KARMNIK DLA PTAKÓW
Na kilka dni przyjechał do nas dziadek. Kiedy wyglądał przez okno, zobaczył na parapecie zziębniętego wróbla i zapytał, czy dokarmiamy ptaki, bo jest zima i jest im teraz bardzo ciężko znaleźć pożywienie. Jeśli teraz pomożemy im przetrwać, to wiosną odwzajemnią się nam radosnym ćwierkaniem.
Ale my ptaków nie dokarmialiśmy. Mama nie pozwalała nic wysypywać na parapet, bo gołębie brudzą szyby.
Dziadek pogłaskał się po sumiastych wąsach i już za kilka minut byliśmy w piwnicy, a dziadek zabierał się za szukanie desek. - Karmnik powiesimy na drzewie, wy będziecie tam sypać okruszki dla ptaków, a okna będą zawsze czyste - powiedział dziadek ucinając sklejkę, z której miał być zrobiony dach karmnika.
Ale przygody muszą być zawsze. Do piwnicy oprócz mnie i dziadka przyszła moja siostra Magda i tatuś. Magda koniecznie chciała nam pomagać i wbić samodzielnie chociaż jeden mały gwóźdź. Byliśmy z dziadkiem przeciwni dawaniu Magdzie młotka do ręki, ale ona tak prosiła tatusia, żeby jej pozwolił przyczynić się do budowy karmnika, że tatuś niestety zgodził się i młotek znalazł się w ręku mojej młodszej siostry. Dalej to już było jak na filmie rysunkowym. Magda raz trafiła w gwóźdź, ale za drugim razem młotek zatrzymał się na jej palcu. Nie wiedziałam, że można tak głośno wrzeszczeć i że palec może tak szybko spuchnąć. Na szczęście opuchlizna zeszła po paru dniach, ale mama jeszcze długo powtarzała pytanie:
- Ciekawe, kto pozwolił dziecku na wbijanie gwoździ?
Z dziadkiem dokończyłam zbijać karmnik i zawiesiliśmy go na drzewie, które rośnie obok bloku, a na gałęzi, tuż przy karmniku, zawiesiliśmy dla sikorek kawałek słoniny. Potem usiedliśmy z dziadkiem przy oknie i patrzyliśmy na nasze dzieło i na ptaki napełniające sobie brzuszki okruchami.
A Wy, czy pamiętacie o dokarmianiu zimą ptaków?
KMG
Promyczek Jutrzenki 1/2000 s. 13-14