Marcin Borowicz jeden z bohaterów powieści S.Żeromskiego "Syzyfowe Prace" pochodził z srednio zamożnej rodziny szlacheckiej.Był jedynym dzieckiem swych rodziców z którymi mieszkał w Owczarach.
Poznajemy go w przełomowym dla niego momencie,Marcin opuszcza swoją rodzinę i zamieszkuje w oddalonej od domu szkoły początkowej.
Autor opisuje Marcina słowami : "Był to duży, tęgi i muskularny chłopak ośmioletni, z twarzą nie tyle piękną, ile rozumną i miłą. Oczy miał czarne i połyskliwe, w cieniu gęstych brwi ukryte. Włosy krótkie, przystrzyżone "na jeża" okrywała barankowa czapka wciśnięta aż na uszy.". W miarę upływu czasu zmieniał się on fizycznie, dorastał i mężniał.
Syn Walentego i Heleny był ufny i łatwowierny,gdyż podczas nauki w gimnazjum kilkukrotnie zmieniał swoja postatwę pod naciskiem otoczenia. Chłopiec wagarował z "wilczkiem",dostał nagłego i chwilowego przypływowu religijnosci, następnie poddał się rusyfikacji, stał sie materialistą a na końcu stał się w patiotą.O jego naiwnosci ewidentnie świadczyło również wyruszenie z Nogą na polowanie na głuszcze, których w pobliskim lesie już dawno nie było.
Jego niezdecydowanie nie świadczyło o tym,że był kompletnie pozbawiony uczuć. Było wręcz przeciwnie: prawie zawsze wczówał się w położenie cierpiacego Gumowicza ,pomógł także Andrzejowi Radkowi.Niestety zapominał o sumieniu podczas pamietnej lekcji historii, gdy "Figa" jawnie zaprotestował przeciw obrażaniu uczuć religijnych młodzieży.Marcin był bardzo przywiązany do swych rodziców dlatego też rozłąka z rodzicami i rodzinnnymi stronami była dlań ciężkim przeżyciem.Dzięki pobytowi za domem,bez nadzoru i opieki ze strony rodziców stał się bardziej samodzielny.Brak rodziców wypełniał pilnie się ucząc.Marcin był inteligentny, "pojmował wcale dobrze, choć niezbyt lotnie",zachowywał się spokojnie, z opanowaniem. Borowicz był bardzo uczuciowy, o czym świadczyła np. skrywana miłość do Biruty.
Myślę, że Marcin Borowicz nie był postacią negatywną.Często brakowało mu własnego zdania, łatwo ulegał rusyfikacji i naciskom nauczycieli, ale myślę, że to głównie wina jego wychowania przez matkę. W młodości był rozpieszczany. Zmienił radykalnie swoje życie dopiero po recytacji Zygiera na lekcji polskiego. Bym to punkt zwrotny,gdyż od tamtego momentu zaczął zachowywać się jak prawdziwy Polak i patriota. Potrafił narażać życie, aby bronić polskości, np. obrzucając błotem śledzącego go Majewskiego.Myślę,że zasługuje on raczej na pochwałę, niż na potępienie.Jest on świetnym przykładem na to,że w każdej chwili możemy sie zmienić.
Jednym z bohaterow ksiazki Stefana Zeromskiego "Syzyfowe prace" jest Andrzej Radek.
Andrzej urodzil sie we wsi Pajeczyn Dolny, w biednej chlopskiej rodzinie. Ojciec jego byl fornalem. Nie mial wesolego dziecinstwa, bardzo czesto spal pod golym niebem lub w stodole. Juz jako dziecko musial pracowac, pasal gesi i trzode chlewna, a , ze nie wykonywal tego sumiennie poznal twarda reke ojca. Andrzej byl typowo wiejskim chlopcem. Potrafil wyjatkowo smiesznie nasladowac Guwernera, ktory zwany rowiez Kawka zaciagnal go do swojego pokoju i pokazal ksiazki. To byl punkt zwrotny w zyciu chlopca, Radek stal sie zdolnym uczniem. W krotkim czasie nauczyl sie czytac i pisac. Widzac te zdolnosci pan Paluszkiewicz wyslal go do progimnazjum w Pyroglowach. Chlopiec nie chcial zawiesc nauczyciela, ktorego szanowal i traktowal jak ojca i pomimo poczatkowych niepowodzeniach w szkole, stal sie pilnym uczniem do tego stopnia, ze w kazda klase zdawal z wyroznieniem. Po smierci pana Paluszkiewicza, ktory byl chory na gruzlice, Radek byl smutny lecz pamietal slowa nauczyciela i sie nie zalamal. Utrzymywal sie z korepetycji, ktorych udzielal swoim kolegom. Andrzej gdy skonczyl klase trzecia i czwarta zaczal powaznie myslec o swojej przyszlosci. Chcial skonczyc szkole i pojsc na Uniwersytet tak jak jego opiekun. Radek mial wyjatkowo silna osobowosc. Nigdy sie nie poddawal, wrecz przeciwnie trudnosci pobudzaly go do dzialania. Potrafil zwalczac gniew i upokorzenia.
