ZZ Bohater z przypadku, czyli o tym jak rodzi się legenda


Bohater z przypadku, czyli o tym jak rodzi się legenda

Uważajcie na ludzi, którzy się nie śmieją, są niebezpieczni.
[Juliusz Cezar]


Otworzył oczy i natychmiast oślepił go blask magicznego flesza z aparatu jakiegoś szczerzącego się przygłupa z rudymi włosami. Przynajmniej tak Draco postrzegał osobnika, który zrobił mu zdjęcie. Mocno zacisnął powieki i zwalczył chęć przykrycia się kołdrą pod sam nos. Malfoyowie to zwierzęta medialne, nie uciekają przed paparazzi. Tylko że on w tej chwili czuł się odrętwiały i nieprzytomny, i dopiero sobie zaczął powoli przypominać, co właściwie zaszło w nocy.
- A oto i nasz wspaniały bohater! - usłyszał pełen entuzjazmu kobiecy głos.
Skądś znał ten głos; pełen ekscytacji, niemal seksownej chrypki, który zdawał się brzmieć histerycznie w chwilach, gdy jego właścicielka była podniecona nową sensacją.
Rita Skeeter.
Czym innym było udzielanie jej wywiadów na czwartym roku w celu pogrążenia Pottera i, przy okazji, reszty Trójcy Gryffindoru, czym innym było zostać dopadniętym przez nią w łóżku, w samym podkoszulku i bokserkach. Zwłaszcza, że w pierwszym przypadku miało się do czynienia z żukiem, a w drugim samemu czuło się jak osaczony żuk.
- No, otwórz oczy, Draco, i powiedz parę słów na temat tego, w jaki sposób pomogłeś Wybrańcowi pokonać Sam-Wiesz-Kogo?! `Pomogłem pokonać Wybrańcowi Sam-Wiem-Kogo?!?!' - Draco już nie próbował udawać, że znowu pogrążył się w słodkiej drzemce.
- Ja, eee... Słucham? - spytał, a jego szare oczy przybrały rozmiary galeonów. No, może to lekka przesada, ale zbliżyły się swą krągłością do średnicy knutów.
Każdy, kto nie znał Malfoya, mógł pomyśleć, że teraz wygląda jak niewinne i zaskoczone małoletnie chłopię.
- Och, jaki skromny! - zaświergotała Rita, nie zdając sobie chyba sprawy, że Draco skromność stracił jeszcze niemowlęciem będąc, a być może nigdy jej nie posiadał. Ewentualnie nie zwróciła na tę prawdę najmniejszej uwagi. Chłopak liczył się teraz jako prasowy żer, jako jej przepustka do nowego czeku na sporą sumkę galeonów.
Krwistoczerwone pazury czarownicy zalśniły w kolejnym blasku flesza, a jadowicie zielone pióro zastygło w oczekiwaniu nad notesem dziennikarki.
`Wiem, mam koszmar. Obudzę się niedługo, nie będzie żadnej wojny, nie będę miał znaku na przedramieniu, i znowu będę mógł dokopać Potterowi na korytarzu szkoły' - pomyślał nieco desperacko i bez większej nadziei młody Malfoy, zbyt jeszcze dezorientowany, aby rozważyć korzyści zaistniałej sytuacji.
- Wieści rozchodzą się szybko! A teraz wszyscy się dowiedzą, jak próbowałeś osłonić Harry'ego Pottera własnym ciałem przed klątwą zabijającą, jak w ostatniej chwili się potknąłeś i upadłeś na twarz, ale ta jedna sekunda zdezorientowała Sam-Wiesz-Kogo i dała Wybrańcowi czas na to, żeby dokonał swego dzieła. Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać zginął zeszłej nocy. - To zdanie Rita wyszeptała ochryple, niemal dławiąc się z ekscytacji. - I to w dużej mierze dzięki tobie, młodzieńcze. Przyczyniłeś się do tego niemal tak samo jak Harry Potter! - Głos niebezpiecznie złamał się jej na końcu wypowiedzi i uroniła jedną, zupełnie nieszczerą łzę mającą symbolizować jej wzruszenie. Draco doskonale wiedział, że łza była nieszczera. Swój swojego zawsze pozna.
- Ale ja... Nawet nie bardzo wszystko pamiętam, przepraszam, ale jestem zmęczony i chcę spać. Proszę mi dać spokój! - Jako osobnik przyzwyczajony do wydawania rozkazów, ostro popatrzył na Ritę, ale ona nie wydawała się spłoszona, jak byle Puchon z pierwszej klasy.
