dokonczenie rozdzialu 15 Midnight sun ff



Podszedłem powoli, uśmiechając się do siebie w myślach,widząc jej piękną twarz wpatrzoną we mnie. Jej serce biło mocno wyraźnie. Krew pulsowała w żyłach, ale nie myślałem juz o niej w ten sposób .Teraz ten dzwięk był wyznacznikiem czegoś innego, głębszego, pełnego.Wyciągnąłem ręce i unosząc ją lekko, posadziłem blisko siebie, nie mogłem wyjść z podziwu, jak wielką przyjemność sprawia mi sama jej obecność.Nie zasługiwałem na to szczęście, nie zasługiwałem na nią,ale nie potrafiłem zrezygnować z niej,z mojego szczęścia i sensu życia który po tylu latach odnalazłem.Tak lepiej - powiedziałem i położyłem rekę na jej dłoni tak ciepłej i rozkosznie miękkiej.

-Jak tam tętno?

Spojrzenie jej czekoladowych oczu hipnotyzowało mnie, czarowało nie potrafiłem myśleć o niczym innym.

-Sam mi powiedz.Jestem pewna, że słyszysz je sto razy lepiej ode mnie.

Jej głos cichy,ciepły wypełnił moje uszy rozkosznym brzmieniem. Uśmiechnąłem się mimowolnie w odpowiedzi na jej pytanie.

-Pozwolisz, że jakiś czas poświęce prozaicznym ludzkim czynnością?

Oczywiście, znowu umknęło mi coś takiego.

-Proszę bardzo.

I machnąłem ręką z uśmiechem.

-Tylko nigdzie nie wychodź.

Popatrzyła niby z surowym wyradzem twarzy, ale poza ciepłem i czułościa, nie było tam nic takiego.

-Tak jest.

I natychmiast zastygłem w bezruchu, obserwując każdy jej krok.Patrzyłem jak sie porusza, widziałem każdy ruch jej ciała. Przy schylaniu się po piżame leżącą na podłodze i kosmetyczke zabieraną z biurka. Wychodząc zgasiła światło co i tak nie miało dla mnie żadnego znaczenia, dzięki moim wyostrzonym zmysłom. Patrzyłem nadal. Po chwili zamknęła drzwi.Czekają na nią zatopiłem się ze własnych myślach, zastanawiałem się jak to wszystko mogło się stać.Czy to co czuła, było dokładnie tym o czym ja myślałem,czy przebywając ze mna, czuła te same emocje które targały mną od wewnątrz i wreszcie jak długo będe mógł się cieszyć, jak długo będe napawać się tą chwilą szczęścia ,bez obawy, że pęknie jak bańka mydlana- tak po prostu, nagle. Nie mogłem zrozumieć wielu swoich uczuć, nie znałem ich nigdy wcześniej, a teraz atakowały moje ciało i umysł. Jak wszystko odbierałem je dużo intensywniej niż ludzie. To była cześć natury, część mnie. Zazdrość, opiekuńczość, miłość i tęsknota. Te czynniki były od jakiegoś czasu nieoderwlną częścią mnie i mojej egzystencji.Usłyszałem jak mocno trzaska drzwiami od łazienki. Zapewne starała się dać ojcu do zrozumienia, żeby nie szukał jej w pokoju. Kolejne odgłosy, lanie wody, szybkie szczotkowanie... Starałem sie tego nie słuchać, rozmyślając tylko o niej, o moim życiu.Po chwili usłyszałem jak schodzi na dół i żegna się z tatą. Słyszałem wyraźnie jak biegnie po schodach. Spieszyła się. Czy ona również czuła to co ja? To zniecierpliwienie, skrywaną tęsknotę? Nie to chyba nie to. Przecież nie było jej tylko chwile.

Wchodząc do pokoju zamknęła dokładnie drzwi.Popatrzyła na mnie, a na jej ustach wykwitł delikatny uśmiech. Ja również się uśmiechnąłem, unosząc lekko brew.

-Ładnie Ci tak.

Powinienem powiedzieć coś innego, ale nie potrafiłem.Skrzywiła się, a ja zacząłem się zastanawiać czy kiedykolwiek zacznie patrzeć na siebie obiektywnie.

-Naprawde nie kłamie.

Czy to przez ton mojego głosu, a może spojrzenie? Zarumieniła się i szepneła:

-Dzięki.

Usiadła obok mnie po turecku i wpatrywała się w szpary podłogi-myślała nad czymś a ja nie słysząc jej myśli, poraz kolejny poczułem fale irytacji.

Po co to całe przedstawienie? - zapytałem, mając na myśli jej pożegnanie z tatą.

-Charlie myśli ,że mam zamiar wymknąć się na randke.

-Ach taaak...

Chciałem od niej coś wyciągnąć, coś co by potwierdziło moje marzenia o tym, że teraz, tutaj jest szczęśliwa, ze mna.

-Skąd ten pomysł?

