The Wolfman (2010) DVDRip XviD MAXSPEED www torentz 3xforum ro


00:00:00:www.napiprojekt.pl - nowa jakość napisów.|Napisy zostały specjalnie dopasowane do Twojej wersji filmu.
00:00:49:/Nawet w człeku o sercu czystym,
00:00:51:/co pacierze | /lubi skrzętnie odmawiać,
00:00:54:/kiedy przy | /pełni Mordownik zakwita,
00:00:57:/wilcza natura może zawitać.
00:01:32:Ukaż się!
00:01:40:/Blackmoor, Anglia | /rok 1891
00:01:48:Wiem, żeś tam jest!
00:02:27:Pomocy!
00:02:34:Niech mi ktoś pomoże!
00:02:52:WILKOŁAK
00:03:01:"Biedny Yoryku! | Znałem go, mój Horacy,"
00:03:05:"był to człowiek | niewyczerpany w żartach,"
00:03:08:"niezrównanej fantazji,"
00:03:10:"mało tysiąc razy | piastował mię na ręku,"
00:03:13:"a teraz, jakże mię jego widok odraża | i aż w gardle ściska!"
00:03:20:"Tu wisiały owe wargi... "
00:03:34:- Przepraszam... | - To prywatne przyjęcie, panienko.
00:03:38:Nazywam się Gwen Conliffe, | jestem narzeczoną pana brata.
00:03:43:- Jest tutaj? | - Nie.
00:03:48:To mnie właśnie sprowadza, | nikt nie wie gdzie przebywa.
00:03:56:Clive.
00:04:01:Moi mili, | udajmy się do karczmy!
00:04:14:- Dobranoc, słodki książę! | - Przypominam sobie...
00:04:36:Wspominał o pani | w swoich listach.
00:04:40:To niepodobne do niego, | tak nagle znikać,
00:04:44:ale mężczyzna | musi się wyhulać.
00:04:49:Źle mnie pan zrozumiał. | Benjamin zaginął.
00:04:55:- Mój ojciec panią przysłał? | - Nie, jestem z własnej woli.
00:04:59:Wiemy o pana występach w Londynie, | a Ben zniknął miesiąc temu.
00:05:05:- Liczyłam, że wieści do pana dotrą. | - Ma kłopoty?
00:05:11:W noc zniknięcia | zginęło dwóch wieśniaków.
00:05:15:- Pomoże nam pan? | - Panno Conliffe...
00:05:20:Mam zakontraktowane | kolejne 30 występów.
00:05:24:Jeśli chodzi o pana ojca, | wiem co pan czuje.
00:05:29:Doprawdy?
00:05:35:Moja trupa | wypływa jutro do Ameryki.
00:05:38:Przykro mi, nie pomogę.
00:05:42:- To pański brat. | - Dobranoc.
00:05:52:To prawdziwy luksus, | walka ze zmyślonymi demonami.
00:05:58:Moje są jak najbardziej prawdziwe.
00:06:58:To pańska matka?
00:07:05:Tak.
00:07:07:Moim ostatnim wspomnieniem matki, | jest zbieranie winogron, w winnicy ojca.
00:07:14:To mój rajski ogród.
00:07:16:- Składa pan swojej wizytę? | - Nie.
00:07:20:Matka zmarła niedługo | po zrobieniu tego zdjęcia.
00:07:24:Ojciec z bratem | mieszkają niedaleko Blackmoor.
00:07:34:Przy wrzosowiskach, | laska jest pomocna.
00:07:38:Ja swoją zakupiłem w Gvaudan. | Wieki temu.
00:07:44:To dzieło mistrza Silversmitha.
00:07:48:Czy zaszczyci mnie pan?
00:07:57:Cudowna.
00:07:58:Rad bym był, | że trafi w ręce światłego człeka.
00:08:03:Dla mnie robi się zbyt ciężka.
00:08:09:Jest pan nadzwyczaj miły.
00:08:13:Ale muszę odmówić.
00:08:17:Taka pańska wola.
00:10:36:Samson!
00:10:48:- Lawrence? | - Witaj, ojcze.
00:10:54:Patrzcie tylko, | syn marnotrawny powraca.
00:10:58:Chyba nie oczekujesz uczty? | Waruj!
00:11:05:- Z rzadka mamy gości. | - Zdrowo wyglądasz.
00:11:08:Ciekaw byłem, jak wyglądasz.
00:11:14:Przybyłeś w sprawie brata?
00:11:19:Panna Conliffe | dowiedziała się, gdzie jestem.
00:11:23:Wysłała mi list.
00:11:26:Z informacją, | że Ben zniknął.
00:11:28:- Chcę zaoferować pomoc. | - Wyśmienity pomysł.
00:11:33:Ale spóźniony.
00:11:36:Truchło twego brata znaleziono | wczoraj w rowie przy Priory Road.
00:11:43:Posiadasz stosowny strój | na pogrzeb?
00:11:46:- Sir Johnie... | - Pamiętasz mego syna, Lawrence'a?
00:11:50:Singh, mój sługa.
00:11:53:Rad jestem, że panicza widzę.
00:11:58:- Dobrze, że pan przybył. | - Powiadomiono pannę Conliffe?
00:12:03:Śpi na górze, | w swojej komnacie.
00:12:15:Gdzie trzymają truchło Bena?