Jedrzej Radek jest szczegolna postacia w powiesci S. Zeromskiego. Autor za jego posrednictwem przedstawil sam wlasna bardzo trudna materialnie sytuacje, w ktorej dorastal. Dzieki swojemu uporowi i checi dazenia do celu a takze panu Paluszkiewiczu stal sie wzorowym uczniem.
Stefan Żeromski to niewątpliwie jeden z najwspanialszych polskich prozaików. Jego pseudonimy literackie to: Maurycy Zych i Józef Katerla. Żył on w latach 1864-1925. Pochodził ze zubożałej rodziny szlacheckiej o żywych tradycjach patriotycznych. Swoje lata młodzieńcze spędził w niewielkiej wsi pod Kielcami - Ciekotach. Dziesięć lat później rozpoczął naukę w Miejskim Gimnazjum Kieleckim, w tym samym roku stracił matkę, a po paru latach również ojca. Gimnazjum ukończył, lecz matury nie zdał, jak napisał w dziennikach: był zbyt zajęty czytaniem literatury polskiej, że brakło mu czasu na naukę łaciny i matematyki. Po zakończeniu nauki w gimnazjum studiował w Warszawie weterynarię, jednak brak pieniędzy skłonił go do podjęcia pracy. W roku 1892 otrzymał posadę
w Muzeum Polskim w Raperswilu (Szwajcaria). Od 1905 roku był działaczem organizacji demokratycznych i socjalistycznych. Zainicjował założenie Uniwersytetu Ludowego. Po wybuchu I wojny światowej uczestniczył w tworzeniu Legionów Polskich. Jego najsłynniejsze powieści to: 'Syzyfowe prace' (1897), 'Ludzie bezdomni' (1899), 'Popioły' (1904), 'Przedwiośnie' (1924). Istnieje przypuszczenie, iż wspomniane wcześniej 'Syzyfowe prace' są autobiografią pisarza; wskazują na to związki pomiędzy głównym bohaterem powieści 'Marcinem Borowiczem' a Stefanem Żeromskim. Obaj w młodym wieku stracili swoje matki, obaj uczęszczali do prowincjonalnej szkoły, a następnie do Miejskiego Gimnazjum. Są również fakty, które mogą posłużyć do podważenia tej hipotezy; opisany w powieści nauczyciel języka polskiego profesor Szetter był kompletnym zaprzeczeniem pedagoga, który uczył młodego Stefana. Moim zdaniem proza Żeromskiego zasługuje na najwyższe odznaczenie. Ten fenomenalny wręcz pisarz miał otrzymać nagrodę Nobla, ale ze względu na to, iż w swoich pracach pisał o prawdziwych zdarzeniach i nie liczył się
z poglądami wielu osób. Z powodów politycznych jej nie otrzymał.
Syzyfowe prace - streszczenie
Stefan Żeromski
ROZDZIAŁ I
Rodzice Marcina - Helena i Walenty Borowiczowie - należeli do zubożałej szlachty. Nie stać ich było na opłacanie korepetytora, który przygotowałby Marcinka do egzaminu w gimnazjum rosyjskim, dlatego 4 stycznia 1872 roku postanowili odwieść swojego jedynego ośmioletniego syna do szkoły w Owczarach. Tłumaczyli tę decyzję dużymi wymaganiami prywatnych nauczycieli:
„(…) dziś ledwo za trzydzieści rubli w miesiąc na wieś pojedzie, a chce mieć pokój osobny, wszelkie wygody, wszelkie przyjemności, usługę…młodą, konia pod wierzch, chce się zabawić kiedy niekiedy, chce świąt ”. |
Marcin niezwykle boleśnie przeżył rozstanie z rodzicami, wioską i z dworkiem. Naczalnoje Owczarskoje Ucziliszcze, czyli szkoła, do której został posłany, była prowadzona przez państwa Wiechowskich. Ośmioletnie dziecko już na początku przeraziło się wyglądem swoich nauczycieli. On przypominał maskę, a ona ogromną muchę. Chłopiec niechętnie poznawał również Józię i brudną Małgośkę, potem pomieszczenia i sprzęty ubogiego mieszkania nauczycieli. Przy herbacie pani Wiechowska zawarła niepisaną umowę z mamą Marcina, że formą zapłaty za stancję chłopca będą leguminy (tu: produkty spożywcze):
„... matka zdecydowała, że pan Wiechowski przygotuje Marcinka do pierwszej klasy nie gorzej (…) niż najlepszy korepetytor, a u pani będzie mu tak samo jak u matki ”. |
Marcin bardzo tęsknił za matką, planował nawet ucieczkę do Gawronek. Sypiał w zagraconym małym pokoiku, a rano chodził do dusznej, przepełnionej izby szkolnej, w której gromadziły się chłopskie dzieci.. Pan Wiechowski był surowy i bardzo znudzony swoją pracą. Lekcja rozpoczynała się modlitwą, następnie nauczyciel wyznaczał Michcika do czytania rosyjskiej bajki i liczenia, inny uczeń czytał rosyjski alfabet, na koniec dzieci śpiewały nakazaną cerkiewną pieśń chóralną. Mały Marcinek patrzył na to wszystko z ogromnym zdziwieniem jak na wielkie, obce widowisko.