- Najwyraźniej wydałam mu się nieco zbyt podekscytowana.

Nie zastanawiałem się nad tym co robie. To było odruchowe, naturalne-jak oddychanie. Uniosłem lekko ręką jej brode i spojrzałem na nią uważnie, pragąć wyczytać z jej oczu to, co naprawde myślała i czuła.

-Cóż z pewnością wyglądasz na rozgrzaną po prysznicu.

Powoli z rozmysłem pochyliłem się ku niej,kontrolując cały czas sytuację. Po tak długim przebywaniu z nią, lekko zobojętniałem na jej zapach,co nie oznaczało, że już mnie nie pociąga.Przyłożyłęm swój policzek tak zimny i nieprzyjemny do jej gorącego i miękkiego. Pozwoliłem aby jej zapach mnie otoczył. By dotarł do każdej komórki mojego ciała. Delikatne westchnienie wyrwało się z moich ust...

-Mmmm...

.Było mi tak dobrze... Siedziałem obok dziewczyny którą kochałem. Dotykałem jej, a ona nie unikała tego.

-Mam wrażenie,że coraz łatwiej Ci ze mną przebywać - szepneła.

-Tak sądzisz? - zamruczałem i przesunąłem nos do góry. Delikatnie, tak by nie zrobić jej choćby najmniejszej krzywdy. Odgarnąłem jej jeszcze wilgotne włosy na plecy i doknąłem ustami wgłębienia pod jej uchem.

-O wiele łatwiej - szept był tak cichy jak skrzydła motyla.Jej oddech był przyspieszony, serce głośno biło swoją melodie.

-I jestem ciekawa... urwała gdy przesunąłem palce wzdłuż lini jej obojczyka. Chciałem się dowiedzieć czego jest tak ciekawa, więc zapytałem. To była ulga móc z nią rozmawiać w ten sposób - bez tajemnic,bez przeszkód

.-Tego, skąd ta zmiana.

Jej głos zadrżał, ale nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie. Byłem dziwnie szczęśliwy.

-Siła woli.

Tak chyba mogłem to ująć. Przysunąłem się w kierunku jej szyi, a tam gdzie mój oddech dotarł, pojawiała się gesia skórka. Nagle odsunęła się ode mnie.Zastygłem, nie wiedząc o co chodzi,co zrobiłem nie tak. Przecież tak dobrze mi szło. Bestia we mnie była teraz dziwnie spokojna, a ja byłem pewny,że nic jej nie zrobie. Skąd nagle to jej zachowanie? Sądziłem, że jej również sprawia to przyjemność.Wstrzymałem oddech i patrzyłem w jej piękne oczy. Starałem się odczytać z nich odpowiedzi na swoje pytania. W końcu rozluźniłem zaciśnięte w szoku szczęki i zrobiłem niepewną minę. Nie wiedziałem czego się moge teraz spodziewać.

-Zrobiłem coś nie tak?

Musiałem się dowiedzieć, nie mogłem wytrzymać w tej nieświadomości ani chwili dłużej

-Nie,wręcz przeciwnie.Doprowadzasz mnie do szaleństwa.Hmmm...

Nie mogłem w to uwierzyć, jednak dla niej to też było przyjemne. Nie odsunęła się ode mnie ze strachu. Raczej chciała unikąć sytuacji po naszym pierwszym pocałunku.

-Naprawde? - zapytałem przepełniony szczęściem i uśmiechąłem się do niej,chcąc jak najlepiej oddać swoje odczucia. Tryumf naszego uczucia, które nigdy nie powinno się było narodzić.

-Mam może bić brawo? - zapytała z sarkazmem .

Nie mogłem się powstrzymać i puściłem do niej perskie oczko.

-Jestem po prostu mile zaskoczony, tyle lat już żyje. Nigdy nie wierzyłem, że coś takiego mi się przytrafi. Że kiedykolwiek spotkam kogoś, z kim będe chciał być, a nie tylko przebywać, tak jak z moim rodzeństwem. A potem jeszcze okazuje się, że choć wszystko to jest dla mnie nowe, radzę sobie z tym... byciem z Tobą całkiem dobrze... Zamilkłem zastanawiając się czy przekazałem jej dokładnie to co chciałem. Tak, dokładnie tak to powinno brzmieć.

-Jesteś dobry we wszystkim -stwierdziła spokojnie.

Wzruszyłem ramionami. Nie było już nic do dodania. Zaśmiałem się cicho i usłyszałem jak jej śliczny śmiech zlewa się z moim.

-Ale dlaczego teraz Ci łatwiej? Dziś po południu...

-To wcale nie takie łatwe - przerwałem jej w pół słowa.

-A dziś po południu byłem jeszcze... niezdecydowany.

