Raport PCh24 pl Rewolucja protestancka odnowa, czy destrukcja

background image

REWOLUCJA

PROTESTANCKA

Kraków 2017

– ODNOWA CZY DESTRUKCJA?

REWOLUCJA

PROTESTANCKA

Kraków 2017

– ODNOWA CZY DESTRUKCJA?

background image

Pięć wieków Rewolucji

Przedstawiamy Państwu zapis rozmowy z najwybitniejszym, naszym zda-
niem, teoretykiem Rewolucji – Pliniem Corrêa de Oliveirą. Pisarz ów znany jest
Państwu z naszych łamów nie od dziś, po raz pierwszy jednak mamy okazję
zadać mu konkretne pytania dotyczące przebiegu procesu rewolucyjnego.

Panie Profesorze, czym jest Rewolucja?

– Rewolucja to ruch, który zmierza do zniszczenia prawowitej władzy lub porządku
i zastąpienia ich nieprawowitą władzą lub stanem rzeczy (celowo nie mówimy „po-
rządkiem rzeczy”). Rewolucja może być krwawa lub bezkrwawa - na przykład dwie
wojny światowe należą do jej najkrwawszych rozdziałów. Z kolei rozrastające się
dzisiaj prawodawstwo socjalistyczne we wszystkich lub prawie wszystkich krajach
stanowi niezmiernie ważną i bezkrwawą formę postępu Rewolucji.

Czy więc chodzi po prostu o to, że Rewolucja to proces obalający władzę?

– Nie, jej głównym celem nie jest zniszczenie pozycji konkretnych osób lub rodzin.
Ona żąda o wiele więcej. Chce zniszczyć cały prawowity porządek rzeczy i zastąpić
go sytuacją nieprawowitą. Słowo „porządek rzeczy” nie wyraża również wszyst-
kiego. Chodzi bowiem o całościową wizję wszechświata i sposobu bycia człowie-
ka, którą to wizję Rewolucja usiłuje obalić z zamiarem zastąpienia czymś skrajnie
przeciwnym.

Re

w

olu

cja p
ro

te

sta

nc

ka – o

dno

w

a c
zy d
es

tru

kc

ja?

R

ap

o

rt

P

C

h24
.p

l

background image

A jaki był ten „porządek rzeczy”?

– Było nim średniowieczne chrześcijaństwo. Nie było ono wszak jednym z wielu
możliwych porządków, ale realizacją (w okolicznościach właściwych czasom i miej-
scom) jedynego autentycznego porządku wśród ludzi, a mianowicie cywilizacji
chrześcijańskiej. Wypracowane wówczas katolicka kultura i cywilizacja są kulturą
i cywilizacją par excellence. Trzeba dodać, że nie mogą one istnieć poza narodami
katolickimi.

A skoro dziś nie ma już prawie w ogóle narodów katolickich, czy znaczy to, że
żyjemy w czasie triumfu Rewolucji?

– Żyjemy w jej kolejnym etapie, w wielkim kryzysie. Bo kryzysy wstrząsające dziś
światem — kryzys państwa, rodziny, gospodarki, kultury itd. — nie są niczym in-
nym jak tylko różnorakimi aspektami jednego fundamentalnego kryzysu, którego
polem działania jest sam człowiek. Innymi słowy, te kryzysy mają swoje korzenie w
najgłębszych problemach duszy, skąd rozciągają się na całą osobowość współcze-
snego człowieka i wszystkie jego działania. To kryzys człowieka Zachodu, kryzys
chrześcijanina.

Jak ten kryzys się objawia?

– Pomimo głębokich czynników, które różnicują kryzys w zależności od kraju, posia-
da on zawsze pięć głównych cech charakterystycznych. Jest powszechny - nie ma
dziś bowiem narodu, na który on by nie oddziaływał w większym lub mniejszym
stopniu. Jest jednością – a więc nie szeregiem kryzysów rozwijających się obok sie-
bie niezależnie (bo przecież kiedy pożar wybucha w lesie, to nie można go uważać
za tysiąc autonomicznych i równoległych pożarów tysiąca stojących obok siebie
drzew). Jest totalny – rozwija się na tak głębokim poziomie problemów, że z samej
natury rzeczy rozciąga się lub rozpościera na wszystkie władze duszy, wszystkie
dziedziny kultury i w końcu wszystkie sfery ludzkiego działania. Jest dominujący -
pod jego naciskiem narody zachodnie są spychane stopniowo w kierunku takiego
stanu rzeczy, który przybiera w nich wszystkich taki sam kształt i jest diametralnie
sprzeczny z cywilizacją chrześcijańską. W końcu jest procesem – trwa już pięć wie-
ków i stanowi długi łańcuch przyczyn i skutków.

Skoro kryzys trwa już pięćset lat, to od czego konkretnie się zaczął?

2

background image

– W XIV w. dała się zauważyć w chrześcijańskiej Europie zmiana mentalności, a w wie-
ku XV stała się ona jeszcze bardziej widoczna. Pragnienie ziemskich przyjemności
stało się palącą żądzą. Rozrywki stawały się coraz częstsze i coraz bardziej wystawne,
pochłaniając nieustannie umysły. W strojach, manierach, języku, literaturze i sztuce,
narastająca tęsknota za życiem wypełnionym rozkoszami wyobraźni i zmysłów
przyczyniała się do postępującego manifestowania zmysłowości i miękkości.

Ten nowy stan duszy zawierał potężne, choć mniej lub bardziej utajone pragnienie
porządku rzeczy fundamentalnie odmiennego od tego, który osiągnął swoje apo-
geum w XII i XIII wieku. Przesadny i nierzadko maniakalny podziw dla starożytności
służył jako środek wyrazu dla tego pragnienia. W celu uniknięcia bezpośredniej kon-
frontacji z dawną tradycją średniowieczną, humanizm i renesans dążyły często do
spychania Kościoła, nadprzyrodzoności i moralnych wartości religii na drugi plan.
W niektórych częściach Europy rozwinęło się neopogaństwo, nie doprowadzając
jednak do formalnej apostazji, napotkało bowiem znaczny opór. Nawet gdy już
zakorzeniło się w duszach, nie odważyło się skłonić ich – przynajmniej na początku
— do formalnego zerwania z Wiarą.

Jednak w innych krajach otwarcie zaatakowało Kościół. Pycha i zmysłowość, któ-
rych zaspokajanie stanowi przyjemność pogańskiego życia, zrodziły protestan-
tyzm. Pycha wytworzyła ducha zwątpienia, swobodę dociekań i naturalistyczną
interpretację Pisma Świętego. Wywołała bunt przeciw władzy kościelnej, wyrażony
we wszystkich sektach przez zaprzeczenie monarchicznego charakteru Kościoła
powszechnego, a konkretnie przez rewoltę przeciwko papiestwu. Na płaszczyźnie
moralnej triumf zmysłowości w protestantyzmie został potwierdzony przez zniesie-
nie celibatu duchownych i wprowadzenie rozwodów.

A więc rewolta Lutra była pierwszą rewolucją. Kiedy nastąpiła druga?

– Znamy ją pod nazwą „rewolucji francuskiej”. Głębokie działanie humanizmu i re-
nesansu wśród katolików rozszerzało się nieustannie we Francji w postaci rosnące-
go łańcucha następstw. Rewolucja francuska jako spadkobierczyni renesansowego
neopogaństwa i protestantyzmu, z którymi była głęboko spokrewniona, wykonała
dzieło będące dokładnym odbiciem dokonań pseudoreformacji. Kościół Konsty-
tucyjny, który próbowano ustanowić, zanim pogrążono się w deizmie i ateizmie,
był przystosowaniem Kościoła francuskiego do ducha protestantyzmu. Polityczne
dzieło rewolucji francuskiej nie było niczym innym jak przeniesieniem w sferę pań-
stwową „reformy”, którą bardziej radykalne sekty protestanckie zastosowały w sfe-
rze organizacji kościelnej, a więc bunt przeciw królowi odpowiadał buntowi przeciw
papieżowi; bunt ludu przeciw szlachcie odpowiadał buntowi „kościelnego ludu”,

Re

w

olu

cja p
ro

te

sta

nc

ka – o

dno

w

a c
zy d
es

tru

kc

ja?

R

ap

o

rt

P

C

h24
.p

l

background image

wiernych przeciw „arystokracji” Kościoła, duchowieństwu; ogłoszenie suwerenno-
ści ludu było odpowiednikiem sprawowania rządów przez wiernych (w mniejszym
lub większym stopniu) w niektórych sektach.

A kolejna rewolucja?

– To komunizm. Niektóre sekty wyrosłe z protestantyzmu przeniosły bowiem swoje
dążenia religijne bezpośrednio w sferę polityczną, przygotowując w ten sposób dro-
gę dla ducha republikańskiego. Z rewolucji francuskiej wyszedł komunistyczny ruch
Babeufa. Potem z coraz bardziej żywotnego ducha Rewolucji wyrosły XIX-wieczne
szkoły komunizmu utopijnego i tzw. komunizm naukowy Marksa. I cóż mogłoby być
bardziej logicznego? Przecież normalnym owocem deizmu jest ateizm!

Sugeruje Pan zatem, że u początku każdej z rewolucji stała szeroka zmiana po-
staw ludzkich, a dopiero potem przyszedł zamach na dotychczasowy porządek?

– Tak, Rewolucja ma bowiem trzy warstwy – zachodzi w tendencjach, ideach
i faktach.

Pierwsza i najgłębsza z nich jest rewolucja w tendencjach. Nieuporządkowane ten-
dencje z samej swej natury walczą o to, aby się urzeczywistnić. Nie dostosowując się
już dłużej do całego porządku, który jest im przeciwny, zaczynają one od modyfi-
kowania mentalności, sposobów bycia, artystycznych środków wyrazu i zwyczajów,
nie dotykając bezpośrednio — przynajmniej zazwyczaj — idei.

Rewolucja w ideach zachodzi dopiero później. Nowe doktryny powstają zainspiro-
wane nieuporządkowaniem głębokich tendencji. Na początku szukają one czasami
jakiegoś modus vivendi z dawnymi doktrynami i są wyrażane w taki sposób, aby
utrzymać pozór harmonii z nimi, który zazwyczaj wkrótce przekształca się w otwar-
tą wojnę.

I na końcu następuje rewolucja w faktach. Dopiero wówczas (za pomocą krwawych
lub bezkrwawych środków) przekształcane są instytucje, prawa i obyczaje zarówno
w dziedzinie religijnej, jak i w społeczności doczesnej.

Czy to zawsze odbywa się w ten sam sposób?

– Tak, choć uważna analiza pokazuje, że działania Rewolucji są tak splecione w cza-
sie, iż te odmienne warstwy nie mogą być postrzegane jako ciąg różnych jednostek
chronologicznych. Ale trzeba zapamiętać, że dwa pojęcia rozumiane jako wartości

4

background image

metafizyczne najlepiej wyrażają ducha Rewolucji: absolutna równość i zupełna
wolność. Istnieją dwie namiętności, które mu najlepiej służą: pycha i zmysłowość.
O nich już mówiliśmy, opisując pierwsze trzy etapy rewolucji. Pycha i zmysłowość
prowadzą do skrajnego egalitaryzmu, sugerującego równość w sferze kościelnej,
równość pomiędzy różnymi religiami, równość w sferze politycznej, równość
w strukturze społeczeństwa, zniesienie struktur pośrednich, równość ekonomiczną,
równość w zewnętrznych aspektach egzystencji, równość dusz (powszechne zba-
wienie), równość we wszystkich relacjach społecznych, a przede wszystkim równość
pomiędzy człowiekiem a Bogiem. Ta ostatnia, w sposób oczywisty, prowadzi do
nienawiści do Boga.

Jak to?

– Przecież wszechświat złożony z równych stworzeń byłby światem, w którym
podobieństwo pomiędzy stworzeniami a Stwórcą zostałoby wyeliminowane w naj-
większym możliwym stopniu. Nienawidzenie z zasady wszelkich nierówności jest
więc metafizycznym umiejscowieniem siebie w opozycji do najlepszych elementów
podobieństwa pomiędzy Stwórcą a stworzeniem. Jest to nienawiść do Boga.

Prócz pychy prowadzącej do egalitaryzmu, wspomniał Pan także o zmysłowości.
Jak ona współdziała z Rewolucją?

– Pycha, rodząc nienawiść przeciw jakiejkolwiek władzy, doprowadza do wyraźnie
liberalnej postawy. A ta utwierdza ludzi w zmysłowości. Jako że Rewolucja zaczyna
się w tendencjach, nie sposób nie zauważyć znaczenia kultury, sztuki i środowisk
w marszu Rewolucji – a to one wpływają na zmysły.

Biorąc pod uwagę, że Bóg ustanowił tajemnicze i godne podziwu relacje pomiędzy
z jednej strony pewnymi kształtami, kolorami, dźwiękami i woniami a pewnymi
stanami duszy z drugiej, jest oczywiste, że poprzez sztukę można głęboko wpływać
na mentalność i nakłaniać jednostki, rodziny i narody do ukształtowania głęboko
rewolucyjnego stanu ducha.

A złym lub dobrym obyczajom może sprzyjać również dane środowisko. Na ile
sprzyja ono dobrym obyczajom, na tyle może się przeciwstawiać Rewolucji, stawia-
jąc godne podziwu zapory przeciwdziałania, lub przynajmniej inercji, z tego wszyst-
kiego, co jest zdrowe obyczajowo. Z kolei o ile sprzyja złym obyczajom, o tyle może
przekazywać duszom toksyny i straszliwe siły ducha rewolucyjnego.

Re

w

olu

cja p
ro

te

sta

nc

ka – o

dno

w

a c
zy d
es

tru

kc

ja?

R

ap

o

rt

P

C

h24
.p

l

background image

Twierdzi Pan zatem, że nie tylko idee, ale nawet sztuka i otoczenie człowieka,
środowisko, mogą skłaniać do przejścia na stronę Rewolucji?

– Oczywiście. Demokratyzacja obyczajów i stylów życia, posunięta do szczytu
systematycznej i narastającej wulgarności, oraz proletaryzująca działalność sztuki
nowoczesnej przyczyniają się do triumfu egalitaryzmu w takim samym lub więk-
szym stopniu niż wprowadzanie pewnych praw lub ustanawianie pewnych typowo
politycznych instytucji.

Spróbujmy zatem podsumować. Pierwszą rewolucję stanowiła reformacja…

– Która zasiała ducha wątpliwości oraz liberalizm religijny i eklezjalny egalitaryzm.

Drugą rewolucja francuska…

– Która była triumfem egalitaryzmu na dwóch płaszczyznach – religijnej, pod po-
stacią ateizmu ukrytego pod złudną etykietką laicyzmu, oraz politycznej, w ramach
fałszywej maksymy głoszącej, że wszelka nierówność jest niesprawiedliwością, każ-
da władza zagrożeniem, a wolność najwyższym dobrem.

A trzecia rewolucja, czyli komunizm stanowi…

– Transpozycję tych idei na płaszczyznę społeczną i gospodarczą.

Skoro według Pana trzy rewolucje są epizodami jednej Rewolucji, musi paść
pytanie o kolejne jej etapy. Wszak od wymyślenia komunizmu minęło już grubo
ponad sto lat! Rewolucja trwa?

– Tak – jak każda kolejna rodzi się na sposób matkobójczego wydoskonalenia. Kiedy
druga Rewolucja się narodziła, to wydoskonaliła, pokonała i zadała śmiertelny cios
pierwszej Rewolucji. To samo wydarzyło się, kiedy w analogicznym procesie trzecia
Rewolucja wyrosła z drugiej. Wszystko wskazuje na to, że trzecia Rewolucja właśnie
osiągnęła punkt, jednocześnie kulminacyjny i zgubny, kiedy rodzi czwartą Rewolu-
cję i w ten sposób naraża się na śmierć z jej rąk.

Ta rewolucja to narodziny scjentystycznego i kooperacjonistycznego stanu rzeczy,
w którym — jak mówili sami komuniści — człowiek osiągnie „niewyobrażalny sto-
pień wolności, równości i braterstwa”. A chodzi po prostu o trybalizm – zamienienie
społeczeństw w plemiona.

Oczywiście droga do tego plemiennego stanu rzeczy musi wieść przez wytępienie

6

background image

dawnych wzorców indywidualnej refleksji, chcenia i odczuwania. Będą one stop-
niowo zastępowane przez formy myślenia, decydowania i odczuwania, które będą
coraz bardziej kolektywne. Zatem jest to zasadnicza sfera, w której musi się dokonać
ta przemiana.

W jaki sposób?

– W plemionach spoistość wśród ich członków jest zapewniona głównie przez
sposób myślenia i odczuwania wspólny wszystkim, z którego wynikają wspólne
zwyczaje i wspólna wola. Indywidualny rozum jest zredukowany prawie do zera,
innymi słowy, do pierwotnych i najbardziej elementarnych odruchów, na które ten
stan atrofii jemu pozwala. „Dzikie myślenie,” myślenie, które nie myśli i zwraca się
jedynie ku konkretowi — taka jest cena kolektywistycznego stopienia się plemie-
nia. Zadaniem „czarowników” jest utrzymywać to kolektywne życie psychiczne na
poziomie mistycznym, za pomocą kultów totemicznych naładowanych mętnymi
„przesłaniami”, lecz bogatymi w błędne ogniki, a nawet błyskawice wyskakujące
z tajemniczego świata transpsychologii i parapsychologii. Osiągając te „bogactwa”,
człowiek zrekompensowałby sobie atrofię rozumu.

Czyż to nie dzieje się na naszych oczach? Przecież przykładem tego jest swego
rodzaju totalitaryzm poprawności politycznej, która tkwi dziś już w krwioobie-
gu milionów ludzi! Czy można to zatrzymać?

– Przechodzenie ludzi przez wymienione warstwy Rewolucji nie jest niepowstrzy-
mywalne. Zrobienie pierwszego kroku niekoniecznie implikuje zrobienie ostatnie-
go i zejście do następnej warstwy. Przeciwnie, wolna wola człowieka wspomagana
łaską może przezwyciężyć każdy kryzys, tak jak może powstrzymać i przezwyciężyć
samą Rewolucję.

Opisując te aspekty Rewolucji, działamy jak lekarz, który opisuje cały rozwój choro-
by aż do śmierci, nie twierdząc, że ta choroba jest nieuleczalna.

Lekarstwem jest Kontrrewolucja. Skoro Rewolucja jest nieporządkiem, to Kontr-
rewolucja jest przywracaniem porządku. A przez porządek rozumiemy pokój
Chrystusa pod panowaniem Chrystusa, a więc cywilizację chrześcijańską, surową
i hierarchiczną, sakralną od podstaw, antyegalitarną i antyliberalną.

Re

w

olu

cja p
ro

te

sta

nc

ka – o

dno

w

a c
zy d
es

tru

kc

ja?