ROZDZIAŁ II
„Przez całe dwa miesiące żadne z rodziców nie odwiedzało Marcinka. Postanowiono go zahartować, włożyć w rygor i nie zamazgajać wizytami ”. |
Jedynie pani Wiechowska powiadomiła listownie rodzinę Borowiczów o dużych postępach syna, który dobrze opanował katechizm i kaligrafię, ale miał trudności z arytmetyką i rosyjskimi dyktandami. Marcinek nie bawił się z wiejskimi dziećmi ze względu na tak zwane dobre wychowanie, dlatego czas wolny spędzał w swoim pokoju na kształceniu umysłu lub na bezmyślnym gapieniu się. W marcu monotonię życia szkolnego przerwała wiadomość o wizytacji szkoły przez naczelnika. Przygotowania do tej wizyty trwały całe dnie. Naczelnik Jaczmieniew został przywitany przez Wiechowskiego z należytą czcią. Był oburzony niskim poziomem wiedzy uczniów. Uznał, że słabo czytają po rosyjsku:
„Na takie stado - dwu czyta, a pozostali nic nie umieją (…) znaczna ilość czyta po polsku (…).Pan jako Polak i katolik prowadzisz polską propagandę ”. |
Wizytator nie przyjął nawet zaproszenia na poczęstunek i w mig opuścił szkołę, wkrótce jednak wrócił i pochwalił nauczyciela za solidna pracę, a nawet zaproponował mu podwyżkę. Okazało się, że przyczyną zmiany zachowania naczelnika były skargi chłopów na nauczyciela za to, że uczy ich dzieci w języku rosyjskim. Wiechowski nie posiadała się ze szczęścia, a Jaczmieniew, powracając z guberni, zastanawiał się, w jaki sposób skutecznie zrusyfikować polskie chłopstwo.
ROZDZIAŁ III
Po ukończeniu elementarnej szkoły w Owczarach Marcinek pragnie dalej się uczyć w gimnazjum klasycznym w Klerykowie. Pani Borowiczowa oczekuje wraz z synem w hotelu na ogłoszenie terminu egzaminów. Podczas pobytu w mieście Marcin źle się czuł,
„męczyła go i dławiła spiekota miejska, bruk palił i wykręcał ma nogi… Wszystko w tym mieście było inne niż na wsi, było dla niego zimne i szorstkie ”. |
Oczekiwanie przedłużało się. Pewnego dnia panią Borowiczową odwiedził kupiec zbożowy. Dzięki temu dowiedziała się, że syn będzie miał większe szanse na zdanie egzaminów, gdy pan Majewski - nauczyciel wstępnej klasy - udzieli mu korepetycji. Jeszcze tego samego dnia pani Borowiczowa wraz z synem udała się na ulicę Moskiewską do domu nauczyciela. Ten, przesłuchawszy chłopca, był bardzo zadowolony z poziomu jego wiedzy, miał jedyne zastrzeżenia do akcentu, dlatego za 24 ruble zdecydował się udzielić chłopcu korepetycji.
ROZDZIAŁ IV
Komisja egzaminacyjna składała się z trzech osób: inspektora gimnazjum, pana Majewskiego i jednego z nauczycieli. Egzamin rozpoczęto od przesłuchania kandydatów. Sprawdzono wiadomości z gramatyki, umiejętności czytania, opowiadania i recytacji. Drugi egzamin był szczegółowy i dotyczył pisowni. Marcin przeszedł kolejny pułap, ciesząc się przychylną opinią komisji. W trakcie egzaminu wywiązała się ostra wymiana zdań miedzy rodzicami a wykładowcami, którzy zarzucili rodzicom, że nie rozmawiają w domu po rosyjsku, co jest przyczyną niskiego poziomu wiedzy ich dzieci. Egzamin z arytmetyki i religii był teraz tylko formalnością.
