04 Wielkie odstępstwo, czyli jak Rutherford przejął władzę nad Towarzystwem Strażnica (Ruthi w akcji, cz 1) 2


„''Wielkie odstępstwo'', czyli jak Rutherford przejął władzę nad Towarzystwem Strażnica

(''Ruthi w akcji'', cz. 1)”

Autor:

Jan Lewandowski

Do druku przygotował:

SCORP1ON

J 8:44 „Wy macie diabła za ojca i chcecie spełniać pożądania waszego ojca. Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa.”

Prz 30:5-6 „Każde słowo Boga w ogniu wypróbowane, tarczą jest dla tych, co Doń się uciekają.(6) Do słów Jego nic nie dodawaj, by cię nie skarał: nie uznał za kłamcę.”

Ap 22:18 „Ja świadczę każdemu, kto słucha słów proroctwa tej księgi: jeśliby ktoś do nich cokolwiek dołożył, Bóg mu dołoży plag zapisanych w tej księdze.”

Ap 22:19 „A jeśliby ktoś odjął co ze słów księgi tego proroctwa, to Bóg odejmie jego udział w drzewie życia i w Mieście Świętym - które są opisane w tej księdze.”

2Kor 4:2 „Unikamy postępowania ukrywającego sprawy hańbiące, nie uciekamy się do żadnych podstępów ani nie fałszujemy słowa Bożego, lecz okazywaniem prawdy przedstawiamy siebie samych w obliczu Boga osądowi sumienia każdego człowieka.”

Prz 19:5 „Fałszywy świadek nie ujdzie karania, kto kłamstwem oddycha, nie zdoła się wymknąć.”

Prz 19:9 „Fałszywy świadek nie ujdzie karania, zginie - kto kłamstwem oddycha.”

Prz 28:13 „Nie zazna szczęścia, kto błędy swe ukrywa; kto je wyznaje, porzuca - ten miłosierdzia dostąpi.”

Syr 34:4 „Co można oczyścić rzeczą nieczystą? Z kłamstwa jakaż może wyjść prawda?”
Ap 22:15 „Na zewnątrz są psy, guślarze, rozpustnicy, zabójcy, bałwochwalcy i każdy, kto kłamstwo kocha i nim żyje.”

Syr 36:19 „Jak podniebienie rozróżni pokarm z dziczyzny, tak serce mądre - mowy kłamliwe.”

Ef 5:6-17 „Niechaj was nikt nie zwodzi próżnymi słowami, bo przez te [grzechy] nadchodzi gniew Boży na buntowników.(7) Nie miejcie więc z nimi nic wspólnego!(8) Niegdyś bowiem byliście ciemnością, lecz teraz jesteście światłością w Panu: postępujcie jak dzieci światłości!(9) Owocem bowiem światłości jest wszelka prawość i sprawiedliwość, i prawda.(10) Badajcie, co jest miłe Panu.(11) I nie miejcie udziału w bezowocnych czynach ciemności, a raczej piętnując, nawracajcie [tamtych]!(12) O tym bowiem, co u nich się dzieje po kryjomu, wstyd nawet mówić.(13) Natomiast wszystkie te rzeczy piętnowane stają się jawne dzięki światłu, bo wszystko, co staje się jawne, jest światłem.(14) Dlatego się mówi: Zbudź się, o śpiący, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus.(15) Baczcie więc pilnie, jak postępujecie, nie jako niemądrzy, ale jako mądrzy.(16) Wyzyskujcie chwilę sposobną, bo dni są złe.(17) Nie bądźcie przeto nierozsądni, lecz usiłujcie zrozumieć, co jest wolą Pana.”

J 8:32 „i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli.”

Strona WWW:

http://brooklyn.org.pl/odstepsruthi.htm

W jednej ze Strażnic z 1997 roku (nr 10) umieszczono fotografie prezesów od Russella do Henschela. Oczywiście wśród fotografii znalazła się ta z podobizną Rutherforda, pod nimi zaś umieszczono podpis: Dojrzali namaszczeni chrześcijanie są błogosławieństwem dla ludu Jehowy. Tym artykułem rozpoczynamy cykl, który udowodni, że przynajmniej jeden z prezesów dziś nie jest błogosławieństwem, a bardzo nieprzyjemną zadrą dla Brooklynu i wspaniałej jego historii.

Świadkowie Jehowy są dziś na ogół święcie przekonani, że drugi prezes Towarzystwa Strażnica Rutherford był człowiekiem szlachetnym, prawym i przewodził im uczciwie w latach 1917 do 1942 (por. książkę Świadków Jehowy pt. Świadkowie Jehowy głosiciele Królestwa Bożego, Brooklyn 1995, str. 65-68). Nic dziwnego, skoro literatura Świadków Jehowy odmalowuje postać Rutherforda jako kogoś w rodzaju męża opatrznościowego, który nie tylko wyprowadził działalność Świadków Jehowy na szersze wody, ale przede wszystkim ustalił będące po dziś w swej wielkiej mocy główne doktryny i założenia ich działalności, począwszy od nadania im obecnej nazwy, którą tak się chlubią, a skończywszy na nauce o Wielkiej rzeszy, która to nauka pozwala im marzyć o sielskim życiu na rajskiej ziemi. Obraz ten nie jest wyolbrzymiony. Rutherford w rzeczywistości bowiem odegrał o wiele większą rolę w ukonstytuowaniu światowej działalności Świadków Jehowy niż sam Russell. I choć tradycyjnie to Russellowi raczej przypisuje się powołanie do istnienia Świadków Jehowy, to faktem jednak jest to, że tak naprawdę na miano prawdziwego założyciela Świadków Jehowy zasługuje sam Rutherford. Nie bez przesady będzie stwierdzenie, że Rutherford jest dziś w literaturze Świadków Jehowy obok Russella najchętniej wspominanym prezesem Towarzystwa Strażnica.


Wszystko to poniekąd prawda. Jednakże istnieją też niechlubne momenty w historii działalności prezesa Rutherforda. Jedną z takich ciemnych plam są niewątpliwie skandaliczne okoliczności towarzyszące objęciu przez niego władzy nad Towarzystwem Strażnica po śmierci Russella. Rutherford zdymisjonował wtedy czterech członków Zarządu Towarzystwa Strażnica, z którymi popadł w konflikt. Nie byłoby w tym być może nic wielkiego, gdyby nie fakt, że sposób w jaki Rutherford obszedł się z wspomnianymi dyrektorami był wyjątkowy ze względu na swój przebieg i w ogóle całe podłoże tego konfliktu. Jakie było zatem podłoże tego konfliktu? Tym zajmiemy się później, na razie przyjrzyjmy się co na temat wspomnianego konfliktu znajdujemy w oficjalnej literaturze samych Świadków Jehowy. Wydana w języku polskim w 1995 roku książka Świadków Jehowy pt. Świadkowie Jehowy głosiciele Królestwa Bożego podaje na ten temat:

