Aborcja Antykoncepcja przeciw kobietom Co ksiądz może wiedzieć o seksie Gej kontra miss Małżeństwa kozio ludzkie zgodne z naturą Pozszywana miłość Pozew przeciwko Watykanowi


Dnia 8-01-2009 o godz. 9:23 Ela Zych <elazy@poczta.fm> napisał(a):

Amerykańska ustawa o wolności wyboru (FOCA) ma zostać podpisana

jeśli Kongres ją przegłosuje 21/22 stycznia 2009.

FOCA jest następnym chorym rozdziałem w historii przerwania ciąży.

Jeśli tak się stanie, to wtedy wszystkie ograniczenia na

przerywanie ciąży zostaną usunięte:

1) Wszystkie szpitale, wliczając w to katolickie szpitale będą

zmuszone wykonać przerwanie ciąży na życzenie konsumenta.

Biskupi będą musieli zamknąć wszystkie katolickie szpitale, a

jest to ok. 30 % ze wszystkich szpitali w Stanach Zjednoczonych.

2) Aborcja w czasie porodu będzie legalna i bez żadnych ograniczeń.

3) Podatnicy będą płacili za aborcję.

4) Informowanie rodziców o aborcji u ich córki nie będzie wymagane.

5) Liczba aborcji popełnianych w USA wzrośnie o minimum

100,000 rocznie.

A co najgorsze, FOCA odda władzom państwowym kontrolę nad

ciążami kobiet. W przyszłości możliwa mogłaby być poprawka

konstytucyjna, która zmusiłaby kobiety na mocy ustawy do

zabicia dziecka w pewnych sytuacjach (gwałt, dzieci z zespołem

Downa, itp.) i nawet może doprowadzić do sytuacji, w której rząd

miałby kontrolę nad tym, ile dzieci kobiecie wolno mieć.

Jako katolicy, jako chrześcijanie, musimy zatrzymywać ten

przerażający akt zanim stanie się prawem.

Plan jest taki: odmawiajmy nowennę wraz z postem, zaczynając 11 stycznia.

Dla katolików - będzie to modlitwa różańcowa o zatrzymanie FOCA.

Dla nie-katolików jest zachętą, aby wznosić modlitwy z takimi

samymi intencjami, również przez dziewięć kolejnych dni.

Nadzieja leży w maksymalnym wysiłku na skalę globalną. Mamy

bardzo mało czasu więc wszyscy musimy działać szybko.

Zróbmy trzy rzeczy:

1) Roześlijmy ten apel.

2) Działajmy szybko.

3) Rozpocznijmy nowennę 11 stycznia i módlmy się dziewięć kolejnych dni.

Z Bogiem wszystkie rzeczy są możliwe i moc modlitwy jest niezaprzeczalna.

Jeśli jesteś przeciwny zabójstwu bezbronnych dzieci, to czas

teraz coś z tym zrobić!

Niech was Bóg błogosławi.

Z Joanną Najfeld, publicystką,
rozmawia o. Piotr M. Lenart.

- Jest pani przeciwna antykoncepcji. Dlaczego?

- Bo nie ma żadnego racjonalnego powodu, żeby ją popierać. Jest za to litania dowodów, że to destrukcyjny, antykobiecy wynalazek, z gruntu zły i niebezpieczny. Zabija dzieci, nic nie leczy, bardzo szkodzi zdrowiu. Zdrowiu kobiety, i nas wszystkich, bo nierozpuszczalne hormony trafiają do gruntu i zanieczyszczają wodę pitną, co może być przyczyną epidemii niepłodności. Za te wszystkie szkody płaci całe społeczeństwo, zło się rozlewa.

- To może po kolei... zabija dzieci? Taka zwykła antykoncepcja?

- Tak, nie tylko tabletka poronna. Zwykłe pigułki hormonalne, które wiele katoliczek łyka w poczuciu, że to tylko lekkie nagięcie nauczania Kościoła, mają działanie wczesnoporonne jako ukryty mechanizm działania - jeśli w ogóle wspomniany w ulotce, to enigmatycznie, jako "wpływ na endometrium". Pigułka próbuje zapobiec poczęciu, blokując owulację i dostęp plemników do komórki jajowej. Zdarza się, że to zawodzi i pojawia się człowiek. Wtedy działa trzeci mechanizm: zubożenie wyściółki macicy, żeby dziecko nie mogło utrzymać się przy życiu i zostało wyrzucone poza organizm matki. Współczesne pigułki coraz częściej opierają się na tym działaniu. A dziecko od poczęcia ma nie tylko unikalny kod DNA, dokładnie określoną płeć, wygląd, uzdolnienia. Ma też duszę. I jako katolicy wierzymy, że po śmierci spotkamy również te osoby, które zginęły, bo matka nie wiedziała, albo nie chciała uwierzyć Kościołowi, że antykoncepcja jest zła.

- To podważa argument, że lepsza antykoncepcja niż aborcja...

- Nie tylko to. W skali makro to właśnie kobiety, u których zawiodła antykoncepcja najczęściej robią aborcję. Tłumaczą sobie, że nie ma wyjścia, przecież "uprawiały bezpieczny seks", nie ich wina, że pigułka zawiodła. A wpadka mimo antykoncepcji to kwestia czasu. Nawet jeśli teoretyczna zawodność środka wynosi kilka procent na rok przy idealnym stosowaniu, to w ciągu 10-15 lat prawdopodobieństwo niechcianej ciąży przekracza 50%. Nie wliczając spadku skuteczności pigułki z czasem. Nawróceni aborcjoniści przyznają, że promocja wczesnej inicjacji seksualnej i antykoncepcji jest obliczona na napędzanie rynku aborcyjnego. Polecam tu film Krwawe pieniądze (Blood Money).

- Wspomniała pani też, że antykoncepcja nie leczy.