- Tylko mały wywiadzik - uśmiechnęła się zalotnie acz drapieżnie, a Draco od razu pomyślał o modliszkach.
Był świadom, że jego zdjęcie ukarze się w Proroku i przypuszczał, że znajduje się w szpitalu, prawdopodobnie w Świętym Mungu. Był też rozkojarzony i trafiała go jasna Avada, gdy pomyślał, że uratował Pottera, nawet jeśli zrobił to niechcący. Z wolna powracała mu pamięć, ale obecność krwiopijczej dziennikarki nie pozwalała mu zebrać myśli i należycie sobie wszystkiego przypomnieć. Znowu chciał wrzasnąć, ale, żeby nie psuć sobie zdobytej (hm... zadziwiające) reputacji bohatera, postanowił przywołać na twarz malfoyowski uśmiech, zarezerwowany do oczarowywania dam.
- Może innym razem, bo chce mi się spać.
- Ale...
- Nie ma o czym mówić, przecież nie zrobiłem nic takiego... - Wzruszył ramionami i ostentacyjnie odwrócił się plecami do dziennikarki i fotografa.
- Jakiż skromny, jaki spokojny w obliczu własnego wyczynu!
Draco starał się zignorować fakt, że pióro skrobie po pergaminie w zastraszającym tempie, leciutko i irytująco poskrzypując.
- Proszę państwa, mamy nowego bohatera społeczności czarodziejów. Niech żyje Draco Malfoy, Srebrny Chłopiec!
Draco prawie jęknął. Nieważne, że miał teraz renomę bohatera, a wszystko przypomniało mu się z wielką dokładnością i dziękował Bogu, Merlinowi, i komu tam trzeba, że ojciec jest w Azkabanie i nie może zabić swojego pierworodnego w ataku szału. Ważne, że ta wredota w jaskrawożółtej szacie i szpanerskich okularach nazwała go srebrnym chłopcem. Teraz każdy jełop będzie kojarzył go ze Złotym Chłopcem, Który Przeżył. Z Potterem.
'Chyba nie chcę być sławny' - pomyślał i prawie uwierzył, że Potter nienawidził blasku fleszy, zainteresowanych spojrzeń i próśb o wywiad czy autograf.
- Kto tu państwa wpuścił! - Do sali wpadł rozsierdzony Magomedyk. - Zabiję tę dziunię z recepcji. Won! Pacjenci potrzebują spokoju.
`Jest jeszcze nadzieja, że mam koszmar' - pomyślał Draco, zanim znowu odpłynął do krainy snów. Zaintrygowało go, co prawda, słowo „pacjenci”, ale nie miał czasu na roztrząsanie tego teraz. I nie chciał myśleć o hańbie, jaką sprowadził zeszłej nocy na rodzinę Malfoyów...
Ktoś go rozbroił, a różdżka poleciała porządnym łukiem w lewą stronę. Draco rzucił się w jej kierunku - nie mógł przecież walczyć bez niej, przebiegł obok Pottera i wyrżnął na gładką, zimną podłogę, myśląc „już po mnie”, a potem stracił przytomność. Nigdy by nie pomyślał, że w tak idiotyczny sposób może się przyczynić do upadku Voldemorta.
Nie dane mu było jednak uwolnić się od nikczemnych wspomnień. Niestety eliksir na sen bez snów przestał już działać. Gdy tylko zasnął, przeżył swój upadek moralny po raz wtóry.

*

Severus Snape jadł rosołek z kury i robił to w na tyle dystyngowany sposób, na ile mógł w szpitalnym łóżku. Dostawał też powoli szału. Właśnie próbował dojść do tego, jak to możliwe, że Draco, który przecież, mimo niewyparzonej gęby, był z natury tchórzliwy, zdołał dokonać tak bohaterskiego czynu. Nie mógł tego pojąć i irytowało go to strasznie, bo wiedział, że bohaterstwo w przypadku Malfoya jest niemożliwe. On to co innego. Kiedy wszyscy śmierciożercy ruszyli na finałową bitwę, on, Severus Nieprzewidywalny Snape, zmienił nagle front i zaczął walić niewybaczalnymi w swoich pobratymców. Nieroztropnie, naładowany adrenaliną, cisnął białą maskę w kąt i z głośnym „aaa!' zavadował zaskoczoną Bellatrix, a Nimfadora Tonks, zauważywszy to, ruszyła mu na pomoc, krzycząc: „Snape, skończony draniu, zawsze wiedziałam, że jesteś walnięty!” To ona zdołała skonfundować Szalonookiego na tyle, że nie rzucił w byłego Mistrza Eliksirów Avadą, lecz Drętwotą. Ale i tak skończyło się to bardzo boleśnie.
