W piątek będzie koniec Świata


W piątek będzie koniec Świata?

…a kto słyszy, niech powie: Przyjdź!

”Przyjdzie sądzić żywych i umarłych” - wyznajemy w Credo. ”Oczekujemy Twego przyjścia w chwale” - śpiewamy na Mszy. ”Przyjdź królestwo Twoje” - powtarzamy codziennie. Czekamy z utęsknieniem na królestwo Boże. A z drugiej strony z wypiekami na twarzy opowiadamy sobie przerażające historie przypominające scenariusze filmów ”Armagedon” czy ”Dzień zagłady”.

Czekając na... katastrofę

O wstrząsających wydarzeniach mających zapowiadać koniec świata mawiamy: ”apokaliptyczne”. A przecież księga ta kończy się pełnym tęsknoty wołaniem: ”A Duch i Oblubienica mówią: Przyjdź! A kto słyszy, niech powie: Przyjdź! I kto odczuwa pragnienie, niech przyjdzie, kto chce, niech wody życia darmo zaczerpnie.(…) Mówi Ten, który o tym świadczy: Zaiste, przyjdę niebawem. Amen. Przyjdź, Panie Jezu!”.

Wielu z nas chciałoby znać czas i godzinę...
fot. Marek Piekara

0x01 graphic



- Dlaczego o końcu świata zwykliśmy myśleć jak o katastrofie? - zastanawia się znany teolog o. Jacek Salij. - Myśl taka wywołuje w nas jedynie drżenie. A przecież św. Łukasz, opisując koniec świata, zanotował: ”Ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku z wielką mocą i chwałą. A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie” (Łk 21,28). Są ludzie, którzy wyobrażają sobie, że dzieje naszego świata skończą się jakąś powszechną katastrofą. Pismo Święte uczy czegoś zupełnie innego. To, co nazywamy ”końcem świata”, Ewangelie określają jako ”wypełnienie czasów”, czyli coś bardzo pożądanego. Pierwsi chrześcijanie starali się nawet przyśpieszyć nadejście tego dnia. Można o tym przeczytać pod koniec Drugiego Listu św. Piotra Apostoła. Ewangeliści wspominają o podobieństwie końca czasu do drzewa figowego wypuszczającego pąki. Przecież to radosne porównanie! Znaczy ono, że blisko jest lato - dodaje dominikanin.

Stąd wyjdzie iskra

- Mam dla was dobrą nowinę. Będzie koniec świata - o. Jan Andrzej Kłoczowski rozpoczął swą homilię. Ludzie zgromadzeni w krakowskiej bazylice Świętej Trójcy ze zdziwieniem spojrzeli na siebie. - Będzie koniec świata! Skończy się to, co jest źródłem naszej udręki i cierpienia - ciągnął kapłan. - Staniemy przed Bogiem twarzą w twarz. To jest dobra nowina, naprawdę. Bo nie jest to koniec, lecz prawdziwy początek. Początek życia, do którego jesteśmy powołani. Dlatego odejdźmy od jękliwego tonu, w którym jesteśmy wychowywani. Odnajdźmy ton wielkiej radości. Cieszmy się. Będzie koniec świata!

No dobrze, zapyta sceptyk, a zapowiedziane w Ewangelii zaćmione słońce i spadające z nieba gwiazdy, które mają poprzedzić koniec? - Pasjonujące w swym bogactwie pogłębienie obrazu zaćmionego słońca i spadających gwiazd zawiera Apokalipsa - wyjaśnia o. Salij. - Oto fragment opisu Wiekuistego Miasta wybranych Bożych: ”Miastu nie trzeba słońca ni księżyca, by mu świeciły, bo chwała Boga je oświetliła, a jego lampą - Baranek. I w jego świetle będą chodziły narody, i wniosą do niego królowie ziemi swój przepych” (Ap 21,23-24). Wołając: - Przyjdź królestwo Twoje”, oczekujemy królestwa, w którym Bóg otrze z naszych oczu wszelką łzę.

”Ta koronka przygotuje świat na Moje ostateczne przyjście” - to zdanie z Dzienniczka świętej siostry Faustyny. Z jednej strony wiemy, że świat już dwa tysiące lat przygotowuje się na tę ostateczność, ale w ustach Jezusa, który powiedział to młodziutkiej zakonnicy kilkadziesiąt lat temu, słowa te zabrzmiały inaczej. Bliżej. Niedawno i niedaleko.

