ powiêkszê po³ow¹
I tê skargê za dziesiêæ lat s³u¿by policzê,
Potem mo¿e starostwo, dobra kanonicze,
Order – kto wie, nasz Cesarz wspaniale op³aca,
Ja go sam bêdê prosi³, – ju¿ to moja praca.

DOKTOR

Mnie te¿ to kosztowa³o niema³o zabiegów;
Ze szczup³ej mojej p³acy op³aca³em szpiegów;
A wszystko z gorliwoœci o dobro Cesarza.

SENATOR

bior¹c go pod rêkê

Mon cher, idŸ zaraz, weŸmij mego sekretarza.
Wzi¹æ te wszystkie papiery i opieczêtowaæ;

do Doktora

Wieczorem bêdziem wszystko razem trutynowaæ

139

.

do siebie

Ja pracowa³em, œledztwo prowadzi³em ca³e,
A on z tego odkrycia mia³by zysk i chwa³ê!

zamyœla siê
do Sekretarza w ucho

Przyaresztuj Doktora razem z papierami.

do Bajkowa, który wchodzi

To wa¿na sprawa, musim zatrudniæ siê sami.
Doktor wymkn¹³ siê z pewnym s³ówkiem nieumyœlnie,
Zbada³em go, a œledztwo ostatek wyciœnie.

Pelikan, widz¹c wzglêdy Senatora, odprowadza Doktora i k³ania mu siê nisko

DOKTOR

do siebie

Niedawno miê odpycha³ – ho, ho, Pelikanie!

138. (przyp. red.) écoutez – proszê pos³uchaæ.

139. (przyp. red.) trutynowaæ – rozpatrywaæ, omawiaæ.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

79

background image

I ja go zepchnê, i tak, ¿e ju¿ nie powstanie.

do Senatora

Zaraz wracam.

SENATOR

niedbale

O ósmej ja wyje¿d¿am z miasta.

DOKTOR

patrz¹c na zegarek

Co to? na mym zegarku godzina dwunasta?

SENATOR

Ju¿ pi¹ta.

DOKTOR

Co, ju¿ pi¹ta? – ledwie oczom wierzê.

Mój indeks

140

na dwunastej, na samym numerze

Stan¹³ i na dwunastej sam indeksu nosek;
¯eby choæ o sekundê ruszy³, choæ o w³osek!

KS. PIOTR

Bracie, i twój ju¿ zegar stan¹³ i nie ruszy
Do drugiego po³udnia. – Bracie, myœl o duszy.

DOKTOR

Czego ty chcesz?

PELIKAN

Proroctwo tobie jakieœ burczy.

Patrz, jak mu oczy b³yszcz¹, istny wzrok jaszczurczy!

KS. PIOTR

Bracie, Pan Bóg ró¿nymi znakami ostrzega.

PELIKAN

Ten braciszek coœ bardzo wygl¹da na szpiega –

Otwieraj¹ siê drzwi z lewej strony, wchodzi mnóstwo dam wystrojonych, urzêdników,
goœci, – za nimi muzyka

P. GUBERNATOROWA

Czy mo¿na?

140. (przyp. red.) indeks – tu: wskazówka zegarka.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

80

background image

P. SOWIETNIKOWA

C’est indigne!

141

P. JENERA£OWA

Ah! mon cher Sénateur,

Czekamy, posy³amy!

P. SOWIETNIKOWA

Vraiment, c'est un malheur

142

.

WSZYSTKIE

razem

Wreszcie przysz³yœmy szukaæ.

SENATOR

Có¿ to? – jaka gala!

DAMA

I tu mo¿emy tañczyæ, doœæ obszerna sala.

staj¹ i szykuj¹ siê do tañca

SENATOR

Pardon, mille pardons, j'étais très occupé:
Que vois-je, un menuet? parfaitement groupé!
Cela m'a rappelé les jours de ma jeunesse!

143

KSIʯNA

Ce n'est qu'une surprise

144

.

SENATOR

Est-ce vous, ma déesse!

Que j'aime cette danse, une surprise? ah! dieux!

145

KSIʯNA

Vous danserez, j'espère

146

.

SENATOR

Certes, et de mon mieux

147

.

141. (przyp. red.) C'est indigne! – To siê nie godzi!

142. (przyp. red.) Vraiment, c'est un malheur – Naprawdê, to nieszczêœcie.

143. (przyp. red.) Pardon (…) ma jeunesse! – Przepraszam, stokrotnie przepraszam, by³em bardzo zajêty. Co widzê,

menuet? Doskonale ugrupowany! To mi przypomnia³o dni mojej m³odoœci!

144. (przyp. red.) Ce n'est qu'une surprise – To tylko niespodzianka.

145. (przyp. red.) Est-ce vous (…) dieux! – Czy to Pani, moje bóstwo! Jak¿e lubiê ten taniec, niespodzianka? Ach!

bogowie!

146. (przyp. red.) Vous danserez, j'espère – Pan zatañczy, spodziewam siê.