R

ap

o

rt

P

C

h24
.p

l

background image

Od redakcji:

Oczywiście rozmowa dziennikarza „Polonia Christiana” z profesorem Pliniem Corrêa de
Oliveirą nie mogła mieć miejsca, brazylijski myśliciel nie żyje od ponad dwudziestu lat.
Jednak wszystkie odpowiedzi w powyższym „wywiadzie” pochodzą wprost od niego –
stanowią cytaty z najważniejszego dzieła pisarza, zatytułowanego
Rewolucja i Kontr-
rewolucja, w którym, prócz dogłębnej analizy Rewolucji, Corrêa de Oliveira opisał ze
szczegółami także Kontrrewolucję. Proces, w który katolicy powinni pilnie się włączyć,
by siły rewolucyjne nie zniszczyły doszczętnie naszego świata.

8

background image

Historia Kościoła to nieustanna walka o własną wierność przesłaniu Chrystu-
sa. Kryzys Kościoła czasów Lutra nie może jednak usprawiedliwiać herezji.
Jeśli więc wspominając reformację chcemy cokolwiek świętować, powinniśmy
świętować trydencką reakcję na Lutra, a nie bodziec, który tę reakcję wywołał
– mówi prof. John C. Rao w wywiadzie dla „Radici Cristiane”

Papież Franciszek wziął udział w obchodach celebrujących „dary Reformacji”.
Czy biorąc jednak pod uwagę ostatnie pięćset lat, możemy mówić o „darach”,
jak triumfalistycznie napisano we wspólnym komunikacie Światowej Federa-
cji Luterańskiej i Rady Papieskiej do spraw Popierania Jedności Chrześcijan?

– Tylko ci, którzy nie czytali Lutra albo chcą ukryć prawdziwe znaczenie jego pism,
mogą nazywać „darami” owoce, które wydał jego bunt.

Zacytuję angielskiego historyka Phillipa Hughesa, który mówił, czym w rzeczywi-
stości są owe „dary”. „To wszystkie siły antyintelektualne i antyinstytucjonalne, które
gnębiły i przeszkadzały Kościołowi średniowiecznemu przez wieki, [...] a zostały
wprowadzone i zinstytucjonalizowane w nowym chrześcijańskim Kościele zrefor-
mowanym: intronizacja woli jako ludzkiego nadrzędnego prawa, wrogość wobec

Zatrute owoce reformacji

Re

w

olu

cja p
ro

te

sta

nc

ka – o

dno

w

a c
zy d
es

tru

kc

ja?

R

ap

o

rt

P

C

h24
.p

l

background image

działań intelektu w kwestiach duchowych i w doktrynie, ideał chrześcijańskiej
perfekcji niezależnej od autorytatywnego nauczania Kościoła, ideał świętości osią-
galnej tylko poprzez własne działania duchowe, odrzucenie obecności społecznej
chrześcijaństwa i człowieka. Są to wszystko nieokrzesane i obskuranckie teorie, któ-
re wyrosły z niszczącego zadufania w sobie, wynikającego ze świadomie wybranej
ignorancji”.

Ten „triumf woli” jest teraz celebrowany przez jego ofiary. Świętowany i traktowany
jak zwycięstwo albo jak „prawdziwe przesłanie” Jezusa Chrystusa.

A jednak kardynał Kasper w swojej książce Marcin Luter. Spojrzenie ekume-
niczne
uznał działanie „ojca” Reformacji za „nową ewangelizację”...

– Ta „nowa ewangelizacja” pozbawia swojej racji bytu i autorytetu wszystkie spo-
łeczeństwa, nadprzyrodzone i naturalne, powierza definiowanie przesłania Odku-
pienia i kontrolę życia ziemskiego irracjonalnym, ideologicznym i coraz bardziej
materialistycznym wolom, które przechodzą od akceptacji chrześcijaństwa do
deistycznego iluminizmu, a następnie do ateizmu teoretycznego lub praktycznego.
Kradnąc zdanie historykowi Richardowi Gawthorpowi, powiem, że ta „nowa ewan-
gelizacja” powoli stymulowała i usprawiedliwiała prometejskie pożądanie władzy
materialnej, służące jako napęd wspólny wszystkim nowożytnym kulturom zachodnim
.

Jest to więc owoc diabła.

Luter nie był jednak jedynym człowiekiem, który w czasie kryzysu Kościoła
promował szkodliwe idee, byli też Zwingli, Kalwin...

– Tak, ci i wielu innych, skłóconych ze sobą nawzajem. Konserwatywny na ich tle Lu-
ter nie wydawał się doceniać konsekwencji logicznych wynikających z jego własnej
doktryny. A zwolennicy reformacji musieli znaleźć sposób na doprowadzenie do
dominacji własnego modelu protestantyzmu. Szybko odkryli więc, że muszą szukać
pomocy w jakimś autorytecie społecznym: z pomocą elektora Saksonii, innych ksią-
żąt niemieckich, rad miejskich Szwajcarii, królów angielskich, szlachty holenderskiej,
francuskiej, węgierskiej i (przynajmniej przez pewien okres) polskiej, użyli zwykłej
siły, aby wprowadzić i utrzymać reformację. Ludność, a także wiele sił zaangażowa-
nych w sprawę albo nie rozumiało, co się dzieje, albo zrozumiało to zbyt późno lub
też zinterpretowało po swojemu. Różne wyznania protestanckie prowadziły więc

10

background image

wszędzie tam systematyczną i nieustanną propagandę. To pierwsze europejskie
doświadczenie propagowania spójnej ideologii antykatolickiej.

Czy fakt, że w czasach Lutra Kościół nie zawsze był przykładem godnym na-
śladowania i dochodziło do wielu nadużyć, może usprawiedliwić powstanie
herezji luterańskiej?

– Niestety, historia Kościoła to nieustanna walka o pozostawanie wiernym przesła-
niu Jezusa Chrystusa. Od zawsze walczymy z niemoralnymi i antychrześcijańskimi
pokusami, często promowanymi przez ich zwolenników jako zgodne z „prawdzi-
wym chrześcijaństwem”. Tak więc Kościół, któremu przeciwstawił się Luter, nie był,
ogólnie rzecz biorąc, przykładem do naśladowania i to była główna przyczyna suk-
cesu, który odniósł protestantyzm. Skorumpowani biskupi, w dodatku niedouczeni
w  kwestiach teologicznych, nie wiedzieli, co odpowiedzieć albo przechodzili na
stronę protestancką po to, aby przejąć włości, którymi zarządzali i stać się zsekula-
ryzowanymi luterańskimi książętami.

Ale przecież fakt, że ówczesny Kościół nie był modelem do naśladowania, nie ozna-
czał, że trzeba go było zniszczyć. Kryzys Kościoła, owszem, musi leżeć nam na sercu,
ale w taki sposób, w jaki leżał na sercu tym, którzy postawili na autentyczną kato-
licką „reformację”. Byli to święta Katarzyna z Genui, święty Kajetan z Thieny, święty
Ignacy Loyola i duża część episkopatu hiszpańskiego, po katolicku „zreformowa-
nego” jeszcze przed Lutrem i stanowiącego prawdziwy przykład do naśladowania.

Należy pamiętać, że nadużycia w Kościele zawsze są skutkiem oddalenia się od
prawdziwej doktryny. A potworności protestantyzmu były czymś jeszcze gorszym
– wynikiem uznania za prawdziwą doktryny totalnej i grzecznego podporządkowa-
nia się jej.

Mówiąc w skrócie - im lepszym jest się katolikiem, tym lepiej. Im lepszym protestan-
tem, tym gorzej.

Uważa Pan, że Kościół katolicki ma co świętować z okazji 500. rocznicy wystą-
pienia Lutra?

– Można najwyżej świętować fakt, że Kościół, broniąc się przed tsunami Lutra

Re

w

olu

cja p
ro

te

sta

nc

ka – o

dno

w

a c
zy d
es

tru

kc

ja?

R

ap

o

rt

P

C

h24
.p

l

background image

i spółki, nauczył się pogłębiać swoją wiarę i lepiej ją przeżywać. Świętujmy więc re-
akcję na Lutra, reakcję trydencką, a nie bodziec, który tę reakcję wywołał, a którego
nielogiczny rozwój uczynił z chrześcijaństwa kulturę arogancko indywidualistyczną,
materialistyczną i w konsekwencji ateistyczną. Kulturę skazaną na śmierć przez na-
turalistyczny liberalny pluralizm albo przez fałszywą religię.

12

background image

Rewolucjonista, za którego sprawą zachodnie chrześcijaństwo otrzymało
potężny cios, doczekał się wielu opracowań. Marcinowi Lutrowi poświęcano
artykuły i sążniste monografie. Czy jednak my, katolicy w Polsce, wiemy jak
szkodliwe były tezy niemieckiego heretyka? Prawdę o twórcy protestanty-
zmu przybliża swoją książką pt. Kryzys i destrukcja. Szkice o protestanckiej
reformacji
profesor Grzegorz Kucharczyk. Publikujemy szerokie fragmenty
I rozdziału pt. Doktor Marcin Luter odkrywa „prawdziwą Ewangelię”
.

Droga Marcina Lutra do klasztoru

Marcin Luter, a właściwie Marcin Luter, urodził się w 1483 roku w Eisleben (Saksonia)
w chłopskiej, wielodzietnej rodzinie. (…) Konflikt między ojcem a synem wzmógł
się tylko, gdy w 1505 roku, po ukończeniu studiów prawniczych i filozoficznych na
erfurckim uniwersytecie, Marcin Luter zdecydował się na wstąpienie do klasztoru
augustianów (…).

Marcin Luter. Prawdziwe oblicze

deformatora

Re

w

olu

cja p
ro

te

sta

nc

ka – o

dno

w

a c
zy d
es

tru

kc

ja?

R

ap

o

rt

P

C

h24
.p

l

background image

Przyczyny, które popchnęły Lutra do tego kroku należą do jednych z najgorętszych
kontrowersji dotyczących jego biografii. „Doktor Marcin” tłumaczył, że podjął decy-
zję pod wpływem impulsu wywołanego straszliwą burzą, która go zastała w dro-
dze. Miał wtedy ślubować św. Annie, że jeśli Bóg ocali go od piorunów, wstąpi do
klasztoru. Wśród biografów twórcy reformacji są jednak także ci, którzy wskazują, iż
rzeczywistym motywem była chęć ukrycia się za murami klasztoru przed prawnymi
konsekwencjami zabicia przez Lutra człowieka w pojedynku.

Jedno jest pewne. Decyzja o wstąpieniu do zakonu nie była w przypadku Marcina
Lutra owocem dojrzałej, długotrwałej refleksji, ale raczej rezultatem działania pod
wpływem impulsu. Jak sam mówił, do klasztoru został „nie tyle pociągnięty, co
porwany”. Jeszcze bardziej wymowne słowa wyjaśnienia Lutra pochodzą z okresu,
gdy już zerwał jedność ze wspólnotą Kościoła. Twórca reformacji mówił wówczas:
zostałem mnichem wbrew ojcu, matce, Bogu i diabłu.

Jak można wstępować do klasztoru „wbrew Bogu”? Te słowa są traktowane jako po-
średnie przyznanie się przez Lutra do tego, że właściwą przyczyną jego wstąpienia
do augustianów była chęć uniknięcia odpowiedzialności za zabójstwo.

Tezę tę dodatkowo wspiera fakt, że za murami klasztoru Marcin Luter nie znalazł
duchowego pokoju. Do wstrząsającego wydarzenia doszło w chórze klasztornym
pewnego dnia podczas odczytywania fragmentu Ewangelii o wypędzaniu przez
Chrystusa złego ducha z opętanego człowieka. W pewnym momencie Luter upadł
na ziemię, krzycząc po łacinie: Non sum! Non sum!, czyli To nie ja! Tonie ja!

Wiara, czyli jak osiągnąć dobre samopoczucie

(…) Pod wpływem porażek odnoszonych w swojej walce duchowej (sądząc po
wynurzeniach samego Lutra chodziło tutaj o grzechy związane z pożądliwością
cielesną), Luter w okresie swojej klasztornej formacji nabiera przekonania o całkowi-
tym zepsuciu natury ludzkiej przez grzech pierworodny, a trapiącą go pożądliwość
cielesną identyfikował nie tyle z konsekwencjami grzechu pierworodnego, co raczej
z nim samym. Bazując na własnych doświadczeniach duchowych stwierdzał, że ża-
den człowiek nie jest w stanie zachować Bożych przykazań. (…)

14

background image

(…) Świętość – wbrew temu, co odczuwał mnich Luter – nie jest dobrym samopo-
czuciem. W żywotach wielu świętych napotykamy długie okresy w ich biografiach,
gdy targały nimi pokusy, gdy – jak sami mówili – przechodzili przez „duchową pu-
stynię”, odczuwali jakby Bóg odwrócił się od nich. (…)

Im bardziej życie prowadzone przez Lutra dalekie było od ideału świętości jakiego
nauczał Kościół (czyli otwartość na współpracę z Bożą łaską, czego wyrazem są
dobre uczynki i życie modlitwą), tym gwałtowniej twórca protestanckiej reformacji
atakował uznanych przez Kościół świętych. (…)

Incydent przy ołtarzu

Nic dziwnego więc, że Marcin Luter już przed 1517 rokiem utracił wiarę w największy,
najcenniejszy tu na ziemi dowód działania łaski Bożego miłosierdzia we współpracy
z człowiekiem, jakim jest Msza Święta. Przypomnijmy, że w katolickim nauczaniu Eu-
charystia jest uobecnieniem (w sposób bezkrwawy) ofiary Chrystusa. W tym dziele
Zbawiciel posługuje się człowiekiem, czyli kapłanem, który występuje przy ołtarzu
in persona Christi.

O tej prawdzie zwątpił Marcin Luter przystępując w 1507 roku do ołtarza podczas
swojej prymicyjnej Mszy Świętej. W momencie, gdy słowami Te igitur clementissime
Pater
(Ciebie więc najłaskawszy Ojcze) rozpoczynał się Kanon, nowo wyświęcony
ksiądz Marcin Luter odwrócił się od ołtarza i chciał od niego odejść. Świadkami tej
wstrząsającej sceny była najbliższa rodzina neoprezbitera. W tym jego ojciec Hans,
który, jak wiemy, nie był entuzjastą obrania przez jego syna drogi powołania du-
chownego. Obserwując scenę przy ołtarzu Hans Luter stwierdził, że jego syn musiał
znaleźć się pod działaniem złego ducha. (…)

Po otrzymaniu święceń kapłańskich Marcin Luter – wiemy to z jego własnych listów
i pism – zaniedbał regularne odprawianie Mszy Świętych i odmawianie brewiarza.
Zasłaniał się przy tym licznymi obowiązkami kaznodziejskimi. (…)

Ponownie w tym kontekście nasuwa się porównanie z życiem św. Matki Teresy

Re

w

olu

cja p
ro

te

sta

nc

ka – o

dno

w

a c
zy d
es

tru

kc

ja?

R

ap

o

rt

P

C

h24
.p

l

background image

z Kalkuty, której trudno było przecież zarzucić odwracanie się od rozlicznych obo-
wiązków. Zanim jednak każdego dnia podejmowała czynności związane z opieką
nad chorymi i ubogimi, z kierowaniem założonego przez siebie zgromadzenia
zakonnego, regularnie zaczynała dzień od Mszy Świętej i adoracji Najświętszego
Sakramentu, uważając to za najważniejsze czynności dnia. Najpierw spotkanie
z Chrystusem, potem spotkanie ze sprawami tego świata. U ks. Marcina Lutra było
zupełnie na odwrót.

Zepsucie najlepszych

A przecież takich księży jak Marcin Luter było w krajach niemieckich na początku
szesnastego wieku bardzo wielu. Opisane przez Lutra jego życie jako kapłana jest
wyjaśnieniem jednego z najpoważniejszych czynników, które w znaczący sposób
przyczyniły się do zwycięstwa reformacji w wielu regionach Rzeszy, czyli brak rów-
nowagi między życiem czynnym a kontemplacyjnym. Zarzucenie przez księdza Lu-
tra i wielu jemu podobnych duchownych na początku szesnastego wieku swojego
podstawowego powołania, czyli odprawiania Mszy Świętej i rezygnacja z własnego
postępu duchowego (codzienna modlitwa brewiarzowa), wcześniej czy później
musiało wydać fatalne owoce. (…)

Odrzucenie Kościoła i sakramentów

Kardynał Walter Brandmüller, wybitny historyk Kościoła epoki nowożytnej, anali-
zując kwestię oceny działań Marcina Lutra, zauważa, że aby tego dokonać, należy
przede wszystkim wyjaśnić, co niemiecki mnich rozumiał pod pojęciem „reformy
Kościoła”, podejmując w 1517 roku swoją działalność. (…)

Jak podkreśla jednak kardynał Brandmüller, gdy za każdym razem mówiono o refor‑
mie, rozumiano pod tym pojęciem starania, by jeszcze sumienniej wypełniać kościelne
przepisy, względnie chodziło o ich dopasowanie do zmienionych warunków, jak również
rozumiano pod tym pojęciem jeszcze bardziej usilne starania o cnotę i pobożność. Tak
pojmowana reforma dotyczyła konkretnej zewnętrznej formy Kościoła, nigdy jednak
treści wiary oraz opierającej się na sakramencie kapłaństwa struktury hierarchicznej,
a w ten sposób samej istoty Kościoła. W istocie, reforma nigdy nie może mieć za cel sy‑
tuacji, w której zreformowany Kościół nie byłby identyczny z Kościołem, który miał być

16

background image

poddany reformie. Gdyby bowiem tak się stało, Kościół nie pozostałby sobą, ale stałby
się zupełnie inny
.

Dokładnie z taką sytuacją – podkreśla kardynał Brandmüller – mamy do czynienia
w przypadku Marcina Lutra. (…) Mamy już do czynienia nie z dążeniem do reformy
Kościoła, ale właśnie z reformacją, czyli z dążeniem do stworzenia całkiem nowego
Kościoła, innego niż ten, który został założony przez Zbawiciela na Skale Piotrowej.
Na tej drodze Luter musiał zburzyć (jak sam mówił) „trzy mury”. Pierwszym z nich
był osobny stan kapłański w rozumieniu kapłaństwa sakramentalnego przekazywa-
nego w drodze sukcesji apostolskiej. (…)

Drugim „murem”, za którego niszczenie zabrał się Luter, była władza nauczycielska
Kościoła, którą twórca reformacji zastąpił „osądem sumienia”. (…)

Trzecim „murem” na drodze stworzenia nowego Kościoła, który Luter chciał znisz-
czyć, był prymat papieża ustanowiony przez samego Chrystusa wobec św. Piotra
i  jego następców. (…)

Leon X wydał bullę wzywającą Lutra do porzucenia takich oraz innych, godzących
w Kościół poglądów. W odpowiedzi 10 grudnia 1520 roku Marcin Luter publicznie
spalił „bullę ostatniego antychrysta”, jak nazwał papieski dokument. Jak podkreśla
cytowany tutaj kardynał W. Brandmüller, akt ten był symbolicznym zerwaniem przez
niemieckiego reformatora jedności z Kościołem, a nie dowodem jakiegoś personal-
nego konfliktu na linii papież – niemiecki augustianin. Luter bowiem oprócz bulli
wzywającej go do posłuszeństwa nauczaniu Kościoła wrzucił w ogień księgę prawa
kanonicznego, podręcznik dla spowiedników (Summa angelica autorstwa Angelusa
de Clavasio) oraz pisma polemistów Lutra broniących katolickiego nauczania.