00:12:51:Pański ojciec kazał | pochować rzeczy wraz z nim.
00:12:55:- Ale szkoda ich. | - Dziękuję.
00:13:02:Nie radziłbym. To...
00:13:05:Ominęło mnie całe jego życie.
00:13:41:Może to nie bestia, | a nie w ciemię bity zbój?
00:13:46:Mógł czuć do nich urazę.
00:13:49:Zabił, a by zmylić władze, | upozorował atak zwierza.
00:13:56:Któż zadałby sobie taki trud?
00:13:58:Może to niedźwiedź cyganów?
00:14:02:Ten wylinialec zabiłby | trójkę mężczyzn? Wątpię.
00:14:06:Widziałem ciała na własne oczy.
00:14:09:Nienaturalne rany.
00:14:11:Wyjątkowo nienaturalne. | Zadane przez piekielnego stwora.
00:14:15:Cholerni cyganie i ich gusła.
00:14:19:Przybyli, a po dwóch | tygodniach morderstwo.
00:14:23:Ben Talbot pojechał do ich obozu,
00:14:25:by zabawić się z cyganką, | niedźwiedź go zaatakował,
00:14:29:- a resztki porzucili w rowie. | - To nie cyganie.
00:14:35:25 lat temu ojczulek znalazł | Quinna Noddy i jego bandę.
00:14:42:Mózgi, flaki i Bóg wie,
00:14:45:co jeszcze porozrzucane | na ćwierć mili.
00:14:48:Quinn wyglądał, | jakby pożarto go żywcem.
00:14:55:Potwór ten był wielki, | miał pazury
00:15:00:i nie reagował na śrut.
00:15:03:Po wszystkim,
00:15:05:ojczulek wrócił do domu
00:15:07:i stopił małżeńską zastawę matki.
00:15:10:Zrobił srebrne kule.
00:15:15:Od tej pory przy pełni | nie wychodził z domu.
00:15:28:Sądził, że to wilkołak.
00:15:34:I tak uważam, | że to niedźwiedź.
00:15:37:Talbotowie dostali nauczkę? | Za spoufalanie się z Romami.
00:15:42:Pamiętacie tę czarnooką dziołchę, | co stary poślubił?
00:15:44:Straciła rozum | i odebrała sobie życie.
00:15:47:- Była cygańską lafiryndą, prawda? | - Tak.
00:15:52:Musiała stracić rozum,
00:16:00:- skoro przyjechała na takie zadupie. | - Co, proszę?
00:16:05:Pijanyś, chłopcze.
00:16:11:Wyrzucić go z mojej karczmy!
00:16:15:Jeśli chcesz to załatwić, | czekam na dworze.
00:16:20:Moja matka nie była ladacznicą.
00:16:28:Lawrence Talbot?
00:16:48:Dobry wieczór. | Widzę, że lepiej się czujesz.
00:16:53:Odświeżona i czarująca jak zawsze. | Dołącz do nas.
00:17:01:- Dobry wieczór, panno Conliffe. | - Dobry wieczór.
00:17:06:Cóż za miła niespodzianka.
00:17:10:Polecam zapiekanego węgorza. | Singh przeszedł samego siebie, prawda?
00:17:19:Coś pospolitszego.
00:17:24:Właśnie informowałem Lawrence'a,
00:17:28:że do Blackmoor docierają telegramy.
00:17:34:Bardzo się tu zmieniło?
00:17:39:- Niewiele, odkąd stąd wyjechałem. | - Jak to?
00:17:44:Wieśniacy wciąż | mają bujną wyobraźnie.
00:17:49:To prowincjusze.
00:17:53:Przesądni ignoranci | w porównaniu do światowca, jakim jesteś.
00:17:57:Tu żyją same dzikusy.
00:18:01:Nie chciałam wszczynać sprzeczki.
00:18:03:Twierdzę tylko, że odrzucasz | zmysłowe postrzeganie świata.
00:18:10:Twa niepewność | jest zdumiewająca, ojcze.
00:18:13:Mylisz ją z samoświadomością.
00:18:17:A jak ty się czujesz | w swojej skórze?
00:18:20:Człowiek do wszystkiego przywyknie.
00:18:24:Proszę wybaczyć.
00:18:42:Nigdy nie zrozumiałem, | czemu udajesz na scenie innych ludzi.
00:18:47:Ale jesteś cenionym | i znanym aktorem.
00:18:51:Być może pewnego dnia, | sam się o tym przekonam.
00:18:54:Twojej matce | by się to spodobało.
00:18:56:- Kochała was całym swym sercem. | - Czemu to zrobiła?
00:19:03:Miała ciężkie życie, | jak my wszyscy.
00:19:08:Ale poddała się. | Odpowiedź się satysfakcjonuje?
00:19:13:Widziałem ciało Bena. | Jaki zwierz mógł to wyrządzić?
00:19:18:Widziałem ofiary | tygrysa bengalskiego.
00:19:21:Natura bywa okrutna.
00:19:24:Czegoś takiego jednak | jeszcze nie widziałem.
00:19:29:Gawiedź posądza człowieka.
00:19:34:Obłąkaniec?
00:19:37:To możliwe, | ale wyczułyby go psy.
00:19:41:Z drugiej strony,
00:19:44:rany są tak bestialskie,
00:19:46:że tylko ludzki umysł | mógł je wymyślić.