147. (przyp. red.) Certes, et de mon mieux – Oczywiœcie, najlepiej jak potrafiê.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

81

background image

Muzyka gra menueta z «Don Juana» – z lewej strony stoj¹ czynownicy, czyli urzêdnicy
i urzêdniczki – z prawej kilku z m³odzie¿y, kilku m³odych oficerów rosyjskich, kilku
starych ubranych po polsku i kilka m³odych dam. – Na œrodku menuet. Senator tañczy
z narzeczon¹ Bajkowa; Bajkow z Ksiê¿n¹

BAL

SCENA ŒPIEWANA

Z PRAWEJ STRONY

DAMA

Patrz, patrz starego, jak siê wije,
Jak sapie, oby skrêci³ szyjê.

do Senatora

Jak œlicznie, lekko tañczysz Pan!

na stronê

Il crévera dans l'instant

148

.

M£ODY CZ£OWIEK

Patrz, jak on ³asi siê i li¿e,
Wczora mordowa³, tañczy dziœ;
Patrz, patrz, jak on oczyma strzy¿e,
Skacze jak w klatce ryœ.

DAMA

Wczora mordowa³ i katowa³,
I tyle krwi niewinnej wyla³;
Patrz, dzisiaj on pazury schowa³
I bêdzie siê przymila³.

Z LEWEJ STRONY

KOLLESKI REGESTRATOR

do Sowietnika

149

Tañczy Senator, czy widzicie,
Ej, Sowietniku, pódŸmy w tan.

SOWIETNIK

Uwa¿aj, czy to przyzwoicie,
Byœ ze mn¹ tañczy³ Pan.

148. (przyp. red.) Il crévera dans l'instant – On pêknie za chwilê.

149. (przyp. aut.) Kolleski Regestrator (do Sowietnika). Kolleski regestrator jest to jeden z najni¿szych czynów.

Sowietników, czyli radców, ró¿ne s¹ rodzaje i gatunki, jako to: radcy honorowi, kollescy, tajni, rzeczywiœci.

– Pewny dowcipny Rosjanin mawia³, i¿ Rzeczywisty Tajny Radca jest trojakim k³amstwem; bo nie radzi, nie

wie o ¿adnej tajemnicy i czêsto jest najniedorzeczniejszym stworzeniem. Mówiono raz o jakimœ czynowniku

i nazywano go dobrym cz³owiekiem. «Nazwij raczej dobrym ch³opcem», odezwa³ siê ów ¿artowniœ. «Jak

czynownik mo¿e byæ cz³owiekiem, póki jest tylko regestratorem? W Rosji, a¿eby byæ cz³owiekiem, trzeba byæ

przynajmniej radc¹ stanu».

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

82

background image

REGESTRATOR

Ale tu znajdziem kilka dam.

SOWIETNIK

A nie o to idzie rzecz;
Ja sobie wolê tañczyæ sam
Ni¿ z tob¹ – pódŸ¿e precz.

REGESTRATOR

Sk¹d¿e to?

SOWIETNIK

Jestem sowietnikiem.

REGESTRATOR

Ja jestem oficerski syn.

SOWIETNIK

Mój Panie, ja nie tañczê z nikim,
Kto ma tak niski czyn.

do Pu³kownika

PódŸ, Pu³kowniku, pódŸ¿e w taniec,
Widzisz, ¿e tañczy sam Senator.

PU£KOWNIK

Jaki tam gada³ oszarpaniec?

pokazuj¹c Regestratora

SOWIETNIK

Kolleski Regestrator!

PU£KOWNIK

Ta szuja

150

, istne jakubiny!

DAMA

do Senatora

Jak œlicznie, lekko tañczysz Pan.

SOWIETNIK

z gniewem

Jak tu pomiesza³y siê czyny!

DAMA

Il crévera dans l'instant.

150. (przyp. red.) Ta szuja – w staropolszczyŸnie rzeczownik zbiorowy: mot³och.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

83

background image

LEWA STRONA

chórem

DAMY

Ah! quelle beauté, quelle grâce!

151

MʯCZYNI

Jaka to œwietnoœæ, przepych jaki!

PRAWA STRONA

chórem

MʯCZYNI

Ach, ³otry, szelmy, ach, ³ajdaki!
¯eby ich piorun trzas³.

SENATOR

tañcz¹c, do Gubernatorowej

Chcê zrobiæ znajomoœæ Starosty,
On piêkn¹ ¿onê, córkê ma;
Ale zazdrosny –

GUBERNATOR

bieg¹c za Senatorem

To cz³ek prosty;

Niech Pan to na nas zda.

podchodzi do Starosty

A ¿ona Pañska?

STAROSTA

W domu siedzi.

GUBERNATOR

A córki?

STAROSTA

Jedn¹ tylko mam.

GUBERNATOROWA

I córka balu nie odwiedzi?

STAROSTA

Nie!

151. (przyp. red.) Ah! quelle beauté, quelle grâce! – Ach, co za piêknoœæ, co wdziêk.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

84

background image

GUBERNATOROWA

Pan tu sam?

STAROSTA

Ja sam.

GUBERNATOR

I ¿ona nie zna Senatora?

STAROSTA

Dla siebie tylko ¿onê mam.

GUBERNATOROWA

Chcia³am wzi¹æ córkê Pañsk¹ wczora.

STAROSTA

Us³u¿noœæ Pani znam.

GUBERNATOR

Tu w menuecie para zbywa,
Senator potrzebuje dam.

STAROSTA

Moja córka w parach nie bywa,
Jej parê znajdê sam.

GUBERNATOROWA

Mówiono, ¿e tañczy i grywa,
Senator chcia³ zaprosiæ sam.