Protestancka reformacja całkowicie odrzuciła katolicką naukę o sakramentach świę-
tych. Twórcy reformacji utrzymali właściwie tylko sakrament chrztu, pozostałych
sześć, o których od początku nauczał Kościół katolicki, odrzucili. Dotyczyło to rów-
nież sakramentu Ołtarza (Eucharystii), który jest „Źródłem i szczytem” duchowego
życia Kościoła (konstytucja soborowa Sacrosanctum Concilium). (…)

Re

w

olu

cja p
ro

te

sta

nc

ka – o

dno

w

a c
zy d
es

tru

kc

ja?

R

ap

o

rt

P

C

h24
.p

l

background image

Nie ma czegoś takiego jak „protestancka Msza Święta”, bo nie ma uznania przez
uczniów Lutra i Kalwina nauki o cudownym uobecnieniu Ofiary Chrystusa za po-
średnictwem kapłana, który staje przy ołtarzu, jako alter Christus.

Niejeden z tych, którzy po 1517 roku uważali, że odkryli „prawdziwą Ewangelię”
wolną od „papistowskich zabobonów”, nie wahali się w tej ostatniej kategorii
umieszczać katolickiej Mszy Świętej, którą Kościół odprawiał od początku swojego
istnienia. W 1534 roku Francją wstrząsnęła tzw. noc plakatów, gdy pewnej paździer-
nikowej nocy 1534 roku w Paryżu, Orleanie, Amboise, a nawet na drzwiach kró-
lewskiej komnaty pojawiły się plakaty zawierające, jak głosił nagłówek Prawdziwe
artykuły na temat okropnych, wielkich i ważnych nadużyć mszy papieskiej, wymyślonej
specjalnie przeciw świętej Wieczerzy Jezusa Chrystusa
.

Później okazało się, że autorem tego pamfletu był protestancki pastor Antoni Mar-
court z Neuchâtel. (…) Nie zabrakło również drwin z katolickiej liturgii. Protestancki
autor pisał w tym kontekście o dzwonieniu, wyciu, śpiewaniu, ceremoniach, światłach,
okadzaniach, maskaradach i innych małpich popisach
. (…)

Co to jest czystość?

Reformacja w decydujący sposób przyczyniła się również do sekularyzacji (zeświec-
czenia) instytucji małżeństwa, a to poprzez odrzucenie jego sakramentalnego cha-
rakteru. Również pod tym względem prekursorem był Marcin Luter. Jak podkreślają
badacze zajmujący się tym aspektem nauczania twórcy protestanckiej reformacji,
jego spojrzenie na małżeństwo było w dużym stopniu pochodną wytoczonej przez
Lutra walki z celibatem oraz ślubami zakonnymi. Z tym zaś związane jest specyficz-
ne pojmowanie przez Lutra cnoty czystości i roli kobiety w rodzinie.

Twórca reformacji niejednokrotnie wyrażał się bardzo pogardliwie o kobietach.
Twierdził więc, że chwasty rosną szybko, dlatego też dziewczynki rosną szybciej niż
chłopcy
. W czasie swoich „rozmów przy stole” (Tischreden) rozwijał ten temat w cha-
rakterystyczny dla siebie, dość obcesowy sposób: Kobietom zbywa na sile i  mocy
ciała i na rozumie. Mężczyźni mają szeroką pierś i małe biodra, dlatego też mają więcej
rozumu aniżeli kobiety, które z kolei mają wąskie piersi, a za to szerokie biodra i zadek.
Co oznacza, że powinny pozostawać w domu, siedzieć tam cicho, zajmować się dziećmi.

18

background image

Dziewczynki nie powinny zabierać głosu publicznie.

Począwszy od swojej wymierzonej w katolickie zakony rozprawy De votis monasticis
(O ślubach zakonnych) z 1521 roku, Marcin Luter coraz wyraźniej akcentował swoje
przekonanie, że składane przez zakonników i zakonnice śluby czystości oraz celibat
księży są zaprzeczeniem Bożego planu, wedle którego ludzie powinni zawierać
związki małżeńskie. Według niemieckiego reformatora Chrystus w Ewangelii nie
zachęcał do życia w celibacie. Konsekwentnie też Luter nie szczędził obelg wobec
wielu świętych Pańskich, począwszy od Ojców Pustyni (szaleni święci, którzy na pust‑
kowiu chcieli złamać swoje naturalne skłonności
), którzy szli za ewangeliczną radą
życia w celibacie i czystości. (…)

Koniec z nierozerwalnością małżeństwa jako sakramentu

W kazaniu z 1519 roku poświęconym małżeństwu Marcin Luter wymienił trzy dobra
płynące z małżeństwa: fides (wiara), proles (potomstwo) i sacramentum. Z tym, że ten
ostatni termin rozumie on tylko w sensie obrazowym/metaforycznym. Podobnie jak
polanie wodą w czasie chrztu oznacza łaskę, tak i stan małżeński jest sakramentem,
czyli „zewnętrznym znakiem złączenia w Chrystusie ludzkiej i boskiej natury”. W ten
sposób – jak pisze – sakramentalny charakter małżeństwa w sensie dogmatycznym
nie został wprost zakwestionowany, ale wyraźnie poddany w wątpliwość.

Ostateczne odrzucenie katolickiej nauki o sakramentach, w tym o sakramencie
małżeństwa, nastąpiło u Lutra w 1520 roku w opublikowanym wówczas traktacie
De captivitate Babylonica (O niewoli babilońskiej). W tym samym tekście twórca re-
formacji nie tylko wypowiedział posłuszeństwo papieżowi i biskupom, ale odrzucił
idące od czasów apostolskich nauczanie Kościoła, że małżeństwo jako sakrament
jest przyczyną, a nie jedynie oznaką (symbolem) łaski Bożej. Od 1520 roku w naucza-
niu Marcina Lutra – a potem wśród kolejnych pokoleń jego uczniów – jest dokładnie
odwrotnie: małżeństwo jest tylko symbolicznym znakiem łaski Bożej, a nie jej przy-
czyną w życiu małżonków. To jest fundamentalna różnica.

Konsekwentnie bowiem, wraz z odrzuceniem prawdy o sakramentalnym charak-
terze małżeństwa, znika w protestanckiej perspektywie prawda o nienaruszalno-
ści małżeństwa. Obiektywne prawo małżeńskie zamienia się w subiektywną sprawę

Re

w

olu

cja p
ro

te

sta

nc

ka – o

dno

w

a c
zy d
es

tru

kc

ja?

R

ap

o

rt

P

C

h24
.p

l

background image

sumienia, w oparciu o które każdy może ostatecznie sam sobie udzielić dyspensy (ks. Z.
Baranowski).

Dyspensa na bigamię

Dyspensy udzielane przez Marcina Lutra nie miały li tylko charakteru ogólnych
wskazań. Odnosiły się również do konkretnych przypadków. Jeden z najgłośniej-
szych dotyczył landgrafa heskiego Filipa, który radził się twórcy reformacji, czy może
wstąpić w ponowny związek małżeński, nie rozstając się ze swoją dotychczasową
małżonką. Luter udzielił landgrafowi swojej dyspensy na bigamiczny związek, uwa-
żając, że rozwód jest gorszy od poligamii (w tym przypadku bigamii). Powoływał się
przy tym na księgi Starego Testamentu i opisane w nich wielożeństwo patriarchów
i królów Izraela. Jednak sam do końca nie był przekonany do tej argumentacji, skoro
w liście do Filipa heskiego z 1540 roku radził mu, by swój bigamiczny związek możli-
wie skrupulatnie trzymał w tajemnicy przed swoimi poddanymi. (…)

Jak już zaznaczono, decydującym krokiem podjętym przez Marcina Lutra w kie-
runku sekularyzacji małżeństwa, czyli odarcia go z sakralnego charakteru, było
zanegowanie przezeń katolickiej nauki o sakramencie małżeństwa. Druga „zasługa”
niemieckiego reformatora w tym względzie polegała na tym, że odrzucając autory-
tet hierarchicznego Kościoła, a tym samym również prawa kanonicznego, Luter od-
dawał władzy świeckiej (władzy państwowej) wszystkie sprawy dotyczące regulacji
prawa małżeńskiego. (…)

Zeświecczenie instytucji małżeństwa, czyli tzw. małżeństwa cywilne oraz rozwody,
wprowadziła do prawodawstwa europejskiego rewolucja francuska, a potem Napo-
leon. Należy jednak pamiętać o tym, że była to tylko kontynuacja procesu rozpoczę-
tego za sprawą Marcina Lutra w epoce reformacji. (…)

20

background image

Marcin Luter stworzył założenia absolutyzmu władzy i dał początek nowożyt-
nym ruchom nacjonalistycznym. Tylko ten, kto nie zna teoretycznych założeń
reformacji lub jest od niej „zależny”, może pomyśleć o „rehabilitacji” Lutra na
płaszczyźnie religijnej – mówi włoski filozof, profesor Danilo Castellano.

Panie Profesorze, można odnieść wrażenie, że pięćset lat po reformacji myśl
oraz postać Lutra doczekały się procesu „rehabilitacji” również ze strony ka-
tolicyzmu. Co Pan o tym myśli?

– Bez wątpienia świat katolicki ponownie zwrócił się ku ojcu reformacji i spojrzał
na niego bardziej przychylnym okiem. Na przykład kardynał Reinhard Marx, arcy-
biskup Monachium i Fryzyngi, aktualny przewodniczący Konferencji Episkopatu
Niemiec, w 2015 roku nawoływał do całkowitej „rehabilitacji” Lutra. Kardynał Kasper
natomiast uważa, że Lutra należy „czytać” w sposób przeciwny do tak zwanej „pru-
skiej interpretacji”. Sam papież Franciszek wydaje się przekonany, że reformacja to
odpowiedź na potrzebę duchowej odnowy. Ten proces przebiega od dawna. Nie
należy zapominać, że Jan Paweł II w 1980 roku udał się do Niemiec jako „pielgrzym”,
aby – jak sam powiedział – podczas swojej podróży spotkać się z przedstawicielami
protestantyzmu. Niestety, o reformacji często mówi się tak naprawdę nie wiedząc,
czym ona jest. „Chrzci się” ją tylko i wyłącznie z przyczyn „klerykalnych”.

Luter to ojciec wszystkich rewolucji

Re

w

olu

cja p
ro

te

sta

nc

ka – o

dno

w

a c
zy d
es

tru

kc

ja?

R

ap

o

rt

P

C

h24
.p

l

background image

Co ma Pan na myśli?

– Współczesną katolicką kulturę Zachodu charakteryzuje luterańska doktryna gno-
stycyzmu. Chodzi tu i o Europę, i o Amerykę. Dzisiejsza kultura katolicka nie lubi
zaangażowania i wyzwań. Woli „dopasowywać się”. Dlatego „chrzci” (oczywiście
z opóźnieniem) to, co powinna podważać za pomocą argumentów, a nie za pomocą
obelg (jak to częściowo miało miejsce w przeszłości) czy poprzez „otwarty” atak po-
zbawiony racjonalnego uzasadnienia. „Klerykalizm” nie jest niczym innym – mówił
o tym po mistrzowsku Augusto Del Noce – jak tylko usilnym staraniem, by wsiąść do
pędzącego pociągu historii i nie zostać z niego wyrzuconym.

Pana zdaniem dotyczy to całej kultury katolickiej?

Błędem i przejawem egoizmu byłoby twierdzenie, że cała kultura katolicka jest
„klerykalna”. Zarówno w przeszłości, jak i współcześnie było i jest wiele ciekawych
interpretacji myśli Lutra. Na przykład w kwietniu zeszłego roku w Meksyku odbyła
się międzynarodowa konferencja na temat etycznych, politycznych i prawnych
konsekwencji protestantyzmu. Wnioski z tamtego spotkania zdecydowanie loku-
ją się na przeciwnym biegunie w stosunku do „rehabilitacji” proponowanej przez
kard. Marksa i postulowanej przez papieża Franciszka. Ujawniono tam kilka „spraw”
godnych najwyższej uwagi, ponieważ dotyczą one kwestii istotnych i delikatnych
dla naszej epoki (i dla Kościoła, i dla społeczeństwa). Poważni i uznani badacze
z różnych krajów (Argentyny, Brazylii, Chile, Kolumbii, Francji, Włoch, Meksyku, Hisz-
panii i Stanów Zjednoczonych), stosując ściśle określone metody, poddali analizie
„lekturę” Lutra pod kątem etycznych, politycznych i prawnych aspektów reformacji.

W Meksyku Pana wystąpienie dotyczyło protestanckiej genezy ludów no-
wożytnych i konsekwencji eklezjologicznych. To bardzo aktualny temat tak
w polityce, jak i w Kościele katolickim.

Bez wątpienia nowożytna historia polityczna opiera się na kategorii „ludu” wywo-
dzącej się od Lutra. Sam Kościół katolicki (mimo że nie przyjmuje koncepcji Lutra)
odczuł jego „wpływ”, widoczny zwłaszcza na Soborze Watykańskim II. Tej kwestii
należy być świadomym, aby nie wzmagać chaosu.

Dlaczego, Pana zdaniem, można powiedzieć, że ojciec reformacji zapoczątko-
wał wszystkie nowożytne rewolucje?

22

background image

Luter nie jest myślicielem ani tym bardziej myślicielem spójnym. Podkreślał to na
przykład luteranin Kierkegaard. Nie jest również egzegetą. Luter jest raczej herme-
neutą. Kimś, kto „czyta” Pismo według swoich założeń, „poprawiając” to, co nie jest
w zgodzie z jego tezami. Luter jednak zapoczątkował wszystkie nowożytne rewo-
lucje ze względu na swój nihilizm (odziedziczony po nominalizmie), swój radykalny
subiektywizm, który dał podwaliny pod „wolność negatywną” (rozwijaną konse-
kwentnie przez „filozofię nowożytną”) i swoją koncepcję sumienia jako „właściwości
natury” będącej zaprzeczeniem sumienia moralnego. Na płaszczyźnie politycznej
ojciec reformacji stworzył założenia absolutyzmu władzy (spoczywającej zarówno
w rękach państwa, jak i ludu). Francisco Elias de Tejada na przykład słusznie zauwa-
żył, że reformacja była przyczyną pięciu „przełomów”: religijnego (to oczywiste),
etycznego (Luter uczynił Machiavellego „aktualnym”), politycznego (usystematy-
zowanego przez Bodina), prawnego (teoretycznie opracowanego przez Hobbesa)
oraz socjologicznego (uderzającego w chrześcijaństwo zwłaszcza poprzez teorie
przyjęte i narzucone na mocy traktatu westfalskiego). Ponadto Luter dał początek
nowożytnym ruchom nacjonalistycznym, pomylił politykę z władzą, utożsamił też
władzę i suwerenność.

Czyli, Pana zdaniem, Luter jest przyczyną tragedii historii nowożytnej
i współczesnej…

Nie należy upraszczać tego tematu. Można stwierdzić – aby to wykazać i uargu-
mentować, potrzeba by setek stron – że Luter stoi u podstaw wielu złych aspektów
naszych czasów. Tylko ten, kto nie zna teoretycznych założeń reformacji lub jest od
niej „zależny”, może pomyśleć o „rehabilitacji” Lutra na płaszczyźnie religijnej.

Na płaszczyźnie obywatelskiej i politycznej – wbrew temu, co się powszechnie
sądzi, zważywszy na aktualną dominację jego teorii – myśl luterańska została cał-
kowicie pokonana przez wydarzenia historyczne, prawodawstwo inspirowane jego
założeniami, przez chaos i dezorientację Zachodu, który błądzi i szuka rozwiązania
swych poważnych problemów w radykalizacji reformacji.

Re

w

olu

cja p
ro

te

sta

nc

ka – o

dno

w

a c
zy d
es

tru

kc

ja?

R

ap

o

rt

P

C

h24
.p

l

background image

Mówimy to z głębokim żalem. To, co wyszło na światło dzienne podczas spo-
tkania ekumenicznego pomiędzy papieżem Franciszkiem a Światową Federa-
cją Luterańską w Lund, wydaje się nową religią. Religią, której punkty wyjścia
są wyraźne, ale punkty dojścia mroczne, niepokojące.

Sloganem, który rozbrzmiewał najdonośniej w katedrze w Lund, był slogan o po-
trzebie „wspólnej ścieżki”, która doprowadziłaby katolików i luteranów „od konfliktu
do komunii”. Zarówno papież Franciszek, jak i pastor Martin Junge, sekretarz Fede-
racji Luterańskiej, nawiązywali w swoich kazaniach do ewangelicznej przypowieści
o winorośli i gałązkach. Katolicy i luteranie mieliby być „suchymi gałązkami” jedne-
go krzewu winorośli, które nie przynoszą owoców w wyniku podziału z roku 1517.
Jednakże nikt nie wie, czym miałby być ten „owoc”. W tej chwili jedyne, co wydaje
się łączyć zarówno katolików, jak i luteranów, to stan głębokiego kryzysu, choć wy-
wołany innymi przyczynami.

Luteranizm był jednym z poważnych czynników sekularyzacji społeczeństwa Za-
chodu, a dzisiaj doświadcza przedśmiertnych drgawek, co spowodowane jest kon-
sekwencją, z jaką rozwinął ziarna swojego własnego zniszczenia, obecne u samych

De Mattei: Klęcząc przed Lutrem

24

background image

jego początków. Kraje skandynawskie, od dawna uważane za wzory naszej przy-
szłości, stały na pierwszej linii sekularyzacji. Jednakże Szwecja, po tym, jak prze-
kształciła się w kraj multikulturalizmu i praw homoseksualistów, jest dzisiaj krajem,
w którym praktykuje… 2% luteranów. A 10% ludności wyznaje islam!

Kościół katolicki natomiast znajduje się w kryzysie samozniszczenia, co jest wyni-
kiem porzucenia swojej tradycji, by przyjąć proces sekularyzacji współczesnego
świata, dokładnie w chwili, kiedy następuje jego dezintegracja. Luteranie szukają
w  ekumenizmie tchnienia życia, a Kościół katolicki nie zdaje sobie sprawy z wynika-
jącego z tych uścisków tchnienia śmierci.

To, co nas jednoczy, jest dużo większe od tego, co nas dzieli – powtarzano ponownie na
ceremonii w Lund. Jednak, co dokładnie jednoczy katolików i luteranów? Nic, nawet
chrzest – jedyny z siedmiu sakramentów, który uznają luteranie. W rzeczywistości
dla katolików chrzest usuwa grzech pierworodny, podczas gdy zdaniem luteranów
nie może on być anulowany, bowiem według nich natura ludzka jest „radykalnie
zepsuta”, a grzech „niezwyciężony”. Formuła Lutra grzesz mocno, ale jeszcze mocniej
wierz
rzeczywiście streszcza jego myśl. Człowiek jest niezdolny do dobra i nie może
zrobić nic innego, jak grzeszyć i ślepo zdać się na Bożą łaskę. Bóg decyduje w arbi-
tralny, nieodwołalny sposób, kto zostaje potępiony, a kto zbawiony. Wolność nie
istnieje, tylko surowa predestynacja wybranych i potępionych.