Snape łypnął nieprzychylnie na łóżko po swojej lewej stronie, z którego rozlegało się donośne chrapanie Alastora, i dotknął guza na potylicy.
`Aurorska nadęta menda' - pomyślał raczej nieprzychylnie.
Chrapanie narosło. Severus postanowił odpłacić się klątwą za anatemę i siorbnął tak potężnie, że Magomedyk, który pełnił dyżur na sali, wystawił zza zaplecza swoje krzaczaste brwi, zmarszczone teraz okrutnie, wyrażając tym samym podziw dla braku kultury pacjenta.
- No co? On chrapie!
Krzaczaste brwi podjechały do góry, po czym zniknęły dyskretnie.
Snape siorbnął jeszcze raz, a Moody otworzył oczy, siadł na łóżku i krzyknął:
- Wróg czai się za rogiem! Stała czujność! - rozejrzał się, a jego oblicze przybrało groźną fizjonomię. - Snape, ty draniu, wykończę cię, zarazo nieczysta! Gdzie moja różdżka?! Kto słyszał, żeby tak bezczelnie siorbać!
- Nie mamy różdżek, jesteśmy w szpitalu... Wczoraj wygraliśmy wojnę, a Czarny Pan wykitował, nie pamiętasz? - ostatnie zdanie dodał, gdy zobaczył zaskoczenie i konsternację na starej, steranej i groźnej twarzy Alastora.
Moody podrapał się z zastanowieniem po głowie.
- Ach! Ty zdrajco, wywinąłeś się, ale ja ci jeszcze pokażę! - pogroził w stronę młodszego czarodzieja sękatym palcem.
- Na razie zje pan grzecznie rosołek - cichym i dziwnie huczącym głosem oznajmił Magomedyk, niosąc miskę w stronę starego aurora.
Alastor spojrzał podejrzliwie na zupę, a jego magiczne oko zawirowało w oszalałym tempie.
- Stała czujność! - huknął i niemal wsunął nos do rosołu.
- Mówił ci ktoś kiedyś, że jesteś paranoikiem, Moody? - spytał z niewinną miną Severus.
- W twoim pobliżu wszystko jest zatrute - odciął się stary mag.
- Ten rosół na pewno nie jest zatruty - łagodnie zahuczał krzaczastobrwi Uzdrowiciel. - Chyba nie sądzi pan, że skrzaty szpitalne chcą kogoś zamordować.
- Skrzaty na pewno nie, ale sam jadowity oddech tego przebrzydłego węża może zatruć najlepsze jedzenie - odburknął Alastor, łypiąc nieufnie w stronę Severusa.
- Proszę nie marudzić, tylko jeść! Bo inaczej ja, Hektor Pascal, osobiście wleję panu to do gardła! - Jegomość o krzaczastych brwiach wyraźnie się zirytował.
Ku zdziwieniu Severusa, Alastor jeszcze tylko raz krzywo popatrzył na rosół i zabrał się do jedzenia. Snape z grzeczną miną odstawił miseczkę i powiedział "dziękuję", co skłoniło Moody'ego do cichego warkotu i niewyraźnego bulgotu, którymi chciał dać do zrozumienia, co myśli o podziękowaniach sąsiada z łóżka obok. Czarnowłosy wyraźnie ucieszył się, że działał na nerwy Szalonookiemu. W sposób perfidny i zamierzony przyglądał się aurorowi badawczo, aż do samego końca posiłku.
- I czemu się gapisz, gadzie? - spytał Alastor, gdy skończył.
- Mówi się „dziękuję”, Moody - odrzekł Snape zupełnie niezbity z pantałyku, uśmiechając się przy tym z wyższością.
Szalonooki burknął coś na temat oślizgłych płazów bez rozumu i odwrócił się plecami do sąsiada, który wybitnie go drażnił.
- Za jakie grzechy położyli mnie obok ciebie? - spytał łagodnie i chłodno Snape.
- Och, ty padalcu! Mówisz coś o grzechach? Czy kiedykolwiek poczyniłeś coś, co było dobrym uczynkiem?! Zdrajco, zbrodniarzu, morderco! Gdzie moja różdżka?! - Alastor dostał istnego szału i miotał się po łóżku, chcąc dokonać krwawej zemsty, a jego niebieskie oko kręciło się jak fryga.