STAROSTA

Widzê, ¿e pan Senator wzywa
Na raz po kilka dam.

LEWA STRONA

chórem

Jaka muzyka, jaki œpiew.
Jak piêknie meblowany dom.

PRAWA STRONA

chórem

Te szelmy z rana pij¹ krew,
A po obiedzie rom.

SOWIETNIK

pokazuj¹c Senatora

Drze ich, to prawda, lecz zaprasza,
Takiemu daæ siê drzeæ nie ¿al.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

85

background image

STAROSTA

Po turmach

152

siedzi m³odzie¿ nasza,

Nam ka¿¹ iœæ na bal

153

.

OFICER ROSYJSKI

do Bestu¿ewa

Nie dziw, ¿e nas tu przeklinaj¹,
Wszak to ju¿ mija wiek,
Jak z Moskwy w Polskê nasy³aj¹
Samych ³ajdaków stek.

STUDENT

do Oficera

Patrz, jak siê Bajkow, Bajkow rucha,

Co to za mina, co za ruch!

Skacze jak po œmieciach ropucha,

Patrz, patrz, jak nad¹³ brzuch.

Wyszczerzy³ zêby, nazbyt ³ykn¹³,

Patrz, jak otwiera gêbê on,

S³uchaj, ach, s³uchaj, Bajkow rykn¹³.

Bajkow nuci
do Bajkowa

Mon Général, quelle chanson

154

!

BAJKOW

œpiewa pieœñ Beran¿era

155

Quel honneur, quel bonheur!
Ah! monsieur le sénateur!
Je suis votre humble serviteur

156

, etc. etc.

STUDENT

Général, ce sont vos paroles?

152. (przyp. red.) turma (z niem.) – wie¿a, tu w znaczeniu: wiêzienie.

153. (przyp. aut.) Nam ka¿¹ iœæ na bal. Zaproszenie urzêdowe na bal jest w Rosji rozkazem; szczególniej jeœli bal

daje siê z okolicznoœci urodzin, imienin, zaœlubin itd. cesarza lub osób familii panuj¹cej, albo te¿ jakiego wielkiego

urzêdnika. W takich razach osoba podejrzana lub Ÿle widziana od rz¹du, nie id¹c na bal, nara¿a siê na niema³e

niebezpieczeñstwo. By³y przyk³ady w Rosji, ¿e rodzina osób uwiêzionych i wskazanych na szubienicê znajdowa³a

siê na balach u dworu. W Litwie Dybicz ci¹gn¹c przeciwko Polakom, a Chrapowicki wi꿹c i têpi¹c powstañców,

zapraszali publicznoœæ polsk¹ na bale i uroczystoœci zwyciêskie. Takowe bale opisuj¹ siê potem w gazetach jako

dobrowolne wynurzenia siê nieograniczonej mi³oœci poddanych ku najlepszemu i naj³askawszemu z monarchów.

154. (przyp. red.) Mon Général, quelle chanson – Panie Generale, co za piosenka!

155. (przyp. red.) Beran¿er – Piotr Jan Béranger (1780–1857), postêpowy poeta francuski, najbardziej wówczas

popularny autor piosenek, w tym wielu satyrycznych, zwróconych przeciwko panuj¹cym i wy¿szej hierachii

rz¹dowej.

156. (przyp. red.) Quel honneur (…) serviteur – Co za zaszczyt, co za szczêœcie! Ach, Panie Senatorze, jestem Pañskim

uni¿onym s³ug¹. – Jest to refren satyrycznej piosenki Bérangera Le Sénateur. Jej treœci¹ zachwyty g³upiego

mê¿a, zadowolonego, ¿e senator nadskakuje jego ¿onie, a jemu okazuje ³askawoœæ.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

86

background image

BAJKOW

Oui.

STUDENT

Je vous en fais compliment.

JEDEN Z OFICERÓW

œmiej¹c siê

Ces couplets sont vraiment fort drôles,
Quel ton satirique et plaisant!

M£ODY CZ£OWIEK

Pour votre muse sans rivale
Je vous ferais académicien

157

.

BAJKOW

w ucho, – pokazuj¹c Ksiê¿n¹

Senator dziœ bêdzie rogal.

SENATOR

w ucho, – pokazuj¹c narzeczon¹ Bajkowa

Va, va, je te coifferai bien

158

.

PANNA

tañcz¹c, do Matki

Nazbyt ohydni, nazbyt starzy.

MATKA

z prawej strony

Jeœli ci zbrzydn¹³, to go rzuæ.

SOWIETNIKOWA

z prawej strony

Jak mojej córeczce do twarzy.

STAROSTA

Jak od nich rumem czuæ.

SOWIETNIKOWA DRUGA

do córki stoj¹cej obok

Tylko, Zosieñku, podnieœ wzrok.
Mo¿e Senator ciê obaczy.

157. (przyp. red.) Général, ce sont (…) académicien – Panie Generale, czy to Pañskie s³owa? – Tak jest. – Winszujê

ich Panu. – Te kuplety s¹ naprawdê bardzo ucieszne, co za ton satyryczny i zabawny! – Za pañski niezrównany

talent zrobi³bym Pana cz³onkiem akademii.