Protestanckie zawołanie „tylko wiara” idzie w parze z „tylko Pismo”. A przecież
według katolików istnieją dwa źródła Bożego Objawienia: Pismo Święte i Tradycja.
Luteranie wykluczają Tradycję, gdyż twierdzą, że człowiek musi nawiązać bezpo-
średnią relację z Bogiem, bez żadnego pośrednictwa. Jest to zasada „wolności
badania” Biblii, z której wyrasta indywidualizm i współczesny relatywizm. Zasada
ta zakłada zakwestionowanie Kościoła i papieża, którego Luter nazwał „apostołem
szatana” i „antychrystem”. Oprócz papieża, Luter szczególnie nienawidził katolickiej
Mszy, którą chciał zredukować do zwykłego „upamiętnienia”. Jak? Poprzez zakwe-
stionowanie ofiarnej natury transsubstancjacji chleba i wina w Ciało i Krew Jezusa
Chrystusa. A przecież dla katolików odnawianie bezkrwawej ofiary Chrystusa, którą
jest Msza Święta, jest jedynym źródłem Bożej łaski. Czy jest to proste nieporozumie-
nie i niezrozumienie?

Papież Bergoglio oświadczył w Lund: My także musimy spojrzeć z miłością i uczciwością

Re

w

olu

cja p
ro

te

sta

nc

ka – o

dno

w

a c
zy d
es

tru

kc

ja?

R

ap

o

rt

P

C

h24
.p

l

background image

na naszą przeszłość, uznać błąd i prosić o przebaczenie”. I jeszcze: „należy przyznać z tą
samą uczciwością, że nasz podział był odstąpieniem od pierwotnej intuicji ludu Bożego,
który w sposób naturalny dąży do pozostawania w jedności, a podział ten został spowo‑
dowany bardziej przez światowych ludzi władzy, a nie wolę wiernych
.

Kim są ci ludzie władzy? Czy to papieże i święci, którzy od samego początku walczy-
li przeciwko luteranizmowi? Czy to Kościół, który przez pięć wieków go potępiał?
Sobór Trydencki wygłosił wszak stanowcze słowa o niezgodności wiary katolickiej
z wiarą protestancką! Nie możemy podążać za papieżem Franciszkiem po innej
ścieżce.

Roberto de Mattei

26

background image

Przypominamy felieton Grzegorza Brauna z 51. numeru magazynu „Polonia
Christiana”. Gdy oddawano tamten numer do druku, informacje o planowanej
wizycie papieża na rocznicy reformacji odbierano jeszcze jako co najmniej
„niewiarygodne”. Dziś wiemy już, że Franciszek rzeczywiście poleciał do
Szwecji. Mimo tego przypominamy argumenty Brauna, opublikowane latem
tego roku:

Anonsowany oficjalnie udział papieża Franciszka w „ekumenicznym spotkaniu”
w Lund, gdzie dziesięć tysięcy katolików i luteran zaangażowanych w działalność na
rzecz pokoju, zwalczania skutków ocieplenia klimatu i pomagających uchodźcom
ma
uczestniczyć między innymi we wspólnym dziękczynieniu za „dary reformacji”, to
wiadomość tchnąca tak głębokim absurdem, że zrazu trudno ją było traktować
inaczej niż jako ponury żart, mimochodem trafiający w istotę problemu, jakim dla
współczesnego Kościoła są ekumaniacy. Niestety, to nie Radio Erewań, a Radio
Watykańskie nadaje w poważnym tonie takie właśnie kawałki, które przyprawiają
normalnego, przywiązanego do Tradycji i usiłującego zachować ostatki szacunku
do hierarchii katolika nie tylko o głęboki smutek, ale i o – nie ma co owijać w baweł-
nę – wzbierający gniew.

Za „dary reformacji” już dziękujemy

Re

w

olu

cja p
ro

te

sta

nc

ka – o

dno

w

a c
zy d
es

tru

kc

ja?

R

ap

o

rt

P

C

h24
.p

l

background image

Oczywiście zawsze warto brać pod uwagę możliwość manipulacji – w medialnym
przekazie nie od wczoraj normą jest wszak fałszowanie sensów i nadinterpretacje
intencji Stolicy Apostolskiej. Wszelkie złudzenia rozwiewa jednak lektura doku-
mentów przygotowanych już zawczasu na tę okoliczność – skromnej objętości
tekst ekumenicznej quasi-liturgii zatytułowany Wspólna modlitwa oraz obszerne
opracowanie quasi-teologiczno-historyczne pod tytułem Od konfliktu do komunii.
Luterańsko‑katolickie wspólne upamiętnienie Reformacji 2017
– sygnowanych pospo-
łu przez liderów Światowej Federacji Luterańskiej i Papieskiej Rady ds. Popierania
Jedności Chrześcijan. Choć słowo „prawda” pada tam na co drugiej stronie, trudno
oprzeć się wrażeniu, że mamy do czynienia z potężną manifestacją czegoś wręcz
przeciwnego.

Byłoby pół biedy, gdyby autorzy poprzestali na pseudoteologicznym mętniactwie –
rozpoznawalnym znaku markowym JE kardynała Kocha, który pokazał już wszak nie
raz, jak dalece obojętne lub nieznane są mu fakty historyczne i normy logicznego
wywodu (a to między innymi w ubiegłorocznej „refleksji” na temat „dialogu z ju-
daizmem” opublikowanej na pięćdziesięciolecie deklaracji Nostra aetate). Gdybyż
więc autorzy w ogóle odpuścili sobie omawianie tak zwanej reformacji w jej real-
nym, dziejowym wymiarze, wówczas moglibyśmy krytykować ich za oderwane od
rzeczywistości teoretyzowanie przy jednoczesnym abstrahowaniu od faktografii.
Oni jednak poświęcili zdarzeniom z przeszłości cały osobny rozdział zatytułowany
szumnie – a jak się okazuje, całkowicie bez pokrycia – Szkic historyczny luterańskiej
reformacji i katolickiego responsu
, w którym dają pokaz już nie tylko hipokryzji, ale
i zakłamania.

Jakże bowiem można poświęcić sprawie całych kilkadziesiąt stron, a słowem nie
napomknąć o tym, co było naczelną zasadą organizacyjną i podstawową praktyką
działania rewolucji protestanckiej, a mianowicie o rabunkach i wojnach. Zmilitary-
zowana i upolityczniona przemoc była wszak podstawowym narzędziem, bez któ-
rego ten wielki projekt nigdy nie ruszyłby z miejsca. Bez zbrojnego ramienia władzy
świeckiej księgi Lutra nigdy nie zbłądziłyby pod żadne strzechy. A skąd finanse na
walkę z „papizmem”? Oczywiście z grabieży: „przekształcenia własnościowe” na
masową skalę, w pierwszej kolejności konfiskata dóbr klasztornych, a w ślad za
tym odebranie majątku wszystkim, którzy ośmielili się stanąć w obronie Kościoła
– to przecież pierwsze, założycielskie akty wszystkich bez wyjątku protestanckich
reżimów.

28

background image

Pisać zatem o niuansach interpretacyjnych i kontrowersjach doktrynalnych doty-
czących na przykład „odpustów” czy „usprawiedliwienia”, a nie wspomnieć przy
tym o politycznym wymiarze i tragicznych konsekwencjach buntu Lutra – to jak
pisać o idei marksizmu-leninizmu, a nie wspomnieć o horrorze rewolucji bolszewic-
kiej. Pisać o gwałtownym rozwoju teologii protestanckiej, a nie mówić o masowych
mordach, ekspropriacjach, prześladowaniach i trwałej dewastacji całego łaciń-
skiego świata – to jakby pisać o różnicach między młodym Marksem a starym, nie
wspominając przy tym o realiach i praktyce sowietyzmu w XX wieku. Autorzy Od
konfliktu do komunii
tak właśnie postępują – powielają stare klisze propagandowe
z fałszywą wizją „protestantyzmu” jako rewolucji jakoby przede wszystkim moralnej
a jednocześnie oddolnej, jakiegoś ruchu ludowego, rzekomo spontanicznego bun-
tu skrzywdzonych i oszukanych mas – gdy w rzeczywistości był to przede wszyst-
kim bunt zdemoralizowanych elit, którym nauka Lutra przydała się, owszem, jako
ideologia legitymizująca gigantyczny „skok na kasę”.

Ciekawa rzecz, że takie właśnie oblicze rewolucji protestanckiej – jako projektu
„nowego wspaniałego świata” opartego na sile militarnej i politycznej, istotowo
antychrześcijańskiego – manifestuje się w sposób całkiem otwarty (z obfitości serca
usta mówią) w tak ważnej dla samych heretyków formie „upamiętnienia”, jaką jest
słynna genewska Ściana Reformacji – gdzie obok centralnej dla lokalnej tradycji
postaci Kalwina, na poczesnych miejscach znalazło się między innymi dwóch wo-
jaków, bynajmniej nie subtelnych teologów: lord-protektor Cromwell i admirał de
Coligny (który byłby może został francuskim Cromwellem, gdyby kontrrewolucja
nie wykazała się refleksem). Otóż w całym tym rozległym, quasi-socrealistycznym
monumencie, wśród dziesiątków pomników i pomniczków heretyckich liderów
(z Polaków, chwała Bogu, ma tu swoje popiersie jeden tylko Jan Łaski), trudno dopa-
trzeć się bodaj jednego znaku Krzyża Chrystusowego (sic).

Tymczasem bowiem protestantyzm zrobił już swoje i na naszych oczach schodzi
ze sceny. Rewolucja światowa w ramach mądrości kolejnych etapów sięga po coraz
to nowe ideologie – wszystkie one jednak czerpią z tamtego zatrutego źródła. Jak
bez niedomówień wykłada ksiądz profesor Tadeusz Guz: Wspólnym mianownikiem
wszystkich ideologii nowoczesności jest ich wrogie antykościelne i antykatolickie ob‑
licze oraz ich żywotna relacja z protestantyzmem. Nikt tak nie próbował satanizować

Re

w

olu

cja p
ro

te

sta

nc

ka – o

dno

w

a c
zy d
es

tru

kc

ja?

R

ap

o

rt

P

C

h24
.p

l

background image

Boga jak Marcin Luter. Zatem jesienią w szwedzkim Lundzie przystoi, owszem, jedna
intencja nie dosyć chyba omodlona: o spokój duszy dzielnego Nilsa Dacke i wszyst-
kich innych skandynawskich męczenników. A kto się tam wybiera dziękować za
„dary reformacji”, ten przejawia poważny deficyt ducha lub intelektu – tertium non
datur
– brak wiedzy albo uczciwości.

Grzegorz Braun

30

background image

Niektórzy traktują Marcina Lutra nie tylko jako religijnego rewolucjonistę, ale także
ojca współczesnego języka niemieckiego. Czy mają rację? Sprawie „legendy” Lutra
jako tłumacza przyjrzał się Timothy Lang z portalu ChurchMilitant.com. Z tekstu
wynika porażająca prawda – twórca protestantyzmu celowo umieszczał w „swojej”
Biblii nieścisłości, by udowadniać heretycką i nieznaną przez 1500 lat chrześcijań-
stwa naukę o zbawieniu.

Autor podaje w wątpliwość legendę przypisującą autorowi ukończenie swego
tłumaczenia w ciągu 10 tygodni oraz traktującą ojca protestantyzmu jako „niezwy-
kle błyskotliwego uczonego i teologa”, uzdolnionego pod względem znajomości
greki, hebrajskiego, klasyków i pism Ojców Kościoła. Przede wszystkim zaznacza,
że istniało przynajmniej 26 niemieckich przekładów dostępnych w Niemczech przed
tłumaczeniem Lutra
.

Przypominając, że świętemu Hieronimowi przekład Biblii na język łaciński (tzw.

Czy Luter naprawdę przetłumaczył

Biblię na niemiecki? Nieścisłość,

by potwierdzić heretycką naukę

Re

w

olu

cja p
ro

te

sta

nc

ka – o

dno

w

a c
zy d
es

tru

kc

ja?

R

ap

o

rt

P

C

h24
.p

l

background image

Wulgata) zabrał 15 lat, Lang pyta, jak to możliwe, że Luter przetłumaczył Nowy Te-
stament w ciągu zaledwie 10 tygodni?

Szukając odpowiedzi na to pytanie, sięga m.in. po pracę... protestanckiego uczone-
go, dr Henry’ego C. Veddera, który podważa umiejętności językowe Lutra i wskazuje
na brak odpowiedniego aparatu naukowego, co uniemożliwia dokonanie takiego
dzieła w tak krótkim czasie. Stwierdza też, że dzisiejszy pastor, który odbył kurs greki
w college’u i seminarium, jest dużo lepszym uczonym od Lutra
. Wystarczy dokonać
prostego eksperymentu: niech taki człowiek przetłumaczy jeden rozdział z Nowego
Testamentu, a następnie czas, jaki na to poświęcił, pomnoży przez pozostałe roz-
działy i zastanowi się, czy jest to w ogóle wykonalne.

Protestancki uczony sugeruje, że Luter nie dokonał samodzielnego tłumaczenia ani
też nigdy nie twierdził, że to zrobił. Jest to jedynie legenda stworzona przez jego
wyznawców.

Co ciekawe, wygląda na to, że ojciec reformacji posłużył się istniejącą wcześniej
w  języku niemieckim wersją Nowego Testamentu. Chodzi o Codex Teplensis, za-
wierający „siedem artykułów wiary”, za którymi najwidoczniej stoi heretycka sekta
waldensów i wielu też przypisuje im autorstwo tego przekładu. Ta stara niemiecka
Biblia była tak pracowicie wykorzystana przez Lutra, że jedynym ścisłym opisem jego
wersji jest nazwanie jej staranną redakcją starszego tekstu
.

Pytając, co motywowało Lutra, Lang powołuje się na katolickiego uczonego, Hart-
mana Grisara, autora sześciotomowej biografii ojca protestantyzmu. Przytacza on
wypowiedź współczesnego Lutrowi teologa, J. Emsera, wskazującego na wady tłu-
maczenia, ale również na to, że część z nieścisłości była dokonana z premedytacją.
Emser mówi o ponad 1400 fragmentach, które Luter oddał w fałszywym i heretyckim
znaczeniu
.

Luter po prostu potrzebował potwierdzenia swojej nauki o zbawieniu tylko przez
wiarę, a więc znalazł ją wszędzie. Chciał, aby każdy inny też ją znalazł, a zatem wyko‑
rzystał każdą sposobność, zarówno w samym tekście, jak i w przedmowach do każdej
księgi, by wymusić na Piśmie Świętym podtrzymanie jego radykalnej, heretyckiej, nigdy
nie uczonej wcześniej wersji zbawienia
.

32

background image

Nawet współczesny luterański profesor historii Kościoła, Eric Gritsch, pisze, że owa
Biblia była niewątpliwie Biblią Lutra. Przedmowy i przypisy czyta się jak rozwijający się
katechizm teologii Lutra
, której istotę stanowi nauka o „usprawiedliwieniu jedynie
przez wiarę”.

Zdaniem Langa, Luter, który został ekskomunikowany i wyjęty spod prawa, ukrywając
się na zamku w Wartburgu musiał coś zrobić, by jego doktryna, której wcześniej
przez 1500 lat nikt w Piśmie Świętym nie dostrzegał, nie trafiła na śmietnik historii.
Tym czymś było wydanie Nowego Testamentu po niemiecku i napisanie przedmów do
każdej księgi, które miały pomóc czytelnikom odkryć na nowo wszędzie zbawienie przez
wiarę. Ani tłumaczenie, ani geniusz teologiczny nie zostały zastosowane do Pisma Świę‑
tego – jedynie herezja rozwijana i szerzona przez kogoś, kto miał dojmującą potrzebę
pewności, niezwykle aroganckie podejście i żywił totalną nienawiść i brak szacunku dla
każdego, kto się z nim nie zgadzał oraz dla prawowitego autorytetu
.

Re

w

olu

cja p
ro

te

sta

nc

ka – o

dno

w

a c
zy d
es

tru

kc

ja?

R

ap

o

rt

P

C

h24
.p

l

background image

Niechęć do dekalogu, odrzucenie roli Bożej Łaski, przekonanie o nieodwracalnym
zepsuciu człowieka – to tylko niektóre spośród tez Marcina Lutra, którym od pię-
ciuset lat hołdują protestanckie wspólnoty. W roku pięćsetlecia reformacji warto
poznać najważniejsze błędy heretyka z Wittenbergi.

Liczne błędy Marcina Lutra zostały przez pół tysiąclecia opisane już wielokrotnie.
Jednak w roku, w którym wraca się do jego rewolty i nawet wewnątrz Kościoła kato-
lickiego próbuje się usprawiedliwiać heretyckie tezy, trzeba je znów przypominać.
Dokonał tego ostatnio Robert Siscoe z magazynu „The Remnant”.

Warto podkreślić, że propagowana przez Lutra doktryna „sola fide”, zgodnie z którą
grzeszny człowiek może przyjąć Boże przebaczenie jedynie poprzez wiarę w  Je-
zusa Chrystusa, sprowadza się do hasła „wiara bez uczynków”. Ponadto jest ona
zakorzeniona w zupełnie innym niż katolickie, pojęciu wiary, która usprawiedliwia
i może zbawić człowieka bez konieczności posłuszeństwa wobec prawa moralnego.
Jak zauważa Robert J. Siscoe, na stronach portalu remnantnewspaper.com, błędy
Lutra i jego następców zrodziły się z pogardy do świętej sprawiedliwości Boga oraz
Jego prawa moralnego, a także w wyniku konsekwentnego zakłócania Bożego

9 największych błędów Lutra

34

background image

Miłosierdzia. Są to, zdaniem autora problemy, które współcześnie zainfekowały
wielu wysokich rangą hierarchów Kościoła.

Należy pamiętać, że dla protestantów terminy takie jak wiara, łaska czy usprawiedli-
wienie mają inne znaczenie niż dla wiernych Kościoła Katolickiego. Watro uwzględ-
nić ten fakt jeśli kiedykolwiek przyjdzie nam dyskutować z jakimś uczniem Lutra.

W celu właściwego zrozumienia błędów w logice Lutra warto najpierw zastanowić
się nad znaczeniem terminów takich jak wiara, łaska czy usprawiedliwienie, tak jak
nauczał o nich Bóg w swoim Kościele.

