Gdyby państwo tworzyło pieniądze dla ludzi


Gdyby państwo tworzyło pieniądze dla ludzi, toby nie było długów, podatków, bezrobocia, bankructw...

Ekonomia

http://www.raynold.prv.pl/pl/002/\\\\

Gdyby państwo tworzyło pieniądze dla ludzi, toby nie było długów, podatków,

bezrobocie, banktuctw...

Rysunek z gazety Michael : http://www.michaeljournal.org/gallery.htm

Z torbami puszczę cały świat.

John Perkins jako "economic hit mań" zwabiał kraje rozwijające się w pułapkę

zadłużenia. Poczucie skruchy sprawiło, że napisał o tym książkę, która dziś

stała się międzynarodowym bestselerem.

Panie Perkins, czy nie boi się pan?

John Perkins: Co pani ma na myśli?

Złamał pan niepisane reguły swojej profesji - i się wygadał. Pańska książka

"Wyznania ekonomicznego zabójcy" stała się światowym bestselerem. Pańskich

dawnych kolegów, agentów służb specjalnych, na pewno to nie zachwyca.

Wiem, jak pracują służby specjalne, ale warto było podjąć ryzyko. Zresztą

teraz, gdy książka odniosła taki sukces, zwróciłoby to powszechną uwagę,

gdyby coś mi się stało.

Był pan ekonomicznym zabójcą, "economic hit mań". Co należy przez to

rozumieć?

Taki economic hit man - to inteligentny, wysoko opłacany profesjonalista,

który oszukuje na miliardy dolarów różne państwa na całym świecie, działając

na zlecenie przeważnie amerykańskich korporacji.

Mógłby pan wyjaśnić to bardziej konkretnie?

Udawałem się np. do takich krajów, jak Indonezja czy Ekwador, by przekonać

ludzi sprawujących tam władzę do przedsięwzięć w dziedzinie infrastruktury,

na jakie właściwie nie było ich stać. Próbowałem ich nakłonić, by zaciągali

milionowe kredyty. Przedstawiałem przy tym upiększone ekspertyzy, z których

wynikało, że dany kraj zapewni sobie olbrzymi wzrost gospodarczy i dobrobyt,

jeśli tylko zbuduje się tu jakąś zaporę, ówdzie lotnisko, a jeszcze gdzie

indziej trasę szybkiego ruchu. Warunkiem uzyskania kredytu było jednak, że

zamówienia muszą otrzymać w większości amerykańskie firmy. Jeśli odniosłem

sukces, kraje o których mowa, wpadały w pułapkę: beznadziejniesię zadłużały

i uzależniały od amerykańskich koncernów. Są to w gruncie rzeczy takie same

metody, jakie stosują mafijni ojcowie chrzestni.

W jakim sensie?

Taki mafijny boss mówi: Twoja córka chce wyjść za mąż? Masz tu 50 tysięcy

dolarów, aby urządzić jej naprawdę piękne wesele. On wie, że nigdy nie

będziesz w stanie tego spłacić. Przychodzi więc do ciebie kilka miesięcy

później i powiada: Jesteś mi cos winien. Dam ci jeszcze trochę czasu, pod

warunkiem, że wyświadczysz mi pewną drobną przysługę...

My także mówiliśmy w pewnym momencie tamtym politykom: Dług wprawdzie nie

został jeszcze spłacony, ale może moglibyście wyświadczyć nam pewną

przysługę... I w ten sposób koncerny energetyczne uzyskiwały dostęp do złóż

ropy naftowej, amerykańskie siły zbrojne mogły zakładać bazy na terytoriach

innych państw, amerykański rząd sprawował władzę zwierzchnią nad Kanałem

Panamskim. Stworzyliśmy nowoczesne, niewidoczne imperium, rządzące się

naszymi prawami.

Ale politycy, sprawujący władzę w Trzecim Świecie, nie są przecież aż tak

naiwni, by dać sobie wmówić kredyty na całkiem nierealistyczne

przedsięwzięcia.

W grę wchodzi tu nie tyle naiwność, co raczej podatność na korupcję. Im

bardziej skorumpowany był dany reżim, tym większe odnosiliśmy sukcesy.

Najbogatsze rodziny korzystały przecież z poprawy infrastruktury. Nie

zamierzam też taić faktu, że przy naszych operacjach dawaliśmy łapówki, bądź

też - w stosunku do poszczególnych osób - używaliśmy seksu jako przynęty.

Jak mam to rozumieć?

