Dzieje Duszy św Teresa od Dzieciatka Jezus 1 1

background image

ś

w. Teresa od Dzieciątka Jezus

Rozdział pierwszy

– DZIEJE DUSZY –

ROZDZIAŁ 1

WCZESNE DZIECIŃSTWO

Miłosierdzie Boże i tajemnica wybrania. Miłość dla rodziców i sióstr. Wizyta w

Mans. Charakter Teresy. Przyjaźń z Celinką. Sen o diabełkach. Słoneczne lata.

Tobie, moja droga Matko, która jesteś mi
podwójnie Matką, powierzam dzieje mej
duszy...

(1)

W dniu, w którym kazałaś mi to

uczynić, zdawało mi się, że rozproszę moje
serce, zajmując się sobą, ale Jezus dał mi
zrozumieć, że stanę się miłą Jemu przez proste
posłuszeństwo; mam zresztą do zrobienia tylko
jedno: Zacząć śpiewać to, co będę powtarzać
przez całą wieczność — ,, Zmiłowania
Pańskie!!!

(2)

.

Zanim wzięłam pióro do ręki, uklękłam przed
figurą Maryi

(3)

, (przez którą otrzymaliśmy tyle

dowodów matczynej opieki Królowej Nieba nad
naszą rodziną) i prosiłam Ją o pokierowanie
moją ręką, abym nie napisała ani jednej linii,
która by Jej nie była miłą. Następnie

otworzyłam Ewangelię Świętą; wzrok mój padł na słowa: — ,,Jezus wszedł na górę
i przywołał do siebie tych, których sam chciał, a oni przyszli do Niego” (Mk 3,13)

(4)

. Oto prawdziwa tajemnica mego powołania, całego mojego życia, a przede

wszystkim tajemnica uprzywilejowania mojej duszy przez Jezusa... On nie wzywa
tych, którzy są tego godni, ale tych, których sam chce, albo, jak mówi św. Paweł:
— ,,Bóg lituje się nad tym, nad kim zechce, i miłosierdzie okazuje temu, nad kim
chce się zmiłować. Nie zależy to więc od trudu tego, kto chce, ani kto się ubiega,
ale od litującego się Boga” (Rz 9,15 i 16).

Przez długi czas pytałam siebie, dlaczego dobry Bóg ma swoich
uprzywilejowanych, dlaczego wszystkie dusze nie otrzymują łask w równym
stopniu; dziwiłam się widząc, jak obdarza nadzwyczajnymi względami Świętych,
którzy w przeszłości obrażali Go, jak św. Paweł i św. Augustyn, oraz ci, których
On zmusił — rzec by można — do przyjęcia swej łaski. Ponadto, czytając o życiu
Ś

więtych i widząc, jak Pan Nasz miał upodobanie w pieszczeniu ich od kołyski aż

background image

do grobu, jak usuwał z ich drogi wszelkie przeszkody mogące utrudnić im
wznoszenie się ku Niemu, jak uprzedzał te dusze swymi względami, aby nie
dopuścić do przyćmienia niepokalanego blasku ich szaty chrztu, pytałam siebie:
dlaczego, na przykład, tak wielu biednych dzikich umiera, zanim mają możność
usłyszeć dźwięk Imienia Bożego... Jezus raczył pouczyć mnie o tej tajemnicy.
Stawił mi przed oczyma księgę natury i zrozumiałam, że wszystkie kwiaty przez
Niego stworzone są piękne, że przepych róży i biel Lilii nie ujmują woni małemu
fiołkowi ani zachwycającej prostoty stokrotce... Zrozumiałam, że gdyby wszystkie
małe kwiatki chciały być różami, natura straciłaby swą wiosenną krasę, pola nie
byłyby umajone kwieciem...

Podobnie dzieje się w świecie dusz, w tym ogrodzie Jezusa. Spodobało Mu się
stworzyć wielkich świętych, których można porównać do Lilii i róż; lecz stworzył
także tych najmniejszych, którzy winni się zadowolić, że są stokrotkami i fiołkami,
przeznaczonymi, by radować oczy dobrego Boga, gdy je skieruje na ziemię.
Doskonałość polega na tym, by czynić Jego wolę, by być tym, czym On nas chce
mieć...

Zrozumiałam też, że miłość Naszego Pana objawia się zarówno w duszy
najprostszej, która w niczym nie stawia oporu Jego łasce, jak i w najbardziej
wzniosłej; ponieważ zaś właściwością miłości jest zniżanie się, więc gdyby
wszystkie dusze były podobne do dusz świętych doktorów, oświecających Kościół
blaskiem swej nauki, wówczas mogłoby się wydawać, że dobry Bóg, zstępując do
nich, nie schodzi dość nisko. On jednak stworzył dziecko, które nic nie wie i potrafi
tylko słabo kwilić; On stworzył biednego dzikiego człowieka, kierującego się
wyłącznie prawem natury, i do ich serc raczy się zniżać; to są właśnie owe polne
kwiaty, których prostota zachwyca Go... Zniżając się tak dalece, dobry Bóg okazuje
swą nieskończoną wielkość. Jak słońce oświeca równocześnie cedry i każdy mały
kwiatek, jak gdyby ten był jedynym na ziemi, tak Pan Nasz troszczy się o każdą
duszę z osobna, jakby nie miała podobnych sobie i jak w przyrodzie następstwo pór
roku sprawia, że w oznaczonym dniu może zakwitnąć najdrobniejsza stokrotka,
podobnie wszystko zgodne jest z dobrem każdej duszy.

Na pewno, moja droga Matko, zapytasz ze zdziwieniem, do czego zmierzam, bo
dotąd nie powiedziałam niczego, co dotyczy historii, mego życia, ty sama jednak
poleciłaś mi pisać swobodnie to, co mi się na myśl nasunie. To, co napiszę, nie
będzie — ściśle mówiąc — moim życiorysem; będą to moje myśli o łaskach,
których dobry Bóg raczył mi udzielić. Znajduję się w tym okresie życia, kiedy
mogę skierować spojrzenie w przeszłość; moja dusza dojrzewała w tyglu
doświadczeń zewnętrznych i wewnętrznych

(5)

; obecnie jak kwiat wzmocniony

burzą podnoszę głowę i widzę, że spełniają się we mnie słowa Psalmu XXII (Pan
jest moim Pasterzem i niczego mi nie zabraknie. Postawił mnie na pastwiskach
przyjemnych i urodzajnych. Prowadził mnie słodko wzdłuż wód. Wiódł mą duszę
bez zmęczenia... Bo choćbym zeszedł w mroczną dolinę śmierci, nie będę się bał
niczego złego, albowiem ze mną będziesz, Panie)

(6)

. Pan był dla mnie zawsze

background image

współczujący i pełen słodyczy... Powolny do karania i pełen miłosierdzia... (por. Ps
102, 8). Toteż, moja Matko, z wielką radością wyśpiewuję przy tobie zmiłowania
Pańskie... Dla Ciebie samej pisać będę dzieje małego kwiatka zerwanego przez
Jezusa, chcę więc mówić swobodnie, bez niepokoju o styl czy liczne dygresje.
Serce matki zawsze zrozumie swe dziecko, choćby ono umiało jedynie szczebiotać;
jestem więc pewna, że zrozumiesz mnie i odgadniesz Ty, któraś ukształtowała
moje serce i ofiarowała je Jezusowi!...