Nauczanie Kościoła Katolickiego

Siscoe wyjaśnia, że nadprzyrodzony akt wiary to intelektualna zgoda na prawdy
ujawnione przez Boga i nieomylnie uznane przez Kościół jako konieczne do przyję-
cia przez wiernych. Akt wiary jest prostym i uporządkowanym aktem, zakorzenio-
nym w teoretycznym intelekcie. To właśnie poprzez intelekt Bóg ujawnia wszystko
co chce nam ujawnić, jednak nie z powodu jakiejś wrodzonej prawdy postrzeganej
jako naturalne światło rozumu, ale w obliczu autorytetu samego Boga, który nie
może oszukać lub zostać oszukanym. Akt wiary sam w sobie nie usprawiedliwia
więc człowieka. Dusza wprowadzana jest w stan usprawiedliwienia (na przykład
przyjaźni z Bogiem) poprzez napływ uświęcającej łaski i nadprzyrodzonej życzliwo-
ści, które to prowadzą do duchowego odrodzenia (metafizyczna zmiana w duszy)
oraz czynią człowieka „uczestnikiem Boskiej natury” (2 P, 1), a także „przybranym
synem Jezusa Chrystusa” (Ef, 1, 5) oraz dziedzicami Nieba (Rz, 8, 17).

Ten stan usprawiedliwiania jest chroniony poprzez posłuszeństwo wobec prawa
moralnego (Mt, 19:17), jednak może zostać zniszczony poprzez popełnienie jedne-
go grzechu śmiertelnego (Hbr, 10:26) ale i odzyskany poprzez pokutę i spowiedź
(1 J, 1,9; J 20,21-23). Osoba, która umrze w stanie nadprzyrodzonej łaski, zostanie
ocalona, jednak jeśli umrze bez niej – zostanie stracona. To właśnie uświęcająca
łaska zarówno usprawiedliwia, jak i ocala człowieka – a więc nie czyni tego wiara
sama w sobie, nawet jeśli termin ten jest rozumiany poprawnie, czyli po katolicku.

Dobre uczynki nie sprowadzają człowieka do stanu usprawiedliwienia, ale

Re

w

olu

cja p
ro

te

sta

nc

ka – o

dno

w

a c
zy d
es

tru

kc

ja?

R

ap

o

rt

P

C

h24
.p

l

background image

dodatkowo usprawiedliwiają oraz dodatkowo uświęcają kogoś, kto i tak już jest
w stanie łaski, jak możemy przeczytać w Apokalipsie: a sprawiedliwy niech jeszcze
wypełni sprawiedliwość, a święty niechaj się jeszcze uświęci!
(Ap 22, 11-12). Usprawie-
dliwienie, w tym wtórnym znaczeniu (na przykład potwierdzanie naszego życia w
większej zgodzie z Wolą Bożą poprzez postępowanie zgodnie z podszeptami Ducha
Świętego), jest tym znaczeniem, które powinniśmy odczytać z następujących słów:
Widzicie, że człowiek dostępuje usprawiedliwienia na podstawie uczynków, a nie samej
tylko wiary
(Jk, 2, 24).

Jest to zamknięte w pigułce katolickie nauczanie dotyczące wiary, usprawiedliwie-
nia oraz zbawienia.

A oto kolejne błędy Lutra wynikające z jego podstawowego błędu:

1. Zbawienie przez powiernictwo - „Tylko wiara”

Należy przypomnieć, że błędy Lutra związane z koncepcją zbawienia wynikają z in-
nego niż w Kościele Katolickim sposobu definiowania słów „łaska”, „usprawiedliwia-
ne” czy „wiara”. Zgodnie z nauczaniem Lutra wiara nie jest intelektualną zgodą na
prawdy objawione przez Boga, ale raczej „zaufaniem Bożej łasce”, połączonym z  sil-
nym przekonaniem, że jednostka otrzymała przychylność Boga i zostanie zbawiona.
Takie pojęcie wiary, jak zauważa autor, nie jest zakorzenione w intelekcie (wierze
w to, co Bóg objawił), ale w woli (zaufaniu wobec Boga). Taką postawę można ra-
czej zaklasyfikować jako teologiczną cnotę nadziei, ale nie wiary. Wybitny tomista,
filozof i teolog katolicki, ojciec Reginald Garrigou-Lagrange napisał: większość pro‑
testantów utrzymuje, że wiara tkwi w woli, co jest zgodne z ich błędną definicją wiary
jako zasadniczym zaufaniu w Boskie miłosierdzie dla odpuszczenia grzechów jednostki.
Zaufanie jednakże, sprowadza się do nadziei, która w istocie pochodzi z woli
.

2. Usprawiedliwianie: jedynie „deklarowana prawość”

Zgodnie z tym, co głosił Luter, usprawiedliwiona dusza nie stała się prawa ani jej
grzechy nie zostały prawdziwie zmazane. Luter nauczał, że akt usprawiedliwienia
składa się z pochodzącego z zewnątrz przypisania sprawiedliwości Chrystusa, przez
które to „wierzący” jest jedynie zadeklarowany jako prawy przez Boga (deklarowana
prawość), w przeciwieństwie do wewnętrznego napływu łaski do ludzkiej duszy
i prawdziwego zmazania grzechów, poprzez które jednostka naprawdę staje się pra-
wa. W celu zobrazowania tej nowej, jak na tamte czasy, doktryny usprawiedliwiania

36

background image

Luter powoływał się na przykład „gnojowiska przykrytego śniegiem”. Usprawiedli-
wiona dusza, tak jak gnojowisko pokryte śniegiem, istnieje w stanie grzechu i jest
jedynie przykryta przez sprawiedliwość Chrystusa. Będąc przykrytym przez spra-
wiedliwość Chrystusa, wierzący jest prawym poprzez taką deklarację (nie staje się
prawym).

3. Błędy dotyczące pojęcia „łaski”

Jako, że Luter zaprzeczył, że dusza ludzka może się dogłębnie zmienić i zregenero-
wać poprzez Ducha Świętego, odrzucił również doktrynę, zgodnie z którą łaska to
„permanentna, nadprzyrodzona jakość duszy”. Zamiast tego utrzymywał, iż jest to
„przychylność Boga” lub dobra wola Boga wobec człowieka. Luter wierzył, że łaska
to jedynie dyspozycja Boga wobec człowieka – litość (a nie nadprzyrodzone życie),
która jest wprowadzana poprzez duszę człowieka, która przekształca go od środka.

Chcąc w skrócie przedstawić nauczanie Lutra na temat usprawiedliwiania i zbawie-
nia, zdaniem Siscoe, można byłoby użyć słów: człowiek dokonuje aktu wiary (pokłada
swoje zaufanie w zasługach Chrysusa); sprawiedliwość Chrystusa jest mu przypisywana
i zakrywa jego grzeszność, bez dokonywania zmian w nim samym; Bóg spogląda wtedy
na wierzącego przychylnie (łaską) i jest pewny jego zbawienia – niezależnie od grzechów
jakie popełni w przyszłości.

Wobec tych fałszywych tez Lutra wypowiedział się Sobór Trydencki (1545-1563):
Jeżeli ktoś twierdzi, że ludzie są usprawiedliwieni poprzez okrycie sprawiedliwością
Chrystusa… z wyłączeniem łaski i życzliwości [dobroci], która wlewa się do ich serc przez
Ducha Świętego (Rz, 5:5) i pozostaje w nich, lub łaska, poprzez którą jesteśmy usprawie‑
dliwieni, jest jedynie dobrą wolą Boga, niech będzie wyklęty
(Sesja VI, Canon 11).

4. Całkowite i nieodwracalne zepsucie

Postulaty Lutra dotyczące usprawiedliwiania i łaski wynikały z jego przekonania, jako-
by ludzka natura została tak mocno uszkodzona przez grzech pierworodny, że nie jest
w stanie się zregenerować i zostać uświęconą: Natura ludzka jest tak mocno zniszczona,
że nigdy nie będzie w stanie się zregenerować i grzech pozostanie w duszy, nawet sprawie‑
dliwych, na zawsze. Cała wszechmocna łaska Boga nie oczyszcza z grzechu. Wszechmo‑
gący nie zważa na grzechy ludzi. On obejmuje ich zasługami Chrystusa i nie przypisuje do
[kategorii] grzesznika, którego wiara w cierpienia Odkupiciela jest manifestowana
.

Re

w

olu

cja p
ro

te

sta

nc

ka – o

dno

w

a c
zy d
es

tru

kc

ja?

R

ap

o

rt

P

C

h24
.p

l

background image

Doktryna Lutra dotycząca całkowitego zepsucia została dobrze wyrażona w nastę-
pujących słowach augustianina: Stworzone w smutku i korupcji grzechy dziecka jesz‑
cze w łonie matki, kiedy jeszcze jako zwykły płód, nieczysta masa materii, przed tym jak
stanie się istotą ludzką, popełnia niegodziwość i sprowadza na siebie potępienie. Wraz
z tym jak dorasta, wrodzony element zepsucia rozwija się. Człowiek powiedział wobec
grzechu Tyś jest mój ojciec i każdy czyn, jaki podejmuje, stanowi obrazę wobec Boga; do
robaków mówił jesteście moimi braćmi i czołga się jak one w bagnie i korupcji. On jest
niedobrym drzewem i nie może produkować dobrych owoców, gnojowiskiem i może
jedynie wydychać obrzydliwe odory. Jest tak dogłębnie uszkodzony, że całkowicie nie‑
możliwym jest podejmowanie przez niego dobrych działań. Grzech jest jego naturą; nic
nie uczyni popełniając go. Człowiek może czynić największa starania, by być dobrym,
jednak jego każde działanie będzie w sposób nieunikniony złe; popełnia grzech tak czę‑
sto jak bierze oddech
.

Ponieważ Luter utrzymuje, że usprawiedliwiony człowiek pozostaje tak wewnętrz-
nie uszkodzony, że nie posiada wolnej woli, zaprzecza tym samym konieczności po-
słuszeństwa wobec Boga poprzez podejmowanie dobrych uczynków (Mt 25: 31-46;
Jk 2:24). Ponadto potwierdza, że posłuszeństwo wobec prawa moralnego nie jest
do zbawienia wymagane. Zatem wszystko co potrzebne jest do zbawienia – to za-
ufanie Jezusowi Chrystusowi. Luter postulat ten opisał w tych słowach: Bóg jedynie
zobowiązuje cię byś wierzył i się przyznał. We wszystkich innych kwestiach pozostawia
ci wolność, Pan i Nauczyciel, byś czynił cokolwiek chcesz bez zagrożenia dla twojego
sumienia; wręcz przeciwne pewnym pozostaje, że jeśli o Niego chodzi, nie ma żadnej
różnicy czy zostawiasz swoją żonę, uciekasz od swojego pana lub jesteś niewierny
w stosunku do każdego zobowiązania. Cóż to dla Niego znaczy czy popełniasz lub nie
popełniasz takich uczynków?

5. Zafałszowanie Miłosierdzia Bożego

Kontynuując swój heretycki tok rozumowania Luter przedstawiał również znie-
kształcony obraz miłosierdzia Bożego – człowiek miał dostąpić miłosierdzia, nawet
jeśli nie zdecydował się na porzucenie grzesznego życia. Grzech, w jego prze-
konaniu, nie separuje człowieka od Boga, niezależnie od tego jak jest ciężki i jak
często popełniany. Pisał: W czasie tego życia musimy grzeszyć. Wystarczy, że poprzez
miłosierdzie Boże znamy Baranka, który gładzi grzechy świata. Grzech nas od niego nie
odseparuje, nawet jeśli mielibyśmy popełniać tysiąc morderstw i tysiąc cudzołóstw na
dzień”. W innych opracowaniach można znaleźć również takie oto słowa: „Mąż może

38

background image

oddalić swoją żonę, Boga to nie obchodzi.

Siscoe zauważa jak bardzo w tej kwestii słowa Lutra różnią się od nauczania Chrystu-
sa, który mówił: jeśli chcesz wejść w życie, zachowaj przykazania. Kończąc ten wątek,
warto również przytoczyć słowa Świętego Jana Apostoła: „Kto mówi: znam Go, a nie
zachowuje Jego przykazań, ten jest kłamcą i nie ma w nim prawdy
(1J, 2:4).

6. Czy zostałeś już zbawiony?

Siscoe zauważa, że większość protestantów nie zdaje sobie sprawy, iż idea zba-
wienia ludzkiej duszy poprzez pojedynczy „akt przyjęcia Chrystusa jako swojego
osobistego zbawiciela” powstała na kanwie heretyckiej teologii Lutra dotyczącej
deklarowanej praworządności oraz zaprzeczenia wolnej woli. Fałszywa doktryna,
zgodnie z którą „raz zbawiony jest zawsze zbawiony” opiera się na błędnym wnio-
skowaniu Lutra, jakoby zasługi Jezusa miały przykryć grzeszną duszę (jak śnieg
przykrywa gnojowisko) i nie zmieni tego nawet „tysiąc morderstw i tysiąc cudzo-
łóstw na dzień”. W związku z tym jeśli jednostka dokona „aktu wiary” (będzie pokła-
dać swą ufność w Chrystusie), zgodnie z przekazywanym błędnym nauczaniem, jej
grzechy popełnione w przeszłości, obecnie i w przyszłości – zostaną przykryte przez
praworządność Chrystusa, a po śmierci dostąpi ona szczęścia. Tak właśnie należy
tłumaczyć charakterystyczne dla protestantów „wezwania ołtarzowe” i powtarza-
jące się „modlitwy grzeszników”, których nie można znaleźć w Biblii oraz żadnych
innych źródłach chrześcijańskich przez pierwsze 1500 lat jego istnienia.

7. Pogarda dla Prawa Bożego

W swojej herezji Luter oddziela zaufanie w zasługi dokonane przez Chrystusa od
konieczności wiary w jego nauczanie i przestrzeganie prawa moralnego. Mało tego,
gardzi sprawiedliwością Boga i wszystkim, co mogłoby doprowadzić do nakłada-
nia na człowieka Boskiego prawa moralnego. Luter twierdził nawet, że sumienie
człowieka, które wyrzuca mu łamanie prawa Bożego, jest „głosem szatana”. Aby
przeciwdziałać temu diabelskiemu podszeptowi człowiek, zdaniem Lutra, powinien
„być grzesznikiem i grzeszyć śmiało” (esto peccator et pecca fortiter). Co ciekawe
nawet „szczycenie się własną grzesznością wybija broń z rąk diabła”.

Zgodnie z wypaczonym i zdemoralizowanym tokiem myślenia Lutra, jeśli jed-
nostka odczuje, że jest rozdrażniona przez diabła, powinna popełnić jakieś grzechy

Re

w

olu

cja p
ro

te

sta

nc

ka – o

dno

w

a c
zy d
es

tru

kc

ja?

R

ap

o

rt

P

C

h24
.p

l

background image

z nienawiści i złości na diabła, by nie dawać mu możliwości zakłócania naszego sumienia
drobnostkami. Cały Dekalog powinien zostać usunięty sprzed naszych oczu i z naszych
dusz, zabrany od nas, którzy jesteśmy tak prześladowani i molestowani przez diabła
.

Luter nie rozumiał lub też nie chciał zaakceptować, że przyjście Chrystusa wiązało
się z ustaniem starego prawa w kwestii ceremonialnej i sądowniczej. Jednak kwestie
moralne obowiązują nadal, stanowią część tego, co święty Paweł nazywa „prawem
Chrystusa” (1 Kor, 9, 21). Nasze sumienie jest w związku z tym świadectwem prawa
moralnego, które odbiło swoją pieczęć w sercu człowieka i zawsze pozostanie czę-
ścią racjonalnej natury człowieka (Rz, 2, 14).

8. Zły nawyk Lutra – nieczystość

Zdaniem Siscoe, wymyślona przez Lutra fałszywa interpretacja Ewangelii, w połą-
czeniu z błędnym i wypatrzonym rozumowaniem, były wymierzone w zły nawyk
nieczystości, w który sam Luter był mocno zaplątany i nad którym podjął otwartą
dyskusję: płonę tysiącem płomieni w moim niezdobytym ciele, czuję się prowadzony
wściekłością w stronę kobiet, co zbliża do szaleństwa. Ja, który powinienem być żarli‑
wym duchem, jestem tylko żarliwy w nieczystości
. Kilka miesięcy po nałożonej eks-
komunice w 1521 roku, Luter miał napisać do swojego ucznia Filipa Melanchtona:
W skrócie, ja, który powinienem mieć żarliwego ducha, mam żar ciała, żar wyuzdania.

9. Nienawiść do Boga

Każdy katolik wie, a przynajmniej powinien wiedzieć, że zarówno prawo naturalne
(wybite w naszych sercach), jak i spisane prawo moralne pochodzi od Pana Boga.
Spisanie prawa miało na celu objaśnić zasady prawa naturalnego, a także prze-
ciwdziałać wypaczeniom, które mogły się w nim pojawić ze względu na brzemię
grzechu pierworodnego, jak zauważa święty Tomasz.

Jako że spisane prawo moralne jest bardziej jasne, pewne i precyzyjne, Luter wyka-
zywał w stosunku do niego większą pogardę niż do wewnętrznego prawa moralne-
go, które to łatwiej przekręcić lub przemilczeć, pisze Siscoe. Święty Paweł w Liście
do Rzymian powiedział: Albowiem wewnętrzny człowiek [we mnie] ma upodobanie
zgodne z Prawem Bożym
(Rz, 7,22). Z kolei Święty Jan podkreślał: albowiem miłość
względem Boga polega na spełnianiu Jego przykazań, a przykazania Jego nie są cięż‑
kie
(1J, 5,3). Natomiast Luter nauczał jakoby Dekalog był: niemożliwy do spełnienia

40

background image

i  odżegał nie do miłości, ale do nienawiści wobec Boga.

Luter swój atak na spisane Prawo Boże wycelował przeciwko Mojżeszowi, czyli na-
rzędziu jakim posłużył się Bóg, aby przekazać ludziom swoje prawo. Heretyk pisał:
Jeśli Mojżesz będzie chciał was zastraszyć swoimi głupimi [sic!] Dziesięcioma Przykaza‑
niami, odpowiedzcie mu wprost: ścigaj się z Żydami; na szubienicę z Mojżeszem!

Re

w

olu

cja p
ro

te

sta

nc

ka – o

dno

w

a c
zy d
es

tru

kc

ja?

R

ap

o

rt

P

C

h24
.p

l

background image

Niemiecki Kościół lubi chodzić własną drogą. Biskupi zza Odry pokazali to wy-
mownie, publikując na początku lutego wytyczne dopuszczające „w niektórych
wypadkach” rozwodników w nowych związkach do Komunii. Teraz idą krok dalej.
Do Eucharystii mogą zostać dopuszczeni… protestanci.

To, że w wielu niemieckich diecezjach od dawna dopuszczano do Komunii Świę-
tej rozwodników w nowych związkach, jest tajemnicą poliszynela. Po publikacji
adhortacji apostolskiej Amoris laetitia biskup Trewiru Stephan Ackermann głośno
zapewniał, że papież „utwierdził” kierunek, w którym w jego diecezji idzie się już
dawno. Co dotychczas czyniono w ukryciu, bojąc się zarzutu otwartego buntu
wobec kościelnej dyscypliny, teraz stanie się praktyką jawną. Z początkiem lutego
biskupi dopuścili w specjalnym dokumencie możliwość udzielania sakramentów
rozwodnikom w pewnych wypadkach, po szczególnie dogłębnym rozważeniu
sprawy w sumieniu. O wymogu wstrzemięźliwości podniesionym w adhortacji Fa‑
miliaris consortio
– cisza. Otwarcie nikt nie zaleca ani nie zmusza rozwodników do
przyjmowania Komunii Świętej. Gdyby jednak chcieli…

To nie pierwszy raz, gdy niemieccy hierarchowie stosują taką strategię. W deklaracji
z Königstein, opublikowanej w 1968 roku jako komentarz do Humanae vitae Pawła

Komunia Święta dla każdego. Od

rozwodników po protestantów

42

background image

VI, uczynili podobnie. Niemcy stwierdzili, że wprawdzie nauka Kościoła nie pozwala
na stosowanie środków antykoncepcyjnych, ale jeżeli by dokładnie rozważyć tę
kwestię w sumieniu, to w pewnych indywidualnych wypadkach… itd.