W latach 70. pracowałem przy załatwieniu pewnej transakcji, o której dzisiaj

znowu wiele się mówi. Saudyjski dwór królewski zgodził się wówczas

reinwestować większość swoich petro- dolarów w Ameryce i kupować za nie

amerykańskie obligacje państwowe. Saudyjczycy zgodzili się również

utrzymywać cenę ropy naftowej na poziomie, jaki byliśmy gotowi zaakceptować.

W zamian zobowiązaliśmy się utrzymać dynastię rządzącą u władzy. To były

trudne negocjacje. Pewien książę zażądał, by na czas jego wizyt w Bostonie

załatwić mu damskie towarzystwo; życzył sobie blondynek. Ja się tym

zajmowałem. Można więc powiedzieć, że przyszło mi również odgrywać rolę

sutenera.

Proszę wybaczyć, ale kiedy pana słucham, brzmi to wręcz niewiarygodnie - jak

z sensacyjnego filmu.

To było rzeczywiście jak z jednej z książek Johna Le Carre czy Grahama

Greene'a - ale po prostu dlatego, że oni obaj bardzo dokładnie zbadali

realia, jakie przyszło im opisać, a od siebie dodali niewiele. Sam spotkałem

kiedyś Greene'a w pewnym hotelu w Panamie. Powiedział mi, że powinienem

napisać książkę o mojej działalności w charakterze doradcy ds.

gospodarczych - mimo że nie opowiedziałem mu niczego o rodzaju i skali moich

działań.

Jednak porzucił pan tę robotę na początku lat 80., a więc przeszło 20 lat

temu. Może pańskie doświadczenia należą już do przeszłości, która

bezpowrotnie minęła? Może nie ma to już nic wspólnego z dzisiejszą

rzeczywistością?

Ależ proszę pani. Pod wieloma względami sytuacja jeszcze się pogorszyła.

Skąd pan to wie?

To proste: utrzymuję nadal kontakty z dawnymi kolegami, a niektórzy z nich

wykonują nadal tę samą robotę. Wiem, że economic hit men są aktualnie bardzo

aktywni - oczywiście poza Irakiem - także w takich krajach, jak Wenezuela,

Argentyna, Brazylia, Urugwaj, Chile i Ekwador. Niemal we wszystkich tych

krajach wybrano w ostatnich latach lewicowe rządy, co jest sprzeczne z

amerykańskimi interesami. Mogę sobie wyobrazić naciski wywierane na tych

rządzących. Kampanie, organizowane przeciwko nim. Dyskretne aluzje: Wie pan

przecież, jaki los spotkał Salvadora Allende, a jaki Noriegę... Znam to

rzemiosło, zajmowałem się tym przeszło dziesięć lat.

Może jednak metody się zmieniły.

Jedyna różnica polega na tym, że dziś działa o wiele więcej economic hit men

niż kiedyś, szacowałbym ich liczbę nawet na setki tysięcy. Poza tym dzisiaj

działają oni nie tyle na rzecz amerykańskich interesów, co przede wszystkim

na rzecz czegoś, co nazywam korporacjokracją - a więc światowego panowania

koncernów, takich jak Wal-Mart, Nike, Exxon, i tak dalej. Ale oczywiście te

koncerny są z kolei blisko powiązane z amerykańską administracją - chciałbym

tylko przypomnieć, że wice- prezydent USA Dick Cheney latami nawiązywał

kontakty jako członek zarządu koncernu naftowego Halliburton.

Pańska książka opiera się przede wszystkim na własnych przeżyciach,

przedstawia niewiele dowodów. Co pan odpowiada krytykom na zarzut snucia

teorii spiskowych?

Po pierwsze muszę chronić przed ujawnieniem tożsamość niektórych osób i z

tego względu często nie mogę podawać nazwisk. A po drugie - to, o czym

piszę, nie odbiega od tego, co ukazał Joseph Stiglitz, były główny

ekonomista Banku Światowego, w swoim bestselerze "Globalizacja", który

ugruntował jego sławę. Tyle tylko, że on przedstawiał to z naukowego punktu

widzenią, podczas gdy ja - że tak powiem - pisałem prosto z okopów.

W swojej książce podkreśla pan także wiele razy, że to, co pan robił, nie

było - z pozoru przynajmniej - nielegalne. Nie byt pan agentem CIA, lecz

został zatrudniony w amerykańskiej firmie konsultacyjnej Chas T. Main. Po co

więc ta cała tajemniczość? Czemu wspomina pan, jak na początku pańskiej

kariery ktoś uprzedził pana bez ogródek, że wygadanie się o szczegółach

pańskiej pracy mogłoby być "niebezpieczne dla życia"?