158. (przyp. red.) Va, va, je te coifferai bien – No, no, ju¿ ja ci przyprawiê rogi.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

87

background image

STAROSTA

Je¿eli o mnie siê zahaczy,
Dam rêkojeœci¹

bior¹c za karabel¹

– w bok

LEWA STRONA

chórem

Ach, jaka œwietnoœæ, przepych jaki!
Ah, quelle beauté, quelle grâce!

PRAWA STRONA

Ach, szelmy, ³otry, ach, ³ajdaki!
¯eby ich piorun trzas³.

Z PRAWEJ STRONY MIÊDZY M£ODZIE¯¥

JUSTYN POL

do Bestu¿ewa, pokazuj¹c na Senatora

Chcê mu scyzoryk mój w brzuch wsadziæ
Lub zamalowaæ w pysk.

BESTU¯EW

Có¿ st¹d, jednego ³otra zg³adziæ
Lub obiæ, co za zysk?
Oni wyszukaj¹ przyczyny,
By uniwersytety znieϾ,
Krzykn¹æ, ¿e ucznie jakubiny,
I wasz¹ m³odzie¿ zjeœæ.

JUSTYN POL

Lecz on zap³aci za mêczarnie,
Za tyle krwi i ³ez.

BESTU¯EW

Cesarz ma u nas liczne psiarnie,
Có¿, ¿e ten zdechnie pies.

POL

Nó¿ œwierzbi w rêku, pozwól ubiæ.

BESTU¯EW

Ostrzegam jeszcze raz!

POL

Pozwól przynajmniej go wyczubiæ.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

88

background image

BESTU¯EW

A zgubiæ wszystkich was.

POL

Ach, szelmy, ³otry, ach, zbrodniarze!

BESTU¯EW

Muszê ciebie wywieœæ za próg.

POL

Czy¿ go to za nas nikt nie skarze?

Nikt siê nie pomœci?

odchodz¹ ku drzwiom

KS. PIOTR

– Bóg!

Nagle muzyka siê zmienia i gra ari¹ Komandora

TAÑCZ¥CY

Co to jest? – co to?

GOŒCIE

Jaka muzyka ponura!

JEDEN

patrz¹c w okna

Jak ciemno, patrz no, jaka zebra³a siê chmura.

zamyka okno – s³ychaæ z dala grzmot

SENATOR

Có¿ to? Czemu nie graj¹?

DYREKTOR MUZYKI

Zmylili siê.

SENATOR

Pa³ki!

DYREKTOR

Bo to miano graæ ró¿ne z opery kawa³ki,
Oni nie zrozumieli, i st¹d zamieszanie.

SENATOR

No, no, no – arrangez donc

159

– no, panowie – panie.

159. (przyp. red.) arrangez donc – uporz¹dkuj Pan.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

89

background image

S³ychaæ krzyk wielki za drzwiami

PANI ROLLISON

za drzwiami, okropnym g³osem

Puszczaj miê! Puszczaj.

SEKRETARZ

Œlepa!

LOKAJ

strwo¿ony

Widzi – patrz, jak sadzi

Po schodach, zatrzymajcie!

DRUDZY LOKAJE

Kto jej co poradzi!

PANI ROLLISON

Ja go znajdê tu, tego pijaka, tyrana!

LOKAJ

chce zatrzymaæ – ona obala jednego z nich

A! patrz, jak obali³a – a! a! opêtana.

uciekaj¹

PANI ROLLISON

Gdzie ty! – znajdê ciê, mozgi

160

na bruku rozbijê –

Jak mój syn! Ha, tyranie! syn mój, syn nie ¿yje!
Wyrzucili go oknem – czy ty masz sumnienie?
Syna mego tam z góry, na bruk, na kamienie.
Ha, ty pijaku stary, zbryzgany krwi¹ tylu
Niewini¹tek, pódŸ! – gdzie ty, gdzie ty, krokodylu?
Ja ciebie tu rozedrê, jak mój Jaœ, na sztuki. –
Syn! wyrzucili z okna, z klasztoru, na bruki.
Me dzieciê, mój jedynak! mój ojciec-¿ywiciel –
A ten ¿yje, i Pan Bóg jest, i jest Zbawiciel!

KS. PIOTR

Nie bluŸñ, kobieto; syn twój zraniony, lecz ¿yje.

PANI ROLLISON

¯yje? syn ¿yje? czyje to s¹ s³owa, czyje?
Czy to prawda, mój ksiê¿e? – Ja zaraz pobieg³am –
«Spad³» krzycz¹, – biegê – wziêli – i zw³ok nie dostrzeg³am:
Zw³ok mego jedynaka. – Ja biedna sierota!
Zw³ok syna nie widzia³am. Widzisz – ta œlepota!
Lecz krew na bruku czu³am – przez Boga ¿ywego

160. (przyp. red.) mozgi – mózg; u¿ywanie tego wyrazu w l. mn. w znaczeniu l. poj. jest prowincjonalizmem.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

90

background image

Tu czujê – krew tê sam¹, tu krew syna mego,
Tu jest ktoœ krwi¹ zbryzgany – tu, tu jest kat jego!

Idzie prosto do Senatora – Senator umyka siê – Pani Rollison pada zemdlona na ziemiê
– Ks. Piotr podchodzi do niej ze Starost¹ – s³ychaæ uderzenie piorunu

WSZYSCY

zlêknieni

S³owo sta³o siê cia³em! – To tu!