00:19:50:W rzeczach Bena | znalazłem dziwny medalion.
00:19:55:Św. Kolumban. | Był świętym ze wschodu.
00:19:58:Do tego cyganem.
00:20:01:Czy Ben miał | kontakty z cyganami?
00:20:06:Był naszym negocjatorem.
00:20:11:Szlachta płaciła cyganom, | aby nie kradli.
00:20:18:Mieli odjechać, | gdy lokalnym kobieciarzom
00:20:23:znudzą się już ich kobiety.
00:20:34:"Ta srebrzysto-lica, | błękitów dziewica,"
00:20:37:"zwana księżycem na ziemi,"
00:20:39:"połyskując, sunie, | po mem wiotkiem runie,"
00:20:42:"wzdętem powiewy nocnemi."
00:20:48:Działa na ludzi, prawda?
00:20:57:Żałuję pewnych decyzji.
00:21:00:Nigdy nie spoglądaj wstecz.
00:21:04:Przeszłość to kraina koszmarów.
00:21:12:Lawrence,
00:21:14:rad jestem z twego powrotu.
00:21:33:- Czym mogę pomóc? | - Chciałbym pomówić z panną Conliffe.
00:21:38:Chwileczkę.
00:21:58:Zachowałem się karygodnie.
00:22:03:Należały do Bena. | Proszę je przyjąć.
00:22:13:Proszę dać znać, | jeśli będzie pani czegoś potrzebować.
00:22:21:Chcę wiedzieć, | co mu się przydarzyło.
00:22:26:Zrobię wszystko, | co w mojej mocy.
00:22:33:Dziękuję za przybycie.
00:23:23:Mamo!
00:23:45:/Lawrence...
00:23:59:Zbudź się, Lawrence.
00:24:02:Coś usłyszałem.
00:24:15:/Lawrence, boję się.
00:24:18:Wracaj do łóżka.
00:25:13:Matko?
00:26:05:Witam.
00:26:13:Ben mówił, | że bawiliście się tutaj.
00:26:16:- To był nasz azyl. | - Od czego?
00:26:21:Bardziej, od kogo.
00:26:24:Wasz ojciec, | trzyma mnie na dystans.
00:26:30:Według Bena | przypominam mu waszą matkę.
00:26:35:Podobno pan także.
00:26:38:Dlatego posłał mnie | na rok do przytułku.
00:26:43:Następnie wysłał | mnie do ciotki, do Ameryki.
00:26:49:/Na pewno nie zostaniesz dłużej?
00:26:51:Ojciec ma domek w Inn.
00:26:54:Wolę skorzystać z pociągu.
00:26:59:- Kiedy wraca pan do Londynu? | - Jak poznam, co spotkało brata.
00:27:18:Lepiej przełóż | śledztwo na jutro.
00:27:22:Dziś jest pełnia.
00:27:24:Jeśli to naprawdę obłąkaniec, | wolałbym abyś został w domu.
00:27:31:Nie chcę stracić i ciebie.
00:28:04:Zajmę się koniem, panie.
00:28:12:Mówi, aby został pan w obozie, | lasy są niebezpieczne.
00:28:15:- Spytaj się, kto je sprzedaje. | - Proszę rozmawiać z Malevą.
00:28:28:Znaleziono go przy ciele brata.
00:28:33:Wasza karawana się zjawia, | giną trzy osoby.
00:28:38:- To nie przypadek. | - Ma pan rację.
00:28:42:To przeznaczenie.
00:28:44:Jego działań nie dostrzeżesz.
00:28:47:Proszę opowiedzieć | o moim bracie.
00:29:24:Wydajcie nam niedźwiedzia.
00:29:27:- Wiemy, co tu się dzieje. | - On tylko tańczy.
00:29:32:- Co tu się dzieje? | - Przybyliśmy po niedźwiedzia.
00:29:38:Jest niegroźny.
00:30:02:- Co się stało? | - To czart.
00:30:41:Mamo!
00:30:45:Maria! | Gdzie jesteś?!
00:30:55:Tam!
00:31:13:Zostańcie w obozie.
00:31:44:Chłopcze...
00:33:42:Sprowadźcie pomoc!
00:33:45:Idźcie po Malevę!
00:33:55:Na pokąsanie przez bestię, | nie ma lekarstwa.
00:33:59:- Dajmy mu skonać. | - Wyjdę na grzesznicę.
00:34:03:- Zabicie bestii to nie grzech. | - Doprawdy?
00:34:12:/A zabicie człowieka? | /Gdzie leży granica?
00:34:16:/Wiele osób ucierpi, | /jeśli przeżyje.
00:34:19:Czasami los bywa okrutny.
00:34:22:Uwolni go jedynie | ukochana osoba.
00:34:57:Lawrence?
00:34:59:Matko przenajświętsza.
00:35:02:Pomóż mi z nim.
00:36:59:Wszystko w porządku?
00:37:29:Lawrence?
00:37:33:Sprowadź doktora Lloyda.
00:37:36:- Dobrze się czujesz? | - Lepiej.
00:37:47:Sądziłem, że wyjechałaś.
00:37:51:Nie sposób stąd uciec.
00:37:56:Choć tak mogę pomóc.
00:38:12:- Co mówili cyganie? | - Jakieś dyrdymały o diable.