Zdaje mi się, że gdyby kwiatek potrafił mówić, powiedziałby po prostu, co dobry
Bóg uczynił dla niego, bez chęci ukrywania Jego dobrodziejstw. Nie mówiłby —
pod pozorem fałszywej pokory — że jest pozbawiony uroku i woni, że słońce
zniszczyło jego wspaniałość a burze złamały łodygę, będąc jednocześnie
przekonanym, że jest wręcz przeciwnie. Kwiat, który zaczyna opowiadać swoje
dzieje, cieszy się, że może mówić o przywilejach darmo otrzymanych od Jezusa, bo
wie, że nic w nim nie było takiego, co mogłoby ściągnąć na niego Boskie wejrzenie
i że jedynie miłosierdzie Boże sprawiło to wszystko, co jest w nim dobrego... to
Jezus sprawił, że wyrósł on na ziemi świętej i do głębi przesiąkniętej wonią
dziewictwa
. To Jezus .sprawił, że poprzedziło go osiem Lilii lśniących bielą. W
swej miłości chciał On zabezpieczyć mały kwiatek przed zatrutym tchnieniem
ś

wiata; zaledwie bowiem korona jego zaczęła się rozchylać, Boski Zbawiciel

przesadził go na górę Karmelu

(7)

, gdzie już dwie Lilie, które go w wiośnie życia

słodko otaczały i kołysały, wydawały swą miłą woń...

Siedem łat upłynęło, odkąd mały kwiatek zapuścił swe korze palio nie w ogrodzie
Oblubieńca dziewic, a już trzy Lilie skłaniają wokół Niego swe wonne kielichy;
niedaleko inna Lilia rozkwita pod okiem Jezusa, a dwie błogosławione łodygi,
które wydały te kwiaty, są teraz złączone na wieki w Niebieskiej Ojczyźnie... Tam
to odnalazły cztery Lilie, których ziemia nie widziała w rozkwicie... niech Jezus
raczy nie zatrzymywać długo na tym obcym brzegu pozostałych na wygnaniu
kwiatów; niech cały szczep Lilii połączy się wkrótce w Niebie

(8)

.

Oto, moja Matko, w kilku słowach zebrałam to, co Pan Bóg dla mnie uczynił;
obecnie wejdę w szczegóły mego dzieciństwa. Wiem, że to, co dla kogo innego
byłoby tylko nudnym opowiadaniem, dla twego matczynego serca będzie pełne
uroku...

Co więcej, wspomnienia, które przyzywam na pamięć, są również Twoimi, przy
Tobie bowiem upłynęło moje dzieciństwo i miałyśmy szczęście posiadania tych
samych niezrównanych rodziców, którzy otaczali nas równym staraniem i
jednakową tkliwością. O! niech zechcą błogosławić najmniejszemu ze swych dzieci
i wspomóc je w wysławianiu zmiłowań Bożych!...

(9)

.

W dziejach mej duszy przed wstąpieniem do Karmelu wyróżniam trzy odrębne
okresy; pierwszy, mimo że trwał krótko, nie jest najuboższy we wspomnienia;

background image

obejmuje on czas od chwili rozbudzenia się mego rozumu, aż do odejścia naszej
ukochanej Matki do Ojczyzny Niebieskiej.

Bóg dał mi tę łaskę, że bardzo wcześnie rozwinął mój umysł i wspomnienia z
dzieciństwa tak głęboko utrwalił w mej pamięci, iż odnoszę wyrażenie, jakoby
wczoraj miało miejsce to, o czym będę opowiadać. W swej miłości Jezus
niewątpliwie chciał mi dać poznać, jak niezrównaną dał mi Matkę, zanim
pospieszył ukoronować ją w Niebie swą Boską ręką!...

Spodobało się Panu Bogu otaczać mnie przez całe życie miłością; moje pierwsze
wspomnienia pełne są uśmiechów i najczulszych pieszczot!... ale jeśli On otoczył
mnie tak wielką miłością, napełnił nią także moje małe serduszko, czyniąc je
miłującym i wrażliwym; ja także bardzo kochałam Tatusia i Mamusię i — będąc
bardzo wylewną — okazywałam im moją czułość na tysiąc sposobów. Sposoby te
były jednak niekiedy dziwaczne, jak o tym świadczy fragment z listu Mamusi —
,,Maleńka jest niezrównanym figlarzem; przychodzi mnie pieścić życząc mi
ś

mierci: —'O! jak bym bardzo chciała, żebyś umarła, moja biedna Mamusiu!...',

skarcona zaś mówi: ‘To dlatego, abyś poszła do nieba, przecież mówisz, że trzeba
umrzeć, by tam pójść’. Podobnie życzy śmierci swemu ojcu, w napadzie gorącej
miłości”

(10)

.

Oto, co pisze o mnie mama 25 czerwca 1874
roku, kiedy miałam zaledwie osiemnaście
miesięcy: ,,Ojciec twój zawiesił huśtawkę;
Celina nie posiada się z radości, ale trzeba
widzieć huśtającą się małą; śmieszne to, ale ona
zachowuje się jak duża dziewczynka, nie ma
obawy, by wypuściła sznur z ręki, a gdy nie
huśta się dość mocno — krzyczy.
Przywiązujemy ją z przodu drugim sznurem,
mimo to jednak nie jestem spokojna, widząc ją
wzbijającą się tak wysoko...

Ostatnio miałam z nią dziwną przygodę.
Zwyczajnie chodzę na Mszę św. o 5.30 rano.
Początkowo nie miałam odwagi zostawić jej
samej, ale widząc, że się nigdy nie budzi, w
końcu zdecydowałam się na to. Kładę ją w
łóżku i przysuwam kołyskę tak blisko, że jest
rzeczą niemożliwą, aby spadła. Jednego dnia
zapomniałam przysunąć kołyskę. Wracam, a małej nie ma w łóżku; w tym
momencie usłyszałam krzyk; rozglądam się i widzę ją siedzącą na krześle
znajdującym się u wezgłowia, z główką leżącą na poduszce; spała w ten sposób
snem bardzo niespokojnym, bo było jej niewygodnie. Ponieważ spała, nie mogę
zrozumieć jak się to stało, że upadając usiadła na tym krześle. Podziękowałam

background image

Panu Bogu, że się jej nic nie stało, bo jest to istotnie opatrznościowe; powinna była
stoczyć się na ziemię. Strzegł ją Anioł Stróż i dusze czyśćcowe, do których
codziennie się modlę, by opiekowały się małą. Tak ja to rozumiem... Ty przyjmij to
jak chcesz!...”