- Często odruchowo mówimy "leki antykoncepcyjne", a to błąd. Lek wpływa na organizm w kierunku korzystnym. O antykoncepcji można co najwyżej powiedzieć "środek". Zbrodnią jest zapisywanie jej "na regulację cyklu". Pigułka go nie reguluje, tylko kompletnie wyłącza, zastępując atrapą objawów, jak krwawienie z odstawienia udające menstruację. Niestety obecnie lekarze często zapisują pigułkę na całą listę dolegliwości. I to jest bardzo niebezpieczne. Bo pigułka działa objawowo, a więc maskuje zamiast leczyć. A nawet jeśli likwiduje trądzik, to jakim kosztem? Nie leczymy byle kataru chemioterapią, więc dlaczego dajemy toksyczne ubezpładniacze na trądzik? Lekarze naprotechnologii nie zapisują antykoncepcji w ogóle, a mają lepszą diagnostykę i skuteczność leczenia.

- Mówi pani "toksyczne ubezpładniacze"... Co tak naprawdę wiemy o szkodliwości pigułki?

- Wystarczająco dużo, żeby bić na al-arm. WHO wpisała pigułkę dwuskładnikową na szczyt listy środków wysoce rakotwórczych. To nie landrynka. Końskie dawki sztucznych hormonów powodują rewolucję w organizmie. Prestiżowe ośrodki badawcze wykazały, że pigułka zwiększa znacznie ryzyko raka piersi i szyjki macicy, uszkodzeń wątroby, śmierci z powodu zaburzeń sercowo-naczyniowych, zakrzepicy, wylewów krwi w centralnym układzie nerwowym, choroby wieńcowej, zawału serca, nadciśnienia, niedokrwiennego udaru mózgowego, zatorów w żyłach, płucach, mózgu, oczach, cukrzycy i osteoporozy. Nie wspominając o niepłodności. Wiele z tych powikłań to bomba z opóźnionym zapłonem.

- Młode dziewczyny nie zdają sobie z nich sprawy...

- Trudno zaobserwować u siebie wzrastanie ryzyka raka. Ale kobiety już w początkach stosowania antykoncepcji narzekają na niepokojące objawy. Często tyją, przybywa im owłosienia w nietypowych miejscach, mają szpecące zmiany skóry, cellulit, rozstępy, żylaki, plamienia, uczucie opuchnięcia, silne bóle głowy, depresje, nudności i wymioty. Tracą też popęd płciowy. Nic dziwnego, skoro niektóre preparaty antykoncepcyjne zawierają składnik używany do kastracji chemicznej pedofilów. Wykazano też, że pigułka zmienia percepcję feromonów, czyli zakłóca naturalny dobór partnera. Kobiety, które wchodzą w związek na pigułce, kiedy ją odstawią, orientują się, że ich dotychczasowa fascynacja partnerem była sztucznie wywołana przez chemię.

- A prezerwatywy? One nie są hormonalne.

- Lateks uszkadza błony śluzowe, powodując zakażenia i nadżerki. Środki plemnikobójcze są toksyczne, a pianki zmieniają pH pochwy, zwiększając ryzyko grzybicy. Ale przede wszystkim prezerwatywa daje fałszywe poczucie pewności. Jest zawodna w zapobieganiu ciąży i nie chroni przed chorobami wenerycznymi. Na przykład wirus HIV jest dużo mniejszy niż pory występujące w lateksie. Patomorfolodzy ubierają się w ochronne kombinezony, zanim dotkną zmarłych na AIDS, bojąc się kontaktu z płynami fizjologicznymi. A młodzieży się mówi: "załóż gumę na instrument i będziesz bezpieczny"...

- Wróćmy do pigułki. Skoro jest taka potworna, dlaczego lekarze ją przepisują?

- Dobry PR antykoncepcji to efekt sprawnej kampanii marketingowej. Na jej skutek ponad sto milionów kobiet na świecie faszeruje się toksycznymi ubezpładniaczami, czując się odpowiedzialne i bezpieczne. Jednocześnie obsesyjnie unikają konserwantów i sztucznych barwników w diecie, dla zdrowia... Jak to osiągnięto? Mało kto zdaje sobie sprawę, że koncerny farmaceutyczne inwestują w reklamę dwa razy więcej niż wydają na badania swoich produktów. To kwoty rzędu kilku miliardów dolarów rocznie, tylko w Polsce.

- Reklama może oszukać konsumenta, ale po drodze jest jeszcze lekarz, który stoi na straży zdrowia.

- Sęk w tym, że duża część budżetu koncernów idzie na kupowanie przychylności lekarzy. Przecież środków na receptę nie można reklamować w mediach ogólnych. Te miliardy idą więc na szkolenia sponsorowane w ciepłych krajach, płatne wystąpienia, remonty gabinetów, publikacje firmowane nazwiskami lekarzy, strony internetowe polecające gabinety, nieformalne prowizje od wypisanych recept. Koncerny podsuwają mediom lekarzy, którzy przy okazji różnych "dni antykoncepcji" wychwalają ubezpładniacze z pozycji niezależnych ekspertów, piszą do pism kobiecych artykuły pod dyktando sponsora.

- Wszyscy lekarze są skorumpowani?

- Nie, skąd. Wielu nie przepisuje antykoncepcji w ogóle, ryzykując nagonkę organizacji i mediów wspierających biznes antykoncepcyjny. Niestety wśród lekarzy pokutuje też brak świadomości. Fakty niewygodne dla producentów antykoncepcji są cenzurowane. W dotowanych periodykach nie publikuje się prac naukowych krytycznych wobec antykoncepcji. Studentów nie uczy się całej prawdy o antykoncepcji, bo to temat tabu. Ginekolodzy wyszkoleni w systemie przenikniętym wpływami biznesu farmaceutycznego mają potem dla pacjentki tylko dwie oferty: in vitro na niepłodność i antykoncepcja na wszystko inne.

- W internecie też można znaleźć wiele informacji pochlebnych dla antykoncepcji.