00:38:17:Tydzień temu ramię było | w opłakanym stanie.
00:38:22:- A teraz? | - Zagoiło się.
00:38:29:Wrócę do pana | pod koniec tygodnia.
00:38:31:Dziękuję, doktorze.
00:38:34:Panno Conliffe, | chciałbym podziękować.
00:38:38:Za przedłużenie pobytu u nas, | w tym ciężkim okresie.
00:38:43:Gdyby syn się posłuchał, | uniknelibyśmy kłopotów.
00:38:50:Lawrence próbował | wyjaśnić morderstwo Bena.
00:38:55:Wiemy, że bestia wciąż grasuje.
00:38:59:- Mimo wszystko, dziękuję. | - Żaden problem.
00:39:57:- Powinieneś spać, Lawrence. | - Ty również.
00:40:03:- Coś podać? | - Wybierasz się na wojnę?
00:40:10:Singh jest wojownikiem pana, | jest zawsze przygotowany.
00:40:16:- Wierzysz w klątwy? | - Ten dom widział zbyt dużo cierpienia.
00:40:24:Twoja matka, brat. | Tak, wierzę w klątwy.
00:40:29:Jak tu wytrzymałeś przez | te wszystkie lata?
00:40:32:Mogłeś odejść.
00:40:40:Srebrne.
00:40:44:Nie wiedziałem, | że polujesz na bestie.
00:40:46:Czasem to one polują na ciebie.
00:41:21:/Był poważnie ranny, | do tego stracił pamięć.
00:41:26:- Niewiele panu powie. | - W końcu zacznie mówić.
00:41:32:Doskonale rozumiem.
00:41:33:Chciałbym zamienić | z nim kilka słów. Nieoficjalnie.
00:41:39:Byłoby to dla mnie pomocne.
00:41:47:Francis Abberline, Scotland Yard. | Cieszę się ze spotkania,
00:41:51:jestem fanem pana talentu. | Przykro mi słyszeć o pana kłopotach.
00:41:56:Liczę, że nie przeszkodzą | w powrocie na scenę.
00:42:01:Zapraszam.
00:42:14:- To było zwierzę. | - Jest pan pewien?
00:42:22:Co jeszcze mogło to być?
00:42:26:Inni świadkowie | lepiej się temu przyjrzeli.
00:42:33:Obawiam się, że nie.
00:42:35:Żaden z nich nie przeżył,
00:42:39:a cyganie mówią | jedynie o demonach.
00:42:45:Został pan | pokiereszowany, prawda?
00:42:50:- Tak. | - Nie chcę być obcesowy,
00:42:53:ale czy mógłby | zbadać pana specjalista?
00:42:57:Możemy odkryć wiele rzeczy.
00:43:04:- W dogodnym dla pana terminie. | - Oczywiście.
00:43:08:Zadziwiające, bo w Anglii | nie ostały się drapieżniki,
00:43:13:zdolne do wyrządzenia | takich obrażeń.
00:43:18:Brutalność wskazuje | na dzieło zwierzęcia
00:43:23:albo szaleńca.
00:43:27:Kogoś chorego psychicznie, | leczonego w szpitalu,
00:43:33:skrzywdzonego wcześniej | przez swoje ofiary.
00:43:38:Wiem do czego pan dąży | i wypraszam sobie.
00:43:43:Zna pan moją przeszłość,
00:43:46:ja mam wiedzę o pańskiej.
00:43:50:Nie odpowiadał pan | za sprawę "rozpruwacza"?
00:43:54:Widzę, że ceni pan bezpośredniość.
00:43:58:Nie jestem pana wrogiem.
00:44:01:Grał pan wiele postaci.
00:44:07:Kto jeszcze | mieszka w pańskiej głowie?
00:44:14:Miłego dnia, inspektorze.
00:44:21:Czy mogę ustalić, gdzie pan | przebywał w trakcie morderstw?
00:44:26:Proszę bardzo.
00:44:29:Żegnam. W dogodnym terminie | przyślę specjalistów.
00:45:00:Lawrence.
00:45:05:- W porządku? | - Tak.
00:45:07:Co mówił inspektor?
00:45:10:- Zadawał dużo pytań. | - Czuję się za wszystko odpowiedzialna.
00:45:18:Gdybym nie wysłała listu, | wróciłby pan do Ameryki.
00:45:22:Powrót był słusznym wyborem.
00:45:25:Nie zadręczaj się.
00:45:37:Nie.
00:45:40:Nie będzie | podskakiwać, jak u pana.
00:45:48:Trzeba rzucić pod kątem.
00:45:56:Rzucając, | podnieś nadgarstek i rzuć.
00:46:03:W górę i rzuć.
00:46:07:Musisz zrobić zamach.
00:46:24:Jak się żyje w Nowym Jorku?
00:46:38:- Słyszałaś? | - Co?
00:46:44:Rżenie koni.
00:46:56:Witam, doktorze. | Byliśmy umówieni na piątek.
00:47:00:- Pójdź z nami. | - Dziś jest pełnia.
00:47:03:Zostałeś pokąsany przez bestię. | Nosisz jego znamię.
00:47:06:Panie Talbot, szukamy | naturalnego wyjaśnienia.
00:47:13:- Proszę nam pomóc. | - Dalej, Talbot. Pokaż nam rany.
