3. Pierwszy dzień w szkole


 

Obudziłam się wcześnie rano. Spojrzałam na zegarek - 4.30 ?! Wstałam i poszłam doprowadzić się do porządku. Gdy wyszłam z łazienki była 5.30.

- Ten czas . . . Czemu on tak szybko mija ?! - pożaliłam się. Chciałam jeszcze trochę posiedzieć w domu. W końcu to ma być mój 1 dzień w szkole. Nie miałam czego, ale jednak się bałam, bałam się, że się nie zakilmatyzuję.

Nie miałam zamiaru dłużej się tym martwić. Zeszłam na dół coś zjeść, przy okazji zostawić coś Charlimu. Biedak przez 17 lat żywił się samą jajecznicą. Zaśmiałam się. Dziwiłam się samej sobie, bo odkąd przyjechałam do Forks trwałam w jakimś amoku. Nie odczuwałam wielu bodźców z zewnątrz. Chociaż było mi to nawet na rękę. Po `zjedzonym` śniadaniu napisałam tacie kartkę.

 Tato!

Zostawiam ci coś, żebyś nie umarł z głodu, dopóki nie wrócę...;)

Będę o 17.00

Całuję-

Bella;*

Bella. :*

 

 Gdy już go jako tako powiadomiłam o wszystkim poszłam odpalić swoją furgonetkę. Zastanawiał się tylko, gdzie są kluczyki.

- Pff ! - puknęłam się w czoło, przecież leżały w moim pokoju na komodzie. Musiałam się wrócić.

Podeszłam do furgonetki i spróbowałam ją odpalić. Zapaliła za pierwszym razem. Byłam z niej poniekąd dumna. To w końcu stary samochód.

Do szkoły jechałam kilkanaście minut. Gdy zaparkowałam, z okna mojego samochodu dało się widzieć tylko szkolny trawnik, więc tak czy inaczej musiałam wysiąść. Szkoła nie wyglądała za bardzo na ośrodek wychowawczy - była pomalowana na różne odcienie beżu, a okna były duże i w beżowych ramach. Nigdy nie widziałam takiej zadbanej placówki. Szkoła, do której chodziłam z Ann była szara i brudna. Ta, to co innego.

Musiałam znaleźć sekretariat. Z doświadczenia wiedziałam, że jest to mały, oddzielnie postawiony budynek. No i miałam rację.

W środku było dość przytulnie - morelowe ściany i bukowe meble. Rozejrzałam się po pomieszczeniu szukając w nim żywej duszy - przy biurku siedziała starsza pani w zielonej bluzce z koronki. Zapewne sekretarka.

- Przepraszam, jestem Isabella Swan i . . .

- Ah tak ! - przerwała mi. Zapewne byłam tu od dawna tematem plotek. Kobieta wyciągnęła ze stosu kartek jakiś plik.

- To mapa szkoły - wskazała jedną kartkę - to plan, a tu niech podpiszą się twoi nauczyciele. Oddaj mi ją na koniec lekcji. Powodzenia !

- Dziękuję - i wyszałam z budynku.

Gdy wychodziłam spojrzałam na parking - był już prawie cały zapełniony. Mój samochód nie odznaczał się tak bardzo, ale z pewnością srebrne volvo tak. Nie wiem czyje było, ale z pewnością ten ktoś był nieźle nadziany. Chwilę potem usłyszałam dzwonek, spojrzałam na plan - miałam angielski. Czym prędzej pobiegłam do klasy, ale i tak się spóźniłam. Zniesmaczony nauczyciel podpisał kartkę i wręczył mi arkusz z listą lektur na ten rok. Aby uniknąć wzroku uczniów udałam, że czytam listę. Nie jest tak źle, pomyślałam, większość już czytałam. Jednak, ja to ja, potknęłam się i upadłam. Moje kartki rozsypały się po podłodze. Spłonęłam rumieńcem. Już chciałam je podnosić, gdy ktoś właśnie mnie wyręczał.

- Dzięki - powiedziałam.

- Nie ma sprawy ! Jesteś Isabella Swan ?

- Bella.

- Ah tak . . . Ja Mike Newton. Miło cię poznać.

- Mnie również.

- Usiądziesz ?

- Hm . . . dobrze - z obojętną miną zajęłam miejsce koło Mika.

Z utęsknieniem czekałam na dzwonek, żeby tylko pozbyć się tych gapiących się ludzi. Aż w końcu się doczekałam. Niespiesznie spakowałam rzeczy.