„Nie wszyscy popierali nowego prezesa. C.T. Russell i J.F Rutherford bardzo się od siebie różnili zarówno pochodzeniem, jak i osobowością. Niektórym trudno się było z tym pogodzić. Ich zdaniem Russell był niezastąpiony. Zwłaszcza w Biurze Głównym kilka osób wręcz nie cierpiało brata Rutherforda. Ludzie ci zdawali się nie zauważać, że nie szczędzi on wysiłków, by trzymać się wytycznych Russella, i że dzieło się rozwija. Wkrótce pojawiła się opozycja. Czterech członków zarządu Towarzystwa posunęło się nawet do próby pozbawienia Rutherforda uprawnień administracyjnych. (...) czterech opozycyjnych członków zarządu usunięto ze stanowiska, a brat Rutherford wyznaczył na ich miejsce czterech innych braci. Jak to przyjęto? Na sali zawrzało. Czterech zwolnionych członków zarządu skorzystało z okazji, żeby w obecności rodziny Betel wzniecić pięciogodzinną dysputę na temat sposobu zarządzania Towarzystwem. Niektórzy z rodziny Betel sympatyzowali z przeciwnikami. Napięta sytuacja utrzymywała się przez kilka tygodni, a wichrzyciele grozili, że >>obalą istniejącą tyranię<<. Ale działania brata Rutherforda były oparte na mocnych podstawach. Jakich? Chociaż owych czterech niezadowolonych członków zarządu zamianował brat Russell, to jednak ich nominacja nigdy nie została zatwierdzona przez głosowanie na dorocznym walnym zgromadzeniu Towarzystwa. A zatem w świetle prawa żaden z nich nie był członkiem zarządu! Rutherford wiedział o tym, ale z początku nie poruszał tej sprawy. Dlaczego? Nie chciał wywoływać wrażenia, jakoby się nie zgadzał z życzeniami brata Russella. Kiedy jednak stało się jasne, że nie zaprzestaną sprzeciwu, Rutherford, działając w ramach uprawnień przysługujących mu jako prezesowi, zastąpił ich czterema innymi osobami, których nominacje musiało zatwierdzić najbliższe walne zgromadzenie w styczniu 1918 roku. Dnia 8 sierpnia sarkający eks-członkowie zarządu i ich zwolennicy opuścili rodzinę Betel, o co ich poproszono ze względu na to, że nieustannie siali zamęt. Wkrótce potem zaczęli szerzyć swe opozycyjne poglądy, wszczynając w całych Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Europie rozległą kampanię przemówień i pisania listów. W rezultacie od lata 1917 roku niektóre zbory Badaczy Pisma Świętego podzieliły się na dwie grupy - do jednej należały osoby lojalne wobec Towarzystwa, a do drugiej ci, którzy dali się złapać na lep gładkich słówek przeciwników” (Świadkowie Jehowy głosiciele......, str. 66-68).

Wspomniany kryzys naprawdę był bardzo poważny i rzeczywiście, jak podaje cytowana przed chwilą książka, zatoczył swym zasięgiem wielkie niszczycielskie koło po wszystkich zborach Świadków Jehowy w USA, Kanadzie i Europie, docierając także do Polski. Jedna z innych publikacji Świadków Jehowy zarejestrowała ten fakt w sposób, który dobrze obrazuje skalę tego kryzysu:

„Na przykład dopiero w roku 1919, ponad dwa lata po fakcie, do warszawskiego zboru dotarła prywatnymi kanałami wiadomość o śmierci brata Russella. Pojawiły się również niepokojące pogłoski o rozłamie wśród braci amerykańskich i na tym tle zbór przeżywał trudności, zwłaszcza odkąd pojawił się w Warszawie wpływowy przedstawiciel grupy zwalczającej Towarzystwo. Po odciągnięciu sporej liczby braci opozycjonistom udało się nawet przejąć nadzór nad korporacją prawną usługującą wówczas braciom w Polsce” (Rocznik Świadków Jehowy 1994, str. 180).

Jak widzimy z tego cytatu, wspomnianym „opozycjonistom” udało się nie tylko przeciągnąć na swoją stronę „sporą liczbę braci”, ale ponadto udało im się przejąć korporację prawną Świadków Jehowy w Polsce, co pokazuje jak wielką siłę przekonywania mieli oni w swym działaniu. Co było więc takiego przekonującego w ich argumentach? Poniżej wrócę jeszcze do tej kwestii.


Kolejna publikacja Świadków Jehowy również nawiązuje do wspomnianego kryzysu:

„Nie wszyscy byli jednak radzi popierać nową administrację Towarzystwa w przyspieszaniu dzieła świadczenia. Już od początku, tj. od roku 1917, były różne osoby przewodzące, które ambitnie dążyły do zdobycia władzy administracyjnej dla siebie. Tacy przestali współpracować z innymi i w końcu stali się buntownikami. Ta klika opozycyjna zaczęła zaraz puszczać w obieg listy i inny materiał, który krążył po zborach w Stanach Zjednoczonych i za granicą. Stopniowo potworzyły się w tych zborach grupy opozycyjne” (Wykwalifikowani do służby kaznodziejskiej, część IV, str. 63-64).

Cytat z tej publikacji wnosi niewiele więcej niż powyższy cytat na temat tego kryzysu z książki Świadkowie Jehowy głosiciele......., Jedyna nowa informacja jaką uzyskujemy z tego źródła to wzmianka o tym, że prócz listów „opozycjoniści” puszczali w obieg jakiś bliżej nieokreślony „inny materiał”.

Z powyższych cytatów owianych mrokiem propagandy nie dowiemy się w ogóle o co chodziło owym opozycjonistom, bo Towarzystwo Strażnica konsekwentnie milczy na temat jakichkolwiek konkretów w tej sprawie jak zaklęte. Cenzura bojących się prawdy jak ognia powyższych publikacji sięga do tego stopnia, że nie podaje się w nich nawet tak podstawowej rzeczy jak nazwiska wspomnianych czterech dyrektorów Zarządu z którymi Rutherford wszedł w konflikt.


Wspominanie przez powyższą książkę Świadkowie Jehowy głosiciele......., że chodziło tak naprawdę o to, że „opozycjoniści” po prostu nie lubili Rutherforda, zakrawa na śmieszność. Ta sama książka wraz z wyżej cytowaną książką Wykwalifikowani....., stwierdza bowiem również coś z czego wynika, że musiało chodzić o coś więcej niż zwykła osobista antypatia, skoro „opozycjoniści” puszczali w obieg jakieś materiały.


Ponadto z powyższych cytatów wiemy, że „opozycjoniści” przeciągnęli na swoją stronę „sporo braci” i podzielili na tle wspomnianego konfliktu całe zbory nie tylko w USA, ale także w Kanadzie i Europie. Znając nieufność Świadków Jehowy i wiedząc, że niezwykle trudno przy pomocy nawet bardzo mocnych argumentów podkopać w nich wiarę do Towarzystwa Strażnica, musimy dojść do przekonania, że absurdem byłoby w tym momencie mniemać, że tak naprawdę jedynym prawdziwym argumentem „opozycjonistów” była ich osobista antypatia do prezesa Rutherforda. Jedyny wniosek jaki można w tym miejscu przyjąć za rozsądny to ten, że opozycjoniści musieli mieć w ręku jakieś naprawdę silne racje i atuty.