- Przestań, bo dostanę mdłości, Moody.
- Kiedyś nastanie sprawiedliwość, zobaczysz! - Oznajmiwszy tę prawdę, Alastor na dobre odwrócił się plecami do towarzysza i beknął potężnie.
`O tak, sprawiedliwość z krzywą gębą' - pomyślał złośliwie Snape i wrócił do rozważań na temat bohaterstwa Draco Malfoya.

*

Draco spał niespokojnie, raz po raz przeżywając swój moralny koniec, swój „bohaterski” wyczyn prowadzący na drogę ku głębokiemu dnu. Ku byciu dobrym i sprawiedliwym, ku byciu gryfońskim. Obudził się po raz wtóry późnym popołudniem i pierwszą rzeczą, jaką zobaczył były ciemnobursztynowe oczy okolone brązowo-rudymi lokami i patrzące na niego z góry. Oczy były badawcze. W odpowiedzi na ich spojrzenie szare oczy Malfoya poszerzyły się gwałtownie, a sam zainteresowany wydał z siebie zduszony jęk.
- Aaa! Inwazja szlam, jestem w piekle! - wycharczał, po czym zdał sobie sprawę, że panikuje i zaklął w duchu.
Malfoyowie nie panikują. Spróbował spojrzeć na Granger groźnie, ale wyszedł mu jedynie dziwaczny grymas złości i zmieszania. Bursztynowe oczy napełniły się niesmakiem i głębokim politowaniem.
- Doprawdy, Malfoy, jak na bohatera, to coś cienko popiskujesz.
- Bo... Bohatera? - Draco przypomniał sobie, kim jest od ubiegłej nocy. - A w ogóle, wyjdź, Granger, jestem nie ubrany - dodał z nieprzychylnym, jak miał nadzieję, i groźnym błyskiem w oku.
- Wybacz, ale to chyba szpital i nikt nie paraduje tu w najlepszych szatach. I nie pochlebiaj sobie, na pewno nie ma nic do oglądania.
- Och, marzysz o tym, by mnie nagiego zobaczyć, Granger. Każda siksa w Hogwarcie o tym marzyła i marzy, a teraz będziecie marzyły już jawnie. Zwłaszcza szlamy. - Draco odzyskał cały rezon i patrzył na Hermionę z uśmieszkiem samozadowolenia. Poczuł się nieco skonsternowany, gdyż politowanie i niesmak odbijające się w jej oczach pogłębiły się jeszcze. Nie mógł tego zrozumieć. Powinna go pożądać, a nie nim gardzić. Coś było stanowczo nie tak. Z nią oczywiście. On był w jak najlepszym porządku.
- Granger, nie mów, że nie jestem sexy - dodał i puścił dziewczynie perskie oko.
Hermiona naprawdę nie chciała urazić Ślizgona, w końcu pomógł Harry'emu. Nie widziała tego dobrze, ale Potter opowiedział jej później z jaką desperacją Malfoy rzucił się w jego obronie, zasłaniając go własnym ciałem. Pominął fakt, że Malfoy krzyczał wtedy `Agrh!', miał śmierć w oczach i zdawał się go nie dostrzegać, a jego ręce były wysunięte dramatycznie przed siebie. Zbył to milczeniem - w końcu wszyscy byli spanikowani. Hermiona nie chciała być niemiła, ale po prostu nie mogła się powstrzymać. Parsknęła śmiechem.
- Powiedzmy, że już nie wyglądasz jak wyliniały szczurek, ale nadal masz w sobie coś z fretki. Innymi słowy, bogiem seksu to ty nie jesteś.
Malfoya zatkało. To znaczy, Malfoyowie są niezatykalni i elokwentni w każdej sytuacji. Jego jednakże zatkało. Nie rozumiał. Jak to „nie jest bogiem seksu”? Od zawsze był przekonany, że jest. A tu taka brutalna prawda, o przepraszam - potwarz, rzucona prosto w oczy.
- Harry chciał się z tobą zobaczyć. Stoi za drzwiami. Tak między nami, nie wiem jak to się stało, że Skeeter wypisuje peany na twoją cześć, a mój przyjaciel przyszedł ci dziękować. Podejrzewam, że zostałeś bohaterem przez przypadek.
