spotkanie w przedziale, Michaił Zoszczenko: „Miłe spotkanie w przedziale kolejowym”


Michaił Zoszczenko: „Miłe spotkanie w przedziale kolejowym”

Osoby: Konduktor, czterech pasażerów, z których trzech okaże się w trakcie sztuki wariatami, a czwarty ich dozorcą, dwóch „zwykłych” pasażerów.

Scena: dekoracja przedstawiająca przedział kolejowy: 6 foteli ustawionych naprzeciw siebie, mały stolik, w głębi jakieś okno, mogą być rozsuwane drzwi, chodnik rozciągnięty wzdłuż sceny - jako korytarz w wagonie, itp.

Stroje i rekwizyty: aktorzy ubrani w zniszczone stroje „porewolucyjne”- wysokie buty, czapki „leninówki”, płaszcze żołnierskie, wyświechtane marynarki - jednym słowem radziecka prowincja wczesnych lat dwudziestych. Jeden wariat w kaftanie bezpieczeństwa z narzuconym na ramiona płaszczem żołnierskim. Uwaga! - publiczność nie może się zorientować, że to kaftan i że jadą wariaci z dozorcą, aż dotąd, dokąd sprawa się sama nie wyjaśni! Pasażer pierwszy ubrany podobnie do poprzednich, może mieć brodę. Pasażer drugi ucharakteryzowany na inteligenta - stara zniszczona marynarka, wysokie buty, wyświechtana koszula z zawiązanym niedbale i luźno krawatem. Konduktor ubrany przepisowo - w kolejowy mundur z czapką.

Rekwizyty: dwa scyzoryki, duże jabłko lub dwa, dwie gazety dla „normalnych” pasażerów, parę walizek podróżnych, zapakowana kanapka, ścieżka dźwiękowa z nagranym odgłosem jadącego pociągu.

[Konduktor]

Przechadza się wzdłuż sceny, kilka razy krzyczy:

Poooociąg z Rostoooowa do Mooooskwy odjedzie za 5 minut. Prooooszę wsiadać, drzwi zamykać!

Do pociągu wchodzą wariaci, dozorca za nimi, zajmują miejsca w przedziale; zaraz za nimi wchodzi Pasażer I, pyta, czy są wolne miejsca, siada na fotelu. Wszyscy siedzą spokojnie. Dozorca wyjmuje z kieszeni scyzoryk i nie może go otworzyć. Pasażer I wyjmuje swój i bez słowa podaje dozorcy - ten dziękuje, otwiera go i zaczyna obierać jabłko, z którego ciągną się długie obierzyny; następnie kroi jabłko na małe cząsteczki i na nożu podaje do ust bezrękiemu towarzyszowi - scena ta trwa przez cały czas późniejszego dialogu. Konduktor powtarza swoje okrzyki, a do pociągu wpada w ostatniej chwili Pasażer II taszcząc walizki, zajmuje miejsce w przedziale, padają słowa powitania itp.; Pasażer II długo obserwuje trwającą w przedziale scenę. Pociąg rusza, daje się słyszeć jego odgłos, wszyscy jadą w milczeniu, Pasażer II usiłuje nawiązać rozmowę, która się wyraźnie nie klei.

[Pasażer II]

Zwraca się do siedzących pytając o różne rzeczy, np. o pogodę, rozmówcy odpowiadają niechętnie, wreszcie zawiązuje się dialog z jedną z osób, która okaże się wariatem. Inny wariat cały czas się głupkowato uśmiecha wzbudzając niepokój i irytację Pasażera II.

Przepraszam, pan z Rostowa?

[wariat]

Niezupełnie, łaskawco, niezupełnie, a o co chodzi?

[Pasażer II]

Tak tylko pytam, z ciekawości, co w waszych stronach słychać. Ostatnio dużo podróżuję i podpytuję, co tam na świecie.

[wariat]

Tu nic się wielkiego nie wydarzyło, ma się rozumieć, od czasów rewolucji. Ostatnio kapusta podrożała.

[Pasażer II]

A jak tam z mieszkaniami? Jest kryzys?

[wariat]

U nas, szanowny panie, kryzys mieszkaniowy nie daje się zaobserwować. Tym bardziej, że mieszkamy w swych dobrach, w pałacu.

