1
FILO ZO FIA
Lista zagadni eń + o pra cowania
1. Ok reśleni e p ojęci a i zakres u filozo fii współ czes n ej
1.
Ogól na ch arakt er yst yk a poz yt ywizm u
2.
Poz yt ywi st yczn e reg uł y n auko woś ci
3.
Kon cep cj a n au ki p oz yt ywn ej i kon cep cj a filozo fii w pro grami e
poz yt ywizmu Comte’a
4.
Trz y st adi a u m ysł owego rozwoj u l udzko ś ci wedłu g Com te’a
5.
Klas yfik acja n auk w/ g Comt e’a
6.
Kon cep cj a sz częś ci a człowieka w ut yl itaryz mi e Mill a
7.
Pojęci e i granice wol noś ci j ed nost ki w p o gl ądach Mill a
8.
Pojęci e n au ki i m etafiz yk i w n eo poz yt ywi zmie Koł a Wi ed eńs k iego
9.
Kon cep cj a filozo fii w n eo poz yt ywizmi e Koł a Wi ed eńs kiego
10.
Zas ad a sp rawdz aln oś ci j ak o k r yt erium s en su w n eo poz yt ywizm ie
Koł a
Wied eńs kiego
11.
. Pro gram fiz yk alizm u w po glądach p rzed stawiciel i Koł a
Wied eńs kiego
12.
Charakt er ys t yk a szk oł y l wo wsk o-warsz awski ej
13.
Et yk a niez al eżn a Tadeu sza Kot arbi ński ego
14.
Tzw. reizm Kot arbiń skiego
15.
Ogól na ch arakt er yst yk a fi lozo fii ż yci a
16.
Met afiz yk a woli Sch openh au era
17.
Pes ym izm Schop en h au era
18.
Moraln oś ć p an ów i moraln oś ć ni ewoln ik ów w p o gl ąd ach
Nietzschego
19.
Hasło „p rzewartoś ci owani a wsz yst ki ch wart oś ci ” u Ni etzs ch ego
20.
Kon cep cj a n ad czło wi ek a w p o gl ąd ach fil o zofi czn ych Ni etzs ch ego
21.
Stosun ek Ni etzs ch ego do reli gii ch rześci j ańs kiej
22.
Kr yt yk a pozn ani a i nt el ektu al nego i ko ncepcj a i ntui cji u Bergs ona
23.
Ewol ucja twórcza i p ęd ż yci a w po gl ąd ach Bergson a
24.
Pojęci e czas u w filoz ofii Bergson a
25.
Kon cep cj a człowi eka i zagadni eni e wol no ści u Bergso na
26.
Struk tura ps ych iki i kon cep cja czł owi ek a w ps ych oanal izie Freud a
27.
Pojęci e i ro la po dświ ado moś ci w l udzki ej ps ychi ce wg
ps ycho an aliz y Freu d a
29. Funk cj e kultu r y wedłu g Freu da
30. P ojęci a ni eświ ad omoś ci zbi orowej i rola arch et yp ów u J un ga
31. P s ychol o gi a i nd ywidu al na Ad lera
32. P ro gram feno menolo gii Huss erl a
33. P ojęci e t rans cen den tal nego pod miotu u Huss erl a
34. R ed uk cj e fenom enolo giczn e u Hus serl a
35. Met od a i ntui cji ejdet yczn ej
36. Zagadni en ie id ealizmu t rans cend ent al nego u Huss erla
37. Fen om enol o gi cz ne rozu mieni e dzi eł a sztuki u In gard en a
38. Ogóln a ch arakterys t yk a egz ys t en cj ali zmu
39. P o gl ąd y Kierk egaard a n a egz yst en cj ę czło wi ek a
40. S pec yfi ka reli gij noś ci Ki erk egaard a, w t ym reli gi a t yp u A i reli gi a t yp u B
41. Głó wn e stadi a n a drodze ż ycia czł owi ek a w/ g uj ęci a Ki erk egaard a
2
42. R el acj a człowi ek a i b yt u u Heid eggera
43. Fund am ent al ne właś ciwoś ci egz ys ten cji czło wi ek a w/ g uj ęci a Hei deggera
44. Zagadni en ie egz ys tencji aut ent ycz nej i ni eaut ent yczn ej u Hei deggera
45. Int erp retacj a poj ęcia „Się” w ant ro po lo gii Heid eggera
46. R el acj a ist ot y i i stni eni a w egz yst encjalizmi e S artre’a
47. Zagadni en ie wo l noś ci w p o gl ąd ach S art re’a
48. R el acj a j edn ostk i z inn ym i j ed nost kami w/ g in terp retacji Sart re’a
49. P o gl ąd y J asp ers a na egz yst en cj ę czło wieka
50. Zagadni en ie s yt u acji grani czn ych w egz ys ten cji czło wieka w/ g J asp ers a
51. P ojęci e t rans cen den cji i zn aczen ie trans cend en cji dl a egz ys tencji
jed nost ki w/ g J asp ersa
52.P robl em absu rd al noś ci egz ys tencji czł owi ek a u C amus ’a
53. Ogóln a ch arakterys t yk a n eotom izmu j ako współ cz esn ej fil ozofii
ch rześ cij ań ski ej
54. P ojęci e j ednos tki i os ob y w p erson ali zmie M arit ain a i Mo uni era
55. Zagad nieni e wol noś ci o sob y u M ari taina.
56. Ali en acj a Narc yz a i Herkul es a u M ou niera
57.Ch arakt er ys t yk a k r yt yczn ej teorii sp oł ecz eńs twa sz koł y frankfurcki ej
58. Negat ywn a d ial ekt yk a oświ eceni a w i nterp retacji p rzed st awicieli szko ł y
fran kfurcki ej
59. Negat ywn a wizja prz yszł oś ci s poł eczeństwa w/ g szkoł y frankfurcki ej
60. P ojeci e kom unik ac yj n ego dzi ał ani a i komun ik ac yj n ej racj onalnoś ci u
Haberm as a
61. P ro ces i nd ywid u acji w ewolu cji gat u nku l udzki ego i w ż yciu jedno stek
ludzki ch wg Fromma
62. Ko ncep cj a czło wiek a i zagadni eni e m iłoś ci w p o gl ąd ach Fromm a
63. P ro blem woln oś ci i m ech anizm y u cieczki od wo lnoś ci w/ g Fromm a
64. Ist ot a k r yt yczn ego racjo nal izmu Po pp era
65. Met od a hipot et yc zno-d ed uk c yj na w po gl ądach Pop pera
66. Epis tem olo gia b ez pozn ającego po dmi otu i ko ncep cj a t rzech świat ów u
Popp era
67. P ojeci e społ eczeństwa z amk niętego i społ ecz eń stwa otwartego u Popp era
68. Kr yt yk a his to r yc yz m u i kon cep cj a inż yn i erii sp ołeczn ej u Popp era
69. Głó wn e z ałoż eni a h erm en eut yk i po -fenom enol o gi czn ej
70. R ol a j ęz yk a w ro zumieni u i int erp ret acji rzecz ywist oś ci w ujęciu
herm en eut yk i Heid eggera i Gad amera
71. P ojęci e kręgu h ermen eut yczn ego w h erm eneut yce Hei deg gera i Gad amera
72. Herm en eut ycz ne rozumi eni e jako stap iani e się ho r yzo ntó w
73. Zagadni en ie p rawd y w uj ęci u h erm en eut yk i
74. Ogól na ch arakt erys t yk a post mod erniz mu
75. P ostmo d ernist yc zna d ekons truk cja m et afiz yk i
76. Ant yracjo nal izm jak o t end en cj a post m odernizm u
77. Kr yz ys hum an izmu w/ g i nterp ret acj i przedst awici eli po st mod ern izmu
78. P ragm at yczn a k o ncep cj a p rawd y w po gl ądach Ro rt y’ego
79. St osu nek Ro rt y’e go d o zagadni en ia ob iekt ywn oś ci wi edz y, przekon ań ,
po gl ąd ów itp.
80. St osu nek Ro rt y’e go d o tzw. k art ezjań sko -lo ck e’owski ej k oncep cji um ys łu
81. Ant yrep rezentacj onizm i an t ypl at oniz m Rort y’ego
3
1. Ok reśl enie po jęci a i zak resu filo zofii współczesnej
Początek o kres u filo zofii ws pół czes n ej p rz yp adł n a l at a trz yd ziest e XIX wi eku .
Za o statni s ys t em fil ozofii n owoż ytn ej z ostała uz nana filozo fia Hegl a, fil ozofi a
wspó łcz esn a to rozwój filozo fii, któ r y n astąp ił p o śm ierci Hegl a, cz yli po 183 1.
Obsz ern y i ko ns ekwent nie st oso wan y d o an aliz y wsz ys tki ch możliw ych zj awi sk
s yst em fil ozoficzn y Hegla zos tał uzn an y za ost atni s ys t em fil ozofii n owoż ytn ej,
zgo dn y z mod el em s ys tem u fil ozoficznego , któ r y u p ro gu no woż yt noś ci
w yp racował a
filoz ofi a
racj on alist ycz na,
gł ównie
k art ezjańsk a.
S yst em
filozo fi czn y t o ob szerna, wszechs tro nni e rozbu dowan a kon cep cj a fi lozo ficz na,
która usił uj e uj ąć na p odst awie j ednej zasad y i w spo sób lo giczn ie
upo rząd ko wan y
(k ons ek wentni e
i
w ycz erpuj ąco )
cał ość
p rob lem at yk i
filozo fi czn ej. Cz yli nowoż ytn e s ys t em y fil ozofi czn e zmi erzał y do t ego, b y
opi eraj ąc si ę n a jednej zas adzie o dpo wiedzieć lub wsk az ać p ro stą d ro gę d o
znal ezienia od po wiedzi n a wsz ystk ie mo żliwe p yt an ia fil ozo ficzn e.
Po Hegl u filozo fi a euro pej sk a w is totn y spos ób zmi enił a swó j charakt er. Zmi an a
pol egała n a t ym , że na o gół prz est ał a b yć filozo fi ą zamkn ięt ych i wsz ys tko -
obejmuj ąc ych s ys t emów filozo fi czn ych , a z ami ast t ego pocz ęł a p rz ybi erać
kształt ot wart ych i w ys pecj alizo wan yc h ki erunk ów fil ozo ficz n ych, któ r ych
uwaga b ył a uki eru nko wana n a w yb raną probl em at yk ę fi lozofi czn ą. P ojęci e
kierun ku filozo fi czn ego o b ejmuj e – po pierwsz e – ko ncep cj ę filoz ofi czn ą o
ch arak terze w ys p ecj alizo wan ym (n p. fi lozofi a n au ki, czło wieka) oraz – p o
dru gie – j est to kon cep cj a o twarta, d opu s zczaj ąca ewol ucję po gl ądów i cz erpiąca
siłę dl a s wego rozwo ju z pl uralizmu różn ych po gl ądó w o raz z ci ągł ego di alo gu.
Za n aj ważniejsze kierun ki współ czesn ej filozofi i uważ a si ę n astęp uj ące ki erun ki
filozo fi czn e:
po zy tywizm,
ma rksi zm,
filozofia
ż
y cia,
feno men ologi a,
eg zys tencja lizm, ps ycho anali za i n eops ycho anali za , n eo to mizm i pers onali zm
chrześ ci jański ,
prag matyzm,
n eopo zy tywizm,
n eo ma rksizm,
filo zofia
anali ty czn a, s truk turali zm, hermeneu tyka , kry ty czny ra cjonali zm o ra z -
ro zwija ją cy si ę w ciągu os ta tnich trzydziestu l at dwu dzi esteg o wieku -
postmod ernizm.
2. Og ólna ch arakterystyka po zytywizmu
Pierwsz ym w ch ro n olo gi czn ym u jęciu kierun ki em ws pół czesn ej filozo fii b ył
poz yt ywizm. Jak o wyodrębnion y i okreś lony tą na zwą kieru nek filozoficzny,
pozy tywi zm po czął kształ towa ć się w la ta ch trzydziestych XIX wieku . W t ym
czas ie d oko nał a si ę rad yk al na p rzem iana w eu rop ejs ki ej fil o zofii, kt óra zreszt ą
kores pon do wał a z i stotn ym i zmianami w cał ej, sz eroko ro zumian ej k ultu rze.
Zmian y t e pol egał y na od ch odz eniu o d idealizmu i rom ant yzm u oraz n a
fo rmo waniu si ę tzw. poz yt ywn ego sp oso b u m yś lenia.
Za właś ciwego twórcę po zy tywi zmu uważa si ę f ran cuskieg o myśl ici el a,
Augus ta Co mte’a, któr y w sp osó b zam ierz on y ok reślił fu n dam ent al ne z as ad y
4
poz yt ywn ego sp oso b u m yśl en ia i u po wsz echnił n azwę „fi lozo fia poz yt ywn a”. W
1830 roku poczęła się uka zywa ć 6-ci o to mowa ksią żka Co mte’a pt. „Kur s
filoz ofii poz yt ywn ej ” (cał oś ć b ył a p ubli kowan a w prz eciągu 12 lat ), któ ra stał a
się szt an daro w ym dzieł em wi el ki ego ru chu o charakt erze s poł eczn ym i
kultu ro w ym , a w t ym ró wni eż i fil ozoficz n ym, o n azwie poz yt ywizm.
Poz yt ywizm b ył kierunki em fil ozoficzn ym ukształt owan ym n a grun ci e refl ek sji
filozo fi czn ej d ot ycz ącej wi edz y lu dzki ej, dokł ad niej , b ył a to refl eksj a d ot ycz ąca
tego, co moż na o kreśli ć jako n auk owe poznani e rzecz ywist ości , cz yli t ego w
jaki e s pos ób, z a p o mocą j aki ch met od i śro dkó w n au ce wol no t en i deał wi edz y
realizo wać, o raz j aki e udział w t ym może mi eć fi l ozofi a. Dążeniem
poz yt ywist ów b ył o opracowanie reg uł oraz kryterió w warto ści owania
mówi ąc ych o t ym , jaki ego rod za ju wi edza za sługu je na mi ano p ozn ania
naukowego oraz ja kiego rod za ju prob lemy lub pytan ia mog ą w ogóle by ć
przed mio tem nauki, a jaki e ni e po win n y b yć ani p rzez n auk ę ani p rzez fi lozo fię
pod ejmo wan e.
J ako wst ępn e ok reśl eni e poz yt ywizm u moż e po służ yć stwi erdzeni e, ż e
pozy tywi zm to świ atop ogląd b ezg rani czn ej ufnoś ci w po tęgę i wszech moc
nauki; j est to fil ozo fia o czekuj ąca o d n auki odp owi edzi n a wszelki e p yt ani a tak
w zakres ie wi edz y o świ eci e j ak i w od nies ieniu do zas ad p rakt yczn ego ż ycia
ludzi. Is totn ą rz eczą we wsz yst kich odmianach p oz yt ywizmu b ył d al ek o
posu nięt y minim aliz m w ujmowaniu roli filozo fii, gd y cho dzi o jej znacz eni e dl a
two rzen ia tzw. nauko wego o brazu ś wiata. Prz edst awi ci el e poz yt ywizm u
prz ycz yn il i się do u p owsz echni eni a doś ć częs tego we wsp ół czesn ej ś wiadomo ści
po gl ąd u, iż fil ozofi a nie jest n au k ą, prz yn ajmni ej ni e t ak ą, j ak inn e n au ki.
3. Pozytywistyczn e reguły naukowoś ci
W trak ci e dłu gi ego rozwoj u poz yt ywi zmu został y w yp raco wane 4 reguł y
nau ko woś ci, któ re st ał y si ę n aj ważniejsz ym i w yzn acznik ami poz yt ywist yczn ego
pod ejś ci a
do
z agadn ienia
wi edz y
nau ko wej .
Są
ni mi:
(a)
reguł a
feno menal izmu, (b ) reguła no minali zmu , (c) regu ła negu ją ca wartoś ć
poznaw czą sąd ów ocenia ją cy ch i wy powiedzi no rmaty wnych, (d) reguł a
(zasadni czej) jedn o ści n auki.
♦
Reguła f eno men ali zmu
Regu ła t a b ywa n iek ied y w yraż an a za po mocą poj ęci a poz yt ywist yczn ej zas ad y
empi r yzmu ; twó rc y filozo fii poz yt ywi st yczn ej uważali , że w poznawaniu
rzeczywis toś ci ma my prawo rejes trowa ć tylk o to, co fak ty czn ie ujawnia si ę
w doświadczeniu , czyli empiryczn e fak ty. P oz yt ywiś ci ni e uznawali istn ienia
ż
adn ych b yt ó w, kt óre nie s ą do stępn e p oznan iu zm ysło wem u, a któ re rzekom o
miał yb y b yć gł ęb sz ym i, ch o ć u kr yt ym i , a ni eki ed y wręcz cał ko wicie
niedost ęp n ymi prz ycz yn ami zj awisk , kt óre zach odz ą n a p o wierzchni rz ecz y.
Prz ykł ad ami
b ytó w,
któ re
poz yt ywiś ci
t ępil i
j ako
b ezprawn e
wtręt y,
w yk racz aj ące p oza s ferę fak tów i do świ adcz eni a, s ą „m at eri a” i „du ch ”, a obo k
nich różn e in ne, j ak np.: „ dusz a”, „su bst ancj a” , „Bó g” it p.
♦
Reguła n o min ali zmu
J est ona kons ekwen cj ą i po cho dn ą reguł y fenom en al izmu i gł osi, ż e
występują ce w teori ach naukowy ch pojęcia o góln e i różn eg o rod za ju
abstrak ty s ą pusty mi na zwa mi , za któ ry mi nie k ry ją się żadn e realni e
istni eją ce by ty . P ojęci a o góln e, j ak np. t rójk ąt w geomet rii , liczb y w
ar yt m et yce, próżni a w fiz yce, sp rawi ed liwoś ć, pi ęk no i d o bro w hu manist yce
5
itp., są w ył ączni e t worami i ntelektu, n arz ędzi ami m eto dol o gi czn ym i, s łużąc ym i
do p orz ądk owan ia i organiz owani a m at eriału do świ ad czeni a.
♦
Reguła
n egująca
warto ść
po zna wczą
wypowi edzi
o
cha rak terze
norma tywny m i oceniają cy m
Reguł ę
tę
możn a
uważać
za
k ons ek wencj ę
feno men alis t ycz nego
i
nomin alis t ycz nego rozumi eni a wiedz y. Mówi o n a o wszelki ego rodzaj u
w yp owi edzi ach, zawieraj ąc ych ocen y, oraz n ak az y lub z ak az y. Prz yk ł ad ami
taki ch w yp o wi edzi mo gą b yć zd ania w rodzaj u: „k radzież cu dzej wł asno ści j est
cz yn em zł ym ”, „n al eż y dot rz ym ywać danego sło wa”, „nie z abij aj ” itp . Wedł u g
poz yt ywist ów, żadn e doświadczeni e nie mo że nas zmus ić do akcepta cji
wypowiedzi zawiera ją cy ch oceny , nak azy lub zak azy. W do ś wiadcz eni u nie s ą
nam do stępn e żad n e b yt y, s tan y lub warto ści , jak np. d obro, zło, pi ękn o,
brz yd ot a, zło dziej st wo, cudzołó stwo itp . a t o, co ni e bi erze s ię z d oświadcz eni a,
nie m a prawa o b ecnoś ci w n au ce. Uz asad nieni a wart oś ci, ocen i no rm m ają
ch arak ter cz yst o i ns trum ent al n y, tj. ze wz ględu n a p ewn e cel e, któ re z t aki ch
cz y inn ych po wo dó w ch cem y w n asz ym ż yciu o siągać. Na p rz ykł ad zasada
mówi ąca o t ym, ż e życi e lu dzkie jes t wartością nadrz ędn ą, j es t z wielu po wod ów
godn a res pekto wani a, ni e m ożna t yl ko twi erdzi ć, ż e kr yj ą si ę z a ni ą jaki eś
niezbit e racje n au ko we, b o n au ka t aki ch racji ni e j est w st ani e d ost arcz yć.
♦
Reguła jednoś ci wi edzy – fi zykali zm
Czwart ą p oz yt ywist yczn ą reguł ą od nos zącą się d o p oznan ia nauko wego j est
reguł a zas adn icz ej jed noś ci met od y wiedz y. W yraż a on a poz yt ywi st yczn e
prześwi ad cz eni e,
ż
e
sp osob y
z dob ywania
wart oś cio wej
pod
wz ględem
nau ko w ym wi edz y s ą we wsz yst kich dzi edzin ach wiedz y zas adn iczo t akie sam e.
Poz yt ywi ści zakł ad ali, że post ęp w nauce b ędzie p ro wadz ił do stop nio wego
znoszen ia różni c m et odolo gi czn ych we wsz ys tki ch dziedzi nach wi edz y a n awet -
jak s ądzili ni ekt órz y z nich - do red u kcji wsz ystk ich nau k do jed nej , tj. do
fiz yki . Zwol enni c y tzw. fiz yk alizmu, u znaj ąc fiz yk ę za d ysc yp lin ę n au kową,
która zd oł ała w yk szt ał cić n ajb ardziej p rec yz yj ne spo sob y o pi su do świ ad cz eni a,
w yraż ali p otrz eb ę p rzekł ad ani a wsz ystki ch twi erdzeń nauk owych na t wi erdzenia
dot yczące zal eżnoś ci fiz yczn ych o raz uznawali możli woś ć prz ekł ad an ia
wsz yst kich t ermin ó w st oso wan ych w różn ych in n ych naukach n a t ermin y
fiz yk aln e. B ył czas , gd y z as ad ę fiz yk alizmu usiło wano wd raż ać w różn ych
nau kach t ak prz yro d nicz ych jak i w hu mani st yce. P rz yno sił o to cz as ami d ob re
skutk i, jak np. poj awi en ie si ę teori i beh awio r yst ycz nej w ps ycho lo gii cz y
upo wszech ni eni e si ę o bi ekt ywn ych m eto d b ad awcz ych w s ocj olo gii, al e
ostateczni e fiz yk aliz m ponió sł po rażk ę, kied y up owsz echni ła si ę świadomo ść
zasadni czej od mienn ości n auk p rz yrodn i cz ych (kt ór ych p rzedstawi ci el e t akże
nie mieli większej o cho t y redu kowan ia j ęz ykó w i m etod różn ych d ys c yp l in do
fiz yki ) i hu manist yc zn ych .
4. Kon cepcja n a uki pozy tywn ej i koncepcja fil ozo fii w prog ra mie
pozy tywi zmu Co mte’a
Comte’a wcz eśni e d oszedł do wnios ku, że n auk a w ym aga całkowi tej refo rm y i
on j est po woł an y d o tego, ab y tę refo rm ę p rz eprowadzi ć. Mi ał a to b yć refo rma,
która op rze n auk ę n a t rwał ym fund am en ci e fakt ów a uwolni ją o d m etafiz yk i.
Realizacji p om ysł u reform y cał ej n auki miał a służ yć pu blik acj a wi elot omo wego
dzieł a pt.: „Kurs fil ozo fii po zyt ywn ej” , zawi eraj ąca pro gram poz yt ywizmu. W
swoim p ro grami e Comte uzn ał, ż e i deał em n au ko woś ci, któ r ym po winn a
6
kiero wać si ę filozo fi a, a w śl ad z a ni ą i wsz yst kie i nn e s fer y ż ycia społ eczn ego ,
jest wzó r st worz on y p rz ez n auki prz yrod nicz e, któ re w swoi ch bad ani ach
opi eraj ą si ę n a faktach a od rzu cił y wsz el kie jał owe sp eku lacj e.
Comte ok reśl ał swo j ą filozo fi ę i s woj e ro zumieni e n auki t erm i nem „poz yt ywn a”,
przez
co
rozumi ał,
ż
e
nauka
zajmuje
się
wyłą czn ie
p rzed mio ta mi
rzeczywis ty mi i rozważa tylko tema ty poży teczn e, o któ r ych możn a uz ys k ać
wiedzę p ewną i ś cisł ą. Prawdziwa wi edz a ma za prz edmio t wył ączni e fakt y i to
fakt y fiz ycz n e, cz yli ci ała. Nie po winn a ona z ajmo wać si ę n a prz yk ład fakt ami
ps ychi czn ymi , po ni eważ o t ego ro dzaj u sprawach n ie m ożna wiedzieć ni czego
pewn ego . Ni e j est t o możliwe, alb owi em, zdaniem C omt e’a nie m a n au kowego
ch arak teru t ak i p ro ces pozn awcz y, w któr ym p odmio t po znani a zl ewa si ę z
przedmiot em p oznan ia. Bad ając fak t y, n auk a opi era się n a d oświ ad czeniu i ni e
w yk racz a p oza dost ępne b ezpoś redni em u pozn aniu zjawisk a, a p oza zj awi sk ami
nie m a i nn ej rzecz yw istoś ci. Dom inuj ąca w do t ych czas owej fil ozofii metafizyka
nie ma ra cji dals zego by tu, pon iewa ż f unkcjonowała ona w oparciu o bł ędn e
robi eni e by tów z a bstrak cji . Poż ywk ą dl a wsz yst kich t eo rii m et afiz ycz n ych
b yło po stul owani e is tnienia s fer y b yto wej różn ej od zjawisk , w której mi ał yb y
się znajdo wać p rawdziwe p rz ycz yn y i cel e zjawi sk em pi r yc zn ych . O sp rawach
w yk racz aj ąc ych poz a fakt y p oz yt ywizm nie ch ci ał ni c twi erdzi ć ani ni czemu
zaprz eczać. Uważ ał na p rz ykł ad , że n ie i stni ej ą żadn e racje n auk owe dl a
an gażo wani a się p o którejk olwi ek st ro n ie w wal ce ś wi atop o gl ądo wej, jaką o d
wielu wi ek ów to czą ze sob ą zwol enn ic y s pir yt u alizmu i mat erializmu . „Mat eria”
jest tak ą s am ą m et afiz ycz ną fi k cją j ak „dusza” i ni e m a żadn ych możliwoś ci,
ab y w spos ób n auk o w y d ało si ę rozs ądzi ć spó r o to, co b ył o pierwotn e lub - co
akt ual ni e j est ważni ejsze: subs tancj a du ch owa cz y s ubst an cj a mat eri al na?
Comte zapo cząt ko wał w trad ycji poz yt yw ist ycz nej d al ek o pos uni ęt y minim alizm
w pod ejś ci u do s praw y s ens u istni en ia i funk cji , jaką w poz nawaniu ś wi ata m a
do s peł ni eni a filozo fia. Uzn ał, że ws zys tkie zjawiska p odleg ają ce nauk owemu
badaniu zostały rozpa rcelowan e po międ zy n auki empiry czne i z teg o
podzia łu ni e po zo stał a żadna g rupa zjawisk, która mogł aby stanowić
przed mio t bad ań dl a filo zofii, a poz a z jawisk ami ni c już ni e is tni ej e. Wo bec
tego, cz ym filozo fi a może i cz ym po win na si ę zajmo wać? . Ru guj ąc z filozofi i
met afiz yk ę, Comt e odrzu cił także teori ę pozn ani a jako domen ę fi lozo fii,
poni eważ d ociekania na t em at t ego, cz y i jak możliwe j es t po znani e w yd ał y m u
się niepot rzebn e. Co wi ęcej, w yp arł się też lo giki, uważ ając jej do ciekani a za
jało we i o d erwan e o d fakt ów. Widzi eliś m y już wcz eśn iej , że Comt e ni e uznawał
ps ychol o gii , twi erdz ąc, że j est ni em ożl iwa j ak o n auk a, bo niep odo bn a b yć
zarazem podm iot em i prz edmio tem p oznan ia. W ten sp osób w od miani e
poz yt ywizmu, któ rą zapo cząt ko wał C o mte, z ab rakło mi ej sca ni e t yl ko dl a
filozo fii
metafiz yc znej,
ale
t akże
zost ał y
od rzu co ne
zagadni eni a
epis tem olo giczn e, lo gi czn e, met odol o gi czne i p s ycho lo gi czn e, k tó re no woż ytn a
filozo fi a uzn ała z a swoj e ważn e skł ad ni ki. Comt e wi dział t yl k o j edn o zad ani e
dla filozo fii . Miało b y nim b yć en cykl opedy czne su mowa nie i zes tawiani e
wyników nauk szczegół owych. Ograni czaj ąc si ę do t ego - s ądził Comt e -
filozo fi a moż e u ni knąć „sz alo nego ryz yk an ctwa” m etafi z yk i i o siągn ąć
„roztropn ą rezerwę p oz yt ywizm u”.
Poz yt ywn i e zori ent owan a um ys ło woś ć w yk azuj e po ko rę wob ec prz ym us u
faktó w. Fak t y są j ed yn ą n am do st ępn ą sferą rzecz ywist oś ci i n a ni ch możn a
jed yn i e b ud ować cał ą n asz a wi edzę o ś wieci e. Naczel ną regułą n auki
pozy tywn ej jes t fo rmułowani e twierdzeń, któ re s ą op arte na stwi erdzony ch
7
fakta ch. Os adz aj ąc nauk ę w ył ączn ie w sferz e fakt ów, Comte st arał si ę
prec yz yj ni e ok reśli ć jej z ad ani a, form uł ując p o gl ąd , że w yj ścio w ym zad an iem
nau ki j est ust al ani e st ał ych zwi ązkó w mi ędz y fakt ami i w yraż an ie t ych
związk ów w p ost aci praw n auk i. Prawa te w yrażaj ą albo zwi ązki po dobi eń stwa
międz y
fakt ami
albo
zwi ązki
n ast ępstwa.
Nauk a
zdo b ywa
możli woś ć
przewid ywan ia fakt ó w, któ re do pi ero zaj dą.
W ten spo sób C om te do szedł do ok reślen ia d wó ch fun k cji nau ki: funk cji
w yj aśni ania (ek spl an ac yj n a) i fu nk cji prz ewi d ywani a (pred ykt ywn a).
5. T rzy s tadi a u mys łowego ro zwoju lud zkoś ci w edług Co mt e’a
Comte u waż ał, że poz yt ywist yczn e roz umienie ś wi ata j est najdos kon al sz ym
two rem ludzk oś ci i że ludzk oś ć mo gła do ni ego doj ść do pi ero n a n aj w yższ ym
szczeb lu s woj ego rozwoju . Był autorem zn anego p rawa „trzech s tadiów ”,
będ ącego w yraz em prawi dło woś ci roz woju społ eczeństwa (także j ed nost ek
ludzki ch ), p ol egającej n a p rzech odzen iu prz ez trz y kol ej ne faz y rozwoj u,
któr ym i są: (a) faza teolog iczna , (b) faza metafizy czn a, (c) faza p ozytywna.
Faza teol ogi czna, p ostępuj ąca o d fet ysz yz m u prz ez polit eiz m do mono teizm u,
obejmuj e n aj wcześ n iejsz y et ap rozwo ju ludzk ości i odzwi erci edla n ajb ardziej
pr ym it ywn y st an um ys ło woś ci ludzi . Na t ym et api e um ys ł lud zki stawiał p yt ani a
o prz ycz yn y wsz ys tkich rzecz y, stanó w rzecz y, zj awisk, pro cesó w itp. i
odpo wi ad aj ąc na te p yt an ia (p yt ani a t yp u „dlaczego”), ludzi e konst ru owali s obi e
obraz y różn ych bó st w, a p óźniej obraz bo ga oso bo wego, kt óre im służ ył y d o
obj aśni ani a ś wiata. Bi eg ś wi ata j awił si ę im jako szereg cu dów, sprawi an ych
celowo prz ez sił y w yższe, k tóre ki erują świat em . P rzez fazę teolo giczn ą
przech odził y wsz yst kie n auk i. Zd ani em Comte’a, ni e nal eż y tej faz y t rakto wać
jak o ok resu zabob o nów i p rzesądó w, lecz jako z al ążko wą p ost ać wi edz y,
pop rzedz aj ącą jej pó źniejsz e o siągni ęci a.
Now y et ap w um ys ło w ym roz woj u lu dzko ści zap ocz ątk ował a f aza metafi zy czn a.
Na t ym etapie rozu m ludzki d ojrz ał już na t yl e, że p rzestał szukać s prawstwa
zdarz eń p oza p rz yro dą. Nadal jed n ak in teres uj e go „ gł ębsz a” n atu ra rzecz y i
nad al stawi a p yt ani a t yp u „dl aczego”. Rozum tworz y sobi e ni ej ako świ ecki e
„bóstwa”, p rz y kt ór ych p omo c y w yj aśn ia obs erwo wane zj awi ska. Są t o różn eg o
rod za ju „uk ry te” siły, moce, własno ści, które na etap ie metafizy czny m
uważan e były za p rzy czyny zda rzeń . Na p rz ykł ad ł ączenie się ci ał b ył o ki ed yś
uważan e za skut ek ch arakt er yzuj ącej j e „sił y” s ym p atii; wzro st ro ślin - to
rezu ltat ob ecn ej w nich dusz y weg et at ywn ej; zach owanie si ę zwi erząt
interp reto wano jako przejaw ob ecnoś ci w nich tzw. d usz y ani maln ej. Po dob n ymi
co do charakt eru i znaczeni a b yt ami b ył y uzn awane w fiz yce „istn oś ci ”, j ak :
flo gisto n, ci epl ik, eter i in. W s umi e, b ył y to - jak j uż o t ym b ył a mo wa -
różn ego rodz aju fik cj e, tworzo ne p rz ez ludzki um ys ł i służ ące do tłum aczenia
przebi egu zjawis k p rz yrodni cz ych . Co m te t wi erdził, że metafiz yczn y s pos ób
tłumacz eni a zjawis k prz ycz yn ił się do o gromn ego pos tępu wiedz y w różn ych
dziedzin ach n auk i, ale po p ewn ym cz asi e okazał si ę także ni edosk on ał y i został
zarzu co n y, a p rz yn ajmni ej n aj w yższ y czas , ab y s ię z ni m rozstać n a rzecz
meto d y poz yt ywn ej, która charakt er yzuj e trz ecie st ad ium u m ys ło wego rozwo ju
ludzkoś ci .
Pozytywna fa za ro zwoju ludzk oś ci t ym si ę j uż odzn acza, że na t ym etapie
um ysł lu dzki o drzu ca, d em asku jąc i ch jało woś ć i werb aliz m, sam t yp p yt ań,
któr y ch arak ter yzo wał d wi e wcz eśni ejsz e faz y. Ch odzi mi anowi ci e o p yt an ia
8
t yp u „d laczego ”. Umysł po zy tywny ni e pyta „dl aczego ” coś jes t taki e a ni e
inne lub, „dla czeg o ” dane zjawisko ma taki a nie inny przebi eg . Za mi ast
pytań typu „dla czego”, w fazi e po zy ty wnej s tawian e s ą p ytani a typu „ jak ”.
Chodzi o p yt ania od nośni e t ego , „jak ” p owst aj ą i „jak ” p rzebiegaj ą zjawis ka w
prz yrodzi e, „jaki e” dan a rz ecz posi ad a własno ści it p. Ab y znal eźć od po wiedzi
na t ego rodz aju p yt ania, u mysł zbi era fakty (n a drod ze doś wiadczeni a) i tylko
fakto m jes t go tów si ę podp orządk ować.
6. Kl asyfika cja n au k w/g Co mte’a
Comte mi ał n a uwad ze wi ele n au k up orz ądk owan ych w p ewi en s yst em. W t ym
s yst emi e od różni ał nauki abstrak cy jne i nauki konkretn e. Abst rak c yj ne
traktuj ą o o góln yc h prawach rządz ących wi elom a fakt ami prz yrod ni cz ymi.
Prawa t e p ozwalają rozumi eć i obj aśn iać p ro ces y, w w yn ik u któ r ych po wst aj ą
konk retn e, jedno stk owe rzecz y. Rz ecz y jak o j ed nost kowe fakt y są b ad an e i
opis ywan e prz ez nauki kon kret ne. Przy kłada mi nauk abs trak cy jny ch mo gą
być na p rzykład fizyka i ch emi a, na to mias t nauka mi kon kretny mi są taki e
nauki jak np. min eralo gia, bo tanik a i zool ogia . Comt e uważ ał, ż e nauki
konk retn e n ie s ą j es zcze w p ełn i u fo rmo wane; b ęd ą m o gł y si ę d opi ero rozwi nąć
w p rz yszło ści n a p o dstawi e n au k abst rakc yj n ych , od kt ór yc h s ą zal eżn e. Tot eż
twó rca poz yt ywizmu prz edst awił klas yfi kacj ę n au k, któ ra o bejm ował a j ed yn i e
nau ki ab strak c yj n e.
Za pods taw ę kla sy fikacji p rzyjął po dwójne kryteriu m, a mianowi ci e:
stopi eń o gólno ści o ra z s topi eń zło żono ści po szczególn ych nauk, do strz egaj ąc
iż złożonoś ć nauk j est od wrotni e propo rcj on aln a do i ch o g ólnoś ci . Im d an a
nau ka abs trak c yj n a jest b ardziej złoż ona, tzn. dot ycz y prawi dło woś ci lu b
pro cesó w bardzi ej złożon ych, t ym j est mni ej o gól n a. I o dwrotni e, im j est
bardzi ej o góln a, t ym zajmuj e si ę fakt ami mniej złożon ym i. I tak , n a p rz ykł ad ,
mat em at yk a, któ ra j est naj o gól ni ejsza, traktuj e o fakt ach naj pro stsz ych , zaś
socj olo gia, b ęd ąc naj mniej o góln ą, trak tuj e o fak tach n ajb ardzi ej złożo n ych.
Comte w swoi m porz ądk u kl as yfik ac yj n ym u wz ględnił sześć n au k
(abst rakc yj n ych ): za najo gólni ejs zą na ukę, traktu ją cą o wszelki ch cia ła ch,
uznał matema tyk ę; po niej u mieści ł astrono mi ę, którą ro zu miał s zeroko jak o
naukę o ru cha ch wszelki ch cia ł niebi eskich ; potem fi zyk ę i ch emię, któ re
miał za mniej o gól ne, bo odn os zą ce s i ę tylko do ciał zi emski ch, a po ni ch
nauki jes zcze mni ej og ólne, mi anowicie, bio logi ę i s ocjol ogi ę. B ył o rzecz ą
ch arak ter ys t ycz n ą, ż e Com te n a t ym n ajwcz eśni ejsz ym etapie poz yt ywizmu
uważał m at em at yk ę za b ardzo o góln ą naukę ind uk c yj ną, po d czas gd y póź niej , w
tzw. „trz eci m” poz yt ywizmi e uzn ano ją z a n auk ę an alit yczn ą, nie z ajmuj ącą si ę
fakt ami empi r yczn ymi.
Poza omó wio n ym wcz eśni ej p odwójn ym kr yt erium kl as yf ikacji n auk , tj.
mal ej ą o gól noś ci ą i wzrast aj ącą złożono ś ci ą, nauki s ą w tej kl as yfik acji ułożo n e
wedłu g p orz ądk u z al eżnoś ci n auk zn ajdu jąc ych si ę niż ej od nau k zn ajd uj ąc ych
się w yż ej w p rz yjętej hierarchii . I t ak , as tron omi a zakł ada p rawa m at em at yczn e,
fiz yk a prawa m at emat yk i i ast ron omii (mech ani ki ci ał ni ebi esk ich), ch emi a
prawa matem at yk i, ast ron omii i fiz yk i i tak d alej. Socjolo gi a, któ ra zaj muj e
miejs ce na s am ym dol e kl as yfi kacji , z akłada ob owi ąz ywani e w o bręb ie ż ycia
społ ecz nego p raw wsz ys tki ch n au k zajm ując ych w hi erarchii miejs ca p ow yż ej
socj olo gii.
9
7. Kon cep cja s zczęś cia człowi eka w u tyl ita ry zmie Milla
Głó wn e m yś li u t ylit ar yzmu et yczn ego ni e są tworem sam ego Milla, l ecz z ost ał y
przez ni ego p rzej ęt e od j ego rod ak a J erem y’ego Benth am a (1 748 -18 32 ).
Mill uzn awał gł ówn ą t ezę poz yt ywizmu, że wsz yst ki e p rawd y o świ eci e o part e
są t yl k o n a obs erwacji i d oś wiad czeniu. Najważni ejsz ą id eą ut yl it ar yzm u
Bent ham a i Mill a b ył a t ez a, iż jeżeli si ę trzy ma ć do świadczen ia, tj. tego, co
ludzi e rzeczywiście odczuwają i czy m ki eru ją si ę w s wy m praktyczny m
ż
y ciu, to trzeb a po wiedzi eć, że jedyn y m dob rem, o k tó re warto zabi ega ć jes t
szczęś ci e p ol ega ją ce na do znawaniu przyjemnoś ci i uni kaniu cierpi enia .
Każd e dzi ał ani e lu dz kie z asłu guj e n a ap robatę l ub n aganę w zależn oś ci od tego,
cz y w yk azuj e d ążn ość do powiększani a cz y raczej do po mniej szan ia sum y
szczęś ci a l udzi. Warto z au waż yć, że w ut yl it ar yz mie t ak ie ok reśleni a j ak:
szczęś ci e, p rz yj emn ość, dob ro , ko rz yś ć cz y z ys k b ył y uż ywan e zami enn ie.
Głó wn a zas ad a M ill a gł osił a: dob re jest t o, co j est p oż yt eczn e. Rozumi an a w ten
spos ób zas ada u ży teczno ści (łac. utili s - poż yt ecz n y) miał a u Milla wy mi a r
społeczny. Ni e ch od ziło mu o dob ro, sz częście cz y prz yj em n ość j edn ost ki, lecz
o sum ę sz częś ci a d l a wsz ystk ich lu dzi. Interes jednos tki musi pozos tawa ć w
zgod zi e z in teres em innych lud zi i odwro tnie, in teres sp oł eczeńs twa ma by ć
identyczny z in teresa mi jednos tek , sk ładający ch się n a to społ eczeń stwo.
Naj ważni ejszą warto ści ą jest szcz ęś cie p owsz echn e, a m oraln ość to s ys t em regu ł
zmierz aj ąc ych do m aks ym aln ego sz częścia wsz ys tki ch l udzi, prz y zał ożeniu, ż e
szczęś ci e dost ęp ne j est ró wni eż każd em u czło wi eko wi z oso b na.
W koncepcji s zczęścia Mill owi nie chodził o tylk o o przy jemno ści na tu ry
biologi cznej czy zmysł owej. Zasada uż yt eczno ści o bejm uje także swoiś ci e
ludzki e dozn ania, k tóre s ą n awet w yż ej cenion e niż te, które s ą dost ęp ne
zwierzęt om. Przy jemnoś ci są wy żs ze i niżs ze. Mill wręcz pisał, że l epi ej j est
b yć ni ezas po kojo n ym czło wi eki em ani żeli zaspo kojo n ym zwierzęci em o raz
lepi ej b yć ni ezad owolon ym So krat es em niż zad owolon ym gł upcem . Od różni ani e
prz yj emn oś ci w yż szych i niższ ych wiąż e się z k westi ą regu ł w yb oru, co w ym aga
dokł ad n ych z as ad p oró wn ywani a alt ern at ywn ych dó br. Zdaniem Mill a, w t ej
sprawie n al eż y s ię o dwoł ywać d o opini i t ych lu dzi, któ rz y na prz yk ł ad z dwó ch
dost ępn ych w dan ym prz yp adk u możli wo ści w yp róbo wali każ dą z ni ch i m o gą w
związk u z t ym b yć eks pert ami dla inn ych l udzi. W k ażd ym bądź razie Mill,
zgo dni e ze sw ym poz yt ywist yczn ym n ast awi eniem, b ył zdan ia, że warto ści
et yczn e s ą z n atu r y mierzaln e i mo żna zn al eźć sk uteczne s pos ob y i ch
porówn ywan ia ze so bą.
8. Pojęci e i g rani ce wolności jedno stki w pogląda ch Mill a
Mill zajmo wał się w sw ym ż yci u nie t yl ko pracą pisarsk ą, ale t akż e
dział aln oś cią poli t yc zną w służ bie lib eral izmu i st ąd b ardzo b lisk a b ył a mu i dea
woln oś ci. Za jmował si ę p rzed e ws zys tki m kwesti ą ob rony mo żliwie s zerokich
grani c woln oś ci jednostki w ra cjonal nie zo rgan izowany m społ eczeń stwi e.
Broni ąc
wol noś ci ,
a
także
in d ywi dualnoś ci
człowi ek a
Mill
rozu miał
jed no cześ nie ni em ożliwoś ć p rakt yczn ej realizacji ob u t ych warto ści w post aci
dosło wn ej, abs olut yst yczn ej . Wskaz ywa ł na pot rzebę p ewnego o grani czen ia
suwerennoś ci j ed no stki, pi sząc, że „ każdy jest odpowied zialny p rzed
społeczeństw em jedynie za tę częś ć swego pos tępowa nia, któ ra d oty czy
innych. W tej częś ci , która do ty czy jeg o sa mego - jes t absol utnie ni ezal eżn y;
10
ma suwerenną wład zę nad sobą , nad swoi m ci ałem i u mysł em.”
Mówi ąc o n iebezp ieczeństwie zni ewol en ia człowi eka j ak o j edn ostk i, Mil l ni e
miał n a u wadze t yl k o d esp ot yzmu p olit ycz n ego , w p os taci t otal itarn ych
przero stó w wł adz y n ad j edn ostk ą. Do ko nst yt ut ywn ej probl emat yk i wol noś ci u
Milla n al eż y jego p ro ro cze - j ak si ę ok azał o - spo strz eżeni e, że wolnoś ć jes t
zag ro żona nie tyl ko przez „tyrani ę urzędnika” , al e i przez „tyranię
panują cej opinii i nas troju ”; ni e t yle prz ez aparat po lic yj n y, il e p rz ez
„ob ycz aj ”. W dzisi ejsz ych real iach zn acz y to t yl e, co zagrożeni e wolno ści i
ind ywidu al noś ci prz ez ku ltu rę m aso wą, rekl am ę it p.
W świet le nasz ych naj nowsz ych do świ adcz eń, rzeczą szczególni e ważn ą j est
znal ezienie - zgodn ie ze sło wami Mill a - „ gran ic y up rawnion ego narusz ani a
niez ależ noś ci j edn o stki ”, po nieważ dzisiaj wid ać w yraź n ie, że n ad miern a
woln oś ć pozost awio na wsz ys tkim j ed nos tkom, ni esi e ze so bą nieb ezpi ecz eń stwo
pat olo gi i sp ołeczn ej. Sam Mill uważ ał w tej s prawie, że po pierwsze, woln oś ć
nie n adaje si ę dl a wszys tki ch ludów, l ecz dla tych jedyni e, któ re osią gnęły
już swą „pełno letność”, pod cz as gd y „despot yz m jest u prawnion ą metod ą
rządz eni a b arb arz yń cami”. Dzisi aj mo gl ib yśm y do t ego dod ać, że woln oś ć ni e
nad aj e si ę dl a wsz ystki ch j edn ost ek, l ecz t ylko dla t ych , które reprezentuj ą
pewien p oziom mo raln y i ob ywat elsk i.
Po dru gi e, form ułą Mill a um ożliwi aj ącą zach owani e post ulat u ni ezależn oś ci
jed nost ki, n ie w yk l ucz ając z arazem uz as adni on ej s poł eczn ej in terwencji , j est
ro zg rani czeni e w życiu jedno stki dwó ch sfer: p rywatn ej i publiczn ej lub –
mówią c in aczej - indywidualnej i społ eczn ej. W zwi ązku z t ym
roz grani czeni em j ed yn ym i cel ami us p rawi edli wi aj ąc ym i o grani cz ani e p rzez
społ ecz eń stwo swo b od y dzi ał ani a jedno stki jest s amoo bron a i zapo bi eżen ie
krz ywdzie i nn ych . Wolnoś ć jedno stki jest dob rem na jba rdzi ej po żądan y m,
ale jednos tka ni e żyje ni gdy w odos ob nieniu i nal eży si ę tros zczy ć o to, aby
dobro jedn ego czł o wieka ni e o zn aczał o krzywdy d rugi eg o człowiek a.
9. Pojęci e nauki i metafizyki w neopo zy tywizmi e Koła Wi ed eński ego
W 19 29 r. „ Ko ło Wied eński e” opubli kowało swó j doku men t p ro gra mowy,
nazwany „ manif estem”, pt.: „Nau kowy światopo glą d”. W „ manif eś ci e” ty m
poddano o strej, n eg atywn ej k ry ty ce cał ą doty chcza sową fil ozofi ę, u zna ją c ją
za „ metafi zy czną” i zaproponowan o persp ektywę budowan ia nowej filo zofii ,
któ ra p osiad ałaby k onsekwen tni e n auko we obli cze.