Jan Paweł II, który w Łagiewnikach ofiarował uroczyście świat Bożemu miłosierdziu, powtórzył z mocą to zdanie: ”Niech przesłanie Bożego miłosierdzia rozchodzi się z tego miejsca na całą naszą umiłowaną Ojczyznę i na cały świat. I niech się spełnia zobowiązująca obietnica Pana Jezusa, że stąd ma wyjść iskra, która przygotuje świat na ostateczne Jego przyjście”.

Philippe Madre - francuski lekarz ze Wspólnoty Błogosławieństw - zawołał pod wałami jasnogórskiego klasztoru na Ogólnopolskim Czuwaniu Grup Odnowy w Duchu Świętym: ”Jezus daje nam odczuć, że jest już blisko. Bardzo blisko człowieka, ale też blisko w czasie”.
No dobrze, ale kiedy?

Bezradnie rozkładamy ręce. Podobny problem mieli Apostołowie. ”Zapytali: Nauczycielu, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy się to dziać zacznie?” (Łk 21,7). Ulotki rozrzucane przez różne sekty i nowe wspólnoty religijne pod drzwiami naszych domów pełne są dramatycznych zapowiedzi końca. Niektóre zawierają nawet daty. Świadkowie Jehowy końca świata oczekiwali już kilkakrotnie. Pastor Dawid Wilkerson - autor książki ”Krzyż i sztylet” - na spotkaniu w Katowicach też straszył konkretnymi dramatycznymi wydarzeniami. Tymczasem ich rzekome wypełnienie minęło kilka lat temu. A świat trwa nadal. Ludzie modlą się, cieszą, pracują, grzeszą, płaczą…

Jezus odpowiedział ciekawskim uczniom: ”Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: »Ja jestem« oraz: »Nadszedł czas«. Nie chodźcie za nimi! I nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw musi się stać, ale nie zaraz nastąpi koniec” (Łk 21,8-9). W innym miejscu, zapytany o swe powtórne przyjście, odparł wprost: ”O dniu owym i godzinie nikt nie wie, nawet aniołowie niebiescy, tylko sam Ojciec”.

- Może to nastąpić już niedługo - wyjaśnia o. Salij - a może ludzkość będzie czekała na ten dzień jeszcze tysiące lat. Jeden Pan Bóg to wie. Na pewno wiemy, że ten dzień przyjdzie. Pan doprowadzi stworzony przez siebie świat do pełni. Co jest tą pełnią? Zmartwychwstanie ciał (por. J 6,39-40). - Widzę poważny błąd w naszym myśleniu o eschatologii - mówi znany liturgista o. Tomasz Kwiecień. - Rzeczami ostatecznymi są dla nas: sąd, niebo albo piekło, a jeśli już niebo, to wcześniej czyściec. A ja się pytam: gdzie zmartwychwstanie umarłych? Gdzie zmartwychwstanie ciał? Przecież ostatecznym celem człowieka jest zmartwychwstanie ciała! Życie wieczne, w którym jeszcze raz zjednoczy się dusza i nasze biedne ciało. Tam dopiero odnajdziemy pełnię!”.

”Już” i ”jeszcze nie”

Nie znamy ani dnia, ani godziny. Każde pokolenie czytające biblijne proroctwa ma nadzieję, że Pan się przybliża. Nie wiemy, kiedy przyjdzie: za pięć minut, czy kilkaset lat. Ale przyjdzie, na pewno. Czekajmy tak, jakby miał przyjść za chwileczkę. Oblubieniec się nie spóźni. W Apokalipsie mówi wyraźnie: ”Przyjdę niebawem”.

- Jezus nie powróci, On przyjdzie w chwale - wola brat Efraim, założyciel Wspólnoty Błogosławieństw. - Nie jest to gra słów. Wołamy: ”Marana tha”, to znaczy: ”Przyjdź, Panie Jezu”, nie zaś ”wróć”, co graniczyłoby z bluźnierstwem, ponieważ Jezus jest z nami obecny na ołtarzu pod postacią chleba i wina. Bóg nie musi tłumaczyć się ze złośliwego figla, jaki rzekomo spłatał nam, odchodząc. On jest obecny, jednak rodzaj Jego obecności odczuwany jest przez nas boleśnie. Jeśli chromi chodzą, głusi słyszą, a umarli zmartwychwstają, dzieje się to wyjątkowo, w sposób oczekujący dopełnienia. Pracownicy szpitali wiedzą, że królestwo jeszcze nie nadeszło...