00:47:17:Podobno goją się | nienaturalnie szybko.
00:47:23:- Zabierzcie ręce ode mnie! | - Pozwolisz mu wymordować swoją rodzinę?
00:47:30:Moje oczy! | Przeklęty Talbot!
00:47:34:Przepraszam pułkowniku. | Celowałem w pana.
00:47:38:Na starość gorzej mierzę.
00:47:41:- Został przeklęty przez Boga. | - Zajmiemy się nim.
00:47:46:Wtargnęliście na moją ziemię. | Mógłbym was zastrzelić.
00:47:49:Na dachu mam człowieka | z wielostrzałową strzelbą.
00:47:55:On nie chybia.
00:47:57:Zabije ośmiu nim przeładuje,
00:48:00:więc proszę opuścić moją ziemię.
00:48:02:Następnym razem | nie będę tak wyrozumiały.
00:48:09:Miłego dnia.
00:48:12:Lawrence.
00:48:21:Krwawisz.
00:48:35:Jak mogą uważać go | za zagrożenie?
00:48:39:Jest tu obcy. | To dla nich wystarczy.
00:48:48:- Dziękuję. | - Podziękuj też Singhowi,
00:48:52:gdy powróci z wioski. | Nie ty jeden umiesz grać.
00:49:01:Samson!
00:49:08:Trzeba obmyć ranę.
00:49:20:- Zranili cię w ramię? | - Nie.
00:49:24:- Przeciwnie, wydaje się silniejsze. | - To dobrze.
00:49:31:Opierałem się trzem chłopa.
00:49:43:Nie słuchaj tych wieśniaków, | są przesądni i zacofani.
00:49:49:Tego właśnie tu nienawidzę.
00:50:11:Może zapiec.
00:50:20:Lawrence?
00:50:31:Wybacz.
00:51:16:- Co się stało? | - Musisz wyjechać.
00:51:18:Spakuj się.
00:51:21:- Uczyniłam coś? | - Nie jest tu bezpiecznie.
00:51:25:Dziś wieczór, | powrócisz do Londynu.
00:51:28:- Zaczekam tu. | - Lawrence,
00:51:32:zaczekaj.
00:51:38:Czego się boisz?
00:51:43:Gdyby cokolwiek ci się stało,
00:51:46:nie wybaczyłbym sobie.
00:52:26:/Są tacy, którzy powątpiewają | /w moc szatana.
00:52:32:/Moc, która | /zmienia ludzi w bestie.
00:52:38:Poganie nie wątpili.
00:52:41:Ani prorokowie,
00:52:43:/Daniel, czy Nabuchodonozor.
00:52:46:/Próżny król | /nie wysłuchał Daniela.
00:52:49:/Jak mówi Biblia,
00:52:51:/niczym wilk został | /wygnany z miasta.
00:52:55:Pośród nas czai się bestia.
00:52:58:Ale Bóg ochroni swoje owieczki.
00:53:01:/Swą prawicą | /przetrąci demona w otchłań.
00:53:05:/Wróg nasz jest przebiegły.
00:53:10:/Chce nas poniżyć.
00:53:14:/Zezwierzęcić.
00:53:16:/Byśmy zapomnieli, | /że stworzono nas na obraz Pana.
00:53:23:Samson?
00:53:26:/Czemu Bóg to toleruje?
00:53:32:/"Przed porażką, wyniosłość,"
00:53:35:/"duch pyszny poprzedza upadek."
00:53:38:/Zgrzeszyliśmy przeciw Panu.
00:53:41:Nasze zbrodnie dotarły do niebios
00:53:44:prosząc się o karę.
00:54:12:Kufel piwa proszę.
00:54:19:- Pani, Kirk... | - Czemu pan tu siedzi?
00:54:23:Zamiast łapać zabójcę | mojego męża.
00:54:27:Nie znając miejsca | kolejnego ataku,
00:54:30:należy trzymać się | blisko potencjalnych ofiar.
00:54:35:Szacując, że | 2/3 mieszkańców Blackmoor
00:54:41:mieszka w obrębie | pół kilometra stąd,
00:54:44:planowałem | spędzić wieczór tutaj.
00:54:47:- Nie w Talbot Hall? | - Niby czemu?
00:54:51:Są przeklęci.
00:54:55:Z powodu klątwy | nikogo nie zatrzymam.
00:55:02:Takie prawo.
00:55:05:Powstrzymuje nas | przed barbarzyństwem.
00:55:13:Kufel piwa poproszę.
00:55:43:Lawrence.
00:55:46:- Panna Conliffe opuściła Blackmoor. | - Odesłałem ją do Londynu.
00:55:55:Czemuż to?
00:56:00:Bo to przeklęte miejsce.
00:56:45:Ojcze.
00:59:41:To kaplica dla twej matki.
00:59:44:Była piękną kobietą.
00:59:48:Wiem, że jej strata cię zabolała.
00:59:53:To okrutne, gdy mały chłopiec | widzi matkę w takim stanie.
00:59:57:Oddałbym życie, | byś nas wtedy nie zobaczył.
01:00:03:Musisz mi uwierzyć.
01:00:07:Darzyłem twoją matkę | gorącym uczuciem.
01:00:11:Jej śmierć mnie załamała.
01:00:14:Wciąż przemierzam dom nocą,
01:00:18:poszukując jej.
01:00:22:Ale ja też umarłem.