Zad aniem no wej (nauko wej ) filozo fii , b yło eli mino waniu z n auk i w yraż eń, w
t ym ró wni eż i p yt ań, p ozb awi on ych sen su, n eopo zy tywi ści wypracowali
koncepcję wyjaśni a ją cą, na czy m s enso wność twierd zeń i pytań pol eg a, o ra z
propon owali praktyczną p ro cedurę, p ozwala ją cą sprawdza ć, czy w dany m
przypadku ma my d o czynieni a z wy ra żeni em s ensowny m, miesz cząc ym si ę w
grani cach n au ki, cz y też ch odzi o p yt anie l ub t wi erdzenie pozbawio n e s ens u,
które nie n ależ y do n au ki, l ecz do met afiz yki. Za o gólne kryteriu m
sens owności p ytań i twierd zeń p rzy jęl i tzw. za sad ę sp ra wdzalnoś ci, k tó ra
głosił a, że wyrażen ie jes t wtedy s ens o wne i mi eś ci si ę w grani ca ch nauki,
kiedy mo żna p oda ć emp iryczną metod ę jego weryfika cji, tzn. ki ed y możn a
zapropo no wać em pi r ycz ną p ro cedu rę znal ezieni a o dpo wi edzi na po stawio n e
p yt ani e lu b (w p rz ypad ku twi erdzeń) ki ed y możn a ok reśli ć empi r yczn y sp osó b
potwi erdz eni a daneg o twierdz eni a, albo - jak ch ci eli ni ekt órz y, n p. Popp er -
kied y możn a ok reśl ić em pi r ycz n y sp os ób jego fal s yfik acji , cz yli w yk azani a
11
nieprawd y. W zwi ązku z zasad ą s prawdzal noś ci n eopo zy tywiś ci od ró żniali
sprawdzalno ść fak tyczną od sprawdza lności teo retyczn ej, tj. możl iwej d o
przep rowad zeni a,
cho ć
w
d an ym
czasi e
ni ew yk o nal n ej
ze
wz gl ęd ów
techni czn ych . Na prz yk ład w ok res ie m iędz ywoj en n ym – gd y n eop oz yt ywizm
znajd ował n aj więcej poz yt ywn ego uznania - p yt ani e: „ cz y po dru gi ej st ro nie
księż yca (ni ewido cz nej z Zi emi ) ist ni ej e ż yci e? ” b ył o p yt aniem po siadając ym
nau ko w y s ens , pon ieważ możn a b ył o zapro jekto wać p rakt ycz ną p ro cedu rę
pozwal ającą znaleź ć odpo wi edź n a to p ytani e, al e ze wz ględ ów t echni czn ych w
tamt ym cz asi e p ro cedu ra t a b ył a niewyk on al na. Natom iast w p rz yp adk u n a
prz ykł ad p yt ani a: „ cz y wszech świ at mi ał pocz ąt ek w cz asi e? ” neopoz yt ywiś ci
uważali , ż e n ie m a ono n auk owego s en s u, poni eważ z z as ad y, tj. zawsze i w
każd ych
waru nk ach
techni czn ych
nie
j est
możli we
zapro pon owani e
jaki egokol wi ek p rak t yczn ej p ro cedu r y, za pom ocą k tó rej m o żna b y pot wierdzi ć
lub o b alić j ak ąko lwi ek odp owi edź w tej s prawi e.
Nauk a – zaj muj e s ię sp rawdzal n ymi s prawami , met afiz yk a – zaj muj e si ę
rzeczami ni ewer yfik owaln ym i.
10. Koncep cja filo zofii w neop ozytywizmie Koł a W ied eński ego
Na mi ejs ce dotych czas owej filozofii, o cha rak terze wybitn ie metafizy czn y m,
neopo zy tywiś ci p ro ponowali mod el filo zofii n aukowej. W edłu g ich p ro gramu ,
ta n owa filozo fi a, mimo że n auk owa, nie po winn a b yć s ama n au ką j ak i nn e
nau ki.
J ej
zad ani em
ni e
jest
p oz nawani e
rzecz ywist ości
i
us tal an ie
jaki ch kol wi ek
prawd
na
temat
b ytu,
b o
p ozn awani e
rzecz ywisto ści ,
poszuki wani e i ok reś lani e prawd y o świ ecie nal eż y do tzw. n au k szcz egó ło w ych.
Opró cz nauk empiryczny ch istn ieją jes zcze nauki anal ity czne, jak l ogika i
ma tema tyk a, które nie opi erają si ę na doświadczeniu i któ ry ch zadani em ni e
jest po znawani e rzeczywistoś ci. Filozo fi a nie b ęd ąc nauk ą empir yczn ą b ad aj ącą
rzecz ywisto ść, ni e n al eż y t akż e d o gru p y nauk fo rm aln o-an ali t yczn ych .
Otóż n ade wsz ys tk o filozofia ni e jes t w ogól e nauk ą, lecz -jak powi edział
Schli ck - jes t d zi ałalnoś ci ą. Filo zofi a nie zajmu je si ę poszuk iwaniem
prawdy, l ecz jes t dział alnoś cią „pos zukują cą zna czeni a ”. J est t o rodzaj
dział aln oś ci, kt óra p olega na wsp om agan iu nauk empi r yczn yc h w i ch d ążeniu d o
odk r ywania prawd y o rzecz ywisto ści . Konk ret ni e rz ecz bi orąc, n eop oz yt ywiś ci
określ ili t ę pom ocni czą w sto sun ku do n auk i dział al noś ć filo zofii j ako l o gi czn ą
an alizę j ęz yk a n au ki , któ ra p ol ega p rzed e wsz ys tkim na w yj aśni an iu zn acz eni a
poj ęć i zd ań w ys t ęp ując ych w n auk ach empi r yczn ych o raz na elim ino waniu z
nich w yraż eń n ie p o siad aj ąc ych (em pir yczn ego ) s ensu . W pro grami e lo giczn ego
empi r yzmu filozo fi a zost ała p rzeob rażo na w dział al noś ć meto dolo gi czną n a
rzecz inn ych n au k . Do jej funk cji nal eż y t wo rzeni e i b ad ani e m eto d
uzas adn iania wi edz y, wsk az ywani e wł aś ciw ych m etod os iągani a p rawd y i
elimi nowan ia fałszu, a n ad e wsz ys tk o fil ozofi a p ełni w st osu nku d o inn ych n auk
fun kcj ę „int el ekt ual nego nadzorc y”, po legaj ącą n a b ad aniu sens own oś ci ich
poj ęć i t wi erdzeń oraz senso wno ści p yt ań i probl emó w po dejmowan ych prz ez
nau kę.
11. Zasad a sp rawd zalno ści jako kryteriu m s ensu w neop ozy tywi zmie Koł a
Wied eński eg o
12
Neopoz yt ywi ści w ypracowali kon cep cj ę w yj aśni aj ącą, na cz ym s ens own oś ć
twi erdz eń i p yt ań po lega, o raz propo no wali prakt ycz ną p ro cedurę, poz wal aj ącą
sprawdzać, cz y w dan ym p rz yp adk u mam y d o cz yni enia z w yrażeni em
sen sown ym , mieszcząc ym się w granicach n auk i. Za ogóln e k r yt erium
sen sownoś ci p yt ań i twierdz eń p rz yjęli tzw. zas adę sp ra wdzalnoś ci, kt óra
gł osił a, ż e wy ra żen ie jest wtedy s enso wne i mi eś ci s ię w gran icach n auki,
kiedy mo żna p oda ć emp iryczną metod ę jego weryfika cji, tzn. ki ed y możn a
zapropo no wać em pi r ycz ną p ro cedu rę znal ezieni a o dpo wi edzi na po stawio n e
p yt ani e lu b (w p rz ypad ku twi erdzeń) ki ed y możn a ok reśli ć empi r yczn y sp osó b
potwi erdz eni a d an ego twi erdzeni a, al b o kied y możn a ok reśli ć emp ir yczn y
spos ób
j ego
fals yfik acji,
cz yli
w ykaz ani a
ni ep rawd y.
Neop ozytywiści
odró żnia li sprawdzalnoś ć fakty czną od sprawdzalnoś ci teo retyczn ej, tj.
mo żliwej do przeprowad zeni a, cho ć w dan ym cz asi e niew yk o n aln ej ze
wz ględó w t echni czn ych .
12. Prog ra m fi zykal izmu w pogl ąda ch p rzeds tawi ci eli Koła Wied eński eg o
W po cząt kow ym okresi e rozwoj u n eop oz yt ywizmu (przed dru gą wojn ą
ś
wi ato wą) j edn ym z najb ardzi ej isto tn yc h zami erz eń j ego przedst awici eli b ył a
chęć u jednoli cenia język a nauki w ob rębi e wszys tkich na uk empiryczny ch.
B ył o to dl a ni ch waż ne, p oni eważ jedn oś ć jęz yk a mi ał a do pro wadzić d o jed noś ci
wsz yst kich nauk. Neopoz yt ywi ści uzn ali, że ujedno licen ie języka winno
poleg a ć na sp rowad zen iu język ów wszy stki ch nauk do języ ka fizyk i i n a t ym
pol egał wsp omin an y już wcz eśni ej p ro gram fiz yk alizm u, któ r y b ył n ajb ardziej
wąt pli w ym i n ajm ocn iej kr yt yk o wan ym el ement em n eo poz yt ywist yczn ego
pro gramu refo rm y n auk i. Neop oz yt ywiś ci sądzili, że ist ni eje w yraźn a p rzewaga
jęz yk a fiz yki w st os unku do j ęz yk ów ws z yst ki ch in n ych nau k, po ni eważ jęz yk
fiz yki skł ada si ę z wyraż eń o dno sząc ych się do fak tów czas o wo -p rzest rzenn ych ,
które są ś ciśl e mi erzaln e i nal eż ą do sfer y int ersu bi ekt ywn ego do świ ad czeni a.
B yl i t eż p rzekon an i, że cz ym ś m ożli w ym i p rakt yczni e w yk on aln ym j est
doko nani e prz ekł ad u termin ów wsz yst kich nauk empi r yc zn ych na t ermin y
fiz yk aln e.
Prób y
realizacji
p ro gramu
fiz yk aliz mu,
cho ć
ost ro
kr yt yk o wan e,
dop ro wadził y do p ewn ych poz yt ywn yc h efek tów w post aci no w ych t eo rii
nau ko w ych. W i ch w yni ku powstała na prz yk ład w ps ychol o gii teori a
zachowan ia zwan a „beh awior ys t yk ą” a w ob rębi e s o cjolo gi i, któ ra w o gól e
zawdzi ęcza swoje p o wst ani e poz yt ywizm owi (Co mte), po jawi ła się no wo czesn a
socj olo gia, o part a na tech nik ach ś cis ł ych bad ań sp oł eczn ych .
13. Cha rak terys tyk a s zkoły lwowsko-w ars zawski ej
Twardowski i powstanie szk oły
Ukszt ałto wani e si ę n a teren ach pol ski ch w ok resie z abo ró w, a późni ej rozwó j w
Polsce Niepod ległej tzw. szkoł y lwo ws ko-warsz awski ej, b yło prz ej awem d oś ć
powsz echn ego w cał ej Eu ro pie pano wania m od y na p o z yt ywizm, któ rego
pro gram, tak w od ni esi eni u do fil ozofii jak i w s tosu nku do inn ych d ys c yp lin ,
w yd awał si ę wi elu ó wcz esn ym i ntelektu alistom uos obi eni em nau ko woś ci.
13
Twórcą s zkoły lwowsko-warszawskiej był Ka zi mi erz T wardowski (188 6-
1938 ), wybitn y pol s ki filozof, człowiek urod zony i wyks zta łcony w Wi edniu,
uczeń Fran za Brentany (pod obn ie j ak Huss erl, z któr ym zreszt ą łącz ył a
Twardo wski ego o so bist a zn ajom oś ć; n ota b en e, od Twardows ki ego Huss erl
przejął pewi en pom ysł, kt ór y w is totn y s posó b p rz ycz yn ił si ę do w yp raco wani a
meto d y feno menolo gi czn ej ). P o uz ysk aniu habilit acji w 18 94 r., Twardowski
podj ął w yk ł ad y n a uniwers yt eci e wi ed eńskim j ako do cent pr ywatn y. P o rok u
uz ys k ał nomi nacj ę n a profes ora n adzw yc zajn ego n a Un iwers yt eci e we Lwowi e.
Za
p o cząt ek
szk o ł y
lwo ws ko -warszawski ej
u waża
s ię
fakt
p rz yj azdu
Twardo wski ego do Lwo wa i obj ęci a p rzez ni ego k ated r y filozo fii na
Uni wers yt eci e i m. J ana Kazimierz a, co mi ało miejs ce 15 list op ad a 1 895 roku .
Twardo wski włoż ył dużo w ys ił ku o rganiz ac yj n ego i w ykaz ał si ę wi el kim
tal ent em
n au cz ycielskim,
a
także
zw ykł ym
pat ri ot yc zno-o b ywat el skim
zaan gażowani em , co w s umi e do prowad ziło do ukszt ałto wania się n ajpi erw na
Uni wers yt eci e we Lwo wi e a p óźni ej w Warsz awi e i w inn ych oś ro dk ach
ak ad emi cki ch p rężn ego ś ro dowisk a po lski ej filoz ofii , od znaczaj ącego si ę
naj w yższą kult urą prac y n auk owej i powsz echni e uz nan ym i osi ągnięci ami .
Twardo wski nie s zczędził w ysi łkó w, b y w Po lsce w ykszt ał ci ć k ad rę
komp et entn ych filoz ofó w. S a m w s to s unku do filozofii przejawiał p ewną
mo ralną pos taw ę, w yra ża ją cą si ę w p rzekonaniu , że filo zof ia jes t prawdziwą
szkoł ą ducha , która kreuje cenn e ideały moralne i po trafi je sku teczni e
upowszechni ać. Ci ągnąca s ię p rzez sz ereg dziesięci oleci id eowa j edn oś ć szk oł y
lwo wsko -warsz awski ej, p ol egał a między i nn ym i n a ni ezw ykl e p oważn ym
trakto waniu d o ciekań filozo fi czn ych i nau cz ani a fil ozofii, tj. na uj mowan iu
filozo fii i j ej k rzewieni a jako mis ji i ntel ekt u aln ej, b ęd ącej zarazem mi sją
moraln ą. In ną z asł u gą t wó rc y szk oł y b yło to , że j ej przedst awici el om i
w ycho wank om
od
początku
p rz yś wiecał a
poz yt ywist yczn a
idea
„prac y
organi czn ej ” i o ri ent acja na stos owani e w prac y n au kowej el ementó w
poz yt ywist yczn ej metodol o gii .
Szkoły lwowsko-w ars zawski ej ni e charak teryzowała n igdy jakaś jedna ,
wspólna
dla
wszystki ch
doktryna
filozoficzna ;
wpro st
prz eciwn ie,
obo wiąz ywał w ni ej maks ym aln y plu raliz m zaint eres owań , t emató w i p o gl ąd ów,
a t ym , co łącz ył o ws z yst ki ch p rzedst awi cieli szk oł y l wo wsk o-warsz aws ki ej b ył o
bezk o mp ro mis owe dążeni e do prawdy i jedno ść, któ ra wyrażał a si ę w
stoso waniu j ednoli t ych zasad j asn ego i k r yt yczn ego m yśl en ia oraz prec yz yj nego
w yraż ani a m yś li w jęz yku . J ak mó wiliśm y wcz eśni ej , szkoła lwo ws ko -
warsz aws ka j ako zwart a form acj a i ntelektu aln a i stni ał a d o pocz ątk u II wojn y
ś
wi ato wej. W ok res ie wojn y i po wojn ie szko ła uległ a ro zprosz eni u w t ym
sen sie, że szereg j ej w ybi tn ych prz eds tawicieli b ądź w yj ech ało z a grani cę b ądź
zgi nęł o w w yni ku prz eśl ad owań hitl erowski ch, b ądź wreszci e w okres ie
powojenn ym rozpro sz ył o si ę p o wi el u placó wk ach w k raju . Do d atko w ym
powod em u padku zn acz eni a szkoł y w P olsce po woj en nej b ył o t rwaj ące p rzez
szereg l at id eol o gi cz ne sk aż eni e naszego ż ycia n au ko wego i podp orz ądk owan ie
warto ści p rawd y i nn ym, cz ęst o całki em n ienauko w ym warto ści om, co w
zasadni cz y spos ób z niszcz ył o fun dam en t , n a kt ór ym szk oł a w yrosł a i n a kt ór ym
jed yn i e m o gł ab y d al ej i stni eć. Na jwięk s zy ok res ro zkwitu s zkoły p rzypadł na
lata trzyd zi es te, w któr ym szkoł a osi ągnęł a najważni ejsz e rezult at y i z ys k ała
międz yn aro do wą renom ę, p rzede wsz ys tkim dzięki warszawski ej szko le
lo gi cznej, kt óra w t ym czas ie się w yk ształcił a. W su mi e mo żn a mówi ć o dwóch
stadi ach ro zwoju s zkoły : s tadiu m lwo wski m i stadiu m w ars zawski m. Dru gi
14
człon w n azwi e s zkoł y: „ -warszaws k a” m a naj po ważn iejsze uzas ad ni eni e
właśni e w t ym, ż e w lat ach trz ydzi es t ych w Warsz awi e po wst ała zn an a szkoł a
lo gi czna, kt óra na dłuższą m et ę o k azał a si ę n aj bardzi ej zn acz ąc ym odł am em
całej szko ł y l wo wsk o-warsz aws ki ej.
Prob lema tyk a szko ły lwowsko-warsza wskiej do ty czyła wielu specjalnoś ci
filozofi czn ych i d ys c yp lin n au ko w ych, g łówni e k on cent ro wał a si ę wokół l o gi ki,
meto dolo gii
n au k,
teo rii
p ozn ani a
i
ontol o gii ,
up rawi an ych
wedł u g
ch arak ter ys t ycz n ego
dl a
wsp ółcz esn ego
p oz yt ywizmu
„lo gist ycz nego ”
stereot yp u, al e w d alszej k ol ejno ści twórczoś ć p rzedst awi ci el i szkoł y dot ycz ył a
takż e et yk i, est et yki , histori i filozo fii , ps ych olo gii, p raks eolo gi i, so cjol o gii i in.
W obsz arz e t ych wsz ys tki ch d ys c yp li n i s pecj aln oś ci w t ej pols ki ej szk ol e
filozo fi czn ej, w któ rej uczn iowie Kazi mierza Twardowski ego sami st awali si ę
nau cz yci el ami i mi eli równ ie w yb it n ych jak o ni s ami u czni ów, w ok resi e d o
w yb uchu II wojn y świ at owej w yk sz tał ciło si ę pon ad 80 znakomit ych
specj alist ów o zn an ych w kraju i na świecie naz wisk ach.
Do najwybi tni ejszy ch przed stawi ci eli s zkoły lwowsko -wars zawski ej nal eżeli:
Tadeus z Kotarb ińs ki, Ka zi mi erz Ajdukiewicz, Jan łuka siewicz, Stanisł aw
Leśni ewski,
Wład ysław
Wi twicki ,
Włady sław
Ta tarki ewicz,
Stefan
Swieżawski (em . Profeso r KUL w Lu bl inie; o statni z ż yj ących z po w yższego
gro na; u r. w 190 7 r. ) i Alf red Ta rski .
Tarski i l ogika
Alfred Tars ki (19 02 -83 ), b ęd ąc lo giki em i w ycho wanki em inn ych znakomit ych
lo gik ów: Leś ni ews ki ego i Łuk asi ewicz a, stał si ę po d ko niec lat trz ydz iest ych
jed n ym z fil arów warszawsk iej szk oł y lo gi czn ej a p o ud ani u się w 1 939 rok u na
emi grację do St. Zjedno czon ych , z ys kał świat ow y roz głos. Tarski jest
powsz echni e uważ an y z a oso bę, kt óra w ywarł a d omin ując y wpł yw n a rozwó j
lo giki po II wojn i e świat owej. Zos tał pro feso rem lo giki w Uni wers yt ecie
Kal ifo rn ijski m i t am stwo rz ył zn an ą kali fo rnij sk ą szko łę lo giki . Ni e j est
bezzas adn e prz yp usz czenie, że t a n ajznaczniejsz a po II woj ni e świ at owej szk oła
lo gi czna p owst ał a w Kali fo rnii dl at ego , że z p owodu wojn y nie mo gła w p ełni
rozwi nąć się w W arszawie. Kari era n auk owa Tars kiego rozpo cz ęła si ę od
opubl iko wani a w 1 933 r. rozp raw y p t. Poj ęci e pra wd y w języka ch n au k
ded ukcyjn ych. W su mie, b ył w yb it n ym b ad aczem w dziedzini e t eo rii mno goś ci,
lo giki mat em at yczn ej i met alo giki , zwł aszcza s em ant yk i l o giczn ej. W ist otn y
spos ób p rz ycz ynił się do op racowania i sp opu lar yzo wania m etod y tzw.
stan dard owej form al izacj i teo rii. St wo rzył tzw. teo ri ę mod eli sem ant yczn ych ,
u grunto wuj ącą i po rządku jącą s em ant yk ę . R ezult at y bad ań Tarski ego p ozwoli ł y
na rozst rz ygn i ęci e ni ekt ór ych ważn ych p robl emó w lo giczn ych i s emant yczn ych ,
m in. kl as yczn ej d efini cji p rawd y o raz w ywarł y wpł yw n a rozwój l o gi czn ego
empi r yzmu , filozo fii an alit ycz nej i filoz o fii nauki.
Znakomi te są także os iągni ęcia inn ych prz edst awiciel i szkoł y lwo ws ko -
warsz aws ki ej. W szk ole ob owi ąz ywał wzorzec fil ozo fa, z go dn ie z któ r ym filozo f
powi ni en b yć w yk s ztałcon y w filozo fii i dod atk owo jeszcze w j aki ejś inn ej
d ys c ypl ini e n auk owej, a gd y chodzi o sam ą filozo fi ę, powi ni en cz uć si ę
swob odn ie we wsz ys tkich dział ach filozo fii s ys temat yczn ej , n atomi as t w j edn ym
z nich p owi nien b yć szczególni e dob r ym specj alist ą.
Tata rki ewicz i his to ria filozofii
Jedny m ze zna mi enity ch p rzeds tawi ci eli szk oły lwowsko -warszawskiej by ł
Władysł aw Tatarki ewicz (188 6-198 0). Nawi ązał kont ak t ze środo wis kiem
szkoł y d oś ć późn o, b o dopi ero p rzed h abi litacj ą w 1 911 r. J ego badani a nauko we
15
kon cent rował y s ię n a zagadn ieniach hist orii filozo fii, est et yki i historii sztuki;
al e b ył także auto rem prac z zakres u in n ych dział ów filozo fii, w t ym z zakresu
et yk i (np . dzieł o p t. „O sz cz ęś ciu”, 1 947 r.). W edług o pinii fachowców,
napisana
p rzez
Tata rki ewicza
„H isto ri a
filozofii”
jest
jedny m
z
najwybi tniejs zy ch tego typu d zi eł w li tera tu rze światowej a w Pols ce od
wielu la t jes t pods tawowy m akad emi ck i m pod ręczniki em w zakresi e his to rii
filozofii. In n e wi el k ie dzi eło Tatarki ewi cza pt. „Hi sto ri a est et yk i” jest w o gól e
przedsi ęwzi ęci em pi oni ers kim w t ej dzi edzini e w sk ali świ ato wej. Wsz yst ki e
dzieł a Wład ysł awa Tat arki ewi cz a odzn aczaj ą si ę t ym , że są dzieł ami wielki ego
uczon ego, któ rego wielk oś ć pol egał a mi ędz y i nn ym i n a t ym , ze pot rafił nawet o
sprawach n ajt rud niej sz ych pis ać naj proś ciej j ak to t yl ko j est możliwe.
Ko ta rbińsk i i fil ozo fia „ś cisł a”
Do n ajw yb it ni ejsz ych p rzedst awi ci eli szkoł y l wo wsko -warszawsk iej nal eż ał
takż e Tad eus z Ko ta rbiński (1 88 6-1 9 81), o kt ór ym po wiada si ę, że b ył
naj w yb itni ejsz ym sp adk obi ercą d yd akt yc znej p asji i d yd akt yc zn ych umi ej ętno ści
„nau cz yciela
nau czyci eli ”,
cz yli
Kazimierz a
Twardo wskiego.
Al e
b ył
Kot arbińs ki prz ed e wsz ys tkim znako mit ym pols kim fil ozofem, lo giki em i
pioni erskim u czon ym w zak resi e prak seolo gii , cz yli lo giki s prawnego dział ania
(„Trakt at o d obr ej robo ci e”, 1 95 5 r. ). Dzi ał aln oś ć nau kowo-d yd akt ycz na
Kot arbińs ki ego w ywarł a wielki wpł yw n a filozo fi ę o raz kultu rę lo gicz no -
sem ant yczn ą w Pol sce. W zak resi e tz w. „ś cisł ej filozo fii ” (onto lo gi a t eo ri a
poznani a i et yk a) sformułował równi eż koncep cję fil ozoficzną, n azwaną
„konkrety zmem” i „rei zmem”, a w swych p ra ca ch ety czn ych rozwi jał
prog ra m etyki o na zwie „ etyka ni ezal eżna”.
Is tot ą
k on cepcji
filozo fi cznej
Kot arbińs ki ego
o kreśl an ej
n azwam i
„konkrety zm” lub „ reizm” (łac. res , rei - rzecz) b ył o t wi erdz eni e o ch arakt erz e
ontol o gi czn ym , głos zące, że realne is tnieni e przysłu guje jedyni e rzeczo m
(konk reto m); ni e przysłu guje ono nato mi as t zd arzenio m, stosunko m,
własnoś cio m, s tan o m i tp. W pł asz cz yź nie l o gi czn ej k on cepcj a t a p ostul ował a
defini c yj n e sp rowa dzani e zwro tów zawierający ch tzw. nazwy po zorn e
(ono ma toid y, hipo sta zy ) do taki ch zwro tów języko wych, w któ ry ch
występują wyłą czni e na zwy rzeczy .
Jako filozof i nauczy ci el akad emi cki, Tadeus z Ko ta rbińs ki odeg rał ważn ą
rol ę w kształ towan iu poglądów kilku pokoleń swy ch uczniów i słucha czy.
Poz yt ywn e znaczeni e mi ał zaró wn o j ego reizm, któ r y st ał na s traż y ś cis łoś ci
jęz yk a, j ak i u niwersalis t ycz na, bo ad resowan a do wsz ys tki ch - wi erz ąc ych i
niewi erz ąc ych - et yk a d ob rego opi ek uńst wa.
Gd y chodzi o tzw. et yk ę ni ez ależ ną Kotarbiń ski ego, któ ra b ył a dru gim ważn ym
osiągni ęci em filoz ofa, to j ej istot ą jest pozy tywny wzo rzec ety czn y, na zywany
przez Ko ta rbińsk i ego „id eał em spo legliw ego opi ekun a” lub „ ideałem
dobrego opi ekuna ” . Obie t e naz w y b ył y uż ywan e zami enn ie. Ze wz gl ęd u na
dru gą n azwę, k on cepcj ę Kot arbińs ki ego prz edst awia si ę czas ami j ak o et yk ę
„dobrego op iekuń st wa”. Ki eruj ąc się wzorcem „spo legliwego ” l ub „do brego
opi eku na”, możn a stosu nko wo ł atwo odpo wi edzi eć n a p yt an ie, jak nal eż y
post ąpi ć w j aki ejś konk ret n ej s ytu acj i lub - jak w o góle zawsz e nal eż y
post ępo wać.
14. E tyk a ni ezal eżn a Tad eus za Kotarb i ńskieg o
16
Gd y chodzi o tzw. et yk ę ni ez ależ ną Kotarbiń ski ego, któ ra b ył a dru gim ważn ym
osiągni ęci em filoz ofa, to j ej istot ą jest pozy tywny wzo rzec ety czn y, na zywany
przez Ko ta rbińsk i ego „id eał em spo legliw ego opi ekun a” lub „ ideałem
dobrego opi ekuna ” . Obie t e naz w y b ył y uż ywan e zami enn ie. Ze wz gl ęd u na
dru gą n azwę, k on cepcj ę Kot arbińs ki ego prz edst awia si ę czas ami j ak o et yk ę
„dobrego op iekuń st wa”. Ki eruj ąc się wzorcem „spo legliwego ” l ub „do brego
opi eku na”, możn a stosu nko wo ł atwo odpo wi edzi eć n a p yt an ie, jak nal eż y
post ąpi ć w j aki ejś konk ret n ej s ytu acj i lub - jak w o góle zawsz e nal eż y
post ępo wać. Kot arbi ński uważał, ż e „ czcig odnie pos tępu je ten , k to d ział a w
sposób odpowiada jący motywacji ży czliwego opiekun a, na któreg o mo żna
liczy ć w trudny ch okoli czn oś cia ch”. Et yk a ni ez ależn a „żąda po p ro stu i
stan owczo, ab yś m y się zach ow ywali zawsze i wz ględem każdego t ak , jak b y to
odpo wi ad ało
p ost awie
dob rego
o pi eku na. ”
W
pogl ądach
ety czn ych
Ko ta rbińsk iego
można
ła two
zau waży ć
echa
na jl eps zy ch
trady cji
europejski eg o hu manizmu. Międ zy in ny m widać w nich wpływ Sokratesa i
Epikura, dal ej, wpł yw utyli ta ry stów a ngiel skich Ben tha ma i J . St. Mill a a
za ra zem, obok nich wpływ zwalcza ją cego u tyli ta ry zm Ka nta. Na p rz ykł ad ,
w yraźni e
Kanto ws ki
mot yw,
n awi ązuj ąc y
do
zn an ego
„imp erat ywu
prakt yczn ego”, , ,zawiera p rzedst awieni e p rzez Ko tarbi ńsk iego ist ot y et yk i
niez ależ nej w po staci h asł a: „Post ęp uj m y t ak, b y w sp oł eczeństwie p rz ez nas
kształt owan ym wzbu dzać, rozwij ać i ut rwal ać mot ywację, ch arak ter ys t ycz ną d la
post aw y dob rego op iek uńst wa. ” Także postu lat aut onom icz noś ci et yk i , któ r y
został uwz ględnio n y w sam ej n azwi e „et yk a ni ezal eżn a”, po ch odzi z t ych
sam ych , n aj w ybi tni ejsz ych trad ycj i eu ro pejs ki ego hum anizm u. Pod po jęci em
etyki niezal eżnej Kota rbiński ro zu mi ał etyk ę czy sto lai cką, wolną od zało żeń
religi jny ch, po nieważ uważał , że do et yki miłoś ci bliźni ego nie jest p otrz eb na
rel i gi a. „ Życzliwoś ć, prawoś ć, odwaga, d zielno ść, op ano wani e, go dno ść własn a
– pis ał Tad eusz Kot arbińs ki - nie dl at ego zas łu gują n a szacunek, ż e t ego ż ąd a
Op atrzn oś ć.. ., ani n ie dl at ego , b y prak t yk uj ąc owe cno t y z bawiać d usz e dl a
rzek om ego ż ycia p rz yszł ego, l ecz p o p rost u d lat ego, że po stęp ować w d u chu
dob rego opi ek uńst wa j est czci godn e, a p ostępo wać wedl e mo t ywacji p rz eci wn ej
- h ani ebni e. ”
15. T zw. rei zm Ko ta rbiński ego
Is tot ą
k on cepcji
filozo fi cznej
Kot arbińs ki ego
o kreśl an ej
n azwam i
„konkrety zm” lub „ reizm” (łac. res , rei - rzecz) b ył o t wi erdz eni e o ch arakt erz e
ontol o gi czn ym , głos zące, że realne is tnieni e przysłu guje jedyni e rzeczo m
(konk reto m); ni e przysłu guje ono nato mi as t zd arzenio m, stosunko m,
własnoś cio m, s tan o m i tp. W pł asz cz yź nie l o gi czn ej k on cepcj a t a p ostul ował a
defini c yj n e sp rowa dzani e zwro tów zawierający ch tzw. nazwy po zorn e
(ono ma toid y, hipo sta zy ) do taki ch zwro tów języko wych, w któ ry ch
występują wyłą czn ie na zwy rzeczy. Stano wis ko reizmu b ył o w ym ierzon e
przeci wko tzw. hi p ostazo m j ęz yko w ym . Bio rą si ę o ne st ąd, że ni eki ed y w
spos ób bezp ods tawn y prz yp isuj em y realn e istni eni e tworom j ęz yk ow ym
oznaczaj ąc ym stan y, zdarz eni a, cech y s t osun ki itp . i w z wiązku z t ym w s pos ób
nieuprawni on y
uż ywam y
t ych
słó w
jak o
rzeczowni ków
w
nasz ych
w yp owi edzi ach o rzecz ywist oś ci. P rz ykładami t aki ch hip ostaz, cz yli n azw
pozorn ych, są sło wa jak „zdro wi e”, „ gni ew”, „w yb u ch ”, sprawiedliwoś ć i
wszel ki e in ne two r y „t yl ko pom yś l ane”, np. p rzedmio t y m atemat ycz ne,
17
przedmiot y int en cjo nal ne (wedł u g rozu mieni a fenom eno lo gów), po wsz echnik i,
abst rakt y itd . Ko ta rbiński uwa żał, że jest mo żliwe i w i mi ę językow ej
precy zji powinno się tak postępowa ć, by wszelki e te nazwy pozo rn e
(hipos ta zy , ono ma toidy) redukowa ć, czyli sp rowad za ć do na zw rzeczy .
Prakt yczni e miał o to przebi egać w taki s posó b, że w yp o wied zi, które zawi erają
tego t yp u n azw y będzi e si ę p rzekł adać na w yp o wi edzi , w kt ór ych b ęd ą
w yst ęp ował y t yl ko n azw y ko nk ret n ych rz ecz y. Na p rz ykł ad zd ani e s twi erdzaj ące
coś o stani e cz y zdarz eniu : „ Wybu ch Wezu wiu sza zn iszcz ył Pom pej e i
Herk ulanum ” p rzeł o ż y si ę n a zd ani e, w któr ym s ą t ylk o n azw y ko nkret ów, a
nad e wsz ystk o podm iot zdani a b ędzi e n azwą ko nk ret n ej rzecz y. Po p rzełożeniu
będzi e to zd ani e: „Wezuwiusz w yb uch nął tak, że zn iszcz ył Pom pej e i
Herk ulanum ”. Ko ncep cj a reizmu , mimo że ni e b ył a powszech nie ak cept owan a w
szkole l wowsko -wars z
awski ej, sp ełni ał a p o ż yt eczną funk cj ę o cz ysz czani a filozo fii z b ytó w p ozorn ych,
elimi nowan ia j ało w ych sp orów, fu nk cj ę kor yguj ącą męt ne wyp o wiedzi, zbędn e
pusto sło wie it p. W tym k ont ekś ci e mo żn a też okreś lić reizm Kotarbiń skiego
jako jedną z najba rdzi ej radykaln ych i nterp reta cji pozyty wisty czn ej reguły
no minal izmu, która – jak wiemy - ob ok trzech inny ch reguł naukowoś ci,
była wy zna czn ikiem pozytywistyczn ego myśl enia .
16. O góln a cha rak terys tyk a filo zofii ży cia
Fil ozofi a
ż
yci a
j est
kieru nki em
fi lozofii
ws pół czesn ej,
któ r y
n ależy
ro zpa trywać w ra mach szers zej ca łoś ci , jaką w eu rop ejski ej kultu rze był a
epoka moderni zmu . Ep ok a t a prz yp adł a na sch ył ek X IX i p o czątek XX wi eku .
Filo zofia ży cia sta nowiła inspira cję i teorety czn o-ideolo giczną podbud owę
dla zjawisk , po staw i treś ci wy ra żan ych w wielu d zi edzin a ch kul tury, jak n p.
literatu ra, sztuki pl ast yczn e, t eatr, a nawet reli gi a. Mod ern izm wyra żał i
upowszechni ał za p o mo cą różn ych ś ro dków świado moś ć g łęboki eg o k ry zysu
cywili za cji, nauki i kultury . Pro pago wał pos tawę protestu i buntu p rzeci wko
tzw. kultu rz e mi esz czański ej, kt órą mo derniś ci u waż ali za „sztuczn ą p ro tez ę”,
przesł ani aj ącą czło wiek owi p rawd ę o ż yciu . Kultu ra t a j est , ich zd ani em, n a
wsk roś z afał szowan a i repres yj n a. R uch mod ernist ycz n y ni szcz ył o pt ymizm i
obn ażał pozo rno ść warto ści ws pół czes n ej c ywilizacji i kult ur y, uk ształt owan ej
na
gru n cie
z ałoż eń
w yp raco wan ych
prz ez
fil ozofi e
racj on alist yczn e
i
poz yt ywist yczn e. Mo derniś ci w ysz yd zali ideolo gi ę racjon aliz mu, p oz yt ywizmu i
scj ent yzm u z i ch wi arą w rozum, pos tęp , kult n auki i t echni ki. S zukali d ró g i
sposobów ob rony prawdziwi e ludzki ch wartoś ci. St arali się do trz eć d o
gł ębsz ych wars tw cz łowi eczeń stwa, któ re prz es ądz ają o czło wiek u j ako o isto ci e
ż
yj ącej i twó rczej . S ztanda rowy m h asł em modernis tów był o ży ci e, ro zu mian e
jako twó rcza siła i spontan iczna ak tyw ność czł owieka . Z t ego h asł a w yn ik ało
międz y inn ym i t o , iż moderni zm szukał rzeczywis ty ch sił i mo cy
kształ tujących świa t i byt czł owieka w sferze woli i na miętno ści, a nie w
sferze ro zu mu i za chowań racjon alny ch .
17. Metafizyka woli Schop enhau era
Fil ozofi a S ch op enh auera pos iadała w yb i tnie met afiz ycz n y charakt er, po ni eważ
jej na jwa żniejs zy m pytani em był o klas yczne py tani e meta fizy czn ej filo zofii :
czy m jes t świa t jako ca łoś ć lub co s ta nowi jego p rawdzi wą naturę. Udzi elił
18
na t o p yt ani e d woj aki ej odp owi ed zi: świat jes t w olą i świat jes t
przeds tawi eniem
l ub
wyobrażeni em.
Dalsz ą
charakt erys t yk ę
p o gl ądó w
Scho penh au era rozp ocznijm y od dru gi ego st wierdz eni a, mó wiącego o t ym , że
„świat jest p rzedst awieni em”. S chop enhauer chci ał p rzez to powied zi eć, że z
pewneg o punktu widzenia, k tó ry w isto ci e rzeczy był punktem widzenia
I mmanu ela Kanta, z który m Sch openhauer si ę zgad zał , świa t o k tó ry m
ma my p rawo si ę wypowiadać, jes t w grun ci e rzeczy tylko n as zy m
przeds tawi eniem. Od Kant a p rzejął po gl ąd na z agad nieni e p oznan ia, z god ni e z
któr ym p ozn awan a przez nas rzecz ywi s tość ni e j est ni cz ym inn ym , j ak t ylk o
sumą n asz ych prz ed stawień lub w yo braż eń, k tóre p ojawi aj ą się w n as s am ych
jak o podm iot ach poz nan ia. Um ys ł czło wi ek a ni e pozn aj e świ at a takiego, j aki m
on jest w swej ist o ci e, l ecz z ab arwi a ś wiat swoją wł asn ą nat urą. J ak mówił
Kant: ni e pozn aj em y ś wi ata „w so bi e”, lecz pozn aj em y t yl ko świ at „dl a nas ”,
sko rel owan y z nasz ymi ludzk imi spos ob ami p ercep cji i rozu mieni a. W p ro cesi e
poznawani a rz ecz yw istoś ci ni e ma możl iwoś ci od dziel eni a t ego , co j est t ylk o
przedmiot em pozn ania od t ego , co n al eż y do pod miotu pozn ani a. Nas ze
przeds tawi enie świ ata ob ejmu je to, co należy do sa meg o świata o ra z to , co
pochod zi od n as l udzi, w yp os ażon ych w ok reślo ne wł ad ze p oznawcze i w
określ on e sp oso b y fu nkcjon owani a t ych władz. T yl e zapoż ycz eń od Kanta. Dal ej
dro gi Schop en hauera i Kant a rozeszły s ię. Kant st an ął na st an owis ku,
naz ywan ym agn ost yc yz m em uzn aj ąc, że n ie ma m ożliwo ści p rzed arci a się p rz ez
sferę zjawis k do świ ata „ rzecz y w sobi e”, cz yli tzw. „noum enów”.
Schop enhau er uznał to za możli we i s formuł ował jako w łasne ro zwini ęci e
filozofii Kanta pog l ąd filozoficzny , któ ry mo że by ć na zwa ny „ metafi zy czn y m
wolunta ry zmem” l u b „ metafi zyką woli” .
Wedłu g Schop en hau era, ni e moż em y dot rzeć d o świat a „s am ego w s obi e” id ąc
do ni ego wp ro st, b ez poś rednio , st araj ąc s ię go uchw yci ć od zewn ątrz, z a po mo cą
nasz ych zm ys łó w i opierającego się n a ni ch rozumu . Is tniej e j edn ak i nn y
spos ób dot arci a do świ ata, któ r y S ch op enh au er naz ywał „wrot ami do p rawd y”
oraz „wąski mi d rzwi ami do prawd y”. Schop enh au er uznał , ż e do is to ty rzeczy ,
do której ni e mo żemy przenikną ć „z zewnątrz”, mo żemy do jś ć „ od
wewnątrz”, tj. wni kają c w n as sa my ch, p oni eważ my będą c pod mio ta mi
poznani a, jes teś my za ra zem tak że p rzed mio ta mi, k tó re powi nn y zost ać
poznan e prz ed wsz ys tkimi i nn ym i p rzedmi otami. W n as z ym z asi ęgu j est
samo wi edz a będąca najp ewni ejsz ym źródł em p rawd y. Tę wiedz ę o sobi e
osiągam y w akt ach bezpo śred ni ego od cz uwani a, któ re s ą rod zajem „źród łowej ”
intui cji, daj ącej n am wiedzę p ewni ejsz ą aniż eli t a, kt óra p o chodzi o d zm ysłó w i
rozumu . Uz ys k an a n a d rodz e int uicji s amowi edz a uś wi ad am ia n am to , cz ym m y
jest eśm y, co jest n as zą prawdziwą n atu rą a to, cz ym m y j est eśm y, j est zarazem
prawdziwą naturą cał ego ś wi ata, poni eważ u po dst aw cał ej wiel oś ci zjawisk,
które s kł ad ają si ę n a ś wiat , l eż y j edn a nat ura, wsp óln a wszys tkim b yto m. Na
t ych p rzes łank ach S chop enh au er zbu do wał swoją fil ozo fię wol unt ar yzm u, któ rej
gł ówną t ezą b ył o t wi erdzen ie, ż e na szą p rawdziwą is to tą jako lud zi i zara zem
isto tą świa ta jak o całoś ci jest wola.
Scho penh au er pi sał , że dzi ęki s amo wiedz y pł yn ącej z intu icji, uś wi ad ami am
sobi e, że wszelk ie moje zewn ęt rzn e dział ani a są zawsz e rezult at em moj ego
ch ceni a, cz yl i p rzej awem m ojej woli ; są uprz edmi oto wion ą wolą. Z kol ei moj a
ind ywidu al na wol a j est t yl ko j ed nost ko wym prz yp adki em j ed nej i p owszechn ej
woli, któ rej prz ej awem s ą wsz ystk ie sił y, mo ce i dział ania o becn e w całej
prz yrodzi e. Wo la jest osnową całej rzeczywistoś ci; jes t jedyną si łą sprawczą
19
w skali Uniwersu m.
Scho penh au er d ost rzegał prz ej aw y t ej s amej uni wers aln ej w skal i cał ego b ytu
woli w bodź cu, dzięki któ remu i gł a m agnet yczn a z wraca si ę zawsz e k u p ółno c y,
w zj awi sk ach p rz yc iągani a i odp ych ani a, w sil e grawit acji , w i nst yn kt ach
zwierzęc ych , w l udz kich p ragni eni ach it p. Uważał, że gdziekolwi ek b y się ni e
spoj rzał o, sk ądk olwiek ni e brało b y si ę prz yk ładó w, cz y b ędzie to s fera
nieorganiczn a cz y o rgani czn a, ś wiadom ości owa cz y pozb awion a świ ad omoś ci ,
wszęd zi e zna jdujemy empi ry czne potwi erd zeni e tezy , że zjawiska s tanowią
przejaw jedn ej metafizy czn ej woli. Ogól nemu poj ęciu woli S ch op en hauer
nad awał bliższ e ko n kret yz acj e, ok reśl aj ąc n a p rz ykł ad wo lę jak o „ślep y pęd”,
„bezkres n e d ążeni e”, „wi eczn e st awanie s ię”. Dalej , dowodził, ż e ta
powszechn a wola jest p owszechną „wol ą ży cia” , p oni eważ wola przejawia się
w zjawiska ch, k tó re zda ją si ę by ć podp orządkowan e jedn emu celowi, k tó ry m
jest powstani e, p odtrzy mywani e i ro zwój ży ci a. S ch op enh auer p od awał li czne
prz ykł ad y p rzej awiania si ę w prz yro dzie wo li ż yci a, któ re w jego rozumi eniu
miał y b yć świ ad ect wem t ego, że p rz yr oda w ni ezw yk le „p rzem yś l an y” sp osó b
trosz cz y si ę o z ach owani e gatu nkó w bi olo gi czn ych . Pt aki buduj ą gni azd a dl a
młod ych pis kl ąt, kt ór ych j eszcz e ni e znaj ą; owad y s kładaj ą s woj e j aj a tam ,
gdzie l arw y mo gą z nal eźć p oż ywi en ie; równi eż gd y s poj rz y się n a czło wi ek a z
jego nauk ą, t echni ką, prz em ysł em i han dlem , musi m y prz yzn ać - pis ał
Scho penh au er - że o bserwowan y w t ych wsz yst kich dziedzi n ach pęd d o rozwoju
służ y p rzed e wsz yst kim temu, b y po dt rz ym ać i p rzed łuż yć istni eni e gatu nku .
Tak w p ewn ym uproszcz eni u prz ed stawia s ię gł ówn y wąt ek d okt r yn y
filozo fi czn ej S cho penhauera n azwanej wolunt ar yzm em.
18. Pesy mi zm Sch openhau era
Nas tępny m skł adni kiem jego pog ląd ów filozoficzny ch był metafi zy czny
pesy mi zm b ędąc y doś ć prost ą ko ns ek wencj ą wolu ntar yz mu; w yraż ał si ę w
przekon an iu, ż e wola ży cia , wola mocy itp., b ędą c prawd ziwą naturą rzeczy
sa mych w sobi e, jes t ty m s a my m odpo wiedzi alna za is tni enie w świeci e zła ,
ci erpi enia , ni es zczęść, konflik tów i wszelkich inny ch ci emnych i mroczn ych
stron w życiu ludzi i całej przy rod y. Wola jest prz ycz yn ą i źródłem t ego , że
ś
wi at j est p ol em ci ągł ych kon fli kt ów. Każd y j edn os tkow y b yt , b ęd ąc
uprz edmi oto wi eni em wł asn ej woli ż yci a, s tara si ę u trz ym ać swoj e ist nieni e
kosztem in n ych b yt ó w. W każd ym p rz yp adk u wol a j est b ezrozumn ym , śl ep ym ,
bezk resn ym d ąż eni em, któ re ni e ma ż adn ego koń ca ani nie os iąga ni gd y
zaspo koj eni a. J est to zawsz e t ylk o d ążen i e, ni gd y - sp eł nieni e. Woli towarz ysz y
ci ągł e p ocz uci e brak u, ni es p ełni eni a i ni ezado wol eni a.
Tego rod za ju przejawy są nade wszys tko widoczn e w ży ci u ludzi. Człowi ek
jest t akim b yt em, kt ór y ci ągl e szuk a zaspok ojeni a i sz częś cia, l ecz ni gd y nie
osiąga s w ych celów. Żyj e w ci ągł ym p oczu ciu b raku . J eżeli nawet ni ekied y
osiąga jaki eś p rzeż yci a rad oś ci cz y szcz ęś ci a, to pol egaj ą o ne z awsz e t yl ko na
ch wilo w ych b rakach pragni enia, po któ r ych wraca to, co b ył o wcz eśni ej i co jest
nasz ym p rzezn aczeni em, cz yl i po czuci e b raku, ni es peł ni eni a, niez ado wol eni a, a
co za t ym idzi e, wraca ci erpieni e i niesz częś ci e. Nas zy m s ta ły m dą żeni em jes t
na przykład to, by przyn ajmni ej u trzy ma ć si ę przy ży ci u, ale naw et i to
najp ros ts ze pra gnienie nie jest osią gal ne. Nas ze ży ci e jes t ży ciem w cią gły m
lęku p rzed ś miercią .
Człowi ek ciągl e szu ka s pos obó w, b y u wolni ć si ę od t ego l ęk u, b y ujś ć swoj emu
20
przezn aczeniu, ale wsz ys tki e j ego w ys iłki są p różn e. Mi ędz y i nn ymi szuk a ul gi i
pociech y w reli gi i, n au ce i filozo fii, ale t o są t ylk o maj aki i z łudzenia lu b - jak
kto woli - wart oś ci pozo rn e, któ re ni czego ni e s ą w st an ie zmi eni ć. Życi e
ludzki e jest jedn ą wielk ą m ęk ą. Czy jes t jak ieś wyjś ci e z tej s ytu acji ? Czy
jeżeli ni e mo żna ca łkowici e przezwyci ęży ć, to da s ię cho cia ż ni eco os łabi ć
ten
to talny
p esy mizm?
Z
p unk tu
widzen ia
fund am ent aln ych
z ałoż eń
Scho penh au era, rad ykal nego i ost at eczn ego w yj ści a ni e ma. J ego p es ym izm miał
ch arak ter m et afiz ycz n y i w yni kał z uzn an ia woli z a m etafiz yc zną zasadę świ at a.
Pomimo t o, S chop enhauer był zdani a, iż mo żna p róbow ać coś czyni ć dl a
ulżenia pows zechni e dają cy m o sobi e znać cierpi enio m, n i e n ależ y t yl k o mieć
złudn ej n adzi ei n a możliwo ść z as adn icz ej zmi an y świ at a czy l udzki ego ż ycia.
Ost ateczni e S chop enhauer wskazywał na dwa sposoby zł agod zeni a swojeg o
pesy mi zmu; do strz egał dwi e możliwoś ci częś ci owego cz y ch wilo wego w yrwania
się z pod dańst wa wo li. Pierwsz ym spo so bem (A) jes t dro ga przez s ztuk ę, cz yli
odd ani e si ę k ont emp lacji est et ycz nej, d ru gim sp oso bem (B) jest d rog a na tury
mo raln ej, cz yli szuk ani e w yb awi eni a p rz ez cnot ę i w yrz eczen ie s ię (as ceza).
Ad A. Pierwsz y s posó b na złagodz enie m etafiz yczn ego pes ymizm u
pows tał z in spi racji filozo fii Pl ato na. Scho penh au er głos ił tu po gl ąd , że w
kontempl acji es tety czn ej człowiek s taje si ę b ezin teresown y m obs erwa to rem
wartoś ci estety czny ch, wy zbywa s ię p o żądań i do zna je ul gi w ci erpien ia ch.