Tak, musiała zadać kolejne pytnie, na które nie chciałem udzielać odpowiedzi. Nie chciałem wracać do tego, jak bardzo nie odpowiedzialnie postąpiłem zabierając ją na polane. Jak bardzo naraziłem ją na niebezpieczeńswo

-Wybacz. To niewybaczalne, że tak się zachowałem.

-Niewybaczalne?

-No tak. Mogłem się tego po niej spodziwać. Jak zwykle, nie widziała we mnie żadnego zagrożenia, ale ja wiedziałem swoje i przez to było mi teraz tak trudno.

-Dziękuje za wyrozumiałość.

Uśmiechnąłem się na widok jej zdezorientowanej miny.

-Widzisz, nie miałem pewności, czy jestem w stanie dostatecznie się kontrolować.

Wciąż patrząc na podłoge, podniosłem jej dłoń i przyłożyłem do policzka. Tak bardzo tęskniłem za dotykiem jej aksamitnej skóry...

-Cały czas istniała możliwość, że dam się porwać... pragnieniu.

Wdychałem zapach jej skóry, szczęśliwy, że nadal mogę to robić.

-Cały czas byłem podatny. Póki nie zdałem sobie sprawy, że mam w sobie dość siły. Nie wierzyłem ani troche, że ty...że my... że kiedykolwiek będe mógł...

Moje słowa były nieskładne, zupełnie jak myśli. Nie wiedziałem, czy wogóle rozumie, czy wie, jak się czułem. Szczęsliwy, a jednocześnie świadomy, jak wielki błąd popełniam chcąc i pozwalając jej na przebywanie w moim towarzystwie. Nie mogłem ubrać w słowa uczuć, które mną zawładnęły. Nie byłem pewien niczego, poza tym, że ona jest dla mnie najważniejsza, że bez niej mój świat nie istnieje.

-A teraz już wierzysz?

Jej pytanie było tak naturalne, tak oczywiste...

-Siła woli-powtórzyłem i uśniechąłem się do niej.

-Kurcze poszło jak z płatka.

Przechyliłem się do tyłu i zaśmiałem się bezgłośnie

-Chyba tobie.. - i dotknąłem jej nosa czubkiem palca.

Wiedziałem, że musze jej to jakoś wytłumaczyć

-Robie co w mojej mocy.

Bolało mnie każde słowo, które opuściło moje usta.

-Jestem prawie stuprocentowo pewny, że w razie czego, będe w stanie stad szybko uciec.

Skrzywiła się. Zastanawiałem się, czy perspektywa ucieczki dla niej, jest równie bolesna, co dla mnie. Zastanowiełem się chwile nad tym, co powiedzieć

-Jutro będzie mi znowu trudniej... Dziś po całym dniu przebywania z tobą, zobojętniałem na twój zapach, w zadziwiającym stopniu. Ale po kilku godzianch rozłąki, będe musiał zaczynać wszystko od początku...

Przekazałem jej dokładnie to, o czym myślałem, kiedy była w łazience. Tylko to byłem w stanie powiedzieć. Czułem ból rozsadzający moją klatke piersiową, kiedy pomyślałem, że za jakiś czas bede musiał ją opóścić.

-No to nie odchodź.

Czy ona naprawde to powiedziała? Czy chciała, żebym został? Czy moja obecność sprawiała jej taką samą przyjemność jak jej mnie? Tysiące myśli przebiegały przez moją głowę. Uczucia, których nie znałem, zalewały mnie jak rwący górski potok.

-Chętnie zostane. Przynieś kajdany o pani. Jam więzień twego serca.

Uśmiech, najszczerszy uśmiech radości zagościł na mojej twarzy. Nie potrafiłem zduśić go w sobie i wcale tego nie chciałem. Zacisnąłem swoje dłonie na jej nadgarstkach. Nie chciałem żeby odsuneła się odemnie choćby na milimetr. Znowu bezgłośnie się zaśmiałem. Nigdy w życiu człowieczym czy wampirzym nie czułem się tak szczęśliwy.

-Jesteś dziś taki wesoły... Nigdy cię jeszcze takiego nie widziałam.

Uśmiech, który mi posłała, był najpiękniejszym dowodem na to, iż jest szczęśliwa, szczęśliwa ze mna.

-Chyba tak ma być, prawda? Pierwsza miłość odurza, upaja i takie tam.To niesamowite, jak wielka jest róznica pomędzy czytaniem o czymś,oglądaniem o tym filmów, a doświadczeniem tego czegoś w prawdziwym życiu, nie uważasz?

Tak właśnie to postrzegałem. Jak coś zupełnie innego, irracjonalne wyobrażenie miłości, nie - prawdziwe jej dotknięcie, przeżycie.

-Różnica jest ogromna.

Tak, ona chyba też to w ten właśnie sposób postrzegała.

-Na przykład zazdrość - zapędziłem się w swoich myślach - czytałem o niej setki razy, widziałem odgywających ją aktorów na scenie i na ekranie. Myślałem, że wiem, jak to mniej więcej jest. Byłem taki zaskoczony... Przypomniał mi się pewien chłopak. Na samą myśl o nim, myśli biegły w złym kierunku. Zastanawiałem się, co bym mu zrobił. Pokręciłem głową, by odepchąć od siebie te myśli.