Tego było za wiele. Ta szlama, ta Gryfonka, ta nędzna kreatura o pięknych oczach... znaczy o paskudnym, złośliwym wejrzeniu nie będzie psuła jego reputacji bohatera. Chciał to wykrzyczeć, ale Hermiona zniknęła z jego pola widzenia i wpychała do sali szpitalnej Pottera, który się nieco krygował i nie za bardzo chciał wchodzić. Zanim Draco był już w stanie wyartykułować wszystkie zarzuty, pojawił się przed nim Harry.
- Cześć, Malfoy.
- Cześć, Potter.
Na dźwięk ostatniego słowa obaj starsi czarodzieje natychmiast się pobudzili. Alastor, by chronić, Severus, by mordować.
- Chciałem ci podziękować za wczoraj, gdyby nie ty, to nie wiem...
- Och, daj spokój - Malfoya uderzyło z mocą, że wcale nie chciał pomagać Potterowi, a ten mu teraz dziękował. Daleko był jednak od konsternacji. Został bohaterem i uniknie Azkabanu, może dadzą mu nawet jakiś order. Cóż z tego, że przez przypadek, tego domyśla się tylko Granger, a któż by uwierzył szlamie? - Też pewnie tak byś postąpił na moim miejscu.
- No właśnie, JA, ale ty Malfoy... Nie obraź się, ale zawsze byłeś cholernym egoistą.
`I nadal jestem, Potter' - pomyślał Draco nie bez dumy. - `A ty nadal jesteś frajerem. I komu się opłaciło?'
Wzruszył ramionami i popatrzył na Harry'ego niewinnie. Widocznie coś nie tak było z jego niewinnym spojrzeniem, bo zielonooki odwrócił wzrok i delikatnie się zarumienił.
- Och, Potter, Zbawca Ludzkości, musi podzielić się sławą - Snape nie mógł sobie darować.
Harry spojrzał na niego z nienawiścią.
- To ja miałem zabić Bellatrix, łajdaku - oznajmił.
- Już to widzę, Bella to nie Czarny Pan. Tu by ci nie pomogła żadna przepowiednia. Uratowałem cię od bólu i śmierci.
- Zabiłeś ciotkę?! - Draco wbił spojrzenie w Severusa. - Na Merlina, to w końcu po której stronie byłeś, jesteś, albo będziesz?! Do ostatniej chwili obstawiano zakłady u goblina Bolesława Nie-Śmiałego. Dałem sto galeonów, że jesteś po ciemnej stronie, a ty co?! Na jasną ci odbiło?!
- I kto to mówi! - Severus uśmiechnął się sardonicznie.
- O mnie nikt się nie zakładał. Przepadło mi sto galeonów!
- Nie zbiedniejesz.
- Chodzi o honor!
- Wczoraj go straciłeś.
- Wczoraj zostałem bohaterem!
- Zamknąć mordy, gady obrzydliwe. - Alastor dał wszystkim do zrozumienia, że słyszy, i że mu się nie podoba.
Snape jednak nie zamierzał przestać. Malfoy też.
- Zobaczymy, co powiesz, jak ojciec cię wydziedziczy. Czy wtedy też uznasz to za bohaterstwo.
- Mam nadzieję, że do czasu kiedy wyjdzie, przepuszczę wszystko, co ma!
- Spokój, w tej chwili, spokój! - Hektor wyłonił się groźnie i obaj mężczyźni zamilkli, a teraz łypali na siebie groźnie. - ! - na wszelki wypadek dodał Pascal i znowu znikł.
- Granger przyszła, ty przyszedłeś, a co z Weasleyem? - spytał ciekawie Draco, odkładając kłótnie z Severusem na później. Honor honorem, stu galeonów mu nie daruje.
- Ron nie ma większej ochoty na oglądanie ciebie, a tym bardziej na rozmowę z tobą. Chyba się obraził na mnie i Hermionę. Musisz mu wybaczyć, ma uraz.
- A czy ja powiedziałem, że chcę go oglądać? - Malfoy wzruszył ramionami. - Tak tylko pytam. Obawiam się najazdu Gryfonów. - Jak zwykle skromny - sarknął Harry. - A z tobą się jeszcze policzę - Potter nie mógł sobie darować i spojrzał groźnie na Severusa.
- Za to, że pomogłem Zakonowi? - spytał niewinnie Snape. - Jeżeli nadal nie załapałeś, jestem po tej samej stronie, Potter. Nawet Moody to zauważył - dodał ze złośliwym uśmieszkiem.
Alastor prychnął.
- Co niby zauważyłem? Tonks jest za młoda, żeby zrozumieć do końca twoją przebrzydłą, smoczą naturę, może ona zauważyła, ale mnie nie zwiedziesz, jak wąż w zaroślach!