To prawda, na zewnątrz wszystko przedstawiało się całkiem legalnie. Nie było

żadnych wyraźnych rozkazów, nikt nie powiedział: proszę zmanipulować

statystyki, upiększyć wyniki badań, sporządzić nierealne prognozy. Ale

naturalnie wszyscy wiedzieli, że o to właśnie chodzi. Tego od nas

oczekiwano. A to, co zrobiliśmy, było naruszeniem wszelkich reguł

przyzwoitości, wszelkich wartości, jakie się głosi w Ameryce. Jeżeli w USA

jakiś bankowiec w złej wierze wmówi komuś kredyt, jakiego tamten nigdy w

życiu nie byłby w stanie spłacić, jest to przestępstwo, za które można

trafić do więzienia. Natomiast na płaszczyźnie międzynarodowej coś takiego

jest zgodne z prawem. Z moralnego punktu widzenia jest to jednak czyn godny

potępienia.

Nie zdawał pan sobie z tego sprawy od początku?

Owszem, ale zawsze tłumaczyłem sobie podobnie jak to zapewne czynią tysiące

innych economic hit men na całym świecie - że to, co robię, jest legalne, a

więc nie potrzebuję mieć żadnych skrupułów. Dręczyły mnie one jednak.

To dlaczego nie poszukał pan sobie jakiegoś innego zajęcia?

Po prostu dlatego, że zarabiałem masę pieniędzy i prowadziłem ekscytujące

życie - w stylu Jamesa Bonda. Miałem 26 lat, kiedy mnie pozyskano do tej

roboty. Znajomy skontaktował mnie z kimś z NSA, National Security Agency,

największej amerykańskiej organizacji wywiadowczej. Werbują oni economic hit

men, którzy potem pracują w prywatnych firmach konsultacyjnych - tak by

zakamuflować jakikolwiek związek z administracją rządową. No więc NSA

sporządziła moją charakterystykę, poddano mnie badaniu na wykrywaczu

kłamstw, po czym osoby podejmujące decyzję doszły do wniosku, że mają oto

idealnego kandydata.

Co było w panu takiego idealnego?

Widzi pani, pochodzę z rodziny należącej do klasy średniej, mój ojciec był

nauczycielem w prywatnej szkole dla chłopców, do której ja też uczęszczałem.

W moim otoczeniu nie brakło ludzi bajecznie bogatych, którzy widzieli kawał

świata. Ja czułem się od nich gorszy, obawiałem się, że na całe życie utknę

w tej małej dziurze w New Hampshire. Byłem też bardzo nieśmiały w stosunku

do dziewcząt. Marzyłem jednak o życiu, pełnym podniecających przygód. I

wtedy pojawiła się ta kusząca propozycja - mój Boże, to było jak zjawienie

się dobrej wróżki! Nagle w moim zasięgu znalazło się wszystko, czego

pragnąłem: bogactwo, wpływy, ekscytujące życie seksualne. Mogłem podróżować

do egzotycznych krajów, i to pierwszą klasą. Pamiętam jeszcze, jak podczas

wykonywania jednego z moich pierwszych zadań w Indonezji jednego z moich

kolegów dręczyły wyrzuty sumienia i mówił: Rzucę to wszystko. A potem

wrzeszczał na nas, młodych: Sprzedajecie wasze dusze diabłu! Robicie to

tylko dla pieniędzy! To mną wstrząsnęło - ale na krótko.

Nie chciał pan aż tak szybko rezygnować z tego życia w stylu Jamesa Bonda.

Właśnie. Bardzo szybko awansowałem, zarabiałem mnóstwo pieniędzy, mieszkałem

w luksusowych hotelach, miałem 50 podwładnych. Jadałem obiad z szachem

Iranu, w Bejrucie spotkałem się przypadkowo z Marlonem Brando, prowadziłem

negocjacje z potentatami tego świata. Napawałem się tym, rozsmakowałem w

dobrym winie i wygodnym życiu. I w całej tej egzotyce, tak różnej od zwykłej

etatowej pracy od dziewiątej do siedemnastej.

To dlaczego pan dał sobie z tym spokój?

Sumienie gryzło mnie coraz dotkliwiej. Zacząłem wpadać w depresję.