-Pamiętasz ten dzień, w którym Mike zaprosił cię na bal?

Zajrzała mi głęboko w oczy, pamiętała

-To wtedy zacząłeś ze mną rozmawiać.

Nie zaskoczyło mnie to,że pamiętała o zaproszeniu Mika. Zaskoczyło mnie to, że powiązała je z moim zachowaniem, z nagłą chęcią rozmowy

-Poczułem taki gniew, niemalże wpadłem w furie. Z początku, nie wiedziałem co się ze mna dzieje.To że nie słysze twoich mysli, denerwowało mnie jeszcze bardziej niż zwykle. Dlaczego mu odmówiłaś? Czy tylko dla dobra koleżanki? Czy już kogoś masz?

Zdawałem sobie sprawe, że nie powino mnie to obchodzić. Starałem się tym nie przejmować. A potem ta kolejka na parkingu... zaśmiałem się na samo wspomnienie wyrazu jej twarzy.

Spojrzała na mnie obrażona. Musiałem jej to w jakiś sposób wytłumaczyć

-Zablokowałem wyjazd, bo nie mogłem się opanować. Musiałem usłyszeć twoją odpowiedź, zobaczyć twoją mine. Nie mogę zaprzeczyć. Poczułem ulge, widząc jak bardzo Tyler cię drażni. Ale nadal nie miałem pewnści.

Postanowiłem w jednej chwili, by być z nią szczerym do końca, postarać się by dobrze zrozumiała moje intencje.

-Tej nocy przyszedłem tu po raz pierwszy. Przygladałem się,jak śpisz, walcząc z myślami. Z jednej strony wiedziałem ,co powinienem zrobić,co jest etyczne, rozsądne, właściwe. Z drugiej strony było to, co zrobić chciałem. Mógłbym cię ignorować, mógłbym zniknąć na kilka lat i wrócić po twoim wyjeździe, ale wówczas, pewnego dnia, przyjełabyś w końcu zaproszenie Mike'a, czy kogoś jego pokroju. Ta myśl doprowadzała mnie do szału...A potem..powiedziałaś przez sen moje imię.

Moje słowa były jak szept wiatru.

Tak wyraźnie, że pomyślałem najpierw, iż się obudziłaś. Przewróciłaś się jednak tylko na drugi bok, wmamrotałaś moje imię jeszcze raz i westchęłaś. Zalała mnie fala....sam nie wiem czego. To było niesmowite uczucie. Odtąd wieziałem, że muszę zacząć działać.

Na samo wspomnienie tego uczucia , które wtedy odczułęm zakręciło mi się w głowie o ile w moim przypadku jest to wogóle możliwe

-Ech , zazdrość to dziwna rzecz. Nie sądziłem , że potrafi być tak silna. I taka irraconalna! Choćby przed chwilą , kiedy Charlie spytał cię o tego przebrzydłego Newtona...Uch!

Przed oczami widziałem przesuwające się obrazy z jego głowy. Myślał intensywnie co robił by z Bellą, gdyby miał taką okazję.Nie! Nie mogłem o tym myśleć nie tu i nie teraz.

-Powinnam była się domyślić , że będziesz podsłuchiwał!

Zdziwiło mnie, że myślała, że będzie inaczej.

-Oczywiście, że słuchałem.Bardzo dokładnie dodałem w myślach.

-I naprawde ta wzmianka o Mik'u wywołała u ciebie zazdrość?

Chciałem jej odpowiedzieć, tak by dobrze mnie zrozumiała.

-Dopiero przy tobie zaczęły się we mnie odzywać człowiecze odruchy. To dla mnie zupełna nowość , więc wszystko odczuwam bardziej intensywnie.

-Że też przejąłeś się czymś takim. A co ja mam powiedzieć ? Mieszkasz pod jednym dachem z Rosalie, tą olśniewająco piękną Rosalie. Sprowadzono ją specjalnie dla Ciebie. Jest wprawdzie Emmett, ale mimo wszystko jak mogę z nią konkurować?

Tak, mogłem się tego spodziewać, ona zawsze patrzyła ze złej strony.

-O konkurencji nie ma mowy.

Uśmiechnąłem się.Owinąłem swoje ręce wokół jej pleców , tak że była teraz do mnie przytulona.

Dobrze o tym wiem-wymamrotała,prawie całując moją skórę, a ja czułem, jej gorący oddech. - W tym cały problem.

Myślałem chwile nad odpowiedzią, jednak tak krótko, że ona nawet tego nie zauważyła.

-Nie zaprzeczam, Rosalie jest na swój sposób piękna, ale nawet gdybym nie traktował jej jak siostry, nawet gdyby nie znalazła Emmetta, nigdy nie byłaby dla mnie choćby w jednej dziesiątej, ba, w jednej setnej, równie atrakcyjna co ty.

