Moskwa dogra własne oprogramowanie Nasz Dziennik, 2011 02 14

Moskwa dogra własne oprogramowanie

Nasz Dziennik, 2011-02-14

Z Bogdanem Święczkowskim, byłym szefem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, rozmawia Maciej Walaszczyk

W miniony wtorek Rosjanie zarekwirowali sprzęt elektroniczny dziennikarzom "Naszego Dziennika" - laptopy, karty pamięci, dyktafon. Jak Pan ocenia zainteresowanie służby celnej tymi rzeczami?
- Wygląda to na wcześniej zaplanowaną akcję. Niewykluczone, że osoby, które przedstawiały się jako funkcjonariusze służby celnej, były tak naprawdę funkcjonariuszami którejś ze służb bezpieczeństwa działających na terytorium Rosji. Na co dzień często tacy funkcjonariusze posługują się dokumentami innych instytucji czy służb rosyjskich, i nie jest to w Rosji nic nadzwyczajnego. Według mnie, rekwizycja tego sprzętu podyktowana była kilkoma powodami. Na pewno chęcią poznania informacji, jakie zdobyli polscy dziennikarze na terenie Rosji, chęcią poznania informacji, które wcześniej posiadali na zabranych im nośnikach - laptopach, aparatach fotograficznych itd., a także możliwością zainstalowania na nich sprzętu pozwalającego, już po zwrocie, na uzyskiwanie z niego na bieżąco informacji na temat pracy dziennikarzy.

Ma Pan na myśli zainstalowanie oprogramowania szpiegującego?
- Tak, chodzi o zainstalowanie na notebookach oprogramowania lub sprzętu szpiegowskiego. Jeśli sprzęt zostanie zwrócony, dziennikarze powinni poddać go skrupulatnej kontroli - właśnie by sprawdzić, czy nie zostało to uczynione. Dla mnie cała sytuacja jest jednak wyjątkowa i niespotykana, aby dziennikarzom obcego państwa zatrzymywano sprzęt, na którym pracują, zwłaszcza z absurdalnych powodów.

Można to traktować jako świadomą demonstrację?
- W moim przekonaniu, było to świadome i zaplanowane działanie, mające na celu przejęcie posiadanych przez dziennikarzy informacji oraz pokazanie, że skończyły się czasy w miarę swobodnego dostępu do informacji na temat katastrofy smoleńskiej. Właśnie by to zamanifestować i spodziewając się słabej reakcji mediów mainstreamowych, specjalnie wybrano do tego celu dziennikarzy "Naszego Dziennika". Było to, w mojej ocenie, całkowicie świadome działanie: wypróbowanie na dziennikarzach, których obrony nie podejmą się ani największe media, ani znawcy tematyki rosyjskiej, ani władze państwa, jak daleko można się posunąć. I ten cel został przez Rosjan zrealizowany.

MSZ oficjalnie wystosowało notę dyplomatyczną w tej sprawie, dziennikarze uzyskali na miejscu pomoc konsularną. Według Pana, rząd powinien w tej sprawie głośno się wypowiedzieć?
- Nie znam prawa rosyjskiego. Ale nie wyobrażam sobie sytuacji, aby w Polsce polskie służby zatrzymały na granicy zagranicznych dziennikarzy i zabrały im sprzęt, sugerując, tylko na zasadzie podejrzenia, że coś może się na nim znajdować. Jeśli już doszłoby do tak spektakularnej akcji, to musiałyby to być informacje naprawdę bardzo wiarygodne. Myślę, że w normalnej sytuacji podobnie zresztą zachowałyby się służby kontrwywiadowcze w Rosji. Tymczasem tutaj miało miejsce działanie zaplanowane, które poza samym przejęciem informacji ze sprzętu ma przynieść wyniki w przyszłości.

W jaki sposób?
- W tej chwili w Polsce jedynymi mediami, które są zainteresowane tematyką smoleńską oraz szeroko pojętymi relacjami polsko-rosyjskimi, są: "Nasz Dziennik", Radio Maryja, Telewizja Trwam oraz "Gazeta Polska". To dwa nurty mediów, które wyraźnie koncentrują się na tych tematach.
Dlatego dziś dla rosyjskich służb zdobycie wiedzy o tym, co dzieje się w tych redakcjach, jest dużo bardziej istotne niż informacje o tym, co dzieje się np. w redakcjach TVN czy innych mediach tzw. głównego nurtu w Polsce. W nich nie ma, jak się zdaje, żadnej determinacji do opisywania i drążenia śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej oraz problemów polsko-rosyjskich. Dlatego skierowanie przez Rosjan działań przeciw dziennikarzom "Naszego Dziennika" wydaje się bardzo logiczne.