[Pasażer II]

Z ironią i niedowierzaniem.

I co? Ma pan w tym pałacu pokój a może psią budę?

[wariat]

Nie, jaki tam pokój. Ja mam dziesięć pokojów, nie licząc izb, szop, stajni, wychodków....

[Pasażer II]

Z rosnącym zdziwieniem i zaciekawieniem.

Eee, może pan buja? Jakże to, nie wysiedlili pana za rewolucji? Nie skonfiskowali?

[wariat]

Nie, uważa pan; to są moje dobra rodowe. Jak pan nie wierzy, niech pan do mnie przyjedzie. Od czasu do czasu urządzam przyjęcia. U mnie tam fontanny sikają, orkiestry symfoniczne grają....

[Pasażer II]

Mocno skonsternowany, wykonuje mnóstwo zbytecznych gestów ukazujących bezgraniczne zdziwienie - drapie się po głowie itp.

Cóż to, za przeproszeniem, jest pan może dzierżawcą, bo chyba nie prywatną osobistością?

[wariat]

Tak jest - jestem prywatną osobistością; obszarnik, że tak powiem, jestem.

[Pasażer II]

Jak? To znaczy jak pan każe to rozumieć? To znaczy jest pan byłym obszarnikiem? Przecież rewolucja socjalistyczna zlikwidowała obszarników i całą waszą kategorię względnie klasę. Za przeproszeniem, ale czegoś tu nie mogę zrozumieć - mamy rewolucję społeczną, socjalizm, jacyż teraz mogą być obszarnicy?

[wariat]

A otóż mogą być. Ja oto jestem obszarnikiem. Umiałem ustrzec się przed całą waszą rewolucją. Gwizdam sobie na wszystkich i żyję jak król. Nic mnie nie obchodzą wasze socjalistyczne rewolucje.

Pasażer II wykonuje zdumione gesty.

Proszę, niech pan mnie odwiedzi, to pan zobaczy. No, jak pan chce, proszę bardzo choćby zaraz. Bardzo ciekawe życie pan tam znajdzie. Zobaczy pan.

[Pasażer II]

Po dłuższej chwili.

No, co to to, łaskawco, to tego już za wiele. Cóż to za kawały? Jakżeś się pan uchował przez całą rewolucję. Na pewno pan zaiwaniasz, to nie możliwe.

Zwraca się z irytacją do ciągle śmiejącego się drugiego wariata.

A pan niech przestanie się uśmiechać, pański śmiech jest tu nie na miejscu!

[Dozorca]

Kończy karmić bezrękiego, zamyka scyzoryk, odkłada go na stolik w widoczne miejsce i zaczyna dojadać obierzyny podnosząc je wysoko do góry. Przysłuchuje się rozmowie i po jedzeniu zwraca się z irytacją do Pasażera II.

Niech pan przestanie.... Niech pan przestanie z nimi rozmawiać! Nie widzi pan, że to wariaci czy co?

[Pasażer II]

Dopiero teraz spostrzega, z kim ma do czynienia. Zagląda w oczy wszystkim siedzącym z coraz większym strachem. Napotyka na wzrok dozorcy, który znów mu powtarza, że to wariaci, nienormalni. Zaczyna kulić się na siedzeniu rozpinać nerwowo kołnierzyk, ciągnąć za krawat. Po dłuższej chwili mówi „przepraszam”, wychodzi z przedziału, staje na korytarzu przodem do publiczności, niewidoczny dla pasażerów. Zaczyna monolog do publiczności od czasu do czasu zaglądając ukradkiem do przedziału

Rany boskie! Święci pańscy! Przecież to naprawdę jadą nienormalni z dozorcą. I ten, co w kółko się śmieje - nienormalny, i ten obszarnik też, i ten bezręki.... Ja myślałem, że to jakiś inwalida pracy, co stracił kończyny na froncie pokojowego budownictwa, a jego po prostu w kaftan bezpieczeństwa wsadzili.... Jednym słowem jadą wariaci a tamten to ich dozorca, przewozi ich.

I co tu teraz robić? Jechać tam z nimi? Zaduszą, zamordują, przecież to wariaci i nie odpowiadają za swe czyny.... No a stać na korytarzu?