- Tak, są piękne portale kierowane do młodzieży, założone przez... firmy farmaceutyczne. Naturalne metody rozpoznawania płodności są tam opisane zniechęcająco i niezgodnie z prawdą. Zalicza się do nich np. stosunek przerywany i kalendarzyk małżeński. O naprotechnologii nie ma ani słowa, a naturalne planowanie rodziny opisane jest jako niepewne, nieskuteczne, wymagające "reżimu niewspółżycia", tylko dla kobiet sumiennych o idealnym cyklu, czyli... dla nikogo. Za to pigułka jest w sposób jawnie przekłamany wychwalana, a jej udowodnione niebezpieczeństwa są zatajane.

- Jak się ma do tego wychowanie seksualne w szkołach?

- To najsprytniejsza strategia lobby antykoncepcyjnego - indoktrynacja w instytucji wiarygodnej, za pieniądze podatnika, pozwalająca uzależnić konsumenta na lata. W ramach nachalnej promocji wpaja się dzieciom, że antykoncepcja to wolność i prawo, ale przede wszystkim konieczność! Seks "chroniony" prezerwatywą jest "bezpieczny", a ten, który "grozi ciążą", jest nieodpowiedzialny. Pierwszą próbkę dostają za darmo. Jak pokazuje doświadczenie krajów, które próbowały "lekcji seksu", potęgują one tylko plagę wczesnych ciąż, aborcji, ryzykownych zachowań i chorób wenerycznych wśród młodzieży. Dla przemysłu antykoncepcyjno-aborcyjnego to kura znosząca złote jaja.

- W mediach też antykoncepcja zestawiana jest z hasłem "bezpieczny seks".

- Nieprzypadkowo. Biznes antykoncepcyjny finansuje dyskretnie sektor społeczny - feministki, samozwańczych "ekspertów od seksu", którzy uprawiają "miękką" propagandę w internecie, na ulicy, w szkołach. Koncerny rekrutują też celebrytów. "Napiszecie piosenkę o uldze, jaką przynosi antykoncepcja "po" (środek poronny), a my ją wypromujemy, załatwimy koncerty, telewizję...", usłyszał jeden z młodzieżowych zespołów. Tak sączy się nam ten przekaz w programach rozrywkowych, wiadomościach, publicystyce...

- Czytając forum internetowe o powikłaniach antykoncepcji, zauważyłem, że większość dziewczyn bierze pigułki tylko po to, by zadowolić swoich chłopaków. Jak wyrwać je z tego obłędu i koszmaru?

- To niewiarygodne, jak kobieta wciągnięta w antykoncepcję nagle przestaje myśleć racjonalnie. Jest w stanie opowiadać godzinami, jak cierpi przez pigułkę, ale jak jej zasugerować, że może powinna z tego wyciągnąć wnioski, to włącza jej się agresja i wyzywa od fanatyków. Czasem wydaje mi się, że jedynym ratunkiem jest prewencja, ostrzeganie, zanim kobieta w to wpadnie. Mamy prawo wiedzieć o szkodach fizycznych, psychicznych i duchowych fatalnego błędu antykoncepcji, żeby mieć szansę zastanowić się, w imię czego miałybyśmy poświęcać życie swoich dzieci, swoje zdrowie i komfort, na rzecz tego, żeby być dostępną dla mężczyzny na zawołanie. Jak piwo, które chłodzi się w w lodówce.

Antykoncepcja - umyślne zniweczenie potencjalnej płodności aktów seksualnych; działanie, którego celem jest zapobieganie zachodzeniu w ciążę (Encyklopedia katolicka).

Zapobieganie ciąży - dobrowolne i okresowe zapobieganie zapłodnieniu lub rozwojowi ciąży (Nowa Encyklopedia Powszechna).

Antykoncepcja (anti conceptio - przeciw poczęciu) - wszelkie działania zapobiegające zapłodnieniu. Obecnie tą nazwą często niepoprawnie określa się także środki przeciwdziałające trwałemu zagnieżdżeniu się zarodka wewnątrz macicy, czyli faktycznie środki wczesnoporonne, które powodują jego obumarcie (Wikipedia).

Chciałam skomentować powyższy artykuł, ponieważ nie zgadzam się z jego treścią, Artykuł pokazała mi moja mama i dziękuję jej za to, ponieważ mogę ją teraz bardziej zrozumieć - jeśli czerpie informacje dotyczące antykoncepcji i seksu tylko z takich artykułów to nie dziwię się jej poglądom.

Pierwsze co nasuwa się mi po przeczytaniu tego tekstu to podejście autorki do seksu i tych spraw. Wydaje się, że nie uważa ona, że kobiety nie czerpią żadnej przyjemności z seksu, jedynie odczuwają ją mężczyźni, którzy w ten sposób zaspokajają swoje żądze. Z moich obserwacji i doświadczeń wynika jednak, że antykoncepcja nie służy zniewoleniu kobiety i temu by "była ona na każde zawołanie mężczyzny. jak piwo chłodzące się w lodówce". Antykoncepcja została stworzona po to, żeby kobieta i mężczyzna mogli byc blisko ze sobą oraz aby mogli świadomie zaplanować przyjście dziecka na świat. Poza tym to obydwie osoby w związku decydują o seksie i biorą w nim udział, nie jest to czynność tylko mężczyzny...

Po drugie, mogłabym podważyć zasadność niektórych tez głoszonych przez autorkę tekstu. Jeśli chodzi o pogląd dotyczący wątku leków antykoncepcyjnych, które są tak szkodliwe, że nie powinno się ich zapisywać na kobiece dolegliwości czy trądzik. Tabletki antykoncepcyjne są przepisywane, kiedy kobieta ma problemy zdrowotne z okresem lub kiedy ma ona bardzo bolesne miesiączkowanie, a tabletka powoduje uregulowanie okresu i zmiejsza bolesność przy krwawieniu. W ten sposób jest to lek, nie mówie że w kwestiach infantylnych, takich jak trądzik...

Jeżeli chodzi z kolei o szkodliwość tabletek. Owszem, mają one wiele możliwych skutków ubocznych, ALE na pewno nie sprzyjają wystąpieniu raka szyjki macicy. Wręcz przeciwnie, dzięki regulacji okresu może w pewnym stopniu oddziaływać profilaktycznie, zapobiegawczo przed tą groźną chorobą. Sama stosowałam antykoncepcję hormonalną przez okres 2 lat i nie zaobserwowałam u siebie żadnych skutków ubocznych, a następnie podejmując świadomą decyzję o zakończeniu ich stosowania nie odczułam żadnych skutków odstawienia, o których rozpisuje się autorka.