Z chwilą śmierci Jezusa wieczność wtargnęła w czas. Od dwóch tysięcy lat żyjemy już w czasach ostatecznych. - Napięcie między ”już” a ”jeszcze nie” jest nieodzowne - przypomina brat Efraim. - Pozbawia nas stałego miejsca pobytu, przywraca nam los Abrahama, wędrownego Aramejczyka. Całe stworzenie jęczy wzdycha za ową pełnią objawienia, za Apokalipsą (dosłownie: odsłonięciem). Jan Paweł II mówi wyraźnie: żyjemy w czasach nowego adwentu, w oczekiwaniu ostatecznego Bożego Narodzenia. Określenie ”adwent” jest celne. Oznacza ono zarazem ”przybycie, nadejście Mesjasza, wydarzenie i zstąpienie Tego, który jest, Który był i Który przychodzi”.

Jesteś na dachu? Nie schodź!

Ewangeliści łączą oczekiwanie na koniec świata z zachętą do czuwania. Przyjście Pana może dokonać się w każdej chwili. Ważna jest wierność. Człowiek czuwający spotka przychodzącego Boga. Gdzie? ”Kto będzie na dachu, niech nie schodzi, by zabrać rzeczy z domu. A kto będzie na polu, niech nie wraca, żeby wziąć swój płaszcz” - wyjaśnia Biblia. ”Albowiem jak błyskawica zabłyśnie na wschodzie, a świeci aż na zachodzie, tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego”.

Dzień przychodzący nagle, ”jak złodziej we nocy”, zastanie nas przy codziennych czynnościach. Przy podlewaniu kwiatów, myciu samochodu, zabawie z dziećmi. Pisze o tym w swym wierszu Czesław Miłosz: ”W dzień końca świata / Pszczoła krąży nad kwiatem nasturcji, / Rybak naprawia błyszczącą sieć./ Skaczą w morzu wesołe delfiny, / Młode wróble czepiają się rynny / I wąż ma złotą skórę, jak powinien mieć”. Opis Boga wkraczającego w naszą codzienność, dotykającego kompletnie zaskoczonych ludzi przypomina nam, jak ważna jest czujność.
O jej istocie świetnie pisze trapista o. Michał Zioło. Opisuje wprawdzie nie przyjście Jezusa na końcu czasów, ale jego dotknięcie w codzienności. - Chodzi o popularną w cysterskim myśleniu Paschę Pana, Jego Przejście - wyjaśnia. - Był to moment bardzo przez mnichów oczekiwany i sumiennie przygotowywany, choć czas i miejsce nawiedzenia znane były tylko Jezusowi. Istnieją piękne średniowieczne opowieści, w których Jezus zaskakuje cysterskich mnichów swoją mistyczną, rozpalającą serce obecnością w najbardziej zwykłych miejscach: w drewutni przy rąbaniu drzewa, w stajni, na pastwisku przy pilnowaniu wołów...

Przyjdzie, kiedy zechce. I jak chce. Jego przyjście jest pewne jak świt poranka. W jaki sposób przygotować się na ten dzień? Jan Andrzej Kłoczowski wyjaśnia: ”Strzegąc w sobie i innych daru nadziei. Podając rękę człowiekowi w lęku i rozpaczy, wyprowadzając go z tej kryjówki, gdzie się chowa spętany przerażeniem na otwartą przestrzeń”.

Ręce do góry!

”Potem wyprowadził ich ku Betanii i podniósłszy ręce, błogosławił ich. A kiedy ich błogosławił, rozstał się z nimi i został uniesiony do nieba. Oni zaś oddali Mu pokłon i z wielką radością wrócili do Jerozolimy, gdzie stale przebywali w świątyni, wielbiąc i błogosławiąc Boga” (Łk 24,50-53).