Mimo braku konkretów, z tych powyższych cytatów możemy jednak wyłuskać kilka istotnych informacji ogólnych. Wiemy więc z nich na pewno, że:

 

a) opozycjoniści chcieli z jakiegoś powodu pozbawić Rutherforda władzy administracyjnej,

b) Rutherford usunął opozycjonistów z zarządu, ponieważ ich wybór na dyrektorów tego zarządu nie był zatwierdzony na walnym zgromadzeniu Towarzystwa Strażnica,

c) czterej dyrektorzy byli na swe stanowisko wybrani przez Russella i Rutherford o tym wiedział,

d) opozycjoniści mieli jakieś niepodważalne dokumenty, które rozsyłali po zborach,

e) opozycjoniści mieli jakąś potężną siłę przekonywania, odnośnie tego, że mają rację, skoro podzielili całe zbory i nie tylko „sporo braci” przeciągnęli na swoją stronę, ale nawet przekonali niektórych w Betel w Brooklynie.

Jakie atuty mieli więc w ręku owi „opozycjoniści”? O co dokładnie chodziło w tej całej aferze? To wszystko są bardzo ciekawe pytania, na które historyk religii powinien się starać znaleźć jak najbardziej zadowalającą odpowiedź. Jako, że Towarzystwo Strażnica nie chce nam powiedzieć o co chodziło we wspomnianej aferze, więc musieliśmy sami dowiedzieć się tego z innych kanałów. I dowiedzieliśmy się o co chodziło, w najdokładniejszych szczegółach. Niniejszy tekst ujawnia kulisy całej tej afery, dopuszczając do głosu roszczenia wspomnianych opozycjonistów.


Z dostępnych dokumentów archiwalnych wynika, że „opozycjoniści” nie tylko mieli silne argumenty po swojej stronie w tej całej sprawie, ale wynika wręcz, że mieli oni po prostu rację w swych pretensjach do Rutherforda. Rutherford postępował bowiem regularnie wbrew prawu na zasadzie którego działało powołane do istnienia przez Russella Towarzystwo Strażnica. Z dostępnych danych wynika wręcz, że Rutherford w swych posunięciach autokratycznych świadomie pogwałcił w wielu miejscach statut Towarzystwa Strażnica, do którego również udało nam się dotrzeć.


Z zachowanych danych archiwalnych wynika również jak na dłoni, że Rutherford nie tylko łamał prawo przez pogwałcenie statutu, ale wręcz w sposób świadomy manipulował i naciągał prawo stanowe do swych nieuczciwych zabiegów, mających na celu pozbawić władzy czterech dyrektorów Zarządu. Jak zobaczymy, za nimi to właśnie bowiem od początku do końca stało prawo stanowe i statutowe.


To wszystko jest to o tyle bulwersujące, że autorem całego tego spektaklu bezprawia był Rutherford, człowiek, który z wykształcenia i zawodu był prawnikiem często występującym w roli adwokata, czyli kimś na kim obowiązek poszanowania prawa ciąży ze szczególną odpowiedzialnością. Niestety, zamiast dać wzór poszanowania prawa Rutherford w tym momencie stał się ilustracją przykrej stereotypowej opinii jaka krąży o adwokatach, i która głosi, że adwokat nie tyle broni prawa i prawdy, co raczej przede wszystkim broni samego klienta i jego pieniędzy, które z czasem przecież staną się też po części własnością samego adwokata.

Rutherford pogwałcił również Testament Russella, w którym pozostawił on swoją nienaruszalną wolę odnośnie kierowania Towarzystwem. Jak zobaczymy, istnieje w literaturze Towarzystwa Strażnica nawet jego własna wypowiedź, w której Rutherford sam to przyznał (!).


Owi „opozycjoniści” występowali przeciw temu wszystkiemu i za to Rutherford pozbył się ich. Jak widzimy stały za nimi jednak bardzo poważne racje. Wiedzieli o tym ci spośród szeregów ówczesnych Świadków Jehowy, o których literatura Towarzystwa Strażnica pisała, że w sporej liczbie opowiedzieli się za opozycjonistami. Teraz rozumiemy, czemu Towarzystwo Strażnica nie chce dziś powiedzieć w swej literaturze o co dokładnie chodziło w tym sporze. My więc o tym powiemy. Będzie to relacja sporządzona na podstawie nie samej tylko antypatii i zawiści wobec Rutherforda, ale przede wszystkim na podstawie historycznej rekonstrukcji wydarzeń i dostępnych nam dokumentów prawnych samego Towarzystwa. Ukażemy, że głównym powodem sprzeciwu opozycjonistów było właśnie łamanie przez Rutherforda fundamentalnych zasad konstytucyjnych na jakich opierało się działanie Towarzystwa Strażnica. Historyczna rzetelność i obiektywizm domaga się aby zrzucić zasłonę milczenia narzuconą na tą sprawę przez Towarzystwo Strażnica i nagłośnić również powody sprzeciwu wspomnianych czterech dyrektorów Zarządu, naświetlając w ten sposób przyczyny i naturę ich protestu wobec posunięć Rutherforda.


Zatem jedziemy od początku w wypełnianiu pustki jaką uraczyło nas w tym temacie Towarzystwo Strażnica w swej literaturze.


Wspomniani czterej usunięci dyrektorzy Zarządu Towarzystwa Strażnica to: Ritchie, Wright, Hirsch, Hoskins. Na ich miejsce Rutherford powołał zastępców, oto oni: Fisher, Spill, Bohnet, MacMillan (por. Julian Grzesik, Historia Ruchu Badaczy Pisma Świętego, Lublin 1999, str. 462,480).


Powyższa książka Świadków Jehowy pt. Świadkowie Jehowy głosiciele......, podaje co prawda na stronie 65 w przypisie nazwiska czterech wspomnianych dyrektorów, wymieniając je wśród innych nazwisk siedmioosobowego Zarządu (zastępując nazwisko Hirscha nazwiskiem wybranego na jego miejsce Piersona), nie wspomina ona jednak, że to właśnie oni byli czterema dyrektorami z jakimi Rutherford wszedł w konflikt.


Jak to wszystko się zaczęło?

Spory o władzę są stare jak świat i stwierdzenie, że tym razem też o to poszło jest równie banalne, co prawdziwe. Tym razem też poszło wspomnianym panom o nic więcej jak właśnie o władzę nad Towarzystwem Strażnica, i nawet wyżej cytowana literatura Świadków Jehowy nie ukrywa, że tak było. Literatura ta na zasadzie „łapaj złodzieja” (która to zasada polega jak wiemy na wskazywaniu winnego przez rzeczywistego winowajcę, ale nie tam gdzie winowajca w rzeczywistości się znajduje) odwraca jednak kota ogonem nie mówiąc komu o tę władzę tak naprawdę chodziło.


Tak, tym razem też poszło o władzę, której Rutherford nie miał nad Towarzystwem Strażnica, ale którą bardzo chciał mieć tylko dla siebie. Rutherford nie ukrywał tego i sam to napisał gdy już było po wspomnianym konflikcie z dyrektorami:

„...działalność Towarzystwa wymaga kierownictwa jednoosobowego” (Joseph Rutherford, Harvest Siftings, str. 10, por. Julian Grzesik, Historia Ruchu......., dz. cyt., str. 477).