Zastanawiałem się co jeszcze mógłbym dodać, by upewnić ją w swoich uczuciach, co zrobić by uwierzyła w moje słowa, jednocześnie wachając się, czy mam do tego prawo.

-Przez niemal dziewięćdziesiąt lat napotykałem na swojej drodze i twoich, i moich pobratymców, cały ten czas uważając, że dobrze mi samemu, cały ten czas nieświadomy, że kogoś szukam. A nikogo nie znalazłem, bo ciebie jeszcze nie było na świecie.

Jednak powiedziałem, moja druga strona egoistyczna, zapatrzona na własne pragnienia wygrała.Walczyłem ale właściwie już dawno przegrałem, nie potrafiłem się jednak smucić.

-To nie fair.

Jej szept wybił mnie z moich rozmyślań.Leżała na mojej piersi, wydawała się zasłuchana w mój oddech po chwili dodała.

-Ja nie czekałam wcale. Skąd takie fory?

-Rzeczywiście , powinienem był coś wymyślić, żebyś bardziej się nacierpiała.

Puściłem jeden z jej nadgarstków, ale by nadal go dotykać chwyciłem go w drugą ręke.Teraz wolną dłonią pogłaskałem ją po włosach od czubka głowy, aż po talie.Cudowne uczucie rozlało się po moim ciele. Jednak zaraz sprowadziłem się na ziemie.

-Przebywając ze mną , w każdej sekundzie ryzykujesz życie, ale to przecież drobnostka. No i do tego jesteś zmuszona wyrzec się własnej natury, unikać ludzi.....Czy to nie wysoka cena?

Sam nie wiem co chciałem usłyszeć po swoich słowach,Walka wewnątrz mnie rozgorzała na nowo. Czy miałem prawo zabierać jej to, co było dla niej dobre? Zwyczajne życie jakie prowadzą ludzie dookoła. Czy mój egoizm, by być z nią wygra? Nie wiedziałem, nie znalazłem na to, żadnej odpowiedzi.

-Nie. Nie mam wrażenia, że coś mnie omija.

-Jeszcze nie. W moim głosie łatwo dało się usłyszeć żal. Żal płynący prosto z serca.

Wyczułem,że chciała na mnie spojerzeć zajrzeć w moje oczy, jednak nie pozwoliłem jej na to.Usłyszałem kroki Charliego, jego myśli jak zawsze były trudne do odczytania.

-Co.... Zaczęła pytać.Drgąłęm zdając sobie sprawe jak blisko już był.Nie miałem czasu jej odpowiedzieć. Zerwałem się z łóżka i ukryłem w ciemnym kącie, myślałem czy nie zrobiłem jej krzywdy tym nagłym ruchem, teraz jednak musiałem ją ostrzec.

-Kładź się!

Zrobiła jak kazałem bez wachania i zbędnych pytań.Wczołgala się pod kołódre, kuląc się jak zwykle.Chwile później drzwi się uchyliły.Oddychała miarowo, zbyt miarowo.Poraz kolejny udowodniła, że nie potrafi oszukiwać czy kłamać.Po chwili Charli zamkął drzwi, uspokojony, że Bella leży tam gdzie obiecała. Ciekwe co by pomyślał, gdyby wiedział, że wampir leżał tam razem z nią.Na samą myśl o tym uśmiechnąłem się mimowolnie.Po chwili byłem już przy niej, obejmowałem ją ramionami.Chcąc ją lekko zirytować szepnąłem tuż do jej ucha.

-Nędzna z ciebie aktorka. Radziłbym zapomnieć o karierze filmowej.

-Zwarjowałeś?

Zacząłem nucić kołysankę, którą napisałem specjanie dla niej.Słuchając jednocześnie bicia jej serca, które nie wróciło jeszcze do swojego poprzedniego rytmu. Po chwili przerwałem, by zadać pewne pytanie,w ostatniej chwili się powstrzymałem i zadałem inne.

-Chcesz, żebym cię uśpił w ten sposób?

-Świetny dowcip. Myślisz, że jestem w stanie spać z tobą przy boku?

-Do tej pory ci się udawało.

-Bo nie wiedziałam o twojej obecności.

Slowa były cierpkie, ale i tak sprawiły mi radość,

-No cóż, jeśli nie chce ci się spać…….

Dałem jej możliwość wyboru, tym razem pamiętając o tym , że potrzebuje snu, jednoczęśnie nie chcąc kończyć jeszcze naszej rozmowy, myślac o tym, że chciałbym jeszcze słuchać jej głosu.

-Jeśli nie chce mi się spać , to co?

W jej oczach tańczyły wesołe iskierki.Zachichotałem cicho.Ciekawe co chciała by robić.

-To na co miała byś ochotę?