01:00:26:Spójrz mi w oczy.
01:00:29:Zobaczysz, że są... martwe.
01:00:38:Chciałbym ci powiedzieć,
01:00:41:że to już koniec twoich cierpień.
01:00:44:Ale przed tobą
01:00:48:piekielne czasy.
01:00:54:Nie zabiją cię, | lecz będą winić.
01:01:00:Nadejdzie czas bestii.
01:01:04:Bestia z ciebie wyjdzie.
01:02:45:Mamy go!
01:02:48:Uważaj na rów!
01:03:05:Charlie!
01:03:27:MacQueen!
01:05:26:/Lawrence...
01:05:38:/Zbudź się.
01:05:53:Straszliwe rzeczy,
01:05:56:uczyniłeś straszliwe rzeczy.
01:06:26:Na kolana!
01:06:30:Było jak pan inspektor podejrzewał.
01:06:35:Przykro mi, sir John.
01:06:40:Bądź silny, Lawrence.
01:06:47:/Zakład Psychiatryczny Lambeth, Londyn
01:06:51:Gdzie jest mój ojciec?
01:06:57:Przykro mi | znów cię widzieć, Lawrence.
01:07:04:Zawiodłeś mnie.
01:07:07:Ale zrobiliśmy postęp | w leczeniu omamów,
01:07:11:- takich jak w twoim wypadku. | - Gdzie mój ojciec?
01:07:52:Zajmujące, prawda naczelniku?
01:07:59:Gdzie mój ojciec?
01:08:16:Jeśli nie zabijecie mojego ojca, | wciąż będzie mordował.
01:08:25:/"Proszę cię, mój Horacy, | /powiedz mi jedną rzecz."
01:08:27:/"Czy myślisz, że Aleksander Wielki | tak samo w ziemi wyglądał? I tak samo pachniał?"
01:08:32:To chyba nie opóźni | powrotu na scenę?
01:08:35:"Biedny Yoryku!"
01:08:38:Zbudź się, Lawrence. | Coś słyszałem.
01:08:44:/Straszliwe rzeczy, Lawrence.
01:08:51:Ojcze!
01:08:59:Spójrz mi w oczy. | Jestem martwa.
01:09:05:/Wszystko w porządku, Lawrence.
01:09:08:/Zabiorę cię do domu. | Pójdź ze mną.
01:09:13:Nie bój się.
01:09:20:Przytul mnie.
01:09:23:Po prostu przytul.
01:09:32:To tylko złudzenie.
01:09:36:Nie jest rzeczywiste.
01:09:47:Wilczy obłęd.
01:09:56:Nabyłem tę chorobę | u Indian w Hindukuszu.
01:10:01:Tubylcy pokazali mi | jaskinię w górach.
01:10:05:Gdzie wg legend | mieszkał dziwny stwór.
01:10:09:Po wielu dniach wspinaczki
01:10:14:i poszukiwań, | wreszcie go znalazłem.
01:10:18:Odnalazłem jaskinię. | I jej dziwnego mieszkańca.
01:10:26:/To był mały, dziki chłopiec.
01:10:31:/Bardzo silny.
01:10:39:Zaatakował mnie i pokąsał.
01:10:45:Powróciłem do swoich kompanów, | sądząc że mnie oszukano.
01:10:52:Wkrótce prawda wyszła na jaw.
01:11:03:Zabiłeś moją matkę.
01:11:08:Na to wygląda.
01:11:13:- Odbierz sobie życie. | - Często o tym myślałem.
01:11:18:Ale życie jest zbyt piękne,
01:11:19:zwłaszcza dla takiego | odmieńca, jak ja.
01:11:27:Od wielu lat w czasie pełni, | Singh zamykał mnie w krypcie.
01:11:34:Mój wierny sługa.
01:11:36:Od 25 lat.
01:11:40:Wtedy ona przybyła. | Z gorejącym uczuciem.
01:11:45:- Gwen. | - Zabrałaby ze sobą twego brata.
01:11:52:Bestia we mnie | nie godziła się na to.
01:11:56:Przyszedł do mnie i powiedział, | że opuszcza Talbot Hall.
01:12:04:Zacząłem pić | i stałem się agresywny.
01:12:07:Powaliłem Singha, | który miał mnie zamknąć.
01:12:11:Aż stracił przytomność. | Biedny Singh.
01:12:17:Nie mówiłem ci, | ale za młodu byłem barowym zabijaką.
01:12:23:W Bostonie, San Francisco | i Nowym Jorku.
01:12:26:Jeszcze zanim się urodziłeś. | Dawno temu.
01:12:35:Z tego powodu,
01:12:37:nie mogłem | zamknąć się w krypcie.
01:12:41:Później znalazłem ciało | Bena w rowie niedaleko domu.
01:12:45:Rozszarpane.
01:12:48:Teraz wiem, | że zamykanie bestii to błąd.
01:12:54:Ty też tak uważasz?
01:12:57:Powinna biegać wolno. | Prawo dżungli.
01:13:02:Zabiję cię!
01:13:07:Do tego jeszcze daleka droga.
01:13:13:Niedługo będziesz mieć | okazję ku temu.
01:13:18:Dziś wieczór jest pełnia.
01:13:23:Mam dla ciebie podarunek. | Na wypadek gdyby świat cię nie cieszył.