W kwestii prezerwatyw z kolei chciałam napisać po pierwsze, że nadżerki mogą się pojawić również u kobiet nie stosujących prezerwatyw, a nawet u kobiet, które nie rozpoczęły jeszcze życia seksualnego. Na jakiej podstawie są formułowane tezy na temat braku skuteczności prezerwatyw jako środków zapobiegających ciąży oraz nie chroniących przed chorobami wenerycznymi? Są badania, które dowodzą, że prezerwatywa w 100% chroni przed wirusem HIV, a także przed chorobami przenoszonymi drogą płciową. Świadczyć może o tym chociażby fakt, że można normalnie funkcjonować i żyć (również w kwestii kontaktów intymnych) z osobą zakażoną wirusem HIV i samemu się nie zakazić.

Jeśli chodzi o naturalne metody planowania ciąży to przede wszystkim stosunek przerywany NIE JEST srodkiem antykoncepcyjnym, ponieważ również w preejakulacie, który wydziela się u mężczyzny przez cały czas trwania stosunku, są plemniki, które są zdolne do zapłodnienia komórki jajowej.

Poza tym, można wyciagnąć wnioski z tego artykułu, że wszyscy żyjemy pod kloszem, nad którym trzyma pieczę ktoś promujący antykoncepcję, a wszyscy jesteśmy marionetkami w przemyśle antykoncepcyjnym i tak naprawdę jesteśmy bezwolni. Bez przesady! Nie można formułować takich wniosków, mowić że większość lekarzy jest skorumpowana i tylko dlatego przepisują antykoncepcję... że szkoła również jest skorumpowana i na lekcjach wychowania do życia w rodzinie wciska się dzieciom tabletki i kondomy. Uczestniczyłam w takich zajęciach i nie zauważyłam takiego oddziaływania.. Równiez nie twórzmy wizerunku kobiet pozbawionych popędu seksualnego, które uprawiają seks z mężczyzną tylko dlatego, że on tak chce i on sobie tego życzy, a dla kobiety jest to tylko "przykry obowiazek".

Verit

Co ksiądz może wiedzieć o seksie?

Z takim argumentem spotyka się chyba każdy, kto chce uzasadniać naukę Kościoła o ludzkiej seksualności. Pewnie nie ma ani jednego księdza, który by takiego argumentu nie usłyszał.

Jednak przecież nie trzeba być chorym na serce, by być kardiologiem.

Ludzie, którzy zarzucają księżom, że nie powinni na ten temat się wypowiadać, zapominają, że księża dzięki spowiedzi mają dużo szerszy obraz problemów, z jakimi ludzie się borykają (także w dziedzinie

seksualnej) niż przeciętny człowiek opierający się wyłącznie na własnym doświadczeniu.

Mimo wszystko jednak temat seksu jest w Kościele traktowany po macoszemu. Księża z oczywistych względów boją się głosić kazania na ten temat (nawet dla małżonków), a wiele osób, które mają nie tylko problemy, ale nawet pewne wątpliwości w tej dziedzinie, boi się pójść do przyparafialnej poradni małżeńskiej lub szczerze porozmawiać z księdzem z parafii.

Natomiast większość katolickich książek na temat seksu albo boi się poruszyć drażniących tematów, albo skupia się jedynie na temacie antykoncepcji i aborcji, albo znów jest napisana na takim poziomie abstrakcji, że pięknie się je czyta, ale nic z nich nie wynika.

Dlatego ogromnie cieszę się, że są w Polsce tacy kapłani jak o. Ksawery Knotz. Pierwszy raz usłyszałem o nim od znajomego brata kapucyna, który opowiadał, że o. Knotz, jeden z jego współbraci, prowadzi nietypowe, bardzo szczere rekolekcje dla małżonków na temat seksu i nie boi się mówić o konkretnych ludzkich problemach. Takiego właśnie podejścia nam trzeba.

Dlatego tym bardziej chciałbym polecić nową książkę o. Ksawerego Knotza pod tytułem:

Seks jakiego nie znacie. Dla małżonków kochających Boga.

Całkiem niedawno skończyłem jej lekturę i powiem szczerze, że tak dobrej książki na ten temat jeszcze nie było. Przede wszystkim ta otwartość o.

Knotza w porównaniu do innych autorów powala na kolana. Z drugiej jednak strony udało mu się zachować pełnię wyczucia i godnego podejścia do tych spraw.

Autor zaczyna od ukazania, co w ogóle Bóg ma do mojego seksu. Pokazuje, że w błędzie są zarówno ci, którzy uważają, że jest to sfera zupełnie poza Bogiem i Kościołem, jak i ci, którzy uważają, że "katolicki seks" powinien być nieatrakcyjny, nudny i "smutny jak tradycyjne pieśni kościelne". Ukazuje, że akt małżeński również może być modlitwą. Z drugiej jednak strony celem Boga nie jest podglądanie nas w łóżku.

Szczególną uwagę jednak chciałym zwrócić na rozdział 2: "seks małżeński bez tabu". Autor nie unika nawet najtrudniejszych tematów, takich jak dozwolone i niedozwolone pieszczoty i kwestie związane z orgazmem. Takiej szczerości i jasności wyłożenia nauczania Kościoła właśnie brakuje w większości abstrakcyjnych chrześcijańskich książek na ten temat.

Poza tym czytając "Seks jakiego nie znacie" znajdziesz również odpowiedzi na pytania o naturalne planowanie rodziny i antykoncepcję, bliskość w okresie płodnym i niepłodnym, ile dzieci powinien mieć katolik, jak uporządkować seksualność i ile "ważą" grzechy seksualne...

Jednym słowem: konkret! Bez abstrakcji, jasno i otwarcie, a jednocześnie z poszanowaniem ludzkiej godności. Oby więcej takich książek. Gorąco polecam.