0x01 graphic


Prosto i bez ogródek, prawda? Jednak czy to co on w powyższym cytacie napisał było to zgodne z prawem statutowym Towarzystwa Strażnica? Nie, bowiem tymi którzy tak naprawdę byli upoważnieni do prawowitego sprawowania władzy nad Towarzystwem Strażnica byli właśnie członkowie Zarządu Towarzystwa Strażnica, w tym rzekomo opozycyjni czterej dyrektorowie z tego Zarządu, z którymi Rutherford wszedł w konflikt. Po uzasadnienie tego faktu zwróćmy się do statutu Towarzystwa Strażnica z 1884 roku.

W punkcie 7 statut stwierdza, że:

korporacja ma być kierowana przez Zarząd Dyrektorów składający się z siedmiu członków” i takie było też życzenie samego Russella (cyt. za Julian Grzesik, Historia Ruchu......., dz. cyt., str. 406. Tamże na stronach 406-407 zamieszczono kompletny tekst rzeczonego statutu Towarzystwa Strażnica z 1884 roku. Por. też tamże str. 456-458,459,475).

Ten sam punkt statutu stwierdzał, że:

„korporacja, przez swój Zarząd Dyrektorski, którego większość (...) będzie posiadała pełną władzę wydawania i uchylania przepisów wykonawczych, reguł i zarządzeń, które będą uważane za prawa korporacji (...)” (cyt. za Grzesik, tamże).

Ósmy punkt wspomnianego statutu stwierdzał, że:

„członkowie Zarządu Dyrektorów będą piastować swoje urzędy dożywotnio, chyba, że będą usunięci przez dwie trzecie udziałowców (...)” (cyt. za Grzesik, tamże, str. 407).

Te przepisy są bardzo jasne i dobitne. Oddają one władzę wykonawczą i ustawodawczą w Towarzystwie Strażnica nie w ręce jakiegoś pojedynczego człowieka, choćby nawet był nim sam prezes Towarzystwa, ale w ręce zarządu dyrektorów tegoż Towarzystwa.


Tak ogłoszono również prawem powszechnym na mocy rezolucji przyjętej w Pittsburghu 6 stycznia 1917 roku, zgodnie z którą prezes jako „wykonawca i zarządca” miał być podległy zarządowi dyrektorów.

Taka była też wola Russella, który napisał w jednej ze swych broszur, że członkowie zarządu

„powinni wyjść na czoło w przypadku mojej śmierci” (obie informacje cyt. za Julian Grzesik, Historia Ruchu......., dz. cyt., str. 467).

0x01 graphic

Russell powtarzał to wielokrotnie: po jego śmierci na czoło Towarzystwa Strażnica ma wyjść nie jakiś jeden przywódca, ktoś w rodzaju następcy Russella, tylko Zarząd Towarzystwa Strażnica. Tak właśnie Russell to rozumiał, co najdobitniej chyba stwierdził pisząc o Zarządzie w Strażnicy Syjonu z 25 kwietnia 1894 roku:

„Zamiar ten członkowie Zarządu rozumieli w pełni od początku. Ich użyteczność - zgodnie z tym zrozumieniem - wysunie się na pierwszy plan wraz z chwilą naszej [tzn. Russella lub jego żony- przyp. JL] śmierci” (str. 59, por. ten cytat w: Raymond Franz, Kryzys Sumienia, Gdynia 1997, str. 57).

Żona Russella w 1900 roku złożyła jednak rezygnację z członkostwa w Zarządzie Strażnicy (por. R. Franz, j.w., str. 57 przypis nr 17), więc już tylko sama śmierć Russella wystarczyła, aby dyrektorzy Zarządu objęli przewodnictwo nad Strażnicą. Wszystkie te prawa i przepisy były w idealnej zgodzie z 7 punktem statutu, który był prawem najwyższym Towarzystwa Strażnica. Przyznawał to swego czasu nawet sam Rutherford, który - choć potem złamał wszystkie te przepisy - to jednak jeszcze w swym przemówieniu na pogrzebie Russella oświadczył, że:

„Statut został napisany jego własną ręką i jest uważany przez ludzi znających prawo za dokument najwyższego znaczenia”.

To oświadczenie Rutherforda opublikowano nawet w pamiątkowym numerze „Strażnicy” opisującym pogrzeb Russella (cytat podaję za Julian Grzesik, Historia Ruchu......., dz. cyt., str. 465).


Ponadto powyższe przepisy statutu stwierdzają (punkt 8), że Zarząd dyrektorów Towarzystwa Strażnica będzie sprawował swoją władzę dożywotnio. Nie trudno się domyśleć, że ten przepis i wszystkie inne uchwały Strażnicy przytoczone wyżej musiały być solą w oku dla Rutherforda i jego adherentów, którzy mogliby chcieć pomóc przejąć mu całkowitą władzę nad Towarzystwem Strażnica. I tak było. Mc Millan, jeden z ówczesnych Badaczy Pisma Świętego (por. Świadkowie Jehowy głosiciele....., str. 61), koleś Rutherforda, już od samego początku był nieżyczliwy wspomnianym czterem dyrektorom posiadającym władzę nad Towarzystwem Strażnica. Jak wynika z dostępnych dokumentów, na pogrzebie Russella podszedł on do Hoskinsa, czyli właśnie do jednego z dyrektorów wspomnianego Zarządu, i powiedział:

„Nikt z was nie umie niczym kierować i powinniście zrezygnować, a jeśli nie zrezygnujecie wszyscy co do jednego, zostaniecie wykopani” (cyt. za Julian Grzesik, Historia Ruchu......., dz. cyt., str. 469).

Ta sytuacja dobrze obrazuje cynizm i jakikolwiek brak zdolności do odczuwania jakichkolwiek ludzkich uczuć wyższych u tych osobników, którzy pod skrzydłami Rutherforda za wszelką cenę chcieli zagarnąć swoją wyłączną władzę nad Towarzystwem Strażnica. Posuwali się do tego, że nawet w takim uroczystym i jedynym w swoim rodzaju momencie, jakim był pogrzeb pastora Russella, człowieka który to wszystko zaczął, zaprzątali swoją głowę nie tyle doświadczaniem najwznioślejszych ludzkich uczuć smutku i straty, co bezwzględnymi dążeniami do władzy.


Oczywiście Hoskins nie był idiotą i nie dał się zastraszyć. Doskonale znał swoje prawa i wiedział, że zgodnie ze statutem Towarzystwa Strażnica dożywotnio przysługuje mu władza dyrektorska w zarządzie, chyba, że zgodnie z wyżej cytowanym ósmym punktem statutu zarząd zostanie odwołany przez dwie trzecie udziałowców. Ale na coś takiego działający w pojedynkę Rutherford i jego klika liczyć nie mogli. Byli wtedy jeszcze za słabi. Wymyślili więc inny sposób na „wykopanie” legalnie powołanych dyrektorów, mianowicie - i wspomina o tym też powyższy cytat z książki Świadkowie Jehowy głosiciele........, (str. 67-68) zarzucili czterem niewygodnym dla nich dyrektorom, że nie byli oni wybrani na walnym zgromadzeniu Towarzystwa Strażnica.