Zaraz po zdanych egzaminach Marcin z mamą udali się do pani Przepiórkowskiej, która wynajmowała stancję gimnazjalistom. Po obejrzeniu pokoju i zapoznaniu się z warunkami płatności pani Borowiczowa zdecydowała się pozostawić tu syna.
ROZDZIAŁ V
Marcin Borowicz rozpoczął naukę w gimnazjum w Klerykowie. Mieszkał na stancji u Przepiórzycy (tak potocznie nazywana była właścicielka) wraz z Pigwańskim, zwanym Pytią. Był to korepetytor, który mówił i objaśniał po rosyjsku.
Borowicz czuł się na stancji samotnym jak palec. Jego troski, okropne trwogi, wyrastające szczególniej na glebie arytmetyki, nikogo nie interesowały ”. |
Marcin początkowo nie radził sobie w szkole, niewiele rozumiał z tego, co do niego mówili wykładowcy.
„Z tych wykładów Marcinek nie osiągał nie tylko żadnego zrozumienia rzeczy, ale owszem, głupiał coraz okropniej i męczył się coraz bardziej ” |
A fakt, że nie pochodził z zamożnej rodziny, tylko utrudniał mu kontakty z panem Majewskim. Tylko język polski nie sprawiał mu kłopotu. Marcin Borowicz siedział w jednej ławce z Romciem Gumowiczem. Pan Majewski często wzywał go do odpowiedzi, wyśmiewając błędy i wady. Pewnego razu nazwał chłopca „parciarską kobyłą” i postawił mu dwóję. Dopiero kiedy Marcin zobaczył łzy w oczach chłopca, przestał się z niego śmiać, bowiem
„pierwsze w życiu współczucie drgnęło w jego piersi ”. |
Po lekcji uczniowie rozgrywali bitwy „Greków” z „Persami”. Była to walka miedzy starszymi uczniami gimnazjum a „pierwszakami”. Marcin był dzielnym "Persem".
ROZDZIAŁ VI
W przeddzień Zielonych Świątek pani Borowiczowa uzyskała w szkole dwudniowy urlop dla Marcina. W drodze do domu Marcin nie mógł się nacieszyć pięknem otaczającej przyrody. Z radości wyskoczył z wozu, zerwał pęk bzu rosnącego przy drewnianej kapliczce i rzucił go mamie na kolana. Wzruszona zanurzyła twarz w kiściach bzu.
Po przybyciu do ukochanych Gawronek chłopiec dowiedział się o kradzieży ulubionej klaczy. Na szczęście następnego dnia klacz się odnalazła.
ROZDZIAŁVII
Latem umarła pani Borowiczowa. Początkowo chłopak nie odczuł straty matki.
„Na pogrzebie zmuszał się do płaczu i przybierał miny efektowne, wrzeszczał i usiłował rzucić się na trumnę do jamy mogilnej, wiedząc ze słuchu, że to pasuje ”. |
Nowy rok szkolny nie był pomyślny dla Marcina. Zaczęły się kłopoty i zaniedbania w nauce. Ojciec, zajęty pracą na folwarku, nie miał czasu, by zajmować się Marcinem tak jak dawniej.
„Marcin nie miał już teraz ani wykwintnej bielizny, ani przysmaków(…), chłopak czuł, że nie ma z kim dzielić się swymi zwycięstwami szkolnymi bądź porażkami, nikt go nie mobilizował do pracy. Toteż chłopcu świat opustoszał, zgasło nad nim słońce i nastał jakby po dniu promiennym wieczór zimny i nielitościwy ”. |
Jedną z przyczyn niepowodzeń w szkole była przyjaźń z Wilczkiem, kolegą ze szkolnej ławy. Wilczek nie uczył się, wagarował, dokuczał nauczycielom, oszukiwał ich.
Raz Marcin stał się świadkiem kłótni między patriotą księdzem Wargulskim a inspektorem. Ksiądz złamał nowo wprowadzony zakaz śpiewania po nabożeństwie hymnu w języku rosyjskim. Oświadczywszy, że bez względu na konsekwencje, w kościele będzie śpiewał pieśni w języku polskim, wypchnął inspektora za drzwi. Przerażony tą sceną Marcin obiecał, że nikomu nie powie o zajściu.