Paweł Królak

Gej kontra miss

Faworytka do tytułu Miss Ameryki przegrała konkurs, bo przyznała, że wierzy w tradycyjne małżeństwo.

Kristen Dalton, nowa Miss Ameryki i Carrie Prejean, Miss Kalifornii

Do skandalu, o którym mówi cała Ameryka, doszło podczas finału konkursu na najpiękniejszą Amerykankę. Miss Kalifornii Carrie Prejean, murowana kandydatka do tytułu, miała odpowiedzieć na pytanie znanego homoseksualisty Pereza Hiltona. Zapytał ją, czy amerykańskie stany powinny, jej zdaniem, zalegalizować małżeństwa osób tej samej płci.

Ku zaskoczeniu Hiltona 21-letnia kandydatka na Miss Ameryka odpowiedziała, że wierzy w małżeństwo będące związkiem kobiety i mężczyzny. - Tak zostałam wychowana. Taki pogląd panuje w moim kraju i w mojej rodzinie - powiedziała, wywołując grymas niezadowolenia na twarzy rozmówcy.

Perez Hilton, który był jednym z jurorów, zablokował kandydaturę kalifornijskiej piękności. Tytuł najpiękniejszej Amerykanki otrzymała Miss Karoliny Północnej, a Miss Kalifornii musiała się zadowolić drugim miejscem. Kilka godzin później w swoim blogu Perez Hilton otwarcie przyznał, że pogrążyła ją „niepoprawna odpowiedź”. Przy okazji nazwał ją głupią suką i napisał, że gdyby mimo wszystko została wybrana, wskoczyłby na scenę i zerwał jej z głowy koronę.

Co ciekawe, organizatorzy konkursu z rodzinnego stanu Carrie, zamiast wziąć w obronę swoją kandydatkę, przyznali w pełni rację Hiltonowi. - Jestem zasmucony i urażony tym, że Miss Kalifornii uważa, iż prawo do małżeństwa jest zarezerwowane tylko dla mężczyzny i kobiety - powiedział, cytowany przez telewizję ABC, Keith Lewis.

Poglądów reprezentowanych przez Hiltona i Lewisa nie podziela większość mieszkańców USA. Carrie Prejean w ciągu kilku godzin stała się bohaterką Amerykanów. Zaraz po emisji programu dostała 1000 wiadomości z poparciem na Facebooku, a kolejne 2000 osób chciało ją umieścić wśród swoich internetowych przyjaciół.

W sieci roi się od wyrazów poparcia dla młodej Kalifornijki, która nie dała się zastraszyć przedstawicielowi wpływowego lobby i stanęła w obronie tradycyjnych wartości.

- Liberalne media i show-biznes są całkowicie oderwane od rzeczywistości. Ameryka to wciąż konserwatywny i chrześcijański kraj. Zwykli ludzie są po stronie Miss Kalifornii, bo powiedziała to, co wszyscy myślimy - mówi „Rz” konserwatywny działacz Peter LaBarbera. - Najgorsze jest to, że chociaż Hilton powiedział o tej dziewczynie „głupia suka”, uszło mu to na sucho. Cały dzień udziela dziś wywiadów. Ale gdyby ktoś powiedział o nim „głupia ciota”, byłby skończony. Nikt nie chciałby z nim rozmawiać.

Carrie Prejean zapewnia, że nie żałuje swojej odpowiedzi. - Wiem, że kosztowało mnie to koronę. Powiedziałam jednak to, w co wierzę i co jest prawdziwe. Wpojono mi, żeby nigdy nie iść na kompromis z własnymi przekonaniami - mówiła wczoraj.

- Myślę, że to pytanie było testem, któremu poddał mnie Bóg. To był test mojego charakteru i mojej wiary. Czuję się jak prawdziwa zwyciężczyni - oświadczyła.

I tak chyba jest, bo amerykańskie media pisały wczoraj głównie o niej, całkowicie ignorując nową Miss Ameryki.

Małżeństwa kozio - ludzkie zgodne z naturą

Szanowny panie redaktorze,

Z oburzeniem przyjęłam ja sama i całe nasze środowisko rysunek Andrzeja Krauzego na łamach “Rzeczpospolitej”. Skandalem i podważaniem naszego dobrego imienia jest sugerowanie, że kozy pozostające w związkach partnerskich z mężczyznami mogłyby mieć skłonności homoseksualne. Takie postawienie znaku równości między gejem i kozą świadczy o niewiedzy i złej woli autora.

Czołowi seksuolodzy już dawno przesądzili, że stosunki kóz z mężczyznami, a więc związki międzygatunkowe, mają charakter heteroseksualny. Takie związki mają długą, historyczną tradycję, są wspominane w najstarszych źródłach pisanych, łącznie z Biblią. Ich wyszydzanie jest świadectwem barbarzyńskiej ciemnoty i zacofania.

Natomiast także w naszych kręgach stosunek kozła z mężczyzną jest traktowany jako odchylenie od normy, a co najmniej wyuzdana perwersja. Z tego też powodu uważamy, że mieszane małżeństwa kozio - ludzkie jako dwupłciowe są zgodne z naturą i stawianie ich na równi, a nawet poniżej małżeństw homoseksualnych jest nieodpowiedzialne i karygodne.

Pańska gazeta skompromitowała się publikacją tego wrogiego kozom rysunku. Z przykrością muszę pana poinformować, że Stowarzyszenie Kóz Wyzwolonych podjęło decyzję o zjedzeniu całego nakładu inkryminowanego numeru “Rzeczpospolitej”, rezerwując sobie też możliwość wstąpienia na drogę prawną. Mamy też w tej sprawie poparcie owiec.

Pozszywana miłość.