Argument ten był jednak bezsensowny i to z kilku powodów. Po pierwsze, stawiał on Russella w świetle łamiącego prawo, a także był bez sensu dlatego, że ujawniał niekonsekwencję Rutherforda. Prawda była bowiem taka, że bez odpowiedniego głosowania powołano na stanowisko wszystkich dyrektorów Zarządu a nie tylko tych czterech, których zwolnił Rutherford (por. Julian Grzesik, Historia Ruchu......., dz. cyt., str. 458,463). Gdyby Rutherford był konsekwentny, to z wspomnianego powodu zwolniłby wszystkich dyrektorów Zarządu a nie tylko czterech. Zatem tak naprawdę nie chodziło w tym momencie Rutherfordowi o przestrzeganie prawa statutowego (które i tak już cały czas w tej sprawie łamał), tylko raczej o użycie tego prawa jako pretekstu mającego na celu pozbyć się czterech dyrektorów Zarządu.


Po drugie, obiektywizm Rutherforda w tej sprawie dodatkowo jest zdyskredytowany przez fakt, że on sam sprawował swój urząd prezesa Kazalnicy Ludowej mimo iż z dostępnych informacji wiadomo, że również nie był on wybrany na to stanowisko zgodnie z wymogiem prawa statutowego, czyli bez należytego walnego głosowania (informacja za: Julian Grzesik, Historia Ruchu......., dz. cyt., str. 467).


Zatem również i na tym przykładzie dość dobrze widać, że w całym tym sporze nie chodziło Rutherfordowi tak naprawdę o przestrzeganie prawa, chodziło raczej o wybiórcze wykorzystanie go jako broni do walki z tymi, którzy sprzeciwiali się jego bezprawnemu zagarnianiu władzy dla siebie.

Na tym nie koniec gwałcenia prawa przez Rutherforda. Hirsch i Hoskins, usunięci członkowie zarządu dyrektorów Towarzystwa Straznica byli także członkami stowarzyszenia Kazalnicy Ludowej, której przewodniczył Rutherford. Rutherford korzystając ze swej władzy w Kazalnicy postanowił się ich pozbyć nie tylko z Zarządu dyrektorów Towarzystwa Strażnica, ale także z samej Kazalnicy.

Uczynił to mimo iż w głosowaniu o wydalenie ich nie uzyskał wymaganej liczby większości głosów. Głosowanie pozostało nierozstrzygnięte, bowiem 7 z 14 głosujących było przeciwko usunięciu Hirscha i Hoskinsa z Kazalnicy (por. Julian Grzesik, Historia Ruchu......., dz. cyt., s. 470).


Ponadto z zachowanych dokumentów wiadomo, że Rutherford w tym głosowaniu w sposób nieuczciwy posłużył się głosami osób jakie nie mogły głosować, bowiem nie były wtedy na miejscu. Wykorzystanie tych głosów na zasadzie udzielonego w tej sprawie pełnomocnictwa było nieuczciwe, ponieważ pełnomocnictwa te dotyczyły tylko i wyłącznie wyboru nowych urzędników w styczniu, a nie tyczyły się usuwania kogokolwiek. P. Thomson, jeden z tych, którego głos Rutherford wykorzystał w ten właśnie sposób do usunięcia Hoskinsa i Hirscha, był oburzony gdy dowiedział się iż Rutherford posunął się do takiego nadużycia udzielonego przez Thomsona pełnomocnictwa. W liście do McMillana, którego kopię przesłał też na ręce usuniętych Hoskinsa i Hirscha napisał on w związku z rzeczonym głosowaniem, że jego głos został wykorzystany do usunięcia wspomnianych urzędników, mimo iż mógł być wykorzystany tylko do wyboru nowych urzędników w styczniu. Thomson pisał:

„O ile pamiętam, moje upoważnienie zostało dane na doroczny wybór urzędników, a nie na dokonywanie zmian w Zarządzie. W tym przypadku użyliście ich niewłaściwie, a ci bracia powinni w tej sprawie uzyskać uczciwy głos i otrzymują kopię mego listu dla ich informacji”.

Thomson był naprawdę pełen oburzenia, co widać z jego mocnych słów w tym liście skierowanych do McMillana:

Gdyby przypuszczenia miały skazywać ludzi na powieszenie, to Ty i Joseph Franklin Rutherford już dawno byście dyndali” (oba fragmenty listu cyt. za Julian Grzesik, Historia Ruchu......., dz. cyt., str. 471).

Zatem wiemy, że przynajmniej Thomson nie zgadzał się na wykorzystanie jego głosu na zasadzie pełnomocnictwa w celu usunięcia Hirscha i Hoskinsa z Kazalnicy. Z tego wynika, że Rutherford pisał więc nieprawdę w swym Harvest Siftings (Przesiewanie Żniwa), gdy stwierdzał odnośnie tego głosowania, że:

„wszyscy którzy głosowali na zasadzie pełnomocnictwa wysłali po tym listy do braci, którzy tymi pełnomocnictwami dysponowali, wyrażając swą akceptację i uznanie dla podjętych w ten sposób kroków: zatem głosy te nie tylko zostały legalnie wykorzystane (! - JL) ale później uzyskały także uznanie członków” (tekst oryginalny: „all of those who voted by proxy have since addressed letters to the brethren who held their proxies, approving the action: and thus they were not only legally cast but subsequently had the approval of the members” - tłumaczenie tekstu - JL).

W tym momencie tym bardziej trudno traktować odpowiedzi udzielane przez Rutherforda „opozycjonistom” (konkretnie była to jego odpowiedź na ich broszurę pt. Light and Darkness) w broszurze Harvest Siftings jako wiarygodne. Wszystko wskazuje na to, że była to po prostu dalsza część propagandy a nie wyjaśniania czegokolwiek. Zresztą, niżej wspomnę jeszcze o tym, że Paul Johnson, naoczny świadek całej tej sprawy wykazał, iż broszura Harvest Siftings zawiera aż 325 zafałszowań prawnego obrazu całej sprawy a Pierson, ówczesny wiceprezes Zarządu Towarzystwa Strażnica (por. Świadkowie Jehowy głosiciele........, str. 65) nazwał ją po przeczytaniu „dziełem szatana”.

Rutherford argumentował także, że nowomianowani przez niego czterej członkowie Zarządu Towarzystwa Strażnica musieli zastąpić poprzednich czterech dyrektorów Zarządu, bowiem prawo stanu Pensylwania wymaga aby przynajmniej trzech dyrektorów korporacji zarejestrowanych w tym stanie było rezydentami Kwatery Głównej. Jednak w tym punkcie Rutherford po raz kolejny naciągnął prawo do swych potrzeb, bowiem przepis ten był stosunkowo nowy i stosował się już tylko do korporacji nowo powstających a nie już istniejących, jakim było Towarzystwo Strażnica (por. Julian Grzesik, Historia Ruchu......., dz. cyt., str. 464-465,477). Prawo nie działa wstecz, o czym wie każdy, a zwłaszcza prawnik, którym był Rutherford.


Wedle jednej z publikacji Rutherford w celu przejęcia kontroli nad Towarzystwem Strażnica sfałszował regulaminy prawne regulujące działalność tegoż (por. Julian Grzesik, Historia Ruchu......., dz. cyt., str. 456).


Rutherford zaczął w końcu mniemać, że on i przychylni mu akcjonariusze są władni ustalać nowe prawodawstwo Towarzystwa Strażnica, podczas gdy nie była to prawda, bowiem wedle punktu 7 wspomnianego Towarzystwa prawo to przysługiwało tylko zarządowi dyrektorów (tamże, str. 444,457,406).