Pod koniec listu mamusia dodaje: ,,Właśnie maleńka przyszła pogłaskać mnie
rączką po twarzy i uściskać. To biedne małe nie chce mnie ani na chwilę opuścić,
jest stale ze mną; bardzo lubi chodzić do ogrodu, ale jeśli mnie tam nie ma, nie
chce zostać i płacze tak długo, aż ją do mnie przyprowadzą”...

(11)

. Oto fragment z

innego listu: ,,Terenia pytała mnie jednego dnia, czy pójdzie do Nieba.
Powiedziałam jej, że tak, jeżeli będzie bardzo grzeczna; na co ona odrzekła:

‘Tak, ale jeśli nie będę pieszczotką, to pójdę do piekła... Dobrze jednak wiem, co
zrobię; ulecę z Tobą, gdy będziesz szła do Nieba i jak Pan Bóg będzie mógł mnie
odłączyć?... będziesz mnie mocno trzymać w swych ramionach — prawda?’
Widziałam w jej oczach mocne przekonanie, że Pan Bóg nie będzie mógł jej nic
zrobić, jeśli się znajdzie w ramionach swej matki...”

(12)

. “Maria bardzo kocha

siostrzyczkę, uważa ją za pieszczotkę; trudno inaczej, bo mała boi się bardzo, by
nie wyrządzić jej przykrości. Wczoraj chciałam dać jej różę wiedząc, że jej to
sprawi radość, ale zaczęła mnie prosić, by róży nie ścinać, bo Maria nie pozwoliła.
Zaczerwieniła się aż z przejęcia; mimo to dałam jej dwie, ale ona nie śmiała
pokazać się w domu. Daremnie tłumaczyłam jej, że róże były moje; ‘ależ nie —
powiedziała — one są Marii...’ To dziecko bardzo łatwo przejmuje się. Jeśli tylko
trochę zawini, wszyscy muszą o tym wiedzieć. Wczoraj niechcący rozdarła mały
kawałek tapety; była w stanie godnym pożałowania, chciała, aby to natychmiast
powiedzieć Ojcu; wrócił po czterech godzinach, wszyscy już o tym zapomnieli, ale
ona przybiegła przypomnieć Marii: ‘Powiedz zaraz Tatusiowi, że rozdarłam
papier.’ Była jak przestępca oczekujący wyroku, jest jednak przekonana, że łatwiej
otrzyma przebaczenie, gdy przyzna się sama”

(13)

.

Bardzo kochałam moją chrzestną matkę. Zwracałam pilną uwagę na wszystko, co
się działo i mówiło koło mnie, choć się z tym nie zdradzałam; zdaje mi się, że
miałam sąd o rzeczach taki sam, jak obecnie. Bardzo uważnie słuchałam, czego
Maria uczyła Celinę, by robić to samo co ona. Po jej powrocie od Sióstr Wizytek,
chcąc otrzymać pozwolenie przebywania w jej pokoju podczas lekcji, które dawała
Celinie, byłam bardzo grzeczna i stosowałam się całkowicie do jej woli.
Zasypywała mnie też podarkami, które mimo swej małej wartości sprawiały mi
wielką przyjemność.

Byłam bardzo dumna z obu moich starszych sióstr, ale mym dziecinnym ideałem
była Paulina... Odkąd zaczęłam mówić, na zapytanie Mamusi — ,,O czym
myślisz?” odpowiadałam niezmiennie — ,,O Paulinie...” Kiedyś, wodząc
paluszkiem po szybie, mówiłam — “Piszę: Paulina!...” Słyszałam często jak
mówiono, że Paulina będzie zakonnicą; nie rozumiejąc jeszcze, co to znaczy,
myślałam jednak: ,,Ja też będę zakonnicą”. Jest to jedno z moich pierwszych

background image

wspomnień i od tego czasu nigdy nie zmieniłam swego postanowienia!... Ciebie to,
moja droga Matko, wybrał Jezus, byś mnie Jemu zaślubiła; chociaż nie byłaś
wówczas przy mnie, już wtedy zaistniała więź pomiędzy naszymi duszami. Ty
byłaś moim ideałem, chciałam być podobna do Ciebie; Twój to przykład pociągnął
mnie do Oblubieńca dziewic już w drugim roku życia... Jakże słodkie myśli chcę
Ci powierzyć!... Powinnam jednak opowiadać dalej dzieje małego kwiatka, jego
historię pełną, ale ogólną, gdybym bowiem chciała mówić szczegółowo o moich
powiązaniach z Paulina, byłabym zmuszona pominąć wszystko inne!...

Moja droga Leońcia zajmowała również wiele miejsca w mym sercu. Kochała mnie
bardzo. Wieczorem, kiedy cała rodzina szła na przechadzkę, ona mnie pilnowała.
Zdaje mi się, że jeszcze teraz słyszę te miłe piosenki, które mi do snu śpiewała... na
wszelki sposób starała się zrobić mi przyjemność, toteż i mnie byłoby bardzo
przykro, gdybym ją czymkolwiek zmartwiła.

Doskonale pamiętam jej Pierwszą Komunię św.

(14)

zwłaszcza od chwili, kiedy

wzięła mnie na ręce, aby zabrać mnie z sobą do prezbiterium; ogromnie mi się to
podobało, że niesie mnie starsza siostra, podobnie jak ja — cała w biel przybrana.
Wieczorem położono mnie wcześniej spać, ponieważ byłam za mała, by zostać na
uroczystym obiedzie, ale teraz jeszcze widzę Tatusia, który przyszedł do mnie w
czasie deseru, niosąc swej królewnie kawałek tortu z piramidą...

Nazajutrz, a może kilka dni później, poszłyśmy z mamusią do małej koleżanki
Leonii; zdaje mi się, że to w tym dniu nasza dobra Mamusia zaprowadziła nas za
mur, byśmy się napiły wina po obiedzie (którym poczęstowała nas uboga pani
Dagorau)

(15)

, nie chciała bowiem zrobić przykrości tej dobrej kobiecie, ale nie

chciała także, aby nam czegokolwiek brakowało... Jak delikatne jest serce Matki,
jak potrafi objawić swą czułość w niezliczonych przewidujących staraniach, o
których nikt inny by nie pomyślał!