Teraz wiele wskazuje na to, że za najdalej kilka miesięcy czeka nas kolejny krok
naprzód na drodze rozmywania czy zgoła podkopywania Magisterium. Niemcy
mają ogromną ochotę doprowadzić do spektakularnego przełomu w „dialogu
ekumenicznym” z protestantami. Jak mówił pod koniec ubiegłego roku kardynał
Reinhard Marx, przewodniczący niemieckiego episkopatu, skoro to w Niemczech
rozpoczęto reformację, tam też trzeba pokazać się jako awangarda ekumenizmu.
Lodołamaczem pojednania z protestantami ma być kwestia Eucharystii. Niemieccy
przodownicy dialogu chcą, by niektórzy protestanci mogli przystępować w trakcie
Mszy Świętej do Komunii.

„Fakt duchowo dręczący”

Jak to możliwe? Na jakiej podstawie – mówiąc wprost – schizmatyk i heretyk miałby
zostać dopuszczony do przyjmowania Najświętszego Sakramentu? Podobnie jak
w przypadku sprawy rozwodników w nowych związkach, chodzi o „szczególne
okoliczności” i „miłosierdzie”. Niemcy ubolewają nad losem katolicko-protestanc-
kich rodzin, które nie mogą wspólnie przystępować do Stołu Pańskiego. Chcieliby
umożliwić małżonkowi przynależącemu do jednej ze wspólnot luterańskich wspól-
ną Komunię Świętą z katolickim współmałżonkiem. Za tym pragnieniem nie stoi nic
innego, jak chęć zlikwidowania „złych emocji”. Dokładnie w ten sposób mówił o tym
w niedawnym wywiadzie, udzielonym utrzymywanemu przez niemiecki episkopat
portalowi Katholisch.de, profesor teologii z Monastyru, Thomas Schüller. – Wielu
wiernych żyjących w zróżnicowanych wyznaniowo małżeństwach, stara się pozostać
wiernymi swojemu Kościołowi, chcąc jednak zarazem wspólnie wychować po chrześci‑
jańsku dzieci. Te pary odczuwają jako duchowo dręczący fakt [sic!] – zarówno dla siebie
jak i dla swoich dzieci, a zatem także dla rodziny, która według nauki Kościoła, jest Ko‑
ściołem domowym
– że nie mogą wspólnie przyjmować Komunii Świętej.

Ot, cała sprawa – wewnętrzne poczucie „duchowego udręczenia”. Spowodowane,
dodajmy, niemożnością przystępowania do Eucharystii z powodu przynależności
do heretyckiej de facto wspólnoty niepozostającej w jedności z Piotrem. To wła-
śnie miałoby być powodem „miłosiernej” zmiany, którą chcieliby przeprowadzić
liberałowie. Ba, chcieliby… Podobnie jak w przypadku rozwodników, „postęp”

Re

w

olu

cja p
ro

te

sta

nc

ka – o

dno

w

a c
zy d
es

tru

kc

ja?

R

ap

o

rt

P

C

h24
.p

l

background image

jest już rzeczywistością. Wzmiankowany prof. Thomas Schüller nie ukrywał w cy-
towanym wywiadzie, że kościelne przepisy w tym względzie spotyka powszechne
lekceważenie.

Ewangeliccy wierni, którzy nie chcą już dłużej czekać – i to dzieje się naprawdę od
dawna – przystępują do Komunii o nic nie pytając. […] Ponadto jest wiele różniących się
przynależnością wyznaniową par, które rozmawiały o tym ze swoimi księżmi i napotka‑
ły zrozumienie
– opowiadał teolog.

Otwarcie Komunii Świętej dla protestantów, zdaniem zwolenników tego rozwiąza-
nia, miałoby się odbyć na gruncie obowiązującego Kodeksu Prawa Kanonicznego.
W kanonie 844 § 4 czytamy: Jeśli istnieje niebezpieczeństwo śmierci albo przynagla
inna poważna konieczność
[podkreślenie autora], uznana przez biskupa diecezjalnego
lub Konferencję Episkopatu, szafarze katoliccy mogą godziwie udzielać wymienionych
sakramentów także pozostałym chrześcijanom, niemającym pełnej wspólnoty z Ko‑
ściołem katolickim, którzy nie mogą się udać do szafarza swojej wspólnoty i sami o nie
proszą, jeśli odnośnie do tych sakramentów wyrażają wiarę katolicką i do ich przyjęcia
są odpowiednio przygotowani.

To właśnie ta „inna poważna konieczność” miałaby być formalną furtką do dopusz-
czenia protestantów do Komunii Świętej. „Duchowe udręczenie” z powodu faktu
wykluczenia od pełnego udziału w Mszy Świętej wraz z rodziną, zdaniem liberałów
to rzekomo taka właśnie sytuacja. Wystarczałoby zatem podzielanie wiary w realną
obecność Pana Jezusa w Eucharystii i droga wolna. Ignoruje się przy tym całkowicie
jasne wskazanie Kodeksu, że wyjątek może dotyczyć tylko tych chrześcijan, którzy
„nie mogą się udać do szafarza swojej wspólnoty”.

Kardynał Kasper nie napotyka oporu

Gdyby podobne pomysły żywiła tylko grupka teologów, problem w zasadzie nie
istniałby. Niestety, takie zapatrywania podziela wielu niemieckich hierarchów,
a zdaje się, że ich głównym promotorem jest nie kto inny, jak kardynał Walter Kasper,
nieformalny autor polityki otwarcia Komunii Świętej dla rozwodników w nowych
związkach. Właśnie wieloletni przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania Jed-
ności Chrześcijan, w niedawnym wywiadzie dla włoskiego dziennika „Avvenire”
powiedział, że ma nadzieję na rychłą deklarację Kościoła i protestantów, dopuszcza-
jącą możliwość wspólnej Eucharystii przede wszystkim w związku z mieszanymi pod
względem wyznaniowym małżeństwami i rodzinami
.

44

background image

O ile w przypadku rozwodników w nowych związkach progresiści próbują podpierać
się niejasnymi sformułowaniami zawartymi w adhortacji apostolskiej Amoris laetitia,
w kwestii Komunii dla ewangelików wystarcza im autorytet marginalnej wypowie-
dzi Franciszka. Podczas odbytej w listopadzie 2015 roku wizyty w rzymskim zborze
luterańskim papież, odpowiadając na pytania zadawane mu przez zgromadzonych
tam chrześcijan, stwierdził, że „nie posiada kompetencji” do wydania zgody na
interkomunię. Dodał jednak, kierując słowa do zadającej mu pytanie protestantki:
Jeden chrzest, jeden Pan, jedna wiara. Porozmawiaj z Panem, a następnie idź do przodu.
Nie śmiem powiedzieć nic więcej
. W cytowanym wywiadzie Kasper na tej podstawie
wyrokował, że papież popiera otwarcie Komunii dla protestantów. Czy droga do
zmian rzeczywiście jest otwarta?

Decentralizacja Kościoła

Wiemy, że niemiecki episkopat już teraz pracuje nad konkretnymi rozwiązaniami.
Jeszcze w marcu arcybiskup Bambergu Ludwig Schick przyznał, że hierarchowie
niemieccy prawdopodobnie wydadzą „wiążący dokument” w tej sprawie. Schick,
który pozostaje w dobrych relacjach z kardynałem Reinhardem Marxem, nie krył
przy tym własnej aprobaty dla otwarcia Komunii Świętej dla ewangelików. Wygląda
na to, że Niemcy nie mają zamiaru czekać na wspólną deklarację Stolicy Apostol-
skiej i protestantów, zbliżoną choćby do deklaracji o usprawiedliwieniu z 1999 roku.
Kluczem, którym będą próbować się posłużyć, będzie zapewne koncepcja „decen-
tralizacji Kościoła”, dla obecnego pontyfikatu niewątpliwie ważna. W adhortacji
apostolskiej Evangelii gaudium Franciszek pisał: Nie uważam także, że należy ocze‑
kiwać od papieskiego nauczania definitywnego lub wyczerpującego słowa na temat
wszystkich spraw dotyczących Kościoła i świata [...]. W tym sensie dostrzegam potrzebę
przyjęcia zbawiennej decentralizacji
.

Papież powołał do życia specjalną Radę Kardynałów z kardynałem Reinhardem
Marksem na czele. Gremium to zajmuje się reformą Kurii Rzymskiej. W 2015 roku to
właśnie Marx gromkim głosem deklarował na posiedzeniu niemieckiego episkopa-
tu, że Kościół w Niemczech „nie jest filią Rzymu”. Decentralizacja miałaby teoretycz-
nie odbywać się na gruncie konstytucji dogmatycznej o Kościele Lumen gentium
Soboru Watykańskiego II. Padają tam cytowane dziś chętnie słowa: Stąd też we
wspólnocie kościelnej prawomocnie istnieją partykularne Kościoły, korzystające z wła‑
snej tradycji..
. Byłby to dla progresistów być może zgrabny wytrych, jednak dalsza
część tego samego zdania brzmi: …przy czym nienaruszony pozostaje prymat Stolicy

Re

w

olu

cja p
ro

te

sta

nc

ka – o

dno

w

a c
zy d
es

tru

kc

ja?

R

ap

o

rt

P

C

h24
.p

l

background image

Piotrowej, która całemu zgromadzeniu miłości przewodzi, nad prawowitymi odrębno‑
ściami sprawuje opiekę, a równocześnie pilnuje, aby odrębności nie szkodziły jedności,
lecz raczej jej służyły
. Czy lekceważenie przepisów prawa kościelnego i udzielanie Eu-
charystii protestantom nie szkodziłoby jedności Kościoła? Odpowiedź wydawałaby
się oczywista, jednak czy „decentralizacja” Kościoła nie oznacza, że poszczególne
episkopaty otrzymają – lub już otrzymują – prerogatywy wystarczające do forsowa-
nia takich zmian? Prefekt Kongregacji Nauki Wiary, kardynał Gerhard Ludwig Müller
w swojej najnowszej książce o papiestwie stwierdził, że – jako teolog wprawdzie,
nie kardynał kurialny – popiera „ostrożną decentralizację”, która miałaby oznaczać
„przejęcie większej odpowiedzialności” przez poszczególne episkopaty, i to także
w wymiarze nauczycielskim.

Skoro raz się udało…

Casus dowolności interpretacyjnej Amoris laetitia zdaje się potwierdzać kierunek,
który zakładałby brak konieczności utrzymania jedności nauczania Kościoła na
całym świecie, ale dawałby możliwość jego modyfikowania zależnie od warunków
lokalnych. W sprawie rozwodników w nowych związkach niemieccy biskupi wydali
dokument w oczywisty sposób niezgodny z nauczaniem Kościoła, ale choć minę-
ły od tego czasu już dwa miesiące, żadnej reakcji nie ma. Trzeba więc powiedzieć
wprost, że ich krok musi być przez Stolicę Apostolską akceptowany; możemy tylko
domniemywać, że właśnie na gruncie koncepcji „decentralizacji” Kościoła, zakła-
dającej także przydanie poszczególnym episkopatom większej odpowiedzialności
w  sprawach nauczania. Skoro tak, to co stoi na przeszkodzie, by Niemcy także
w sprawie Komunii dla protestantów nie mieliby działać „odpowiedzialnie” i poka-
zać, że „nie są filią Rzymu”? Zdaje się, że niewiele. Oby stało się inaczej.

46

background image

Powstanie w XVI wieku w Europie Zachodniej rozmaitych odłamów wiary katolic-
kiej, wbrew obiegowej opinii, nie było wyłącznie zmianą charakteru religijnego.
Rewolucji towarzyszyły przemiany motywowane zarówno ekonomicznie, jak i po-
litycznie. Wszędzie gdzie tryumfował protestantyzm, schemat był zawsze taki sam:
nowe prądy zyskiwały poklask, gdyż obiecywały rządnym łatwego wzbogacenia się
monarchom, szlachcie i mieszczanom rozszabrowanie kościelnego majątku. Wład-
cy dodatkowo „uwalniali” się spod wpływów Rzymu, tak że w swoich państwach
nie musieli już obawiać się tego czynnika zagrażającemu ich wszechwładzy. W ten
sposób w nowożytnej Europie zaczął kwitnąć swoisty totalitaryzm z protestanty-
zmem jako… religią państwową.

Reformacja – wyłom, nie reforma

Do rozłamu w zachodnim chrześcijaństwie o wiele lepiej niż słowo „reformacja”
pasuje określenie „protestantyzm” lub „rewolucja”. Słowo „reformacja” sugeruje,
że twórcy ruchu chcieli dokonać reformy Kościoła. Na pozór wszystko się zgadza,
jednak w rzeczywistości to tylko złudzenie. Marcin Luter nie był wytrwały i kon-
sekwentny w swoim zamiarze reformowania i dość szybko zamiast naprawiać

12 rzeczy, które musisz wiedzieć o

reformacji i Lutrze

Re

w

olu

cja p
ro

te

sta

nc

ka – o

dno

w

a c
zy d
es

tru

kc

ja?

R

ap

o

rt

P

C

h24
.p

l

background image

katolicyzm, wyłamał się z niego, tworząc własną wspólnotę i dając paliwo innym
zainteresowanym rozłamem. Realną reformą Kościoła była chociażby reforma gre-
goriańska czy sobór trydencki i następujące po nim ożywienie. Przeprowadzono je
z zamiarem przezwyciężenia kryzysu w Kościele katolickim, a ich twórcy reformu-
jąc, nie popadli w herezje, będąc od początku do końca wiernymi. O ile więc ciężko
walczyć z wiatrakami i całkowicie odrzucić głęboko zakorzenione w historiografii
pojęcie „reformacji”, to należy mieć przynajmniej świadomość jego pozorności.

Kloaczne tezy

W wielu źródłach możemy trafić na informację, że Marcin Luter stworzył swoje
słynne tezy w wychodku, czyli mówiąc współczesnym językiem: w toalecie. Plotkę
potwierdzają również eksperci analizujący wypowiedzi twórcy protestantyzmu. Nie
jest jednak do końca pewne, czy w tłumaczeniu chodzi o miejsce załatwiania po-
trzeb fizjologicznych, czy o świat doczesny. Oba mogły być określone tym samym
wyrażeniem.

Prekursor herezji, prekursor nazizmu?

Marcin Luter początkowo darzył Żydów sympatią. Gdy zrozumiał, że nie przekona
ich do przejścia na protestantyzm, zaczął tworzyć coraz silniej antysemickie teksty.
Zachęcał w nich do palenia synagog i niszczenia żydowskich domostw, uniemoż-
liwienia rabinom nauczania pod karą śmierci, niszczenia przedmiotów kultu oraz
narzucenia na starozakonnych przymusowej pracy. W oparciu o słowa twórcy lute-
ranizmu niektórzy naziści tłumaczyli holokaust.

Słowianie? Najgorszy naród!

Marcin Luter w wielu sprawach podzielał poglądy typowe dla niemieckiego spo-
łeczeństwa swoich czasów. Był więc nie tylko antysemitą – co jest dość powszech-
nie wiadome – ale również pogardzał słowiańskimi Serbołużyczanami, którzy żyli
w okolicach Wittenbergi. Bliską nam grupę etniczną określił mianem „najgorszego
ze wszystkich narodów”.

48

background image

Król, który myślał „tylko o jednym”

Rozpoczęta przez Lutra rewolucja miała wielu ojców w różnych krajach Europy.
W Anglii zwyciężyła za sprawą króla Henryka VIII. Monarcha początkowo nie odsta-
wał od wiary katolickiej, a za walkę z protestantyzmem został nawet uhonorowany
przez papieża. Zerwał jednak z Rzymem, by w świetle prawa państwowego zalega-
lizować małżeństwo, jakiego Kościół nie mógł uznać. Nie poszło jednak o kobietę,
a o władzę. Króla interesował męski potomek, który utrzymałby tron. Córka jako
królowa takiej gwarancji nie dawała. Tak właśnie Anglia „wypisała się” z rodziny
narodów katolickich. Sam Henryk natomiast zaczął zmieniać kobiety jak rękawiczki,
byle tylko spełnił się jego sen o synu.

Do katolicyzmu więcej niż jeden krok

Chociaż dokonane za Henryka VIII zmiany nie wykraczały początkowo poza ze-
rwanie więzów z Rzymem, to obrońców katolicyzmu spotkały surowe represje.
Męczennikami zostali m.in. św. Jan Fisher i św. Tomasz Morus, którego głowa przez
wiele dni pozostawała zatknięta na Moście Londyńskim. Po krótkotrwałej restaura-
cji katolicyzmu za panowania Marii Tudor, jej następczyni stworzyła dogmatyczny
trzon anglikanizmu. Za Elżbiety wszyscy urzędnicy musieli uznać władzę monarchy
nad „Kościołem”. Kto tego nie uczynił, był zdrajcą. Takie osoby karano śmiercią. Naj-
gorszy los, tak jak we wszystkich krajach protestanckich, czekał oczywiście jezuitów,
których krew wsiąkała w angielską ziemię jeszcze w XVII wieku, czego przykładem
jest męczeńska śmierć św. Edmunda Arrowsmitha, św. Dawida Lewisa czy św. Filipa
Evansa. W XVII wieku, podczas inwazji Olivera Cromwella na Irlandię, również na
Zielonej Wyspie działy się straszne rzeczy.

Hajs musi się zgadzać…

Historia Anglii dowodzi, że przyczyn sukcesu protestantyzmu w wielu krajach
szukać należy nie tyle w sporach religijnych, co w kwestiach politycznych i/lub fi-
nansowych. Henryk VIII zerwał z Rzymem z powodów polityczno-dynastycznych,
ale konsekwencje jego decyzji miały konsekwencje jednoznaczne ekonomiczne. Na
teologię przyszedł czas dużo później. Już za czasów tego monarchy, a więc w mo-
mencie gdy anglikanizm był dopiero w powijakach, rozwiązano zakony, a dobra

Re

w

olu

cja p
ro

te

sta

nc

ka – o

dno

w

a c
zy d
es

tru

kc

ja?

R

ap

o

rt

P

C

h24
.p

l

background image

kościelne znacjonalizowano. Grabież poprzedziła oficjalne odstępstwo od wiary.