INNI

Tu! Tu!

KS. PIOTR

Nie tu.

JEDEN

patrz¹c w okno

Jak blisko – w sam róg domu uniwersytetu.

SENATOR

podchodzi do okna

Okna Doktora!

KTOŒ Z WIDZÓW

S³yszysz w domu krzyk kobiéty?

KTOΠNA ULICY

œmiej¹c siê

Cha – cha – cha – diabli wziêli.

Pelikan wbiega zmieszany

SENATOR

Nasz Doktor?

PELIKAN

Zabity

Od piorunu. Fenomen ten godzien rozbiorów:
Oko³o domu sta³o dziesiêæ konduktorów

161

,

A piorun go w ostatnim pokoju wytropi³,
Nic nie zepsu³ i tylko ruble srebrne stopi³,
Srebro le¿a³o w biurku, tu¿ u g³ów Doktora,
I zapewne s³u¿y³o dziœ za konduktora.

STAROSTA

Ruble rosyjskie, widzê, bardzo niebezpieczne.

161. (przyp. red.) konduktor – piorunochron.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

91

background image

SENATOR

do Dam

Panie zmiesza³y taniec – jak Panie niegrzeczne.

widz¹c, te ratuj¹ Pani¹ Rollison

Wynieœcie j¹, wynieœcie – pomóc tej kobiecie.
Wynieœcie j¹.

KS. PIOTR

Do syna?

SENATOR

Wynieœcie, gdzie chcecie.

KS. PIOTR

Syn jej jeszcze nie umar³, on jeszcze oddycha,
Pozwól mnie iœæ do niego.

SENATOR

IdŸ, gdzie chcesz, do licha!

do siebie

Doktor zabity, ach! ach! ach! c’est inconcevable!

162

Ten ksi¹dz mu przepowiedzia³ – ah! ah! ah! c’est diable!

163

do kompanii

No i có¿ w tym strasznego? – wiosn¹ id¹ chmury,
Z chmury piorun wypada: – taki bieg natury.

SOWIETNIKOWA

do mê¿a

Ju¿ gadajcie, co chcecie, a strach zawsze strachem.
Ja nie chcê d³u¿ej z wami byæ pod jednym dachem;
Mówi³am: mê¿u, nie leŸ do tych spraw dziecinnych –
Pókiœ knutowa³ ¯ydów, chocia¿ i niewinnych,
Milcza³am – ale dzieci; – a widzisz Doktora?

SOWIETNIK

G³upia jesteœ.

SOWIETNIKOWA

Do domu wracam, jestem chora.

S³ychaæ znowu grzmot – wszyscy uciekaj¹; naprzód lewa, potem prawa strona. – Zostaje
Senator, Pelikan, Ks. Piotr

162. (przyp. red.) c'est inconcevable! – to nie do pojêcia!

163. (przyp. red.) c'est diable! – to sprawa diabelska!

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

92

background image

SENATOR

patrz¹c za uciekaj¹cymi

Przeklêty Doktor! ¿yj¹c nudzi³ miê do md³oœci,
A jak zdech³, patrzaj, jeszcze rozpêdza mi goœci.

do Pelikana

Voyez, jak ten ksi¹dz patrzy – voyez, quel oeil hagard

164

;

To jest dziwny przypadek, un singulier hasard

165

.

Powiedz no, mój ksiê¿uniu, czy znasz jakie czary,
Sk¹d przewidzia³eœ piorun? – mo¿e boskie kary?

Ksi¹dz milczy

Prawdê mówi¹c, ten Doktor troszeczkê przewini³,
Prawdê mówi¹c, ten Doktor nad powinnoœæ czyni³.
On aurait fort à dire

166

– kto wie, s¹ przestrogi –

Mój Bo¿e, czemu prostej nie trzymaæ siê drogi!
No i có¿, ksiê¿e? – milczy!… milczy i zwiesi³ nos.
Ale go puszczê wolno: – on dirait bien des choses

167

zamyœla siê

PELIKAN

Cha! cha! cha! jeœli œledztwo jest niebezpieczeñstwem,
Toæ by nas przecie piorun zaszczyci³ pierwszeñstwem.

KS. PIOTR

Opowiem wam dwie dawne, ale pe³ne treœci…

SENATOR

ciekawy

O piorunie? – Doktorze? – mów!

KS. PIOTR

– dwie przypowieœci.

Onego czasu w upa³ przyszli ludzie ró¿ni
Zasn¹æ pod cieniem muru; byli to podró¿ni.
Miêdzy nimi by³ zbójca, a gdy inni spali,
Anio³ Pañski zbudzi³ go: «Wstañ, bo mur siê wali».
On zbójca by³ ze wszystkich innych najz³oœliwszy:
Wsta³, a mur inne pobi³. On rêce z³o¿ywszy
Bogu dziêkowa³, ¿e mu ocalono zdrowie.
A Pañski anio³ stan¹³ przed nim i tak powie:
«Ty najwiêcej zgrzeszy³eœ! kary nie wyminiesz,
Lecz ostatni najg³oœniej, najhaniebniej zginiesz».

A druga powieϾ taka. РZa czasu dawnego,
Pewny wódz rzymski pobi³ króla potê¿nego;

164. (przyp. red.) Voyez… voyez, quel oeil hagard – Patrz no… patrz, jaki b³êdny wzrok.