ROZDZIAŁ VIII
Kolega z klasy, Mankowicz, złożył donos na Marcina za mówienie w języku polskim, pisząc jego nazwisko na tablicy. Marcin został ukarany przez profesora Rudolfa Lima przy całej klasie. Musiał pozostać przez dwie godziny w kozie. Profesor Leim był gospodarzem klasy pierwszej oddziału A, nauczycielem łaciny w niższych klasach. Pochodził ze spolszczonej rodziny niemieckiej. Nie znał zbyt dobrze języka rosyjskiego, z tego powodu nie mógł uczyć historii powszechnej.
Języka rosyjskiego uczył Iłarion Stiepanycz Ozierskij, który kompletnie nie radził sobie z dyscypliną w klasie. Kiedy wchodził, klasa witała go salwami śmiechu i wrzaskami w języku polskim. Młodzież gwizdała, przesuwała ławki, dzwoniła małym dzwoneczkiem.
W klasie pierwszej polski był językiem nieobowiązkowym. Wykładał go profesor Sztetter, którego na tyle przerażała świadomość represji rosyjskich, że niczego nie uczył. Matematyki uczył pan Nogacki - był skutecznym pedagogiem i rusyfikatorem, zmuszał bowiem uczniów do myślenia po rosyjsku.
ROZDZIAŁ IX
Pensjonariusze pani Przepiórkowskiej: bracia Daleszowscy, Szwarc i Borowicz strzelali w parku ze starego pistoletu, który ukrywali w pniu drzewa. Pewnej niedzieli po nabożeństwie zostali wyśledzeni przez żandarma. Sprytni Daleszowscy uciekli, zaś Szwarc i Borowicz zostali ukarani aresztem nocnym (kozą) w budynku szkolnym. Marcin nawet nie zmrużył oka, tak przerażała go myśl o zesłaniu na Sybir, do cytadeli albo na szubienicę. Następnego dnia pan Majewski zaprowadził winowajców do dyrektora. Na pytanie, czy strzelali, Szwarc wyparł się wszystkiego, zaś Marcin przyznał, że strzelał, lecz pistolet nie był nabity prochem.
Rada pedagogiczna skazała obu chłopców na odbycie kolejnej dobowej kozy o chlebie i wodzie. Po jej zakonczeniu Marcin udał się do kościoła, gdzie dziękował gorliwie, że nie został wydalony ze szkoły. Przypisywał to wstawiennictwu matki.
ROZDZIAŁ X
Po ukończeniu czwartej klasy Marcin spędzał wakacje w Gawronkach. Dworek, w którym od kilku lat samotnie i nieumiejętnie gospodarzył ojciec, popadł w zaniedbanie i nie przypominał już domu z okresu, gdy żyła matka. Marcin czuł się odpowiedzialny za swój rodzinny dom, dlatego sumiennie wypełniał obowiązki narzucone mu przez ojca.
Ogarnęła go pasja myśliwska. Cale dnie spędzał poza domem, tropiąc zwierzynę i strzelając. Wówczas poznał znakomitego myśliwego, chłopa Szymona Nogę, który opowiedział mu historię powstańca styczniowego skatowanego w lesie przez Moskali.
ROZDZIAŁ XI
W nowym roku szkolnym nastąpiły duże zmiany w zarządzie szkolnym. Na czele gimnazjum stał dyrektor Kriestoobriadnikow, a w skład rady szkoły wchodzili: inspektor Zabielski, nauczyciel historii - Kostriulew i nauczyciel łaciny - Pietrow. Wybrane władze wprowadziły wiele nowych przepisów, które w znaczny sposób ograniczały swobody uczniów. Systematycznie kontrolowano stancje w poszukiwaniu polskich książek. Każde wyjście uczniów z mieszkania zapisywano w specjalnej księdze wyjść. Uczniom nie wolno było chodzić do teatru na polskie sztuki.
Rusyfikatorzy nie tylko zreformowali gimnazjum,
„mieli oni na celu wzmocnienie tętna życia ludzi ruskich w mieście Klerykowie, po wtóre mieli na celu odpolszczenie tak zwanych Polaków ”. |
W ramach „odpolszczenia” organizowano uczniom wyjścia na spektakle rosyjskich teatrów amatorskich. Marcin również uczestniczył w takim spektaklu, bowiem próba ucieczki groziła represjami w szkole. Podczas przerwy w przedstawieniu pan Majewski zaprowadził Marcina i jego kolegów do loży dyrektora Kriestoobriadnikowa. Nazajutrz Marcin Borowicz był serdecznie pozdrawiany przez rosyjskich nauczycieli, a nawet zaprzyjaźnił się z inspektorem Zabielskim i stał się częstym bywalcem w jego domu.
