Jak wychowawć szczęśliwe dziecko

Recenzja książki

W. Eichelberger, Jak wychować szczęśliwe dziecko, Wyd. Zwierciadło, Warszawa 1997.


„Jak wychować szczęśliwe dzieci” – tak brzmi tytuł książki Wojciecha Eichelbergera napisany w rozmowie z Anną Mieszczanek. Książki, którą z radością wypada powitać na rynku wydawniczym.

Autor znany z telewizyjnego programu „Okna” jest psychologiem, współzałożycielem Laboratorium Psychoedukacji, jednej z najstarszych i najbardziej renomowanych placówek psychoterapii i treningu psychologicznego, a od dwudziestu kilku lat pracuje jako psychoterapeuta. W pomaganiu ludziom łączy perspektywę psychologiczną i duchową. „Jak wychować szczęśliwe dzieci” to jego pierwsza książka. „Gdybyśmy naprawdę kochali nasze dzieci na świecie nie byłoby wojen” (Jiddu Krishnamurti) to motto, które zamieścił Wojciech Eichelberger na wstępie omawianej książki.

Treść książki jest zawarta w dziesięciu rozdziałach i stanowi formę dialogu między autorem, a wydawcą Anną Mieszczanek. Dotyczy sprawy bardzo istotnej: „Jak wychować szczęśliwe dzieci”. Odpowiedź na to pytanie uzyskujemy już w pierwszym rozdziale - „żeby wychować szczęśliwe dzieci, samemu trzeba być szczęśliwym” (R-I str.9). Autor proponuje nam zastanowić się nad słowami „wychowywać”, „szczęśliwe, „dziecko”.

Według autora wychowanie dziecka zaczyna się tak dawno jak zaczęła się historia naszej rodziny. Dorośli są wytworami swojego dzieciństwa. Wielu nie może nigdy uciec od tyrani, jego wpływu i w rzeczywistości narzuca je swoim własnym dzieciom. Sami poranieni- z kolei ranią swoje dzieci, pozbawieni uczucia w młodym wieku, podobnie traktują swoje potomstwo. Dlatego też powinniśmy według autora odkryć w sobie „wewnętrzne dziecko” wysłuchać je i zatroszczyć się o nie. Oprócz tego wewnętrznego dziecka istnieje w nas jeszcze „wewnętrzny rodzic” i „dorosły”. Dopiero wtedy, gdy te nasze wewnętrzne komponenty są w harmonii, potrafimy zewnętrznie być ze swoimi dziećmi.

Rozdział siódmy tej książki „zrozumieć dziedzictwo” stanowi ciekawe spojrzenie autora na zjawisko homoseksualizmu. Według niego podstawowym psychologicznym mechanizmem odpowiedzialnym za to zjawisko jest struktura rodziny i to, co dzieje się między ojcem i matką, gdy nie mogą w pełni zidentyfikować się ze swoją płcią.

W innym rozdziale autor zwraca się do rodziców oczekujących dziecka, aby bardziej wsłuchali się w siebie niż w rady sąsiadek, specjalistów, podręczników. Najważniejsze jest zaspokajać podstawowe potrzeby dziecka „Jeżeli przez pierwsze dziesięć lat życia nie przydarzy się dziecku nic szczególnie raniącego, jeśli przez te lata nie będzie poddawane systematycznej „toksycznej obróbce”, ma szansę na to, żeby zasymilować wszelkie trudności, jakie staną mu na drodze” (R-IX str.80). Autor porusza też w swojej książce problemy związane z dyscypliną i karaniem dziecka, ochroną dziecka przed cierpieniem, wyjaśnianie śmierci, wpływ rozwoju na szczęście dziecka, czy rodzice powinni chronić dzieci przed wpływami obcych osób, co oznacza płacz, czy dziecko może przejawiać agresję wobec rodziców, jak kształtować kontakty między rodzeństwem.

Na zakończenie autor stwierdza, że nie zbudujemy szczęścia za dzieci. Możemy tylko własnym przykładem zachęcić i dać nadzieje. „Możemy pokazać, w którą stronę iść, że trzeba wędrować w głąb siebie, przekraczać własne dziedzictwo, własne ograniczenia, sprawdzić wszystko w co uwierzyliśmy na słowo”. (R-X str.125).

Możemy być wdzięczni panu Wojciechowi Eichelbergerowi i pani Annie Mieszczanek, że udostępnili czytelnikowi książkę o wychowaniu, którą wszyscy zainteresowani tymi problemami - rodzice i wychowawcy przeczytają na pewno z prawdziwą satysfakcją. Jest to bowiem książka piękna, mądra i ciekawa, jedna z piękniejszych, jakie zdarzyło mi się czytać na ten temat. Napisana została językiem na jaki może się zdobyć tylko prawdziwy erudyta, który potrafi skomplikowane treści przekazać w sposób komunikatywny, pełen prostoty i wyobraźni, rozumiejąc dobrze, że tak może trafić do czytelnika. Jest to szczególnie cenne w czasach, kiedy forma wielu książek z tej dziedziny staje się prawie zupełnie hermetyczna, mało zrozumiała dla szerokiego odbiorcy. Jakże jasny i bezpośredni wydaje się wkład autora, a jednocześnie jaka celność sądów wyrażonych w prostych zdaniach. Bardzo przemawiające do wyobraźni czytelnika są przytaczane anegdoty, metafory, opowieści.

Mądrość tej książki nie polega tylko na podstawie pełnej umiaru, tolerancji, równowagi i nie jest tylko oparta na gruntownej wiedzy. Wynika również z bogatego doświadczenia człowieka, który wiele widział i przeżył, obserwował ludzi i zdarzenia, ich zachowania, przeżycia i reakcje w różnych sytuacjach. Jest książką mądrą i ciekawą dlatego, że czytelnik może porównać swoje obserwacje i doświadczenia z tokiem wywodów autora. Może znaleźć równocześnie dla swoich obserwacji i refleksji formułę tak zaskakująco oczywistą, trafną, a może przeciwnie-bulwersującą i budzącą sprzeciw.

Ta ciekawa lektura zmusza nas do refleksji, do własnych poszukiwań. Nie jest natomiast gotową receptą, pomysłem, czy też instrukcją jak wychowywać. To my sami musimy podróżować do wnętrza siebie, przeanalizować to co nam się udało i to co można udoskonalić. Przed sobą nie musimy nic ukrywać, wręcz przeciwnie-musimy nazwać popełnione błędy, pozbyć się destrukcyjnych myśli i obwiniania siebie za to co nie wyszło. Jeśli my będziemy szczęśliwi to i nasze dzieci będą szczęśliwe.




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:

więcej podobnych podstron