Rutherford próbował też naginać inne prawa aby skupić całą władzę nad Towarzystwem Strażnica w swych rękach. Jako prezes Kazalnicy Ludowej w Nowym Jorku, czyli innej korporacji prawnej powołanej przez Russella, próbował on pretendować do władzy nad resztą korporacji prawnych Strażnicy, w tym do władzy nad korporacją macierzystą. Uczynił to poprzez stwierdzenie, że on jako prezes jednej z korporacji podległych Towarzystwu Strażnica może po śmierci Russella stanowić o prawach w innych korporacjach (por. Julian Grzesik, Historia Ruchu......., dz. cyt., s. 445-446). Było to jednak odwrócenie prawa i porządku zarządzania korporacjami prawnymi do góry nogami, bowiem Kazalnica Ludowa była podległa Towarzystwu Strażnica, nie odwrotnie, co podkreślały notki jakimi Towarzystwo Strażnica firmowało swe listy dziękczynne. Oto treść jednej z takich notek:

„Wszystkie datki należy przysyłać do Traktatowego i biblijnego Towarzystwa Strażnica, gdyż jest to korporacja macierzysta, mająca ogólny Zarząd tego dzieła. Wszystkie inne korporacyjne (zbiorowe) nazwy używane w związku z tym dziełem są jedynie pomocnicze do Traktatowego i biblijnego Towarzystwa Strażnica” (cyt. za Julian Grzesik, Historia Ruchu......., dz. cyt., s. 472).

Podkreślał to także sam Russell w „Strażnicy” z 1 grudnia 1915, w której oświadczył na str. 359 o takich korporacjach jak Kazalnica Ludowa, iż one:

„tylko pomagają w prowadzeniu jego pracy (...) Innymi słowy Kazalnica Ludowa nie może zawierać transakcji interesowych, jak tylko przez Towarzystwo Biblijne i Traktatowe Strażnica, które zarządza, a Kazalnica Ludowa wykonuje pracę - absolutnie”.

Należy też dodać, że punkt statutu Kazalnicy Ludowej, na który powołał się Rutherford w celu uzasadnienia prawa do swej dożywotniej władzy w tej korporacji, nie mógł tyczyć się niego, bowiem wyraźnie tyczył się tylko pierwszego prezesa tej korporacji, czyli Russella (por. Julian Grzesik, Historia Ruchu......., dz. cyt., str. 446,472). Dodatkowo, nawet gdyby przepis ten tyczył się Rutherforda to i tak nie byłby on ważny, bowiem wraz z istniejącym już w tym czasie prawem stanu Nowy Jork prezesura w żadnej korporacji nie mogła być dożywotnia (Grzesik, tamże, str. 446,473). Będąc przy tych wszystkich machlojkach i wybiegach jakie stosował Rutherford warto też wspomnieć, że jeden z Świadków Jehowy o nazwisku Sturgeon miał udowodnić mu krzywoprzysięstwo. Polegało ono na tym, że Rutherford złożył pod przysięgą oświadczenie, iż w Zarządzie Towarzystwa Strażnica były cztery wakujące miejsca, choć w rzeczywistości nie było żadnego (por. Grzesik, tamże, str. 438,444,492).

W końcu, przy pomocy tych wszystkich pokrętnych zabiegów Rutherford osiągnął więc to co chciał i ogłosił usunięcie wspomnianych czterech dyrektorów z Zarządu. Zrobił to samowolnie, bez konsultacji z kimkolwiek, choć jak wyżej wspomniano, wedle ósmego punktu statutu władza dyrektorska w zarządzie przysługiwała tym dyrektorom dożywotnio i mogli być oni odwołani tylko przez dwie trzecie udziałowców. Jednakże z tego co podaje literatura przedmiotu, nigdy nie odbyło się żadne takie postępowanie z pomocą udziałowców. Wręcz przeciwnie, nawet w świetle współczesnej oficjalnej literatury Świadków Jehowy Rutherford złamał 8 punkt statutu, gdyż jak podaje powyższa książka Towarzystwa Strażnica pt. Świadkowie Jehowy głosiciele......, na str. 68:

„Rutherford, działając w ramach uprawnień przysługujących mu jako prezesowi, zastąpił ich czterema innymi osobami, (...)”.

Jakich niby „uprawnień przysługujących mu jako prezesowi”? Jest to fałsz wyssany z palca, bowiem jak widzimy w świetle wyżej przytoczonego 8 punktu statutu Towarzystwa Strażnica mówiącego o dwóch trzecich udziałowców potrzebnych do odwołania tych dyrektorów, Rutherford po prostu nie mógł mieć takiego prawa. Rutherford odebrał więc dyrektorom władzę bezprawnie z punktu widzenia statutu Towarzystwa Strażnica a ponadto wydał nowe postanowienie co do jej sprawowania, które brzmiało na korzyść jego dążeń do zagarniania władzy:

„Prezes Towarzystwa będzie zawsze Urzędem Wykonawczym i Głównym Zarządcą korporacji, mając uprawnienia kierowania jego sprawami i pracą zarówno w Ameryce, jak i poza nią” (cyt. za Julian Grzesik, Historia Ruchu......., dz. cyt., str. 460).

Na ironię zakrawa fakt, że aby zatwierdzić swoje powyższe nowe postanowienie Rutherford posłużył się nie mocą swego autorytetu tylko uchwałą Zarządu, który nie podejrzewając prezesa o złe zamiary zgodził się z przedłożonym do zatwierdzenia przepisem. Zarząd uprawomocnił także wniosek Rutherforda o powołanie Komitetu Doradczego, który miał służyć prezesowi (Grzesik, tamże, str. 460).


Inne decyzje, które Rutherford podjął samodzielnie, bez konsultacji z zarządem, to zwolnienie i odwołanie Paula Johnsona z funkcji mediatora w kwestii spornej sytuacji Świadków Jehowy w Wielkiej Brytanii, do jakiej to funkcji zresztą powołał go sam Russell (por. Julian Grzesik, Historia Ruchu......., dz. cyt., str. 442; por. też Świadkowie Jehowy głosiciele....., dz. cyt., str. 627-628).

Podobny los likwidacji, jak miało to miejsce w przypadku niewygodnych dla Rutherforda dyrektorów z Zarządu, spotyka potem Komitet Redakcyjny, który zostaje zlikwidowany (por. R. Franz, Kryzys....., str. 59 - 60; por. też Julian Grzesik, Historia Ruchu......., dz. cyt., str. 485). To też było wbrew testamentowi Russella, w którym stwierdzał on, że:


„istnienie Komitetu Redakcyjnego jest stałe”.


Ang. Strażnica z 15 czerwca 1938 roku pisała o likwidacji Komitetu Redakcyjnego, że likwidacja ta wiązała się ze sprzeciwem wobec artykułu pt. Narodziny narodu ze Strażnicy z 1925 roku:

„został on (artykuł) opublikowany, a to naprawdę znaczyło początek końca komitetu wydawniczego i wskazywało na fakt, że sam Pan kieruje swą Organizacją” (Ang. Strażnica z 15 czerwca 1938 roku, str. 185, cyt. za R. Franz, j.w., str. 60).