Pozostaje mi teraz opowiedzieć o kochanej Celinie, towarzyszce mego dzieciństwa,
ale wspomnienia o niej są tak liczne, że nie wiem, które z nich wybrać. Przytoczę
parę urywków z listów, które mamusia pisała do Ciebie, gdy byłaś u Wizytek; nie
będę jednak wszystkiego przepisywać, zbyt długo by to trwało... 10 lipca 1873 r.

(16)

(rok mego urodzenia) tak oto pisze do Ciebie: — ,,Karmicielka

(17)

przyniosła

nam we czwartek Teresę, która śmiała się nieustannie; Celina spodobała się jej
szczególnie, patrząc na siebie, co chwila wybuchały śmiechem; sprawia wrażenie,
jakby chciała się już bawić, co nastąpi niedługo, bo stoi na nóżkach prosto jak
kołeczek. Sądzę, że wcześnie zacznie chodzić i będzie miała dobry charakter;
wydaje się bardzo inteligentna i twarzyczka jej nosi znamię wybrania...”

Swoje serdeczne uczucia okazałam jednak Celinie dopiero po powrocie od
karmicielki

(18)

. Rozumiałyśmy się doskonale, ale ja byłam żywsza i mniej naiwna

od niej; choć byłam trzy i pół roku młodsza, zdawało mi się, że jesteśmy w
równym wieku.

background image

Oto fragment z listu Mamusi, który Ci pokaże, jak Celina była słodka, a jak ja
byłam swawolna — ,,Celinka jest skłonna do cnoty; cała jej istota wewnętrznie
skłania się w tym kierunku; posiada czystą duszę i do zła czuje odrazę. Z małego
trzpiota nie wiadomo co wyrośnie; jaka jest mała — taka roztrzepana. Inteligencją
przewyższa Celinę, za to jest o wiele mniej łagodna, a przede wszystkim
niezmiernie uparta; kiedy powie nie za nic nie ustąpi, woli pozostać cały dzień w
piwnicy, a nawet spędzić noc, aniżeli powiedzieć tak...

Przy tym wszystkim ma złote serce, jest czuła i bardzo szczera. Ciekawy to widok,
gdy biegnie za mną, by mi wyznać: — Mamusiu, raz popchnęłam Celinę, raz ją
uderzyłam, ale więcej już tego nie zrobię. — (Tak jest zawsze, ilekroć coś zbroi).
We czwartek wieczorem poszliśmy na przechadzkę w stronę dworca; chciała
koniecznie iść do poczekalni i jechać po Paulinę, biegła przed nami z radością,
która okazała się złudną. Kiedy spostrzegła, że zamiast wsiąść do pociągu i jechać
po Paulinę musi wracać, płakała całą drogę”

(19)

.

Ta ostatnia część listu przywodzi mi na pamięć szczęście,
jakiego doznawałam widząc cię powracającą od Sióstr Wizytek.
Brałaś mnie, moja matko, na ręce, Maria zaś brała Celinę; w
tysiączny sposób okazywałam Ci moją serdeczność,
przechylałam się w tył, by podziwiać twój wielki warkocz...
potem dałaś mi tabliczkę czekolady przechowywaną od trzech
miesięcy. Pomyśl, jaka to była dla mnie relikwia...
Przypominam sobie również podróż do Mans

(20)

, wtedy po raz

pierwszy jechałam pociągiem. Cóż to za radość podróżować
samej z Mamusią!... Tymczasem, nie wiem już dlaczego,
zaczęłam płakać i biedna Mamusia była zmuszona zaprezentować cioci w Mans

(21)

małego brzydala, całego czerwonego od łez wylanych podczas drogi... Z

pobytu w rozmównicy nie pamiętam nic poza momentem, kiedy to ciocia podała
mi białą myszkę i koszyczek z bristolu napełniony cukierkami, na których
królowały dwa piękne pierścionki z cukru, akuratnie na miarę mego palca.
Natychmiast zawołałam: — ,,Co za szczęście! Będzie pierścionek dla Celiny”. Ale,
o boleści! wzięłam mój koszyk za ucho, drugą rękę podałam Mamusi i wyszłyśmy.
Po kilku krokach oglądam mój koszyk i widzę, że prawie wszystkie cukierki
posiałam po ulicy, jak kamyki Tomcia Paluszka... Przyglądam się uważniej i
spostrzegam, że jeden z cennych pierścionków podzielił nieszczęśliwy los
cukierków... Nie miałam co dać Celinie! rozżaliłam się więc i prosiłam, byśmy
wróciły; mamusia zdawała się nie zwracać na mnie uwagi. Tego już było za wiele,
łzy moje przeszły w krzyk... Nie mogłam zrozumieć, dlaczego nie podziela mego
zmartwienia, i to wzmogło mój ból...

Powracam teraz do listów, w których mamusia opowiada o Celinie i o mnie; stąd
będziesz mogła najlepiej poznać mój charakter. Oto fragment, w którym moje
wady ukazują się w jasnym świetle: ,,Celina bawi się z małą klockami; od czasu do
czasu dochodzi do sprzeczki, Celina ustępuje, by zdobyć perłę do swojej korony.

background image

Czuję się wtedy w obowiązku skarcić to biedne maleństwo, które wpada w istną
furię; gdy bowiem coś nie dzieje się po jej myśli, z rozpaczy tarza się po ziemi
będąc przekonaną, że wszystko stracone; są chwile, że to staje się silniejsze od niej,
tak że aż się dusi. Jest to dziecko bardzo nerwowe

(22)

, jednak bardzo miłe i

inteligentne, wszystko pamięta”

(23)

. Widzisz więc, moja Matko, że nie byłam

wcale dziewczynką bez wad. Nie można było o mnie powiedzieć nawet tego, że
,,jestem grzeczna kiedy śpię”, bo w nocy wierciłam się jeszcze więcej niż za dnia.
Przez sen zrzucałam z siebie wszystkie przykrycia i uderzałam się o brzeg mego
drewnianego łóżeczka; budziłam się wtedy z bólu wołając: ,,Mamusiu, jestem
stuknięta
...” I ta biedna Mamusia musiała wstawać, stwierdzała, że mam istotnie
guzy na czole, że jestem stuknięta, okrywała mnie dokładnie i szła się położyć. Po
chwili jednak rozpoczynałam od nowa stuknięcia, toteż w końcu trzeba było
przywiązać mnie do łóżka. Co wieczór przychodziła Celina, by powiązać małego
skrzata mnóstwem sznurków, uniemożliwiając mu tym samym stukanie się i
budzenie Mamusi. Sposób ten okazał się dobry i odtąd byłam grzeczna, gdy
spałam. Posiadałam rozbudzoną już inną wadę, o której Mamusia nie wspomina w
listach, była nią wielka miłość własna. Chcę Ci podać tylko dwa przykłady, by nie
przedłużać zbytnio opowiadania. — Jednego dnia Mamusia powiedziała do mnie
— ,,Moja Tereniu, jeśli pocałujesz ziemię, dam ci sou”. Jeden sou stanowił w
moich oczach bogactwo; by go otrzymać, nie potrzebowałam zniżać mej wielkości,
ponieważ mój mały wzrost nie czynił zbyt wielką odległość między mną a ziemią.
Myśl o ,,pocałowaniu ziemi” zadrasnęła jednak moją pychę, więc prostując się na
całą wysokość, powiedziałam Mamusi — ,,O nie, moja Mamusiu, wolę nie mieć
sou!...”