165. (przyp. red.) un singulier hasard – szczególny przypadek.

166. (przyp. red.) On aurait fort à dire – Wiele da³oby siê powiedzieæ.

167. (przyp. red.) on dirait bien des choses – gadano by za wiele.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

93

background image

I kaza³ na œmieræ zabiæ wszystkie niewolniki,
Wszystkie rotmistrze pu³ków i wszystkie setniki.
Ale króla samego przy ¿yciu zostawi³,
Tudzie¿ starosty, tudzie¿ pu³kowniki zbawi³. –
I mówili do siebie g³upi wiêŸnie owi:
«Bêdziem ¿yæ, podziêkujmy za ¿ycie wodzowi».
A¿ jeden ¿o³nierz rzymski, co im pos³ugowa³,
Rzek³ im: «Zaprawdê wódz was przy ¿yciu zachowa³;
Bo was przykuje przy swym tryumfalnym wozie
I bêdzie oprowadza³ po ca³ym obozie,
I do miasta powiedzie; bo wy z tych jesteœcie,
Których wodz¹ po Rzymie, onym s³awnym mieœcie,
Aby lud rzymski krzykn¹³: Patrzcie, co wódz zrobi³,
On takie króle, takie pu³kowniki pobi³.
Potem, gdy was w ³añcuchach z³otych oprowadzi,
Odda was w rêce kata, a kat was osadzi
Na g³êbokie, podziemne i ciemne wygnanie,
Kêdy bêdzie p³acz wieczny i zêbów zgrzytanie».
Tak mówi³ ¿o³nierz rzymski; – do ¿o³nierza tego
Król gromi¹c rzek³: «Twe s³owa s¹ s³owa g³upiego,
Czyœ ty kiedy na ucztach z twoim wodzem siedzia³,
A¿ebyœ jego rady, jego myœli wiedzia³?»
Zgromiwszy, pi³ i œmia³ siê z swymi wspó³wiêŸniami,
Ze swymi hetmanami i pu³kownikami.

SENATOR

znudzony

Il bat la campagne

168

… Ksiê¿e, gdzie chcesz, ruszaj sobie.

Jeœli ciê jeszcze z³owiê, tak skórê oskrobiê,
¯e ciê potem nie pozna twa matka rodzona
I bêdziesz mi wygl¹da³ jak syn Rollisona.

Senator odchodzi do swoich pokojów z Pelikanem. Ks. Piotr idzie ku drzwiom i spotyka
Konrada, który, prowadzony na œledztwo od dwóch ¿o³nierzy, ujrzawszy Ksiêdza
wstrzymuje siê i patrzy nañ d³ugo

KONRAD

Dziwna rzecz, nie widzia³em nigdy tej postaci,
A znam go, jak jednego z mych rodzonych braci.
Czy to we œnie! – tak, we œnie, teraz przypomnia³em,
Ta¿ sama twarz, te oczy, we œnie go widzia³em.
On to, zda³o siê, ¿e miê wyrywa³ z otch³ani.

do Ksiêdza

Mój ksiê¿e, choæ jesteœmy ma³o sobie znani,
Przynajmniej ksi¹dz miê nie znasz: przyjmij dziêkczynienie
Za ³askê, któr¹ tylko zna moje sumienie.
Drodzy s¹ i widziani we œnie przyjaciele,
Gdy prawdziwych na jawie widzim tak niewiele.
WeŸ, proszê, ten pierœcionek, przedaj; daj po³owê
Ubogim, drug¹ na mszê za dusze czyscowe;
Wiem, co cierpi¹, je¿eli czyœciec jest niewol¹;

168. (przyp. red.) Il bat la campagne – On bredzi.

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

94

background image

Mnie, kto wie, czy ju¿ kiedy s³uchaæ mszy pozwol¹.

KS. PIOTR

Pozwol¹ – Za pierœcionek ja ci dam przestrogê.
Ty pojedziesz w dalek¹, nieznajom¹ drogê;
Bêdziesz w wielkich, bogatych i rozumnych t³umie,
Szukaj mê¿a, co wiêcej niŸli oni umie;
Poznasz, bo ciê powita pierwszy w Imiê Bo¿e.
S³uchaj, co powie…

KONRAD

wpatruj¹c siê

Có¿ to? ty¿eœ?… czy byæ mo¿e?

Stój na chwilê… dla Boga…

KS. PIOTR

Bywaj zdrów! nie mogê.

KONRAD

Jedno s³owo…

¯O£NIERZ

Nie wolno! ka¿dy w swojê drogê. –

SCENA IX. NOC DZIADÓW

Opodal widaæ kaplicê – smêtarz – Guœlarz i Kobieta w ¿a³obie

GUŒLARZ

Ju¿ id¹ w cerkiew gromady
I wkrótce zaczn¹ siê Dziady,
Iœæ nam pora, ju¿ noc g³ucha.

KOBIETA

Ja tam nie pójdê, guœlarzu,
Ja chcê zostaæ na smêtarzu,
Chcê jednego widzieæ ducha:
Tego, co przed laty wielu
Zjawi³ siê po mym weselu,
Co poœród duchów gromady
Stan¹³ nagle krwawy, blady,
I mnie dzikim okiem ³owi³,
I ani s³owa nie mówi³.