ROZDZIAŁ XII
Kiedy Marcin był w szóstej klasie gimnazjum, do niższej klasy przybył nowy kolega - Andrzej Radek. Pochodził ze wsi Pajęczyn Dolny. Był synem włościanina, rataja mieszkającego w nędznych czworakach. W dzieciństwie zajmował się pilnowaniem gęsi oraz doglądaniem zwierząt.
Radek nauki pobierał u korepetytora dworskich dzieci, Antoniego Paluszkiewicza zwanego Kawką. Chorowity nauczyciel szybko zorientował się, że zaniedbane chłopskie dziecko jest nadzwyczaj zdolne. Nauczył go podstawowych umiejętności i opłacił stancję, by chłopak mógł uczyć się w Progimnazjum w Pyrzogłowach. Dzięki wielu wyrzeczeniom Radek skończył cztery klasy progimnazjum. Był solidnym uczniem, dlatego po śmierci swojego nauczyciela nie załamał się, nadal pracował sumiennie i sam zarabiał na opłacenie stancji. Jego mottem stały się słowa Paluszkiewicza:
„Nauka jest jak niezmierne morze…Im więcej jej pijesz, tym bardziej jesteś spragniony ”. |
Z tego powodu oraz dlatego, że w rodzinnej wsi - Pajęczynie Dolnym - nie było dla niego miejsca - zdecydował się na dalsze kształcenie. Podczas podróży do Klerykowa spotkał pana Płoniewicza, który w zamian za udzielanie korepetycji synowi Władziowi dał mu pokoik i miejsce przy stole.
Andrzej nie miał w szkole żadnych problemów z nauką, natomiast ogromnym problemem okazało się jego chłopskie pochodzenie. Koledzy drwili z gwary, z ubogiego, w znacznym stopniu samodzielnie sprawionego mundurka, z braku obycia. Radek dzielnie znosił kpiny i upokorzenia, jednak kiedy obrażono go kolejny raz, rzucił się na swego prześladowcę. Wywiązała się bójka, w wyniku której za pobicie Tymkiewicza Radek miał na zawsze opuścić gimnazjum. Dzięki wstawiennictwu Zabielskiego i jego nowego pupila Marcina chłopcu darowano karę. Zdarzenie to spowodowało zbliżenie Radka i Borowicza.
ROZDZIAŁ XIII
Wśród uczniów powstały dwie grupy: literatów i wolnopróżniaków. Marcin Borowicz należał do pierwszego obozu, pozostającego pod wpływami inspektora Zabielskiego. Założył nawet kółko, które spotykało się po nabożeństwie na stancji w celu studiowania literatury rosyjskiej. W klasie szóstej literaci spotykali się z chłopcami z klas siódmych i ósmych. Czytali dzieła rosyjskie i wygłaszali referaty, w których szkalowali Polskę. Niektórzy pisali nawet odezwy pochwalne na cześć Rosji. Zabielskiemu udało się dzięki tym spotkaniom wpoić uczniom wstręt do wszystkiego, co polskie.
Partia wolnopróżniaków trudniła się próżniactwem, naciąganiem belfrów, tańczeniem do upadłego w karnawale, łyżwiarstwem, jazdą konną, uczęszczaniem na maskarady z aktorami i dziewczętami, grą w karty, paleniem papierosów. Czyniła to w ścisłej tajemnicy.
Żadna z grup nie przykładała się do nauki języka polskiego, który był wykładany w języku rosyjskim. Młodzież największe postępy czyniła w fizyce i matematyce. Nauka języków ograniczała się do spisywania myśli rosyjskich.
Sytuacja uległa diametralnej zmianie za sprawą jednego ósmoklasisty, który przemycił książkę Bucklea, „Historia cywilizacji Anglii”. Pobudziła ona uczniów do wytężonej pracy i lektury. Wieczorami chłopcy spotykali się u tzw. „Czarnej pani” i dyskutowali. Naczelnymi buckleistami okazali się Spinoza i Borowicz.
ROZDZIAŁ XIV
Szlem Goldbaum i Walecki byli najlepszymi uczniami w klasie. Pewnego razu na lekcji historii doszło do incydentu. Kostriulew podczas każdej lekcji historii wywlekał bolesne sprawy polskie, rozwijał je i dopełniał skandalami. Figa - Walecki najpierw poprosił nauczyciela, by ten tego nie robił, a skoro to nie poskutkowało, podniesionym głosem stwierdził w imieniu klasy, że nie życzy sobie słuchać takich kłamstw. Kostriulew potraktował protest jako bunt i wezwał innych nauczycieli. Inspektor przeprowadził w klasie śledztwo, pytał, kto upoważnił Waleckiego do wypowiadania się w imieniu klasy. Zapytany o zajście Marcin stwierdził, że nie widzi nic złego w dopełnieniach nauczyciela. Figa został skazany na karę chłosty.