Kont em pluj ąc wart o ści j ak: pi ęk no, wz niosł ość, h arm oni ę cz y inn e wartoś ci
nat ur y est et yczn ej, cz yni ę to dl a ni ch sam ych i w t ych m omentach cho ć n a
ch wil ę ust aj e dział ani e moi ch p op ędó w i woli . Zat opi on y w kont em placji ,
zapomi nam o m oich pot rzebach , kt óre zw yk l e ni e d aj ą mi spo koj u, o
kon flikt ach, w których u czestni czę, o nieb ezpi ecz eńs twach, któ re n a mni e
wszędzie cz yh ają. Na prz yk ł ad, zn ajduj ąc się w mał ej łód ce na mo rzu pod cz as
wielki ego sztormu, mo gę zato pi ć si ę w kont em placji scen y, w któ rej
ucz estni cz ę; mo gę m oją uwagę s ki erować na maj est at yczn oś ć i pot ęgę ż ywioł ów
i w związk u z t ym mo gę ni e dozn awać l ęku o wł asn e ż yci e, n ie ci erpi eć z
powodu ni eb ezpi ecz eństwa, któ re mi groz i.
Ad B. Drugi m wyjś ciem jest pła szczyzn a mo ralna , na której
Schop enhau er odwoływał si ę do p ewnych wątków filozofii i ndyjski ej o ra z do
etyki ch rześ ci jański ej i etyki budd yjsk i ej. J est to w yj ś cie p olegaj ące n a t ym ,
ż
e człowi ek mo że sta ra ć si ę uwolnić od „dziki ej b es ti i”, która w nim
mieszk a, a tak że mo że zapo mni eć o własny ch ci erpien iach pop rzez akty
u ma rtwiani a si ę, wyrzeczeń i as cezy. Mo że też starać s ię p osk ro mić
istni eją ce w ni m zł o, wznos ząc s ię n a mo ralny p ozio m ws półczu cia i miłoś ci
w stosunku do in nych lud zi. Takie wzniesi eni e si ę n a poziom mił oś ci i
wspó łczu ci a j est m o żliwe, ki ed y uś wi ad omim y s obi e, ż e ż yci e jest m ęk ą dl a
wsz yst kich ludzi , nie t yl ko dl a mni e j edn ego . Gd y czło wi ek p ozna własn ą wol ę i
uświ ad omi s obi e, i ż jest on a z araz em wol ą świ at a, moż e u cz yn ić w ys ił ek
odwró ceni a si ę o d n iej, a ozn acza to o d wróceni e s ię od ś wi at a i pó jś cie dro gą
as cet yzmu i świ ęto ś ci, co wł aśn ie su gerują et yki rel i gij ne, np. chrz eś cij ańs ka
cz y b udd yj s ka.
19. Mo ra lnoś ć pan ó w i mo ra lnoś ć ni ewolników w pogl ąda ch Ni etzs ch ego
Wedłu g
Nietzs ch eg o,
ni e
ma
mo ralnoś ci
obi ekt ywn ej
i
po wsz echni e
obo wiązu jącej. Każ d y czło wiek m a taką mo ral noś ć, j ak a odp owiada j ego
ż
ycio w ym celo m, w szczególn oś ci, j aka o dpo wiada j ego woli i oso bowoś ci.
21
Nietzs che wią zał mora lnoś ć z na tu rą człowiek a. Uważał, że nat ura j edn ych
ludzi j est sł aba i ci maj ą mo ralno ść ni ewolni kó w, a in n ych jest siln a i ci m aj ą
moraln oś ć p an ów. Są więc dwa typ y moralnoś ci , pow iązane z dwo ma
systema mi warto ści i dwo ma typa mi lud zi, k tó rz y tworz ą dl a siebi e j ed ną bądź
dru gą mo ralno ść. Mo raln oś ć ni ewol nicza j est mo raln ości ą st ad a, l udzi
pozbawio n ych in d ywidu al noś ci, p rzeci ętn ych i sł ab ych . Z k ol ei dru gi t yp
moraln oś ci: moraln ość pan ów - jes t moralno ścią l udzi siln ych (ni e t yl ko po d
wz ględ em fiz ycz n ym, cho ć kon st yt ucja biol o gi czn a m a duż e zn aczeni e),
twó rców kult ur y i n auk i, p rz ywód có w p ańst w i naro dó w, p rawod awcó w, l udzi
w yj ątk ow ych , o sil nie rozb udzon ej ind ywid ualnoś ci . Różni ce pom iędz y t ym i
dwom a t yp ami mo raln ości są zas ad ni cze, sięgają fun dam entów, tj. spo sob u
pojmo wani a wartoś ci dob ra i zł a oraz wartoś ci p o cho dn ych, któ re z t ych
fun dam entó w w yras t aj ą.
Ludzi e silni cenią taki e warto ści jak: stan owczoś ć, spra wność i p ewnoś ć
dział ania, bezwzględność w reali za cji s wych cel ów, a tak że godnoś ć osobi stą,
dostojno ść i wyni os łość. To jes t wł aś nie ich s pos ób rozumi enia zł a. Co inn ego
uważa ją za dob ro l udzie sł abi. Oni - mówił Nietzs ch e - mus zą cenić to, co
po ma ga i ch sł aboś ci. Dl a ni ch wart oś ci ami s ą t aki e z as ad y j ak: równoś ć,
demokracja , praw o większoś ci, mił ość, altrui zm, względno ść, litoś ć,
łagodno ść, mi ękkoś ć s erca, łag odnoś ć i tp.
U zarani a dzi ejó w pr ym wiedli ludzi e silni i oni n arz ucil i pozostał ym swoj e
poj ęci e d ob ra m oral nego. Późni ej n ast ąpił cz as bu ntu ze st ron y ni ewolnik ów.
B yl i wp rawdzi e sł abi , ale li czni ejsi i dl at ego zw yci ęż yli . M y - pisał Ni etzs ch e w
lat ach 80 -t ych ubi egł ego stul ecia - ż yjem y w epo ce, któ rą ch arakt er yzuj e
moraln oś ć ni ewoln icza.
Nietzsche o drzu cał moraln oś ć ludzi sł ab ych i n egował wartoś ci p rzeważ aj ące we
wspó łcz esn ej epo ce, którą wi ązał z reli gi ą ch rześ cij ań sk ą i jej kult urą. Będ ąc
przeci wni kiem rel i gi i i k ultu r y chrz eś cij ańs kiej, miał zarazem wi elk ie uzn ani e
dla o sob y Ch r yst us a, uważaj ąc go z a wi elki ego czł owi ek a, k tór y w yrós ł po nad
przeci ętn oś ć. Poz a t ym , Ni etzs ch e b ył z dec yd owan ym p rzeci wniki em p orz ąd ku
społ ecz nego op art ego o z as ad y demok racji, z go dni e z kt ór ym i rząd y s ą w ręk ach
t ych , k tó rz y s ą li czniejsi lub m ają p o swoj ej st ro ni e większo ść. Zn an e s ą
w yp owi edzi Ni etzs chego, w któ r ych u waż ał siebi e za „d ynamit ”, tj . za sił ę
powołaną do tego, b y rozs adzić od wewn ątrz t ę ep ok ę i j ej k ultu rę, w kt órej
zabrak ło m iej sca na prawdziwe warto ści.
20. H asł o „p rzewa rtości owania ws zy stki ch wa rtoś ci” u Ni etzs chego
Wiodą cy m h asł em autora „Po za d obr em i zł em ” o ra z „Ta ko rz ecze
Zaratu stra ” s tał o si ę has ło : „p rzewa rto ściowani e ws zys tki ch wartoś ci”. Hasł o
to rozumi ał w pi erwsz ym rz ędzi e j ako o drzu ceni e wart oś ci ak tu alni e
obo wiązu jąc ych i ws zczepi on ych ws pół cz esn ej ep oce p rz ez ch rześ cij ań stwo. To
swoj e dzi eło niszcz enia, rozs adzani a o d wewn ąt rz wsp ół czes nej ep oki Nietzsche
rozpo cz ął
o d
d ek laracji,
kt óra
m iała
post ać
p rakt yc znej
d yrekt yw y,
podp orz ądk owan ej główn em u hasłu „prz ewartoś ci owani a wartości”. Dy rektywą
tą był o zawoł ani e Nietzs chego : „Bó g u ma rł - s ta ra prawda kona ”. W
hierarchii wart oś ci, ustanowion ej p rz ez reli gi ę chrz eś ci jańs ką naj w yższ ą
warto ści ą jest Bó g, zat em p ragnąc zb urz yć t ę hierarchię i n a j ej mi ejs ce
wp rowadzi ć i nn ą, Nietzs ch e w ys zedł o d obwieszczeni a „śm ierci Bo ga”. J ego
zdani em, is tni enia Boga nie da si ę uza sadni ć żadn y mi a rgu men ta mi
22
naukowy mi a wia ra w nieg o i akcep towani e warto ści, któ re z tej wiary
wynikają , jes t na jwięks zą p rzes zkod ą dla wartoś ci ży cia , którą t o wartoś ć -
jak wi em y - Ni etzs ch e st awi ał n a czel e własn ej hi erarchi i wart oś ci. R eli gia
ch rześ cij ań sk a p odp orządko wuj e ż yci e - wi eczno ści i dl atego j est ni e do
utrz ym ani a. Poza t ym, w ocz ach Ni etzs ch ego , ch rześci jań s two jest cho robą ,
wyra zem zawiś ci i resen ty mentu ze strony ty ch, k tó rzy, marni e wyposa żeni
w siłę witaln ą i niezdolni przetrwa ć w alki, u ci ekli si ę do ideol ogii sławią cej
słaboś ć, in tel ektua l ne ubós two i po tul ność. Ta ni ew yd arz ona ras a st ał a si ę
wro gi em n atu r y i w i nteresi e jej b yło , b y stłumi ć i o czerni ć sz lach etn ą dzi elno ść
inst yn ktu i ut wi erd zić włas n ą sł ab oś ć. W ym yś lil i on i id ee win y, w yrz utó w
sumi eni a, odk upi en ia, ł as ki i prz eb aczenia; w ys ł awi ali cn otę po ko r y i
samo pon iżeni a, ab y zep chn ąć świ at d o p oziomu s wej wł asn ej nędz y, ab y z arazi ć
w yższą rasę wart oś ciami, któ re s ą wro gi em inst yn k tu i w t en spos ób zapewni ć
zw yci ęs two wł as nem u ni ed ołęstwu n ad zd ro wą tęż yz ną ż ycia.
„Przewartoś ci owani e wsz ys tki ch wart oś ci ”, j aki e miał n a uwadze Ni etzs ch e,
winn o się o pierać n a następuj ąc ych zało żeni ach: (a ) zało żen ie wartoś ci życi a ,
(b) zał ożeni e woln ości siln ego , (c) zało żeni e ni erównoś ci. O pi erwsz ym
założeniu b ył a j uż mowa wcześ ni ej: Nietzs ch e uważał, że wszelki e ludzki e
dział ania, w ty m ta kże p ozn anie świata i tworzon a w jego rezul ta ci e wied za,
wynikają z po trzeb, jakie dyk tuje życi e. Mó wi ąc in aczej, wsz ys tko j est
zależn e o d pot rzeb ż ycia i dot ycz y t o takż e wartoś ci l o gi czn ych n asz ych
twi erdz eń o świeci e, cz yli warto ści prawd y i fał szu. Nie m a czegoś t aki ego, j ak
prawda ob iekt ywn a i p rawda abs olutn a. Zd ani em Ni etzs chego, prawda jest
zaws ze subi ek tywna i względna. Prawdą jest to, co słu ży życiu a to, co ży ciu
nie słu ży, jes t fałs zem. Int erp retacj a d ru gi ego założ eni a j est tak a, że – zd ani em
Nietzschego - woln ość nal eży si ę tylk o temu człowi ekowi , któ ry posiad a w
sobie doś ć siły, by ją sobi e zap ewnić i zrobi ć z ni ej t wó rcz y uż yt ek; ludzi e
silni maj ą p rawo ki ero wać si ę własn ym rozumieni em „dob ra i zła”, jak ró wni eż
maj ą p rawo n arzu cać s woj ą mo raln oś ć - poz ost ałej resz ci e; wszelki e p rawa i
dob ra n al eżą się lu dziom, któ rz y s ą sil ni, t wó rcz y, dziel ni, dost ojni , a ni e -
słab ym , n ieudol n ym , różn ego ro dzaj u „poronio n ym t wo rom natu r y”. W m yś l
trzeci ego z ałożeni a (nieró wno ści ) Ni etzs che b ył zd ani a, ż e ludzi e wcal e nie są
równi; wś ród ni ch są lepsi i g orsi; wartoś ć człowi eka i jego mi ejs ce w
hiera rchii społ eczn ej zal eży od tego , il e ma w sobie ży cia , siły i woli mo cy,
cz yli woli w yb ici a s ię p on ad in n ych . Z założeni a i zas ad y n ierównoś ci w yn ik a
określ on y i -zdani em Ni etzschego - jed yn i e s łuszn y rozumi eni a z as ad y
sprawiedliwoś ci. Wł aściwi e rozu mian a sprawi edliwoś ć w żadny m wypadk u
nie mo że opi erać się na równości, poniewa ż równoś ć jest zna mi eni em
upadku. Sprawiedli we j est to, co j edno stce poz wala się w ybić pon ad i nn ych ,
pon ad prz eciętnoś ć, pon ad poziom „st ad a” it p.
21. Koncep cja nad człowi eka w po gląda ch filo zofi czn y ch Ni etzs ch ego
W związk u z e s woim p rzekon aniem o koni ecznoś ci zburz eni a panuj ącej
moraln oś ci, a n ad e wsz ys tko w związku z hasłem „ przewart oś cio wani a
wsz yst kich warto ści ”, Ni etzs ch e sfo rmułował sławną ideę „nad czł owieka ”.
Id ea t a st an owi ła głó wn y wąt ek ks iążki pt. „Tako r zecz e Zaratu stra ”,
składającej si ę z szeregu p rz ypo wi eś ci, h ym n ó w i afor yz mów, w któ r ych swoj e
m yś li n a temat k on cep cji n ad człowi eka Nietzs ch e wkł ad ał w ust a pers kiego
pro ro ka o imi eni u Zaratust ra. „ Ni etzs cheański ” mi t nad człowieka od egrał i
23
nadal odg rywa du żą rol ę w nas zej kul turze. W ni ed awnej przeszłoś ci o degrał
też rol ę ni esł awn ego „ideału ” w id eol o gi i nazis towski ej. W t ym co na t em at
nad czło wi ek a pi sał s am Nietzs ch e, d aje s ię zauważ yć, ż e ko n cep cja ta b ył a dl a
niego b ardzi ej j akim ś wezwani em, h asł em w ywoł awcz ym lub co n ajw yż ej mitem
czegoś bliżej ni eok reślo nego , a ni e - kl aro wn ym opis em czło wieka p rz yszłoś ci.
Nad czł owiek b ył d la Nietzs chego p ersonifikacją warto ś ci p rzynal eżny ch
mo ralno ści panów. J akie k on kretn e cech y s kł ad aj ą si ę n a ó w ideał człowieka -
nad czło wi ek a? Można po wiedzieć, iż jest to p ojęci e na jdalej po suniętego
zinteg rowania mo cy in tel ek tualn ej, s ił y cha rakteru i woli o ra z twórczoś ci ,
niezal eżn oś ci, wra żliwości es tetyczn ej i tężyzn y fizyczn ej. Nadczł owi ek to z
jed nej s tron y id eał dosko nałoś ci bi olo gi czn ej, uos obi eni e ż ywotn oś ci i sił y
fiz ycz nej , al e z dru gi ej st ro n y, j est to t akż e ideał do sko nał ości d ucho wej , sił y
woli,
ch arakt eru,
człowiek
odzn aczając y
się
dost oj noś cią,
twardo ścią,
zdec yd owani em, zarówn o wob ec i nn ych jak i wob ec s am ego si ebi e, zdol n y do
w ywal czeni a dla si ebie m aksim um wol n ości , nie uzn aj ąc y ni czego za zak azane,
w peł ni afirmuj ąc y świat i ż ycie. Nietzs ch e dawał do zrozumienia, że
nad czło wi ek mó głb y b yć poł ącz eni em Cezara i Ch r ys tus a lub Napol eon a i
Go eth ego . Ni e m a natomi ast żadn yc h po dst aw d o t ego, b y p rz yp is ywać
Nietzschem u p om ys ł, że do br ym i k an d yd at ami n a n adlu dzi mo gl ib y b yć
człon kowie t ego cz y i nn ego n aro du. Nietzs cheański mit nadczłowiek a ma
niewiel e wspó lnego z u ży tkiem, jaki z tego mi tu zrobili ni emi eccy n azi ści i
rasi ści.
22. S to sunek Ni etzs chego d o religii ch rześcijański ej
Naj o gó lni ej rzecz uj mując, w i mmo rali zmie Ni etzsch ego ch odzi o od rzuceni e
przez
au to ra
„Poza
d obr em
i
z łem ”
mo raln oś ci
chrześ ci jański ej,
ukształ towan ej
n a
funda men cie
wartoś ci
przyn ależny ch
religi i
chrześ ci jański ej, t akich, j ak np. miło ś ć bliź niego, ws pół czuci e, b rat erstwo,
ró wnoś ć itp ., a n a to miejs ce Nietzsche p rop ono wał inn ą moralnoś ć, któ rą
ufu ndo wał na t aki ch wartoś ci ach i zał ożeni ach, j ak: wartoś ć ż yci a, wol a m oc y,
ideał n ad czło wi ek a, po garda dla prz eci ętn ości i sł abo ści , założeni e wol noś ci
siln ego itp.
Nietzsche o drzu cał moraln oś ć ludzi sł ab ych i n egował wartoś ci p rzeważ aj ące we
wspó łcz esn ej epo ce, którą wi ązał z reli gi ą ch rześ cij ań sk ą i jej kult urą. Będ ąc
przeci wni kiem rel i gi i i k ultu r y chrz eś cij ańs kiej, miał zarazem wi elk ie uzn ani e
dla o sob y Ch r yst us a, uważaj ąc go z a wi elki ego czł owi ek a, k tór y w yrós ł po nad
przeci ętn oś ć. Poz a t ym , Ni etzs ch e b ył z dec yd owan ym p rzeci wniki em p orz ąd ku
społ ecz nego op art ego o z as ad y demok racji, z go dni e z kt ór ym i rząd y s ą w ręk ach
t ych , k tó rz y s ą li czniejsi lub m ają p o swoj ej st ro ni e większo ść. Zn an e s ą
w yp owi edzi Ni etzs chego, w któ r ych u waż ał siebi e za „d ynamit ”, tj . za sił ę
powołaną do tego, b y rozs adzić od wewn ątrz t ę ep ok ę i j ej k ultu rę, w kt órej
zabrak ło m iej sca na prawdziwe warto ści.
Wiodą cy m h asł em autora „Po za d obr em i zł em ” o ra z „Ta ko rz ecze
Zaratu stra ” s tał o si ę has ło : „p rzewa rto ściowani e ws zys tki ch wartoś ci”. Hasł o
to rozumi ał w pi erwsz ym rz ędzi e j ako o drzu ceni e wart oś ci ak tu alni e
obo wiązu jąc ych i ws zczepi on ych ws pół cz esn ej ep oce p rz ez ch rześ cij ań stwo. To
swoj e dzi eło niszcz enia, rozs adzani a o d wewn ąt rz wsp ół czes nej ep oki Nietzsche
rozpo cz ął
o d
d ek laracji,
kt óra
m iała
post ać
p rakt yc znej
d yrekt yw y,
podp orz ądk owan ej główn em u hasłu „prz ewartoś ci owani a wartości”. Dy rektywą
24
tą był o zawoł ani e Nietzs chego : „Bó g u ma rł - s ta ra prawda kona ”. W
hierarchii wart oś ci, ustanowion ej p rz ez reli gi ę chrz eś ci jańs ką naj w yższ ą
warto ści ą jest Bó g, zat em p ragnąc zb urz yć t ę hierarchię i n a j ej mi ejs ce
wp rowadzi ć i nn ą, Nietzs ch e w ys zedł o d obwieszczeni a „śm ierci Bo ga”. J ego
zdani em, is tni enia Boga nie da si ę uza sadni ć żadn y mi a rgu men ta mi
naukowy mi a wia ra w nieg o i akcep towani e warto ści, któ re z tej wiary
wynikają , jes t na jwięks zą p rzes zkod ą dla wartoś ci ży cia , którą t o wartoś ć -
jak wi em y - Ni etzs ch e st awi ał n a czel e własn ej hi erarchi i wart oś ci. R eli gia
ch rześ cij ań sk a p odp orządko wuj e ż yci e - wi eczno ści i dl atego j est ni e do
utrz ym ani a. Poza t ym, w ocz ach Ni etzs ch ego , ch rześci jań s two jest cho robą ,
wyra zem zawiś ci i resen ty mentu ze strony ty ch, k tó rzy, marni e wyposa żeni
w siłę witaln ą i niezdolni przetrwa ć w alki, u ci ekli si ę do ideol ogii sławią cej
słaboś ć, in tel ektua l ne ubós two i po tul ność. Ta ni ew yd arz ona ras a st ał a si ę
wro gi em n atu r y i w i nteresi e jej b yło , b y stłumi ć i o czerni ć sz lach etn ą dzi elno ść
inst yn ktu i ut wi erd zić włas n ą sł ab oś ć. W ym yś lil i on i id ee win y, w yrz utó w
sumi eni a, odk upi en ia, ł as ki i prz eb aczenia; w ys ł awi ali cn otę po ko r y i
samo pon iżeni a, ab y zep chn ąć świ at d o p oziomu s wej wł asn ej nędz y, ab y z arazi ć
w yższą rasę wart oś ciami, któ re s ą wro gi em inst yn k tu i w t en spos ób zapewni ć
zw yci ęs two wł as nem u ni ed ołęstwu n ad zd ro wą tęż yz ną ż ycia.
23. Krytyka po znan ia in tel ek tualn ego i koncepcja intui cji u Bergs ona
Naj o gó lni ej możn a powi edzi eć, że fil ozofi a Bergson a sk ład a si ę z dwó ch
gł ówn ych cz ęś ci: (a) krytyczn ej, będ ącej k r yt yczn ym u s tosun ko wani em si ę
filozo fa do zast an yc h po gl ąd ów filozo fi czn ych o raz (b ) pozytywn ej, w któ rej
Bergso n p rzedst awił własn e p o gl ąd y n a n ajważni ejsz e z agadni eni a filoz ofii .
W pierwsz ej, cz yli kr yt ycz nej części jego fil ozofii, n aj waż niej sz ym wątki em
po gl ąd ów Bergson a b ył a kr yt yk a pozn an ia int el ektu al nego. Pojęci e pozn ania
intelek tualn eg o obejmował o u Berg s ona za równo po zn anie za po mo cą
zmysłów, jak i po zn anie za po mo cą ro zu mu. To sz eroko rozumiane ok reśl eni e
Bergso n częs to uż ywał z ami enni e z ok reśl eni em „po znani e p rzez anali zę”.
Bergson b ył zd ania , że nas z anal ityczny u mysł ni e do sta rcza prawd ziwej
wiedzy o rzeczywistoś ci . Uz ysk an e n a tej d rodz e pozn a nie ma cha rak ter
prak ty czn y, tzn . sł uży p rak ty czn y m celo m ży cia a nie - prawdzi e; i n acz ej
mówi ąc, zdani em Bergs on a, int el ekt p oznaj e w rzeczach t yl k o to, co jest ważn e
dla dział ani a i l udz kiej prakt ycz nej ori ent acji w świ eci e, n atomi as t w ż adn ym
stopn iu ni e p oznaje istot y rzecz y. Poz nan ie int el ekt ualn e takim p oznani em,
które defo rmuj e rzecz ywisto ść i p rzek szt ał ca j ą w coś , cz ym ona n ap rawd ę ni e
jest .
Naj ważni ejsze z afałs zowani a i defo rm acj e rz ecz y prz ez int el ekt są następuj ące:
(a) intel ekt us ztywnia i unieru cha mia rzeczy; (b) in tel ek t rozkład a rzeczy na
częś ci a późni ej usi łuje p ono wni e ko nst ruo wać z cz ęści cał ości , któ re są już
t yl ko jego szt uczn ymi two rami; (c) intelekt upras zcza rzeczy i pozb awia j e i ch
swoi stoś ci i ind ywi dualnoś ci; (d ) intel ekt kwantyfikuje rzeczy; (e) intel ek t
mechani zu je rzeczy , tzn. pomij a to, co j est w nich ż ywe, s amorzut ne, t wó rcz e;
w sumi e, in telek t czyni ze świata mechanizm, rugu ją c z niego twó rczo ść i
wolność.
Um ys ł
ludzki
st ara
si ę
zast ąpi ć
kon kretn ą,
niepo wt arz aln ą,
d yn ami czną, s wois t ą i t aj emni czą rz ecz ywi stoś ć prz ez o góln e i s tat ycz ne
s ymbo le, kt óre nisz czą ruch i ż ycie.
25
Po
kr yt yce
pozn ani a
in tel ek tu aln ego
i
uk azaniu
prawdziwej
n atu r y
rzecz ywisto ści , któ rej to pozn ani e ni e jest w st ani e uj ąć, Bergso n prz edst awił
kon cep cję in nej dro gi wiod ącej do prawd y, b ęd ącą dro gą o zupełn ie in n ych
możliwo ści ach . T ym al terna tywny m sp o sobem p ozn ania, kt óre n ie ki eruj e się
ż
adn ym i wz ględ ami ut ylit arn ymi , a j ed ynie cz ys t ym d ążeni em do prawd y, jest
poznani e przez intuicję. Pozn an ie in t uic yj n e ma w yż szo ść n ad pozn ani em
an alit yczn ym (p rzez intel ekt ), p oni eważ stwarza możli woś ć bez poś redni ego
uch w yceni a prawd y b ytu ; m a o no mo żliwoś ć do ta rcia d o is to ty ży cia , do
czys tego trwania, do zaws ze twórczej ewolu cji . Poz nan ie int el ekt ual n e
pozost awiał Bergson w gest ii n au ki, któ ra sł uż y celom prakt yczn ym i j ako tak a
zasłu guj e n a p ewi en umi arko wan y sz acun ek . Pozn ani e i nt uic yj n e n atomi as t,
służące w ył ączn ie p rawdzie, j est narz ędzi em m et afiz yki.
Głos Bergson a w o bro nie m et afiz yk i, k tórej dom en ą j est p rawd a, b ył gł os em
przeci wn ym do p an ując ych w cz as ach Bergso na t end en cji poz yt ywist yczn ych ,
zmierz aj ąc ych d o t ego, b y m et afiz yk ę raz na z awsz e u sun ąć tak z nauki j ak i z
filozo fii. Czy m jes t intui cja – t o wsp aniał e n arz ędzi e, któ re d aj e m ożliwo ść
poznani a p rawd y? Bergso n o kreś lał j ą jako rod za j ins ty nktu, twó r ży cia ,
narzęd zi e wytwo rzo ne przez sa mą p rzy rod ę i posiada ją ce wspólną natu rę z
cał ą przyrodą. Dzi ęki t emu w st an ie poz nać ni cz ym ni e z afał szowan ą p rawd ę o
ś
wi eci e. „In tui cją - pisał B ergson - zw iemy ten rod za j w s półod czuw ania , za
po mo cą któreg o wn ika my wewną trz ja kiego ś p rzed mio tu, aby u to żsa mi ć s ię
z ty m, co ma on w s obie jedyn ego , a więc ni ewyra żaln ego ”.
In tu icj a j est j edn ym pro st ym akt em, k tó ry o b ywa s ię b ez j aki chk olwiek s ymb oli;
obj awi a nam rzeczywist oś ć w j ej pi erwotn ej cz yst oś ci, nie zmąco ną ani
wz ględ ami prakt ycz n ymi an i j akim iś ap rio r yczn ymi (w znaczeni u Kant a)
fo rmami int el ekt u. Intui cja jes t rodza jem quas i-id en tyfi kacji pod mio tu z
poznawany m przed mio tem, ut ożsamien ia się z ni m, dzięk i cz emu po dmiot
posi ad a możliwoś ć poznani a od wewn ątrz, cz ym ó w p rzed miot jes t w swej
prawdziwej isto ci e. Dzięk i intui cji , pol egaj ącej na wsp ółtrwani u z poznawan ym
przedmiot em , od czu wam y, cz yli b ezpoś redn io pozn aj em y j ego ru ch o raz to, co
jest w nim j ed yn e i n iep owt arzaln e.
Rezul ta ty
intui cji
jako
bezpo średniego
od czu ci a
prawdy
są
nieko munikowaln e. Nie moż em y i ch ni komu p rzekaz ać ani utrwal ić z pom ocą
zw ykl e s toso wan ych środk ów, j ak sło wa, p oj ęci a lub in ne s ymb ol e, któ re
wp rowadz aj ą z awsz e el em ent ni ep rawd y. Sło wa, poj ęci a l ub i nn e s ymb ol e,
wp rowadz aj ą zawsz e el ement ni eprawd y, poni eważ s ą o gól ne i szt ywne, a t ym
sam ym zat rz ym ują ruch i gubi ą i nd ywid ual noś ć rzecz y, do k tór ych j e o dno sim y.
Rezult at y i ntui cji możem y – wedl e Bergso na – co n ajwyż ej su gero wać z a
pomo cą ś rod kó w lit eracki ch i art yst ycz n ych j ak np . m et afor y, p orównania,
poet ycki e spo sob y w yrazu it p.; s ą on e w stani e lepi ej o dd ać ulot ne i su bt eln e
treści p oznani a int ui c yj nego.
In tu icj a funk cjo nuj e jak in st yn kt u z wierzęci a, tj. w sp osób b ezbł ędn y i
całoś cio w y. W aktach intu icji po strz egam y rz ecz y „ od wewnąt rz” i cz yn i ąc to,
zbiegam y si ę z ich trwani em , z ich cz asem, z ich prawd ą; dzięki in tui cji m y
ludzie wk raczam y w wi el ki, powszech n y, t wó rcz y i b osk i strumi eń ż yci a.
Jednak in tui cja ni e jes t tylko rod za jem p ozn ania p rzez ludzi abs olutn ej
prawdy o byci e, lecz jest ona tak że a spek tem sa mego by tu, poni eważ jes t
częś ci ą pows zechn ego i b oski ego „ élan vit al”, który p rzen ika wszechświa t i
steru je cał y m proces em ewolucji, a także jest za ra zem pod mio tem, k tó ry
pozna je si ebi e. J est to u ob ecn y Bergson a m oment Heglo wsk i . J ak pamiętam y, u
26
Hegla s ubst an cj a st aje si ę podmi ot em i zmierz a do absol utn ej wi edz y o so bi e
sam ej.
24. Ewolu cja twó rcza i p ęd ży cia w pogl ądach Berg sona
Przep ro wadzon a p rzez Bergso na k r yt yk a pozn ani a int el ekt ual nego mó wi już
sam a dużo o prawdzi wej n atu rze rzecz ywi stoś ci, któ rej i nt el ek t ni e j est w st an ie
poznać. Rzeczywistość tę auto r „Ewol ucji twó rczej” mia ł za nieskoń czeni e
ró żno rodną , bo ga tą , zmi enną , dyn a mi czn ą, żywą, w cią ż nową; on a – jak
uważał - w ył amuj e się z wszelk ich sch em ató w; st ano wi p o wiąz an ą i pł yn n ą
całoś ć, któ ra ni e poz wal a s ię w s posó b sz tuczn y k awałk ować. Ro zwój p rzy rody
- mó wił Bergso n - jest s a morzu tny i twó rczy. Wid ać to zwł as zcza w p rz yrodzie
organi czn ej, kt óra o dznacza si ę sz czegó ln ym bo gactwem wciąż n ow ych form.
Możliwo ści rozwo ju prz yrod y s ą ni eo gran iczon e i ni ep rzewid ywal ne.
Bergson uwa żał – i jest to jeden z najważni ejsz ych mom ent ów jego fil ozofii -
ż
e ro zwój przy rod y wynika z jej wewnętrzn ej si ły, któ rą jes t tzw. „p ęd
ż
y cia ” (fran c. élan vital ). „Pęd ż yci a” p rzejawi a się w cał ym rozwo ju
rzecz ywisto ści , we wsz yst kich dzi ał aniach m at erii, w rozwoju gat unk ów
biolo giczn ych, w akt ywnoś ci ludzi j ako j edn ost ek i j ak o sp ołecz eńst wa.
Bergso no wski „p ęd ż yci a” miał dużo wspóln ego z pojęci em woli ż yci a u
Scho penh au era.
B yło
to
w
zn aczn ym
sto pni u
d alsz e
rozwi ni ęci e
i
uszczegół owi eni e p om ysł u Sch op enh au era. Pęd ży ci a jes t wielką s iłą,
olbrzy mią en ergi ą, któ ra ci ągl e p rze d o przodu. Dl a p odk reśl eni a tego fakt u,
Bergso n po ró wn yw ał ewol ucję kosm o su do w yb uchu gran atu , któ r y t rwa
nieust anni e, po ni eważ rozpr ys k uj ące się odł amki w yb u ch aj ą i rozpr ys k ują si ę
dal ej z tą s amą sił ą, jak ą mi ał pi erwsz y wyb u ch.
Zdani em Bergso na, ruch ewolucyjny zmi erzał od p oczą tku w dwóch gł ównych
kierunkach :
w
k ierunku
ż
y ci a
ro ślinneg o
o ra z
w
kierunku
ż
y ci a
zwierzęcego ; z kol ei ży ci e na etapi e zwierzęcy m ro zs zczepiło się n a kol ejn e
dwa kierunki, z któ ry ch jeden dop row adził do wyks ztałcenia się ins tynk tu,
drugi do pows tani a intelek tu. Te d wi e li nie rozwojo we ok azał y się naj bardzi ej
udane w roz woju ś wiata zwi erzęcego . J est to z jedn ej st ron y lini a o wadó w,
której k ulmin acj ą są owad y rzęd u bło nkos krz ydł ych (m ró wki i pszczoł y) o raz - z
dru giej stro n y - lin i a kręgowcó w, któ ra do naj w yższ ej fo rm y doszła w gatun ku
ludzkim. Czł owi ek i owad y błon kos krz yd ł e st ano wi ą n ajb ardziej roz wini ęt e
stad ia d wó ch pod stawow ych organów ż yci a: in tel ek tu i ins t ynktu.
Dwa p unk t y, do kt ór ych do szła ewol u cj a, okreś laj ą z araz em d wa o dręb ne i
całko wi cie rozbi eżn e s pos ob y p oznania: pozn ani e p rzez i n st ynk t i pozn ani e
przez int el ekt . Po zn anie przez instynkt jes t doskon als ze o d poznania p rzez
intelek t. In st yn kt posi ad a ch arakter ściśl e w ys p ecj alizo wan y; fu nk cjon uj e
wedłu g zas ad y, iż t yl ko j ed no rozwiąz ani e jes t możli we i dział a b ezbł ęd ni e.
In acz ej
j es t
w
p rz yp adk u
i ntelektu.
W ym aga
duż ego
w ys iłku ,
wi elu
instrum entó w
po średn icz ąc ych
w
p ostaci
p ro duk owan ych
prz ez
siebie
sztuczn ych n arz ędzi , a jego w yni ki s ą zawsz e n iedos kon ałe. Intel ekt daje
ludzio m du żo wła dzy nad rzecza mi , ale zarazem n as w istotny spo sób
ograni cza; k on cent ruje naszą uwagę na t ym, co po wt arz al ne, abst rakc yj n e i
uż yt eczn e w m an ip ulowan iu rzecz ami. J ęz yk l udzki , to wsp ani ał e narzędzie
ludzki ego in tel ek tu, poś redni czące w n as z ych ko nt akt ach z otocz eni em, poz wala
nam p oznać rz eczywist oś ć uni eru cho mion ą, zni ekszt ał coną, zubożo ną i
pok awałk owan ą. In aczej j es t w p rz yp ad ku ins t yn ktu, któ r y zawi era w so bi e
27
zdolnoś ć do ch w yt an ia ż yci a wp ro st - w ruch u współ istni en ia, będ ąc ym z araz em
ru ch em wsp ółod czu wania ze wsz ys tkim , co istni ej e.
25. Po jęci e czasu w filozofii Berg sona
„Wielki Proces ” t wó rcz ej ewo lu cji b ył dl a Bergson a p ro ces em rozwi jaj ąc ym się
w czasi e. Powstaje p yt ani e, cz ym naprawd ę jes t czas, w kt ó r ym t en p ro ces się
odb ywa? Zagadn ieni e czas u st an owi jedn o z n ajważni ejsz ych zagadni eń fil ozo fii
Bergso na. Bergs on u waż ał, że czas nal eż y rozumi eć n a spos ó b ps ycho lo gi czn y
jak o t rwani e (franc. Du rée) i to zagad ni enie cz asu j ako t rwan ia j es t z pewno ścią
jakim ś kol ejn ym l ajt mot ywem j ego fil ozo fii. Wart o zau waż yć, że na dł u go prz ed
Bergso nem, w pod o bn y do ni ego sp osó b na t em at czasu j ak o t rwani a pis ał św.
Au gust yn w utworze pt. „W yzn ani a”. U j edn ego i d ru gi ego m yś li ci el a
prawdziw y czas, ni e j est abst rak c yjn ym, obi ekt ywn ym czyl i po wi ązan ym z
mat eri ą, j edn orodn ym i ni es koń cz eni e p o dzieln ym czasem fizyk ó w.
Zdani em Bergson a, abst rak c yj ne poj ęcie czas u, kt ór ym po sł u guj e si ę fiz yk a,
dzieli los cał ej wi edz y an alit yczno -in telekt ual n ej t wo rzon ej prz ez n au kę, tzn.
służ y celom prakt ycz n ym, al e j es t d al eki e od prawd y.
Trwani e j est – wedle Bergs on a – także czas em cał ego rozwijającego si ę
ewolu c yj nie wsz echś wiata. J edn ak istni en ie czas u od kr ywam y przede wsz ys tkim
w
n asz ym
p s ychi czn ym
wn ęt rzu,
które
u jawni a
wł asn oś ci
cz asu
i
ch arak ter yzuj ące go mech anizm y. St ąd , tj . z naszej ps ychi ki, p rzen osim y cz as n a
zewn ęt rzn e rz ecz y i prz yp isuj em y go i m. Post rzegam y, a racz ej od czu wam y,
cz yli w b ezpo śred ni spos ób d oś wiadcz am y prawdziw y cz as , cz yli cz ys te trwani e
wted y, gd y zat ap iam y si ę w p ł yn n ym st ru mieni u n asz ych p rzeż yć wewnęt rzn ych ,
pozost awiaj ąc n a b oku ś wiat rzecz y, poś ród kt ór ych ż yj em y, rez ygn uj ąc z
prakt yczn ej orientacj i um ys łu i zajm uj ąc post awę bezi ntereso wn ej k ont emp lacji .
Rzecz ywist y czas up ł ywa w nieprz erwan ym , ani ni e dzi elon ym na prz eszłoś ć i
prz yszło ść strumi eniu n asz ej świado mości, w któ r ym wsz yst kie nasze
post rzeż eni a, m yśli , uczu ci a, pragni eni a, wspo mni eni a i tp. dzi ej ą si ę w j ed n ym
„teraz”.
Strumi eń n asz ych wewn ęt rzn ych p rzeż yć jest pł yn n y, czyl i ru cho m y, o raz
ci ągł y, tj . nie p rzer ywan y i nie dzi el ąc y s ię na żadn e fragment y lu b części . Trwa
nieprz erwani e i ma charakt er całoś cio w y. „Cz yst e trwani e - p isał Bergso n - j est
fo rmą, jaką p rz yb iera nast ępst wo n asz yc h stan ów ś wi ado moś ci, ki ed y nasze „J a”
zacz yn a ż yć swo bod nie, kied y ni e st ara s ię dok on ywać rozdzi ału mi ędz y st an em
teraźni ejsz ym a st an ami pop rzednimi ”.
Is tot ą czas u jest tożs amoś ć i ru ch n asz ej świ adom oś ci, k tóra ci ągl e n ab rzmiewa
i zmieni a si ę pod wz ględ em j akoś ci owym , co Bergso n po ró wn ywał do kuli
ś
nieżn ej .
Czas ma wł aś ci woś ci ni esk oń czen ie p o jemn ej i ci ągle wzb o gacan ej p ami ęci,
ident yfiko wan ej z res ztą p rzez Bergson a ze ś wi ad omoś ci ą, w k tórej w z al eżnoś ci
od prz yp adko w ych punktó w ko ncen tracji uwagi d oko nuj em y rozdziału n a
przeszłoś ć i p rz yszł ość, s am e zaś te pu nkt y, cz as ami węższ e, czasam i szersz e,
naz ywam y t eraźn iej szości ą. I t ak - pi sał Bergs on w „ Ewolu cji twórczej”:
„Trwan ie j est t o ci ągł y p ost ęp p rzeszł ości , któ ra wgr yz a się w p rz yszłoś ć i
nab rzmi ewa i d ąc n ap rzód ” o raz - w inn ym mi ejs cu: „Stan moj ej dusz y,
posu wając si ę n ap rzód goś ciń cem cz asu , nab rzmi ewa ci ągle t ym t rwan iem , któ re
zbiera po d rodz e: t worz y ni ejako kul ę śni eżn ą, narast aj ącą sama z s iebi e”.
28
26. Koncep cja czło wieka i zagadni eni e wolnoś ci u B ergs on a
Kon cep cja czł owiek a
W kon cep cji czło wieka, p odobni e jak p rzy p robl emie czasu, także
zauwa ża my
mo żli wość pewn ej
zbi eżn oś ci pog lądów Bergson a i św.
Augus tyna (spi ry tu alizm). W yraż a si ę ono p rzed e wsz ys tkim w o góln ym
przekon an iu Bergso na, że człowiek to przed e wszys tki m jego duchow e „ ja ”,
cz yli - j ak b y p owi ed ział ś w. Au gust yn : człowi ek t o d usza.
Zdani em
Bergs on a,
któ r y
z d ec yd owani e
od rzucał
mat eri alist yczn o-
mech anist ycz ne
in t erpret acje
ś
wi ad o mości
oraz
kon cep cj ę
paral elizmu
ps ycho fiz yczn ego , l udzkiego „Ja ”, w yra ża ją ceg o si ę w cał oś ci p rzeży ć
duchowy ch w żad ny m wypadku nie da się sprowadzić do proces ów
ma teri alny ch, k tó re za chod zą w mózgu. M óz g o d gr ywa, co n aj w yżej, rol ę
an alo giczn ą d o cen t ral i tel efon iczn ej , w której zbi egaj ą si ę nici p rzeróż n ych
poł ącz eń, m ające j akieś zn acz eni e dla przekaz ywan ych roz mów, ale s ame t e
splot y kabli i n agro madzo ne urz ądzeni a techni czn e ni e s ą w st ani e w yj aśni ć
tego, co s ię ro dzi w trakci e t ych roz mów i jakie treś ci są p rz ek az ywan e w
poszcz egó ln ych rozmowach.
W kwestii rel acj i m iędz y ż yci em du cho w ym czło wi ek a i t o warz ysz ąc ych t emu
ż
yciu zj awi sk fizjo lo gi czn ych Bergso n pisał, że nasza „świadom ość jest
niewątpli wi e ‘zawies zona’ n a jakimś móz gu, al e nie w yn ik a z tego b yn ajmn iej ,
ż
e móz g k reśli wsz ystki e sz czegół y świadomoś ci ani ż e ś wi adomoś ć jest fun kcją
móz gu. .. ni es koń cz enie wi ęcej z awi era się w ś wiadom oś ci ludzki ej niż w
odpo wi ad aj ąc ym j ej móz gu. "
Jaźń człowi eka p o d każdy m w zgl ędem wykracza po za ciał o. S tanowi ona
szczeg ólni e
dyna miczną ,
zmi enną,
ż
ywą
-
a
co
najważni ejs ze
-
niepowtarza lną ca ł ość. Wprawdzie n au ka ps ych olo gii cz ęst o przedst awi a j aźń
jak o su mę różn ych oddzi eln ych prz eżyć ps ych iczn ych , ale j est to zab ieg
sztuczn y, cz yli kon stru kcja int el ektu . Suma od rębn ych p rzeż yć ni e st an owi
jesz cze j aźni, n at o miast nieki ed y j aźń może si ę w całoś ci w yp o wi edzi eć w
jed n ym prz eż yciu ps ych iczn ym p od waru nki em, ż e j est to prz eż ycie gł ęb oki e.
Oryginaln y m i u zn any m p owszechnie przez filo zofów i p sych olog ów
po my słem B ergson a w odniesi eniu do jaźni człowiek a było wyodrębnieni e w
niej dwó ch wars tw: jaźni powi erzchnio wej i ja źni gł ęboki ej. Kied y Bergs on
mówił i pisał o ja źni lub psychice czł owieka, miał na jczęś ci ej na uwadze
tylko jaźń gł ęboką .
J aźń po wierzchni owa j est warstwą sztu czną, ob cą, narzu con ą człowieko wi i tą
częś ci ą ps ychi ki cz łowi ek a, któ rą an al izuje i o pisuj e int el ekt w pozn ani u
nau ko w ym. J est o na rezu ltat em oddzi ał ywania świ at a zewn ęt rznego n a ps ychi kę
człowieka. W jaź ni powi erzchnio wej grom adz ą si ę wrażen ia zm ys łowe, któ re
biorą si ę z o ddzi ał ywania p rzedmiot ów z ewnęt rzn ych n a nasze zm ys ł y.
Prawdzi w y
ś
wi at
ps ychi czn y
j ed nostk i
zacz yn a
s ię
po niżej
jaźni
powi erzch nio wej, w warst wi e ob ejmu j ącej s ferę p ami ęci i trwani a, któ ra
w yt warza czas, d ec yduj e o ind ywi du aln o ści i ni ep owt arzal no ści człowieka oraz
której
nie
możn a
ująć
w
ż
ad n ym
zewn ęt rzn ym
op isie.
Prawdziwa ,
indywidualna, g łęb oka jaźń jes t w cią g ły m ro zwoju , ujawnia si ę w dyna mice
trwani a, czyli w stru mien iu przeży ć, u chwytny m tylko w in tuicji .
Za gadni eni e wolnoś ci
J aźń gł ębo ka j es t także t ą s ferą os obo wości czło wi ek a, k tó ra d ec yd uje o n aszej
woln oś ci. B ergs on p oddawał krytyce ws zys tki e od mian y determini zmu, k tó re
29
przeczyły wolnoś ci człowi eka, pon ieważ starał y si ę uz as adni ć z al eżnoś ć
wsz yst kich p rzeż yć ps ychi czn ych , w t ym t akże p rzeż yć w s ferze woli, od
wpł ywó w z ewnęt rzn ych i zj awisk fiz ycz n ych. Ki ed y z aś Bergson ob st awał prz y
t ym , że sfera n aszej prawdziwej j aźni, cz yl i jaź ni gł ęb oki ej, j est wol na od t ego
t yp u d et ermin acji, t ym s am ym zn al azł spos ób n a ob ronę i dei wol noś ci
człowieka.
Z t ego jed n ak w yn i ka ważn y wnio sek, że nie zawsze j est eśm y woln i i nie
wsz ys c y l udzi e s ą wolni . W olnoś ć jest stopni owalna i ni e jest p owszechna.
Wolnoś ć b owi em z awi era si ę ni e w t ym, co po wt arz alne, st ereot yp owe,
codzi en ne, zewn ętrzne i ob ce, a wi ęc nie w t ym, co nal eż y do j aźni
powi erzch nio wej, l ecz wolnoś ć rodzi si ę w ty m, co wy ją tkowe, o ry ginaln e,
nasze wła sne, a więc w ty m, co nal eży do nas zej jaźn i gł ębokiej, n ajb ardziej
aut ent yczn ego „j a” j edn ostk i.
Czyny ni ektórych ludzi ni e wypływają z i ch jaźni , l ecz są powodowan e
opinia mi og ółu, k ształ towan e przez ró żno rodn e wpły wy i zewnętrzn e
okoli czn oś ci. Wolno ść leż y w zasięgu k ażdego człowieka, al e ni e wsz ys c y i ni e
zawsz e ch cą b yć wol ni.
Wolnoś ć ni e jes t w żadny m wyp adk u całkowi tą dowol ności ą. J est on a w
pewien s pos ób o gran iczon a i cz ym ś u warunko wan a, al e rozum ieć to n ależ y t yl ko
w ten s pos ób, że p ozostaje o na w związk u z najb ardziej in t ymną, głębok ą j aźni ą
człowieka i że j ej p rzej aw y s ą p otwi erd zeni em tożs amo ści j edn ostk i. Zdani em
Bergson a, jes teś my wolni, kiedy nas ze wybory i nas ze działania emanują z
isto ty nas zej osob owości , ki edy ją adekwatn ie wy ra ża ją, kied y międ zy
jedn y m a d rugi m za chod zi ni emożl iwe do opis ania pod obieńs two, jaki e
nieki edy dos trzega się mi ędzy a rtys tą a jego d zi eł em. Często podk reślano
es tety czny asp ekt id ei wolno ści u B ergs ona.
27. S truktu ra psy ch iki i kon cepcja czł o wieka w psy cho anal izi e Freuda
Osobowoś ć człowiek a jes t s truktu rą , która skład a si ę z trzech pods tawowy ch
częś ci . Pi erws zą częś ć two rzy zbió r p ry mitywnych i mpul sów, któ r y Freud
określ ił n azwą „Id ” , cz yli „Ono” . Warstwa ta zn ajduj e się po niżej p ro gu
ś
wi adom oś ci; t wo rz y po dświadomo ść. J est warstwą b iolo gi czn ych inst yn kt ów,
dziedzi czon ych od p rz yrod y, ws pól n ych ludziom i zwierzęt o m, oraz w yp art ych
do p odś wi adom oś ci prz eż yć, d oświadczeń, któ r ych dozn ajem y z wł aszcz a w
okresi e dzi ecińs twa. Ob a te skł ad niki p od świ adom oś ci, cz yli t o, co dzi edzi czon e
i to, co n ab yt e, p eł nią rol ę gen erato ra energii i moto ru o sobo woś ci . Wśró d
pop ędó w Freud po czątk owo przypi sy wał najwięks ze znaczenie pop ędowi
seksua lnemu (li bid o), pó źni ej mówił o dwó ch g łówny ch popęd ach , tj . o
pop ędzi e ż yci a (u o gólnio ne libi do , pop ęd Erosa ) oraz o p op ędzi e n iszcz eni a i
ś
mierci (pop ęd Tan ato sa ). Wedłu g dokt r yn y Freu da, pot rzeb y w yp ł ywające z
podś wi adom oś ci czło wieka dom agaj ą si ę bezwz ględn ego z asp okoj eni a, poni eważ
t yl ko w t en s pos ób może zost ać rozłado wana en ergi a, któ ra się z a nimi kr yj e, a
która in aczej zn ajd u je d ro gę d o rozł ad o wania w po staci cho rób i różn ego t yp u
dewiacji . Id dzi ał a wedl e zas ady p rzyjemnoś ci , tzn. zaspo koj eni e j ego
impuls ów d ost arcza prz yj emno ści , ni ezasp okoj enie bl oku ję energię, powodu je
nap ięci a i rodzi p rz ykre u czu ci a.