Innym razem miałyśmy się udać do Grogny do pani Monnier

(24)

. Mamusia

poleciła Marii, by ubrała mnie w śliczną błękitną sukienkę, ozdobioną koronkami,
ale ramion nie zostawiała odkrytych, by ich nie opaliło słońce. Pozwoliłam się
ubierać z obojętnością, jaką powinny mieć dzieci w moim wieku, ale po cichu
pomyślałam, że o wiele ładniej wyglądałabym z odsłoniętymi ramionkami.

Mając taką naturę, łatwo stałabym się bardzo niedobrą, a może nawet poszłabym na
zatracenie, gdyby mnie nie wychowywali rodzice cnotliwi, albo gdybym była
rozpieszczana jak Celina przez Ludwikę

(25)

. Ale Jezus czuwał nad swą małą

oblubienicą, aby wszystko wyszło jej na dobre; dozwolił, że wady wcześnie
karcone posłużyły jej do postępu w doskonałości.

Istotnie, posiadałam miłość własną, ale miałam też umiłowanie dobra. Zaledwie
zaczęłam myśleć poważnie (a było to bardzo wcześnie) wystarczyło powiedzieć
mi, że coś nie jest dobre, a nigdy już nie trzeba było powtarzać po raz drugi. Z
radością spostrzegam w listach Mamusi, że w miarę jak rosłam, sprawiałam jej
coraz więcej pociechy. Mając koło siebie tylko dobry przykład, w sposób naturalny
chciałam go naśladować. Oto, co Mama pisała w 1876 roku: — ,,Co się zaś tyczy
Teresy, to i ona zaczyna już pełnić praktyki

(26)

... Jest to urocze dziecko, delikatne

jak cień, bardzo żywe, ale serce ma czułe. Z Celiną kochają się bardzo i

background image

wystarczają sobie wzajemnie przy zabawie. Codziennie, zaraz po zjedzeniu obiadu,
Celina bierze swego kogutka, jednym susem łapie kurkę dla Teresy; jest tak żywa,
ż

e od razu ją chwyci, choć ja nie mogę sobie z nią poradzić; potem obie przychodzą

ze swymi zwierzątkami usiąść przy kominku i zabawiają się tam bardzo długo. (
kurkę i kogutka podarowała mi Różyczka

(27)

; kogutka dałam Celinie). Pewnego

dnia Celina spała ze mną, Teresa zaś na piętrze w łóżku Celiny. Prosiła Ludwikę,
by ją zniosła na dół do ubierania. Ludwika poszła jej tam szukać, ale znalazła łóżko
puste. Teresa usłyszawszy głos Celiny, zeszła z nią na dół. Ludwika zwróciła się do
niej: ,,— Nie chcesz więc iść się ubierać?” — ,,O nie, moja Ludwiko, my jesteśmy
jak dwie małe kurki i nie trzeba nas rozdzielać!” Przy tych słowach objęły się i
zaczęły się ściskać... Wieczorem Ludwika, Celina i Leonia poszły do kółka
katolickiego

(28)

i zostawiły biedną Teresę, która rozumiejąc doskonale, że jest za

mała, by pójść z nimi, mówiła: — ,,Żeby choć położono mnie w łóżku Celiny!...”
Ale nie, nie chciano... nic nie powiedziała i pozostała ze swą małą lampką; w
kwadrans później spała już głębokim snem...”

(29)

.

Kiedy indziej Mama pisała jeszcze: ,,Celina i Teresa są nierozłączne, trudno
spotkać bardziej kochające się dzieci. Kiedy Maria zabiera Celinę, by odrobić z nią
lekcje, biedna Teresa zalewa się łzami. Niestety, cóż poradzi, jej mała przyjaciółka
odchodzi!... Maria z litości zabiera i ją i to biedne małe siedzi na krześle dwie czy
trzy godziny; daje się jej koraliki do nawlekania albo jakiś gałganek do szycia, a
ona nie odważa się ruszyć i tylko wzdycha głęboko. Ciekawy to widok, gdy nitka
wysunie się jej z igły i nie potrafi jej nawlec, a nie śmie przeszkadzać Marii;
wówczas dwie wielkie łzy spływają po jej policzkach... Maria pociesza ją wkrótce,
nawleka igłę i biedny aniołek uśmiecha się przez łzy...”

(30)

.

Przypominam sobie, że istotnie nie mogłam obejść się bez Celiny; wolałam wstać
od stołu przed skończeniem deseru, byle móc pójść za nią, gdy tylko się podniosła.
Wierciłam się na swym wysokim krześle prosząc, by mnie zsadzono i zaraz
szłyśmy razem bawić się. Czasem bawiłyśmy się z córką prefekta; bardzo mi się to
podobało ze względu na park i piękne zabawki, jakie nam pokazywała

(31)

,

chodziłam tam jednak przede wszystkim dlatego, by zrobić przyjemność Celinie;
sama wolałam raczej pozostać w naszym małym ogrodzie i skrobać mury, z
których wybierałyśmy wszystkie błyszczące kamyczki, a potem szłyśmy
sprzedawać je Tatusiowi, który bardzo poważnie kupował je.

W niedzielę Mamusia zostawała pilnować mnie, ponieważ byłam za mała, by pójść
na nabożeństwo. W czasie trwania Mszy św. byłam bardzo grzeczna i chodziłam
tylko na paluszkach, gdy jednak zobaczyłam, że drzwi się otwierają, wybuchałam
nieopisaną radością, wybiegałam naprzeciw mej ślicznej Siostrzyczki, "wystrojonej
jak kaplica

(32)

... i zwracałam się do niej: ,,Oh! moja Celinko, daj mi szybko

ś

więconego chleba!” Zdarzyło się raz, że go nie miała, ponieważ przyszła za

późno... Co począć? Musiałam go otrzymać, bo była ,,moja msza”... Bardzo szybko
znalazło się wyjście — “Nie masz święconego chleba, to nic, zrób go!” Jak się
powiedziało — tak się zrobiło; Celina wzięła krzesło, otworzyła ścienną szafkę,

background image

wyjęła chleb, ukroiła kromkę i z wielką powagą zmówiła nad nią Zdrowaś Maryjo,
po czym podała mi, a ja zrobiwszy znak Krzyża spożyłam go bardzo pobożnie,
stwierdzając, że ma zupełnie smak święconego chleba... Często odprawiałyśmy
wspólnie konferencje duchowe; oto przykład, który zapożyczam z listu Mamusi:
,,Nasze ukochane małe, Celinka i Terenia, to anioły błogosławieństwa, dwie małe
anielskie duszyczki. Teresa to radość i szczęście Marii, która chlubi się nią; nie do
wiary, jak ona jest z niej dumna. To prawda, że jej odpowiedzi należą do rzadkości
w tym wieku, przewyższa w tym Celinę, która jest dwa razy starsza od niej.
Któregoś dnia Celina spytała: — ,W jaki sposób Pan Bóg może być obecny w tak
małej Hostii?' Mała odrzekła: ‘Nic w tym dziwnego, przecież Pan Bóg jest
wszechmocny’. ‘Wszechmocny — co chcesz przez to powiedzieć?’ — ‘Że czyni
wszystko, co tylko zechce!...’