ROZDZIAŁ XV
Do klasy przyszedł nowy uczeń, Bernard Zygier, wydalony z warszawskiego gimnazjum za niebłagadziożność (brak pokory wobec Rosjan). Otoczony został szczególną, całodobową opieką władz szkolnych. Mieszkał u Kostriulewa, często podlegał rewizji. Na lekcjach języka polskiego wykazywał się wszechstronną wiedzą z zakresu literatury i gramatyki polskiej. Kiedy wyrecytował „Redutę Ordona” Adama Mickiewicza, uświadomił uczniom klasy siódmej, kim są i jakie są ich obowiązki wobec ojczyzny. Najbardziej dotkliwie doświadczył tego stanu Borowicz:
„Serce Marcina szarpnęło się nagle jakby chciało wydrzeć się z piersi, ciałem jego potrząsnęło wewnętrzne łkanie. Ścisnął mocno zęby, żeby z krzykiem nie szlochać. Zdawało się, że nie wytrzyma, że skona z żalu ”. |
ROZDZIAŁ XVI
Uczniowie klasy ósmej: Marcin Borowicz, Marian Gontala, Figa - Walecki, Bernard Zygier i siódmoklasista Andrzej Radek spotykali się codziennie późnym wieczorem poza miastem w mieszkaniu Mariana Gontali. Nazywali to miejsce „Górką”. Czytali wówczas literaturę zbaranianą przez Rosjan, dyskutowali o przeszłości Polski, pisali referaty patriotyczne i wygłaszali je. Lektury - utwory polskich romantyków - przynosił Andrzej Radek z komórki Płoniewicza. Książki te rozpalały serca i niepokoiły umysły młodych ludzi, szczególnie Marcina. Kierownikiem spotkań był Zygier.
Któregoś wieczora Marcin zauważył, że Majewski śledzi członków tajemnego spotkania. Korzystając z ciemności, obrzucił znienawidzonego nauczyciela bryłami błota, wypominając mu próby wynarodowienia. Następnie pobiegł do kolegów, by ostrzec ich przed Majewskim.
ROZDZIAŁ XVII
Marcin Borowicz zakochał się w Annie Stogowskiej zwanej Birutą. Była to jedna z najlepszych uczennic żeńskiego gimnazjum w Klerykowie, córka wojskowego lekarza Polaka pozostającego na służbie carskiej i matki Rosjanki. Anna miała czternaście lat, gdy straciła matkę. Po jej śmierci sama musiał a podołać wszystkim obowiązkom. Wychowywała również swoje młodsze rodzeństwo w duchu patriotycznym, wpajając im nienawiść do Rosjan.
Marcin nie miał okazji rozmawiać z Anną, ponieważ stroniła od koleżanek i spotkań po lekcjach. Widywał ją jedynie na ulicy. Kiedyś odważył się wyrwać jej autograf ze sztambucha koleżanki. Po Wielkanocy, przygotowując się do matury, jednocześnie szukał kontaktu z Birutą. Kiedyś spotkał ją na ławce w parku. Odtąd, pragnąc zobaczyć Annę, przychodził tam codziennie. Wpatrywał się w nią jak w obraz. Następnego dnia dziewczyna nie przyszła. Po kilku dniach wróciła, wpatrzona w Marcina tak jak on w nią. Bez słów wyznali sobie miłość.
ROZDZIAŁ XVIII
Po egzaminie maturalnym Marcin wrócił do Gawronek. Przez wakacje prowadził za ojca gospodarstwo. Kiedy przyjechał do Klerykowa, został zganiony za chęć studiowania na Uniwersytecie Warszawskim. Kriestoobriadnikow postanowił pozamykać stancje, które groziły szerzeniem się ruchów patriotycznych. W ich miejsce utworzył internaty.
Marcin został uznany z wroga Rosji. Radca kazał mu się oddać w ręce sprawiedliwości. Pobiegł wówczas pod dom Biruty. Okazało się, że pięć tygodni wcześniej wyjechała wraz z doktorem Stogowskim w głąb Rosji.
Czas i miejsce wydarzeń
Miejsce. Akcja powieści początkowo rozgrywa się w Gawronach, rodzinnej miejscowości Marcina Borowicza, następnie, wraz z dorastającym bohaterem, przenosi się do Owczar, w których ośmioletni Marcinek rozpoczyna naukę. Dziewięcioletni Marcin, wypełniając wolę matki, kontynuuje naukę w klasycznym gimnazjum męskim w Klerykowie, tam też rozgrywa się większość kluczowych i ważnych ideowo wydarzeń powieści.