GUŒLARZ

On ¿y³ mo¿e, gdym go bada³,
Dlatego nie odpowiada³.
Bo na duchów zgromadzenie,
W tajemnicz¹ noc na Dziady,
Mo¿na wzywaæ ¿ywych cienie.
Cia³a bêd¹ u biesiady

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

95

background image

Albo u gry, albo w boju,
I zostan¹ tam w pokoju;
Dusza zwana po imieniu
Objawia siê w lekkim cieniu;
Lecz póki ¿yje, ust nie ma,
Stoi bia³a, g³ucha, niema.

KOBIETA

Có¿ znaczy³a w piersiach rana?

GUŒLARZ

Widaæ, ¿e w duszê zadana.

KOBIETA

Ja tu sama zgubiê drogê.

GUŒLARZ

Ja tu z tob¹ zostaæ mogê.
Tam beze mnie zrobi¹ czary,
Jest tam inny guœlarz stary. –
Czy s³yszysz te œpiewy w dali?
Ju¿ siê tam ludzie zebrali.
Pierwsz¹ kl¹twê ju¿ zaklêli,
Kl¹twê wianka i k¹dzieli,
Wezwali powietrznych duchów.
Widzisz tych œwiate³ tysi¹ce,
Jakby gwiazdy spadaj¹ce?
Ten ognistych ci¹g ³añcuchów?
To powietrznych roje duchów.
Patrz, ju¿ nad kaplic¹ œwiec¹
Pod czarnym niebios obszarem,
Jak go³êbie, kiedy lec¹
W nocy nad miasta po¿arem,
Gdy bia³ymi skrzyde³ puchy
Odbijaj¹c ¿ar ogniska,
Ptastwo jak stado gwiazd b³yska.

KOBIETA

On nie bêdzie z tymi duchy!

GUŒLARZ

Widzisz, blask z kaplicy bucha,
Teraz klêli ognia w³adz¹;
Cia³a w nocy z³ego ducha
Z pustyñ, z mogi³ wyprowadz¹.
Têdy bêd¹ ci¹gn¹æ duchy.
Poznasz go, jeœli pamiêtasz,
Ukryj siê ze mn¹ w d¹b suchy,
W ten d¹b suchy i wygni³y,
Tu siê niegdyœ wró¿ki kry³y.
Ju¿ rusza siê ca³y smêtarz,
Rozwieraj¹ siê mogi³y,

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

96

background image

Wybuchn¹³ p³omyk niebieski;
Podskakuj¹ w górê deski,
Wysuwaj¹ potêpieñce
Blade g³owy, d³ugie rêce;
Widzisz oczy jak zarzewie,
Schowaj oczy, skryj siê w drzewie.
Upiór z dala wzrokiem piecze,
Lecz guœlarza nie urzecze.
Ha!

KOBIETA

Co widzisz?

GUŒLARZ

Trup to œwie¿y!

W nie zgni³ej jeszcze odzie¿y.
Dymem siarki tr¹ci wko³o,
Czarne ma jak wêgiel czo³o.
Zamiast oczu – w jamach czaszki
¯arz¹ siê dwie z³ote blaszki,
A w œrodku ka¿dego kó³ka
Siedzi diablik, jak w Ÿrenicy,
I wywraca wci¹¿ kozio³ka,
Miga lotem b³yskawicy.

Trup tu bie¿y, zêbem zgrzyta,
Z rêki przelewa do rêki,
Jak gdyby z sita do sita,
Wrz¹ce srebro – s³yszysz jêki?

WIDMO

Gdzie koœció³? – gdzie koœció³ – gdzie Boga lud chwali?

Gdzie koœció³, ach, poka¿, cz³owiecze.

Ach, widzisz, jak we ³bie ten dukat miê pali,

Jak srebro stopione d³oñ piecze.

Ach, wylej, cz³owieku, dla biednej sieroty,

Dla wiêŸnia jakiego, dla wdowy,

Ach, wylej mi z rêki ¿ar srebrny i z³oty,

I dukat ten wy³up mi z g³owy.

Ty nie chcesz! ha, kruszec przelewaæ ja muszê

A¿ kiedyœ ten dzieci po¿erca

Wyzionie ³akom¹, bezdenn¹ sw¹ duszê,

Ten kruszec mu wlejê do serca.

A potem przez oczy, przez uszy wylejê

I znowu tym wlejê korytem,

I bêdê tym trupem obracaæ jak sitem,

Nalejê, wylejê, przesiejê!

Ach, kiedy¿ przez niego ten kruszec przesiejê!
Ach, czekaæ tak d³ugo! – gorejê! gorejê!

ucieka

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

97

background image

GUŒLARZ

Ha!

KOBIETA

Co widzisz?

GUŒLARZ

Ha, jak blisko!

Drugi wylaz³, ku nam bie¿y,
Jakie obrzyd³e trupisko!
Blade, t³uste, trup to œwie¿y,
I strój œwie¿y ma na ciele,
Ubrany jak na wesele;
I gad niedawno go toczy,
Ledwie mu wpó³ wygryz³ oczy.