(33)

.

Kiedy Leonia sądząc, że jest już za duża na to, by bawić się lalką, przyszła do nas
obu z koszyczkiem pełnym sukienek i pięknych gałganków przeznaczonych na
uszycie innych; na wierzchu leżała jej lalka. — “Proszę, moje siostrzyczki,
zwróciła się do nas, wybierajcie, daję wam to wszystko”. Celina wyciągnąwszy
rękę, wzięła kłębek jedwabnych sznurków, który się jej spodobał. Po chwili
zastanowienia i ja wyciągnęłam rękę mówiąc: — ,,Ja wybieram wszystko!” i bez
ż

adnych ceremonii zabrałam cały koszyk. Świadkowie tej sceny uznali to za

całkiem słuszne, nawet Celina nie próbowała się skarżyć (zresztą nie brakowało jej
zabawek; ojciec chrzestny

(34)

zasypywał ją podarkami, a Ludwika zawsze

znalazła sposób dostarczenia jej wszystkiego, czego tylko pragnęła).

Ten drobny szczegół z mego dzieciństwa jest streszczeniem całego mojego życia;
później, kiedy stanął przede mną ideał doskonałości, zdałam sobie sprawę, że aby
zostać świętą, trzeba dużo cierpieć, szukać zawsze tego, co najdoskonalsze i
zapomnieć o sobie.

Zrozumiałam, że istnieje wiele stopni świętości, a każda dusza posiada swobodę w
daniu odpowiedzi na zaproszenie Naszego Pana, może czynić dla Niego mało lub
wiele, jednym słowem, ma możność wyboru pomiędzy ofiarami, o które On prosi.
Zawołałam więc, jak w dniach mego wczesnego dzieciństwa: “Boże, wybieram
wszystko
!” Nie chcę być świętą połowicznie, nie lękam się cierpieć dla Ciebie,
obawiam się jedynie zachowania własnej woli, zabierz mi ją, bo “wybieram
wszystko
, czego Ty chcesz!”...

Ale stop! nie powinnam jeszcze wspominać Ci o swojej młodości, lecz o małym
czteroletnim Figlarzu. Przypominasz sobie sen, który miałam mniej więcej w tym
wieku i który wyrył się głęboko w mojej pamięci. Śniło mi się jednej nocy, że
wyszłam przejść się samotnie po ogrodzie. Doszedłszy do stopni schodów, na które
trzeba było wejść, aby się tam dostać

(35)

, zatrzymałam się z przerażenia. Przede

mną, obok altany, znajdowała się beczka od wapna; na tej beczce dwa szkaradne
diabełki
tańczyły z zadziwiającą zwinnością, pomimo ciężkich żelaznych kajdan,
jakie miały na nogach. Nagle rzuciły na mnie ogniste spojrzenie, po czym w

background image

mgnieniu oka, zdawało się bardziej przerażone ode mnie, zeskoczyły z beczki i
uciekły skryć się w bieliźniarni, która znajdowała się naprzeciw. Widząc, jak
wielkie z nich tchórze, chciałam się przekonać, po co tam poszły i w tym celu
zbliżyłam się do okna. Biedne diabełki biegały tam po stołach, nie wiedząc w jaki
sposób umknąć przed moim spojrzeniem; raz po raz zbliżały się do okna,
spoglądając niespokojnym wzrokiem, czy jeszcze przy nim jestem, a widząc mnie,
z rozpaczy zaczynały biegać na nowo. Ten sen nie ma w sobie na pewno nic
nadzwyczajnego, niemniej jestem przekonana, że Dobry Bóg dlatego pozwolił mi
go zapamiętać, by mnie upewnić, że dusza w stanie łaski nie powinna obawiać się
szatanów, tchórzliwych, niezdolnych znieść spojrzenia dziecka... Oto jeszcze jeden
fragment, który odnalazłam w liście mamusi. Biedna Mateczka przeczuwała już
wówczas koniec swego wygnania

(36)

.

,,Nie obawiam się o dwie małe, obie są wyjątkowo dobre, to natury wybrane, z
pewnością będą dobre. Maria i Ty doskonale dacie sobie radę z ich wychowaniem.
Celina nie popełnia nigdy najmniejszej dobrowolnej winy. Mała będzie również
dobrą; nie skłamie za żadne skarby świata, jest tak rozumna, jak żadna z was nie
była

(37)

.

,Niedawno była z Celiną i Ludwiką w sklepie kolonialnym, opowiadała o swych
praktykach i mocno dyskutowała z Celiną; owa pani zapytała Ludwikę: “O czym
ona mówi; gdy bawi się w ogrodzie, słychać tylko rozmowę o praktykach?” Pani
Gaucherin

(38)

wychyla głowę przez okno, starając się zrozumieć, co znaczy ta

rozprawa o praktykach... To biedne maleństwo jest naszą pociechą; będzie dobra,
widać już zawiązki tego; mówi tylko o Panu Bogu, nigdy nie zaniedbuje się w
swoich modlitwach. Chciałabym, byś ją zobaczyła kiedy opowiada bajeczki, nigdy
nie widziałam nic bardziej miłego; zupełnie sama znajduje wyraz i ton, jaki trzeba
nadać, zwłaszcza wtedy, gdy mówi: — ‘Dziecino złotowłosa, czy wiesz, gdzie
mieszka Bóg?’ Kiedy dojdzie do słów: — “On jest wysoko w błękitnym Niebie”,
zwraca spojrzenie w górę z anielskim wyrazem; słów brak, by to opisać, tak jest
piękne; w jej spojrzeniu jest coś niebiańskiego, co zachwyca!...”

(39)

.

O Matko! jak szczęśliwą byłam w tym wieku! Zaczynałam już budzić się do życia,
cnota wywierała na mnie urok i miałam — jak mi się zdaje — to samo co obecnie
usposobienie, już wtedy w dużym stopniu panując nad swymi czynnościami.