Czas. Czas powieści to druga połowa XIX wieku, w lata 1872-1881.
Główne wątki powieści
1. Dzieje Marcina Borowicza, jego droga do „odnalezienia ojczyzny”.
2. Sytuacja polskiej młodzieży w zaborze rosyjskim.
3. Dojrzewanie młodych ludzi do patriotyzmu.
4. Miłość Marcina Borowicza do Anny Stogowskiej (Biruty).
5. Sytuacja polskiej wsi w okresie popowstaniowym.
6. Daremność zabiegów rusyfikacyjnych w zaborze rosyjskim.
1. Dzieje Marcina Borowicza jako przykład dojrzewania do patriotyzmu
Pierwszoplanowym bohaterem powieści „Syzyfowe prace” jest jedynak Marcin Borowicz. Urodził się w Gawronach, pochodził z niezbyt zamożnej, bo zubożałej rodziny szlacheckiej o tradycjach patriotycznych. Wychowywał się w domu pełnym miłości i ciepła, był rozpieszczany przez rodziców. Marcin jako mały, zaledwie ośmioletni chłopiec został wysłany przez matkę do pobliskiej szkoły wiejskiej w Owczarach.
Jego rozwój i dojrzewanie dokonuj... więcej
Utwór w dużej mierze jest odbiciem dzieciństwa i młodości Stefana Żeromskiego. Marcin Borowicz to rówieśnik pisarza, który urodził się w 1864 roku. Gawronki, rodzinna wieś Marcina jest odbiciem Ciekot, w których wczesne dzieciństwo spędził Żeromski.
Autor przez rok przygotowywał się w szkole w Psarach, gdzie odpowiedzialny za jego postępy był pan Strachowski. Marcin, jak pamiętamy, podstaw języka rosyjskiego uczył się u państwa Wiechowskich w Owczarach.
Przeżycia, które towarzyszył Marcinowi w pierwszych miesiąc... więcej
Na pierwszy plan wysuwa się szkoła, jako zasadnicze miejsce akcji powieści. Wydarzenia rozgrywają się w zaborze rosyjskim w Gawronkach, Owczarach, Pajęczynie Dolnym, Pyrzogłowach oraz w Klerykowie w latach 1874-1886, po klęsce powstania styczniowego i wprowadzeniu w życie ustawy z roku 1871 o usunięciu języka polskiego z życia publicznego, tzn. ze szkół i instytucji. Celem jej było wynarodowienie Polaków, pozbawienie ich szacunku dla pamięci narodowej (kara za zrywy narodowowyzwoleńcze). Wykonawcami tej misji stali s... więcej
„Syzyfowe prace” są powieścią o rusyfikacji polskiej młodzieży. Tytuł sugeruje, że były to daremne próby. Podobnie jak mitologiczny bohater Syzyf, nieustannie wtaczając kamień pod górę, nigdy nie zakończy swojej pracy, tak samo rusyfikatorzy nigdy nie odniosą zwycięstwa, nie zniewolą umysłów młodych ludzi, którzy zresztą pod względem uporu i wytrwałości przypominają postawę Syzyfa.
Są zatem dwie interpretacje tytułu. Jedna tłumaczy, że praca rusyfikacyjna okazała się wielką klęską mocarstwa rosyjskiego, druga wyjaśni... więcej
1. Utwór literacki jako dokument epoki:
A. „Syzyfowe prace” Stefana Żeromskiego są powieścią autobiograficzną. Wiele zdarzeń i motywów w niej ukazanych przypomina fakty z życia pisarza.
B. Utwór z jednej strony ukazuje proces rusyfikacji młodzieży w polskich szkołach (metody, formy, środki), a z drugiej syzyfową pracę caratu.
C. Powieść stanowi dokument społecznego i emocjonalnego dojrzewania młodzieży w okresie zaborów.
D. Pisarz prezentuje środowisko klerykowskiego mieszczaństwa oraz biednych chłopów we wsi... więcej
1. Wartości poznawcze
- wiarygodność powieści, oparcie treści na autentycznych wydarzeniach z życia pisarza,
- obraz życia społeczeństwa polskiego na wsi i w mieście w latach popowstaniowych,
- ukazanie sytuacji politycznej w latach 1874-1886,
- przedstawienie życia i zmagań młodzieży polskiej z zaborcą w okresie nasilenia rusyfikacji w szkołach.
2. Wartości ideowo - wychowawcze
- patriotyzm i postępowość pisarza w rzetelnym ukazaniu procesu wynarodowienia polskiej młodzieży i jej walki z zaborcą,
- uznanie dla boh... więcej