Zauważyłem, że to luksusowe życie z czasem daje mi coraz mniej radości. A

potem zdarzyły się dwie rzeczy, które utwierdziły mnie w moich

wątpliwościach. Przedtem przez wszystkie te lata trafiałem na przekupnych

polityków, którzy ochoczo przyjmowali moje oferty. Były jednak dwa wyjątki:

Omar Torrijos, prezydent Panamy, i Jaime Roldós, prezydent Ekwadoru. Obaj

nie ulegli moim pokusom, przy obu miałem poczucie, że naprawdę pragną coś

zdziałać dla dobra swoich krajów. Obaj rzucili też wyzwanie Stanom

Zjednoczonym - Torrijos nie chciał zrezygnować ze sprawowania kontroli nad

Kanałem Panamskim, Roldós zaś buntował się przeciwko amerykańskim koncernom

naftowym. I obydwaj zginęli w 1981 roku w odstępie kilku tygodni, w

niewyjaśnionych katastrofach lotniczych. Wtedy zrozumiałem: skoro my,

ekonomiczni kilerzy, nie dopięliśmy swego, zastąpili nas "szakale" - czyli

prawdziwi kilerzy, wyszkoleni przez CIA lub jakieś jednostki specjalne.

Czy z systemu, w jakim pan służył, można tak po prostu wyjść? Powiedzieć

pewnego dnia: "Składam wymówienie"?

Nie. Moi zwierzchnicy myśleli z początku, że to żart. Nie przedstawiłem im

prawdziwych powodów mojej rezygnacji, tylko stworzyłem wrażenie, że szukam

sobie po prostu nowego pola do działania. Zrobiłem wszystko, by uwierzyli,

że będę wobec nich lojalny.

No i czy tak nie było? Pracował pan nadal jako doradca ds. gospodarczych,

milczał przez 20 lat.

Ale już wcześniej zacząłem spisywać moje przeżycia. W jakimś momencie

dowiedział się nawet jeden z moich dawnych zwierzchników. Zaoferował mi

wtedy bardzo dobrze płatną posadę doradcy, niewymagającą ode mnie prawie

żadnej pracy - pod jednym tylko, niewypowiedzianym głośno warunkiem, że

zaniecham pracy nad moją książką.

l przyjął pan tę propozycję?

Tak. Ta posada wiązała się z dużymi pieniędzmi, które brałem, aby założyć

Dream Change. To organizacja non-profit, której celem jest ochrona przyrody

i kultury Amazonii. Wydaję dużo na rzecz indiańskich plemion w Amazonii,

staram się dopomóc ludziom żyjącym w krajach, które - również przy moim

udziale - popadły w kryzys gospodarczy. Pozwala mi to uśmierzyć wyrzuty

sumienia. Ale nie ograniczam się do dawania pieniędzy, jeżdżę także do tych

krajów i rozmawiam z ludźmi. I mimo mojej umowy o pracę w charakterze

doradcy przerwałem milczenie, bo po 11 września 2001 r. nie byłem już w

stanie milczeć. Nasz kraj odszedł daleko od ideałów, jakie przyświecały

ojcom-założycielom Stanów Zjednoczonych. Oni przyrzekali wolność, równość i

sprawiedliwość całemu narodowi, a nie tylko kilku koncernom. Widzę, co się

dzieje w Iraku, obserwuję katrastrofalną politykę administracji Busha, widzę

też, jak Pauł Wolfowitz bierze w karby Bank Światowy, by zademonstrować

całemu światu: To nie jest bank, który ma pomóc ubogim krajom na drodze do

rozwoju - to jest bank Stanów Zjednoczonych, który ma realizować ich

interesy, i nic poza tym.

JOHN PERKINS - Głos w telefonie sprawia wrażenie znużonego. Na Florydzie

jest jeszcze wczesny ranek, ale John Perkins nie jest senny. Czuje się tylko

bardzo wyczerpany. Niedawno, podczas lotu do Nowego Jorku, dostał

wewnętrznego krwotoku, przez 10 dni leżał w szpitalu. - Było to bardzo

intensywne doznanie, którego nie chciałbym przeżyć ponownie, ale jestem za

nie wdzięczny - mówi. Dlaczego wdzięczny? - Mam uczucie. jak gdyby

podarowano mi nowe życie.

Faktycznie można odnieść wrażenie, iż 60-letni John Perkins przeżył więcej

niż jedno życie. Jako młody człowiek z małego miasteczka w New Hampshire.

którego -jak sam mówi - zawsze nęciły uroki życia w luksusie, zgodził się w

1971 roku - miał wtedy 26 lat - przyjąć pracę "economic hit mań", czyli

zabójcy gospodarczego. Jego zadaniem było uzależnianie gospodarki krajów

Trzeciego Świata, takich jak Indonezja czy Ekwador, od Stanów Zjednoczonych.