W jaki sposób Rosjanie mogą wykorzystać informacje, które zdobyli z naszych komputerów?
- Wydaje się, że stoją za tym albo FSB, albo rosyjski wywiad cywilny, a więc SWR, lub służby wojskowe GRU. Bo tylko one mogą być tą sprawą zainteresowane. Jeżeli przyjąć, że wywiad rosyjski chciałby umieścić agenturę w strukturach Radia Maryja lub "Naszym Dzienniku", to musi najpierw dobrze poznać pracujących w nim ludzi i otaczające ich środowisko, znać ich kontakty, problemy, sposób myślenia itd. Wszystko po to, by w sposób bezpieczny taką agenturę tam umieścić. Wiele wskazuje, że taki może być ich cel. A dla mnie przy tym najgorsze jest to, że zatrzymanie dziennikarzy i odebranie im należącego do redakcji sprzętu nie wzbudziło w Polsce żadnego sprzeciwu. Tylko stanowcza reakcja z polskiej strony mogła spowodować, że Rosjanie by się z tych zamiarów wycofali. Ale niestety, teraz nabiorą jeszcze pewności, że mogą stosować tego rodzaju metody wobec mediów, które w Polsce w sprawie katastrofy smoleńskiej patrzą władzom rosyjskim na ręce.

Może nie czujemy się zastraszeni, ale kolejny wyjazd do Rosji wiąże się z ryzykiem powtórzenia tej sytuacji. Nie uważa Pan tych obaw za element zastraszenia?
- Oczywiście, że tak. Teraz każdy, kto będzie chciał jechać do Rosji, by np. zdobyć informacje w sprawie katastrofy smoleńskiej, będzie musiał się dobrze zastanowić, czy laptopa lub aparatu fotograficznego lepiej nie zostawić w domu. Kolejny wyjazd wiąże się po prostu z realną groźbą kolejnej straty sprzętu i dyskomfortem sytuacji związanych z rosyjskimi służbami. A więc nawet podświadomie jest to również element zastraszający. Rosyjskie służby, które są wyspecjalizowane w psychosocjologicznych technikach manipulacji, zdają sobie sprawę, że nie można stosować zastraszania bezpośredniego. Choć być może nie cofnęłyby się przed użyciem metod bardziej bezpośrednich, od sankcji karnych począwszy, na groźbie utraty zdrowia skończywszy. Poprzez manipulację i dezinformację rosyjskie służby mają do osiągnięcia w Polsce jeden cel, a jest nim - w moim przekonaniu - stonowanie debaty wokół katastrofy smoleńskiej, utrudnienie dostępu do informacji niezgodnych z oficjalną linią rosyjskich władz i MAK, a w efekcie doprowadzenie do sytuacji, w której sprawa wyjaśnienia prawdziwych przyczyn katastrofy będzie zamieciona pod dywan. A to jest, nad czym, niestety, bardzo ubolewam, zgodne z oczekiwaniami sporej części rządzącej dziś Polską ekipy.

Dziękuję za rozmowę.




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Tusk przegrywa we własnej grze Nasz Dziennik, 2011 02 01
Zbadać, a nie ulegać sugestiom Nasz Dziennik, 2011 02 14
Chirurgiczne cięcie Moskwy Nasz Dziennik, 2011 02 14
Zanik zasilania na dużej wysokości Nasz Dziennik, 2011 02 14
Rahr Jeden z braci Kaczyńskich wciąż żyje Nasz Dziennik, 2011 02 14
Kiedy odwołanie Premier obiecał Nasz Dziennik, 2011 02 28
Koalicja brnie w kłamstwo smoleńskie Nasz Dziennik, 2011 02 03
Korsarz bez identyfikacji radarowej Nasz Dziennik, 2011 02 22
Liczyli, liczyli, aż wyszło za dużo Nasz Dziennik, 2011 02 01
Jak Rosjanie pozbawili mjr Protasiuka licencji Nasz Dziennik, 2011 02 12
Dziesięć milimetrów różnicy ciśnienia to sto metrów różnicy wysokości Nasz Dziennik, 2011 02 26
Chcemy ulicy generała Błasika Nasz Dziennik, 2011 02 16
Posłowie chcą komisji nadzwyczajnej w sprawie Naszego Dziennika Nasz Dziennik, 2011 02 18
Kosaczow Smoleńsk to temat drażliwy Nasz Dziennik, 2011 02 22
Smoleński biznes Nasz Dziennik, 2011 02 01
MAK wyspecjalizował się w profesjonalnym krętactwie Nasz Dziennik, 2011 02 18
Zwabieni w śmiertelną pułapkę Nasz Dziennik, 2011 02 17
Przymiarki do rosyjskiego werdyktu Nasz Dziennik, 2011 02 19
Pogoda załamała się już po lądowaniu Nasz Dziennik, 2011 02 12

więcej podobnych podstron