…nie tylko w Anglii

Merkantylna motywacja towarzyszyła nie tylko Henrykowi VIII, ale i dziesiątkom
władców kontynentalnych. Rzesza niemieckich książąt miała chrapkę na kościelne
włości, które doktryna protestancka obiecywała oddać im w posiadanie. Zazdrośnie
patrzyli na Albrechta Hohenzollerna, który jeszcze niedawno był wielkim mistrzem
katolickiego zakonu, a po traktacie z polskim królem przejął dobra kościoła i stał się
świeckim monarchą. Słowem: nie wiara, a chciwość stały za sukcesem protestanty-
zmu w Rzeszy.

Chciwa władza, chciwy lud. Protestancka geneza komunizmu

Zezwolenie na swobodne i niczym nieskrępowane spekulacje i interpretacje w kwe-
stiach wiary otwarło ją na oścież. Jeśli na Pismo Święte nie patrzy się przez pryzmat
Tradycji, można z niego wyczytać rzeczy dowolne i często sprzeczne. Dlatego też
protestantyzm w XVI wieku był atrakcyjny nie tylko dla upatrujących w nim okazji
do wzbogacenia książąt, ale również dla żyjącego w systemie feudalnym chłopstwa
– o ile tylko do działania ktoś ich sprowokował. To radykalni reformatorzy religijni,
głównie odważniejszy od Lutra Thomas Müntzer, spowodowali falę buntów, które
w końcu przerodziły się w wojnę chłopską. Powstanie zostało brutalnie stłumione
przez możnych po bitwie pod Frankenhausen. Niemcy spłynęły krwią. Mówi się
nawet o 100 tys. chłopów, którzy ponieśli śmierć z powodu rebelii, zaś sam Müntzer
został po kilku wiekach określony przez Karola Marksa mianem prekursora komuni-
zmu. Pracę pt. Wojna chłopska w Niemczech napisał w roku 1850… Fryderyk Engels.

Szwedzi chciwi…

Kościół katolicki w XV-wiecznej Szwecji cieszył się licznymi przywilejami. Był też
posiadaczem około 20 proc. ziemi w państwie. Zazdrosna szlachta oraz mieszczanie
przystali do ruchu protestanckiego, licząc na zabranie klerowi tych dóbr. W końcu
antyrzymskie prądy poparł sam król Gustaw Waza, chcąc wzmocnić swoją władzę.
Sam był wszak monarchą „wybranym z ludu”, założycielem nowej dynastii po

50

background image

rozmontowaniu unii kalmarskiej. Tymczasem głowa Kościoła katolickiego w Szwecji
i wieloletni współpracownik króla arcybiskup Uppsali Johannes Magnus, jako wróg
tez Lutra przekonywał o wyższości władzy kościelnej nad królewską. Monarcha
liczył również, że grabiąc majątki kościelne, poratuje zrujnowany skarb państwa.
Ostatecznie tylko on wzbogacił się kosztem Kościoła. Dopiero jednak w 1531 roku
Szwedzi sami wybrali na arcybiskupa Uppsali luteranina Larsa Peterssona, czego
Rzym nie mógł zaakceptować. Protestantyzm wprowadzono w całej Szwecji w roku
1536, a „królestwem ewangelickim” kraj ogłoszono w 1544. Jeszcze przed tym
ostatecznym opowiedzeniem się po stronie zmian religijnych wybuchło chłopskie
powstanie Nilsa Dacke, którego jedną z przyczyn było niezadowolenie z luterańskiej
rewolucji. Dla katolicyzmu nastały w Szwecji ciężkie czasy. Część z antykatolickich
przepisów odwołano dopiero w XX wieku.

…i Szwedzi brutalni

Jeszcze w XVI wieku zakazano publicznej działalności katolickiej, odprawiania łaciń-
skich Mszy Świętych i przebywania w Szwecji jezuitów i innych wiernych Rzymowi
duchownych. W latach 1601–1605 stracono siedmiu jezuitów z Dorpatu oraz księdza
Jana Jussoila z Livland. W 1604 zakazano wyboru na króla osobę wyznania innego
niż luterańskie oraz zadekretowano prawną nietolerancję dla innych denominacji.
Odstępca od „szwedzkiej religii chrześcijańskiej” tracił odtąd majątek i zostawał wy-
gnany ze Szwecji, co wkrótce zaostrzono do kary śmierci włącznie. W 1606 stracono
Piotra Petrosa z kancelarii króla Karola IX gdyż przyznał, że jest katolikiem. W 1617
postanowiono zaś wygnać z kraju wszystkich katolików. W 1667 roku wprowadzono
karę śmierci dla Szwedów odstępujących od luteranizmu oraz dla misjonarzy ka-
tolickich. Pod koniec wieku XVII zadekretowano, że zawierający śluby innowiercy
(w tym katolicy) muszą przyrzec wychowywanie dzieci w wierze luterańskiej. Do-
piero w XVIII wieku sytuacja zaczęła się nieco łagodzić, co jednak było procesem
niezwykle powolnym. Od roku 1870 nieluteranie mogą obejmować państwowe sta-
nowiska, a w 1952 zezwolono na otwieranie klasztorów pod warunkiem otrzymania
królewskiej zgody. Całkowitą wolność zaprowadzono w tej materii dopiero w 1977.
Sześć lat później, a więc za pontyfikatu Jana Pawła II, Sztokholm nawiązał stosunki
dyplomatyczne z Watykanem.

Luter otworzył „puszkę Pandory”

Re

w

olu

cja p
ro

te

sta

nc

ka – o

dno

w

a c
zy d
es

tru

kc

ja?

R

ap

o

rt

P

C

h24
.p

l

background image

Największą protestancką konkurencję dla luteranizmu stanowił jeszcze mocniej
oddalony od katolicyzmu kalwinizm. Nurt tryumfował w Holandii, Szkocji, wielu
kantonach Szwajcarii oraz był najpopularniejszym wyznaniem francuskich prote-
stantów. Co ciekawe, był on zakazany w Szwecji. Jednak mimo pewnych konfliktów,
obie herezje doprowadziły do cierpienia i męczeństwa wielu katolików. Sukcesowi
zarówno luterańskiej, jak i kalwińskiej herezji towarzyszyło niszczenie katolickich
kościołów, mordowanie wiernych i grabież katolickich majątków. W przypadku sta-
wiania oporu dochodziło do pogromów, a nawet krwawych wojen religijnych. Pre-
kursor szwajcarskiej reformacji Huldrych Zwingli (nauczyciel Jana Kalwina) blokował
dostawy zboża dla katolickich kantonów, co zagroziło im klęską głodu. Skrytykował
go za to nawet sam Luter. Fatalna była też sytuacja katolików w Republice Siedmiu
Zjednoczonych Prowincji Niderlandzkich. Z kolei w katolickiej Francji rozwój herezji
i hugenockie ambicje doprowadziły do wielu brutalnych walk między wiernymi
Rzymowi a wrogami papizmu.

52

background image

Marcin Luter jest dziś na topie. Niedawno w szwedzkim Lund obchodzono 499
rocznicę Reformacji. 31 października przyszłego roku nastąpi jej 500-lecie. Wielu
przedstawicieli współczesnego Kościoła dąży do odbrązowienia herezjarchy i jego
doktryny. Sęk w tym, że jego tezy zostały nieomylnie potępione przez Sobór Try-
dencki. Ponadto, jak zauważyli wybitni teolodzy, herezja Lutra wiąże się z odrzuce-
niem fundamentalnej zasady, na jakiej opiera się Kościół – zasady autorytetu.

Jak zauważył wybitny szwajcarski teolog Romano Amerio, herezja Marcina Lutra
była wyjątkowa poprzez fakt podważania istoty katolicyzmu, istoty Kościoła. Chodzi
tu o zasadę Boskiego pochodzenia autorytetu Kościoła. Zgodnie z tradycyjną nauką
katolicką wierny powinien podporządkować się autorytetowi Urzędu Nauczyciel-
skiego. Nie wierzyłbym Pismu, gdyby nie stał za nim autorytet Kościoła, pisał święty
Augustyn. To samo dotyczy świętej Tradycji. Biblia i Tradycja są dla wierzącego auto‑
rytatywne wyłącznie dlatego, że Kościół posiada Pismo nie tylko w wymiarze material‑
nym i filologicznym, lecz posiada też właściwe znaczenie Biblii i Tradycji, które w ramach
historycznego procesu stopniowo odkrywa i ujawnia
– pisze Romano Amerio w Iota
Unum
.

Indywidualna interpretacja Pisma –

korzeń luterskiej herezji

Re

w

olu

cja p
ro

te

sta

nc

ka – o

dno

w

a c
zy d
es

tru

kc

ja?

R

ap

o

rt

P

C

h24
.p

l

background image

Marcin Luter całkowicie odwraca ten porządek. Już nie Kościół i Jego Boska powa-
ga, lecz każdy chrześcijanin z osobna ma prawo interpretować Biblię. Liczy się nie
autorytet, lecz indywidualne sumienie, a de facto często odczucie. To ono staje się
prawem „ponad wszelkim innym prawem”, pozwalającym przechodzić do porządku
dziennego nad nauczaniem Kościoła. U Lutra subiektywny sąd sumienia nazywany
jest „wiarą” uważaną za „bezpośredni dar łaski”.

W katolicyzmie przedmiot wiary, przez swą obiektywną Boską prawdę „wymusza”
uznanie go przez indywidualnego człowieka. Tymczasem u Lutra pierwsze jest
przyjęcie czegoś za przedmiot wiary i to ono nadaje wartość danemu poglądowi.
Luterska koncepcja wiary sama jest herezją. Nawet, gdyby luteranin uznawał oprócz
tego wszystkie katolickie dogmaty, to pozbawiając je obiektywnego charakteru
głosiłby herezję.

Ta doktryna została potępiona przez papieża Leona X w bulli Exsurge Domine z 15
czerwca 1520 roku. Przygotowano nam drogę, by osłabić powagę soborów i swobodnie
sprzeciwiać się ich dziełom oraz odważnie wyznawać, cokolwiek wydaje się prawdziwe
,
pisał papież.

Tym więc, co przesądziło o schizmie Lutra – pisze Romano Amerio – nie są ani twierdze‑
nia dotyczące odpustów, mszy, sakramentów, papiestwa czy celibatu księży ani tezy na
temat predestynacji i usprawiedliwienia grzeszników. Zdecydowało o niej jasne i śmiałe
wyartykułowanie tego, co wynika z odruchu buntu, jaki jest poniekąd wpisany w serce
gatunku ludzkiego – czyli niemożność ścierpienia autorytetu
.

Pozostałe herezje i błędy Lutra, nawet te najbardziej zatrważające, to „jedynie” kon-
sekwencje tej fundamentalnej herezji. Umniejszenie znaczenia wolnej woli, niezdol-
ność do pełnienia dobrych uczynków, tezy o prymacie soboru nad papieżem czy
nieważności odpustów to jej konsekwencje. Podobnie jak dokonywane przez pro-
testantów profanacje katolickich świętości, uznanych przez indywidualne sumienia
protestantów za zwykłe, a nawet szkodliwe dla wiary przedmioty. Konsekwencją
luterańskiej doktryny indywidualnej interpretacji jest także podział protestantyzmu
na tysiące konkurujących ze sobą sekt.

Warto zauważyć, że luterańska mentalność oparta na indywidualnym sumieniu
przenika współcześnie także do Kościoła katolickiego. Wśród uważających się za

54

background image

Jego członków wiele osób ma „własny pogląd” na sprawy rozwodów, antykoncepcji
czy aborcji. Jednocześnie twierdzą, że ponieważ rzadziej lub częściej praktykują, to
są katolikami. Jednak przedkładanie własnych przekonań ponad naukę Kościoła to
cecha fundamentalna nie dla katolicyzmu, lecz dla arcyherezjarchy – Marcina Lutra.

Romano Amerio zwraca także uwagę na dalsze konsekwencje luterańskiej doktryny
indywidualnego natchnienia. Prowadzi ona do całkowitej emancypacji od teologii
i racjonalizmu. Szwajcarski pisarz nie był oczywiście jedynym dostrzegającym tę
ścieżkę ku przepaści. Katolicki myśliciel profesor Plinio Correa de Oliveira zwracał
uwagę na ciągłość Rewolucji od protestantyzmu przez rewolucję francuską, aż
po rewolucję bolszewicką i rozpoczętą w latach 60. obyczajową. Postmodernizm,
skrajny relatywizm i związana z nimi degeneracja obyczajów to odległe echo herezji
Lutra.

Re

w

olu

cja p
ro

te

sta

nc

ka – o

dno

w

a c
zy d
es

tru

kc

ja?

R

ap

o

rt

P

C

h24
.p

l

background image

Nie rozumiem, jak dzisiejsi ludzie Kościoła – nie wyłączając niektórych spośród tych
najbardziej kulturalnych, wykształconych i znamienitych – mogą mitologizować po-
stać herezjarchy Lutra. W swojej gorliwości chcą przysłużyć się w ten sposób ekume-
nicznemu zbliżeniu z protestantami, a pośrednio ze wszystkimi religiami, szkołami
filozoficznymi, etc. Czy nie dostrzegają oni jednak niebezpieczeństwa czyhającego
na nas wszystkich na końcu tej drogi, niebezpieczeństwa polegającego na utworze-
niu – na skalę światową – ponurego supermarketu religii, filozofii i systemów różne-
go rodzaju, w którym prawda i błąd będą rozsypane w kawałkach, wymieszane ze
sobą w kakofonicznym zamęcie?

Jedyną rzeczą, której brakowałoby w tym świecie byłaby – jeżeli moglibyśmy osią-
gnąć taki stan – cała prawda, jaką jest rzymska, katolicka i apostolska wiara, bez
żadnej plamy i rysy.

Dziś zaprezentuję trochę faktów o Lutrze jasno wskazujących, że swąd tego bun-
townika unosiłby się nad takim supermarketem religii, lub raczej: kostnicą religii,
filozofii i ludzkiej myśli. Do niego należy, z pewnego punktu widzenia, rola punktu
wyjścia w tym marszu ku całkowitemu zamętowi.

Luter myślał, że był boski!

56

background image

Wyjątkowo charakterystycznym elementem nauczania Lutra jest jego nauka o  spra-
wiedliwieniu przez samą wiarę. Mówiąc prościej, nieskończone zasługi Chrystusa,
same z siebie zapewniają wieczne zbawienie człowiekowi, bez jakiejkolwiek współ-
pracy z jego strony. Stąd też człowiek może na tym świecie prowadzić grzeszne
życie bez żadnych wyrzutów sumienia bądź bojaźni przed sprawiedliwością Bożą.
Dla Lutra głos sumienia nie był głosem łaski, ale raczej... diabła!

Z tego powodu napisał on do przyjaciela, że człowiek dręczony przez diabła po-
winien od czasu do czasu więcej pić, uprawiać hazard, zabawiać się, a z nienawiści
i pogardy do diabła popełnić jakiś grzech, aby uniemożliwić mu nękanie sumienia
drobiazgami. Cały Dekalog powinien być wymazany sprzed naszych oczu i z naszych
dusz, bo tak bardzo jesteśmy prześladowani i dręczeni przez diabła
(M. Luther, Briefe,
Sendschreiben und Bedenken
, ed. De Wette, Berlin, 1825-1828 – Cf. op.cit., s.199-200).

Idąc po tej samej linii Luter pisał również: Bóg zobowiązuje cię tylko, abyś wierzył i wia‑
rę wyznawał. We wszystkich pozostałych rzeczach pozostawia ci swobodę jako panu
i władcy, abyś robił cokolwiek zechcesz. Co więcej, jeśli o Niego chodzi, nie ma żadnego
znaczenia to, czy zostawisz swoją żonę, uciekniesz od swojego pana albo to, czy łamiesz
wszystkie swoje zobowiązania. Jakie ma dla Niego znaczenie to, czy robisz lub nie robisz
takich rzeczy?
(Werke, Weimar ed., XII, s.131 nn – Cf. op. cit., s. 446).

Zachęta do grzechu dana w liście do Melanchtona z 1 sierpnia 1521 r. jest chyba
jeszcze bardziej wymowna: Bądź grzesznikiem, grzesz mocno (esto peccator et pec‑
ca fortiter), ale wierz i raduj się tym bardziej w Chrystusie, zwycięzcy grzechu, śmierci
i świata. Podczas tego życia musimy grzeszyć. Wystarczy, że dzięki miłosierdziu Boga
znamy Baranka, który gładzi grzechy świata. Grzech nie oddzieli nas od Niego, nawet
jeślibyśmy popełnili dziennie tysiąc morderstw i tysiąc cudzołóstw
(„Briefe, Sendschre-
iben und Bedenken”, ed. De Wette, II, s.37 – Cf. op. cit., s. 439).

Ta nauka jest tak dziwna, że nawet samemu Lutrowi z trudem udawało się w nią wie-
rzyć: Nie ma żadnej religii na całym świecie, która naucza takiej doktryny o usprawie‑
dliwieniu; ja sam, choć jej nauczam publicznie, mam wielkie trudności, aby prywatnie
w nią wierzyć
(Werke, Weimar ed., XXV, s.330 – Cf. op. cit., s.158).

Re

w

olu

cja p
ro

te

sta

nc

ka – o

dno

w

a c
zy d
es

tru

kc

ja?

R

ap

o

rt

P

C

h24
.p

l

background image

Sam Luter dostrzegał niszczące skutki jego – jak przyznawał – nieszczerego naucza-
nia: Ewangelia znajduje dziś zwolenników przekonanych, że jest ona niczym innym jak
tylko nauką służącą zapełnianiu ich brzuchów i dającą nieograniczoną władzę wszyst‑
kim ich impulsom
(Werke, Weimar ed., XXXIII, s.2 – Cf. op. cit., s.212) Luter dodawał,
odnośnie swoich ewangelickich zwolenników, że są oni siedem razy gorsi niż byli
przedtem. Po głoszeniu naszej nauki ludzie oddali się rabunkowi, kłamstwu, oszustwu,
rozpuście, pijaństwu i wszelkim innym nałogom. Wypędziliśmy diabła (papiestwo),
a siedem gorszych przyszło na to miejsce
. (Werke, Weimar ed., XXVIII, s.763 – Cf. op.
cit., s.440).

Po tym jak zrozumieliśmy, że dobre uczynki nie są konieczne dla usprawiedliwienia,
stałem się znacznie bardziej opieszały i oziębły w czynieniu dobra... i jeżeli moglibyśmy
wrócić do starego stanu rzeczy i jeżeli nauka o konieczności dobrych uczynków dla bycia
świętym mogłaby zostać ożywiona, to nasz entuzjazm i pośpiech w czynieniu dobra
byłby inny
(Werke, Weimar ed., XXVII, s. 443 – Cf. op. cit., s. 441).

Wszystkie te szaleństwa wyjaśniają, jak Luter wpadł w szał szatańskiej pychy mówiąc
o sobie: Czy Luter nie wydaje ci się być dziwakiem? Tyle razy, ile nad tym się zastana‑
wiam, myślę, że jest Bogiem. W przeciwnym razie, jak jego pisma lub jego imię mogłoby
mieć moc przemieniania żebraków w panów, uczniów w doktorów (nauk), oszustów
w świętych, szlamu w perły!
(Ed. Wittenberg, 1551, t.IV, s.378 - Cf. op. cit., s.190).