- Ile metafor w jednym zdaniu, zostaniesz nowym filozofem, Moody! - Snape złośliwie się uśmiechnął. - A ty, Potter, sam doskonale wiesz, ilu Avad, Cruciatusów i innych miłych klątw uniknąłeś wczoraj dzięki mnie. I zamiast podziękować, grozisz mi śmiercią.
- I to mnie najbardziej dziwi i niepokoi, że mnie broniłeś i byłeś po naszej stronie. W co ty pogrywasz, Snape? - Harry zmarszczył brwi, ale nie dało się ukryć, że Severus walczył wczoraj jak lew. Jak lew i wąż w jednym, łącząc odwagę ze sprytem, a łopotanie peleryny ze zwiewnymi zwodami i unikami. Aż dziw, że nie dostał czymś mocniejszym niż Crucio, czy oszołamiacz. Snape bił się jak sam szatan, a on - Harry - nie mógł mu zrobić krzywdy, gdyż raz po raz Severus krzyczał do niego "uważaj!" i rąbał w jego wrogów Cruciatusami, Sectumsemprami, Drętwotami i Avadami. To nie pomagało Harry'emu w wykończeniu czarnookiego. Ponadto był wręcz zmuszony go podziwiać i miał pewność, że, gdyby zaszła taka potrzeba, to właśnie Snape zasłoniłby go swoim ciałem i sam cisnął w Voldemorta zaklęciem zabijającym. Musiał przyznać, że mylił się co do zgorzkniałego Półkrwi Księcia. Przemknęło mu też przez myśl, że Snape, osłaniając go, nie miałby tak idiotycznej miny jak Draco.
- Jak widzisz, Potter, robiłem Czarnego Pana w trolla przez cały ten czas. Właśnie w to pogrywałem. Zapytaj Lupina, czy nie dostawał anonimowych wiadomości o poczynaniach śmierciożerców od kogoś o pseudonimie Czarny Kruk.
- I tak cię nienawidzę, Snape.
- Oczywiście, ja ciebie też, Potter, ale poza tym myliłeś się co do mnie pod każdym względem. - Severus ze spokojem skubał winogrona, które stały w miskach przy każdym z łóżek.
- On pogrywał w to „jak pozbawić Dracona Malfoya stu galeonów”. Od kogo się dowiedziałeś, że obstawiam cię po ciemnej stronie, Severusie? Pewnie sam Nie-Śmiały ci to powiedział, co? Dlaczego zawsze musisz mi robić na złość?! - Draco nadal był niepocieszony. Granger stwierdziła, że nie jest bogiem seksu, a teraz tak nikczemnie dowiedział się, że stracił postawione pieniądze. I co z tego, że jest bohaterem?
- Materialista - syknął Snape cicho. - Jak uratowałem twój chudy tyłek, też zrobiłem ci na złość? Ja rozumiem, że Potter nie umie okazać wdzięczności, ale ty? A kto ci kazał brać udział w hazardzie?
Draco zaczął mamrotać coś o niewdzięczności, Harry o podłości i wynaturzeniu, Alastor o zdradzie i podstępie, Hermiona zaś przeliczała po cichu wygraną, podsłuchując pod drzwiami całą rozmowę. Obstawiła Snape'a po jasnej stronie, ale oczywiście nigdy w życiu na głos by się do tego nie przyznała. To znaczy nie przy wszystkich.
- Malfoy, czy ty nie cierpisz przypadkiem na megalomanię? - spytał łagodnie Potter, gdy już przestał mamrotać, za co został scruciatusowany szarym wejrzeniem. - Wiem, już tak masz i to nieuleczalne - dodał z ironicznym półuśmiechem. - Pewnie rodzice nie zdążyli ci powiedzieć, że nie jesteś pępkiem świata.
- Bujaj kuguhara, Potter, albo przeleć hipogryfa! To nie twoje sto galeonów, trollu! - Draco wykazał się iście bohaterską elokwencją, a Harry skwitował jego wypowiedź sarkastycznym prychnięciem i wzruszeniem ramion. Próba wytłumaczenia komuś z rodu Malfoyów, że cierpi na przerost ego równałaby się z próbą nauczenia bandy goblinów baletu.
- Obaj jesteście siebie warci, powinni was wsadzić do Azkabanu! Nikt o nazwisku Malfoy nie zrobił nigdy nic dobrego! - zagrzmiał Moody.