Doniesienia mediów o kolejnych noworodkach pozostawianych na śmietniku budzą największy niepokój. Okazuje się, że nie jesteśmy bezsilni wobec tego dramatu... Pani Joanna to około trzydziestoletnia kobieta, zadbana, uśmiechnięta, życzliwa innym. Razem z mężem prowadzą sklep w małej miejscowości w centralnej Polsce. Mają dwójkę dzieci. Na jej twarzy nie widać nic, co mogłoby przypominać dramat sprzed lat. Była wtedy młodą dziewczyną, miała marzenia, plany na przyszłość. Była zakochana. Nieplanowana ciąża to szok dla wszystkich - chłopaka, który okazał się zupełnie niedojrzały, rodziców, którym panna z nieślubnym dzieckiem w domu nie pasowała, szkoły, która nie potrafiła jej pomóc... Piętnastoletnia dziewczyna tułała się po ulicach wielkiego miasta, żebrała, spała u zupełnie obcych ludzi, zrezygnowała z nauki... Wreszcie w szóstym miesiącu ciąży trafiła do prowadzonego przez Kościół Domu Samotnej Matki. - To był dar od Boga, ten dom i mój synek - opowiada dziś. Zaczęła porządkować swe życie - skończyła kurs szycia, znalazła pracę w szwalni, zamieszkała w komunalnym mieszkaniu. Słowem - wyszła na prostą. Gdy synek miał 6 lat, poznała swego obecnego męża i teraz razem tworzą szczęśliwą rodzinę. To historia z happy endem. Nie wszystkie tak się kończą... Nie każda kobieta chce zmienić swe życie i jest na tyle silna, by walczyć. O dziecko, o siebie...

Różne losy, ten sam dramat

Samotnych matek w Polsce stale przybywa. Powodów tego jest sporo. Po pierwsze - wzrasta liczba rozwodów, a opiekę nad dziećmi przyznaje się z reguły matce. Po drugie - coraz więcej dzieci rodzi się poza małżeństwem (prawie 16 proc. wszystkich urodzin). Z danych statystycznych wynika, że 25 proc. dzieci w Polsce wychowuje się w niepełnych rodzinach. Według ostatniego spisu powszechnego z 2002 r., w Polsce samotnych matek jest milion osiemset tysięcy, czyli co szósta polska rodzina to matka samotnie wychowująca dziecko. Wiele z nich daje sobie radę - ma pracę, dalszą rodzinę, która wspiera duchowo i materialnie. Tymczasem około 8 proc. samotnych matek wychowuje troje i więcej dzieci. I są to najczęściej kobiety, które potrzebują pomocy. Mają bowiem trudności w zaspokajaniu potrzeb materialnych na poziomie podstawowym. Z uwagi na niskie kwalifikacje zawodowe, a także konieczność opieki nad dziećmi kobiety te często nie są w stanie podjąć pracy zarobkowej. A liczba rodzin wielodzietnych niepełnych stale wzrasta.
Są także matki, których macierzyństwo określane jest jako przypadkowe. To przeważnie młode kobiety, mające wykształcenie zasadnicze zawodowe lub niższe. Przeważnie nie są przygotowane do podjęcia obowiązków wynikających z macierzyństwa. Te kobiety najczęściej dźwigają na sobie brzemię rodziny - patologicznej, dysfunkcyjnej, która nie dała im innego przykładu, jak żyć i troszczyć się o siebie i swoją rodzinę.
Inny przykład - żony alkoholików bądź mężczyzn, którzy stosują wobec nich i dzieci przemoc. Te kobiety najczęściej przez policję bądź opiekę społeczną szukają pomocy, uciekając z domu, trafiają też do placówek, takich jak domy samotnej matki. Jednak największym dramatem są ich powroty do patologii...

Dach nad głową to nie wszystko

W opinii wielu matek, dom samotnej matki to ciepło, bezpieczeństwo i pomoc w trudnych, czasem wręcz dramatycznych życiowych sytuacjach, które mają miejsce. Niewiarygodnie poplątane losy kobiet oraz doświadczenia i przeżycia ich dzieci niejednemu wydawałyby się końcem świata. Jednak Dom to dla nich szansa na nowe, lepsze życie, na połatanie zerwanych więzi, znalezienie zagubionych ogniw.
Na 108 istniejących w Polsce różnego rodzaju domów samotnej matki około 40 jest pod opieką Duszpasterstwa Rodzin Kościoła Katolickiego. Domy samotnej matki prowadzone przez organizacje wyznaniowe można podzielić zasadniczo na trzy grupy: domy powstałe z inicjatywy Caritas i domy poszczególnych diecezji Kościoła katolickiego, domy prowadzone przez Towarzystwo Pomocy im. Brata Alberta lub inne organizacje społeczne w ramach duszpasterstwa rodzin, domy matki i dziecka, których powstanie i istnienie związane jest z polityką społeczną państwa.

Pierwszy Dom Matki i Dziecka w ramach duszpasterskiej działalności Kościoła powstał pod Słupskiem z inicjatywy ks. Jana Ziei. Prekursorką na tym polu była jednak Teresa Strzembosz, która była zaangażowana w poradnictwo rodzinne archidiecezji warszawskiej. Uzyskawszy akceptację i pomoc finansową prymasa kard. Stefana Wyszyńskiego, założyła w 1958 r. w Chylicach Dom dla Matki i Dziecka. Była to pierwsza i oryginalna koncepcja domu dla samotnych matek. Dom założony przez Teresę Strzembosz i opracowany przez nią projekt stał się wzorem dla takich domów organizowanych w diecezjach przez Kościół.
Domy samotnej matki są po to, by przede wszystkim chronić poczęte życie oraz świadczyć materialną, psychologiczną, prawną, lekarską, a także duchową pomoc matce w okresie przed urodzeniem dziecka i po jego urodzeniu.