W innych sytuacjach opinia Lutra o samym sobie była znacznie bardziej obiektyw-
na: Jestem człowiekiem narażonym i uwikłanym w społeczeństwo, rozpustę, cielesne
odruchy, zaniedbania i inne niepokoje, do których dodane są te wynikające z mojego
urzędu
(Briefe, Sendschreiben und Bedenken, ed. De Wette, I, s.232 – Cf. op. cit., s.198).

Luter, ekskomunikowany w Wormacji w 1521 r., oddał się próżniactwu i lenistwu.
13 lipca pisał do innego protestanckiego przywódcy, Melanchtona: Znajduję siebie
tutaj niewrażliwego i ociężałego, tkwiącego w próżniactwie. Modlę się mało i przestaję
opłakiwać Kościół Boży, ponieważ moje nieokiełznane ciało płonie w wielkim płomie‑
niu. Krótko mówiąc: ja, który powinienem mieć żar ducha, mam żar ciała, rozwiązłości,
lenistwa, próżniactwa i ospałości” („Briefe, Sendschreiben und Bedenken
, ed. De Wette,
II, s.22 – Cf. op. cit., s.198).

58

background image

W kazaniu wygłoszonym w 1532 roku powiedział: Co do mnie, to wyznaję i wielu
innych mogłoby niewątpliwie uczynić takie wyznanie, że nie dbam o dyscyplinę i gor‑
liwość. Teraz bardziej jestem niedbały niż za czasów papiestwa; nikt nie ma teraz takiej
żarliwości dla Ewangelii jak to widywało się w przeszłości
(Saemtiliche Werke, Plochman
ed. – Irmischer, XVIII2, s.353 – Cf. op. cit., s. 441).

Jaką zatem można odnaleźć rzecz, która łączyłaby tę moralność z moralnością świę-
tego, apostolskiego Kościoła rzymskokatolickiego?

Re

w

olu

cja p
ro

te

sta

nc

ka – o

dno

w

a c
zy d
es

tru

kc

ja?

R

ap

o

rt

P

C

h24
.p

l

background image

Rodney Stark obala mit mówiący o wiodącej roli protestantów w budowie kapitali-
zmu. Według autora korzenie tego systemu sięgają już IX wieku i wielkich majątków
klasztornych, kiedy to nawet nie słyszano o protestantach.

Stark wspomina, że został wychowany w tradycji protestanckiej. Jako dziecko lu-
teranów, w każdą niedzielę był edukowany w zakresie […] niegodziwości katolików
i o tym jak Marcin Luter wyswobodził nas byśmy myśleli za siebie i byśmy poszukiwali
wiedzy, zatem jak doprowadził do ukształtowania współczesnego świata
. W szkole
średniej z kolei Stark spotkał się w dziełami Maksa Webera, wskazującymi, że prote-
stantyzm doprowadził do powstania unikalnej etyki pracy, która to zrodziła kapita-
lizm. Wniosek: nowoczesność jest bezpośrednim efektem reformacji.

Tezy Webera dotyczące „protestanckiej etyki pracy” pozostają nadal obecne
w  wielu podręcznikach do socjologii, wskazuje Stark. Zgodnie z myślą Webera,
protestanci dominowali w kapitalistycznej ekonomii Zachodu, ponieważ tylko oni,
spośród wyznawców wszystkich religii świata, posiadali moralną wizję, która wiąza-
ła się z  graniczeniem konsumpcji dóbr oraz intensywnym dążeniem do bogactwa.

To nie protestanci, ale katoliccy

zakonnicy wymyślili kapitalizm

60

background image

Weber wskazywał, jakoby przed reformacją ograniczenie konsumpcji było powią-
zane z ascetyzmem, a zatem z potępieniem handlu. Etyka protestancka umożliwiła
przerwanie tych połączeń, kreując kulturę oszczędnych przedsiębiorców, dążących
do systematycznego inwestowania swoich zysków, które to miało doprowadzić do
zwiększenia ich majątku. Tak właśnie, zdaniem jednego z najbardziej znanych na
świecie socjologów początku XX wieku, doszło do powstania kapitalizmu.

Rodney Stark w książce Bearing false witness. Debunking centuries of anti‑catholic
history
[Wpływ fałszywego świadka. Obalanie wieków anty-katolickiej historii”]
wskazuje, że Weber oraz jemu podobni mylili się. Zdaniem Starka wiele badań
wskazuje, że rejony zamieszkałe przez katolików na terenach Europy Zachodniej
nie były opóźnione pod względem rozwoju przemysłowego. Natomiast w pełni
ukształtowany kapitalizm miał się pojawić w Europie wiele wieków przed reforma-
cją. Kraje Europy Północnej, które obecnie pełnią rolę wiodącą na tym kontynencie,
jak wskazuje Fernand Braudel, były niegdyś okupowane przez stare, kapitalistyczne
ośrodki wywodzące się znad Morza Śródziemnego. Mieszkańcy tych terenów [pół-
nocnych] nie wymyślili nic ani pod względem technologicznym, ani zarządzania
w gospodarce. Ponadto, jak zauważa Stark, w krytycznych momentach swojego
rozwoju kapitalistycznego były one zarządzane przez katolików, a nie protestantów
Refomacja nadal pozostawała kwestią przyszłości.

Większość badaczy definiujących czym jest kapitalizm, opiera jego fundamenty
na wolnym rynku, zabezpieczeniu praw własności, a także wolnym rynku pracy.
Zdaniem autora, ten właśnie sposób definiowania jednoznacznie wskazuje, że
kapitalizm został stworzony przez katolików, a pierwsze jego przejawy są obecne
w zarządzaniu wielkimi majątkami klasztornymi już w IX wieku! Stark przyznaje,
że wielu Ojców Kościoła potępiało handel jako aktywność poniżającą oraz wielkie
ryzyko moralne. Jednakże wkrótce po nawróceniu Konstantyna w 312 roku postawa
względem handlu uległa zmianie. Już Augustyn pisał, że handel nie wiąże się z nie-
godziwością, ale ważnym jest, by jak w przypadku każdego zawodu, po prostu „żyć
właściwie”.

Ze względu na znaczące zwiększenie wydajności produkcji rolnej, która wiązała się
z takimi przełomowymi odkryciami, jak wykorzystanie koni, wynalezienie ciężkiego
pługu lemieszowego i systemu trójpolówki – majątki klasztorne przestały funkcjo-
nować jako zwyczajne gospodarstwa rolne. W zamian za to zaczęły się specjalizo-
wać w produkcji szczególnych rodzajów upraw i produktów, a także je sprzedawać.

Re

w

olu

cja p
ro

te

sta

nc

ka – o

dno

w

a c
zy d
es

tru

kc

ja?

R

ap

o

rt

P

C

h24
.p

l

background image

Gromadzone w ten sposób zyski pozwalały zaspokoić potrzeby związane z funk-
cjonowaniem klasztorów, a zarazem zainicjowały gospodarkę pieniężną. Z kolei
reinwestowanie zgromadzonych zasobów pieniężnych pozwalało na podniesienie
zdolności produkcyjnych klasztorów, co prowadziło zwrotnie do wzrostu zysków
i umożliwiało zakonom funkcjonowanie na zasadzie banków udzielających poży-
czek dla szlachty np. w czasie krucjat. Amerykański socjolog Randal Collins określa
to zjawisko jako „religijny kapitalizm” i wskazuje, że dynamizm średniowiecznej eko‑
nomii tkwił głównie w Kościele
.

Stark zauważa, że przecież w Średniowieczu to Kościół był największym właścicielem
ziemskim w Europie, a jego płynne aktywa, jak również roczny dochód przewyższał
dochody najbogatszych królów, jak również majątek całej europejskiej szlachty
razem wziętej. Wiele z gospodarstw należących do cystersów liczyło sobie ponad
40 tys. hektarów, a jedno z gospodarstw na Węgrzech miało nawet ponad 101 tys.
hektarów! Autor podkreśla, że właściwie do czasów Średniowiecza większość z opi-
sywanych majątków była samowystarczalna, a wielkość zysków pozwoliła na ich
specjalizację w prowadzeniu handlu.

Niektóre majątki zajmowały się wyłącznie produkcją wina, inne uprawą tylko
określonych rodzajów zbóż, a inne z kolei hodowlą bydła lub owiec. Szybki wzrost
nadwyżek rolnych prowadził do rozwoju miast, co ciekawe Stark wspomina, że
wiele z monastycznych ośrodków stało się miastami. Wraz z ewolucją klasztornych
gospodarstw pojawiła się potrzeba bardziej wyrafinowanego i dalekowzrocznego
zarządzania. W przeciwieństwie do majątków świeckich, w przypadku majątków
kościelnych nie było mowy o dziedziczeniu zarządzania włościami, kierownictwo
przejmowali ci administratorzy, którzy posiadali umiejętności realizacji długotrwa-
łych planów rozwoju tychże dóbr. Historyk Georges Duby wyjaśnia, że nowa era
zmusiła zakonnych administratorów, by zainteresowali się krajową ekonomią, dokony‑
wali stosownych obliczeń w oparciu o dostępne dane, obliczali zyski i straty, by myśleli
o sposobach i środkach rozszerzenia produkcji
. Wkrótce również nieopłacalna i nie-
wygodna okazała się ekonomia barterowa, którą przekształcono w ekonomię go-
tówkową. Transport i wymiana towarów stała się już zbyt skomplikowana. Łatwiej
było przykładowo sprzedać wino i otrzymać za to pieniądze, by następnie kupić
potrzebne towary z najbardziej odpowiednich i ekonomicznych źródeł.

Jak podje Stark, jeden z franciszkańskich kronikarzy opisał w 1247 roku zarzą-
dzaną przez siebie posiadłość w Burgundii, w której mnisi nie sieją ani nie żną, nie

62

background image

przechowują również niczego w stajniach, ale sprzedają wino do Paryża, ponieważ pod
ręką mają rzekę, która wiedzie do Paryża i sprzedają je [wino] za dobrą cenę, dzięki cze‑
mu mogą kupić wszelkie jedzenie oraz ubrania, których potrzebują
.

Wielkie klasztory zaczęły również w tamtym okresie wykorzystywać najemną siłę
roboczą, która była bardziej wydajna niż okresy pracy przymusowej realizowane
przez mnichów czy też dzierżawców
, wyjaśnia Stark. Ponadto autor porównuje śre-
dniowieczne zakony do nowoczesnych firm, które są dobrze zarządzane oraz do-
stosowane do najnowszych technologicznych rozwiązań: Wraz z tym jak rozwijał się
religijny kapitalizm mnisi wiernie wykonywali swoje obowiązki, jednak oprócz tych, któ‑
rzy byli zaangażowani w liturgię, reszta pracowała jako kierownicy czy też brygadziści
.

Zdaniem Starka powszechnie znane stwierdzenie Maksa Webera, jakoby etyka pro-
testancka – wolna od kultury katolickiej przyczyniła się do powstania kapitalizmu,
jest błędne. Autor przyznaje, że cnota pracy, a także prostota życia towarzyszyły
rozwojowi kapitalizmu, ale stało się to całe wieki przed narodzinami Marcina Lutra.
Cnota pracy została wyraźnie podkreślona już w VI wieku przez Świętego Benedyk-
ta, który to napisał słynną regułę: Bezczynność jest wrogiem duszy. Dlatego też bracia
muszą się zajmować w określonych godzinach pracą fizyczną i również w określonych
godzinach czytaniem duchownym….bo właśnie wówczas są prawdziwymi mnichami,
jeśli żyją z pracy rąk swoich, jak Ojcowie nasi i Apostołowie
.

Nie ulega wątpliwości, że chrześcijańskie umiłowanie pracy, doskonale widoczne
na podstawie funkcjonowania średniowiecznych zakonów, wyróżnia naszą religię
spośród wszystkich innych. Stark podaje przykład osób duchownych w religiach
wschodnich, którzy specjalizują się w medytacji i żyją z dobroczynności. Historycz-
nie stanowi to silny kontrast w stosunku do klasztorów chrześcijańskich w Średnio-
wieczu utrzymujących się z własnej pracy i zarządzających ogromnymi, a także
produktywnymi gospodarstwami.

Jeśli nie jest to kapitalizm w świetle swojej chwały, to przynajmniej jest to coś bardzo
zbliżonego
, pisze Stark, kończąc swoje rozważania.

Re

w

olu

cja p
ro

te

sta

nc

ka – o

dno

w

a c
zy d
es

tru

kc

ja?

R

ap

o

rt

P

C

h24
.p

l

background image

„Zmiana stylu i języka” dzisiejszego Kościoła względem protestantyzmu stwarza
wiele problemów - jak choćby zakazywanie wybitnym katolickim intelektualistom
głoszenia prawdy! Możemy jednak postarać się o zmianę tego stylu, poznając i pro-
mując postawę poprzednich pokoleń katolików. Ułatwi to nowe wydanie książki
Protestantyzm potępiony przez papieży.

Nie jest łatwo być katolikiem w pięćset lat po rozpoczęciu procesu reformacji. Każdy
bowiem, kto pragnie zachować nieskażoną błędem wiarę Chrystusowego Kościoła,
napotka w naszych czasach opór… współwyznawców, którzy pozostając pod zgub-
nym wpływem promocji fałszywego ekumenizmu uważają, że między wspólnotami
protestanckimi a katolikami nie ma żadnych istotnych różnic. To skrajna nieprawda.
Święci, papieże i wielcy ludzie Kościoła udowadniali to przez pięć ostatnich stuleci.

Dziś jednak niejeden spośród katolickich pasterzy skłania się ku niektórym tezom
Lutra, lub – w najlepszym wypadku – woli o błędach tego deformatora wiary mil-
czeć. Odważni katolicy, którzy pragną przypomnieć, że poza Kościołem katolickim

Protestantyzm pozostaje potępiony.

Radosny ekumenizm nic tu nie

zmieni

64

background image

nie ma zbawienia, są dziś ostentacyjnie marginalizowani. Dotyczy to nie tylko
„szeregowych katolików”, członków grup związanych z kościelną Tradycją, czy ka-
tolickich publicystów, ale także wybitnych naukowców w sposób niezwykły zasłu-
żonych dla Chrystusowej Owczarni. Dość przypomnieć, że ksiądz profesor Tadeusz
Guz został poproszony o niewypowiadanie się na temat protestantyzmu, aby któryś
z wyznawców luterskich herezji nie poczuł się obrażony!

Zdumiewającego problemu, z którym borykają się katolicy w naszych czasach, nie
mieli nasi przodkowie. Żyli bowiem w czasach papieży, którzy protestantyzm i jego
błędy po prostu potępiali. Nie z powodu braku wrażliwości ekumenicznej, ale z tro-
ski o dusze tych chrześcijan, którzy z własnej woli lub zupełnie nieintencjonalnie
podążyli za rozłamowcem z Wittenbergi.

Wiekopomne dzieła tych papieży wszyscy powinniśmy znać. Umożliwia nam to
wydana właśnie książka Protestantyzm potępiony przez papieży. Publikacja ta udo-
wadnia, że rację mają nieliczne dziś grupki katolików podnoszące sprzeciw wobec
niezrozumiałego bratania się z przywódcami heretyckich grup niemającego żadne-
go poważnego uzasadnienia, a przeciwnie mogącego przyczynić się do pogubienia
licznych dusz. Pisali o tym bowiem papieże od Leona X po Piusa X, świadczyły o tym
sobory, potwierdzali to wielcy ludzie Kościoła.

Nowe wydanie książki o katolickim podejściu do protestantyzmu zostało wzbo-
gacone o pochodzącą z 1910 roku encyklikę św. Piusa X Editae Saepe Dei. A prócz
papieskich dokumentów znajdziemy w niej także wypowiedzi innych kapłanów,
którzy rozumieli jak wielkim zagrożeniem jest herezja Lutra. Wśród tych tekstów
znajdziemy między innymi słowa księdza Piotra Skargi o „heretyckim kąkolu” czy
księdza Jakuba Wujka o tym że zbory [protestantów] (…) nie są Kościołami Chrystuso‑
wymi, ale bożnicami szatańskimi
. Nikt już dziś tak nie pisze – ale przecież nie dlatego,
że prawda się zmieniła. Prawda się przecież nie zmienia.

Wyjątkowym tekstem, napisanym w stylu porzuconym przez dzisiejszy Kościół,
jest także piękny i jasny Katechizm polemiczny księdza Jana Jakuba Scheffmachera.
Stworzony w formie pytań i odpowiedzi, stanowi przejrzysty wykład rozwiewający
wszelkie wątpliwości dotyczące różnic między katolikami i protestantami, motywa-
cji Lutra czy oceny jego nauki.

Re

w

olu

cja p
ro

te

sta

nc

ka – o

dno

w

a c
zy d
es

tru

kc

ja?

R

ap

o

rt

P

C

h24
.p

l

background image

Są takie książki, o których mawia się, że stanowią „lekturę obowiązkową”. Nowe
wydanie Protestantyzmu potępionego przez papieży stanowi jednak coś znacznie
więcej. To katolicki „must have” – trzeba tę książkę nie tylko przeczytać, ale i mieć w
swej bibliotece w łatwo dostępnym miejscu. Znajomość stosunku Kościoła do pro-
testantyzmu jest dziś przecież katolikom ogromnie potrzebna – w dobie ogromne-
go chaosu informacyjnego i zamieszania doktrynalnego. To użyteczny podręcznik
unikania błędów i wyprowadzania z nich tych, którzy zabłądzili.

W dobie postprawdy pojawia się książka pełna prawdy. Czy godzi się przejść obok
niej obojętnie?

66


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
PL Dąbrowa Z , Szóstak koronny Jana Kazimierza z mennicy bydgoskiej z roku 1 61 nie notowana odmiana
eksport uzbrojenia raport 2010 pl
Zegar Męki Pańskiej Podejmiesz wyzwanie PCh24 pl
eBooks PL PORADOWSKI Michał TALMUD czy BIBLIA Żydzi tajne spisek doda Ewangelia Biznes prawda Kośc
Kucharczyk G , 2015 05 15 pch24 pl, Monarchia Christiana i faszyzm
Grzechy przeciw Duchowi Świętemu PCh24 pl
Czy protestanci akceptują środki antykoncepcyjne
Czy protestanci akceptuja?orcję
Czy protestanci wierzą w czyściec
Odnowa w Duchu Świętym czy wywolywanie duchow
Oświadczenie w sprawie protestu przeciwko destrukcyjnemu funkcjonowaniu organów ścigania i sądownict
24 Ja jestem czy Ja już byłem, Drogi prowadzace do Boga, Zestaw o SJ (www dodane pl), Zestaw o ŚJ, 0
Czy protestanci to chrześcijanie
Raport specjalny 2011 w sprawie szczepien, Czy teorie spiskowe
Fromm E Miec czy byc PL
07 Czy Świadkowie Jehowy byli neutralni w XX wieku, Drogi prowadzace do Boga, Zestaw o SJ (www dodan
02 CZY NAUKOWE AUTORYTETY RACJONALISTÓW MOGĄ SIĘ MYLIĆ, Drogi prowadzace do Boga, Zestaw o SJ (www d

więcej podobnych podstron