Dru gą warstwą o s obowości człowi ek a jest „Ego ”, czyl i „Ja źń”. J es t to
warst wa w całoś ci świ adom a a j ej zad ani em j est regul owani e p ost ępo wani a
jed nost ki lu dzki ej w t aki spo sób , ab y po szczegól ne po pęd y i pot rzeb y
30
(z grom adzon e w Id ) został y zas pok ojo n e, ni e narażaj ąc prz y t ym j ed nost ki na
kon flikt y
z e
s poł ecz eńs twem
o raz
na
cho ro b y
p s ych iczn e.
Ż
yj ąc
w
społ ecz eń stwi e, j ed nostk a n ie m oże realizo wać wsz yst kich sw ych pop ęd ów,
pożąd ań i pragn ień , a mi ano wi cie, n ie może real izować t ych, k tóre s ą
dest ru kc yj n e dl a ż yc ia zbio ro wego o raz nie m oże realizo wać sw ych p otrz eb w
spos ób sp rzeczn y z e sp ołeczni e ak cep towan ym i no rm ami. Warst wa „Ego ”
kształt uj e si ę w ci ągu ż yci a j ed no stki, któ ra pozn aj ąc ot aczaj ącą ją
rzecz ywisto ść, u cz y się kon trolo wać swo je pop ęd y i pot rzeb y o raz ucz y si ę w
taki s pos ób j e kan alizo wać, b y z j ed nej st ro n y mo gła z ostać rozłado wana
en ergi a, k tó ra si ę za nimi k r yj e, a z dru gi ej st ro n y, b y ni e b ył y gwał co ne no rm y
społ ecz ne i ni e do chodziło do ko nfli kt ów j ed nost ki z e sp ołeczeńst wem . Od
prawidłowego funk cjonowania „Eg o” zależy z jednej s tro ny brak ci erpi eń i
zdrowie p sy chi czn e jedn ostk i, a z d rugi ej s trony - jej ha rmonijn e współ ży ci e
z inny mi ludźmi. „E go” ki eruje si ę zas a dą rea lizmu.
Trzecią wa rs twą psychiki lud zki ej jest tzw. „Superego ” , czyli „ Nadja źń”.
„Superego ” p owst aj e j ako rezult at p rz ys woj en ia, cz yl i „uwewn ęt rzni eni a”
(int ern alizacji ) wszelki ego ro dzaj u n orm sp oł eczn ych . Mówi ąc i nacz ej,
„Superego ”
t o
wewnętrzny
reprezen tan t
s tanda rdów
mo raln ych
społeczeństwa , umi eszczon ych w każd ym z nas w w yni ku n aszego wrast ani a w
s yst em y m oraln o-ob ycz ajo we, jak równ ież w w yni ku celo w ych o ddzi ał ywań
w ycho wawcz ych. Nadj aźń ob ejmu je t ak że własn e, stworzo n e prz ez jedn ostk ę
ideał y. J edn ak w pierwszy m rzęd zi e „Su pereg o” jest rezul ta tem p rzyswojeni a
wy mag ań i zaka zów formułowany ch po d nas zy m adres em przez rod zi ców w
najwcześni ejszych okresa ch nas zego rozwo ju. Zawi era t ak że post aw y wł asn e
nasz ych rodzi có w w takiej p ost aci, j ak pojmo wało i int erp reto wało j e dzieck o.
Znaczn a cz ęś ć „Sup erego ” j est ni eś wi ado ma, po nieważ zost ał a ukszt ałto wan a w
naj wcz eśn iej sz ym
okresi e
rozwoju
j edn ostk i.
„Sup erego”
d ział a
jako
wewnętrzna s iła, k tó ra p ewne nas ze postępki „ka rci ” a inne „nag rad za ”.
Ś
rod kam i k ar y są wyrzut y sumi eni a i p o czu cie win y, ś rod ki em nagradz ani a j est
poczu ci e dum y i z ad owol en ia z si ebi e.
Tró jpoziom owa organizacja os obo woś ci człowieka b ył a naj ważni ej szą części ą
kon cep cji czło wi ek a, na kt órej wspi erał a si ę cał a ps ych olo gi czn o-filozo fi czn a
dokt r yn a Freud a oraz jego terapi a ps ychi at r ycz n a. W ob rębi e ty ch trzech
pozio mów na jważn i ejsze jest „E go” , p ełniące rolę wł adz y wyk on awcz ej, k tó rej
gł ówną funk cj ą jes t go dzeni e int eresó w „ Id ” o raz w ym o gów „Sup erego”.
Prawidł owo funkcjonują ce „ Ego ” jest mis trzem k o mp ro misu, kt ór y mu si
pozwol ić „ Id ” n a ro złado wani e zmagaz ynowan ej energii w taki sp osó b, b y sił y
„ Id” nie stano wił y niebezpi eczn ego z agrożeni a dl a zdrowi a jedn ostk i oraz b y
spos ób z aspo k ajani a potrz eb „ Id ” n ie urażał „Sup erego ” i nie powodo wał k olizji
ze ś wiatem zewn ęt rzn ym.
28. Po jęci e i rola podświado moś ci w ludzki ej psy chi ce wg psy choana lizy
Freuda
Fund a men tem p sy choanali zy stało si ę o dkry ci e Freuda, że zjawiska i proces y
psychi czne czł owieka są w swej i sto ci e ni eświado me. Mówi ąc d okł ad ni ej,
Freud uzn ał , iż zjawiska świ ad om e ob ej mują t yl k o ni ekt óre akt y i cz ęś ci cał ego
ż
yci a ps ych iczn ego człowi ek a i że ni e on e s ą najważni ejsze, gd y chodzi o
w yj aśni enie z arówn o sam ej p s ychi ki człowi eka, jak i większoś ci j ego
zewn ęt rzn ych od ru ch ów i zach owań.
31
Na jważni ejs zą częś cią psy chiki człowi eka ora z właś ciwy m mo to rem lud zkich
za chowań jes t obs zerna sf era pod świado moś ci, do k tó rej Freud zali czył
irra cjonaln e pop ęd y, p rzynal eżn e ga tunkowej na tu rze człowi eka, oraz
wyparte d o podśw iado moś ci, emo cjo nalne p rzeży cia jednostek lud zkich ,
szczeg ólni e te, któ re na g ro mad ziły si ę w okresi e wczesn ego d zi eciń stwa i
któ ry m towa rzys zył y nega tywne uczu ci a.
Swoj ą teo ri ę dot ycz ącą o sob owo ści człowiek a Freud s fo rmuł o wał w o stateczn ym
kształ ci e na po cząt ku l at dwudzi est yc h. Zgod ni e z t ą t eo ri ą, osobowo ść
człowiek a jest struk turą, k tó ra skład a s ię z trzech pod stawowych części.
Pierws zą częś ć, wa rstwę, pozi o m lub ob sza r psy chiki człow ieka tworzy zbió r
pry mitywnych i mp ulsów, któ ry Freu d określił n azwą „ Id”, czyli „On o”.
Warst wa ta znajduj e się poniż ej pro gu ś wiadom oś ci; two rz y podś wi adom oś ć. Id
jest warstwą biol o gi czn ych inst yn k tów, dziedzi czon ych o d p rz yrod y, wsp óln ych
ludziom i zwierz ętom, oraz w yp art ych d o podś wi ado mości prz eż yć ,
doświadcz eń i u czuć, któr ych dozn aj em y w trakci e ż ycia os o bni czego, głó wni e
w okresi e dzi eci ńs twa. Oba te skła dniki podświado mości , czyli to co
dzi edzi czon e i to co naby te, pełni ą rolę g en erato ra energ ii i mo to ru
osobowoś ci . J ak b ył a mowa o t ym wcześ niej, wś ród popęd ów Freud
począ tkowo p rzyp isywał na jwięk sze zna czenie pop ęd owi sek sualn emu
(libido ), pó źni ej mówił o dwóch głów nych pop ęda ch, tj. o popęd zie ży cia
(uo góln ion e libi do, pop ęd Eros a) o ra z o popędzi e nis zczeni a i ś mi erci ( pop ęd
Tan at os a, od gr. th an atos - śmi erć).
Wedłu g d okt r yn y Fr eud a, po trz eb y w yp ł ywające z podś wi ad omoś ci czło wiek a
dom agają s ię b ezwz gl ędn ego zaspo koj en ia, p oni eważ t ylk o w ten s pos ób moż e
zostać rozład owan a en ergi a, któ ra si ę za nimi k r yj e, a któ ra in acz ej znaj duj e
dro gę do rozłado wania w pos taci cho ró b i różn ego t yp u d ewi acji. Id d zi ała
wedle zasad y przyjemn oś ci, tzn. zaspok ojeni e jego impuls ów do starcza
prz yj emn oś ci, ni ezaspok ojeni e blok uję energi ę, p owoduj e napi ęcia i ro dzi
prz yk re u czu ci a.
Superego t eż jest częścio wo ni euś wi ad om ion e.
W dru giej fa zi e sweg o ro zwoju, do ok . 19 20 r. , pogl ądy Freuda
przeks ztał ciły si ę w ogólną teorię struktu ry i funk cjo nowania psy chiki
ludzki ej. Teo ria ta przypi sywała pod stawową rol ę w regulowaniu ży cia
psychi cznego
jedn ostki
ni eświad o my m
pop ędo m,
zwłaszcza
pop ędowi
seksua lnemu, k tó ry Freud na zywał li bido lub libido s eksualny m. Li bid o
sek su aln e czło wi ek a Freud i nterp reto wał j ak o pozost aj ące w ni eust an n ym
kon flik ci e z s yst em ami n ak azó w i zak azów, no rm i wzo rcó w o charakt erze
moraln ym i ob yczajow ym , któ re są „ wbu dow ywan e” w ps ychik ę j edn ost ek
ludzki ch w p ro cesi e w ych owan ia. Po pewny m cza si e Freud p rzeks ztał cił
pojęci e libido s eksu alneg o w ogóln iejs ze po jęcie pop ędu ży cia o ra z obok tego
popędu o ch arakterze twórczy m, po zy tywny m i konstruk ty wnym - za równi e
zna czą cy w ży ciu jednostek za czął uważa ć pop ęd ś mi erci, któ ry określ ał jak o
nega tywny , nis zczy ci elski i d es truk cy jny. Sk róto wo t e d wa po pęd y o kreśl ał
s ymbo liczn ym naz wami: „Eros ” i „Tan ato s”.
29. Funkcje kul tury według Freuda
Zdani em Freud a, tworzona p rzez wi eki kul tura sp ełni a w stosunku do
jedn ostek dwie za sadnicze funkcje: rep resy jną i subli ma cy jną. In aczej
mówi ąc, Freud u ważał , że kult ura j est dl a człowi ek a ź ródł em ci erpi eń i
32
jed no cześ nie s tano wi możliwoś ć ni eo graniczo nej s am orealiz acji. W pierwsz ym
prz yp ad ku k ultu ra jawi si ę jako zaprzecz eni e n atu r y, w dru gim j ako j ej
przekszt ałcen ie i d o peł nieni e. U p odst aw po gl ądó w Freud a na kult urę l eż y j ego
filozo fi czn e p rześ wi ad czenie od noś nie n atu r y czło wi ek a. P ol ega o no na uzn aniu ,
iż z punktu widzeni a wartoś ci kultu ro wych natu ra lud zka jest z g runtu zła .
W sprz yj aj ąc ych o k oliczn oś ci ach, gd yb y u st ało dział ani e sił, kt óre h am ują
nat uraln e p op ęd y i skłon noś ci, czło wi ek zacho w ywałb y się jak prz ys ło wio wa
„dzika b es tia”, któ rej ob ce są jaki ekol wi ek wz gl ęd y społ eczn e cz y hu manit arne.
J ednak ż yj ąc w s p ołeczeńst wie, j edn o stka ni e moż e real izować wsz yst ki ch
sw ych poż ąd ań , pop ędó w, p ragni eń , a mian owi ci e, ni e mo że realizo wać t ych ,
które b ył yb y d l a sp ołeczeńst wa d est ruk c yj ne i kt óre ono w zwi ązku z t ym
zwal cza. Ab y z nal eź ć rozwi ąz ani e k on fli ktu mi ędz y ż yciem j edn ostk i a ż yci em
zbioro wo ści , sp ołeczeń stwo wy twa rza dla ni emożl iwych do zaspok ojenia
pożąd ań jedno stki ko mp ensa ty , czy li środki zas tępcze. T aką właśni e
ko mp ensa tą jest k ultura a dokł ad ni ej rzecz ujmuj ąc, mo żliwoś ć twórczoś ci
kultu raln ej, kt óra jest w yn i kiem u ki erun kowani a zai ntereso wań jedno stki i j ej
ż
ycio wej en ergii n a tego t yp u dzi ał aln o ść z ami ast n a i nn ą, związ an ą ze sferą
podś wi adom oś ci, tj. z dziedziczon ym i popędami i nab yt ym i kompl eks ami.
Krótko mó wi ąc, Freu d u waż ał, że ży jemy kulturą, ni e mo gą c ży ć na tu rą.
30. Po jęci a ni eświa do mo ści zbi o rowej i ro la arch etypów u Junga
Inny m teo rety czny m po mys łem Jun ga była jego teo ria ni eświado moś ci
zbio rowej. W edł u g t ej t eo rii, w skł ad dz iedzi ctwa k ażd ego człowi ek a wch odzą
wspo mni eni a ro dzaj u ludzk iego a nie - j ak u Freud a t yl ko wspomn ienia z ż ycia
jed nost ki. J un g nawet uważał, że ró wni eż relik t y zwi erzęcej p rzeszł ości
człowieka j ako gatun ku t wo rzą cz ęś ć ni eś wiadom oś ci zbio ro wej.
Ogól ni e J un g u ważał, ż e ni eświado mość zbi orowa jes t „ mąd ro ścią
wieków”, wko mp o nowaną w psychik ę ka żdej jedn ostki . Dla tego p ro ces
sa moreal izacji o so bowości człowi eka ora z p ro ces tera pii psychi atryczn ej
poleg a, jeg o zdani em, w du żej częś ci n a dop rowad zeniu jednos tki d o
kontak tu
z
jej
zbio rową
ni eświad o mo ści ą
(integ racja
ś
wiado mej
i
nieświado mej psy ch iki człowi eka ).
Terapi a t ak a j es t n a p rz yk ład możli wa w fo rmi e i nt erpret acji m arzeń
sen n ych lub woln ych skojarzeń pacj ent a. Tego ro dzaj u treści przeż yt ych marzeń
sen n ych l ub wol n yc h sko jarzeń m aj ą więcej niż j ed en poz iom zn acz enio w y.
Pierwsz y p oziom, to sen s oso bni cz y, zwi ązan y z jed nost ko w ym ż yciem pacj ent a.
Możliwe jes t jed nak odsł ani ani e gł ęb szego s ens u snó w i prz yp adko w ych
skoj arz eń , ki ed y udo stęp ni a si ę p acj en to wi wi edz ę zdob yt ą p rzez rodzaj ludzki
w ci ągu wi elu wi ek ów. Na p rz ykł ad i n terpret acj a cz yj egoś snu o oj cu może
dop ro wadzić d o ods łoni ęci a id ei wszel kiego oj cost wa, cz yli do zrozumi en ia
arch et yp u oj ca, któ r y jes t elementem n asz ej kultu r y.
Nieświado moś ć zbio rowa zawi era wi el e ró żny ch a rch etypó w. Archet yp
stan owi w do ktr yn i e J un ga ważn y teoret yczn y ko nst rukt , za po mo cą kt órego
J ung w yj aśni ał os ob owoś ć czł owi ek a i two rzon ą prz ez społ eczeństwo kult urę.
Arch etypy Jung a to dzi edziczon e od pokoleń , wspóln e wszys tki m ludzi o m
„prafo rmy” , czyli wzorce, trwał e struktury, któ re sterują zach owaniem
jedn ostk i, wy zna cza ją c jej s tał e sp osob y my ślen ia i odczu wania. Two rzą on e
o góln e ram y wszel ki ego m yś l eni a, t akże nau ko wego i filozo fi czn ego . Archet yp y
są ni edos tępn e b ezp ośred niemu pozn ani u . Poj awiaj ą si ę w ś wiad omoś ci ludzi z a
33
poś redni ctwem t reści i mot ywó w o charakt erze s ym boli czn ym, np. w mit ach,
wierzeni ach, sztu ce, a także w sn ach, fant azjach i u ro jeni ach j ed nost ek . Do
naj waż niej sz ych archet yp ó w J un g z ali czał n ast ęp uj ące archet yp y: ci eni a, anim y,
anim us a, starego m ędrca, wielki ej m at ki i jaźni .
31. Psy chol ogi a ind ywidualna Adlera
Alfred Adler u zy sk ał zn aczny ro zgło s jako twórca d oktryn y psy chol ogi cznej
o nazwi e „psy chol ogia indywidualn a” , któ ra pos iada p ewne uniwers alne
wartoś ci, p ozwal ające tak że i dzi sia j wyko rzys tywa ć niektóre po mysł y
Adlera w prak ty ce wychowaw czej ora z w ro zwią zy waniu problemów
osobowoś ci owych u ludzi do rosły ch.
Adl er b ył j edn ym z pierwsz ych wsp ółp raco wnik ów Freu da, kt órz y od rzucili j ego
kon cep cję „libid o”. Odszedł dal ek o od pesy mis ty cznej in terpreta cji czł owieka
jako two ru zdo minowaneg o p rzez zwierzęce (biol o giczn e) instynkty.
Uznawał, ż e co prawd a człowi ek j est równi eż t wo rem n atu r y, al e to co jest w
ni m na jważni ejs ze, tj. cechy os obowoś ci i swoiste, lud zki e formy ak tywnoś ci,
przyswa ja sobi e - żyją c w społ eczeńs twie, a mó wi ąc dok ład niej - p ozost aj ąc w
różn ego t yp u wsp óln otach z inn ym i l udź mi.
Za główny mo to r dział ania lud zi Ad ler – w yk o rz yst uj ąc st wo rzon e p rzez
Nietzschego poj ęcie woli mo c y - uwa żał „dą żen ie do mocy ”, k tó re jest
sposob em ko mp ens acji ko mp leksu ni żs zoś ci u jednos tek ludzkich , cz yli
spos ob em pozb yci e s ię ze st ron y j ed nost k i poczu ci a niższej wart oś ci w sto sun ku
do inn ych . Tego b ardzo uciążli wego k o mpleksu każd y czło wiek n ab awi a s ię we
wcz esn ym dzieciń st wie n a po dłożu s woj ej słaboś ci j ak o dzieck a wob ec
dorosł ych i wob ec p otęgi całego fiz yczn ego ś wiata.
Sposo b y k omp ens acj i kompl ek su niższo ś ci wpł ywają na kszt ałto wani e si ę cech
osob owo ści czło wieka, a niem ożnoś ć lu b brak umi ej ętno ści w dłuższ ym ok resi e
czas u w yd ob yci a si ę z tego p rz yk rego położenia d aj e po cząt ek n erwi co m.
Dlatego
też
ba rd zo
ważn ą
rzeczą
w
ż
yciu
każd ej
jednos tki
jes t
uświado mi eni e s obi e własn ych b raków i potrzeby ich ko mp ensa cji. Prowad zi
to do s tworzenia indywidualnego „planu ży ci oweg o” , któ ry wyzn aczy
kierunek dzi ałań, za mi erzenia i ideały jednos tki, a nad e wszys tko będ zi e ją
mobili zował do usi lnych d zia łań dla zdoby cia dla siebi e jak na jwy żs zej
pozy cji w sp ołeczeń stwie.
In d ywi du aln y pl an życi ow y z acz yn a się kształt ować w o góln ych z ar ys ach już w
okresi e dzi eci ńst wa pod wpł ywem w ycho wani a ro dzinn ego, a n ast ępni e w
gru pach s poł eczn ych , do któ r ych j ed nost ka n al eż y. Zad an iem w ycho wani a jest
rozwij anie w dzi eck u uczu ć s poł eczn ych oraz uświadam ianie mu, że n ajl ep szą
dro gą do wzmo cnien ia po czuci a wł as nej warto ści j est ak t ywn e u cz estni ct wo w
fun kcj on owani u gru p społ eczn ych , do k tór ych czło wi ek p ocz yn aj ąc od okres u
dziecińst wa st opn io wo wcho dzi i k tó re go akceptuj ą j ak o s wo jego członk a.
32. Prog ra m f eno menologii Huss erla
Na równi z pragm at yzm em am er yk ańs kim i b ergso nizmem we Fran cji, w
Niemcz ech poj awi ła się fil ozo fia fenom enolo giczn a. J ej p rzedstawi ci el, Huss erl,
34
odrzu cił wcześni ej obo wi ązuj ące ki erun ki filozo fi czn e jako dąż ące do
rel at ywizm u i scept yc yzmu a ni e d o o gól nej prawd y.
Naz wa fen omenol o gia w ywodzi si ę o d grecki ego „uk az yw ać si ę”. Hasło to
nawiąz uje d o in nego roz powszechn ion ego p rzez Hu ss erl a – „ powrot u d o sam ych
rzecz y”. Nam awia o n do b ad an ia i anali zowani a t ylk o t ego , co si ę bezp oś rednio
ukazu je. J edn ak wed łu g j ego prz em yś leń nie j est to t yl ko pi erwiastek zm ysł ow y.
U jego podł oża l eż y, bowi em pi erwi ast ek niezm ysł ow y, istot a dan ej rz ecz y. To
właśni e o na jest t ym „fenom en em ”, t ą rzeczą, kt óra p owi n no u ch w yci ć n asz e
poznani e.
Fil ozofi ę Hus serl a można także uj ąć w ram ach „d wu wars two woś ci ” zj awis k.
Wedłu g ni ego, em pir yczni e, zm ysł owo j est eśm y w st anie pozn ać t yl ko
„zewn ęt rzną” cz eś ć zjawis k a. T ym, n a cz ym po win no s ię ko ncent ro wać n asze
poznani e jes t część tzw. ejd et yczn a, warstwa isto to w ych s tan ów rz ecz y. Tę
prawdziwsz ą i waż niej szą cz ęś ć pozn ajem y int ui c yjn ie, d zięki tzw. in tui cji
ejd et yczn ej.
Wedłu g Huss erl a fi lozofi a miał a w p ełni rozumi eć b yt i b yć całk owi ci e
bezzał ożen iowa. Od rzucaj ąc wnio ski pł yn ące z bad ań prz ep ro wadzon ych w
ram ach inn ych n au k miał a do cho dzić do prawdziwości rz eczy. Fenom en olo gia
przedst awiła trz y gł ó wn e założenia no wej fil ozofii :
•
Bezzałoż eni owość – to filozo fi a szuk a sen su, kt ór y p rzed st awi a in n ym
nau kom
•
Ejd et yczn y ch arakter – pozn awani e i an alizo wanie i stot y rz ecz y, ni e j ej
empi r yczn ych asp ekt ów
•
In tu icj a ejd et yczn a- ujmowani e p rawd w post aci istot dzi ęki poz naniu
intui c yj nem u
33. Po jęci e trans cen dentalnego p od mi otu u Huss erla
Pojęci e zbliżo n e d o kart ezj ańsk iego i nt uic yj n ego poz nania. Hu ss erl ok reśl ał
mian em pod miotu trans cend entaln ego po nadin d ywidu al ne, po wsz echn e j a
obecn e w k ażd ym p rzed mio ci e i umożli wiające n am poz nan ie in n ych rzecz y
meto dą intui cji i ro zumu. Każd y czło wi ek, prz eds tawi ci el n atu r y l udzki ej, j es t
jed no cześ nie nosi ci el em po nad-j ed nos t kowej władz y, kt ó ra umożli wia m u
poznani e prawd y. Poch odzi on a od przedmiot u trans cendent aln ego , cz yli
w yk racz aj ącego
po za
podmi ot
empi ryczn y.
Ni e
j est
obci ążon a,
wi ęc
subi ekt ywizm em
czy
rel at ywizmem .
Dod atk owo,
w p rzeci wi eńst wi e d o
akt ywn ego kons truo wania p rzedmiot u p o znani a u Kant a, pozn ani e u Huss erl a m a
ch arak ter biern y.
Z zagadni eni em po dmiotu transcend ent aln ego ni erozerwaln ie związ an a j est
takż e id ea „p rzedm iotu int en cj on aln ego”, cz yli o gól nej idei pozn awan ego
przedmiot u, któ ra uczestni c y w p oznaniu wraz z po dmiot em t rans cend ent aln ym .
Poznan ie t rans cend ental ne z awsze, bo wi em n aki ero wane j es t na coś a to coś j est
istot ą d an ej rz ecz y. Poznaj em y, b owi em istot ę rel i gii , ist ot ę d zieła sztu ki it d.
Mod el p ozn ani a:
35
Podąż aj ąc t ą k on cep cj ą Huss erl t wi erdził, że k ażdej n au ce prz yd ał ab y si ę j ej
wersj a
ej det ycz na
tzn.
w yj aś niająca
is tot ę
uż ywan ych
termin ów
cz y
an alizo wan ych zjawi sk. Do starcz yło b y t o t ym n au kom wi ęcej zrozumi en ia dl a
bad an ych prz edmi otó w i sam owi edz y.
(PO LEC AM PR ZETYC ZAĆ TĘ C ZĘŚĆ WYKŁADU, BO J A NAD L ŚREND IO
KUM AM )
34. Redukcje fen o menolo gi czn e u Huss erla
Termin t en odwołuj e si ę do o cz yszcz enia świ ad omo ści ze wsz elki ej wi edz y
przed-feno menolo gi cznej. Do ni ej zal iczają si ę st ereot yp y, uo gól nieni a cz y
przesąd y narzu co ne przez n auki szcz egó ł owe.
W yróżni am y
d wa
t yp y
redu kcji
fen om enol o gi czn ej
–
ejd et yczn ą
i
trans cend ent al ną (n ieki ed y z wan ą wł aści wą). Pi erwsz a odwołuj e si ę do
uch w yceni a cał ej i st ot y m etod ą i ntui cji ejd et yczn ej, od rzucając jego n iei stot ne
lub ni ep otrz eb ne el ement y a uk azuj ąc n am sam ego du cha, ist otę rzecz y. Dru gi
t yp pozn an ia o dwoł ywał s ię d o o cz yszcz eni a s am ej świ ad om ości z n arzu con ych
jej t yp ów rozum owani a, wiedz y o ś wi ecie it p., cz yli d o gm at ów o real ni e
istni ej ąc ym ś wi eci e. Ten zabi eg o kreśl ano także jako „wzięci e w n awi as ”,
zawi esz eni e sądu o real n ym istn ieniu ś wiata. Sam Hu ss erl określ ał to greckim
słowem „epo ch e”. Wart o pamiętać, że ni e b ył a to ani n egacją l ub zwąt pi eni em w
istni ej ąc y ś wi at, l ecz ch wil owe „ni ew yp o wiadani e si ę” n a jeg o t emat .
35. Metoda intui cji ejd ety czn ej
J edna z d wó ch m eto d tzw. „red uk cji fen omenolo gicz nej ”. Po lega na o drzu ceni u
stereot yp ów zako rzenion ych w n asz ej ś wiadom oś ci n arzu co n ych prz ez n au ki
ś
cisł e. Te up ro szczenia, u o gól ni eni a cz y zafałszo wani a utrudn iaj ą n am do st ęp do
istot y an alizo wan ej rzecz y. M eto da i ntui cji ejd et yczn ej miał a za zadani e
ocz ysz czenie pozn awanego p rzedmiot u z prz yp adko w ych asp ekt ów t ak, b y
dotrz eć do em anuj ącej z ni ej „o góln ej ist ot y”. Wedłu g Huss erl a intui cj a
przew yższ a empi r yc zne p ozn ani e, gd yż p omija i o drzu ca n iei s totn e lu b fał sz ywe
właści wo ści d an ego obi ektu zaś do ci era d o j ego istot y.
(ZOBAC Z P YTAN IE 35 )
36
36. Zagadni eni e id ealizmu trans cenden taln ego u Hus serl a
Termin t en nawi ązuje d o inn ych o rientacji id ealist ycz n ych w filoz ofii –
plat ońs kiej (i d eal izm obi ekt ywn y) i b erkl e y’o wski ej (id ealizm subi ekt ywn y). W
skróci e id ealizm t ranscen dent aln y t o po gl ąd, że ś wi at zewn ętrzn y t ak n ap rawdę
nie ist ni eje – nie j est s amoi stni e istn i ej ącą rz ecz ywi stoś ci ą. Ni e możn a t eż
mówi ć o j ego ist ni eniu poza poz naj ącą do ś wi ado moś ci ą. W edł u g Hus serl a j es t
on
„intencj on aln ym
k orel at em
cz ys t ych
p rzeż yć
ś
wi adom oś ci
trans cend ent al nej ”.
Huss erl
uzn aje
ist niej e
j ed nej
ś
wi adom oś ci
(tran scen d ent aln ej ), która wewn ątrz si eb ie doś wi ad cza s w yc h intencj on aln ych
przedmiot ów, (al e s ą on e t yl ko i w ył ączn ie j ej w yt wo rem i cz ym ś , co ist nieje w
niej s amej).
Ten po gl ąd ni e zost ał po wszech ni e zaak cept owan y, (Np. prz ez In gard en a).
37. Fen o meno logi czne ro zu mieni e d zi eł a s ztuki u Ing a rden a
In gard en t o p olsk i filoz of, kt ór y o g ólnoś wi ato we uzn anie z dob ył s woim
zastos owani em m eto d y fenom en olo gi czn ej w dziedzini e est et yki.
J ego p raca um ys ło wa p ol egał a n a z ast os owaniu fenom enol o gii n a wąskim pol u
konk retn ej dziedzin y n au ko wej (t u est et yk i ) i precyz yj n ym ok reśl eni u
towarz ysz ąc ych jej p ojęć w d u chu fen omenolo giczn ym .
In gard en u waż ał dzi eł a sztuki za po ch o dne in tencj on aln e, cz yli m aj ące swoj e
ź
ródło w ś wi adom oś ci j edn ostki , ale s wój b yt k ont yn u ujące w sferze real no -
mat eri al nej (fun dam ent i ch dalszego t rwani a), gdzie m o gą b yć p odzi elan e prz ez
inn e os ob y (int ersubi ekt ywn a świ ad omo ść).
Dzieł o sztuki dzi eli się n a mat eri aln ą cz ęś ć (k awał ek w yrz eź bion ego two rz ywa,
zapis an ej k art ki, zamalo wan ego pł ótn a), na któ rą n adb udo wan a jes t kon cep cja
w ym yś lon a prz ez art ys tę (o gól na prawd a itp. ). Ta m at erial na częś ć podt rz ymu je
i
pozwala
ż
yć
t ej
ko ncep cji
ś
wi adomoś ci owej,
kt óra
jes t
następni e
„odsz yfro w ywan a” p rzez o dbi orcó w szt uk i.
Fil ozof z asł yn ął s woją kon cep cj ą w yró żnieni a i anal iz y s kładow ych /warst w
dzieł a sztuk i p rzed st awi on ych w k siąż ce „O dziel e lit erack i m”. Po słu guj ąc się
prz ykł adem dzi eła pi san ego p odzi elił ksi ążkę n a n ast ępuj ące el em ent y:
•
Warst wa b rzmi eń słó w i zd ań , p o k tó r ych rozpozn aj em y d an e d zieło
•
Warst wa tworów zn acz eni ow ych z bud o wan ych dzi ęki u kł adowi zd ań i
sen su poj ed yn cz ych słów
•
Warst wa s ch em at yc zn ych w ygl ąd ów p odmiot ów p rzed st awion ych z a
pomo cą zd ań i sł ów
•
Warst wa sam ych t yc h przedmiot ów (ludz ie, rz ecz y, mi ejs ca), do któr ych
ods ył aj ą i ch s ch em at yczn e opis y
Zdani em In garden a n ajważni ejsz a j est cecha n r 2 kon st ytu uj ąca dzi eło sztu ki. W
kwestii schemat ycz n ości po dmiot ów prz edst awio n ych p rzez aut ora niezb ęd n e
jest i ch „nieok reślenie” gd yż k ażd y o dbio rca dzi eła p od daj e je p ro ceso wi
ind ywidu aliz acji, k onst yt uuj ąc t ym sam ym dzi eło , odk r ywaj ąc jego sens i
pozwal ając mu dal ej ż yć.
38. O góln a cha rak terys tyk a eg zys tencja lizmu
Egz yst en cj alizm to kierun ek filozo fii współ czes n ej prz ej awi aj ąc y s ię w szerz ej
rozumi an ej kult urz e, w ż yciu codzi enn ym i ob ycz ajo wo ści , którego właściw ym
37
przedmiot em b ad ań j est czło wi ek j ak o j ednost ka lu dzka lub - mówi ąc i nacz ej -
jest to ki erun ek, który za punkt wyjś cia uzn aje indywid ualną eg zy sten cję
człowiek a i jej funda mentalne własno ści. Egz ys t en cj alizm głosi ł p o gl ąd, że
los y j ed nost ki ni e podl egaj ą ani s poł eczn emu ani inn emu zdet ermino waniu .
J ednost ka j est cał ko wicie woln a; sama t wo rz y wszelki e wart ości ; sam a d ec yd uj e
o sen sie i kszt ał ci e własn ego is tni eni a o raz s am a pon osi od powi edzi aln oś ć za
skutk i s woi ch w yb oró w. J est on a j ed yn ym b yt em, w st osun ku do któ rego
obo wiązu je twi erdzenie, b ęd ące jedn ą z naj waż niej sz ych t ez egz ys ten cjal izmu,
gł oszące, że „eg zys tencja pop rzed za es encję” (S artre).
Jako ki erun ek filo zofii współczesnej eg zys tencjal izm wyró sł bezpoś rednio z
feno menol ogii Hus s erla, k tóra ul egła dalek o id ącej ewolu cji od w ys uni ęt ego n a
pocz ątk u prz ez jej t wó rcę p ro gramu p oznan ia p rawd y o rz eczywist oś ci n a drodze
reduk cji
feno menol o gi cznej
i
intu icj i
ejd et yczn ej.
Tego
przejścia
od
feno menol ogii
do
gzys ten cjali zmu
dokonał
niemi ecki
filozof
Martin
Heid egg er, za któ rego prz ycz yn ą fen om eno lo gi a p rzeszł a od teori i pozn ani a w
tzw. „onto lo gi ę fun dam ent al ną” i d al ej , w antropol o gi ę fi lozofi czn ą, cz yli
filozo fi ę czł owi ek a j ako j ednos tki. Mom ent em p rzeł omo w ym w tej ewolu cji od
fenom en olo gi i do eg z yst en cj alizmu b ył o w yd an e w 19 27 r. dzieło Hei deggera
pt.: „S ein und Zeit” . Dzieło to n al eż y d o naj w yb itni ejsz ych osiągni ęć fil ozofi i
XX wi ek u.
J uż po naro dzinach egz yst en cj alizmu w dwudzi est ym wieku, t wó rc y i
reprez ent an ci t ego k ierunk u fi lozo ficzn ego od nal eźli k orz eni e sw ych po glądó w
w p o gl ąd ach i pi sm ach duńs ki ego fi loz ofa Sö ren a Ki erkeg aard a (1 81 3-1 85 5),
które z awłaszczon o do t rad ycji egz ys t en cj alist yczn ej.
W sumie, ro zwój eg zys tencjal izmu po to czył si ę dwuto rowo, tj. ukształ towały
się dwa odła my egzy sten cjali zmu : (a) egz ys tencjal izm teist yczn y, któ rego
gł ówn ymi p rzed st awici el ami b yl i S . Ki erk egaard , G. Marcel i K. J as pers o raz
(b ) egz yst en cj alizm at eist yczn y, któ r y rozwijali t ac y m yś li ciele, j ak: M.
Hei degger, J .P. S artre, A. Camus i in .
39. Pog lądy Kierk eg aard a na egzys ten cję człowiek a
Gł ówny m p rzed mi otem filo zofii win na by ć eg zys tencja czł owieka jako
jedn ostk i; Ki erkegaard pragnął t aki ej fi lozofii , któ ra wnik ał ab y w s amo s edn o
jed nost kowego is tni eni a czło wieka. Zadan iem fil ozofii ni e j est ust al ani e
obi ekt ywn ych i o gó ln ych p rawd o świeci e, o p rz yrodzi e lu b o czło wi ek u w
o gól e. W swoich ut wo rach p odk reśl ał, że pragnie zn ać prawd ę, kt óra b ył ab y
prawdą t yl k o dl a ni ego. Bo do czego – p yt ał - mo gł ab y s ię prz yd ać tzw. prawd a
obi ekt ywn a, któ ra nie po siada gł ęb ok iego zn acz eni a dl a ż yci a kon kret nej
jed nost ki? Po jęci e „eg zy sten cji” było dla Ki erkegaa rda katego rią , któ rą
odnosił do wolnej i obda rzonej s a mowiedzą jedno stki ludzki ej. Terminu
„egz yst en cj a” ni e d a si ę n a p rz ykł ad z asto so wać d o k ami enia. Eg zys towa ć to
zna czy czynnie ang ażowa ć si ę w sp raw ę własn ego istni eni a , realizować si ebi e
pop rzez d ok on ywani e ci ągł ych w yb o ró w w ram ach róż n ych m ożliwoś ci .
Egz yst en cj a j edn ost ki win na pol egać n a zdob ywani u i ciągł ym p oszerzaniu
w ymi aru wł as nej ind ywid ualnoś ci z j edn o czes n ym w ym yk ani em się s pod władz y
powsz echn oś ci, zbi oro woś ci , grup y, t łumu itp . Zd ob ywanie i um acni ani e
własn ej in d ywid ual n ości wi ąże si ę z p on oszeni em w ył ączn ej odpo wi edzi alno ści
za swoj ą egz ys t en cj ę. Ki erk eg aa rd ujmował wiarę reli gi jną jak o konieczny
atrybu t eg zy sten cji. W ż yci u jedno stki tzw. „ stadiu m religi jn e” jes t
38
najwy żs zy m po zi o mem egzys ten cji, które po prz edz ają niższe w hi erarchii
„stadi a n a drodze egz yst encj i”, tj. „s tadi um est et yczn e” (zm ysł owe) o raz
„stadi um et yczn e” (refleks yj n e). Czł o wiekiem es tetyczny m rządzą zm ysł y,
bodźce i u czucia. Uos obi eni em s tad ium est et ycz nego jest po et a, kt ór y
przekszt ałca ś wi at w rzecz ywist oś ć wyi m agino wan ą i ro mant yczn ą. Dru gim
stad ium ż ycia j ed nos tek lu dzki ch j est s ta diu m ety czne. Na et api e tego st adi um
jedn ostk a akcep tuje określ one reguły i powinności mo ra l ne, n ad ając w t en
spos ób swoj emu ż yciu fo rmę i s pójn o ść. W „stadium rel igijn ym ” d omin uje
wiara, któ ra wedł u g Ki erkegaard a j est dla czło wi ek a k oni eczn ym do pod jęci a
r yz yki em , o kreś lan ym p rzez n iego ró wni eż j ako „sko k w niewiadom e” i „tru dn y
paradok s”.
40. Sp ecyfika religi jnoś ci Ki erk ega ard a, w ty m relig ia typ u A i religi a typu
B
W yci ągaj ąc wnios ki ze sw ych do świ ad cz eń reli gijn ych i p ozos taj ąc j edn o cześ nie
w o poz ycji do zin st ytucj on alizo wanego chrześcijańst wa, Ki erkega ard ujmował
wiarę rel igi jną jak o koni eczn y a trybu t eg zys ten cji . W ż yciu jedn ostki tzw.
„stadiu m religi jne” jest - wedłu g Kierk egaard a - na jw yżs zy m po zio mem
eg zys tencji , któ re pop rzedz aj ą niżs ze w hi erarchii „stadi a n a d rodz e
egz yst encj i”, tj. „s tadi um est et yczn e” (zm ysł owe) o raz „stadi um et ycz n e”
(refleks yj n e). W „ stadiu m reli gi jny m”, czyl i trzeci m i najważni ejs zy m,
do minu je wia ra, która wedłu g Ki erkeg aard a jest dla czł o wieka kon ieczny m
do podjęcia ryzyk iem, ok reślan y m przez ni eg o również jako „ skok w
niewiado me”
i
„trudny
pa radoks ”.
Zagad nieni e
wi ar y
wi ąże
s ię
u
Kierk egaard a z p ro bl em em s koń czon oś ci i ni esko ń czonoś ci .
Jedną z pods tawowych cech ludzki ego istni enia jest czaso wość. Życi e l udzki e
jest sk oń czon e i do czesn e, al e jedno stk a ujmuj e swoj ą egz ys ten cj ę z awsz e pod
kąt em
wi ecznoś ci
i
n ies ko ńczo noś ci.
Będąc
b yt em
sko ńcz on ym ,
tj .
o grani czo n ym n aro dzinami i śmi erci ą, jedno stk a p ragn ie b yć wieczną i
nieś mi ertelną ; wyrywa si ę ku ni esko ńczonoś ci. W yraz em tego d ąż eni a j est
rel i gi a i wi ara w Bo ga. Ale reli gia ma również swo je n ega tywn e obli cze,
poni eważ l udzki e pragn ienie ni es koń czo noś ci oku pion e jest wątpli wo ści ami i
ci erpieni em. Im bl iżej czło wi ek w yd aj e się b yć wi ecz noś ci , cz yli Bo ga, t ym
dro ga t a st aj e s ię d la niego bardzi ej o dległa i wątpli wa. Każd e zb liżen ie do
Bo ga - mó wił Ki erk egaard - p oniż a czło wiek a; p rzekon uje go o wł asn ej b ezsil e i
znikomo ści ; w ywo łu je „l ęk i d rżenie”. „ Lęk i drż eni e” to n aturaln y s posó b, w
jaki egz ys ten cja czł owi ek a ki eruj e si ę ku Bo gu. Na t ej d rodze czło wiek jest
skaz an y na t ot aln ą niepewno ść i r yz yk o zawodu . Ostatecznie wiara w Boga,
któ ra ni e po zostawia jednos tce innej a lterna tywy , ni e tyl ko nie rozwią zu je
ani nawet ni e ła godzi jej eg zys tencjalny ch probl emów, ale wpro st
przeciwnie, jes zcze te p robl emy wzma g a i powiększa i ch il ość. W reli gi jno ści ,
którą ak cept uje Ki erkegaard (tzw. rel igia t yp u B), wiara jes t ry zyki em,
poniewa ż s tawia o na sa motn ą jednos tkę w obli czu g ro źnego i mil czą cego
Boga, od któ rego j ednost ka ni e m oże si ę s podzi ewać ani żadnego ws parcia ani
nawet o góln ych zn aków (d ro go wsk azó w). Obo k reli gii t yp u „B”, Ki erkegaard
w yróżni ał reli gi ę t ypu „A”, tj . t ak ą, w któ rej pasto rem b ył oj ci ec filozo fa i
której u ci el eśn ienie widzi ał w in st yt ucj i Koś cioł a i w reli gi jn ości po wszech nej .
Ki erkegaa rd mia ł nega tywny stosun ek do reli gii i reli g ijnoś ci typu „A”,
poni eważ w t ym t yp i e reli gi i czło wi ek j est o ddzi elon y od Bo ga wiel om a
39
o gni wami p oś redni cząc ym i, jak n p. i nst yt ucj a Ko ści oł a, kler oraz li czni
przewo dni c y i int erpret ato rz y sło wa Bożego , kt órz y prowadz ą wi ern ych „z a
rączk ę” n a drodze do zbawi eni a.
41. Główne stadia n a drodze ży ci a czło wieka w/g u jęcia Ki erk eg aa rda
W yci ągaj ąc wnios ki ze sw ych do świ ad cz eń reli gijn ych i p ozos taj ąc j edn o cześ nie
w o poz ycji do zin st ytucj on alizo wanego chrześcijańst wa, Ki erkega ard ujmował
wiarę rel igi jną jak o koni eczn y a trybu t eg zys ten cji . W ż yciu jedn ostki tzw.
„stadiu m religi jne” jest - wedłu g Kierk egaard a - na jw yżs zy m po zio mem
eg zys tencji , któ re pop rzedz aj ą niżs ze w hi erarchii „stadi a n a d rodz e
egz yst encj i”, tj. „s tadi um est et yczn e” (zm ysł owe) o raz „stadi um et ycz n e”
(refleks yj n e). Człow ieki em es tetyczny m rządz ą zm ysł y, b od źce i uczu ci a. J es t
to zat racen ie si ę n a poziomi e zm ys łó w. Uoso bi eni em stadiu m es tet yczn ego j est
poeta, któ r y prz ekszt ał ca świ at w rz ecz ywisto ść w yi magino wan ą i rom ant yczn ą.
Dru gim stadium ż yci a j edn ost ek l udzki ch jest stadiu m ety czne. Na et ap ie tego
stad ium jedno stka a kcep tu je ok reślon e reguły i powinnoś ci moralne, n ad ając
w t en sp osób s wo jemu ż yciu fo rm ę, po rządek i sp ójn ość. W „s tadiu m
religi jny m”, czyli trzeci m i na jwa żniejszy m, do minuje wi ara , któ ra wedłu g
Ki erkegaa rda jes t dla człowi eka konieczny m d o p odjęci a ry zyki em,
określan y m p rzez niego również jak o „skok w niewiado me” i „trudny
parad oks” . Zagadn ieni e wi ar y wi ąże si ę u Ki erk egaarda z p robl em em
skoń czon oś ci i ni esk ończo noś ci .
42. Rela cja człowieka i by tu u Heidegg era
An aliza o ntol o gi czn ego p yt ani a o b yci e b ytu w o gól e po pro wadziła Hei deggera
do filozo fii człowi eka jako j edn ostki , p oni eważ to właśni e konk retn e jedno stki
miał y szuk ać odp owi edzi n a p yt ani a dot yczące b yci a b yt u w o gól e. Dl at ego t ym ,
co mus iał o pop rz edz ić zrozum ienie b yt u w o gól e, st ało si ę zrozumi eni e b yci a
człowieka, cz yli zro zumieni e b yci a tzw. „Das ein ”. Czło wi ek, będ ąc cz ęś cią b yt u
w o góle, j est w naj do go dni ejsz ej s yt u acji, ab y rozumi ej ąc własn ą egz ys t en cj ę,
rozumi eć s en s wszel kiego i stni eni a.
B yt ludzki d awał Heideggerowi nadziej ę dost ępu do b yt u w o gól e, dl at ego jego
an aliza pop rzedzał a filozo fi ę b ytu . Celem Heid eggera st ało się u jawni eni e
pierwotn ej s yt uacji człowi ek a w świ eci e, ab y następni e w ycho dząc od tej
s ytu acji, zb udo wać, a właściwi e - z rekon stru ować wiedzę o b yci e j ak o t aki m.
Podob nie j ak t o b ył o już u Ki erkegaard a, termin „eg zys ten cja" to w teks ta ch
Heid egg era n azwa na specyficzni e lud zki sp osób b ycia. T ylk o o czło wi eku
można p owi edzi eć, ż e egz ys tuj e; o k ami eni u cz y d rzewie m ożna co n ajw yż ej
powi edzi eć, ż e „s ą”.
Czł owiek w trak cie swego is tni enia ko nsty tuuje - mówił Heid egg er -
byci e za równo wła sne, jak i tego, co go o ta cza . Tak np . po ręczno ść, cz yli
pewien s pos ób b yci a młotk a jest n ie do p om yśl eni a bez czło wiek a. T ym b ardziej
własn y s pos ób b yci a jest w cało ści ko nst yt uowan y p rzez człowieka; b yci e
jed nost ki jest p rzeci eż zawsz e, świ adom ym lu b n ie, w yb orem jaki ejś możliwoś ci
b ycia. Spec yfi czni e ludzki spo sób b yci a p olegał dl a Hei deggera głó wni e n a t ym,
ż
e ist nieni e człowieka jako j ed nost ki u wikł an e j est w sp os ób fun damentaln y,
cz yli ni emożli w y d o usun ięci a, p omin ięcia l ub zlekceważeni a, w i stni eni e
inn ych b yt ów. Podstawowe składnik i sp osobu by ci a czł owieka to: „ rzu cenie”
40
(„ Geworf enheit”) w świat, „b yci e-w-świeci e” („In -d er-Wel t-sein”) o ra z
„współ-by ci e” z inn y mi („ Mi ts ein” ).
43. Funda men taln e właściwoś ci eg zystencji czł owieka w/g ujęcia H eidegg era
Człowi ek j est takim b yt em, któ r y b ęd ąc „rzu co n y” w ś wi at i zn aj duj ąc si ę
poś ród inn ych b yt ó w, w ych odzi ku n im o raz post rzega j e j ako „wspó ł-b yt y”. To
„współ b yci e” czło wi ek a od nosi się z aró wno d o inn ych j edn ostek ludzk ich jak i
do wsz elki ch b ytó w poza lu dźmi. Is tni enie lu dzki e ni e jest możliwe w żadn ej
inn ej fo rmi e, jak t yl ko w fo rmi e wsp ółist nienia. Dl atego w filozofii H eidegg era
nie było mi ejsca n a pojawi anie s ię kł opotl iwych py tań n a temat realno ści
ś
wiata , p robl em ów istni eni a cz y ni eis tn ieni a p rz edmio tów, poni eważ p unkt em
w yjś ci a w tej filoz ofii b ył a egz yst en cja czło wi ek a, od p ocz ątku do k oń ca
uwikł ana w istni en ie świ at a w p ost aci in n ych lu dzi i i nn ych b ytów.