01:13:36:Przepraszam za to, | naprawdę cię kocham.
01:13:40:Fakty zdają się jednak | temu przeczyć.
01:13:45:- Odpoczywaj. | - Zabiję cię.
01:13:48:Strażnik.
01:14:17:/U Lawrence'a, | jak u wielu innych osób,
01:14:22:występują przerażające wizje.
01:14:29:Pan Talbot.
01:14:32:Dziś wieczór ukażemy, | iż obawy pana Talbota
01:14:36:są irracjonalne.
01:14:39:Pozostaniemy razem | w tym pokoju,
01:14:42:gdzie pan Talbot ujrzy, | że pełnia księżyca
01:14:47:nie odziaływuje na niego,
01:14:49:pozostanie zwykłym człowiekiem.
01:14:54:Będzie to pierwszy krok, | w długiej drodze do uzdrowienia.
01:15:02:Wszyscy znamy, | traumatyczną przeszłość pana Talbota.
01:15:10:Był świadkiem samobójstwa matki.
01:15:15:Niezdolny sobie z tym poradzić,
01:15:17:stworzył nierealną historię,
01:15:20:jakoby było to dzieło ojca.
01:15:24:Dzieło ojca-monstrum.
01:15:32:Ale pański ojciec | nie jest wilkołakiem.
01:15:38:Nie pokąsał pana wilkołak.
01:15:41:Nie przeistoczy się pan | w wilkołaka.
01:15:45:W innym wypadku | urosną mi skrzydła.
01:15:56:Pan Talbot ma coś | do powiedzenia.
01:16:10:- Przestańcie... | - Proszę głośniej.
01:16:15:Nie słyszymy pana.
01:16:19:Ty idioto.
01:16:22:Dziś wieczór | wszystkich was pozabijam!
01:16:27:Wszystkich!
01:16:31:Jak widzicie...
01:16:34:Zróbcie coś z tym!
01:16:39:Zabijcie mnie.
01:16:46:...co wydaje mu się rzeczywiste.
01:17:20:Doktorze!
01:18:16:- Otwieraj drzwi! | /- Są zamknięte.
01:18:35:Otwieraj je!
01:19:34:- Davis. | - Tak?
01:19:36:- Jesteś uzbrojony? | - Tak.
01:19:37:Daj mi broń. | Szybko!
01:20:11:Proszę usiąść.
01:20:25:Canter. | Masz broń?
01:20:28:Za mną. Wzywaj posiłki. | Uzbrojone.
01:20:32:Natychmiast!
01:20:38:Masz może srebrne kule?
01:21:25:Wy dwaj, za mną.
01:21:40:Spokojnie.
01:22:00:Boże, miej nas w opiece.
01:23:02:/Sprawdźcie doki!
01:23:59:Kto tam?
01:24:03:Lawrence?
01:24:05:Co tu robisz?
01:24:11:Cóż oni ci uczynili.
01:24:16:Jestem tym, co mówią.
01:24:19:Potworem.
01:24:22:Jak mój ojciec.
01:24:27:Zabił Bena.
01:24:31:Moją matkę też.
01:24:53:Pomogę ci.
01:24:56:Dla mnie nie ma pomocy.
01:24:58:Jeśli takie sprawy są możliwe,
01:25:04:to nie ma rzeczy niemożliwych.
01:25:09:Magia, Bóg.
01:25:16:Znajdę sposób, | by to powstrzymać.
01:25:25:Coś ci wyznam.
01:25:27:Zazdroszczę bratu | dni spędzonych z tobą.
01:25:33:Radosnych chwil.
01:25:37:Oddałbym wszystko, | byśmy poznali się w innym życiu.
01:25:46:Muszę wrócić do domu | i to zakończyć.
01:25:55:Lawrence...
01:25:58:- Pozwól sobie pomóc. | - Już to zrobiłaś.
01:26:08:Zostań ze mną.
01:26:53:Dzień dobry, panno Conliffe.
01:26:56:Mogę wejść?
01:27:10:Spytam wprost: | widziała pani Lawrence'a Talbota?
01:27:15:- Słyszała pani o jego ucieczce... | - Tak, słyszałam i nie,
01:27:18:nie widziałam go.
01:27:20:Muszę panią ostrzec, | jakie niebezpieczeństwo grozi z jego strony.
01:27:34:Dziękuję, będę uważać.
01:27:40:Podziwiam pani szlachetne intencje,
01:27:44:sądzi pani, że go uratuje, | ale to niemożliwe.
01:27:47:- Nalegam, by pani udała się ze mną. | - Nie ma go tutaj.
01:27:52:Proszę puszczać!
01:28:05:Talbot, wyjdź z podniesionym rękami.
01:28:11:Talbot!
01:28:21:Prawdziwe nieszczęście.
01:28:28:Lawrence Talbot wciąż poszukiwany!
01:28:32:/Policja przeszukuje Londyn!
01:29:39:WILCZY OBŁĘD
01:29:41:CYGAŃSKIE PRZYPOWIEŚCI
01:30:25:Szukam kobiety o imieniu Maleva.
01:31:42:Czego ode mnie chcesz?
01:31:56:Lawrence Talbot. | Wiesz, co mu się przydarzyło.
01:32:00:Posłuchaj...
01:32:03:Potrzebuję twojej pomocy.
