Pustynia
ma w sobie magiczny urok ciszy i pustki, a jednoczesnie przepełniona
jest tętniącym życiem. Nie dziwię się mistykom, ze wlasnie na
pustyni szukali oświecenia.
Witold Gąbrowicz napisał kiedyś:
„Pustka. Pustynia. Nic. Ja sam tutaj jestem. Ja sam.”
Ja bym
sparafrazowała to tak: „Pustka. Pustynia. Nic. Ja i Bóg tutaj,
sam na sam”.
Na pustyni jest cisza. Cisza nie zakłócana niczym.
Leżę
na piasku. Moja dłoń niczym klepsydra przesypuje ziarenka.
Saharyjskie, drobne. W dotyku Pustynia jest aksamitna. Miękka i
cicha jak szept aniołów. Nie istnieje czas, istnieje Trwanie.
Leżę,
spoglądam w niebo, moje ciało wibruje życiem.
Cisza jest
namacalna, materialna w dowolnej formie, jaką jej nadamy.
Odczuwam
Bycie.
Jestem.
Trwam.
Życie wokół mnie tętni,
niczym wartka krew w żyłach. Wyczuwam je każdą komórką mego
ciała. Wszystkich moich ciał. Mojej duszy.
Pustynia żyje. Tuż
pod powierzchnią piasku faluje w milionach istnień.
Jestem
Jednością z nimi.
Pustynia.
Ja i Bóg. Jedność.
Wstaję
i idę w światło. Nie zostawiam już śladów stóp na piasku. Jest
dzień czterdziesty pierwszy….