Uczniowie spotykają Zmartwychwstałego. Świeżo w pamięci mają niedawne chwile utraty wiary, ucieczki spod krzyża, tchórzliwego krzyku: ”Nie znam tego człowieka”. Nie mogą zapomnieć swej zdrady i tchórzostwa. Co czyni Jezus? Ani słowem nie wypomina im tego! Podnosi ręce... do błogosławieństwa. Nic dziwnego, że uczniowie wracają do Jerozolimy z ogromną radością. Pan przebaczył im chwile największej ciemności! ”A kiedy ich błogosławił, został uniesiony do nieba”. I tak samo - zapewnia Pismo - przyjdzie. ”Kiedy uporczywie wpatrywali się w Niego, jak wstępował do nieba, przystąpili do nich dwaj mężowie w białych szatach. I rzekli: Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba”. Mesjasz powróci na świat z rękami wzniesionymi do błogosławieństwa! Jego sąd będzie sądem usprawiedliwiającym. To ważne, bo boimy się go jak... ognia.

Dzień gorący jak piec

”Bo oto nadchodzi dzień palący jak piec, a wszyscy pyszni i wszyscy wyrządzający krzywdę będą słomą, więc spali ich ten nadchodzący dzień, mówi Pan Zastępów, tak że nie pozostawi po nich ani korzenia, ani gałązki. A dla was, czczących moje imię, wzejdzie słońce sprawiedliwości i uzdrowienie w jego skrzydłach” - prorokuje Malachiasz.

Ogień to symbol, który nas przeraża. Czy słusznie? Ezechiel widział Boga w potężnych płomieniach: wśród ”żarzących się w ogniu węgli, podobnych do pochodni. Ogień rzucał jasny blask i z ognia wychodziły błyskawice” - opisuje w pierwszym rozdziale swej księgi. Mojżesz ujrzał Boga w postaci ”płonącego krzaku”. Bóg jest jak ogień. Jego miłość jest tak potężna, że nigdy nie przestanie płonąć. Opisując tę rzeczywistość, Ojcowie Kościoła wskazywali na znak wypalenia w nas zła, zerwania zniewalających więzów, zniszczenia nawyków starego człowieka. Ci, którzy przeszli przez płomień, stawali się nowym stworzeniem. Byli godni, by stanąć przed tronem Najwyższego. Istotę tego procesu znakomicie uchwycił święty Jan od Krzyża: W słynnym traktacie ”Noc ciemna” pisał: ”Bóg jest podobny do ognia, do którego wrzuca się drewno. Jeśli drewno było mokre, pod wpływem ognia staje się czarne, ciemne i brzydkie, oraz wydziela swąd. W miarę jednak osuszania ogień coraz bardziej ogarnia je płomieniem i usuwa zeń wszystkie ciemne i brzydkie przypadłości, które są jego przeciwieństwem. W końcu, ogarnąwszy je od zewnątrz, rozpala je, zamienia w siebie, czyni je tak pięknym jak on sam”.

W czasie Pięćdziesiątnicy na zaryglowanych na cztery spusty przestraszonych Apostołów zstąpił Duch Święty. Jego zesłaniu towarzyszyły ogniste języki, które dosłownie zapaliły apostolski zapał uczniów. Apokalipsa dwukrotnie opisuje oczy zwycięskiego Mesjasza, pisząc, że są one ”jak płomień ognia” (Ap 1,14; 19,12), a list do Hebrajczyków powiada wprost: ”Bóg nasz jest ogniem pochłaniającym” (Hbr 12,29).

O jaki ogień chodzi? O żar płonącego z tęsknoty za człowiekiem Boga. O płomień, o którym wołał Jezus: ”Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął!” (Łk 12,49). W dniu ostatecznego spotkania z żywym Bogiem ogień zapłonie w pełni. Jak żar słońca ogrzeje nasze zziębnięte dusze, rozpali w nas ducha. Staniemy się jednością. Wreszcie dostrzeżemy, że nasze ciało jest rzeczywiście świątynią Ducha. Usiądziemy na kolanach Ojca.
KOŃCA ŚWIATA niedoczekanie

Końca świata ludzie nie mogą się doczekać od co najmniej dwóch tysięcy lat. Już w czasach Jezusa członkowie wspólnoty z Qumran spodziewali się końca świata lada dzień. Podobnie niecierpliwi byli pierwsi chrześcijanie. Hipolit Rzymski ogłosił rok 500 rokiem powtórnego przyjścia Chrystusa. Rok 1000 po Chr. wywołał istną powódź ruchów nazywanych millenarystycznymi. Wyznawcy tych ruchów, nazywani też chiliastami (gr. tysiąc), byli przekonani, że Chrystus razem ze swoimi świętymi będzie królował na ziemi przez tysiąc lat, dopóki ostatecznie nie zwycięży szatana i nie wejdzie definitywnie do swojej chwały. W 1000 roku chłopi tak dalece uwierzyli w koniec świata, że uznali, iż nie warto obsiewać pól. Papież Sylwester II posłał wtedy wojsko, żeby przynajmniej w Państwie Kościelnym ich do tego zmusić i w ten sposób uchronić ludzi od głodu w roku następnym.