Zdani em H eid egg era, człowiek nie tkwi w świeci e bi ern ie. Jes t on o twa rty na
ś
wiat i oświ etla go swoją egzys ten cją. Sw ym i dzi ał aniami prz etwarza
pierwotn y chaos ś wiat a w upo rz ądk owana s truktu rę. Nada je s ens ws zys tki m
rzeczo m i u stanaw ia ró żnego rod za ju rela cje i zal eżn ości międ zy ni mi.
Cz yn iąc coko lwi ek , posłu guj e si ę narz ęd ziami i ws półdzi ał a z inn ymi ludźmi .
Każd e narz ędzie od s ył a jedno stk ę n ie t ylko d o i nn ych n arz ędzi, ale i d o i nn ej
jed nost ki, któ ra b ąd ź w yp ro duk ował a d an e narzędzie, b ądź się nim równi eż
posłu guj e.
Hei degger ogł osił człowieka „pas terzem bytu” , uważ ając go za istot ę nadaj ącą
b yto wi po rządek i zdoln ą do p rz ysł uchi wania si ę gł oso wi b yt u , a t akż e jego
b ycie po lega n a tros ce o b yci e in n ych b yt ó w. Istni eni e rzeczy jes t wyłą czni e
onty czne, co znacz y t yl e, ż e rzecz y t yl ko istni ej ą i ni c więcej; istni ej ąc n ie s ą w
stan ie w yrob ić s obi e żad n ego st osu nku do wł as nego ist ni eni a. Swois to ści ą
istni enia człowiek a jest na to mia st to , że człowi ek jes t is to tą onto logi czną, a
nie t yl ko ont yczn ą. Oznacz a to, że jes t w stanie zaj mować p ostawę rozum iej ącą
wob ec b yt u (wob ec własn ego b yci a i b yci a in n ych b yt ó w). Przed e wsz yst kim
człowiek po siada świad omoś ć s wego i stn ieni a. Rz ecz y t yl ko i stni eją, ni c o t ym
nie wi edz ąc. Rozum iej ąc b yt , człowi ek odk r ywa i uj awni a j ego s ens, któ rego
sam b yt ni e m oże od słoni ć, bo go zresztą sam w so bie ni e pos iad a.
Poza d wom a asp ekt ami egz ys tencji człowi ek a, któ re zost ał y p rzed stawio n e
pow yż ej (a) funda men taln e sp rzężeni e eg zys tencji jednostki z i stni eni em
„res zty” świa ta i (b) ak tywny , świado my, rozu mi eją cy i senso twó rczy
stosun ek człowi eka do świata, w ysz czegól nił szereg nas tęp n ych swoisto ści
(tzw. egz ys t en cj ałó w), któ re sk ładaj ą si ę na ludzk ą, jedn ostk o wą egz ys t en cj ę.
Kol ejn ą swoisto ścią egz yst encj i czło wiek a (c) j est to, iż istn ieni e nie jes t dl a
niego tylko faktem, który zos tał na czł owieka zesłany b ez jego woli i zgody ,
lecz jest ono tak że powinnością , któ rą każda jedn ostk a musi zreali zowa ć.
J ednost ka n ie j est t ylko t ym, cz ym j est; jest t akż e t ym, cz ym dopi ero będzie, a
będzi e t ym , kim s am a siebi e u cz yni. Człowiek jest cał okształtem sw ych
możliwo ści . J ego i stni eni e po lega na koni ecznoś ci ci ągł ych w yb o ró w. J est
„każdo razowo swoją możliwoś ci ą”. R eali zuje ni ekt óre możli wości , rez ygn uj ąc z
inn ych . To , co w yb i era i t o, co od rzu ca zależ y t yl k o od n ieg o. Za to, co w yb rał,
poni esi e odp owi edzi aln ość.
Następn ą s woist oś ci ą (d) j est to, że eg zys tencja lud zka charak teryzu je si ę
swoiści e rozu mian ą (nie w sensi e cza su fizy czn eg o) egzys ten cjalną
„czas owoś cią” . Pol ega to n a ci ągł ym t rans cend owan iu si ebi e, n a ni eus tann ym
41
w yk racz ani u egz ys t encji p oza si eb ie, ku własn ym projektom . Egz yst en cj a ludzk a
nie j est ni gd y i dent yczn a z sob ą, t ak j ak ident yczn e są rzecz y. B yt ludzki j es t
zawsz e ok reśl an y przez zam iar; j ego teraźni ejszo ść j es t określ an a p rzez
przeszłoś ć a s am a będzie dec yd o wał a o prz yszło ści.
Z t ym wi ąż e si ę n ast ępn a cech a egz ysten cji czł owi ek a, a mi an owi ci e (e):
eg zys tencję
ch ara ktery zu je
k ażd orazowa
„ mo jo ść”.
To
„J estestwo”
(„Das ein ”), któ r ym j est em „ja”, j est zawsze moj e i nicz yj e więcej . Egz ys tencj e
ludzki e ni e pozwal aj ą sumo wać s ię, an i s pro wadzać j edn a do dru giej. Każd a jest
cz ymś absol utni e różn ym od pozos tał ych . Zadani em filo zofii jest cz yni en ie
w ysił kó w dl a dot arci a d o egz ys tencji l udz kiej j ako ni e daj ącej się w yp o wiedzieć
w po wsz echn ym j ęzyk u s ytu acji b ycia s obą dl a k ażd ego człowi ek a z o sob na, tj .
w t aki spo sób , że eg z yst en cj a j edn ego cz łowi ek a w ż adn ym w yp ad ku nie moż e
b yć sp ro wadzon a do egz yst encj i d ru giego czło wi ek a.
Następn ą z ważn ych swoisto ści egz yst encji (f) j est wł aś ci woś ć pol egaj ąca n a
t ym , ż e mi mo i ż jednostka ludzk a po trzebu je inny ch lud zi, z k tó ry mi musi
współży ć i współp racowa ć, to ni e jest mo żliwe auten ty czne ko munikowani e
się z ni mi. Lu dzie, z któr ym i st yk a się j ednost ka, nie w yst ęp u ją wo bec ni ej jako
osob y ż yj ące w harm onijn ej wspó lno ci e, l ecz j ak o b ezoso bowe, an onim owe sił y,
które n arzu caj ą j ed nost ce wł asn e s pos ob y p ost ępo wani a. J ednost ka czuj e si ę
zobowi ąz an a do po stęp owan ia z go dn ego z prz yj ęt ym i w dan ym środo wis ku
zw ycz aj ami, wzo rcami i n orm ami mo raln ym i .
Kons ekwen cj ą p ow yższego j es t s yt u acj a, że (g) jedno stk a p rzestaje b yć sobą i
popada w niewol ę bezosob owej siły , k tó rą H eid egg er ok reśla ł na zwą „das
Man” , czyli b ezos ob owe „Si ę” .
44. Zagadni eni e eg zysten cji au ten ty czn ej i ni eau tentyczn ej u Heidegg era
„Się” jes t przy czyn ą tego , że czł owiek popada w ży ci e ni eautentyczn e, czuj e
się zwol nion y z tru du rozumi en ia ś wiata po swojemu, a t akż e zwolnio n y z
ci ężaru o dpo wi edzi alnoś ci za swoje w yb or y. Ci ągl e groż ące niebezpi eczeńst wo
egz yst encj i nieaut en t yczn ej st ano wi ko l ejn ą (h ) wł aś ci woś ć ż yci a jedno st ek
ludzki ch. Egz ys t en cj a n ieaut en t ycz na j est ucieczk ą czło wieka od p rawd y o s obi e
sam ym . Ra tunkiem przed możl iwością „ześl izgnięci a” s ię jednos tki w taki
mod el is tnieni a może by ć filozofia. Wed łu g Heid eggera, zadaniem filozo fii ni e
jest b ad ani e (Fors chun g) rz ecz ywist oś ci, l ecz jej zad aniem jest na mys ł
(Besinnung ) nad eg zys tencją . Kon kret n ym celem filozo fii egz ys ten cjaln ej jest
w yrwani e jedno stki s pod sił y „Si ę” i sk ło nienie j ej d o podj ęci a t ru du egz ys t en cji
aut ent yczn ej . W ym aga to p rzejś ci a od s tan u spok oju, ch arakter ys t ycz nego dl a
egz yst encj i ni eaut ent yczn ej, do stanó w ci ągł ego ni ep okoj u, z atros kani a i t rwo gi ,
które s ą wł aś ciwe dl a egz yst en cji au tent yczn ej. Uczucia t e, zwłasz cza u czucie
lęku p rzed ś mi ercią , stanowią n astępną właściwoś ć ludzki ej eg zys tencji (i ).
Heid egg er mówił, że ży ci e człowi eka jes t „by ciem ku ś mi erci ” („Sei n zum
Tod e”). Zrozu mieni e i stot y śmi erci, świad ome p rz yj ęcie l ęku i ak ceptacj a, a
nawet w yb ó r wł as nego k resu , okreś l aj ą n asz ą woln oś ć i s ą oznak ami
prawdziwego czł owi ecz eńs twa.
45. Interpreta cja po jęci a „Si ę” w an tro pologii H eidegg era
Kons ekwen cj ą p ow yższego j es t s yt u acj a, że (g) jedno stk a p rzestaje b yć sobą i
popada w niewol ę bezosob owej siły , k tó rą H eid egg er ok reśla ł na zwą „das
42
Man” , czyli b ezos o bowe „Si ę” . To b ezosobo we „Się” nis zcz y os obo wo ść i
ind ywidu al noś ć j ed nostk i. Wł adz y „S ię” p odd an y j est całokszt ałt ż ycia
człowieka, któ r y po wini en w o kreśl on y s posó b pracować (t ak jak „Się” p racuj e),
bawić „Się”, smu ci ć „Się” itd. „Się” jest wsz echpo tężn ą siłą, kt óra łami e
wszel ki e opo r y, n i wel uj e różni ce i narzuca d ec yzj e. „Się” reprez entu je
wsz yst kie bez osob o we fo rm y b yci a, w któ re wt api aj ą się p oszcz ególn e
jed nost ki; j est s ym bol em rez ygn acj i z b ycia so bą, s ym b olem kon fo rmizm u,
zep chni ęci a w bezo sobo woś ć. Ta p rzeciętn oś ć w yzn aczaj ąca wsz yst ko, n a co
można i w yp ad a si ę odważ yć, pil ni e zważa na wszel ki e w yb i jaj ące si ę w yj ątki.
Każd a p rzewaga zos tani e po cichu zniwelowan a. Banał, prz eciętn oś ć, niwel acj a
ujawni aj ą s ię jako s poso b y b yci a p od mi an em „o pinii pu bli cznej ” w ywi eraj ącej
o gromn y wpł yw n a j edn ostk ę.
„Się” jes t przy czyn ą tego , że czł owiek popada w ży ci e ni eautentyczn e, czuj e
się zwol nion y z tru du rozumi en ia ś wiata po swojemu, a t akż e zwolnio n y z
ci ężaru odp owi edzi al noś ci z a s woj e w yb o r y.
46. Rela cja is to ty i i stni enia w eg zy sten cjali zmi e S artre’a
W kwestii : cz ym jest człowi ek , S artre szczeg ólni e mo cno akcentował to, że
człowiek ni e p osiad a żadnej s tał ej is to ty, n ad an ej m u p rzez Bo ga lub p rz yrod ę.
Nie jest ani realizacj ą ko ncepcj i „czło wieka”, zro dzon ej w um yś l e Bo ga ani
nosi ci elem „nat ur y ludzki ej ”, w yz naczo nej p rzez p rz yrod ę. Człowiek ni e jest
rzeczą, p rzedmiot em , b yt em kszt ałto wan ym p rzez i nn y b yt . Krótk o m ówi ąc,
pierwotni e, w ch wili , gd y całki em prz yp adk owo, b ez udzi ału swoj ej woli i b ez
własn ej zgod y n a eg z yst en cj ę, p oj awi a s ię n a świ ecie, jest n icz ym i nikim ; nie
posi ad a ż adn ej goto wej i st ał ej istot y. Czł owiek jes t ka żd ora zowo ty m, ki m
sa m
si ebi e
uczyn i;
jes t
cią gły m
pro jek tem,
stawaniem
s ię,
cią głą
mo żliwoś cią ; jes t ci ągl e ok reślan y p rzez swo ją wolnoś ć, zal eżn y wyłą czni e od
swoich własn ych w yborów. Dopó ki czł owi ek ż yj e, dop óki ma ś wi adom oś ć i
wol ę, do póki dzi ała, dop ót y wsz ys tk o - w t ym t akż e si eb ie - m oże zmi en ić i
przeci wst awić si ę t emu, co b ył o wcz eśni ej.
Czł owiek, według Sartre’a, jes t jed y ny m by tem, do k tórego odnos i si ę
twierdzeni e głos zą ce, że „ eg zys tencja pop rzed za es en cję” lu b - mó wi ąc
inaczej - czło wiek w znaczeniu k ażd a jed nostk a, wzięt a z oso bna, jest j ed yn ym
b yt em, u k tó rego „is tnienie p op rzedz a i st otę”. Wob ec wsz ystk ich inn ych b yt ó w
poza czł owi eki em , zaró wn o t ych, któ re są w yt wo rem cz yj ejś pom ysł owoś ci i
cz yj ego ś
two rzeni a,
jak
i
t ych ,
k tóre
swoj e
istni enie
zawdzi ęczaj ą
okoli czno ści om i prawom p rz yrod nicz ym, ob owi ązuj e t wi erdzeni e od wrotn e,
gł oszące, ż e ich es encj a po prz edz a ich egz ys ten cję l ub i ch is tota p op rzedza i ch
istni eni e. Dopi ero ś mierć zrównu je s tatus człowiek a i rzeczy . Do piero p o
ś
mierci d an ej j edn o stki, k ied y ni e moż e już on a st anowić o sobi e, kied y n ie
może ni czego zmien ić, ni czego prz ek reś lić, ni czego zacząć od nowa, d opi ero
wted y możli we jes t uch w yceni e j ej istot y. Możn a wt ed y z ad ać p yt ani e o to , ki m
b ył d an y czło wi ek? Co b ył o j ego is tot ą?
W jaki sp osó b czło wiek ist ni ej e? Sposób egz yst encj i jednos tk i w yzn aczo n y j est
przede wsz yst kim p rzez fakt jej rad yk al nie p ojętej woln oś ci . Sart re mó wił, że
człowiek „jes t ska zany na wolnoś ć” . Mówi ąc to, m iał na uwadze nie t aką
woln oś ć, któ ra j est s peł nieni em o dwi eczn ych m arz eń i ci ągł ego d ążenia lu dzi d o
zdob yci a i p oszerzania z ak resu s wo bód polit yczn ych , cz yli - mówi ąc in aczej -
Sart ro wi nie chodził o n a p rz ykł ad o wol noś ć czł owi ek a j ak o ob ywatel a, któ rą
43
miał na uwadz e J o hn Stu art Mill . S artrowsk a wolnoś ć egzy sten cjalna to
wolność czł owieka jako człowi eka, b ytu w yróż nion ego w świeci e prz ez
swoi stoś ć j ego egz ys ten cji, któ ra ni e j est w yzn aczo n a p rzez żadną po ch odzącą z
zewn ąt rz esencję, l ecz w ył ączni e p rzez własn ą ś wiadom oś ć i wł asn e w yb or y.
J eżeli czło wiek j es t t ym, kim s am s iebi e ucz yn i, to w ok reśl aniu s wej
egz yst encj i mu si b yć wol n y od wsz elki ego zd etermi no wani a. Egz ys tencjal na
woln oś ć j ed nost ki z akł ad a, że n ie is tnieją żadn e aprio ry czne wa rtoś ci, żadn a
nadana „ z gó ry ”( np. p rzez Bo ga lub społecz eńst wo ) mo ralno ść, oby czaje,
„godn e u znania ” w zo rce, „ go towe” s tereotypy, „po mo cn e” dro gowska zy itp.
Poru sza my się na płaszczy źni e - napi sał Sartre - na któ rej is tnieją tylko
ludzi e, czyli woln e jedno stki . Po za ni mi is tni eje ni coś ć. Nawet j eśli
rzecz ywiś cie t ak ni e jest , jeż eli j ak o em pi r ycz ne jedno stki ż yj em y w ok reślo n ym
fiz ycz n ym i kult uro w ym ś rod owi sku , kt óre w ywi era n a nas określ on y wpł yw, to
zawsz e j est sp rawą nasz ych w yb o ró w i n asz ych dec yzji , cz y pod dam y si ę
zewn ęt rzn ym n acisk om, cz y raczej po d ejmi em y w ys ił ek ks ztałto wani a n asz ej
egz yst encj i wed łu g w ył ącz nie wł as n ych proj ek tó w.
47. Zagadni eni e wol ności w pogl ąda ch S artre’a
Wolnoś ć eg zy sten cjalna jes t wi elki m ci ęża rem i trudn y m obowią zkiem,
którem u ni e wsz ys cy s ą w st ani e p odo łać. Z pun ktu widz eni a egz ys t en cj alizmu
większoś ć lu dzi żyj e ż yci em ni eaut ent yczn ym , w znaczeniu,j ak ie t em u
określ en iu n ad ał Hei degger; l udzi e cz ęsto rez ygnu ją z woln oś ci, pon ieważ ni e s ą
w st ani e u dźwi gnąć jej ci ężaru. C ięż ar wolnoś ci bierz e si ę ni e t yl ko z faktu, ż e
jed nost ce
t rud no
jest
prz eciwstawi ać
si ę
różn ego
rodzaj u
wpł ywom
zewn ęt rzn ym , al e n ade wsz ys tk o tak t rud no jest mi eć od wagę i znaleźć w sobi e
doś ć
si ł
d o
b yci a
woln ym ,
po nieważ
wolnoś ć
zaws ze
zakł ada
odpowied zialn oś ć. Odp owi edzi aln oś ć j est o dwrot ną st ro ną lub - moż e lepi ej
powi edzi eć - koni eczn ym do peł ni eni em woln oś ci. W p rzeszł ości bardz o mo cno
ak cento wał to Imm anu el Kant, n atomi ast w o brębi e filo zofii wsp ółcz esn ej
pono wn e
naś wi etl enie
tego
k oni eczn ego
zwi ązku
m iędz y
wo lno ści ą
i
odpo wi edzi alno ścią zawdzi ęczam y filozo fom z kręgu egz ys tencj alizmu .
Świado moś ci, że si ę jest całkowici e wo lny m w swoi ch wyb ora ch i całkowi cie
odpowied zialn y m za ich skutki towa rzys zy l ęk i trwoga. Sart re i inni
przedst awici el e egz ysten cj alizmu u ważali , że lęk i trwo ga n ależą również do
konieczny ch a trybu tów eg zys tencji czł owieka i nal eży s ię z ty m po pros tu
zgod zi ć, czyli za a kcep towa ć tę sy tuację. Prz eż ywan ie lęk u, kt ór y ni e
paraliżuj e wo lno ści jed nost ki i ni e pro wadzi do
jej uci eczki p rzed
odpo wi edzi alno ścią, należ y d o s ympt om ów b yci a czło wi eki em (s ympt om ż yci a
aut ent yczn ego ). Wedłu g Sart re’a, czło wiek może zd radzić siebi e, ul egaj ąc
jaki emu ś zd etermi no wam iu, z rzucaj ąc o dpo wiedzial noś ć z a jaki eś dec yzj e na
coś l ub ko goś poza sob ą, n p. n a Bo ga, d ziedzicz noś ć, w ycho wanie, ś rod owis ko
lub cok olwi ek inn ego. Al e gd y t ak cz yn i, wt ed y Sart re po wi edzi ałb y, że ulega
„złej wi erze”, s am si ebi e prz ek reśla j ako człowieka.
48. Rela cja jedn os tki z inny mi jedn ostka mi w/g interp reta cji Sa rtre’a
O
ch arakt erze
l u dzkiej
egz ys t en cji
prz es ądza
także
sfera
stos unk ów
międz yl udzki ch .
Wedł u g
Sart re’a,
s ą
on e
n a
wsz ys tkich
możliw ych
płasz cz yzn ach ant agonist yczn e i opi eraj ą si ę n a dążn oś ci k ażd ej j edn ostki do
44
uprz edmi oto wi eni a inn ych j ednos tek. Duż y wpł yw na u kształt owani e się
po gl ąd ów S artre’a w tej k westii mi ał a Hegl ows ka kon cep cj a dial ekt yk i „p an a i
niewol nik a”. Ist ot ą tych st osu nkó w ni e j est „ws półb ycie”, l ecz kon flikt , walk a,
obcoś ć, up rzed mioto wieni e, urz eczo wi eni e it p. S woj e st anowi sko S artre w yraż ał
prz y po mo c y b ardzo kat ego r yczn ych s twierdzeń, j ak np .: (a) „konfli kt st ano wi
pierwotn y s ens b yci a dla d ru gi ch ”; (b ) „obecno ść dru gi ego u d erz a mni e w s amo
serce”; (c) „piekło - to in ni”.
Wedłu g Sart re’a, k aż de s poj rzen ie „d ru gi ego ” s prowadz a „mn ie” do p rz edmio tu;
Każd a p rób a ws półp rac y mi ędz y j edn ost kami zami enia si ę w rel acj ę „p an a i
niewol nik a”; nawet miłoś ć sk azana j est n a ni ep owodzenie, pon ieważ w
egz yst encj i jedno stek nie ma m iej sca n a j ak ąkol wi ek aut en t yczn ą wspó lnot ę i
prawdziwe po rozum ieni e. Nie jes t możliw e wy zwoleni e si ę lud zi spod
eg zys tencja lnego dy lematu : „k to kog o”. Sart re u ważał , że k ażd a jed nost ka n ie
może od ni eś ć si ę d o inn ej j edn ostki i n acz ej, j ak t yl k o usił ując j ą zniewol ić;
jeżel i t ego ni e ucz yn i, zost ani e sama zni ewolo na p rzez t amt ą j edn ostk ę.
49. Pog lądy Jasp ers a na eg zy sten cję czł owieka
Egz yst en cj ę czło wi eka J asp ers uważ ał za co ś, co ni e w yczerpuj e si ę w sum ie
sw ych m ożliw ych up rzed mioto wi eń , cz yl i nie j est on a możli wa do uchw ycen ia w
ż
adn ej s koń czo nej iloś ci o kreśl eń, któ re kto ś ch ci ałb y j ej p rz ypi sać.
Egzy sten cja jednos tki jes t ru ch em s tawania si ę lub - l epi ej p owi edzi eć -
ruch em d okonywa nia się tej egzystencji w świeci e. Jasp ers p rzej ął od
Nietzschego i Ki erkegaard a prz eko nan ie, że filo zofia po winna stara ć się
wyra ża ć indywidua lną, osob ową pra wdę o eg zys tencji jednos tki , a ni e
usiło wać opis ywać tę egz yst en cj ę w j akichś o gólni e ważn ych poj ęci ach. Na
miejs ce poj ęć, J as pers w swym d ą żen iu do ro zjaśni ania egzys ten cji
wprowadził okreś lenie „ znaków” , które są wy ra za mi u rzeczywistnian ia si ę
eg zys tencji . Wy ró żniał na p rzykład takie znaki jak : by ci e sobą , wolnoś ć,
ko munika cja, tran s cend en cja, wia ra i i n.
Za jed en z na jwa żniejszych znaków ro zjaśnia ją cy ch eg zys tencję, Jasp ers
uznał ko munika cję mi ędzy jednos tka mi. W o dróżnieniu od Hei deggera i
Sart re’a, u waż ał, że urzeczywistn ieni e w łasnej eg zy sten cji jednos tki ni e mo że
się dok ona ć bez po zytywn ego odni es ieni a się z jej strony do eg zys tencji inn ej
jedn ostk i, czyli b ez au ten ty cznej k o munika cji z eg zysten cją d rugi ego
człowiek a. W akt ach poz yt ywn ej komu ni kacji p rawd a jedn ego partn era w yz wal a
prawdę d ru gi ego p art nera i odwro tni e.
50. Zagadni eni e sy tuacji g raniczny ch w eg zy sten cji czł owieka w/g J asp ersa
Wiara w is tni eni e trans cend en cji j est szczegól nie pot rzeb na człowi eko wi w tzw.
s ytu acjach grani czn ych , k tó re wedł u g J asp ersa s ą ni eo d łączn ym at r yb ut em
egz yst encj i. S ą o ne dla j edn ost ek cz ymś ni ezw yk l e t rud n ym do p rzeż yci a, a
spos ób, w j aki j akaś konk retn a j edn ost ka potrafi si ę ob cho dzić ze sp ot yk aj ąc ymi
ją s yt u acjam i grani czn ym j est ś wi ad ectwem (znaki em) autent yczno ści j ej ż ycia.
Prz ykł ad ami s yt u acj i grani czn ych s ą: s ytu acja śm ierci, s yt u acj a cierp ienia,
s ytu acja walk i, s yt uacj a win y i i n. S yt uacj e gran iczn e to t e s yt uacj e w
egz yst encj i jedno st ek l udzki ch, w kt ór ych całk owi ci e z awodzi możli woś ć
poki erowan ia si ę an onimo wą n au ką. W o bliczu t ego ro dzaj u s yt u acji doz naj em y
gł ęboki ego wst rząs u, poni eważ stano wi ą one n agł e z agrożeni e sam ej egz ys t en cji
45
(n aszej wł as nej lu b osób n am b liski ch ) lu b p owo duj ą z ak westion owan ie jej
sen su. Nie zawsz e potrafim y właści wi e zacho wać si ę, gd y nas coś takiego
spot yk a, a ni e j est możliwe, b yś m y w o gó le t aki ch s yt uacji ni e d ozn awali.
Zdani em J asp ersa, właści we reago wani e na d ozn awan ą s yt uacj ę grani czn ą ni e
pol ega n a próbi e j ej odd al eni a, zl ek ceważeni a lu b z apom ni en ia o ni ej , p oni eważ
jest to albo ni em ożli we albo ni egodn e cz łowi ek a (n ieaut ent yc zne). Sen sown e z
punkt u wi dzenia z ał ożeń egz ys tencj aliz mu reago wani e n a s ytu ację grani czn ą
pol ega n a t ak im o d nies ieniu się d o ni ej, kt óre J as p ers m et afor yczn ie n azwał
„wkrocz eni em w n i ą z ot wart ym i ocz ami”. J est t o równo znaczne z w peł ni
ś
wi adom ym p rzeż yw ani em s yt u acji grani czn ej, z poszu ki wan iem własn ego j ej
rozwi ąz ani a i prz yj ęciem od po wiedzial noś ci o raz ko ns ek wen cji, któ re z niej
w yni kają. Po stępuj ąc w t en sp osó b, jednost ka o powiada s ię z a goto woś ci ą
ak cept acji egz yst en cji t aki ej , j ak ą on a j est. To b yci e s obą w s yt u acj ach
grani czn ych nie j es t dla ni ko go ł atwe; J aspers u ważał , że prz ycho dzi on o do
człowieka j ak cud i jest ró wnozn aczne z darem , któ rego d oznajem y od
trans cend en cji , cz yli od Bo ga.
51. Po jęci e trans cenden cji i zna czenie trans cend en cji dla eg zys ten cji
jedn ostk i w/g Jasp ersa
Jasp ers ro zpa trywa ł eg zysten cję wp ros t w kon tek ści e tra nscenden cji, czyli
Boga. Trans cen dencja b ył a dl a ni ego to żsam a z pojęci em Bo ga „uk r yt ego ”, z
któr ym egz ys t en cj a nie st yk a si ę ni gd y bezpo śred nio , lecz mimo to odna jduj e
ś
lady jego ob ecn oś ci w świecie w pos ta ci ró żny ch s zyf rów. Bóg ni e mo że by ć
przed mio tem po zna nia naukoweg o, al e we wszystk i m, co istni eje, wyczuwa
się ślady jeg o ob ecności . Nie n auk owe badani e, l ecz fi loz ofi czn y n am ysł n ad
b yt em w o gól e i egz ys ten cją człowiek a w szczegól noś ci każ e nam zakładać
istni eni e Bo ga, sp rawującego Op at rzno ść wob ec świ at a i wob ec jedno stek
ludzki ch. Zd aniem Jasp ersa, „ człowi ek mu si mi eć coś, co uzna je za ab solu t,
wszys tko jedno , czy robi to świado mi e i dobrowolni e, czy ni e, czy jego wybó r
jest przyp adkowy i zmi enny, czy też trwał y i zd ecydowa ny. To t ak , j akb y
człowiek d ys pon ował miejs cem prz ezn aczon ym dla abs olut u. Ni e może t ego
miejs ca o min ąć. M us i je cz ym ś z ap ełni ć”.
52. Prob lem absurd a lności eg zys tencji człowi eka u Ca mus ’a
Alb ert C amus (1 913 -19 60 ) ot rz ym ał nag rod ę No bla w dzied zinie l iteratu r y. W
1960 r. z gi nął tragicznie w w yp ad ku sam och odo w ym .
Zd ani em
Camus a,
warunkiem
au tentyczn ego
ż
y cia
człowi eka
jes t
uświado mi eni e sobi e absurd alnoś ci życia o ra z zasadni czej obcoś ci jednos tki
wobec inny ch lud zi . Tez ę o absu rd aln o ści ż ycia C amu s ilus tro wał prz yk ład em
mitu S yz yfa. Oto ukaran y prz ez bo gó w S yz yf wtacz a o gromn y k ami eń n a
w yso k ą i s tromą gó rę. S yz yf z n ajwi ęk szym trud em w yp ych a gł az prawie n a s am
szcz yt. Al e tu k ami eń w yś liz guj e mu s ię z rąk i stacz a do p o dnóża gó r y. S yz yf
nieust anni e p on awia pró bę wto cz eni a k am ieni a n a sz cz yt. Gd yb y mu si ę t o cho ć
raz u dał o. B ył b y wo ln y. Ale za każd ym raz em, gd y up ragn io ne zw yci ęst wo j est
już blis ki e, następuj e n ieunik nio na kl ęsk a. S yz yf wi e, że zw yci ęstwa ni e będzie;
w yrok u bo gó w ni e można zmi en ić. J ego kat orżn icz a p raca j est bez celo wa, j ego
niezi emsk i t rud j est ab su rd aln y, a m im o to ci ągle n a n owo po dejmuj e swo je
pró b y n ie tracąc nad ziei, ż e j ego sam otn a walk a od mieni j ego los. Od wołu jąc si ę
46
do mit u S yz yfa, auto rst wa So fokl es a, Ca mus głosi ł po gląd, że człowiek ni e jest
twórcą swojeg o los u. Ni e po trafi go również zmieni ć. Musi g o na to mias t
znosi ć. Na t ym pol ega absu rd aln oś ć i tragizm ludzk iej egz yst en cji . Będąc w
s ytu acji tragi czn ej i mając ś wiado mość abs urd alno ści swego poł ożenia,
jedn ostk a mo że d o zna ć radoś ci i stni enia jedyni e d zi ęki cią gle p onawian ej,
bezn adzi ejn ej wal ce ze swoi m los em. W bunci e i p on awi aniu b ezn adziejn ych
pró b w yzwol eni a si ę od swoj ego losu m oże znaj do wać n ami astk ę wolno ści. Ta
odrobin a możli wej wolno ści pol ega na w yn ik aj ąc ych z woln ych dec yzji
jed nost ki nieust ann ych p ró b przeci wst awi en ia si ę swojem u losowi. W cał ej
prz yrodzi e t yl k o człowi ek posi ada zdoln ość do bu ntu.
53. Og ólna
cha rakterys tyka n eo to mizmu
jako wsp ółczesn ej filo zofii
chrześ ci jański ej.
Encyklik a L eona XIII s tała si ę b ezpośrednią inspi ra cją d o pows tania
współczesnego ki erunku filozoficzn ego o nazwie n eo to mi zm, któ r y st ał si ę
naj waż niej szą ori en t acją fil ozofi czn ą Kości oł a. Ni e b ył to pro st y nawrót do
filozo fii Tom asz a. Uznawsz y tomizm za filozo fi ę god ną n ajw yższego uzn ani a,
en c yk lik a „A et erni Patris” z wracała z arazem uwagę n a to , że nie cho dzi o ś cisł e
trz ym ani e si ę wsz ys t kich tez Akwi nat y, l ecz p ostu lował a, b y studi ować swo ist e
pro blem y ż yci a ws pół czes nego o raz zapozn awać się z n ow ymi ki erunk ami
filozo fi czn ymi i now ym i odk r yci am i w zak resi e nau k szcz egóło w ych,
w yk orz ys tuj ąc z nich to wsz yst ko, co moż e służ yć u nowocz eśni eniu i
wzbo gaceniu id eo wego zapl ecz a Koś cio ła.
Według neoto mi zmu, nie ma zasadni czej sp rzecznoś ci międ zy nauką a
religią . Pot wierdz en iem ot wart ego st ano wisk a współ cz esn ego Koś cio ła wob ec
nau ki b ył o zdjęci e w 188 2 r. dzi eł a Koperni k a z indek su ksiąg z ak azan ych a
ostatnio (1 997 r. ) faktem pot wi erdzaj ąc ym to st ano wis ko b ył o uznani e ze s tron y
powołanej prz ez p ap ieża J ana P awła II s pecj aln ej k omisji t eo lo gó w, hi sto r yk ów
i prz yrodni kó w za nies łuszn e osk arżeń , które Ko ściół w ysun ął w XV II w.
przeci wko Galil eusz owi.
Od cz asó w en c ykli ki papi es kiej z 1879 r. do dni a dzisi ej szego w neoto mi zmie
wyodrębniły si ę ró żne o ri entacje, jak np. t rad yc yj n a o ri ent acja tom izmu,
tomizm lowań ski, t o mizm trans cend ent al n y, tomizm egz ys ten cj aln y i in . Możn a
prz yp uszcz ać, że pro ces wewn ęt rznego różni cowan ia s ię n eot omizmu i
w yo dręb niani a się k olej n ych jego od łam ów b ędzie t rwał n ad al, po dob ni e jak to
się dzi ej e w prz yp adku in n ych ż ywotn ych ki eru nkó w wsp ółcz esn ej filozo fii.
Wart o t eż zwró ci ć u wagę n a fakt, ż e n eoto mi zm w cał ej swej do ty chcza sowej
histo rii żywo ro zwijał si ę w Pol sce. Dot ycz y to także ok resu kilk udzi esi ęciu l at
po d ru giej wojni e ś wiatowej , ki ed y to na tl e domi nuj ącego w n asz ym ż yci u
filozo fi czn ym m arks izmu, neotomizm st anowił , ob ok fen omenolo gii i pewn ych
przejawó w
fi lozo fi i
an alit yczn ej ,
ko rz ystn y
dl a
wsz ystki ch
ki erun kó w
filozo fi czn ych w P ol sce el ement plu ralizmu.
54. Po jęci e jednos tk i i o soby w p erson al izmie Maritaina i Mouniera
Zgod ni e z trad ycj ą tomist yczn ą, M arit ai n uważał czło wi ek a za b yt złożon y z
dwó ch s ubst an cj aln ych zas ad : mat erii i dusz y. J ed nak, gd y mam y n a u wadze
człowieka j ako os ob ę, jest o n całoś ci ą o prz ewadz e nat ur y d uch owej, po ni eważ
w ż yci u os ob y n ajważniejsz e s ą j ej funk cje d uchowe. Du sza j est główn ą zas ad ą
47
ż
yci a osob owego człowi ek a, n ad aj ącą osobi e lu dzkiej naj w yższą w ś wi ecie
docz esn ym dosk on ał ość, godn oś ć, wol no ść oraz t aj emni czoś ć. M arit ai n pi sał , ż e
osoba ludzk a jes t „ wielką metafi zy czn ą tajemnicą”, po ni eważ m imo ż e j est
obarczon a t akż e ci ałem, p rzez s wą du s zę u czes tni cz y w b yt o wan iu cz yst ych
b ytó w du ch ow ych . J est w pewn ym st opniu pod obn a do sam ego Bo ga. To
podo bi eńst wo d o Bo skiego Absol utu n ad aj e oso bie wi elk ą go dnoś ć (di gn itas) i
naj w yższą w ś wieci e do czes n ym dos ko nał ość.
Person alizm M ouni era b ył otwart y n a argum ent acje po cho dzące z wiel u źród eł.
Mouni er p odj ął nieł atwe na grun ci e filo zofii ch rześci jański ej zad ani e ad ap tacji
dla cel ów rozj aśni en ia taj em ni c y oso b y l udzki ej wi elu wąt kó w, któ re po cho dził y
z
nieki ed y
bardz o
ob c ych
ch rześ cij ańst wu
k ieru nkó w
fil ozofi czn ych
(ind ywi du alizm,
egz yst en cj alizm
at eis t yczn y,
m arksizm
i
in.).
W edług
Mouni era, o soba „ jest ra czej ob ecn oś cią ni ż bytem”, a jej defini cja jes t
niemożliwa. Defini ować m ożna t yl ko przedmiot y istni ejące n a zewn ąt rz
ś
wi adom oś ci o sob y a ni e j ą s am ą. Mou nier n api sał, ż e „t ysiąc zest awi on ych
raz em foto grafii ni e st an owi jeszcze człowi ek a, k tó r y idz ie, m yś li i chce. ”
Osoba jest jed yną realnoś ci ą, która pozna jemy wyłącznie od wewną trz,
tworzą c
ją
za ra zem.
Oso b a
to
„przeż yt a
akt ywn oś ć
sam otworz eni a,
komun iko wani a si ę i part yc yp acji , kt óra ujmuj e i pozn aj e si ebie w s woi m ak cie,
jak o ru ch pers on aliz acji. ”
Sposó b rozum ienia p ojęci a oso b y ludz kiej przez Mo uni era j es t bliższ y p o gl ąd om
Bergso na o raz ant rop olo gii fenom en o lo gi cznej i egz yst en cj aln ej aniżeli
met afiz yce tomi st ycz nej . Z trad ycj ą tomi s t yczn ą wi ąże n at omi ast Mo uni era j ego
przeci wst awianie
s ię
pl atoniz ującemu
spir yt ualizmowi ,
któr y
reduk ował
człowieka do du szy (czło wi ek t o d u sza władająca ci ałem) i pro gramo wo
lek ceważ ył sp raw y ciał a. W ęzło w ym pun ktem tomi st ycz n ej k oncep cji czł owi ek a,
na kt ór ym w o gól e opiera si ę ws pół cz esn y p ers on alizm, b ył o akcen towanie
nieroz erwaln ego z wiązku dusz y i ci ał a. Mou nier u ważał, że ch rześ ci janin ,
któ ry p oga rd za ci a łem i ma terią, sp rzeni ewierza si ę włas nej trad ycji . Dla
Mouni era, „ człowi ek j est ci ał em z t ego s am ego t yt ułu, d zięki któ remu jes t
duszą”. Ten du alizm w rozumi eni u człowi ek a ma w p erso nal izmie ważn e
kons ek wen cj e, poni eważ z e wz gl ędu n a s woj e ci ało czło wi ek stan owi int egraln ą
częś ć prz yro d y, k tóra ani w s w yc h prz ed -lu dzki ch ani w o becn ych ,
bezos obo w ych fo rm ach, ni e zasłu guj e na p otępi eni e lub l ek ceważenie. In n ą
sprawą j est j edn ak t o, że b ezoso bo w y, o biekt ywn y ś wi at, w któr y jest uwi kł an e
ż
yci e o sob owe czł owi ek a stano wi n i eust an n ą o kazj ę d o alien acji cz yli
w yo bcowani a si ę.
55. Zag adnien ie wo lności os oby u Mari taina .
Oznaką ludzki ej dos kon ałoś ci , b ęd ącej n ied osko n ał ym odbl as kiem Do sko nał oś ci
Abso lutn ej , jest właś ciwoś ć czł owi ek a j ak o oso b y, któ rą M arit ain ok reślił n azwą
„wolnoś ć ni ezależn ości ”. „Wol noś ć ni ezal eżno ści” j es t rodzaj em wol noś ci,
która p rz ys łu guje o sobi e lu dzkiej. Wo lnoś ć t a charakt er yzuje si ę b raki em
prz ymu su zewn ętrzn ego o raz t ym , ż e o s oba j est racją d ost ateczną wsz ystk ich
sw ych d ec yz ji i dzi ał ań. Ten rodzaj woln o ści prz ys łu guj e t yl ko t ym b yt om, któ re
przekrocz ył y p ró g d uch owoś ci i kt óre w zwi ązku z t ym po si ad aj ą woln ą wo lę i
cz yni ą uż yt ek z e s wej wol nej woli . Wolna wol a jest w człowi ek u „wł adzą
w yb oru prz ek raczającą wszel ką k oni eczn ość i wsz elki d et erm inizm”. Dzięki niej
48
człowiek s am ok reśl a s woj e cz yn y (jest ich racją do stat eczn ą) i s am pon osi z a
nie od powiedzial noś ć.
B yt y, kt óre ni e s ą o sob ami, n p. min erał y, ro ślin y i zwi erzęt a, ni e s ą w sw ych
dział ani ach ni ezal eż ne, p rz yn ajm niej nie w t ym st opni u co człowi ek. Dl a ni ch ,
cz yli dl a ws zys tki ch bytów usy tuowan ych w hi era rchii w szy stki ch i stni eń
poniżej
p ro gu
d uchowoś ci,
Ma ri ta in
utworzył
określ eni e
„wolnoś ć
sa morzu tnoś ci” . Uważ ał, ż e w yk azuj ą one p ewne ozn aki wolnoś ci , ale jest to
bardzo skromn y zakres woln oś ci, o wiel e mniejsz y n iż „woln ość ni ezal eżno ści ”,
ch arak ter yzuj ąca os o bę l udzk ą. „Wol noś ć sam orzut noś ci ”, prz ys łu guj ąca b ytom
poniż ej p ro gu du ch owoś ci i ni e posi ad aj ąc ym woln ej wol i , jest m ożliwo ści ą
dział ani a n a m oc y wewnęt rzn ej k oni eczn ości , kt órej nie mo gą zakłó ci ć cz yn ni ki
zewn ęt rzn e. Zasadni cza różnica w stos u nku do wol noś ci os ob y jes t t ak a, że
ż
ad en z t ych b yt ó w nie m oże b yć racj ą do stateczn ą s w ych dział ań. Marit ain
pisał, że „istni ej e wi el e rodz ajó w i stopn i wolnoś ci , od sam orz utnoś ci elektronu ,
któr y ‘s wob odni e’, cz yli ni e od ch yl ając si ę z e swej dro gi pod wpł ywem
zderz eni a z ob cą cząstk ą, k rąż y wo kół jąd ra, aż do sam o rzutno ści rosn ącej
‘swobo dni e’ t raw y poln ej i ‘s wo bod ni e’ lecącego p taka; te wsz yst kie b yt y
podp orz ądk owuj ą si ę jed yni e wewnęt rzn ym ko nieczno ściom s wej n atu r y. Kied y
woln oś ć s amo rzutn ości p rzek racz a p ró g świ at a d ucho wego i gd y jes t
samo rzut noś ci ą n atu r y d ucho wej, st aj e się we wł aś ci w ym sen sie tego sł owa
woln oś ci ą ni ezal eżn ości ; dl at ego t eż p ol ega on a nie t ylk o n a podp orz ądk owan iu
się skło nno ści om n at ur y, l ecz na b yciu cz y st awani u si ę racj ą dost at eczn ą sw ych
dział ań. ”
Charakt er yz uj ąca
o sob ę
ludzk ą
„wol noś ć
niez al eżnoś ci ”
nie
j est
naj w yższ ym stop ni em wol noś ci, po nieważ po nad ni ą i stni eje jeszcze wolnoś ć
absolu tna, przys ług ują ca jedyni e Bo gu, któ r y j es t w n ajw yż sz ym sto pni u s am
dla si ebi e prz ycz yn ą, cel em i zas ad ą s w ych dział ań . Wol n ość czł owi ek a jes t
mniej dos kon ał a, po nieważ osob a l udzk a op ró cz du sz y po s iad a t akż e ci ał o i
pop rzez ci ał o po grąż ona j est w n atu rze fiz yczn ej i po dd an a, podo bni e j ak inn e
b yt y fiz yczn e, wsz ys tkim oddzi ał ywanio m i zależnoś ci om, kt óre ch arakt er yz uj ą
prz yrod ę.
56.
Ali ena cja Narcyza i Herkul esa u Mouni era
Naj cen niej sz ym wk ład em M ouni era d o filoz ofii wsp ół czesn ej j est j ego
kon cep cja d wó ch alien acji, ok reślo n yc h n azwami: „ali en acja Na rcy za” i
„ali ena cja H erkul esa”. Kon cep cja t a stwi erdza, ż e ż yc ie czło wieka j est
zawi eszon e
pomi ędz y
dwoma
n ieb ezpi eczeń stwami ,
któ r ymi
są:
subiek tywizacja i u przed mio towi enie.
S ym bol em pi erwsz ego n iebezpi eczeńst wa j est za gubiony w sobi e s a my m
Na rcyz. Trawi go cho ro ba pi ękn odu ch ów, któ rz y traktuj ą świ at j ak s en i
zajmuj ą si ę w ył ącznie wł asn ym ż yci em wewn ęt rzn ym . Mouni er u ważał, iż
reak cj ą n a tę s ubi ekt ywist ycz ną int erio r yzacj ę b ył m arksizm , któr y prz yp om niał
ludziom o real noś ci rzecz y.
Ale z agu bić m ożna s ię także p oś ród rzecz y. Ali ena cji ul eg a nie tylko Narcy z,
lecz także Herkul es , który sp ala si ę w ogniu swy ch zewnętrzn ych zwyci ęs tw.
Tzw. ali enacj a Herk ules a pol ega n a u przedmiot owi eniu si ę osob y, cz yli n a j ej
zagub ieniu si ę poś ró d nieosob ow ych rzecz y. Życie człowieka prz yp omin a wt ed y
Hei deggerowski e „życi e ni eaut en t ycz ne”. W zdem ask owan iu tej fo rm y ali en acji
49
perso nal izm Mo uni era sp otk ał się z egz yst en cj alizm em, mi mo że gen eral nie
Mouni er o drzu cał egz yst encj alizm , u waż aj ąc że fil ozofia t a ab solut yz uj ę
pro blemat yk ę czło wi ek a j ak o j edn ost ki.
Mouni er uważał, że waru nki em p rzezw yc iężenia groż ąc ych cz łowi ek owi d wó ch
rodz ajó w ali en acji jest zach owanie ró wnowagi po międ zy interio ry za cją i
eks terio ryzacją . Ró wno wagę tę możn a zachować t ylk o wt ed y, gd y uznaje si ę
trans cend en cj ę, tzn. gd y czł owi ek o dczuwa po trz eb ę w yjś ci a p oza si ebi e i
odni esi eni a s wego i stni eni a do istn ieni a bos kiego Absol ut u. Tran scend encja
jest pion ową osią równowagi mi ed zy interio ry za cją i eksterio ry za cją.
Nadaj ąc
s wemu
perso nal izmowi
ch rześ cij ań sk ą
int erp ret acj ę,
M oun ier
przeci wst awił si ę zaró wno egz ys ten cjal izmowi j ak i mark sizm owi. J edno cz eśni e
starał się z obu t ych fil ozo fii w yd ob yć p ewną p oz yt yw ną treś ć. Odrz ucił
nat omiast pes ymiz m i ind ywid u alizm egz yst en cj alizmu oraz marksis towski
kol ekt ywizm i walk ę kl aso wą.
57. Cha rak tery styka kry ty cznej teo rii s połeczeń stwa szk oły frankfurcki ej
Po gląd y sz koł y frankfurcki ej na spo łeczeństwo zw yk ło si ę ok reśl ać n azwą
„kry ty czna teo ria s połeczeń stwa” lub - w sk ró ci e - „k ry ty czna teo ria ”. Nazwa
ta zost ał a wp ro wad zona d o trad ycji s zkoł y w l at ach trz ydz ies t ych p rzez
Ho rkh eim era, któ r y określ ał t ym mi an em po gl ąd y n a sp ołeczeńst wo, rozwi jane
w Inst yt u ci e Bad ań Społ eczn ych , p ragn ąc w t en sp os ób p odk reśli ć i ch
zasadni czą met odo lo gi czn ą i i deową o dm ien noś ć o d po glądó w gł oszon ych p rzez
różn ych teoret yk ó w spoza środo wis ka Inst yt ut u Bad ań Społ eczn ych we
Frank fu rci e i t eo ret yk ó w ni e mieszczących s ię w trad ycj i filozo fii Kant a i
Marks a. J ako d yre ktor fran kfurcki ego In st yt utu Hork h ei mer u ki eru nko wał
zaint eres owani a swo ich ws pół praco wnik ów na k ry ty czn e ba dania warunków i
stosunk ów społeczn ych, k tó re w e współczesn ej ep oce mają isto tny wpływ na
kształ towani e o sob owości lud zi o ra z na zagadni eni e p ra wdy w nauce i na
inne wa rtoś ci kul tu rowe.
J uż w latach trz yd ziest ych s zkoł a fra nkfurcka dos zła do dwóch isto tny ch
przekon ań, któ re st ał y si ę ni ci ą prz ewo dni ą dla całej p óźni ejsz ej teo ret yczn ej
akt ywn oś ci „ fran kfurtcz yk ów”. Pierwsze z nich b ył o op arte n a cz ymś , co m ożn a
nazwać tot aliz acją wzięt ego od Marksa poj ęcia id eolo gi i jako fałsz ywej
ś
wi adom oś ci. J est t o prz ek on ani e mó wi ące o t ym , że spo łeczeństwo z zasad y
zawsz e w yt warz a tyl k o fałsz ywe m yś leni e i fałsz ywą ś wiadom oś ć, któ ra
usp rawi edli wi a i ut wierdz a (afi rmuj e) istni ej ące st at us q u o, cz yli ist ni ejąc y
ukł ad st osun kó w sp ołeczn ych , istn iej ące fo rm y p an owani a, i stni ejące st ruk tu r y
polit yczn e itd . Dru gi e prz ek on ani e, d o kt órego szk oł a frank fu rcka doszł a już w
lat ach t rz ydzi est ych , pol egało n a uzn aniu, ż e p rz y po wsz echn ym p ano waniu
ideolo gi i, usp rawi edliwi aj ąc ych i afirmując ych rzecz ywi stoś ć, jakik olwi ek
impuls w ki erunk u j ej zmian y moż e si ę zrodzić t yl k o w ob rębi e wąski ch elit
intel ek tu aln ych , po n ieważ t yl ko on e s ą w stanie p rz eci wst awi ć si ę zal ewowi
post aw ko nformi st yczn ych . Horkh eim er już ok oło ro ku 1935 do szedł do
wnio sku , że ś wi ado mość kl as y rob otni czej, w któ rej Mark s upat r ywał po dmiot
histo rii p owszechn ej , jes t równ ie sko ru mpowan a j ak świ ad omoś ć in n ych kl as
społ ecz n ych i w zwi ązku z t ym ni e st ano wi on a t ego rewol u cyj n ego pot encj ał u,
jaki jej ki ed yś prz yp is ywan o.