Nie odpowiedziała od razu, zarumieniła się delikatnie, co jeszcze bardziej mi się spodobało.

-Czy ja wiem….zawiesiła głos nie wiedząc co powiedzieć.

-Daj mi znać , gdy się na coś zdecydujesz.

Delikatnie sunąłem ustami po jej szyi, mój oddech delikatnie pięcił jej skóre.Przesunąłem nos po jej policzku, upajając się jej pięknym zapachem.

-Mówiłeś, że po całym dniu zobojętniałeś.

Dla niej to było oczywiste, dla mnie nie. Nie mogłem sobie odmówić, napawania się tym aromatem.

-To, że nie pije wina, nie znaczy jeszcze, że nie mogę upajać się jego bukietem. Pachniesz tak kwiatowo, lawendą…..albo frezją. Aż ślinka nabiega do ust..

Patrzyłem na nią zastanawiając się, nad trafnością takiego porównania. To w jaki sposób odbierałem jej zapach, było czymś niesamowitym. Nigdy nie spotkałem się z takim bukietem, nikt nigdy nie był dla mnie tak pociągający. Wszystko w niej wołało mnie mnie do siebie. Oczy piękne i ufne, skóra deliktna niemal przezroczysta.Jej twarz tak idealna w swoich proporcjach, niczym anioł, który postanowił zamieszkać na ziemi.

-Tak wiem. Ludzie w kółko mi to mówią.

Nie mogłem się nie uśmiechnąć, mina z jaką wypowiedziała te słowa, była komiczna.

-Już wiem, co chce robić.Chce się dowiedzieć czegoś więcej o tobie.

Myślałem o co może jeszcze zapytać.Wprawdzie najgorsze mieliśmy już za sobą.Ale z Bella nic nie było takie, jakie się wydawało.

-Możesz pytać o wszystko.

Zastanawiała się,niemal słyszałem gonitwe myśli w jej głowie.Padło pierwsze, nie do końca z kategorii tych, na które chętnie bym podyskutował.

-Dlaczego robisz to wszystko? Nadal nie pojmuje, po co tak bardzo walczysz ze swoją naturą.Proszę , nie zrozum mnie źle, cieszę się, że pracujesz nad sobą. Nie wiem po prostu, co cię do tego skłoniło.

Zawachałem się przed dpowiedzią, chciałem jej to wytłumaczyć, najlepiej jak umiłem.

-To dobre pytanie i nie jesteś pierwszą osobą, która mi je zadała. Większość z moich pobratymców jest zupełnie zadowolona ze swojego…..trybu życia. Oni też zachodzą w głowę, po co moja rodzina się ogranicza. Ale zrozum, to, że jesteśmy, kim jesteśmy, nie znaczy, że nie wolno nam próbowć być lepszymi, że nie wolno nam próbować zmierzyć się z przeznaczeniem, które zostało nam narzucone. Pragniemy pozostać jak najbardziej ludzcy.

Była taka cicha jej serce biło lekko szybciej niż powinno.Może wystraszyłem ją swoją odpowiedzią, może zdała sobie sprawe, kim naprawde jesteśmy.

-Śpisz? Szepnąłem deliktnie choć wiedziałem, że tak nie jest.

-Nie.

-Czy to już wszystko. Delikatnie się droczyłem, byłem pewień, że teraz ma jeszcze więcej pytań niż poprzednio.

-Skąd. Żachnęła się a ja mimowolnie się uśmiechnąłem.Coraz łatwiej było mi zgadywać jej kolejne opowiedzi.

-Co jeszcze chciałabyś wiedzieć?

-Dlaczego potrafisz czytać w myślach? Dlaczego tylko ty? Alice jest jasnowidzem….Skąd to się bierze?

Pytanie było trafne.Powinienem się spodziewać,że o to zapyta.. Z jej spostrzegawczością nie mogło jej to umknąć, a wrodzona ciekawość musiła ją tu zaprowadzić.Wzruszyłem ramionami.

-Nie wiemy dokładnie. Carlisle ma pewną teorię….Wierzy, że z poprzedniego życia zostały nam najsilniejsze cechy naszej ludzkiej osobowości, tyle, że wzmocnione, podobnie jak nasze umysły i zmysły. Uważa, że już wcześniej musiałem być wrażliwy na to, co myślą ludzie znajdujący się wokół mnie.A Alice, cokolwiek by przedtem nie robiła, miała wyjątkowo dobrze wykształconą intuicję.

- A co on wniósł ze sobą do nowego życia? I pozostali?

- Carlisle współczucie, Esme wielkie serce, Emmett siłę, a Rosalie wytrwałość , choć w jej przypadku to raczej ośli upór-Na samą myśl o Rosalie uśmiechnąłem się.Tak porównanie jej daru do oślego uporu było idealnym połączeniem.-Jasper…..Hmm, Jasper to bardzo ciekawa postać. W poprzednim życiu był dość, charyzmatyczny, zdolny wywierać duży wpływ na otoczenie, tak by wszystko potoczyło się po jego myśli. Teraz potrafi manipulować emocjami innych, naprzykład uspokoić gniewny tłum lub na odwrót. To badzo subtelna umiejętność.