Nic dziwnego, że taka postawa Rutherforda wywołała więc z czasem gwałtowny sprzeciw czterech „opozycyjnych” dyrektorów Zarządu Towarzystwa Strażnica. Sprzeciw ten uwidocznił się w postaci kampanii pisania listów, bowiem to co zrobił Rutherford z Komitetem Redakcyjnym było też wbrew Woli i Testamentowi Russella opublikowanymi w Strażnicy angielskiej z 1 grudnia 1916 roku (por. Raymond Franz, Kryzys....., str. 58, 59; por. też Świadkowie Jehowy głosiciele....., str. 64; cały tekst testamentu Russella publikuje m. in. broszura Słowa Nadziei nr 23 pt. Czterej monarchowie, na str. 25 - 27; Także Julian Grzesik, Historia Ruchu......., dz. cyt., str. 360-363,475. Fragment testamentu Russella można też znaleźć w Strażnicy, rok CVIII (1987) nr 13, str. 27-28, par. 16).


Nawet wyżej cytowana książka Świadków Jehowy pt. Świadkowie Jehowy głosiciele......, stwierdza na stronie 64, że Russell w swym testamencie nakazał powołać Komitet Redakcyjny.

W swym testamencie Russell napisał, że Komitet Redakcyjny nie tylko ma istnieć zawsze, ale ponadto może wydawać zgodę na publikowanie artykułów w Strażnicy tylko wtedy, gdy żaden z jego członków nie ma co do tego obiekcji. Rutherford sprzeciwił się także i temu zaleceniu Russella i unieważnił je przez poddanie pod głosowanie zasady z testamentu Russella (!), wedle której sprzeciw jednego głosu zatrzymuje jakiś artykuł do druku (por. Julian Grzesik, Historia Ruchu......., dz. cyt., str. 482).


Russell wydając w swym testamencie zarządzenia co do sposobu prowadzenia działalności Towarzystwa Strażnica po jego śmierci uważał, że jego władza decyzyjna nad tym Towarzystwem jest całkowita i niepodważalna (wedle jednej z publikacji, Russell uważał tak od ok. 1900 roku - por. Julian Grzesik, Historia Ruchu......., dz. cyt., str. 268), że Towarzystwo to właściwie on sam i żadna jego decyzja nie potrzebuje jakiejkolwiek konsultacji z nikim, bo sama w sobie ma moc boskiego autorytetu. Zmuszony był potem to przyznać nawet sam Rutherford, który dodawał do tego, że:

„Russell wykonywał pracę w sposób Pański, każdy inny sposób pozostaje w sprzeczności ze sposobem Pańskim.....” (Strażnica, wyd. ang. z 1 marca 1923 roku, str. 68, 71, por. ten cytat w: R. Franz, Kryzys...., str. 57, 60; D. Reed, Index of Watchtower errors, Grand Rapids 1990, str. 25, 78). Tak samo niepodważalny był według Russella dokonany wybór urzędników, których potem usunął Rutherford (Strażnica Syjonu, wyd. ang. z 25 kwietnia 1894 roku, str. 59, por. R. Franz, j.w.).

Rutherford, choć w powyższej Strażnicy ang. z 1923 roku przyznawał, że decyzje podejmowane przez Russella to właściwie decyzje samego Boga, musiał jakoś poradzić sobie teraz z pewną trudnością, która powstała i którą wszyscy zaczęli wyraźnie dostrzegać. Jak bowiem pogodzić fakt zdymisjonowania przez Rutherforda pięcioosobowego Komitetu Redakcyjnego, z faktem, że powstał on na wyraźne życzenie Russella - którego wola była przecież jednocześnie wolą Pana i którą Russell wyraził w swym testamencie? Rutherford „przeskoczył” ten problem bardzo prosto. Wbrew temu co pisał wcześniej zaczął teraz twierdzić, że wola Russella nie była jednak wolą Pana, choć zarazem twierdził o nim w swych książkach, że „Umysł pastora Russella napełniony był Prawdą” (Dokonana Tajemnica, str. 427). Tym samym Rutherford musiał ostatecznie po latach przyznać, że jego działania były istotnie wbrew ostatniej Woli i testamentowi Russella, która dla Rutherforda była już bez znaczenia. Pisał on w Strażnicy ang. z 1 grudnia 1931 roku:

Było rzeczą niemożliwą prowadzić pracę Towarzystwa na chwałę i cześć Pana, w sposób przedstawiony w piśmie nazwanym Wolą” (str. 376, cyt. za R. Franz, Kryzys..., str. 61).

Rutherford, aby zdyskredytować i unieważnić testament i Wolę Russella napisał również w tejże Strażnicy:

''Praca organizacji Bożej nie podlega kontroli człowieka, nie może też być kontrolowana przez wolę żadnego stworzenia” (cyt. za Franz, j.w.).

Zauważmy, że to stwierdzenie Rutherforda jest w tym miejscu samoobalające się, bo jeśli wola Russella przestała się jakkolwiek liczyć i mieć znaczenie, to tym samym można powiedzieć, że nie powinno się liczyć też zdanie samego Rutherforda, co do sposobu zarządzania Towarzystwa Strażnica. Na tej podstawie, wszyscy ci, którzy po omówionym wyżej konflikcie Rutherforda z dyrektorami odwrócili się od Rutherforda mogli powiedzieć: jeśli nie liczy się to, co pisał Russell na temat sposobu kierowania Towarzystwem Strażnica, bo był on tylko stworzeniem, to w takim razie dlaczego kogokolwiek ma obchodzić w tym momencie też to co ma do powiedzenia Rutherford na temat sposobu zarządzania Towarzystwem Strażnica? Ci, którzy odwrócili się od Rutherforda po tym konflikcie mogli tak wtedy powiedzieć i nikt nie ma prawa ich traktować jako odstępców w tym momencie.

Jak widzieliśmy w powyższych analizach, Rutherford regularnie sprzeciwiał się postanowieniom Russella z jego testamentu a także postanowieniom Russella ze statutu Towarzystwa Strażnica. Zestawmy to więc z tym co podawała o Rutherfordzie powyższa książka Świadków Jehowy pt. Świadkowie Jehowy głosiciele......., na str. 66:

„Brat Rutherford nie zamierzał skierować organizacji na inne tory, lecz chciał dalej iść drogą wyznaczoną przez Russella (...) Ludzie ci zdawali się nie zauważać, że nie szczędzi on [tzn. Rutherford - przyp. JL] wysiłków, by trzymać się wytycznych Russella, i że dzieło się rozwija”.

Aby wytłumaczyć całą omawianą sprawę konfliktu z czterema dyrektorami Zarządu na swoją korzyść Rutherford wydał już wyżej cytowaną publikację pt. Harvest Siftings, co się tłumaczy Przesiewanie Żniwa. Paul Johnson wykazał jednak, iż zawiera ona aż 325 zafałszowań prawnego obrazu całej sprawy a Pierson, ówczesny wiceprezes Zarządu Towarzystwa Strażnica (por. Świadkowie Jehowy głosiciele........, str. 65) nazwał ją po przeczytaniu „dziełem szatana” (por. Julian Grzesik, Historia Ruchu......., dz. cyt., str. 367,455).