Is tot n ym r ys em kr yt yczn ej t eo rii sp oł eczeńst wa głoszo n ej p rzez Horkh eim era,
Ado rn a i M arcus ego b ył a pos tawa to tal nej k ry tyki i nega cji współ czesn eg o
50
społeczeństwa we wszys tki ch jego d zied zina ch: ekon omi czn ej, sp oł eczn ej,
nau ko wej , k ultu raln ej, est et yczn ej i tp. Frank fu rt cz yc y do ść z godni e głosil i
po gl ąd , że w warunka ch wysoko ro zwiniętej cywili za cji techni czn ej
społeczeństwo do tk nięte jes t nieu lecza lną cho robą , któ ra wiedzi e ludzkoś ć
wprost ku s a mozni szczeniu . Prz y cz ym ni e cho dziło i m o ni eb ezpi eczeń stwo
uni ces twi eni a ludzk ości w s ensi e fiz yczn ym , cho ci aż t ak iej ewentu aln oś ci
ró wni eż ni e w ykl u czali . P rzed e wsz ystkim j ed nak p rzed stawiciel e szkoł y
fran kfurcki ej uz nali , że zag rożone s ą po dstawowe wa rtoś ci, któ re nad ają s ens
ludzki emu is tnieniu . Są to wartoś ci jak: wol noś ć, in d ywidu alnoś ć, oso bo woś ć,
prawda, d ob ro, pi ękno it p. W prz eszł ości głó wn ą prz esz kod ą n a drodze do
realiz acji t ych warto ści b ył b rak ś rod kó w do z asp oko jenia m aterial n ych pot rzeb
ludzi oraz po czu ci e zagrożenia z e stron y obcej człowi ekowi prz yrod y. S yt uacj a
tak a powodo wał a sp ołeczn ą ni es prawiedl iwoś ć oraz p op ad ani e lu dzi w ni ewol ę
wob ec t worz on ych p rzez ni ch s am ych sto sunk ów społ eczn ych , inst yt u cji, m itó w,
przesądó w itp . W yznawc y teorii p ost ępu w pop rzedni ch wi ek ach wiąz ali
nadzi ej e n a w yzwol eni e lu dzkoś ci od n ędz y i wsz elki ch fo rm zni ewol eni a z
w yzwoleni em i pełn ą akt ywiz acją lu dzki ego rozumu . Rozum daj ąc czło wieko wi
wiedzę, miał mu p ozwoli ć o panować prz yrod ę i mi ał go w yzwoli ć sp od
pan owani a jego wł asn ych nieroz umn ych two ró w. Hasł em dawn ego hum an izmu
b yło oświeceni e j ak o stał a dążn oś ć lu dzk ości do roz woj u wi edz y i t echni ki, a z a
ich po śred nictwem do całko wit ego zap ano wani a nad p rz yr odą i w yru gowania
irracjo nal n ych warto ści z lu dzki ego ż ycia. Szczegól nie w d wudzi est ym wieku
post ęp n au ko wo -techni czn y st ał si ę w d ość powszech n ym o dczu ciu s yn o nim em
szczęś ci a lub n adz iej ą na p owsz echn e szczęście, poni eważ ws pół czesn e
mat eri al ne ś rod ki, jaki e mo gł yb y b yć uż yt e do pol epszeni a b yt u ludzi
przew yższ aj ą najśmi elsz e marzenia m yś li ci eli - ut opis tó w, kt órz y w p rz eszłoś ci
two rz yli s woj e poz yt ywn e utopi e n a tem at p rawdzi wie l udzki ego ś wi at a.
T ym czas em d wu dziest y wi ek , wedłu g p rzedst awici eli szk oł y frank fu rcki ej, j est
wieki em o stateczn ego w yz b ywania si ę t ego rodz aju złudz eń.
W kry ty cznej teori i społeczeńs twa, którą ro zwijali H ork hei mer i Ado rno,
ważny m okreś leni em, p ełnią cy m rol ę metod ologi czn ego narzęd zia , było
niemiecki e wyrażen ie „v erwal tete W elt” lub „total v erwal tete W elt”. S ens
t ych ok reś leń w yk racza p oza sło wni ko we znacz eni e w yraż eń „świat z arz ądzan y”
lub „ś wiat tot al nie zarz ądz an y”. Poj ęcia kr yj ące si ę pod t ymi sło wam i w yraż ał y
przewid ywan y p rzez Horkh eim era i Ado rn a ost at eczn y k res, negat ywn y cel , ku
którem u ni euchronn ie zmi erza ws pół czesn e społ eczeńst wo, i kt óre będzie w
niedal ek iej p rz yszło ści ch arakt er yzo wał o się cał ko wit ym u p adk iem wsz yst kich
hum anist yczn ych
warto ści .
„Świ at
tot alni e
z arz ądz an y”
to
t yl e,
co
społ ecz eń stwo
tot alnie
zcen tralizo wane,
t otalni e
zbiu rok rat yzo wan e
i
przes ycon e pon ad ro zumną mi arę różn ymi st rukt urami o rganizac yjn ym i. Kr yj e
się p od t ym wizj a świ ata, w któ r ym ż yci e lu dzi w cał oś ci od u rodz eni a do
ś
mierci i w zakresie - d o naj drobni ejsz ych szcz egółó w włączni e będzie
„organizo wan e” prz ez naj różni ejsz e st ruk tur y organizac yj n e; j edn ostk a zos tanie
całko wi cie „zwol ni ona” z ob owi ązku pod ejm owani a jak ich kol wiek d ec yzji,
poni eważ za k ażdą jej d ec yz ją b ęd ą st ać eks perci, sp ecj al iści , ludzi e któ rz y
„wiedz ą l ep iej ” ( w yr. ni emi eckie: „b ess erwis sen”, cz yli: „wiedzi eć l epi ej ”) n a
tem at t ego, j ak w d anej s yt uacji n ależ y p ostąpi ć, j ak iego dok onać w yb o ru.
58. Nega tywna di al ektyka oświecenia w interp reta cji p rzeds tawici eli s zkoły
frankfurckiej
51
Nega tywny ki erun ek ro zwoju , k tó ry m kieruje si ę wspó łczesne sp oł eczeńs two,
Horkh ei mer i Ado rno uważali za neg atywną „dial ek tyką oświecenia ”. W
w yd an ej w 194 7 r. wsp óln ej ksi ążce pt . „ Dia lektik der Aufklärun g“
(„Di al ekt yk a oś wi eceni a“), lid erz y szk o ł y frank fu rcki ej prz edst awili m nóst wo
argum ent ów, któ re p rzem awiał y z a t ym, iż współ czesn a c ywi lizacja t echni czn a
stan owi tot al ne zagrożeni e dl a czło wi eka. Ich zdani em, wzrast aj ąca i co raz
bardzi ej się k ompli kuj ąca p rod uk cja m at eri aln a p ro wadzi do co raz bardzi ej
dro biaz gow ych i co raz bardzi ej wszech o garni aj ąc ych form o rganiz acj i prac y i
ż
yci a lu dzi. Zwi ęk szaj ące się st al e t echni czn e p an owan i e czło wieka n ad
prz yrod ą p ro wadzi społ ecz eńst wo d o s yt uacji, w k tó rej o biektem p an owani a i
przemo c y st ani e s ię sam czło wiek. Czł owi ek, w yz wal aj ąc się s pod pano wani a
nat ur y „p ierwszej ”, cz yli p rz yrod y, po p ad a w ni ewol ę n atu r y „d ru gi ej ”, cz yli
tego wsz yst kiego, co j est jego wł asn ym dziełem . O świeceni e, u to żs a mi ane
kiedyś
z
hu mani zmem,
p ro wadzi
do
„p rzeciwoświ ecenia ”
(„ Geg enaufklä rung ”), wy zwol enie p ro wadzi ludzk oś ć do „sa mo znis zczenia ”
(„S elbs tzers tö rung” ).
59. Nega tywna wi zja przy szłoś ci społ eczeń stwa w/g s zkoł y frankfurckiej
J ak wi d ać, u p odst aw kr yt yczn ej t eorii sp ołeczeńst wa szko ł y frank fu rcki ej l eżała
niezw yk l e
p es ymi s t yczn a
o cena
ws pół czes nego
spo łeczeństwa
i
jego
prz yszło ści, k tó re b ęd ąc uk ieru nko wan e na maks ym aliz ację produ kcj i i ci ągł y
post ęp n auk owo -t echni czn y, ni eu ch ro nn ie zmi erza w ki eru nku tot alit ar yz mu.
Ten wspó łczesny total itaryzm, zmierza ją cy do całk owitego uni ces twienia
wolności i indywid ualnoś ci człowiek a przez p onad -jedno stkowe s truk tu ry,
frankfurtczy cy uzn ali za nowy typ to talitaryzmu, odmi en n y od form z nan ych
z przeszło ści , któ re pol egał y n a brut aln ej sile i otwart ej prz emoc y. Współ czesn y
spos ób zni ewol eni a człowieka j est w po ró wn aniu z p rzeszło ści ą kom fo rto w y,
gł adki, od b ywa si ę b ez op orów, a n awet p rz yjmo wan y jest prz ez lu dzi
dob ro wolni e. Dzi ej e si ę t ak dl at ego , że zni ewol eni e odb ywa si ę z a
poś redni ctwem kult ur y, kt óra zd ani em prz edst awiciel i sz koł y frank fu rcki ej,
wzorowan ym n a ps yc hoanalizie Freu da, p osiada n a wsk ro ś rep res yjn y ch arakter.
Rodzi się p yt ani e, czy s zko ła fran kfurcka widzi ała jaką ś mo żliwoś ć
odwró ceni a neg aty wnego kierunku ro zwoju spo łeczeń stw a? In aczej m ówi ąc,
cho dzi o p yt ani e: cz y i j ak możliwe j est uzdro wi eni e cho rego społ eczeństwa?
Kto ewent ual ni e mó głb y to zro bi ć i w jaki spos ó b? Wiem y już, ż e
fran kfurt cz yc y j esz cze w l at ach t rz ydziest ych od eszli od Mark so wski ej
kon cep cji p rol et ari atu j ak o pod miot u poz yt ywn ych prz emi an w hist orii
powsz echn ej . Wi em y t akże, ż e wi ększ ość z ni ch o dwró ci ła się pl ecami do
rozruchó w mł odzież ow ych w ko ńcu l at sześ ćdzi esi ąt ych . Odp owi ad aj ąc n a
post awi on e
p yt ani a
od noś ni e
możl iwoś ci
p oz yt ywn yc h
prz emi an
we
wspó łcz esn ym
s po łeczeń stwi e,
n al eży
z acząć
od
s twi erdz eni a,
ż
e
przeds tawi ci ele s zk oły f rankfurcki ej g enera lnie ni e wierzyli w mo żliwoś ć
skuteczn ego odw ró cen ia ewolu cji spo łeczeńs twa ku pes y mis ty cznej wizji
„to tal v erwaltete Wel t”. Naj wi ększ ym pes ym ist ą b ył Hork hei mer, kt órego
stan owi sko ok reślan o naz wą „m etafiz yc zn y pes ymizm ” i p oró wn ywano j e z
pes ym izmem Sch op enhauera. Z d ru gi ej j edn ak s tron y, frank furt cz yc y u waż ali,
ż
e mimo wsz ystk o nal eż y coś cz yni ć, ab y prz eciwst awi ć s ię k at ast ro ficzn ym
ten dencj om. Za d ewizę s zkoł y frankf urcki ej może zos tać u znan e hasło ,
52
sformułowan e przez Horkh ei mera, k tó re gł osił o, i ż nal eży „być pes y mistą w
teorii i op ty mis tą w praktyce” . Co z at em możn a l ub co nal eż y prakt ycz nie
cz yni ć? W tej sprawie ram ach kr yt yczn ej teorii społ eczeństwa znaj duj em y d wi e
różni ące s ię o dpo wi edzi. J ed na odp owi edź b ył a wspó ln a d la Horkh eim era i
Ado rn a, d ru ga b ył a odpo wi edzi ą Marcus ego . Ho rk heimer i Ado rn o uważal i, że
po t ym j ak up adł a n adzi eja n a rewolu cj ę ze st ron y kl as y ro b otni czej , na pla cu
boju po zo staje tylk o nega tywne, kryty czn e my ślen ie ze s trony nieliczny ch
zdolny ch d o op oru intel ektua lis tów. Obaj teo rety cy s zk oły frankfurcki ej
przypisywal i s zczeg ólne zna czen ie sa mej filozofii. Za n aj ważni ej sze z ad ani e
filozo fii we ws pół czes n ym cz asi e u ważali ni eust an n ą d estru kcję, bu rzeni e
istni ej ącej rz ecz ywi stoś ci, uj awni ani e j ej ni ep rawd y w sto sunk u do wartoś ci ,
które po winn y b yć realizowan e. Ado rno pisał, ż e „n erwem ż yci a” filozo fii j es t
opó r
prz eci wk o
p owsz echni e
panuj ącemu
złu
i
przeciwko
wsz elki m
ideolo gi czn ym prób om usp rawi edli wi ani a tego zła. Op ór, któ ry może s tawia ć
filozofia pol eg a na perman en tnej k ry ty ce i n eg acji.
In n ą o dpo wi edź n a p yt ani e o możli woś ć przeci wdzi ałani a p es ymist yczn ej wizji
prz yszło ści społ ecz eńst wa sform uło wał Ma rcus e w l at ach sześ ćdzi esi ąt ych .
Auto r „Człowi ek a jedno w ym iaro wego” dos zedł wt ed y do wniosku, że
przeciwstawić si ę o becn emu społ eczeńs twu i panują cy m w nim tend en cjo m
mog ą pewne konk retn e g rupy ludzi , które zna jdują s ię na margin esi e
współczesnego społ eczeńs twa. Nadzi ej e taki e wiąz ał z „lumpenprol et ari at em ”
mniej szoś ci ras ow yc h w St an ach Zj edno czon ych, z mł odzież ą ak ad emi ck ą o raz z
narod ami k rajó w ekonom iczni e i t ech niczni e zaco fan ych . W ewentu aln ym
sojuszu t ych trz ech s ił dost rzegał nadziej ę n a w yz wol eni a cał ej ludz koś ci. Uznał
też, ż e ab y dzi ał ać skut ecz nie, s ił y te maj ą p rawo p osł u gi wać si ę p rzemo cą.
Przemo c t ak a b ył ab y usp rawi ed liwi on a, p oni eważ t e grup y m ają z a s ob ą w yższ e
racj e oraz poni eważ istniej ąc y s yst em , któr y m a zost ać obalo n y, st an owi
ró wni eż in st yt ucj on alizacj ę prz emo c y, a z atem p rzemo c wobec ni ego s am ego
jest także dop uszcz alna. Poz a t ym , p rzemoc jest ni eu ch ro nn a z t ego po wo du, że
większoś ć l udzi ż yj ąc ych w ramach o becn ego sp oł ecz eńs t wa jest o garnięta
fał sz ywą ś wiadom oś ci ą, od k tórej m oże zost ać w yzwolon a t ylk o prz emo cą
(wbrew so bi e) p rzez mniej szoś ć, ch arakt er yzuj ącą si ę ś wi ado mością p rawdzi wą.
60. Po jeci e ko muni kacy jn ego d ziałani a i k o munik acyjn ej ra cjonaln oś ci u
Habermasa
Kon cep cj a racj on aln ości , któ rą Hab erm as przedst awi ł w sw ym ostat nim dziele,
został a prz edst awio na w op arci u o poj ęci e dział an ia komun ik ac yj n ego.
Pods tawą racjon al ności jest k o mun ikowanie si ę lud zi ze s obą o ra z
interak cja, co n adaj e racj on alno ści w ym iar int ersu biekt ywn y. To , co uz ysk uj e
ch arak ter in ters ubi ekt ywni e wi ążąc y, i w t ym s ensi e racjo n aln y, w yn i ka z s ił y
przedłożo n ych argu ment ów, zrozumi en ia racji i poroz u mieni a p art n erów
d ysk urs u. W w yn iku dział ań kom unik ac yjn ych o si ągam y p oro zu mi eni e z inny m
człowieki em, z inną kulturą, przy jednoczesny m w za jemny m u znaniu i
poszanowaniu od mi ennoś ci. W int ersub i ekt ywn ym kom uni ko waniu si ę zawart y
jest wielki po tencj ał racjo nal noś ci , po ró wn ywaln y z t ym, kt ór y k ied yś zawi erał
się w uzn an ych aut or yt et ach o raz w reli gijn ych i m etafiz yczn ych s ys temach .
Haberm as p ojmuj e ewolu cj ę sp oł ecz eńst wa - i to st an owi u niego zas ad nicz e
odejście
od
p es ym i st yczn ej
wizji
prz yszł oś ci
sp o łeczeń stwa,
któ re
ch arak ter yzo wało po gl ąd y Ho rk hei mera i Adorna - jak o z jednej stro n y p ro ces
53
wzro stu zł ożono ści s yst emu sp ołeczn ego, a z d ru gi ej st ro n y – i to jest ów
opt ymi st yczn y mo ment w teorii Haberm as a, któ rego nie b ył o u j ego
pop rzed nik ów
w
szkole
frank frurck i ej
-
j ako
wz ros t
zdolnoś ci
do
samo st erowani a ze stron y spo łeczeńs twa o raz jak o st ał e po głębiani e się
racj on alno ści i senso wnoś ci ż ycia ludzi .
61.
Pro ces indywidua cji w ewolucji ga tunk u ludzkieg o i w życi u jednos tek
ludzki ch wg Fro mma
Rozwini ęci e jego wcześ ni ejszej ko ncep cji n atu r y ludzki ej , zawarł w k si ążce
„Uciecz ka o d woln ości ”. (19 41 r. ). C harakt er yz ował t am człowieka pop rzez
jed ną s pec yfi czni e l udzką pot rzeb ę lu b właści wo ść - zwi ązania si ę j edn ostk i ze
ś
wi atem zewn ęt rzn ym i p ragni en ie uni kn ięcia s amot noś ci.
Tam też Fromm p rz edst awił w histo r yc zn ym uj ęciu ko ncep cj ę st adi um ż yci a
ludzi, pop rzedzaj ącego no wo czesn e s p ołeczeńst wo i nd ywi dualist yczn e, któ re
pol egało na egz ys t en cji l udzi w warunk ach q uasi-natu raln ych wi ęzó w i
całko wit ego
zes pol eni a
s ię
jedno stek
ludzk ich
z
p o nad -j ed nost kow ym i
stru ktu rami o charak terz e sp oł eczn ym . St adi um to n ast ąpił o p o zerwaniu p rz ez
gat un ek l udzki pi erwotn ych więz ów z mat ką – nat urą, a j ego ist ot ą b ył o
podp orz ądk owan ie się jedno st ek ludz kich tzw. „dru gi ej natu rze”, kt órą
stan owi ło sp ołecz eństwo ludzki e j ak o całoś ć wraz ze sw ymi różn ymi
pon adi nd ywid ual n ym i
st rukt urami ,
charakt er yz ując ym i
wczes ne
u stroje
społ ecz no -poli t ycz ne (wsp ólno ta pi erwot na, ni ewoln ict wo , feudalizm). W sumi e
b ył to b ardzo dłu gi, bo zdani em Fromm a trwając y o koło czterech t ys ięc y l at
okres czas u, pop rz edzaj ąc y s tadium człowi ek a „w peł ni narodzo nego ” lub „w
peł ni p rzebudzo n ego ”.
Stopn iowo, al e i n ie b ez gwałt own ych wst rząs ów, post ępo wał proces , któ r y
Fro mm na zwał p ro cesem „indywidua cji”, czyli p ro ces em zdobywani a p rzez
ludzi po zycji i świa do mo ści indywiduó w ludzkich .
Pro ces t en , o siągn ął swój sz cz yt na p rz est rzeni czas u od refo rmacji do d ob y
wspó łcz esn ej . J eszcz e w sp oł ecz eńst wi e średni owi eczn ym czł owi ek a ł ącz ył y z e
ś
wi atem pi erwotn e l ub q uasi-pi erwotn e więz y. Wi ęz y t e to - zdani em Fromma -
nat uraln e i sp oł ecz ne z wiąz ki, któ re powodo wał y, że cz łowi ek ci ągle ni e
dost rzegał od rębno ś ci mi ędz y s ob ą a otaczaj ąc ym go ś wiatem . Człowi ek
ś
redni owi ecza ni e b ył człowi eki em woln ym, al e i nie mi ał po czuci a oddzi el eni a
od p rz yrod y i in n ych l udzi, a t ym s am ym ni e d ozn awał uczu ć ni epewno ści,
samo tnoś ci i l ęk u.
Cha raktery styczn e dla Fro mma jak o p sych olog a by ło to , że uwa żał on, i ż te
sa me zjawiska „wi ęzi pierwotn ej” i jej utra ty, k tó re doty czył y kiedyś
wszys tki ch ludzi, powta rzają się ws półcześni e w indywidualnej his to rii
każd ego lud zki eg o osobnika . Dzi ecko rodząc si ę, prz est aj e stan owi ć d osk on ał ą
jed noś ć biol o gi czn ą z organizmem mat ki , a poś redni o ró wni eż kończ y si ę jego
jed noś ć z cał ą prz yro dą. Mim o to jeszcze prz ez do ść d łu gi o kres ż yje w
waru nk ach fu nk cjo n aln ej j edn oś ci z matk ą, rodzin ą i cał ym z ewnęt rzn ym
oto czeni em . Dzi ecko przez dłu gi jeszcze okres cz asu o d mo ment u n arodzin nie
posi ad a świ ad omoś ci wł asn ej od rębn ości o d reszt y ś wiata i po czucia
ind ywidu al noś ci, cz yl i po czu ci a tego, że jes t jakimś „J a”, in n ym aniż eli
wsz yst kie pozo stałe jed nost ki. Ni e po siada t eż in d ywidu al nej woln oś ci. J est w e
wsz yst kim z ależ ne o d oto cz eni a, w któ r ym ż yje.
Lecz jedno cześni e ta s ytu acja całkow itego p odpo rządko wania o ra z braku
54
indywidualnoś ci i wolnoś ci zapewniał a kiedyś człowiek owi w ogóle, a ob ecnie
zap ewnia
mał emu
dziecku,
bezpi eczeńs two,
po czuci e
przynal eżnoś ci ,
zako rzenieni a i trwałą ori entację o dnośnie spo sobu życi a. Wsz ys tko to
dziecko traci w mi arę zdo b ywani a s wej i nd ywidu al noś ci i wo lnoś ci.
62.
Kon cep cja czł owiek a i za gadni enie miło ści w p ogląd ach Fro mma
. Kon cep cja czł owi eka
W kon cep cji czło wi eka u Fromm a w yj ś ci ow ym zał ożen iem b yło ro zpa trywanie
natu ry lud zkiej jak o zas adni czo uwaru nkowanej czynnika mi o ch arakterze
histo ry czno -społ eczny m, ch o ciaż Fro mm ni e w yk lu cz ał ró wni eż p ewnego
o grani czo nego znacz eni a cz yn ni ków b iol o gi czn ych. Pods taw owe zna czen ie dla
ukształ towania si ę, a pó źni ej dl a fu nkcjonowania osob owości człowi eka,
posiada ją związk i i zal eżn oś ci dan ej jednostki lud zki ej z i nny mi lud źmi . Są
ź
ródł em wi elu szczególn ych po trz eb, pragni eń i post aw, j ak n p. mił oś ć, czuło ść,
potrz eb a z esp oleni a i prz yj aźni itp .
Fro mm uważał, że człowiek jes t p rzede wszy stki m i sto tą sp oł eczną . W
ż
adn ym w yp adk u n ie j est t yl ko w yt worem bi olo gi czn ych pop ędó w i i ch
tłumi eni a, jak to przest awi ał a klas yczn a ps ych oanal iza Freuda. W ych odząc z
założeni a, że czło wiek j es t p rzed e ws z yst kim dzi eł em h i stori i i waru nkó w
społ ecz n ych, Fro mm chętni e sięgał d o ni ektó rych wątkó w filozofii Ka rol a
Ma rksa , o któ rej s ądził, że najlepi ej wyj aś ni a p rob lem y b ytu czł owi ek a j ak o
istot y s poł ecznej (n p. probl em ali ena cji człowi eka; pi sał o t ym w ks iąż ce:
„The M arx ’s Con cep t of Man ”, 196 1 r. ).
Społeczn a hi sto ri a gat unk u ludzk iego miał a s wój p ocz ąt ek w chwili, kied y
człowiek w ył onił si ę ze st anu j ed noś ci ze świ atem prz yro d y i zacz ął so bi e
uświ ad ami ać swoj ą odręb noś ć o d ot acz ającej go n atu r y i od inn ych lu dzi. W
ewolucji p rzy rody w pewny m mo menci e nas tąpił zwro t, k tó ry o zna czał
pojawi enie si ę czło wieka w s ensi e ga tu nku. Fromm opis yw ał t e naro dzin y jako
ustani e w ob rębie gat unk u ludzk iego det ermin acji dzi ał ań przez i nst yn kt y,
przekaz ywan e osob ni kom n a zas adzi e dziedziczeni a.
Zan im p oj awił si ę t en no w y gatun ek w yc hodząc y poz a prz yro dę, mo gł y upł yn ąć
setk i t ysi ęc y lat, ale w ko ń cu n ast ąp ił ów mom ent zbu rzen ia d osk on ałej
pierwotn ej j edn oś ci z natu rą. J ednak to wyjś ci e poza na turę zo stało p rzez
ludzi okupi one u tra tą zespol enia z czy mś, co b yło pi erwotnie i ch do mem, a w
związku z ty m zo stał o okupi one u tra tą po czu cia b ezpieczeńs twa oraz
pewności i sensu swej eg zysten cji . Harmoni a, któ ra cha rak tery zu je
eg zys tencję
zwierzą t,
została
zb urzona
zd oby ciem
p rzez
ludzi
sa moświado moś ci , rozu mu i wy obraźni .
Człowi ek zd aj e so bi e sp rawę z o grani cz eń s wej egz yst en cji , dost rzega wł asn ą
bezsil noś ć i znik om ość wob ec wi ęk szoś ci s ił p rz yrod y, a t akż e j est w st ani e
w yo brazić so bi e s wój k res, cz yli śmi erć. Taki ch probl emó w egz yst en cj aln ych
nie m aja zwi erzęt a. Im w ys tarcz y z asp o koj eni e pot rzeb fizj olo gi czn ych (głó d,
pragni enie, p ot rzeb y s eks ual n e itp .). W w yp ad ku czło wi ek a p ot rzeb y, tego
rodz aju równi eż nie mo gą pozos tać niez asp okoj on e. Al e isto ci e ludzki ej
zaspo koj eni e t ych el ement arn ych p otrzeb ni e w ys t arcz y. Nie ucz yn i o no
człowieka szcz ęśli wym , ani n awet ni e w yst arcz y to dl a j ego zdrowi a. J aki e
zatem s ą t e sp ec yficznie l udzki e pot rzeb y, k tó re od różn iaj ą gat un ek l udzki od
zwierząt?
55
W książce pt. „ The Sane So ci ety ” („ Zd ro we s poł eczeńst wo ”) Fro mm
wyszczeg ólnił pi ęć specyfi czni e ludzkich po trzeb, ok reśla ją c p rzy ty m
również fo rmy ich prawidłowego zas pokojenia oraz k o nsekwen cje, jaki e
wynikają z ich niezaspoko jenia. M ożna to przed st awi ć w po staci n ast ępu jącego
zest awi eni a:
Po trzeb a Fo rma za sp okojenia Konsekwen cje
niezaspok ojenia
1. Związ ani e si ę miłość
narc yz m
2. Trans cend en cj a twórcza dzi ałaln oś ć skłonnoś ci
niszcz yci elsk ie
3. Zako rzeni eni e brat erst wo
kazi rodzt wo
4.
Pocz uci e
toż samo ści
ind ywi du aln oś ć
kon fo rmizm
stad n y
5.Pot rzeba ukł ad u
odni es ienia
i
czci
roz umn a
działal noś ć
irracjo nal noś ć
Os ta tnią, czyli piątą potrzeb ę (układu odnies ieni a i czci ) Fro mm
uważał za n ajwa żniejszą z cał ej g rupy potrzeb. Cz ęs to zdarz a si ę, ż e
jed nost ka szuk aj ąc za wszel ką cenę d la siebi e ukł adu o dni esi eni a i czci ,
post ępu je ni eracjo nalnie, p op ad aj ąc w ps ych oz y, b ałwochwals two i tp.
Sztuka m iłoś ci
Jako
au to r
„Uci eczki
od
w olnoś ci” ,
Fro mm
pod kreślał
p otrzeb ę
przeks ztał cenia wo lności neg atywnej w wolność po zy tyw ną, któ ra byłaby
prawdziwą wolnoś cią - bez nega tywny ch kon sekwen cji, i któ ra w zwią zku z
ty m ni e popy cha łab y ludzi w kierunku uci eczki od wolno ści i rezy gna cji z
indywidualnoś ci.
W tej int eresuj ącej k siąż ce From m wskazał także w spo sób o gólny dwi e - jego
zdani em - n ajwa żniejsze częś ci skł a dowe „p ozytywnej” wolnoś ci, dzięki
któr ym czło wi ek - z acho wuj ąc woln oś ć - na nowo j edn ocz y się ze świat em - z
ludźmi, z n atu rą i z sam ym sob ą. Są ni mi dwie na po zó r ba rdzo p ros te rzeczy,
któ re w filo zofi czn o-ps ych ologi czn ej koncepcji Fro mma funkcjonu ją jako
dwa pros te zal ecen i a: mił oś ć i twó rcza pra ca.
Za główny ko mpo nent woln oś ci uwa żał miło ść, „al e ni e miło ść w s en si e
roztop ieni a wł as neg o „ja” w d ru gi ej oso bie, ni e mił oś ć j ako posi ad ani e d ru gi ej
osob y, lecz miłoś ć jako sp ont ani czn ą afi rm acj ę inn ych , jako zjed no czeni e
jed nost ki z i nn ymi , o part e n a z acho waniu własn ego „ja”. ..
Dru gi m ko mp onen tem wolnoś ci jest pra ca. J ednak Fro mmowi chod ziło o
pra cę n ie w s ensi e dział alnoś ci p rzy musowej, kt órej celem jest ucieczk a od
samo tnoś ci , ani ni e cho dziło mu o p racę opart ą n a t akim s to sunk u czło wi ek a d o
prz yrod y, któ r y po części j est domi nacj ą czło wi ek a n ad p rz yrodą, p o częś ci z aś
pro wadzi go do ni ewoli i uko rzeni a się przed w yt wo rami wł asn ych rąk. Fromm
pisał o prac y rozum ian ej j ako „twórczo ść, w któ rej czło wi ek j edn ocz y si ę z
prz yrod ą w t wó rcz ym akci e. ”
Ogól ni e uważa ł mi łość za n ajl eps zy sposób na „rozw iązanie p robl emu
ludzki ego is tnieni a” .
W przedmi oci e mił ości Fromm p rzed e wsz ys tkim n api ęt n ował błąd swego
56
nau cz yci el a Freud a, któr y w miło ści do pat r ywał się t yl ko w yrazu s ek su aln ego
pożąd ania, a ni e do strzegał tego, że in st ynk t seksu aln y j es t t yl ko j edn ym z
przejawó w mił oś ci o raz ludzki ej gł ębsz ej pot rzeb y z esp oleni a.
Poza t ym Fromm odrzu cał równ ież rozumieni e miłoś ci j ako „zjedno czeni a
s ymbi ot ycz nego ”, kt órego n aj go rszą fo rmą (poza bi olo giczn ym m od el em tego
„zjedno czeni a”, istni ej ąc ym w stos unk u zachodz ąc ym pom iędzy cięż arn ą kobi et ą
a j ej płod em ) są p rz ypad ki s ado-maso chiz mu.
Fro mm ni ezwykl e wysoko cenił taką mił ość, któ ra jest „s ztu ką, tak sa mo jak
sztuką jest ży cie”; dal ej, ba rd zo p ozytywni e pis ał o miłoś ci, k tó ra jes t
„dokładni e p rzemyś lany m ro związaniem p robl emu is tni eni a”.
Miło ści , to wi elka sztuk a, któ ra ni e jes t niko mu d ana z góry, l ecz k tó rej
trzeba si ę uczyć i ciągl e nal eży ją doskonali ć. „ w p rzeciwieńst wie do
zjedn ocz eni a
s ym biot yczn ego
doj rz ał a
miło ść
jest
zjedn ocz eni em
uwarunk owan ym z achowani em int egraln ości człowieka, jego ind ywidu al noś ci.
Miłoś ć j est akt ywn ą sił ą w czło wi eku , sił ą, któ ra p rzebi ja si ę prz ez mu r y
oddzi elające człowieka od j ego b liźni ch, sił ą j edn ocz ącą go z inn ym i; dzi ęki
miłoś ci czło wi ek p rzezw yci ęża u czu cie izolacji i os amot ni enia p ozost aj ąc p rz y
t ym so bą, zach owu jąc s wą int egralnoś ć. W miłości u rzecz ywi stni a si ę p aradoks ,
ż
e d wi e ist ot y st ają s ię j ed ną, p ozost aj ąc mimo to d wi ema ist o tami. ”
P otęga miłoś ci wyraż a s ię w t ym , że tego ro dzaj u zjedno czeni e si ę z dru gim
człowiekiem, jakie d aj e mił oś ć, jest naj p otężni ejsz ym d ąż eni em l udzi. „J est ono
naj bardzi ej po dst awową n ami ętno ści ą, j est sił ą cementuj ącą cał y rodzaj ludzki ,
klan, ro dzin ę, spo łeczeństwo. Kl ęs ka n a t ym po lu ozn acz a o błęd lub zagł ad ę -
zagł ad ę s am ego s ieb ie l ub zagładę in n ych. Bez mił oś ci l ud zkość ni e mo gł ab y
istni eć ani j ed nego d nia.”
Fro mm mówił o mi łości, że „ miłoś ć to dział anie, a ni e bi ern e do znawani e.
Czynny cha rak ter miłoś ci możn a n ajo gólni ej ok reśli ć zda niem, że ko cha ć to
przed e ws zys tki m d awać, a ni e b ra ć. ” Z ko lei d awan ie uważał za najw yższ y
przejaw m oc y. „W sam ym ak cie d awan ia d oś wiad czam moj ej s ił y, bo gact wa,
mojej pot ęgi . To d oznawani e wzmożo n ej ż ywotn oś ci i m o c y n apeł ni a mni e
pot ęgą. Czuj ę w so b ie n admi ar eksp ans ywnoś ci i ż yci a, tot eż przep ełn ia m nie
radoś ć. ”
Na ko ni ec warto zau waż yć, że Fro mm mówiąc o dwó ch k o mponen ta ch po jęcia
pozy tywn ej wolnoś ci: twórczej pracy i mił oś ci, dos trzegał wza jemn e
powiązani e obu ty ch czynnik ów. Uważał , że „miło ść i praca to rzecz y
nierozł ącz ne. Ko ch a się to , dl a cz ego si ę p racuj e, i p racuje się dl a t ego, co si ę
kocha. ”
63.
Prob lem woln oś ci i mechani zmy u ci eczki od wolno ści w/g Fro mma
Anali zując his to ry czn y p ro ces do ch odzenia ludzi do wolności , Fro mm
niezwykle mocn o po dkreślał dwuzna czn ość zagadni eni a wol ności .
Człowi ek rozwi jaj ąc swą świadomo ść, wi edz ę i władzę n ad p rz yrod ą, dosz edł do
uświ ad omi eni a so bi e swoj ej od rębn oś ci, do w yn i esi en ia s iebi e p on ad ś wiat
prz yrod y i z ap ano wani a n ad nim , co d ało mu wiele sat ys fakcji, prz yn iosł o
mat eri al n y do brob yt , otwo rz yło n owe mo żliwoś ci rozwoj u oraz dał o wsp aniał e
poczu ci e egz ys tencj aln ej woln oś ci. Ten zdob yt y d ot ych czas wi el ki zakres
woln oś ci m a ch arak t er wo lnoś ci n egat yw nej . Po pierwsze dl at ego , że jest to tzw.
„wolnoś ć od czego ś ”, n az ywana t eż w sk ró ci e „wo lno ści ą od ”.
„Wolnoś ć od ”, czyli wolnoś ć n ega tywną , Fro mm in terp reto wał jak o wolno ść
57
od więzów p rzyro dniczy ch i społ eczny ch, woln oś ć o d ró żny ch fo rm
zni ewoleni a, woln oś ć od braków i ni ed ostatków i tp. Po dru gi e, n eg atywny
cha rak ter woln oś ci polega n a ty m, że jej o siągni ęci e zos tał o okupi one
nega tywny mi kons ekwencja mi, k tó re s prawia ją, i ż dl a wielu lud zi wolnoś ć
stał a si ę trudny m cięża rem, cz ęsto wręcz niem ożliw ym do udźwi gni ęcia.
Wolnoś ć
zos tała
okupiona
po czu ci em
sa mo tnoś ci,
i zola cji
i
braku
bezpi eczeń stwa, zwątpieni em w s en s życia, przekona niem jedno stek o
własnej b ezradn oś ci i bezwa rtoś ciowoś ci.
Głó wn a t eza ks iążki pt. „Uci eczk a od wolnoś ci” gł osi, że czło wiek
wspó łcz esn y, uwo ln ion y od wi ęzów pre-i nd ywi du alist yczn ego sp oł ecz eńst wa,
które zap ewni aj ąc mu b ezpi eczeń stwo, o grani czał o go z araz em, ni e z ys k ał
woln oś ci w s en sie p oz yt ywn ego urz ecz ywistn ienia s wego i n d ywi du aln ego „j a”,
cz yli ni e z ys kał m ożliwoś ci eksp resji sw ych i ntelektu aln ych , zm ys ło w ych i
uczu cio w ych sił; wolnoś ć, mimo że p rz ynio sł a mu ni ezależnoś ć i wł adz ę
rozumu , u cz yn ił a go sam otn ym , a prz ez to l ękli w ym i b ezsil n ym. Owa izol acj a
jest nie do zni esi en i a i w z wi ązku z t ym czło wiek współ cz esn y m a do w yb oru
alb o uci eczk ę prz ed brzemi en iem wol no ści k u now ym zal eż noś ciom i n ow ym
rodz ajom p odp orz ąd kowani a, alb o zami an ę wol noś ci n egat ywn ej w wolno ść
poz yt ywn ą, co w ym a ga od ni ego duż ej determin acji i akt ywn ego dzi ał ani a.
Objawa mi braku znal ezieni a dob rej recepty na p rob lemy eg zys ten cji
jedn ostek ludzki ch w warunka ch ws półczesn ego społ eczeń stwa są trzy
patol ogi czne mecha nizmy „uci eczki od wolności” , do któ ry ch należą: (a)
tend en cja sado ma so chis ty czn a, (b) tend encja ni szczy ci elska , (c) k onformi zm
auto ma tu.
Bad ani e m ech anizmó w „u cieczki od wol n ości ” pozwoliło Fro mmowi na ci ekawą,
doko naną
w
ps ych olo gist yczn ych
katego ri ach
in terpret acj ę
post aw
aut or yt arn ych , któ re - j ego zd ani em - st ał y si ę w l at ach trz ydz iest ych j ed n ym z e
ź
ród eł fasz yzm u w Niemcz ech. Mechan izmy uci eczki, o k tó ry ch tu mowa,
wynikają - zd aniem Fro mma - z p oczucia ni ep ewnoś ci odosobni ony ch
jedn ostek ; pojawiają się na zas adzi e wewnętrzn ego p rzy musu jako ob jaw y
panicznej u ci eczki przed sy tua cją , k tó ra jes t ni e do zni esi enia ; s ą ob jawa mi
cofnięci a si ę, rezyg nacji z wolnoś ci i i ndywidualnoś ci o raz prób ami z as yp ani a
przepaści mi ędz y ind ywid ualn ym „ja” a ś wiatem .
W prz yp ad ku p ierwszego mech an izmu (ten dencj a sadom aso chis t ycz na), is to ta
mas ochi zmu leży w zupełn y m zap o mni eniu si ebi e i oddan iu się ko muś lub
czemuś inn emu , za ś w sady zmi e cho dzi o k oniecznoś ć pełn ej d o min acji
jedn ostk i nad inny mi jedn ostk a mi . W obu t en d en cjach n ajważni ejsz a j est
s ymbi oza, k tó ra p ol ega n a t ym , że ani m aso chi ści an i sad yś ci nie mo gą ż yć b ez
inn ych . S ym bioz a, n iezb ędn a w m echani zmie sado -maso chis t yczn ym , jest t ym,
co go o dróżni a od d ru gi ego mech an izmu , któr ym jest tend en cj a niszcz yci els ka,
cz yli destruk cj a.
Niezb ędny m el emen tem d es trukcji jes t dążeni e do fizyczn ego unices twien ia
„ofiary” . W mech a nizmie trzeci m - ko nformi zmi e auto ma tu - ch odzi o p ełn e
podporządk owanie
się
grupi e,
i nsty tucji ,
panują cy m
zwy czajo m,
do minu ją cy m po glą do m i tp. , w sp osób , któ ry mo żna okreś lić jak o fik cyjn ie
dobrowoln y,
co
pozost awia
j ed nost ce
zł udzeni e
zachowani a
wł asn ej
ind ywidu al noś ci i wolno ści a jedn ocz eśni e ods uwa od niej lęk p rzed
samo tnoś ci ą i b ezrad noś cią.
J eżeli j est em t ak i s am jak wsz ys c y, jeż eli czuj ę i m yś lę w s posó b ni e różni ąc y
mnie o d inn ych , jeż eli dos tos owu ję si ę do zw ycz ajó w, u bio ru i po gl ąd ów, do
58
wzorca obo wi ązuj ącego w
gru pi e - jest em urat owan y; u rato wan y o d
przerażaj ącego u czu ci a s amot noś ci .
Zjawisko
jednoczesn ego
wys tępow ania
tend encji
sadys ty czny ch
i
mas ochi styczny ch
Fro mm
ok reślił
mian em
autory ta ry zmu .
Skrajn y
auto ry ta ry zm, pol egający na podporzą dkowaniu zawied zi onych i „sł aby ch”
mas p rzez „siln ych ” wodzów i jedno czącą wszy stki ch ora z da ją cą p oczu ci e
bezpi eczeń stwa id eologi ę był – zd an iem Fro mma - zjawiskiem, k tó re
odeg ra ło główną rol ę w p rzypadku hi tl ery zmu .
64.
Isto ta kryty czn eg o ra cjonali zmu Poppera
Nauko w y k r yt yc yz m Popp era, któ rego po dstawą b ył a m etod a fals yfi kacji hi pot ez
(k r yt erium w ywrot n ości ), m iał wedłu g intencj i swojego t wórc y st an owi ć ni e
t yl ko m ech anizm rozwoju wiedz y, ale ró wni eż ów prog ra mo wy krytycyzm mi ał
pełni ć rol ę szers zego po stul atu etycznego , czegoś w ro dza ju k ry teriu m
intelek tualn ej uczciwoś ci ob ejmu ją cego ni e tylk o n aukę, l ecz także
dział alnoś ć społ eczną i polity czną. W odni esi eni u do n auk i, tę int el ektu al no -
et yczn ą zas ad ę Pop pera moż na s fo rmuł ować w n ast ępuj ący s posó b: dzi ała j
ra czej n a rzecz eli mina cji konk retn eg o fałs zu ani żeli na rzecz osią gania
absolu tnej prawdy. Fałsz bo wiem da si ę stwierdzi ć d efi nit ywni e, z prawdą zaś
jest t ak, że cho ci aż możem y j ą ni eki ed y osiągnąć, ni gd y n ie możem y wi edzi eć
na pewn o, cz y ją rz ecz ywi ście po siadam y.
Tę sa mą zas adę o charak terze intel ek tualno-ety czn y m Po pper p rop onował w
odniesi eniu d o po g lądów o ra z d ziała l ności społ eczn o-p ol ity cznej. R óżni ca
międz y pos tawą k ryt ycz nego racj on ali zmu w n auce i t ą s am ą p ost awą
zastos owan ą do polit yk i p ol ega j ed yn i e n a zamiani e wartoś ci prawd y, któ ra j est
dom en ą nauki , na wartoś ć d ob ra, któ ra jes t - w k ażd ym bądź razie po winn a b yć -
dom en ą polit yk i . Stano wis ko Pop pera wz ględ em prak t yki polit yczn ej t rafni e
ch arak ter yzuj e p oniż sz y c yt at z j ego ksi ążki pt. „C onjectur es and Refutat ions” :
„J eśli miał b ym d ać p rost ą fo rmuł ę lu b recept ę n a rozróżnieni e pomi ędz y t ym , co
określ am jako do pu szczal ne pl an y refo rm y spo łeczn ej a n ied opusz czal n ymi
proj ek tam i uto pii, to mó gł b ym t ak p owi edzi eć: d zi ała j ra czej na rzecz
eli mina cji zł a konk retn ego , ni ż na rzecz real izacji ab stra kcy jnego dob ra .
Nie zdą żaj do zapewnienia s zczęś cia ś rodka mi po lityczny mi. Zdą żaj ra czej
do eli min acji konk retny ch ci erpi eń. Ale ni e próbu j real izować t ych celó w
poś rednio , op racowu jąc i wcielaj ąc w ż yci e odl egł y id eał sp ołeczeńst wa, któ re
b yłob y całko wi ci e dob re... Ni e pozwól , b y twe m arzeni a o lepsz ym świ eci e
odst ręcz ał y ci ę o d żąd ań l udzi, któ rz y cierpi ą tu i teraz. Żadne po kol eni e ni e
może b yć poś wi ęcon e dl a d ob ra prz ysz ł ych p oko leń, n a rzecz ideału szcz ęś cia,
któr y m oże ni gd y nie zostani e zrealizo wan y. Lud zki e ci erpieni e jes t
najpilni ejs zy m
p roblemem
racjon al nej
poli tyki
spo ł eczn ej,
natomi ast
szczęś ci e t akim pro b lem em nie j est. J est fakt em, ż e d ro gą d y skusji nie jes t tak
trudn o osi ągną ć zg odę w kwes tii, co jest na jba rd zi ej do tkliwy m zł em w
naszy m społ eczeńs twie, o ra z jaki e reformy są na jpilni ejs ze... Z id eał em
dobra rzecz się ma inaczej. Znam y go t yl ko z nasz ych marzeń oraz z marz eń
pro ro kó w i p oet ów. Nie może on b yć d yskuto wan y, a t yl ko gł oszon y n a p ro gu
ś
wi ąt yn i. ”
65.
Metod a hipo tetyczn o-d edukcyjn a w pog lądach Poppera
59
Popper od rzu ca ł empirys ty czną metodo logi ę, opa rtą na metod zie induk cji , a
na to mi ejsce prop onował własną metodolog ię, któ rej is totą był a metod a
nazwana metod ą „ hipotetyczno -d eduk cy jną” . Popp er uw aża ł, że hipo tezy
wyprzed za ją doświ adczen ie i są rezul ta tem różn oraki ch inwencji bada czy,
któ ry ch nie da si ę ują ć w żadne lo gi czne lub metod yczn e reguły . Mo gą on e
być rezul ta tem na jrozma its zy ch ok ol icznoś ci i p rzypad ków, któ ry ch nie
mo żna z gó ry przewidzieć ani w sp osó b ra cjona lny wy jaś nić. Na leżą on e d o
„konteks tu odkry ci a”, k tó ry zna jduje się po za sferą ra cjo nalnych do ci ekań.
Postęp w nau ce pol ega n a w ys u wani u ś miał ych , o bej muj ąc ych sz eroki z ak res
faktó w o raz r yz yk o wn ych hipot ez, k tó re n ast ępn ie s ą p odd awan e s urow ym i
wielok rot n ym p rób o m ich ob al eni a (k r yt eri um fals yfi kacji ). Jak długo hipoteza
wychod zi zwycięsko z tych prób, jak d ługo b roni si ę p rzed najsurowszy mi
testa mi , jakie jes teś my w s tani e zapla nować cel em jej ob aleni a, tak dług o
jest on a uznawan a. J eżeli zdarz y si ę, że jak aś p ró ba p owiedzie si ę, wted y d an a
hipot eza jest o drzu can a a n a j ej mi ejs ce prz yjm uje si ę in ną h ipot ezę i pro cedu ra
test owani a zacz yn a się o d no wa. I m wi ęcej su rowych i ni eskuteczny ch co do
wyników prób zos tanie p rzep rowad zo nych, ty m d ana hi poteza czy teori a
naukowa jes t l epiej uzas adniona a jej p rawdziwo ść b ard zi ej prawdopodobna
(wartoś ci prawdy a bsolutn ej ni e os iąg a nigdy ). W fors owan ej prz ez Pop pera
pro cedu rz e w ys u wan ia i t esto wani a nauk ow ych hi pot ez, k tó rą on zresztą u waż ał
za de facto st oso waną w nauce, z asto so wanie zn ajd u je wn iosk owan ie
ded uk c yj ne.
W
metodzi e
hipo tet yczno -d ed uk c yj nej
Poppera
udzi ał
wnio sko wani a dedu kc yj n ego j est t aki, że z t wi erdzeń o gó ln ych, któ r ym i s ą
prz yjm owan e
na
pró bę
hi pot ez y
n auk owe,
w yp rowad za
si ę
l o gi czn e
kons ek wen cj e w post aci zdań sz czegóło wych , a n ast ępn ie t e zdan ia sz czegóło we
kon frontu je
si ę
z
w yni kami
o bs erwacj i
i
ek sp erym en tó w.