- Wychodzę na obchód i niedługo wrócę - zahuczał Pascal, strosząc krzaczaste brwi i w zarodku niszcząc miażdżące riposty Snape'a i Malfoya. - Pilnuj ich młodzieńcze, żeby sali mi nie zdemolowali! - zwrócił się do Harry'ego, a gdy wyszedł zgromił spojrzeniem Hermionę i ruszył na obchód.
Harry bił się z myślami. Nadal nie wiedział, czy ma wykończyć Severusa, gdy tylko ten się wykuruje i stąd wyjdzie, czy raczej nie. Rozbolała go od tego myślenia głowa, więc szybko wyciągnął z plecaka Proroka Codziennego i podał Malfoyowi.
- Piszą o tobie i wygląda na to, że jedziemy na tym samym wózku. Skeeter napisała, że jesteś Srebrnym Chłopcem. Malfoy chwycił gazetę, a po dwóch minutach wydał z siebie:
- AGRH! Nie miałem łez w oczach i nie mówiłem, że zrobiłbym to jeszcze raz, gdybym musiał! Nigdy nie powiedziałem, że traktuję cię jak brata! Powiedz, Potter, że tak tu nie pisze!
- Jest napisane - poprawił go Harry, nie bez satysfakcji. - A czego spodziewałeś się po Ricie Skeeter? Rzetelnej relacji?
- Nie udzieliłem jej nawet wywiadu, powiedziałem, że chce mi się spać! Zabiję sukę!
- Słownictwo, Draco - grzecznie wtrącił się Snape.
- Uspokój się, ona zawsze pisze bzdury, coś o tym wiem. - Potter uśmiechnął się wyrozumiale, ale Malfoy miał wrażenie, że zielonooki czuje też coś na kształt satysfakcji. Generalnie się nie dziwił. O Potterze Skeeter pisywała często i... bardzo różnie.
- Bohater, też coś! - Moody nieprzychylnie wbił wzrok w Dracona.
- To on pomógł, Potterowi, nie ty, Moody - Snape nie mógł się powstrzymać.
`Pewnie całkowicie niechcący, ale kto by na to zwracał uwagę, na pewno nie Skeeter' - dodał w myślach, czując miłe rozbawienie.
- A ty nie masz moralnego prawa się odzywać na ten temat, gadzie!
- A to czemu? Wczoraj walczyłem po waszej, przepraszam naszej stronie. Dlaczego nie powiesz, że się pomyliłeś, Moody? Dlaczego się nie przyznasz do błędu? - Snape mówił cicho, ale dało się wyczuć zmęczenie i irytację.
- Dlaczego? Powiem ci dlaczego, Snape! - Alastor uniósł się honorem. - Ponieważ prędzej dam się wychędożyć pufkowi, niż ci zaufam, śliska żmijo!
Severus przewrócił oczyma.
- Jakiej odpowiedzi można się spodziewać po zramolałym, zdziwaczałym i wulgarnym aurorze? - spytał półszeptem, natomiast Szalonooki obraził się po prostu i wbił spojrzenie w sufit.
Harry stłumił wybuch śmiechu, słysząc słowa Moody'ego, a Draco nawet nie zwrócił uwagi na wymianę zdań między starszymi czarodziejami.
- Moralny upadek - jęknął.
- Rób dobrą minę do złej gry, Malfoy. To ci trochę pomoże.
Do sali weszła Hermiona. Wyglądała dziwnie, jakby miała dostać skrętu kiszek.
- Skeeter nadchodzi. Może jeszcze zdążysz się wymknąć, Harry... Nie zdążysz... - Uśmiechnęła się kwaśno, widząc wmaszerowującą do sali Ritę w obstawie dwóch fotografów. Tym razem była w różowej szacie, ale reszta pozostała bez zmian. Pottera zemdliło, Malfoya też. Moody i Snape, jak na zawołanie przykryli się po czubki głów kołdrami, udając, że zapadli w głęboki sen.
- Och, obaj! - głos dziennikarki przywodził na myśl uszczęśliwionego sępa, który wydał radosny krzyk na widok padliny. - Bracia krwi! - dodała żarłocznie. - No teraz, kochani, się nie wymkniecie, porozmawiamy sobie. - Jej wzrok na chwilę padł na Hermionę, która jedynie uśmiechnęła się do niej pobłażliwie.
- Cześć, Skeeter - rzekła bardzo niewinnie i chłodno. - Pozwolisz, że się pożegnam, zanim zalejesz ich gradem pytań.