Jedną z takich placówek jest prowadzony przez siostry antonianki Dom Samotnej Matki im. Stanisławy Leszczyńskiej w Łodzi, Nowe Sady. Stary, trzypiętrowy budynek. Niegdyś należał do MPK, stąd bliskie sąsiedztwo zajezdni autobusowej. Od 1992 r. funkcjonuje tu Dom Samotnej Matki. Jest 80 miejsc. Dla kobiet i ich dzieci. Pomoc mogą znaleźć kobiety ciężarne i matki z noworodkami do 8. miesiąca po urodzeniu - to założenia. Są jednak kobiety, które mają więcej dzieci. Siostry je przyjmują, bo wiedzą, że dzieci nie wolno rozdzielać. Trafiają tu z różnych powodów - jedne nie mają warunków lokalowych, tracą mieszkania, inne wyrzucił z domu konkubent czy matka. Są także z powodu alkoholizmu w domu czy przemocy. Niekiedy uciekają same, z dziećmi, w nocy, często przywozi je policja po interwencji w domu. Dom wskazuje im także opieka społeczna czy parafia, czasem także sąsiedzi i znajomi. Można pomyśleć - patologia. Jednak nie zawsze. Zdarzają się bowiem osoby z normalnych rodzin, takich które nie wiedzą nawet, gdzie jest ośrodek pomocy społecznej. Czasem są to nawet matki i dzieci z pełnych rodzin, ale bez mieszkania. Mąż tuła się po schroniskach, one także...

Szkoła życia

Przychodzą do Domu, bo tu znajdą pomoc, zrozumienie i ciepło. Tu organizuje się im czas, by mogły uregulować swoją sytuację prawną, socjalną, bytową. Siostry starają się, by kobiety mogły pozałatwiać wszystkie formalności - od becikowego, po rozwód i alimenty. Wspólnie piszą pisma czy chodzą do delegatur władnych przyznać mieszkanie socjalne. Dom ma także zaprzyjaźnioną kancelarię adwokacką, która bezpłatnie pomaga w wielu sprawach. W Domu kobiety często na nowo budują relacje ze swoimi dziećmi. Jeśli są matkami po raz pierwszy, to uczą się ich pielęgnacji, opieki nad maleństwem. W trakcie kilkumiesięcznego pobytu w Domu matki wysyłają dzieci do szkół, przedszkoli, żłobków. W tym czasie starają się robić przeróżne kursy, np. fryzjerskie, by potem znaleźć pracę. Motywują je do tego siostry, które pomagają w jej szukaniu. Siostry opowiadają, że niejedna z kobiet po jakimś czasie przychodzi i mówi, że widzi, czym jest taki Dom. Dziękują za błahostki - np. za nauczenie sprzątania. W domu pracują cztery siostry. Kobiety traktują je jak matki.

Co po pobycie w Domu? Jak podkreśla dyrektor s. Franciszka Koproń, Dom ma im pokazać, jak można żyć, jak organizować sobie czas, jak stać się niezależną. Podaje wiele przypadków kobiet, którym się udało. To sukcesy Domu. Jedna z pierwszych podopiecznych, dziś mama 15-letniej córki urodzonej w Domu Samotnej Matki. Wyszła za mąż, ma drugą córkę, pracuje w aptece. Żyje normalnie. Czy kolejny przypadek - 40-letnia kobieta, która doświadczyła ogromnej przemocy, gwałtów ze strony męża alkoholika, nauczycielka w depresji, w ciąży z trzecim dzieckiem trafiła do Łodzi. Po ośmiu miesiącach pobytu w Domu powoli zaczęła łączyć wszystkie ogniwa. Znalazła dom, odzyskała dwóch starszych synów. Obecnie pomaga innym ludziom. Czy przykład matki alkoholiczki, która po urodzeniu dziecka stara się z sukcesem wyjść z nałogu. S. Franciszka Koproń opowiada także o przypadku pewnej młodej Armenki, która nielegalnie pracując w Polsce, zaszła w ciążę i została pozostawiona sama sobie. - Dziś ma męża, trójkę dzieci, w tym jedno autystyczne - mówi s. Franciszka. - Jestem bardzo dumna z tej dziewczyny - dodaje. Sukcesów jest więc sporo. Jak podkreśla s. Franciszka, są to przepiękne historie, dla których warto się starać, a przede wszystkim dla tych dzieci, bo dopóki one są, to trzeba walczyć...

Obronić przed piekłem

A porażki? Są chyba największym dramatem dla osób, które wracają do poprzedniego życia. Dla kobiet, może nieświadomych, może zbyt słabych, a przede wszystkim dla ich dzieci - bo na początku priorytety są inne. Wracają głównie kobiety z przemocy... Wracają do konkubentów, mężczyzn, którzy je krzywdzą. Mimo iż Dom stara się, by do tego nie dopuścić, same wybierają taki los i powrót do piekła... Bo przecież każdy tu się stara, by było inaczej. Mamy są motywowane do przeróżnych rzeczy. Pieką ciasta, urządzają przeróżne uroczystości - święta, chrzciny swoich dzieci, przyjęcia imieninowe sióstr. Nawet roczek jest tu obchodzony! Wspólnie bawią się w sylwestra, ostatki. Przyjeżdżają byłe podopieczne. W każdą niedzielę w kaplicy Domu odprawiana jest Msza św., matki bardzo chętnie włączają się w przygotowanie liturgii. Dom nie mógłby funkcjonować, gdyby nie pomoc osób życzliwych. Są wśród nich szkoły i łódzkie parafie, a także prywatne osoby, które z potrzeby serca wspomagają, jak mogą, Dom Samotnej Matki. Dom, który - jak mówią siostry - powinien funkcjonować w każdym większym mieście. Tak, by żadna potrzebująca kobieta nie została bez pomocy.

Obecnie potrzebne są pampersy, środki czystości, pościel, ubranka dla dzieci, kaszki, mleko, kosmetyki. Dom zbiera także meble - wyprawki dla osób, które rozpoczynają nowe, lepsze życie. Dom to historie wielu kobiet, ich dramat, łzy, płacz dzieci. Ale to także, a może przede wszystkim ten uśmiech i radość, gdy się powiedzie. Gdy z Bożą i ludzką pomocą można budować dla siebie i dzieci prawdziwy dom, z ciepłem, poczuciem bezpieczeństwa. Taki, do którego zawsze chce się wracać. Spotykamy się z młodą dziewczyną - mamą 3-letniej Kasi. Jeszcze 4 lata temu nie widziała innej możliwości niż aborcja. Pochodzi z rodziny patologicznej, oboje rodzice to alkoholicy. Pomogła jej spotykana codziennie na ulicy starsza pani - zaprowadziła do księdza, potem do Domu Samotnej Matki, regularnie ją odwiedzała. Po urodzeniu Kasi przygarnęła do siebie, teraz jest dla małej najlepszą babcią...