- Gdzie masz następną lekcję ?

- Czekaj . . . maam . . . historię.

- O ! Ja mam teraz WF, ale to w tym samym budynku, więc cię zaprowadzę chcesz ?

- Okej - i poszliśmy do sali.

Pomieszczenie okazało się mniejsze, niż sądziłam, ale za to przytulniejsze. Przy biurku siedział nauczyciel, a przed nim tabliczka z nazwiskiem, niestety nie byłam w stanie go przeczytać, było jakieś zagraniczne . . . Podeszłam do mężczyzny i wręczyłam mu kartkę. Powitał mnie z niesłychanym entuzjazmem i zrobił coś, czego tak bardzo nie lubiłam. Kazał mi się przedstawić klasie. Oczywiście jak zwykle spłonęłam rumieńcem. Po niezdarnym przedstawieniu się, powędrowałam do ławki. Usiadłam koło dziewczyny z burzą czarnych loków. Okazała się mieć na imię Jessica i była całkiem miła.

- Jaką masz następną lekcję ? - spytała, gdy zadzwonił dzwonek.

- Czekaj . . . matematykę.

- O ! Ja też. Idziemy ?

- Okej - poszłyśmy na ten nieszczęsny przedmiot.

Reszta lekcji minęła szybko. Lunch powitałam z radością. Usiadłam razem z Jess, Mikem i paroma innymi osobami. Zdaje się, że miały na imię Angela, Lauren i Eric. Czy jakoś tak. Nie byłam w stanie zapamiętać jeszcze wszystkich imion. Jednak moją uwagę przykuła 5-osobowa grupa. Wszyscy byli niebiańsko piękni. Mieli nie spotykanie . . . kredową cerę i ciemne oczy. Prawie czarne, no przynajmniej tak mi się wydawało. Z lewej strony stołu siedział baardzo dobrze zbudowany chłopak o czarnych włosach, koło niego także nie skąpy w mięśnie blondyn, a na samym końcu - już nie tak dobrze zbudowany, ale za to najpiękniejszy chłopak o kasztanowych włosach. Na przeciwko nich 2 dziewczyny - jedna o falowanych blond włosach do końca pleców, a druga z czarnymi do ramion. Wszyscy prezentowali się tak pięknie, że zapierało dech w piersiach.

- Co to za jedni ? - spytałam Jessicki.

- Ah oni . . . - powiedziała rozmarzonym głosem - Od lewej - to Emmett, Jasper, Edward, ta blondynka to Rosalie a ta druga do Alice. Zostali adoptowani przez Cullenów.

- Przez doktora Cullena ?

- Tak. Niestety wszyscy sparowani . . . - powiedziała ze smutkiem.

- Emmett chodzi z Rosalie, a Jasper z Alice . . .

- Czyli nie wszyscy . . . ten Edward . . .

- Nie umawia się na randki z nikim i nigdzie. Eh . . . żadna dziewczyna ze szkoły nie przypadła mu najwidoczniej do gustu . . .

- Aha - obejrzałam się na niego - odwzajemnił spojrzenie. Chwilę na niego patrzyłam, ale szybko spuściłam wzrok. Co do tego nie dziwiłam się sobie. Jego uroda przyćmiewała wszystko. Gdy znów nieśmiało ją podniosłam, nikt już nie siedział przy stoliku.

- Co ?

- Mówiłaś coś ?

- Nie, nie . . .

Po lunchu pobiegłam na biologię. Dałam do podpisania kartkę nauczycielowi. Podpisał ją niechętnie i kazał mi usiąść koło Edwarda Cullena ! O nie !

Przysiadłam nieśmiało na krześle. Edward cały czas rzucał mi gniewne spojrzenia i zaciskał dłonie w pięści pod stołem aż pobielały mu łykcie. Czułam się naprawdę głupio. Co ja takiego zrobiłam ? Z utęsknieniem czekałam na dzwonek. Aż wreszcie zadzwonił. Edward błyskawicznie się spakował i wybiegł z kasy. Ja pakowałam się wolno. Nagle podszedł do mnie Mike. Miał biologię razem ze mną.

- Co zrobiłaś Cullenowi ?

- Nic . . .

- Wglądał, jakbyś mu dała pięścią w brzuch.

- Oh !

- Co masz teraz ?

- Eee . . . wf ! O nie . . .



Wyszukiwarka