Aby ponownie utwierdzić swoją władzę Rutherford w 1917 roku na corocznym walnym zebraniu Towarzystwa Strażnica zarządził nowe głosowanie na którym znów przyznano mu władzę nad Towarzystwem Strażnica. Po tym głosowaniu w skład członków zarządu Towarzystwa Strażnica weszli: J. Rutherford, C. H. Anderson, W. E. Van Amburgh, A. H. Macmillan, W. E. Spill, J. A. Bohnet i G. H. Fisher. Spośród tych siedmiu członków wybrano trzyosobowe prezydium: Rutherford został prezesem, C. H. Anderson wiceprezesem, a W. E. Van Amburgh sekretarzem skarbnikiem (por. Świadkowie Jehowy głosiciele...., dz. cyt., str. 68 przypis).


Rutherford wygadał się (Światło, tom I, str. 215), że prawie cały ostatek (mała trzódka, tzw. namaszczeni) po roku 1919 składał się prawie wyłącznie z ludzi, którzy zostali Świadkami Jehowy po roku 1919. Gdzie się podziali więc ci wszyscy Świadkowie Jehowy (wtedy zwani Badaczami Pisma Świętego) sprzed roku 1919? Bardzo prawdopodobne jest to, że ogromna większość jego zwolenników odeszła z Organizacji właśnie po bezprawnym zagarnięciu przez niego władzy. W tym świetle nie ma nic dziwnego w tym, że na wyżej wspomnianym głosowaniu owa resztka pozostałych przy Rutherfordzie niedobitków zagłosowała powtórnie na swego prezesa. Reszta zwolenników Russella, stanowiąca przytłaczającą większość była już poza Organizacją. Rutherford więc obalił poprzez swoje bezprawie Russellizm i stworzył religię Świadków Jehowy jakby na nowo. W tym momencie jak żart brzmi stwierdzenie wyżej cytowanej książki pt. Świadkowie Jehowy głosiciele......, która potwierdzenie racji Rutherforda w wyżej omówionym konflikcie widzi w tym, że dzieło głoszenia posuwało się za jego kadencji naprzód (str. 66). Ponadto, jeśli potwierdzenie Bożego uznania i błogosławieństwa dla Rutherforda ma się zawierać w rozwoju działalności misyjnej Świadków Jehowy, to z tego punktu widzenia także i Islam cieszy się niebywałym Bożym błogosławieństwem, bo jest w tej chwili religią, która odnosi największe sukcesy konwersyjne w swej działalności misyjnej.


Zakończenie


Dokładne przeanalizowanie dostępnych nam danych archiwalnych i przepisów Towarzystwa Strażnica wyraźnie wskazuje, że owi czterej zwolnieni przez Rutherforda dyrektorzy Zarządu Towarzystwa Strażnica nie byli żadnymi „odstępcami”. Za nimi stało bowiem prawo a tym samym ich sprzeciw wobec niszczących ich posunięć Rutherforda był w pełni uzasadniony. Teraz wreszcie rozumiemy, czemu tak wiele zborów Świadków Jehowy z częścią brooklyńskiego Betel włącznie było w stanie przyznać im racje. Dane jakimi dysponujemy wskazują wyraźnie, że oni tę rację po prostu mieli.


Aby zagarnąć władzę Rutherford ignorował wszystko to co zakładał statut Towarzystwa Strażnica i testament Russella, który powołał do istnienia Towarzystwo Strażnica. Nic dziwnego, że członkowie Zarządu sprzeciwili się łamaniu praw jakiego dokonywano na ich oczach. Wszelkie wyjaśnienia Rutherforda w przypadku takiego postępowaniu były tu już nieistotne.

Anarchii Rutherforda w postępowaniu względem dotychczasowych praw nie można uzasadniać Bożą wolą zmian. Rozumieli to świetnie opozycyjni członkowie Zarządu i nie można im mieć za złe, że sprzeciwiali się tej anarchii. Po prostu uważali oni, że lepiej trzymać się dotychczasowych praw niż łamać je, co czynił Rutherford. Nie można więc mieć do nich pretensji, że bronili znanego im prawa, którego sami przestrzegali.


Ktoś może powiedzieć, że nie ważne jest to, że Rutherford zmieniał postanowienia Russella. Jednakże, sposób w jaki robił to Rutherford, czyli przy pomocy naciągania i bezceremonialnego gwałcenia prawa sprawia, że jego postawa jest naganna z punktu widzenia etycznego. Trudno chyba z pozycji oceny Świadka Jehowy utrzymywać, że ktoś taki znajduje uznanie w oczach Bożych. To stawia także pod znakiem zapytania kwestie tego, czy wiarygodne są doktryny religijne Rutherforda, np. nauka o Wielkiej rzeszy (por. Świadkowie Jehowy głosiciele......, str. 261) na których dziś jakby zawiesza się religia Świadków Jehowy.


Warto też zauważyć, że Rutherford przemieniając kolegialną władzę nad Towarzystwem w jedynowładztwo zrobił właśnie coś za co Świadkowie Jehowy krytykują dziś chrystianizm II wieku, który nad kolegium prezbiterów wyniósł biskupa, czyniąc tym samym z niego ich przywódcę (krytykę Świadków Jehowy wobec tego stanu rzeczy patrz w: Świadkowie Jehowy głosiciele......, str. 35-37). Z tego samego powodu Świadkowie Jehowy lubią też krytykować rzymski katolicyzm, który ma nad sobą papieża. Jak widać, powiedzenie, że historia lubi się powtarzać spełniło się tym razem na Świadkach Jehowy dzięki działaniom ich drugiego prezesa.

Uwaga: W tekście opierano się głównie na informacjach uzyskanych z opracowań historyków badających historię Badaczy Pisma Świętego, którzy opisali sprawę na bazie dostępnych jeszcze dziś dokumentów. Autor niniejszego tekstu relacjonuje więc raczej całą sprawę na bazie wspomnianych dostępnych informacji, niż zajmuje zdecydowane i ostateczne stanowisko w kwestii tego sporu (czy ostateczny osąd jak kto woli). Czytelnik jest niniejszym zachęcany do dalszego zgłębiania całej tej sprawy na miarę swych możliwości i to będzie próbował czynić też autor.

[03 2003]

16



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Żydzi chcą przejąć władzę nad światem
Kto chce przejąć władzę nad światem
05 Prezes Rutherford jako smakosz (Ruthi w akcji cz 2) 2
HTML & PHP Jak działają formularze , WAP Statystyki przez WAP, czyli jak połączyć PHP z językiem W
Pogromca stresow, czyli jak przejac kontrole nad wlasnymi emocjami
HTML & PHP Jak działają formularze , WAP Statystyki przez WAP, czyli jak połączyć PHP z językiem W
Niezbednik karierowicza czyli jak zrobic blyskotliwa kariere w wielkim miescie kajkar
Niezbednik karierowicza czyli jak zrobic blyskotliwa kariere w wielkim miescie kajkar 2
Niezbednik karierowicza czyli jak zrobic blyskotliwa kariere w wielkim miescie kajkar
Niezbednik karierowicza czyli jak zrobic blyskotliwa kariere w wielkim miescie kajkar

więcej podobnych podstron