Choć do wyczekiwanego końca świata nie doszło przy okazji przełomu tysiącleci, co rusz pojawiali się tacy, którzy wyznaczali jego nową datę. Jan Wiklef (angielski heretyk z XIV w.) spodziewał się finału w 1400 roku, zaś Wincenty z Ferrary w 1412 r. Pico della Mirandola ogłosił przepowiednię, według której wszystko miało się skończyć w 1994 roku. Katolicki biskup Mikołaj z Kuzy, który zajmował się astronomią, medycyną i matematyką, wyliczył, że mogłoby to nastąpić między 1700 a 1734 r. Podkreślał jednak, że dosłowne odczytywanie liczb zawartych w Piśmie Świętym jest błędem. Zupełnie serio koniec świata wyznaczali natomiast Leovitius (w 1584 r.), Brannbon (w 1711 r.), Wintson (w 1714 r.), Jakub Nachlontus (1800 r.), zwolennicy Irvinga (1835) i William Miller (1843 lub 1844).

Najsilniej końca świata oczekiwali zwolennicy radykalnych ruchów protestanckich. Prawdziwy rozkwit takich ”proroctw” nastąpił w XIX wieku. Adwentyści oraz Świadkowie Jehowy uczynili z tego niemal swój znak rozpoznawczy. W 1831 roku adwentysta, rolnik ze stanu New York, zapowiedział to wydarzenie na rok 1843. Twierdził, że świat zostanie zniszczony w ogniu, Chrystus wróci na ziemię, wprowadzi nowy porządek, a jedynie sprawiedliwi zmartwychwstaną, aby z Nim żyć.

Rok 1843 minął bez większych problemów, jak również 22 października 1844, kolejna wyznaczona data końca świata. Gdy wyznaczone daty się nie sprawdzały, adwentyści przyznawali, że się pomylili, i liczyli od nowa, dbając o to, by nowa data wypadła wkrótce. Świadkowie Jehowy, ustami swego przywódcy Charlesa Traze'a Russela, wyznaczyli moment powtórnego przyjścia Chrystusa najpierw na 1914 r. (potem końca dziejów oczekiwali jeszcze kilkakrotnie, m.in. w 1925 r., potem w 1975 r.). Twardo przekonani, że mają zawsze rację, uznali, że skoro obliczyli powrót Chrystusa na 1914 rok, musiał On przyjść, tyle że niewidzialnie. Około roku 1970 ich grupa czekała na Niego na górze Cergowa w Beskidzie Niskim. Tuż przed sylwestrem 2000 r. mormoni ogłosili, że nie przyjmują już nowych wyznawców, ponieważ już jest za późno i kto zdążył, ten nie będzie zbawiony.

Marcin Jakimowicz



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kiedy będzie koniec świata, S E N T E N C J E, Konspekty katechez, kłopotliwe
kłopotliwe, Kiedy będzie koniec świata, Kiedy będzie koniec świata
2007 10 24 Koniec świata za" lata
2009 08 08 Nostradamus Koniec świata już w tym roku
Islamski koniec świata
Prawdziwy Koniec świata
Haruki Murakami Koniec świata i Hard Boiled Wonderland
Powstrzymać koniec świata, wolsung magia wieku pary, Szybkostrzały (scenariusze)
To nie koniec świata, Religijne
Francuzi szykują się na koniec świata, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
Zabiorę brata na koniec świata – słuchanie piosenki 3l
Koniec swiata w 2014 Tym razem mamy Wikingow(wersja poszerzona)
To nie koniec świata, lecz początek triumfu Bożego
koniec świata
maturzyści, KONIEC ŚWIATA 1999, KONIEC ŚWIATA 1999
hist sp kn1 cd Karta pracy Koniec swiata starozytnego, Testy, sprawdziany, konspekty z historii
Projekt Camelot - przygotowanie do 2012r(1), Proroctwa, 2012 koniec swiata

więcej podobnych podstron