01:32:06:- Zostaw go własnemu losowi. | - Muszę go uratować.
01:32:13:Kochasz go?
01:32:17:Powiedz, co robić.
01:32:20:Potępisz go,
01:32:22:czy może uwolnisz?
01:32:29:Wiesz, co to znaczy?
01:32:34:Tak.
01:32:36:Ale on wciąż jest z nami.
01:32:40:Mogę go jeszcze uratować.
01:32:44:Błagam, powiedz, co mam robić.
01:32:48:Nie ma na to leku.
01:32:53:Ryzykujesz życie.
01:32:59:Niech święci cię chronią, | dodadzą ci sił do czynu.
01:33:28:- Na pewno się pojawi? | - Tak.
01:33:36:Bierzecie Priory Road, | wy stację kolejową.
01:33:41:Południowy ogród, przy rzece.
01:33:44:Pokażemy Johnowi, że jesteśmy. | Trzymajcie się blisko posiadłości.
01:33:49:Gdy zobaczycie Talbota, działajcie.
01:33:54:Strzelajcie, by zabić.
01:33:58:Na miejscu.
01:35:16:Carter się jeszcze nie zgłosił. | Nie ma go na posterunku.
01:35:24:Panno Conliffe... | Proszę zaczekać!
01:35:27:Zbierz pozostałych.
01:39:56:"Zabiorę się | i pójdę do mego ojca,"
01:39:58:"i powiem mu: Ojcze, | zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie,"
01:40:03:"już nie jestem godzien | nazywać się twoim synem... "
01:40:16:"mój syn był umarły, a znów ożył, | zaginął, a odnalazł się..."
01:40:26:"Przynieście szybko | najlepszą szatę i ubierzcie go,"
01:40:28:"dajcie mu też pierścień | na rękę i sandały na nogi!"
01:40:32:Módl się, | niewiele ci to pomoże.
01:40:36:Wilczy obłęd. | Masz tam srebrne pociski?
01:40:42:- Przykro mi. | - Masz przewagę.
01:40:48:- Cieszy mnie to. | - Co?
01:40:52:Powrót mojego syna.
01:40:58:- Cudowna chwila, prawda? | - Nie, koszmarna.
01:41:04:Koszmar?
01:41:07:Bestia pozostanie bestią.
01:41:10:Niech biega wolno.
01:41:23:Biedny Lawrence.
01:41:26:Byłeś wrażliwszy od brata.
01:41:28:Dawno temu | usunąłem proch z łusek.
01:41:34:Ale twoja odwaga | mi zaimponowała.
01:41:39:Wreszcie zachowujesz się | jak mężczyzna.
01:41:45:Mój chłopiec.
01:42:11:Widzisz? | Czujesz jego oddziaływanie?
01:42:18:Niedługo przybędzie. | Rozcinając mrok światłem.
01:42:26:Jesteś moim dziedzicem, Lawrence. | Zawsze nim byłeś.
01:45:06:Lawrence!
01:45:20:Nie!
01:45:30:Uciekaj!
01:46:52:- Wszystko w porządku? | - Idź.
01:48:01:Lawrence, spójrz na mnie.
01:48:04:Wiesz, kim jestem.
01:48:08:Wiesz, kim jestem!
01:48:12:Nie rób tego!
01:48:16:Znasz mnie, Lawrence. | Przypomnij sobie.
01:48:28:Jestem Gwen.
01:48:33:Proszę...
01:50:29:- Gwen. | - Przepraszam.
01:50:34:To było konieczne.
01:50:39:Przepraszam.
01:50:45:Dziękuję.
01:51:42:/Mówi się, że zabić bestię | /to nie grzech.
01:51:47:/W przeciwieństwie do człowieka.
01:51:54:/Ale gdzie leży | /granica między nimi?
01:52:04:Synch do wersji >>>> Misiek <<<<
01:52:06:Tekst polski: Thorek19


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Up In The Air (2009) DVDRip XviD MAXSPEED www torentz 3xforum ro
Shutter Island (2010) R5 DVDRip XviD MAXSPEED www torentz 3xforum ro stary
Rango (2011) DVDSCR XviD MAXSPEED www torentz 3xforum ro
The Fighter 2010 SCR XViD IMAGiNE [ www napisy jcom pl ]
The Portal (2010) DvDRip XviD AC3 CS VT
Uczeń Czarnoksiężnika The Sorcerer s Apprentice (2010 DVDRip XviD AC3 DiAMOND)
The Penguins Of Madagascar Operation Penguin Takeover [2010] DVDRip XviD NEUTRON
The Racket 1928 DVDRip XviD NAPISY PL
Nine Dead (2010) DvdRip [Xvid] {1337x} X(1)
Axis of War Night Raid 2010 DVDRip XviD
Love & Distrust 2010 DVDRip XviD UniverSalAbsurdity
Death Race 2 (2010) DVDRip XViD AC3 Noise4UP
Yogi Bear [2010] DVDRip XviD ARROW
A Dangerous Man 2010 DVDRip XviD COASTER
Before The Rains LIMITED DVDRip XviD
Its Kind of a funny story 2010 dvdrip xvid amiable
Trust 2010 DVDRip XviD EVO [UsaBit com]
Anwar (2010) DVDRip XviD mmmm48
Prowl 2010 DVDRip Xvid

więcej podobnych podstron