O! jak szybko minęły owe słoneczne lata mego wczesnego dzieciństwa, ale jakże
słodkie ślady pozostawiły w mojej duszy! Z radością przypominam sobie dni,
kiedy tatuś zabierał nas do pawilonu

(40)

; najdrobniejsze szczegóły wyryły się w

mym sercu... Pamiętam zwłaszcza niedzielne spacery, w których zawsze
towarzyszyła nam Mama... Do dziś pozostały w mej duszy głębokie, pełne poezji
wrażenia, które rodziły się w niej na widok łanów zbóż przybranych bławatami i
polnym kwieciem. Już wówczas kochałam dal... Przestrzeń i olbrzymie jodły,
których gałęzie dotykały ziemi, pozostawiły w mym sercu wrażenia podobne tym,
jakich dziś jeszcze doznaję na widok natury... Podczas tych długich spacerów

background image

odwiedzaliśmy często biednych i do Tereni należał zawsze obowiązek podawania
im jałmużny, z czego była bardzo szczęśliwa. Tatuś jednak uważając, że droga jest
zbyt długa dla jego królewny, zabierał ją wcześniej do mieszkania (ku jej
wielkiemu niezadowoleniu). Wówczas Celina, chcąc ją pocieszyć, napełniała
stokrotkami swój piękny koszyczek i wręczała go jej po powrocie. Ale cóż z tego!
babcia

(41)

uważając, że wnuczka ma ich za dużo, zabierała większą część dla

swojej Najświętszej Panny... Nie podobało się to Tereni, wystrzegała się jednak
bardzo, by nic nie powiedzieć, miała bowiem dobry zwyczaj nigdy się nie skarżyć,
nawet wtedy, gdy zabierano jej to, co do niej należało. Więcej nawet, kiedy była
oskarżana niesprawiedliwie, wolała milczeć aniżeli tłumaczyć się, co bynajmniej
nie było zasługą z jej strony, ale cnotą naturalną. Jaka szkoda, że to dobre
usposobienie znikło...

O tak! Wszystko na ziemi uśmiechało się do mnie, na każdym kroku znajdowałam
kwiaty, a moje szczęśliwe usposobienie również czyniło mi życie przyjemnym.
Wkrótce jednak miał się zacząć nowy okres dla mojej duszy; trzeba mi było od
dzieciństwa przechodzić różne próby i cierpienia, by móc jak najwcześniej
ofiarować się Jezusowi. Jak wiosenne kwiaty zaczynają kiełkować pod śniegiem i
rozwijają się w pierwszych promieniach słońca, podobnie kwiatek, którego
wspomnienia opisuję, musiał przejść przez zimę doświadczeń...

(1) Opowiadanie o swym życiu pisze św. Teresa od Dzieciątka Jezus dla swej starszej siostry, Pauliny, która
jako matka Agnieszka od Jezusa została przeoryszą Karmelu w Lisieux. Teresa w chwili, gdy to pisała,
znajdowała się pod władzą tej, którą już niegdyś, po śmierci pani Martin, wybrała sobie jako “Mateczkę”. Tekst
rękopisu Teresy zaczyna się od drugiej karty zeszytu.

(2) Por. Ps 88, l.

(3) Odnosi się to do “Madonny Uśmiechniętej”, która jest obecnie umieszczona nad sarkofagiem Świętej w
kaplicy Karmelu w Lisieux. Figura ta, ofiarowana panu Martin przed wstąpieniem przez niego w związek
małżeński, towarzyszyła rodzinie we wszystkich kolejnych miejscach zamieszkania, a w końcu przybyła do
Karmelu razem z Celiną w chwili jej wstąpienia.

(4) Cytaty z Psalmów i Nowego Testamentu zapożyczyła Teresa w większości z książki: Manuel du Chrétien,
którą miała do swego użytku. Teksty, którymi się posługuje, czerpała zapewne i z innych źródeł.

Sygnalizujemy dwa zeszyty rękopiśmienne, z których Święta w sposób szczególny korzystała. Teksty w nich
zawarte, odpisane przez jej siostrę Celinę i jej kuzynkę — siostrę Marię od Eucharystii, stanowią głównie
wyjątki z Księgi Przysłów, z Eklezjastesa, Pieśni nad pieśniami, z Księgi Mądrości, z Proroków (głównie z
Izajasza: 40 i 53 do 66) i z Apokalipsy.

Teresa posługiwała się również przekładem ks. Glaire'a, przechowywanym w bibliotece Karmelu. Cytaty z
Pisma św. czerpała ponadto z lektury duchownej, którą miała do swego użytku, jak: “O naśladowaniu
Chrystusa” oraz “Pieśń duchowa” i “Żywy płomień miłości” św. Jana od Krzyża. W wydaniu facsimile
Manuscrits Autobiographiques znajduje się kompletny spis źródeł, z których św. Teresa od Dz. Jezus czerpała
cytaty Pisma św. (t. I, ss. 37—38, t. II, s. 5).

background image

Ponadto Teresa cytowała niekiedy z pamięci, nie obawiając się zresztą podawać wersetów z Pisma św. w
brzmieniu przez siebie zmienionym. Z uwagi na to w niniejszym wydaniu podajemy je w tłumaczeniu
dosłownym według wersji Rękopisu.

(5) Teresa pisze te słowa w styczniu 1895 r., pod koniec siódmego roku swego życia zakonnego, po śmierci pana
Martin (29 lipca 1894) i wszystkich doświadczeniach, które towarzyszyły jego chorobie. Czyni w nich też aluzję
do różnego rodzaju trudności, jakie przeżyła w związku ze swym wstąpieniem do Karmelu (cierpienia fizyczne i
moralne, oschłości duchowe).

(6) Ps 22, 1-4.

(7) Teresa miała piętnaście lat, kiedy wstąpiła do Karmelu.

(8) Alegoria rodziny Morfin. Osiem lilii, które poprzedziły Teresę, to jej bracia i siostry: Maria Ludwika, ur. 22
lutego 1860, siostra Maria od Najśw. Serca Pana Jezusa, zm. 19 stycznia 1940, Maria Paulina, ur. 7 września.
1861, matka Agnieszka od Jezusa, zm. 28 lipca 1951; Maria Leonia, ur. 3 czerwca 1863, siostra Franciszka
Teresa, zm. 16 czerwca 1941; Maria Helena, ur. 13 października 1864, zm. 22 lutego 1870, Maria Józef Ludwik,
ur. 20 września 1866, zm. 14 lutego 1867; Maria Józef Jan Chrzciciel, ur. 19 grudnia 1867, zm. 24 sierpnia
1868; Maria Celina, ur. 28 kwietnia 1869, siostra Genowefa od Najśw. Oblicza i św. Teresy; Maria Melania
Teresa, ur. 16 sierpnia 1870, zm. 8 października 1870; Ona sama, “mały kwiatek”, Maria Franciszka Teresa
Martin, urodziła się 2 stycznia 1873 r., o godz. 11.30 wieczorem, przy ul. św. Błażeja w Alençon i została
ochrzczona 4 stycznia w kościele Najśw. Panny (Notre-Dame). W chwili, gdy Święta pisała te słowa, “trzy lilie”
znajdowały się przy niej w Karmelu: Maria, Paulina i Celina: inna, Leonia, w klasztorze Sióstr Wizytek w Caen.
Przez “dwie błogosławione łodygi, teraz złączone na wieki” określa Teresa swoich rodziców: pani Martin zmarła
28 sierpnia 1877, a pan Martin 29 lipca 1894 roku.