Isto tą
fal s yfik acjon izmu P opp era b ył a d yrekt ywa, pol egaj ąca n a w yp rowadz aniu z
o góln ych
h ipot ez
taki ch
szcz egóło w ych
k ons ek wen cji ,
co
do
któ r ych
spodzi ewam y si ę, iż okażą si ę on e ni ez godn e z wyn ik ami do świ ad czen ia i t ym
sam ym p ozwol ą zd emask ować w ys uni ęt ą hipo tez ę j ak o fał sz ywą.
Popper uwa żał , że ra cjonalna pos tawa w nauce ni e p oleg a na p os zukiwaniu
faktów potwi erd za jący ch nas ze przyp uszczeni a, hipo tezy i teo ri e - taki e
bowiem n ie trudno jest zaws ze znal eźć - l ecz n a odwoływa niu się d o faktów,
któ re - gdyby zas zły - zmusiłyb y n as do p orzu cen ia naszych teo rii. W
odróżni eniu od p rzed stawiciel i Koł a Wied eńs kiego , dl a któ r yc h ko nieczn ą cechą
nau ki mi ał a b yć wer yfik owaln oś ć i potwierdz alno ść j ej t wierdz eń prz ez
empi r yczn e fakt y, Popper by ł zdania , że o znak ą nauk owej wartoś ci hipo tez,
teorii, p raw i tp. jes t i ch wywro tno ść, tj. mo żliwoś ć u jawni enia i ch fał szu w
obliczu niekw es tion owanych fak tów. Zgodni e z t ym st an o wiski em , hipo tez a
posi ad a t ym większ a warto ść n auk ową, im więcej faktó w w ykl ucz a, mó wiąc
inaczej - im więcej wsk azuj e faktó w, kt óre b ył yb y z ni ą sp rzeczn e, gd yb y s i ę
potwi erdził y. I odwrotn ie, hi pot eza lu b teori a posi ad a t ym mni ejszą wartoś ć
nau ko wą, im tru dni ej b ył ob y zn al eźć j aki eś fakt y, kt óre mo gł yb y j ą ob ali ć. Jak o
przykłady teo rii, k tó re n ie spełni ają kry teriu m naukowo ści, k tó re są ma ło
podatn e na próby i ch ob aleni a, Popp er pod awał psy cho a nalizę i mark sizm.
Uważał , że t ru dno b ył o b y z nal eź ć taki e fakt y em pir ycz ne, któ r ych o bi e te teori e
nie zdo łał yb y „o swo ić” i w ob liczu któ rych i ch z wol enn ic y b yli b y goto wi t e
teo ri e o drzu ci ć.
60
66.
Epistemolog ia b ez p ozna ją cego pod mio tu i koncep cja trzech światów u
Poppera
Za na jważn iejs ze zadanie filo zofii uważa ł odpowi edź n a pytani e: w jaki
sposób powstaje i ro zwija si ę nas za wiedza o świ ecie? Popp er p ro gramo wo
elimi nował ze s w yc h rozważań wszelki e do ciek ani a nad hi stori ą, socj olo gią i
ps ychol o gi ą
wi edz y.
Cz yn iąc
to,
nad e
wsz ys tko
p ostul ował
ś
cisł e
ro zg rani czeni e bad ań nad tzw. „kon tekstem odkry cia” o d badań nad tzw.
„konteks tem u za sad nienia ” i od mawiał poznaw czeg o zna czenia wszy stki emu,
co wiąże si ę z „ko ntek stem odk ry ci a” . Zdani em Popp era, z punktu wi dzenia
rozwoju wi edz y nie ma ż adn ego zn acz eni a, kto kied y i w jaki ch okol iczn oś ciach
doko nał jakiegoś o dkr yci a n auko wego . Na p rz yk ład dl a rozwoju fiz yk i ni e
posi ad ało n ajm ni ejsz ego zn aczenia t o, że Newto n - j ak gł osi l egend a - wp ad ł na
pom ys ł p rawa grawit acji u derzon y w gło wę sp ad aj ąc ym z d rz ewa j ab łki em alb o
to, że Archim ed es - zgo dni e z inną l egen dą - wp adł n a pom ys ł prawa w yp o rnoś ci
ci ał p od czas k ąpi eli w wanni e nap ełnio nej wo dą. W ro zwo ju nauki li czy si ę
tylko to, w jaki spo sób dany wynala zek , teo ri a naukowa , hi poteza czy p rawo
nauki zos tał y uzasa dnione o ra z to, czy przeds tawion e uza sadnieni a opa rły
się wi elok ro tny m p róbo m i ch obal enia . Dl at ego w m etod o lo gii kr yt yczn ego
racj on alizmu, kt órą gło sił Popp er, n ajważn iej sze znacz en ie miał o to, jak
liczn ym i j ak s urowym próbom fals yfik acji pod d aje s ię w ysuwan e hi pot ez y i
teo ri e n au ko we. Po pper jako au to r „ Logiki odk ry ci a na ukowego ” na zwał
swoją kon cep cję, a kcen tu ją cą po zy ty wne zna czeni e wył ączni e „konteks tu
uzas adnieni a”, „ ep istemolo gią bez po d mio tu pozna ją ceg o”. W ram ach tej
kon cep cji u waż ał, ż e z filozo fii n auki n al eż y w yelim ino wać, poni eważ ni e jest
to do ni czego p otrz ebne, zajm owani e si ę cz ynn oś ciami pozn awcz ym i ucz on ych ,
różn ym i
u waru nko waniami
p ro cedu r
bad awcz ych ,
wszelki ego
rodzaju
osobi st ymi doś wi ad czeni ami i prz eż yciami ludzi j ak o po dmi otów pozn ani a. W
uznawan ym p rzez P opp era mod elu rozwoju wi edz y, li czy się tylko rozwó j
obiek tywnego świa ta idei , czyli - mó wiąc ina czej - po zytywn e zn aczeni e
posiada ją jedyni e zobi ektywizowane wytwory nauki , b ędące rezul ta ta mi
czynnoś ci i pro cedu r badawczy ch ludzi , któ rzy tę wiedzę tworzą. Na roz wój
wiedz y nal eż y p atrzeć w ył ączni e j ak o na p ro ces aut ono miczn y, woln y o d
wszel ki ch u waru nko wań o ch arakt erz e p ozalo giczn ym . T yl k o w ten spos ób d a
się o broni ć racjo naln y ch arakt er n auk i , elimi nuj ąc y bł ęd y ps ychol o gizmu i
subi ekt ywizmu .
Popperowsk a filozofia nauki, og rani czająca racjon alną analizę rozwo ju
wiedzy do „kon teks tu u zasadn ieni a” i nie uwzględn ia ją ca rol i po zna ją cego
pod mio tu, znala zł a swoje dalsze ro zwinięcie w późni ejs zej koncepcji „ trzech
ś
wiatów”, któ rą Po p per p rzedst awi ł w wyd anej w 19 72 r. ksi ążce p t. „ Obj ecti ve
Knowledg e” („Wi ed z a obi ekt ywna ”, w yd . pol. 199 2 r.). Ko n cep cj a ta wzbu dziła
duże z aint ereso wani e we ws pół czes n ej filozofi i n auk i, w t ym także w ywoł ał a
uwagi k r yt yczn e. Zdan iem Po pp era, w analizi e p ro cesu ro zwoju wied zy o
rzeczywis toś ci winniś my ro zró żnia ć trzy odrębne sf ery, które zo stały przez
niego na zwan e „trzema świa ta mi” . Pierwszy m z ty ch światów jest świa t
ma teri alny ch przed mio tów, cz yl i jes t to cał okszt ałt st anó w i obi ektó w, kt óre s ą
punkt em w yj ś ci a i przedmiot em p ro ces u pozn awcz ego. Drugi m światem jest
cał okszta łt
pod mi otowy ch
czynno ści
o
cha rak terze
psy chiczny m
i
subiek tywny m, jak np. wrażeni a zm ys ło we, u czuci a, różne s koj arz eni a i
subi ekt ywn e prz eko nan ia, któ re skł adaj ą si ę n a p rzeż yci a ludzi b ad aj ąc ych
61
przedmiot y pozn an i a uj ęt e, w k at egorii świata p ierwszego. I wresz ci e trzeci
(na jważni ejs zy ) z wyró żnion ych przez Popp era świa tów jes t światem
zobi ektywizowanych
wytworów
wszys tki ch
pod mio towych
czynno ści
ps ychi czn ych , kt óre obejmuj e p oj ęci e dru gi ego świ at a. Trz eci ś wi at - to świ at
nau ko w ych t eo rii i hipot ez; n a t rzeci ś wiat skł ad aj ą si ę z aró wno w yraż on e w
jęz yk u poj ęci a i prawa n au ki jak i wsz elkie w yt wor y kultu ry. Popp er ok reślał
swój trzeci świa t jako „ świat obi ekty wnych treś ci my śli , zwła szcza my śli
naukowych i po ety czn ych , i dzieł s ztuki o ra z jako „ za wartoś ć czasopi s m,
książek i bibli otek” . El em ent y t rzeci ego ś wiata, b ędąc w yt wo rem lu dzi, staj ą
się wo bec sw ych t wórcó w ni ez ależn e; ż yją wł asn ym ż yciem i podl egaj ą wł asn ej
ewolu cji. Z ist ni ejąc ych j uż teorii n auk ow ych l ub i nn ych d zieł, w ył ani aj ą si ę
nowe, prz ez nik o go nie prz ewi dziane pro blem y, k tó re ni e s ą przez ko gokol wi ek
w ym yś lon e lub uś wiad omion e, l ecz z os taj ą t yl ko po dj ęte. Na ich pods tawi e
pows taj ą no we t eo ri e i no we dzi eł a. T rzeci świat Poppera był w pewny m
sensi e świa tem pon adludzki m, wyka zu ją cy m p ewne pod ob ieńs two do świata
idei u Pla ton a lub do pojęci a ducha obiek tywnego u Hegla. Dla Poppera
trzeci świat w pos taci wied zy ob iek ty wnej, był jedyną sf erą z ży cia nauki ,
któ ra jes t warta zainteres owania ze strony filo zofii na uki. Popp er cz ynił
zarzut y in n ym fil ozo fom n auki , że częst o ni e p otrafili uni kn ąć s ubi ekt ywizm u i
irracjo nal izmu, p oni eważ p rz ywi ąz ywali nazb yt duż ą wagę d o dru gi ego świ at a,
zamiast k on cent ro wać całą u wagę n a ś wi eci e t rzecim.
67.
Pojeci e społ eczeńs twa za mkni ęteg o i społeczeń stwa o twartego u
Poppera
Rozwini ęci em zasad k r yt yczn ego racjon alizmu Po pp era w p łasz cz yźni e
społ ecz no -hist or yczn ej oraz polit yczn ej b ył o zn an e i w ys ok o we współ cz esn ym
ś
wi eci e cenio ne p rzeciwstawi eni e mod elu społeczeń stwa o twarteg o mod el owi
społeczeństwa za mknięteg o w połą czeniu z k ry tyką teo retyczn ej pos tawy,
któ rą Popp er na zwał „his to ry cy zmem” i kt órą t o p ostawę uzn ał za
ideolo gi czn ą
p rzes łan kę
i
t eo ret ycz ną
p odb udo wę
dl a
spo łecz eńst wa
zamkni ęt ego. Hi sto ry czne p rzejś ci e od społ eczeńs twa za mkni ęteg o do
społeczeństwa o twa rteg o Popp er ok reś lił jako na jwięks zą rewolu cję, przez
któ rą lud zko ść przeszła od p oczątku swego is tni enia. Rewol ucj a t a b yn ajm ni ej
nie zost ał a jeszcz e doprowadzo na do koń ca. Al e do kon an y zost ał p ierwsz y
ważn y k ro k k u sp oł eczeństwu ot wartem u i od t ego k ro ku ni e ma j uż możli woś ci
odwrot u. Popp er u waż ał, że t ym pi erwszy m kroki em ku społeczeńs twu
otwa rtemu, dokon a ny m ju ż w sta rożytnej Grecji , było op arci e si ę ludzi na
ro zu mi e i wład zy kry ty czn eg o myśl en ia. Ni eodł ączną cechą społeczeńs twa
otwa rteg o winno być p os zanowani e praw n ajró żni ejs zy ch mni ejs zoś ci i
nieskoń czen ie różn o rodny ch jednos tek l udzkich .
Isto tą mod elu sp ołeczeń stwa o twartego jes t wolnoś ć polity czna dla
wszys tki ch o ra z rządy prawa. Oz nacz a to , że w spo łecz eńst wi e ot wart ym
wsz ys c y lu dzie b ęd ą wolni w grani cach w yzn aczo n ych p rzez prawo. Nie b ędzi e
zagrożeń ani dl a wol noś ci jednos tek ani dla wolno ści gru p m niej szoś cio w ych ze
stro n y j aki ch kol wiek fo rm t yranii, np. z e stro n y władz y poli t yczn ej, wi ększo ści
parl ament arnej , parti i polit ycz n ych itp ., al e z dru gi ej stron y, wolnoś ć t a b ędzi e
regulo wan a prz ez p rawo, któ re zapewni ając wsz ystk im m ak si mum s wob ód, ni e
62
dopu ści d o t ego, b y realiz acj a wolno ś ci j edn ych lu dzi, m o gł a p ro wadzić d o
kon flikt u z realiz acj ą woln oś ci i nn ych lu dzi.
Nas tępną cech ą, którą Popper przypi s ywał społeczeń stwu otwartemu była
zas ada pos zan owani a indywidualnoś ci. Realizacj a tej zas ad y winn a po legać n a
stwo rzeniu warun kó w umożliwiaj ąc ych w yzwoleni e się j edn ostek spo d wpł ywu
przesądó w i wsz el kiego rodzaju auto r yt etó w, zaró wn o osob ow ych jak i
ideow ych , oraz n a prz yzn ani u jed nost ce w ył ączn ego p rawa do kształt owani a
własn ego ż yci a, wł asn ych p o gl ądó w i o p inii n a wsz ys tki e s praw y, z któ r ym i si ę
spot yk a w sw ym ż yci u.
Z zas ad ą posz an owani e ind ywi du al noś ci wi ąże si ę następna zasad a,
ch arak ter yzuj ąca społ ecz eńst wo ot warte, któ rą
Popper nazwał
zas adą
indywidualnej odpo wiedzi alnoś ci jedn o stki za sku tki włas nych wybo rów i
decyzji . Zas ad a t a j est ocz ywist a w ś wi etl e d wó ch pop rzedn ich z as ad, któ r ym i
są z as ad a woln oś ci i zasada po szanowan ia ind ywid u alno ści .
Ko lejny mi dwiema zas ada mi społ eczeń stwa o twartego są : zas ada równoś ci
ora z prawo do aw ansu sp ołecznego . Zas ad ę równoś ci n ależ y rozu mieć jako
ró wnoś ć szans wo ln ych in d ywidu ów n a dro dze do os iągani a wszel ki ego rodz aju
godn oś ci, z asz cz ytó w, s tano wisk , a t ak że j edn ak owoś ć sz ans w do st ępi e d o
różn ych dób r. Z k ol ei p rawo do awan su społ ecz nego winn o b yć rozumi an e j ak o
prawo jedno stki do w ybij ania się pon ad inn e jedno stki wł ącz nie z możli woś ci ą
aspi ro wani a p rzez jed ną j ed nost kę do miejs ca zajm owanego p rzez in ną
jed nost kę.
Obo k w ysz czególn ienia k onk retn ych cech i zas ad ch arak ter yzuj ąc ych mod el
społ ecz eń stwa ot wartego Po pp er wiel o krot ni e po wtarzał, że najwa żni ejs zą
ogólną cechą tego społeczeńs twa przys zło ści będ zi e p ełn e wyzwol eni e i
maks y malne uak ty wnienie krytyczn ej władzy ludzi w powiązaniu z wiarą w
nieog raniczon e mo żliwoś ci lud zki ego ro zu mu , którego najwa żniejs zy m
zadani em
zaws ze
pozos tani e
trop ieni e
i
eli minowanie
konk retny ch
przypadków ni ep ra wdy i mo ra lnego zł a. Swój i deał społ eczeńst wa ot wart ego
Popp er prz ed stawił wespół z m od el em s poł ecz eńst wa zam kn ięt ego , w ych odz ąc
prz y t ym z z ałoż eni a, ż e w t ym p rz yp adku wcal e ni e cho d zi t ylko o m od el
teo ret ycz n y, uk az ywan y j ed yn i e dl a celów po ró wn awcz ych, k tó re służą
podk reśl eni u
atrakc yj n ych
cech
mod elu
społ eczeń stwa
ot wart ego.
Społecz eńst wo z amk nięt e mi ało s woj e k o nkretn e h isto r yczn e kształt y, w któ r ych
istni ało w p rzeszłoś ci i w kt ór ych ist n iej e n ad al w czas ach ws pół czesn ych ,
niekied y realni e a ni eki ed y j ak o p rzedmi ot remi nis cen cji i p ragn ień wielu l udzi i
sił
polit yczn ych .
Popp er
opis ywał
społ eczeńs two
za mkni ęte
jak o
społeczeństwo
pi erwotn e,
kol ektywne,
p lemi enne,
magi czn e,
k tó rego
najba rd ziej cha rak tery styczną cechą jes t to, że za ni c ma wszelki e prawa
jedn ostk i a wolnoś ć obywa telska i indywidualnoś ć nie s ą w ni m żadny mi
wartoś cia mi. Wa rtości ą jes t na to mi ast d obro całoś ci . Społ eczeń stwo
zamkni ęt e m ożna p oró wn ać d o o rganiz mu o raz pozwal a s i ę o no opis ywać w
termin ach
tz w.
o rgani c ys t ycz nej
lu b
bi olo gi st yczn ej
teorii
p ań stwa.
Społecz eńst wo to fu nkcjon uje j ako p ewn a całoś ć o charakt erz e qu asi -o rganizmu;
prz yp omin a st ado l ub pl emię, któ rego członk owi e s ą ze sobą p owi ąz ani
więz ami, mając ym i ch arak ter wi ęzów bi olo gi czn ych ; do t yc h wi ęzó w n al eżą:
rzecz ywist e p owi no wact wo mi ędz y os o bnik ami, ws pól n y t ryb ż yci a, wsp óln a
praca, wspó ln e zab aw y, ws pól ne ni eb ez pieczeńst wa, wsp óln e t ragedi e i tp. W
społeczeństwi e za mknięty m - i to jes t a spek t, któ ry jest dl a wielu ludzi n adal
kuszą cy - d ro ga ży cia jego czł onków jest raz n a zawsze wytyczon a.
63
W yzn aczaj ą ją li czne tabus , cz yli zakaz y, o raz nie po dlegaj ące kr yt yce
inst yt ucj e; wsz ystk o to razem wzi ęt e w yznacza każd ej j edn o stce j ej bi eg ż yci a
od koł ys ki aż po grób. J akby w za mia n za brak wolnoś ci i poszan owania
indywidualnoś ci sp ołeczeń stwo za mkn ięte oferu je swy m członko m swoiste
poczucie bezpi eczeństwa, ład życi owy ora z pewnoś ć i stało ść miejs ca w
hiera rchii sp oł eczn ej. Ze wz gl ędu n a te swoj e as pekt y, k tóre dl a wi elu s ą
warto ści ami , is tni ej ą ci ągl e l udzie i ci ągl e poj awi aj ą się ideolo gi e, kt ór ych
celem jest zatrz ym an ie p ro cesu tran sform acji i p owrót do mod elu społ eczeńst wa
zamkni ęt ego. J edna k zdani em Poppera, odwró t od ki erunku przemian ,
któ ry ch cel em jest reali za cja mo delu sp ołeczeństw a o twartego jes t
niemożliwy, ni ezal eżnie od tego, że t rzeb a za to zapł aci ć pewn ą cenę (np.
spadek p ocz uci a bez pieczeńst wa).
68.
Kry tyka his to ry cy zmu i k oncep cja in ży nierii sp ołeczn ej u Poppera
J edn ym z gł ówn yc h cel ów d wó ch n ajgłoś niej sz ych ksi ążek Pop pera, któ re
ukaz ał y
si ę
p o
dru giej
woj ni e
ś
wiatowej
(„ Nędza
historycyzm u”
i
„Społ ecz eństwo o t warte”), b ył a k r yt yk a pewn ego spo s obu filozo fi cznej
interp retacji histo rii powsz echn ej, k tó rą Popper n azwał „his tor yc yz m em ”, o raz
kr yt yk a wi elu kon kretn ych p o gl ądó w fil ozofi czn ych , kt óre o wą p ost awę
histo r yc yz mu wz gl ędem hi sto rii w yrażał y i wzmacni ał y. Tę post awę Po pp er
uważał za pozo staj ącą w ś cisł ym z wiąz ku z polit yczn ym t otali tar yzm em i w
związk u z t ym b ył przek on an y o t ym, iż jest on a w duż ym st opn iu
odpo wi edzi aln a za naj wi ększ e ni esz części a, j ak ie zd arz ył y się w hi sto rii, ni e
w ył ącz aj ąc fasz yzm u i ko munizm u.
Na czy m pol eg a his to ry cy zm jako p ogl ąd na his to ri ę p owszechn ą? Zd ani em
aut ora „ Nędz y hist orycyzm u”, n al eż y odróżni ć hist or yc yz m od hist or yz mu.
Histo r yzm jest zn an ym p rz yn ajm ni ej od czas ów Oś wi eceni a s tanowiski em
filozo fi czno -m etod ol o gi czn ym,
pol egaj ąc ym
n a
rozp atrywaniu
zj awisk
społ ecz no -kult urow ych
z
u wz gl ędni en iem
i ch
p owstani a
i
rozwo ju
w
konk retn ym czasi e histo r yczn ym . Dl a o dmi an y, his to rycy zmem Popp er
nazywał taki e pod ejś cie do nauk sp ołeczn o-hi storyczny ch, które opi era si ę
na zało żeniu, że g łówny m cel em tych nauk jes t fo rmułowanie p ro gno z
histo ry czny ch oraz że cel ten mo że być osi ągni ęty poprzez wykrywani e
ró żny ch „ rytmów” , „s ch ematów”, „ obiek tywny ch p ra widłowości” lub
„obiek tywny ch tren dów”, k tó re l eżą u podstaw rozwo ju hi sto rii powszechn ej
ludzkoś ci. Po dp ad ające p od ok reśl en ie „histo r yc yz m ” filozo fi e hist orii
interp retuj ą p rz emian y zach odzące n a areni e dzi ejó w p owszechn ych j ako sk utki
dział ani a m et afiz ycz n ych cz yn nikó w w rodz aju: obi ekt ywn a id ea, o biekt ywn y
duch, Bó g, prawa hi stori i, Hi sto ria s am a (pis an a p rzez duże „H”) itp. Głó wn ymi
akt orami n a s ceni e histo rii są „Wiel kie Id ee”, „Wi elki e Narod y”, „Prz emożn e
prawa hist ori i”, nat omiast nie m aj ą wpł ywu na hi sto rię jed nost ki ludzki e,
któr ym zwol enni c y histo r yc yz mu z regu ł y p rz ypis ywali rolę biern ych n arzędzi .
Cel em int erpret acji histo rii ze st ro n y histo r yc ys t ów b ył o zawsz e od kr yci e
obi ekt ywn ego „r yt m u”, obi ekt ywn ej „ten den cji ” cz y o bi ekt ywn ego „ celu ”, k tó r y
kieruj e lo sami świat a i lu dzi. Tego t yp u interp retacj e p ozwalaj ą p rzewid ywać
prz yszł e w yd arz eni a i t ym sam ym mo gą służ yć dział aln ości prakt ycz no-
polit yczn ej różn ych partii i sił .
Popper uważa ł, że historycy zm jes t „ ma rną ” metod ą, któ ra ni e posi ada
naukowego s ensu i nie p rzyno si żadn ych p ożyteczn ych owoców, a wprost
64
przeciwnie, wy rząd za wi elki e s zkody s połeczne. Pos tawa h istor yc yz mu nie m a
poznawczego s ensu , poni eważ prz yszł y bieg dziej ów j est ni ep rzewid ywaln y z e
wz ględó w
lo gi czn ych .
Koronny m
argu men tem
Poppera
przeciwko
histo ry cy zmowi był pogląd, i ż bi eg d zi ejów ludzki ch za leży w zna czny m
stopniu od rozwo ju wied zy ora z od przys zły ch s tanów św iado moś ci lud zi a
zmi an w ty m zak res ie w żad en ra cjona l ny sposób ni e da si ę przewidzi eć. J ak
b ył a mowa o t ym j uż wcześni ej, Po pp er w swej filozo fii n auk i głosił , że to,
jaki e pom ys ł y, teorie nauko we, h ipot ez y i tp. p oj awi aj ą si ę w głowach u czon ych,
jest w cał oś ci s prawą różn ych p rz yp adkó w i ni czego w t ym z ak resi e ni e d a s ię
przewidzi eć. T ym bardzi ej ni e możn a w spo sób racj on aln y p rzewid ywać
prz yszł ych pom ys łó w i ko ncep cji l udzi odno śni e tego, jak ma w ygl ąd ać ich
ż
yci e, j aki e b ęd ą prz yszł e preferen cj e lud zi w zak resi e cel ów i śro dkó w, j ak imi
potrz eb ami i zasadami b ęd ą si ę ki erować pok ol eni a, któ re d o piero n ast an ą.
Zdani em Pop pera, nie j est m ożliwa n auk owa t eo ri a sp oł ecz eńs twa, m o gąca
stan owi ć po dst awę do wi ar ygo dn ych p rzewid ywań w zakres ie roz woju hi sto rii
powsz echn ej . Ws zelki e t ego rodz aj u p rób y, pol egaj ące n a w ys uwan iu
dal ek osi ężn ych p rzewid ywań w s ferze pro cesów i w yd arzeń histo r yczn ych
nazwał „cz cz ymi p ro ro ctwami ”. Co więcej , „nędz ę histo r yc yz mu ” Popp er
upatr ywał ró wni eż w t ym , ż e dos trzeg ał pros ty zwią zek teo rii i pog lądów o
cha rak terze his to rycy styczny m z p os tawą wrogo ści wo bec społ eczeńs twa
otwa rteg o i skłonn o ścią wy znaw ców teg o typu po glądów do opowiadania s ię
po
stroni e
społ eczeń stwa
za mkni ętego .
Cał a
kon stru kcj a
ksi ążki
pt.
„Społ ecz eństwo
ot warte
i
j ego
w r ogowi e”
zo stała
opart a
n a
p ro stej
sch em at yz acji dziejó w fil ozofii , w m yś l której wsz ys c y wiel c y filozo fo wie, od
staroż yt noś ci aż po czas y ws pół czesn e, zostali podzi el eni na d wi e grup y, z
któr ych j edn a grup a obejmo wał a zwolenn ików histo r yc yz m u, będ ąc ych z arazem
stro nnik ami
sp ołeczeńst wa
zam kni ęt ego
i
prz eci wn ik ami
(„wro gami”)
społ ecz eń stwa ot wart ego, n atom iast dru gą
grup ę st anowil i prz eci wni cy
histo r yc yz mu , b ęd ąc y z araz em zd ec yd owan ym i zwolennik ami społ eczeńst wa
otwart ego i k r yt yk a mi sp ołecz eńst wa zamkni ętego. Do pi erwszej grup y, czyli
do gron a histo ry cy stów i wrogów spo łeczeńs twa otwa rtego zo sta li za stali
zakwalifikowani ta cy filozofowi e jak: Herakli t, Pl aton, Arys to teles, H eg el i
Ma rks. Do d rugi ej zaś grup y, czyli do obozu p rzeciwnikó w histo ry cy zmu i
zwolennik ów społeczeń stwa o twartego Popper zali czył tak ich filozofów jak:
Pro ta go ras , Sok ra tes, An tys tenes, Demok ry t, Kant, S cho penhau er, Ru ss el i
in. J est rz ecz ą ocz ywist ą, że do d ru gi ej gru p y fil ozofów n al eż y doł ącz yć s am ego
Popp era, któ r y w ob u sw ych k siążk ach , o któ r ych b ył a m owa w yż ej , o kaz ał si ę
nieprz ejedn an ym
przeci wni kiem
his tor yc yz m u
i
sz czer ym
apol o getą
społ ecz eń stwa ot wartego. Zdani em Pop pera, ni e is tnieje żadna ponadlud zka
„histori a” i nie mają żadn ego naukow ego sensu jaki ekolwi ek „dal ekosi ężne”
przewidywania odn ośnie jaki chś „cel ó w”, „ki erunków”, „trend ów”, „praw
histo rii ” itp. Ws zelkie teg o rod za ju - jak pisa ł Popp er - „p ro ro ctwa ”
pozo staną zawsze albo niepop rawn y mi utopia mi alb o przypadkowy mi
wybora mi, kt óre w prz yp ad ku p rób ich poważn ego t rakto wania i kiero wani a s ię
nimi w prakt yce po lit yczn ej - n araż ał y ludzi co naj mni ej na st rat ę cz asu i
en ergii, a do ść cz ęst o także n a w ymi ern e i ni em ał e ni esz częścia, któ re s ą dob rze
znan e z dot ych cz as ow ych p ró b zast os owani a taki ch „cz cz ych p ro ro ct w” w
polit yce.
Odrzucając his to rycy zm, Popper o drzu cił tak że po wiązaną często z
histo ry cy zmem prakty czną pos tawę, którą określi ł nazwą „in żyni eria
65
utopi jna” .
Inż yn ieria
u topij n a
jest
pewn ym
sp osob em
prak t ycz neg o
zaan gażowani a si ę l udzi w sp rawę wł as nej hi sto rii lub - lep iej po wi edzi eć - w
sprawę lo sów s poł eczeńst wa i warun kó w ż yci a ludzi w t aki sp osób , że uznaje si ę
za sen so wn e fo rmu ł owani e a n ast ęp ni e działani e na rzecz urzecz ywistni en ia
„dal eko siężn ych ” celów, p rzewidzi an yc h n a dł u gi e o kres y czasu p ro jektó w
„grunt ownej” prz eb udo w y sp oł ecz eńst wa, któ r ych efekt em mi ało b y b yć
osiągni ęci e w dal ek i ej p rz yszło ści , k oszt em t rud u i w yrz eczeń wi elu p okol eń,
jaki egoś „wi elki ego ” dob ro b ytu , „wiel kiego ” szczęści a lu b inaczej j esz cze
określ on ego „raj u na ziemi ”. Stan owisku inżyni erii utopijn ej Popp er
przeciwstawiał s ta nowisko, któ re n azwał „ inżynieri ą cząs tkową” lub
„społ eczną in żyni erią cząs tkową” . To dru gie st anowisko u waż ał za po prawn e
pod wz gl ęd em m et odolo gi czn ym oraz skut eczne i o wo cne, bo prz yn osz ące
w ymi ern e k orz yś ci dla spo łeczeńst wa, t ak pod wz ględem p ragm at yczn ym j ak i
prakt yczn ym . P o gl ąd Popp era n a p ost awę inż yni erii cząstk owej j est z godn y z
jego najo gólni ejsz ą pragm at yk ą m et odol o gi czną, któ rej isto t ę możn a w yrazić w
post aci zal eceni a: d ziałaj racz ej n a rzecz elimi nacji k onk retn ego fałszu lu b
konk retn ego zła al bo n a rzecz u rzecz ywistn ienia ko nk retnej prawd y lub
konk retn ego do bra, nat omiast ni e dzi ał aj na rzecz p rawd y absolu tn ej lub do bra
abs olut nego. W p racach Popp era znaj d ujem y rozbud owan ą argum ent acj ę n a
rzecz skut ecznoś ci i sen su inż yn ierii cząs tkowej . Polit yk , któ ry b ędzi e ki erował
się t ą pos tawą, po wini en w ycho dzić z założen ia, że wart ości ab solut n e jak :
prawda, d ob ro, szcz ęś ci e, dos kon ało ść itp., jeż eli w o gó le są osi ągal ne, s ą
cz ymś b ardzo o dległ ym i - co b y nie po wi edzieć - pro blemat ycz n ym.
T ym czas em ka żde pokoleni e ludzi ma własne konk retne p robl emy do
ro zwią zani e i włas ne konk retn e cierp ienia , które sta ją na drod ze do ich
szczęś ci a. Każd e po kol eni e m a p rawo d o realizacji wł asn yc h wartoś ci i celó w.
Lu dzi e o czek uj ą po moc y w i ch kon kretn ych s ytu acj ach ż ycio w ych. S tosunk owo
łatwo jes t ok reśli ć zadania dla in żyni eri i cząs tkowej, poni eważ są to z reguł y
dość pros te sp rawy, znaj duj ące si ę w gestii różn ych ins t ytu cji sp ołeczn ych j ak
np. służb a zdrowi a, poli cja, sąd y, o pi ek a społeczn a, u rzęd y zatrudn ieni a, s yst em
edu kacji itp . W p rzeciwieńs twie do teg o, ni e jes t ła two o kreśli ć, n a czy m
poleg a „na jwyższe dobro ”, abs olutn e d obro ” itp. Poz a łat wości ą w o kreśl aniu
zad ań, p rzewaga i nżyn i erii cząs tko wej n ad inż yn ieri ą uto pij ną pol ega j eszcz e i
na t ym , że walk a z ko nkret n ym
ci erpieni em, p rzejawam i ko nk ret nej
nies prawi edli woś ci, konk retn ych z ani edb ań itp . ma wi ększ ą s zans ę spot kani a się
z uznan iem i p op arci em zn acznej li czb y l udzi aniżel i wal ka o realiz ację jaki ego ś
abst rak c yj nego i od legł ego w czasi e ideału . Prakt yczn y p ostul at spo łeczn ej
inż yni eri i cz ąst kowej b ył b ardzo ważną częś ci ą s kład ową k r yt yczn ego
racj on alizmu P opp era, poni eważ b yło to z jego st ro n y wsk azani e sk ut eczn ej i
obciążo nej n ajmni ej sz ym i ko sztami sp oł ecz n ymi fo rm y p rak t yczn ego dzi ał ani a
na
rzecz
realizacj i
mod elu
s poł eczeńst wa
ot wart ego.
Z
kol ei
id ea ł
społeczeństwa otwa rteg o był w filo zof ii Popp era ś ciśl e p owiązan y z jeg o
pogląda mi w zakres ie metodolo gii n auki, p oni eważ Po pp er b ył zd ani a, że t yl k o
w waru nk ach społ eczeńst wa ot wart ego, gwarant uj ącego ludz iom peł nię p raw i
woln oś ci, jak n p. wo lnoś ć m yś li, woln oś ć k r yt yk i itp ., możli we j est stos owani e
zasad k r yt yczn ego racjon alizmu j ak o m eto dolo gii n auk owej , któ ra j ed yn i e w
taki ch opt ym al n ych waru nk ach sp oł eczn ych prz yb liża n as st opnio wo do i deału
prawd y obi ekt ywn ej .
69.
Gł ówne zał ożeni a h ermeneu tyki po -fen o menolo gi czn ej
66
Herm en eut yk a fil oz ofi czn a jako j ed en z kierunk ów filozo ficzn ych koń ca XX
wieku ch arakter yzu j e si ę kil kom a ist otn ymi wł aś ciwoś ciami, które cz yni ą z ni ej
cenn e
n arz ędzi e
d la
rozumi eni a
ś
wi at a
i
zjawi sk
k u lturow ych
prz ez
wspó łcz esn ych l udzi . Przed e wsz ys tkim – o cz ym części owo b ył a już tu mowa -
pocz ątk ową z asłu gą herm en eut yk i wsp ółcz esn ej b yło to, że (1) ro zs zerzyła
przed mio t an ali z i nterp reta cy jny ch z anali zy wył ączni e tekstów pisany ch,
należą cy ch do zakresu li teratu ry , na w szy stki e wy twory k ultury, a także na
cał ą
po zo stałą
rzeczywis toś ć,
pon ieważ
p rzeds tawi ciel e
na jnows zej
hermeneu tyki trak tują cał ą rzeczywis toś ć jak wi elki tekst, k tó ry n al eży
sta ra ć się od czyta ć, zro zu mi eć i zin terp retowa ć.
Wobec wsz ys tki ego , co istni ej e, n al eż y st awi ać p yt ani a o zn aczeni e, o prawd ę, o
istot ę, o s ens . I t o właśni e cz yn i h erm eneut yk a, w ych odząc prz y t ym z
założeni a, że (2 ) sens, prawda czy is to ta rzeczywistoś ci ni e jes t nigdy d ana
bezp oś redni o, tzn. nie ujawnia si ę wprost, sa ma przez si ę, lecz ka żdo ra zowo
potrzebn e są do jej uchwy cenia sk o mplikowan e i żmudne zabi egi o
cha rak terze pozn awczo-interpreta cy jny m. Gł ówn ym p ro blemem h ermeneut yk i
jest p yt anie: co n al eż y cz yn ić, jak m am y p ost ępo wać w nasz ych w ysił kach
zrozumi eni a wsz yst kiego, co i stni ej e, b y n asze ludzki e zrozu mieni e i
interp reto wani e rzecz ywisto ści dop ro wad zało do u stalenia ob iekt ywn ego s ens u
b ytu lu b obi ekt ywn ej prawd y, i j ak t en s ens i prawd ę należ y pojmo wać, wedł u g
czego j e wart oś cio wać?
(3 ) Kolejny m za ło żen iem h ermen eutyki po -feno menol o giczn ej, k tó re w
grun ci e rzeczy jest zał ożeni em ka żdej f ilozofii po -kan tows kiej, jest uzn anie,
ż
e problemy d otyczące s ensu rzeczywi stoś ci n ie p ozwal ają si ę rozp atrywa ć
inaczej, jak ty lko w powiązaniu z ja ki mś p od mi otem. Gad am er n api sał , ż e
dzi ęki
Kan towi
w
„hermen eu tykę
zo stała
wi ntegrowana
myś l
trans cend en talna , z godni e z kt órą t ego, co jest n asz ym p rzed miotem, nie możn a
pom yś leć niez al eżni e o d t ego, w j aki sp o sób on nam si ę j awi. ”
Przed stawi ci el e h ermen eut yk i z godni e u waż aj ą, że (4 ) po zn ają c rzeczywis toś ć,
nie po zna jemy p rzed mio tu na m obceg o, lecz s ta ra ją c si ę zrozu mieć i wyło ży ć
sens rzeczywisto ści, s ta jemy si ę jednocześnie współ twórca mi tego, co
pozna jemy i co wykłada my. Herm en eut yc y u ważaj ą, ż e ty m, co pod mio t wnosi
jest w pierws zy m rzęd zi e jaki eś przed-rozu mi eni e, jak iś elemen t przed-
wiedzy , coś co trafnie ujmuj e w j edn ym ze s w ych zn aczeń angi elski e s łowo
„prejudi ce” lub ni emiecki e „ Vo ru rteil ” , a czego ni e d a s ię adek watni e w yrazi ć
polsk imi ok reśl eni ami „przesąd” i „u prz edz eni e”. „Up rzedzenie” b yn ajmni ej ni e
musi ozn aczać tego sam ego , co ok reśl enie „bł ęd n y s ąd ”, p oni eważ poj eci e to
może mi eć t ak n egat ywn e j ak i p oz yt ywn e zn acz eni e. Po zytywny sen s sł ów
„uprzed zeni e”
i
„przesąd”
wynik a
z
i ch
związku
z
ła cińsk i m
odpowiedniki em „p ra ejudi ciu m” .
Herm en eut yc y wsp ół cześ ni uważ ają, że pod mio t zawsze wnosi do ro zu mien ia
ś
wiata pewi en p ro jekt s ensu.
T yl e o góln ych z ał ożeń h erm en eut yk i po-fenom en olo gicz nej , po ch odząc ych
przede wsz ystk im o d Heid eggera.
70.
Rol a język a w ro zu mi eniu i interpretacji rzeczywis toś ci w ujęciu
hermeneu tyki H eideggera i Gada mera
67
Stał a s yn t eza h or yz ontu prz eszłoś ci i hor yz ont u p rz yszłoś ci, l ub o gól ni ej:
hor yz ont u p rzed miot u i ho r yzo ntu pod m iotu, dok onu je si ę za po śred nictwem
medi um
j ęz yk a.
Język owoś ć
jest
w
o gól e
is totą
doświad czeni a
hermeneu ty cznego.
J est
to
ko lej n y
niezw yk l e
ważn y
punkt
widz eni a
wspó łcz esn ej h erm en eut yk i, szcz egó lni e mocno ak cento wan y przez Gad am era.
W hermen eu ty ce język stanowi uniwersalne mediu m, w k tóry m d okonuje si ę
ro zu mi eni e, poni eważ sposob em reali zacji ro zu mieni a jes t in terp reta cja a
wszelk a in terp reta cja, czyli wykładn ia rozu mi enia , wy kładnia s ensu lub
prawdy, przebiega i zna jdu je wyraz w pojęci ach i sł owach n ależących do
jaki ego ś język a.
Zd an iem
Gad am era,
językowoś ć
charak teryzu je
cał e
nas ze
ludzki e
doświadczenie świa ta. Wł aś ciwie, to s am ś wiat prez entu je się zawsz e już w
jęz yk u. W rz ecz ywis tości j est eśm y z aws ze już zad omo wieni w j ęz yk u t ak jak w
ś
wi eci e. Zgo dni e ze znan ym i ok reśl eni ami Hei d eggera, że „ jęz yk j est d om em
b ycia i czł owi ek a”, a „ człowi ek jest sąsi adem b yci a, p odob ni e jak o no
zadom owi on ym w jęz yk u”. Każd y p rzedmiot pozn an ia i każd y p rzed miot
w yp owi edzi j est od pocz ątk u do koń ca obj ęt y świ at ow ym h or yzo nt em jęz yk a.
Ki edy do rasta my i uczy my si ę mówić, wras ta my jedno cześ nie w nasz świat i
w nasz język ojczys ty, w któ ry świa t jest ju ż wya rtykułow any. W ych owujem y
się, pozn aj em y świ at, pozn aj em y i nn ych ludzi i n as sam ych , ucz ąc się mó wić.
Nauk a mó wi eni a n ie pol ega n a z aznajam iani u si ę z uż yci em goto w ych w yraż eń
jęz yk ow ych w cel u o znaczeni a nimi jakoś in acz ej zn an ego n am już ś wi ata.
71. Po jęci e kręg u hermen eutyczn ego w h ermen euty ce H eid egg era i
Gad a mera
Bardzo ważn ym pu n ktem h ermeneut yczn ej refl ek sji Heid eggera i Gad am era j es t
interp retacja probl emu ro zu mi enia za po mo cą k ręgu hermeneu ty cznego lub
koła hermen eu ty cznego . Sen s tej k at egori i możn a w yj aś n ić, p ocz yn ając od
stwi erdzenia, iż k to pragni e ro zu mi eć jakiś f eno men , jakiś teks t, czy jeś
wyra żeni e językowe, czy jś gest, za cho wanie i tp. dok onuje zawsze p ewnego
wstępn ego projek tu ro zu mieni a („p rzed -wied za ”, „p rzed -ro zu mieni e” );
kreśli so bi e pewi en przewid ywan y l ub projekto wan y s ens cał oś ci. Na
w yp racowani u t aki ego p rzed-projektu , ci ągl e rewi do wan ego p rzez to , co
w ycho dzi n a jaw p rz y d alsz ym wnik ani u w p rzedm iot, pol ega rozumi eni e t ego,
co j ako s ens z awarte j est w p rzedm io ci e. Każ da rewizja przed-proj ektu ma
możliwo ść
z ar ys o wania
jaki egoś
nowego
p roj ekt u
sen su.
Kręgi em
hermeneu ty czny m, wyodrębniony m po ra z pierws zy p rzez Heidegg era, jest
dostrzegani e kolis tego ru chu ro zu mi eni a, któ re zaws ze bi egnie od wstępnego
pro jek tu przed-ro zu mien ia, wyra żon ego we wstępn y m projek ci e sensu
stwo rzony m p rzez interpreta to ra, do jeg o rewi zji w wyniku co ra z
dokładniejs zego wnikania w s ens anali zowan ego feno menu . S ytu acj a t a m oże
powt arzać się wi el ok rotn ie, zanim ni e zos tani e ok reślo n y ost at ecz n y (dl a d an ego
czas u) s ens fen om en u (prz edmi otu ). Do istot y k ręgu h erm en eut yczn ego n al eż y
opraco w ywanie coraz trafniej sz ych, coraz bardzi ej ad ek watn ych do prz edmi otó w
proj ek tó w s en su, kt óre j ak o w yt wo r y in terpret ato ra stano wi ą j ego ant yc yp acje
podl egaj ące pot wierdzeni u, o drzu ceni u lub d osk on aleniu w ko nfro nt acji z
rzeczami , k tór ych s ens st aram y si ę ust ali ć. S tał y m ob ra zem ruchu rozu mi enia
jest koł o, które rozu mien ie za ta cza wielokro tni e na drodze od interpreta to ra
do
przed mio tu,
od
subiektywn ej
p ropo zy cji
s ensu
do
bard zi ej
68
zobi ektywizowaneg o sensu p rzed mio tu, od pro jek tu s ensu do sensu bli żs zego
przed mio towi, czy wreszci e: od p rzes złoś ci do teraźni ejszoś ci, k tó ra po
chwili sa ma sta je się przeszł oś cią, a obok niej pojawia si ę nowa
tera źni ejs zoś ć.
Z punktu wid zeni a po jęci a k ręgu hermen euty czn eg o
ro zu mi eni e, czy li u stal anie i wykładni a s ensu p rzed mio tu , jes t p ewną g rą
ruchu interpreta to ra, tj. pod mio tu, i ru chu p rzed mio tu.
Hei degger ok reślił t en st an rz ecz y jako koło herm en eut yczn e; rozumi em y t yl k o
to, co już wiem y, mo żem y w ycz yt ać t yl ko to, cośm y w tekst włoż yli.
Z d rugi ej stron y zwolennicy h ermeneutyki od cina ją się od Kantowskiego i
ty m sa my m Huss erl owskieg o pod mio tu trans cend en taln ego . Ich pod mio tem,
któ ry s ta ra s ię u ch wycić i wyło ży ć w interp reta cji s ens p rzed mio tu, ni e jest
jakiś abs trakcyjn y pod mi ot w zna czen iu – jak to było u Kanta -
uniwers alnej s truk tury po znawczej, lecz pod mi ot konk retn y, historyczny czy
empi ry czny , któ ry przez sa mego Heid eggera b ył po jmowa ny jak o konkretna
ludzka eg zy sten cja, nazywan a p rzez ni ego „ jes testwem” .
Na z ako ńcz eni e o mawiania z agadn ienia k ręgu herm en eut yczn ego n ależ y
podk reśli ć, że t ak Heid egger j ak i Gad amer nie u ważali , iż koło h erm en eu t ycz ne
jest cz ymś ni ewłaściw ym, cz ymś , co u niem ożliwi a b ądź u trud ni a ok reślani e
własn ego s ens u p rzedmiotó w, że poj ęcie to o b ejmuj e j ak ieś prz yp ad ki złu dzeń
um ysł u, kt óre mi ał na u wadze Fran cisz ek Bacon , wz ywając do ocz ys zcz eni a
um ysł u czło wi ek a od tzw. Id oli. Krą g hermen eutyczny stanowi dl a obu
przeds tawi ci eli
h ermeneu tyki
p o-f eno men olog iczn ej
ontol ogi czn y
i
konieczny mo men t struktu ry ro zu mi en ia. Ro zu mi emy cok olwiek zaws ze i w
każdy ch ok oli czn oś cia ch na p odstawie o czekiwań sensu rod zą cy ch si ę w
naszy m własny m u myśl e.
72. H ermen eu ty czn e ro zu mi enie jako stapiani e si ę h oryzontów
Rzecz ą ch arakt er ys t yczn ą dla wsp ółcz esn ej h erm en eu t yki j est to, że int erpretu je
ona rozumi en ie ni e jako rekon struk cj ę przeszł oś ci w znaczeniu n a prz yk ł ad
rekon struk cji mini on ego , tj . kied yś us tal onego s ensu cz y prz ywró cenie ki ed yś
odk r yt ej prawd y. Pod t ym wz gl ęd em nast ąpił a isto tn a zmian a założ eń
herm en eut yk i
ws p ółcz esn ej
w
st o sunk u
do
h erm eneu t yki
d awn ej,
dziewięt nasto wi eczn ej, a mó wiąc ś ci śle: w stos unk u do h erm en eu t yki
rom ant yczn ej .
W
hermeneu ty ce
ro man ty cznej
ob owiązywał
stereo typ
ro zu mi eni a, k tó reg o is to tą był o zało żen ie, i ż ro zu mi en ie to odtwo rzeni e
pierwotn ego s ensu i interp reta cji wydarzeń łączni e z psy cholo gi czn y mi lub
histo ry czny mi k onteks ta mi, k tó re dop rowad ziły do ówczesn ego wydoby cia
rzeczy z ich „sk ry toś ci” , czyli z nieprawdy. P rz y t aki ej int erpret acji
herm en eut yk i, rozu mieni e wi ązał o si ę z przeni esi eni em w p rzeszłoś ć, z
poko nani em d ys t an su cz aso wego mi ędz y teraźni ejszoś ci ą a p rzeszł oś cią.
Zup ełni e in acz ej w ygl ąda to w h erm en eut yce po - fenom en ol o gi cznej . Zdani em
przeds tawi ci eli
hermeneu tyki
wsp ółczesn ej,
sztuka
rozu mi enia
i
interp retacji ni e po leg a na u mi ejętnoś ci przeno szenia s ię w obce i nal eżą ce
do przes zło ści ho ryzon ty . Ob ecni e, dl a h erm en eut yk i ws p ółcz esn ej, d ys t ans
czas ow y n ie j est cz ymś, co mus i zos tać p rzezw yci ężo ne; czas nie j est ot chł ani ą,
nad któ rą n al eż y w ykon ać „szal eń cz y” p rzesko k. Po H eid eg gerze – chod zi o to,
aby dystans cza sowy i nie tylko czaso wy uznać za pozytywną, tj. twó rczą
okoli czn oś ć ro zu mi enia.
69
Kons ekwen cj ą
uz nan ia
p oz yt ywn ej
roli
d ys t ansu
czas owego
dla
herm en eut yczn ego rozumieni a i interp ret acj i musi b yć uzn ani e, że us tal eni e
właściwego s ensu lub prawdy zawa rty ch w jaki mś p rzed mio ci e nie zos ta je
nigdy zakoń czon e, l ecz jes t w is to ci e p roces em ni eskoń czon y m.