Pasażer po namyśle wraca do przedziału, robi to ostrożnie, wyjmuje gazetę i zza niej ukradkiem przygląda się jadącym. Za jakiś czas Pasażer I, który jeszcze nie brał udziału w akcji powoli z zaciętą miną sięga po scyzoryk leżący na stoliku. Pasażer II widzi to ukradkiem przez gazetę i panicznym okrzykiem rzuca się na Pasażera I łapiąc go za ręce i przewracając, na podłodze usiłuje mu wyrwać scyzoryk. Krzyki, wycia, bijatyka na podłodze. Dozorca odciąga Pasażera II za kapotę, sytuacja szybko się uspakaja, wszyscy wracają na miejsca, oglądając poszarpane ubrania.

[Dozorca]

Do Pasażera II głośno, z naganą. Pasażer II coraz bardziej zdziwiony.

Czego się pan na niego rzuca? Jak panu nie wstyd? Toż to jego nożyk. To nie psychiczny pasażer, tylko normalny. Ci trzej to moi wariaci, a ten to jedzie sobie tak jak pan. Pożyczył nam scyzoryk, a pan się na niego rzuca. No coś pan!

[Pasażer I]

Scyzoryk im pożyczyłem, a tu do gardła mi się rzucają. Dziękuje uprzejmie, co za wychowanie! A może to tez wariat? Do Dozorcy: Jeśli pan tu jest dozorcą, to niech go pan lepiej pilnuje, żeby nie rzucał się na porządnych ludzi!

[Dozorca]

Poważnie, lustrując Pasażera II.

Może to być, że i on jest pomylony, ale nie z mojej grupy. Za darmo go pilnował nie będę. Wystarczą mi moi wariaci.

[Pasażer II]

Pojednawczym tonem do Pasażera I.

Przepraszam.... Najmocniej pana przepraszam, ale myślałem, że pan też jest nienormalny....

[Pasażer I]

Pan myślał? Coś podobnego! O małoś mnie pan mnie nie udusił! Czy pan jest ślepy? Nie widzi pan, że oni mają w oczach obłęd a je nie?

[Pasażer II]

Przyglądając się z uwagą rozmówcy; po chwili zastanowienia:

No, szczerze mówiąc nie widzę, pan tez ma w oczach coś nienormalnego.

Śmiechy podróżnych.

[wariat - obszarnik]

A pociągnij go pan za ucho to przestanie wariata strugać! Śmiechy; Pasażer I podrywa się w celu zrobienia awantury, ale w tym czasie wchodzi Konduktor i zapowiada stację.

[Konduktor]

Przechadza się zaglądając do przedziału:

Staaaaaaaaaacja Igreń, Prooooooooszę wysiadać!

Wariaci i dozorca wysiadają, zostają dwaj pasażerowie.

[Pasażer I]

Do Konduktora, który żąda biletów do kontroli.

Cóż to obywatelu, to u was wariaci pociągami jeżdżą?

[Konduktor]

Opryskliwie

A tak! W Igreniu jest dom wariatów, czasem ich przewożą. A coś pan taki delikatny? Jak mają ich wozić? W psiej budzie? Jak dojedziecie szczęśliwie towarzyszu, to możecie se rozpowszechniać samokrytykę, a teraz nie ma co strzępić gęby po próżnicy!

Konduktor wychodzi, zostają dwaj pasażerowie, którzy patrzą na siebie nieufnie, obserwują się z uwagą zza czytanych gazet, reagując na każdy ruch przeciwnika. Scena ta jest niema, trwa jakiś czas, ważna wiec jest mimika i gra ciałem. W pewnej chwili Pasażer II patrząc chytrze na Pasażera I pochyla się i grzebie w swojej walizce. Pasażer I wyraźnie przestraszony chwyta swoje rzeczy i ucieka na korytarz schodząc ze sceny. Pasażer II wyciąga.... kanapkę! Podnosi głowę i jest zaskoczony ucieczką współtowarzysza. Wystawia głowę, na korytarz szukając go. Powoli zbiera swoje bagaże i wychodzi, w drzwiach wygłaszając kwestie przodem do publiczności:

[Pasażer II]

Uciekł... Jednak się przestraszył.

Oj, co to może się przytrafić człowiekowi na froncie jego życiowych potrzeb.....

KONIEC



Wyszukiwarka