(9) Ten ostatni fragment był w rękopisie wydrapany. Tekst został przywrócony, na podstawie niewątpliwych
danych, przez siostrę Marię od Najśw. Serca, w kwietniu 1910 r.

(10) List pani Martin do Pauliny, z 5 grudnia 1875 r. W tym miejscu rękopis Teresy zawiera odsyłacz do kartki
uzupełniającej, dołączonej przez nią do s. 5 zeszytu. Tekst, który ona zawiera, podajemy w logicznym miejscu
opowiadania, przed ostatnimi wierszami karty 4v.

(11) List Marii Martin do córek: Marii i Pauliny, pensjonarek u sióstr Wizytek w Mans, z 25 czerwca 1874 roku.

(12) List do Pauliny, z 29 października 1876 roku.

(13) List do Pauliny, z 21 maja 1876 roku.

(14) 23 maja 1875 r. Teresa miała więc dwa i pół roku.

(15) Pani Dagorau była matką “koleżanki Leonii”. Zgodnie ze zwyczajem panującym w Alençon państwo
Martin wzięli na siebie koszty uroczyste Komunii św. tego ubogiego dziecka.

(16) List ten nosi datę l lipca, a nic — jak pisze Teresa — 10.

(17) Dwa miesiące po urodzeniu Teresa zachorowała i musiała być oddana karmicielce, Róży Taillé,
mieszkającej na wsi, w okolicy Alençon.

(18) Czwartek, 2 kwietnia 1874 r.

(19) List do Pauliny, z 14 maja 1876 r.

(20) Poniedziałek, 29 marca 1875 r.

background image

(21) Siostra Marie-Dosithée (Maria Ludwika Guérin), starsza siostra pani Martin, wstąpiła w roku 1858, mając
lat 29, do Sióstr Wizytek w Mans. W klasztorze, podobnie jak w świecie, była zaufaną powiernicą swej młodszej
siostry. Umarła 24 lutego 1877 roku.

(22) Fragment ten był w rękopisie poddany licznym poprawkom. Obecnie czytamy: ,,Jestem zmuszona
usprawiedliwić to biedne maleństwo, które wpada w stan budzący litość; gdy coś nie dzieje się po jej myśli,
zdaje się być przekonaną, że już wszystko stracone; są chwile, że to staje się od niej silniejsze, aż się dusi. Jest to
dziecko żywiołowe...”

(23) List pani Martin do Pauliny, z 5 grudnia 1875 r.

(24) Pani Monnier była siostrą pani Tifenne, chrzestnej matki Leonii.

(25) Ludwika Marais pełniła obowiązki pomocy domowej u rodziny Martin aż do śmierci pani Martin.

(26) “Praktyki” były to małe ofiarki.

(27) Karmicielka Teresy.

(28) Kółka katolickie, zakładane w ważniejszych miastach Francji, powstały w związku z inicjatywą społeczną
hrabiego Alberta de Mań. Dawano w nich koncerty i recytowano poezjo.

(29) List pani Martin do Pauliny, z 8 listopada 1876 r.

(30) List pani Martin do Pauliny, z 4 marca 1877 r.

(31) Te spotkania dzieci były Litwę, ponieważ rodzina Martin mieszkała na wprost prefektury.

(32) Wyrażenie używane w rodzinie Martin.

(33) List pani Martin do Pauliny, z 10 maja 1877 r.

(34) Pan Witalis Romet, przyjaciel pana Martin.

(35) Ogród znajdował się za domem, u wylotu 13-metrowej uliczki. Chcąc się tam udać, trzeba było, po
przejściu wewnętrznego podwórza domu, wejść na cztery stopnie przed zapuszczeniem się w uliczkę. Altana
znajdowała, się w głębi ogrodu, ale można było ją widzieć już od stopni schodów. Bieliźniarnia była na prawo,
przy wejściu do ogrodu.

(36) Przed kilku miesiącami lekarze uznali jej stan' zdrowia za beznadziejny.

(37) List pani Martin do Pauliny, z 22 marca 1877 r.

(38) Pani Gaucherin była sąsiadką; droga do ogrodu wiodła obok jej mieszkania.

(39) Lisi. pani Martin do Pauliny, z 4 marca 1877 r.

(40) “Pawilon” — mała posiadłość nabyta przez pana Martin przed jego małżeństwem — znajdował się przy
ulicy des Lavoirs (obecnie ulica Pawilonu Świętej Teresy).

(41) Matka pani Martin przychodziła często w niedzielę wieczorem z wizytą do dzieci.


http://www.voxdomini.com.pl/duch/mistyka/tl/01a-ter.htm


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Dzieje Duszy Sw Teresa od Dzieciatka Jezus 2(1)
Dzieje Duszy Sw Teresa od Dzieciatka Jezus 1(1)
św Teresa od Dzieciątka Jezus Dzieje duszy
Św Teresa od Dzieciątka Jezus moje
MAŁA DROGA sw, Teresa od Dzieciatka Jezus
Św Teresa od Dzieciątka Jezus
Św Teresa od Dzieciątka Jezus mądrość miłości Nasz Dziennik, 2011 03 13
św Teresy od Dzieciątka Jezus wiersz pt Moja pieśń na dzień dzisiejszy
Istota i aktualność małej drogi św Teresy od Dzieciątka Jezus (85 KB)
Teresa od Dzieciątka Jezus myśli, duchowość compressed
Teresa od Dzieciątka Jezus myśli
Litania do św Teresy od Dzieciątka Jezus
Święta Teresa od Dzieciątka Jezus dziewica i doktor Kościoła
Teresa od Dzieciątka Jezus, Modlitwy
67 ŚWIĘTA TERESA OD DZIECIĄTKA JEZUS
Eucharystia źródłem i szczytem dziecięctwa duchowego św Teresy od Dzieciątka Jezus
Eucharystia źródłem i szczytem dziecięctwa duchowego św Teresy od Dzieciątka Jezus
święta Tereska od Dzieciątka Jezus teksty na tablicę

więcej podobnych podstron