Dys tans czas owy jest dys tan sem czaso wy m po międ zy dwo ma ho ry zon ta mi :
hory zon tem p rzeszł ości , w ra ma ch k tórego coś si ę wyd arzył o, gd y mi ało
miejs ce jaki eś wy darzen ie his to ry czne, i ho ry zon tem tera źni ejs zoś ci, w
ra ma ch k tó rego po dejmowana jest kol ejn a p róba ro zu mi enia i in terpreta cji
tego wyd arzenia. Najważni ejsz e j est to, ab y b ad acz p rz yst ępował do badani a
przedmiot u z awsz e z poz ycji j aki egoś własn ego ho r yzo ntu , po nieważ t yl ko
wted y może do strz ec co ś ważn ego w s am ym p rzedmio ci e.
Nat ural nie, że d yst ans p omi ędz y ho r yzontami m a szcz ególn e znaczen ie w
prz yp ad ku rozumi eni a i interp ret acj i zdarzeń hist or yczn ych . Oznacz a on wt ed y
d yst ans po międz y d wom a hor yz ont ami o ch arakt erze cz aso w ym: ho r yzo ntem
przeszłoś ci, w któ rym dane w yd arzen i e miało mi ejs ce i gd y mi ał y mi ejs ce
pierwsze p rób y roz umienia i int erp retacji tego w yd arz eni a, oraz hor yz ont em
teraźni ejsz oś ci, ki ed y – po u pł ywi e jaki ego ś cz asu – n ast ęp ują p ono wn e p ró b y
zrozumi eni a i int erp ret acj i t ego s am ego wyd arzeni a hi sto r yczn ego .
Jedny m z na jwa żni ejszych zał ożeń współczesn ej h ermeneu tyki jes t uzn anie,
ż
e hermen eu ty czn e ro zu mieni e ozn a cza s tapi anie si ę hory zontów. W
prz yp ad ku roz umien ia np. n apis an ego kied yś tekstu lu b s two rzon ego d awno
temu dzi eł a sztu ki jes t to s topi eni e się z jednej s trony histo ry czn eg o
hory zon tu, w k tó ry m pows tawał dan y utwór i – z d rugi ej strony - h ory zontu
współczesnego, b ęd ącego ho ry zon tem aktualn eg o in terp retatora. Ho r yzon t
wspó łcz esn oś ci t wo rzą wnoszo ne p rzez nas up rzedzenia, nasze i dee i o cen y,
które w ist otn y sp os ób ok reśl aj ą s yt u acj ę h ermeneut yczn ą. Efektem stopien ia
się h ory zontu tera źniejszoś ci i ho ry zon tu p rzes zło ści jest powstani e jednego
hory zon tu, w któ ry wkracza my i k tó ry kro czy ra zem z na mi.
Z t ez y o st apianiu się ho r yzo ntó w w yn ikaj ą b ardzo wa żne wnioski odnośni e
nauki his to rii. Ot óż z p ersp ekt yw y ws pół czes n ej h ermen eut yk i możn a
powiedzi eć o nau ce histo rii, i ż pis ze się ją wcią ż na nowo, poni eważ w
nasz ych i nterp ret acj ach w yd arzeń dziej ow ych j est eśm y stale ok reśl ani p rzez
nasz ą t eraźni ej szoś ć.
73. Zagadni eni e p ra wdy w ujęciu hermeneutyki
Gad a mer zas zczepi ł hermen eutyce p rzek onani e, że p ra wda jest trudny m,
sko mplik owany m, h isto ry czny m p ro ces em, reali zu ją cy m si ę w ni esk ończon ej
iloś ci nas tępu ją cy ch po sobie (n ie zna czy to : s topniowo czy ku mul atywnie) i
uzal eżniony ch od s i ebi e aktów pozn awczy ch i aktów ro zu mien ia o ra z p rzy
nieskoń czen ie wielk i m nakł adzie zbi o ro wego wys iłku.
Prawda na tema t świata wychod zi na jaw w toku mi ęd zylud zki ej
ko munika cji, któ ra ma cha rak ter językowy. P orozumi ewaj ąc si ę z e s ob ą,
ludzie w ys t awiaj ą na p rób ę róż ne, żywio ne p rzez si ebi e prz es ąd y i we
wzaj emn ej k on front acji p o gl ądó w o dst ęp ują o d j edn ej p rzed-wiedz y a prz yj muj ą
inn ą. Ni e ma na przykł ad sensu utrzy mywa ć, że l udzie inn ej epoki
histo ry cznej ro zu mi eli świa t lepi ej lub gorzej od na s. Oni rozu mieli świat po
70
pros tu ina czej, n a mia rę własnego ho ryzon tu ; stali si ę po s iadacza mi wła snej
prawdy. W rezult aci e nikt, żaden z ucz es tnikó w m iędz yludzk i ej komu nik acji ni e
może roś ci ć s obi e prawa do w ył ączno ści sw ych racji. J ęz yk , k omun ik acja
jęz yk owa n ie zn a g rani c. J ęz yk st al e s ię zmi eni a. Każda kol ejn a w yp o wi edź
może zmi eni ć w j ęzyk u coś mni ej l ub b ardziej istot n ego . W tej s ytu acji ż adn a
w yp owi edź j ęz yko wa ni e może b yć uzn an a za ost at eczn ą. Gad a mer napis ał w
jedn y m ze swy ch artykułów, iż „ni e mog ą is tni eć wyp owiedzi po p ros tu
prawdziw e”.
Ost ateczn y wnios ek jaki w yn ik a z po w yż sz ych roz waż ań j est nast ęp uj ąc y: jeś li
międ zy ludzk a ko mu nikacja jest w isto cie ni eskoń czoną ro zmową, w trak ci e
któ rej kons ty tuuje się s ens i prawda rzeczywis toś ci , to z tego wynika , iż nie
istni eją żadn e os ta teczn e odpowied zi n a jaki ekolwiek py ta nia i nie istni eją
kry teri a, k tó re by pozwolił y jedno zna czn ie oddzi eli ć p ra wdę od ni eprawdy,
czy wied zę od p rzesądu. Filozo fi a h ermen eut yczn a ucz y s cept yc yz mu wo bec
każd ej t eo rii a doś wiad czeni e herm en eut yczn e ni e ozn acza ni gd y p ełn ej wiedz y
o cz ymś , lecz może zawsz e ozn acz ać t yl ko pełn e otwarcie si ę n a co raz to no we
doświadcz eni a.
74.Og ólna ch arakterys tyk a pos tmod ern izmu
Kied y mo wa o po st mod ern izmie, ma s ię na u wadze p ewn e konkretn e zjawisko
kulturowe w p os taci ok reślon ego typu refl eksji o ra z p ewneg o typu
twórczoś ci, k tó re zostały zaini cjowane na przeł o mi e l at pięćdzi esi ątych i
sześ ćdzi es ią ty ch
przez
k rytykę
litera cką,
a
n as tępnie
w
latach
sied emd zi esi ątych refl eks ja ta i tw órczoś ć wyk ro czył y po za g rani ce
literacki e, obejmu ją c swy m zasi ęgi em najro zmaitsze sfery całej współczesn ej
sztuki, jak: archi tek tu ra (mówi si ę niekied y, że pi erwsze przykłady
postmod ernis ty czn ej twórczoś ci po ja wiły się w archi tekturze), plas tyka ,
muzyka, fotog rafia, fil m, tea tr, tani ec i in. ; w l atach osi emd zi esi ątych zaś
przek ro czyły g rani ce s ztuki , by sta ć si ę oś rodki em cał ej za chodni ej
hu manis tyki od f ilozofii i es tetyki poprzez so cjolo g ię, antrop olog ię,
ekono mi ę, p oli tolo g ię, histo riog rafi ę, a rch eo logi ę itd.
We wsz ystk ich t yc h dzi edzin ach post mod ern izm p rzej awi ał się b ądź t o w
określ on ych sp oso b ach wpł ywani a n a kształt współ cz es nej kult ur y w j ej
postm od ernist yczn ym ok resie prz emi an, b ądź to – j ak w p rz yp adk u n au k
społ ecz n ych - ozn acz ał b ezwz gl ęd ną kr yt yk ę c ywilizacji indust ri aln ej i
posti ndus tri aln ej , b ędąc – j ak o t ym mówi ą z arówno sami w yrazi ciele id ei
postm od ernist yczn yc h jak t eż b ad acze tego zj awisk a – samo świ ad omoś ci ą
wielki ego k r yz ys u, w j aki po padło ws pó łczesn e s poł ecz eńs two.
Obecny p ostmod ernizm ma du żo wspólnego ze znan y m z przes złoś ci
mod erni zmem jako okresem i ru chem w dzi eja ch eu ro pejskiej kultu ry z
końca XI X i począ tku XX wi eku. Pos tmod ernizm st ano wi w duż ym st opni u
kont yn u ację tamt ych ten dencji w lit eratu rze i fil ozofi i. Elem ent ami t amt ego, o
cał y wi ek wcześni ejszego mo dern izmu b ył a międz y i nn ymi fi lozo fia ż yci a
Scho penh au era i Nietzs ch ego , ps ych o analiz a Freu d a, lit erat ura w p ost aci
utwo ró w taki ch pis arz y, p oetów i d ramatu rgó w, j ak np . Dos toj ewski, St rind b erg,
Ib s en , Wild e, Rilk e, Verl ain e, Kafk a, Tetm aj er, Prz yb ys z ewski, Zapols k a i i n.
Przed stawi ci eli mo d ernizmu ł ącz ył y pes ym i st yczn e i ni hilis t yczn e p rzekon an ia i
o góln e roz czaro wan ie wob ec warto ści wsp ół czes nej ku lt ur y. Głoszo no j ej
upadek w pos taci z nan ego h asł a „d ek aden cji ”. Mó wion o o kultu rze, n au ce,
71
filozo fii, uważaj ąc wsz yst kie t e dzi edzi n y z a ni ep rz yst aj ące do pot rzeb „ż yci a”,
fał szuj ące p rawd ę, krępuj ące jednos tk ę itp. W sam ej fil ozofii n aj gwałto wni ej
w yst ęp owan o p rzeci wko ro szcz eniom rozumu, w yk azu jąc, że m yś lenie ludzi
podl ega u warunk owaniom, któ r ych n ie są świ adom i, a kt óre cz yn ią t o m yś lenie
fakt yczni e t ylk o n arzędziem w służbi e i rracj on aln ych pop ęd ó w. Im puls d o tego
rodz aju ant yracj on ali st yczn ej argum ent acj i w ysz ed ł z ps ycho an aliz y.
Przek reśl aj ąc tez ę o auton omi cznoś ci rozumu lu dzkiego, o gł aszaj ąc „rozp ad
ego ”, cz yli „u padek pod miotu ” jako spó jnej po dst aw y m yś l enia, o dczu wani a i
dział ani a (równ ież twó rczo ści), mod ernizm, a za ni m i postmod ernizm,
stan ęły zgodni e na pozy cjach przek reślających naukowy obiektywizm, na
pozy cja ch po znaw czego i ak sjolog icznego rel atywizmu, utra ty wiary w
mo żliwoś ci ra cjon alneg o ki erowania ży ci em p rzez jednostki ludzki e i
ra cjonaln eg o upo rządkowani a ży cia społ eczn ego . W ten spo sób zo stał y
pod ważo ne
wsz ys t kie
i deał y,
charakter yzuj ące
eu ro pejski
hu manizm
i
posi ad aj ąc y s woj e korz eni e w t rad ycji filoz ofi czn ej z apo cząt ko wanej p rzez
Sokrat es a.
J ednak ob ecn y p o stmod ernizm z ko ńca XX wi ek u - jest ki erun kiem
filozo fi czn ym i ru ch em k ultu raln ym ni e t yl ko n awi ązuj ąc ym do mo dern izmu z
przełomu
X IX
i
XX
wi ek u.
W
wielu
miejs ca ch
przeds tawi ci ele
postmod ernizmu znaczni e rad ykali zują pogl ądy swy ch poprzedników.
Dawny moderni zm mi mo wszys tko wyraża ł w niek tó ry ch s woich przejawach
pewne elementy opty mi zmu , np . z powodu u jednol i cani a si ę kul tur y
eu rop ejs ki ej, st yl ów b yci a, środk ów k omuni kowania si ę i środk ów w yrazu
art ys t yczn ego; za ch ował wysoki e wy magania wobec sztu ki i wobec ca łej
kultury; nie dopus zczał myśli , by kultura, k tó ra jes t z natu ry eli ta rna ,
mogł a p rzejś ć w ku lturę ma sową; j eżel i to cz yni , p rzestaj e b yć kul tu rą; n awet
nie do k oń ca od rzu cał wartoś ć o siągni ęć n auki i wzrostu techn olo giczn ego,
uważaj ąc j edn o i dru gi e za ko rz ystn e z punkt u widzeni a p rakt ycz n ych pot rzeb
ludzi;
W postmo dern izmie wsz yst ko j est moż liwe: sztu ką będzie to, co naz wiem y
sztuką, k ultu rą to, co za k ultu rę z ost ani e uzn an e (np . wi do wiska tel ewiz yjn e w
rodz aju „ Bi g Broth era” lub p ok az ywan ie n a w ys tawach współ czes n ej sztuki
taki ch eksp on ató w – lu b k omp oz ycj i z udzi ał em t ych eks pon ató w - j ak n p.
nocnik , wieszak n a u brani e, rura od piec yka itp. ).
Pos tmoderni zm p rzeciws tawia si ę ja kiejk olwiek unifik acji, kwes tionu je
wszelk ą jednoś ć, p rawo, ład , sens , prawdę, dobro , piękno itp.; od rzuca
wartoś ć jaki chkolwi ek pows zechny ch p ojęć, zas ad i reguł : przeciwstawia si ę
za równo uniwers aln ie po jmowanej p ra wdzie jak i uniw ers alny m sch ema to m
myśl enia i działani a; gło si upadek wszy stki ch auto rytetów i istnieją cy ch
wzorców. O strze postmod ernizmu jest ski erowan e przeciwko wszelki m
trwał y m warto ści o m, k tó re us tan owiła cywilizacja nauk owo-techni czn a i
tzw. nowo czesne s połeczeń stwo zrodz one w w yn ik u wd rożeni a tego, co
Haberm as w ksi ąż ce pt. „ Mod er niz m – ni edo ko ńczon y proj ekt” n azwał
„proj ekt em oś wi ecen ia” .
Do na jwa żniejs zy ch przed stawi ci eli postmod ernizmu w zak resi e filo zofii
zali cza si ę taki ch filozofów, jak : Gil les Delu ze, J acqu es Derrida , Jean-
Fran co is Ly ota rd i Ri cha rd Rorty . P oza Ro rt ym , k tó r y b ył Amer yk anin em,
przeważaj ą m yśl ici el e francus c y, kt órych il oś ć możn a łatwo po większ yć,
w ymi eni aj ąc tu jes zcze taki e naz wisk a, j ak: E mmanu el Levina s, Mi ch el
72
Foucault czy Pierre Bourd ieu . Tę list ę nazwi sk fran cusk ich i ni e-fran cus ki ch
przedst awici eli p ost mod ern izmu możn a dal ej w yd łuż ać, gd yb y ch ci ało s ię
w ymi eni ć n azwis ka nie filozo fó w, l ecz t eo ret yk ów sztu ki, k ryt yk ó w lit eracki ch ,
twó rców kul tur y i sz tuki.
W szerok o rozu mian ym post mod ernizm ie jako ruchu i zes pol e wsp ółcz es n ych
dokt r yn fil ozoficzn ych oraz p rądó w k ultu ral n ych pozwal ają si ę w yróżni ć i
sch arakt er yz ować
trzy
gł ówne
p rądy
filo zofi czne,
a
mian owici e:
dekons trukcjoni zm
albo
filo zofia
dekons trukcji
(Jacqu es
Derrid a),
neos truktu rali zm (Mi chel Foucault) o ra z neop ra g matyzm (Ri cha rd Ro rty).
Na pł asz cz yz ni e teoret yczn ej wszys tki e te prądy łą czy wspólnota trzech
wy mieni ony ch
wcześniej
pods tawo wych
wątków
filozoficzny ch,
jak
anty metafizyk a, an ty ra cjonali zm i a ntyhu mani zm. Z d ru gi ej stron y, n a
płasz cz yzni e p rakt yczn ej, na jba rd zi ej cenn y m poten cjał em pos tmod erni zmu
jest s tawiani e przez ten ru ch na dwie za sady , nal eżące do fundamentów
współczesnej
cywi liza cji
za chodni ej:
plurali zm
pogl ą dów
i
wolność
tworzenia. Obi e t e z as ad y należ ą do k an onó w d emok rat yczn ych fo rm ż ycia i w
naj w yższ ym sto pni u wzbo gacają realiz acj ę idei społ eczeń stwa otwart ego , któ ra -
za p rz ycz yn ą głó wn ie P opp era - t akże nal eż y do n ajb ardzi ej wart oś cio wego
dziedzi ctwa d wudzi estowi eczn ej fil ozofii . Poza t ym, po stmo d ernizm jest s wego
rodz aju zwi erci ad łem, w któ r ym od bij aj ą się rz ad ko dos trzegane, czasami
ś
wi adom ie p rz emil czane, kłop otli we, wst yd liwe „osi ągnięci a” kult ur y i
c ywilizacji XX wi ek u.
75. Pos tmod erni styczna d ekon struk cja metafi zyki
Postmod erni st ycz ną kr yt yk ę m et afiz yki i zdec yd owan ie n egat ywn e nast awi eni e
do
m etafiz yk i
ze
stro n y
p ostm od ernizmu
d ob rze
odd aj e
ok reśl eni e
„dekon struk cja metafizyki ob ecn oś ci”. Po jęci e d ekons trukcji od syła do
poglądów filozoficznych Ja cqu esa Derridy (u r. 19 30-20 04), które ok reślane s ą
nazwami: „ filozo fi a dek onst ru kcji” alb o – kró tko - „dek onst ruk cjo nizm ”.S am o
słowo „dekon struk cja” Derri da prz ej ął z lin gwi st yk i i zastos ował j e d o
meto dolo gii u prawi ani a filozo fii. W f ilozoficzn ej d ekons truk cji ch odzi o
des truk cję is tni ejącej wied zy , np. jaki ejś koncep cji filozofi czn ej, pop rzez jej
ro zło żenie na mo żli we częś ci skł adowe a następnie - na przygo towan y m w
ten spo sób grun cie, na k tó ry m p rzes ta ją by ć wią żące jaki ekolwi ek
wcześni ejsze reguł y dyskursu – składa nie z uzyskany ch el emen tów nowego ,
jedn eg o lub wi ęks zej ilo ści punktów widzenia n a dan ą sp rawę lub p robl em
filozofi czn y. W k aż d ym b ądź razi e w dekonst ru kcji zawsze chodzi o d es truk cję
pewn ej cało ści w w yniku p rzem ieszczeni a el em ent ów t ej cał o ści o raz o podd anie
w yo dręb nion ych
cz ęś ci
wi elo rakim
an alizom
cel em
w yk r yci a
no w ych
niezn an ych wcz eśni ej, uk r yt ych zn aczeń, p o to , ab y w w yniku t ych z abi egów
pows tał a
j ak aś
n owa
cało ść,
no wy
s ens
lu b
no wa
p rawd a.W edł u g
dek onst ru kcjoni stó w, ni e ma istot n ej różnic y mi ędz y n au ką, filozo fi ą, li teratu rą
cz y szt uk ą, poni eważ wsz yst kie t e dzi ed zin y s ą rodz aj em pis arstwa, s ą pi sani em
jaki egoś tekstu , któ ry ni e pos iada ani po cząt ku ani koń ca, po nieważ j est ci ągl e
w trak ci e pis ani a. P owst aj ące dzi eł a ni e odnosz ą si ę do żad nej rz ecz ywi stoś ci ,
lecz do inn ych dzi eł. Dla wszy stki ch twórczych i po zn awczych wysiłk ów
Derrida przy jął teo ri ę „pi sania ”, k tó re nigdy si ę ni e k ończy, n i gd y ni e mi ało
jaki egoś ok reślo neg o pocz ątk u i do ni czego ni e ods ył a p oza swoją wł asn ą
przeszłoś ci ą. W tak i m kon tekś ci e trad ycy jn e po jęcia fil o zofi czn e, jak np.
73
prawda, pi ękno, d o bro, wi edza, rzeczywistoś ć obi ek tywn a, subi ektywno ść,
intersubi ek tywnoś ć, a także odzwi erci edleni e, opis itd . są w sp osób
oczywis ty b ezs enso wne.
Dekon struk cj a w ył a mując się sp od reguł cz yt ani a l o go cent r yczn ego , tj. szuk ani a
sen su rozst rz ygaj ącego, o stat eczn ej p rawd y; wprawia cz yt an y lub pis an y t ekst w
ru ch; powodu je z awi ro wanie po t o, ab y w yzwolić tk wiące w nim, a t akże poz a
nim i obo k n iego, po ten cj e; rozpl en ić do s tęp ne za j ego poś red nict wem s en s y.
Dek onstruk cja ma w sobie co ś z g ry, w której figu ra mi s ą zn aki i s truktu ry
język a. J ęz yk jes t dl a ni ej ni eprz ek raczal n ym ho r yzo nt em. W ram ach j ęz yk a z aś
wsz yst ko j est doz wo lon e i wsz yst ko j est możliwe. Deko nst rukcja ni e realizuj e
ż
adn ego z gó r y po wziętego pl an u i ni gd y si ę ni e koń cz y; ni e obi ecuj e żadn ego
speł ni eni a; j ej w ys ił ek jes t st al e na no wo pon awian y.
Zwol enni cy
dek o nstrukcjoni zmu
zdecydowani e
od rzuca ją
wszys tkie
zał ożenia zach odn iej
metafi zyki, a poś ród ni ch
o drzu ca ją również
wspo mniany wcześn iej lo go cen try zm, cz yli p rzek on ani e, ż e w cent rum cał ego
b ytu i stni ej e j akiś l o gos , któ r y d a si ę wyk r yć i poz yt ywn i e w yrazi ć za pom ocą
jęz yk a, poni eważ j ęz yk j est cz ym ś w ro dzaju k al ki, tj . odb i tki rz ecz ywist oś ci.
Zdani em Derri d y, cała zacho dni a m et afiz yk a s kup ia s ię w met aforz e świat a j ako
„Boż ej Ksi ęgi ”, p rzed st awi aj ącej świ at j ak o up orz ąd ko wan y, prz ej rz yst y
kosmo s, kt órego zapis zost ał zawart y w jęz yk u. Derrida uważa, że nie jest
mo żliwe od tworzeni e tej „B ożej Ksi ęgi” . Nie ma czeg oś tak i ego jak l ektu ra w
sensi e ty lko odczy tywania g otoweg o już zapi su, poni eważ k ażda l ektu ra j est
pisani em, w yt warz aniem no wego s ens u i w t ym s ensi e j est dzi ałani em
pod ejmo wan ym ciągl e n a no wo.
Pos tmoderni zm sta ra si ę ostatecznie znis zczyć p ra stary mi t ob ecnoś ci
absolu tu, b ędą cy jąd rem za chodn iej metafi zyki. Dla prz ezw yci ężeni a
met afiz yk i p ostm od ernizm o dwołuj e s ię do lin gwi st yk i. Po do bni e zreszt ą cz yni
herm en eut yk a, któ rą w niekt ór ych int erp ret acj ach uważ a się za częś ć sk ładową
postm od ernizmu. W jedn ym i w d ru g im w yp ad ku d ek on stru kcja filozo fii
met afiz yczn ej od b ywa si ę w ob szarze j ęz yk a. M yś leni e na tem at b yt u odb ywa
się z awsz e w jęz yk u; jęz yk z aś j est ż ywą mat eri ą, pozo stawi aj ącą niesko ńcz eni e
wiele możli woś ci konst ru owani a i d ekonst ru owani a różn oraki ch s ens ów i
różno raki ej p rawd y. Uży ci e języka jes t w pewny m sen si e grą wszy stki mi
mo żliwoś cia mi słow otwó rstwa i składn i, j aki e pozost awia gram at yk a, k tó rą
Derrid a n azwał „ gramatol o gi ą”.
Derrida uwa ża , że najwa żniejs zą własnoś cią b ytu jes t coś , co na zwał
„ró żni ą” ( fran c. di fféran ce). W od cz yci e zat yt uło wan ym „Różnia” Derrid a
mówił , że zami ast szukać su bst an cji, arche, ab sol utu itp . – t ych zjaw, za
któr ym i u gani ali si ę wsz ys c y m et afiz yc y – on dok onu je „afi rm acji różni ”.
„Ró żnia ” – zgodni e z przy jęty m w Po ls ce tłu ma czen iem sł o wa „différan ce” –
stan owi centraln ą katego ri ę myśli Derrid y. Sło wo t o naz ywa t ru dn y do
uch w yceni a w t rad yc yj n ych t ermin ach filozofi i "żywioł", w któ ry m rod zą si ę
wszelki e ró żnice i ro zró żnieni a. Wzięci e pod u wagę nieu stan nej akt ywn oś ci
"różni " poz wal a z demi st yfiko wać id ee p rawd y o statecz nej , absol utn ego
pocz ątk u, celu itp . , co s tanowi p ods tawę po djęt ej p rzez Derrid ę kr yt yk i
rozm ait ych nu rtó w m yś li wsp ółcz es nej .
76. Anty ra cjonali zm jako tend encja p ostmod ernizmu
74
Kwintes en cją
po gl ądu
uto żs a mia ją cego
ra cjonalno ść
z
nowo czesny m
społeczeństw em był a wizja his to rii stworzona p rzez Ma xa W eb era (1 864 -
1920 ), według k tórej rozwó j his to rii pows zechn ej poleg a na ci ągl e
postępują cej racjo nalizacji, czego rezultat em o ch arak terze p rzeł omu b ył o
pows tani e n owocz es nego s poł eczeń stwa, wo bec któ rego p rz eszłoś ć to dłu gie
pasm o dom in acj i zacho wań ni eracj on aln ych . Karl J asp ers przedst awiał W eb era
jak o ost atni ego z wiel kich fil ozo fó w ep oki n owocz es nej i os tat ni ego
reprez ent ant a dawn ej kul tu r y ni emieckiej (powszech nie u waża si ę Web era za
jed nego z ojców wsp ółcz esn ej so cjol o gii ).
W dals zej k olejno ści Web er ch araktery zował nowo czesnoś ć w kulturze jako
ro zpad trady cy jn eg o subs tan cjalnego ro zu mu na trzy sf ery : sf erę p rawdy
obejmu ją cą zagadn ienia po znania (na uki), sferę dob ra i sprawiedliwoś ci
obejmu ją cą zag adn ienia mo raln ości i etyk i oraz sferę piękna i s maku
obejmu ją cą zag adni enia estetyki i teo ri i sztuki . Sam Weber ubolewał już nad
t ym , że w yo dręb ni eni e n auk i, mo raln ości i szt uki, któ re ch arakt er yz uje
racj on alizm no wo czesnej k ultu r y, j est o b jawem s yt u acj i kr yz ys owej zach odn iej
kultu r y,
pon ieważ
oznacza
aut ono mizację
p osz czegó ln ych
s ekt oró w
i
porozr ywani e j ed nego p ni a racj on alis t yczn ej trad ycj i. W nowo czesn y m
społeczeństwi e ro zu m w żadn ej z ty ch sfer ni e jest odk ry wcą ob iek tywny ch
wartoś ci, a to z kol ei ozn acza narus zenie wiary w sens wszy stki eg o. Ni e ma
przede wsz ystki m sen su j ak ak olwiek nau ko wa argum ent acj a, uzas ad niająca
słuszno ść w yb oru t ego cz y in n ego s ys temu wart oś ci. Każ d y w yb ó r st aj e si ę
możliw y. J es teśm y w taki ch w yb orach wolni od t rad ycji, od met afiz yczn ej
opatrzn oś ci, od obi ekt ywn ych wartoś ci, od o bi ekt ywn ego l ub tran scen dent aln ego
rozumu . Wol ni o d wsz ys tki ego.
Web er zapo czątk o wał w niemi ecki ej filozofii XX wi ek u nurt p es y mi zmu
kulturoweg o. J ego diagnoza społ ecz eńst wa i kult ur y późniejszej faz y
kap ital izmu, o part a na zał ożeniu o auto d est ruk cji rozum u, ok azał a si ę i trafn a i
wpł ywo wa. Po dziel ali j ą w n aj bliżs zej p rz yszłoś ci po śmierci W eb era
przedst awici el e szk oł y fran kfurcki ej w filozo fii i so cjolo gii , j ak np.
Ho rkh eim er, Ad orno , Benj amin i inni p rzed st awi ci el e zacho dni ego m arksizmu
(np . Blo ch), w n ast ępnej ko lej noś ci po do bne po gl ąd y n a t em at sł aboś ci rozumu
mieli głosi ć p rzedst awiciel e egz yst encj ali zmu (Heid egger, Sartre i i n. ), zaś po d
koni ec dwudzi est ego wi eku o k azało si ę, że Web era mo żna bez za strzeżeń
wpisać n a lis tę p rek urso rów p ostmod ernizmu .
W istoci e pos tmoderni zm o zna cza rezygna cję z emancyp acy jny ch ideałów
nowoczesnej kultu ry. W nawiązaniu do Web era, który stwierdzał tylk o
pewien fakt, nie p ochwala ją c go b ynajmniej, po stmod erniści p rog ra mowo
odrzucają jedn oś ć ro zu mu . Głosz ą po gląd , że współ cz eśni e w ż adn ej sp rawi e
nie m a j edn ego d ys kursu, l ecz wi ele d ys ku rsó w - ni e d ając ych si ę d o si ebi e
sprowadzi ć. Zami ast jedno ści racj on aln ej argum ent acji, n ap ot yk am y wszędzie
het eromo rficz ne gr y jęz yk owe, w któ r yc h do k ażd ego prz ed miotu st oso wan e s ą
odmi enn e regu ł y, a k ażd y kon sensu s j est t yl k o lok aln y i chwil ow y.
77. Kryzys hu mani zmu w/g in terp reta cji przedstawici eli po stmod erni zmu
Otóż zjawis ko to p olega głó wni e n a zmiani e reto r yki , tj. zmiani e sp oso bu
rozp rawi ani a n a t emat sp raw ludzki ch; możn a tu mó wić o k r yz ys i e w
posłu giwan iu
si ę
poj ęci em
hum aniz mu
n a
p rzestrz eni
ost atni ch
kilk u
dziesi ęciol eci dwudz iest ego wieku. W t ym cz asi e nastała s wego rodz aju mo da n a
75
„ant yh um anizm ”, gł ówni e z t ego po wod u, że t rad yc yj n e ob raz y czło wi ek a, w
któr ych ludzi e znajd owali racje dla o kreślan ia s en su wł as neg o istni eni a i któ re
b ył y ut ożs amian e z poj ęci em h um anizm u, zat racił y swoj ą moc o ddzi ał ywani a.
Pojęci e hum anizm u, odno szon e zarówno do pewn ego po glądu na świat j ak i d o
określ on ej p rakt yczn ej p ost aw y, w yd ał o s ię j ak oś zuż yt e, w yt arte, w yś wi echtan e
i nieost re. St ało si ę t ak z t ego po wo du, iż p oj ęci e t o obrosło treś ci ami,
atmo sferą – ni eki ed y równi eż – ni edo b r ym „prakt yk o wani em” hum anizmu ze
stro n y różn ych id eol o gii, któ re szermo wał y t ym p oj ęci em w n admi arze alb o b ył y
wręcz powi ąz an e z ruch ami p olit ycz n ym lub dzi ał ani ami o ch arak terze
total itarn ym , a ruch y te w spo sób jask rawy go dził y w dob ro cz łowi ek a.
Ogól ni e możn a po wiedzi eć, że po t ym j ak o głoszo no śmi erć Bo ga, a to h asł o
gł osił n a prz edp rożu nowo czes noś ci Ni et zsch e, i dal ej , po t ym, jak pozb yt o si ę
rozumu s ubst an cj aln ego , pozost awiając j ed yn i e rozum ins tru ment aln y, służ ąc y
do skut eczn ego o b m yś l ani a środk ów d la osi ągan ia d oraźn ych celó w, a t o w
naj wi ększ ym
s to pniu
wspó łcz esn a
filozo fi a
zawdzięcza
n urt om
poz yt ywist yczn ym ,
gł ownie
pragmat yzm owi ,
n ast ępn ym
kro ki em,
j aki
ucz yn ion o w dwu dziest owi ecznej filozo fii b ył o o głosz eni e śmierci czło wi ek a.
Postmod erni ści mó wią o t ym wprost, ż e po „śmi erci ” Bo ga, któ ra otwierał a
epo kę no wo czesno ści, n ast ąpił a ep ok a k ońca pod miotu i „ś mierci ” czło wi ek a –
ostateczn y k res ant ro pocen tr yzm u.
Antyhu mani zm w o brębi e filozofii po zytywis ty cznej b ył w pisany w p ro gra m
rugowani a z nauki i filo zofii ws zelki ch tzw. wtrętów metafizyczny ch, do
któ ry ch nal eżał y m. in. równi eż takie zag adnien ia, jak : zagadni eni e is to ty
człowiek a, p robl em sensu ludzki eg o ży cia, kwesti a wa rtoś ci itp.
Według struk turali sty cznie zori en towa nych ko mentatorów poglądów Ma rksa
jak i wedłu g s truk turali stów w og óle, n aukowe po jmowanie człowiek a mus i z
zas ady b yć teo rety czn y m an tyhu mani zmem i n al eż y o drzuci ć j ak o rel ikt
m yś l eni a feu erbach owsk iego, ni en au ko wego, t aki e poj ęcia jak: „ człowi ek”,
„istota czło wiek a”, „jedno stk a”, „hu manizm ”, „os obo wo ść” itp. Jedno stki
ludzki e są jed yni e efekta mi funkcjonow ania s truk tu r społ eczn ych ; lud zi e są
nieświado my mi rea liza to ra mi wzo rów działani a zakod o wanych w języku,
norma ch oby cza jo wych lub, jak chce struk turali zm, są oni zwykłą
wypadkową ról sp oł eczny ch.
W przeci wi eńst wi e do struktu ralizmu dwudziesto wi eczn y egz ys t en cj alizm
w yst ąpi ł prz eci wk o abst rak c yj nem u hum anizmo wi z poz ycj i obron y k onk retn ej
jed nost ki lu dzkiej, k tórą p rzedst awi ci el e tego ki erunk u filozo ficz nego uzn ali z a
naj wi ększ ą warto ść.
Egzy sten cjaliś ci b y li jednak w swy m anty es en cjali zmi e b ard zi ej radykalni
aniżeli s truktu rali ś ci i twi erdzi li, że n ie is tni eje żadna es encja człowi eka,
czyli is to ta lub natu ra człowi eka , w yzn acz aj ąca bi eg ludzkiego ż yci a i
rozumi an a bądź w post aci d usz y, bądź jak o lu dzki e u pos ażeni e bi olo giczn e,
bądź t eż jak o w yp adko wa st ru ktu r lub ról sp oł eczn ych . Człowi ek , rozumi an y
zawsz e jako k onk ret na j edn ostk a lu dzk a, egz yst uj e, tzn. st warz a si ę s am; s am
two rz y t o, cz ym jest i cz ym b ędzi e w p rz yszłości.
Również w ki erunku dalek o idą cej ko nkrety za cji, a tak że p rzeks ztał cenia
hu mani zmu , pos zed ł Heid eg ger, któ rego uważa si ę t akże za prz ed stawi ci ela
dwu dzies towieczn ego egz ys tencjalizm u, mimo że on s am nie z gadz ał si ę na
taki e zaszufl adko wanie s w ych po gl ądó w. Co wi ęcej, wyp owiadając się n a
76
tema t hu mani zmu, najwy ra źni ej od różnia ł swó j po gląd na ten tema t od
poglądu S artre’a . W sposó b b ezp ośred ni Heid egger ok reśli ł swoje st ano wis ko
w przedmio ci e h umanizmu w zn an ym „ Li ście o ‘hu manizmi e’”, któ r y
opubl iko wał w 19 47 ro ku. Hei degg er p odj ął k r yt yk ę dot ych czas owego
rozumi eni a h umaniz mu, łączni e ze s pos o bem w jak i hum aniz m rozumi ał Sart re.
Mówi ąc n ajk ró cej, p rzy czyną k ry ty czn ego zdys tans owania się H eid eg gera od
„hu mani zmu” jes t p owiązani e hu man izmu z metafi zyk ą. Zdan iem Hei deggera,
„wszelk i hum an izm bądź opi era s ię n a m etafiz yce, b ądź sam cz yni si ebi e
podst awą j aki ejś met afiz yk i.
Pods tawowy m za rzutem H eidegg era w stosunku do hu man izmu p owiązanego
z metafi zyką jes t to, iż teg o rod za ju hu mani zm ni e wy nosi dos ta teczni e
wysoko nas zego człowi eczeńs twa. W tej opcji – zdan iem Heid eggera -
człowieczeńst wo um iesz czon e jes t poś ród zw ykł ego b yt u, tj. poś ró d rzecz y,
rośli n, z wi erz ąt, itd.
Przeciwst awi aj ąc s ię wsz elki em u ok reślaniu człowieka poprz ez rzecz y,
Hei degger j uż jak o aut or „ B yci a i czasu ” mówił że czło wi ek defini uj e się ni e
przez t o, cz ym lu b k im jest , ani ni e p rzez to, cz ym są b yt y, które go ot aczaj ą,
lecz czło wi ek a ok reś la to , jak j est, cz yli - mó wiąc i nacz ej – człowi ek definiu je
się p rzez sa mo by cie. Istot a człowi eka tkwi ni e w p odmi o towo ści ani n ie w
przedmiot owoś ci, l ecz po prostu w s am ym b yciu . Sam o b ycie i spo sób
odno szen ia si ę do własn ego b ycia j es t ż ycio wą s prawą człowieka. Cz ymś
ch arak ter ys t ycz n ym dla tego b yci a j est to , iż czło wiek n ie t yl ko j est , al e z awsz e
jak oś od nosi s ię do własn ego b ycia, np . ma zawsze prz ed so b ą jaki eś możli woś ci
b ycia, w ram ach kt ór ych do kon uj e ś wi ado m ych l ub nieświ ado m ych w yb orów.
J edną z t ych możli wości j est ró wni eż rez ygn acja z b yci a, cz yl i w yb ó r ni e-b yci a.
Ost ateczni e H eid eg g er we wspo mnian y m wcześni ej „Liś ci e o hu manizmi e” z
1947 r. dos trzegł is to tę b ycia człowiek a w czy mś, co n azw ał „ ek-s isten cją”.
Zas toso wał tu zup ełni e no we, w ym yślon e prz ez siebie określ eni e: „ek -
sisten cja”, któ re j est cz ym ś in n ym aniżeli zn an e wcześ niej sze o kreś lenie
„egz yst en cj a”
p rzeciwstawi an e
o kreśl eni u
„es en cj a”.
Z
kol ei
szuk aj ąc
odpo wi edzi n a p yt an ie, j ak roz umi eć ową ek-sist en cj ę? – Heidegger napis ał, ż e
„Stani e w p rześwi ci e b yci a zwę ek -si sten cj ą. T ylk o czło wieko wi p rz ysł u gu je ten
rodz aj b yci a. ” „Ek -sisten cja” to w yk raczanie człowieka p oza wł asn e b yci e i
wk raczani e w p rawd ę b yci a w o gól e. „Ek-si sten cja – t o . .. ek-st at yczn e (cz ynn e
– Z.W. ) zami eszki wanie w pob liżu b yci a. J est o na czu waniem, to zn acz y
trosz czeniem si ę o b yci e”.
Ost ateczni e swois te dla Heid egg era , za wężon e, ni e-metafizyczne ro zu mieni e
hu mani zmu wy ra ża ją jego s twierd zeni a jak : „ Czł owiek ni e jes t pan em b ytu .
Czł owiek jes t pas terzem b ycia. A to o znacza, że zost ał o d dan y we wł ad ani e
b ytu po t o, b y b yć, miesz kać prz y b yci e, sąsiado wać z b yt em, słu ch ać gł osu
b ytu, t rosz cz yć si ę o b yci e b yt u, mó wi ć o b yciu b yt u i strz ec j ego p rawd y.
T yl e na t em at stos u nku do h umanizmu ze stro n y Heid eggera. J ego p o gl ąd n a
zagadni eni e
czło wi ek a
n al eż y
t rakto wać
w
k at egori ach
z awężeni a
i
przekszt ałcen ia trad yc yj nego hum anizmu . Nie b ył o t o o drzu cen ie hum anizmu .
Po H eidegg erze - a dopóki H eidegg er żył (zm. w 19 76 r. ) - obok H eidegg era,
probl ematyka hu ma nizmu ze s zczególny m nasi leni em po jaw iła si ę w filo zofii
post-feno menol ogi cznej i pos tmodernisty cznej, p rzy czy m w ostatn i m
przypadku, tj. w obręb ie pos tmod erni zmu doszło do ca łko witeg o odrzu cen ia
hu mani zmu , tj. do jego prog ra mowego przeks ztał cenia w a ntyhu mani zm.
77
Kon iec feno menu o nazwie „ człowiek ” i osta teczny k res hu mani zmu o głosi ł
twórca dekon struk cjonizmu i czoł o wy przeds tawi ci el postmod erni zmu :
Jacqu es Derrid a. Według Derrid y k ultura nowo czesn a i ponowo czesn a
ostateczni e dop rowadził a do upadku p od mio tu, co s tał o s i ę w mo men ci e, gdy
wykazan o, iż uważana przyna jmn iej od Ka rtezjus za za isto tę pod mio tu
ś
wiado moś ć
jes t
skuteczni e
„ob rab iana”,
czyli
uni ces twiana,
p rzez
najró żni ejs ze zewn ętrze czynniki , jak np.: podł oże ekon o mi czne (Ma rks),
popędy
(Freud),
struktu ry
(s tru kturaliś ci ),
język
(s truk tu raliś ci
i
filozofowi e język a) i nie ma ju ż żadn ej substancjaln ej zas ady zap ewniają cej
pod mio towi jedn oś ć i to żsa mo ść. Derrida uwa ża, że ka tego ria p od mi otu
powstał a w ob ręb ie metafi zyki ob ecn oś ci i upada ra zem z tą filozofią.
To os ta tni e py tani e jest sta rszn ie ob szern e wi ęc skopi o wała m ws zys tko z
jego wykładu wy bierzci e s obie n ajważniejs ze kwes ti e doty czą ce teg o
pytani a:)
78. Prag ma ty czna k oncepcja prawdy w pogląda ch Ro rty ’eg o
Tak zwan e prawd y są w yt wo rami a ni e rezult at em badań. Prawd y ist ni eją w
słownik ach, sł owniki powst aj ą w w yn iku prz ygo dn ych ok oli cznoś ci p rz y udzi al e
ludzi. To t ylk o kol ejn e int erp ret acj e. Każd y czło wi ek t worz y włas n y o braz
ś
wi ata, "wł asn a m ał a grę j ęz yko wą", a t ym s am ym st ano wi prawdę dl a si ebi e.
Rort y n ie n eguje j edn ak i dei p rawd y w sposó b tot aln y. J est on jed yn i e
przeci wn y as pi racjo m do od słon ięci a cz y pozn ania "cał ej" prawd y (20 ).
Opo wi ad a si ę wi ec za dąż eni em do p rawd y w kon wers acji, w której k ażd y z
ucz estni k w w yp owiad a wł asn e z dania. Ko nwers acj a taka ni e p ro wadzi do
ż
adn ych us tal eń cz y uzgodn ień.
79. Stosun ek Ro rty ’ego do zagadn ieni a obiek tywnoś ci wiedzy, przekonań ,
poglądów i tp.
Poszuki wani e
wartości
obi ekt ywn yc h
jest
w yrazem
ucieczki
o d
odpo wi edzi alno ści z a wł asn e w yb or y . Z idei um ys łu lub j ęz yka jako z wi erci adł a
rzecz ywisto ści po ch odzi, j ego
zdani em, ab su rd aln e rosz czen ie do o dk r yci a wartoś ci o biekt ywn ych i posi ad an ia
wiedz y o ni ch. Od rz ucaj ąc ist nieni e o bi ekt ywn ych wartoś ci, Ront y p rz yjmuj e, ze
ład sp ołeczn y p owi nien si ę opi erać n a trz ech z as ad ach: t oleran cji, ironii i
solid arnoś ci (2 2).
Toleran cja
z ap ewni a
bezko nfl ikto woś ć
funk cj ono wani a
społ ecz eń stwa, kt óre tworz ą aut onom iczn e podm iot y (ironiś ci ). Iron ia ni e jest w
rozumi eni u Ro rt y’ego kpi na cz y sz yd erstwem, al e kr yt yczn ym p od ejś ci em
zaró wn o do wł as n yc h prześwi ad cz eń mo raln ych , jak i do po gl ąd w in n ych lu dzi.
Iro nist a ma świadom ość uło mnoś ci wsz el kiego pozn ani a.
80. Stosunek Ro rty ’ego do tzw. kartezjańsk o-l ock e’o wskiej kon cepcji
u mysłu
J ako bł ęd ne z ałoż enie no woż ytn ej fil o zofii u m ysł u Ro rt y pot rakto wał m.in .
w ywodz ącą
s ię
o d
Kartezju sza
ko ncep cj ę,
ż
e
um ys ł
jest
dzi edzin ą
przedmiot ową,
do
której
m am y
u prz ywil ejo wan y
d o stęp
z a
pom o cą
78
doświadcz eni a
wewn ętrzn ego
(int ro s pek cji ).
Sk r yt yk o wał
t eż
k on cep cję
pochodz ącą wedłu g niego od Lo ck e’a, wedłu g któ rej badaj ąc um ysł m ożem y
określ ić z asi ęg i granice p oznani a. Te fałsz ywe po gl ąd y dop rowadził y zd ani em
Rort y’ego
do
po wst ani a
w
filozo fii
nowoż ytn ej
szt uczn ego
probl emu
epis tem olo giczn ego: jak n ależ ące d o p odmiot u rep rez ent acje ment aln e mo gą
pas ować d o ś wi ata z ewnęt rzn ego.
Rich ard R ort y zr ywa z kart ezjańsk o- lo ck e'o ws ką ko ncep cj ą u m ys łu .
Kart ezjańsk o-l ocke'o wsk a kon cep cj a um ysłu z akł ad ał a, że um ys ł w j ak iś spos ób
uwalni a si ę od sił rządz ąc ych ci ał em i staj e s ię oddzi el n ym b yt em, staje si ę
wewn ęt rzna p rzest rzeni ą, w kt órej zn ajd uje si ę człowiek . J ego rel acje ze
ś
wi atem zewn ęt rzn ym maj ą charakt er rep rez ent ac yj n y.
Rort y od rzu caj ąc t ę kon cepcję, po daj e alt ernat ywn ą teori ę, w któ rej czł owi ek
jest po ró wn an y do zwierzęci a, któ re two rz y narzędzia, ab y j ak naj lepi ej
poradzi ć sobi e w dan ym ś rod owi sku .
J edn ym z t aki ch n arzędzi s ą sło wa – s ą p róbą radzeni a so bie w rzecz ywi stoś ci , a
nie p ró ba o dd ani a wewn ęt rznego ch arakteru ś rod owi sk a. Um ys ł ma ch arakt er
prz ycz yn o w y – jes t s poiwem łącz ąc ym o rgan izm z j ego ś rod o wiski em .
81. Anty rep rezen ta cjonizm i an typl ato nizm Rorty ’ego
.Ant yrep rezentacj oni zm - win niśm y p o rzucić epist emo lo gi ę j ak o dzi edzi nę
dociekań filozo fi czn ych n ast awion ą na dost arcz eni e P rawd y i Pewn oś ci p rz ez
trafn e o dzwi erci edl enie Rzecz ywist oś ci n a rz ecz po dejś cia hermen eut yczn ego, w
któr ym ceni si ę n aj wyż ej wspó ln e m edio wanie p rawd, pozb awion ych roszcz eni a
do o stateczno ści i ni ezmienno ści
Ant yp l atonizm - ch odzi tu o stereot yp plat onizmu reduk uj ąc y m yś l filoz ofa i
jego wpł yw d o po dst aw y tot alit ar yz mó w w yni kającej ze s kłon noś ci do szu kani a
„dru gi ego d n a”, zas ad y u niwers aln ej, któ ra, j eśli już si ę j ą zn ajdzi e, nie po dl ega
d ysk usji. Tak rozum ian y Pl ato n w ywarł swój d est ru kc yj n y wpł yw n a europ ejs ką
m yś l,
nak azuj ąc j ej szuk ać o st ateczn ych p rawd i realizo wać j e (wedłu g Berl in a i
Popp era),
a
w
najl ep sz ym
razi e
odd awać
si ę
jałowemu
k reo waniu
bezuż yt eczn ych j uż dziś mitó w (wedl e Rort y’ego ). Tak cz y i nacz ej, Pl ato n
odpo wi ad a z a mit yc zne o bli cze świ at op o gl ądu Eu ro pej cz yk ów będące zd rad ą
oświ ecenio wego p rz ełom u w t ym sensi e, że z ami ast sk łon ić do z ap rzest ania
próżn ych
poszu ki wań
zao wo co wał
poszuki wani ami
gdzi e
indzi ej
a
mot ywowan ym i tak s amo . C ał a m yś l eu ro pejs ka grzesz y p lat o nizmem, zat em j est
oderwana o d ż yci a, bo w po no wo czes n ym świeci e ni e ma z apo trz ebo wani a na
kompl ek sowe s ys tem y, dl atego że — po pierwsze s ą skomp romit owan e za
sprawą d otkli w ych w skut kach realiz acj i, i po dru gi e ni e od powi ad aj ą du ch owi
czas u. Kró tko mó wi ąc: dzisi ejsz a Eu ro pa nie p otrz eb uje mit ów lecz efekt ywn ych
hipot ez, wo bec tego eu rop ejs k a filozo fi a powi nn a st awi ać so b ie z a wzór m yśl
am er yk ańs ką zori en t owan ą n a realn e p ro blem y.