Od kaplicy w stronê skoczy³,
Czart go uwiód³, czart zamroczy³,
Nie puœci go do kaplicy.
Czart przybra³ postaæ dziewicy;
I na trupa r¹czk¹ kiwa,
Okiem mruga, œmiechem wzywa;
Skacze ku niej trup zwiedziony,
Z grobu na grób, jak szalony.
I rêkami, i nogami
Wije, jak wiatrak skrzyd³ami –
Ju¿ pada do jej uœcisków;
Wtem spod nóg jego wytryska
Dziesiêæ d³ugich, czarnych pysków;
Wyskakuj¹ czarne psiska,
Od nóg lubej go porwa³y
I targaj¹ na kawa³y,
Cz³onki krwawym pyskiem trzês¹,
Po polu roznosz¹ miêso.

Psy zniknê³y. – Nowe dziwo,
Ka¿da czêœæ trupa jest ¿yw¹:
Wszystkie jak oddzielne trupy
Bieg¹ zebraæ siê do kupy.
G³owa skacze jak ropucha
I nozdrzami ogieñ bucha;
Czo³gaj¹ siê piersi trupa
Jak wielka ¿ó³wia skorupa –
Ju¿ zros³a siê g³owa z cia³em,
Jak krokodyl bie¿y cwa³em.
Oderwanej rêki palce
Dr¿¹, wij¹ siê jak padalce;
D³oñ za piasek chwyta, grzebie,
I ci¹gnie rêkê do siebie,
I nogi siê przyczo³ga³y,
I znowu trup wstaje ca³y.
Znowu wabi ulubiona,
Znowu pada w jej ramiona,
Znowu go porwa³y czarty,

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

98

background image

I znowu w sztuki rozdarty –
Ha! niech go wiêcej nie widzê!

KOBIETA

Tak siê boisz?

GUŒLARZ

Tak siê brzydzê!

¯ó³wie, padalce, ropuchy:
W jednym trupie tyle gadów!

KOBIETA

On nie bêdzie z tymi duchy!

GUŒLARZ

Wkrótce, wkrótce koniec Dziadów.
S³yszysz – trzeci kur ju¿ pieje;
Tam œpiewaj¹ ojców dzieje,
I rozchodz¹ siê gromady.

KOBIETA

I nie przyszed³ on na Dziady!

GUŒLARZ

Jeœli duch ten jeszcze w ciele,

Wymów teraz jego imiê,

Ja na czarodziejskie ziele

W tajemniczym zaklnê rymie;

I duch cia³o swe zostawi,

I przed tob¹ siê objawi.

KOBIETA

Wymówi³am –

GUŒLARZ

On nie s³ucha –

Ja zakl¹³em.

KOBIETA

Nie ma ducha!

GUŒLARZ

O kobieto! twój kochanek
Albo zmieni³ ojców wiarê,
Albo zmieni³ imiê stare.
Widzisz, ju¿ zbli¿a siê ranek,
Gus³a nasze moc straci³y,
Nie poka¿e siê twój mi³y.

wychodz¹ z drzewa

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

99

background image

Có¿ to? có¿ to! – patrz: z zachodu,
Tam od Giedymina grodu,
Œród gêstych k³êbów zamieci
Kilkadziesi¹t wozów leci,
Wszystkie lec¹ ku pó³nocy,
Lec¹ ile w koniach mocy.
Widzisz, jeden tam na przedzie.
W czarnym stroju –

KOBIETA

On!

GUŒLARZ

Tu jedzie.

KOBIETA

I znowu nazad zawróci³,
I tylko raz okiem rzuci³,
Ach, raz tylko, – jakie oko!

GUŒLARZ

Pierœ mia³ zbroczon¹ posok¹,
Bo w tej piersi jest ran wiele:
Straszne cierpi on katusze,
Tysi¹c mieczów mia³ on w ciele,
A wszystkie przesz³y – a¿ w duszê.
Œmieræ go chyba z ran uleczy.

KOBIETA

Któ¿ weñ wrazi³ tyle mieczy?

GUŒLARZ

Narodu nieprzyjaciele.

KOBIETA

Jedn¹ ranê mia³ na czole,
Jedn¹ tylko i niewielk¹,
Zda siê byæ czarn¹ kropelk¹.

GUŒLARZ

Ta najwiêksze sprawia bole;
Jam j¹ widzia³, jam j¹ zbada³;
Tê ranê sam sobie zada³,
Œmieræ z niej uleczyæ nie mo¿e.

KOBIETA

Ach, ulecz go, wielki Bo¿e!

KONIEC AKTU PIERWSZEGO

Adam Mickiewicz, Dziady, czêœæ III

100


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
dziady dziady poema dziady czesc iii
dziady dziady poema dziady czesc iii
Dziady część III jako dramat o problemach narodu w niewoli
Dziady część III Jako Dramat O Problemach Narodu W Niewoli
Dziady część III jako dramat o problemach narodu w niewoli
Dziady część III , Dziady część III - Adam Mickiewicz
Omówienie lektur, Dziady część III jako dramat o problemach narodu w niewoli, Dziady część III jako
Dziady Część III
Dziady część III, krótkie streszczenia lektur
Dziady część III obraz społeczeństwa
dziady czesc iii 3
Dziady część III, Polonistyka studia, II ROK, Romantyzm, Opracowania BN
Dziady część III opracowanie
Dziady część III jako dramat o problemach narodu w niewoli
polak wypracowanie dziady część III

więcej podobnych podstron