Myślała nad tym co powiedziałem , nie chciałem jej w tym przeszkadzać zdając sobie sprawe, że potrzebuje czasu na uporządkowanie swoich myśli.Po chwili zadała kolejne pytanie.

-To jak….jak się to wszystko zaczęło? No wiesz, Carlisle zmienił ciebie, ktoś musiał zmienić go wcześniej, i tak dalej.

-A ty skąd się wziełaś? W yniku ewolucji? Bóg cię stworzył? Powstaliście wy, powtaliśmy i my, jak w całym świecie zwieząt- jest drapieżnik, jest i ofiara. Jeśli nie wierzysz, że wszystko to powstało samo z siebie, co i mnie trudno przyjąć do wiadomości, czy tak trudno pogodzić się z faktem, że ta sama siła, dzięki której istnieje zarówno rekin, jak i delikatny skalar, drapieżna orka, jak i mała słodka foczka, że ta sama siła stworzyła oba nasze gatunki?

-Czyli , o ile dobrze rozumiem, jestem małą słodką foczką tak?

-Zgadza się.

Wtulony w jej włosy,zaśmiałem się, delikatnie dotykajac wargami jej włosów

-Będziesz już zasypiać, czy masz więcej pytań?

Starałem się by mój głos był cichy i monotonny licząc,że zmęczona dzisiejszym dniem, zaśnie w moich ramionach, tak jak o tym niejednokrotnie marzyłem.

-Ach , tylko parę milionów

Nie chcąc jej zachęcać do zadania kolejnego odpowiedziałem szybko, nie zmieniając przy tym tonu głos.

- Będzie jeszcze jutro i pojutrze, i popojutrze.

-Jesteś pewien, że nie znikniesz o świcie, gdy kur zapieje?

Zdecydowanie Bella przeceniała moją silną wole.Jak mógłbym ją zostawić, po tym co się dziś wydażyło.Po tym, jak cudownie czułem się w jej towarzystwie.

-Nie opuszcze cię

-No to mam jeszcze tylko jedno życzenie na dzisiaj…..

Zarumieniła się, zacząłem intensywnie zastanawiać się nad tym o czym myślała, chyba nigdy nie przyzwyczaje się, że nie mogę jej usłyszeć.Zjadała mnie ciekawość kawałek po kawałku.

-Jakie?

-Nie, nie. Zmieniłam zdanie. Zapomnijmy o ty.

Wycofała się, ale strałem się drążyć temat.

-Bello, możesz ,mnie pytać o wszystko.

Nie odpowiedziała, a ja nie mogłem wytrzymać tej niepewności. Co chciała wiedzieć, a wstydziła się zapytać,czego mogło to dotyczyć.Jęknąłem

-Ciągle się łudze, że z czasem przywykne to tego, że nie słysze twoich myśli, a tym czasem coraz bardziej mnie to irytuje.

-Dzięki Bogu, że tego nie potrafisz. Starczy, że podsłuchujesz , co wygaduję przez sen..

Musiałem wiedzieć, być może uda mi się, kolejny raz namówić ją do tego, patrząc jej w oczy, dziś były złote po obfitym polowniu.Już raz udowodniła, że robiąc to traci głowę i odpowiada na moje pytania.Wykorzystałem do tego jeszcze mój głos licząc, że nie będzie w stanie się oprzeć.

-Proszę.

Pokręciła głową, uparcie nie patrząc na mnie.Spróbowałem inaczej.

-Jeśli mi nie powiesz, uznam nie słusznie, że masz na myśli coś wyjątkowo paskudnego.Proszę-dodając błagalnym tonem.

Udało się mimo,że nie ptrzyła na mnie nadal,powoli słowa opuszczały jej usta.

-No cóż….

-Tak? -Ach ta ciekawość

-Wspomniałeś , że Rosalie i Emmett niedługo się pobiorą.Czy…. małżeństwo…..polega u was na tym samym, co u ludzi?

Więc o to jej chodziło.To w tym kierunku biegły jej myśli.Zadziwiające,że nie odbiegały tak bardzo od moich.Tyle, że z moją wiedzą doskonale wiedziałem, że dla nas takiej przyszłości nie ma.Mimo wszystko uśmiechąłem się do niej.

-Do tego pijesz! Tak, w dużej mierze tak. Już ci mówiłem, kryje się w nas większość ludzkich odruchów i pragnień, są tylko przesłonięte tymi silniejszymi, nowymi.

-Och. To wszystko co była w stanie powiedzieć a spodziewałem się dłuższej dyskusji.

-Czy za twoją ciekawością stoją jakieś konkretne plany?