Anna Skopińska

Trzech Amerykanów pozwało Watykan do sądu, a za świadka oskarżenia wybrało Benedykta XVI. Ich zdaniem papież wiedział o molestowaniu dzieci przez księży i próbował to tuszować. Mogą mieć rację.

Dowodem na udział Bendykta XVI w tuszowaniu przypadków pedofilii ma być ujawniony w 2003 dokument z wytycznymi dla duchownych. "Instructio de modo procedendi in causis sollicitationis" z 1962 radzi, jak tonować krytykę w mediach, uciszać ofiary i grozi automatyczną ekskomuniką tym, którzy ujawnią przypadki pedofilii w kościele publicznie. Dokument opublikowało na swojej stronie internetowej m. in. BBC.

To nie pierwszy taki wypadek. W 2001 papież - jeszcze jako kardynał Ratzinger wysłał do wszystkich biskupów list, w którym upewniał ich, że sprawy pedofilii i molestowania w kościele mogę być rozpatrywane "za zamkniętymi drzwiami" i wszystkie dowody mają być tajne przez 10 lat od momentu osiągnięcia przez ofiarę pełnoletności - co powoduje przedawnienie sprawy i uniemożliwia wyciągnięcie konsekwencji finansowych wobec kościoła.

Z tego powodu w 2005 prawnicy Benedykta XVI musieli prosić o wystawienie mu listu żelaznego przed jego wizytą w USA, gdyż w Teksasie był oskarżony o utrudnianie działania wymiaru sprawiedliwości. Rzeczniczka Watykanu nie chciała odnieść się do tego dokumentu. Stwierdziła tylko, że "to wewnętrzny dokument Watykanu, więc nie będziemy go komentować".

List podpisany przez papieża potwierdza oskarżenia autora programu "Sex Crimes and the Vatican" emitowanego w BBC, który jako 14 letni chłopiec był molestowany przez księży w Irlandii. Odpowiedzialnością za kryzys związany z pedofilią w kościele obarcza Josepha Ratzingera (aktualnie Benedykt XVI - Red.), który przez 20 lat jako szef Kongregacja Nauki Wiary odpowiadał za egzekwowanie "Instructio de modo procedendi in causis sollicitationis", której kontynuacją był list z 2001.

Wyjaśnia to też szokujące przypadki pedofilii w kościele. Zakonnik Brendan Smyth, był podejrzany o 400 przypadków wykorzystywania dzieci, z czego w 1994 udowodniono mu tylko 91 - bo zmarł w więzieniu w trakcie procesu. Dobrać się do takiej ilości dzieci w trakcie swojej pięćdziesięcioletniej (1945-1994 - Red.) "posługi" mógł tylko dzięki swoim przełożonym, którzy o jego "słabości" wiedzieli już pod koniec lat czterdziestych.

Problem jest poważny. Według zamówionego i sfinansowanego przez amerykańskich biskupów raportu John Jay College na temat molestowania nieletnich w Kościele Katolickim z około 94607 księży w USA pomiędzy 1950 a 2002, o wykorzystywanie nieletnich było oskarżonych 4127, czyli mniej więcej 4,3%. Odszkodowania dla ofiar sięgnęły już 2 mld dolarów!

Benedykt XVI komentując wypadki z 2002 roku, kiedy ujawniono w USA, że księża seksualnie wykorzystujący nieletnich, byli przenoszeni do innych parafii, ale przez lata nie wyciągano wobec nich żadnych konsekwencji, mówił o "poważnie skrzywdzonych" ofiarach księży-pedofilów i zgodził się z kardynałem Francisem George z Chicago, że sprawy związane z tym skandalem "były czasem źle załatwiane przez biskupów".

To przykład pospolitej hipokryzji, czy też "jezuickiej moralności"? Zdecydujcie sami.

1962 r. Papież Jan XXIII wydaje dokument "Instructio De Modo Procendendi In Causis Sollicitationis" zakazujący ujawniania przypadków pedofilii wśród księży pod groźbą klątwy. Dokument nakazuje skłanianie ofiar do milczenia, także pod groźbą klątwy. Innymi słowy, jeżeli rodzice zgwałconego dziecka chcą ujawnić przestępstwo, wówczas grozi im (oraz dziecku) klątwa i wydalenie z kościoła.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Prawda o aborcji w życiu kobiety(1), Aborcja, antykoncepcja
Nowoczesne metody antykoncepcji dla kobiet i mezczyzn
kłopotliwe, Czy ksiądz może przestać być księdzem, Czy ksiądz może przestać być księdzem
A co życie może być warte-Tomek, i inne
Co uczeń powinien wiedzieć o egzaminie z matematyki., Matura, Matematyka
Konspekt zebrania z rodzicami na temat Co powinno umieć i wiedzieć dziecko 3 letnie
kłopotliwe, odmowa chrztu, Czy Ksiądz może odmówić chrztu dziecka, którego rodzice nie są małżeństwe
kłopotliwe, odmowa chrztu, Czy Ksiądz może odmówić chrztu dziecka, którego rodzice nie są małżeństwe
Co maz powinien wiedziec o zonie, małżeństwo
Demony - anioły - zjawy - co powinniśmy o nich wiedzieć, demonologia
Co młody konsument wiedzieć powinien
scratch, dokumentacje i opisy, wszystko co dj powinien wiedziec
nauka obslugi miksera, dokumentacje i opisy, wszystko co dj powinien wiedziec
Bezpieczna rodzina, Pornografia, AIDS, Sexoholizm, Masturbacja, Homoseksualizm, Aborcja, Antykoncepc
Fizyka, co sie moze przydac id 175120
Co powinnaś o nich wiedzieć

więcej podobnych podstron