W tym celu nakłaniał owe państwa do zaciągania miliardowych kredytów na

programy przeznaczone na rozwój infrastruktury - wiedząc, że nie będą w

stanie tych długów spłacić.

Na początku lat 80. Perkins zrezygnował z tej funkcji, zaczął pracować jako

doradca w sprawach gospodarczych, zachowywał milczenie o tym. co wcześniej

robił. Takie było jego drugie życie. Dzisiaj przełamał to milczenie i zaczął

trzecie. Jego książka "Confessions ofan Economic Hit Mań" (Wyznania

gospodarczego zabójcy) odniosła w Stanach Zjednoczonych zaskakujący sukces.

Utrzymywała się przez wiele miesięcy na liście bestselerów "New York Timesa"

i została już przetłumaczona na 15 języków. Hollywood zakupił prawa do

sfilmowania książki - John Perkins życzyłby sobie, aby jego rolę zagrał

Harrison Ford.

Z przygodami Indiany Jonesa doświadczenia zabójcy gospodarczego mają jednak

niewiele wspólnego. Stanowią one gorzką rzeczywistość, a do tego - jak

twierdzi John Perkins - nie odnoszą się wyłącznie do przeszłości. -

Wystarczy się przyjrzeć temu, co się dzieje w fraku. Niejeden economic hit

mań wykonuje tam jedną misję: pozyskać w tym kraju na kompletnie

nierealistycznych warunkach zamówienia dla amerykańskich koncernów, tak by

wpędzić /rak w frwafe uzależnienie. Jego samego dręczą wyrzuty sumienia.-

Przyłożyłem ręki do zrujnowania całych państw - powiada. Dlatego założył

organizację non profit o nazwie Dream Change, która stawia sobie za zadanie

ochronę obszarów Amazonii. Pisze też książki o wznoszeniu się na wyższy

stopień świadomości, duchowym przebudzeniu i o technikach szamańskich.

Również one ("Psychonavigation: Techniques for Travel Beyond Time" i "The

Worid as You Dream It - Shamanic Teachings from the Amazon and Andes") były

tłumaczone na wiele języków.

Rolę "ekonomicznego zabójcy" porzucił już 20 lat temu, ale przeszłość nie

pozwala o sobie zapomnieć. Jak opowiada, po opublikowaniu nowej książki

otrzymał kilka wrogich listów, także od dawnych kolegów - ale dzwoniło też

do niego wielu economic hit men. którzy są nadal w służbie czynnej. -

Opowiedzieli mi parę interesujących szczegółów, których nie znałem - mówi. -

Myślę, że napiszę jeszcze jedna książkę. Ten człowiek, w swym poprzednim

życiu pozbawiony skrupułów, dzisiaj czuje się odrodzony moralnie: Chcę

sprawić, aby ten świat stał się lepszy. Ha podstawie Frankfurter Rundschau

ROZM. MAREEN LINNARTZ C Frankfurter Rundschau, 2.07.2005

FORUM, nr 30 - 25.07.2005

1



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
03 skąd Państwo ma pieniądze podatki zus nfzid 4477 ppt
Bóg mający czas dla ludzi – ROZWAŻANIE ADWENTOWE
dla ludzi
01 Rośliny trujące dla ludzi i zwierząt
Czipy dla ludzi - czy to dobry pomysł, ▬ CZIP, RFID
Dieta dla ludzi starszych
Czy państwowa kontrola pieniądza jest przyczyną występowania cyklów koniunkturalnych
Czym dla ludzi jest autorytet, studia
psychologia1, Spostrzeganie społeczne - badanie w jaki sposób tworzymy wyobrażenia innych ludzi i wy
Bezpieczeństwo państwa wymagania i materiały dla studiów stacjonarnych, st. Politologia materiały
3 7 Co jest pożywieniem dla ludzi
Niszczenie państw wg, Polska dla Polaków, Afery
Hoppe panstwowa kontrola pieniadza
Budowa pojedynczych okopów oraz ukryć dla ludzi i sprzętu, Konspekty, KONSPEKTY INŻ-SAP
Zagrożenia bezpieczeństwa państwa-wyk lad dla studentów, Notatki Bezpieczeństwo wewnętrzne, Bezpiecz
praktyka buddyzmu dla ludzi świeckich, Buddyzm, Teksty
Listerioza Zagrożenie dla ludzi i zwierząt

więcej podobnych podstron