Rita ułożyła usta w wąską kreskę i nawet nie próbowała proponować Hermionie udziału w wywiadzie. Pamiętała słoik. Nawet doskonale.
- Oczywiście, Granger. - Czarownica odwzajemniła jej się uprzejmym chłodem.
- Pa, Harry, zobaczymy się później - rzuciła Hermiona i cmoknęła Pottera w policzek. - Trzymaj się, Srebrny Chłopcze - dodała drwiąco, rzucając rozbawione spojrzenie Malfoyowi. - Idę odebrać wygraną u Bolesława. Powinno być kilka tysięcy, mało kto obstawiał tak, jak ja.
Odwróciła się i wyszła.
- AAAAA! - wydał z siebie Malfoy i akurat wtedy ryży osobnik zrobił mu zdjęcie.
- Jest onieśmielony własnym wyczynem - sprostował Harry, podczas gdy Malfoy zaczął się dusić ogarnięty przytłaczającym poczuciem niesprawiedliwości i cierpienia. Dławiła go nienawiść ponad ludzkie siły. Granger dostanie JEGO sto galeonów.
- Agrh! Zabiję! Będę dusił, wezmę nóż! - Na ustach Malfoya zaczęła pojawiać się piana. - Sto galeonów!
Rita z zaciekawieniem obserwowała Dracona, którego Harry musiał teraz przytrzymywać, bowiem arystokrata wykazywał ochotę na wyjście z łóżka i dokonywanie mordów.
- Chwilowa niepoczytalność wywołana bohaterstwem, jest nieśmiały, naprawdę! - Harry dobrze się bawił i mocno starał się nie roześmiać na całe gardło.
- Och! - z ekscytacją oznajmiła Skeeter. - Niepoczytalność u bohatera! - Jej oczy zalśniły drapieżnie. - Srebrny chłopiec cierpi na zaburzenia spowodowane sławą! Ach!
Malfoy zaczął powoli się uspokajać, chociaż nadal miotał dzikiem spojrzeniem po sali, a Potter pomyślał z rozbawieniem, że zaraz buchnie z jego nosa dym.
- Powiedz, Draco, jak się czujesz? - zaświergotała Skeeter.
- Cudownie! - Maniacki i nieco szaleńczy uśmiech na twarzy Malfoya jej nie zaniepokoił. Czy był groźny dla otoczenia czy nie, był MATERIAŁEM na dobry wywiad.
`Cudownie. Zrobię to siekierą' - pomyślał z rozkoszą Draco.
- Jeszcze chwila i będzie mógł udzielić wywiadu - Harry poklepał Malfoya po plecach.
- Och to wspaniale! W takim razie, najpierw ty, Harry! Co czujesz jako Wybraniec?
Harry przestał się dobrze bawić i jęknął w duchu. Za to Snape bawił się doskonale. Dusił się pod kołdrą od tłumionych chichotów i gratulował Granger sprytu godnego najlepszego Ślizgona. Życie naprawdę bywało piękne.
Alastor się nie bawił, stary auror spokojnie zasnął, mając w dużym poważaniu wszystko, co dzieje się dookoła. Zawsze miał przy sobie mugolskie korki do uszu. Lepiej jednak nie wiedzieć, gdzie je trzymał.

KONIEC

11



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Wychowawca czyli kto Jak stac sie wzorem do nasladowania
O TYM JAK ZACZĘŁA SIĘ FILOZOFIA
Prąd zmienny prąd stały, czyli o tym jak wyprostować prąd
O tym, jak wyjaśniła się pewna zagadka
antonio r damasio(jak rodzi sie swiadomosc)
Pasożyty w twoim mózgu Czyli o tym, jak małe stworzenia manipulują naszym zachowaniem McAuilffe Kat
Zmierzch Bożyszcz czyli jak filozofuje się młotem S5YI6CK3OSP5VEKEOPAFZEP62RHMBOO6ZPXZMKI
001 ABC niemieckiej fonetyki czyli jak to sie wymawia
Przerwany Łańcuch czyli jak to się robiło w Festinie
O tym , jak wiek pary stał się w Szczecinie wiekiem pary i elektryczności
O tym jak Popiełuszko naszych czasów stał się niewygodny dla Kościoła Wyborczej
O tym jak Odyn ofiarował się samemu sobie
jak pozbyć się błędu z grami na samsung avila czyli Błąd Brak dostępnej pamięci
Katarzyna Gontarczyk Wewnętrzny PR czyli jak to się robi w Sheratonie

więcej podobnych podstron