-No wiesz, nie powiem, zastanawiałam się, czy ty i ja…może kiedyś…

Nie to nie możliwe o czym ona myślała, mimo tego co jej powiedziałem , pokazałem. Jak bardzo starałem się, jej wszystko dokładnie wytłumaczyć, ona zastanawia się nad cielesnym kontaktem między nami?

-Nie sądzę….żeby…..żeby….żeby było to dla nas możliwe.

-Bo ciężko by ci się było kontrolować, gdybyśmy…..gdybym była zbyt…blisko?

Jednak zrozumiała przynajmnie trochę z tego co mówiłem, już nie dręczyłem się myślami na ten temat.Starałem się skupić na tym, że teraz jestem z nią, tak blisko jak nigdy z nikim jeszcze nie byłem.

-Z pewnością byłby to spory kłopot, ale to nie wszystko. Jesteś taka…. Miękka, taka delikatna-mruczałem jej do ucha słowa płynące z martwego serca,ale nigdy nie czułem, żeby było bardziej żywe.

-Cały czas muszę się mieć na baczności, żebyś nie odniosła jakichś obrażeń. Bello, przecież ja mógłbym cię nawet niechcący zabić! Gdybym na moment stał się zbytnio popędliwy, gdybym choć na sekundę się rozproszył….Wyciągnąłbym dłoń, by cię pogłaskać, i przez przypadek wgniótłbym ci ją może w czaszkę. Nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo jesteś krucha. Nigdy nie będę mógł sobie pozwolić na to, by w twojej obecności się zapomnieć.

Milczała, podczas kiedy ja mówiłem, jej serce biło coraz mocniej i mocniej.Czekałem na jakąś reakcje z jej strony cokolwiek, ale odpowiadała mi tylko cisza.

-Przestraszyłem cię?

…………….

-Nie, wszystko w porządku.

Zastanawiałem się, czy teraz ja, mogę zadać jej podobne pytanie.Ciekawość zwyciężyła.

-Skoro jesteśmy przy temacie, nasunęło mi się pytanie.Przepraszam jeśli jestem zbyt wścibski, ale czy ty, kiedykolwiek…..

Nie skończyłem pytnia,uważnie obserwowałem jej reakcjęZarumieniła się.

-Oczywiście, że nie.Już ci mówiłam, że do nikogo nigdy czegoś takiego nie czułam, nawet odrobine.

Pamiętałem jednak były inne możliwości,przecież nie musiała do kogoś czegoś czuć, ludzie zachowują się róznie.

-Pamiętm, ale mając wgląd w ludzkie myśli, wiem też, że pożądanie nie zawsze idzie w parze z miłością.

-U mnie idzie. Szept wydobył się z jej ust. A przynajmniej teraz , gdy wreszcie je poznałam.

Ucieszyło mnie to, ja czułem dokładnie to samo

-To miło. Przynajmniej to jedno mamy wspólne.

-A co do twoich ludzkich odruchów….Czekałem co powie dalej…..Czy ja w ogóle cię pociągam, tak normalnie.

Uśmiechnąłem się i pieszczotliwie zmierzwiłem jej włosy.To było ciekawe pytnie, zdecydowanie była dla mnie pociagająca w każdym spekcie.O wiele bardziej niż powinna.

-Może nie jestem człowiekiem, ale wciąż jestem mężczyzną.

Ziewnęła i postanowiłęm na dziś zakończyć rozmowe, jutro mieliśmy cały dzień przed sobą.

-Odpowiedziałem na twoje pytania, teraz czas na sen.

-Nie jestem pewna, czy uda mi się zasnąć.

-Mam sobie iść?- zapytałem doskonale znając odpowiedź.

-Nie, nie!

Zaśmiałem się i zacząłem nucić kołysanke,nie minęła chwila a Bella wtulona w moje marmurowe ciało zapadła w głęboki sen.











































































Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Rozdział 15, Midnight Sun
Rozdział 22, Midnight Sun
Rozdział 20, Midnight Sun
Midnight Sun (Zmierzch by Edward, rozdziały 1 15)
13,14,15 rozdzial Midnight sun
midnight sun 13 14 15
Zmierzch oczmi?warda Cullena Midnight Sun rozdział Siła woli autor offca
Midnight Sun 13-15, Stephenie Meyer, Saga Zmierzch
16 rozdział midnight sun
Midnight Sun rozdział 1 i 2
Midnight Sun Rozdział 1[1]
Midnight Sun Rozdział 16 i 17(1)
Midnight Sun rozdział 24
15 SIŁA WOLI ciag dalszy czesc 2 (Midnight Sun)
Midnight sun 14,15
Midnight sun 15 cz ll, 16
15 SIŁA WOLI ciag dalszy (Midnight Sun)
Midnight Sun 23 cz. 1 (Zmierzch oczami Edwarda), Zmierzch oczami Edwarda
16 rozdzial 15 EJCDLTJY3F3I2FKL Nieznany (2)

więcej podobnych podstron